Splatając na nowo to, co społeczne. Wprowadzenie do teorii aktora-sieci 9788324209866

435 86 147MB

Polish Pages 435 [244] Year 2010

Report DMCA / Copyright

DOWNLOAD FILE

Polecaj historie

Splatając na nowo to, co społeczne. Wprowadzenie do teorii aktora-sieci
 9788324209866

Citation preview

|

universitas poleca: Paul Ricoeur

B

k

MIŁOŚĆ I SPRAWIE! tłum. Marek Drwięs:

SPLATAJĄC NA NOWO TO, CO SPOŁECZNE

Julia Kristeva

TA NIEWIARYGODNA POTRZEBA WIARY

tłum. Anna Turczyn

Steven Connor KULTUROWA HISTORIA

BRZUCHOMÓWSTWA

Raymond Klibansky, Erwin Panofsky, Fritz Saxl

SATURN I MELANCHOLIA. STUDIA Z HISTORII FILOZOFII PRZYRODY, MEDYCYNY, RELIGII ORAZ SZTUKI

— —

Winfried Menninghaus WSTRĘT. TEORIA I HISTORIA tłum. Grzegorz Sowinski

oZ

tłum. Anna Kryczyńska

BRUNO LATOUR —

SPLATAJĄC NA NOWO TO, CO SPOŁECZNE

NOWOCZESNOŚCI

Komitet redakcyjny:

ący), zard Nycz (przewodnicz Michał Paweł Markowski, Rys

Małgorzata Sugiera

— literatura — Seria TAWPN Universitas Horyzonty nowoczesności: teoria w literatui kultura poświęcona jest prezentacji studiów nad tymi nurtam horyzonty ają rze, teorii, filozofii i historii kultury, których specyfikę określ i tłumach nowoczesności. W monografiach oraz zbiorach prac polski ka ematy probl czonych, składających się na kolejne tomy tej serii, iot przedm lny bądź nowoczesności stanowi punkt dojścia, obszar centra krytycznych odniesień i przewartościowań — pozostając

wkręgu zasadniczych badawczych zainteresowań.

niezmiennie

WPROWADZENIE DO TEORII AKTORA-SIECI

wstęp

Krzysztof Abriszewski

W przygotowaniu: Tom 87: Leszek Lesz Koczanowi cz, Lęk nowoczesny.

i jej adwersarzach

M

Esej

Eseje o demokracji

ji

przekład

Aleksandra Derra Krzysztof Abriszewski

KRAKÓW

Tytuł oryginału:

ling tbe Social — An Introduction to Actor-Network Theory Reassemb e Latour 2005

,

ŻŻ;:,;Ż[„; Sbue Social — An Introduction to Actor-Network Theory was

originally published in English in 2005... This Translation is published by

arrangexłmnt with Oxford University Press.

© Copyright for the Polish translation by Towarzystwo Autorów i Wydawców Prac Naukowych UNIVERSITAS, Kraków 2010

© Copyright for the Polish edition by Towarzystwo Autorów i Wydawców Prac Naukowych :""TĘRSITAS, Kraków 2010 ISBN 97883-242-0986-6

TAiWPN UNIVERSITAS

/

Splatając na nowo ANT Wstęp

do Splatając na nowo to, co społeczn e

/

Q/ Redaktor naukowy Michał Paweł Markowski ( Tłumaczenie

Aleksandra Derra (s. 1-171) Krzysztof Abriszewski (s. 173-201 oraz M

Z

AĄ to-

Przekład zbiorowy (pod kierunkiem Krzysztofa Abriszewsk

iego) Adrian Gabbler, Andrzej Kilanowski, Paweł Mil, Radosław Naworski, Natalia Organista, Dawid Piekło, Robert Szatkowski, Wojciech Wańczyk,

Jakub Wolski pod kierunkiem Krzysztofa Abriszewskiego, który go przejrzał, poprawił i dostosował do wersji książ kowej (s. 203-227)

Zdziwić

się może

„Wprowadzenie

do

czytelnik, który skuszony podtytułem

teorii aktora-sieci”,

sięgnie po tę książ-

kę w nadziei na tekst podręcznikowy. Praca ta, mimo podtytu -

łu, podręcznikiem takim nie jest. Z kolei osoby dobrze znające prace Bruno Latoura i innych przedstawicieli teorii aktora-sieci

(Actor-Network Theory — dalej posługuję się skrótem „ANT”)

nie znajdą w niej, ku swemu zaskoczeniu, licznych przykładów

empirycznych. Toteż Splatając na nowo... jest książką nietypo-

Opracowanie redakcyjne Edyta Podolska-Frej

wą, i gdyby próbować określić jej formułę, to powiedziałbym,

Projekt okładki i stron tyt ułowych Katarzyna Nalepa ”

wania i podsumowania szeregu badań, które obecnie trwają już

Na okładce Zdjęcie własne

iż Latour usiłuje w niej dokonać pewnego zebrania, zbil_ango-

od około trzydziestu lat. W podsumowaniu tym pojawia się sze-

reg rozstrzygnięć, które czytelnicy prac z kręgu ANT już znają.

Jednakże — i jest to jej zaleta — tutaj zostały zebrane w jednym

miejscu, a Latour zadał sobie trud poukładania ich na nowo (posplatania ich na nowo) tak, aby ANT jako pewien pro;ełct badawCzy zdawała się posiadać jasną strukturę. Równogzesme zagęsz-

czenie to może zdać się uciążliwe tym wszystk.lrr_l,.dla których

N

WWW.um'versitas.



com.pl

będzie to pierwszy kontakt z ANT. Stąd celer_n fu-mej'sz.ego ws?ęPu jest przede wszystkim zmniejszenie tej umązhwosm, uła_thenie „Wejścia” w ANT oraz wyjaśnienie decyzji translatorskich.

VI

———

eczne” „ Splatając na nowo to, co społ do _ WstępS ANT. nowo na P c ANI tają o Spla now platą

I INSPIRACJE 1. POCZĄTKI ANT

Wyjściowym obszarem badawczym ANT jest nauka i tech-

tego (?bszax:u nologia. W latach 70. XX vxlek-u do WSkaZyW?_lf,na_ służyła etykietka „socjologii wiedzy naukov.ve.J , Jednakże póź-

w przypadku niej została wypracowana inna nazwa, trafniejsza

ANT - „studia nad nauką i technologią”. W roku 1979 Latour

opublikował wraz ze Stevem Woolgarem

książkę Laboratory

Life (Latour i Woolgar 1979). Była ona ważna z dwóch wzglę-

dów — po pierwsze, stanowi jeden z podstawowych manifestów rodzącej się wtedy etnografii laboratorium; po drugie, jest pierwszą monografią, w której pojawiają się rozstrzygnięcia charakterystyczne dla ANT. Upraszczając sprawę, można rzec, iż ANT wyłoniła się z etnografii laboratorium, do dziś podzielając wiele z jej decyzji metodologicznych, jednakże poszła znacznie dalej dzięki różnicowaniu swoich Źźródeł inspiracji. Obok Laboratory Life do klasyki etnografii laboratorium zaliczają się jeszcze prace Karin Knorr-Cetiny Manufacture of Knowledge (Knorr-Cetina 1981) oraz Michaela Lyncha Art and

Artifact in Laboratory Science: A Study of Shop Work and Shop Talk in a Research Laboratory

(Lynch

1985).

Knorr-Cetina,

Latour i L-ynch prowadzili pod koniec lat 70. XX wieku nietypo-

we badania terenowe. Wszyscy oni znaleźli się w laboratoriach

paukowycł-x w Kalifornii, usiłując empirycznie badać naukowców

1 to, co robią oni w swych miejscach pracy, na tej samej zasadzie,

Jak typowy antropolog kulturowy badał przedstawicieli tzw. kultt;lrycprostyłflch. Za_xło,żemem tych badań było odejście od teoriocenzałozża(i:a ;;ł;_źggvzozpqwsz,ęcł_mioneg(.› myślenia O nauce. Owe e wymi obszaragni kuidtł:ryeeepolega

są z nimi skojarz

UUi Pozanaulfowiedzy, które innych typach na Pf)mlędzy

całkowicie : Jarzone,. Movafc krótko, teorie naukowe posiadały C „ Imny status niż jakakolwiek wiedza pozanaukowa. zytelnik zna z pewnością losy dwudzi . : : y dwudziestowiecznej fllozoi'il nauki i nie trzeba odtwarzś arzać sekwencji prowadzącej do zwróU . 4 cenia uwagi w kontekściehist wi dzy na naukowej : na czynniki cie Wwie o cha rakterze społecznym i Orycznym. Szkoła Edynburska, która waż stanowi tutaj

J Ważny moment graniczny, usiłowała jednocześnie

Splatając na nowo ANT.

Wstęp do „Splatając na nowo to, co społeczne ”

VII

postulować badania empiryczne nauki i porzucić przekonanie

o uprzywilejowanym statusie wiedzy naukowej oraz pozostać teoriocentryczna. Służyć temu miała koncepcja wiedzy jako sieci

pojęć, które powiązane ze sobą były dzięki siłom społecznym, co

pozwalało badać je poprzez wprowadzenie takich kategorii jak

instytucje, interesy czy grupy. Etnografia laboratorium pod pewnymi względami idzie dalej, a pod pewnymi rusza w zupełnie inną stronę. Dlatego mylą się głęboko ci, którzy traktują ją jako zradykalizowanie metodologicznej postawy Mocnego Programu Szkoły Edynburskiej.

Pozytywna inspiracja tej ostatniej (lecz nie tylko jej!) polega-

ła na postulowaniu prowadzenia badań empirycznych. Mówiąc inaczej, chodziło po prostu o to, by naukę badać naukowo, zgodnie z naukową metodologią. Jednakże stosowane środki były zupełnie innego rodzaju. Charakterystyczne jest to, iż początkowo Latour i Woolgar powoływali się na antropologię kulturową, Knorr-Cetina na mikrosocjologię, a Lynch na etnometodologię (później te odniesienia będą podzielane wspólnie). Wszyscy oni bowiem wykorzystywali narzędzia, które nie wymuszają stosowania określonego żargonu teoretycznego i usiłują uniknąć nakładania na badaną rzeczywistość takich kategorii jak grupa czy instytucja. Jednocześnie stymulują one u badacza wrażliwość na to, w jaki sposób otaczający świat ujmują ci, którzy są przedmiotem badań. Bodaj najsilniej ten element widoczny jest w inspiracjach etnometodologicznych, do których Latour z taką ochotą będzie się później przyznawał. Wreszcie, wszystkie te nurty nie są teoriocentryczne, ponieważ skłaniają raczej do śledzenia tego,

co badani robią i mówią niż tego, jaką wiedzę wytwarzają. Toteż,

koniec końców, etnografia laboratorium wcale nie radykalizowała

podejścia Edynburczyków poprzez jeszcze silniejsze czy szersze

stosowanie pojęć z nauk społecznych. Wcale nie działo się tak, że nagle całe laboratoria stały się kulturowymi artefaktami, urządzenia badawcze splotami interesów społecznych i przepływów

kapitału, teksty naukowe określnikami statusu itp. Przeciwnie,

to, co społeczne pozostało społeczne; to, co przyrodnicze pozostało przyrodnicze; to, co tekstowe pozostało tekstowe; to, co materialne, materialnym zostało itd. Pojawiły się jednakże py-

VI”

: Splmają( na nowo ANT.

Wstęp do „Śpłatając na nowo fo, co społeczne :

Splatając na nowo ANT. Wstęp do „Spłatając na nowo to, co społeczne ”

IX

spiracjach etnometodologią i antropologią kulturową. To właśnie

wprost powiada, iż dosyć już ograniczania się do laboratoriów, pokazując jednocześnie owocność metodologii poprzez analizę działań Ludwika Pasteura w zmaganiach z wąglikiem. Antropologia, jak kilkakrotnie podkreśla, oferuje unikalną perspektywę poznawczą, ponieważ jedynie ona nie dopytuje się ciągle, czy badany przedmiot ma charakter kulturowy czy przyrodniczy. Antropolog w terenie Jest ciekaw po prostu wszystkiego, obojętnie, czy będą to mity, rytuały religijne, sposoby uprawy roślin, hodowanie kogutów i przygotowywanie ich do walk, struktury pokrewieństwa, technologia produkowania kamiennych siekierek czy spotkania z duchami. W kontekście tego, co Już zostało wcześniej powiedziane, jasna zdaje się przydatność takiej perspektywy — badacz studiujący laboratorium nie będzie wciąż zastanawiał się, czy dany element należy do jego dziedziny (a tym samym jest interesujący), czy może ma charakter techniczny (więc jest nieinteresujący), czy też należy po prostu do badanej nauki (więc chyba też jest nieinteresujący). Najpierw etnografia laboratorium, później antropologia nauki, a wreszcie ANT w ogóle we wszystkich swoich badaniach przyjęły takie nastawienie. Przestała czynić aprioryczne podziały na to, co należy do interesującej jej dziedziny i na to, co znajduje się poza nią. Wątek ten wyraźnie wybija się i ciągle powraca w Splatając

często chybiają celu. ANT nie chce rozszerzać słownika teorii społecznych na naukę. Wszelka socjologia pochodzi bowiem od badanych aktorów, to oni poprzez własne objaśnienia zaludniają

dycyjnych teorii społecznych za to, że z góry decydują o tym, z czego zbudowany jest świat społeczny. Podejście takie stało się szczególnie cenne w badaniu techni-

"ania, którę towarzyszyć będą ANT przez te wszystkie lata: „jak tŚ heterogeniczne czynniki są ze sobą splatane?”, „w jaki spo-

'SOI,) twor:gą całość?”, „Jaka jest w tym rola człowieka?”, „jaka s naUk'?”a.”W Jaki sposób działania poznawcze interweniują

W procesy wiązania wszystkich tych elementów?”” dol(]:g; dżhp(›)r ,Zecenie"ia_WięC Jest rola wspomnigncj '_iuż cu.mmctf›— Oc W gruncie rzeczy mam wrażenie, iż powinno się , ©» MOwIĆ o połączonej inspiracji etnometodologią i antropologią k'ulturową, Obie te dziedziny badawcze postulują pracę w tercmę'. C.o więcej, obie, choć antropologia będzie tu o wiele bardziej zrozmcowana, nakazują budować raport naukowy poprzez po-

ZySleanie wiedzy od informatorów. (czyli

sami

dZiałająCY)

potrafią

To właśnie badani

aktorzy

I wyjaśnić

skonceptualizować

WISZ)fstko, co robią. Etnometodologia pozostaje w tej mierze szczeg91n1e rygorystyczna, mówiąc, iż badani aktorzy sami posiadają n?e tylko stosowny język przedmiotowy, ale też wszelkie potrzeb-

nie metajęzyki, to oni sami potrafią wszystko objaśnić (zasada

objaśnialności),

zaś badaczowi

nie wolno

narzucać

własnego.

wymyślonego metajęzyka. Na te rozstrzygnięcia Latour powołu-

Je się wielokrotnie w Splatając na nowo..., równie chętnie przywołując w swoich pracach bardziej ogólne sformułowania o in-

one powodują, iż krytyczne uwagi wygłaszane pod adresem ANT

swoje otoczenie czynnikami i siłami społecznymi oraz wszelkimi

innymi. Powoływanie się Latoura na antropologię kulturową miało Z kolei jeszcze jeden wymiar. W latach 80. XX wieku, przede wszystkim

szerza

on

poprzez

zakres

pracę

swoich

Science

in Action

zainteresowań

(Latour

1987),

badawczych

roz-

mówiąc

o antropologii nauki (a nie tylko laboratorium). Uznał tym sa-

mym, iż metody badawcze, które sprawdziły się w laboratorium, sprawdzają się także gdzie indziej. Jako pewnego rodzaju mani-

fest takiej decyzji można potraktować znakomity artykuł „Dajcie

mi

laboratorium

a poruszę

świat”

(Latour

2010),

w

którym

na nowo..., zwłaszcza w formie krytykowania przez Latoura tra-

ki. Dzięki niemu okazało się bowiem, że tam gdzie nastawiony

bardziej tradycyjnie humanista bał się wkraczać, bo uznawał, iż nic tam dla niego nie ma, tam badacz z kręgu ANT odkrywa cały świat społeczny. To właśnie dzięki takiej postawie możliwe było

postawienie tezy o tym, iż rzeczy, materialne obiekty to nic innego niż społeczeństwo, które wzmocniono

i utrwalono (Latour

1991; por. także Abriszewski 2008a). Choć tego rodzaju myślenie obecne było zarówno w antropologii kulturowej, jak i historii, to wydaje się, że brakowało mu pewnego teoretycznego czy filozoficznego oparcia, które ANT posiada.

X

Splatając na nowo ANT.

Wstęp do „Splatając na nowo to, co społeczne”

społeczeństwo,

nazywając

je wtedy

redefiniowała

Jednakże nie koniec tutaj inspiracji wywiedzionych ze strukturalizmu, ani z prac Serresa. Zaznaczę tylko, iż określeniem „strukturalizm” posługuję się skrótowo odnosząc je zarówno do

„Zbiorowością”,

ale

tam,

się na dychotomii natura-kultura (fundującej podział na przy-

rodoznawstwo i nauki o kulturze, a tym samym wyznaczającej odnośne dziedziny przedmiotowe), ale, konsekwentnie, nie do-

konuje dystrybucji cech związanych ze wspomnianą opozycją.

Jakie to cechy? Na przykład do świata kultury przypisywano refleksyjność, komunikację, zdolność negocjowania, czyli tzw. współczynnik humanistyczny; cech tych brakowało światu natury. W myśl tego podziału człowiek (np. rybak czy uczony) potrafi negocjować swoją sytuację, zaś morskie małże skazane są na swoje wyposażenie biologiczne. ANT tego rodzaju myślenie zawiesza, dlatego tak wielką burzę wywołał słynny artykuł Mlchgla Callona, w którym małżom przyznana została zdolność

negoqowania (Callon 1986). Równie gwałtowne reakcje wzbudziły fragmenty z książki Bruno Latoura poświęconej nieudanemu projektowi kolejki miejskiej Aramis, w których przemawia sam Aramis (co ewidentnie oznaczało zastosowanie przez Latoura fikcji literackiej w pracy naukowej; Latour 1996). kryje

się tutaj

pewien

trik,

na

który

nabiera

się

wielu z tych, którzy z ANT stykają się jedynie pobieżnie. Nie

chodzi Wcale O proste przyznanie wszystkich możliwych

cech

wszystkim bytom, o zrównanie ludzi i rzeczy czy ludzi i zwierząt. Chodzi jedynie o pewien empiryzm i agnostycyzm badacza

;:;n c Za_kgada z góry, w jaki sposób badany świat jest zbudoly.

XI

Jest fikcją, a co faktem. Do pewnego stopnia cała pierwsza część

gdzie zaczęto posługiwać się prowizorycznymi określeniami „ludzie” (humans) i „czynniki pozaludzkie” (nmonhumans) postulując przy tym zasadę symetrii. Ta ostatnia wywodziła się zarówno z inspiracji antropologią kulturową, Mocnym Programem Szkoły Edynburskiej, jak i strukturalizmem (o którym poniżej), a zwłaszcza pracami Michela Serresa. Uogólniona zasada symetrii mówiła, zgodnie z poszerzoną perspektywą metodologiczną, że badacz nie tylko interesuje się „wszystkim”, czyli nie opiera

.Jednakże

Wstęp do „Splatając na nowo to, co społeczne ”

kontrower-

Rozszerzona perspektywa badawcza najbardziej

syjna okazała się nie w tym zakresie, gdzie ANT poprzez do-

danie czynników materialnych czy technicznych

Splatając na nowo ANT.

Fowiedzą mu to dopiero (inspiracja etnometodologią) ba-

dani aktorzy. To oni sami muszą świat zaludnić i zdecydować, co

Splatając na nowo... jest poświęcona tej Jednej kwestii.

autorów

określanych jako

„strukturaliści”,

do „poststrukturali-

na koncentracji

na dynamice i rela-

stów”, jak i do badaczy, których jednoznaczne ulokowanie tu jest dyskusyjne i kłopotliwe (np. Deleuze, Derrida). Dla uproszczenia tej części, „strukturalizmem” nazwę wszystkie te koncepcje, dla których ważne jest to, że korzystają z idei struktury lub strukturyzowania. Chodzi więc o wskazanie pewnej grupy inspiracji, a nie o historycznie określony nurt myślowy. Nie ulega wątpliwości, iż uogólniona zasada symetrii mogła zostać wywiedziona z przecięcia pomysłów Serresa, antropologii kulturowej i zasady symetrii Edynburczyków. Ten pierwszy jednak odcisnął wyraźnie swoje piętno na pojęciu „translacji”, bodaj

centralnym

w ANT,

cjach, a także na podkreślaniu roli przedmiotów w zbiorowym świecie. Tyle jeśli chodzi o ANT w ogóle. Zaś w przypadku tematów, które powracają u samego Latoura, to zdaje się, że Serres zainicjował przynajmniej dwa z nich — sposób myślenia o czasie oraz odrzucanie postawy krytycznej (por. Serres i Latour 1995).

Translacja oraz skupianie się na dynamice i relacyjności są ze sobą powiązane. ANT odrzuca myślenie esencjalistyczne, tutaj pojawia się inspiracja pracami Algirdasa Juliena Greimasa. O wszelkich obiektach badanych myśli się poprzez dynamiczne relacje, w jakie wchodzi on z innymi obiektami. Najbardziej czytelne przykłady całych łańcuchów translacji można zaczerpnąć z praktyki naukowej: dzięki pracy socjologa i jego zespołu badawczego społeczeństwo zamienia się w stos wypełnionych ankiet, te zaś w kolorowe wykresy na ekranie komputera. Dzięki wysiłkom neurobiologów, proces regeneracji aksonów ulega translacji na szereg zdjęć i wybarwianych fotomontaży. Dzięki wysiłkom redaktorów czasopism motoryzacyjnych wraz z ich sztabami badaczy, zestawienie rzeczywistych różnych opon zimowych zamienia się na tabelkę z liczbami. Sztaby ludzi pracujące przy komputerach tłumaczą zróżnicowanie życia (kursy

XII

Spłatając na nowo ANT..

Wstęp do „Splatając na nowo to, co społeczne ”

pociągów, studentów uniwersyteckich, programy emerytalne) na

kategorie dopuszczalne w oprogramowaniu, którym się posługują. W wyniku interwencji lekarza nasze swędzenie i kichanie zostaje przełożone na uwrażliwienie na dany alergen itd. Procesy translacji są wszechobecne, choć równie wszechobecne są zabiegi ich ukrywania. Gdy mówimy o nauce, zwykle zapominamy o tych licznych etapach pośrednich (translacjach), koncentrując się na wyjściowym problemie i rezultacie badań, podobnie dzieje się, gdy idziemy do lekarza czy załatwiamy nasze sprawy dzięki komputerowi. Dopiero gdy coś pójdzie nie po naszej myśli, owe etapy pośrednie zwracają naszą uwagę. ANT, idąc za inspiracją Serresowską, koncentruje się właśnie na tych procesach translacji. Mówiąc nieco dosadnie, gdyby nie było translacji, ANT nie miałaby nic do roboty. Poza całą gamą pojęć mających opisać ten proces przecho-

Splatając na nowo ANT. Wstęp do „Spłatając na nowo to, co społeczne”.

— X1M

klawisze, a jednak pisząc przy tym list), z sygnałem (awanturując się z dostawcą albo poszukując miejsca w domu, gdzie sygnał będzie optymalny) czy z oprogramowaniem

(rozpaczliwie odwołu-

Jąc się do opcji „help”, wymieniając je na inne czy też wynajdując osobiste sposoby obchodzenia momentów kłopotliwych).

Wspomniany Greimas z kolei dostarcza ANT kategorię „aktan-

ta” traktowanego

relacyjnie. Znane jest

w naukach

społecznych

pojęcie „aktora”, które Józef Niżnik w przekładzie Społecznego

tworzenia rzeczywistości Petera Bergera i Thomasa Luckmanna oddawał znakomicie jako „działającego” (Berger I Luckmann 1986). Aktor (aktant) w ANT to ktoś lub coś, kto/co działa. Aby podkreślić jednak, iż ów aktor nie musi wcale być aktorem ludzkim, badacze z kręgu ANT posługiwali się niekiedy zapożyczonym z semiotyki „aktantem”.

Posiadał on jeszcze inne ważne ce-

dzenia — translacją, transformacją, metaforą, wiązaniem i innymi,

chy — skoro nie musiał należeć do „rzeczywistości ludzkiej”, to mógł przyjmować różną postać (aktantem może być firma, czło-

(mediators). W przypadku drugich — o zapośredniczeniach (in-

cje, a definiował się nie przez jakiś zbiór esencjonalnych cech (co wspominałem), a poprzez to, jak może wpływać na innych. Dość wyraźnie widać więc, iż mimo sięgania do strukturali-

Latour wprowadza w niniejszej książce rozróżnienie między powiązaniami aktywnymi i powiązaniami biernymi, jeśli tak wolno rzec'. Tam, gdzie pojawiają się te pierwsze, mówi o mediatorach

wiek, urządzenie techniczne, mikrob, duch itd.), różne kompeten-

termediaries). Gdy wiążą się ze sobą mediatorzy, wynik transla-

$tów, w ANT nie ma mowy o

cji (wiązania, transformacji) jest niepewny. Mediatorzy mediują

rezultaty, więc nie są one z góry przesądzone. Z kolei wiązanic pomiędzy zapośredniczeniami zachodzi tam, gdzie sytuacja jest ustabilizowana. Gdy nasz komputer działa jak należy i bez kłopotu możemy

buszować

po Internecie,

to znaczy,

że pomiędzy

nami a odwiedzanymi witrynami znajdują się zapośredniczenia. W)'S:t'drczy Jednak, by któryś z kabli

nieco nie łączył, klawiatu-

ra się chinała, komputer kapryśnie odbierał sygnał, a oprogra-

Ił)owaple strajkowało co jakiś czas, a zapośredniczenia zamienią

się Znów w mediatorów. Toteż możemy negocjować (mediować) z kablem (usiłując wyginać go na wszystkie strony, aby sygnał przepływał), z klawiaturą (omijając w jakiś sposób niedziałające l

:

:

,

.

FRm

s

.

F:

z Ludwikiem Fleckiem, który mówił o elemenTa lm('rc%Uą' -tach c u.ym)ynh cu zbieżność i biernych i procesie poznawczym jako grze nimi, zasługuje na okładniejsze przebadanie. ›

strukturach i umieszczaniu aktorów

w z góry wyznaczonych dla nich przegródkach, na co Latour kilkakrotnie złośliwie się zżyma w Splatając na nowo..., zwłaszcza w „Interludium”, w którym profesor prowadzi dialog ze studentem. Nie ma tutaj mowy o strukturze, która działałaby determinująco na aktorów niezależnie od tego, kim oni są. Przeciwnie, zdaje się, że aktorzy tworzą relacyjne całości, których kształt wyłania się właśnie w trakcie tych procesów tworzenia. Pod tym względem ANT zdaje się z kolei zadłużona u innego francuskiego myśliciela — Gilles'a Deleuze'a. Bez przeprowadzenia gruntowniejszych studiów trudno oszacować wielkość tego zadłużenia (bądź zbieżności), jednakże pewne są przynajmniej dwa fakty. Pierwszy — badacze z kręgu ANT niezbyt często odwołują się do prac autora Różnicy i powtórzenia; drugi - pojęcie „sieci” w ANT ma właśnie Deleuzjańską proweniencję.

Nazwa „teoria aktora-sieci” powstała w rozmowie Johna Lawa z Michelem Callonem, gdy ten ostatni zapytał, jak przełożyć na

XIV

Splatając na nowo ANT. Wstęp do „Splatając na nowo to, co społeczne "

język angielski francuską zbitkę „acteur-róseau”. Law zupror@mL wał „actor-network”. Widać więc wyraźnie, iż „sieć” pochodzi od

Deleuzjańskiego „kłącza”, dzieląc z nim przynajmniej wspominaną już relacyjność czy, jak mówi Law, „relacyjną materialność ”. Cecha ta będzie nieustannie powracała jako klucz do ANT. Latour uparcie na kartach całej niniejszej książki napomina, by prowadząc badania, przechodzić od translacji do translacji, od aktora do aktora i nie zakładać z góry, iż śledzimy wiązania społeczne, później techniczne itd. Kłącze/sieć ma heterogeniczny charaly ter. Istotne są sposoby Jego/jej stabilizowania i umacniania, a nlę jakieś płaszczyzny, których charakter badacz z góry przyjmuje (nP. płaszczyzna społeczna, kulturowa, świadomościowa, biologiczna,

techniczna itp.). Dlatego właśnie Latour może w niniejszej książce (i innych pracach) wykonać trzy posunięcia: domagać się pO-

szerzenia zbioru „bytów społecznych” (mówiąc np. o brakującyc h

masach społecznych), postulować koncentrowanie się na procosach, a nie na samych bytach, a następnie proklamować redefinicję socjologii (jako nauki o tym, co społeczne). Sprowadzając sprawę do haseł — ANT to uempiryczniony deleuzjanizm, przyn'd:i mniej w zakresie przyjęcia rhizomatycznej ontologii, a następnię pójścia dalej, od filozofii do nauk empirycznych. Przejście takie widać jeszcze w jednej strukturalistycznej insplracji, chociaż tu mam olbrzymią wątpliwość, czy to bardzo luźne

użycie tego określenia, które zaproponowałem, ma jakikolwiqk sens w odniesieniu do Jacques'a Derridy. Co ciekawe, inspiracja

ta wydaje się dość analogiczna do Deleuzjańskiej. W monografii

Latoura i Woolgara z 1979 roku, jak się rzekło będącej rezulta- tem etnograficznych badań laboratorium, szczególną rolę pełnią pojęcia

„inskrypcji

(zapisu)”

oraz

„urządzenia

inskrypcyjnego

(zapisującego)”. Jak wygląda owa inspiracja? U Derridy, przynaj mniej w jego wcześniejszych pismach, bardzo wyraźnie pojawia się materialistyczny wątek różnicowania,

pozostawiania

Śpłatając na nowo ANT. Wstęp do „Spłatając na nowo to, co społeczne ”

XV

dzenia zapisujące (inskrypcyjne). Wszystko toczy się wokół nich: cała praca zmierza do tego, by badany obiekt zamienić, poprzez urządzenie zapisujące, na inskrypcję — może to być obraz na ekranie komputerowym, pomazany rysikiem papier, wydruk szeregu danych, wykresy itd. Wyraźnie widać tu wątek Derridiański: coś (w wyniku ingerencji badaczy) pozostawia ślady, które następnie (znów poprzez badaczy) generują kolejne ślady. Woolgar i Latour zwrócili uwagę, iż w praktyce badawczej naukowcy koncentrują się na inskrypcjach — mówią o badanym obiekcie, ale wskazują na uzyskane wydruki. One same z kolei pozwalają pisać raport naukowy (artykuł, monografię, relację z badań).

Choć ta ostatnia inspiracja wydaje się pobocznym drobiazgiem, to jest istotna z kilku względów. Znakomicie uzupełnia się z relacyjną materialnością kłącza/sieci. Pomaga zmienić sposób badania nauki, wiedzy i praktyk wiedzotwórczych dzięki zmianie orientacji badawczej — nie poszukuje się odpowiedzi na pytanie, jaki model wiedzy wytwarzają naukowcy w toku własnej pracy, ale analizuje się, jakich materialnych zmian dokonują oni w świecie. Teraz już, dzięki skupieniu się na inskrypcjach, badacz z zakresu ANT nie zapyta, w Jaki sposób instrument badawczy pozwala wytworzyć taką czy inną wiedzę, ale prześledzi wszystkie materialne przekształcenia, które będą zachodziły od momentu wybrania obiektu do badań i umieszczenia go w stosownym miejscu w laboratorium, poprzez zapis urządzenia inskrypcyjnego, aż po tekst artykułu naukowego i dalej, fragment dobrze ugruntowanego podręcznika, a może nawet aż po notki w encyklopediach. Cały ten łańcuch przejść badacz z kręgu ANT będzie mógł teraz przemierzyć posługując się jedynie pojęciem „inskrypcji”, a przyglądając się kolejnym materialnym formom,

które przyjdzie mu śledzić, będzie mówił o translacjach.

śladów

(tak wszakże określone zostają różnia i pismo; por. np. Derridą 1999). Jeśli teraz przeniesiemy te uwagi do badań, które prowadzą Woolgar z Latourem i spróbujemy sprowadzić je do pewnego rodzaju spostrzeżeń, to okaże się, jak stwierdzili autorzy Laboratory

Life, iż centralne miejsce w laboratorium zajmują właśnie urzą-

2. ORYGINALNOŚĆ ANT Z powyższego skrótowego prześledzenia ścieżek inspirujących ANT można wywieść przynajmniej jeden wniosek — jak do-

XVI

Splatając na nowo ANT.

Wstęp do „Spłatając na nowo to, co społeczne

"

tąd ANT tworzyli badacze, którzy umiejętnie łączyli empiryczną wrażliwość na detal z zainteresowaniem ogólnymi, filozoficznymi pytaniami. W tym, między innymi, tkwiła siła pierwszych monografii z etnografii laboratorium — obserwować najdrobniej sze działania — znakowanie próbek, posługiwanie się zakreślączami do zaznaczania partii tekstu, znakowanie jaszczurek przez selektywne obcinanie im palców, szkicowanie kolejnych wersji tekstu, a jednocześnie stawiać przy tym pytania — Jak działa nauka, jaką rolę w nauce pełnią inskrypcje, czy kategoria „wiedzy”” przydaje się w wyjaśnianiu pracy naukowców? Także później sze prace z kręgu ANT charakteryzuje takie powiązanie różnych kompetencji i zainteresowań autorów. Przykładowo, John Law jednocześnie opowiada o szczegółach rehabilitacji oddechowej, historii zmagań komputera i ludzi w grze w szachy, o osobach niesłyszących, ale wszystkie te opowieści krążą wokół dyskusji z pewną wizją sposobu uprawiania filozofii polityki reprezentowaną przez Johna Rawlsa i z analizowaniem roli, jaką narrację pełnią w świecie społecznym. Znakomita holenderska badaczka, Annemarie Mol, z jednej strony podaje szczegóły różnych sposobów inwazyjnego i nieinwazyjnego leczenia arteriosklerozy kończyn dolnych, a z drugiej stawia ontologiczne pytanie o rozproszone i zwielokrotnione istnienie jednego „obiektu”. Ta umiejętność gładkiego przemieszczania się pomiędzy

da-

nymi empirycznymi i ogólnymi pytaniami jest powodem tego, że. książki kojarzone z ANT czyta się z takim zainteresowaniem. Nxę są one bowiem ani zwykłym zreferowaniem Jakiejś historii,

ani teoretycznymi analizami. Są czymś trzecim — empirią prze-

chodzącą w filozoficzne problemy, filozoficznymi problemami, które nawet na chwilę nie tracą kontaktu z empirią.

Dlatego tak

zaskakująca zdaje się czytelnikowi prac z ANT niniejsza książka, empiryczne przykłady są w niej nieliczne i krótkie. Dominują rozważania teoretyczne. : Pf)dsumowując ten aspekt ANT - wyrastając z etnografii labo-

" rator!um, etnometodologii, socjologii nauki, semiotyki i (post)struk-

turalistycznych

filozofii

stała się ona

nurtem

hybrydycznym,

w którym wiąże się badania empiryczne prowadzone w duchu

etnometodologii, bądź w stylu antropologicznych badań tereno-

Splatając na nowo ANT.

Wstęp do „Spłatając na nowo to, co społeczne”

— XNN

wych, z szerokimi pytaniami filozoficznymi. Mieszanka ta nie posiada obecnie pojedynczego przypisania do jakiejś dziedziny akademickiej. Lecz, co ciekawe, najczęściej umieszcza się Ją W so-

cjologii, być może z racji instytucjonalnego przypisania Latoura, Lawa i Callona. W Spłatając na nowo... trancuski myśliciel cały

projekt przedstawia wręcz Jako pomysł na przebudowę nauk spo-

łecznych, na odświeżenie socjologii. Na czym ono polega? Usiłując uchwycić oryginalność ANT, wraz z Ewą Bińczyk, chętnie

zwracaliśmy

uwagę

na

pewną

ogólną

decyzję,

którą

w badaniach z zakresu ANT widać. Bińczyk częściej mówiła w tym kontekście o antyesencjalizmie, ja zaś o ontologii relacyjnej (Bińczyk 2005, 2007: 47-74; Abriszewski 2008: 89--112).

Oboje jednak po prostu zwracaliśmy uwagę na relacjonizm ANT. Chodziło nam o podkreślenie wagi tego, iż w ANT wyjściowo nie przyjmuje się żadnych ontologicznych całości, a wszelkie badane całości stanowią rezultat zawiązania się i ustabilizowania rozmaitych relacji. Tym samym dla Latoura i pozostałych badaczy nie istnieje po prostu coś takiego, jak poziom mikrorelacji społecznych, ani też makrorelacji. Oba muszą zostać wytworzone, oba stanowią rezultat pracy 1 samoumieszczania się aktorów

w ich otoczeniu. Podobnie nie istnieje dla ANT społeczeństwo czy natura, które można badać. Ponownie - są one co najwyżej

rezultatem tworzenia i petryfikowania się relacji. Jeśli zaś badani

aktorzy coś w świecie zmieniają, to znaczy, że zmienia się sam ten świat (społeczeństwo, natura czy cokolwiek

innego). I właś-

nie te procesy zmiany są dla ANT najważniejsze, z tego powodu stara się ona postępować ostrożnie z wszelkimi całościami. Dlatego też Latour będzie w Splafając na nowo to, co społeczne wielokrotnie podkreślał, że pracy badawczej nie należy rozpoczynać od przyjmowania tego, jaki jest budulec świata społecznego — grupy, interesy, formy komunikacji czy klasy. Analogicznie nie należy decydować, czy dla badacza zbiorowego świata interesuJące mogą być jedynie kontakty międzyludzkie, a na przykład techniczne gadżety już nie. Czym jest więź, jaka jest jej natura, Jak aktorzy ją zmieniają i Jak tworzą całości — wszystko to decyduje się w toku badań. Jeśli więc z Ewą mówiliśmy i pisaliśmy o antyesencjalizmie, relacjonizmie czy ontologii relacyjnej, to

XIV

Splatając na nowo ANT. Wstęp do „Splatając na nowo to, co społeCzne ś

język angielski francuską zbitkę „acteur-róseau”. Law zapropOnował „actor-network”. Widać więc wyraźnie, iż „sieć” pochod/i od Deleuzjańskiego „kłącza”, dzieląc z nim przynajmnicj wspom,inuną już relacyjność czy, jak mówi Law, „relacyjną materialność”.

Cecha ta będzie nieustannie powracała jako klucz do ANT.

Latour uparcie na kartach całej niniejszej książki napomina. by prowadząc badania, przechodzić od translacji do translacji, od ak-

tora do aktora i nie zakładać z góry, iż śledzimy wiązania społócz -

ne, później techniczne itd. Kłącze/sieć ma heterogeniczny chaFak ter. Istotne są sposoby jego/jej stabilizowania i umacniania, 4 niC jakieś płaszczyzny, których charakter badacz z góry przyjmuje (np. płaszczyzna społeczna, kulturowa, świadomościowa, biologiczna, techniczna itp.). Dlatego właśnie Latour może w niniejszej książ-

ce (i innych pracach) wykonać trzy posunięcia: domagać się poszerzenia zbioru „bytów społecznych” (mówiąc np. o brakujących masach społecznych), postulować koncentrowanie się na proce-

sach, a nie na samych bytach, a następnie proklamować redefi-

nicję socjologii (jako nauki o tym, co społeczne).

Sprowadzając

sprawę do haseł — ANT to uempiryczniony deleuzjanizm, przynajmniej w zakresie przyjęcia rhizomatycznej ontologii, a następnie pójścia dalej, od filozofii do nauk empirycznych. Przejście takie widać jeszcze w jednej strukturalistycznej inSpi racji, chociaż tu mam olbrzymią wątpliwość, czy to bardzo lużne

Splatając na nowo ANT, Wstęp do „Spłlatając na nowo Io, co społeczne

xV

dzenia zapisujące (inskrypcyjne). Wszystko toczy się Wf)kół nich:

cała praca zmierza do tego, by badany obiekt zamienić, poprzez

urządzenie zapisujące, na inskrypcję — może to być obraz na ekra-

nie komputerowym, pomazany rysikiem papier, wydrt_lkl szeregu danych, wykresy itd. Wyraźnie widać tu wątek Derridiański: coś

(w wyniku ingerencji badaczy) pozostawia ślady, które następnie

(znów poprzez badaczy) generują kolejne ślady. Woolgar 1 Lalogr

zwrócili uwagę, iż w praktyce badawczej naukowcy konccntruąą

się na inskrypcjach — mówią o badanym obiekcie, ale wskazują na uzyskane wydruki. One same z kolei pozwalają pisać raport naukowy (artykuł, monografię, relację z badań). ' Choć ta ostatnia inspiracja wydaje się pobocznym drqbla;giem, to jest istotna z kilku względów. Znakomicie uzupełnia się z relacyjną materialnością kłącza/sieci. Pomaga zmienić ?POSPb badania nauki, wiedzy i praktyk wiedzotwórczych d'l.ięk.l zmianie orientacji badawczej

— nie poszukuje się odpowiedzi na PY-

tanie, jaki model wiedzy wytwarzają naukowcy w toku wł.aan. pracy, ale analizuje się, jakich materialnych zmian dokonują om

w świecie. Teraz już, dzięki skupieniu się na inskrypcjach, badacz z zakresu ANT nie zapyta, w jaki sposób instrument ba-.

użycie tego określenia, które zaproponowałem, ma jakikolwiek

dawczy pozwala wytworzyć taką czy inną wiedzę, ale prześledzi wszystkie materialne przekształcenia, które będą zachodziły od momentu wybrania obiektu do badań i umieszczenia go w stosownym miejscu w laboratorium, poprzez zapis urządzenia in-

ta wydaje się dość analogiczna do Deleuzjańskiej.

dobrze ugruntowanego podręcznika, a może nawet aż po notki

sens w odniesieniu do Jacques'a Derridy. Co ciekawe, inspiracja

W monografii

| Latoura i Woolgara z 1979 roku, jak się rzekło będącej

rezulta-

tem etnograficznych badań laboratorium, szczególną rolę pełnią pojęcia „inskrypcji (zapisu)” oraz „urządzenia inskrypcyjnego (zapisującego)”. Jak wygląda owa inspiracja? U Derridy, przynaj-

mniej w jego wcześniejszych pismach, bardzo wyraźnie pojawia się materialistyczny wątek różnicowania, pozostawiania śladów

(tak wszakże określone zostają różnia i pismo; por. np. Derrida 1999). Jeśli teraz przeniesiemy te uwagi do badań, które prowadzą Woolgar z Latourem i spróbujemy sprowadzić je do pewnego rodzaju spostrzeżeń, to okaże się, jak stwierdzili autorzy Laboratory Life, iż centralne miejsce w laboratorium zajmują właśnie urzą-

skrypcyjnego, aż po tekst artykułu naukowego i dalej, fragment w encyklopediach. Cały ten łańcuch przejść badacz z kręgu ANT

będzie mógł teraz przemierzyć posługując się jedynie pojęciem „Inskrypcji”, a przyglądając się kolejnym materialnym formom, które przyjdzie mu śledzić, będzie mówił o translacjach.

2. ORYGINALNOŚĆ ANT Z powyższego

skrótowego

prześledzenia

ścieżek

inspirują-

cych ANT można wywieść przynajmniej jeden wniosek — Jak do-

XVI

Spłatając na nowo ANT. Wstęp do „Spłatając na nowo to, co społeczhe 7'

tąd ANT tworzyli badacze, którzy umiejętnie łączyli empiryczną wrażliwość na detal z zainteresowaniem ogólnymi, filozoficznymi pytaniami. W tym, między

innymi, tkwiła siła pierwszych

monografii z etnografii laboratorium — obserwować najdrobniej sze działania — znakowanie próbek, posługiwanie się zakreślą czami do zaznaczania partii tekstu, znakowanie Jaszczurek przęez selektywne obcinanie im palców, szkicowanie

kolejnych

wersji

tekstu, a jednocześnie stawiać przy tym pytania — jak działa nąuka, jaką rolę w nauce pełnią inskrypcje, czy kategoria „wiedzy””

przydaje się w wyjaśnianiu pracy naukowców? Także później _ sze prace z kręgu ANT charakteryzuje takie powiązanie różnych kompetencji i zainteresowań autorów. Przykładowo, John Law jednocześnie opowiada o szczegółach rehabilitacji oddechowej, historii zmagań komputera i ludzi w grze w szachy, o osobach niesłyszących, ale wszystkie te opowieści krążą wokół dyskusji z pewną wizją sposobu uprawiania filozofii polityki reprezento _ waną przez Johna Rawlsa i z analizowaniem roli, Jaką narrację pełnią w świecie społecznym. Znakomita holenderska badaczka, Annemarie Mol, z jednej strony podaje szczegóły różnych sposobów inwazyjnego i nieinwazyjnego leczenia arteriosklerozy kończyn dolnych, a z drugiej stawia ontologiczne pytanie o rozproszone i zwielokrotnione istnienie jednego „obiektu”. Ta umiejętność gładkiego przemieszczania się pomiędzy danymi empirycznymi i ogólnymi pytaniami jest powodem tego, że książki kojarzone z ANT czyta się z takim zainteresowaniem.

Nie są one bowiem ani zwykłym zreferowaniem Jakiejś historii;

ani teoretycznymi analizami. Są czymś trzecim — empirią prze—

chodzącą w filozoficzne problemy, filozoficznymi, problemami , które nawet na chwilę nie tracą kontaktu z empirią. Dlatego tak

zaskakująca zdaje się czytelnikowi prac z ANT niniejsza książ-

_

ka, empiryczne przykłady są w niej nieliczne i krótkie. Dominują rozważania teoretyczne.

PgdsumOWLljąc ten aspekt ANT - wyrastając z etnografii labo' ratorłum, etnometodologii, socjologiinauki, semiotyki i (post)strukturalistycznych

filozofii

stała

się

ona

nurtem

hybrydycznym,

w którym wiąże się badania empiryczne prowadzone w duchu etnometodologii, bądź w stylu antropologicznych badań tereno-

Spłatając na nowo ANT.

Wstęp do „Spłatając na nowo to, co społeczne”

— XVNII

wych, z szerokimi pytaniami filozoficznymi. Mieszanka ta nie po-

siada obecnie pojedynczego przypisania do jakiejś dziedziny akademickiej.

Lecz, co ciekawe, najczęściej

umieszcza się ją w so-

cjologii, być może z racji instytucjonalnego przypisania Latoura, Lawa i Callona. W Spłatając na nowo... francuski myśliciel cały projekt przedstawia wręcz jako pomysł na przebudowę nauk społecznych, na odświeżenie socjologii. Na czym ono polega? Usiłując uchwycić oryginalność ANT, wraz z Ewą Bińczyk, chętnie zwracaliśmy uwagę na pewną ogólną decyzję, którą w badaniach z zakresu ANT widać. Bińczyk częściej mówiła w tym kontekście o antyesencjalizmie, ja zaś o ontologii relacyjnej (Bińczyk 2005, 2007: 47-74; Abriszewski 2008: 89-112). Oboje jednak po prostu zwracaliśmy uwagę na relacjonizm ANT. Chodziło

nam

o podkreślenie

wagi

tego, iż

w ANT

wyjściowo

nie przyjmuje się żadnych ontologicznych całości, a wszelkie badane całości stanowią rezultat zawiązania się i ustabilizowania rozmaitych relacji. Tym samym dla Latoura i pozostałych badaczy nie istnieje po prostu coś takiego, jak poziom mikrorelacji społecznych, ani też makrorelacji. Oba muszą zostać wytworzo-

ne, oba stanowią rezultat pracy i samoumieszczania się aktorów w ich otoczeniu. Podobnie nie istnieje dla ANT społeczeństwo czy natura, które można badać. Ponownie — są one co najwyżej rezultatem tworzenia i petryfikowania się relacji. Jeśli zaś badani aktorzy coś w świecie zmieniają, to znaczy, że zmienia się sam ten świat (społeczeństwo, natura czy cokolwiek innego). I właśnie te procesy zmiany

są dla ANT

najważniejsze, z tego powo-

du stara się ona postępować ostrożnie z wszelkimi całościami. Dlatego też Latour będzie w Splatając na nowo to, co społeczne wielokrotnie podkreślał, że pracy badawczej nie należy rozpoczynać od przyjmowania tego, jaki jest budulec świata społecznego — grupy, interesy, formy komunikacji czy klasy. Analogicznie nie należy decydować, czy dla badacza zbiorowego świata interesuJące mogą być jedynie kontakty międzyludzkie, a na przykład techniczne gadżety już nie. Czym Jest więź, jaka Jest jej natura, Jak aktorzy ją zmieniają i jak tworzą całości — wszystko to decyduje się w toku badań. Jeśli więc z Ewą mówiliśmy i pisaliśmy o antyesencjalizmie, relacjonizmie czy ontologii relacyjnej, to

XVlIl , Splala/ąć na nowo ANT. Wstęp do „Spłatając na nowo

to, co społeczne ,

oboję powinniśmy jeszcze szybko dod awać, że wszystkie one są V empiryczne: empiryczny antyesencjalizm, empiryczny relacjonizm, empiryczna ontolog la relacyjna. Odpowiadając zatem na zadane wcześniej pytanie o przebudowę nauk społecznych: talp, gdzie inne podejścia teoretyczne esencjalizują, to jest posłu gują się w punkcie wyjścia jakimiś gotowymi obiektami, klock ami budującymi świat społeczny,

posguluje takie badania, j ednak bez wyjściowego

ANT

budulca, a jedynie mając w pamięci r elacyjność, zmienność czy też płynność zbiorowego świata. Jedpą z istotnych konsek wej neji takiego podejścia jest odrzucenie opozycji natura— kultura (natura społeczeństwo), jako

męadekwatncj i przeszkad ach. Skoro zbiorowy świat przed mikrobami Pa zającej w badani Fasteura i po nich to dwie inne rzeczywiam1 stości, to znaczy, że mikroby są aktorem społecznym (w nowym

znaczeniu te

ka

su

lego ostatniego słowa; por. Latour 1988). Skoro szyb-

' k?'qka Aramis może stworzyć nam inne miasto, to znaczy, Że

kole_!ka.ta może być aktorem społecznym (ponownie w nowym

se.nm.e ) I tropiąc to, Jak uczestniczy ona w tworzeniu zbiorowych

WEQZI, warto zejść nawet do poziomu niematerialnych połączeń

między wagonikami (por. Latour 1996).

(w praOdrzucenie opozycji natura-kultura zawiodło Latoura

cy We Have Never Been Modern

— Latour 1993) do wytropienia

genczy tejże opozycji i jej funkcjonalności dla progcgów zmiany

społecznej. Co z kolei doprowadziło kilka lat później do ponow-

powa nego przyjrzenia się samym tym procesom I postulowania

kontr(:lox':)a— nych zmian w imię możliwości demokratycznego — Latour 201 1?: nia kształtu wspólnego świata (Polityka natury zągc się po częblc.l Jeśli więc spojrzeć na te prace Jako na wywo@ ie go niewątpliz owego empirycznego relacjonizmu, to przyjęc azało się owocne. i WICDOŻŻ[jr;łc(lnalźżc świeżości

i nowatorskości

ANT

. L'lpatruję tałf:

Wszelkie że nieco gdzie indziej, a mianowicie: w usytuowaniu. to znaCQ wane. usytuo e badane przez ANT praktyki są właśni czy? W ANT

nie mówi

się o jakiejś teorii, która prz.cmk'a dany

nurt badawczy, o schemacie pojęciowym kierującym Jakąś grupą ludzi, nie mówi się o wszechogarniających paradygmatach czy

Splatając na nowo ANT. Wstęp do „Spłatając na nowo to, co społeczne”

— XIX

kulturach. Wszystko zostaje usytuowane. Jeśli wskazana zostaje

teoria, to badacz z kręgu ANT natychmiast zapyta o to, gdzie ją można usłyszeć, kto Ją zapisał, gdzie ją wydrukowano, kto Ją stosuje I co to znaczy, Że Ją stosuje. Jeśli faktycznie zainteresowanie przenosi się na zastosowanie teorii, to pojawiają się nowe pytania — co to znaczy w danej konkretnej sytuacji, że ktoś stosuje teorię, Jakie czynności przy tym wykonuje, Jakich narzędzi potrzebuje, Jak rozwiązuje przy tym wszystkie codzienne problemy. Annemarie Mol, chcąc zbadać miażdżycę kończyn dolnych, nie poszukiwała po prostu wiedzy w książkach (choć i ta okazała się potrzebna) — podręcznikach, encyklopediach, fachowych artykułach, ani nie zbierała Jedynie informacji na ten temat u lekarzy. Zamiast tego prowadziła długotrwałe, złożone, etnograficzne badania w jednym szpitalu. Mimo iż wyjściowo planowała pracę porównawczą — prowadzić badania w więcej niż jednym tylko szpitalu, to koniec końców okazało się, że nawet poziom złożoności usytuowanych praktyk w jednym szpitalu przekracza

jej możliwości badawcze (Mol 2002: 144-147). Tutaj wyjaśnienie na marginesie: dlaczego piszę „usytuowanych praktyk”? Czy nie jest to masło maślane?

Otóż, nie nale-

ży wcale do rzadkości w naukach społecznych czy humanistyce pewne uogólnianie mówienia o praktykach. Na przykład, kiedy mówi się, że ogólnie rzecz biorąc społeczna rola pacjenta polega na takim a takim zachowaniu i różni się w takiej czy innej mierze od społecznej roli lekarza. Rola społeczna lekarza zwykle niesie ze sobą posługiwanie się innymi rekwizytami niż społeczna rola pacjenta — stetoskopem bądź bloczkiem formularzy recept. Z. drugiej strony, Mol nieustannie przywołuje konkretne sytuacje: przedstawia zapisy rozmów z pacjentami, opisuje sytuacje operacji, przywołuje własne rozmowy z pacjentami i lekarzami, opisuje sposoby działania jednych i drugich zawsze odwołując

się do konkretnych sytuacji.

Bardzo łatwo tutaj o nieporozumienie. Mówienie po prostu

o praktykach nie pociąga za sobą tego samego, co zajmowanie się usytuowanymi praktykami. Co innego powiedzieć, że naukowcy czytają książki robiąc przy tym notatki, co innego zaś starannie

opisać

sposoby

czytania

konkretnych

tekstów

przez

OPO

P XX

Splatając na nowo ANT.

Wstęp do „Spłatając na nowo Io, co społeczyc”

kilka czy kilkanaście osób. Odwoływanie się do praktyk w shosób uogólniony pomija szczegóły, które stają się tak istotne phzy koncentrowaniu się na praktykach usytuowanych. Uogólniahie pociąga za sobą niebezpieczeństwo poszukiwania ogólnych (qpowiedzi (np. wyjaśniających dane praktyki), zaś ANT nieusjępliwie postuluje przyglądanie się aktorom. Dobrym przykładkm są usytuowane prace Paco Underhilla, który zajmuje się zacho„waniem klientów w sklepie (Underhill 2001 ). Łatwo na pytaNie | „dlaczego klienci nie kupują danych spodni?* odpowiedzieć, że po prostu nie są nimi zainteresowani, bo są za drogie lub niemodne. Underhill udziela odpowiedzi opierając się na materiale wjzualnym zarejestrowanym w konkretnym sklepie przy konkrętnej półce. Odpowiedzi są często równie konkretne: dojście do spodni jest niedogodne, regał przesunięto o metr w niewłaściwą stronę i jest nieco przysłonięty dla wielu klientów itd. Nie chcę tu

oczywiście opiewać usytuowania kosztem uogólniania, chcę tylko podkreślić z całą mocą, że uogólniane praktyki i usytuowahe

praktyki dają, jako punkty wyjścia dla badań, różne rezultaty.

Nie nie stoi na przeszkodzie, aby całość Spłatając na nowo

fo, co społeczne czytać jako wnioski z usytuowanych badań.

Pięć kolejnych źródeł niepewności, które wypełniają jej pierw-

szą część, to nic innego, jak podniesienie kilku tradycyjnych, ramowych kwestii związanych z uprawianiem

nauk społecznych

l Uleelęnie na nie odpowiedzi w duchu usytuowania.

W pierwszym

źródle

niepewności

Latour

powiada,

że nie

ma grup, a zachodzą jedynie procesy grupotwórcze. Oznacza to

Splatając na nowo ANT

Wstęp do „Splatając na nowo to, co społeczne”

— XXI

stu jako istniejące. Z drugicj zaś, zorientowanie Jedynie na to, co

można uchwycić Jako usytuowane - czyli mówienie o grupach, pisanie o grupach, czynności, które działają grupotwórczo itd.

Podobnie rzecz wygląda w przypadku drugiego źródła niepew-

ności, to znaczy działania. Można założyć, zgodnie z taką czy inną filozofią, że dany typ działania przypiszemy zawsze danemu typowi aktorów — np. pisanie tekstów naukowych przez naukowców.

Możemy jednak, Jak wielokrotnie przywoływane przez Latoura tępe, lecz uparte i pracowite mrówki, poszukać konkretnego działania, możemy Jje usytuować i w rezultacie zapisać listę czynników (aktorów) biorących udział w pisaniu tekstów naukowych.

Na liście tej znajdą się różni ludzie (nie tylko autorzy), znajdą się

także papiery, komputery, długopisy, zakreślacze, ołówki, gumki,

notesy, dyktafony i wiele innych. Jeśli Latour mówi o działaniu przejętym przez innych, to Jedynie w rezultacie zwrócenia przez badacza uwagi na działanie usytuowane. Trzecie źródło niepewności koncentruje się na sprawczości rzeczy. Także w tym miejscu rozstrzygnięcia wprowadzane przez ANT łatwiej będzie zrozumieć koncentrując się na usytuowaniu.

Kiedy uogólniamy, traktujemy wszystkie przedmioty danego rodzaju jako takie same, kiedy zaś przyglądamy się konkretnym przypadkom, zauważamy, że taka sama rzecz może odmiennie działać w różnych kontekstach. Dopóki wszystkie egzemplarze traktujemy jako jednakowe, nie ma sensu mówić o sprawczości rzeczy, kiedy jednak się Je różnicuje, wraz z nimi różnicując (usytuowane) konteksty, zmienia się ich sprawczość. Niekiedy

-SWOJa.thstorię Można znaleźć, zatem poszukajmy ich usytuowania. I odnajdu-

jest to dla nas oczywiste — ospa łdla Europejczyków była niegrożną chorobą, lecz po raz pierwszy zawieziona Maorysom staje się / chorobą śmiertelną. Inne usytuowanie i pojawia się odmienna sprawczość.

$ dzi,eg:uFac-h et.mcznych, warstwąch i klasach).. Kolejnc. pytm'uc

Czwarte źródło niepewności zostaje przez Latoura określone przez opozycję pomiędzy materią faktów a materią rozważań

jcdr?ąk tyle — grupa nigdzie się nie znajduje (przynajmniej Jeśli mys.hmy 0 „tworze”, który istnieje w przestrzeni i w czasie, ma i dynamikę). Lecz grupy — pozornie paradoksalnie

_lct;l;lgfhje > tCkStaCh naukowców (piszących o grupach rówieśnidonich dś ouąrSIĘ.OVYC teksty., gdglę Io,kowały się badama,.ktofc ”3ZyWającp:0deZ,lły? Co .roblrą ci, O ktory'ch.teksty tę opowiadają kOntrastemąupą tc'lką czy mną? Latour usiłuje zagrać tu pewnym - Tak więc, z jednej strony mamy wszystkie te sposoby mówieni

.

.

sic

Ienia (w nauce, w mediach) traktujące jakieś grupy po pro-

(samo rozróżnienie omawiam poniżej, w części wyjaśniającej decyzje translatorskie). Typowy przykład to kryzys finansowy. Z jednej strony, traktuje się go Jako fakt, bezdyskusyjny, posiadający swoje określone cechy, które lepiej lub gorzej rozpoznajemy. Z drugiej, starając się śledzić wszystkie usytuowania kryzysu

XXII_

Splatając na nowo ANT. Wstęp do „Splatając na nowo To, co społeczny "

finansowego, co rusz natykamy się na naukowe kontrowersję, Sposoby jego rozpoznawania, diagnozowania, zasięg, przejawy, wszystko to może okazać się dyskusyjne. Nie zaprzecza to realny. ści samego kryzysu, a mówi tylko o tym, że cały czas rozpoznaję. my, co realność ta oznacza i na czym ona polega. W perspektywje ANT, jak już pisałem, nie istnieją makroaktorzy w tradycyjnym sensie, dlatego kryzys finansowy nie jest czymś, co „unosi Się nad nami” lub „obejmuje wszystko”. Badacz z kręgu ANT zapyta o to, kto o kryzysie mówi, co i gdzie reprezentuje kryzys. JĄk przebiega proces, w wyniku którego kryzys rozpoznawany

przęz

ekonomistę w tabelach z liczbami wyświetlanych na ekranie Jego

laptopa jest traktowany jako to samo zjawisko, co ból głowy kię-

rowcy spowodowany wyższą ceną benzyny wtedy, gdy musi Ją zatankować przed niedzielną wycieczką? Powiązanie to możę podlegać dyskusjom i analizom — ktoś może pokazywać, że ISt-

nieje bezpośrednie przełożenie pomiędzy gabinetem tego pierwszego a stacją benzynową, na którą przyjechał ten drugi. Jednak ktoś inny może powiedzieć, iż przejścia takiego nie ma, ponieważ ewentualne przejawy kryzysu w tej sytuacji zostały zneutraliza. wane przez inne procesy. Powtórzę — zastąpienie „materii fak-

tów” przez „materię rozważań” nie ma na celu rozwiania realno.

ści otgczających nas zjawisk. Przeciwnie, w wyniku zwrócenią uwagi na usytuowane praktyki okazuje się, że nieustannie usiłu-

Jemy zgłębiać formy realności zjawisk, że ciągle podlegają one naszym rozważaniom, debatom i wysiłkom ingerowania w nie, W przywołanym przykładzie ciągle staramy się sprawdzać i do-

w1adywać, co oznacza kryzys finansowy dla nas (Polaków

mic-

szkających w Polsce i posługujących się złotówkami), jaki jest

Jego Zasięg, Jakie zagrożenia, jakie formy obrony przed nim itd.

Zm',al_]a optyki w omawianym zakresie czwartego źródła nie>

pewności Zdęje się szczególnie interesująca. Według podejścia ,i,;l;ite;:xi; Ęl'(tgw” raczej pytałoby się po prostu, czym J:est kryzys

ścieżki

mJaete?_f)Stek, lgr'urłfzy mnych całośgi obejmuje. Według

e sl Z›;l adnju rozważań

ponownie na pierwszy

dzie on bświerrźrt"e teg(;, gd,21e zn.ajduge shi kOmputer

sri

Worzyi

plan wysu>

aka ANT bę-

sieć powlązan, łącząc ekonomistę, Jego

edzane przez niego strony internetowe ze sta-

Spłatając na nowo ANT

cją benzynową,

Wstęp do „Splatając na nowo to, co społeczne”

kierowcą i jego samochodem.

XXIN

Nie musi jednak

obejmować innych obiektów w ich zasięgu — fotela w biurze, studentów przychodzących po zaliczenia bądź klientów potrzebujących konsultacji. Klienci mogą bowiem odpowiadać, że choć o kryzysie ciągle słyszą i czytają w mediach, to sami mają tyle pracy jak nigdy dotąd. W tym miejscu kolejni eksperci mogą starać się także ich przyłączyć do „kryzysowej sieci” pokazując, w jaki sposób cała populacja danego kraju uczestniczy w rzeczywistości kryzysowej, jednak zwróćmy uwagę, że będzie to kolejny przykład usytuowanych działań mających na celu budowanie i przekształcanie sieci relacji i działań. Piąte źródło niepewności odnosi się do sporządzania raportów naukowych. Tradycyjne podejście, wobec którego ANT staje w opozycji, upatruje w raporcie (względnie) bezstronnego odbicia rzeczywistości badanej. Jednakże badacz zwracający uwagę na usytuowanie działań natychmiast zauważy, że prowadzenie badań i sam raport nieustannie interweniują, zmieniają zbiorową rzeczywistość przez fakt badania. Co więcej, tekst naukowy usiłuje zrobić o wiele więcej, niż tylko opisać pewien stan rzeczy — wypracowuje nowe kompetencje autorowi, usiłuje spleść coś, co splecione dotąd nie było (ukazując nowe relacje pomiędzy zjawiskami), uczestniczy w budowaniu społecznego statusu autora (poprzez podziękowania, przypisy i inne typy odniesień). Tekst zwrotnie

może

wpływać

na badanych

aktorów,

którzy mogą (co ważne, zdaniem Latoura) sprzeciwiać się temu, co o nich powiedziano. Usytuowanie stanowi zatem drugi ważny element nowatorskości ANT. Wskazanie przeze mnie tylko na usytuowanie i relacyjność nie wyczerpuje całej listy. Mam jednak nadzieję, że czytelnik zastanawiający

się nad tym, „o co tyle hałasu z tym

całym ANT”, uzyska w ten sposób choć częściową odpowiedź. A jeśli zechce pójść dalej i rozważyć konsekwencje relacyjności i usytuowania, to odpowiedź się poszerzy. Mam

także nadzicję,

że taki wybór, podkreślenie tych dwóch elementów ułatwi kontrastowanie (i zestawianie) ANT z innymi koncepcjami. Na początku zaznaczałem, iż dla kogoś, kto stara się od dłuższego czasu śledzić prace z kręgu ANT, treści Spl/atając na nowo

XXIV

Splatając na nowo ANT. Wstęp do „Spłatając na nowo to, co społecznę”

Splatając na nowo ANT. Wstęp do „Spłatając na nowo to, co społeczne”

— XXV

to, co społeczne nie będą zaskoczeniem. W tym sensie książką ta może być rozczarowująca, a powtarzanie tego, co już znanę będzie jej wadą. Mam nadzieję, że czytelników takich nie bę. dzie wielu. Z drugiej strony książka ta ma przynajmniej jedną

także z samej ANT. Nawet w niniejszej książce Latour podkreśla z dumą, że ANT nie wypracowała żadnego żargonu, żadne-

którzy ją czytali i dzielili się ze mną swoimi wrażeniami — jak żadna inna dotąd porządkuje pewne podstawowe teoretyczne czy też filozoficzne rozstrzygnięcia teorii aktora-sieci. Dzięki temy, dla mnie jako jej czytelnika i tłumacza, stanowi nie tyle podróż po nieznanym terenie (jak pisze na początku Autor), ile swoistą instrukcję obsługi albo spis formuł pomagających zapamiętać,

żargonu i bardzo wyraźnie przywołując różne przykłady empiryczne, usiłują zainteresować czytelnika i ułatwić mu zadanie.

olbrzymią zaletę, w zauważeniu

na co zwracać uwagę w

której pomogli

mi wszyscy ci,

toku badań. Toteż nawet jeśli ktoś czytał

inne prace Latoura, Lawa, Mol czy Callona, to owa instrukcją obsługi może okazać się inspirująca w swym porządkowaniu i układaniu czy też splataniu na nowo samej teorii aktora-sieci.

3. DECYZJE TRANSLATORSKIE

Pisanie po polsku i ułatwianie oznaczało,

najmniejszej wątpliwości, że badacze z kręgu ANT

Nie dziwi

to może

o tyle, że sama

badana

materia

uciekają od

często Jest

problematyczna. Latour w książce o kolejce miejskiej Aramis wchodzi w szczegóły techniczne jej konstrukcji, Callon pisze o konstrukcji akumulatorów w samochodzie elektrycznym, Law odwołuje się do szczegółów konstrukcji samołotu, Mol dokładnie omawia różne sposoby inwazyjnego 1 nieinwazyjnego leczenia arteriosklerozy kończyn dolnych, Latour.z Woolgarem wyłębiają się w detale badań neuroendokrynologicznych. Wszystko to wynika z samych badań, więc nie ma sensu, by dodatkowo dręczyć czytelnika Jakimś żargonem. Argument ten jednakże idzie Jeszcze dalej i czytelnik będzie miał okazję zetknąć się z nim przynajmniej kilkukrotnie - ANT,

traktowana minimalistycznie, ma być jedynie metodą badawczą

. Poqleważ celem niniejszego wstępu jest ułatwienie czyteln.llkow1 lektury, nie sposób pominąć kweslii rozmaitych decyzji tran..slatorskich, Jakie oboje tłumaczy musiało podejmować w trakcie pracy. Kierowały nami dwie zasadnicze przesłanki: po pierwsze, raczq.pisać po polsku i ułatwiać, po drugie, chodziło o to, by uz.god.mć przekład pojęć z moją monogr afią poświęco-

ną ANT.

go słownika głównych pojęć, które unieść mają wszelkie idee. Można się oczywiście spierać, czy tak Jjest w istocie, ale nie ma

że staraliśmy

się na ile to możliwe wystrze pojęć po” gać sztucznego tworzenia ( kalkowanie, w stylu: „ass przez emble — |asemblować”. BASE Zabiegi takjg są bzźrdzo powszechne w piśm iennictwie naukowym, a%c gz;vc;zgnł:y, L(, W.F)r.7__cv~'/'ażając.cj liczbie przypa dków są niepotrzeb> 8 ICh pojawianie się wynika raczej z pośp iechu bądź lenistwa niż z wewnętrznej konieczności. 4 Ważniejsze było, by tekst czytało się gładko, nie zaś, by epa-

tqwać technicznymi pojęciam i. Naszsza postawa translatorska wy-

nikała nie tylko z ogólnych pog lądów na kwestie przekładu, lecz

i nie wolno jej wnosić ze sobą żadnego metasłownika do opisu przedmiotu jej uwagi. Wszystkie metasłowniki tworzą badani aktorzy. Reasumując zatem, także tłumacze starali się unikać tworzenia bądź sugerowania istnienia jakiegoś rozbudowanego metasłownika ANT. Czytelnik sam oceni, czy wysiłek ten zakończył się powodzeniem. Warto jednak zwrócić uwagę, że sprawa o tyle nie jest taka prosta, że często nowe myśli czy też wyłamanie się z gotowych kolein myślowych wymusza wręcz posługiwanie się słowami w sposób nietypowy, albo też wykuwanie pojęć. Należy podkreślić, że choć Latour pojęcia takie tworzy, to niemal równie

często i szybkoje porzuca, poszukując synonimów bądź alternatywnych sposobów wyrażenia tej samej myśli. Drugi powód — uzgadnianie przekładu pojęć w mojej książce Poznanie, zbiorowość, polityka (Abriszewski 2008) i w Splatając

na nowo to, co społeczne wydaje się sprawą oczywistą. Każdy czytelnik, który uzna za korzystne sięgnięcie do obu pozycji, nie

XXVI _ Spłatając na nowo ANT.

Wstęp do „Spłatając na nowo to, co społecząe””

będzie w ten sposób musiał zmagać się z niepotrzebnym prob]ę. mem dopasowywania pojęć. Powinienem tu podkreślić, że więJe z zaproponowanych przekładów wykuwało się latami w dyskysjach z innymi osobami, za co jestem im niezmiernie wdzięczny, Przekłady te zmieniały się także w trakcie tłumaczenia książki, niekiedy kilkakrotnie. Tłumacze mają nadzieję, że te kilkuletnie perypetie przyniosą korzyść czytelnikowi. Poniżej przedstawiam omówienie określeń, pojęć, słów, które były kłopotliwe lub dyskusyjne w przekładzie albo wymagają dodatkowego uzasadnienia.

Splatając na nowo ANT.. Wstęp do „Spłatając na nowo to, co społeczne”

XXVII

żyć, że ANT tym samym podejmuje podstawową filozoficzną kwestię nauk społecznych, tj. problem więzi społecznej (czy też więzi zbiorowej) lub wiązania (jeśli chcemy podkreślić dynamiczność). Konsekwentnie, taki przekład sugerowałby, by ang. assemblage oddawać Jjako „związek”. Tutaj pojawia się problem konieczności nietypowego wykorzystania powszechnego słowa.

Tego chcieliśmy uniknąć. Alternatywa w postaci „splatania” wydawała się dogodna. Splatanie kojarzy się z siecią, zaś domyślnie to o sieci właśnie chodzi. „Splatanie” przywoła także szybko „aktora-sieć”. Słowo

„splatanie” podkreśla, podobnie jak „wiązanie”, pojedynczość każdej takiej operacji — wszak sieć trzeba splatać nitka po nitce. Tym

samym

słowo to oferuje poręczną metaforę wpisującą się

w całość, a jednocześnie pozwala intuicyjnie uchwycić intencję znaczeniową: budowanie czy też tworzenie tego, co społeczne,

REASSEMBLING THE SOCIAL — SPLATAJĄC NA NOWO TO, CO SPOŁECZNE

ale (nowa

metafora!) na nowych

zasadach.

Takie określenia, Jak właśnie użyte „budowanie”, „montowa-

Tytuł okazał się bardzo kłopotliwy w przekładzie i zmienialiśmy

go kilkakrotnie, próbując między innymi takich słów jak „rekon-

..śtruując”, „związując na nowo”, „przemontowując”, „układąJąc”. Argumenty przemawiające za naszym wyborem są następuJące. Cała książka opiera się na rozróżnieniu tego, co społeczne

Jako pewnego typu „substancji” i jako pewnego „ruchu”. Według

tej pierwszej wersji, świat społeczny składa się ze szczególnej materii ępoł.ecz.nej (grup, klas, postaw itp.) różnej od materii, którymi zajmują się inne nauki. Według drugiej, Latourowej wersji,

to, co sp el A śmy takiego rozwiązania ze względu na GOIDTOI „asembl;ążęyg)*/:

Splatając na nowo ANT.

Actor — aktor. Józef Niżnik przekłada w Społecznym tworzeniu rzeczywistości ang. actor jako „działający” (Berger i Luckmann 1986). Jest to lepsze tłumaczenie, bo treść polskiego słowa oddaje to, o co chodzi. Niestety „działającego” trudno byłoby za-

stosować do wyżej omawianej zbitki „aktor-sieć”. Na rzecz posłużenia się takim przekładem przemawia także to, iż w naukach społecznych „aktor” jest terminem już zadomowionym.

polily,cznc, kt(›rc.słowo to przy -

qv.va—Dm)nans-ka .owgc.mc.posługtuc się

- :YVlęc być może istnieje niebezpieczeńracone,

gdy tłumacze

składali

ofiarę na

Mediator — intermediary — mediator — zapośredniczenie. Oba określenia odnoszą się do czegoś, co jest pomiędzy różnymi aktorami

Actor-Network — akt or-sieć. sunkowo prosta,

W tym przypadku sprawa jest stoPomyłki w postaci propozycji „sieć aktorów”

i co przenosi Jakąś siłę, tworząc

wiązanie.

Ważna

różnica jednak polega na tym, że zapośredniczenie odnosi się do ustabilizowanych sytuacji, zaś mediator wskazuje na takie pośrednictwa, które mogą zachować się w nieprzewidywalny

XXX

Splatając na nowo A NT.

Wstęp do „ Splatając na nowo to, co społe« he "

sposób. Mediator, oznaczający po polsku osobę mediującą, dobrze nadaje się na oznaczanie sytuacji, w których rezultaty są niepewne, ponieważ mediator negocjuje, wpływając zwrowie na tych, z którymi wchodzi w relację. Z kolei zapośrednicye. nie jest „zimne”, nie przynosi niespodzianek. Sprawny kompuler jest zapośredniczeniem, ponieważ utrzymuje płynne przejśdję pomiędzy intencją pisarską i tworzonym tekstem. Kompuler szwankujący (np. w wyniku zużytej klawiatury) staje się medią_ torem, bo piszący musi ustalać, co się psuje, a następnie starąć się na rozmaite okrężne sposoby dochodzić do celu (omijając wadliwe klawisze, podłączając drugą klawiaturę). W rezultacje dochodzi do mediowania pomiędzy autorem a komputerem, które np. przyjmuje postać omijania przez piszącego litery, której nie można wpisać i cierpliwego wyszukiwania synonimów w sy'_ tuacjach kłopotliwych.

Humans — nonhumans - ludzie (lub czynniki ludzkie) — czyn-

niki pozaludzkie. Pojęcia często pojawiające się w pracach Latoura i kłopotliwe w przekładzie. Zamysł kierujący posłu-

giwaniem

się tymi

kategoriami

wiąże

się z porzuceniem

moc-

nych ontologicznych rozróżnień (np. osoba — rzecz), które mogą przemycić dodatkowe rozstrzygnięcia jako założenia, mówiące na przykład, że racjonalne są tylko osoby ludzkie, a rzeczy są ich narzędziami. W ANT cechy nadawane są aktorom-sieciom (a nie esencjonalnie pojmowanym bytom) dopiero po badaniu. Cechy te przypisują sami aktorzy, badacz nie może więc z góry podejmować takich decyzji. Para ludzie (czynniki ludzkie) — czynniki pozaludzkie ma stanowić dogodne narzędzie rozróżniania bez przyjmowania całego dziedzictwa takich rozróżnień. Alternatywa w postaci ludzie — nieludzie, choć zwięzła, wydaje się myląca. Kiedy na przykład powiemy, iż w katastrofie lotni-

czej uczestniczyli ludzie i nieludzie, to osuwamy się natychmiast

w skojarzenia rodem z powieści SF czy serialu Z Archiwum A, wyobrażając sobie dyniogłowych obcych z trzema palcami spi-

Splatając na nowo ANT.

Wstęp do „Spłatając na nowo to, co społeczne”

XXXI

skujących przeciw ziemskim środkom transportu. Kiedy zaś powiemy, że przyczyną katastrofy były zarówno czynniki ludzkie, jak i czynniki pozaludzkie, wtedy raczej skojarzenia powędrują ścieżką np. taką, że w grę wchodzi błąd pilota oraz awaria silników. Kwestia robi się nawet jeszcze ostrzejsza, gdy zaczniemy mówić

o ludzkich i nieludzkich aktorach. „Ludzki aktor” wska-

zuje raczej na kogoś, kto jest uprzejmy i wyrozumiały, zaś asocjacje wywoływane przez „nieludzkiego aktora” wędrują pomię-

dzy kimś o odrażającym charakterze do aktora tak genialnego, iż nie jest już nawet człowiekiem. Dlatego właśnie tłumacze zdecydowali się na nieco niezręczne „czynniki ludzkie” i „pozaludzkie”. Wydają się one łatwiej stapiać z naszym codziennym sposobem mówienia, tym samym osłabiają groźbę tworzenia hermetycznego żargonu. Ale, co więcej, ponieważ dotykają one jednego z najbardziej dyskusyjnych elementów ANT - zawieszenia decyzji o kwestii sprawczości (kto/co działa racjonalnie, kto/co jest jedynie narzędziem itd.) — to szczególnie istotne było, aby uniknąć tutaj jakiegokolwiek czarowania czytelnika (abrakadabrą hermetycznego żargonu), aby ten nie wyobraził sobie przypadkiem, że chodzi o to, by czynniki pozaludzkie (rzeczy, nieludzie) nagle miały na przykład zasiąść w sejmie jak w Jednym z odcinków Lafającego Cyrku Monty Pythona, w którym w studio telewizyjnym przeprowadzano wywiad z wypchaną Jaszczurką. Toteż, podsumowując, pojęcia „ludzi” i „czynników ludzkich”

mają oznaczać wszystkich tych, których na co dzień nazywamy „ludźmi”, zaś „czynniki pozaludzkie” odnosi się do wszystkich innych bytów. „Poza” pełni tutaj, zgodnie z uzusem językowym, funkcję taką samą Jak negacja w logice.

Collective — zbiorowość. Termin ten Latour stosuje, aby określić całość złożoną z czynników ludzkich i pozaludzkich. Ma więc ono na gruncie ANT zastąpić pojęcie „społeczeństwa” z tradycyjnych teorii społecznych. K uszącą alternatywą translacyjną wyda-

XXXII

Splatając na nowo ANT. Wstęp do „Splatając na nowo lo, co społeczne”

wał się „kolektyw”,

zwłaszcza

przez analogię do Fleckowskich

„kolektywów myślowych”. Jednakże tutaj wyłaniały się również niebezpieczeństwa:

słowo

„kolektyw” jest obciążone

negatyw.

Splatając na nowo ANT.

Wstęp do „Spłatając na nowo to, co społeczne” XXXII

ka decydował kontekst zdania, Jednakże pozostawialiśmy oryginalne słowa w nawiasach, aby czytelnik sam miał możliwość rozważyć problematyczność przekładu.

nymi, poprzedniosystemowymi skojarzeniami i przywodzi rą. czej na myśl niewielką grupę osób, a nie olbrzymie masy ludzi i czynników poza-ludzkich.

Ponadto „kolektyw

myślowy” zwy-

kle traktuje się jako pewną grupę osób. Określenie „zbiorowość”

ma także tę zaletę, iż pochodzi od „zbierać”, co dobrze współgra

z tym, co mówi ANT - zbiorowość najpierw trzeba pozbierać, wkładając pracę w powiązanie ze sobą heterogenicznych akto. rów, w czym uczestniczą różne profesje.

Articulated

wydawnictwo

action

— działanie

Universitas

wieloczłonowe.

słownik

Fundacji

Wydany

przez

Kościuszkowskiej

Jako drugie znaczenie słowa „articulated” podaje „przegubowy” odniesione do kontekstu technicznego (np. przegubowy autobus)., Określenie „articulated” odniesione do działania zawsze pojawia się w kontekście przemieszczenia tego ostatniego, uczestnictwą w nim wielu mediatorów, zwrócenia uwagi na wielość czynników składających się na działanie. Dlatego właśnie tłumacze uznali, iż

nie chodzi tu o „działanie wyartykułowane” (np. „opowiedziane”

bądź „dokonane”), a o złożoność samego procesu działania, stąd właśnie „działanie wieloczłonowe”. Latour poświęca dużo miejsca na wyjaśnienie i uargumentowanie takiego myślenia o działaniu.

Agent / agency.

To pierwsze

słowo

oddawaliśmy

zwykle Jako

podmiot lub czynnik. To drugie jako podmiot, sprawczość bądź sprawstwo. W języku angielskim słowa te są bardzo pojemne, a ich dodatkowe obciążenie teoretyczne jeszcze utrudniało przekład jednolity i jednocześnie zrozumiały (ponownie ucieczka

przed kreowaniem żargonu). O wyborze polskiego odpowiedni-

Matters of fact / matters of concern — materia faktów / materia rozważań. Odeszliśmy tutaj od słownikowego przekładu „matter of fact” („rzeczowy”, „suchy”, „praktyczny”, „życiowy”), ponieważ Latourowi wyraźnie chodziło o wydobycie z tego powszechnego zwrotu czegoś więcej, stąd dodanie drugiego członu

i stworzenie opozycji. Mówiąc o „materii faktów”, Latour przywołuje rozpowszechnione pojmowanie faktu jako czegoś bezdyskusyjnego, w obliczu czego stajemy w sposób bierny. Idąc tym tropem, nauka rozpoznaje fakty, my zaś przyjmujemy je do wiadomości. Na tak rozumiany fakt składają się pewne elementy, składowe faktu, czyli jego materia. „Materia rozważań” z kolei odnosi się do tego samego kontekstu, lecz przy zmienionym postrzeganiu nauki. Jest ona w ANT traktowana nie Jako dostarczycielka bezdyskusyjnych danych o faktach, lecz Jako obszar niegasnących sporów, kontrowersji i negocjacji. W tym sensie, nauki zawsze dostarczają zbyt dużo danych, które należy dalej rozważać. Fakty tylko niekiedy bywają bezdyskusyjne, a kiedy odniesiemy je do naszych wyobrażeń o szczęściu i lepszym życiu, fakty stają się Jeszcze bardziej dyskusyjne. Oznacza to, że dostarczana przez nauki układanka — elementy składające się na fakt — nie Jest zamknięta na wyjściu i podlega wielorakim dyskusjom różnych zaangażowanych stron. Problemy ekologiczne i ckonomiczna globalizacja są tutaj najlepszymi przykładami zjawisk, nad którymi dyskusja nie kończy się i nie może kończyć w obrębie nauki.

W opozycji pomiędzy materią faktów a materią rozważań można dostrzec cały Latourowski projekt polityczny. Nauka kojarzona z materią faktów zamyka przedwcześnie dyskusję na temat

kształtu zbiorowego życia. Dopiero nauka jako dostarczycielka materii rozważań pozwala na w pełni demokratyczne ułożenie

XXXIV

Spłatając na nowo ANT.

Wstęp do „Splatając na nowo to, co społeczne”

Splatając na nowo ANT.

Wstęp do „Spłatając na nowo to, co społeczne”

LITERATURA

zbiorowego świata, bo tylko wtedy dyskusja i demokratyczne

procedury zmiany zbiorowości obejmą ją całą. Temu zagadnieniu poświęcona Jest książka Polityka natury (Latour 2009).

Abriszewski, K. (2008). Poznanie, zbiorowość, polityka. Analiza teorii aktora-sieci Bruno Latoura. Kraków: Universitas. Abriszewski,

Uncertainty — niepewność certainty — źródło

oraz odpowiednio:

niepewności.

Choć

source of un-

Latour odwołuje się do

zasady nieoznaczoności jako do źródła inspiracji w tym przypadku, to tłumacze uznali, że mówienie o źródłach nieoznaczoności

będzie dla czytelnika całkowicie niejasne. Źródła niepewności

oznaczają wszystkie te miejsca, w których ANT proponuje inne rozstrzygnięcia niż to, co Latour nazwie „tradycyjną socjologią”. Ta ostatnia rozstrzygała, czyli wychodziła od Jakiejś pewności we wszystkich tych pięciu przypadkach. ANT proponuje nie tyle

zamienić tu jedne pewności

na inne, ile pozostawić

stan nie-

pewności po to, by otworzyć kolejne obszary dla badań. I tak, przykładowo, pierwsze źródło niepewności mówi, że nie istnie-

Ją grupy, a zachodzą jedynie procesy grupotwórcze. Tradycyjna socjologia przyjmowała jako punkt wyjścia (pewnik), iż świat społeczny składa się z grup, klas, warstw

itp. ANT

zaleca, aby

badacz pozostał w niepewności (z wciąż bijącym źródłem nie-

pewności) i w rezultacie poszukiwał odpowiedzi

u badanych

akForów — Jakie oni grupy tworzą, jakie sami postrzegają, Jakie działania grupotwórcze podcjmują.' Krzysztof

Abriszewski

XXXV

K. (2008a).

„Rzeczy

w kontekście Teorii Aktora-Sieci”,

w: Rzeczy i ludzie. Humanistyka wobec materialności, red. Jacek Kowalewski, Wojciech Piasek, Marta Śliwa. Olsztyn: Colloquia Humaniorum, Instytut Filozofii Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego, 2008, 103-130.

Berger, P. i Luckmann, T. (1986). Społeczne tworzenie rzeczywistości, tłum. Józef Niżnik. Warszawa: PIW. Bińczyk, E. (2005). „Antyesencjalizm i relacjonizm w programie badawczym Bruno Latoura”, Er(r)go, nr 1, 91-102. Bińczyk, E. (2007).

Obraz, który nas zniewala. Współczesne ujęcia języka wobec esencjalizmu i problemu referencji. Kraków: Universitas.

Borgatta, E.F. i Montgomery, R.J. V (red.) (2000). Encyclopedia of Sociology. New York: McMillan Reference USA. Callon,

M.

(1986).

„Some

Elements

of a Sociology

of Translation:

Domestication of the Scallops and the Fishermen of St. Brieux Bay”, w: John Law (red.), Power, Action and Belief, Keele: Sociological Review Monograph, nr 32, 196-229.

Derrida, J. (1999). O gramatologii, tłum. Bogdan Banasiak. Warszawa: Wydawnictwo KR. Knorr-Cetina, K. (1981). The Manufacture of Knowledge. An Essay on the Constructivist and Contextual Nature of Science. Oxford, New York: Pergamon Press. Latour,

B. (1987).

Science

in Action,

How

to Follow

Ścientists

and

Engineers through Society. Cambridge Mass.: Harvard University Press.

Latour, B. (1988).

The Pasteurization of France, tłum. Alan Sheridan.

Cambridge, London: Harvard University Press. Latour,

B. (1991).

„Technology

Is Society

Made

Durable”,

w:

John

Law (red.), A Sociołogy of Monsters: Essays on Power, Technology and Domination. London, New York: Routledge, 103-131.

XXXNVI Splatając na nowo ANT. Wstęp do „Splatając na nowo to, co -V”)/t't'f,n'„

Latour, B. (1993). We Have Never Been Modern, tłum. Catherine Po(tcr.

Simon ś Schuster. New York, London i in.: Harvester thatsh/at ' Latour, B. (1996). Aramis or the Love of Technology, tłum. ('uthc(inc Porter. Cambridge Mass.: Harvard University Press. Latour, B. (2009). Polityka natury, nauki wkraczają do demokracji, th"Agata Czarnacka. Warszawa: Wydawnictwo Krytyki P(›lityczncf'

Latour,

B. (2010).

Krzysztof

„Dajcie

Abriszewski,

mi

laboratorium

Łukasz

163—192.

a poruszę

Afeltowicz.

świat”, th/'"

Teksty Drugie,

nr |/*'

Latour, B. i Woolgar, S. (1979). Laboratory Life: the Social Construcej?" of Ścientific Facts. Los Angeles,

London:

Sage.

Lynch, M. (1985). Art and Artifact in Laboratory Science: A S' of Shop Work and Shop Talk in a Research Laboratory. Lond?" Routledge and Kegan Paul. Mol, A. (2002). The Body Multiple: Ontology in Medical Practice. DVham, London: Duke University Press. M.

i Latour,

B.

(1995).

and Time, tłum. Roxanne Michigan Press.

Conversations

on

Science,

('H/m!'('—.

Lapidus. Ann Arbor: The University ot

Underhill, P. (2001). Dlaczego kupujemy? Nauka o robieniu zakupów: Zachowania klienta w sklepie, tłum.

MT Biznes.

Robert

Szewczyk.

WarszawA:

Dla studentów doktorantów, którym miałem szczęście towarzyszyć w niektórych ich zmaganiach

IN THE SIXTH CHAPTER OF PROVERB5, IT SAY5, * 60 TO THE ANT, THOU SLU66ARD..CONSIDER_ HER WAYS, AND BE WISE ”

03

Serres,

|5

]I TRIED THAT..THE ANT DIDN'T KNOW THE ANSWER, EITHER .

Podziękowania

Książka ta przybierała już różne postacie. Jej historia rozpoczęła się prawie trzydzieści lat temu, kiedy miałem okazję uczyć się socjologii naczelnych u Shirley Strum i jej pawianów w Kenii. Chociaż projekt z Shirley pozostał w stanie zawieszenia, był podstawą mojego wykładu z socjologii dla młodych inżynierów w L'Ecole des Mines w Paryżu. Kiedy w 1996 roku zaproponowano mi wygłoszenie serii wykładów Leclerca w Louvainla-Neuve, zdecydowałem, że Już najwyższy czas podsumować wszystko, czego nauczyłem się od Michela Callona, Johna Lawa, Madeleine Akrich, Andy Barry'ego, Annemarie Mol, Antoine'a

Henniona i od wielu innych rozwijających to, co znane jest jako

„teoria aktora-sieci” (Actor-Network

Theory:

w skrócie ANT)).

Wiele razy przekonywałem się, że czytelników nie mylą tak bardzo nasze przekonania dotyczące praktyki społecznej czy innych problemów, co raczej niezwykłe znaczenia, w jakich używamy takich wyrażeń jak „to, co społeczne” czy „wyjaśnienia społeczne”. Co więcej, alternatywna

:

* Na poprzedniej stronie: „Idź do mrówki (ant), leniwcze! obacz drog:

Jej, a nabądź mądrości”. Próbowałam tego... mrówka (amr) też nie znałą

odpowiedzi.

teoria społeczna,

o której

mowa,

nigdy nie stała się przedmiotem systematycznego wprowadzenia. Zamiast narzekać, że ta niewielka szkoła myślenia stała się potworem, który uciekł swoim Frankensteinowskim twórcom, postanowiłem, że uczciwiej będzie zaprezentować zainteresowanym czytelnikom jej intelektualną architekturę. Pierwszą wersję tej książki zacząłem spisywać dopiero w 1999 roku, kiedy Barbara Czarniawska poprosiła mnie o poprowadze-

4

Podziękowani

nie kursu wprowadzającego w teorię społeczną „zgodnego z po

trzebami zarządzania”. Chociaż w obecnym tekście nie korzy

stam z transkryptu, który Barbara łaskawie dla mnie przygotowa ła, jej i jej studentom z Góteborga zawdzięczam uporządkowani materiału, który został przedstawiony także w London School o Economics w Departamencie Systemów Informacyjnych w se mestrach zimowych w 1999, 2000 i 2001 roku. Kiedy mój star przyjaciel Steve Woolgar, pod auspicjami Sad'd Business Śchool poprosił mnie o wygłoszenie Clarendon Lectures jesienią 200: roku, napisałem kolejny projekt tej książki, który od tego czasi z rozmaitym stopniem szczegółowości został przedyskutowa: ny przez Andrew Barry'ego, Howie Beckera, Geofa Bowkera Frangois Coorena, Didier Debaise'a, Gerarda de Vries, Emilx Gomart, Fabiana Muniesę, Noortje Marresa, Shirley Strum, Albe: nę Yanevę, Benedikte Zitouni i Edgara Whitleya, czego efekten była kolejna jej wersja. Ostatecznie została ona poddana drugie, rundzie krytyki przez Michaela Flowera, Jeana-Toussainta Leca. Michela Lyncha, Paolo Quattrone, Isabelle Stengers i Eduardc Vargasa.

Chciałbym

móc

powiedzieć,

że wszystkie

błędy, Jakic

w tej książce pozostały, nie są moje, ale ich. Najwięcej jednak zawdzięczam doktorantom, którzy przez lata uczestniczyli w moich „warsztatach pisania prac naukowych”. W dyscyplinie, której nigdy się nie uczyłem, nigdy Jednak nie straciłem nadziei, że wniosę w nią swój wkład, byli moimi najlepszymi i najbardziej cierpliwymi nauczycielami. Mam

nadzieję, że taki przewlekły

i idiosynkratyczny począ-

tek zmierza w kierunku wyjaśnienia opiniotwórczej natury tej pracy. Teraz, kiedy ta alternatywna teoria społeczna zostanie przedstawiona w staroświecki sposób, czytelnicy mogą zadecydować, co z nią zrobić: wykorzystać, przeinaczyć nie uznając jej lub, co prawdopodobne, porzucić zupełnie - tym razem Jednak coś o niej wiedząc! Jeśli o mnie chodzi, pisząc tę książkę odkryłem w końcu, jakie warunki muszą być spełnione, abym mógł z dumą nazywać się socjologiem.

Wprowadzenie: Jak podjąć na nowo

trud śledzenia powiązań'

Argumentację tej książki można przedstawić bardzo prosto: kiedy badacze społeczni dodają przymiotnik „społeczny” do Jjakiegoś zjawiska, oznaczają nim ustabilizowany stan rzeczy, garść

powiązań, które później można wykorzystać, aby ująć jakieś inne zjawisko. Nie ma nic złego w takim użyciu tego słowa, o ile desygnuje ono coś, co już zostało razem powiązane i nie przyjmuje się żadnych powierzchownych założeń co do jego natury. Problem powstaje wtedy jednak, kiedy „społeczny” zaczyna oznaczać typ materiału, jak gdyby przymiotnik ten był z grubsza porównywa!ny z takimi słowami jak „drewniany”, „stalowy”, „biologiczny”, „ekonomiczny”, „psychiczny”, „organizacyjny” czy „Językowy”. W tym momencie znaczenie tego słowa rozłamuje się, ponieważ określa ono dwie zupełnie różne rzeczy: po pierwsze, ruch, jaki odbywa się w procesie wiązania; po drugie, szczególny typ składnika, który ma się różnić od innych materiałów. * W przypisach zastosowana została skrócona forma zapisu; pełna bibliografia znajduje się na końcu. Ta w jakimś sensie ascetyczna książka może być czytana równolegle razem z dużo lżej napisaną pracą Bruno Latoura i Emilie Hermant (1998), Paris ville invisible, w której poruszono większość kwestii w serii esejów fotograficznych. Jest ona dostępna w języku angielskim (Paris the Invisible City) w sieci na stronie http://bruno.latour.name.

6

Wprowadzenie:

Jak podjąć na nowo

trud

śledzenią puu'id;[m

W książce tej chcę pokazać, dlaczego to, co społeczne Pię może zostać skonstruowane jako rodzaj materiału czy rod/*

dziedziny oraz przedyskutować zabiegi podawania „wyjas'nień

społecznych” jakichś innych stanów rzeczy. Chociaż bś/ły ui wydajne i być może niczbędne w przeszłości, przestały takimi być, w dużej mierze za sprawą sukcesu nauk społecznych. /* obecnym etapie ich rozwoju nie ma już możliwości spruwdzeńia' Jakie dokładnie składniki tworzą świat społeczny. Będę choiał ponownie zdefiniować pojęcie tego, co społeczne, wracając 40 Jego oryginalnego znaczenia, tak by umożliwiło ono ponow/"* śledzenie powiązań. Można wtedy powrócić do tradycyjne£? celu nauk

społecznych,

ale z pomocą

narzędzi

dogodnicjszyCh

do jego osiągnięcia. Jestem przekonany, że po rozległym prZ*'

pracowaniu

naturalnych

„układów”

(„assemblages”

Qf'narm'f)'

należy przyjrzeć się baczniej i dokładniej treści „tego, co powi4'

zane zostało” pod parasolem

społeczeństwa.

Wydaje

mi się, że

Jest to jedyny sposób, by dochować wierności starym powinnoŚ” ciom socjologii, tej „nauki o wspólnym życiu”'. Jednak przedsięwzięcie powyższe wiąże się z przedefini0 waniem tego, co się powszechnie rozumie przez tę dyscyplin€: Tłumaczone zarówno z łaciny, jak i z greki słowo „socjologia” znacgy „nauka o tym, co społeczne”.

komite, gdyby

nie jego dwa

minusy:

Wyrażenie

to byłoby zna

mianowicie

słowo „spO”

łeczne” i słowo „nauka”. Cechy, którymi dzisiaj gotowi jesteśmy opatrzyć przedsięwzięcia naukowe czy technologiczne, mają ni€wiele wspólnego z tym, co założyciele nauk społecznych mieli na myśli, gdy wynajdywali swoje dyscypliny. Kiedy modernizowanie było w pełnym rozkwicie, naukę cechowało raczej silne

] ei wyrażenie jest wyjaśnione w artykule Laurenta Thćvenota (2004) „A Science of Life Together in the World”. Porządek logiczny — od układów

natura!ny-ch po układy społeczne — jest dokładnym przeciwieństwem sposOŻż;lz(jrak'l- Żczął-en? o tym myśleć. Bliźniaqc książki — Bruno Latour (1999d) abd ;1) 8 Hope: Essays on Ihe Reality of Science Studies oraz Bruno Latour

) Polityka natury. Nauki wkraczają do demokracji — napisane zostały po ::Ś:;'ŁHIFCI.U alternatyvs(ncj teorii społecznej przeze mnie i moich kolegów, aby IĆ sobie z nowymi zagadkami, jakie pojawiły się, kiedy przeprowadzalimy nasze badania terenowe nad nauką i technologią.

Wprowadzenie: Jak podjąć na nowo trud śledzenia powiązań

7

pragnienie rozprzestrzeniania się w nieskończoność, przy braku

jakichkolwiek wątpliwości co do zwolnienia jej postępu. Nie zdawano sobie sprawy, że takie rozprzestrzenianie może skutkować nieomal zawłaszczeniem reszty stosunków społecznych. Rozumienie słowa „społeczeństwo” również się radykalnie zmieniło, co zawdzięczamy w dużym stopniu wspomnianej ckspansji produktów nauki i technologii. Nie jest już jasne, czy istnieją relacje na tyle specyficzne, że można je nazywać „społecznymi”, a które mogłyby zostać zebrane razem, aby utworzyć specjalną domenę, która zaistniałaby jako „społeczeństwo”. To, co społeczne, wydaje się pozostawać rozcieńczone we wszystkim, lecz nigdzie w szczególności. Tak więc ani nauka, ani społeczeństwo nie są na tyle stabilne, aby spełnić obietnice silnej „socjologii”. Mimo owej podwójnej metamorfozy, kilku badaczy społecznych wyciągnęło skrajny wniosek, że zarówno przedmiot, jak i metodologia nauk społecznych powinny zostać także stosownie zmodyfikowane. Po częstych rozczarowaniach, mają oni ciągle nadzieję, że zdobędą kiedyś ziemię obiecaną prawdziwej nauki o rzeczywistym świecie społecznym. Nikt nie odczuwa boleśniej tej niepewności niż tacy naukowcy jak ja, którzy spędzili wiele lat używając oksymoronu „socjologia nauki”. Z powodu wielu paradoksów, które powoduje ta żywa, ale nieco przekorna subdyscyplina oraz wielu zmian, jakie zaszły w znaczeniu słowa „nauka”, uważam,

że nadszedł czas, by zmodyfikować to, co rozu-

miemy przez przymiotnik „społeczny”. Dlatego chcę opracować alternatywną definicję dla „socjologii”, zachowując to użyteczne określenie z nadzieją dochowania wierności jej tradycyjnemu powołaniu. Czym Jjest społeczeństwo? Co znaczy słowo „społeczny”? Dlaczego o niektórych czynnościach twierdzi się, że posiadają „wymiar społeczny”? Jak można wskazać na obecność „czynników społecznych” w pracy? Kiedy studia nad społeczeństwem lub nad innymi agregatami społecznymi są dobrymi studiami? W jaki sposób ścieżka społeczeństwa może zostać zmieniona? Aby odpowiedzieć na te pytania, zostały podjęte dwie dalece odmienne ścieżki. Tylko jedna z nich została zaadoptowana przez zdrowy rozsądek - druga Jest przedmiotem obecnych rozważań.

8

Wprowadzenie: Jak podjąć na nowo trud śledzenia powiąza

Pierwsze rozwiązanie polega na przyjęciu założenia o istnienii specyficznego rodzaju różnie nazywanego zjawiska: „społeczeń. stwa”, „porządku społecznego”, „praktyki społecznej”, „wymia: ru społecznego” czy „struktury społecznej”. Przez ostatni wiek kiedy rozwijane były nauki społeczne, ważne było odróżnienic tej dziedziny rzeczywistości od innych, takich Jak ekonomia, geografia, biologia, psychologia, prawo, nauka czy polityka. O danej cesze twierdzono, że jest „społeczna” lub że „odnosiła się do społeczeństwa”, kiedy dało się o niej stwierdzić, że posiada specyficzne właściwości, niektóre negatywne — nie mogła być „całko-

wicie” biologiczna, językowa, ekonomiczna, naturalna, i niektóre

pozytywne — musiała realizować, umacniać, wyrażać, podtrzymywać, reprodukować porządek społeczny lub doprowadzać do Jego

zerwania. Jak tylko dziedzina ta została zdefiniowana, nieważne, że dość mgliście, mogła posłużyć do rzucenia światła na jakieś

specyficzne zjawiska społeczne (to, co społeczne mogło objaśnić to, co społeczne) i dostarczenia pewnego typu wyjaśnienia, czego nie dało się zrobić w innych dziedzinach, bowiem odwołanie do „czynnika społecznego” mogło wyjaśnić „społeczny aspekt” Jakiegoś niespołecznego zjawiska. Dla przykładu, chociaż uważa

się, że prawo

posiada własną

moc wyjaśniającą, niektóre jego aspekty zostałyby lepiej objaśnione, gdyby w wyjaśnieniu wzięto pod uwagę „wymiar społeczny”; chociaż siły ekonomiczne rządzą się swoją własną logiką, istnieją takie elementy społeczne, które mogą wyjaśnić do pewnego stopnia nieobliczalne zachowanie kalkulujących podmiotów (calculative agents); chociaż psychologia rozwija się zgod-

nie ze swoimi wewnętrznymi trybami, niektóre zjej niejasnych

aspektów mają ulegać „wpływowi społecznemu”; chociaż nauka posiada swój własny impet, niektóre własności podejmowanych przez nią poszukiwań są z konieczności „związane” ze „społecznymi ograniczeniami” naukowców,

kontekście swoich czasów”; autonomiczna, „zależy” ona l't)'ŚZUXCh, które mogą mieć a.J6j 113_[Słynnicjszych dzieł;

którzy „tkwią w społecznym

chociaż sztuka jest w dużej mierze także od rozważań społecznych i poswój wpływ na wygląd niektórych i chociaż nauka zarządzania kieruje

się swoimi prawami, dobrze byłoby rozważyć także „społeczne,

Wprowadzenie: Jak podjąć na nowo trud śledzenia powiązań

9

kulturowe i polityczne aspekty”, które wyjaśnią być może, dlaczego niektóre solidne reguły organizacyjne nie dają się nigdy zastosować w praktyce. Można łatwo odnaleźć wiele innych przykładów, ponieważ powyższa wersja teorii społecznej stała się domyślnym stanowiskiem naszego psychicznego oprogramowania, które zakłada następujące stwierdzenia: istnieje kontekst „społeczny”, w którym odbywają się działania niespołeczne; jest to specyficzna dziedzina rzeczywistości, można ją potraktować jako szczególnego typu

przyczynowość przydatną do objaśnienia pozostałych aspektów, z którymi zupełnie nie radzą sobie inne dziedziny (psychologia, prawo, ekonomia itd.); badają ją wyspecjalizowani naukowcy zwani socjologami lub socjo-(x) — gdzie pod „x” można podstawić rozmaite dyscypliny; ponieważ zwykłe podmioty znajdują się zawsze „wewnątrz” świata społecznego, który ich otacza; w najlepszym razie mogą oni być „informatorami” na temat tego świa-

ta, a w najgorszym, w ogóle nie dostrzegać jego istnienia; jego pełne oddziaływanie jest widoczne wyłącznie dla bardziej metodycznych oczu badaczy społecznych; niezależnie od tego, Jak trudno przeprowadza się takie badania, można z grubsza osiągnąć sukces podobnie do nauk przyrodniczych, dzięki narzędziom ilościowym

zachowując

taką obiektywność jak inni naukowcy;

jeśli jednak nie jest to możliwe, należy opracować alternatywne metody, w których weźmie się pod uwagę „ludzkie”, „intencjonalne” czy „hermeneutyczne” aspekty tych dziedzin bez porzucania etosu nauki; kiedy zaś do badaczy społecznych zwróci się o ekspercką radę na temat inżynierii społecznej czy o przeprowadzenie jakiejś zmiany społecznej, może się okazać, że ze studiów tych może wyniknąć coś istotnego politycznie, ale tylko wtedy, kiedy zgromadzona zostanie wystarczająca ilość wiedzy. To domyślne stanowisko stało się elementem zdrowego rozsądku nie tylko badaczy społecznych, ale także zwyczajnych aktorów za przyczyną gazet, edukacji wyższej, partii politycznych, rozmów w barach, romansów, czasopism o modzie etc.* Nauki * Samo rozprzestrzenienie się słowa „aktor”, które przez

jakiś czas pozosta-

wię niedookreślone - zob. s. 65 — jest jednym z wyznaczników tego wpływu.

10

Wprowadzenie: Jak podjąć na nowo trud śledzenia powiązań

społeczne rozpowszechniają swoją definicję społeczeństwa tak skutecznie jak zakłady użyteczności publicznej dostarczają elek_ tryczności i usług telefonicznych. Czynienie komentarzy na ta. mat „wymiaru społecznego” naszych własnych działań i działag innych, jakie podejmowane są „w społeczeństwie”, stało się tak znajome, jak używanie telefonu komórkowego, zamawianie piWą

czy przywoływanie kompleksu Edypa

— przynajmniej w krajach

rozwiniętych. W drugim podejściu nie przyjmuje się za dobrą monetę pod. stawowej zasady tego pierwszego. Twierdzi się w nim, że nie mą nic specyficznego w porządku społecznym; że nie istnieje wymiay społeczny żadnego rodzaju, ani „kontekst społeczny”, ani jakaś osobna dziedzina rzeczywistości, którą można by opatrzyć etys

kietą „społeczny” czy „społeczeństwo”; że nie są dostępne ,.,siły

społeczne”, dzięki którym „wyjaśniono by” pozostałe właściwos

ści, których nie są w stanie opisać inne dziedziny; że uczestnicy wiedzą bardzo dobrze, co robią, nawet jeśli nie artykułują tego ku zadowoleniu obserwatorów; że aktorzy nie są nigdy otoczeni przez kontekst społeczny, więc są zawsze kimś więcej niż „tylko informatorami”; że nie ma znaczenia dodawanie jakichś „czyns ników społecznych” do innych naukowych spccjalności;, że po,:

lityczna ważność osiągana poprzez „naukę o społeczeństwie

nie niekoniecznie jest pożądana; że „społeczeństwo” zupełnie ramie, w jak będąc kontekstem, „w którym” wszystko się dzieje powinno

zostać

potraktowane jako

ruch

clementów. krążących

druga w obrębie maleńkich kanalików. Nieco prowokacyjnie, ta szkoła myślenia mogłaby użyć jako swojego slogąm.l słynnego powykrzyknienia pani Thatcher (ale użytego z zupełnie innych = społeczcństwo'ź. jak wodów): „Nie istnieje nic takiego, że Jeśli te szkoły są tak różne, jak w obu można tw1e.rdzu.:, satej używania do są nauką o tym, co społeczne i aspirować .byc mej nazwy „socjologia”? Biorąc to pod uwagę, powinny s.tanowwko one zwyczajnie niewspółmierne, ponieważ pierwsze to, co uznaje, że główną zagadką, którą należy rozwiągać: Jest drugie traktuje jako rozwiązanie, mianowicie istnienie szc.zcgolj nych społecznych więzi ujawniających ukrytą obecność jakichś specyficznych sił społecznych. W ujęciu alternatywnym, „to, co

Wprowadzenie: Jak podjąć na nowo trud śledzenia powiązań

11

społeczne” nie Jest żadnego rodzaju klejem, którym naprawić można wszystko, także to, co nie daje się naprawić innymi kleJami; stanowi ono raczcj fo, co Jest posklejane razem przez wiele innych typów łączników. Podczas gdy socjologowie (socjoekonomiści, socjolingwiści, psychologowie społeczni) traktują agregaty społeczne jako dane, za pomocą których można rzucić pewne światło na pozostałe aspekty ekonomii, lingwistyki, psychologii, zarządzania i tak dalej, ci drudzy naukowcy, przeciwnie, traktują agregaty społeczne jako coś, co trzeba objaśnić za pomocą szczególnych powiązań, których dostarczają ekonomia, lingwistyka, psychologia, prawo, zarządzanie etc.*

Podobieństwo pomiędzy tymi dwoma podejściami okazuje się dużo większe, kiedy ma się na uwadze etymologię słowa „społeczny”. Chociaż większość badaczy społecznych wolałaby nazywać „społecznym” coś homogenicznego, całkowicie akceptowalne jest określanie tym słowem śladu powiązań pomiędzy elementami heterogenicznymi. Ponieważ w obu przypadkach słowo zachowuje to samo pochodzenie — od łacińskiego rdzenia socius — można pozostać wiernym wyjściowym intuicjom nauk społecznych redefiniując socjologię i traktując ją nie jako „naukę o tym, co społeczne”, ale jako śledzenie powiązań. W tym znaczeniu

przymiotnik „społeczny” nie określa Jakiejś rzeczy pośród innych rzeczy, jak czarna owca pośród innych białych owiec, ale rodzaj połączenia pomiędzy rzeczami, które same nie są społeczne. Z. początku definicja taka wydaje się absurdalna, ponieważ ryzykuje się w niej swoistym rozmyciem socjologii, gdyż oznaczać ona będzie dowolny rodzaj agregatu, od powiązań chemicznych do związków prawnych, od sił atomowych do osób prawnych, od całości fizjologicznych do politycznych. W tym właśnie momencie jednak w tej alternatywnej gałęzi socjologii chce się pokazać, jak te wszystkie heterogeniczne elementy mogłyby zo* Będę używał wyrażenia „społeczeństwo i agregaty społeczne” na określenie wachlarza rozwiązań przedstawionych w tym, co nazywam „pierwszym źródłem niepewności”, gdzie zajmuję się naturą grup społecznych. Nie mam tutaj na celu przedstawienia definicji „holistycznej”, ponieważ, jak się okaże, „Indywidualistyczne” czy „biologiczne” definicje będą również obowiązywały. Zob. s. 39.

Wprowadzenie: Jak podjąć na nowo trud

" : n : : ńązań Wprowadzenie: Jak podjąć na nowo trud śledzenia pow iąże

12

stając w obliczu zagadkowości tego, co społeczne. Sprzedaje sI€ nową szczepionkę, oferuje się nowy opis pracy, tworzy się nowY ruch polityczny, odkryty zostaje nowy system planetarny, przyJ” zdarzają się nowe

prawo,

się nowe

katastrofy.

W

ra stworzyła naukometrię — użycie statystyki do pomiaru aktywności nauki i, podobnie jak jego

każdym

„my”;

zdaje

wyglądają

nie

które

ojciec, był on socjologiem roś/in (Candolle

1873/1987).

! Dla niego koralowce, pawiany, drzewa, pszczoły, mrówki i wieloryby były także społeczne. Rozszerzone znaczenie tego, co społeczne znane jest w so-

przypadku musimy zmieniać nasze koncepcje na temat tego, O zostało razem splecione, ponieważ wcześniejsza definicja wydaje się jakoś nie wystarczać. Nie jesteśmy już pewni, co znaczy się, że łączą nas „więzi”,

13

| Ze względu na nieustanne zawężanie znaczenia (umowa społeczna, kwe- | | stia społeczna, pracownicy społeczni) mamy tendencję do ograniczania tego, › co społeczne do ludzi i nowoczesnych społeczeństw, zapominając, że dome| na tego, co społeczne jest dużo szersza. De Candolle był pierwszą osobą, któ- |

stać splecione na nowo w jakiś dany stan rzeczy. Nie Jest to Jakas niemieszcząca się w głowie hipoteza, a raczej przeciwnie, n2Jbardziej powszechne doświadczenie, z jakim mamy do czynien'a

muje

śledzenia powiązań

| cjobiologii

(Wilson

2000).

Niestety

powyższe

przedsięwzięcia

potwierdzi-

| ły jedynie najgorsze obawy badaczy społecznych przed poszerzaniem tego | ”

e

| znaczenia. Można je jednak poszerzać nie przyjmując bardzo ograniczonej

na

definicji podmiotowości, Jaką przypisuje się organizmom w wielu socjo-bio-

zwyczajne więzi społeczne.

| logicznych panoramach.

Ciągle zawężające się znaczenie słowa „społeczny” ch na temat | Istnieje wyrażny trend etymologiczny w kolejnych wariacja od tego, co on Biegnie 1987). Latour i rodziny słowa „społeczny” (Strum najbardziej ogólne ku temu, co najbardziej powierzchowne. Etymologia słowa „społeczny” jest także pouczająca. Rdzeniem jest seq-, sequi, a jego towa- pierwszym znaczeniem jest „podążać za”. Łacińskie socius oznacza słowa ia genealog zna historyc językach rzysza, współuczestnika. W różnych „społeczny”

ukształtowana

jest

następująco:

począwszy

od

podążania

za

kimś, następnie stawania się członkiem czegoś, sprzymierzania się, i w końcu posiadania

czegoś

wspólnego.

Kolejne

znaczenie

posiadanie udziału w jakimś komercyjnym

użyty w umowie społecznej jest wynalazkiem ty

w

problemach

społecznych,

dziewiętnastowiecznym.

kwestiach

Analogiczne

tego, co społeczne,

przedsięwzięciu. Rousscau.

społecznych,

słowa jak

jest

to

„Społeczny”

i projektowania ich złożeń. Z tego właśnie powodu

rzeczy, leczy tylko jako zaskakujący ruch ponownego wiązania

(re-association) i ponownego splatania (re-assembling).

wynalazkiem (ang. sociab-

W opisywanym ujęciu, prawa na przykład nie traktuje się Jako wyjaśnialnego przez „struktury społeczne” dodane do Jego wewnętrznej logiki; przeciwnie, to Jego wewnętrzna logika może wyjaśnić niektóre właściwości, które sprawiają, że Jakieś powiązanie jest trwalsze i ma szersze oddziaływanie. Bez zdol-

le)” odnosi się do umiejętności pozwalających indywiduom żyć układnie w społeczeństwie. Jak widać, słowo to dryfowało, a znaczenie słowa spo-

łeczny zawężało się z biegiem czasu. Chociaż zaczynaliśmy od definicji, która obejmuje wszystkie powiązania, mamy teraz w mowie potocznej użycie ograniczone do tego, co zostanie po tym jak polityka, biologia, ekonomia, ś prawo, psychologia, zarządzanie, technologia etc. rozdzielą między sicbie | . . poszczególne ze wspomnianych powiązań.

się przez to słowo, ale ściśle ograniczać się do śledzenia nowych

powiązań

nie zamierzam definiować tego, co społeczne Jako specyficznej dziedziny, szczególnej rzeczywistości czy określonego rodzaju

„Społeczny” uży-

„towarzyski

W ten sposób całe nasze wspólne przedsięwzięcie zostało podane w wątpliwość. Kryzys ogarnął nasze poczucie przynależności. Żeby jednak odnotować to wrażenie kryzysu i aby nadążyć za nowymi powiązaniami, trzeba opracować nowe pojęcie tego, co społeczne. Musi być ono dużo szersze niż to, co zwykle określa

|

| | |

ności precedensów prawnych do wyznaczania powiązań pomię-

dzy jakimś

nic na temat

przypadkiem

a regułą ogólną nie wiedzielibyśmy

umieszczania Jakiejś kwestii „w szerszym kontek-

Ii

|

14

Wprowadzenie: Jak podjąć na nowo

trud śledzenia pow ,zł'("

ście”*. Nie trzeba zastępować nauki jej „ramą społeczną” (sociAl

framework), którą „kształtują siły społeczne” wraz z jej właś"ił obiektywnością, ponieważ obiekty, które ona bada, same pr/*' mieszczają każdy dany kontekst za pomocą obcych elementó"

które w badaniach

w nieprzewidywalny

laboratoryjnych sposób.

Poddani

zostają

powiązane

kwarantannie

rązć"

na SĄP?

boleśnie przekonali się, że nie mogą kontaktować się z bliski'" tak jak dawniej z powodu mutacji tego zarazka, którego istn'*" nie ujawnione zostało przez potężne instytucje epidemiolof"

i wirusologii”. Religii nie trzeba „wyjaśniać” za pomocą sił sp%

łecznych, ponieważ wjej własnej definicji — właściwie w sąm*

jej nazwie — połączone są razem elementy, które nie są częśc'ł porządku społccznego Od czasów Antygony wiemy wszysłY co znaczy znaleźć się w zasięgu boskich polcccn których, w*

dług takich polityków Jak Kreon, nie da się zmienić. ()r;__amz„M' nie trzeba umieszczać „w szerszej ramie społecznej”, pomLWdZ one same bardzo praktyc.zmc określają, co to znaczy być zanU rzonym W „szerszym” układzie spraw. Ostatecznie, kto podr0

żujący samolotem wiedziałby, do którego wejścia się udać bel? ciągłego i niespokojnego spoglądania na numer wydrukowany na karcie pokładowej, zakreślony na czerwono przez kogOS z obsługi naziemnej? Gdybyśmy bezmyślnie ujawnili działąnie „ciemnych, ukrytych sił społecznych” kryjących się za powierZchownymi rozmowami polityków, to znaczna część tego, Cco rOzumiemy przez bycie częścią grupy, bez tych właśnie rozmów zostałaby utracona. Bez przekornych rozgrywek między walczącymi ze sobą partiami w Iraku, kto w „okupowanym” czy „wyzwalanym” Bagdadzie wiedziałby, jak odróżnić przyjaciela

od wroga?

Wprowadzenie: Jak podjąć na nowo trud śledzenia powiązań

J5

To samo odnosi się do wszystkich innych dziedzin*. Podczas gdy w pierwszym podejściu każda działalność - prawo, nauka, technologia, religia, organizacja, polityka, zarządzanie etc. — może

zostać powiązana i objaśniona przez te same agregaty społeczne, które się za nimi wszystkimi kryją, w drugim ujęciu socjologii za tymi działaniami nic się nie kryje, chociaż mogą być one powiązane w taki sposób, że wytwarzają

społeczeństwo

— /ub go nie

wytwarzają. To jest kluczowy punkt ujawniający różnice między tymi dwoma podejściami. Bycie czymś społecznym nie jest już Jakąś bezpieczną i nieproblematyczną własnością, oznacza bowiem

ruch, który może nie odnaleźć nowego powiązania i który może

ponieść klęskę przeprojektowując dowolną dobrze ukształtowaną

całość. To, co nazywa się „wyjaśnieniem społecznym”, spełniało wcześniej użyteczną rolę, teraz jednak stało się zaprzeczeniem wydajności i zatrzymuje ruch powiązań zamiast go wznawiać, o czym będziemy mówić w dalszych częściach tej książki. Zgodnie z drugim podejściem, zwolennicy tego pierwszego

pomylili to, co powinni objaśnić z wyjaśnieniem. Zaczęli od społeczeństwa czy innych agregatów społecznych, podczas gdy powinno się na nich zakończyć. Byli przekonani, że to, co spo-

łeczne, musi być z istoty swojej utworzone z więzi społecznych, podczas gdy powiązania są utworzone z tego, co samo społeczne nie jest. Wyobrażali

sobie, że socjologia

ogranicza

się do spe-

cyficznej dziedziny, podczas gdy socjologowie powinni udawać się wszędzie tam, gdzie tworzy się heterogeniczne powiązania.

Wierzyli, że to, co społeczne, Jest już zawsze gdzieś tam do ich

dyspozycji, podczas gdy to, co społeczne, nie jest rodzajem rzeczy, którą można

zobaczyć czy postulować.

tylko dzięki ś/adom,

Jest ono widoczne

które pozostawia (w próbach) tworzenia

nowego splotu z elementów, które same w żaden sposób nie są „społeczne”. Upierali się, że Już schwytała nas siła jakiegoś spo-

* Patricia Ewick

i Susan

S. Silbey (1998),

7he Common

Place of Law

oraz

część napisana przez Silbey w: Bruno Latour i Peter Weibel (2005), Making Things Public: Atmospheres of Democracy. * Chociaż studia nad praktyką naukową dały największy impet alternatywnej definicji tego, co społeczne,

zajmiemy

stanie zdefiniowana czwarta niepewność.

się nimi

dopiero

później,

kiedy z0-

łeczeństwa, podczas gdy nasza polityczna przyszłość sprowadza się do zadecydowania o tym, co trzyma nas wszystkich razem.

* Zobaczymy dopiero w części II, s. 346, jak przeformułować to przeciwstawienie w bardziej subtelny sposób, niż za pomocą odwrócenia przyczyny i skutku.

Wprowadzenie: Jak podjąć na nowo trud śledzenia powiązań

16

Krótko mówiąc, druga szkoła chce podjąć na nowo trud splatania i gromadzenia tego, co nagle zostało zatrzymane przez lę pierwszą. W ten sposób chce ona pomóc zainteresowanym badaczom w ponownym splataniu (reassembling) tego, co społeczne. Właśnie dlatego książka ta została napisana. Na jej kartach nauczymy się odróżniać standardową socjolo= gię tego, co społeczne od bardziej radykalnej podrodziny, którą nazywać będę socjołogią krytyczną'. Tę ostatnią gałąż definiować będą trzy cechy: nie ogranicza się ona tylko do tego, co społeczne, ale zastępuje badany przedmiot czymś in_nym. czymś utworzonym z relacji społecznych; twierdzi się w niej, że to zd= stąpienie jest nie do zniesienia dla aktorów społecznych, ponieważ muszą oni żyć iluzją, że oto istnieje coś „innego” niż to, co o~ społeczne; przyjmuje się w niej także, że odrzucenice przcz.ak_t

rów wyjaśnienia, które proponują socjologowie krytyczn, Jest najlepszym dowodem na to, że wyjaśnienie to Jest słuszne.

Dla ścisłości ujęcie opisywane tutaj jako pierwsze hgdę na-

zywał „socjologią tego, co społeczne”,

drugie

zaś „sqc_lologlą

powiązań” (sociołogy of associations) (szkoda, że nie mogę użyć terminu „asocjologia”). Wiem, że posunięcic to nie oddaje w uczciwy sposób wielu niuansów nauk społccznych, które w ten

sposób zbiłem w jedną całość, ale możnaje zaakceptować na potrzeby wprowadzenia, w którym trzeba bardzo ostrożnie dobierać

Wprowadzenie: Jak podjąć na nowo trud

śledzenia powiązań

17

Niestety, historyczna nazwa brzmi „Teoria aktora-sieci”, nazwa,

która jest tak dziwaczna, tak myląca, tak pozbawiona znaczenia,

że aż zasługuje na to, by Ją zachować. Jeśli autor, na przykład przewodnika turystycznego, może dowolnie od nowa

scharakte-

ryzować miejsca, które opisuje, z całą pewnością nie może do-

wolnie zmienić najbardziej znanych nazw, wiadomo bowiem, że najprostszy drogowskaz Jest najlepszy — ostatecznie pochodzenie

słowa „Ameryka” jest jeszcze bardziej dziwaczne. Byłem gotów porzucić wspominaną nazwę na rzecz Jakichś bardziej wyrafinowanych, jak: „socjologia przekładu”, „ontologia rizomu-aktanta”

(rhizome-actant ontołogy), „socjologia innowacji” itd., do czasu,

kiedy ktoś wskazał mi, że akronim A.N.T. doskonale pasuje na określenie ślepego, krótkowidzącego, zapracowanego, Węszącego ślady, zbiorowego

podróżnika.

Mrówcze

(ant) pisanie dla

innych mrówek (ants) odpowiada mojemu projektowi bardzo dobrze!” Idealnie pasowałoby tu słowo soc/ologia, ale nie można

się nim posłużyć, zanim jego dwa składniki — to, co społeczne,

i to, co naukowe - nie zostaną Jakoś przerobione. W kolejnych

odsłonach tej książki będę go używał coraz częściej, rezerwując wyrażenie „socjologia tego, co społeczne” na określenie repertu-

aru, do którego, moim zdaniem, zbyt szybko ograniczyli się inni badacze społeczni.

nieznane argumenty służące do nakreślenia dobrze znanego tere-

nu. Być może uproszczenia, których dokonuję, można mi wybaczyć choćby dlatego, że istnieje wiele świetnych wprowadzeń

do socjologii tego, co społeczne, ale z tego, co wiem, nie ma anml

jednego do tej niewielkiej opisywanej tutaj poddziedziny teorii społecznej*. Nawiasem mówiąc, jak powinna się ona nazywać? ? W

sprawie rozróżnienia

pomiędzy

socjologią

krytyki zob. Luc Boltanski i Laurent Thćvenot Boltanski

i Laurent

Thćvenot

(1999),

„The

krytyczną a socjologią

(2006), On Justification; Luc

Sociology

of Critical

Capacity”,

a zwłaszcza Luc Boltanski (1990), L 'amour et la justice comme compótences. Gdybym uznał, że należy ustanowić jakąś ciągłość z socjologią tego, co społeczne, musiałbym bardziej stanowczo skrytykować socjologię krytyczną i Jej „iluzję iluzji” . * Jako nowy przewodnik posłużyć może praca Johna Lawa (2004), Afrer Method: Mess in Social Science Research. Także książka Andrew Barry'ego

(2001), Political Machines. Governing a Technological Sociery oraz Anmemarie Mol (2003), The Body Multiple: Ontology in Medical Practice (Science and

Culrural Theory) jest dobrym wprowadzeniem wraz z książką Bruno Latoura

(1996), Aramis or the Love of Technology.

” Muszę przeprosić za to, że przyjmuję tutaj zupełnie przeciwne stanowisko niż w Bruno Latour (1999c), „On Recalling ANT”. Podczas gdy tam skrytykowałem wszystkie elementy tego horrendalnego wyrażenia, łącznie z myślnikiem, teraz będę bronił ich wszystkich, z myślnikiem włącznie!

E

18

Wp!(›wad enie: luA podjąć na nowo

trud śledzenia pow /tl'a

Wprowadzenie: Jak podjąć na nowo trud śledzenia powiązań

ń

pewna książka biologiczna (Kupiec i Sonigo 2000) może należeć do ANT z powodu nowej aktywnej roli przypisywanej genowi. Kolejny test polega na sprawdzeniu, w jaką stronę podążają wyjaśnienia.

Jak poradz:c sobie z literaturą w dziale „Teoria aktora-sieci” Większość ważnej bibliografii można odnaleźć na znakomitej netowej

„the Actor

Początków nalezienia

Network

podejścia, nowej

teorii

Resource”

o którym

mowa,

społecznej

prowadzonej można

przez

upatrywać

przystosowanej

do

Law2 ”.

potrzebie

studiów

nad

od-

nauka

i technologią (Callon i Latour 1981). Rozpoczęły się one wraz z pojaw ienie""

się trzech tekstów (Latour

1988b, Callon

1986,

Law

1986b).

W tym właś-

jest traktowane jako stabilne i służy objaśnieniu ukształtowania zmiany technologicznej. McNeill (1976), chociaż w żaden sposób nie jest autorem ANT,

nie momencie czynniki pozaludzkie — mikroby, przegrzebki, skały i ow€* — przedstawione zostały w teorii społecznej w nowy sposób. Jak wyjaśnia na stronie 137-138 rozważając czwartą niepewność, wtedy po raz pierwsZY przedmioty nauki i technologii stały się dla mnie, rzec można, socjokompA" tybilne. Filozoficzne podstawy dla tego rozumowania zostały przedstawioń? Ę w drugiej części (Latour 1988a), niestety w takiej formie, że Jest to trud/i€ ! do uchwycenia. Od tej pory rozwija się to w przeróżnych kierunkach, a wiele recenzJi i krytyk tego podejścia można znaleźć w tekstach wymienionych na stronie internetowej

Lawa.

Chociaż

nie istnieje papierek

lakmusowy

spmwd/d]dcv |

przynależność do ANT, można ad hoc podać kilka testów pn›wumyunych Nie muszę dodawać, że ta interpretacja ANT

jest tylko moim

|

stanowiskiem.

W

niniejszej książce nie staram się przedstawić tej teorii bardziej całościOwo, a jedynie ją usystematyzować. Oto niektóre z testów, które sam uważam za najbardziej przydatne. | Jeden z nich polega na przypisaniu ścisłej roli czynnikom

pozaludzkim.

Muszą one być aktorami (zob. definicja na s. 100), a nie tylko niefortunnymi nośnikami symbolicznej projekcji. Działanie ich jednak nie może podpddM pod typ sprawczości do tej pory wiązany ze stanami rzeczy czy obiektami | naturalnymi. Tak więc, jeśli w jakimś stanowisku posługujemy się albo przyczynowością symboliczną, albo naturalistyczną, nie ma powodu, by zaliczać | je do ANT,

nawet jeśli głosi się, że doń przynależy.

Odwrotnie,

|

kwalifikowałby się do włączenia, ponieważ zmodyfikował on to, co ma zostać

powiązane, włączając w definicję bycia „splecionym” w jedną całość szczury, wirusy i mikroby. W ten sposób, książki takie jak Cronona (1991) są z całą pewnością arcydziełami ANT, ponieważ żadnych ukrytych sił społecznych nie dodaje się tam do wyjaśnienia samego stopniowego powstawania metropolii. To samo odnosi się do pracy wykonanej

nad rozproszonym poznaniem

(Hutchins 1995). Dlatego też historia nauki i technologii jest ważna dla naszego programu, i dlatego stale towarzyszy nam socjologia sztuki, zwłaszcza poprzez wpływ Henniona (1993). Trzecim i najtrudniejszym testem byłoby sprawdzenie, czy badania mają na celu ponowne splatanie (reassembling) tego, co społeczne, czy kładzie | się w nich nacisk na rozpraszanie i dekonstrukcję. ANT wiązana jest z postmodernistycznym uwydatnieniem krytyki „wielkich narracji” czy „eurocentrycznych” oraz „hegemonicznych” punktów widzenia. Jest to bardzo mylący obraz. Rozproszenie, destrukcja i dekonstrukcja nie są obieranymi celami, ale czymś, co ma zostać przezwyciężone. Znacznie ważniejsze jest sprawdzenie, czym są nowe instytucje, procedury i pojęcia, za pomocą których można gromadzić i splatać na nowo to, co społeczne (Callon i inmi 2001; Latour 2009).

każde bada-

nie, w którym czynnikom pozaludzkim nadaje się taki typ sprawczości, który jest bardziej otwarty niż tradycyjna przyczynowość naturalna — lecz bardziej wydajny niż symboliczna — może być częścią naszego podejścia, nawet jeśli niektórzy z autorów nie życzyliby sobie, by ich z nim wiązano. Na przykład |

Ż Zob http //www lanes.ac.uk/FSS/sociology/css/antres/antres.htm

/

Czy lista tego, co jest społeczne, to ostatecznie ten sam ograniczony repertuar, którego użyto do wyjaśnienia (uzasadnienia) większości elementów? Jeśli to, co społeczne jest stabilne i wyjaśnia stany rzeczy, nie jest to ANT. Dla przykładu, bez względu na to, jak bardzo pouczające dla nas wszystkich było pojęcie społecznego kształtowania technologii (Bijker 1995), nie jest ono częścią omawianego stanowiska, ponieważ to, co społeczne cały czas

stronie mtvr Johna

w

19

Jest prawdą,

że w większości

sytuacji

uciekanie

się do so-

cjologii tego, co społeczne jest nie tylko rozsądne, ale także nieuniknione, ponieważ pozwala ona dokonać wygodnego skrótu określając wszystkie składniki, które już zostały zaakceptowane w zbiorowym świecie. Bylibyśmy zarówno niemądrzy, jak i nadto pedantyczni, gdybyśmy stronili od posługiwania się takimi po-

=







oWadzenia: Jak podjąć 1ę na nowo trud śledzenia : Wprowadzenie: pow iążŻ"" ń

20

jęciami jak „IBM”, „Francja”, „kultura Maorysów”, „/Wigkszo' na

mobilność”,

„totalitaryzm”,

„socjalizacja”, „niższa

kld'

średnia”, „kontekst polityczny”, „kapitał społeczny”, „ludukv' zatrudnienia”,

„konstrukcja

społeczna”,

„podmlol

mdyw1du)

ny”, „nieuświadamiane popędy , „presja grupowa” itp. kdnakfL

w sytuacjach, w których innowacje są pomnażane, kiedy gld(” ce grup są niepewne, kiedy zmienia się ilość czynników, któF€

trzeba wziąć pod uwagę, socjologia tego, co społeczne nie |d*t już w stanie wyśledzić nowych powiązań między aktorami. takich momentach jak ognia powinno się unikać ograniczania Z gory kształtu, rozmiaru, heterogeniczności i możliwych komb"r nacji tych powiązań. Wygodny skrót, jaki daje to, co społeczn©: należy zastąpić niewygodną, kosztowną drogą naokoło składAjącą się z tych powiązań. Odpowiednio także zmieniają się obO”

wiązki badacza społecznego: ograniczanie roli aktorów do " formatorów, którzy są źródłem przypadków podpadających pod jakiś dobrze znany rodzaj, już nie wystarcza. Trzeba im na nowO

zapewnić zdolność do tworzenia własnych teorii na temat tegO. z czego zbudowane jest to, co społeczne. Zadanie nie polega już na narzucaniu jakiegoś porządku, ograniczaniu zakresu akcep-

towalnych czynników, pouczaniu aktorów, kim są, czy dodawaniu refleksyjności ich praktyce. Używając sloganu z ANT, trzeba „podążać za samymi aktorami”, to znaczy starać się nadążyć 74 nimi w szalonych niejednokrotnie innowacjach, aby się dowićdzieć, jak wygląda egzystencja zbiorowości w ich rękach i |ak|ch używali

metod, by utrzymać ją w całości, jakie oplsy

ndllbplq

określiłyby nowe powiązania, które zmuszeni byli oni utworzyć.

O ile socjologia tego, co społeczne dobrze radzi sobie z tym, co już zostało splecione, nie radzi sobie tak dobrze z gromadzeniem na nowo uczestników tego, co nie jest — jeszcze nie — rodzajem

społecznej rzeczywistości.

Aby pokazać relację między obiema szkołami

w bardziej ra-

dykalny sposób, można posłużyć się do pewnego stopnia podchwytliwą paralelą zapożyczonąz historii fizyki i powiedzieć, że socjologia tego, co społeczne pozostaje „przedrelatywistyczna”, podczas gdy nasza socjologia musi być w pełni „relatywistyczna” W większości zwykłych przypadków, na przykład w sytuacjach,

Wprowadzenie: Jak podjąć na nowo trud śledzenia powiązań

21

które zmieniają się wolno, ujęcie przedrelatywistyczne zupełnie

wystarcza, a każda ustalona rama odniesienia jest w stanie odnotować działanie bez zbytniego zniekształcenia go. Jednak kiedy tylko sprawy nabierają tempa, liczba innowacji rośnie, a ilość czynników się zwiększa, podejście, w którym absolutyzowano jedną ramę wytwarzającą dane, kompletnie zawodzi. Należy wtedy podać rozwiązanie relatywistyczne, aby umożliwić poruszanie się pomiędzy ramami odniesienia i aby odzyskać jakąś dozę współmierności między śladami pochodzącymi z różnych ram, funkcjonujących z bardzo różną prędkością i przyspieszeniem. Ponieważ teoria relatywistyczna jest dobrze znanym przykładem zasadniczego zwrotu, jaki dokonał się w naszym aparacie psychicznym i sprowokował zadawanie podstawowych pytań, może zostać użyta jako zgrabna paralela ilustrująca, jak socjologia powiązań odwraca i uogólnia socjologię tego, co społeczne. Nie interesuje mnie tutaj odrzucanie — przy uprzednim dowiedzeniu, że inne teorie społeczne są błędne — ale proponowanie. Jak daleko

można

zajść podtrzymując

zdroworozsądkową

hipotezę głoszącą, że istnienie rzeczywistości społecznej stanowi uzasadnioną ramę odniesienia dla nauk społecznych"”? Jeśli fizycy na początku ubiegłego wieku byli w stanie zlikwidować zdroworozsądkowe rozwiązanie, Jakie dawał absolutnie sztywny i nieskończenie plastyczny eter, czy socjologowie mogą odkryć nowe możliwości podróżowania porzucając pojęcie substancji społecznej jako „zbędną hipotezę”? Takie podejście Jest tak marginalne, jego szanse na powodzenie tak małe, że nie widzę powodu, by całkowicie uczciwie i skrupulatnie przedstawiać te alternatywne i stosunkowo rozsądne wobec niego teorie, które w jakimś momencie mogłyby rozbić na kawałki stanowisko, którego bronię. Będę więc prowadził wywód opiniotwórczo !! Jeśli wydaje się, iż surowo traktuję socjologię tego, co społeczne, i jeśli faktycznie postępuję bezceremonialnie z krytyczną socjologią, to dzieje się tak tylko tymczasowo. W stosownym momencie nauczymy się, Jak odzyskać to, co było poprawne w ich wyjściowych intuicjach. O ile kluczowe pojęcie standardów (część II, s. 323) pozwala nam oddać pełną sprawiedliwość socjologii tego, co społeczne, obawiam się, że socjologia krytyczna będzie musiała doczekać zakończenia, kiedy stawimy czoła kwestiom ważności politycznej.

22

Wprowadzenie: Jak podjąć na nowo trud śledzenia /›uwią/a"

i często stronniczo, aby jasno ukazać kontrast zachodzący f" między dwoma omawianymi punktami widzenia. W zamian ?*

pogwałcenie zasad uczciwości, spróbuję jak najspójniej wychś" gać najbardziej skrajne wnioski ze stanowiska, z którym bęść tu eksperymentować. Test mój polegać będzie na przeliczeń! ilości nowych kwestii, które można naświetlić wypełniając s?" śle, niemal na ślepo, wszystkie obowiązki, które ten nowy puń wyjścia na nas nakłada.

Ostatecznym

zaś testem

będzie spra'f"

dzenie, pod koniec tej książki, czy socjologia powiązań moż*

podjąć się zmiany socjologii tego, co społeczne, podążając 7*

różnymi typami nowych i bardziej aktywnych powiązań, i cZY Jest w stanie odziedziczyć wszystko, co było uzasadnione w ambicjach nauki o tym, co społeczne. Jak zwykle ocena tego, cZY

odniesie ona sukces czy nie, należy do czytelnika.

Lubiącym poszukiwanie szacownych przodków jakiejś dy-

scypliny warto przypomnieć, że rozróżnienie pomiędzy dwomA przeciwnymi sposobami rozumienia obowiązków nauk sp9"

łecznych nie jest niczym nowym. Zostało ono poczynione ju? w początkach istnienia tej dyscypliny (przynajmniej we Francji). we wczesnej dyskusji pomiędzy starszym Gabrielem Tarde'e'" i zwycięzcą, Emilem Durkheimem!?. Tarde zawsze narzekał, 70 Durkheim

porzucił

zadanie

objaśniania

społeczeństwa,

mylac

przyczynę ze skutkiem, zastępując rozumienie społecznego po:

wiązania z projektem politycznym, którego celem była inżynie-

ria społeczna. Wbrew swojemu młodszemu rywalowi żarliwie twierdził, że to, co społeczne nie jest specyficzną domeną rzeczywistości, ale zasadą powiązań; że nie ma powodu, by oddzielać „to, co społeczne” od innych powiązań, takich jak organizmy biologiczne czy nawet atomy; że, aby stworzyć nauki społeczne, nie trzeba zrywać z filozofią, a w szczególności z metafizyką; że

Wprowadzenie: Jak podjąć na nowo trud śledzenia powiązań

23

ostatecznie socjologia Jest rodzajem interpsychologii'*; że badanie innowacji, zwłaszcza w nauce i technologii, Jest dynamicznie rozwijającym się działem teorii społecznej; i że ekonomię trzeba całkowicie przepracować, zamiast używać Jej jako mglistej metafory opisującej kalkulację interesów.

Przede wszystkim, trak-

tował socjologię jako coś płynnego i pozostającego w ruchu, do czego winny być zastosowane nowe metody, a nie jako specyficznego rodzaju organizm. Nie trzeba przyjmować wszystkich dziwactw Tarde'a — a jest ich wiele — ale w galerii portretów eminentnych poprzedników, razem z Haroldem Garfinklem, jest on jednym z niewiclu, którzy uważali, że socjologia mogłaby być nauką zajmując się tym, w Jaki sposób społeczeństwo utrzymuje się jako całość, a nie używając społeczeństwa do wyjaśniania czegoś

innego,

czy do pomocy

w rozwiązaniu Jakichś

kwestii

politycznych danego czasu. To, że Tarde został całkowicie pokonany przez socjologów tego, co społeczne do tego stopnia, że przez wiek istniał tylko Jako duch, nie dowodzi, że nie miał racji. Przeciwnie, sprawia, że niniejsza książka staje się jeszcze bardziej niezbędna. Jestem przekonany, że jeśli socjologia odziedziczyłaby więcej od Tarde'a (nie wspominając nawet Comte'a, Spencera, Durkhcima i Webera), byłaby nawet bardziej istotną dziedziną. Wciąż może taką zostać, jak zobaczymy w zakończeniu tej pracy. Obie tradycje można łatwo pogodzić, ta druga podejmuje się zadań, o których ta pierwsza sądziła, że zbyt szybko zostały wykonane. Czynniki zgromadzone w przeszłości pod etykietą „dziedzina społeczna” są po prostu jednymi z wielu elementów, które trzeba powiązać w przyszłości w coś, czego nie określę społeczeństwem, ale zbiorowością. Książka ta mówi o tym, Jak posłużyć się ANT, by na nowo spleść połączenia społeczne (reassembling sociał connections).

Jest podzielona na trzy części odpowiadające trzem powinnościom, które zmieszano razem w socjologii tego, co społeczne z powodów, które obecnie są nieuzasadnione.

'? Jedyne obszerne wprowadzenie do myśli Tarde'a po angielsku to Gabriel Tarde i Terry C. Clark ( 1969), On Communication

and Social Influence. Ujęcie

bardziej współczesne to Bruno Latour (2002), „Gabriel Tarde and the End of the Social”.

Starsze

tłumaczenie

pracy

Gabriela

Tarde'a

Laws: An Outline of Sociology jest dostępne w Internecie.

(1899/2000),

Social

BW

przeciwstawieniu do infrapsychologii, w kwestii której niemal całko-

wicie milczał, zob. Gabriel Tarde (1895/1999), Monadologie et sociologie.

=

.

,

ń

.

:

Wprowadzenie: Jak podjąć na nowo trud śledzenia powiązań

/(Ui

Wprowadzenie: Jak podjąć na nowo trud śledzenia powid/_ Gabriel Tarde jako alternatywny

prekursor

alternatywnej



teorii społecznej

|

Gabriel Tarde (1843-1904) — sędzia, a następnie kryminolog samouk, był tak” | że poprzednikiem Bergsona na stanowisku profesora w Collge de France

: . : „ wienD | Kilka cytatów pozwoli : uchwycić= ogromny kontrast między dwoma MPL,CĘ

mnianymi Tarde:

sposobami

myślenia.

Oto

definicja

społeczeństwa, Jaką poda)

całościach

poprzez

większe

zbieranie

razem

przez mniejsze

maleńkich,

25

podstawowych

działań

i całość przez część. Ten sposób

macząc

traktowania

!

zjawisk ma na celu przekształcenie socjologii podobne do tego, które dokonało

|

się

w matematyce za sprawą wprowadzenia rachunku na wielkościach nieskoń-

czenie małych (infinitesimal caleulus) (Tarde 1899/2000: 35).

! Powodem, dla którego można potraktować Tarde'a jako wczesnego proto! plastę ANT jest to, że za najlepszy przykład powiązania społecznego uznaje on zawsze historię i socjologię nauki: Jeśli chodzi o strukturę nauki, najbardziej imponującą ludzką budowlę,

Oznacza to, że każda rzecz jest społeczeństwem i że wszystkie rzeczy są społć” x czeństwami. To całkiem niezwykłe, że nauka, w logicznej konsekwencji SWL.),-

— tłu-

|

nie ma

tutaj wątpliwości. Została ona zbudowana w pełnym świetle historii, i możemy śledzić jej rozwój nieomal od zarania do naszych czasów... Wszystko tu ma

! !

swój początek w Jednosice, nie tylko materiały, ale także ogólny obraz całości

społeczeństwa. Mówi ona o społeczeństwach komórkowych, a dlaczego ” | o społeczeństwach atomowych? Nie wspominając o społeczeństwach gwiaz/”

|

wszystkich

się gałęzią socjologii (Tarde

|

ich wcześniejszych

zmian,

ma

tendencję do dziwnego

generalizowania p(›_iwf”ż |

i zarys

systemów słonecznych? Wygląda na to, że wszystkim naukom pisane Jesl stan'” | 1999;: 5$).

|

mikro i poziomem makro'

W wielości form, choć na mniejszą skalę, uwidacznia się ten sam błąd, mia” | nowicie błąd polegający na przekonaniu, że aby dostrzec stopniowe wyłaniani€

otoczeniu, wydaje

są jakimś ogólnym

ciom ewolucjonistycznym

(unilinear evolutionists ' notion) pana

Durkhcima.

miast objaśniać

za pomocą

prawa

wszystko

założonej

wszechwładzy

oczywiste,

że nauka

olśnieniem.

została skonstruowana,

Otóż, jeśli to podobnie

|

każdego dogmatu, kodeksu prawnego, rządu czy ustroju

które zostały przeprowadzone w ten sam sposób; a jeśli moż-

ich niezrozumiałego

pochodzenia

i powolności

ich przekształcania się

zostały one wyjęte spod obserwacji przez znaczną część swojego rozwoju, czy x

nie jest wysoce prawdopodobne, że ich ewolucja podążała tą samą ścieżką? (Tarde

1899/200;

84-85).

Byty, którymi zajmuje się Tarde, to nie ludzie, a innowacje, kwanta zmiany, które żyją własnym życiem: jakieś dobro przemysłowe, wiersz, formuła, idea polityczna, które pojawiły się pewnego dnia gdzieś w zakamarkach mózgu, w snach, jak tych Aleksandra o pod-

x

W

|

boju świata, stara się pomnożyć w tysiącach i milionach kopii w każdym miejscu, w którym istnieją ludzie i nigdy się nie skończy, z wyjątkiem sytuacji kiedy po-

w

wstrzymany zostanie przez Jakiś wytwór konkurencyjny, równie ambitny, jak on sam (Tarde

|

Za-

1895/1999:

96).

Najbardziej użyteczne dla ANT Jest to, że Tarde nie odrywa nauk społecznych od filozofii czy nawet metafizyki:

ewolucji.

większe, a część przez całość — wyjaśniam zbiorowe podobieństwa w jakichś j

się zupełnie

Dlatego też każdy wytwór społeczny o wyraźnej charakterystyce, czy to będzie

pojęc

które wymusza na zbiorowych zjawiskach w nieskończoność pomnażanie i powtarzanie siebie w pewnym porządku, raczej niż wyjaśniać mniejsze fakty przez

w wąskim

sprawą

|

się jednoliniowym

najpierw

x

faktem, który

Tłumaczy to zasadniczą opozycję wobec Durkheima, o pokolenie młodszego od Tarde'a: przeciwstawia

rozsyła swoje promienie,

tam napotykając trudności, ale rozprzestrzeniając się dalej,

na mieć jakiekolwiek wątpliwości w odniesieniu do języka i etyki, ponieważ za

ale zawsze o mniejszej sile

w pewnym sensie Jest przeciwnie (Tarde 1899/2000: 75).

całkowicie

i nawet

ekonomicznego,

krótko mówiąc, człowiek działa, ale kieruje nim prawo ewolucji. Utrzymuję, że x

Idea ta faktycznie niecomal

się we

w szkole pod-

!

w ogólnym efekcie uzyskać obraz panoramiczny; oraz na przekonaniu, że źród” stopniowo przechodzi w jakieś fakty szczegółowe,

w to, co teraz rozprzestrzeniło

ich, a czego uczy się nawet

staje się jaśniejszy, aż wreszcie staje się błyskotliwym

się regularności, porządku i logiki zjawisk społecznych, musimy wyjść pozA I szczegóły, które z istoty są nieregularne, i wznieść się na tyle wysoko, żeby | ło i podstawy każdej społecznej współrzędnej

włączając

umys

wielki ogień, słaby i migolliwy,

jest z konstruowaniem

Uogólniając monady Leibniza, choć bez udziału Boga, w projekcie Tarde' ! odwrócone zostaje powiązanie między poziomem

Wszystko,

wykształconych

stawowej, rozpoczyna się Jako sekret jakiegoś pojedynczego umysłu, skąd nie-

Co najbardziej ciekawe, Tarde przez wiele lat był dyrektorem instytutu st27 | ni | tystyki i zawsze jednocześnie wierzył w monografie i dane jakościowe, zgadzał się jednak z Durkheimem w kwestii typu wskaźnika (quantum), J8 kiego socjologia miałaby poszukiwać.

szczegółów.

-

Istnieć !

znaczy

odróżniać

się; różnica,

w jednym

sensie, jest

istotową

stroną

rzeczy, czymś, co mają one najbardziej wspólnego i czymś, co sprawia, że naj-

|

Wprowadzenie: Jak podjąć na nowo trud śledzenia powiązań

: = . , . ń Wprowadzenie: Jak podjąć na nowo trud śledzenia powiązł”

26

kiedy porzuci się drogę na skróty poprzez społeczeństwo i „wyjaśnienia społeczne”. Jeśli prawdą Jest, że obraz społeczeństwa proponowany przez socjologów tego, co społeczne służył zasad-

bardziej się różnią. Należy rozpocząć od różnicy i powstrzymać się od prób j*/"j' objaśniania, zwłaszcza zaczynając od tożsamości, jak wiele osób mylnie czynń”:

Dlatego że tożsamość jest minimum, a stąd rodzajem różnicy, do tego bardzo nid”

niczo zapewnieniu pokoju, kiedy rodziła się nowoczesność”, to

zwykłym, w ten sam sposób, jak spoczynek jest rodzajem ruchu, a okrąg rodzd” jem elipsy. Rozpoczynanie od jakiejś pierwotnej identyczności zakłada u źródł” wyjątkowo

nieprawdopodobne

podobieństwo,

czy

inaczej,

niezrozumiałą

w momencie, w którym modernizowanie zostało podane w wątpliwość, pytania o rodzaj życia zbiorowego i rodzaj wiedzy, Jaką

tajen/”

nicę jednego pojedynczego bytu, ponadto oddzielonego bez żadnego sptcldllKL? W

powodu (Tardc 1895/1999 73)

|US=ze=c —



Wjaki sposób rozpoznać (deploy) liczne kontrowersje dotyczA”

ce powiązań bez odgórnego ograniczania tego, co społeczne Jo swoistej dziedziny?

Co zrobić, by środki pozwalające aktorom na stabilizowani?

tych kontrowersji stały się w pełni uchwytywalne? Za pomocą jakich procedur można spleść na nowo to, co sp łeczne, nie w społeczeństwo, a w zbiorowość? W pierwszej części pokażę, dlaczego nie powinniśmy Z góry ograniczać rodzaju bytów zamieszkujących świat społeczny: Nauki społeczne stały się nazbyt bojaźliwe wobec codzienni€ dosw1adczane_] złożoności powiązań, które napotykają w bada” niu'*. Będę dowodził, że można, by tak rzec, korzystać z (/edd

off) kontrowersji i nauczyć się być dobrym relatywistą — C9 z pewnością stanowi niezbędne przygotowanie przed ryzykow” ną wyprawą na nowe terytorium. W części drugicj pokażę, ldk można uchwycić powiązania społeczne, które dają się Wy5|©d71c dzięki pracy wykonane_] przy stabilizowaniu kontrowersji omó-

wionej w części pierwszej. Używając metafory /de/yu(›an z kartografii, mógłbym powiedzieć, że ANT stara się zachować

świat społeczny tak płaskim, jak to tylko możliwe, aby upewnić się, że ustanowienie każdego nowego wiązania jest dobrze

widoczne. W podsumowaniu pokażę, dlaczego warto podjąć zadanie splatania (assembling) zbiorowości, ale dopiero wtedy, '* Pozostawiam w

tej książce na boku kwestię socjologii ilościowej, nie

dlatego, że bardziej wierzę w dane jakościowe, ale dlatego, że gra idzie o samo określenie tego, co należy rejestrować z uwagi na to, że podążam za innym rozumieniem tego, co społeczne.

21

!

zgromadzą socjologowie powiązań, oraz zadanie odnalezienia sposobów wspólnego życia stają się ważniejsze niż kiedykol-

wiek. W pewnej mierze książka ta przypomina przewodnik po terenie, który jednocześnie zdaje się całkowicie banalny - to nic innego niż świat społeczny, do którego Jesteśmy przyzwyczajeni -i w pełni egzotyczny — więc będziemy musieli nauczyć się, jak na każdym kroku zwalniać. Jeśli poważni naukowcy nie uważają za stosowne porównywania wprowadzenia do Jjakiejś nauki do przewodnika, uprzejmie im przypominam, że wyrażenia „dokąd podróżować” i „co Jest tam warte zobaczenia” są niczym więcej niż sposobem na zrozumiałe wypowiedzenie w języku polskim tego, co zwykle kryje się za pompatycznymi greckimi nazwami „metoda” czy, co gorsza, „metodologia”. Podejście wzorowane na książce podróżniczej ma tę przewagę nad „rozprawą o metodzie”, że nie można go pomylić z terytorium, z którym się on zwyczajnie pokrywa. Przewodnika można użyć, ale można też o nim zapomnieć, włożyć do tylnej kieszeni, poplamić tłuszczem

1 kawą, cały popisać, wyrwać z niego strony, żeby rozpalić ogień na grillu. Krótko mówiąc, podaje on pewne sugestie, i raczej nie narzuca się czytelnikowi. To powiedziawszy, trzeba dodać, że książka ta nie nadaje się do czytania przy kawie, nie znajdziemy

w niej upiększonych widoczków, które wystarczą tym, którzy są zbyt leniwi, by podróżować sami. Jako poradnik pomaga praktykom odnaleźć punkt zaczepienia, kiedy zagubią się oni gdzieś '* Pierwsze przypadki pojawienia się słów „socjologia” i „nauki społeczne” można znaleźć w słynnym pamflecie Emmanuela Josepha Sieyćsa Qu 'est-ce que le Tiers-Etat?, gdzie służyły do określenia wszystkich „nauk o administracji” (camerał science) w sztuce rządzenia, zob. Fródćric Audren, „Les Juristes et les sociologues” (manuskrypt).

28

:

sz

WIH'I)WLIJZL'HI(': Jak podjąć na nowo

F

.

s3

trud śledzenia powią/

/Llli

w terenie. Obawiam się, że innym wyda się całkowicie mwf zumiała, ponieważ powiązania społeczne, które ma wyslcd//

w ogóle nie będą przypominać tych, za którymi nauczyli się V dążać.

Część I

CO ZROBIĆ Z KONTROWERSJAMI DOTYCZĄCYMI ŚWIATA

SPOŁECZNEGO

Wprowadzenie do części I: Nauczyć się korzystać z kontrowersji

Jak wszystkie nauki, socjologia zaczyna się od zdziwienia. Czyjeś zaciekawienie można by opisać na wiele różnych sposobów, ale wydaje się, że właśnie paradoksalna obecność czegoś, co jest jednocześnie niewidzialne, a namacalne; przyjęte za oczywiste, a zaskakujące; prozaiczne, ale o zbijającej z tropu subtelności, prowadzi zawsze do podjęcia zaciekłej próby okiełznania dzikiego zwierza tego, co społeczne. „Żyjemy w grupach, które wydają się silnie obwarowane, więc jak to się dzieje, że przekształcają się tak gwałtownie?” „Jesteśmy zmuszani przez inne podmioty do robienia rzeczy, nad którymi nie mamy kontroli i wydaje się to dość oczywiste i prozaiczne”. „Istnieje coś niewidzialnego, co ciąży nam wszystkim, co jest trwalsze od sta-

li, a mimo to tak niezwykle kruche”. „Istnieją siły zadziwiająco podobne do tych, które badają przyrodnicy, a mimo to wyraźnie odmienne”. „Ta kłopotliwa mieszanka zatwardziałego oporu i przewrotnego skomplikowania wydaje się szeroko otwarta na badanie, a jednak opiera się wszelkim dociekaniom”. Byłoby trudno odnaleźć badacza społecznego, którego nie poruszyłoby Jedno czy więcej z tych kłopotliwych stwierdzeń. Czy te zagadki nie są źródłem naszego /ibido sciendi? Co popycha nas ku temu, by poświęcać tyle energii na ich rozwikłanie?

ł moŚ I. Co: zrobićz z kontrowersjami . dotyczącymi : .św łec/ piegi świala sppołecź Część

Istnieje jednak,

powiększający

.

0-

p niawiązy” ! ToZwY a zdziwienia, e

swe

rozziew V

rozmiary,

m!ędzy tym, co wywołuje kolejne m, Jakie obmyślono, by. je wyj_uśnić. Dowodzę W CZęsci ['Wa_ mimo iż intuicje soc_jologii są słuszne, r(›/,wią/,unizł propon( ni he w zawężającej definicji tego, co społeczne, xatałs-mw.ałjf[c,› różne sposoby tkwiący w nich twórczy i naukowy PIŚTW_'QVWI Dlatego właśnie chcę na nowo postawić każde Z Wyl-m.cnr'orj;qzę

Pytań i przeanalizować je na tyle wnikliwie, by odświeżyć w rozumienie powiązania. Wierny relatywistycznym

zasadom,

zamiast

wiat

elić Ś dzi1: ŁL fÓW

społeczny tak, jak najczęściej robi się to w większości tclf›—kw_

z socjologii, podając listę aktorów, metod i dziedzin/! pOtlłłwa_ wanych jako elementy rzeczywistości społecznej, l'l”)'-ząqlfk_y dołem pierwszą część tej pracy według rodzajów k”']twwc'ąlł am. tyczących tego, z czego zbudowane jest to uniwersum. Uwzuf„:iąC

że można odtworzyć główne intuicje nauk społecznych bad%

pięć zasadniczych niepewności

— — —

— —

z

-

dotyczących':



„ibaciadć

natury grup: istnieje wiele sprzecznych sposobów. >

dać aktorom tożsamość; Re -4Cać natury działań: w każdy ciąg zdarzeń wydaje się MI%IC' ogromna różnorodność aktorów i zmieniać wy_iśc,”ł*.w cZle: Inatury przedmiotów: kwestia rodzaju podmiotowości I Sprź)łu--

stwa (agencies) biorących udział we wzajemnych oddził'y

waniach wydaje się pozostawać szeroko otwarta;

natury faktów: związek nauk przyrodniczych z resza ą społe:

czeństwa wydaje się źródłem nieustających dys„klfs"': wreszcie tego, jakiego rodzaju badania prowadzi się p(_)d na

zwą „nauka o tym, co społeczne”, ponieważ nigdy nie jc%t Jasne, w jakim dokładnie sensie nauki społeczne są empr

ryczne.

' Wybrałem słowo „niepewności” (uncertainties) - uwzględniając Jego Sła„' b.c powiązanie z „zasadą nieoznaczoności” (uncertainty principle) - pomiewa?

nie da się powiedzieć, czy tkwią one w obserwatorze, czy w zjawisku, które Jesl

obserwowane. Jak zobaczymy, nigdy tak nie jest, że badacz wie, co ignorują aktorzy, nie jest także tak, że aktorzy wiedzą, co ignoruje obserwator. Z tego leż Powodu to, co społeczne musi być splecione na nowo (reassembled).

Wprowadzenie do części I: Nauczyć się korzystać z kontrowersji

33

Do ANT trudno się przekonać dlatego, że zanim ruszy się w niej z czymkolwiek, pięć powyższych niepewności trzeba ułożyć w stos Jedna na drugicj, a dodanie każdej kolejnej spra-

wia, że poprzednia staje się Jeszcze bardziej zagadkowa, aż do momentu

osiągnięcia Jakiegoś

zdroworozsądkowego

podejścia

— ale to uzyskuje się dopiero na końcu. Większość posługujących się ANT miało dotychczas zbyt mało cierpliwości, by czekać tak długo, i nie mogę ich potępiać”. Czytelnik odnajdzie tutaj zbiór złożonych instrukcji, które spowodują, że zmiana, którą proponuję, będzie bardzo kosztow-

na i dość bolesna. Jest tak dlatego, że zamierzam złamać przyzwyczajenie do łączenia pojęć „społeczeństwo”, „czynnik społeczny” i „wyjaśnienie społeczne” z nagłym przyspieszeniem, jakiego dokonuje się w opisie. Kiedy socjologowie tego, co społeczne wymawiają słowa „społeczeństwo”, „władza”, „struktura”

i „kontekst”,

często

przechodzą

od

razu

do

łączenia

roz-

ległych obszarów życia i historii, do mobilizowania gigantycznych sił, do wykrywania dramatycznych modeli wyłaniających się z pomieszanych interakcji, do postrzegania wszystkiego jako przypadków roboczych podpadających pod dobrze znane typy, do ujawniania zza kulis Jakichś ciemnych mocy, które pociągają za sznurki.

Mają trochę racji, ponieważ

faktycznie stare relacje

społeczne zostały złożone w taki sposób, by sprawić wrażenie,

że mamy

do czynienia z gotowymi

wyjaśnieniami wielu zagad-

kowych kwestii. Ale nadszedł czas, aby przyjrzeć się typowi w ten sposób splecionych agregatów 1 sposobom, w Jakie są one ze sobą posplatane. Chcąc odkryć nowych niespodziewanych aktorów, którzy niedawno wkroczyli

na scenę, a którzy nie są Jeszcze bona fide

członkami „społeczeństwa”, trzeba wybrać się w inną podróż 1 z zupełnie innego rodzaju oprzyrządowaniem. Jak zobaczymy, istnieje wielka różnica pomiędzy dwoma użyciami słowa „spo-

* Czytelnikom bardziej zainteresowanym studiami nad nauką polecam przeczytać najpierw rozdział 4 — s. 123 — a potem przejść do innych źródeł niepewności jedno po drugim. Bardziej obeznanym z ANT łatwiej będzie rozpocząć od Interludium, s. 203.

Część I. Co zrobić z kontrowersjami dotyczącymi świata społecznego

34

łeczny”, podobnie jak między uczeniem się, jak prowadzić samochód na już istniejącej autostradzie, a odkrywaniem po raz pierwszy wyboistego terytorium, na którym wybud_owano drogę wbrew pragnieniom wielu lokalnych wspólnot”. Nie ma.wątpli-

wości, że w ANT wolimy podróżować powoli, bocznymi droga-l mi, pieszo, z własnej kieszeni pokrywając pełne koszta każdej podróży. Zmieniamy

tempo, ponieważ

' | zamiast przyjmowac rozsądne

stanowisko i zawczasu narzucić pewien porządek, można, we-

dług ANT, znaleźć porządek dużo lepszy, o ile pozwoli się akto.rom rozpoznać pełną gamę kontrowersji, w których są zanurzeni. Niejako

oświadczamy

aktorom:

„Nie

będzicmy

probowall

waś

dyscyplinować, sprawiać, żebyście dopasowali się do nęs;ych ?lt?j. kategorii; pozwolimy wam rozpoznawać wasze WłaSnC.S.V'Vl ście”. ustanowili je sposób jaki w a dopiero później zapytamy, Zadanie zdefiniowania i uporządkowania

tego, co społecznę po-

winno się pozostawić samym aktorom, i badacz nie powinien pewne: się go podejmować. Dlatego też, aby odzyskać poczucie

go porządku, najlepiej nie próbować decydować, jak zamknąc

każdą daną kontrowersję, a raczej śledzić powiązania pomiędzy samymi kontrowersjami*. W żadnym wypadku nie porzucamy 3 Czytelnik pytający o to, w jakim sensie naszą teorię tego, co społccznc w liorzmxc zarzumożna pogodzić z „konwencjonalną” socjologią, przytacza się _lilk0_grup'a, tu sposób, w jaki pacjenci chorujący na AIDS zmobilizowali _ogzlywnftc. że za uzna_ła ym”, społeczn „ruchom ym Przyglądając się tradycyjn 'l tego. organizacje pacjentów korespondują z „konwencjonalnymi” fichr1lc_|:›111 ne dla innowacyj dalece jak a, zapomniał e całkowici co społeczne, ponieważ akpacjentów było uprawianie polityki bez retrowirusów. Według nas JCdllmk„ . puggptach na oparte je organizac ogólnie, bardziej a AIDS, z tywizm związany są takimi rodzajami innowacji, które wymagają zupełnie nowych definicji tego, co społeczne. Zob. Steven Epstein (1996), /mpure Science. AIDS, Activism and the Politics of Knowledge; Michel Callon and Vololona Rabcharisoa (1999), Że pouvoir des maladies oraz Nicolas Dodier (2003), Legons politiques de I'ćpide-

mie de sida. Mamy tutaj dowód na to, jak szybko ludzie zapominają o nowych powiązaniach i włączają je w swoje „konwencjonalne” definicje tego, czym jest społeczeństwo. 4 Uderzającego przykładu bogactwa tego podejścia dostarcza książka Boltanskiego i Thóvenota, On Justification. W tej podstawowej pracy autorzy pokazują, że można było odnaleźć dużo trwalszy porządek przyjmując, że

Wprowadzenie do części I: Nauczyć się korzystać z kontrowersji

35

poszukiwania porządku, dyscypliny i wzorców. Po prostu przesuwamy je na wyższy poziom abstrakcji, w taki sposób, by pozwolić aktorom pokazać ich różnorodne kosmosy, bez względu na to, jak kontrintuicyjne się one wydają”. Ten rosnący poziom abstrakcji w teorii społecznej powoduje właśnie, że na początku trudno zrozumieć ANT. Zmianę powyższą porównać można do tego, co robi kartograf, kiedy stara się odwzorować kształt obcego wybrzeża na kartce papieru. Ona sama może dołożyć wszelkich starań, aby rozmaite raporty przesłane jej przez badaczy dały się wpasować w Jakiś istniejący kształt geometryczny — zatoki muszą być okręgami, przylądki trójkątami, kontynenty kwadratami. Kiedy jednak zauważy, jaki beznadziejny bałagan powstaje z tych zapisów, z których żaden nie daje się wpasować w określony z góry kształt, z zapałem przyjmie każdą propozycję zastąpienia poszukiwań geometrycznego rygoru zupełnie abstrakcyjnym iloczynem Kartezjańskim. Użyje wtedy takiej pustej siatki do żmudnego wpisywania w nią linii brzegowej, dopuszczając, by rysunek był na tyle zawiły, na ile pozwala na to geologiczna historia. Chociaż zapisywanie każdego zrelacjonowanego punktu zwyczajnie Jako długości i szerokości geograficznej może wydawać się głupie, Jeszcze głupsze byłoby upieranie się, by zostały tylko te dane, które pasują do wyznaczonego z góry kształtu geometrycznego. Podobnie w ANT twierdzi się, że znajdując sposób na odkrywanie powiązań pomiędzy niestabilnymi i zmieniającymi się ramami, można zwykli Francuzi podejmujący polemikę, w której zmuszeni byli do uzasadnienia swojego stanowiska, posługiwali się nie jedną, a sześcioma pełnoprawnymi regułami

uzasadniania

(/es Citćs lub Porządki

wartości:

Rynek,

Przemysł,

Obywatelstwo, Domostwo, Natchnienie, Opinia), do których autorzy dodali ostatnio możliwość tzw. Uzasadnienia ekologicznego (Green Justification). Zob.

Claudette

Lafaye

i Laurent

Thćvenot

(1993),

„Une justification

ćcolo-

gique? Conflits dans I'amenagement de la nature”. Chociaż zasady powyższe były niewspółmierne, socjologowie dokonując większej abstrakcji mogli mimo wszystko sprawić, by były współmierne. Jest to przepiękny przykład działania siły względności, którą próbuję tutaj stosować. * Dopiero w części II zetkniemy się z innym pytaniem, dotyczącym stabilizowania kontrowersji. Z powodów, które staną się jasne później, socjologowie tego, co społeczne nie byli w stanie odróżnić tych dwóch pytań.

Część I. Co zrobić z kontrowersjami dotyczącymi świata społecznego

36

ustalić trwalsze relacje i poznać bardziej odkrywcze wzorce, niż zachowując jedną stabilną ramę. Społeczeństwo w nie większym stopniu jest „z

grubsza”

utworzone

Z „indywiduów”,

„kultur”,

„państw narodowych”, niż Afryka jest „Z grubsza” okręgiem, nic Francja sześciokątem, a Kornwalia trójkątem. Nie ma w tym

zaskakującego, ponieważ każda dyscyplina naukowa to nauka wqbec określonego rodzaju relatywizmu, który można zastosować

wyng_1dodostępnych danych. Dlaczego tylko socjologii zakazać wania własnej drogi i nakazać trzymanie się tego, Co oczywts_tę'? na „mocniejCzy geologowie nie znaleźli się, można powiedzieć,

i sztywnych szym gruncie”, kiedy zaakceptowali pojęcie zimnych

nąd gorącym, płyt kontynentalnych, które unoszą się swobodnie szczcl.m roztopionym dnem morskim, sączącym się Z głębqklc.h oceanicznych? Podobnie

w ANT

uważa

się, że znajdziemy duzo

o. _16511 bardziej naukowy sposób budowania świata społccęncg My także powstrzymamy się od zakłócania zalewu kontrowersji. piaskach. ruchomycłł na grunt powinniśmy odnaleźć swój mocny Wbrew

temu, co się często mówi,

relatywizm

to sposób na uno-

szenie się na danych, a nie utopienie się w nich. Niestety,

metafory

zapożyczone

Z

kartografii

czy

zaczynamy przestają działać dosyć szybko, kiedy tylko

.

Z fizyki

rozpo-

soqolog,-ow?e znawać zakres niepewności, który muszą przyjąć zdają się powiązań. W niektórych skrajnych sytuacjach aktorzy się ze wszystposiadać przedziwną umiejętność niezgadzania na p.ocizątl.cu w socjologó przez przyjęte kim, co zostało z góry ich pracy. Porzucenie przez fizyków ustalonej ramy odmgmema. jaką dawał eter, wydaje się z perspektywy czasu raczej proętą sprawą, kiedy porówna się ją z tym, czemu my będziemy musieli pozwolić odejść, jeśli chcemy umożliwić aktorom swobodqe korzystanie z pełnej niewspółmierności ich działań tworzenia

świata?. Bądźmy gotowi na porzucenie podmiotowości ( agency), 6 „Tworzenie

świata”

byłoby

świetnym

słowem,

Dlatego

wyrażenie

zob.

Nelson

Goodman

(1997), Jak tworzymy świat, gdyby nie koncepcja „tworzenia”, która się z nim wiąże

i definicja „jednego

świata”.

to Jest traktowane jako

prowizoryczny zamiennik, dopóki nie będziemy mogli na nowo zdefiniować konstruktywizmu — zob. s. 125 — a nieco później pokazać, co to znaczy stwOrzyć „jeden wspólny świat” — s. 359,

Wprowadzenie do części I: Nauczyć się korzystać z kontrowersji

35

struktury, psyche, czasu i przestrzeni razem z każdą inną filozoficzną i antropologiczną kategorią, bez względu na to, jak mocno zakorzeniły się one w myśleniu zdroworozsądkowym.

Wracając do przykładu z kartografem, można powiedzieć, że musi się ona zajmować nie tylko raportami sporządzonymi przez różnych podróżników, ale także wielorakimi odwzorowaniami siatek, w których każdy punkt domaga się określenia ad hoc jego własnych współrzędnych. Próbując radzić sobie z takim zapętleniem, można ograniczyć wachlarz kontrowersji albo uwolnić je wszystkie. Pierwsze, przedrelatywistyczne rozwiązanie sprawdza się dobrze, ale ryzykuje się w nim zawężenie socjologii do rutynowych, zimnych i spokojnych sytuacji. Drugie, relatywistyczne rozwiązanie radzi sobie z aktywnymi, ciepłymi i skrajnymi sytuacjami, ale trzeba w nim pozwolić, by kontrowersje ujawniały się cały czas. Najbardziej absurdalne byłoby poszukiwanie jakiegoś kompromisu pomiędzy tymi dwoma stanowiskami, ponieważ kontrowersje nie są po prostu zakłóceniem, któremu nie wolno pozwolić na rozprzestrzenianie się, ale

umożliwiają one ustanowienie tego, co społeczne, i otwierają drzwi przed rozmaitymi naukami społecznymi. Wiele trudności w rozwijaniu tych dyscyplin bierze się stąd, że nie bywamy dość teoretyczni oraz niestosownie próbujemy trzymać się zdrowego rozsądku połączonego z, nie w porę wyrażonym, pragnieniem politycznej ważności. Takie jest skrajne stanowisko, które chcę wypróbować i utrzymać, Jak długo to będzie możliwe. Wadą Jest to, że przez całą podróż czytelnicy muszą być na dziwnej diecie: muszą bowiem żywić się (fced off) kontrowersjami wokół tego, z czego zrobione Jest to, co społeczne. Obawiam się, że podróżowanie z ANT okaże się potwornie powolne. Ruchy będą ciągle wstrzymywane, zakłócane, przerywane, destabilizowane prze pięć rodzajów niepewności. W świecie, poprzez który podróżuje ANT, żadne przesunięcie nie wydaje się możliwe bez kosztownych i bolesnych translacji. Socjologowie tego, co społeczne wydają się szybować Jak anio-

łowie, przenosząc władzę i powiązania nicomal niematerialnie, podczas gdy uczeni z ANT muszą wlec się Jak mrówka, taszcząc ciężki sprzęt, aby wytworzyć nawet najmniejsze powiąza-

38

Część I. Co zrobić z kontrowersjami dotyczącymi świata społecznego

nie. Pod koniec książki podejmiemy próbę podsumowania tego,

co odróżnia dobrą relację ANT

od złej — określając decydują-

cy test jakości — i zadamy trzy pytania: czy wszystkie trudności

podróżowania zostały rozpoznane? Czy całkowity koszt podróży od jednego powiązania do następnego został poniesiony? Czy podróżujący nie oszukiwał ukradkiem przemieszczając się z Już istniejącego „porządku społecznego”? Tymczasem rad:z,lę spał.«)jak to możliwe, nie zapomnieć zapłacić za bilet wać tak niewiele ć i przygotowa się na opóźnienia.

Pierwsze źródło niepewności: nie ma grup, tylko procesy grupotwórcze

Od czego powinniśmy zacząć? Jak zawsze, najlepiej jest zacząć od środka, in medias res. Czy wystarczy poczytać gazetę? Oczywiście, że tak, to równie dobry początek, jak każdy inny. Jak tylko się ją otworzy, zadziała jak deszcz, powódź, epidemia, plaga. Każda linijka tekstu to ślad pozostawiony przez jakiegoś

autora, który głosi, że jakaś grupa została utworzona lub rozwiązana. Oto dyrektor generalny jakiejś wielkiej firmy ubolewa nad

tym, że po pięciu latach od fuzji niektóre oddziały firmy nie są w pełni zintegrowane. Autorka zastanawia się nad tym, jak „promować wspólną kulturę spółki”. Dalej, kilka wersów niżej, można znaleźć antropologiczne wyjaśnienie, że nie istnieje różnica „etniczna” pomiędzy Hutu i Tutsi w Rwandzie, ale że w rzeczywistości jest to „różnica klasowa”, która została „zinstytucjonalizowana”

przez kolonizatorów,

a następnie „znaturalizowana”

jako „kulturowa”. W dziale literatury jakiś Szkot przypomina swoim czytelnikom o „Wielkim sojuszu” pomiędzy Francją a Marią królową Szkocji, co wyjaśnia, dlaczego Szkocja nie podziela zaciekłej eurofobii Anglików. Korespondent z Francji stara się objaśnić, dlaczego w drugim pokoleniu dziewczęta z Algierii pokazują się w szkole w islamskich hidżabach, przez co ich na-

Część I.

40

Co zrobić z kontrowersjami dotyczącymi świata społeczego

siebie” uczyciele traktująje jak „fanatyczki”, które „wykluczają z Republiki Francuskiej. W dziale europejskim lłumuczy Sig. że urzędnicy

unijni

coraz

bardziej

myślą

„Jak

są już „lojalni wobec własnych narodów”.

łiumpqczycy'”

i nie

W dziale muzycznym,

muzyczne pow wyniku zaciekłej dyskusji, barokowe zespoły QI"ng_lcl1 l_ltidnl dzielono według częstotliwości ich kamertonów,

zasypują oskarżeniami o bycie „modcrnist'ycxnym , „Niewier erowym nym tradycji” czy „akademickim”. W d'.uu,lc komput shg do Maclnlo ow owmk' użylk autor wyśmiewa przywiązanie ..kull%łrow_'ą interzupełnie marginalnych sprzętów i proponuje . Nlccg daxml'l pretację” tego, co nazywa formą „tcchnoł'unuty ok::cslono granice jego lej wydawca przewiduje, że Irak, chociaż go RS›dmclą I nie całkiem niedawno, będzie istniał jako naród,

stare różnice religijne i historyczne „strefy wpływów

. W kolej-

kO nej kolumnie wykpiwa się oskarżenie, Że CI, którzy są PI'ZŚUW końca. temu ma nie I wojnie w Iraku, są „antyamerykańscy”. Odwoływanie się do tej czy innej grupy jest trwającym procesem składającym się z niepewnych, kruchych, Ę«›l]tr'f›W'fl'Sy_l nlych dziwne”? (ldyby.s*l.n_x' i ciągle zmieniających się więzi. Czy to nie po prostu kierowali

się wskazówkami

z gazgt„

podstawowa

in-

tuicja socjologii głosiłaby, że w każdej chwili allftu›l'(y sA ./(—*'ZfU/_więcej niż _|c.dngź_|_ towani tak, by pasować do grup — często do wydp_p się, że znych, społcc yków Kiedy jednak czyta się teoret

zasadniczą, kluczową i najpilniejszą kwestią Jest to, _|,uk1 rodzaj grupy (grouping) wybrać przed rozpoczęciem badań społecz-

Pierwsze źródło niepewności: nie ma ś grup, tyłko ć

Nasze powszechne lega na tym, że działa i sprzecznych wezwań się, że zanim staniemy określić najpierw, jakie

procesyV 8ruj grupotwórcze

41

doświadczanie świata społecznego pona nas jednocześnie wiele możliwych do przegrupowywania się; lecz wydaje się badaczami społecznymi, powinniśmy elementy już znajdują się w społeczeń-

stwie. Jest zupełnie oczywiste, że przypisani zostajemy do grupy

za pomocą serii oddziaływań, które sprawiają, że przekonujący do ważności jednej grupy a nieistotności innych, są bardziej widoczni; wszystko dzieje się tak, jakby badacze społeczni zmuszeni byli twierdzić, że „gdzieś tam” istnieje jeden typ tego, co realne, a inne są de facto nieautentyczne, przestarzałe, nieważne

czy sztuczne.

Podczas

gdy

wszyscy

socjologowie

tego, co społeczne

zdajemy

sobie sprawę,

że

podstawową właściwością świata społecznego Jest to, iż ludzie nieustannie doszukują się granie między jakimiś innymi ludźmi, uważają,

że zasadniczą cechą

tego świata jest rozpoznanie granic, których istnienie byłoby niekwestionowalne, niezależnie od tego, kto Je wytycza i za pomocą jakich narzędzi. Dziwniejsze Jest nawet to, że chociaż ba-

dacze społeczni, ekonomiści, historycy, psychologowie, politologowie stykają się z doniesieniami w gazetach, demonstracjami, nauczaniem, raportami, badaniami, komisjami i statystykami, które pomagają definiować i redefiniować grupy, teoretycy społeczni zachowują się tak, Jak gdyby

istnienie ważnych

aktorów

było zupełnie niezależne od tej gigantycznej pracy wykonywanej

przez profesjonalistów, czy gorzej, jak gdyby owa nieunikniona

ne są z „indywiduów”, „organizacji”, „klas”, „ról”, „życiowych trajektorii”, „pól dyskursywnych”, „samolubnych genów”, „sposobów życia” czy „sieci społecznych””? Wydaje się, Że teoretycy nigdy nie zmęczą się poszukiwaniem jednej własności, która miałaby być realna, stała, udowodniona czy głęboko zakorzeniona, krytykując pozostałe jako sztuczne, zmyślone, przejściowe,

refleksyjność (refłexive loop) powodowała, że socjologia nie stanie się nauką. Kto jednak wiedziałby, Jak powoływać się na to, co „nieświadome” bez Freuda? K to byłby w stanie potępiać „alienację”, gdyby nie Marks? Kto mógłby zaliczyć się do „wyższej klasy średniej” bez statystyk społecznych? Kto nauczyłby się „czuć Europejczykiem” bez artykułów w prasie liberalnej? Podsumowując, podczas gdy dla socjologów najważniejszym problemem wydaje się ustalenie jednego uprzywilejowanego [typu] grupy (grouping), to jeśli dochowamy wierności naszemu

niśmy wziąć pod uwagę poziom makro jako bardziej istotny? Czy za podstawowe elementy naszego życia zbiorowego winno się uznać rynki, organizacje czy sieci?

że istnieje wiele sprzecznych sposobów formowania grup (group formations)y, dołączania do grupy — działania, którego kluczowy-

nych. Czy powinniśmy

przyjąć, że agregaty społeczne ut.worzo-

iluzoryczne, abstrakcyjne, bezosobowe czy nieznaczące. Czy powinniśmy skupić się na mikropoziomie interakcji, czy powin-

najbardziej powszechnemu

doświadczeniu, będziemy

pamiętać,

42

Część I. Co zrobić z kontrowersjami dotyczącymi świata społeczego

mi uczestnikami są badacze społeczni. Wybór jest zatem Jasny: albo będziemy podążali za teoretykami społecznymi i rozpoczniemy naszą podróż od ustalenia, na jakiego rodzaju grupie i na jakim poziomie analizy będziemy się skupiać, albo będziemy podążali ścieżkami samych aktorów i rozpoczniemy naszą

podróż od śladów pozostawionych przez ich działanie formowania i rozmontowywania grup. Z pierwszego źródła niepewności

powinniśmy

że nie istnieje odpowiednia grupa, o której

' _ Ssię nauczyć,

można by powie-

komdzieć, że tworzy agregaty społeczne, nie istnieje ustalony punktp ponent, którego można by użyć Jako niepodważalnego L_lstalcma od iczne socjolog wyjścia!. Wielu rozpoczęło badanie

przejednego — lub kilku — rodzajów grup (groupings), 1 zanim choć go, konieczne prosiło z całego serca za wprowadzenie tego często, Ze wynieco arbitralnego ograniczenia, argumentowało „prawa nika ono z „obowiązku ograniczenia zakresu badań” czy

naukowca do zdefiniowania przedmiotu

badań”. S(›C.Jologowłe

powiązań nie chcą jednak rozpoczynać od tego rodzaju uSIal_er.

na ustabilipowinności czy przeprosin. Ich zadanie nie polega na wzglęąu ze dziać zowaniu — choćby miało się to na początku

przejrzystość, wygodę czy sensowność - listy grup (gr(›upmgs-).

ają które tworzą to, co społeczne. Wprost przeciwnie: rozpoczyn oni właśnie od kontrowersji na temat tego, jakie grupy (groupkonings) należy wziąć pod uwagę, włączając w to rzecz Jasna

trowersje wśród badaczy społecznych składa się świat społeczny.

dotyczące

tego, Z czego

Gdyby ktoś zwrócił mi uwagę, że takie słowa jak „grupa”, iał„zgrupowanie” (grouping) i „aktor” nic nie znaczą, odpowiedz określa nie że puste, tak bym: „właśnie tak”. Słowo „grupa” jest !'W etnometodach Garfinkla przyjmuje się te same punkty wyjścia, zaczynając od prozaicznych opisów zamiast kontrowersji lub od mądrej idei „przełamywania” (breaching), która przekształca nawet zwyczajne potyczki w kontrowersje. Zob. Harold Garfinkel (2007), Studia z etnometodologii. W obu

przypadkach sens jest taki sam: zadaniem socjologa nie jest decydować z góry i zamiast członków świata społecznego, z czego ten się składa — bardzo powszechna idea u chemików, fizyków, naturalistów, ale ciągle postrzegana jako prowokująca w naukach społecznych.

Pierwsze źródło niepewności: nie ma grup, tylko procesy grupotwórc

ani rozmiaru, ani treści. Możnaje zastosować zarówno ty, jak i do indywiduum; do Microsoftu jak i do mojej rodziny; uv roślin jak i do pawianów. Właśnie dlategoje wybrałem. Jest to większy problem związany ze słownictwem, z którym powinienem zaznajomić czytelnika na tym wczesnym etapie, aby nie pomylić języka tej książki ze scenerią, którą będziemy zwiedzać. Uważam, że najlepiej używać najbardziej ogólnego, najbardziej banalnego, nawet najbardziej ordynarnego repertuaru, aby uniknąć ryzyka pomieszania z płodnymi idiomami, których używają sami aktorzy. Socjologowie tego, co społeczne z zasady postępują dokładnie przeciwnie. Są zapaleni w wytwarzaniu precyzyjnych, dobrze dobranych, wyszukanych określeń, o których twierdzą, że oddają one mowę aktorów. Wówczas Jednak mogą narazić się na pomieszanie dwóch metajęzyków — ponieważ aktorzy także posiadają swój własny rozbudowany i w pełni zwrotny metajęzyk. Kiedy uprawia się socjologię krytyczną, istnieje jeszcze większe ryzyko pozbawienia w ogóle aktorów głosu. W ANT wolimy używać czegoś, co można by nazwać infrajęzykiem, który ściśle mówiąc nic nie znaczy, poza tym, że pozwala na przemieszczanie się z jednej ramy odniesienia do następnej. Z doświadczenia wiem, że to lepszy sposób na to, by słownik aktorów był głośno i wyraźnie słyszalny — i nie martwię się zbytnio, że tym razem żargon badaczy społecznych zostaje pozbawiony znaczenia. Gdybym musiał podać listę kontrolną ze wskazówkami, czym jest dobre badanie ANT, ważnym wskaźnikiem jakości byłoby to, czy pozwala się, by pojęcia aktora były silniejsze niż badacza, czy raczej przez cały czas przemawia tylko ten ostatni? W odniesieniu do pisania raportów, wiąże się to z precyzyjnym, ale trudnym sprawdzianem: czy tekst, w którym komentuje się rozmaite cytaty i dokumenty, jest bardziej, mniej czy równie interesujący, co własne wyrażenia i zachowania aktorów? Jeśli uważasz, że łatwo przeprowadzić taki test, to ANT nie Jest dla ciebie.

44

Część I. Co zrobić z kontrowersjami

LISTA ŚLADÓW

dotyczącymi świata społeczego

POZOSTAWIONA

W CZASIE FORMOWANIA GRUP

Z licznych dyskusji toczących się między teoretykami społecznymi a samymi aktorami nad tym, co powinno być podstawowyn? elementem budującym społeczeństwo, nie trzeba wyprowadzac wniosku, że należy rozpaczać nad naukami społccznynp. ANT nie twierdzi, że kiedykolwiek dowiemy się, czy „faktyczmc"” Społeczeństwo składa się z małych jednostkowych, kalkulujących podmiotów (calcułative agents), czy Z ogromnych makroakto

rów; nie twierdzi także, że skoro wszystko ujdzie (amr*f./7ing.g0.c'—€):

Pierwsze źródło niepewności: nie ma grup, tylko procesy grupotwórcze

45

pozostać nieme i niewidzialne. Jeśli dana całość po prostu Jest już gotowa, wtedy jest niewidzialna, i nie da się nic o niej powiedzieć. Nie wytwarza żadnych śladów, stąd nie wytwarza w ogóle żadnych informacji; a kiedy Jest widzialna, jest wykonywana (performed), wtedy

wytwarza

nowe

i interesujące

dane.

Rozwiązaniem

jest

zastąpienie listy agregatów społecznych - której stworzenie Jest zadaniem niemożliwym do wykonania -

listą elementów zawsze

obecnych w kontrowersjach wokół grup — co jest zadaniem dużo łatwiejszym. Druga lista jest z pewnością dużo bardziej abstrakcyjna, ponieważ musi się uporać z konieczną do wykonania pracą podczas ustalania jakiejkolwiek grupy (grouping), ale podaje ona

z jakimś to można sobie ulubionego kandydata wybrać Zg(›(lqlc to tyczny, relatywis tutaj kaprysem. Przeciwnie, wyprowadza się pod— badac;a dlz? znaczy naukowy wniosek, że kontrowersje te są powiązania stawowym zasobem umożliwiającym wyślcdxcr.uc W ANT zwyczajnie uważa się, Że jak tylko przy* społecznego. ia, zwyczaimy się do tych wielu zmieniających się ram odniesien

także dużo więcej danych, ponieważ zawsze kiedy zwraca się ku

nia tego, co społeczne, ponieważ relatywistyczne POWIĄZZNIO JA

grup — włączając w

opisu pows'tawamożliwe będzie przedstawienie bardzo dobrego

między ramami odniesienia jest lepszym źródłem obl.cktywcho

(xqrmg). osądu niż absolutystyczne (to jest arbitralne) nastawienie jest, by kluczowe które sugeruje zdrowy rozsądek. Z tego powodu

nie rozpoczynać od składania oświadczeń W rodzaju: .._Agrcgaty

ma Znaczc.ma, czy za społeczne składają się głównie z (x)”. Nie (x)-em kryje się „podmiot indywidualny””, „organizacje”, „Fasy”, „małe grupy””, „państwa”, „osoby”, „członkowie”, „siła woli”, „lbido”, „biografie”, „pola” etc. Do zadań ANT nie należy stabilizowanie tego, co społeczne w imieniu ludzi, których się bada; ten obowiązek należy całkowicie do „samych aktorów” — temu ostatniemu wyrażeniu, które jest zasadniczo szkodliwym komunałem, przyjrzymy się w stosownym czasie. Chociaż na pierwszy rzut oka wydaje

się, że łatwiej będzie,

kiedy socjologowie zdecydują się na jedną grupę, zamiast opracowywać

kontrowersje dotyczące formowania się wielu grup, to

jest dokładnie odwrotnie i to z dobrych powodów empirycznych. Formowanie grup pozostawia po sobie dużo więcej tropów do wyśledzenia niż już ustalone powiązania,

które z definicji mogą

nowemu sposobowi grupowania (grouping), mechanizm wytwarzający, konieczny do tego, aby utrzymać ją przy życiu, staje się widoczny, a tym samym możliwy do prześledzenia. Chociaż po stu pięćdziesięciu latach socjologowie wciąż nie są pewni, czym powinny być „właściwe” agregaty społeczne”, łatwiej jest zgodzić się, co do tego, że w każdej kontrowersji dotyczącej tworzenia to rzecz Jasna debaty akademickie — niektóre

elementy będą zawsze obecne: grupy skłania się do mówienia; antygrupy zostają nakreślone; nowe zasoby bywają zbierane, aby utrwalić ich granice; a profesjonaliści ze swoimi akcesoriami poczynają być mobilizowani. Po pierwsze, aby uformować grupę, niezależnie od tego, czy ma być ona stworzona od podstaw, czy po prostu odświeżona, trzeba posiadać rzeczników, którzy „przemawiają na temat” (speak for) istnienia grupy

— bywają oni czasami

bardzo gadat-

liwi, co pokazaliśmy Jasno na przykładzie gazet. Niezależnie od

tego, czy będą to feministyczne

posiadaczki

psów z Kalifornii,

Kosowarzy w byłej Serbii, chevaliers du tastevin w mojej rodzinnej Burgundii, plemię Aszuar w Amazonii, księgowi, antyglobaliści, socjologowie nauki, różne Ja (egos), trockiści, klasa * Jeden z powodów tej ciągłej niepewności wokół punktu wyjścia — czy ma być nim indywiduum, struktury, pola, trajektorie etc. — bierze się z przekonania, że społeczeństwo jest klasyfikowane zgodnie z wielkościami rosnącymi od rozmiaru S do XXL. Pochodzenie tego błędnego przeświadczenia i sposoby unikania go nie będą omawiane aż do drugiej części tej książki — zob. s. 256.

Część I. Co zrobić z kontrowersjami

46

dotyczącymi świata społeczego

Jakichs pracująca, siły rynku, spiski itd., wszyscy oni potrzebują byli. jacy być, i ludzi, którzy dookreślą, kim oni są, jacy powinn e Praca tutaj nieustannie wre: ocenia się istnienie grup, powołuj dęfije jedne się reguły i precedensy i, jak zobaczymy, porównu ymi tzemilcząc są nie Grupy nicje z wszystkimi pozostałymi. rwetesu. o ciągłeg rami wytwo czami, a raczej prowizorycznymi temat na głosów sobie wywoływanego milionem przeczących tylkg my Pomyśl e. tego, czym jest grupa i kto się czym zajmuj ić ustanow aby o ilości tego, co zostało powiedziane i napisane,

tę niezwykłą całość, jaką jest homo oeconomicus . Nie istnieje

ma stąda oWiec grupa bez urzędnika do spraw rekrutacji. Nie ccrltyhkatf)ww ze sterty jego bez pasterza — jego psa, jego laski, la z U-[:_.Jcb_h s'ubgyd ć szczepieniami, góry papierów, żeby uzyska istnieją „same

ciągle wierzycie, że grupy

Z SICbl.C

zanim każdy z was

zapamiętać, ile pracy trzeba było wykonać, mógł

„wziąć

swoje

we

życie

Ile [polrzlcba- było|

ręce”.

własne

; Stąrzł_wm sIę

oyv i kolenapomnień od rodziców, nauczycieli, szefów, pzu:tner

gów, zanim nauczyliśmy się, że lepiej byłoby być SW;›ĄJą 'włas.nfl_ grupą (ego)?

I jak szybko

tę lekcję

zapommcllsm.y.

-(,hlo.uaz

ażonc„_ANT nie widzi żadwydaje się, że grupy są w pełni wypos gru-

cych nej, która istniałaby bez całkiem licznej świty tworzą talkers) (group grupy pę (group makers), mówiących w imieniu i podtrzymujących grupę (group holders).

pracę, aby Po drugie, zawsze kiedy trzeba wykonać pewną

nakreślić lub wyznaczyć

na nowo

granicę grupy, pogoslałc'gru-

py (groupings) określa się jako puste, archaiczne, niebezpiecz-

jest * Gabriel Tarde (1902), Psychołogie ćconomique. Najważniejszą pracą tutaj książka Karla Polanyi (1944), The Great Transformation, ale zob.łmkInterests, oraz Michel że Albert O. Hirshmann (1977), The Passions and the Callon (1998b),

7he Laws of the Markets, jak również

niektóre działy antropo-

logii i ekonomii. Niedawne badania empiryczne dokonane z pcrspcktyvx:y ANT

można

znaleźć

u Fabiana

Muniesy

(2004),

„Des

marchćs

comme

ulgomhl_ncs:

sociologie de la cotation ćlectronique A la Bourse de Paris” i Vincenta Lćpma) (2003), „Les formules du marchć. Ethno-economie d'une innovation financićre : les produits d capital garanti””. * Wielkie dokonanie interpsychologii Tarde'a polega na tym, że połączył ona ilość wpływów

ze wzrostem

indywidualizacji.

Zob.

Gabriel Tarde ( 1904),

Opinia i tłum i G. Tarde (1969), On Communication and Sociałl Influence.

Pierwsze źródło niepewności: nie ma grup, tylko procesy grupotwórcze

47

ne, przestarzałe i tak dalej. Każde powiązanie uwidacznia się zawsze przez porównanie z innym konkurującym powiązaniem. Zatem, dla każdej grupy, która ma być zdefiniowana czy uformowana, istnieje także lista antygrup. Jest to całkiem wygodne dla obserwatorów, ponieważ oznacza, że aktorzy są zawsze zaangażowani w rysowanie map „kontekstu społecznego”, w którym są usytuowani, dostarczając w ten sposób badaczowi pełną teorię tego, jakiego rodzaju socjologią należy ich potraktować”. Dlatego tak istotne jest, aby nie określać z góry, jakiego rodzaju agregaty społeczne mogłyby podać kontekst dla wszystkich tych map. Nakreślenie grupy nie jest tylko jednym z zajęć badaczy społecznych, ale jest także stałym zadaniem samych aktorów. Aktorzy robią socjologię dla socjologów, a socjologowie uczą się od aktorów, z czego składają się ich zbiory powiązań. Chociaż wydaje się to oczywiste, powyższy wniosek tak naprawdę stoi w sprzeczności z elementarną mądrością socjologów krytycznych. Według nich, aktorzy nie widzą pełnego obrazu i są jedynie „informatorami”. Dlatego też trzeba nauczyć ich, czym jest kontekst, „w którym” się sytuują i „z którego” dostrzegają tylko niewielką część, podczas gdy badacz społeczny unoszący się ponad nim dostrzega „całość”. Przyjęcie takiego spojrzenia z lotu ptaka tłumaczy się najczęściej tym, że naukowcy robią „Tefleksyjnie” to, co informatorzy czynią przypadkowo. Ale nawet to jest wątpliwe. Niewielka świadomość, jakiej nabywa badacz społeczny, jest pozyskana z refleksyjnego tworzenia grupy przez tych, których w tym momencie badacze wykorzystują jak pasożyty. Ogólnie rzecz biorąc, w większości nauk społecznych

refleksyjność przejawia się w tym, że badacz zadaje całkowicie nieistotne pytania dotyczące poważnych spraw aktorów*. Dużo lepiej jest przyjąć jako regułę domyślne stanowisko, zgodnie * Nikt nie rozwinął tego gruntowniej niż Garfinkel. Zob. słynny przypadek

niepewnej przynależności Agnes do płei kulturowej i jego krytykę w: Norman K. Denzin (1990), „Harold and Agnes: A Feminist Narrative Undoing”. * Refleksyjność jest terminem podchwytliwym, który ma interesujące znaczenie w odniesieniu do aktorów i przedmiotów, a szkodliwe, kiedy traktuje się go Jako epistemologiczną cnotę chroniącą socjologa przed naruszeniem obicktywności. Zob. Antoine Hennion (2004), „Pragmatics of Taste”.

Część I. Co zrobić z kontrowersjami dotyc szącymi świata społeczego

48

z którym

badacz

jest

zawsze

o jeden

refleksyjny

krok

z tyłu

_ w stosunku do tych, których bada. rg,›xdmcl'.'i nowo na lub Po trzecie, kiedy grupy są formowane

ne, ich rzecznicy raczej rozpaczliwie poszukują sposobów, by je

zonę zde-finiować (de-fine). Ich granice zostają quzwz.me,'wyznac Jak n.mła czy i pozostają stałe i solidne. Każda grupa, nieważne mitycznej [graniduża, potrzebuje jakiegoś /imes, podobnego do cego Rz..ymg, powstają wokół cy] wyznaczonej przez Romulusa iu się formowan każdemu To bardzo wygodne dla badacza, bo , własności grupy towarzyszy wydobywanie szcrokicgo spclftrum wbręw grupy granica zmobilizowanych do tego, by utrzymała się złnlygrup_, ktf)g: jących konkuru ich wszystk sprzecznym naciskom

, ,by okrc.shg jej zagrażają. Istnieje nieskończona liczba sposobów i na tyle Sk()nCZOl-]ą definicję grupy jako skończoną i pewną, na ot posmda_laż-. przcd,ml. jak tyle pewną, że w końcu grupa wygląda do 'trudyc_u się odwołać cy nieproblematyczną definicję. Można

czy prawa. Można wynajdować dziwne hybrydy w rodzaju „stra- , esencjalizmu” lub zakorzenić granicę w ,.,nązfturzę tegicznego uposazenia Można nawet zwrócić się do „genetycznego

, zwią-

zać z „krwią i ziemią”, uczynić z tego „tradycję lL.ldOWą.~ ZlitOP.lC

w przyzwyczajeniach czy zwyczajach.

Przeciwnie, można tak:zc

mo'dę czy hlst.onę. powołać się na wolność, emancypację, sztukę,

W końcu stanie się to tak niepodważalne, że przyjęte zostanieza czy inoczywiste, a w ten sposób nie pozostawi Już Śl'cldl.l, błySkL'l swiatem formacji. Całość taka znajdzie się teraz całkowicie poza społecznym — w sensie ANT — chociaż teraz dopiero, w zwykłym sensie, jest

bona fide członkiem tego, co społeczne.

E

Po czwarte, do grona wielu rzeczników, którzy umożliwiają

Pierwsze źródło niepewności: nie ma grup, tylko procesy grupotwórcze

49

cią tego, co sprawia, że grupa istnieje, trwa, niszczeje lub zanika. W krajach rozwiniętych nie istnieje grupa, która nie byłaby związana z chociażby kilkoma narzędziami nauk społecznych. To, że socjologowie są także „członkami społeczeństwa” i mają kłopoty z „wydostaniem się” z więzów swoich własnych „kategorii społecznych”, nie stanowi „wewnętrznego ograniczenia” dyscypliny. Jest tak dlatego, że stoją oni na równi z tymi, których badają, wykonując dokładnie tę samą pracę i uczestnicząc w tych

samych zadaniach śledzenia więzi społecznych, chociaż za pomocą innych instrumentów 1i ze względu na powołanie zawodowe. W pierwszej szkole uważa się, że aktorzy i naukowcy płyną na dwóch różnych łodziach, w drugiej zaś, że przez cały czas

znajdują się na tej samej łodzi i odgrywają tę samą rolę, miano-

wicie formują grupy. Jeśli to, co społeczne ma zostać splecione, przyda się każda para rąk. Pod koniec zarysujemy konsekwencje fundamentalnej równości, o której mowa. Niezależnie od tego, Jak grubiańsko i prowizorycznie wygląda moja lista, z Jej pomocą można już teraz nauczyć się śledzić wiele społecznych powiązań, zamiast nieustannie grzęznąć

w niewykonalnym zadaniu określenia raz na zawsze, co powinna wybrać socjologia Jako właściwą Jednostkę analizy, na której ma się skoncentrować. Jest to jednak częściowa zaleta ANT. Z jednej strony, zostaliśmy zwolnieni z jednego niewykonalnego zadania, które by nas spowalniało. Z drugiej strony, musimy teraz wziąć pod uwagę o wiele więcej sprzecznych kartografii tego, co społeczne niż byśmy sobie życzyli — a fo spowolni nas jeszcze bardziej.

powstanie trwałej definicji grup, trzeba włączyć badaczy sp('›łccg-

nych, nauki społeczne, statystyki społeczne i społeczne dziennikarstwo. To jedna z istotnych różnic pomiędzy dwoma szkołz_x— mi myślenia. Według socjologów tego, co społeczne, socjologia powinna stać się nauką tradycyjnie bezstronną, kierując swoje zainteresowanie na świat zewnętrzny, tworząc opisy, które są Ja-

koś niezależne od grup zmaterializowanych w aktorach. Według socjologów powiązań, każde badanie jakiejkolwiek grupy przez każdego badacza społecznego jest elementem i nicodłączną częś-

BEZ PRACY NIE MA GRUPY Jak właśnie zobaczyliśmy, nie chodzi o wybór pomiędzy pewnością a pomieszaniem, pomiędzy arbitralnością jakichś decyszji podjętych a priori a grzęzawiskiem niekończących się różnic.

Część I. Co zrobić z kontrowersjami

50

dotyczącymi świata społeczego

To, co straciliśmy — a była nią ustalona lista grup - ()głzy:skaliśxlx_x-_ ponieważ grupy (groupings) muszą być nicustz'mn.lc formowaza_ ne lub przekształcane, a w czasie tego tworzenia I pręetwar mogą ktf›re, śladów, wiele nia, ci tworzący grupy pozostawiają yć różnicę, być użyte przez informatora jako dane. Aby zaznacz zinc niesą o której mowa, można powiedzieć, że agrcg:aty.społcc kr_zesła. przedmiotem definicji ostensywnej - jak kuka: lg›.l-y 1 (.]— [)(.'I_'f())'m definicji jedynie ale które można wskazać palcem — mają j.Zlleh w fasony, tywnej. Tworzy się je na różne sposoby i sobą- wiele subtelzaistnieć. To rozróżnienie jednak pociąga za Nie chcę sugenych trudności językowych i metafizycznych. czy, Co gorsza, za rować, że grupy tworzone są za pomocąfia.t . Posługu_lę się c_lach/ konwcn. pomocą aktów mowy w zwykłych g!'tlpzum o_bdgzy pomięd nim, by po prostu podkreślić różnicę

rowanymi jakąś inercją a grupami (groupings). ktorych istnienie tworzetrzeba nieustannie podtrzymywać w ogromnym tr.udzw nia grupy.

Socjologowie

tego, co społeczn.c

lubią odwoływalc

zapas powiązan, się do „inercji”, jak gdyby gdzieś tam istniał Według

czasie. których kapitał wyczerpie się dopiero po długm,] ;›rzestą— grupy, rzać ANT, jeśli przestanie się tworzyć i przetwa Z osił zzących nie się je posiadać. Żadne rezerwuary sił poch(›d spoco tego, społecznych” tutaj nie pomogą. Dla socjolggow tworzenie łeczne regułą jest porządek, a rozkład, zmiana czy dzmła-mc _)ęst regułą ań powiąz są wyjątkami. Dla socjologów wyjątiwym kłopotl a ć, wyjaśni (performance) tego, co należy

kiem każdy rodzaj stabilności [trwającej] przez dłuższy okres

? Nie w znaczeniu obowiązującym w nauce społecznej u Johna Scarle'a (1995),

wanynł The Construction of Sociał Reality, ale raczej w tym zapropnm›

przez lana Hackinga (1992), „The Self-Vindication of the Laboratory Scncnccf

do wyjaśnienia sukcesu nauk przyrodniczych. Ratując naturalizm, Searle detiniuje to, co społeczne poprzez samoorganizowanie się ( bootstrapping)y, w ten

sposób powiększając jeszcze przepaść między materią faktów a prawem społecznym. Jednakże najkrótsze nawet badanie podważa to rozróżnienie, ponieważ w ogóle nie dałoby się zachować czegoś takiego jak pieniądze — ulubiony przykład Searle'a — bez materiałów, i nie zdefiniuje się żadnej pojedynczej kwestii faktów bez takich kategorii jak formalizm, konwencja i translacja, zaczynając od pomiarów. Zob. s. 155.

Pierwsze źródło niepewności: nie ma grup, tylko procesy grupotwórcze

51

i na dużą skalę. Wydaje się, że w tych dwóch szkołach tło zostało zamienione z pierwszym planem. Konsekwencje powyższego odwrócenia są ogromne. Jeśli mamy wyjaśnić inercję, stałość, zakres, wytrzymałość, zobowiązanie, lojalność, przynależność (adhesion) etc., nie da się tego zrobić bez poszukiwania nośników, narzędzi, instrumentów i materiałów, dzięki którym można uzyskać taką stabilność — zobacz trzecia i czwarta niepewność. Podczas gdy dla socjologów tego, co społeczne wielką zaletą odwoływania się do społeczeństwa Jest to, że dzięki niemu długotrwała stabilność podana Jest na talerzu i za darmo, według naszej szkoły tę stabilność właśnie należy objaśnić przy użyciu kosztownych i wymagających

środków. Z definicji zaś, instrumenty te muszą charakteryzować

się czymś innym niż byciem „społecznym”, skoro mają sprawić, by grupa (grouping) sięgała nieco dalej i trwała nieco dłużej. Problem z każdą definicją ostensywną tego, co społeczne polega na tym, że żadne dodatkowe wysiłki nie wydają się konieczne, aby zachować grupę przy życiu, a wpływ badacza nie liczy się tutaj zupełnie — czy jest on po prostu bulwersującym czynnikiem, który powinno się zminimalizować na ile tylko się da. Z drugiej strony ogromna korzyść definicji performatywnej to dokładnie coś przeciwnego: kieruje ona uwagę na środki konieczne do nieprzerwanego utrzymywania grup i na kluczowy udział zmyślności samego badacza. Socjologia powiązań musi żywą gotówką zapłacić za to, czym socjologia tego, co społeczne zapełnia swo-

je półki z jakiegoś niekończącego się zapasu. Zwracając uwagę na praktyczne środki konieczne do określenia grup i zachowania ich przy życiu, napotykamy wyznaczający jasny punkt wyjścia konflikt obowiązków - nie ostatni zresztą! — pomiędzy autostradami socjologów tego, co społeczne, a subtelnymi szlakami po okolicach, które chcemy nakreślić. Wszystko zależy od tego, co kryje się pod określeniem „środki”. Kiedy pierwsi badacze wykrzykują: „Rzecz jasna musimy gdzieś zacząć, więc dlaczego nie od zdefiniowania społeczeństwa jako składającego się z (x)”? Drudzy z dużą werwą zawołają: „Niech aktorzy wykonają dla nas pracę. Nie określajmy za nich, z czego składa się to, co społeczne!” Ta różnica w obowiązkach istnieje,

Część I. Co zrobić z kontrowersjami dotyczącymi świata społeczego

52

ponieważ według pierwszej grupy wybór punktu wyjścia nie jest najbardziej kluczowy, skoro świat społeczny już istnieje. Czy uwydatnimy „klasy” zamiast „indywiduów”, miast „klas”, „życiowe trajektorie” zamiast czy „sieci społeczne” zamiast „organizacji”,

„narodowości” za„Tól społecznych” wszystkie te drogi

spo:sobapołączą się w końcu, są one bowiem nieco swobodnymi stwa społccz.cn mi narysowania tego samego wielkiego zwierza 1owggo (the big animal) — w tym samym stylu, w jakim przysłow czy klęł. słonia przedstawia się kolejno rysując nogę, ucho, trąbę węzystkpm przede ANT, dla inna Jednak sytuacja jest zupełnie

nie istniedlatego, że ani społeczeństwo, ani to, co społeczne

ją.

Muszą

zostać

wyśledzone

w łączeniu niespołecznych

na

podstawie

środków.

W

subt,clnycl'l

zmian

ten sposób kquzd.y wy-

Pierwsze źródło niepewności: nie ma grup, tylko procesy grupotwórcze

53

nie można niczego wymienić, nie można wyrazić niczego lepiej, nie można go — w żadnej formie czy postaci — zastąpić niczym innym. Nie jest ono powszechną miarą wszystkich rzeczy, jak karta kredytowa szeroko wszędzie akceptowana. Jest jedynie ruchem, który można uchwycić pośrednio, kiedy zajdzie niewielka zmiana w jakimś starszym powiązaniu przeobrażającym się w nieco nowsze czy inne. Dalekie od bycia stabilnym czy pewnym, nie jest niczym więcej niż sporadycznym przebłyskiem wytworzonym przez przejście, wstrząs, niewielkie przemieszczenie Jakiegoś innego niespołecznego zjawiska. Czy oznacza to, że należy poważnie potraktować realne i czasami niezmiernie małe różnice pomiędzy wieloma sposobami, na które ludzie „ustanawiają to, co społeczne”? Obawiam się, że tak.

7:upcłn|g innego bór punktu wyjścia prowadzi do naszkicowania WSZCJ zwierza, całkowicie nieporównywalnego Z innymi. .Dlll.pICl'

ju"sl i osiąga pełną szkoły społeczeństwo już zawsze gdzieś tam Je u,nylcscg W'er'lstanie w jest wagę, zanim jakikolwiek pojazd

odna[cxc W k)'.ą,:cmu gim podejściu powiązania społeczne trzeba

| rozmaitych narzędzi, których nie da się wzajemnie zastąpić. świe„W żyje Że Dla przykładu, kiedy informatorka mówi,

się wła.s:c:wxę (?d cie rządzonym przez Boga”, zdanie to nie różni tw1crd21.. że tego wygłoszonego przez innego informatora, który

terminy jest „zdominowany przez siły rynku”, ponieważ oba te ten sam wyrażają które ”, „słowami jedynie są — — „Bóg” i „rynek” ta ró”quca ANT w conego wykształ socjologa świat społeczny. Dla a Powiązani mierna. niewspół i na jest ogromna, nieprzezwyciężal z Bogiem nie da się zastąpić żadnym innym powiązaniem, Jest ono całkowicie specyficzne i nie da się go uzgodnić z innym, stworzonym z Ssił rynku, które z kolei wyznacza zupełnie inny wzorzec niż więzi prawne (/egal fies). Socjologowie tego, co społeczne zawsze mają do dyspozycji stabilne i nieograniczone trzecie pojęcie, na które mogą przetłumaczyć wszystkie słowniki informatorów; nadrzędny słownik działający jak izba roz-

rachunkowa w przypadku chwilowych wymian środków, które

wszystkie mają tę samą podstawową homogeniczną właściwość — mianowicie, bycia społecznym. Socjologowie ANT zaś nie posiadają takiej powszechnej waluty. Za pomocą słowa społeczny

MEDIATORZY

VERSUS ZAPOŚREDNICZENIA

Można by złagodzić różnicę pomiędzy tymi dwiema szkołami mówiąc, że „oczywiście” wszyscy badacze społeczni zgadzają się co do tego, iż grupy muszą być tworzone i przetwarzane na nowo za pomocą jakichś innych, niespołecznych środków, i że nigdy nie mamy do czynienia z grupą (grouping), która może zachować swoje istnienie bez jakiegoś podtrzymywania. Każdy się rzecz jasna zgodzi, że na przykład popularne święta są konieczne, by „odświeżać powiązania społeczne”; że propaganda jest niezbędna do „rozpalenia” namiętności do „tożsamości narodowych”; że tradycje są „wymyślone”; że rozprowadzanie w przedsiębiorstwie gazetki jest dobre

dla „budowania

lojalności”; że bez naklejek

z liczbami i kodami paskowymi byłoby bardzo trudno „obliczyć” cenę; że wyrabianie „odpowiedzialności” u dziecka może zostać zakłócone przez każde bicie; że należącym do plemienia bez totemu

bardzo

trudno byłoby

rozpoznać,

że są „członkami”

tego

samego klanu. Tego rodzaju wyrażenia z łatwością wydobywają się z naszych klawiatur. Ale ich skutek zależy od tego, jak właściwie rozumiemy sposób mówienia o „tworzeniu” grup. Według socjologów tego, co społeczne, pojęcia te oznaczają wiele wcie-

Część I. Co zrobić z kontrowersjami dotyczącymi świata społeczego

54

leń, które mogą przybrać ten sam porządek społeczny lub zróżnicowane narzędzia, za pomocą których jest on „Teprezentowany” czy poprzez który jest on „reprodukowany””. „Siły społeczne” są według nich zawsze już obecne w tle, więc stosowne narzędzia potrzebne do ustanowienia ich obecności mają duże znaczenie — ale nie aż tak kluczowe. Według socjologów powiązań zaś to właśnie one zmieniają oq wszystko w świecie, ponieważ nie istnieje społcczeństwo: w1_elł_ 127

inżynierii, architekturze i sztuce, konstrukcja jest w dużej mierze synonimem rzeczywistości, a pytanie o nią przechodzi natychmiast w następne i faktycznie interesujące: Czy jest to dobrze czy kiepsko skonstruowane? Na początku wydaje się to dla nas - początkujących badaczy nauk ścisłych — oczywiste, że jeśli istnieją place budowy,

gdzie zwykłe pojęcie konstruowania powinno dać się łatwo Zastosować, to muszą być nimi laboratoria, instytuty badawcze iich ogromny asortyment kosztownych instrumentów nauko-

wych. Nawet wyraziściej niż w sztuce, architekturze czy inżynierii, nauki ścisłe ilustrowały najbardziej niezwykłe przypadki, w których

całkowita

sztuczność

i całkowita

obiektywność

szły

ze sobą w parze. Nie ulega kwestii, że laboratoria, akceleratory

cząstek elementarnych, teleskopy, statystyki narodowe, plejada satelit, gigantyczne komputery czy kolekcje próbek są sztucznymi obszarami, których historię można udokumentować w ten sam sposób,

co historię budynków,

chipów

komputcrowych

i lo-

komotyw. A przecież nie ma najmniejszych nawet wątpliwości„ że wytwory tych sztucznych i kosztownych budowli stanowiły najbardziej sprawdzone, pewne i uwierzytelnione rezultaty, Ja-

kie zbiorowa ludzka pomysłowość kiedykolwiek wypracowała.

To dlatego z wielkim entuzjazmem zaczęliśmy używać wyrażenia „konstruowanie faktów” na opisanie niezwykłego zjawiską. w którym sztuczność i realność kroczyły obok siebie. Co WIĘCEJ, powiedzenie, że nauka także

jest skonstruowana, powodowuło ten

sam dreszczyk emocji, co w przypadku każdego innego „tworze-

nia”: wchodziliśmy za kulisy; uczyliśmy się umiejętności prakty-

ków; widzieliśmy, Jak innowacje wchodzą w życie; poczuliśmy. Jakie to ryzykowne; i byliśmy świadkami zagadkowego łączenia

ludzkich czynności z bytami pozaludzkimi. Oglądając znakomity

film, jaki nasi koledzy historycy nauki dla nas nagrywali, mogli* Zob. dwa zupełnie różne, ale równie znakomite przykłady w: Tracy Kidder

(1985), House i Rem Koolhas oraz Bruce Mau (1995), Smal/, Medium, l.f:łgg'. Extra-Large. Nikt nie powinien używać słowa „konstruowanie” bez wczesniejszego czytania „konstruktorów”.

com5 Zob. Albena Yaneva (2001), „L'affluence des objects. Pragmatique

parće de I”art contemporain et de I'artisanat -2001” oraz Albena Yaneva (2003), „When a Bus Mcet a Museum. To Follow Artists, Curators and Workers in Art Installation”.

śmy uczestniczyć, kadr po kadrze, w najbardziej niezwykłym widowisku — powolnym dochodzeniu do prawdy w odbierających dech w piersiach epizodach, których zakończenia nie byliśmy

pewni. Jeśli chodzi o napięcie, nauka przewyższała jakąkolwick fabułę, jaką Hollywood mogłoby sobie wyobrazić. Stała się ona dla nas czymś nie tylko obiektywnym, ale także czymś inferesti-

Czwarte źródło niepewności:

5 świata czego sz oepnmii y dotycząc d I. Co, zrobićz z kontrowersjami ym! sw Kai połe Część

2 128 ż

:

i

:

sw

nością

zaangażo-

Jącym, tak samo jak interesująca była dla praktyków Za w wanych w jej ryzykowne wytwarzanie*. ,

Część I. Co zrobić z kontrowersjami (/(›r_n':z( ne, a tym, co bardziej globalne. Cóż stałoby się, gdybyśmy za> bronili jakichkolwiek zerwań czy rozdarć pozwalając jedynie na wyginanie się, rozciąganie i kurczenie? Czy wtedy moglibyśmy w sposób ciągły przechodzić od lokalnej interakcji do licznie od> delegowanych aktorów? Punkt wyjścia oraz wszystkie punkty rozpoznane jako cele znajdą się teraz obok siebie, a połączenie, fałda zostanie uwidoczniona. Dla naszego projektu szczególnie istotne Jest to, że przy takiej spłaszczonej topografii, gdy jakieś działanie mu'si zpstać przemieszczone z jednego obszaru na inny, Jasne staje się, że potrzeba na to jakiegoś kanału i wehikułu. W przypadku innego krajobrazu utrwalony kontekst i osadzony aktor pozostawali tak wobec siebie niewspółmierni, dzieliła ich przepaść tak nieprzekraczalna, iż nigdy nie zaistniał żaden sposób, by wykryć, jakiż to tajemniczy nośnik pozwolił przeprowadzić działanie. Tak się jednak nie dzieje wtedy, gdy wszystko obsesyjnie pozostawią się płaskie. Pełen koszt każdego połączenia zostaje teraz w pełni opłacony. Jeśli jakiś obszar pragnie wpłynąć na Jakiś inny obszar, musi zdobyć na to środki. Ponownie wyakcentowana zostaje tyrania odległości. Aktorzy znów są objaśnialni. Jednakże jeśli zezwoli się, by coś znajdowało się „wewnątrz” czegoś innego, to dodany zostaje trzeci wymiar społeczeństwa i na jeziorze wyskakuje cały zamek Merlina. By zapobiec takiemu czarowaniu, nie możemy pozwolić na żaden dodatkowy wymiar. Aby tak

Ruch pierwszy: nadawanie lokalności temu, co globalne

się stało, musimy

wynaleźć

szereg zacisków,

255

które są w stanie

utrzymać płaskość krajobrazu oraz, rzec można, zmusić każdego kandydata pełniącego nieco bardziej „globalną” rolę, by spoczął obok „lokalnego” obszaru, który pragnie wyjaśniać, a nie skakał na czy też poza niego. W dalszych partiach zamierzam nakreślić pobieżny spis takich zacisków. Podręczniki do socjologii układa się wokół rozmaitych tematów — rodziny, instytucji, państw narodowych, rynków, zdrowia, dewiacji itp. — co obrazuje rewidowane z wolna decyzje, licznie podejmowane przez badaczy społecznych na temat tego, jakie powinny być właściwe składniki świata społecznego. Dla kontrastu, wszystkie specyficzne terminy, Jakie będę oferował, odnoszą się Jedynie do konkretnych sztuczek mających pomóc oprzeć się pokusie przeskoczenia ku temu, co globalne. Korekcyjna natura tej gimnastyki powoduje, iż zalety tych pojęć są przede wszystkim negatywne. Odnoszą się one do naszego infiajęzyka, podobnie Jak słabe terminy takie jak „grupa”, „aktor”, „sprawianie” (agency), „translacja” oraz „płynność”. Podobnie jak poję-

cie sieci, nie odnoszą się one do fego, co jest przedstawiane, a do

tego, w jaki sposób możliwe Jjest przedstawienie czegokolwiek z takiego terytorium.

Stanowią one część ekwipunku

znajdują-

cego się na biurku geografa, pozwalającego projektować kształty na kartce papieru. Właśnie dlatego pojęcia, które zamierzam omówić, nie mówią niczego rzeczowego o rzeczywistości społecznej; pozwalają one Jedynie badaczom z kręgu ANT sprawić, by ponownie dało się badać płynący strumień społeczny w taki sam sposób, w Jaki entomologowie uczą się, jak budować małe mosty tak, by nie zakłócając mrówczych ścieżek móc policzyć wszystkie owady!'.

' Zob. Jacques Pasteels i Jean-Louis Dencubourg (1987), From Individual to Collective Behavior in Social Insects oraz Deborah

Work: How an Insect Society ls

Organized.

Gordon

(1999), Ants at

256

Część II. Co zrobić, by znów można było śledzić wiązania

OD PANOPTICONU

DO OLIGOPTICONU

Krótkowzroczni przedstawiciele ANT posiadają olbrzymią przewagę nad tymi, którzy obejmują wszystko swym dalekowzrocznym, ostrym spojrzeniem. Mogą oni bowiem nie tylko zadawać prostackie i głupawe pytania, ale mogą to czynić uparcie i całą grupą. Pierwszy rodzaj zacisku wywodzi się z następującej,

dość naiwnej wątpliwości: „Gdzie tak naprawdę wytwarzane są efekty strukturalne?” Świadom jestem, iż to geograficzne pytanie

zdradza całkowity

brak

manier, jednakże

będąc samemu

bada-

czem nauki, jestem przyzwyczajony do zapewniania warunków niezbędnych w danym procesie wytwórczym”. Przykładowo, nawet językoznawcy potrzebują jakiegoś pokoju, biura, jakiejś instytucji, katedry, skrzyń z archiwami, miejsca dla siebie, dzbanka z kawą, kserokopiarki, aby zebrać razem wszystkie elementy, które wydobyto z tysięcy lokalnych interakcji i milionów aktów mowy, i skrupulatnie wytworzyć strukturę językową”. Tak samo jest z prawnikami: system prawa zostaje skompilowany dzięki teczkom, bibliotekom, spotkaniom itp.* Nawet Karol Marks w British Library potrzebował biurka, aby zebrać potężne siły kapitalizmu. Fizjologia wiedzie żywot nie bardziej tajemniczy i ulotny niż język czy prawo — zawsze jest gdzieś wytwarzana — w takim

a takim

laboratorium

w Royal

College of Surgeons

(Królewskim Kolegium Chirurgów), w świeżo poprawionym podręczniku, w lekarskim gabinecie, po tym, jak na spotk_aniu zgodnie zmodyfikowano standardowe zabiegi związane z zajmowaniem

się skręconą kostką.

Kultura wcale nie działa potajem-

nie za plecami aktorów. Ten najbardziej wysublimowany wytwór zostaje wytworzony w szczególnych miejscach i instytucjach, na przykład w zabałaganionym gabinecie na poddaszu w domu

? Świeżą próbę uprzestrzennienia nauki czytelnik odnajdzie w pracy Davida N. Livingstone'a (2003) pt. Putting Science in Its Place: Geographies of Ścientific Knowledge. * Zob. Sylvain Auroux (1999), La raison, le langage et les normes. 4 Zob. Martha Mundy i Alain Pottage (2004), Law, Antropołogy and the Constitution

of the Social:

Making

Persons

and

Things

oraz

Bruno

(2002), La fabrique du droit - Une ethnographie du Conseil d'Etat.

Latour

Ruch pierwszy: nadawanie lokalności temu, co głobalne

251

Marshala Sahlinsa na terenie kampusu Uniwersytetu w Chicago albo w opasłych Arca Files (Dokumentach Okolicy) trzymanych w muzcum Pitts River w Oksfordzie*. Inni socjologowie mogą ignorować owe obszary wytwarzania

tak samo, jak wiele innych zapośredniczeń, ponieważ, według ich epistemologii, ich jedyna rola polega na ujawnianiu „fundamentalnej struktury” ludzkich działań, tymczasem historycy 1 socjologowie

nauki poświęcają im dużo

uwagi. Odkąd

posta-

nowiliśmy śledzić, w jaki sposób wytwarzana jest przez różne dyscypliny materia rozważań, musimy także brać pod uwagę praktyczne sposoby, dzięki którym wiedza o działaniach innych

Jest na co dzień wytwarzana.

Czy jest to relatywizm? Mam

taką

nadzieję. Zaden sygnał nie przemieszcza się szybciej niż światło, żadna wiedza zaś nie przemieszcza się bez [pomocy] naukowców, laboratoriów i delikatnych łańcuchów odniesień. Nasze zainteresowanie tymi skromnymi środkami nie jest podyktowane podejrzliwością wobec prawdziwej skuteczności tych struktur ani Jakimś parciem ku refleksyjności. One po prostu oferują idealne wskaźniki pozwalające odkryć, jakiego rodzaju relacje mogą na dobre zaistnieć pomiędzy |poziomami] mikro i makro. Jeśli całość przestrzeni fizycznej i fizycznego czasu należy przekształcić z powodu zdania sobie sprawy, że żadne dwa sygnały nie mogą być tak naprawdę wysłane równocześnie, to jak wiele społecznej przestrzeni i czasu musi ulec przetasowaniu, gdy tylko każda cecha strukturalna zostanie twardo osadzona na powrót w swych lokalnych warunkach wytworzenia? Z pewnością, gdy wyakcentowana zostanie rola lokalnych obszarów w wytwarzaniu globalnych struktur, przekształceniu ulegnie cała topografia świata społecznego. „Makro” przestaje wtedy określać Jakiś szerszy czy też większy obszar, wewnątrz którego można osadzić mikro Jak w przypadku rosyjskich matrioszek, a staje się innym, równie lokalnym i w pełni mikromiejscem, Materialistyczne wyjaśnienie uprawiania antropologii można odnależć w klasycznych pracach George'a W. Stockinga (red.) (1983), Observers Observed: Essays on Ethnographic Fieldwork; zob. także Bourdicu, Szkic oraz Goody, The Domestication of a Savage Mind.

258

Część II. Co zrobić, by znów można było śledzić wiązania

które jest podłączone do wielu innych poprzez jakieś medium przenoszące jakiś konkretny typ śladów. O żadnym miejscu nie można już powiedzieć, że jest większe od jakiegokolwiek innego miejsca, jednakże o niektórych można rzec, iż korzystają z bezpieczniejszych połączeń z większą ilością miejsc niż inne miejsca. Taki ruch pozwala zapewnić płaskość terenu, ponieważ to, co wcześniej, w socjologii prerelatywistycznej, było ulokowane „ponad” bądź „poniżej” pozostaje niewzruszenie tuż obok, w tej samej płaszczyźnie co inne lokacje, które usiłują objąć lub pominąć. Znacznie lepiej niż przedtem są teraz oświetlone wszystkie połączenia, kable, środki transportu oraz wehikuły łączące miejsca ze sobą. To jest ich siła, lecz także — jak zobaczymy

- ich

słabość*. Jeśli odetnie się jakąś podstawową strukturę od Jej lokalnego zastosowania, nic się nie stanie, pozostanie ona w jakimś tajemniczym empireum; jeśli jednak odetnie się połączenia od obszaru wytwarzającego strukturę, to po prostu przestanie on być w stanie cokolwiek strukturyzować. Dotarłszy do tego miejsca, nie starajmy się być inteligentni, nie dokonujmy przeskoków, nie zmieniajmy wchikułów, jeśli bowiem tak się stanie, przegapimy zjazd i nie uda nam się wytropić nowego krajobrazu. Po prostu krótkowzrocznie idźmy za śladami. Zdecydowaliśmy się być mrówką (ant), by stać się

Ruch pierwszy: nadawanie lokalności temu, co głobalne

259

mowy składające się na słownik, gramatykę czy strukturę Języka W katedrach Językoznawstwa, zostały wyekstrahowane z lokalnych aktów mowy, które zarejestrowano, poddano transkrypcji, uporządkowano i poklasyfikowano na rozmaite sposoby posługując się wieloma różnorodnymi środkami”. Fakt, iż żadna struktura nie działa w nieświadomy sposób „poniżej” każdego aktu mowy, nie oznacza, iż tkwiący w gabinetach „lokalni” lingwiści wyczarowali

ją z powietrza.

Oznacza

to, iż zapisana

struktura

została odniesiona do wszystkich aktów mowy, połączona, czy też powiązana z nimi według pewnych sposobów, które powinny zostać odkryte w wyniku przeprowadzenia badań. Rzecz Jasna, gabinet językoznawców może pozostawać w pewnej relacji do tego, co wypowiada się „tam na zewnątrz”, jednakże wJjaki sposób wyobrażać

sobie tę relację pomijając

nieustanną wymianę

odbywającą się wzdłuż kanałów prowadzących do i z gabinetu? Owe

dwustronne

relacje są nawet Jeszcze silniejsze, ponieważ

poprzez lata edukacji gramatyka stała się dla mówiących codzienną cechą wspólnych interakcji. Spisana gramatyka należy obecnie

na

Zachodzie

do

zasobów

każdej

matki

oskarżającej

na interakcja” i „globalny kontekst”.

swoją córkę o niewłaściwy sposób wyrażania się. Patrząc w ten sposób, każdy uniwersytecki gabinet — kryjówka antropologa, laboratorium fizjologa, prawnicza biblioteka, pracownia badacza społecznego, studio architekta czy pokój konsultacji — zaczynają nabierać w oczach obserwatora kształtu gwiazdy, której centrum stanowią liczne rozbiegające się linie oznaczające wszelakie rodzaje małych, dwukierunkowych kanałów. Wilk Kontekstu, który mógł połknąć interakcję, zostanie schwytany w sidła przez długą, płaską i pofałdowaną sieć. Gdy podążymy tym tropem bez zawahania, ujawni nam się nowa relacja topograficzna pomiędzy wcześniejszymi mikro i makro. Makro nie znajduje się ani „powyżej”, ani „poniżej” interakcji, lecz Jest do nich dodane jako kolejne połączenia, które zarówno z nich korzystają, jak i pozwalają im skorzystać. Nie ma innego znanego sposobu na uzyskanie zmian skali. Ten sam

6 Nawet „wielkie” panujące narracje mogą zostać wytworzone w takich „lokalnych” miejscach, zob. Michael Lynch i David Bogen (1996), 7he Spectacie of History: Speech, Text and Memory at the Iran Contra Hearings.

" Zob. Simon Winchester (2003), The Meaning of Everything: The Story of the Oxford English Dictionary.

ANT!

Jeśli zamiast przerywanego

śladu będziemy wystarczają-

co uparcie trzymać się śladu ciągłego, to zacznie wyłaniać się nowy, olbrzymi obszar. Teren ten przebiega w poprzek, krzyżuje się i skraca drogę do miejsc określanych poprzednio jako „lokalNie o to chodzi, że nie istnieje żadna hierarchia, góra i dół, rozpadliny, głębokie kaniony, miejsca położone szczególnie wysoko. Chodzi po prostu o to, iż jeśli chcemy przemieścić się z jednego obszaru do innego, to trzeba zapłacić pełne koszty relacji, połączenia, przemieszczenia i poinformowania. Windy, przyspieszenia i drogi na skróty są zakazane. Dla przykładu, miliony aktów

260

Część II. Co zrobić, by znów można było śledzić wiązania

Ruch pierwszy: nadawanie lokalności temu, co globalne

261

rodzaj pytań można postawić w odniesieniu do każdego „makromiejsca”. Odpowiedź dostarczona przez badania terenowe na powrót zwróci naszą uwagę na obszary lokalne i opisze je na

w sieci”. Gdy tylko weźmie się pod uwagę owe kanały, pojawia się wybór pomiędzy dwoma ścieżkami, możemy wciąż wierzyć, że kapitalizm działa ukradkiem Jako „infrastruktura” wszystkich

kanały podróżują wehikuły (przenosząc różne typy dokumentów, inskrypcji i materiałów). To, co pod koniec części I dotyczyło pisemnych relacji socjologicznych, odnosi się również do wszystkich innych strukturyzatorów (structure-makers) — budują one mosty służące pokonaniu luk wytworzonych przez odrębne ramy odniesienia. Natura owych przemieszczających się bytów nie jest w tym miejscu istotna, badania w każdym przypadku rozstrzygną, czym są wehikuły i dokumenty. Liczy się, by badacz mógł zarejestrować, gdzie się tylko da, tego rodzaju „sieciowe” kształty, zamiast przymusowo grupować dane na dwóch stosach - lokalnym i globalnym. Prowadzenie narracji o aktorze-sieci oznacza uchwycenie owych wielu połączeń bez niszczenia ich na starcie jakimiś decyzjami a priori na temat tego, jaki jest prawdziwy rozmiar „interakcji”, czy jakiegoś agregatu społecznego. Jak już powinno być jasne, ANT jest przede wszystkim abstrakcyjną regułą rzutowania pozwalającą wyświetlić dowolny kształt, a nie Jakimś arbitralnym podejmowaniem decyzji, jaki kształt powinien znaleźć się na mapie. To, co nazwałem centrami kalkulacji, w sposób uderzający charakteryzuje się kształtem przypominającym gwiazdę*. Kapitalizm, dla przykładu, może być złożonym (intractable) bytem obdarzonym „duchem”, jednakże to jakaś sala maklerska na Wall Street pozostaje podłączona do „całego świata” małymi, lecz sprawnymi kanałami [transportującymi] miliony bitów informacji na sekundę, które po przetrawieniu przez handlarzy

przeskoku z lokalnego oszacowania wartości danej firmy do jej „kontekstu”, zmieniając po drodze wehikuły, przełączając biegi i ulatując w obłoki przemyśleń, zamiast twardo stać na nogach.

nowo jako pewne pomieszane szeregi połączeń, którymi poprzez

światowych

Możemy

transakcji, a w takim

także dalej podążać

przypadku

musimy

dokonać

pieszo badając takie miejsca, jak

sala maklerska na Wall Street, unikając zmiany wehikułów, tylko po to, by zobaczyć, dokąd ta decyzja nas doprowadzi. W wyniku posłużenia się dwoma typami wskaźników nakreślony teren w obu przypadkach będzie całkowicie odmienny. Podobnie będzie ze swobodą działań — kapitalizm nie posiada żadnego wiarygodnego wroga, ponieważ znajduje się „wszędzie”, jednakże dana sala mak/łerska na Wall Street ma liczną konkurencję w Szanghaju, Frankfurcie i Londynie; awaria kom-

puterów, podstępne zagranie konkurentów, niespodziewana wartość liczbowa, zlekceważona zmienna w systemie określania wartości,

sposób

ryzykownego

zaksięgowania

— [wszystko to]

może zmienić równowagę sił zmieniając nieprzyzwoite zyski w dramatyczne straty. Faktycznie, Wall Street jest połączone z wieloma innymi miejscami i w takim sensie, i tylko w tym sensie, Jest „większe”, silniejsze, czy wszechobejmujące (overarching). Jednakże nie Jest szersze większe, mniej lokalne, mniej interakcyjne, mniej intersubiektywne niż centrum handlowe w Moulins we Francji czy hałaśliwe, śmierdzące stragany w Bouakć na Wybrzeżu Kości Słoniowej. Nie skupiajmy się na kapitalizmie, lecz nie utknijmy przy tym także przy ekranach sali maklerskiej, podążmy za połączeniami, „podążmy za aktorami”. Nie dokonuJe się tam żadne zimne uprzedmiotowienie, nie ujawnia się żaden

(traders) wyświetlane są na ekranach Reutersa czy Bloomberga,

które rejestrują wszystkie

transakcje,

a połączone

są z kolei

z całą „resztą (podłączonego) świata”, by móc określać wartość

* Definicję tego pojęcia można odnaleźć w: Bruno Latour (1987), Science in Action: How to Follow Ścientists and Engineers through Society.

” Zob. Karin Knorr-Cetina i Urs Bruegger (2002), „Global Microstructures: The Virtual Societies of Financial Markets”; Muniesa, Des marchós comme algorithmes; Donald MacKenzie (2006), An Engine, Not a Camera: Finan-

ce Theory and the Making of Markets; Lópinay, „Les formules du marchć”; Mirowski, Machine Dreams; Andrew Leyshon i Nigel Thrift (1996), Money/ Space: Geographies of Monetary Transformation; oraz, choć mającą już swoje lata, pracę Tarde'a Psychołogie ćconomique.

262

Część I. Co zrobić, by znów można było śledzić wiązanią

wyższy rozum. Ślcpe termity są wszędzie zajęte produkowaniem

danych. Próbujmy po prostu powęszyć w

ich korytarzach, nieza-

leżnie od tego, jak daleko nas to zaprowadzi. Taka sama zmiana topografii zachodzi za każdym razem, gdy podmieni się jakąś tajemniczą strukturę na obszary w peł. ni widoczne i dające się empirycznie prześledzić. Organizacja, z całą pewnością, nie jest „większa” niż ci, którzy ją organizują. Ponieważ Bill Gates nie jest większy fizycznie niż wszyscy jego pracownicy w Microsofcie, to sam Microsotft, jako ciało zbiorowe (corporate body), nie może być [tożsame] z wypełnionym przez jednostki, olbrzymim budynkiem. Zamiast tego mamy do czynienia z pewnym rodzajem ruchu, przechodzącym przez nich wszystkich, z którego jedynie niewielka część rozpoczyna się i kończy w biurze pana Gatesa'". Dzieje się tak, ponieważ organizacja w mniejszym nawet stopniu stanowi społeczność niźli ciało polityczne; jest ona bowiem zbudowana jedynie z ruchów splatanych dzięki nieustannemu krążeniu dokumentów, opowieści, relacji, dóbr i namiętności. Przecinające pomieszczenie biurowe dłuższe, szybsze i intensywniejsze połączenia nie oznaczają wcale tego samego, co bycie szerszym!!. Podążanie za ciągłymi śladami nie oznacza tego samego, co przeskakiwanie do struktury. Trzymanie się tego, co widzialne i uchwytywalne nie oznacza tego samego, co zapychanie się niewidzialnymi podmiotami (agencies). Pozostawanie przy jednym typie wehikułu przez całą drogę nie oznacza tego samego, co zgoda na jazdę szybszymi i modniejszymi środkami transportu. Nie istnieje miejsce, o któ-

rym można

powiedzieć,

iż Jest „nielokalne”.

Jeśli coś ma

ulec

„delokalizacji”, oznacza to tylko potrzebę przesłania z jednego

10 Osobliwie, jest to prawda na temat samego budynku, pomijając przy tym metaforę struktury, ponieważ z żadnego punktu konstrukcyjnego, czy momentu użytkowania, nie da się zobaczyć żadnego budynku in foro. Zob. Edward Robbins (1994), Why Architects Draw; na temat etnografii skalowania, zob. Albena

Yaneva

Architectural Design”.

(2005), „Scaling

Up and

Down:

lokalności temu, co globalne

263

miejsca do jakiegoś innego miejsca, a nie z Jednego miejsca donikąd. „Czyż nie to samo powinien podpowiadać zdrowy rozsądek?”

— mruczy

sobie ta sama

ANT/mrówka,

uparcie tropiąca

ślady z zamkniętymi oczami. Aktora-sieć można wytropić wszędzie, a zamiast wprowadzania podziałów

na mikro i makro, w trakcie badań podejmuje się

decyzję o podmienieniu aktorów o dowolnej skali przez lokalne i połączone obszary. Myślnik oznacza, że oba elementy są kluczowe.

Pierwsza część (aktor) ujawnia niewielką przestrzeń,

w której wylęgają się wszystkie ważne składniki świata; druga część (sieć) pozwala wyjaśnić, poprzez Jakie wchikuły, ślady, szlaki bądź typy informacji świat zostaje ulokowany wewnątrz tych miejsc, a następnie po przetransformowaniu zostaje na powrót wypompowany na zewnątrz, poza wąskie mury. Właśnie dlatego połączona myślnikiem „sieć” nie przejmuje tu ukradkowo roli Kontekstu, a jedynie pozostaje tym, co łączy razem aktorów. Zamiast pełnić, jak w przypadku Kontekstu, funkcję dodatkowego wymiaru stwarzającego przestrzenność wąskiego i płaskiego opisu, |sieć] powoduje, że relacje pozostają płaskie 1 następuje pełna opłata za „koszty transakcji”. To nieprawda, że istnieje makrosocjologia i mikro-socjologia, istnieją dwa sposoby wyobrażania sobie relacji pomiędzy mikro i makro; pierwszy tworzy grupę rosyjskich matrioszek — to, co małe Jest zamknięte, to, co duże zamyka; drugi rozpoznaje połączenia — małe nie Jest podłączone, duże zaś Jest.

ANT nie przypadkiem rozpoczęła od badania nauki. Kwestie związane z nauką zawsze świetnie się nadają za wymowny przykład na to, co oznaczałoby pozbycie się rozróżnienia mikro/makro przez teorię społeczną. Nie tylko łatwiej było je badać, ale nadto dostarczały skrajnych przykładów na to, Jak drobne innowacje mogą koniec końców stać się cechami „makro” charakteryzującymi „cały” świat!?”. Nauki nie posiadają rozmiaru, czy raczej jedy-

Extraction Trials in

!! Znakomity przykład płodności takiego podejścia stanowi projekt Good-

wina i Suchmana dotyczący lotniska. Zob. Frangoise Brun-Cottan i in. (1991), The Workplace Project: Designing for diversity and Change oraz Goodwin, Formulating Planes.

Ruch pierwszy: nadawanie

prób zob.: and kład

” Nasze biura w Ecole des Mines stanowiły miejsce narodzin wczesnych wykrycia ropy przez Schlumbergera. Na temat tej niezwykłej historii, Geffrey Bowker (1994), Science on the Run: Information Management Industrial Geographics at Schlumberger, 1920-1940. Klasyczny przymocy rozrastania się sieci oferuje Hughes w pracy Networks of Power.

264

Część II. Co zrobić, by znów można było śledzić wiązanicj

na rzecz Jaka nie pasuje do ich mocy, to ich niewielki rozmiat, Nie przypadkiem, za każdym razem gdy Gabriel Tarde usiłowajł znaleźć dobry przykład dla swej teorii „promieni imitujących”, zwracał się ku (nicistniejącej w owym czasie) socjologii nauki, Istnieje, jak utrzymywał, pewne pośrednie, lecz w pełni dające si prześledzić połączenie pomiędzy gabinetem Galileusza w sześx nastowiecznej Florencji a tym, czego uczy się każdy uczeń, gdy ma przestać wierzyć swym zmysłom, podpowiadającym, że to słońce zachodzi'”. Każda skala laboratoryjna jest potencjalnie niezmiernie mała lub duża. Ze strony obserwatora nie byłoby zbyt mądre decydowanie z góry i na dobre, jaki rozmiar Jest tuta) prawdziwy. Dyscypliny naukowe, wliczając w to niewielkie, „nas uki o administracji”, takie jak księgowość, zarządzanie i [badas nie] organizacji handlowych, dostarczają świetnych przykładów, ponieważ podobnie jak mucha owocówka w genetyce, dostarcza» ją nam przesadzoną wersję tego, co zachodzi wszędzie w sposób mniej przejrzysty i możliwy do prześledzenia. Jak widzieliśmy w części I, im bardziej rozwijają się nauka i technologia, tym ła-

twiej jest fizycznie wytropić połączenia społeczne. Satelity, sieci optyczne, kalkulatory, strumienie danych i laboratoria stanowią nowe materialne wyposażenie, które podkreślają istnienie więzi, jak gdyby ktoś połączył kropki gigantycznym czerwonym mazakiem tak, aby wszyscy widzieli linie, które wcześniej były ledwo zauważalne'*. Zaś ta prawda o laboratoriach i biurach odnosi się także do innych obszarów łączących.

Zob. także znakomity przykład odnoszący się do kolonializmu: Daniel R. Headrick (1988), 7The Tentacles of Progress: Technology Transfer in the Age of' Imperialism, 1850-1940. 13 ;Gdy młody rolnik, obserwujący zachód słońca, czuje się zagubiony nie wiedząc, czy uwierzyć nauczycielowi przekonującemu go, że nadejście nocy jest wynikiem ruchu Ziemi, a nie Słońca, czy też świadectwu własnych zmysłów, które mówią coś innego, to w tym przypadku pojawia się pojedynczy promień imitujący, który sięgając poprzez nauczyciela, jednoczy go z Galileuszem: niemniej jednak wystarczy on, by uznać, iż jego wahanie, jego wewnętrzne zmagania posiadają społeczne źródło”, w: Tarde, Sociał Lawx, s. 51. ' Dziś jest to nawet jeszcze bardziej prawdziwe w kontekście narzędzi ilościowych.

Zob.

Peter

Keating

i Alberto

Cambrosio

(2003),

Biomedical

Ruch pierwszy: nadawanie lokalności temu, co globalne

265

Aby oznaczyć Jakoś tę pierwszą kategorię punktów orientacyjnych, proponuję posłużyć się słowem ofligopticon jako termi-

nem rodzajowym, zachowując określenie „centra kalkulacji” dla

obszarów, w których dosłownie, a nie tylko metaforycznie, wyłania się możliwość ka/kulacji dzięki matematycznemu, a przynajmniej arytmetycznemu formatowi przypływających iwypływających dokumentów””. Jak wie każdy czytelnik [książek] Michela Foucaulta, „panopticon”, idealne więzienie umożliwiające całkowity nadzór nad osadzonymi, wymyślone na początku dziewiętnastego wieku przez Jeremiego Benthama, pozostał utopią, to znaczy miejscem ulokowanym nigdzie, podsycającym podwójne schorzenie — całkowitą paranoję i pełną megalomanię'*. Jednakże my nie poszukujemy utopii, lecz miejsc na ziemi całkowicie dostępnych. Takimi miejscami są właśnie oligoptica, ponieważ działają dokładnie odwrotnie niż panoptica — widzą one nazbyt mało, by podsycać megalomanię kontrolera bądź

paranoję kontrolowanych, lecz widzą dobrze, stąd właśnie posłużenie się greckim słowem oznaczającym Jjakiś składnik jed-'

nocześnie nicodzowny 1 przychodzący w małych ilościach (jak w przypadku „oligoelementów” w aptece). Że strony oligopticonu tak długo, Jak utrzymywane są połączenia, pojawia się możliwość trwałego, lecz wąskiego widoku na (połączoną) całość. Wydaje się, iż nic nie Jest w stanie zakłócić absolutystycznego

Platforms: Realigning the Normal and the Pathological in Late-TwentiethCentury Medicine. '* Dokładniejsze badania nad formalizmami pozwalają na rozróżnienie tych dwóch sytuacji. Zob. Claude Rosental (2003), Ła Trame de I'ćvidence; David Kaiser (2005), Drawing Theories Apart: The Dispersion of Feynman Diagrams in Postwar Physics; oraz z drugicj strony, badania kartotek i biurokratów w: Christian Jacob (1992), L 'empire des cartes. Approche theorique de la cartographie a travers Uhistoire. Suchman posługuje się określeniem „centra koordynacji” podkreślając stronę praktyczną tych miejsc pracy, traktując je jako hybrydę przestrzeni form, technik organizacyjnych oraz interakcji. Zob. BrunCottan, The Workplace Project. ' Jasne jest, iż sam Bentham, mówiąc delikatnie, cierpiał na obie. Zob. Jćrćmy Bentham i Michel Foucault (1977), Le Panopticon prócćdć de I'ocil du pouvoir: entretien avec Michel Foucanult. Jest to jednak mniej jasne w przypadku ironicznego posłużenia się utopią panopticonu przez Foucaulta (1993), Nadzorować i karać. Narodziny więzienia.

266

Część I. Co zrobić, by znów można było śledzić wiązania

spojrzenia panopticonu, właśnie dlatego bywa ono tak kochane przez tych socjologów, którzy marzą o zajęciu miejsca w centrum Benthamowskiego więzienia; tymczasem oligopticon może zostać oślepiony przez najmniejszy defekt. Niekiedy łatwo jest wyznaczyć położenie tych miejsc, ponieważ fizyczne połączenia za nas dokonują całego prześledzenia dokładnie tak samo, jak w przypadku laboratoriów — przykładowo, oczywiste jest, iż wojskowy sztab dowodzenia i kontroli nie jest ani „większy”, ani „szerszy” niż lokalny front oddalony o tysiące kilometrów, na którym żołnierze ryzykują swe życie; jednakże pozostaje równie jasne, iż taki sztab wszystkim dowodzi i wszystko kontroluje jedynie tak długo, jak długo pozostaje podłączony do teatru działań wojennych

dzięki nieustającemu

przenoszeniu

informacji. Toteż w tym przypadku właściwa topografia nie polega na włączeniu linii frontu „w obręb” jakiejś wszechobejmującej władzy, lecz na ulokowaniu obu oraz ich połączeniu za pomocą jakichś porządnych kabli, co po francusku określa się jako connectique!”. To mam właśnie na myśli, gdy mówię o spłaszczeniu krajobrazu. Nie jest to zadanie łatwe, jak aż nazbyt dobrze wie każdy żołnierz, dowódca oraz historyk zajmujący się bitwami'*. Czasami mające kształt gwiazdy oligoptica mogą okazać się trudniejsze do wykrycia — kanciapa redaktora Jakiejś gazety stanowi w niewielkiej mierze sztab dowodzenia i kontroli, ponieważ to, co [z niego] wychodzi i to, co wchodzi nie jest aż tak sformatowane i wiążące jako w przypadku porządku wojskowego czy centrali [policyjnej]'”. W jeszcze innych przypadkach 7 Można odnaleźć wiele przykładów ilustrujących wrażliwość tej sytuacji

u Barry'ego w Political Machines. Zob. także badania nad biurokracją prowadzone z pozycji studiów nad nauką: Alberto Cambrosio, Camille Limoges i Denyse Pronovost (1990), „Representing Biotechnology: an Ethnography of Quebec Science Policy””.

' Znakomicie prezentuje to John Keegan (1987), The Mask of Command.

Ostatnie dyskusje na temat broni masowej zagłady dostarczają świetnego przykładu ograniczeń wszelkich metafor wizualnych, zob. Hans Blix (2004), Disarming Iraq. Jednakże w tym zakresie prawdziwym literackim arcydziełem pozostaje Wojna i pokój Tołstoja. ' Klasyczne przykłady w odniesieniu do prasy można odnaleźć u Waltera Lippmanna (1922), Public Opinion; w odniesieniu do firm w: Chandler w

Ruch pierwszy: nadawanie lokalności temu, co globalne

połączenia pozostają ledwo widoczne, Jak wtedy, gdy ktoś |_ ., w jakim biurze wytwarzane są „kompleks Edypa”, „rządzenie”, „reinżynieria” czy też „kapitał społeczny”. Także i w tych przypadkach można podążyć za śladami i wykreślić mapę, przykładowo, rozmaitych przeciwstawnych teorii społecznych, które przemieszczają się po Paryżu. Nawet Jeśli zdają się niematerialne, to

przecież fizycznie przemieszczają się poprzez badania terenowe, kwestionariusze,

biura statystyczne, akademickie polemiki oraz

podania o dofinansowanie, zanim powrócą do artykułów, podręczników,

urzędowych

przyjęć, komitetów

strajkowych i szta-

bów wojennych, w których niektórzy uczestnicy czynią z nich użytek przy określaniu, kim są i do Jakiej grupy się odnoszą. Jak dowiedzieliśmy się z pierwszego źródła niepewności, nie sposób dziś odnosić się do Jakiejś grupy nie korzystając z pomocy Jakichś badaczy społecznych. Cóż bowiem wiemy na temat „kapi-

tału kulturowego”, „indywidualizmu metodologicznego”, „inercji organizacyjnej”, „redukcji kosztów”, „płci kulturowej”, „zasady zapobiegliwości” (precautionary principle) bez uprzedniego odwiedzenia jakiegoś centrum badawczego””? W przypadku tak słabych wskaźników może okazać się, iż trudniej wyrysować mapę, ponieważ ślady są słabsze, a połączenia niejednokrotnie przerwane. Ważne Jest Jednakże, aby podtrzymywać wysiłki, aby sprawić wrażenie, iż moglibyśmy zostać „skategoryzowani” bez żadnych kosztów”!. Konkludując [rozważania] na temat pierwszego typu zacisków, nawet Jeśli [postawione] pytanie zdaje się w pierwszej chwili dość osobliwe, by nie rzec w złym guście, to kiedykolwiek The

ktoś mówi

Visible Hand;

o „systemie”, „cechach

w odniesieniu do księgowości

globalnych”, „struktu-

w: Peter Miller (1994), „The

Factory as Laboratory”. % Dobrym przykładem jest tu praca Boltanskiego i Chiapello 7he New Śpirit of Capitalism, w której posługują się literaturą z zakresu zarządzania Jako przewodnikiem pozwalającym zrozumieć, w jaki sposób firmy posługują się nowymi teoriami społecznymi, wliczając w to także ANT... " Zob. Luc Boltanski (1987), 7he Making of' a Class: Cadres in French Society oraz wczesne prace Laurenta Thćvenota poświęcone tematyce społeczno-ekonomicznego kategoryzowania, zwłaszcza klasyczną pozycję (1984) „Rules and Implements: Investment in Forms”.

268

Część II.

Co zrobić, by znów można było śledzić wiązanicy

rze”, „społeczeństwie”, „imperium”,

„ekonomii

światowej” czy

„organizacji”, pierwszą reakcją z zakresu ANT powinno być zax pytanie: „W jakim budynku? W którym biurze? Jaki korytarz tam prowadzi? Którzy spośród badaczy o tym słyszeli? W jaki sposółh zostało to zebrane?”?”* Badacze, jeśli zgodzą się posłuchać tych wskazówek, zostaną zaskoczeni liczbą miejsc i przewodów, któ+

re nagle pojawią się, gdy tylko zacznie stawiać się takie pytania, Krajobraz społeczny zacznie zmieniać się w całkiem szybkim tempie. Jak natychmiast odnotują podróżnicy, analizowanie pła+ skiego terenu i napotykanie licznych prób ustanowienia i zabez+ pieczenia delikatnych połączeń nie będzie w nich wywoływało tego samego uczucia, które pojawiało się, gdy mieli penetrować jakieś zastraszające, wszechobecne piramidy władzy. To właśnie różnica topografii wyjaśni (w rozdziale zamykającym książkę), dlaczego te dwa typy teorii społecznych nie roszczą sobie takich samych pretensji do politycznej doniosłości.

PANORAMY Mimo wszystko nie ma powodu, by zaprzeczać, iż cień olbrzymiej piramidy społecznej majaczy nad naszymi głowami. TQ jak odruch Pawłowa, jak odruch kolanowy. Zawsze gdy mówimy o społeczeństwie, wyobrażamy sobie wielki monument czy sferę, coś na kształt gigantycznego cenotafu. Istnieje porządek dziobania wiodący z góry na dół. Toteż niezależnie od tego, jak wiele wysunę zastrzeżeń, każdy oligopticon powodujący, iż krajobraz pozostanie płaski, zostanie natychmiast wchłonięty gdzieś „w obręb” większego kontekstu społecznego niczym gołąbek zamknięty w gołębniku. Nie ma sposobu, by walczyć bezpośrednio z takim nastawieniem, ponieważ od ponad dwustu lat stanowi ono domyślną orientację naszych systemów operacyjnych 2 Anke te Heesen (2004), „Things That Talk: Clippings in the Sciences and Arts around 1920”.

News,

Paper,

Scissors.

Ruch pierwszy: nadawanie lokalności temu, co globalne

269

— społeczeństwo, niczależnie od tego, jak interpretowane, musi pozostawać czymś olbrzymim według swej skali. Tymczasem to właśnie owa domyślna orientacja uniemożliwia wprowadzenie Jakiejkolwiek socjologii relatywistycznej. Problem polega na tym, że badacze społeczni posługują się skalą Jako Jedną z tych wielu zmiennych, które muszą określić, zanim rozpoczną badania, podczas gdy skala stanowi rezultat działań aktorów polegających na skałowaniu, uprzestrzennianiu

1 kontekstualizowaniu siebie nawzajem poprzez przemieszczanie pewnych szczególnych śladów za pomocą pewnych szczególnych wehikułów””. Nie ma specjalnie sensu wykazywanie szacunku dla działań aktorów i ich rezultatów, jeśli na końcu odrzucimy Jeden z ich najważniejszych

przywilejów, czyli fakt, iż to

właśnie oni określają relatywną skalę. Praca analityka nie polega na narzucaniu skali absolutnej. Jak wie każdy, kto czytał o teorii względności, absolutne ramy odniesienia powodują tylko straszliwe deformacje, niwecząc Jakąkolwiek nadzieję na nadanie do-

kumentom Jjakiegokolwiek zrozumiałego formatu, podczas gdy skromne układy odniesienia pozwalają fizykom, nieustannie, jeśli nie płynnie, przenosić się z jednej ramy do drugiej”*. Albo socjolog będzie nieelastyczny, a wtedy świat zamieni się w chaos, albo okaże się on dostatecznie elastyczny, a wtedy świat sam się uporządkuje. Tutaj, ponownie, powinności empirycznego relatywizmu okazują się pokrewne powinnościom moralności.

Muszę więc wynaleźć drugi rodzaj sztucznego zacisku, ze względu na to, iż najwyraźniej nie można wykorzenić przeświadczenia o życiu w obrębie wszechogarniającej ramy. Dopóki nie wytropimy miejsc, w których „góra”, „dół”, „całość” i „to, co globalne”

bywają

przekonywająco

inscenizowane,

nie zmniej-

szymy pokusy przeskoczenia do „kontekstu”, nie będziemy też

w stanie rozpoznać

procesów,

w których

aktorzy tworzą skalę.

Teren społeczny nigdy nie stanie się wystarczająco płaski, aby * Owe ślady zostaną omówione o cierpliwość.

w trzecim ruchu. Raz jeszcze proszę tu

** Zawsze uznawałem, okrywając się przy tym niesławą, Einsteina za teoretyka społecznego, to znaczy teoretyka powiązań, zob. Bruno Latour (1988c), „A Relativist Account of Finstein's Relativity”.

270

Część II. Co zrobić, by znów można było śledzić wiązanie,

w pełni uwidoczniły się koszty łączenia środków przenoszących, Ludzie

wciąż

będą wierzyć,

iż wielkie zwierzę

nie potrzebuję

żadnej paszy dla utrzymania się przy życiu, że społeczeństwo to coś, co potrafi przetrwać bez [procesów] je wytwarzający.ch_ splatających, zbierających w całość czy podtrzymujących, żg 1stx nieje ono gdzieś poza nami, niczależnie od tego, że gnzgdme sIĘ ono przed nami jako, rzec można zadanie do wypełnienia. Jak widzieliśmy wcześniej, socjologowie nie mają decydox wać zamiast aktorów, zjakich grup składa się świat oraz co sprax wia, że one działają. Ich praca polega na przygotowaniu w pełni sztucznego eksperymentu, to znaczy raportu, opowicści,' historii, relacji, w której w pełni będzie można rozpoznać tę różnorody ność. Nawet jeśli zrazu wydaje się to tak dziw.acznc, tak samo sprawa wygląda w przypadku skali — nie jest m?crciem SOCJON loga decydowanie, czy dana interakcja jest „lTlll.(l'O * podczas gdy jakaś inna „makro”, czy też „śrcdniegg. zasięgu”. Nadto, zbyt wiele inwestycji, pomysłowości i energii uczestnicy lokus ją w przekształcanie relatywnej skali innych uczestników, ab›_› socjologowie przyjmowali jakiś ustalony standard. Jak wykaza.h Boltanski i Thóvenot, nie sposób zadecydować za aktorą„ gdzia ten się znajduje na skali mały/duży, ponieważ każdy_ kole_llny' wy» siłek zmierzający do uzasadnienia jego zachowania w świecie może nagle zaowocować zdobyciem [wsparcia] (mobilize) całc›) ludzkości, Francji, kapitalizmu czy rozumu, podczas gdy .Cthąlśę później mogą zadowolić się jakimś lokall.lym kOI.np'romlslenr-_ Stając wobec tak nagłych zmian skali, analityk ?nogejedyr?le potraktować samo zmienianie jako dane i zbadać, jakie środki praktyczne powodują rozprzestrzenienie się „absolutnej mi_ar.y”.'. Skala stanowi osiągnięcie samych aktorów. Chocmz jest to najstarsze i według mnie najbardziej uderzające twierdzenie wysunięte przez ANT*, to nie spotkałem nikogo, ktp wkroczyłby„ choćby na chwilę, na udostępniony w ten sp(')sob'obs:za.r: nie bardziej, że pozwolę sobie na takie porównanie, niż Galileusz % Boltanski i Thóvenot, On Justification. %

Zob.

Michel

Callon

i

Bruno

Latour

(1981),

Leviathans. How Do Actors Macrostructure Reality”.

„Unscrewing

the

Big

Ruch pierwszy:

nadawanie lokalności temu, co głobalne

271

mógł skusić swych „drogich i szacownych kolegów”, by spojrzeli przez prowizoryczny teleskop. Powodem jest to, iż myślimy o skali — makro, mczo, czy mikro — Jako o dobrze uporządkowanym zoomie. To trochę Jak ze wspaniałą, chociaż perwersyjnie zmyłkową książką 7he Powers of Ten, w której każda kolejna kartka daje nam obraz bardziej powiększony niż poprzednia, wiodąc tym sposobem od Drogi Mlecznej do łańcuchów DNA, przechodząc gdzieś po drodze przez zdjęcie ukazujące dwie osoby odbywające piknik na trawie w pobliżu Jeziora Górnego”. Ułamek sekundy starczy, by uzmysłowić sobie, iż montaż ten wprowadza w błąd, gdzie bowiem ustawiono by aparat, aby uchwycić galaktykę jako całość? Gdzież znajduje się mikroskop

zdolny pokazać

akurat tę cząstkę DNA,

a nie inną? Jaka linijka

Jest w stanie uporządkować zdjęcia według takiej regularności? Jest to sympatyczny, lecz perwersyjnie niestosowny montaż. Tak samo dzieje się w przypadku świata społecznego, pomijając to, iż tutaj nie zastosowano zmyślnego zabiegu artystycznego, lecz naturalne [zdałoby się] zalecenie wynikające z najsolidniejszego zdrowego rozsądku. Czyż nie jest oczywiste, iż IBM jest „więk-

szy” niż jego działy sprzedaży? Że Francja jest „obszerniejsza” niż L'Ecole des Mines,

która z kolei jest „większa” ode mnie?

Lecz jeśli wyobrazimy sobie IBM oraz Francję przyjmujące kształt gwiazd tak samo jak w przypadku sztabu dowodzenia i kontroli, o którym mówiłem wcześniej, to co poczniemy wtedy z IBM-owskimi wykresami przedstawiającymi strukturę korporacji,

z mapą Francji bądź ze zdjęciami całej Ziemi? Czyż to nie

towa;

czy też, że bitwa pod Waterloo, w Pustelni Parmeńskiej

one właśnie dostarczają w sposób oczywisty najobszerniejszej „ramy”, w obrębie której „ulokować” należy „mniejsze rzeczy”? Całkowicie sensowne bowiem wydaje się utrzymywanie, iż Europa jest większa niż Francja, która z kolei jest większa niż Paryż, który Jest większy niż ulica Dantona, która jest większa niż moje mieszkanie. Podobnie gdy mówi się, że dwudziesty wiek stanowi ramę, „w której” „miała miejsce” II wojna świa-

”” Philip Morrison i Phylis Morrison (1982), The Powers of Ten.

272

Część II.

Co zrobić, by znów można było śledzić wiązania

Stendhala?*, stanowi daleko ważniejsze wydarzenie niż doświadczenie jej przez Fabrizio del Dongo. Mimo iż czytelnicy mogą nawet cierpliwie śledzić przeświadczenia [wygłaszane] przez ANT na temat nowej topografii, to nie poprowadzą ich dalej, jeśli nadmiernie przeciwstawią się one każdej zdroworozsądkowej reakcji. Czyż jest możliwe, że „umieszczanie rzeczy w obrębie pewnej ramy” nie stanowi najrozsądniejszego wyjścia? Zgadzam się, iż chodzi o to, by kierować się zdrowym rozsądkiem. Zgadzam się również, iż aktorzy nieustannie zajmują się upychaniem rozmaitych rzeczy w ramy jakiegoś kontekstu. Twierdzę tylko, iż właśnie te zabiegi lokowania w ramie czy kontekstualizowania należy wyciągnąć na światło dzienne, a nie da się tego zrobić, dopóki przyjmujemy jako dany efekt z00mu. Ustalanie skali z góry oznacza trzymanie się jednej miary oraz jednej absolutnej ramy odniesienia i wchodzi w grę jedynie wtedy, gdy śledzimy samo mierzenie, podczas gdy chodzi nam o przemieszczanie się z jednej ramy do kolejnej. Ponownie, socjologowie tego, co społeczne nie abstrahują wystarczająco. Są przekonani, że muszą trzymać się zdrowego rozsądku, choć wykazują

coś przeciwnego

— utratę rozsądku,

gdy

wyobrażają

sobie „zoom społeczny” bez jakiegokolwiek aparatu, kompletu szyn, pojazdu wyposażonego w koła oraz całej tej złożonej kolektywnej pracy, wszystkiego, co musi zostać splecione razem, by uzyskać choćby coś równie prostego jak filmowanie w ruchu.

Jakikolwiek

rodzaj

zoomu,

który

stara się dokonać

bezproble-

mowego uporządkowania, jak w przypadku rosyjskich laleczek, zawsze stanowi rezultat scenariusza starannie przygotowanego przez jakiegoś reżysera czy kierownika planu. Jeśli ktoś w to wątpi, niech odwiedzi Universal Studios. „To, co na górze” i „to, co na dole”, „to, co lokalne” i „to, co globalne”, wszystko

to musi zostać zrobione, nigdy nie przychodzi samo. Wszyscy o tym dobrze wiemy, ponieważ każdy z nas widział wiele takich przypadków, w których [proporcje] relatywnych rozmiarów Zostały nagle odwrócone przez strajki, rewolucje, zamachy stanu,

% Pierwsze wydanie polskie tej książki (z 1889 roku) nosiło tytuł K/aszror Kartuzów w Parmie — przyp. tłum.

Ruch pierwszy: nadawanie lłokalności temu, co globalne

273

kryzysy, innowacje czy odkrycia. Wydarzenia nie przypominają schludnie poukładanych ubrań w sklepie. Etykietki S, M, L, XL

zdają się raczej rozmieszczone w sposób mylący, narastają i wygasają dość szybko, kurczą się i rosną z prędkością błyskawicy.

Wydaje

się jednakże, iż nie potrafimy wyciągnąć wniosków z

naszych

codziennych

obserwacji,

ponieważ

tak wielką

mamy

obsesję na punkcie „umieszczania rzeczy w obrębie ich szerszego kontekstu”.

Sam gest również powinien zostać starannie udokumentowany! Czy zwróciliście uwagę podczas konferencji socjologicznych,

politycznych

spotkań

czy nasiadówek

w barze na gesty,

jakie ludzie wykonują, gdy przywołują „Wielki Obraz”, w obrębie którego starają się dokonać podmiany tego, co właśnie zostało powiedziane, by wpasowało się to w łatwo uchwytne byty jak „późny kapitalizm”, „rozwój cywilizacji”, „Zachód”, „nowoczesność”, „ludzka historia”, „postkolonializm” czy „globalizacja”? Ich ręce rozkładają się jedynie na tyle szeroko, by mogły uchwycić co najwyżej dynię! Jestem ostatnią osobą gotową pokazywać rzeczywisty rozmiar „tego, co społeczne” w całej jego wielkości — no cóż, nie jest ono znowu takie duże. Czyni się je takim jedynie poprzez wielkie gesty i zawodowy

ton, w któ-

rym przywołuje się „Wielki Obraz”. Jeśli cokolwiek kłóci się ze zdrowym rozsądkiem, to z pewnością Jest nim traktowanie nawet sporej dyni Jako „całego społeczeństwa”. Dla tego rodzaju teorii społecznej wybiła już północ i wspaniały powóz na powrót zmienił się w to, czym zawsze był — w przedstawiciela rodziny Cucurbitaceae.

Wiem, iż Jestem w tym miejscu złośliwy, lecz czasami nie można postępować łagodnie, jak choćby wtedy, gdy chirurg szybko usuwa bolesną kurzajkę. Nie wolno mylić rozmiaru i zoomu z

łącznością. Albo skala ustalona przez wielkość dyni zostaje od-

niesiona poprzez liczne połączenia do wielu innych obszarów w taki sam sposób, jak pokój maklerski na Wall Street związany jest z innymi miejscami tworząc światową ekonomię (a Jeśli tak, to chciałbym zostać przekonany, że owe połączenia istnieją, chciałbym dotknąć kabli, by sprawdzić ich solidność oraz ich realność), albo nie zostaje odniesiona, a w takim przypadku ów

274

Część . Co zrobić, by znów można było śledzić wiązania

groźny gest ręką nie potrafi zmusić mnie, bym uwierzył, iż mój niewielki „lokalny” opis został wepchnięty w „ramy” czegoś „większego”. W tym rzecz, nie chcę zostać wepchany! Jestem jednak gotów bardzo dokładnie badać samo wpychanie w ramy, aby przekształcić je z automatycznego punktu wyjścia w nowy, pasjonujący przedmiot do studiowania. To, co społeczne u teoretyków społecznych wkracza do gry dzięki inscenizowaniu efektu zoomowania, dzięki utrzymywaniu, iż zakorzenia „lokalne inter-

akcje”, a w rezultacie tak silnie zapanowuje nad umysłem każdego aktora. Zdaje się ono tak potężne, że gdy alternatywna teoria pozwala pozbyć się owego panowania, wydaje się, jakby Bóg ponownie umierał — w rzeczy samej istnieje kilka cech wspólnych dla umierającego Boga dawnych czasów i stanowiska, o którego zajęciu marzy niekiedy podobny Bogu socjolog. W rezultacie Wielki Obraz to tylko... obraz. Toteż w następnej kolejności można postawić pytanie: w jakim kinie czy też w której galerii jest pokazywany? W oparciu o jaką optykę przeprowadza się jego projekcję? Do jakiej widowni został skierowany? Proponuję, by nowe zaciski, wyrastające z upartego stawiania takich pytań, nazwać panoramami. W przeciwieństwie do oligopticonu, panoramy, jak sugeruje etymologia, ukazują wszys/-

ko. Lecz jednocześnie nie ukazują niczego, ponieważ po prostu

demonstrują jakieś wyobrażenie namalowane (bądź rzutowane) na cienkim murze pokoju całkowicie odciętego do zewnętrznego [świata]. Metafora wyrasta z owych pomieszczeń wynalezionych w początkach wieku dziewiętnastego, których spadkobierców możemy odnaleźć w salach kinowych Omnimaxu stawianych w pobliżu ośrodków naukowych oraz centrów handlowych”.

Greckie słowo pan, które oznacza „wszystko”, nie mówi, że owe

obrazy dają ogląd „całości”, lecz przeciwnie, że pokrywają w całości ściany w zaciemnionym pokoju, które wykorzystano jako mający 360 stopni ekran, na który rzutowano całkowicie spójną ? Na temat historii tych dziewiętnastowiecznych mediów, zob. Stephan Oettermann (1997), The Panorama: History of a Mass Medium; Bernard Comment (2003), The Panorama; oraz oczywiście Walter Benjamin (2002), 7%e Arcades Project.

Ruch pierwszy: nadawanie lokalności temu, co globalne

scenę.

Pełna spójność stanowi

dziwe,

rozsławione

2

ich mocną stronę, a zarazem ich

główną słabość. Gdzież możemy Je teraz odnaleźć, skoro wszystkie te prawprzez

Waltera

Benjamina

panoramy

uległy

zniszczeniu? Wszędzie wokoło maluje się je za każdym razem, gdy redaktor gazety dokonuje z pełnym autorytetem przeglądu „całej sytuacji”, kiedy książka opowiada na nowo losy świata od Wielkiego Wybuchu do prezydenta Busha, gdy podręcznik z teorii społecznej przynosi widok z loku ptaka na nowoczesność, kiedy prezes zarządu jakiejś wielkiej firmy spotyka się z jej akcjonariuszami, gdy jakiś sławny naukowicc streszcza dla szerszej publiczności „obecny stan nauki”, gdy bojownik wyjaśnia towarzyszom z więziennej celi „długą historię wyzysku”, kiedy jakaś przepełniona władzą architektura — plac, wieżowiec czy olbrzymia klatka schodowa — wywołuje w nas podziw”". Czasami mamy tu do czynienia z niezwykłymi osiągnięciami, jak choćby w przypadku Palazzo della Ragione w Padwie (właśnie tak — Pałac Rozumu!), gdzie olbrzymi ratusz jest w całości pokryty freskami przedstawiającymi całą klasyczną i chrześcijańską mito-

logię wraz z kalendarzem upamiętniającym wszystkie transakcje i publiczne wydarzenia. Niekiedy stanowią one jedyne pozbierane bez ładu i składu komunały, jak w powykręcanych intrygach zwolenników teorii spiskowych. Zdarza się, iż oferują całkowicie nowy program, jak wtedy, gdy pojawia się nowy spektakl poświęcony „końcu historii”, „zderzeniu cywilizacji” czy też „społeczeństwu ryzyka”. Czasami przetwarzają one całą historię wysuwając propozycję ponownego odczytania Zeitgeistu, jak w przypadku Fenomenologii ducha lub Manifestu komunistycznego. Ich siła tkwi w przyjaznym rozwiązywaniu kwestii inscenizowania całości, zarządzania tym, co na górze i tym, co na dole, układania na sobie „mikro”, „mezo” i „makro”. Nie czynią Jednak tego poprzez mnożenie dwukierunkowych połączeń z innymi miejscami, Jak w przypadku kontrolujących i zarządzających

% Na temat powiązania pomiędzy architekturą i władzą, zob. Jean-Philippe Heurtin (1999), Z 'espace public parlementaire: Essais sur les raisons du lćgislateur.

N—

276

Część II. Co zrobić, by znów można było śledzić wiązania

Ruch pierwszy: nadawanie lokalności temu, co globalne

577

sztabów, centrów kalkulacji czy, mówiąc ogólnie, oligopticonu”!. Kreślą one obraz, w którym nie ma żadnych luk, wytwarzając w obserwatorze przemożne wrażenie całkowitego zatopienia się w rzeczywistym świecie bez korzystania z jakiegokolwiek pośrednictwa czy kosztownych przepływów informacji prowadzą-

grosz tego, co wymarzyli sobie ich reżyserzy - nie są tymi miej-

objawia kruchość własnych połączeń i brak kontroli nad tym, co pozostało pomiędzy sieciami, panorama wywołuje poczucie pełnej kontroli nad tym, co ukazuje, mimo iż Jest częściowo ślepa oraz iż nic nie przekracza ani nie opuszcza jej murów, jeśli nie liczyć zaciekawionych bądź zdumionych widzów. Mylenie jej z oligopticonem przypomina mylenie epizodu wojennego monitorowanego przez sztab armii amerykańskiej w Tampie na Florydzie z tym samym epizodem omawianym w wiadomościach Fox News, kiedy emerytowany generał komentuje „dzień na

zdobyć pragnienie całości i scentralizowania. To właśnie z tych przemożnych opowieści wyprowadzamy metafory tego, co „Wią-

cych

z albo na zewnątrz.

froncie”.

Pierwsze

Podczas

stanowisko,

gdy oligopticon

nieustannie

realistyczne, pozostaje boleśnie

scami, w których dzieje się wszystko — pozostają lokalne ijal&› takie oczekują na swe podłączenie, jak wiele innych miejsc zapełniających płaski teren, który usiłujemy odwzorowywać. Lecz nawet tak zredukowane, mogą odgrywać kluczową rolę, ponie-

waż

pozwalają

obserwatorom,

słuchaczom

bądź

czytelnikom

że nas razem”, pasje, które mamy dzielić, ogólny zarys społecz-

nej architektury, wielkie narracje (master narratives), które nas

dyscyplinują. Także w ich wąskich granicach wypracowujemy nasze zdroworozsądkowe wyobrażenie, że interakcje zacliodzą w „szerszym” kontekście; że istnieje „góra” i „dół” oraz że może istnieć Zeirgeist, duch, którego należy wynaleźć. Status panoram Jest zadziwiająco ambiwalentny — są bowiem

Jednocześnie

szczepionką

przeciw

totalizacjom,

bo

w

sposób

świadome tego, iż stanie się nierealistyczne, jeśli tylko odcięta zostanie komunikacja; drugie zaś może być równie realistyczne, jednakże posiada mniejsze szanse powiedzenia nam, czy to, co prezentuje, stanowi czy nie stanowi fikcji. Przez większość czasu, to właśnie ów nadmiar spójności oddala [poczucie] iluzji. Choć nie powinno się traktować owych panoram zbyt poważnie, ponieważ w przypadku tak spójnych i pełnych perspektyw może okazać się, iż są one punktami widzenia najbardziej ślepymi, najbardziej lokalnymi i częściowymi, to je także powinno

oczywisty pozostają lokalne, upchane w obrębie zaciemnionych sal, oraz przedsmakiem zaludnienia jednego świata. Panoramy zbierają, nakładają ramy, hierarchizują, porządkują i organizują; stanowią one źródło dobrze uporządkowanego zoomu. Toteż, niezależnie od tego, Jak bardzo nas zwodzą, przygotowują do podjęcia leżącego przed nami zadania politycznego. Stosując wiele zręcznych efektów specjalnych, dostarczają zapowiedź zbiorowości, z którą jednak nie wolno ich mylić. Jak właśnie zaczynamy sobie zdawać sprawę, zawsze istnieje niebezpieczeństwo pomy-

zję, by ujrzeć wszystko jako całość. Nie powinno się gardzić ich całościującymi spojrzeniami upatrując w nich akty zawodowej megalomanii, a należałoby je dodać, jak wszystko inne, do tych licznych miejsc, które pragniemy rozpoznać”. Nie ma w nich za

niż uprawianie polityki. „Społeczeństwo sui generis” Durkheima, „systemy autoporetyczne” Luhmanna, „ekonomia symboliczna

się badać bardzo uważnie, ponieważ stwarzają one jedyną oka-

3! Sloterdijk przedstawił opis wielu panoram, określając je mianem „globu-

sów”, zob. Peter Sloterdijk (1999), Sphciren. Bd. 2 Globen. %2 John Tresch pokazał, jak wiele tych zbierających urządzeń istnieje w danej sytuacji historycznej i w jaki sposób są w stanie wytwarzać coś, co nazywa

kosmogramami.

Zob.

John

Tresch

(2001),

„Mechanical

Romanticism:

Engineers of the Artificial Paradise”. Owa wielość wyparowuje, gdy tylko, zamiast tropić ją na jej przeciwstawnych często ścieżkach, umieści sięją w obrę-

lenia konstrukcji tych panoram z dużo trudniejszym politycznym zadaniem stopniowego ułożenia wspólnego świata. Oglądanie filmów z teorią społeczną w tych salach kinowych to co innego

pola” Bourdieu, „modernizacja refleksywna” Becka to znakomite

f›powicści, Jeśli tylko na koniec seansu przygotowują nas do podJęcia politycznych zadań układania [świata]; prowadzą jednak na manowee, Jeśli potraktuje się je jako opis wspólnego świata. bie spójnego Zeirgeistu; więcej na ten temat znajdzie się w części 22 ś wypowiedziom zbierającym, na s. 323.

' >o0›

s



278



Część II. Co zrobić, by znów można było śledzić wiązania

W najlepszym zbiorowości,

wypadku, w

panoramy

najgorszym



są jej

przynoszą proroczy obraz marną

namiastką.

Jedna

z ambicji ANT polega na podtrzymywaniu proroczych pragnień zawsze wiązanych z naukami społecznymi z jednoczesnym bezpiecznym sprowadzeniem tych wielkich narracji (master narratives) na powrót do sal, w których są prezentowane”. Ponownie więc, ślepy z wyboru badacz z kręgu ANT' powinien wciąż zadawać te same przyziemnie i niemądre pytania wszędzie tam, gdzie ustanowiony został stabilny porządek dziobania pomiędzy skalami: „W którym pokoju? W Jakiej panoramie? Poprzez jakie medium? Z którym reżyserem? Jak wiele?” Złożone, wypełnione działaniem, a czasem nawet piękne miejsca pojawią się w każdym zaułku, gdy tylko uparcie stawia się tę drugą serię pytań. Jeśli powątpiewacie, spróbujcie na próbę zlokalizować miejsca, teatry i sceny, na których wymalowana zostaje „globalizacja”. Szybko okaże się, że pomimo wielkiej ilqści „globanialuk” sama globalizacja krąży po malutkich torach dając w rezultacie pewną wysławianą formę prowincjonalizmu*.

Kolejne nakazy, po „idź powoli”, brzmią „nie przeskakuj” i „pozostawiaj wszystko płaskie!” Te trzy zalecenia wzmacniają się wzajemnie, bowiem gdy tylko odległość pomiędzy różnymi punktami terytorium zostanie zmierzona, pełne koszty t.ransakcji związanej z ich połączeniem zostaną oszacowane. W jaki sposób spacerowicz mógłby z góry określić czas, jaki zabierze mu wejście na szczyt góry, jeśli wcześniej nie zostaną jedna po drugiej wyrysowane linie izometryczne? Wjaki sposób moglibyśmy odkryć rozmiar politycznego zadania leżącego przed nami, jeśli nie zostałyby wcześniej wysondowane odległości pomiędzy niewspółmiernymi punktami widzenia? 33 Krytyka Wielkich

Narracji oraz apelowanie o wielość, fragmentację

i małe narracje staje się bezprzedmiotowa, gdy tylko panoramy zostaną umieszczone w naszym krajobrazie — wielość nie stanowi wystarczających zasobów. Ograniczenie się tylko do niej mogłoby oznaczać także porzucenie zadań politycznych. 34 Na temat nadawania lokalności temu, co globalne, zob. zwłaszcza pracę Stephana Harrisona, Steve'a Pile'a i Nigela Thrifta (2004), Patterned Ground: Entanglements of Nature and Culture.

Ruch drugi: ponowne rozpraszanie tego, co lokalne

Wyposażając instrumentarium badaczy w różne narzędzia (oligoptica 1 panoramy) umożliwiliśmy im spowodowanie, by to, co globalne stało się lokalne i by na powrót zaczęło krążyć poprzez połączenia. Gdy tylko pojawiało się pragnienie, by uciec od lokalnych interakcji, zastępując je jakimś salto mortale i kierować się ku niewidzialnemu podpowierzchniowemu

światu społecznego kontekstu, namawiałem, by brnąć dalej w to, co lokalne, w miejsca, w których wytwarza się to, co globalne,

strukturalne i całościowe, i z których się ono rozprzestrzenia na zewnątrz, dzięki wcześniejszemu przygotowaniu specyficznych kabli i kanałów. Jeśli będzie się to robiło wystarczająco długo, to z krzyżujących się lokalności znów wyłonią się widoczne wcześniej skutki hierarchii i asymetrii. Ponieważ ich położenie zostało wyznaczone w obrębie licznych oligoptica i panoram, to teraz nie będzie Już niczego złego w posługiwaniu się słowem „konteksty”. Wehikuły przenoszące [wywoływane przez nie] skutki posiadają tablice rejestracyjne oraz porządnie zrobione oznaczenia, niczym ciężarówki na drogach. Od czasu do czasu konteksty zostają zebrane, połączone i przedstawione w obrębie

szczególnych sal-panoram, które same dodają liczne i [często] przeciwstawne skutki strukturyzowania do tych obszarów, które mają ulec „kontekstualizacji” i „strukturyzacji”.

280

Część II. Co zrobić, by znów można było śledzić wiązanią

Nie trzeba chyba dodawać, iż nie istnieją, przynajmniej jak dotąd, żadne inne miejsca, w których łączy się te wszystkie ob> szary. Toteż nie wydaje się zbyt mądre pytanie o to, „w której”” super-mega-makrostrukturze one wszystkie się mieszczą, na takiej samej zasadzie, na jakiej po teorii względności utraci> ły sens usiłowania wykrycia eteru, „poprzez który” przechodzi Ziemia. Nie istnieje jakieś globalne, wszechobejmujące miejsce, w którym, przykładowo, można by zgromadzić i połączyć sztab Dowództwa Sił Powietrznych, biura z Wall Street, mapę

zanieczyszczenia

wód,

biura

zajmujące

się

spisami

ludności,

Zjednoczenie Chrześcijańskie oraz Narody Zjednoczone. A jeśli ktoś spróbuje takie stworzyć - jak Ja w tej chwili, w niniejszym fragmencie — uzyska inne, kolejne miejsce, kolejną zapętloną drogę luźno połączoną z pozostałymi, bez roszczenia do tego,

że się je „zna”

lub „zawiera”.

Jeśli jakieś miejsce życzy

sobie

zdominować na dobre wszystkie pozostałe, to nie ma problemu. Lecz będzie ono musiało ponieść koszt każdego z akcesoriów koniecznych, by dotrzeć do pozostałych, które zamierza połączyć oraz by ustanowić z nimi jakąś nieprzerwaną, kosztowną, dwu-

stronną relację; zaś jeśli nie opłaci swego rachunku do ostatniego

grosza, to stanie się panoramą. Choć Leibniz nie sprecyzował tej

kwestii, aby jedna monada odzwierciedliła niewyraźną obecność wszystkich pozostałych monad, potrzeba dodatkowego wysiłku. Jednakże

rekontekstualizacja kontekstu to tylko część pracy

związanej z ponownym przyzwyczajaniem się do pieszego chodzenia po płaskim terenie. Wciąż trudno zrozumieć, dlaczego wcześniej zostało powiedziane, iż interakcje stanowią tak niezadowalający punkt wyjścia z powodu uprzedniej obecności wielu elementów. Odruch badaczy społecznych odwodzący ich od interakcji, który zmuszał ich również, by zerkali poza, powyżej

czy też poniżej poszukując jakichś innych obszarów aktywności. mógł być źle skierowany, ale mimo to oferuje nam trafną intuicję. Jeśli potraktujemy ruch pierwszy jako apel o pewne przywileje dla „Iokalnych interakcji”, to niewiele zyskaliśmy. Kurczowe trzymanie się sloganu „nadawania lokalności temu,

co globalne” nie wyjaśni, czym jest „to, co lokalne”, zwłaszcza gdy działanie, jak wielokrotnie widzieliśmy, zostaje w sposób

Ruch drugi: ponowne

rozpraszanie tego, co lokalne

oczywisty „przemieszczone”. Przeciwnie, wszystko stracimy, Jeśli po przeorganizowaniu tego, co poprzednio było „globalnym kontekstem”, na powrót osuniemy się w drugi, preferowany obszar nauk społecznych — spotkanie twarzą w twarz z Jednostkami, istotami ludzkimi wypełnionymi intencjami i działającymi celowo.

Jeśli podróż

w jedną stronę od interakcji do kontekstu

prowadziła, jak zobaczyliśmy, donikąd, to nie ma żadnego powodu, by traktować Jako właściwszy cel przejażdżkę z powrotem do tego, co lokalne. Dalecy od osiągnięcia w końcu twardego gruntu „społecznych hipostaz”, przemieściliśmy się po prostu od jednego artefaktu do drugiego'. Jeśli to, co globalne nie istnieje jako coś konkretnego poza swymi maleńkimi korytarzami oraz licznymi scenami, to tak samo jest z tym, co lokalne. Tak więc teraz musimy zadać to samo pytanie, Jak wcześniej, odwracając je jednak: jak wytwarzane jest to, co lokalne? Tym razem nie chodzi już o to, by to, co globalne stało się lokalne, obcenie to, co lokalne musi zostać rozekspediowane czy rozproszone. Przeprowadzenie tej symetrycznej operacji jest tak ważne, ponieważ gdy tylko dokona się obu korekt, Jednej po drugiej, wyłoni się zupełnie coś nowego - nasza uwaga zacznie się koncentrować na „łącznikach”, którym wiedy i tylko wtedy umożliwi się swobodne krążenie bez zatrzymywania się w miejscu o nazwie „kontekst” czy „interakcja”. Gdy wykona się oba ruchy, świat społeczny zacznie się na dobre zmieniać, uzyska nowy, bardziej

wiarygodny kształt, który pozwoli przemieszczać się bez nagłej czkawki i pomoże później |przeprowadzić] zabiegi wiązania, zbierania oraz układania. ! Raczej zaskakujące jest, iż nawet Garfinkel podtrzymuje rozróżnienie pomiędzy tym co formalne i nieformalne: „Według rozprzestrzenionych na całym świecie nauk społecznych oraz stanu bibliografii w ich dziełach, nie istnieje żaden porządek w konkretności rzeczy. Przedsięwzięcia badawcze nauk społecznych zostają udaremnione przez wyraźnie beznadziejny zalew szczegółów codziennych aktywności - plenum, wielość, pełnia (sic). By znaleźć lekarstwo, nauki społeczne wypracowały politykę i metody formalnej analizy. Przeinterpretowują (respecifv) one konkretne szczegóły codziennych działań jako elementy analitycznego instrumentarium i metod, które uzasadniają użycie tego instrumentarium”. Dodaje także, iż etnometodologia „opiera się na świadectwach na coś przeciwnego”, Garfinkel, Ehmomethodology s Program, s. 95.

282

Część II.

Co zrobić, by znów można było śledzić wiązania

ARTYKULARYZATORY

I LOKALIZATORY

Powiedzenie, iż każda lokalna interakcja zostaje „ukształtowana” przez liczne, uprzednio obecne elementy, nie przybliża nas w żaden sposób do ich źródła. Mimo to określiliśmy, skąd one nie pochodzą — nie wylewają się bowiem z jakiegoś globalnego kontekstu, z wszechobejmującej ramy czy z głębokiej struktury. Właśnie tam byliśmy i nie widzieliśmy niczego poza cieniem politycznego ciała, które należy odłożyć na później. Choć uzyskany wynik jest negatywny, to oczyszcza nam drogę. Możemy teraz swobodnie poszukiwać istnienia innej, bardziej ciągłej i możliwej do empirycznego prześledzenia ścieżki, aby dotrzeć do miejsc, z których zdają się pochodzić składniki wchodzące w interakcje. Z pewnością, skoro żadna etykietka, kod paskowy, certyfikat pochodzenia czy znak handlowy nie są w stanie nam pomóc w podążaniu za „aktorami samymi”, to możemy skorzystać z tego, co wykorzystuje się w przemyśle — chodzi o możliwość prześledzenia [połączeń] pomiędzy obszarami wytwarzania lokalnych interakcji, starając się jednocześnie nie zapomnieć o lekcji z części I i dobrze posłużyć się źródłami niepewności. Krętą ścieżkę, którą większość ze składników działania dociera do danej interakcji, można wytropić dzięki mnożeniu się, przyłączaniu, wplątywaniu i splataniu aktorów pozaludzkich. Jeśli analitykowi

nie wolno

będzie

przeprowadzić

pewnego

docho-

dzenia [prowadzącego] poprzez liczne typy sprawczości (agencies), to cała kwestia tego, co lokalne i globalne stanie się nie do rozwiązania. Jednak, gdy tylko pozaludzkie czynniki (agents)

pojawią się na arenie, widoczny stanie się całkowicie nowy zbiór

połączeń, które różnią się od opisywanych w poprzednim rozdziale jak żyły od połączeń nerwowych”. Przemożna intuicja, że większość elementów danej sytuacji „już” znajduje się na swoim miejscu, że my po prostu „zajmujemy” z góry określoną pozy-

? Dobry przykład ważności nietraktowania relatywnego rozmiaru bytów jako danego znajduje się w pracy poświęconej francuskiej polityce wodnej, autorstwa Jeana

Pierre'a

Le Bourhisa

(2004),

pt. „La

publicisation

des caux.

Rationalitć et politique dans la gestion de I”cau en France (1964-2003)”.

283

Ruch drugi: ponowne rozpraszanie tego, co lokalne

cję „w obrębie” wcześniejszego porządku, zawsze odnosi się do przemieszczenia w innym czasie jednego obszaru do drugiego, który został stworzony przez kogoś innego, bądź też radykalnych zmian w sposobach, na Jakie mobilizuje się nowe typy pozaspołecznych sprawczości (non-social agencies). Działania innych nie przestają wywierać wpływu także na odległość, jednak poprzez pośrednictwo nowego rodzaju mediatorów. Paradoksalnie to, co społeczne staje się widoczne tylko jeden raz — przesączając się przez pozaspołeczne czynniki (agencies). Ów proces delegacji, przemieszczania i translacji staje się najbardziej przejrzysty w przypadku materialnych przedmiotów, pamiętając, iż „materię” pojmujemy

w rozszerzonym, przedsta-

wionym wcześniej sensie (s. 155). Gdy mówimy o „wszechobejmującej

ramie”

(overarching framework),

„kolumnach”,

„in-

frastrukturze”, „ramie” (frame), to swobodnie posługujemy się technicznymi terminami zapożyczonymi z architektury, metalurgii czy kina. Dlaczegóż by jednak nie zapytać, co w odniesieniu do interakcji dosłownie znaczy ujmować w ramę, strukturyzować czy uczynić lokalnym coś innego? Jak długo posługujemy się tymi metaforami w formie osłabionej, nie dostrzegamy, co może połączyć jedno miejsce z jakimś innym. Możemy wciąż wierzyć, że porzucenie lokalnej sceny naprawdę oznacza przeskok do kontekstu, bądź że wszystkie składowe lokalnych interakcji muszą zostać zaimprowizowane na miejscu dzięki społecznym kompetencjom". Jednak gdy tylko uruchomimy metafory techniczne na dobre, połączenia pomiędzy miejscami uwidocznią się, nawet jeśli będą zrobione z bardzo różnych materiałów. Niemniej

ta heterogeniczność nie oznacza już dla nas żadnej uciążliwości, ponieważ nauczyliśmy się już, jak utrzymywać współmierność różnorakich niewspółmiernych materiałów. Wiemy, iż przedmioty posiadają taką dziwną własność, że pozostają kompatybilne z kompetencjami społecznymi w pewnych kluczowych momentach, by za chwilę stać się całkowicie obce dla ludzkiego

To jedno z rozwiązań, zalecane przez symboliczny interakcjonizm, aby dać trochę miejsca do manewrowania jednostkowym,

intencjonalnym podmio-

tom, a jednocześnie pozostawić bez zmiany ramę teorii społecznej.

284

Część II. Co zrobić, by znów można było śledzić wiązanią

zakresu działania. Takie zwroty o 180 stopni utrudniają prowa. dzenie badań, nie na tyle jednak, by przerwać nową społeczną przędzę, której używamy jak nici Ariadny. W rezultacie pojęcię „lokalnej interakcji” odnosi się do konglomeratu (assemblage) wszystkich innych lokalnych interakcji rozprowadzonych gdzię indziej w czasie i przestrzeni, które zostały sprowadzone na daną scenę dzięki pośrednictwu różnorodnych aktorów pozaludzkich, Aby określić obecność miejsc przemieszczoną do innych miejsc, mówię o artykularyzatorach oraz lokalizatorach". Oto trywialny przykład: siedzę na krześle w sali wykładowej naprzeciw rzędów studentów słuchających mnie w czymś na kształt amfiteatru; potrzebuję jedynie pół dnia na poszukiwanią

w uniwersyteckim archiwum, by dowiedzieć się, że piętnaście lat temu, dwieście kilometrów stąd architekt, którego nazwisko

wraz z jego wstępnymi modelami budynku udało mi się odna. leźć, wyrysował co do centymetra opis techniczny tego miejsca.

Nie miał on w zasadzie pojęcia, że będę tu dziś wykładał, a mimo

to przewidział w znacznej mierze jeden z aspektów takiego scenariusza, muszę bowiem być słyszalny, kiedy mówię, siedzę na podwyższeniu twarzą do studentów, których maksymalna liczba, wymogi przestrzenne itp. muszą być wzięte pod uwagę. Nic dziwnego, iż piętnaście lat później, gdy wkraczam na scenę, mam wrażenie, że ja nie zrobiłem tego wszystkiego oraz że większość z tego, czego

potrzeba

mi

do zadziałania, już znajduje

się na

miejscu. Oczywiście, przestrzeń faktycznie została przygotowana dla mnie — dla kogoś takiego, dla mnie w znacznej mierze. Z pewnością żaden aspekt tej struktury —- mogę teraz bez skrupułów posługiwać się tym pojęciem, ponieważ nie ma już w nim nic ukrytego bądź nieciągłego — nie „determinuje” tego, co zamierza się powiedzieć, a nawet, gdzie się będzie siedzieć. Mogę postanowić, że będę stał, spacerował wzdłuż rzędów albo odegram rolę rebelianckiego wykładowcy w stylu maja 1968 4 Słówko lokalizator w slangu komputerowców może okazać się nieco mylące, ponieważ wiąże się z przejawami rozszerzania standardów, co później umożliwia zaakceptowanie tego, co lokalne jako przypadku bardziej ogólnego wzorca. Zagadnieniem standaryzacji zajmiemy się w następnym rozdziale.

Ruch drugi: ponowne rozpraszanie tego, co lokalne

285

i przearanżuję układ ławek tworząc mniej „autorytarny” okrąg; nie także nie powstrzyma studentów od zasypiania w momencie rozpoczęcia wykładu. Jednakże fakt, iż pewien materialny element danego miejsca nie „determinuje” działania, nie prowadzi do wniosku, iż w ogóle nic nie robi. Jesteśmy teraz obeznani z większą ilością ontologicznych stopni niżli owe dwa głupie krańce bytu i nicości. Rozważmy przez chwilę wszystko to, co pozwala wchodzić w interakcję ze studentami bez nadmiernych zakłóceń ze strony ulicznego hałasu czy tłumów na korytarzu oczekujących na inne zajęcia. Jeśli powątpiewa się w możliwo-

ści transportowe owych skromnych mediatorów, które budowały to okalne miejsce, wystarczy otworzyć drzwi i okna sprawdzaJąc, czy wciąż da się uczyć czegokolwiek. Jeśli nie brzmi to przekonywająco, wystarczy spróbować wygłosić wykład podczas

Jakiegoś pokazu z dzieciakami krzyczącymi na widowni i muzyką techno graną z dużą głośnością. Rezultatom nie da się zaprzeczyć - Jeśli nie zostanie się gruntownie „wpisanym w ramę” przez inne czynniki (agencies), które po cichu wejdą na scenę, to nawet na chwilę ani Ja, ani studenci nie skupimy się na tym, co zostało uzyskane „lokalnie”. Innymi słowy, co stałoby się, gdyby inter-subiektywność została uzyskana na dobre przez usunięcie,

Jeden po drugim, wszystkich śladów infer-obiektywności? W wielu przypadkach okazuje się, iż możliwe jest ustano-

wienie Jakiegoś

możliwego

do zbadania połączenia pomiędzy

tym, co robi się wraz ze studentami w tej chwili, lokalnie, twarzą

w twarz, a wyobrażeniami i rysunkami jakiejś innej osoby, w innym czasie 1 w innym miejscu. Ten lokalny obszar został przygotowany jako pewne miejsce przez Jjakiś inny /ocus poprzez, milczące w tej chwili, pośrednictwo rysunków, opisy techniczne, drewno, beton, stal, lakier oraz farbę, poprzez działania robotników i rzemieślników, którzy już zeszli ze sceny, ponieważ pozwolili przedmiotom przejąć te działania pod swą nieobecność, poprzez

[zabiegi] absolwentów

uczelni, których szczodre datki

doczekały się tablicy z brązu. To, co lokalne zostaje z/okalizowane. Miejsca zostają umiejscowione”. I aby tak zostało, niezliczeni * Koolhas

i Mau, Smal/, Medium,

Large, Extra-Large.

7

286

ludzie,

Część II. Co zrobić, by znów można było śledzić wiązania

pozostający

za drzwiami,

zajmują

się utrzymaniem

tej

nieruchomości, abym ja wraz z moimi studentami mógł pozostać bezpiecznie

„wewnątrz”.

Interakcje twarzą w twarz nie dostar-

czają jakiejś najpierwotniejszej podstawy, która byłaby „o wiele bardziej konkretna” niż abstrakcyjne konteksty, przeciwnie. powinny one być traktowane jako punkt graniczny dla wielkiej liczby czynników (agencies) zmierzających w ich stronę. Choć nie istnieje „leżąca u podstaw, ukryta struktura”, nie oznacza to stwierdzenia, iż nie istnieją również strukturyzujące szablony krążące poprzez kanały, materializujące się najłatwiej poprzez techniki — techniki papierowe, a ogólniej rzecz biorąc, intelektualne technologie okazują się równie istotne jak mecha-

nizmy, dźwignie czy wiązania chemiczne. Do inter-subiektywnej relacji pomiędzy mną i moimi studentami powinno się dodać inter-obiektywność,

która tak bardzo

przemieściła działania,



ktoś inny, przybywający z innego miejsca o innym czasie, wciąż jeszcze oddziałuje poprzez pośrednie, lecz możliwe do pełnego prześledzenia połączenia*. Nie oznacza to, iż ów odległy obszar stanowi część jakiegoś tajemniczego kontekstu.

Ujawnia się po

prostu pomiędzy tymi dwoma miejscami — pomiędzy pracownią architekta i dzisiejszą salą wykładową — mamy tu do czynienia z kolejnym obwodem, w którym zaczynają krążyć duże ilości rozmaitych bytów. Tym samym odkrywa się teraz, nawet w większym stopniu niż po pierwszym ruchu korygującym, bardziej nośniki, ruchy, przesunięcia oraz translacje pomiędzy miejscami

niż same te miejsca. Miejsca nie stanowią dobrego punktu wyjścia, ponieważ każde z nich zostało ujęte w ramę i zlokalizowane przez innych — wliczając, rzecz Jasna, pracownię architekta, którą wybrałem jako prowizoryczny początek dla mojego przykładu. Teraz już rozumiemy, dlaczego musieliśmy rozpocząć, zgodnie ze znanym powiedzeniem Horacego, pośrodku rzeczy, in medias res. Pierwsze jest samo krążenie, teren, „po którym” szablony oraz wszelkiego

rodzaju

i koloru

drugi. Taka jest prawdopodobnie

czynniki

(agents)

krążą, jest

najstarsza intuicja nauk spo-

y

]

Ruch drugi: ponowne rozpraszanie tego, co lokalne

287

łecznych, która skłaniała nas do wykrzykiwania, iż to, co społeczne jest zjawiskiem obiektywnym, transcendentnym, wszechobecnym i sui generis. Jak zwykle intuicja, choć trafna, okazała

się trudna do uchwycenia tak długo, jak długo krążenie tego, co społeczne było mylone z wyłanianiem się społeczeństwa, mylonego z kolei z ciałem politycznym.

Tego, że skala nie zależy od absolutnego rozmiaru, lecz od ilości i jakości ośrodków rozsyłających i artykularyzatorów, nauczyłem się wiele lat temu, gdy miałem okazję podpatrywać Shirley Strum oraz [badane] przez nią pawiany. Gdy spotkałem ją na pierwszej w historii „konferencji o pawianach” odbywają-

cej się w luksusowym zamku blisko Nowego Jorku, była młodą badaczką, której udało się przyzwyczaić dzikie małpy do jej bliskiej i stałej obecności. Wcześniejsi badacze, którzy obserwo-

wali pawiany z daleka, z niebiańskiego bezpieczeństwa swego jeepa, odkryli wiele ciekawych rzeczy, lecz lokowali oni usytuowane konfliktowe kontakty „w obrębie” nieobecnych struktur, nakładając na pawiany to, co było chlebem powszednim socjologów. Mówiono na przykład, iż społeczności zwierzęce posiadają sztywny wzorzec dominacji, „w który” musiały wpisywać

się samce. Podczas tej konferencji Strum usiłowała wykazać, że „struktura” dominacji nie jest czymś, co pawiany usiłują odnaleźć, a kwestią podnoszoną przez wszystkie zwierzęta poprzez

testowanie się nawzajem w szeregu precyzyjnie poprowadzonych konfliktowych kontaktów”. Innymi słowy, Strum podobnie

Jak młode samce poruszające się w gromadach podniosła tę samą

podstawową kwestię tego, co oznacza wywoływanie pewnych rezultatów społecznego strukturyzowania”. Obie strony powoli

odkrywały,

w szeregu prób, że to nie samce, a samice splatają,

poprzez codzienne interakcje, dość solidny porządek dominacji, który pozostawał niewidoczny dla (w większości męskich) obserwatorów oddalonych za bardzo, by odkryć owe subtelne próShirley Strum (1982), „Agonistic Dominance among Baboons: an Alternative Vicw”, zob. także ramkę na stronie 98.

6 Pod warunkiem istnienia dobrze utrzymanego archiwum. Archeologowie trudzą się znacznie dłużej, by połączenia zrekonstruować.

* To dość dramatyczna historia opowiedziana przez Shirley Strum (1987) w Almost Human: A Journey into the World of Baboons.

288

Część H. Co zrobić, by znów można było śledzić wiązania

by. Toteż i ja, w rezultacie, podążyłem poprzez piękny kenijski krajobraz za prymatolożką podobną Garfinklowi, która usiłowała nadawać sens [|działaniom] pawianów, które z kolei delikatnie wyciągała z długotrwałej roli „kulturowych kretynów”, aby mogły [w końcu] wznieść się do nowego [poziomu] refleksyjnych działań [wykonywanych przez] kompetentnych uczestników. Mówiąc krótko, pawiany okazały się społecznie inteligentne”. Ostatnim błędem, jaki popełniłaby teoria społeczna, jest zakładanie, że pawiany przyjmują na siebie rolę w obrębie istniejącej wcześniej struktury. Lecz równie błędne byłoby przypuszczenie, iż one po prostu wchodzą ze sobą w interakcje. Owe owłosione istoty wykonują tyle samo społecznej pracy, co ich obserwatorzy i żyją w równie złożonym świecie. Mimo to, rzuca się w oczy różnica w postaci wyposażenia. Ta sama praca polegająca na sprawdzaniu, zdobywaniu i wytwarzaniu wszystkich składników życia społecznego była wykonywana w jednym przypadku za pomocą „narzędzi społecznych”, podczas, gdy obserwujący człowiek był dodatkowo wyposażony w materiały i technologie intelektualne. Naczelne musiały odczytywać znaczenie interakcji posługując się jedynie interakcjami, bez jakichkolwiek innych narzędzi; musiały

rozpoznawać

wrogów

i przyjaciół, kto zamieniał się z

kim, kto kogo prowadził oraz kto był gotów wejść w koalicję, posługując się jedynie podstawowym środkiem — badając innych i iskając ich, później jeszcze więcej iskając i badając na nowo. Gdyby w jakiś sposób zachowywały te dane, to musiałyby one zostać „wypisane” za pomocą ich ciał na ich ciałach. Prymatolog z kolei mógł wesprzeć się zapisami imion, wykresami statystyk, notatnikami, dokumentacją, próbkami krwi, genetycznymi odciskami palców oraz wszelkiego rodzaju narzędziami wizualnymi. Tak samo zajmował on się wytwarzaniem porządku społecznego, ale za pomocą zupełnie odmiennych środków. Tutaj aż kusi, ” Począwszy od jej wczesnych prac, [podejście] takie stało się standardem także w przypadku innych zwierząt. Zob. Richard Byrne i Andrew Whiten (1988),

Machiavellian

Intelligence:

Social

Expertise

and

the

Evolution_of

Intellects in Monkeys, Apes and Humans; Strum i Fedigan, Primate Encounters; Vinciane Despret (1996), Naissance d'une thcorie ćthołogique oraz Vinciane Despret (2002), Quand le łoup habitera avec Uagneau.

Ruch drugi: ponowne

289

rozpraszanie tego, co lokalne

by zapytać: Jaka Jest różnica pomiędzy ludźmi i małpami, Jjeśli

w grę nie wchodzi Już przepaść między naturą i kulturą, instynk-

tem i refleksją, „kulturowymi kretynami” i kompetentnymi, intencjonalnymi podmiotami? Według opisu Strum, pawiany zaczęły niebezpiecznie zbliżać się do ludzi, a Ja nie byłem gotów, pomimo tytułu Jej książki, by myśleć o sobie Jako o „prawie” pawianie. Czy raczej, wszystko teraz zależało od tego, co ozna-

cza to „prawie”. Powierzchownie rzecz biorąc, moglibyśmy powiedzieć, iż oczywista różnica tkwi w technologii. Pawiany nie są co praw-

da całkowicie pozbawione

narzędzi stabilizujących, lecz chodzi

o to, że choć samce popisują się swymi budzącymi respekt kłami, a samice

obnoszą

swe

kusząco

(dla samców)

obrzmiałe części

zadnie, to pawiany wciąż muszą podtrzymywać swą siłę poprzez jeszcze większą liczbę kompetencji społecznych. Szympansy posiadają pewne narzędzia, ale pawiany mają do dyspozycji Jedynie swe „narzędzia społeczne”, to znaczy ciała, powoli przekształcane przez lata nieustannego uwodzenia, iskania i wspólnotowego

życia. W pewnym sensie grupy pawianów rzeczywiście oferują idealny eksperyment naturalny pozwalający sprawdzić, co stanie się, gdy społeczne połączenia ograniczy się wyłącznie do społecznych

kompetencji.

W

tym

przypadku

uczestnikom

nie jest

dostępna żadna technologia pozwalająca „zbudować” „superstrukturę” „społeczeństwa”. Te architektoniczne pojęcia są dla nich, podobnie jak dla obserwatora, całkowicie metaforyczne, więc pawiany muszą poświęcać nieproporcjonalnie wielką — jak się wydaje — ilość czasu na naprawianie niestabilnej „budowli” społecznej, na nieustanne ustalanie chwiejących się hierarchii, na nieznużone ustanawianie, wciąż od nowa, kto prowadzi kogo na wyprawy w poszukiwaniu pożywienia. Nigdy nie mogą pozwolić sobie na odpoczynek ani oddziaływać na siebie na odległość. Kiedy tak czynią, dzieje się to poprzez wysoce złożone medium bardzo subtelnych intersubiektywnych koalicji. Sposoby, na jakie pawiany muszą co rano naprawiać swój szybko rozpadający się porządek społeczny, pozostają widoczne z powodu niewielkiej liczby narzędzi, jaką dysponują. Pawiany sklejają to, co społeczne dzięki wysoce złożonym (complex) interakcjom społecznym,

290

Część I1. Co zrobić, by znów można było śledzić wiązanicy

podczas gdy my posługujemy się interakcjami nieco mniej spOx łecznymi i w pewnym sensie nieco mniej złożonymi (complex), choć mogą one być bardziej skomplikowane (complicated), czyly składające się z większej ilości fałd'". Jednakże można inaczej posłużyć się przykładem naczelnych jako czymś na kształt teoretycznej podstawy. Jeden z możli wych do wyciągnięcia wniosków Jest taki, iż interakcja twarzą w twarz nie stanowi wiarygodnego punktu wyjścia do śledzenią społecznych powiązań ani u ludzi, ani u małp, bo w obu przys padkach nieustannie interferują z nimi inne czynniki. W obu przypadkach działanie jest przemieszczone, ulega wygięciu, jest rozekspediowane i rozproszone, nie wspominając już o tym, iż musi ono opierać się na nakładających

Ruch drugi: ponowne rozpraszanie tego, co lokalne

291

punkt wyjścia, podobnie sprawy wyglądają w przypadku interakcji twarzą w twarz. Różnica nie tkwi już pomiędzy „prostymi” pawianami i wysoce „złożonymi” ludźmi, lecz raczej pomiędzy złożonymi pawianami, które oplotły się wieloma bytami — krajobrazem, drapieżnikami, grupami — oraz skomplikowanymi ludźmi,

którzy

opletli

się daleko

większą

ilością bytów,

z których

część posiada olbrzymią zaletę pozostawania w danym miejscu, dzięki temu upraszczając, przynajmniej

lokalnie, proces porząd-

kowania. W przypadku ludzi, bardziej niż u małp, widoczne są interferencja,

rozlokowanie,

delegowanie

oraz

artykułowanie,

powinny więc one, zamiast lokalnych interakcji twarzą w twarz, stanowić dla nas znakomity punkt wyjścia.

się na siebie warstwach

mediacji. Także pawiany posługują się pewnego rodzaju techno> logiami intelektualnymi, jak: odległość od domu, historia życia każdej interakcji, przebieg przyjaźni i koalicji, wbudowane zróż» nicowania rozmiarów, płeć, cechy anatomiczne itp. Nieustanne interferowanie z działaniami innych powoduje, iż życie w gru> pie pawianów staje się środowiskiem równie selektywnym, wywierającym presję i wyczerpującym, jak to, które składa się z zasobów i drapieżników. Pawian, który nie jest społecznie inteligentny, ulega negatywnej selekcji równie bezzwłocznie, jak wtedy, gdy nie zdobędzie pożywienia czy nie weźmie udziału w rozrodzie. Ludzie zamieszkują środowisko równie wyczerpujące, selektywne i wywierające nacisk, lecz jest ono zbudowane z większej liczby mediatorów oraz środków rozlokowujących i rozprowadzających, które powodują, że lokalna interakcja staje się znacznie mniej lokalna"'. Jeśli kontekst stanowił niemożliwy 0 Różnica pomiędzy złożonym (complłex) i skomplikowanym

(compli-

cated) została omówiona w: Strum i Latour, „The Meanings of Social: from Baboons to Humans”. Na temat określenia narzędzi społecznych, zob. Kummer, In Quest of the Sacred Baboon. !! Takie potraktowanie technologii jako drugiej natury jest kluczowe w następujących pracach: Andrć Leroi-Gourhan (1993), Gesture and

Speecłi; Lewis

Mumford (1967), The Myth of the Machine: Technics and Human Development; Tom Hughes (2004), Humans-Built World: How to Think about Technology and Culture.

NIEMOŻLIWE W TWARZ

MIEJSCE

INTERAKCJI

TWARZĄ

Z powodu silnego uczucia, że interakcje są „bardziej konkretne”, łatwiej może być czytelnikowi pozbyć się tego, co globalne niż tego, co lokalne. Jak mieliśmy okazję zobaczyć omawiając drugie źródło niepewności, temu samemu aktantowi mogą przysługiwać różne figuracje (zob. s. 81-82). Choć jednostkowe postacie mogą wydawać nam się bardziej wiarygodne z racji naszego przywiązania do czytania różnych opowieści, to rzec można, taka sama praca semiotyczna jest wymagana, by stworzyć postać,

Jak i by stworzyć pojęcie czy też ciało zbiorowe. Tak więc, choć

powinniśmy być uwrażliwieni na drobne różnice w figuracjach,

to nie ma powodu, by zapominać, iż nasza relatywistyczna rama

odniesienia powinna pozostać obojętna wobec skali. Jest Jednakże prawdą, że wiara w niepodlegające dyskusji istnienie jednostek posiada tak ugruntowaną pozycję, przynajmniej w naszych, zachodnich krajach, że ludzie są aż nadto gotowi je przyjmować jako dane; mimo że takie abstrakcje, jak struktura, kontekst czy społeczeństwo powinny podlegać krytyce, to ego ma pozostać

292

Część II. Co zrobić, by znów można było śledzić wiązania

nietknięte!?. Toteż wykonanie nieco większej ilości gimnastyki korekcyjnej [mającej na celu] rozproszenie (redistribute) tego, co lokalne, niż w przypadku nadawania lokalności temu, co globalne, może okazać się rozsądne. Właśnie dlatego muszę sporzą-

dzić listę zawierającą wszystko to, czego nie przyniosą interakcje twarzą w twarz, w przeciwieństwie do licznych [wobec nich] oczekiwań. Także w tym przypadku nauka, jaką oferuje ANT, będzie jedynie negatywna, naszym celem bowiem pozostaje takie oczyszczenie przedpola, aby to, co społeczne można rozpoznać na tyle, by spleść je na nowo. Po pierwsze, żadnej interakcji nie sposób określić Jako izofopicznej. To, co działa w tym samym momencie w Jakimś micjscu, pochodzi z wielu innych miejsc, od wielu odległych materiałów oraz wielu oddalonych aktorów. Gdybyśmy chcieli na typową mapę geograficzną rzutować połączenia ustanowione pomiędzy salą wykładową a wszelkimi innymi miejscami, które w niej działają w tym samym czasie, musielibyśmy wykreślić cały gąszcz strzałek, aby nanieść na przykład las, który dał w rezultacie biurko, biuro, w którym ustalano rozkład zajęć, warsztat,

w którym wydrukowano wskazówki, jak trafić do sali, woźnego zajmującego się salą itd.* I nie byłaby to jakaś próżna zabawa, ponieważ każde z tych oddalonych miejsc w pewien sposób antycypowało i wstępnie ukształtowało (preformatted) tę salę poprzez przetransportowanie, dzięki rozmaitym rodzajom mediów,

2 Niewiarygodność jednostki będzie oczywiście łatwiej odnaleźć w In-

diach.

Zob.

Louis

Dumont

(1982),

Homo

Hierarchicus:

The

Caste

System

and Its Implications. To zakorzenienie się jednostki jest najbardziej radykalne w mitologii racjonalnego wyboru, ponieważ zakłada ona również ustabilizowaną psychologię i ustabilizowane procesy poznawcze. B Korzystam tutaj z prostego przykładu pedagogicznego, zob. jednakże Sekwencję 3 w: Latour i Hermant, Paris the Invisible City. Taki właśnie rodzaj mapy nakreśliłby Cronon w kontekście swoich znakomitych badań nad Chicago, w: William Cronon (1991), Nature s Metropolis. Chicago and the Great West i jaki rozpoznał Hutchins w pracy na temat nawigowania statkiem. Zob. także analizy na temat samolotu poczynione przez Lawa, w: Law Aircraft Stories. Poznanie w rzeczy samej jest tak rozproszone, że sam pomysł, iż to jednostka dokonuje jakiejś kalkulacji, jest dyskusyjny.

Ruch drugi: ponowne rozpraszanie tego, co lokalne

293

olbrzymiej ilości szablonów, które uczyniły z niej właściwe pomieszczenie I które ciągleJą podpierają. Po drugie, żadna interakcja nie Jest synchroniczna. Biurko mogło zostać wykonane z drzewa zasadzonego w latach pięćdziesiątych (ubiegłego wieku), ściętego dwa lata temu; materiał

z ubrania wykładowcy mógł zostać utkany pięć lat temu, z kolei pobudzenia neuronów wJego głowie mogą trwać jedynie milisekundę, podczas gdy obszar w mózgu odpowiedzialny za mowę może mieć dobrych kilkaset tysięcy lat (lub też mniej, jest to kwestia gorąco dyskutowana przez palcontologów). Jednocześnie niektóre z wykorzystywanych przez niego słów przeszły do Języka polskiego z języków obcych czterysta lat temu, jakaś konkretna reguła gramatyczna może być nawet starsza; metafora, jaką się posługuje, liczy sobie jedynie sześć lat, z kolei dany trop retoryczny wziął się prosto od Cycerona; niemniej klawiatura komputerowa, która posłużyła do napisania wykładu, została świeżo wyprodukowana przez Apple, choć część metali ciężkich, które umożliwiły koordynację niektórych przełączników, przetrwają do końca wszechświata. Czas ma zawsze postać nakładających się fałd (is folded)'*. Toteż idea Jakiejś synchronicznej interakcji, w której wszystkie składniki mają ten sam wiek i takie samo tempo, jest pozbawiona sensu, nawet w przypadku pawianów. Działanie zawsze pojawiało się dzięki przenoszeniu ciężaru połączeń na bardziej lub mniej trwałe byty. Po

trzecie,

interakcje

nie są synoptyczne.

Bardzo

niewielu

uczestników danego ciągu działań pozostaje jednocześnie uwidocznionych w Jakimkolwiek wybranym momencie. Wykładowca może być przekonany, iż stanowi centrum wydarzeń, lecz to nie oznacza, że wielu innych uczestników przestało działać w tym czasie, a jedynie, że nie ma sposobu, by ich wszystkich zsumować. Drewniane biurko nie było częścią wykładu, dopóki nie zostało wskazane Jako przykład planowania, a mimo to ono samo

coś robi, stanowi

ukształtować

bowiem jeden

ze składników

|całość], umożliwiając

Zob. Michel Serres (1995), with Bruno Latour.

pozwalających

ujęcie interakcji w ramę.

Conversations on Science, Culture and Time

294

Część II. Co zrobić, by znów można było śledzić wiązanią

Podobnie w przypadku kartki papieru informującej o wykładzie i ustalającej wyznaczony czas i przestrzeń. Jeśli jednak zapragnęlibyśmy, aby wszystkie elementy tej sceny powstały i pozwoliły się policzyć, to i tak nie udałoby się tego zrobić, ponieważ nie ma sposobu, by na nie wszystkie jednocześnie zwrócić uwagę albo dlatego, iż jest ich zbyt wiele, albo dlatego, że są częścią skomplikowanych maszynerii, które z konieczności pozostają ukryte, jeśli mają odegrać swą rolę efektywnych zapośredniczeń. Ile odrębnych bytów znajduje się w danym mikrofonie? W danym ciele? W danej organizacji szkolnej? Przy podliczaniu nigdy nie wyjdzie dwa razy ten sam wynik, niezależnie od tego, ile razy będziemy próbować, ponieważ za każdym razem dostrzeżemy kolejne czynniki, podczas gdy inne pozostaną ukryte. Po czwarte, interakcje nie są homogeniczne. Jak zostało to już powiedziane wcześniej, różne przekaźniki, dzięki którym odbywa się działanie, nie posiadają tych samych materialnych własności. Jak wiele kolejnych zmian czynników musimy odkryć, jeśli chcemy przemieścić się z pracowni architekta piętnaście lat temu do dzisiejszej sali wykładowej? Gdy na ekranie wyświetlane są slajdy, ile potrzeba następujących po sobie czynników, by tekst wystukany na klawiaturze uzyskał cyfrową postać, a następnie ponownie przekształcił się w sygnał analogowy tuż przed kolej-

ną zmianą

w jakiś rodzaj

wolniejszej

fali mózgowej

w drodze

do umysłu na wpół przysypiających studentów? Zdumiewający w każdej interakcji jest — w przeciwieństwie do fascynacji kontak -

tami twarzą w twarz socjologów przejawiających ciągoty ku „ob-

szarom lokalnym” — natłok uczestników pozaludzkich, niepodmiotowych (non-subjective), pozalokalnych, którzy gromadzą się, by pomóc wprowadzić działanie w życie i przenieść je poprzez kanały w ogóle nieprzypominające społecznych więzi, mimo iż wszystkie one są ze sobą powiązane (associated). Po piąte, interakcje nie są izobaryczne, jeśli wolno mi zapoży-

czyć metaforę linii równego ciśnienia, które widzimy na mapach pogody, gdy poszukujemy niżów bądź antycyklonów. Niektórzy z uczestników naciskają bardzo mocno, domagając się wysłuchania i wzięcia pod uwagę, podczas gdy inni pozostają dość tajemniczo zanurzeni w swych nawykach działając w pełni ru-

Ruch drugi: ponowne rozpraszanie tego, co lokalne

295

tynowo. Jeszcze inni bywają zamknięci w czarnych skrzynkach, jako elementy jakiegoś sprzętu czy urządzeń znanych dobrze Jedynie inżynierom z odległych części świata, na przykład z Azji, a także

pobieżnie

niektórym

technikom

z obsługi

uniwersyte-

ckiej. Szczególnie istotne zdają się odmienne naciski wywierane przez mediatorów i zapośredniczenia, z których ostatnie, jak wiemy, dodają do całości pewną przewidywalność, podczas gdy

te pierwsze mogą doprowadzać do rozwidleń, do otwierania się

niespodziewanych ścieżek. W każdej chwili wykładu coś może się zepsuć, choćby mikrofon, głośnik, a może nawet wykładowca. Jeśli którekolwiek z zapośredniczeń przemienia się w mediatora, wtedy cały układ, nieważne Jak mocny i jak bardzo kontrolowany, może stać się nieprzewidywalny. Nic dziwnego, iż interakcje wywoływały w badaczach społecznych silne wrażenie przelewania się na wszystkie strony. Tak jest w istocie! Nie oznacza to jednak, iż jakiekolwiek solidne, wszechobejmujące konteksty utrzymują Je twardo na miejscu dzięki imadłu Jakiejś ukrytej strukturalnej siły. Oznacza to, iż działa w nich jednocześnie oszałamiający korowód uczestników oraz przemieszcza ich granice we wszystkie strony, rozpraszając

je i uniemożliwiając rozpoczęcie w Jakimś „lokalnym” miejscu. Względność (relatywność — relarivity) w naukach społecznych jest raczej sprawą prostą, Jeśli tylko uczyniliśmy wcześniej lokalnym to, co globalne; jednak istotna staje się ona tylko wtedy, gdy znika twardy grunt tego, co lokalne. W większości sytuacji działania zawsze są zakłócane przez heterogeniczne byty, które nie uobecniają się lokalnie w ten sam sposób, nie pochodząz tego

samego czasu, nie są widoczne Jednocześnie i nie naciskają z tą

samą siłą. Słowo „interakcja” nie zostało wcale źle wybrane, je-

dynie ilość oraz rodzaje „działań” a także rozpiętość czasowa ich „Inter” relacji zostały głęboko niedoszacowane. Rozciągnijmy dowolnie wybraną inter-akcję, a z pewnością stanie się aktoremsiecią.

Wyjątek, rzecz Jasna, pojawia się wtedy, gdy powrócimy do lużnej rozmowy porzucając żmudny wysiłek podążania za zakłóceniami (interferences). W takim przypadku zupełnie do rzeczy Jest mówić o „strukturze” czy „interakcji twarzą w twarz”.

296

Część I. Co zrobić, by znów można było śledzić wiązant,,

Oznacza to jednak, że mamy do czynienia z bardziej zrutynizo_ wanymi sytuacjami i posługujemy się prerelatywistyczną ramą odniesienia.

Przy takim

skrótowym

sposobie

mówienia

„struk_

tura” to po prostu aktor-sieć, o której istnieje niewiele informa_ cji, bądź której elementy są tak milczące, iż nie potrzeba żadnej

informacji. „Interakcja” to obszar tak dobrze ujęty w ramy przey

lokalizatory zachowujące się jak zapośredniczenia, iż bez więk. szych kłopotów można potraktować go Jako „zachodzącego 1o. kalnie”. Po przeanalizowaniu listy cech, których interakcja twarzą w twarz nie jest w stanie oferować, nabiera się podejrzliwości wobec wysiłków mających na celu zakorzenienie socjologij w intersubiektywnych interakcjach, indywidualnych kalkula. cjach czy osobowej intencjonalności!*. Przeciwnie, wydaje się całkiem jasne, iż pojęcie lokalnej interakcji posiada równie mało realności co globalna struktura. Rezultat taki, retrospektywnie, powoduje, iż tym dziwniejsze zdają się próby podejmowane w toku historii nauk społecznych,

by uzyskać jakiegoś rodzaju

kompromis pomiędzy tak zwanym kontekstem globalnym a tak zwaną interakcją, by wynegocjować, być może jakąś subtelniej» szą, „drogę środka” pomiędzy „aktorem” i „systemem”. Projekty te mają teraz tyle samo sensu, co próby renesansowych kompi> latorów usiłujących uzgodnić daty z greckiej mitologii z datami biblijnymi. Połowa drogi pomiędzy dwiema mitologiami pozo> staje wciąż mitologią. Jeśli jednak podążymy śladami pozostawionymi przez pozaludzkich aktorów, zrozumiemy, skąd bierze się słuszne wrażenie

osadzenia „w ramie”. Każdy lokalny obszar jest takim czyniony przez natłok lokalizatorów, rozsyłaczy, artykularyzatorów czy czynniki przesuwające, obojętnie jak zechcemy je nazwać. Rola inter-obiektywności polega na wprowadzeniu do lokalnych interakcji pewnego gruntownego przemieszczenia. Jakie

IŚ Właśnie dlatego, zwłaszcza ze względów metodologicznych, indywidualizm metodologiczny wydaje się bardzo niefortunnym wyborem punktu wyjścia, nawet pomimo wysiłków Raymonda Boudona (1981), w 7he Logic of Social Action: An Introduction to Sociological Analysis.

Ruch drugi: ponowne

byłoby

znaczenie

297

rozpraszanie tego, co lokalne

relatywnej

skali

bez

inter-obiektywności?

Skąd wiedzielibyśmy, że jesteśmy niepozornymi uczestnikami w „szerszym” planie rzeczy, gdybyśmy nie przemierzali, na

przykład, mrocznych dolin biegnących pośród masywnych drapaczy chmur? Poczucie niepozorności w znacznej mierze zależy od tego, Jak wielu innych ludzi, rozproszonych w czasie i przestrzeni, uformowało wcześniej dane miejsce dla anonimowego gościa podróżującego teraz, przykładowo, przez ulice Nowego Jorku. Rozmiar rzeczywiście Jest względny — pozostaje bowiem zależny od dbałości, z Jaką został zaprojektowany oraz z Jaką wciąż Jest wprowadzany

w życie.

Lecz wszystko

cza, iż naprawdę Jesteśmy niepozornymi

to nie ozna-

istotami „w obrębie”

Jakiejś ramy. lle razy musimy przerabiać tę uciążliwą lekcję? Najsmutniejszy dowód eksperymentalny został w ostatnim czasie dostarczony przez grupę tanatyków wyposażonych jedynie

w noże do papieru, którzy zniweczyli to, co wielu ludzi starannie budowało, niszcząc budynki w taki sposób, że choć pozostał mroczny cień śmierci, to długie cienie rzucane na wąskie ulice przez Twin Towers zniknęły w przeciągu kilku godzin. Czyż po takim wydarzeniu nie powinniśmy być wyjątkowo wyczuleni na kruchość skali? Tworzenie relatywnej skali uzyska całkowicie odmienne znaczenie, Jeśli potraktujemy je Jako lużną metaforę „wyrażającą”, „reprodukującą” czy „odzwierciedlającą” zawsze obecną „struk-

turę społeczną”, bądź Jeśli nie będzie sposobu, aby bez posłużenia się medium architektury i technologii zbudować coś większego.

W

tradycyjnej

wersji

teorii

społecznej,

społeczeństwo

pozostaje silne i nie można go zniszczyć, ponieważ Jest ono sui generis; w innym przypadku pozostaje tak słabe, iż trzeba je zbudować, reperować, naprawiać oraz, przede wszystkim, froszczyć się o nie. Takie dwie mapy tego, co społeczne, wykreślone dzięki różnym znacznikom, prowadzą do całkowicie odmiennych estetyk, etyk i polityk, poza tym, iż oczywiście prowadzą do sporządzania zupełnie innych relacji [z badań].

298

Część II. Co zrobić, by znów można było śledzić wiązania

w książce F/at/and.

WTYCZKI Żadne miejsce nie dominuje na tyle, by stało się globalne, żad-

ne też miejsce nie jest na tyle samozawierające się, by pozostało lokalne. Dopóki staramy się posłużyć albo lokalną interakcją. albo strukturą, czy też jakimś kompromisem

pomiędzy obiema,

nie ma żadnych szans na prześledzenie społecznych połączeń; im

inteligentniej wypracowany kompromis, tym gorzej, bo wtedy po prostu rozciągniemy zakres dwóch nieistniejących obszarów. Ja, przeciwnie, staram się tutaj być tak tępy jak to tylko możliwe

mnożąc zaciski, aby mieć pewność, że nie ulegniemy pokusie

pocięcia i wrzucenia do dwóch pudełek — globalnego i lokalnego — tego wszystkiego, co aktorzy czynią, przerywając jednocześnie

rozpoznawanie

ich kruchych,

a niekiedy osobliwych

planów podróży. Jeśli wystarczająco mocno założymy te zaciski, to wyłaniać się zacznie całkowicie inny teren, który przebiegając przez nie w poprzek, przetnie dotychczasowe ścieżki wiodące od tego, co lokalne do tego, co globalne i z powrotem, co wyglądać jak jakaś przedziwna operacja kartograficzna, w której pomoże woli jedną hydrologiczną mapę ujęć wodnych przekształciliśmy w jakąś inną. Jak gdybyśmy spowodowali, że rzeka płynąca na

zachód, skierowała się z północy na południe. W takiej zmianie topografii najbardziej uderzające jest to, iż zarówno to, co dotychczas globalne, jak i to, co dotychczas lo-

kalne uzyskało obecnie kształt gwiazdy

— oczywiście jedynie na

naszej siatee koordynatów, a nie „gdzieś na zewnątrz”. Obszary

tworzące kontekst, wyglądają teraz niczym skrzyżowania wielu ścieżek dokumentów podróżujących w obie strony, ale podobnie dzieje się z obszarami tworzącymi to, co lokalne, które również wyglądają jak gęste skrzyżowania, w stronę których przemieszczają się szablony i formaty. Jeśli potraktujemy poważnie oba „sieciowe”

kształty, to dotychczasowy

teren spłaszczy

się

na dobre, ponieważ nie sposób ich ułożyć już jeden na drugim w jakiejś trójwymiarowej strukturze. Stoją teraz obok siebie, a każdy ruch zmusza badacza do poruszania się po krawędziach bez jakichkolwiek zerwań czy przeskoków, zupełnie jak w dwuwymiarowej przestrzeni przedstawionej przez Edwina Abbotta

299

Ruch drugi: ponowne rozpraszanie tego, co lokalne

Najpierw są ruchy i przemieszczenia, a do-

piero potem miejsca 1 kształty. Toteż, koniec końców, nadawanie lokalności temu, co globalne oraz ponowne rozpraszanie tego,

co lokalne okazuje

się wcale

nie takie trudne, Jak się zdawało.

Po poświęceniu kilku minut na przystosowanie [okazuje się], iż liczba śladów staje się tak wielka, że jedynie ślepiec za nimi nie podąży. Miejsca nie różnią się Już kształtem czy rozmiarem, lecz kierunkiem

ruchów

i naturą

(Jak to jeszcze

zobaczymy)

tego,

co jest przenoszone — |mogą to bowiem być] informacje, ślady, dobra, plany, formaty, szablony, powiązania itd. Teraz mityczne lokalne i globalne miejsca trudno Jest odnaleźć na mapie. Gdzież skrywały się te pełne uroku utopie? Ważne Jest, aby nauczyć

się nawigować

po owej spłaszczo-

nej przestrzeni, bo gdy tylko lepiej będziemy umiecli skupić się na tym, co krąży, odkryjemy wiele innych bytów, których prze-

mieszczenia wcześniej były ledwo widoczne. Tak naprawdę to one w ogóle nie miały się przemieszczać. Można będzie wtedy

zwrócić uwagę na znacznie subtelniejsze zjawiska, które z konieczności wrzucano - Z racji swej ulotności — do wewnętrznego sanktuarium podmiotu. Podobnie Jjak płaski, suchy i pełen kurzu teren ujawnia ślady pozostawione przez wszystkie zwierzęta, które przez niego przeszły, tak my będziemy w stanie wykryć poruszające się byty, które w ogóle nie zostawiają śladów w gę-

sto zarośniętym poszyciu socjologii tego, co społeczne. Szczególnie ważne Jest to, co pozwala aktorom interpretować układ, w jakim są ulokowani. Niczależnie od tego, jak wiele ram przechodzi przez lokalizatory po to, by uformować układ, niezależnie od tego, ile dokumentów przepływa od danego układu do oligopticonu i z powrotem, wciąż istnieje olbrzymia przepaść pomiędzy fypami aktorów z góry ukształtowanymi przez te ruchy, a działaniem podejmowanym przez w pełni zaangażowanych indywidualnych uczestników. Każdy doświadczył czegoś takiego usiłując zrozumieć i posłużyć się nawet starannie napisaną instrukcją obsługi. Niczależnie od tego, dla ilu żtypów osób zaprojektowano rysunki w instrukcji, z pewnością po kilku godzinach zaczniecie utyskiwać na świeżo nabyty aparat cyfrowy mając poczucie, iż nie należycie do żadnego z nich. Mierząc

Część II. Co zrobić, by znów można było śledzić wiązanicą

dystans pomiędzy sobą a tym kimś, do kogo skierowana Jest in= strukcja, stajemy się boleśnie świadomi tego, co Don Norman nazwał „przepaścią wykonawczą”'*. Niezbyt mądre byłoby lek ceważenie odczucia, że interakcje twarzą w twarz są takie „konkretne” i odnoszą się do „prawdziwego

życia”, ani wrażenia, że

to jednostki działają. Odczucie takie rzecz jasna znikało natychmiast, gdy socjologowie tego, co społeczne zastępowali tę zdrową intuicję ukrytym działaniem jakiejś niewidzialnej struktury od tego momentu nik7 konkretny w ogóle już nie działał! Znikało ono również, gdy interakcjoniści odzyskali dążącego do celu i indywidualnego (personalized) aktora, nie pozbywając się jednak ramy, „w obrębie”” której uczestnicy mieli rzekomo robić użytek ze swej inteligencji. Ludzki podmiot (human agent) nadaje sens światu przedmiotów, które same z siebie pozbawione są jakiegokolwiek znaczenia. W tym momencie wracamy do punktu wyjścia stając przed koniecznością wybrania znaczenia bez przedmiotów (obiektów) bądź obiektywności wyzutej ze znaczenia. Jednakże ta przemożna intuicja zostanie stracona równie szybko, jeśli aktorzy zostaną po prostu ulokowani przez czynniki pochodzące z innych obszarów dzięki pośrednictwu jakichś materialnych czy intelektualnych technik i jednocześnie pozbawieni możliwości zinterpretowania oraz zrozumienia propozycji wysuwanych przez dany układ!”. Właśnie dlatego musimy wyczulić się na wskaźniki (tracers) bardziej ulotne od tych, które omawialiśmy dotychczas. Powróćmy do prostego przykładu z salą wykładową, wykorzystywanego wcześniej. Niezależnie od tego, jak dobrze została zaprojektowana, profesorowie i wykładowcy wciąż muszą wykonać sporo pracy, aby wiedzieć, co w niej robić. Bez pewnego rodzaju wprowadzonego wyposażenia ludzcy aktorzy, nawet w przypadku najlepiej zaprojektowanej ramy, pozostaliby nie16 Zob. Norman, The Psychology of Everyday Things oraz Garfinkel, Erhnomethodology s Program, rozdział 6. '7 Taką zmianę do teorii pola Bourdicu wprowadzili Boltanski i Thćvenot - aktorzy stali się w pełni zdolni do uzasadnienia [swoich działań], a nie jedynie do ukrywania swych prawdziwych motywów. Zob. Luc Boltanski (1999), Distant Suffering: Morality, Media and Politics.

Ruch drugi: ponowne

rozpraszanie tego, co lokalne

301

zdolni do zinterpretowania tego, co Jest dane; byliby równie odcięci od sensu jakiegoś obszaru jak kot grasujący po Akropolu.

Tak więc musimy coś dodać, tylko co 1 w Jaki sposób? Wiemy już, czego robić nie chcemy, jeśli mamy konsekwentnie prowadzić dalej „spłaszczanie” terenu — nie chcemy przeskakiwać uciekając na inny „poziom” czy do odmiennego „typu” środków. Mimo to taka strategia wydaje się najbezpieczniejsza, najłatwiejsza i najbardziej racjonalna. Jednakże czytelnik Jest już chyba boleśnie świadom, że nie o racjonalność mi chodzi! Przeprowadzam tutaj eksperyment myślowy, który się opłaci, Jeśli zostanie ukończony

— Jak daleko możemy doprowadzić punkt widzenia, który zarzuca posługiwanie się zestawami lokalny/globalny bądź aktor/system? Czy można oprzeć się pokusie? Ponownie, nie staram się pozytywnie opisać, Jak wygląda ten teren, a Jedynie znaleźć sposoby uchronienia się przed pokusą przerwania jego opisywania. Rozwiązanie stosowane, by wypełnić przepaść wykonawczą,

polega zwykle na zmianie biegów i nagłym dorzuceniu „podmiotowości”, „intencjonalności” oraz „wewnętrzności”, a przynajmniej na odwołaniu się do jakiegoś typu „wyposażenia umysłowe-

go”. Jeśli to, co społeczne ujęte w ramę „od zewnątrz” nie wystar-

cza, by dopełnić działanie, wtedy przypominamy sobie o zasobach

„z wnętrza”, czy też odwołujemy się do lokalnie utworzonych grup

ludzkich. W którymś miejscu pozytywizm ustępuje hermeneutyce, a socjologowie przekazują pałeczkę psychologom, czy kognitywistom, socjologowie strukturalni zmieniają się w socjologów interpretatywnych. Lecz jeśli istnieje zgoda na taki przeskok metodologiczny, to ciągły ślad, który usiłuję utrzymać od samego początku, zostanie nagle przerwany; płaska mapa zostanie znów rozcięta; powróci obraz Jednostkowego, subiektywnego aktora posiadającego „pewien zakres swobody” „w obrębie” większego systemu; dwie mityczne krainy tego, co globalne i tego, co lokalne zostaną nakreślone na nowo; a na naszych oczach znów wyłoni się zamek Merlina. Toteż trzymając się naszej krótkowzrocznej, ANT-owej obsesji, musimy po omacku, w ciemnościach szukać kolejnego zacisku. Zatem na pewno należy zapytać, gdzie znajdują się inne środki, które przenoszą indywidualność, podmiotowość, osobo-

=

300

302

Część I. Co zrobić, by znów można było śledzić wiązani,

wość czy wewnętrzność? Jeśli udało się nam wykazać, iż owę osławione obszary — tego, co globalne i tego, co lokalne, zbudo. wano z przepływających (circułating) bytów, to dlaczegóż nię przyjąć, że podmiotowości, uzasadnienia i osobowości również przepływają (circulating)'*? Z pewnością, gdy tylko podniesie_ my tę dziwną,

lecz niemożliwą do pominięcia kwestię, pojawią

się nowe rodzaje zacisków, które mogą ułatwić nasze badania, Możnaje nazwać [czynnikami] upodmiotawiającymi, personali_ zującymi bądź indywidualizującymi, lecz ja wolę bardziej neu_ tralne określenie — wtyczki, zapożyczając

tę znakomitą metato.

rę z naszego nowego życia w Sieci. Kiedy wejdzie się na jakąś

stronę

w cyberprzestrzeni,

często zdarza

się, iż na ekranie

nic

nie widać. Lecz wtedy pojawia się przyjazny komunikat podpo-

wiadający,

iż „może

brakować

ci odpowiednich

wtyczek”

oraz

że powinieneś „ściągnąć” oprogramowanie, które zainstalowane w twoim systemie pozwoli ci uruchomić to, czego wcześniej nie dało się obejrzeć'”. Metafora wtyczki jest tak wymowna, ponieważ pokazuje, iż kompetencje nie przychodzą w postaci pojedynczego ładunku, a dosłownie w postaci bitów i bajtów. Nie trzeba wyobrażać sobie „całościowego” człowieka posiadającego intencjonalność, przeprowadzającego racjonalne kalkulacje, odpowiedzialnego za swe grzechy bądź zadręczającego się swą śmiertelną duszą. Chcąc uzyskać „pełnych” aktorów ludzkich, należy raczej poskładać ich z wielu nakładających się warszw, z których każda jest empirycznie odrębna od pozostałych. Bycie w pełni kompetentnym aktorem przypomina teraz przesypujący się granulat, czy też odwołując się do cyberprzestrzeni — /arki i aplety, których pochodzenie, zanim je ściągniemy i jedne po

IS Mol, 7he Body Multiple; Cussins, „Ontological Choreography” oraz

Myriam Winance (2001), „Thóse et prothese. Le processus d'habilitation comme fabrication de la personne: I”association frangaise contre les myopathies, face au handicap”, wykazali, każdy na swój sposób, jakie wyposażenie jest potrzebne, aby stać się podmiotem, a także jak delikatna to sytuacja. I Często wydaje mi się, że mój czytelnik znacznie mniej narzekałby na moje teksty, gdyby można było ściągnąć ANT w wersji 6.5 zamiast wciąż posługiwać się wersją beta.

Ruch drugi: ponowne rozpraszanie tego, co lokalne

drugich zachowamy, Google'a”.

303

może zostać dokładnie wyśledzone przez

Jak wielokrotnie widzieliśmy w tej książce, technologie infor-

macyjne umożliwiają nam śledzenie powiązań na tyle szeroko, że wcześniej było to niemożliwe. Nie dlatego jednakże, że zmieniają stare konkretne „ludzkie” społeczeństwo, przekształcając

nas w istne cyborgi czy „postludzkie” duchy, a z racji czegoś cał-

kowicie przeciwnego — uwidaczniają one to, co wcześniej było obecne jedynie wirtualnie. Wcześniej kompetencja była raczej czymś dość tajemniczym, co trudno było śledzić; z tego powodu trzeba było, że tak powiem, zajmować się nią całościowo. Jednak gdy kompetencję daje się przeliczać w bodach i bajtach poprzez modemy

i routery, gdy

można

analizować Ją warstwa

po war-

stwie, pozostaje ona otwarta na badanie. Każdy element pozostawia za sobą ślad, który obecnie posiada pochodzenie, etykietkę, środek transportujący, sWój tor, czasem nawet metkę z ceną”'. Podczas gdy technologia informacyjna miała być kwestią typu wszystko albo nic, okazuje się teraz prowizorycznym rezultatem [działania] całego układu wtyczek pochodzących z całkowicie różnych miejsc. Realistyczna całość nie oznacza bezdyskusyjnego punktu wyjścia, lecz prowizoryczne domknięcie wielostopniowego układania”.

% Tę wielość wtyczek wyraźnie widać na liście Thćvenota obejmującej reżimy działania, zob. Thćvenot, „Which Road to Follow?” ?! Masowa digitalizacja wielu rodzajów dokumentów może przynieść Tarde'owi spóźnioną rehabilitację. Kiepskie statystyki dostępne pod koniec dziewiętnastego wieku nie były w stanie nadać ważności wymaganiom jego „epidemiologii” połączeń punktowych. Interesujące wydaje się wyobrażanie sobie, że otwiera się właśnie możliwość Tardowskiej socjologii ilościowej. Dysponujemy obecnie quasi-ilościowymi narzędziami pozwalającymi śledzić w ten sam sposób plotki, opinie, fakty i fikcje. Zob. Rogers, /nformation Politic on the Web. Na temat tropienia nowego guantum, zob. Michel Callon (2001), „Les móthodes d"analyse des grands nombres”, * Najdobitniej sprawę postawiła Donna Haraway (2000), How like a Leaf: an Interview with Thyrza Goodeve. Jednakże prawdopodobnie najlepiej zastosować można pojęcie wielu warstw i sztucznej konstrukcji w teorii gejowskiej (queer theory). Oferuje ona, pomimo swej posthumanistycznej ideologii i całego morza socjologii krytycznej, dobry obszar konstrukcyjny zważywszy na ilość elementów, które mogą zostać odłączone i puszczone w ruch. Odmienne

304

Część IH. Co zrobić, by znów można było śledzić wiązanic

Podobnie jak podział pracy wytworzony przez przemysł i biu> rokrację pomógł Durkheimowi i Weberowi prześledzić ich własne określenia wiązań społecznych, tak technologie informacyjne pomagają nam zdać sobie sprawę z całej pracy potrzebnej przy tworzeniu aktorów. Obecnie znacznie łatwiej jest nie traktować aktora jako podmiotu obdarzonego jakąś pierwotną wewnętrznością, który zwraca swoje spojrzenie w stronę obiektywnego świata bezdusznych przedmiotów, któremu powinien się przeciwstawić albo w oparciu o który ma przyrządzić koktajl z symboli. Już raczej powinniśmy empirycznie zaobserwować, w Jaki sposób anonimowe i wspólne dla gatunku ciało zostaje przekształcone w osobę — im intensywniejszy napływ ofert subiektywności, tym więcej uzyskuje się wewnętrzności”*. Podmiotowości są nie bardziej pierwotne niż interakcje twarzą w twarz. One także zależą od zalewu bytów pozwalających im istnieć. Bycie „aktorem” oznacza teraz — W końcu — w pełni sztuczne i możliwe do całkowitego prześledzenia zgromadzenie; to, co przedtem dotyczyło jedynie Lewiatana, obecnie jest równie prawdziwe w odniesicniu do każdego z jego „składników”. Później ten rezultat będzie ważny dla naszego określenia polityki. Niektóre wtyczki jest bardzo łatwo wyśledzić. Pomyślmy, na przykład, o wszystkich tych oficjalnych i prawnych dokumentach, które oznaczają „ciebie”

jako

kogoś. Jeśli wątpimy w moż-

liwości owych skromnych papierowych technik do wytwarzania quasi-podmiotów, to spróbujmy pomieszkać w jakimś dużym europejskim mieście jako „nieudokumentowany obcy”, bądź popróbujmy uniknąć osaczenia przez FBI spowodowanego przekręceniem nazwiska. Inne środki z kolei pozostawiają tak niewyrażpodejście można odnaleźć w: Stefan Hirschauer (1998), „Performing Sexes and Genders in Medical Practice”. % Świetną alegorią tego warstwowania jest obrazowanie komputerowe. Przykładowo, spotkania Siggraphu w Los Angeles poświęciły na to całe sesje. Tak więc, mieliśmy jeden poranek poświęcony Iśnieniu nylonu, jedno popołudnie poświęcone rozszczepieniu światła na rudych włosach, jeden wieczór przeznaczony na „realistyczne oddawanie” wybuchów itd. Jak zwykle, rzeczywistość „wirtualna” stanowi materializację tego, czego potrzeba dla rzeczywistości „naturalnej”.

Ruch drugi: ponowne rozpraszanie tego, co lokalne

305

ny ślad, jak gdyby rzeczywiście były niematerialne. Jednak jeśli podtrzymujemy nasze zapatrywania, to za nimi także możemy podążyć — Jak wiele krążących wokół ogólników musimy zaabsorbować, zanim nabędziemy kompetencji do wyrażenia opinii na temat filmu, Jakiejś firmy, sytuacji, stanowiska politycznego”

Jeśli zaczniemy sondować źródła każdej z naszych idiosynkrazji, to czy nie narysujemy w końcu tego samego przypominającego gwiazdę kształtu, który wymusi na nas odwiedzenie wielu miejsc, ludzi, czasów i zdarzeń w większości pozapominanych? Ten ton w głosie, ta niezwykła ekspresja, ten gest ręką, ten chód, ta postawa, czy ich także nie da się prześledzić?*? Następny krok, to pytanie o uczucia. Czy i one nie zostały nam dane? Czyż czytanie powieści nie pomaga nam wiedzieć, w Jaki sposób kochać?

Skąd wiedzielibyśmy, z którą grupą chcemy się wiązać, bez nieustannego ściągania kulturowych danych, którymi inni nas bombardują?*? Czy wiedzielibyśmy, jak upiec ciasto, nie czytając gorliwie niezliczonych czasopism z modą? A co z nakładaniem

prezerwatywy, pocieszaniem kochanka, myciem włosów, walką o swoje prawa czy wybieraniem właściwych ubrań? Tu także

pomagają czasopisma. Jeśli potraktujemy każdą rubrykę jedynie Jako „wyraz” Jakichś mrocznych sił społecznych, to ich skutecz-

ność znika. Lecz Jeśli pamiętać będziemy, że nie istnieje nic po-

nad nami, ani poniżej nas, że nie istnieje żaden świat stanowiący społeczne tło, to czyż nie będzie wiedy uczciwie przyznać, iż uczestniczą one w tworzeniu tak wielbionej

przez nas intymno-

ści? To, co wcześniej wyglądało na paradoks, teraz udało nam się oswoić — gdy tylko znika całościowe społeczeństwo, na scenie pojawia się szeroka rzesza tego wszystkiego, co przepływa „na zewnątrz”.

* Zob. Jean Claude Schmitt (1990), Ła Raison des gestes dans UOcident

módićval;

Jan

Bremmer

i Herman

Roodenburg

(1992),

4 Cultural History of

Gesture: From Antiquitv to the Present Dav oraz Genevieve Calbris (1990), 7he Semiotics of French Gesture. *"Taki właśnie jest główny powód nieustającego wpływu Lwa Siemionowicza Wygockiego (Vygotski 1978), Mind in Societv: The Development of Higher

Cognitive

Processes.

306

Część I.

[Dzieje się tak] pod warunkiem, że dodamy kolejny przepływ czy

krążenie,

dzięki

Ruch drugi: ponowne rozpraszanie tego, co lokalne

Co zrobić, by znów można było śledzić wiązania

któremu

wtyczki

będą

llżyćzać

aktorom

dodatkowych, uzupełniających narzędzi — dodatkowych dusz, które konieczne są do tego, by można było interpretować daną sytuację”*. Przykładowo, supermarket z góry czyni (preformat) nas konsumentami, tworzy typ konsumenta. Jednak aby przekształcić się w konsumenta aktywnego i rozumiejącego, musimy podobnie wyposażyć się w zdolności przeliczania oraz wybierania. W socjologii tego, co społeczne, istnieją tylko dwa E ła takich kompetencji — albo ktoś się z nimi rodzi (jak gdyby Darwinowska ewolucja od zarania dziejów przygotowywała

je Jakoś zinternalizować, ale by tego dokonać, trzeba ściągnąć kolejną wtyczkę! Jeśli usiłujemy dokonać racjonalnej kalkulacji bez takiego wyposażenia, decydując się na przykład na kupno Uniwersalnych Panoram po to, by stać się Światową Firmą, może

okazać się, iż nie dysponujemy niczym, by podejmować „makrodecyzje”, jeśli nie liczyć pobieżnych podliczeń dokonanych na jakimś świstku papieru. W ten sposób nie posiadamy już żadnych kompetencji, by pozostać racjonalni”. Tutaj, ponownie, bardziej realistyczne wydaje się całkowite ominięcie owych dwóch obszarów — sił rynku oraz indywidualnych podmiotów.

kobiety i mężczyzn, by przeliczali w supermarkecie i stosownie maksymalizowali [zyski]), albo potężny uścisk ekonomicznej infrastruktury ukształtował nas w zmyślnych konsumentów. Jednakże, trzymając się właśnie szkicowanej topografii, można

:

I

w

«

ę

»ęle

codzienne decyzje, którą szynkę w plastrach wybrać, korzysta się

podtrzymujemy te mentalne i poznawcze kompetencje tak długo,

jak długo podtrzymujemy subskrypcję na dane wyposażenie. Nie nosi się go ze sobą, nie stanowi

ono naszej

własności.

Można

%6 Właśnie dlatego pojęcie habitusu Pierre'a Bourdicu jest tak znakomite, jeśli tylko zostanie uwolnione od teorii społecznej. Podobnie jak pojęcie wyposażenia (equipment) wypracowane przez Thćvenota w „Which Road to Follow?” ”” Zob. Cochoy, Une sociołogie du packaging.

|

oraz , to, tak samo to, co co społeczne s , Ś

śladowania innych, ale przede wszystkim zmieniają się w zależności od społe> czeństw, wychowania, konwenansów, mody i prestiżu. Mamy tu do czynienią z technikami, z dziełem zbiorowego i indywidualnego rozumu praktycznego, a nie — jak się zazwyczaj mniema - z duszą i jej zdolnościami naśladowczymi” (Mauss 2001: 393-394).

Ruch drugi: ponowne rozpraszanie tego, co lokalne

pirycznego prześledzenia. Każda łatka (pafch) pojawia się dzięki swemu własnemu środkowi transportu, którego kształt, koszt i szlak można odwzorować na mapie, Jak z wielką mocą pokazali to historycy księgowości, antropologowie kognitywni czy psychologowie. Liczne warstwy nadające kompetencje, które niestrudzenie ściągamy, aby uzyskać na pewien czas Jakiś rodzaj zdolności, są ostatnią rzeczą, Jaką odnaleźć można by „w” pod-

miocie. Na tym właśnie powinna polegać przewaga spłaszczonego terenu — gdy wypowiadam takie stwierdzenie, nie oznacza to Już, że muszę popaść w drugie, symetryczne rozwiązanie i mówić, iż „oczywiście” [zdolności owc] pozostają zmagazynowane

w jakimś „kontekście społecznym”. Przeciwnie, stwierdzenie, iż podróżują one poprzez swe kanały oznacza, 1iż nie biorą się już one ani z kontekstu, ani z subiektywności aktorów, ani tym bardziej z czegoś pośredniego pomiędzy Jednym a drugim, uzyska-

nego przez zręczny kompromis.

Lecz cóż w takim razie ze mną, z ego? Czyż w głębi mego serca, w zwojach mojego mózgu, w ustroniu mej duszy, w żywości mego ducha nie pozostaję „Jednostką”? Oczywiście, że tak,

lecz jedynie tak długo, jak długo przechodzę indywidualizację,

Zdolności

poznawcze

nie zamieszkują w „nas”, lecz są roz-

proszone (distributed) w całym sformatowanym otoczeniu (/or-

matted setting) zbudowanym z

wytwarzających kompetencje lektualnych?*. Choć pochodzą wcale zjakiegoś tajemniczego historię, możliwą do, bardziej

lokalizatorów, a także twierdzeń

oraz drobnych technologii inteone z zewnątrz, to nie zstąpiły kontekstu, każda z nich posiada lub mniej problematycznego, em-

% To rozchodzenie się stanowi sedno dziedziny |zajmującej się] rozproszonym poznaniem: „Internalizacja przez długi czas oznaczała coś przechodzącego przez jakąś granicę. Oba elementy tego określenia są mylące. To nie jakaś rzecz się porusza, a jeśli granicę, przez którą owo przechodzenie ma miejsce, określimy jako nazbyt dobrze nakreśloną linię, to utrudnimy sobie możliwość zrozumienia natury ludzkiego poznania. W obrębie tej większej jednostki badawczej to, co wyglądało na internalizację, teraz stanowi stopniowe rozchodzenie się poprzez zbiór plastycznych środków, zorganizowanych, funkcjonalnych własności”, Hutchins, Cognition in the Wild, s. 312 (podkreślenie — B.L.).

uduchowienie i uwewnętrznianie. Prawdą jest, iż krążenie owych „czynników upodmiotawiających” niejednokrotnie trudno prześledzić. Lecz jeśli zechce się ich poszukać, odnajdzie sięje wszę-

dzie, natykając się na całe powodzie, ulewy czy roje czegoś, co można nazwać psychomor/fami, ponieważ dosłownie użyczają one kształtu naszej psyche. Weźmy Jako przykład rozmowy miłosne. Jeśli powątpiewamy w skuteczność tego rodzaju transportu, przeprowadźmy eksperyment. Spróbujmy pożyć trochę bez nich i zobaczymy wtedy, jak szybko zaczniemy usychać”. Nawet miłość, a zwłaszcza miłość można objaśniać jako coś przycho** Istnieje niewielki, ale bardzo wymowny zbiór prac na ten temat począwszy od klasycznej pozycji Denisa De Rougemonta (1983), Love in the Western World,

aż po książki

Ulricha

Becka

i Elisabeth

Beck-Gernsheim

(1995),

7he

Normal Chaos of Love oraz Sabiny Chalvon-Demersay (1999), A Thousand Screenplays: The French Imagination in a Time of Crisis. Jednakże nikt nie rozdzielił kolejnych warstw, koniecznego tutaj wyposażenia, lepiej niż Michel Foucault (1995), Historia seksualności.

310

Część II. Co zrobić, by znów można było śledzić wiązania

dzącego z zewnątrz, jako pewien cudowny dar mający tworzyć wnętrze. Idąc tym tropem, śledziło się ją w wierszach, pieśniach i na obrazach, by nie wspomnieć o całych zastępach aniołków i cherubinów wraz z ich strzałami, których obiektywne istnienie, tak właśnie — obiektywne, powinno także być brane pod uwagę. Nawet miłość musi posiadać swój środek transportu, szczególne techniki, kanały oraz wyposażenie dokładnie tak samo, jak pokój maklerski, sztab wojskowy czy fabryka. Rzecz Jasna, inne będzie medium, a także fo, co zostanie przeniesione, ale ogólny,

abstrakcyjny kształt pozostanie ten sam i właśnie ten czysto teoretyczny kształt pragnę teraz uchwycić. Usiłuję w zasadzie pokazać w tym miejscu, w jaki sposób można na dobre poprzesuwać granice pomiędzy socjologią a psychologią. Jedyne rozwiązanie, jakie się tu pojawia, polega na potraktowaniu każdego bytu zasiedlającego wcześniejsze

wnętrze, a przychodzącego z zewnątrz, nie jako czegoś, CO „Ogra-

nicza podmiotowość”, ale jako pozytywną ofertę upodmiotawiania*!. Gdy tylko tak postąpimy, wcześniejszy aktor, uczestnik, podmiot, osoba, jednostka — jakkolwiek go nazwiemy — uzyskuje ten sam ksztak przypominający gwiazdę, który zaobserwowaliśmy wcześniej, gdy spłaszczaliśmy to, co globalne i na nowo rozprowadzaliśmy to, co lokalne. Zostaje on uczyniony Jednostką/podmiotem albo zostaje uczyniony jedynie egzemplarzem jakiegoś rodzaju poprzez rój innych czynników (agencies). Każda kompetencja, ulokowana głęboko w czeluściach naszego wnętrza, musi najpierw przyjść z zewnątrz, następnie powoli utonąć i ulokować się w zbudowanej solidnie piwniczce, której drzwi należy starannie zapieczętować”. Żadna nie jest tak po prostu %! Późniejsze prace Foucaulta stanowią dobry przykład na bogactwo tej linii myślenia, choć kwestia tworzenia ludzkich psyche została cokolwiek zaciemniona przez wcześniejsze zagadnienie „śmierci podmiotu”. Niezależnie od stanowiska samego Foucaulta, obie te problematyki są raczej równoległe, a nie przeciwstawne. 32 Durkheim wykazał, jak wszystkie logiczne i osobowe kategorie stanowią na różne sposoby translacje i uwewnętrznienia tego, co znajduje się na zewnątrz. Jednakże to zewnętrze, pomimo przestróg Tarde'a, zostało pomylone ze społeczeństwem, otwierając tym samym dyskusję pomiędzy psycho- i socjologią. Wystarczy porównać socjologię logiki z pracy Gabriela Tarde'a (1893),

Ruch drugi: ponowne rozpraszanie tego, co lokalne

311

dana. Wnętrza są budowane w sposób równie skomplikowany, Jak komnata Horusa w sercu piramidy Chcopsa. Stare motto empirystów - nihil est in intellectu, quod non sit prius in sensu - wcale nie było takie chybione, choć jego sens (nie ma niczego we wnętrzu, co wcześniej nie przyszło z zewnątrz) jest nieco inny. Podmiotu nie dotyczy nic, co nie było mu uprzednio dane. Czy w pewnym sensie nie taka jest właśnie najsilniejsza intuicja nauk społecznych — „Czy zostaliśmy wytworzeni?” Rzecz jasna, sens tego problematycznego motta całkowicie zależy od tego, co rozumie się przez drobne słówko „zewnętrze”.

OD AKTORÓW DO ZAŁĄCZNIKÓW Czyż tym sposobem nie przedryfowałem od Charybdy do Scylli? Co to znaczy powiedzieć, że psychomorty pochodzą z zewnątrz? Czy może tak zażarcie walczyłem z dychotomią globalne/lokalne, że zabrałem się za jej odnawianie w starszym sztafażu, to znaczy jako opozycji wnętrze/zewnętrze, stanowiącej podstawowy repertuar dyskusji pomiędzy psychologią i socjologią? Cóż za olbrzymi krok wstecz! Czy naprawdę chcę powrócić do tego czasu, gdy aktorzy traktowani byli jak marionetki, które zamiast same sobą kierować, manipulowane były przez wiele niewidzialnych nici**? Jaki jest pożytek z pozbycia się globalnej struktury i interakcji twarzą w twarz, skoro w grę wchodzi pochłonięcie najbardziej intymnej podmiotowości danej osoby przez pola anonimowych sił? Działanie bez działająLa logique sociale

z książką

Emile'a

Durkhcima

(1990),

E/ementarne formy

życia religijnego. › › * Jak wskazuje sama nazwa, poststrukturalizm stanowi relikt strukturalizmu po tym, jak zniknęła struktura, trochę tak, jak w przypadku kurczaka, któremu obcięto głowę, a on nadal biega. Choć porzucono w poststrukturalizmie poszukiwanie spójności, to podtrzymuje się w nim takie samo określenie przyczynowości — kilka przyczyn poprzedza to, co nazywam zapośredniczenifmji, czyli długie łańcuchy biernych czynników zajmujących jedynie swoje miejsca.

312

Część II.

Co zrobić, by znów można było śledzić wiązanią

cych (aktorów)! Podmiotowość bez podmiotów! Na powrót do cudownych lat sześćdziesiątych! Jakie są jednak zyski? No, cóż, właśnie tu mogą znajdować się profity oferowane przez ANT. Po spłaszczeniu terenu, bardzo mocno zmieniło się też zewnętrze, nie jest ono już bowiem zbudowane ze społeczeństwa ani z natury. Pozbywając się obu wraz z nicogarnialną podmiotowością i nieuchwytną strukturą, może w końcu uda się wysunąć na plan

pierwszy całe roje innych, trudniej uchwytnych kanałów, które umożliwiają nam stawanie się jednostką i zyskiwanie pewnej we-

wnętrzności”. Trudność prześledzenia tych rodzajów mediatorów „przenoszących-podmiotowość” czy też psychomortów polega na tym, iż skoro biorą się one z „zewnątrz”, to zdają się przenosić fen sam jaki wyobrażają sobie socjologowie tego, co spotyp ograniczeń, łeczne w swych określeniach społeczeństwa”. Z pewnością, gdy skorzystamy z tego, co oni określają jako „zewnętrze”, to znaczy z ograniczającej mocy kontekstu bądź przyczynowego determinowania przez naturę, to nie pojawi się nawet najmniejsza szansa na to, by wtyczki umieściły cokolwiek pozytywnego we wnętrzu

aktora. Siły strukturalne muszą wykonać większą część pracy po-

zostawiając jednostkom jedynie kilka pomniejszych, marginalnych korekt. Okazało się, że jest to jedyny sposób, by w swojej wymyślnej teorii działania socjologowie mogli wyobrazić sobie, że sznurki w rękach lalkarza uaktywniają marionetkę**. Nie ma % Peter Sloterdijk w swej trzytomowej książce poświęconej różnym typom sfer dostarczył nowej, potężnej metafory [umożliwiającej] wydostanie się z dychotomii wnętrze/zewnętrze. Na nieszczęście, praca la nie jest jeszcze dostępna po angielsku, zob. Peter Sloterdijk (2004), Sphciren, 3 Bde. 35 Zob. Anne-Nelly Perret-Clermont (1979), Ła Construction de l'intelligence dans ['interaction sociale oraz jej wczesną krytykę Piagetowskiego powiązania teorii społecznej i epistemologii. 36 Podobnie zresztą jak w posiadanej przeze mnie wersji Roget 5 Thesaurus! Podaje on bowiem następujące rezultaty: „popychadło”, „pionek”, „kukła”, „niedołęga”. Nic dziwnego, że dyskusja pomiędzy psychologią i socjologią zawsze prowadzi donikąd. [Latour wymienia następujące synonimy dla słowa puppet: dupe, image, non-entity, słave. Polskie synonimy dla słowa marionetka zaczerpnęliśmy z listy synonimów oferowanych przez Microsoft Word — przyp. tłum.]

Ruch drugi: ponowne rozpraszanie tego, co lokalne

313

jednak powodu, byśmy nadal dawali się zastraszać temu dziwnemu sposobowi pojmowania importu zewnętrznej siły, ponieważ odkryliśmy dwa nakładające się na siebie błędy socjologii tego, co społeczne: Jeden znajdujący się w definicji przyczyny, a drugi w środku mającym przenosić skutek. Relacja pomiędzy lalkarzem 1 jego lalkami Jest znacznie bardziej interesująca”. Poza tym nauczyliśmy się także, jak przerobić dwie mylne koncepcje, wiemy, że mediatorzy nie są przyczynami oraz że bez przekształceń bądź translacji żaden środek nie Jest w stanie przenieść żadnych rezultatów. Coś dzieje się tam, gdzie znajdują się linki, co umożliwia marionetkom

poruszanie się.

Beznadziejny podział pracy pomiędzy psychologią i socjologią może zacząć się zmieniać, gdy tylko [obecne] określenie „ze-

wnętrza” zniknie i zostanie zastąpione przez pozostające w ruchu wtyczki. Choć nie są one władne, by coś zdeterminować,

to mogą sprawić, by ktoś coś uczynił. Doszliśmy do miejsca, w którym możemy złożyć razem te dwa punkty, dzięki którym odnawiamy

na dobre pojęcie zewnętrza — nie jest ono bowiem

ulokowane w tym samym micjscu, a wpływ, który wywiera, oddziałuje w oparciu o całkowicie inną teorię działania. Zewnętrze ani nie Jest kontekstem „zbudowanym” z sił społecznych, ani nie „determinuje” ono wnętrza. Najpoważniejszą konsekwencją pojęcia kontekstu było to, iż zmuszało nas ono do „podwójnego księgowania” w taki sposób, że cokolwiek nadeszło z zewnątrz, było [także] wywnioskowane z całości działań przydzielonych czynnikom „wewnątrz”. Taki sposób przeprowadzania bilansu powodował, że im więcej nici dodawało, by spowodować nasze działanie od zewnątrz, tym mniej sami działaliśmy; taka właśnie była nieunikniona konkluzja takiego księgowania. Jeśli jednak zachciało nam się, z jakichś moralnych czy politycznych powodów, zachować intencje aktorów, ich inicjatywę czy kreatywność, to jedynym spo-

sobem na zwiększenie ilości działań przychodzących z wewnątrz

okazywało się odcinanie niektórych nici, a tym samym

odrzu-

”" Zob. s. 82 n, a także: Bruno Latour (1999a), „Factures/Fractures. From the Concept of Network to the Concept of Attachment”.

314

Część II. Co zrobić, by znów można było śledzić wiązam,,

canie roli tego, co postrzega się Jako „zniewolenie”, „zewnętrz. ne ograniczenia”, „granice wolności” itp. Albo jest się wolnym

podmiotem, albo podporządkowanym przedmiotem. Krytyczn; socjologowie rzecz jasna wzmocnili tę tendencję, ponieważ nię mogli oni mówić o „zewnętrznej sile” tego, co społeczne, pozy tryumfalnym napawaniem się „olbrzymimi ograniczeniami” na. kładanymi przez „anonimowe siły społeczne” na „osobistą wol. ność”. Jednakże ten przedziwny krajobraz już nie wpędza nay w depresję. Zewnętrze nie przypomina pustyni Gobi wynale, zionej przez socjologów kontekstu, nie jest także zamicszkam po prostu przez materię faktów; wnętrze nie przypomina z ko'lci jakiegoś prywatnego sanktuarium otoczonego przez zimne siły społeczne niczym pustynna wyspa, wokół której krążą głodqę Jak góry i doły, stanowią rekiny'*. Wnętrza i zewnętrza, podobnie nie polega na ustala. socjologa Praca przyczyny. rezultaty, a nie | | niu z góry ich granic”. jedynie leży nie Różnica pomiędzy tymi dwoma teoriami

Ruch drugi: ponowne

rozpraszanie tego, co lokalne

315

jest skonstruowane”. Trzeba posiadać subskrypcję na całe mnóstwo czynników upodmiotawiających, aby stać się podmiotem, trzeba również ściągnąć wiele czynników indywidualizujących,

aby stać się jednostką (individual), podobnie jak potrzeba zamocować dużą liczbę lokalizatorów, by uzyskać „lokalne” miejsce

i oligoptica dla nadania kontekstu, aby „zdominować” inne obszary. Gdy tylko alternatywa „aktor lub system” zostanie zignoro-

wana — zauważmy,

że nie mówię „przezwyciężona”, „rozwiąza-

Jednakże nie prowadzi to wcale dQ wmoskq„

na” czy też że „Jej człony zostaną pogodzone” — najdonioślejszy temat socjologiczny zalśni pełnią blasku. Na tym właśnie polegał główny wkład Tarde'a |wymierzony] przeciw organizmowi Spencera i społeczeństwu Durkheima. Wyrażnie wyartykułował on obowiązek, Jaki spoczywa na badaczach społecznych, by stworzyli intrapsychologię w oparciu o liczne mediacje oferowane przez interpsychologię, gdzie ta pierwsza była pomyślana jako coś na kształt przyczółku dla tej drugiej*. Moglibyśmy dojść do uzyskania pewnej „intrapsyche”, tylko jeśli wejdziemy w relacje z dużą ilością różnych „ekstrapsyche”, które można by także nazwać substancjami urabiającymi umysł, dosłownie psychotropami, bądź, posługując się jeszcze innym określeniem na byty tworzące duszę — psychogenami”. Jeśli potraktujemy to, co przychodzi z zewnątrz jako mediatorów dających okazję kolejnemu czynnikowi (agent), by ten zachowywał się jak mediator,

zmniejszyć liczbę połączeń, aby wreszcie dotrzeć do sanktuąn_um

zostać na dobre zmodyfikowana. Lalkarz wciąż trzyma sznurki w swych dłoniach, Jednakże każdy palec świerzbi, aby poruszyć się w taki sposób, jak wskazuje marionetka. Im więcej sznurów

w ilości powiązań, lecz także w

teorii działania łączącego ze sębą

owe powiązania. Widzieliśmy wcześniej, iż problem mct.afor)v marionetek nie dotyczył ich działania jako rezultatu dużej ilości sznurków dzierżonych mocno przez lalkarza, ale niewiarygodne> go rozumowania mówiącego, że dominacja Jest po p'ro.stu przez nie przenoszona bez jakiejkolwiek translacji. Oczywiście, mario> netki są uwiązane!

że aby się wyemancypowały, należy odciąć wszystkie SZHUF'kl. Jedynym sposobem uwolnienia lalek, w przypadku Ialkąrza. Jest bycie dobrym lalkarzem. Podobnie jest z nami, nie chodzi o to, by jaźni. Wręcz przeciwnie, jak znakomicie dowiódł tego William James, rzecz w tym, by mnożyć połączenia z zewnętrzem, ponieważ tylko to daje szansę na uchwycenie tego, jak „wnętrze”

38 Niniejszy ruch pozostaje komplementarny wobec tego, co zrobiłem z „zewnętrzem” natury w rozdziale 5 mojej książki Polityka natury.

39 Na

temat

niewłaściwego

odczytania

przez

Durkheima

psychologii

Tarde'a, zob. Louise Salmon (2004), La pensce politique de Gabriel Tarde.

to cała scena zawierająca

to, co wewnątrz

i na zewnątrz, może

* Klasyczną pracą poświęconą tej „eksterioryzacji” pozostaje Jamesa (1890) The Principles of Psychology.

Williama

*! Niestety jednak nie dysponował on alegorią technologii informacyjnych, która pozwoliłaby zmaterializować jego sieć połączeń, zamiast tego zaś musiał wspierać się na metaforze „promieni naśladowczych”. Na temat ograniczeń Tarde'a,

zob.

Bruno

Durkheim et Tarde”.

Karsenti

(2002),

„L'imitation.

Retour

sur le dćbat

entre

** Zob.: Gomart, „Surprised by Methadone”, a także Gomart, „Methadone: Six Effects in Search of'a Substance”.

316

Część . Co zrobić, by znów możną było śledzić wiązani «

marionetki mogą posiadać, tym bardziej zostają wyartykułowane*”. W

końcu

uwolniliśmy

cych „względnej

„strukturalnego

wagi

się od całej grupy dyskusji

indywidualnej

zdeterminowania”;

dotyczą-

wolności” w kontekścicć

teraz każdy

mediator

znaj-

dujący się gdzieś w łańcuchu działań Jest zindywidualizowanym zdarzeniem, ponieważ pozostaje połączony z wieloma innymi zindywidualizowanymi zdarzeniami. Jest to dobry moment, by pożegnać pojęcie „aktora”, którym posługiwałem się dotychczas prowizorycznie. Problem z nim nie polega na tym, iż często ogranicza się je tylko do ludzi, nauczyliśmy się bowiem ograniczenic

to rozbijać, ale na tym, że zawsze oznacza ono źródło inicjatywy

czy też pewien punkt początkowy, kraniec wektora skierowany w stronę jakiegoś celu. Oczywiście, gdy rządziła socjologia tego, co społeczne, ważne było obstawanie przy aktorach, aktywności, inicjatywie, interpretacji, improwizacji, uzasadnianiu.

interakcjach itp., ponieważ jedyna aktywność, jaką mógł wnieść kontekst, opierała się na przyczynach poszukujących skutków.

Ruch drugi: ponowne rozpraszanie tego, co lokalne

Przyszła

teraz

pora,

by

aktor,

który

dotychczas

przez

całą

książkę stanowił punkt, atom czy źródło, uległ spłaszczeniu i przyjął kształt gwiazdy. Jak powinniśmy nazwać ten świe-

żo „spłaszczony”

element?

Czy jest on czymś

„skłonionym

do

działania”? Czy jest czymś, co uzyskało „impuls wyzwalający impuls do działania”**? Dlaczego nie posługiwać się aktoremsiecią? Wiem, że to określenie jest dziwaczne, ponieważ równie dobrze może ono oznaczać coś wręcz przeciwnego, to znaczy

rozwiązanie dylematu aktora/systemu, który właśnie odrzuciliśmy. Z drugicj jednakże strony Już mamy odpowiednie określenie pod ręką. Tak więc aktor-sieć to coś, czego działanie zostało

wyzwolone przez olbrzymią, przypominającą gwiazdę sieć me-

diatorów przepływających do środka i na zewnątrz. Jej istnienie bierze się z Jej licznych powiązań — najpierw przychodzą załącz-

niki, a później aktorzy. Wprawdzie takie określenie zawiera posmak „socjologizmu”, ale tylko tak długo, jak długo zbyt wiele przypiszemy pod „być” i nie dość wiele pod „mieć”. Jak dawno temu utrzymywał Tarde, rodzina związana z „mieć” jest znacznie bogatsza niż rodzina związana z „być”, ponieważ przy okazji tej ostatniej nicznane nam są ani granice, ani kierunek; posia-

na mediatorach rozglądających się za biernymi zapośredniczeniami, które wiernie przeniosą ich siłę. Tak jednakże nie dzieje się w ANT, bo sama teoria działania jest odmienna, teraz bo-

dać to także być posiadanym;

inni mediatorzy

są zatem dobrymi określeniami na oznaczenie opracowanego na

wiem jesteśmy zainteresowani

mediatorami sprawiającymi, że

coś czyniq. „Sprawiać, że ktoś coś uczyni” nie

mać i być trzymanym*.

zostać załączonym

oznacza trzy-

Posiadanie i wszystkie jego synonimy

oznacza wcale tego samego, co „powodować” czy „być przyczyną”, ponieważ w samym rdzeniu odnajdziemy podwojenie, przemieszczenie czy translację, która natychmiast modyfikuje całość.

nowo wyobrażenia „marionetki społecznej”. Sznurki pozostały na swoim miejscu, lecz przenoszą one autonomię bądź zniewolenie w zależności od tego, jak są trzymane. Od tej chwili, gdy

iż on działa nie ryzykując jednocześnie podejrzenia o próbę jego

Gomart i Antoine Hennion (1998), „A Sociology of Attachment: Music Amateurs, Drug Users”.

jednak przybrały inny obrót. Im więcej [aktor] posiada załączników, tym bardziej istnieje. Oraz im więcej wchodzi w grę mediatorów, tym lepiej".

* Zob. Frangois Jullien (1995), 7he Propensity of Things: Toward a History of Efficacy in China.

Przedtem

nie można

„zdominowania”,

było połączyć aktora z tym, co sprawiało,

„ograniczenia”,

czy

„zniewolenia”.

Sprawy

% Zwróćmy uwagę na ogromne wrażenie, jakie na publiczności wywołują widoczni lalkarze w japońskim teatrze biumraku. 4% Załącznik to kolejne określenie na to samo zjawisko, które chciałem uchwycić poprzez prowizoryczne wyrażenie „Faktysz”. Zob. także Emilie

* Jak dotąd, cała filozofia została ufundowana na słowie być, którego określenie zdaje się kamieniem filozoficznym czekającym na odkrycie. Można rzec, iż gdyby tylko filozofia została ufundowana na słowie mieć, wiele jałowych dyskusji... dałoby się uniknąć. Z zasady »ja jestem« nie można wydedukować żadnego innego istnienia poza własnym, niczależnie od rozlicznych subtelności kryjących się w tych słowach. Lecz przyjmijcie najpierw postulat: »ja mam« Jako podstawowy fakt, w rezultacie fo, co posiadane oraz posiadanie pojawią się Jako z nim nierozdzielne”, Tarde, Monadołlogie et sociologie, s. 86.

318

Część II. Co zrobić, by znów można było śledzić wiązanic

mówimy o aktorze, powinniśmy zawsze dodawać olbrzymią sieĆ załączników sprawiających, że on działa. Podobnie w przypadku emancypacji — nie oznacza ona „wolny od więzi”, ale „dobrzepołączony”. Pomimo krytyki pojęcia społeczeństwa, jaką przeprowadziłem wcześniej — w odróżnieniu od którego zaproponowałem

określenie zbiorowość — jeszcze bardziej radykalne rozwiązanie polegałoby

na zbadaniu

tych konglomeratów

aktorów-siec!

Ruch trzeci: łączenie miejsc

w taki sam sposób, w jaki Whitehead rozważa „społeczeństwo”.

Społeczeństwa dla niego nie stanowią zbiorów więzi społecz-

nych tak, jak mogliby to sobie wyobrażać Durkheim bądź Weber. lecz wszystkie pozostają konglomeratami niejednorodnych bytów, które trwają w czasie i przestrzeni*”. Mówiąc jego słowami, społeczeństwo potrzebuje wiązań, by utrzymać swoje istnienie. Rzecz jasna, praca taka wymaga rekrutowania, zdobywania, przyłączania i dokonywania translacji wielu innych, [biorących się], co prawdopodobne, z całego wszechświata. W tym uogólnionym określeniu społeczeństw uderza to, iż znaczenie subiek-

tywności (podmiotowości) i obiektywności (przedmiotowości) zostaje całkowicie przetasowane. Czy podmiotem jest cokolwiek, co jest obecne? Czy przedmiotem jest cokolwiek, co było obecne? Tak więc każdy konglomerat, który opłaca koszta swego istnienia w twardej walucie rekrutowania i rozpościerania,

jest podmiotem,

czy raczej posiada podmiotowość.

Zachodzi to

w przypadku ciała, instytucji, a nawet w przypadku niektórych zdarzeń historycznych, do których także odnosi się on jak do organizmów. Podmiotowość nie jest własnością ludzkich dusz, lecz samego gromadzenia — przyjmując, oczywiście, iż ono przetrwa. Gdybyśmy mogli pozostać przy tym znacznie rozciągniętym znaczeniu „społeczeństwa”, to znów zrozumielibyśmy, co Tarde miał na myśli, gdy mówił, że „wszystko jest społeczeństwem oraz wszystkie rzeczy są społeczeństwem”.

47 "Zasadniczy problem w przypadku »społeczeństwa«, w tym, jak pojęcie to jest tutaj rozumiane, polega na tym, iż jest ono samopodtrzymujące; innymi słowy, samo jest swoją przyczyną”, Alfred North Whitehcad (1929/1978), Process and Reality. An Essay in Cosmology, s. 89. Zob. Didier Debaise (2003), „Un empirisme spóculatif: Construction, Processus et Relation chez Whitehead”.

Czy nasze rozważania nie przypominają raczej bajki o „żółwiu

i zającu”, zamiast opowieści o „mrówce i zającu”? Jedna z posta-

ci skacze, kica, daje susy, śpi, budzi się, fika koziołki, tak jest bowiem

pewna

wygrania

wyścigu

i zgarnięcia nagrody. Jednakże

druga z nich nigdy nie śpi. Brnie powoli, przeżuwając bez końca; nie pozwala sobie nawet na najkrótszą przerwę w przekopywaniu maluteńkich galerii, których ściany składają się wyłącznie z gliny i śliny, a którymi podróżuje tam i z powrotem. Toteż, czyż nie wydaje się zupełnie słuszne, że to mrówka zwycięży, ku wielkiemu zdziwieniu zająca? Trzymając się uparcie pojęcia płaskiej ziemi i zamocowując zaciski za każdym razem, gdy pojawia się pokusa przyjęcia za dobrą monetę trójwymiarowych brył, udało nam się naświetlić takie rodzaje połączeń, których istnienie nie zostało wcześniej rozpoznane, mimo że każdy czuł, iż muszą one gdzieś tam być. Odmawiając przeskoczenia do kontekstu, kurczowego trzymania się tego, co lokalne, a także zajęcia jakiegokolwiek stanowiska pośredniego, czyż w końcu nie zarejestruJemy w naszej relacji takiego widoku na to, co społeczne, jaki wcześniej rzadko widywano? W pierwszym rozdziale części II stwierdziliśmy, że gwałtowne przejścia pomiędzy mikro i makro oraz aktorem i systemem nie wiążą się z jakąś kluczową cechą socjologii, a raczej z cie-

niem rzuconym na społeczeństwo przez ciało polityczne. Z tego

320

Część I. Co zrobić, by znów można było śledzić wiązanią

Ruch trzeci: łączenie miejsc

321

powodu wyobraziliśmy sobie następnie dwa rozwiązania, które pozwalają przełamać pęd wiodący obserwatora od lokalnej interakcji do kontekstu, bądź od struktury do usytuowanej prak tyki. Pierwszy ruch przemieścił to, co globalne, kontekstowe i strukturalne w obręb niewielkich miejsc, pozwalając nam roz-

kształtów. Jeszcze bardziej zadziwiające zdaje się teraz to, że ciało splecione jest działaniem społecznym! Czyż o socjologii

poznać,

oznacza, IL świat samych aktorów również się spłaszczył. Wręcz przeciwnie, uzyskali oni wreszcie wystarczająco dużo miejsca, by rozpoznać swoje przeciwstawne niejednokrotnie działania gkalowanic, przybliżanie (zoom), osadzanie, „panoramowanie” indywidualizowanie itd. Metafora płaskiej ziemi miała po prosn; pomóc ANT-owym obserwatorom bez kł_opotu odróżnić ich zaJęcie od zabiegów tych, których badają. Jeśli analityk bierze na siebie podjęcie z góry apriorycznej decyzji co do skali, w której

dzięki jakiemu

krążeniu

i dwukierunkowemu

ruchowi

owe miejsca mogły uzyskać jakieś znaczenie dla innych. Drugi ruch przekształcił każde miejsce w tymczasowy punkt końcowy innych obszarów rozproszonych w czasie i przestrzeni; każde miejsce stało się wynikiem działania na odległość jakichś innych czynników. Jak kilkakrotnie zapewniałem czytelnika, gdy tylko oba korekcyjne zabiegi zostaną wykonane starannie, wyłoni się trzeci rodzaj zjawisk, jedyny, jaki wart był naszych wysiłków abstrahowania, które musieliśmy podjąć. Nadszedł wreszcie czas, by mrówka (ANT) otrzymała swą na-

grodę. Co stanie się, jeśli oba ruchy, nadawania lokalności temu,

co globalne oraz rozpraszania tego, co lokalne, wykonamy za jednym razem? Za każdym razem musi zostać ustanowione nowe połączenie, położone nowe kable, a jakiś nowy rodzaj bytu musi zostać przez nie przemieszczony. Można powiedzieć „wewnątrz” tych kabli krążą akty nadawania czemuś Jakiegoś wymiaru. Gdy tylko jedno miejsce pragnie oddziaływać na inne miejsce, musi przemieścić się przez jakieś medium, coś musi przebyć całą tę drogę; kontynuowanie działania oznacza podtrzymywanie Jakiegoś mniej lub bardziej trwałego połączenia. I odwrotnie, każde miejsce stanowi obecnie cel wielu takich zabiegów, skrzyżowanie licznych ścieżek oraz tymczasowy magazyn wielu środków transportu. Te obszary, w tej chwili już na dobre przekształcone w aktorów-sieci, przesunięte zostają na drugi plan, zaś na pierwszy plan wysuwają się połączenia, środki transportu i załączniki. Gdy tylko tego dokonamy, uzyskamy nałożenie na siebie rozmaitych kanałów tak samo poplątanych i zróżnicowanych, jak te, które oglądałby anatom, gdyby wybarwił jednocześnie nerwy, ścieżki krwi, limfy i hormonów, słowem wszystko to, co utrzymuje organizm przy życiu. „Zadziwiające sieci” (admirable networks) (od retia mirabilia) to wyrażenie, jakim posługiwali się histologowie, by określić niektóre z tych zdumiewających

można powiedzieć to samo, co Whitchead rzekł o filozońi: że nie

tylko zaczyna się, ale również kończy na zdziwieniu? Mam

nadzieję, że pozostało jasne, iż całe to spłaszczanie nie

ul(,›kow_ani są wszyscy aktorzy, to po prośtu większośćj ich dzia-

łań mających na celu ustanowienie połączeń po prostu zniknie z pola widzenia. Jedynie poprzez przyjęcie, że płaski teren oznacza .bazową pozycję obserwatora, można wykryć i zarejestrować

zabiegi konieczne do stworzenia różnic w rozmiarach. Jeśli ta geograficzna metafora została nieco nadużyta, to równie przyQatna może o.kazać się metafora księgowania, choć i ją mogłem już nadm_lcrn-lc wyeksploatować. Koszty transakcji wAprzypadku poruszania się, łączenia i splatania tego, co społćczne mogą teraz zgstać. spłacone aż do ostatniego grosza, umożliwiając nam oparcie się pokusie, aby potraktować skalowanie osadzanie oraz p.rzybliżanic Jako darmowe, niewymagające wy,dzatkc›vx;elni a energii, rekrutowania jakichś innych bytów c:/.y też ustanawiania kosztownych połączeń. Niczalf:żnie 'od tego, jakich metafor pragniemy się trzymać, one co nzljwyżg_l pomogą nam zrównoważyć siłę społecznej iner-

cji. Są one częścią naszego infrajęzyka. Ponownie, wszyst_ko toczy się tak, jakby ANT nie umieszczała teorii społecznej na tym samym p_oziomic, co socjologowie tego, co społeczne. Mówiąc O teorii mają oni na myśli pozytywny, merytoryczny (substantive) i syntetyczny obraz składników tworzących to, co społeczne, toteż

takie podejścia

mogą

niejednokrotnie

okazać

się bardzo

suge-

stywne i wpływowe. Wraz z ANT popychamy teorię o jeden krok do przodu w stronę [większej ] abstrakcji, jest bowiem ona nega-

322

Część I. Co zrobić, by znów można było śledzić wiązank,

w, które umoż. tywną, pustą i relatywistyczną siatką koordynató ntów tego, co społeczne w liwiają nam niesyntetyzowanie eleme

nigdy merytoryczna, zastępstwie samych aktorów. Nie jest ona Lecz o to właśnię nie posiada także mocy podejść innych typów. temu stały się zbyt ła chodzi. Wyjaśnienia społeczne jakiś czas swoją datę ważności, one ły roczy twe, zbyt automatyczne; przek w przypadku wy. tak się a w jeszcze większym stopniu dzieje wano w społex upako jaśni.eń krytycznych. Tak wiele składników urę, interv strukt ium, czeństwo, jednostkę, poznanie, rynek, imper stało się równie nicx akcje twarzą w twarz, że wypakowanie ich nawet o przepisaniy możliwe, jak odczytanie, by nie wspomnieć

handlos setek tysięcy linii kodów paskowych składających s'ię'na

pewność, wy system operacyjny. Właśnie dlatego musimy miec ora> tany rozplą y, oszon rozpr ze każdy byt został przetasowany, można zadanie zebranią „zdcsocjalizowany" do tego stopnia, że

ANT, jestes ich na nowo podjąć na poważnie. Przełączając się na

śmy jak leniwi kierowcy

dopiero co przestawieni na ,chodzcnię

dotrzeg na szczyt pieszo, musimy na nowo nauczyć się, Że chgąc zmianę _lcwą i góry, trzeba robić to krok po kroku, stawiając na szans ani na jednos prawą stopę aż do samego końca, nie mając W Zakończeniu razowy przeskok, ani na nagłe przyspieszenie! tylko dla nauki, nie a istotn tak jest pokażę, dlaczego kwestia ta lecz również dla polityki. Teraz możemy podnieść

w

naszej

dyskusji

trzy

nowe

za>

e, jaki rodzaj gadnienia. Po pierwsze, chodziłoby o sprawdzeni na duże łączników umożliwia przenoszenie różnych czynników czne odległości oraz o dowiedzenie się, dlaczego są one tak skute ałoby za> w kształtowaniu tego, co społeczne. Po drugie, należ sposób pytać, jaka jest natura czynników przenoszonych w ten oraz nadać dokładniejsze znaczenie wykorzystywanemu dotąd owas przeze mnie pojęciu mediatora. Wreszcie, jeśli moje rozum można chyba to e, słuszn jest nie dotyczące połączeń i łączników stawić czoła pewnej

logicznej konsekwencji, nad którą zapewne

czytelnicy już się głowili: „Co znajduje się pomiędzy tymi po> łączeniami?” Jak duża jest nasza ignorancja w kwestii tego, co społeczne? Innymi słowy, jak wielka jest ferra incognita, którą będziemy musieli pozostawić na naszych mapach jako białą pla>

Ruch trzeci.; łączenie miejsc

323

mę? Po tym, jak wielokrotnie utyskiwałem na kartach tej książy: że to, co społeczne socjologów było tak fatalnie Lljnmx_'zu›w(l[k." byliślny w stanie sprawdzać składu tego, co społeczne, ani q(mc nia świeżości), nadszedł wreszcie czas, by potraktować dok'oop› nia nauk społecznych znacznie bardziej pozytywnie i spraw to, co społeczne można było tropić. y

OD STANDARDÓW ZBIERAJĄCYCH

DO WYPOWIEDZI

Zanim podążymy dalej, zróbmy mały test, by przekonać się

czy potrafimy

zająć się jakimś

problemem

związanym

z kwe

stią skali, i jednocześnie nie przyjmować żadnych zzułn›źcr& ,Ł.— temat wym.iarów czynników tworzących łańcuch. Pozwoli na:;]l to sprawdzić, na ile zwinnie radzimy sobie w unikaniu tego, c ni lokalne oraz tego, co globalne. Przyj.rz.yjmy sję na przykład serii zdjęć przedstawiających Alicję głosującą we Francji w wyborach powszcchnyŁ—h Przejdźmy od pierwszego do ostatniego i spróbujmy okrcślić. które z nich są bardziej lokalne od reszty, które zaś bur&iej globalne. Pierwszego, na którym Alicja czyta Le Monde chćąś zdecydować, na którą partię zagłosuje, nie sposób uznać za lokalne, ponieważ samotnie przegląda gazetę przy śniadaniu. To samo wydanie gazety jest tego dnia czytane przez miliony osób AI?CJa jest zalewana

frazesami,

argumentami,

felietonami

ora;

opiniami, na podstawie których musi podjąć decyzję. .lcdnuk?ć (›st.atnie zdjęcie, na którym podsumowane zostają ›wyniki tcg'o dnia wyborów, także nie może zostać uznane za globalne, mimo

prctekstu w postaci obecności „całej Francji” zsumowanej na Jednym wykresie w telewizji (ukazującego zaskakujący wyńik wygrywającą lewicę). Na ekranie telewizora w mieszkaniu Alicji wykres ten ma jedynie kilka centymetrów szerokości. Tak więć. gdy tylko zdamy sobie sprawę, iż żadnego z przedstawionych zdjęć nie można uznać za mniejsze lub większe od pozostałych,

324

Część II. Co zrobić, by znów można było śledzić wiązania

w pełni wyłoni się zasadnicza kwestia ich połączenia, mimo że nie sposób jej uchwycić na Jakiejkolwiek pojedynczej fotografii'! Coś przemieszcza się tutaj pomiędzy pierwszym a ostatnim zdjęciem. W boksie wyborczym opinia Alicji zostaje przekształcona w kawałek papieru uwierzytelniony jej podpisem, umieszczony następnie przez członków komisji w pudle do głosowania, gdzie następnie zostaje odznaczona Jako jeden anonimowy punkcik w rejestrze, którego obliczenia są połączone z centralnymi biurami Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, aby umożliwić dodatkową weryfikację. Jaka Jest relacja pomiędzy „małą” Alicją a „Francją jako całością”? 7a ścieżka ułożona dzięki temu instrumentowi, poprzez obieg papierowych technologii fizycznie

umożliwia zawiązanie więzi pomiędzy Alicją i Francją, w przypadku której możliwość dokładnego wyśledzenia była powoli ustanawiana w trakcie dwóch wieków pełnej przemocy historii politycznej i kwestionowanych reform wyborczych”. Przepaść pomiędzy „interakcją” i „kontekstem” skryłaby złożoną maszynerię ustanawiającą nieprzerwane połączenia pomiędzy różnymi miejscami, z których żadne nie Jest ani duże, ani małe. Jak tylko skupimy się na tym, co krąży pomiędzy różnymi obszarami, jako pierwsze uwagę naszą przyciągną formy'. Niewiele jest słów bardziej wieloznacznych. Mimo to, zostaje dotknięta w tym miejscu kwestia, na którą można rzucić nowe światło dzię-

ki postulowanym zmianom w

teorii społecznej”. Zwykle [poję-

! Tak właśnie wygląda zasadniczy argument dotyczący wad obrazów oraz ich przepływów w pracy Latoura i Weibla, /conocłash. Więcej na temat przykładu dotyczącego wyborów z roku 1996 można odnaleźć w: Latour i Hermant, Paris the Invisible City. ? Zob. Latour i Weibel, Making Things Public; Heurtin, L 'espace public. jako ' Pozwolę sobie przypomnieć, iż każde miejsce zostanie potraktowane aktor-sieć, jeśli będzie źródłem tego, co oddziałuje na odległość na inne obszary (uzyskując tym samym kształt przypominający gwiazdę) oraz punktem docelowym wszystkich transakcji prowadzących wjego kierunku (co również nadaje mu taki kształt). Toteż słowo „miejsce” nie powinno być traktowane jako synonim tego, co lokalne, a czego pozbyliśmy się w poprzednim rozdziale. * Pojęcie urządzeń zapisujących (inscription devices) wprowadziłem w: Bruno

Latour

i Steve

Ścientific Facts.

Woolgar

(1986),

Laboratory

Life:

The

Construction

of

325

Ruch trzeci: łączenie miejsc

cie] formy traktuje się nie w sensie materialnym, ale formalnym.

Prawdą jest, że jeśli zapomnimy, iż w płaskim świecie przeskoki są zakazane, to formalizmy staną się adekwatnym opisem samych siebie, będziemy wtedy usiłowali stworzyć formalny opis formalizmów i Bóg Jeden wie, iż takie przedsięwzięcia nie miały zbyt wiele szczęścia. Lecz gdy tylko weźmie się pod uwagę to, że każde miejsce musi opłacić połączenie z innym obszarem poprzez Jakiegoś rodzaju przemieszczenie, wtedy pojęcie formy nabierze bardzo konkretnego i praktycznego znaczenia: forma to po prostu coś, co umożliwia przetransportowanie czegoś innego z jednego miejsca w drugie. Forma w takim wypadku staje się jednym z najistotniejszych rodzajów translacji. Tego rodzaju przemieszczeniem od tego, co idealne do tego co materialne, można objąć informację. Dostarczenie jakiejś in: formacji jest działaniem polegającym na umieszczaniu czegoś w formie*. Obecnie Jednakże słowo to nabiera codziennego, praktycznego sensu, może bowiem chodzić o małą karteczkę qdoku-

ment, raport, relację, mapę, o wszystko to, co pozwala skułecznie

(_Jokonywać niezwykłych zabiegów przenoszenia bez deformacji Jednego obszaru do drugiego poprzez olbrzymią ilość transfogmacji”. Zwróćmy uwagę, jak wiele metamorfoz przechodzikopi— -

* Osoby

posługujące się językiem

francuskim

mogą

korzystać z

teg

iel

kiego atutu [ich języka], iż wciąż słyszą w słowie forme tę sz;mą Ęt ŚOIWW›' co w przypadku uwielbianych fromages, serów będdcych dosłowni e s›fl"err(r: 08('&—

or

wanym mlekiem umieszczonym wforme czy też fourme. Dla nich gast

i epistemologia pozostają naprawdę bardzo blisko! eir * Istnieje bogata literatura na temat „materii form”, między innymi: J s Derrida (1999), O gramatologii; Frangois Dagognet (1974) E('›?;'lur.› ażqum nographie; Elizabeth Eisenstein (1979), The Printing Pres.;' as an :1 c' 't(()-' Change;

ce na

oraz

temat

Goody,

The Domestication

formalizmu

to między

of the Suvglgc Mind. l ()śtatnśi,::n

innymi:

Eric

Livingstoń

(kl 985)

:

l;'rla:

Ethnomethodological Foundations_ of Mathematical_ Practice: MacK;:nZ'u Mechanizing Proof; Hólene Mialet (2003), „Reading Hawking”s ~ Presence: /Łen

Interview with a Self-Effacing Man”; Rosental, La Trame de I'ćvidence: B. an Rotman (1993), Ad Infinitum: The Ghost in Turing Machine. Taking Goc-/ azrz)t/ of Mathematics

and Putting the Body

Back In; a także Andrew

Warwick

(20035

.i/lla.s'lcrs of Theory: Cambridge and the Rise of Mathematical Physics. Dcrridz;

nigdy nie przestał rozmyślać nad przedziwną formą materialności związaną z archiwami, zob. Derrida (1995), Archive Fever: A Freudian Impression.

326

zir . Część

kwiązan!/ , : było śledzić Co zrobić, by znów, można

) 327

miejsc RuchZE trzeci: łączenie sA ł

ś

GAUCHE — _ DROITE J/

328

Część I. Co zrobić, by znów można było śledzić wiązania

nia Alicji, mimo

iż została wiernie zarejestrowana, przyjmując

oczywiście, iż po drodze nie zaszły żadne przekłamania. Właśnie

po to, by zarejestrować takie przeciwstawne wymogi formalizmu, zaproponowałem jakiś czas temu pojęcie „niezmiennych mobilnych czynników” (immutable mobilesy'. Raz jeszcze, aktywność naukowa podsuwa wiele uprzywilejowanych przypadków przemieszczania poprzez przekształcenia, poczynając od skromnego, choć cuchnącego zadania preparowania przedstawicieli rzadkich gatunków zwierząt”, poprzez tworzenie aparatury statystycznej czy też nawet skromniejsze zadanie spinania kartek papieru i tworzenia akt z wykorzystaniem wszystkich kolorów i odcieni, aż po najbardziej wzniosłe, lecz równie praktyczne zapisywanie równań. Niezależnie od medium,

można teraz dokonać

materialnego opisu formalizmów biorącego na poważnie zdolność form do łączenia — pojmowaną tak fizycznie, jak to tylko możliwe — pozbywając się jednocześnie pomysłu, że formalizmy same mogą zostać opisane na sposób formalny'. Pierwszą ważną konsekwencją wyczulenia na materialność śladów pozostawianych przez niezmienne mobilne czynniki jest to, iż łatwiej nam teraz pojąć, na czym polegała od samego jej początku ważność socjologii tego, co społeczne. Pojawi się także okazja, by wnieść parę poprawek do nieco nonszalanckiego potraktowania przeze mnie starszych i lepszych ode mnie. Mogę teraz wyznać, iż przez całą książkę nękały mnie skrupuły wobec mojej mocno krytycznej postawy w stosunku do sposobów, w Jakie nauki społeczne stawiały problem formatowania (formatting). ” Pojęcie to zostało wprowadzone w: Latour, Science in Action; jego zadaniem było opisać nie przemieszczenie bez przekształcenia, ale przemieszczenie poprzez przekształcenia. Zob. także wpływowy tekst Thćvenota, „Rules and implements: Investment in Forms” that Links Standardization, Economization, and Formatting Together”. * Susan Leigh Star i Jim Griesemer (1989), „Institutional Ecology. »Translations« and Boundary Objects: Amateurs and Professionals in Berkeley's Museum of Vertebrate Zoology, 1907-1939”. ” Harry Collins (1990), Artificial Experts: Sociał Knowledge and Intelligent Machines oraz MacKenzie, Mechanizing Proof dostarczają wielu dobitnych przykładów bogactwa [oferowanego] przez ponowny opis formalizmów, podobnie dzieje się też w przypadku Galisona w /mage and Logic.

Ruch trzeci: łączenie miejsc

Prawdę powiedziawszy,

329

socjologia tego, co społeczne

okazała

się zdumiewająco skuteczna. Jej osiągnięcia rzeczywiście robią wrażenie, a co więcej, umożliwiły nam „posiadanie” społeczeń-

stwa, w którym żyjemy””. Od samego

początku wiedziałem, że

choć socjologowie skierowani są ku nieporęcznej

teorii społecz-

nej, ponieważ przerywają zabiegi splatania tego, co społeczne, to właśnie dlatego okazali się tak dobrzy w wykonywaniu, to znaczy w formatowaniu relacji pomiędzy różnymi obszarami. lch sła-

bość czyni ich silnymi, czy też raczej ich siła w budowaniu tego co społeczne powoduje,

iż stają się tak niesprawni, gdy trzcbz;

spleść to na nowo. Toteż wziąwszy

wszystko

pod uwagę

należy

przyznać, iż krytyka socjologii tego, co społeczne jest chybiona, jeśli zapo?nina wziąć pod uwagę jej niezwykłą Śkuteczność

w wytwarzaniu pewnej formy załączników — chodzi tu o załącz-

niki społeczne, a przynajmniej tę część tego, co społeczne, która zf›stała ustabilizowana. Nie może być niczego złego w forr;wwaniu, formatowaniu, czy informowaniu świata społecznego !! Czynicni.e wyrzutów naukom społecznym za to, że są for-mal— ne byłoby niczym krytykowanie słownika za to, że układa słowa w porządku od A do Z, czy aptekarza za to, że umieścił etykietki na wszystkich ampułkach i pudełeczkach. Zadanie stabil%,zowania pięciu źródeł niepewności jest równie ważne Jak podtrzymywanie ich otwarcia. Choć pomylenie obu stanowi groźny błąd to wydaje się niedorzeczne pomijanie jednego z nich pod pre: tekstem, że nie zajęto się jeszcze drugim. Przeciwnie gdy tylko

w pełni podejmie się zadanie rozpoznania kontrowersi i dotyczących świata społecznego, jak uczyniłem to w części I wtedy n:-

leży także dostrzec kluczowe znaczenie drugiego zadz;nia —ista-

sei E : =: 10 Z()b. Alain Desrosieres (2002), The Politics of Large Numbers: A History of Statistical Reasoning; Theodore M. Porter (1995), Trust in Numbcrs': The Pursuit of Objectivity in Science and Public Life; oraz Norton Wise (]99śj The Values of Precision and Exactitude. , " [?Iatt,go Dlate sóne utyskiwać j : : nieje: ma mR sensu na imperium, które Garfinkel opisuje cokolwiek umniejszająco, poprzez AF, czyli „Analizę Formalną” „ruchu społecznego obejmującego cały świat”. „Myślenie w trybie socjologicznym pociąga za ęobg Brzź:ko_lmzll1lc_ iż nie istnieje żaden porządek w konkretności codziennego życia”, Garfinkel, Erhnomethodology 5 Program, s. 136.

330

Część II. Co zrobić, by znów można było śledzić wiązani/

Ruch trzeci: łączenie miejsc

331

nawiania granic, kategorii i rozstrzygnięć”. Jeśli ograniczani€ z góry (i zamiast aktorów) zakresu bytów, które mogą zasiedlić świat społeczny stanowi tak poważny błąd, to równie kiepskic wydaje się zignorowanie nieustannej pracy, jaka jest wkładana w to, by ograniczyć liczbę aktantów i utrzymać kontrowersje z daleka. Ponownie, nawet jeśli robi się to już irytujące, jedyny wykonalny slogan brzmi: „podążajcie za aktorami”; tak jest, należy podążać za nimi wtedy, kiedy mnożą byty oraz wtedy, gdy zmniejszają ich iłość. Musimy teraz nauczyć się szacunku dla tych, którzy forma-

zrejntcrprctować Je w naszym duchu, przynoszą intuicje odkrywające dwa odmienne aspekty społecznych powiązań”›. W śledzeniu tego, jak kontrowersje są stabilizowane, może bardzo pomóc wysunięcie na plan pierwszy kluczowego pojęcia .s*!andfu*dów. Możemy rzec, iż socjologia tego, co społeczne ł;rąży

wcześniej musieliśmy nauczyć się ich pomijać, ponieważ nazbyt szybko przerywali procesy wiązania i układania. Domyślam się, że ten nowy zabieg korekcyjny może okazać się nieco niewygodny, ale kto powiedział, że zajmowanie się naukami społecznymi jest bezbolesne? Jeśli sami aktorzy są zajęci wieloma czynnościami jednocześnie, to czyż i my nie powinniśmy być równie elastyczni, elokwentni i zręczni? Jeśli nauki społeczne wykonują to, co społeczne poprzez formy, to czyż nie powinniśmy tropić tych form z równym oddaniem, jak w przypadku kontrowersji? Stało się to teraz szczególnie ważne, ponieważ nie popadamy już w ryzyko pomieszania takich badań nad formalizmami z ich formalistycznymi opisami. Formy nie „gubią” niczego. Nie „pomijają” także ludzkiego, konkretnego, przeżywanego wymiaru. Nie są one wcale ani „zimne”, ani „bez serca”, nie są także pozbawione „ludzkiej twarzy”. Tropienie tworzenia, dostrajania. rozprzestrzeniania i utrzymywania niezmiennych mobilnych czynników ani na sekundę nie odciąga nas od ciasnych korytarzy praktyki!*. Tym sposobem upada także opozycja pomiędzy socjologią pozytywistyczną a interpretatywną. Obie bowiem, jeśli

przez prz.cpasć pomiędzy tym, co lokalne a tym, co globalne którą obecqlc uznaliśmy za twór sztuczny. Gdy tąylko znika t;› zo lokalne i to, co globalne, oczywista staje się ważność i klucz — c'

lizują, szufladkują, kategoryzują i analizują liczby, tak samo Jak

'2 Przeformułowuję tu zasadę irredukcji przedstawioną w: Latour, /rreductions. 5 Wymownego przykładu dostarczają Bowker i Star w Sorting Things Our. Krytykowanie formatowania jako „abstrakcji” byłoby przykładem „zagubionej konkretności”. Takie jest ograniczenie pracy Lave'a Cognition in Practice, która pod innymi względami wykazuje jak najcenniejszą atencję dla praktyki.

w t?lk,! sam sposób, jak czynią to standardy fizyczne, alb;› jeszcze

ICP]C_], iż nauki społeczne stanowią część metrologii. Pryedbs'tkuddi'_lmi nad nauką, a zwłaszcza przed ANT, standaryzacja i l;]Ct;'OlO ;i'ł był.y. przykładem malutkich pól badawczych pokr&lyc h kuryc&mc oml_lan-ych i wąsko wyspecjalizowanych. Nic w tym dziwnAc 70' skoro ich naj)bardzicj

zdumiewające

osiągnięcia

zostały

odci&*lc:

rola .standardów, a wraz z nimi ogron_my pożytjck | jak m %(_)wa wymeś'ć z metrologii, w najszerszym rozumieniu tśgj(› słov:)zxzuny

Wezmy

choćby jako przykład

kilogram

platynyktrz n.nn

W Mxęqunar()dowyllx Urzędzie Miari Wag (Bureau lntcrnZtio(na›;

des Poids ęt Mesures) w głębokim skarbcu, w Breteuil Pavillon w par.ku Sevres pod Paryżem. Czy mamy tu do czynienia z k n: wencją? Jak pa_ibardzicj. Czy mamy tu do czynichia 7, materioal— nym przcdmlotcm'? Jak najbardziej. Czy jest to międzynarodowa instytucja? Raz jeszcze, jak najbardziej. Czy re tczgnt j poctzątck.mc_trologiczncgo łuńcucila, idealny r;mdcę d;› ktućłrec(zg porównuje się W_szystkic podlegające mu kopie w ,trakcic s &e— CJąlneJ ceremonii odbywającej się co dwa lata ata? Ponownie, jak Ę najbardziej. Nie ma żadnych wątpliwości Iż jest on hybrydą.

I właśnie takie kłopotliwe byty umożliwiai,ą wszystkim sieciom mętrologicznym na świecie posiadanie chnego rodzaju „wspól-

nej wągl”'. Czy odniesienie metrologiczne, jak w Jrz” ;tl()iku tego kllogra.ma, Jest lokalne, czy globalne? Lokalne ppóż;ri);wa ż

zawsze gdmgś pozostaje i krąży wewnątrz specjalny,ch paCZCk: posługując się szczególnymi

sygnałami, w oznaczonym

czasie

| PozmqT klcdy zajmiemy się plazmą, raz jeszcze rozważymy olbrzymie /,Lll(,'[ył stanowiska (Jarhnlkla I zobaczymy, dlaczego skierowało się ono w niewłaściwą stronę, w dużej mierze z powodu

związków

z fenomenologią.

332

Część I. Co zrobić, by znów można było śledzić wiązanią

i przy przestrzeganiu pewnego protokołu'*. Czy jednak Jest glo. balne? Z pewnością, ponieważ bez standardów, takich Jak wat, newton, om, amper, to jest bez Systeme /nternational d'Unitós nie istniałoby nic globalnego, ponieważ żadne miejsca nie posiadałyby „tego samego” czasu, „tej samej” odległości, „tego samego” ciężaru, tego samego natężenia prądu elektrycznego, tych samych chemicznych „odczynników”, „tego samego” biologicznego materiału odniesienia itd. Nie istniałaby wtedy żad. na baza, żaden punkt odniesienia. Wszystkie miejsca stałyby się niewspółmierne na dobre. Standardy i metrologia praktycznie rozwiązują problem względności (re/ativity), który zdaje się straszyć wielu ludzi: Czy możemy uzyskać jakiegoś rodzaju zgodę powszechną'*? Oczywiście, że tak! Pod warunkiem, że znajdziemy sposób, aby jakieś lokalne instrumentarium podpiąć pod jeden z licznych łańcuchów metrologicznych, których materialna sieć może zostać w pełni opisana, a koszt określony. Pod warunkiem, że nigdzie w przekazie, nie pojawi się żadne przerwanie, uszkodzenie, luka ani jakakolwiek niepewność. W rzeczy samej, cała metrologia kręci się wokół możliwości śledzenia. Niedopuszczalna jest jaIŚ Istnieje obecnie bogata literatura na temat praktycznego rozprzestrzeniania się sieci poprzez standardy. Zob. Ken Alder (1995), „A Revolution to Measure: The Political Economy of the Metric System in France”; Rexmond for Progress: A History of National Bureau Canning Cochrane (1976), Measures of Standards; Alexandre Mallard (1996), „Les instruments dans la coordination

scientifique”;

de T'action: pratique technique, mótrologie,

instrument

Creation of Universality by the Circulation

of Particulars”. Jednak

„L'autoritć des instruments”;

niejsze

prace

to teksty

oraz Joseph

Simona

Schaffera

O*Connell (1988),

(1993),

Mólard

„Metrology:

„Astronomers

Mark

the

najważTime:

Discipline and the Personal Equation” i (1991b), „A Manufactory of OHMS, Victorian Metrology and its Instrumentation”. 16 Świetny przykład posłużenia się metrologią w debacie nad wyścigiem zbrojeń został przedstawiony przez Donalda MacKenziego (1990) w /nventing Accuracy: A Historical Sociołogy of Nuclear Missile Guidance. Zob. także: Galison, Einstein s Clocks. [Angielskie universa/ tłumaczymy zgodnie z tradycją filozoficzną zamiennie jako „powszechny” lub „uniwersalny”, co spowodowane jest głównie względami stylistycznymi. Podobnie postępujemy przy pojęciach pokrewnych, jak np. universality („uniwersalność”, „powszechność”) — przyp. tłum. ]

Ruch trzeci: łączenie miejsc

ci

kakolwiek nieciągłość, czego właśnie potrzebuje ANT,

by śle-

dzić topografię społeczną. Nasza teoria społccxlia ujęła metrolo-

gię Jako najważniejszy przykład procesów roxpl'zcsirxcnizmia się lokalnie wszędzie, przy jednoczesnym omijaniu tego, co lokalne oraz tego, C()'Lln'iwcrsulnc. Tym sposobem praktyczne warunki rozprzestrzeniania się uniwersalności zostały otwarte na badania empiryczne. Nie przypadkiem

historycy

nauki

na tak dużą ska-

lę pracowali nad usytuowanymi i materialnymi przedłużeniami (le.T'l.cnsi(›l.ms') powszechników. Nie wydaje się to nazbyt wiele

Jeśli pamlęlamy

w uniwersalność.

o tym, jak dużo

modernizatorzy

Zainwcstowal;

Gdy tylko potraktujemy przykład naukowej metrologi i i standardów jako odniesienie do studiowania tcab, jak uniwcxjsaliu krążą', I?mżcmy podjąć te same badania w (›cłl;icsicnill do innkych

trudniejszych do prześledzenia

i mniej zmaterializowanych

ru:

chów i obiegów — w przeważającej liczbie przypadk ów podmiot)( (agents) koordynują się wzajemnie poprzez rozprzestrzenienie qua,.s-i--stzm(.iard('›w. W przypadku wielu typów śladów iatwo lrz?/n.wc się tc_! metafory: jaki byłby stan jakiejkol wiek działal-

ności ekonomicznej bez reguł księgowunin 1 ;Ś(›dsu111 0wywal1ia n.a_llcpszych przypadków działania? Jeśli, dla przykładu, zmieni się typ księgowania

z północnoamcrykuńskicgo

na chaqrałktcw—

styczny dla Unii Europejskiej, to w rezultacie przygotow uje się

także inne pomoce obliczeniowe dla inwestorów, wtedy te:ż icld-

ne przynoszące zyski firmy nagle znajdą się pod kreską podćzas gd;/ mnc-rówmc nagle zaczną przynosić zyski', Oczy;›viśc ic ci którzy wierzą, iż ekonomia stanowi infrastrukturę, nie zostan&i przekonani przez tę „niewielką różnicę” w księgowaniu; orzekną, ' 'l Wcźmy choćby pod uwagę standardy stosowane przez Międzyna rodową Komisję Standardów Księgowania (/nternational Accouming' Standards

Board ; IASB), będącą prywatną firmą z siedzibą w Londynie, na którą UnizAł -I:ur(›pc_!sku nakłada część swej pracy. Liczne zadziwiające pxjyvkłady na to ,!ćlkl„'›n'kmh techniki księgowania wywołują „makro” Iłonsckwłncic W k(›n: tekście zysków oraz teorii ckonomicznych, można odnaleźć w cźas(›piśmic .—l-('(.'()llłlll'łlg. Organizations and Society. Zob. także Tomo Susuki (2003), „The Epistemology of Macroeconomic Reality: The Keynesian Revolution fr;›;;1 an Accounting Point of Vicw”.

334

Część II. Co zrobić, by znów można było śledzić wiązanic:

że to tylko gdybanie w odniesieniu do „rzeczywistego wpływu” sił ekonomicznych znajdujących się gdzieś u podstaw. Jednakże ci z nas, którzy muszą zrozumieć, co to znaczy policzyć, zrachować cokolwiek, uzewnętrznić (exfernalize) pewne elementy oraz uwewnętrznić (infernalize) inne, aby je dosłownie wziąć w rachubę, prześledzą każdy szczegół tej „technicznej dyskusji”, ponieważ wyjaśnienie tego, czym Jest zysk, wyzysk czy wartość dodatkowa w całości zależy od takich drobiazgów”*. Jeśli [poszczególne] gospodarki (economies) są rezultatem ekonomii (economics), jak przekonywał Michel Callon, to takie rzeczy jak choćby skromna kartka papieru, umożliwiające koordynację, natychmiast wysuwają się na plan pierwszy.

Inne przypadki

krążenia

standardów

zdają się być

mniej

przekonywające, mimo iż całkiem łatwo daje się je prześledzić, pod warunkiem jednak, że obserwator nie dopuści, by erupcja

„wyjaśnień społecznych” zerwała nić Ariadny. Skąd znalibyśmy

swoją kategorię społeczną, gdyby nie olbrzymie nakłady pracy wykonywanej przez instytucje statystyczne, które przeprowadzają, jeśli nie standaryzację, to co najmniej skalowanie kategorii dochodów? Jak ktokolwiek, nie czytając gazet, mógłby utożsamić siebie z „wyższą klasą średnią”, kategorią „yuppies”, „boga-

czami”? Jak moglibyśmy poznać swój „profil psychologiczny” bez dostępu do analiz statystycznych, narad profesjonalistów czy konferencji? W jaki sposób psychiatra skategoryzowałby pacjenta nie mając DSM'””? Nie ma żadnego sensu powtarzać, że kategorie te są arbitralne, konwencjonalne, nicostre, albo przeciwnie, że są zbyt ostro nakreślone czy nazbyt nierealistyczne. One bowiem praktycznie rozwiązują problem rozpościerania pewnych standardów wszędzie, choć zawsze lokalnie, dzię18 Zob.

Alexandra

Minvielle

(w

druku),

„De

quoi

une

enterprise

est-elle

capable?”. Na temat wszelkich takich pytań dotyczących rozpowszechniania się w czasie i przestrzeni poprzez „tworzenie” czasu i przestrzeni, zob. specjalny numer Organizafion, a zwłaszcza: G. Jones, C. McLean i Paolo Quattrone

(2004), „Spacing and Timing”: Introduction to the Special Issue of Organizatio7?

on „Spacing and Timing”".

Stuart A. Kirk i Herb Kutchins (1992), 7he Selling of DSM: The Rhetori«

of Ścience in Psychiatry.

Ruch trzeci: łączenie miejsc

335

ki krążeniu dających się prześledzić dokumentów (nawet jeśli metafora dokumentów może co nieco zaciemniać). Całkowicie mylncjest przypuszczanie, iż pewni potężni ludzie niesprawiedliwie szufladkują innych ludzi, których „niewymowne wnętrza”

'.zost'ają tym samym zignorowane i okaleczone; już raczej dzieje się tak, iż krążenie quasi-standardów pozwzl[a anonilńowym i odizolowanym czynnikom (agencies), by te stały się, warstwa po xyarstwic„ porównywalne i współmierne, co z pewnością sta-

nowi ogromną część tego, czym jest dla nas bycie człowiekiem. To 'wspolng mierzenie zależy rzecz jasna od jakości tego, co z0staje przcmgsionc. Problem nie polega na walce przeciw kategoriom, przccnynic. chodzi o to, by zapytać: „Czy dana kategoria

nas 'uprzedmlot'awia„ czy upodmiotawia?” Jak zobaczymy pod koniec ostatniego rozdziału, wolność oznacza wydostanie się ze złych więzów, a nie nieobecność WiIĘzów. | Putrzą'c w ten sposób, możemy wreszcie zrozumieć, jak bardzg„ choć nieumyślnie, może pomóc naszym badaniom socjologia tego, co społeczne. Spowodowała ona bowiem, iż można było p.r'/,cślcdzić lę część

tego,

co

społeczne,

którą ustabilizo-

wano i gdzieś składowano na podobnej zasadzie, jak przedsiębno,rstyva komunalne, technologic infonhacyinc, bilirokracic„ czy (›go!mę rzecz biorąc — rozprzestrzenianie się-formatów 1 ptinktów odmcsllcnia spowodowało, iż koszta wytwarzania uniwersalności stały się widoczne. Nauki społeczne są w równej mierze częścią problemu, jak i rozwiązania, ponieważ nicustanhic biorą udział w przyrządzaniu mikstury zbiorowości. Standardy, które określa-

Ją, ku pożytkowi każdego, z czego zbudowane Jest fo, co społeczne, mogą zdawać się delikatne, a jednak są tak samo silne. Teorie mówiące, czym społeczeństwo jest lub czym powinno się stać, odgr)'/wa_lą olbrzymią rolę pomagając

aktorom określić miejsce,

W ktorym się znajdują, kim są, kogo powinni brać pod uwagę, w Jaki sposób powinni uzasadniać swoje działania oraz jakim siłom społecznym wolno im ulegać. Jeśli nauki przyrodhiczc. takie jak na przykład fizyka albo chemia, przekształciły świat, lo jgk bardzo

nauki

społeczne

przekształciły

[ludzkie wyobra-

żenia] na temat tego, co oznacza bycie połączonym z innymi? Aktorzy mogą ściągać takie teorie równie skutecznie, jak pliki

336

Część I. Co zrobić, by znów można było śledzić wiązan/ji!

mp3. Rzecz jasna, takie idee jak to, że „wszyscy żyjemy w społe” czeństwie”, że jesteśmy „objaśnialni”, że dotyczy nas „odpowie” dzialność prawna”, że „płeć kulturowa (gender) to coś innego niŻ płeć biologiczna (sex)”, że „pozostajemy odpowiedzialni wobec

przyszłych pokoleń”, że „utraciliśmy kapitał społeczny” itp. krążą poprzez swoje korytarze, które z kolei historycy idei potratia

zrekonstruować prawie równie precyzyjnie, jak ich koledzy wy”

konujący podobną pracę w przypadku międzynarodowego cza” su, oma, metra, podwójnego księgowania czy rozprzestrzenianiA

się standardów ISO-9000. Teorie społeczne wcale nie lokują się gdzieś poza tymi zjawiskami, ale zdecydowanie znajdują się na pierwszym planie. Każda usiłuje się rozprzestrzeniać, czy też. jak zanotował Tarde, „śni niczym Aleksander o podboju świata”. Nawet gdyby jakaś jedna teoria społeczna uzyskała hegemonię. to i tak nigdy nie stanie się bardziej uniwersalna od metra, 1 w po-

dobny sposób, nie przetrwa nawet minuty bez podtrzymujących ją łańcuchów metrologicznych”".

Gdy tylko wprawimy się w ich tropieniu, możemy skorzystać z tej samej topografii, by zbadać inne korytarze, które choć nie uzyskały łatwo rozpoznawalnej materialnej ciągłości, to ich ruchy wytwarzają podobne rezultaty. Wypowiedzi zbierające od-

grywają dokładnie

nie będziemy

taką samą

rolę, pod

warunkiem

jednak,

istniejące siły społeczne.

Przykładowo.

w średniowiecznym wyrażeniu vox populi, vox Dei, nie chodzi po prostu o to, iż „wyraża” ono jakieś rozpowszechnione przeko-

nanie zamieszkujące w bezczasowej ludzkiej mądrości. Możemy

udokumentować

aktu mowy

większość

przypadków

w średniowieczu, jak dokonał

występowania

tego Alain

337

choćby nieznacznie, podział ról pomiędzy nimi”!. Z pierwszego źródła niepewności nauczyliśmy się, iż nawet niewielka zmiana w sposobach mówienia na temat grup zmieni sposób wytwarzania się (performation) tych grup. Staje się to nawet jeszcze bardziej prawdziwe, gdy dane stwierdzenie niesie ze sobą jakąś inną teorię społeczną, Jak

w

przypadku

powyższego,

wysoce

niesta-

bilnego, wyrażenia, które implikuje całą interpretację powiązań pomiędzy teologią i polityką.

Owe wypowiedzi zbierające nie są czymś rzadkim i egzotycz-

hym. Pomyślmy o tym, co dzieje się, gdy Amerykanin dumnie ogłasza „To wolny kraj!”, bądź gdy Francuz peroruje „On est l?ćpu/›/iquc quand meme!” Pomyślmy, ile pozycji ulega modyhlęa.qi, gdy

w odpowiedzi

na bardziej

klasycmfą

amerykańską

wizję ryzyka zostaje przywołana przez curopejskich biurokratów „zasada przezorności”””. Sprawdźmy, co dzieje się pośród środ-

kowow_schpdnich odbiorców, gdy zostanie wspomniana „oś zła”,

czy pojawi się wypowiedź broniąca „Islamskiego Oświecenia”. Wypowiedzi zbierające nie tylko zawiązują nowe połączenia, lecz także oferują wysoce rozwinięte teorie na temat tego, co połączyć

można”.

Tworzą

(perform)

one

to, co

społeczne

na

wszystkie praktyczne sposoby. Taka właśnie Jest moc „uprawo-

że

ich traktować Jako czegoś, co po prostu „repre-

zentuje” czy „zakłóca”

Ruch wrzeci: łączenie miejsc

tego

Boureau,

kreśląc jego użycia w kształt przypominający sieć, pokazując, iż za każdym razem, gdy było ono wygłaszane, na scenie pojawiały się deus, populus, vox oraz rex, a samo wyrażenie zmieniało,

% Nie potrzeba jakichś wyczynów refleksyjności, by zastosować tę zasadę do socjologii Tarde'a oraz samej ANT. Uwagi te nie wymagają ani Jakiejś uprzywilejowanej pozycji, ani absolutnej ramy odniesienia.

"! Jako dodatek do tekstu Alaina Bourcau (1992), „L'adage Vox Populi, Vox I)ui, e l'i'nvcnliun de la nation anglaise (VI-X1I* sićclej” moźnn polrz;kluwać współczesny przykład słowa „środowisko” w pracy Floriana Charvolina (2003), L'invention de U'environnement en France. ('/I.ł'()Hl'(/IIL'.X' antropologiques d'une institutionnalisation. Na temat ogólnej teorii makroaktorów, zob.: C ooren, The Organizing Property ą/'('„„„m„m-„r)'„„. Jean-Pierre Fayc (1972) w swej książce Langages totalitaires oferuje, w zupełnie innym duchu, ko-

lejny pr'xyklud poważnego wyrażeń.

traktowania Iącziwcj mocy pewnych szczególnych

Na temat posługiwania

się narzędziami

socjolingwistycznymi,

zob.:

des savoirs urbains Lorenza Mondada (2000), Dócrire ła ville: La construction

dans U'interaction et dans le texte.

* Na temat stosowania wyrażenia „zasada przezorności” w biurach curopejskich, zob.: Jim Dratwa (2003), „Taking Risks with the Precautionary

Principle”. ** Pięknego przykładu na łączącą siłę sporów dostarcza Michael Baxandall (1985) w swej pracy Patrerns of Intention. On the Historical Explanation of Pictures. Timothy

Mitchell

z kolei (2002)

w Rufe of Experts:

Egypt.

Techno-

Politics, Modernitv oferuje jeden z najlepszych przykładów na owocność ba-

338

Część I.

Co zrobić, by znów można było śledzić wiązania

Ruch trzeci: łączenie miejsc

339

mocnień” analizowanych przez Boltanskiego i Thóvenota; nie posiadają one bowiem swego rozmiaru, lecz pobudzają, można powiedzieć, „tworzenie rozmiarów”, ponieważ wyrażenia te umożliwiają ludziom odnalezienie w dyskusji zarówno swego miejsca, jak i różnych przedmiotów. Za każdym razem, gdy jakieś wyrażenie zostanie użyte, by uprawomocnić czyjeś działanie, nie tylko formatuje ono to, co społeczne, lecz dostarcza również opisu wyższego rzędu mówiącego, w jaki sposób światy społeczne powinny być sformatowane”*. Wypowiedzi zbierające odgrywają tak istotną rolę właśnie dlatego, że skala nie jest

w kalibrowaniu i ustanawianiu punktów odniesienia dla ustabi/izowanych określeń tego, co społeczne, że uznają za niepraktyczne ciągłe wymierzanie wszystkiego, co nowe, a co nieustannie wyłania się w wyniku toczących się kontrowersji. Im lepszym się jest w określaniu tego, co społeczne „po staremu”, tym gorzej idzie określanie tego „po nowemu”. To samo dotyczy technicznych łańcuchów metrologicznych - umożliwiają one laboratoriom uprawianie nauki, ale one same nie stanowią raczej źródła odkryć, mimo iż są chętne do wykorzystywania nowych faktów, aby choć

Jedynie reprezentujących, reifikujących czy obiektywizujących coś innego, na przykład stojący za nimi kontekst społeczny, ich skuteczność przestaje być widoczna. Lecz gdy tylko ponownie

tego, co społeczne socjologii jako takiej. To, co społeczne, będąc budulcem społeczeństwa, stanowi jedynie część powiązań, które tworzą zbiorowość. Jeśli chcemy na nowo spleść to, co społeczne,

Jakąś

ustaloną

potraktuje

własnością.

się Je jako Jedne

Gdy

tylko

z wielu

sprowadzi

standardów

się je do

roli

krążących

po

niewielkich łańcuchach metrologicznych, to w sposób oczywisty staną się źródłem tego, co rozumiemy przez bycie w społeczeństwie. Gdyby nie było wypowiedzi zbierających, jak można by zebrać zbiorowość?

MEDIATORZY, WRESZCIE Teraz wiemy Już, jak nawigować po spłaszczonym terenic oraz jak oddać sprawiedliwość formatującej mocy socjologii tego, co społeczne, przyszła więc pora na kolejny krok, który Jest tyleż trudny, co logiczny. Metrologiczna siła nauk społecznych powoduje, iż trudno jest im doświadczyć tego, co społeczne w postaci powiązań.

Dzieje się tak, ponieważ

dania równocześnie „rozwoju” wypowiedzi technologii intelektualnych.

są one tak dobre

zbierających i formatującej mocy

** Boltanski i Thóvenot, On Justification. Socjologia Boltanskiego to w połowie Kantowska filozofia, a w połowie nowa uwaga skierowana na zbierające i krążące wypowiedzi. Przy czym nie powinno być żadnego problemu z posłużeniem się tym drugim i pozbyciem się pierwszego.

trochę usprawnić dokładność swoich instrumentów”. Metrologia w równie niewielkim stopniu stanowi całość nauki, co socjologia

należy, poza krążeniem

i formatowaniem

tradycyjnie pojmowa-

nych więzi społecznych, wykryć inne byty, które krążą. Wykrywanie to stanie się łatwiejsze, gdy będziemy pamiętać, iż nie należy mylić tego, co społeczne i już posplatane z zabiegami splatania na nowo oraz gdy nie zapomnimy, że nie wolno zamieniać poszukiwanych przez nas bytów na coś zbudowanego z materii społecznej. Dzięki usytuowaniu krążenia, wytwarzania, formatowania i metrologii tego, co społeczne w obrębie niewielkich, cekspansywnych i drogich korytarzy otworzyliśmy przestrzeń, w której także inne rodzaje bytów mogą zacząć się przemieszczać. Jeśli jednak chcemy skorzystać z tego niewielkiego, świeżo otwartego

„okna

możliwości”,

musimy

zmodyfikować

standar-

dowy układ naszych dociekań. Nie powinniśmy już przyjmować założenia, że „w obliczu jakiegoś przedmiotu należy zignorować

Jego zawartość, a zamiast tego rozejrzeć się za otaczającymi go

społecznymi aspektami”. Zamiast tego powinniśmy przyjąć, że „W obliczu jakiegoś przedmiotu należy zrazu zwrócić uwagę na powiązania, z których się składa, a dopiero później zbadać, w ja*% Zob. Cochrane, Measures for Progress. Niestety, zgodnie z moją wiedzą, zdumiewający artykuł autorstwa J.S. Huntera (1980) pod tytułem „The National System of Scientific Measurement”

nie doczekał się aktualizacji.

340

Część II. Co zrobić, by znów można było śledzić wiązanią

ki sposób odnowił on zakres więzi społecznych”. Innymi słowy, musimy zrozumieć, dlaczego socjologowie stają się tak bardzo zawstydzeni, gdy napotykają tworzące świat społeczny byty niespołeczne, mimo iż ten cudowny kontakt jest doświadczeniem jak najpowszechniejszym. Odnosi się jednak wrażenie, jakbyśmy nie

byli w stanie wytrzymać bezpośredniego spotkania tego zagadkowego zJawiska, które mnoży się niebywale za każdym razem, gdy wydaje nam się, iż załamuje się życie zbiorowe. Dlaczego wobec religii jesteśmy skłonni ograniczyć nasze badania do jej „społecznego wymiaru” i traktować jako naukową cnotę niestudiowanie samej religii? Dlaczego, w przypadku nauki, nasza pierwsza reakcja polega na uczepieniu się „społecznych wpływów”, a nie na obJaśnianiu samej obiektywności? Dlaczego, badając sztukę, ograniczamy się wyłącznie do tego, „co jest społeczne” w rozumieniu arcydzieła, a nie skupiamy na mnogich źródłach, z których bierze się jego wartość? Dlaczego, gdy badamy ekonomię, tak bardzo powstrzymujemy się przed zajęciem się naszym przywiązaniem do dóbr, a zamiast tego pozostajemy przy „czymś socjologicznym”, co „otula” czysto racjonalne kalkulacje? I tak dalej. Odnosi się wrażenie, iż naszą pierwszą reakcją jest zwrócenie uwagi na powiązania tylko wtedy, gdy uprzednio zostały okryte pierzyną więzi społecznych,

iż nie jesteśmy w stanie znieść rozmowy

z oryginalnymi postaciami, a Jedynie z siłami społecznymi, które odgrywają

rolę ich pełnomocników.

W

czasach

znanych

z bra-

ku skromności taka pruderia wydaje się dość niezwykła: „Och,

skryjcie, się, bom nie jest w stanie znieść widoku tych powiązań!”

albo: „Nim wkroczycie do pałacu nauk społecznych, skryjcie się, proszę, za woalką społecznych wyjaśnień”. Ponieważ nasze najzwyklejsze doświadczanie społeczeństwa ma zostać przepełnione nowymi elementami, to dlaczego mamy obstawać przy skrótowej liście zaakceptowanych członków [świata społecznego]? Ograniczenie takie miało sens w czasie modernizacji. W celu jasnego oznaczenia zerwania z przeszłością, logiczne wydawało się odgórne ograniczenie społeczeństwa do niewielkiej liczby personae gratae. Nie oznacza to jednakże, by socjologia miała na zawsze zaakceptować status dyscypliny nieobiektywnej, to znaczy nauki pozbawionej przedmiotu (obiek-

Ruch trzeci: łączenie miejsc

341

tu). Szacunek dla formatującej mocy socjologii tego, co społeczne to Jedno, a co innego ograniczenie się do metrologii i porzucenie odkrywania nowych

zjawisk. Jak możemy

traktować jako

empiryczną dyscyplinę, która wycina ze wszystkich danych tylko, te, które daje się upakować w „wyjaśnienia społeczne”? Nie potrzeba zbyt dużo odwagi bądź wyobraźni, by dostrzec, że gdy tylko odstawimy na bok modernizm, taka postawa nie ma żadnego sensu ani moralnie, ani naukowo, ani politycznie. Rozważmy Jako przykład przygotowania do badania religii w oparciu o stare nawyki. Pobożne dusze odznaczają się niezmiennym uporem przemawiania w taki sposób, Jak gdyby pozostawały w związku z tym, co boskie, jak gdyby przemawiały do nich duchy, jak gdyby słyszały głosy itd. Wszystkie te byty, z punktu widzenia obserwatora, oczywiście nie istnieją, ponieważ nie podpadają pod ograniczony zakres czynników określonych w punkcie wyjścia. Cóż więc powinniśmy uczynić z tym, co aktorzy niezmordowanie określają Jako „realne byty”? Musimy umieścić je w cudzysłowach, ująć w nawias ich istnienie i twardo ulokować je [w postaci przekonań] w umysłach wierzących. Musimy dosłownie wynaleźć wierzących”*. Tym sposobem wyłan?a ęię pierwsza fantasmagoryjna sfera. Obecnie, skoro owe byty nie istnieją, acz niezależnie od tego są „traktowane jakby”

były

rzeczywiste, muszą wywodzić się z wnętrza czyjegoś ducha bądź mózgu. Jednakże boskość, duchy i głosy wiodą raczej swe życie w pewnym stłoczeniu, pozostając wewnątrz osobistej sfery danej jednostki.

nowacyjne.

Są one zbyt dokładne,

zbyt techniczne,

Poruszają się zbyt gwałtownie

zbyt

in-

i z całą pewnością

przekraczają możliwości Jednostkowej innowacji, wyobraźni i samooszukiwania. Ponadto, aktorzy ciągle upierają się, że muszą robić różne rzeczy pozostając pod wpływem owych rze-

czywistych bytów znajdujących się „na zewnątrz” ich samych! Zwykli ludzie nie chcą, by stały się one wyłącznie przedmiotem przekonań (i wiary), toteż byty te muszą przychodzić z zewnątrz.

'To, że przekonanie jest nowoczesną instytucją wywodzącą się z krytyki, stanowi Jeden z najistotniejszych aspektów badań nad ikonoklazmem i działaniami krytycznymi w ogóle. Zob. Latour i Weibel, /conoclash.

Część II. Co zrobić, by znów można było śledzić wiązania

Czy oznacza to, iż musimy zaakceptować ich rzeczywiste istnienie? Nie, ponieważ one nie istnieją — taki jest prawdopodobnie jedyny „pewny fakt” w tej kwestii. Jak wygląda jedyna rzeczywistość znajdująca się na zewnątrz jednostki, posiadająca moc podtrzymywania istnienia nieistniejących zjawisk? Odpowiedź oczywiście brzmi: społeczeństwo, to, co społeczne zbudowane ze społecznej materii. W tym miejscu zaczyna z naszych badań wyłaniać się druga, jeszcze większa sfera — nieistniejąca materia społeczna zajmująca się podtrzymywaniem istnienia nieistniejących bytów zaludniających ograniczone umysły oszukanych jednostek. A wszystko to dzieje się w imię porządnej nauki i poważ-

nej uczoności! Przez cały ten czas zwykli ludzie mogą jednak upierać się, że ich działania są powodowane przez rzeczywiste byty [znajdujące się] na zewnątrz nich. Jednakże każda nauka musi wynaleźć ryzykowne i sztuczne mechanizmy uwrażliwiające obserwatora na nowe rodzaje połączeń. Nie ma przecież żadnego empirycznego sensu unikanie spotkania z czynnikami, które skłaniają ludzi do działania. Dlaczego nie potraktować poważnie tego, co jednostki uparcie powtarzają? Dlaczego nie pójść w kierunku przez nich wskazywanym, gdy określają, co „skłania ich do działania”? Pewne (rzekomo) chińskie przysłowie powiada, że „gdy mędrzec wskazuje na księżyc, głupiec patrzy na palec”. Nie można zgodzić się na to, by nauki społeczne poniżały się do stwarzania całych dyscyplin robiących z badaczy głupców. Dlaczego nie przyznać, iż w religii liczą się byty, które skłaniają ludzi do działania, tak jak zawsze powtarzał każdy wierzący””? Byłoby to bardziej empiryczne, być może, bardziej naukowe, bardziej godne szacunku i znacznie bardziej ekonomiczne niż wynajdywanie dwóch niemożliwych, nieistniejących obszarów — umysłu wierzącego (noszącego przekonania) oraz rzeczywistości społecznej skrytej za iluzjami wspieranymi przez kolejne iluzje. Poza tym, cóż takiego wielce naukowego kryje się w pojęciu „przekonań”? Oczywiście, także w takim nastawieniu — najpierw patrzeć na przedmiot, a dopiero później na to, co społeczne i już zestan?? Claverie, Les Guerres de la Vierge.

Ruch trzeci: łączenie miejsc

343

daryzowane — kryje się haczyk. Nie posunę się tak daleko, by wierzyć, że ANT potrafi umknąć przed losem wszystkich teorii; myślenie to nie rozwiązywanie trudnych problemów, a ich przemieszczanie. Aby doszło do takiego spotkania z przedmiotem,

palcży przyznać obywatelstwo innym krążącym bytom, tak aby i one mogły znaleźć się obok starszych członków [zbiorowego

świata]. Lecz czy przypadkiem socjologowie tego, co społeczne nie są dumni z pozbycia się tych egzotycznych przedmiotów? Czy rzcczywiścic musimy powracać do bogów, mówiąc o religii, do arcydzieł, gdy analizujemy sztukę oraz do obiektywnych faktów, gdy badamy naukę? Czyż nauki społeczne nie szczycą się pozqstawcniem tej właśnie przeszkody za sobą? Czy odwoływanie

się do istnienia niespołecznych, krążących bytów nie wy-

Qujc się podejmowaniem kroków najbardziej reakcyjnych, archaicznych i prowadzących wstecz?? Tutaj właśnie Mrówka (ANT) przegrywa lub wygrywa. Czy jesteśmy w stanie wyobrazić sobie naukę społeczną, która poważnie traktuje istoty sprawiające, iż łudzie działają? Czy socjologia może stać sić cmpirvcźna w ęensic respektowania osobliwej natury tego, co „dane w doswmdc;cniu”, analogicznie jak zoologowie w przypadku zo0, a botanicy w przypadku zielarni? Czy potrafimy tropić społeczne łącza pr;echodxąc od jednego niespołecznego bytu do następne-

go, zamiast |rozpoczynać od] podmienienia wszystkich bytów zaludniających świat jakimś erzacem zbudowanym „z” materii

społecznej ? Albo jeszcze prościej: czy nauka społeczna może po-

siadać j.akiś rzeczywisty przedmiot dla swych badań? Zamm z mocą wykrzykniemy „nie”, rozważmy choć przez chwilę, co stanie się z wrażliwością naszych instrumentów, gdy-

byśnjy zmienili nastawienie i zamiast owijać w bawełnę w poszukiwaniu wyjaśnień społecznych, wzięli najpierw pod uwagę przedmioty. Porównajmy to z przywołanymi przypadkami niewłaściwego postępowania z religią. Rozważmy także, jako przykład, dzieła sztuki”*. Jeśli nie liczyć religii, żaden inn); obszar nie został bardziej wyniszczony przez socjologię krytyczną . uki.

28

P

okazywałem już w części I, jakie miały one znaczenie dla badania na-

=

342

344

Część II. Co zrobić, by znów można było śledzić wiązania

niż socjologia sztuki. Każda rzeźba, obraz, danie haute cuisine. techno rave oraz powieść zostały „wyjaśnione do zera” przez czynniki społeczne „ukryte za” nimi. Mocą jakiegoś odwrócenia Platońskiej alegorii jaskini wszystkie przedmioty, do Jakich ludzie się przywiązali,

zostały

zamienione

na kukły

rzucające

społeczne cienie, które są rzekomo Jedyną „prawdziwą rzeczywistością”, która skrywa

się „za” uznaniem

dla dzieł sztuki. W

żadnym innym miejscu wyjaśnienia społeczne nie odegrały w większym stopniu roli odwróconego króla Midasa zamieniającego złoto, srebro i diamenty w kurz i pył. Ponownie, dobrze widać to także w przypadku religii, gdy tylko posłucha się, co ludzie mówią, okaże się, iż sami szczegółowo wyjaśniają, dlaczego zostali głęboko poruszeni, przywiązani czy ulegli wpływowi dzieł sztuki, które „spowodowały”, iż poczuli pewne emocje. To niemożliwe! To niedozwolone! Ulec wpływowi oznacza tylko pewną pozę””. Cóż więc powinniśmy robić, jeśli pozostaniemy przy starym nastawieniu? Ponownie, jak w przypadku religii. nauki i polityki, ludzie mają oszukać samych siebie za pomocą „naukowej” perspektywy nauk społecznych — zostają znów przekształceni w posiadaczy przekonań! Także i tutaj, Jak zawsze w takich przypadkach, niektórzy ludzie rozwścieczeni lekceważeniem „wyjaśnień społecznych” wystąpią naprzód broniąc „wewnętrznej świętości” dzieł sztuki przed zalewem barbarzyństwa.

Smutne złego początki, a koniec żałosny, kończymy w takim przypadku kołysząc się ostrożnie, niczym przedszkolaki na huśtawce, pomiędzy „internalizmem” a „eksternalizmem”, estetyką i wyjaśnieniami społecznymi. Oczywiście, empirycznie uzyskujemy coś innego, ponieważ byty, do których zostaliśmy podłączeni za pośrednictwem dzieł sztuki, nie przypominają tego, co społeczne socjologów, ani nic wyglądają

nigdy na wyizolowane

„przedmioty”

estetyki

mają-

ce posiadać swój „wewnętrzny rdzeń niewymownego piękna”. Podczas gdy w starym paradygmacie toczyła się gra o sumie zerowej — wszystko, co straciło dzieło sztuki, zyskiwało to, co ? Podążam tutaj tropem pracy Antoine'a Henniona (1993) pt. Ła passion musicale: Une sociołogie de la módiation.

Ruch wzeci: łączenie miejsc

345

społeczne, zaś wszystko to, co utraciło to, co społeczne, przecho-

dziło jako zysk do „wewnętrznych własności” dzieła sztuki — to w nowym paradygmacie możliwa jest sytuacja podwójnej wygranej, im bowiem więcej podłączeń, tym lepiej*'| Czyż nie tak wygląda szeroko rozpowszechnione

doświadczenie?

DgTądam

obraz, ktoś znajomy wskazuje jakiś element, na Który nie zwróciliśmy uwagi; tym sposobem sprawiono, iż coś zobaczyliśmy. K.lóż. to widzi? My, oczywiście. A jednak przyznamy bez wahania, iż nie zobaczylibyśmy tego czegoś bez owej znajomej osoby. Któż więc zobaczył ów ulotny element? My czy znajomy? Pytanie jest pozbawione sensu. Któż byłby na tyle niemądry, by wywodzić z całości działań wpływ polegający na wskazywaniu cgcgoś'? Im więcej wpływów, tym lepiej. Jeśli zaś umożliwi nam się stopniowe dodawanie całego orszaku mediatorów w postaci _),alfości werniksu, zabiegów na rynku sztuki, meandrów opowieSCl„ gustów kolekcjonerów,

wtedy

nie tylko „wewnętrzna” war-

tość dzieła nie zniknie, lecz przeciwnie, ulegnie wzmocnieniu”!. Im większa „obfitość”, tym lepiej”. Próby rozróżnienia „tego, co pochodzi od oglądających”, i „tego co bierze się z przedmiotu samego” są całkowicie nieintuicyjne, a oczywiste podejście polęga na „płynięciu z prądem”. Przedmioty i podmioty mogą

Istnieć, lecz to, co interesujące w całości mieści się w strumieniu pr:/.cpływów. Po prostu podążmy z prądem. Podążmy za aktorami, czy raczej za tym, co sprawia, iż oni działają, to znaczy za

bytami, które krążą. Przedrelatywistyczna definicja tego, co społeczne wyciągała na pierwszy plan ludzkich uczestników, a następnie, pozwa-

l”' Zob. Antoine Hennion i Genevićve Teil (2003), „Le gońt du vin: Pour une

sociologie

de IUattention" oraz: Joseph

of he Image.

Leo

Kocrner

(2004),

7he Reformation

| "! Sposób, w jaki niektórzy historycy traktują dzieła sztuki, zob. np. Svetlana Alpers (-I()XX)„ Rembrands Enterprise: The Studio and the Market, stanowi znakomity wzorzec ogólnego podejścia do tego, co społeczne, nawet w przypadł.(u tych, którzy uchylają się przed jakąkolwiek bezpośrednio artykułowaną teorią społeczną, jak np. Francis Haskell (1982), Patrons and Painters. A Study in the Relations Between Italian Art and Society in the Age of the Baroque. ' * Zob. Yaneva, „L'afiluence des objets”.

346

Część II. Co zrobić, by znów można było śledzić wiązania

lając sobie na nagły przeskok, świat społeczny znajdujący się gdzieś ponad nimi. Ludzie nie mogli zetknąć się z niczym, co nie zostało zbudowane z więzi społecznych. Tak właśnie nakazywał protokół tej dziwnej dyplomacji. Nowa definicja stawia sprawę w sposób przeciwny: Jednostki ludzkie i kontekst społeczny przeniesiono na plan dalszy; obecnie na planie pierwszym znaleźli się mediatorzy, których mnożenie się wytwarza, pośród innych bytów, także tych, które możemy nazwać quasi-przedmiotami (quasi-objectsy i quasi-podmiotami (quasi-subjects). Odwracając dość niezręczne astronomiczne porównanie, dodatkowo niejasne ze względu na jego kantowskie użycie, [można powiedzieć], iż obecnie zamiast przedmiotów krążących wokół agregatów społecznych, jak w socjologii przedkopernikańskiej, rozmaite agregaty społeczne emanują z wielu załączników, które teraz zasiedlają środek społecznego wszechświata. Nie Jest istolne, jak bardzo nieprecyzyjna zda się owa metafora, ponieważ dobrze przedstawia ona taką zmianę perspektywy, Jakiej poszukuje ANT. Ani podmioty, ani osoby, jednostki czy uczestnicy, ani nawet społeczeństwo czy też któreś z Jego wcieleń, ale rzeczy, quasi-przedmioty oraz załączniki stanowią rzeczywiste centrum świata społecznego. Czyż nie jest to lepszy sposób, by — posługując się innym Kantowskim wyrażeniem — umożliwić wreszcie socjologii „wkroczenie na pewną ścieżkę nauki”? Czytelnik może pamiętać, że na pierwszych stronach niniejszej książki, gdy musiałem określić, w sposób możliwie dobitny, różnicę pomiędzy socjologią tego, co społeczne i socjologią powiązań, powiedziałem za Tarde'em, iż pierwsza pomieszała explanans i explanandum — społeczeństwo stanowi rezultat powiązań, a nie ich przyczynę. Jednakże w tej chwili takie ostre rozróżnienie nie może być przekonywające, ponieważ po prostu odwraca kierunek przyczynowości. Dlatego też mogę teraz zaproponować dokładniejsze określenie: istnieje wiele innych sposobów na prześledzenie całości świata społecznego niż tylko wąskie określenie go przez zestandaryzowane więzi społeczne. Mógłbym oczywiście podtrzymywać uproszczone rozumowanie i twierdzić na przykład, że to nie czynniki społeczne wyjaśniają naukę, ale naukowe treści wyjaśniają kształt swego kon-

Ruch trzeci: łączenie miejsc

347

tekstu; że to nie władza społeczna wyjaśnia prawo, lecz to prawne praktyki określają, co ma zostać związane; iż technologia nie Jest „społecznie ukształtowana”, a raczej to techniki przedłużają społeczne więzy i nadają im trwałość; iż kalkulacje ekonomiczne nie są „osadzone” w relacjach społecznych, ale to kalkulacje ekonomistów dostarczają aktorom umiejętności działania na spo-

sób ekonomiczny itd. Choć każde z tych odwróceń jest, według ANT, poprawne, to pozostają one tylko częściowe, bo zachowa-

ne zostały dwa podstawowe przeświadczenia dotyczące tego, co

ma się co nia

zostać wyjaśnione oraz obszaru wyjaśniającego, zamieniając jedynie miejscami. Według tego pierwszego określenia nie to, społeczne tłumaczy powiązanie, lecz — odwrotnie — powiązawyjaśniają to, co społeczne. Teraz jednakże przywykliśmy już do podróżowania po płaskim terenie, a owe dwa stanowiska zniknęły wraz z potrzebą

ępołecznych

wyjaśnień,

które

odwoływałyby

się

do

zasobów

Już ustabilizowanych więzi społecznych; to, co społeczne nie Jest miejscem, Jakąś rzeczą, obszarem czy rodzajem materii, ale t_ymczasowym ruchem nowych powiązań. Ta zmiana topografii pozwala, aby ten sam argument z zakresu ANT został teraz przedstawiony w bardziej interesującym świetle, oferując, by tak rzec, lądowisko dla innych bytów mogących przyłączyć się do zbiorowości, bytów równie kompletnych, wszechobecnych, poważnych i empirycznych jak to, co społeczne socjologów, lecz przez nich pominiętych. Nie chodzi

tylko o to, że prawa

nie da się wyjaśniać

przez

wpływ sił społecznych; nie jest też nawet prawdą, że z kolei to prawo ma wyjaśniać, czym jest społeczeństwo, bo nie ma żadnego społeczeństwa, które należałoby wyjaśniać. Prawo ma lepsze rzeczy do roboty, między

innymi musi ono krążyć po całym ob-

szarze i wiązać ze sobą byty na sposób prawny. Nauka oczywiście nie może zostać wyjaśniona przez swój kontekst społeczny, lecz nie ma potrzeby, by posługiwać się nią przy wyjaśnianiu elementów relacji społecznych. Ona także ma lepsze rzeczy do roboty, między innymi krążenie i wiązanie bytów na sposób naukowy. Choć jałowe byłoby wyjaśnianie religii jako jakiegoś fantastycznego wcielenia społeczeństwa, to zajęcie odwrotne byłoby tylko

348

Część I.

Co zrobić, by znów można było śledzić wiązania

nieco lepsze, bo religia nie ma nawet na celu wyjaśniania kształtu społeczeństwa. Także i ona ma ważniejsze rzeczy na głowie. to znaczy zbieranie razem tych samych bytów, co prawo i nauka. lecz wiązanie ich na sposób religijny. Ponieważ tłumaczenie polityki przez władzę i dominację stanowi sprawę dyskusyjną, to nie ma również sensu odwracanie rozumowania, bo także polityka ma ważniejsze zadanie do spełnienia, chodzi mianowicie o nieustanne tropienie, wciąż od nowa, paradoksalnego kształtu ciała politycznego na sposób polityczny. Dokładnie to samo można powiedzieć o wielu innych rodzajach /ączników, które znalazły się obecnie w centrum uwagi, ponieważ to ich przemieszczenia oznaczają społeczne połączenia, przy czym wiemy, iż wyrażenie

to nie oznacza „połączeń zbudowanych z tego, co społeczne”, a nowe powiązania pomiędzy elementami niespołecznymi. Przyszła teraz kolej na część bardziej skomplikowaną, kolej na słomkę, która jest w stanie przetrącić grzbiet wielbłądowi

— przemieszczenie,

no dobrze,

ale przemieszczenie

czego?

Co

oznacza mówienie o prawnych, religijnych, naukowych, ekonomicznych i politycznych „sposobach” wiązania? W Jaki sposób można to porównać ze śladami pozostawionymi przez wyskalowane określenia więzi społecznych? Tutaj porównanie rewolucji kopernikańskiej staje się nazbyt słabym wyrażeniem; tutaj wyłoni się prawdziwe zerwanie z jakimkolwiek rodzajem nauki „społecznej”, chyba że zmodyfikujemy znaczenie tego przymiot-

nika; w tym miejscu ci nieliczni czytelnicy, którzy dotąd dotrwali, mogą porzucić teorię na dobre*. Aby pojąć, co traktuję Jako

ostateczny

cel ANT,

musimy

wypuścić

z klatek

byty,

których

pojawienie się dotychczas było wzbronione i pozwolić im wyjść ponownie na świat”*. Jak mógłbym je nazwać? Bytami, istotami,

% To także miejsce, gdzie muszę w końcu rozstać się z Tarde'em, który nigdy nie rozważał konieczności zróżnicowania typów nici, którymi zaplatał swoje określenie świata społecznego. W tym sensie Tarde pozostał przy przedmiotowej, a nie relatywistycznej definicji socjologii. ** Możliwe, iż ruch ten wykracza poza nauki społeczne i prowadzi do filozofii. Nauczyłem się jednak od Mol, iż „empiryczna filozofia” może stanowić kolejną drogę ku naukom społecznym.

Ruch trzeci: łączenie miejsc

349

przedmiotami, rzeczami, a może niewidzialnymi”. Aby rozpoznać zróżnicowane sposoby, na jakie wiążą zbiorowość, potrzeba by osobnej książki, lecz na szczęście nie muszę tu przeprowadzać konkretnego rozumowania, a jedynie wskażę kierunek i wyjaśnię, dlaczego zmniejszymy nasze szanse na „obiektywność”, gdy nazbyt długo przywiązani będziemy do socjologii tego, co społeczne. Może nadużywałem metafory względności/relatywności, jednak zbieżność jest uderzająca — pozbycie się wyjaśnień społecznych zdaje się być niczym pozbycie się eteru; nic tu nie tracimy poza artefaktem, który uniemożliwia rozwój nauki zmuszając

obserwatorów do wynajdowania bytów o sprzecznych cechach i sprawiając, że są ślepi na to, co rzeczywiste. Wielką zaletą proponowanych przeze mnie dziwacznych zabiegów jest umożliwienie badaczom społecznym empirycznego zbadania tego, co faktycznie robią wszystkie jednostki. Gdy tylko wyjaśnienia społeczne zostaną odniesione do wytwarzania i rozprzestrzeniania standardów, można będzie w końcu naświetlić te byty, które zajmują się wiązaniem

zbiorowości

na różne sposoby. Żadna

pobożna dusza nie zaakceptuje siebie jako jedynie posiadacza przekonań, dlaczego więc prowadzić badania w taki sposób, jakby przekonania były jedynym sposobem „wyjaśniania” religii? Zaden amator nie przeskakiwał nigdy między „subiektywnością” a „obiektywnością”, dlaczego więc na siłę wpisywać w socjologię sztuki ten sztuczny problem? Żaden inżynier nie czynił nigdy rozróżnienia między

zbiorowiskiem

ludzi

i zbiorem czę-

ści, dlaczego więc prowadzić wyjaśnienia w taki sposób, jakby społeczeństwo i technologia musiały pozostawać rozdzielone? Zaden laboratoryjny badacz nie stanął nigdy wobec jakiegoś przedmiotu „tam na zewnątrz”, niezależnego od zabiegów „maJących go uwidocznić”, dlaczegóż zatem prowadzić dociekania w taki sposób, jakby alternatywa pomiędzy „realizmem” a „konstruktywizmem” była interesująca? Żaden z polityków nie stanął Jeśli byłem podejrzewany o pozytywizm w rezultacie odrzucania każdej ukrytej siły (por. drugie źródło niepewności, s. 61), to mam nadzieję, iż w tej chwili jasne już jest, że wrażenie to było jedynie tymczasowe.

350

Część I. Co zrobić, by znów można było śledzić wiązania

nigdy w obliczu czystej dominacji, dlaczego więc udawać, że interesujące jest rozróżnienie pomiędzy formalnymi procedurami a rzeczywistymi siłami społecznymi? Jeśli słówko „empiryczny” oznacza „wierny doświadczeniu”, to czyż nie tak właśnie wygląda poszanowanie dla tego wszystkiego, co pojawia się w najzwyczajniejszych kontaktach z tym, co społeczne? W końcu mediatorzy podali swe prawdziwe imię: „Jesteśmy bytami, które gromadzą i wiążą zbiorowość działając na obszarze określanym dotychczas przez to, co społeczne, co jednak ograniczało się do już zestandaryzowanych jeśli chcecie podążać za aktorami, musicie

Ruch trzeci: łączenie micejsc

wersji i poszukiwanie politycznego przełożenia. Zanim jednak podejmiemy to ostatnie zagadnienie politycznej epistemologii, wskazać

muszę

Jeszcze

na

inną

zdumiewającą

kwestię,

która

była powodem napisania niniejszego wprowadzenia. W przeciwieństwie do innych zacisków, które zostały już ulokowane, Ęcnjcdcn naruszy ciągłość sieci stanowiących ferra firma śladów 1› dokumentów. Przywiedzie on nas na powrót do morza naszej ignorancji.

form zbiorowisk; podążać także za

nami”. Gdy zaczniemy dokładnie badać mediatorów, okaże się, że tylko nieliczni spośród nich wyrażają zgodę na ontologiczny zakres wyznaczony poprzednio przez dwa bieguny, społeczeństwo i naturę. Prawo, nauka, religia, cekonomia, psychika, moral-

ność, polityka i organizacje mogą posiadać swój własny sposób istnienia i poruszania się. Mówienie o wielości zamieszkanych światów może być hipotezą zbyt daleko idącą, lecz wielość reżimów istnienia w naszym świecie to po prostu fakty'*. Czy istnieje jakikolwiek powód, dla którego socjologia powinna wciąż je ignorować””? Problem w tym, iż nauki społeczne nie odważyły się, by stać się naprawdę empiryczne, ponieważ jednocześnie były przekonane, że muszą pozostać zaangażowane w modernizowanie, Za każdym razem, gdy na poważnie rozpoczynały się jakieś badania, były przerywane w pół drogi przez pragnienie uzyskania znaczenia. Dlatego tak istotne jest, by utrzymać rozdział pomiędzy tym, co wcześniej określiłem Jako trzy odrębne zadania nauk społecznych — rozpoznanie kontrowersji, stabilizowanie kontro-

'* Właśnie to powoduje, że filozofia w rodzaju uprawianej przez Kuenne'a Souriau (1943), Les diffórents modes d'evistence, jest tak interesująca. Mój następny projekt dotyczyć ma określenia i zbadania tych kwestii, nazywam go dociekaniami na temat reżimów wyjaśniania (regimes of enmunetation). ”” Mistrzowskie próby Luhmanna zwrócenia uwagi na różniee poprzez pojęcie autonomicznych słer poszły niestety na marne z powodu jego uporu, by wszystkie je opisać poprzez wspólny metajęzyk zapożyczony 7 uproszezonej wersji biologii.

PLAZMA - BRAKUJĄCE Jakąż wielką

MASY

ulgą jest odkrycie,

iż nie znajdujemy

się „W”

społcczcństwic„ nie bardziej niż „w” naturze. To, co społeczne nie przypomina w żadnej mierze szerokiego, nieuchwytnego horyzontu, w którym osadzony jest każdy nasz gest; społeczeństwo nie Jest wszechobecne

i wszechwiedzące,

nie śledzi

wszystkich

r'msxych ruchów i nie nasłuchuje naszych najtuiniciszycl'] myśli jak stcchubccny Bóg ze starych katechizmów. Jeśli zgodzi-

my się na wykreślenie płaskiego terenu zgodnie z oferowanymi

przeze mnie podporami, sztuczkami, zaciskami i siatkami współrugdnych. wiedy to, co społeczne — a przynajmniej ta jego część, która została wyskalowana, ustabilizowana i xcsialndurvxowunu zacznie krążyć poprzez niewielkie korytarze, które 1inugą się

rozprzestrzeniać jedynie dzięki większej y'yLlaxlk(SxX/

i kanałów.

I strukturalne

Całość,

to znaczy

nie zostało zignorowane,

liczbie instrumentów, to, co

systematyczne

lecz za to precyzyjnie

ulokowane w obrębie jednej z wielu sal kinowych, oł'cruiąc:ych pgłnc panoramy społeczeństwa; wiemy Już, że im większe wrażenie, tym szczelniej musi być zamknięta sama sala. Społeczeństwo nie Jest całością, „w której” wszystko jest osadzone, lecz tym, co przemieszcza się „poprzez” wszystko, skalując połączenia i oferując każdemu napotkanemu bytowi szansę na współmierność.

Powinniśmy się teraz nauczyć „podłączać” kanały społeczne tak

samo, Jak kable do telewizorów. Społeczeństwo nie pokrywa ca-

Część I. Co zrobić, by znów można było śledzić wiązanią

łości na tej samej zasadzie, Jak

Wor/d Wide

Web nie jest tak nas

prawdę szeroka Jak świat cały. Kolejne pytanie Jest bardzo proste, kolejny krok do przodu tak konieczny, wnioski tak logicznie wypływające, iż Jestem ab. solutnie przekonany, że każdy czytelnik Już rozważył ten ostatni aspekt. Jeśli prawdą jest, Jak twierdzi ANT, że społeczny teren posiada taką płaską „sieciową” topografię oraz że elementy two. rzące społeczeństwo przemieszczają się wewnątrz niewielkich kanałów, to co znajduje się pomiędzy mtkami? Dlatego właśnie metafora sieci, niezależnie od Jej wad, pozostaje tak wpływowa, W przeciwieństwie do substancji, powierzchni, domeny, czy sfer, które wypełniają każdy centymetr tego, co przedstawiają i wią> żą, sieci — nets, networks, „worknets” — pozostawiają wszystko, czego nie łączą, po prostu Jako niepołączone. Czy sieć nie Jest przede wszystkim zbudowana z pustych przestrzeni? Gdy tylko coś tak wielkiego jak wszechobejmujący „kontekst społeczny” zostanie zmuszone do podróżowania poprzez teren przypominający metro czy gazociąg, pojawi się nieuniknione pytanie: Jakiego rodzaju materiał nie wchodzi w kontakt czy też nie zostaje uchwycony przez owe różne sposoby krążenia? Gdy tylko pytanie zostanie postawione, dokonuje się przyprawiająca o zawrót głowy zamiana pierwszego planu i Jego tła. Gdy tylko cały świat społeczny zostanie ulokowany wewnątrz łańcuchów metrologicznych, przed naszymi oczami wyłoni się nowy, niezmierzony obszar. Jeśli wiedza na temat tego, co społeczne ogranicza się do korytarzy termitów, po których podróżujemy, to cóż wiemy o ich zewnętrzu? Niewiele. W pewnym sensie jest to skutek potraktowania formalizowania w sposób materialny. Skoro formalizmy nie dostarczają pełnego samoopisu, oznacza to, że po to, by skończyć Jakikolwiek akt formalizowania, potrzebujemy dodać coś, co pochodzi skądinąd, a co na mocy samej definicji nie Jest formalne. Taka jest najważniejsza nauka Wittgensteina — to, co skłania do postępowania zgodnie z regułą, nie daje się opisać za pomocą reguł.

I jak zwykle to właśnie Garfinkel dostarcza najostrzejszego określenia „zewnętrza”, do którego musimy się odnieść, aby dopełnić każde nasze działanie: „Obszar, który umyka objaśnialności AF

Ruch trzeci: łączenie miejsc

353

(analizy formalnej) jest astronomicznie olbrzymi, zarówno jeśli chodzi o rozmiar, jak i zasięg””*. Mimo iż Garfinkel nie zdawał sobie sprawy z ważności

standaryzacji, jego metafora w niczym

nie przesadza stosunek tego, co zostało przez nas sformatowane do tego, co ignorujemy jest rzeczywiście astronomiczny. To, co społeczne — zwyczajowo interpretowane — stanowi tyle co nic w porównaniu z ilością powiązań potrzebnych, by wykonać nawet najdrobniejszy gest. ›W wielu, różnych od siebie, szkołach teorii społecznej odnajdujemy tę samą konsternację — działanie się nie sumuje. Jest to przykładowo wielka zaleta, by nie rzec „wielki urok” podejścia do praktyk społecznych

Howiego

Beckera. Jeśli Jego opisy

pozostają zawsze niepełne, otwarte, niepewne, jeśli zaczynają się w pół drogi i urywają bez żadnego szczególnego powodu, to nie oznacza to jego uchybienia, lecz stanowi rezultat całkowitego poświęcania uwagi kaprysom doświadczenia”. Aby nauczyć się dźwięku czy zgrać orkiestrę, trzeba pojąć mnóstwo nicwyuczalnych, nieskoordynowanych fragmentów działania. Taki

Jest także powód zwrócenia się przez Thevenota ku innej szkole myślowej, gdy musi on mnożyć rozmaite reżimy działania tak,

aby móc rozpocząć analizę najprostszych zachowań. Gdy tylko nalgży stworzyć nieformalny opis formalizmu, każdy myśliciel staje się kolejnym Zenonem i mnoży kroki pośrednie ad infinitum. Dlatego także Law, usiłując określić własną pex'spckiywę ANT, utrzymuje, że „alternatywna metafizyka zakłada, iż zewnętrzność jest wszechogarniająca, nadmierna, pełna energii,

Jest zbiorem

nieokreślonych

możliwości

i w sposób

ostateczny

nieokreślonego przepływu””. Jednakże najbardziej radykalne intuicje na temat tła koniecz-

nego, by wyłoniło się jakiekolwiek działanie, zaoferował — co nie jest zaskakujące — Gabriel Tarde*'. Stanowią one rezultat * Garfinkel, Elmomethodology s Program, s. 104. ” Zob. Howard Becker (1991), Outsiders: Studies in the Sociołogy of' Deviance oraz: Becker, Art Worlds.

* Law, Afier Method, s. 114. 41

Por

L

Re

,

3

.

Tarde, Psychołogie ćconomique, s. 220.

BS

352

354

Część II.

Co zrobić, by znów można było śledzić wiązania

jego interpretacji powiązania pomiędzy tym, co duże i tym, co małe, które wykorzystałem już w poprzednich rozdziałach. To. co duże (państwa, organizacje, rynki) są amplifikacją, ale także uproszczeniem tego, co małe. Tylko Tarde mógł odwrócić zdrowy rozsądek tak bardzo, oświadczając

ze spokojem:

„Tak wIęc,

ogólnie rzecz biorąc, w jednym zdaniu znajduje się więcej logi ki niż w całej rozmowie, a także więcej w jednej

rozmowie

niż

w szeregu czy też grupie rozmów; więcej znajduje się w jednym szczególnym rytuale niż w całej religii, w jednym paragrafie prawa niż w całym kodeksie, w jednej konkretnej teorii naukowej niż w całej nauce; więcej także znajduje się w pojedynczej pracy

wykonanej przez robotnika niż w całości jego działań”*””. Mając tę zasadę, nie powinniśmy już uważać, że to, co makro obejmuje to, co mikro, ale że to, co mikro jest stworzone dzięki mnożeniu się niewspółmiernych bytów - nazywanych przez niego „monadami” — które najzwyczajniej w świecie użyczają jednego ze swych aspektów, „ich /acade”, by stworzyć tymczasową całość. To, co małe trzyma to, co duże. Czy raczej to, co duże może w każdej chwili zatonąć w tym, co małe, z którego się wyłoniło i do którego powróci. Niczależnie od sposobu przedstawienia, wydaje się,

iż nie uzyskamy żadnego zrozumienia tego, co społeczne, jeśli uwaga nasza nie zwróci się ku innemu zakresowi nieukształtowa nych zjawisk. Przypomina to sytuację, gdy w którymś momencie trzeba opuścić twardy grunt i udać się na morze”. Tło to nazywam plazmą, to znaczy tym, co jeszcze nieuformowane, niezmierzone, niezsocjalizowane, niewchłonięte w łańuchy metrologiczne, jeszcze nieomówione, niczbadane, niezorganizowane czy upodmiotowione**. Jaka jest ona wielka? Weźmy mapę Londynu i wyobrażmy sobie, że zwiedzony dotychczas świat społeczny zajmuje zaledwie tyle miejsca, co metro. Plazma to reszta

4? Tarde, Sociał Laws, s. 76. 43 Sloterdijk w swej filozofii przedstawiania powłok, w które jesteśmy ow1nięci, choć daleki od metafory krążenia i sieci, przedstawia nowy wpływowy opis tego, co zawsze umyka z każdego wyjaśnienia. * Znakomity przykład plazmy przed jej przekształceniem w liczby oferuje Emmanucl Didier (2001) w „De I'ćchantillon a la population: Sociologie de la gónćralisation par sondage aux Etats-Unis”.

Ruch trzeci: łączenie miejsc

355

Londynu, wszystkie budynki, mieszkańcy, nastroje, rośliny, koty, pałace, strażnicy na koniach. Garfinkel ma zdecydowanie rację: „Jobszar ten] Jest astronomicznie olbrzymi, zarówno jeśli chodzi

o rozmiar, Jak i zasięg”. Gdy już zdamy sobie sprawę z rozmiarów tej plazmy, możemy we właściwym miejscu ulokować intuicje socjologów pozytywistycznych i interpretatywnych — rzeczywiście, musimy zx_›vrócić naszą uwagę na zewnątrz, by nadać sens naszym działaniom i, rzeczywiście, elastyczność interpretacji tych działań jest nieskończona. Jednakże zewnętrze nie jest zbudowane z materii

społecznej, a wręcz przeciwnie, zaś interpretacja nie stanowi cechy charakterystycznej ujednostkowionych ludzkich podmiotów,

a wręcz przeciwnie. | Aby zinterpretować jakieś zachowanie,

musimy

coś dodać,

nie oznacza to Jednak, iż należy znaleźć jakąś ramę. Oczywiście

rację mieli socjologowie, gdy poszukiwali jakiegoś „zewnętrza”, chnag daleko mu do tego, co się spodziewali [uzyskać], ponieważ nie uświadczy się tam ani śladu niczego, co przypominałoby wyskalowanych aktorów społecznych. Rację mieli poszukując „czegoś skrywającego się poza”, sęk w tym jednak, iż ani nie

chodzi o coś szczególnie się skrywającego, ani znajdującego poza. Znajduje się to bowiem pomiędzy i nie Jest zbudowane z

materii .społcczncj. Nie jest ukryte, a po prostu nieznane. Sprawia wrażcmc gigantycznego zaplecza, które dostarcza zasobów pozwalających przeprowadzić każde działanie, podobnie jak w przypadku wsi i mieszkańców miasta czy brakującej masyĄu kos-

mologów usiłujących oszacować masę wszechświata. Analizując jakieś zachowanie, musimy rzeczywiście przygotowani

na rozmaite

interpretacje,

ale nie oznacza

być

to, iż

trzeba zwrócić się ku lokalnym interakcjom. W wielu miejscach w tej książce krytykowałem fenomenologów i pewnie także humanistów za to, iż wierzą w interakcje twarzą w twarz, jednost-

kowe podmioty i osoby działające celowo, oferując jednocześnie obszar bardziej realistyczny i pełen życia niż to, co nazywali

pgstą abstrakcją społeczeństwa.

Choć

rację mieli obstając przy

niepewnościach, to źle zidentyfikowali ich źródła. Działający celowo ludzie, intencjonalne osoby czy jednostkowe dusze nie są

Część II.

Co zrobić, by znów można było śledzić wiązania

bowiem wcale jedynymi interpretującymi czynnikami (agents) w świecie materii faktów, która sama pozbawiona Jest Jakiegokolwiek sensu czy znaczenia. To, co pojmuje się jako interpretacje,

elastyczność i płynność, jest sposobem rejestrowania rozległego zewnętrza, do którego odnosić się musi każde działanie, aby doszło do skutku. Dotyczy to nie tylko ludzkich działań, ale każdej aktywności. Hermencutyka nie jest przywilejem ludzkim, lecz, rzec można, własnością świata samego. Świat zaś nie stanowi solidnego kontynentu faktów pokropionego paroma Jeziorami niepewności, ale jest olbrzymim occanem niepewności naznaczonym kilkoma kropkami — wyspami wyskalowanych i ustabilizowanych form. Czyrzeczywiście wiemy tak mało? Nawetmniej. Paradoksalnie, ta „astronomiczna” ignorancja wiele wyjaśnia. Dlaczego dzikie armie potrafią zniknąć w przeciągu tygodnia? Dlaczego całe imperia, choćby takie, jak sowieckie, znikają w ciągu kilku miesięcy? Dlaczego obejmujące cały świat firmy bankrutują nagle po jednym z kwartalnych raportów? Dlaczego te same firmy, w czasie krótszym niż dwa szkolne semestry, przeskakują z głębokiego zadłużenia na poziom olbrzymich zysków? Jak to się dzieje, iż cisi obywatele zamieniają się w tłum rewolucjonistów, a ponure wiece stają się pełnymi radości manifestacjami wolnych obywa-

teli? Jak dochodzi do tego, że jakiś ospały człowiek nagle zaczyna działać pod wpływem niejasnych wiadomości z telewizji czy gazet? W jaki sposób zdarza się, iż skostniały muzyk akade-

Ruch trzeci: łączenie miejsc

357

łości, uzyskiwanej dzięki możliwym do tropienia połączeniom, które zawsze należy rozważać w opozycji do znacznie szerszego obszaru nieciągłości. Innymi słowy, musi pojawić się socjologia, która upierać się będzie przy swych przeciwstawnych intuicjach. Musimy być w stanie rozważyć zarówno ogromną inercję struktur społecznych, jak i niezwykłą płynność, która zapewnia im istnienie; ta ostatnia stanowi rzeczywiste środowisko, które umożliwia tym pierwszym ruch i krążenie. Do każdego działania, które dotychczas opisywałem, należy dodać niezmierzoną ilość brakujących mas. Są one potrzebne, dla równowagi,

by rachunki

się zgadzały,

lecz wciąż pozostają

brakujące. Dobra wiadomość jest taka, iż społeczne akcesoria nie zajmują nazbyt wiele miejsca; zła wiadomość z kolei Jest taka, że nie wiemy zbyt wiele o owym zewnętrzu. Niemniej istnieje rezerwa, zapasowa armia, ogromne terytorium — mimo, iż nie jest to ani terytorium, ani armia — które uzupełniają każde ukształtowane, usytuowane, ciągłe i objaśnialne działanie, które

Jest wykonywane.

Zrozumiałe staje się teraz, dlaczego tak upar-

cie krytykowałem to, co społeczne [tradycyjnych] socjologów — stanowiło ono bowiem węzeł trudny do rozplątania. Obstawałem stanowczo, by nie mylić tego, co społeczne jako społeczeństwa z tym, co społeczne pojmowanym jako wiązania, chodziło bowiem o to, by na końcu skorzystać z rezerwy. W Jaki sposób możliwe byłoby jakiekolwiek działanie polityczne, gdyby nie mogło skorzystać na możliwościach czekających w uśpieniu?

micki uwiedziony nagle zostanie przez najbardziej wyzywające

Być może istnieją prawa świata społecznego, lecz zajmują one zupełnie inne miejsce od tego, które tradycyjnie im przyzna-

ką, nieuchwytną cechę płynności. Taka jest właśnie etymologia słowa „plazma”*”. Nie oznacza to wcale, iż solidna architektura

wami, ani przed naszym działaniem, lecz po działaniu, poniżej

rytmy? Generałowie, redaktorzy, menedżerowie, obserwatorzy, moraliści często powtarzają, iż te nagłe zmiany posiadają mięk społeczeństwa kruszy się, iż Wielki Lewiatan stoi na glinianych nogach, a jedynie, iż społeczeństwo i Lewiatan poruszają się we wnętrzu

wąskich

kanalików,

które,

by

zacząć

działać,

muszą

wesprzeć się na nierozpoznanej ilości czynników pochodzących z otaczającej plazmy. Jak dotąd, nazbyt obstawałem przy ciąg45 Zob. indeks w: Cassin, Ż 'effet sophistique.

wano. Nie znajdują się one poza sceną, ani ponad naszymi głouczestników, ulokowane są na pierwszym planie. Nie pokrywają

one, nie obejmują, nie zbierają ani nie wyjaśniają; za to krążą, formatują, standaryzują, koordynują i to je trzeba wyjaśniać. Żadne społeczeństwo nie istnieje, czy raczej społeczeństwo nie jest określeniem dla całego obszaru. Toteż możemy zacząć wszystko na nowo, zabierając się za badanie rozległego obszaru, na którym nauki społeczne zdążyły dotąd stworzyć tylko kilka niewielkich przyczółków. Dla socjologii może na nowo rozpocząć się

=x

356

358

Część II. Co zrobić, by znów można było śledzić wiązania

era podbojów, pod warunkiem oczywiście, iż pamiętać będziemy o następującej zasadzie: nie wypełniaj pustych miejsc. Dlaczego w takiej dyscyplinie mielibyśmy się niecierpliwić? Socjologia

jest nauką młodą, która narodziła się jako ostatnia w licznej

ro-

dzinie, mając wielu starszych braci i sióstr. Zrozumiałe więc, 1ż zrazu próbowała powtarzać ich sukcesy naśladując ich określenie nauki i tego, co społeczne. Potrzeba czasu, by znaleźć swoją ścieżkę.

Zakończenie: od społeczeństwa do zbiorowości. Czy to, co społeczne można spleść na nowo?

Alternatywa, którą w niniejszej książce zaproponowałem, jest

tak prosta, iż można ją podsumować

poprzez krótkie zestawienie

zagadnień: pytanie o to, co społeczne wyłania się wtedy, gdy więzi, które nas oplatają, zaczynają się zrywać; to, co społeczne Jest następnie wykrywane dzięki zaskakującym przemieszczeniom od jednego powiązania do następnego; ruchy te nie dają się ani zawiesić, ani następnie wznowić; gdy jednak zostaną przedwcześnie wstrzymane, wtedy to, co społeczne, tak, jak się je zwykle interpretuje, zostaje powiązane dzięki udziałowi znanych

Już uczestni-

ków zwanych „aktorami społecznymi”, którzy tworzą „społeczeństwo”; gdy ruch ku wytworzeniu zbiorowości zostaje wznowiony,

wtedy pozwala śledzić to, co społeczne w

postaci powiązań

po-

między licznymi niespołecznymi bytami, które później mogą stać się [normalnymi] uczestnikami [życia zbiorowego]; śledzenie takie, jeśli wykonuje się je systematycznie, może doprowadzić do podzielanej definicji wspólnego świata, co nazywam zbioro-

wością; jeśli jednak nie istnieją procedury jego uwspólniania, to

splatanie może się nie powieść; wreszcie, na koniec, socjologię najlepiej określić jako dyscyplinę, w której uczestnicy jawnie angażują się w splatanie zbiorowości na nowo.

360

Część II.

Co zrobić, by znów można było śledzić wiązaniu

Niezależnie od ogólnego tonu moich wywodów, cel, który sobie od początku tych wywodów stawiałem, został okrcśl(m;„. w stopniu wystarczającym: Czy nadal możliwa jest nauka o tym, co społeczne, pamiętając, iż zmieniamy — dzięki lekcji, jaką dała nam socjologia nauki — rozumienie „tego, co społeczne”, podobnie jak rozumienie „nauki”? Jak od początku przestrzegąłem czytelnika, wcale nie starałem się oddawać sprawiedliwości czy być wyważonym, starałem się Jedynie spójnie wyprowadzić z tego osobliwego punktu wyjścia tak wiele konsekwencji, jak to tylko możliwe. Dotarliśmy teraz do końca naszej podróży. Możemy już stwierdzić, iż to, co społeczne, tak jak zwykle określane, stanow; jedynie pewien moment w długicj historii zbiorowisk (asscem blages), zawieszony pomiędzy poszukiwaniem ciała politycz. nego (body politic) a badaniem zbiorowości. Szeroko zakrojony projekt, który, od samego początku socjologii tego, co społeczne w połowie dziewiętnastego wieku nadawał jej impet, obccmc osłabł. Nie jest to jednak powód do smutku. Wręcz przeciwnie, oznacza to po prostu, iż jego miejsce powinien zająć kolejny, równie szeroko zakrojony projekt. Podczas gdy socjologia tego, co społeczne okazała się tylko jednym z wielu sposobów zajęcia się zbiorowością, socjologia powiązań podejmuje się zadania

zbierania, w którym idea tego, co społeczne pozostaje w zawieszeniu. Aby oddać sprawiedliwość naszym poprzednikom i aby pozostać w zgodzie z ich tradycją, musimy podjąć ich gcl„ zrozumieć, dlaczego przedwcześnie uważali, iż został on osiągnięty oraz zbadać, w Jjaki sposób dążenie do niego można rozpocząć na nowo z lepszymi widokami na sukces. Jeśli mogłem zdawać się niesprawiedliwy czy wręcz złośliwy wobec starszych określeń tego, co społeczne, to działo się tak dlatego, iż ostatnio sprawiały wrażenie borykania się z większą ilością problemów przy podejmowaniu się badania wspólnego świata. Gdy tylko nowe powiązania zostawały ulokowane w zbiorze sił społecznych, nie było sposobu, aby zbadać ich treść, aby sprawdzić ich czas trwania, by zweryfikować, czy rzeczywiście posiadają środki i energię do przemieszczania się, żeby faktycznie coś wyjaśniać. Jak już widzieliśmy w poprzednim

Zakończenie: od społeczeństwa do zbiorowości

361

rozdziale, nie oznacza to wcale zaprzeczania formatującej mocy nauk społecznych. Przeciwnie, pozostają one niedopasowane do tropienia powiązań stworzonych z wielu niespołecznych bytów, ponieważ tak dobrze idzie im skalowanie społecznego świata. To samo wyposażenie, które tak sprawnie pozwala nawigować poprzez społeczeństwo, paraliżuje nas w czasie kryzysu. Toteż pojawia się pokusa, by trzymać się zestawu już uznanych aktorów społecznych, pozbywając się jednocześnie tych danych, które nie pasują. Podejmując projekt nauk społecznych i przywracając mu źródło zadziwienia, z którego wyrosły, ważne Jest, by na nowo uwrażliwić się na różne osobliwe rodzaje zbiorowisk. Kiedy wierzyliśmy, iż jesteśmy nowocześni, mogliśmy zadowolić się konglomeratami społeczeństwa i natury. Dziś jednakże musimy ponownie przebadać to, z czego jesteśmy zbudowani, Jak i zakres więzi oraz ilość powiązań, wykraczając daleko poza to, co proponowały

wyjaśnienia społeczne. Nauka, religia, poli-

tyka, prawo, ckonomia, organizacje itp. na każdym kroku podsuwają nam

zjawiska,

które znów

należy

uznać

za zagadkowe,

Jeśli celem naszym ma być zrozumienie rodzajów bytów, z których zbiorowość może być zbudowana w przyszłości. Skoro teraz okazało się, że stosowane [dotychczas dwa] bieguny nie dają zrozumienia, należy się nieco cofnąć do map płaskiego terenu. Choć spodziewam się pewnego zakłopotania ze strony socjologów tego, co społeczne wtedy, gdy twierdzę, iż zadanie tropienia powiązań musi zostać podjęte na nowo i przekierowane w stronę wszystkich

tych

przedmiotów,

których

odsunięcie

na

bok uznali za konieczne, to ciągłość ich projektu i ANT powinna być wystarczająco oczywista. Może pojawić się wiele nieporozumień metodologicznych i wiele utyskiwań, lecz nie powinni niepokoić się takim wznawianiem ich własnego projektu. Sytuacja przedstawia się inaczej w przypadku socjologii kry-

tycznej. Określiłem w ten sposób to, co dzieje się, gdy nie tylko ograniczamy się do wyskalowanego społecznego repertuaru

1 pozostawiamy z boku przedmioty, co wielokrotnie kusi że inne szkoły, ale gdy jeszcze dodatkowo twierdzimy, iż przedmioty są zbudowane z więzi społecznych. Trend taki się tym bardziej niepokojący, gdy reakcje zaniepokojonych

takowe staje ak-

362

Część II. Co zrobić, by znów można było śledzić wiązani,,

torów zostają potraktowane nie jako niebezpieczeństwo takiej redukcji, ale jako najlepszy dowód na naukowość proceduj, Jeśli przedmioty badań zbudowane są z więzów społecznych, to znaczy tego, co przyjęli wcześniej badacze społeczni jako ele_ ment swego oficjalnego wyposażenia i jeśli odetnie się Jedynę źródło falsyfikacji, czyli sprzeciw tych, którzy ulegli „wyjaśnie. niu”, wtedy trudno jest dostrzec zgodność z ANT. Jakiekolwiek by były roszczenia socjologii krytycznej do naukowości, czy obiektywności, nie może ona być socjologią — w proponowanym przeze mnie nowym

sensie — skoro nie posiada żadnej możliwo_

ści, by się zreorganizować i zacząć badać czynniki niespołecz_ ne. W obliczu nowych sytuacji i nowych przedmiotów, ponosj

ona ryzyko powtarzania w kółko, iż są one splecione za pomo_ cą wciąż tego samego, niewielkiego repertuaru znanych Jjuż sił;

władzy, dominacji, wyzysku, legitymizacji, fetyszyzacji i reifiką_ cji. Społecznie skonstruowane może

być prawo, a także religia,

ekonomia, polityka, sport, moralność, sztuka oraz wszystko inne, wszystko zbudowane z tego samego materiału, zmieniają się tylko nazwy „pól”. Problem socjologii krytycznej polega na tym, 1ż ona zawsze ma rację, nigdy nie zawodzi. Mimo to jednak, w niniejszym zakończeniu, muszę jakoś wziąć się za bary z takim właśnie sposobem uprawiania krytyki społecznej, ponieważ poza oczywistym pytaniem, na czym polega dobra nauka, pojawia się kolejne, bardziej pokręcone pytanie o polityczne znaczenie. Pierwsze wyzwala emocje, a drugie doprowadza do szału; lecz także szał należy przyjmować z szacunkiem. Jak winno to już jasno wynikać ze struktury książki, utrzymuję, że aby wiernie trzymać się doświadczania tego, co społeczne,

musimy podjąć po kolei trzy odrębne obowiązki: rozpoznania, stabilizacji i układania. Najpierw musimy nauczyć się tak rozpoznawać kontrowersje, aby oszacować liczbę nowych uczestników w jakimkolwiek przyszłym zbiorowisku (assemblage) (część I); następnie musimy prześledzić, w jaki sposób sami aktorzy owe niepewności niwelują przez tworzenie formatów, standardów i metrologii (część I1); wreszcie chcemy dowiedzieć się, w jaki sposób całości tak stworzone potrafią odnowić nasze

Zakończenie: od społeczeństwa do zbiorowości

363

poczucie przynależności do tej samej zbiorowości. Aż dotąd, po prostu opóźniałem chwilę podjęcia tego ostatniego obowiązku. Jednak nadszedł już właściwy czas, by zająć się pytaniem o to, co nazywam polityczną epistemologią.

JAKA EPISTEMOLOGIA

POLITYCZNA?

Po skorygowaniu moich uszczypliwości pod adresem socjologii tego, co społeczne, gdy już odpowiednio ulokowałem Jej formatującą

moc,

muszę

teraz

rozważyć

moją

ocenę

socjolo-

gii krytycznej. Błąd nie polegał na poszukiwaniu krytycznego wymiaru, ale na osiąganiu go w złym momencie, przed wypełnieniem innych zadań socjologii. Wyrzucałem socjologii krytycznej mylenie społeczeństwa i zbiorowości. Błędne nie było samo upolitycznianie czy też mieszanie nauki i polityki, lecz to, iż jej definicje nauki i polityki nie mogły doprowadzić do jakiegokolwiek sukcesu, ponieważ nie przejmowała się ona wcale potrzebą wymierzenia

ilości bytów,

które czekały

na powiąza-

nie. Socjologowie krytyczni, gdy upierali się, iż to, co społeczne składa się jedynie z kilku typów czynników, nie docenili trudności uprawiania polityki. Nie zauważyli, iż polityka ma małe szanse powodzenia, gdy lista uczestników bona fide tworzących świat społeczny została z góry drastycznie ograniczona. Pokazywałem już kilkakrotnie w tej książce, dlaczego nie można mnożyć ilości bytów, studiować ich zawiłej metafizyki, zgłębiać rozmiarów kontrowersji, w jakie są uwikłane, usiłując Jednocześnie wykluczyć większość z nich, uznając Je za fikcyjne, arbitralne, przestarzałe, archaiczne,

ideologiczne czy zwod-

nicze. Socjologia narodzona w ciężkich czasach usiłowała naśladować nauki przyrodnicze poziomem scjentyzmu oraz skrócić proces polityczny, bo rozstrzygnąć niecierpiącą zwłoki kwestię

społeczną. Jednak stapiając nazbyt ochoczo naukę i politykę, ni-

gdy nie przebyła całej ścieżki pozwalającej wyjaśnić, z jakiego rodzaju niespołecznej materii stworzone zostało to, co społecz-

364

Część I. Co zrobić, by znów można było śledzić wiązania

ne, nie miała także wystarczającego pola manewru, by wypracować własną koncepcję nauki. Postępowanie takie nie było zresztą wcale pomyłką socjologów; sądzili oni po prostu, że Już dysponują rozwiązaniem, gdy posługują się „tym, co społeczne”, zwłaszcza społeczeństwem, by zdefiniować wspólny świat. Pragnęli mieć coś do powiedzenia na temat kwestii politycznych swoich

czasów,

chcieli uczynić

coś w odniesieniu

do rwącego

nurtu modernizacji, bądź wreszcie zastosować prawa swej nauki w społecznej inżynierii. Niezależnie jednak od tego, jak poważnie owe powody wyglądają, nie powinny one przerywać zabiegów rozpoznawania i zbierania powiązań. Jeśli to, co ma zostać związane, nie zostanie

wpierw otwarte, zdefragmentowane i skontrolowane, to nie zostanie na nowo splecione. Nie potrzeba wcale jakichś niezwykłych umiejętności czy instynktu politycznego, by zauważyć, iż Jeśli chce się walczyć przeciw sile, która jest niewidzialna, niemożliwa do prześledzenia, wszechobecna i totalna, to od początku jest się bezsilnym i na straconej pozycji. Tylko wtedy, gdy siły skomponowane są z drobnych wiązań, których opór można sprawdzać jedno po drugim, pojawia się możliwość, by jakoś zmienić dany stan rzeczy. Upraszczając sprawę, jeśli mamy społeczeństwo, ro żadna polityka nie jest możliwa'. Toteż, inaczej niż podpowiada pierwsze wrażenie, istnieje poważny konflikt pomiędzy zyskiwaniem politycznego znaczenia oraz dostarczaniem społecznych wyjaśnień; a, co najmniej, nie ma żadnej gwarancji, że socjologia krytyczna dostarczy nam krytycznego wymiaru. Jak już parokrotnie powtarzałem, olbrzymia groźba, jaką niesie socjologia krytyczna, polega na tym, iż zawsze udaje Jej się wyjaśniać. Dlatego właśnie naraża się na ryzyko, iż stanie się pusta empirycznie i politycznie bezprzedmiotowa. Pozostawienie jako otwartej możliwości porażki jest ważne, ponieważ to jedyny sposób na utrzymanie jakości naukowego rozpoznania i szansa ! Uogólniam tutaj argument Baumana mówiący, że społeczeństwo zostało wynalczione, aby wyprzeć rewolucyjną politykę. Zob. Bauman, Postmodernitv and Its Discontents, zob. także rozprawę Fródćrica Audrena poświęconą historii nauk społecznych — Audren, „Les juristes et les sociologues”.

Zakończenie: od społeczeństwa do zbiorowości

365

na zyskanie politycznego znaczenia. Określenie nauki społecznej, jakie tu zaproponowałem opierając się na socjologii nauki, powinno być w stanie odzyskać empirię, skoro pozwala podróżować wszędzie tam, gdzie podążają nowe powiązania i nie zatrzymuje się wraz z granicami tego, co uprzednio postrzegano Jako społeczne. Powinno także odzyskać polityczne znaczenie, ponieważ stawia pytanie o wiązanie się z nowymi uczestnikami, którzy zostali dostrzeżeni. Wymaga to jednak zestrojenia razem nąuki i polityki. Badając naukę i społeczeństwo nauczyliśmy się „nie postrzegać podwójnie””. Pomysł nie polega na dążeniu do czysto obiektywnej nauki o tym, co społeczne, a skoro porzucone zostaje marzenie o bezstronnej

nauce,

nie chodzi także o to,

by wepchnąć nauki społeczne na zawsze do bagna politycznych sztuczek. Chodzi po prostu o to, by spróbować inaczej rozdzielić role pomiędzy naukę i politykę. Problem bierze się z trudności

określenia, co oznacza badanie czegoś, jeśli w grę nie wchodzi

przcskakiwzmic pomiędzy jednym marzeniem o bezstronności I drugim, przeciwnym, o zaangażowaniu i znaczeniu. Warto zauważyć w tym miejscu, iż posądzano ANT o dwa symetryczne, choć przeciwstawne grzechy: pierwszy, iż rozciąga pol.l.tykę na wszystko, włączając w to zamknięte sanktuarium nauki l.lęchnol(›gii; drugi, że pozostaje ona tak obojętna na nierównośgl i zmagania władzy, że nie niesie ze sobą możliwości dokonania krytyki, ciesząc się z wędrowania na pasku pozostających u władzy”. Choć oba posądzenia powinny nawzajem się~znosić | jąk bowiem można jednocześnie tak bardzo rozciągać politykę Iniew tę stronę nie robić? — niekoniecznie pozostają w sprzeczności. Dzieje się tak, bo lewica zawsze wspierała się na Jakiejś nauce, by wzmacniać swoje projekty emancypacyjne; polityzacja

* Wyrażeniem tym posłużyli się Shapin i Schaffer w pracy Leviathan and the /lir'l)mn/›. Polityczna epistemologia opisuje redystrybucję władz pomiędzy nauką i polityką, podczas gdy [po prostu] epistemologia stanowi teorię nauki odciętej od polityki. _ * Zob.

Alan

D.

Sokal

i Jean

Bricmont

(2003),

Modne

bzdury;

Langdon

Winner (1993), „Upon Opening the Black Box and Finding It Empty: Social Constructivism and the Philosophy of Technology” oraz Mirowski i Nik-Khah, „Markets Made Flesh".

Część II. Co zrobić, by znów można było śledzić wiązania

nauki oznacza zatem pozbawianie wyzyskiwanych Jedynej szansy na zmianę sytuacji dzięki możliwości odwołania się do obiektywności i racjonalności*. Choć fałszywe nauki, będąc wyłącznie słabo zamaskowanymi ideologiami, muszą być ujawniane, to w czystej nauce znajduje się jedyny sąd apelacyjny zdolny rozstrzygnąć wszelkie dyskusje. Tylko najwięksi reakcjoniści cieszą się z osłabiania rozumu. Jeśli zaś sprawy pójdą w inną stronę, to pokrzywdzeni zostaną osamotnieni wobec „czystych” relacji władzy w grze, w której owce zostaną zjedzone dużo szybciej niż wilki. Co więcej, oddając w ręce potężnych klucze do upolitycz-

nionej nauki, ANT staje się jedynie czymś na kształt „socjologii inżynierów”, czy nawet gorzej, grupą konsultantów nauczającą tych, którzy uwolnili się od dyscyplinującej władzy rozumu, jJak stać się bardziej makiawelicznym, sprawniejszym w intrygach, jeszcze bardziej obojętnym na różnice pomiędzy nauką a ideologią. W imię rozprzestrzeniania sieci, nagi cesarz dostaje Jeszcze więcej najmodniejszych „szat”*. ANT jest jedynie rozszerzonym makiawelizmem. Takie krytyki zawsze mnie zadziwiały. Wydaje mi się, wręcz przeciwnie, iż ci, którzy nazywają siebie ludźmi postępu, nie powinni wiązać się z teorią społeczną, która posiada niewielkie możliwości dostosowania się do ich rozmaitych programów emancypacji. Jeśli nie ma sposobu, by zbadać i przebudować zawartość sił społecznych, jeśli pozostaną one niewyjaśnione bądź wszechogarniające, to niewiele pozostaje do zrobienia. Upieranie się przy tym, że za tymi wszystkimi różnorodnymi kwestiami kryje się nadrzędnie ten sam system, to samo imperium, ta sama całość,

zawsze uderzało mnie jako jakiś ekstremalny przypadek

maso-

4 W czasie niezbyt mądrych zajść powiązanych z „Wojnami o Naukę”, głównie ze strony lewicy wytaczane były ataki przeciw studiom nad nauką, a zwłaszcza

przeciw

ANT.

Zob.

Backward: Postmodern Critiques oskarża ona studia nad nauką w krzewieniu irracjonalizmu. * Zbieżność pojęcia sieci z przez Boltanskiego i Chiapello w skłania do takiego łączenia.

Mecra

Nanda

(2003),

Prophets

Facing

of Science and Hindu Nationalism in India, o wspieranie fundamentalistów hinduskich kapitalizmem „płynnych artystów” opisana pracy 7he New Spirit of Capitalism wyraźnie

Zakończenie: od społeczeństwa do zbiorowości

367

chizmu, perwersyjny sposób przyglądania się pewnej porażce i odczuwanie zadowolenia ze słodko-gorzkiego odczucia wyższej politycznej poprawności. Nietzsche nakreślił nieśmiertelny portret „człowieka resentymentu”, mając przy tym na myśli chrześcijanina, lecz krytyczny socjolog pasowałby tu równie dobrze. Czyż nie Jest Jednak oczywiste, iż jedyny sposób na rozpamiętywanie Jakiegokolwiek rodzaju walki wiedzie przez plątaninę słabych wiązań [stworzonych] ze skonstruowanych, sztucznych, możliwych do przypisania, objaśnialnych i zaskakujących połączeń? Wobec szacunku dla Całości, nie pozostaje już nic do zrobienia poza padnięciem

przed

nią na kolana, czy nawet go-

r'/:cj, fantazjowaniem o przejęciu pełni władzy. Myślę, iż znacznie bezpieczniej jest twierdzić, że działanie możliwe jest wyłącznie na terytorium, które zostało otwarte, spłaszczone i przycięte na miarę w takim miejscu, gdzie formaty, struktury, globalizacja oraz całości krążą po małych korytarzykach, i w których każdy

przypadek wprowadzenia ich w życie musi bazować na ukrytych potencjałach. Jeśli to nie jest możliwe, to nie ma polityki. Nie

wygrano żadnej bitwy nie uciekając się do nowych kombinacji I zaskakujących wydarzeń. Czyjeś działanie „spowoduje różnicę” jedynie w świecie zbudowanym z różnic. Czy nie tak właśnie wygląda topografia tego, co społeczne, która pojawiła się po wy-

konaniu trzech ruchów, które zaproponowałem w części I1? Czy

wękazu_iąc na „plazmę”, nie odkryliśmy armii rezerw, której rozmiar, Jak rzekł Garfinkel, jest „astronomicznie większy” niż to, z czym przyjdzie walczyć? Przynajmniej zwiększają się szanse

na wygraną, a przy tym pojawia się mniej okazji, by pielęgnować masochizm. Powinniśmy poszukiwać nie krytycznego dystansu, ale krytycznej bliskości. | Jeśli trudno było sprecyzować, gdzie dokładnie ulokowany Jest p(.)li.tycxny projekt ANT (a tym samym, gdzie popełnia błąd I powinien zostać skorygowany), dzieje się tak dlatego, że musi ulec zmianie wyobrażenie o tym, co to znaczy, iż nauka społeczna posiada jakieś znaczenie polityczne*. Polityka jest zbyt po6:

©

ś

T

ur

' Zob. Michel Callon (1999), „Ni intellectuel engagć, ni intellectuel dógagć: la double stratćgie de Pattachement et du dótachement”. Na temat radykal-

BI

366

Część II. Co zrobić, by znów można było śledzić wiązania

ważną rzeczą, by pozostawić Ją w rękach tych nielicznych, któ-

rzy zdają się z racji urodzenia posiadać patent na określanie Jej składowych.

DYSCYPLINA

JAK

INNE

Gdy mówię, że krytyczna socjologia pomieszała naukę z po-

lityką, to z pewnością nie chodzi mi o odwrócenie klasycznego

oddzielenia polityki i epistemologii. Pomysł taki, wychodzący od socjologa nauki, z pewnością wyglądałby bardzo dziwnie! Nie mogę udawać, że interes szacownej nauki nie powinien polegać na wysuwaniu projektów politycznych, nawet gdyby dwaj moi bohaterowie — Tarde i Garfinkel — nie byli znani ze swego politycznego temperamentu. Jednakże przeciwstawienie odizolowanej, bezstronnej, obiektywnej nauki i zaangażowanego, wojującego i pełnego pasji działania staje się pozbawione sensu, gdy tylko przypomnimy sobie ogromną moc zbierającą jakiejkolwiek dyscypliny naukowej, nieważne, czy „przyrodniczej”, czy „społecznej”. Jeśli już, to nauki społeczne powinny po prostu dorównać w tym względzie mocy powiązywania nauk przyrodniczych. Epistemologia polityczna nie Jest Jakimś sposobem na uniknięcie „zanieczyszczania” dobrej nauki przez „nieczyste względy polityczne”, nie jest także metodą na spowodowanie, by pozytywiści nie „skrywali się za pretensjami do obiektywności”. Ponieważ nikt nie wie, co wiąże Je wszystkie razem (por. pięć źródeł niepewności omówionych w części I), to z pewnością potrzeba nam

planowego,

sztucznego, dogłębnego

i twórczego wysiłku, który potrafi wykorzystać

szereg rozma-

nego przypadku nieuczestnictwa, zob.: Michel Callon i Vololona Rabcharisoa (2004), „Gino's Lesson on Humanity: Genetics, Mutual Entanglements and the Sociologist's Role”. Znaczą część argumentacji przeciwko tradycyjnej trancuskiej figurze „intellectuel engagć” można odnaleźć w poruszającym wywiadzie z Michelem

Foucaultem (1994), Dits et ćerits: Tome

/, s. 306.

Zakończenie: od społeczeństwa do zbiorowości

369

itych dyscyplin. Jednakże dyscypliny te powinny być pojmowane w taki sam sposób, Jak chemia, fizyka, mechanika itp., to znaczy Jako różnorodne wysiłki [mające na celu] zbieranie w sposób systematyczny nowych kandydatów do kształtowania świata. Nie da się uniknąć porównania z naukami przyrodniczymi w tym miejscu, bo oba typy nauki muszą pozbyć się wyobrażenia, że zbieranie zostało już zakończone. W innej pracy pokazywałem, że natura dzieli, pod tym względem, cechy charakterystyczne ze społeczeństwem”. Rozumiane jako jedna „zewnętrzna rzeczywistość”, pojęcie natury spełnia jednocześnie dwie odmienne funkcje — z jednej strony chodzi o mnożenie bytów budujących świat, z drugiej, o jedność splecionych już w jedną, niekwestionowaną całość. Odwoływanie się do realizmu nie wystarcza, ponieważ oznacza pakowanie razem licznych przypadków materii rozważań razem z ujednoliconą materią faktów. Toteż gdy ludzie powątpiewają w istnienie „Natury” czy „zewnętrznej rze-

czywistości”, nigdy nie wiadomo, czy kontestują przedwczesne ujednolicenie materii rozważań pod panowaniem materii faktów, czy też odrzucają wielość bytów ujawnianych przez nauki. To pierwsze jest konieczne, to drugie po prostu głupie. Aby rozbić to ujednolicenie umożliwiając jednocześnie pub-

liczny nadzór, zaproponowałem odróżnienie pytania dotyczącego mnożenia bytów, z którymi przychodzi nam żyć — ilu nas jest? -od zupełnie odmiennej kwestii, wiążącej się z podejmowaniem decyzji, czy splecione całości tworzą świat, w którym da się żyć, czy też nie — czy możemy żyć razem? Oba przedsięwzięcia muszą być przeprowadzane z wykorzystaniem rozmaitych umiejętności naukowców, polityków, artystów, etyków (moralists), ckonomistów, prawników itp. Owe rozmaite profesje nie różnią się ze względu na obszary, którymi się zajmują, lecz przez wzgląd na odmienne umicjętności, które stosują wobec fego samego obsza-

ru, podobnie jak wtedy, gdy przedstawiciele różnych zawodów — elektrycy, cieśle, murarze, architekci czy hydraulicy — pracu-

Przedstawiam tu pokrótce rozwiązanie zaproponowane w: Latour, Polityka natury.

=

368

Część H. Co zrobić, by znów można było śledzić wiązania

ją po kolei bądź równocześnie przy jednym budynku. Podczas gdy tradycja rozróżniała wspólne dobro (zagadnienie etyków) i wspólny świat (dany w sposób naturalny), ja zaproponowałem, by zamienić „politykę natury” na stopniowe układanie jednego, wspólnego

świata.

Na tym,

według

mego

wyobrażenia,

opiera

się sposób na zredefiniowanie nauki i polityki i podjęcie zadań politycznej epistemologii wymuszonej na nas przez rozmaite kryzysy ekologiczne. Teraz możemy dostrzec, co oba bieguny — natura 1 społeczeństwo — miały ze sobą wspólnego: oba stanowią przedwczesną próbę zebrania jednego wspólnego świata w dwóch przeciwstawnych całościach”. Określiłem to mianem Nowoczesnej Konstytucji, posługując się metaforą zaczerpniętą z prawa,

by opisać

razem

osiągnięcia politycznej epistemologii. Toteż redefinicję polityki jako stopniowego układania wspólnego świata należy zastosować zarówno wobec wcześniejszych całości społecznych, jak i wcześniejszych całości przyrodniczych. Trudność w tym, że w tym momencie sytuacja jest niesymetryczna, dlatego właśnie pomieszanie nowego określenia polityki z socjologią krytyczną byłoby czymś niezwykle szkodliwym. Podczas gdy niesforne przedmioty z wcześniejszej domeny natury pozostają całkowicie na widoku, niczależnie od tego, co o nich mówią naukowcy, to krnąbrne podmioty z wcześniejszego społeczeństwa mogą być łatwo poskramiane, ponieważ rzadko skarżą się, gdy zostają „wyjaśnione”, a przynajmniej, ich skargi rzadko zostają zarejestrowane z jakąś większą starannością”. Nazbyt często nauki społeczne skłonne są ofiarować wyrazistszą imitację ponurego i jałowego królestwa nauki (zamieszkanego przez materię faktów i łańcuchy ścisłej przyczynowości) niż większość nauk przyrodniczych! Tymczasem w obu przyPolityka wobec dzikiego życia dostarcza znakomitego przykładu konieczności symetrycznego podejścia. Zob. Charis Thompson (2002), „When Elephants Stand for Competing Philosophies of Nature: Amboseli National Park, Kenya”. ” Na temat porównywania krnąbrności ludzi i bytów pozaludzkich, zob. Despret, Naissance d'une theorie ćthologique oraz Stengers, The Invention of Modern Ścience.

Zakończenie: od społeczeństwa do zbiorowości

371

padkach to, co ma zostać zebrane, czyli dotychczasowi mieszkańcy starych całości natury i społeczeństwa, których określam Jako mediatorów, krążące byty i przedmioty, w żadnym razie nie przypomina ani materii faktów, ani aktorów społecznych. Aby to zrozumieć, wystarczy pamiętać, iż bycie materią faktu nie jest „naturalnym” sposobem istnienia, lecz antropomorfizmem”. Rzeczy, krzesła, koty, maty i czarne dziury nie zachowują się nigdy jak materia faktów, zaś ludzie czasami tak, z powodów politycznych,

by stawić opór badaniom.

Toteż czymś

absurdal-

nym Jest sprzeciwianie się „traktowaniu ludzi jak przedmiotów”. W najgorszym

wypadku

bowiem

spowoduje

to postawienie

ich

na równi z materią rozważań fizyki, biologii, informatyki itp. Po

prostu do jednej złożoności zostanie dodana kolejna. Nie ma tu mowy o żadnym poniżaniu, przeciwnie, „uprzedmiotowieni lu-

dzie” zostaną wzniesieni na poziom mrówek, szympansów, chipów i cząstek! Być „traktowanym jak rzeczy”, tak jak to teraz pojmujemy, nie oznacza „zredukowania” do materii faktów, a umoż-

liwienie zróżnicowanego życia materii rozważań. Redukcjonizm nie jest grzechem, przed którym należy się powstrzymywać, czy też cnotą, którą powinno się praktykować; jest on po prostu niemożliwy

ze względów

praktycznych,

bo elementy,

do których

„Wyższy poziom” zostaje sprowadzony, są równie złożone, Jak na „niższym poziomie”. Gdyby tylko ludzie, którzy dostają się w łapy krytycznych

socjologów,

byli traktowani równie dobrze,

Jak wieloryby w zoologii, geny w biochemii, pawiany w prymatologii, gleba w pedologii, guzy w onkologii czy gaz w termodynamice! Przynajmniej uszanowano by ich złożoną metafizykę, zrozumiano stawiany opór, rozpoznano sprzeciwy i zaaprobowano wielość. Proszę traktować ludzi jak rzeczy, zaofiarować im ten sam stopień realizmu, który gotowi jesteśmy przyznać materii rozważań, zmaterializować oraz, właśnie, zreifikować ich tak bar-

dzo, Jak to tylko możliwe!

" Inanimizm” jest figuracją w równym stopniu co „animizm”. Na temat pojęcia figuracji, zob. s. 76. Przykład znakomitych badań nad rozmieszczeniem tych rozmaitych funkcji w świecie czytelnik znajdzie w pracy Descoli, La nature des cultures, zwłaszcza w rozdziale dowodzącym antropomorficznego cha-

rakteru naturalizmu.

B

370

Część I. Co zrobić, by znów można było śledzić wiązania

Pozytywizm — obojętnie — przyrodniczy czy społeczny, reakcyjny czy postępowy — nie popełnia błędu pominięcia „ludzkiej świadomości” (human consciousness), gdy pragnie trzymać się „surowych danych”. Jest on błędny politycznie. Zredukował materię rozważań do materii faktów nazbyt szybko, pomijając cały proces.

Pomieszał

dwa

zadania

realizmu

— zwielokrotnie-

nie 1 ujednolicenie. Zamazał różnicę pomiędzy rozpoznawaniem

powiązań

i łączeniem

ich

w

zbiorowość.

Adwokaci

socjolo-

gii hermeneutycznej mieli dobre przeczucie, lecz prezentując swe przedziwne pomysły na temat przyrodoznawstwa I świata materialnego, nie wiedzieli, jak wydostać się z pułapki. Wraz z redukcjonistami uwielbiali nienawidzić, nie zrozumieli, co to znaczy, iż nauka, obojętnie, społeczna czy przyrodnicza, niesie projekt polityczny; stąd właśnie wzięła się fałszywa alternatywa pomiędzy

„ważnym

pozostawaniem

„obojętnym”

naukowcem

a byciem

społecznie”. Dlatego właśnie ze zdziwieniem można

obserwować,

że socjologię

powiązań

często oskarżano o

to, iż

jest „wyłącznie opisowa” i „nie posiada politycznego projektu”. podczas gdy, przeciwnie, taka właśnie jest socjologia tego, co społeczne, usiłująca gorączkowo przeskakiwać pomiędzy [|pozostawaniem]

obojętną nauką, czego nie potrafiła nigdy zrealizo-

wać, a polityczną ważnością, której nie mogła nigdy uzyskać. Zamiast tego na plan pierwszy powinny wysunąć się dwa zestawy procedur: pierwszy polegający na uwidacznianiu rozpoznawania aktorów i drugi powodujący, iż ujednolicenie zbiorowości i uczynienie z niej wspólnego świata stanie się możliwe do zaakceptowania

dla podlegających

ujednoliceniu.

Z powo-

du pierwszego zestawu ANT sprawia wrażenie obojętnej nauki zwalczającej pragnienie socjologii, by rządzić (/egis/ate) zamiast aktorów. Z powodu drugiego zestawu ANT wydaje się politycznie zaangażowana, ponieważ krytykuje podejście, według którego wytwarzanie społeczeństwa przez naukę powinno być niewidzialne dla „informatorów” i utrzymuje, że sama wie lepicj. Chcielibyśmy pozostać bardziej bezstronni, niż było to możliwe w przypadku projektu inżynierii społecznej socjologii tradycyjnej, ponieważ znacznie bardziej zgłębiamy kontrowersje. Lecz pragniemy również być bardziej zaangażowani, niż było

Zakończenie: od społeczeństwa do zbiorowości

373

to możliwe w przypadku scjentystycznego snu o niezaangażowanym oglądzie. Tak więc coś na kształt obojętności przynoszą nam badania mające na celu rozpoznawanie omówionych wcześniej czterech źródeł niepewności; podczas gdy zaangażowanie bierze się z możliwości podsuwanej przez piątą niepewność pomagającą częściowo splatać zbiorowość, poprzez stworzenie jej areny, forum, przestrzeni czy też reprezentacji jedynie w postaci skromnego medium, czyli ryzykownej relacji pozostającej przez większość czasu zaledwie kruchą interwencją składającą się wy-

łącznie z tekstu. |

Toteż

prowadzenie

badań

zawsze

oznacza

uprawianie

po-

!ltyki w sensie zbierania i układania tego, z czego zbudowany Jest wspólny świat, choć jakiego rodzaju zbieranie i układanie Jest potrzebne, pozostaje odrębną, delikatną kwestią. Tu właśnie kontrast pomiędzy ANT a socjologią tego, co społeczne staje się wyrazistszy. Utrzymujemy, że kontrowersje wokół tego, z Jakiego materiału powinien być zbudowany świat społeczny, nie powinny być rozstrzygane przez badaczy społecznych, lecz winny zostać podjęte przez przyszłych uczestników oraz że w każdej chwili „pakiet” istniejących łączy społecznych powinien być otwarty dla publicznej obserwacji. Oznacza to, iż należy podtrzy-

mywać odrębność obu zadań: brania pod uwagę i porządkowania. Chodzi teraz o to, by odkryć, które nauki społeczne lepiej sobie z tym radzą. _ Wszystkie dyscypliny, od geografii do antropologii, od księgowości do nauk politycznych, od językoznawstwa do ekonomii wkraczają na scenę jako rozmaite sposoby, dzięki którym składniki zbiorowości są najpierw razem zmieszane, a następnie zamienione w spójną całość. „Prowadzenie badań” nie oznacza zapewniania bezstronnego oglądu, ustępującego później miejsca działaniu zgodnemu z regułami odkrytymi dzięki rezultatom procesu badawczego. Już raczej każda dyscyplina stanowi jednocześnie

rozszerzenie

zakresu

działających

w

świecie

bytów

oraz aktywne uczestnictwo w przekształcaniu niektórych z nich w wiarygodne i stabilne zapośredniczenia. Toteż, dla przykładu, ekonomiści nie opisują jakiejś cekonomicznej infrastruktury, która od zawsze na nich czeka na swoim miejscu. Odsłaniają oni zdol-

=

372

374

Część . Co zrobić, by znów można było śledzić wiązania

ności kalkulacyjne aktorów, którzy nie wiedzieli o nich dopóki ich nie posiedli, oraz powodują, iż niektóre z tych nowych kompetencji wtopią się w zdrowy rozsądek dzięki licznym praktycznym narzędziom, takim jak konta bankowe, prawa własności, paragony kasowe i inne wtyczki. Socjologowie tego, co społeczne, jak już widzieliśmy, robią znacznie więcej niźli tylko „odkrywają”, czym jest społeczeństwo. Zawsze pozostawali czynnie zaangażowani w mnożenie połączeń pomiędzy aktorami, którzy sami wcześniej nie wiedzieli, że są powiązani „siłami społecznymi”, podsuwali także aktorom liczne sposoby na tworzenie grup. Psychologowie jednocześnie zaludniają psyche setkami nowych bytów — neurotransmiterami, nieświadomością, modułami poznawczymi, perwersjami, nawykami - oraz stabilizują część z nich jako rutynowe elementy naszego zdrowego rozsądku. Geografowie potrafią reprezentować idiosynkratyczną różnorodność rzek, gór, czy miast i stwarzają wspólną, nadającą się do zasiedlenia przestrzeń, dzięki posługiwaniu się mapami, pojęciami, prawami, terytoriami i sieciami. Te same instrumentalne zabiegi można odnaleźć w języku językoznawców, historii historyków, kulturowej różnorodności antropologów itd. Bez nauki ekonomii nie ma ckonomii; bez socjologii nie ma społeczeństwa; bez psychologii nie ma psyche; bez geografii nie ma przestrzeni. Cóż wiedzielibyśmy o przeszłości bez historyków? Jak moglibyśmy dotrzeć do struktury języka bez gramatyków? Podobnie jak pająk tka pajęczynę, tak ekonomiści przeprowadzają ekonomizację, socjologia socjalizację, psychologia psychologizację, a geografia uprzestrzennienie.

Nie oznacza to, iż dyscypliny te są fikcjami wysysającymi z palca własne przedmioty. Oznacza to Jedynie, iż są one tym, co pięknie wskazuje samo słowo — dyscyplinami, z których każda wybrała pewien typ mediatora, który należy rozpoznać, i upodobała sobie określony rodzaj stabilizacji, zaludniając w ten sposób świat rozmaitymi odmianami dobrze przeszkolonych i w pełni ukształtowanych (formatted) czynników. Cokolwiek uczyni badacz sporządzając sWój raport, już w tym wszystkim uczestniczy. Nie stanowi to ułomności nauk społecznych, jak gdyby mogły stać się lepsze dzięki uwolnieniu się z tego zapętlenia. Oznacza

Zakończenie: od społeczeństwa do zbiorowości

375

to po prostu, iż są one, Jak wszystkie inne nauki, zaangażowane w procesy mnożenia czynników (agencies) i stabilizowania bądź dyscyplinowania części z nich. W tym sensie, im bardziej bczstrmmu pozostaje dana nauka, tym bardziej jest już zaangażowana i politycznie ważna. Niekończące się zabiegi nauk społecznych powodujące, by istniało to, co społeczne, by zbiorowość

zmieniała

się w spójną całość,

stanowią olbrzymią część

,„prowadxcnia badań” nad tym, co społeczne. Każda dodana do tej masy relacja zawiera także decyzję, czym powinno być to, co gpołccznc, to znaczy, Jak powinny być zróżnicowane metafizyki 1:|cdna ontologia świata. Dziś do rzadkości należą grupy, które nie są wyposażone w instrumenty [oferowane] przez ekonomistów, gcografów, antropologów, historyków czy socjologów ma_mcych nadzieję na dowiedzenie się, jak tworzone qą grupy, Jakie są 1gh granice i funkcje i w jaki sposób najlepiej podtrzymywać ICh, istnienie. Pragnienie nauk społecznych, by uciec od tej niekoncząccj się pracy nie miałoby żadnego sensu. Sporo sensu ma natomiast usiłowanie, by wykonać tę pracę dobrze.

INNA DEFINICJA POLITYKI Jaki jest więc w końcu polityczny projekt ANT? Skoro ta niewielka szkoła stanowi nieco więcej niźli tylko skomplikowany sposób na powrót do zadziwienia wywołanego pruciem się tego,

co społeczne (doświadczenie to zostało stępione przez najnow-

szą historię nauk społecznych), to jedyny sposób na ponowne wyrażcnic tego, czym Jest dla nas polityka polega na jeszcze większym zbliżeniu się do tego pierwotnego doświadczenia. Łatwo zobaczyć, jak odczucie to było ciągle odświeżane w wieku dziewiętnastym, poprzez niespodziewane wyłonienie się mas, tłumów, przemysłu, miast, higieny, mediów i wszelkiego rodzaju wynalazków. Wrażenie to powinno być nawet silniejsze w kolejnym stuleciu biorąc pod uwagę jego katastrofy i inno-

376

Część II. Co zrobić, by znów można było śledzić wiązanią

wacje, zwiększającą się liczbę zagrożonych jednostek

ludzkich

oraz kryzysy ekologiczne. Tak się jednak nie stało ze względy na definicje społeczeństwa i więzi społecznych, które usiłowały zebrać razem kilka elementów oraz wykluczyć olbrzymią ilość kandydatów. Tam, gdzie zapanował naturalizm, trudno było ną poważnie badać komponowanie się tego, co społeczne”. ANT usiłowała po prostu uwrażliwić się na najzwyklejszą trudność splatania zbiorowości budowanych z wielu nowych członków, [co stawało się zauważalne], gdy tylko natura i społeczeństwo zostały równocześnie odsunięte na bok. Poczucie kryzysu, które dostrzegam w samym sercu nauk społecznych, może zostać teraz wyrażone następująco: nowe powiązania nie stworzą od razu nadającej się do zamieszka. nia całości, gdy tylko rozszerzy się zakres bytów. Tutaj właś. nie polityka ponownie wkracza na scenę, jeśli zależy nam, by zdefiniować ją poprzez intuicję, iż same powiązania nie wystarczą, że muszą one zostać Jeszcze poukładane (compose)

po

to, by przygotować (design) jeden wspólny świat. Socjologia, w przeciwieństwie do swej siostry antropołlogii, nie może nigdy zadowalać się wielością metafizyk; musi także rozprawić się z ontologicznym zagadnieniem jedności wspólnego świata. Jednakże

tym

razem

musi

to zostać

zrobione

nie we

wnętrzach

panoram, które omawiałem, lecz od tej chwili już zawsze poza nimi. Toteż prawdą jest, iż żadna socjologia nie może zadowolić się „jedynie opisywaniem” powiązań ani po prostu cieszyć się eksplozją wielości nowych połączeń. Należy wypełnić jeszcze jedno zadanie, by zapracować na określenie — by odwołać się do paradoksalnej formuły Laurenta Thóvenota — „nauki o życiu razem””. Skoro jednak socjologia Jest nauką, to cóż może mieć wspólnego z „życiem razem”? Jeśli problem tkwi we współistnieniu, to czemu mielibyśmy potrzebować nauki? Odpowiedź brzmi: ze względu na ilość nowych kandydatów do istnienia

"" Trudność tę usiłowałem uchwycić w: Latour, He Have Never Modern. Modernizm nie był w stanie nadążyć za własnymi czasami. '? Thćvenot, „Une science de la vie ensemble dans le monde”.

Been

Zakończenie: od społeczeństwa do zbiorowości

i dużych ograniczeń towarzyszących możliwego współistnienia.

T7

wyobrażeniom sposobów

Rację miał zadziwiony student London School of Economics

z Interludium, gdy domagał się politycznej ważności; podobnie rację mają wszyscy ci młodzi

ludzie, którzy wkraczają do insty-

tutów nauk politycznych, studiów nad nauką, badań nad kobietami oraz kulturoznawstwa, gdy pragną krytycznego spojrzenia, ub'y „Coś zmienić”, czyniąc świat bardziej nadającym się do zamieszkania. Ich stormułowania mogą zdawać się naiwne, lecz trudr.m znieść, gdy ktoś, kto nazywa sicbie socjologiem, spogląda

na nich z wyższością, Jak gdyby chodziło jedynie o jakieś dziecięce rojenia. Gdy tylko owo pragnienie politycznego zaangażowania nie będzie już mylone z dwoma innymi obowiązkami, gdy tylkśo proces przyjmowania nowych kandydatów do zbiorowego życia nie będzie przerywany, paląca ochota, by wykryć nowe byty, powitać je i dać im schronienie nie tylko jest uzasadniona, lecz wręcz zdaje się być jedynym naukowym i politycznym powodem, dla którego warto żyć. 'Słowa

„społeczny”

i „natura”

skrywały

dwa

całkowicie od-

mienne projekty, które przecinają w poprzek obie te źle zmontowane całości; jeden polega na tropieniu połączeń pomiędzy nowymi bytami, drugi zaś na spowodowaniu, by owe połączenia

były mocne, stwarzając całość możliwą do zamieszkania. Błąd nie polega na próbie realizowania obu naraz, każda bowiem nauka Jest również projektem politycznym, lecz na przerywźmill pierwszego pod naciskiem drugiego. ANT to po prostu pewien

sposób powiedzenia,

iż nie można

przypatrywać

się splataniu

?vspólncgo świata, Jeśli to drugie zadanie nie zostanie wykonane

1 poprowadzone znacznie dalej niż określają to granice wyznaczone przez przedwczesne domknięcie sfery społecznej. Trudno jest uwierzyć, iż wciąż musimy absorbować do tych sarlmych zbiorowości, te same typy aktorów, tę samą ilość bytów, te same profile bycia i te same tryby istnienia, co Comte, Durkheim, Weber czy Parsons, zwłaszcza po tym, jak nauka 1 technologia niezwykle namnożyły uczestników, którzy mają Z0stać razem ze sobą stopieni w tyglu. Rzeczywiście, socjologia Jeś” nauką o imigrujących masach, lecz cóż poczniemy, gdy trzeba siż

378

Część II. Co zrobić, by znów można było śledzić wiązania

będzie jednocześnie zająć elektronami i elektoratami, genetycznie zmodyfikowanymi organizmami i organizacjami pozarządowymi?

Stare, zakurzone butle nie nadają się dla świeżego wina

nowych powiązań. Dlatego właśnie określiłem zbiorowość jako rozszerzanie się natury i społeczeństwa, a socjologię powiązań jako podjęcie na nowo socjologii tego, co społeczne. Tak właśnie postrzegam polityczny projekt ANT i to, co rozumiem przez poszukiwanie politycznej ważności. Gdy tylko ukończone zostanie badanie wielości czynników (agencies), można postawić kolejne pytanie: czym są spłoty wynikające z owych procesów splatania? Powinniśmy tu być ostrożni, by nie pomylić tego pytania z innym, bardzo podobnym, które jednak cofnęłoby nas do zupełnie innego projektu. Podnieść kwestię polityczną oznacza często wyjawienie obecności sił ukrytych poza danym stanem rzeczy. Wtedy jednak popada się w tę samą pułapkę dostarczania wyjaśnień społecznych (co krytykowałem już wcześniej), kończąc na działaniach stanowiących przeciwieństwo tego, co określam tutaj jako politykę. Używa się bowiem wtedy tego samego, starego zestawu już zebranych więzi społecznych, aby „wyjaśnić” nowe powiązania. Choć zdajemy się wtedy mówić o polityce, to nie mówimy w sposób polityczny. Po prostu rozszerzamy wtedy o jeden kroczek niewielki repertuar już zestandaryzowanych sił. Można nawet poczuć przyjemność, gdy dostarcza się „mocnego (powerfu/) wyjaśnienia”, na tym jednak polega problem — uczestniczy się w rozciąganiu [zasięgu] władzy, lecz już nie w przetwarzaniu jej zawartości. Nawet Jeśli przypomina to polityczne pogaduszki, to nie jest nawet początkiem Jakiegokolwiek politycznego przedsięwzięcia, ponieważ nie dokonało się splecenie kandydatów w nową całość dopasowaną do ich szczególnych wymagań. Wyrażenie „pijany władzą” pasuje nie tylko do generałów, prezydentów, prezesów, szalonych naukowców i szefów. Można je także zastosować wobec tych socjologów, którzy mylą rozprzestrzenianie się mocnych wyjaśnień z układaniem zbiorowości. Dlatego też właśnie ANT zawsze posługiwała się sloganem „bądź trzeźwy władzą”, to

Zakończenie: od społeczeństwa do zbiorowości

379

znaczy unikaj, na ile to możliwe, posługiwania się pojęciem władzy, bo może ono spowodować, że twoje wyjaśnienie spali na panewce, uderzając w samo wyjaśnienie, a nie we właściwy cel. Nie powinny istnieć żadne mocne wyjaśnienia pozbawione rachunków i bilansów'”. Toteż koniec końców wyłania się pewien konflikt — nie ma powodu, by to ukrywać - pomiędzy uprawianiem krytycznej socjologii oraz posiadaniem politycznego znaczenia, pomiędzy społeczeństwem a zbiorowością. Prześledzenie żelaznych splotów konieczności nie wystarczy, by dowiedzieć się, co jest możliwe. Jeśli założymy, że przystaniemy na odtruwanie mocnyc.h wyjaśnień krytycznej socjologii, to posiadanie motywacji politycznej zaczyna nabierać odmiennego,

bardziej konkretnego

lnacl'z,cnia. poczynamy bowiem poszukiwać sposobów rejestrowania nowości powiązań i badać, w jaki sposób spleśćje tak, aby uzyskały zadowalający kształt.

Na końcu, co może zaskakujące, jedynie świeżość wyników [wypracowywanych] przez nauki społeczne może zagwaranto-

wać

polityczne

znaczenie.

Nikt

nie powiedział tego z większą

mocą niż John Dewey, gdy określał to, co publiczne. Aby nauki sp.ołe›czne stały się znaczące, muszą przejawić zdolność odnoWI'Chl'd siebie

samych,

niemożliwą,

gdy

społeczeństwo

będzie

n.nało stać „za” działaniami politycznymi. Powinny także posiąść zdolność poruszania się od kilku do wielu i od wielu dokilkg, bo proces ten często upraszcza się mówiąc o reprezentowaniu ciała politycznego'*. Toteż nieco łatwiej teraz przejść test na zanteresowanie polityczne — należy uprawiać socjologię w taki .s,'p(?sób, aby składniki tworzące zbiorowość były regularnie odsw:e'żanc. Oczyśćmy drogę dla procesów układania, aby mogły przc_lść pełny cykl, a następnie go ponowić, upewniając się, że ll'()ŚÓ_ sposoby istnienia oraz opór tych, którzy zostają spleceni, nie będą zakłócone nazbyt szybko. Każdy czytelnik może w tej Szersze omówienie tych kwestii, zwłaszcza zaś kluczowego pojęcia .,s'rl›lmzmlu (i splecionej całości) czytelnik odnajdzie w: Latour i Weibel, Making Things Public. 14

sy

T

Ą

Dewcy, 7he Public and Its Problems.

380

Część . Co zrobić, by znów można było śledzić wiązania

chwili sam ocenić, jaki rodzaj teorii społecznej najlepiej potrafi wypełnić te zadania. ANT wyróżnia się tym, iż pragnie naświetlić mechanizmy stabilizujące, tak aby przeciwdziałać przedwczesnemu przekształ-

ceniu materii rozważań w materię faktów. Utrzymuje ona, iż po-

winno udać się wyjaśnić to pomieszanie i odróżnić dwa odrębne zadania rozpoznania i ujednolicenia, prześledzić dokładnie przebieg odpowiednich procesów, zmieniając sens politycznej ważności i większej naukowości nauk społecznych'*. Tym samym, podzielamy to samo gorące zainteresowanie nauką i polityką, co nasi poprzednicy, choć ANT odchodzi od nich ze względu na sposób akceptowania rozpoznania i urzeczywistniania zbiorowości. Jak dotąd, socjologia tego, co społeczne nie była jakoś szczególnie zainteresowana zaproponowaniem wyraźnych procedur pozwalających rozróżnić oba zadania — rozpoznania i zbierania. Po prostu obstajemy przy tym, że nieco lepiej wychodzą nam oba te przeciwstawne, acz komplementarne zabiegi, ponieważ w rezultacie wyłonienia się trzeżwej socjologii nauki zmianie uległy

wyobrażenia na temat nauki i społeczeństwa. Istnieje związek, przynajmniej dla mnie, pomiędzy końcem modernizacji a określeniem ANT. Gdybyśmy wciąż byli nowocześni, moglibyśmy po prostu zignorować te rozważania i dzielenie włosa na czworo. Moglibyśmy dalej wypełniać zadania modernizacji i walczyć o bezinteresowną naukę i/lub o politykę opartą na nauce. Powód jest taki, że socjologia tego, co społeczne zawsze pozostawała silnie związana z wyższością Zachodu, wliczając w to wstyd za to, iż okazywał się on tak władczy i hegemoniczny. Toteż, jeśli naprawdę uważacie, iż przyszły wspólny świat lepiej złożyć posługując się naturą i społeczeństwem, Jako ostatecznym metajęzykiem, to ANT pozostaje bezużyteczna. Będzie ona interesująca tylko jeśli to, co wcześniej nazwane Z0stało „Zachodem”, zdecyduje się przemyśleć, w jaki sposób po-

Zakończenie: od społeczeństwa do zbiorowości

381

przc.trwz.ić nieco dłużej w przyszłości i zachować swoje miejsce na ziemi, musimy ustanowić połączenia z innymi, którzy nie znajdą się najprawdopodobniej na biegunach natury bądź społeczeństwa. Albo też, by posłużyć się innym wieloznacznym pojęciem, możemy po prostu zaangażować się w kosmopolitykę'*. Jestem doskonale świadom, iż w wielu miejscach powiedziałem Ż.byt mało. Niniejsza książka jest jednakże jedynie wprowa(,i;emcm„ mającym pomóc zainteresowanym czytelnikom nakre-

sllć.konsckwcncjc socjologii nauki dla teorii społecznej. Nie do

mnie należy

mówienie,

czy

ktokolwiek,

p(›:sługiwzlł się przedstawionymi

gdzickolwićk

tu zabiegami.

Lecz

będzie

nikt przy-

najmniej nie może teraz skarżyć się, że projekt teorii aktora-sieci nie zostgł systematycznie przedstawiony. Z własnej woli uczyni-

łem z niej tak łatwy cel, iż nie potrzeba mistrzostwa, by Ją teraz

zaatakować. .

Spełniłem

więc moją początkową

:

obietnicę, że będę na tyle

Jędm›stronny, aby wyciągnąć wszystkie konsekwencje z dość mcprzckonująccgo punktu wyjścia. Jednak nie mogę r;ozbyć się wraż_cm'a, że skrajne stanowisko, jakie przyjąłem, może mieć co nieco wspólnego ze zdrowym rozsądkiem. W czasach tak hczny.ch sporów o to, co znaczy [gdzieś] przynależeć, zadanie Wspóhstnicnia nie powinno już ulegać nadmiernym uproszczeniom. Tak wiele rozmaitych, odmiennych bytów puka do drzwi naszych zbiorowości. Czyż absurdalne jest więc pragnienic, by tąk zreorganizować nasze dyscypliny, aby ponownie uwrażliwić się na hałas, który powodują i znaleźć dla nich miejsce?

winien on zaprezentować się reszcie świata, która wkrótce stanie

się znacznie silniejsza. Po rozpoznaniu nowych słabości dotychczasowego Zachodu i próbie wyobrażenia sobie, jak mógłby on r

I5 Callon, Lascoumes

:

:

i Barthe, Agir dans un monde

.

.

incertain.

'* Chodzi o taki sens, jaki rozwinęła Isabelle Stengers (1966), Cosmopolitiques — Tome I: La guerre des sciences, a nie stoicki czy Kantowski, które z góry zakładają zunifikowany kosmos. Omówienie tej drugiej tradycji można znaleźć w: Daniele Archibugi (2003), Debating ('(›.wn(›/)(›/ili('x.k

:

Bibliografia

Abbott, E. (1992). F/atland: a Romance of Many Dimensions (illustrated by the author; with an introduction by Banesh Hoffmann). New York: Dover. Akrich, M. (1992). „The De-Scription of Technical Objects”, w: Skaping

Technology-Building Society: Studies in Sociotechnical Change (red.

Bijker, W. i Law, J.). Cambridge, Mass.: MIT Press, 205-224. Akrich, M. (1993). „A Gazogene in Costa Rica: An Experiment in Techno-Sociology”, w: Technological Choices: Transformation in Material Cultures since the Neolithic (red. Lemonnier, P.). London:

Routledge.

Akrich, M. i Bouiller, D. (199] ). „Le mode d'emploi: genćse et usage”, w: Savoir faire et pouvoir transmettre (red. Chevallier, D.). Paris: Editions de PEHESS, 112-131. Akrich,

M.

and

Latour,

B.

(1992).

„A

Summary

of a Convenient

Vocabulary for the Semiotics of Human and Non-Human assemblies”, w: Shaping Technology-Building Society: Studies in Sociotechnical Change (red. Bijker, W. i Law, J.). Cambridge, Mass.: MIT Press, 259-264.

Alder, K. (1995). „A Revolution to Mcasure: The Political Economy of the Metric System in France”, w: The Values of Precision (red. Wise, N.). Princeton: Princeton University Press, 39-71.

384

Bibliografią

Alpers, S. (1988). Rembrandt s Enterprise:

The Studio and the Marker,

Chicago: University of Chicago Press. Anderson, W. (1990). University Press.

Diderots

Dream.

Baltiimore:

Johns

Hopkins

147: 81-104.

Debates). Verso Books.

Audren, F. (manuskrypt). „Les juristes et les sociologues”, rozprawą doktorska, Paris: Paris Sorbonne. Auroux, S. (1999). La raison, le langage et les normes. Paris: PUF.

Barnes, B.

(1983). „Social Life as Bootstrapped Induction”, Sociołogy,

17/4: 524-545. Barry, A. (2001). Political Machines: Society. London: Athlone Press.

Governing

a

Technological

Bastide, F. (1990). „The Iconography of Scientific Texts: Principle of Analysis”, w: Representation in Ścientific Practice, (red. Lynch, M. i Woolgar, S.). Cambridge, Mass.: MIT Press, 187-230. Bastide, F. (2001). Una notte con Saturno: Ścritti semiotici sul discorso

scientifico (łum. Roberto Pellercy). Rome: Meltemi. Bastide, R., Callon, M. i Courtial, J.P. (1989). „The Use of Review Articles in the Analysis of a Research Area”, Scientometrics, 15/5 6: 535—562. Bastide, F. i Myers, G. (1992). „A Night with Technology and Human Values, 17/3: 259-28 1.

Saturne”,

Science,

Bauman, Z. (1992). Intimations of Postmodernity. London: Routledge. Bauman, Z. (1997). Postmodernity and its Discontents.

London:

Polity

Press. Bauman,

Z.

(2006).

Płynna

nowoczesność

(tłum.

Tomasz

Kunz).

Kraków: Wydawnictwo Literackie. Baxandall,

M.

(1985).

U.

Patterns

of

Intention:

On_

the

Historical

Explanation of Pictures. New Haven: Yale University Press.

i Beck-Gernshcim,

E. (1995).

7he

Normal

Chaos

of Love.

London: Polity Press. Beck,

Archibugi, D. (red.) (2003). Debating Cosmopolitics (New Lefi Reviow

385

Beck, U. (2004). Społeczeństwo ryzyka. W drodze do innej nowoczesności (tłum. Stanisław Cieśla). Warszawa: Wydawnictwo Naukowe SCHOLAR. Beck,

Aquino, P. de (1998). „La mort dófaite: Rites funćraires du candomblć”,

L'homme,

Bibliografia

U.,

Giddens,

A.

i Lash,

S.

(1994).

Reflexive

Politics, Tradition and Aesthetics in the Stanford: Stanford University Press. Becker, H. Press.

(1982).

Art

Worlds.

Becker, H. (1991). Outsiders: New York: Free Press.

Berkeley:

Modernization:

Modern

Social

University

Ordar.

of California

Studies in the Sociołogy of Deviance.

Benjamin, W. (2002). The Arcades Project. Cambridge, Mass.: Harvard University Press. Bensaude-Vincent,

B.

(1986).

;Mendelcev's

Periodic

System

of

for the History and Philosophy Chemical Elements”, British Journal of Ścience,

19: 3—17.

Bentham, J. i Foucault, M. (1977). Le Panopticon prócćdć de I'oeil du pouvoir: entretien avec Michel Foucault. Paris: Pierre Belfond.

Berg,

M.

i Mol,

Practices, Press. M.

Biagioli,

Routledge.

A.-M.

(1998).

(1999),

The

in Medicine:

Unraveling

Duke

University

Durham:

Bodies.

and

Techniques (red.)

Differences

Science

Studies

Reader.

Bijker, W. (1995). Of Bicyles, Bakelites, and Bulbs:

London:

Towards a Theory

of Socio-technical Change. Cambridge, Mass.: MIT Press. Bijker, W. i Law, J. (red.) (1992). Shaping Technology-Building Society: Studies in Sociotechnical Change. Cambridge, Mass.: MIT Press. Bijker,

W.E.,

Hughes,

T.P.

i

Pinch,

T.

(red.)

(1987).

The

Sociał

Construction_of Technologicał Systems: New Directions_ in the Sociołogy and History of Technology. Cambridge, Mass.: MIT Press.

Blix, H. (2004). Disarming Iraq. New York: Pantheon Books.

386

Bibliografia

Bibliografia

387

Bloor, D. (1976/1991). Knowledge and Social Imagery (wydanie dru> gie z nową przedmową). Chicago: University of Chicago Press.

Bourdieu, P., Chamboredon, J.-C. i Passeron, J.-C. (1968). Le mótier de

Bloor, D. (1999). „Anti-Latour”, Szudies in History and Philosophy of Science, 30/1: 81-112.

Bourdieu,

Boltanski, L. (1987). The Making of a Class: Cadres in French Societv

University

Boureau, A. (1992). „U'adage Vox Populi, Vox Dei et Vinvention de la nation anglaise (VIle-XIle siecle)”, Annales ESC, 4-5: 1071-1089.

Boltanski, L. (1990). L 'amour et la justice comme compćtences. Paris: A.-M. Mótailić.

Bowker, G. (1994). Science on the Run: Information Management and Industrial Geographics at Schlumberger, 1920-1940. Cambridge, Mass.: The MIT Press.

(tłum. Press.

Arthur

Goldhammer).

Cambridge:

Cambridge

Boltanski, L. (1999). Distant Suffering: Morality, Media and Politics (tłum. Graham D. Burchell). Cambridge: Cambridge University Press. Boltanski,

L.

and

Chiapello,

E.

(1999/2005).

Capitalism (tłum. Gregory Elliott).

7The

New

Spirit

of

W W Norton £ Co Inc.

sociologue. Prealables ćpistómologiques. Paris: Mouton. P., Chamboredon,

J.-C.

i Passeron,

J.-C.

(1991).

Craft

of

Sociology: Epistemological Preliminaries. Walter de Gruyter Inc.

Bowker, G.C. i Star, S.L. (1999). Sorting Things Out: Classification and lis Consequences. Cambridge, Mass.: MIT Press. Boyer, R. (2004) „The — An

Economist's

Rediscovery Perspective”,

Business History Conference,

of Networks — Past and Present w:

50th

Annual

Meeting

of the

Le Creusot.

Boltanski, L. i Thóćvenot, L. (1999). „The Sociology of Critical Capacity”, European Journal of Social Theory, 2/3: 359-377.

Bremmer, J. i Roodenburg, H. (1992). A Cultural History of Gesture: From Antiquity to the Present Day. Cambridge: Polity Press.

Boltanski, L. i Thóvenot, L. (2006). On Justification (tłum. Catherine Porter). Princeton: Princeton University Press (przekład pracy: Boltanski, L. i Thóvenot, L. (1991). De la justification. Les ćcono-

Brun-Cottan,

mies de la grandeur. Paris: Gallimard).

Boudon, R. (1981). 7he Logic of Social Action: an Introduction to Sociologicał Analysis, (tłum. David Silverman). London: Routledge. Bourdieu, P. (1975). „Le Couturier et sa griffe: contribution d une thcorie de la mode”, Actes de la Recherche en Sciences Sociales, w: 7-36. Bourdieu, P. (1991). „Delegation and Political Fetishism”, w: Language

and Symbolic Power (z redakcją i wstępem Johna B. Thompsona; tłum. Gino Raymond i Matthew Adamson). Cambridge: Polity Press. Bourdieu, P. (2001). Science de la science et rófłexivitć. Paris: Raisons

d'agir. Bourdicu, P. (2007). Szkic teorii praktyki poprzedzony trzema studiami na temat etnologii Kabylów (tłum. Wiesław Kroker). Kęty: Wydawnictwo Marek Derewiecki.

F. et al. (1991).

The

diversity and change (Videotape).

Research Center.

Workplace Project: Designing for Palo Alto, CA.: Xerox

Palo Alto

Bucchi, M. (2004). Science in Society: An Introduction to the Social Studies of Science. London: Routledge.

Butler, S. Book.

(1872).

Erewhon.

Harmondsworth,

Middlesex:

Penguin

Byrne, R. i Whiten, A. (red.) (1988). Machiavellian Intelligence: Social Expertise and the Evolution of Intellects in Monkeys, Apes and Humans. Oxford: Clarendon Press. Calbris, G. (1990). The Semiotics Indiana University Press. Callon,

M.

(1981).

„Struggles

and

of French

Gesture.

Negotiations

to

Bloomington:

Decide

What

is

Problematic and What is Not. The Socio-logic Translation”, w: 7he Social Process of Ścientific Investigation (red. Knorr, K., Krohn, R. i Whitley, R.). D. Reidel Publishing Company, 197-220. Callon, M. (1986). „Some Elements of a Sociology of Translation: Domestication of the Scallops and the Fishermen of St Brieux Bay”,

388

Bibliografia

w: Power, Action and Belief. Law, J.). Routledge,

A New Sociology of Knowledge? (red. Genese et circula-

tion des faits scientifiques. Paris: La Dócouverte. Callon, M. (1998a). „An Essay on Framing and Overflowing: Economic Externalities Revisited by Sociology”, w: 7he Laws of the Market (red. Callon, M.). Oxford:

Callon, M. (red.) Blackwell.

Blackwell, 245-269.

(1998b).

7he

Laws

of

the

Markets.

389

Cambrosio, A., Keating, P. i Mogoutov, A. (2004). „Mapping Collaborative Work and Innovation in Biomedicine: a Computer Assisted Analysis of" Antibody Reagent Workshops”, Social Studies of Ścience, 34/3: 325—364.

196-229.

Callon, M. (red.) (1989). La science et ses róseaux:

Bibliografia

Cambrosio, A., Limoges, C. i Pronovost, D. (1990). „Representing Biotechnology: an Ethnography of Quebec Science Policy”, Socia/

Studies of Science, 20: 195-227.

'

Candolle, A. de (1873/1987). Histoire des sciences et des savants depuis

Oxford:

deux sićcles d'apres U'opinion des principales acadćmies ou socićtós scientifiques. Paris: Fayard, Corpus des Ocuvres de Philosophie.

Callon, M. (1999). „Ni intellectuel engagć, ni intellectuel dógagć: la double stratćgie de I'attachement et du dćtachement”, Sociołogie du travail, 1: 1-13.

Canguilhem, G. (1968/1988). /deology and Rationality in the History of the Life Sciences. Cambridge, Mass.: The MIT Press.

Callon, M. (2001). „Les móthodes d”analyse des grands nombres”, w: Sociologie du travail: quarante ans apres (red. Pouchet, A.). Paris:

Castells, M. (2007). Społeczeństwo sieci (tłum. M. Marody). Warszawa:

Wydawnictwo Naukowe PWN.

Elsevier, 335-354. Callon, M., Lascoumes,

P. i Barthe, Y. (2001). Agir dans un monde

in-

certain: Essai sur la democratie technique. Paris: Le Seuil. Callon, M. i Latour, B. (1981). „Unscrewing the Big Leviathans: How Do Actors Macrostructure Reality”, w: Advances in Social Theory and Methodology: Toward an Integration of Micro and Macro Sociołogies

(red.

Knorr,

K.

i Cicourel,

A.).

London:

Routledge,

277—303. Callon, M. i Latour, B. (1992). „Don't Throw the Baby out with the Bath

School! A Reply to Collins and Yearley”, w: Science as Practice and Culture (red. Pickering, A.). Chicago: University of Chicago Press, 343-368. Callon, M., Law, J. i Rip, A. (red.) (1986).

Mapping

M.

i Rabcharisoa,

V. (1999).

Le pouvoir

des malades.

M.

i Rabcharisoa,

V.

(2004).

Genetics, Mutual Entanglements Economy and Society, 33/1: 1--27.

„Gino's

and

the

Lesson

on

in a

Time

of Crisis

(tłum.

Teresa

Lavender

Fagan).

Chicago: University of Chicago Press. Chandler, A.D. (1977). The Visible Hand: The Managerial Revolution in American Business. Cambridge, Mass.: Harvard University Press, Charvolin,

F.

(2003).

L'invention

de

l'environnement

en

France.

Chroniques anthropologiques d'une institutionnalisation. Paris: La Dócouverte.

Paris:

Cochoy, F. (2002). Une sociologie du packaging ou I'dne de Buridan face au marchć. PUF: Paris.

Jumanity:

Sociologist's

Imagination

Claverie, E. (2003). Les Guerres de la Vierge: Une anthropologie des apparitions. Paris: Gallimard.

Presses de I”Ecole Nationale des Mines de Paris. Callon,

Castoriadis, C. (1998). 7The Imaginary Institution of Society (tłum. Kathleen Blamey). Cambridge, Mass.: MIT Press. Chalvon-Demersay, S. (1999). A Thousand Screenplays: The French

of

the Dynamics

Ścience and Technology. London: Macmillan. Callon,

Cassin, B. (1995). L 'effet sophistique. Paris: Gallimard.

Role”,

Cochrane, R.C. (1976). Measures for Progress: A History National Bureau of Standards. New York: Arno Press.

of the

Collins, H. (1985). Changing Order: Replication and Induction Ścientific Practice. London-Los Angeles: Sage.

in

390

Bibliografia

Collins, H. (1990). Artificial Experts: Social Knowledge and Intelligenr Machines. Cambridge, Mass.: MIT Press. Collins, H. (2004). Gravitys Shadow: The Search for Gravitational Waves. Chicago: University of Chicago Press. Collins, H. i Kusch, M. (1998). The Shape of Actions: What Human anq Machines Can Do. Cambridge, Mass.: MIT Press. Collins, H. i Yearley, S. (1992). „Epistemological Chicken”, w: Ścience as Practice and Culture (red. Pickering, A.). Chicago: University of

Chicago Press, 301--326. Collins,

H.M.

i Pinch,

Construction

T. (1982).

Frames

of Extraordinary

Ścience.

of Meaning: London:

the Sociąl

Routledge

and

Kegan Paul. Collins, R. (1998). The Sociology of Philosophies: a Global Theory of Intellectual Change. Cambridge, Mass.: Harvard University Press. Comment, Conein,

B. (2003). 7he Panorama.

B., Dodier,

N.

i Thćvenot,

London:

Reaktion Books.

L. (red.) (1993).

Les objets

dans

Uaction: De la maison au laboratoire. Paris: Editions de PEHESS. Cooren,

F. (2001). The

Organizing Property

of Communication.

New

York: John Benjamins Pub Co. Cronon, W. (1991). Nature s Metropolis: Chicago and the Great Wesr. New York: Norton. Cussins, C. (1996). „Ontological Choreography: A gency through Objectification

in Infertility Clinics”,

Social Studies

of Science,

26/26;

575—610.

Bibliografia

Debaise, D. (2003). „Un empirisme spóculatif: Construction, Processus et Relation chez Whitehead”, rozprawa doktorska, Brussels: Universitć Libre de Bruxelles. Deleuze, G. (1993). The Fold: Conley). Athlone Press.

Leibniz and the Baroque (tłum. Tom

Denis De Rougemont (1983). Love in the Western World (thium. Montgomery Belgion). Princeton: Princeton University Press. Denzin, N.K. (1990). „Harold and Agnes: A Undoing”, Sociołogicał Theory, 8/2: 198-285.

Feminist

Narrative

Derrida, J. (1995). Archive Fever: A Freudian Impression (tłum. Eric Prenowitz). Chicago: University of Chicago Press. Derrida, J. (1999). O gramatologii (tłum. Bogdan Banasiak). Warszawa: Wydawnictwo KR. Descola, P. (2005). La nature des cultures. Paris: Gallimard. Descola, P. i Palsson, G. (red.) (1996). Nature pological Perspectives. London: Routledge.

and Society:

Despret, V. (1996). Naissance d'une theorie ćthologique. Empćcheurs de penser en rond.

Anthro-

Paris: Les

Despret, V. (2002). Quand le loup habitera avec Uagneau. Paris: Les Empócheurs. Desrosieres, A. (2002).

The

Politics of Large

Statistical Reasoning (tłum. Cambridge University Press. Dewcy,

Czarniawska, B. (1997). A Narrative Approach to Organization Studies. London: Sage.

391

J. (1927/1954).

University Press.

The

Camille

Public

Numbers:

Naish).

A History of

Cambridge,

and Its Problems.

Mass.:

Athens:

Ohio

Czarniawska, B. (2004). „On Time, Space, and Action Nets”, Organization, 16/6: 777-795.

Dewey, J. (1930; przedr. 1948; w dziełach wszystkich 1982). Reconstruction_ in Philosophy. Carbondale: Southern_Illinois University Press.

Dagognet, F. (1974). Ecriture et iconographie. Paris: Vrin.

Diderot, D. (1962). „Sen d* Alemberta” (tłum. Jan Kott), w: Mistyfikacja.

Daston,

L.

(1988).

„The

Factual

Sensibility:

an

Essay

Review

on

Artifact and Experiment", /sis, 79: 452-470. De Waal, F. (1982). Chimpanzee Politics: Power and Sex Among Apes.

New York: Harper and Row.

Sen d"Alemberta. Warszawa: Państwowy Instytut Wydawniczy. Didier, E. (2001). „De Ićchantillon A la population: Sociologie de la gónćralisation par sondage aux Etats-Unis”, rozprawa doktorska, Paris: Ecole des Mines.

392

Bibliografia

Dodier,

N.

(2003).

Lecons

politiques

de

I'epidćmie

de

sida.

Paris:

Presses de la Maison des Sciences de I'Homme. Dratwa, J. (2003) „Taking Risks with the Precautionary Principle”, rozprawa doktorska, Paris: Ecole des Mines.

Bibliografia

393

Farley, J. i Geison, G.L. (1974). „Science, Politics and Spontaneous generation in 19'-century France: the Pasteur-Pouchet Debate”, Bulletin of the History of Medicine, 48/2; 161-198. Fayc, J.-P. (1972). Langages totalitaires. Paris: Hermann.

Duhem, P. (1904). La Thcorie Physique: Son objet, sa structure. Paris: Vrin.

Feuer, L.S. (1974). Einstein and the Generations of Science. New York: Basic Books.

Dumont, L. (1982). Homo Hierarchicus: The Caste System and Its Implications (tłum. Mark Sainsbury i Basia Gulati). Chicago: University of Chicago Press.

Fleck, L. (2006). Psychosocjołogia poznania naukowego. Lublin: Wydawnictwo UMCS.

Dupuy,

J.P. (1992).

/ntroduction

aux sciences

sociales:

Logique

des

phćnomenes collectifs. Paris: Editions Marketing. Duranti, A. i Goodwin, C. (red.) (1992). Rerhinking Context: Language

as an Interactive Phenomenon (Studies in the Social 8x Cultural Foundations_ of Language). Cambridge: Cambridge University Press. Durkheim, E. (1955). Pragmatisme et sociologie; cours inćdit prononcć a la Sorbonne en 1913—-1914 et restituć par Armand Cuvillier d'apres des notes d'ćtudiants. Paris: Vrn. Durkheim, E. (1983). Pragmatism and Sociology (łum.J.C. Whitehouse; red. John B. Allcock; z przedmową A rmanda Cuvilliera). Cambridge: Cambridge University Press. Durkheim, E. (1990). Elementarne formy życia religijnego. System totemiczny w Australii (tłum. Anna Zadrożyńska). Warszawa: Państwowe Wydawnictwo Naukowe. Durkheim, E. (2007). Zasady metody socjołogicznej (tłum. J. Szacki). Warszawa: Państwowe Wydawnictwo Naukowe. Einstein, A.

(1920).

Relativity,

the Speciał

Fontanille, J. (1998). Sćmiotique Puniversitć de Limoges.

S. Cohen

du discours.

Limoges:

and

Thomas

Presses de

Foucault, M. (1993). Nadzorować i karać (tłum. T. Komendant). Warszawa: Aletheia — Spacja.

Foucault, M. (1994). Dits et ćcrits (1954-1970) limard.

Foucault, M. (1995).

Tome I. Paris: Gal-

Historia seksualności (tłum. B. Banasiak, T. Ko-

mendant, K. Matuszewski). Warszawa: Czytelnik. Foucault, M. (1998). Trzeba bronić społeczeństwa. Wykłady w College

de France, 1976 (tum. Małgorzata Kowalska). Warszawa: Wydawnictwo KR.

Foucault, M. (1999). Narodziny kliniki. Warszawa: Wydawnictwo KR.

Fox-Keller, E. (2000). The Century of the Gene. Cambridge, Mass.: MIT Press.

Theory.

of Change.

Galison, P. (1997). Image and Logic: A Material Culture of Microphysics. Chicago: University of Chicago Press.

and the General

Epstein, S. (1996). /Impure Science: Aids, Activism and the Politics of Knowledge. Berkeley: University of California Press. Ewick, P. i Silbey, S.S. (1998). 7he Common University of Chicago Press.

R.S. i Schnelle, T. (1986). Cognition and Fact Marte-

rials on Ludwik Fleck edited by Robert Śchnelle. Dordrecht: Reidel.

Friedberg, E. (1993). Le pouvoir et la regle: Dynamiques de I'action organisćce. Paris: Le Seuil.

London: Methuen and Co. Eisenstein, E. (1979). The Printing Press as an Agent Cambridge: Cambridge University Press.

Fleck, L., Cohen,

Place of Law. Chicago:

Galison,

P. (2003).

Einsteins

Clocks,

Poincarć 3 Maps.

New

York:

Norton and Company. Gane, N. (red.) (2004). 7he Future of Social Theory. London: Coniinuum.

394

Bibliografia

Garfinkel,

H.

(2002).

Ethnomethodologys

Program:

Working

Our

Durkheim s Aphorism (red. i wprowadzenie Anne Warfield Rawls), Oxford: Rowman £ Littlefield.

Bibliografia

395

Engestrom, Y. i Middleton, D.). Cambridge: Cambridge University Press.

Garfinkel, H. (2007). Studia z etnometodologii (łum. Alina Szulżycka),

Goody, J. (1977). The Domestication of the Savage Mind. Cambridge: Cambridge University Press.

Garfinkel,

Gordon, D. (1999). Ants at Work: How an Insect Society Is Organized. New York: Free Press.

Warszawa: Wydawnictwo Naukowe PWN. H.,

Lynch,

M.

i Livingston,

E.

(1981).

„The

Work

of a

Discovering Science Construed with Materials from the Optically Discovered Pulsar”, Philosophie of Social Sciences, Geison, G.G. (1995).

1:

131-158.

The Private Science of Louis Pasteur. Princeton;

Princeton University Press. Gibson, J.G. (1986). The Ecological Approach London: Lawrence Erlbaum Associates.

to Visual Perception.

Ginzburg, C. (1989). Ser i robaki: wizja świata pewnego młynarza z XVI w. (tłum. L. Szczucki). Warszawa: Państwowy Instytut Wydawniczy. Ginzburg, C. (1999). History, Rhetoric, and Proof: The Menachem Stern Lectures in History. Hanover, NH: University Press of" New England. E. (2000).

Człowiek

w teatrze życia codziennego

(łum.

H.

Datner-Śpiewak i P. $piewak). Warszawa: Wydawnictwo KR.

Gomart, E. (1999). „Surprised by Methadone”, rozprawa doktorska, Paris: Ecole des Mines. Six Effects in Search of a Substance”,

Social Studies of Science, 32/1: 93-135. Gomart, E. i Hennion, A. (1998). „A Sociology of Attachment: Music Amateurs, Drug Users”, w: Actor Network Theory and Afier (red. Hassard, J. i Law, J.). Oxford: Blackwell, 220-247. N.

(1997).

Jak

tworzymy

świat

(tłum.

M.

Szczubiałka).

Warszawa: Fundacja ALETHEIA. Goodwin, C. i Goodwin,

(2005).

„La

mise

en

M. (1996). „Formulating Planes: Seeing as a

Situated Activity”, w: Cognition and Communication at Work (red.

cause

environnementale

M.

(1985). „Economic Action and Social Problem of Embeddedness”, 4J/S, 91/3: 481-510.

Greimas,

comme

A.J.

(1988).

Maupassant:

The

Semiotics

Structure: The

of Text.

Exercises. New York: John Benjamins Publishing Co.

Practical

Greimas, A.J. i Courtćs, J. (red.) (1982). Semiotics and Language:

Analytical Dictionary. Bloomington: Indiana U.P.

Gross,

P.R., Levitt, N.

i Lewis,

M.

W. (red.) (1997).

an

The Flight from

Science and Reason. New York: New York Academy of Science. Hacking, I. (1992). „The Self-Vindication of the Laboratory Sciences”, w: Ścience as Practice and Culture (red. Pickering, A.). Chicago:

University of Chicago Press, 29-64.

Hacking,

I. (1999).

The

Social

Construction

Mass.: Harvard University Press.

Gomart, E. (2002). „Methadone:

Goodman,

C.

principe d'association. Casuistique des affaires de pollution des caux: P'exemple des actions en justice intentóes par I'Association Nationale de Protection des Eaux et Rivićres”, rozprawa doktorska, Paris: Ecole des Mines. Granovetter,

Giddens, A. (2003). Stanowienie społeczeństwa. Zarys teorii strukturacji (tłum. Stefan Amsterdamski). Poznań: Zysk i S-ka Wydawnicitwo.

Goffman,

Gramaglia,

of What?

Cambridge,

Handley, S. (2000). Nyłon: The Story of a Fashion Revolution. A Celebration of Design from Art Silk to Nylon and Thinking Fibres. Baltimore: Johns Hopkins University Press. Haraway, D. (2000). How like a Leaf: an Interview with Thyrza Goodeve. London: Routledge. Haraway, D. J. (1991). Simians, Cyborgs, and Women: The Reinvention of Nature. New York: Chapman and Hall. Harman, G. (2002). 7bol-Being: Objects. Open Court.

Heidegger and the Metaphysics

of

396

Bibliografia

Bibliografia

397

Harrison, S., Pile, S. i Thrift, N. (red.) (2004). Patrerned Ground: Entanglements of Nature and Culture. London: Reaktion Books.

Houde, O. (1997). Rationalitć, dćveloppement et inhibition: Un nouveau cadre d'analyse. Paris: PUF.

Haskell, F. (1982). Patrons and Painters: A Study in the Relations Between Italian Art and Society in the Age of the Baroque. New Haven: Yale University Press.

Hughes, T. (2004). Human-Built World: How to Think about Technology and Culture. Chicago: University of Chicago Press.

Headrick, D.R. (1988). The Tentacles of Progress:

in the Age of Imperialism, Press.

Technology Transfer

1850-1940. Oxford: Oxford University

Hcesen, A. te (2004). „Things that Talk: News, Paper, Scissors. Clippings in the Sciences and Arts around 19207, w: 7hings thar Talk (red. Daston, L.). New York: Zone Books, 297-327.

Heidegger, M. (1977). The Question Concerning Technology and Other Essays. New York: Harper Torch Books. Hennion, A. (1993). La passion musicale:

Une sociologie de la móćdia-

tion. Paris: A.-M. Mótailić. Hennion,

A.

(2004).

„Pragmatics

of

Taste”,

w:

7he

Blackwell

Companion to the Sociology of Culture (red. Jacobs, M. i M., H.). Oxford: Blackwell. Hennion, A. i Teil, G. (2003). „Le golt du vin: Pour une sociologie de Vattention”. Terrain.

Heurtin, J.-P. (1999). L 'espace public parlementaire: Essais sur les raisons du legislateur. Paris: PUF. Hirschauer, S. (1991). „The Manufacture of Bodies in Surgery”, Social

Studies of Science, 21/2: 279-320.

Hirschauer, S. (1998). „Performing Sexes and Genders in Medical Practice”, w: Differences in Medicine: Unraveling Practices, Techniques

and Bodies (red. Berg, M. i Mol, A.-M.). Durham:

Duke University

Press, s. 13—27. Hirschman,

A.O.

(1977).

The

Passions

and

the Interests.

Princeton:

Princeton University Press. Houdart, S. (2000). „Et le scientifique tint le monde: Ethnologie d'un laboratoire japonais de gćnćtique du comportement”, rozprawa doktorska, Nanterre: Universitć de Paris X, pod kierunkiem Laurence Caillet.

Hughes, T.P. (1983). Networks of Power: Electrification in Western Society, 1880-1930. Baltimore: Johns Hopkins University Press. Hughes, T.P. (1986). „The Scamless Web: Technology, Science, Etcetera, Etcetera”, Social Studies of Science, 16/2: 281-292.

Hunter, P. (1980). „The National System of Scientific Measurement”, Ścience, 210: 869-874.

Hutchins, E. (1995). Cognition in the Wild. Cambridge, Mass.: MIT Press.

Ihde, D. i Selinger, E. (red.) (2003). Chasing Technoscience:

Matrix for

Marteriality. Bloomington: Indiana University Press. Ingold, T. (2000). Perception of the Environment: Essays in Livelihood, Dwellingand Skill. London: Routledge.

Jacob, C. (1992). L 'empire des cartes: Approche theorique de la cartographie a travers [histoire. Paris: Albin Michel. James, W. (1890). The Principles of Psychology. New York: Dover. Jeanneret, Y. (1998). L'affaire Sokal ou la querelle des impostures. Paris: PUF. Jensen, P. (2001). Entrer en matićre: Les atomes expliquent-ils le monde? Paris: Le Seuil. Jones, G., McLean, C. i Quattrone, P. (2004). „Spacing and Timing”: Introduction to the Special Issue of Organization on „Spacing and Timing”, Organizafion, 11/6: 723-741. Jullien, F. (1995). The Propensity of Things: Toward a History of Efficacy in China. Cambridge, Mass.: Zone Books. Jurdant,

B. (red.) (1998).

/mpostures

intellectuelles: Les malentendus

de U'affaire Sokal. Paris: La Dócouverte. Kaiser, D. (2005). Drawing Theories Apart: The Dispersion of Feynman

Diagrams Press.

in Postwar

Physics.

Chicago:

University

of Chicago

308

Bibliografią

Kantorowicz,

E. (1997).

The King s Two

Bodies.

Princeton:

Princeton

Bibliografia Kummer,

399 H.

(1995).

/n Quest

of the Sacred Baboon

(tłum.

M. Ann

L'"Homme total: Sociologie, anthropołogie et phiKarsenti, B. (1997). losophie chez Marcel Mauss. Paris: PUF.

Biederman-Thorson). Princeton: Princeton University Press. Kupiec, J.-J. i Sonigo, P. (2000). Ni Dieu ni góne. Paris: Le SeuilCollection Science ouverte.

Karsenti,

Lafaye, C.i Thóvenot, L.

University Press.

B. (2002). „L'imitation:

Retour sur le dćbat entre Durkheim

et Tarde”, w: La rógularitć (red. Chauvirć, C. i Ogien, A.). Paris: Editions de IPEHESS, 183-215.

Karsenti,

B. (2003).

pouvoir et socićtć: La science sociale w: L 'invention de la science sociale, XYIleme er „Autoritć,

selon Bonald”, XIXeme siecle (red. Guillhaumowu, J. i Kaufmann, L.). Paris: Editions

de I'EHESS. Keating, P. i Cambrosio, A. (2003). Biomedical Platforms: Realigning ihe Normal and ihe Pathologicał in Late-Twentieth-Century Medicine. Cambridge, Mass.: MIT Press. Kcegan, J. (1987).

The Mask

of Command.

New York: Viking.

Kidder, T. (1985). House. Boston: Houghton Mifflin Company. Kirk, S.A. i Kutchins, H. (1992). The Selling of DSM: The Rhetoric of Ścience in Psychiatry. New York: Aldine de Gruyter.

(1993). „Une justification ćcologique? Conflits

dans P'amćenagement de la nature», Revue Frangaise de Sociołogie,

34/4: 495524,

'

Latour, B. (1984). Les microbes, guerre et paix, suivi de Irróductions. Paris: A.-M. Mótailić La Dćcouverte. Latour, B. (1987). Science in Action: How to Follow Scientists and Engineers through Society. Cambridge, Mass.: Harvard University Press.

Latour, B. (1988a). /rreductions part II of The Pasteurization of France. Cambridge, Mass.: Harvard University Press. Latour, B. (1988b). 7he Pasteurization of France. Cambridge, Mass.: Harvard University Press. Latour, B. (1988c). „A Relativist Account Sociał Studies of Science, 18: 3-44,

Kitcher, P. (2003). Science, Truth, and Democracy (Oxford Studies in the Philosophy of Science). Oxford: Oxford University Press.

Latour,

Knorr-Cetina, K. (1999). Epistemic Cultures: How the Sciences Make

Latour, B. (1996). Aramis or the Love Mass.: Harvard University Press.

Knowledge. Cambridge,

Mass.: Harvard University Press.

Knorr-Cetina, K. i Bruegger, U. (2002). „Global Microstructures: The Virtual Societies of Financial Markets”, American Journal of Sociology, 107/4: 905-950. Koergte, N. (red.) (1998). A House Postmodernist Myths about Science. Press. Kocrner,

J.L.

(1993).

The

Moment

Built on Sand: Exposing Oxford: Oxford University

of Self-Portraiture

in

German

Renaissance Art. Chicago: University of Chicago Press. Kocrner, J.L. (2004). The Reformation of the Image. London: Reaktion Books. Koolhaas,

R. i Mau,

B. (1995).

Small,

Medium,

Large,

Rotterdam: Office for Metropolitan Architecture.

Extra-Large.

B. (1993).

We

Have

Harvard University Press.

Never

Been

of Einstein's Relativity”,

Modern.

Cambridge,

of” Technology.

Mass.:

Cambridge,

Latour, B. (1999a). „Factures/Fractures: From the Concept of Network to the Concept of Attachment”, Res, 36: 20-31. Latour, B. (1999b). „For Bloor and Beyond — a Response to David Bloor's »Anti-Latour«"”, Studies_ in History and Philosophy of

Science, 30/1: 113-129.

=

Latour, B. (1999c). „On Recalling ANT”, w: Actor Network and After (red. Law, J. i Hassard, J.). Oxford: Blackwell,

15—25.

Latour, B. (1999d). Pandora s Hope: Essays on the Reality of Science Studies. Cambridge, Mass.: Harvard University Press. Latour, B. (2002). „Gabriel Tarde and the End of the Social”, w: 7The Social in Question: New Bearings in the History and the Social Ściences (red. Joyce, P.). London: Routledge, 117-—132.

400

Bibliografia

Latour, B. (2002). La Jabrique du droit. Une ethnographie du Conseil d'Etat. Paris: La Dćcouverte. Latour,

B.

(2003a).

„The

Promises

of Constructivism”,

w:

Chasing

Technoscience: Matrix for Materiality, (red. Ihde, D. i Selinger, E.). Bloomington: Indiana University Press, 27-46. Latour, B. (2003b). „What if We Were Talking Contemporary Political Theory, 2/2: 143—164. Latour,

B.

(2004a).

„How

to Talk

about

the

Politics a Little?”,

Body?

The

Normative

Dimension of Science Studies”, materiały po sympozjum, Madeleine Akrich and Marc Berg, „Bodies on Trial”, Body Society, 10/2/3: 205—229. Latour,

B.

(2009).

(tłum. Agata Politycznej.

Polityka

natury.

Czarnacka).

Nauki

wkraczają

Warszawa:

do

Latour,

B.

i Hermant,

E. (2004).

Paris

demokracji

Wydawnictwo

Latour, B. i Hermant, E. (1998). Paris ville invisible. Dóecouverte-Les Empćcheurs de penser en rond. the Invisible

red. and

Krytyki Paris:

La

City (tłum.

Liz

Libbrecht). http://bruno.latour.name. Latour,

B.

i Lemonnier,

siles balistiques Dócouverte.

P. (red.) (1994).

De

/la prehistoire aux

mis-

— [intelligence sociale des techniques. Paris: La

Latour, B. i Weibel, P. (red.) (2002). /conoclash: Beyond the Image Wars in Science, Religion and Art. Cambridge, Mass.: MIT Press. Latour, B. i Weibel, P. (red.) (2005). Making Things Public: Atmospheres

of Democracy. Cambridge, Mass.: MIT Press. Latour, B. i Woolgar, S. (1979/1986). Laboratory Life: The Construction of Ścientific Facis (wydanie drugie z nowym posłowiem). Princeton: Princeton University Press. Lave, J. (1988). Cognition in Practice: Mind, Mathematics and Culture in Everyday Life. Cambridge: Cambridge University Press. Law, J. (1986a). „On Power and Its Tactics: A View From the Sociology of Science”, The Sociołogicał Review, 34/1: 1-38.

Law, J. (1986b). „On the Methods of Long-Distance Control: Vessels,

Navigation and the Portuguese Route to India”, w: Power, Action

Bibliografia

401

and Belief. A New Sociology of Knowledsge? (red. Law, J.) Keele: Sociological Review Monograph, 234-263. Law, J. (red.) (1992). A Sociołogy of Monsters: Essays on Power, Technology and Domination. London: Routledge Sociological Review Monograph. Law, J. (1993). Organizing Modernities. Cambridge: Blackwell. Law, J. (2002). Airerafi Stories: Decentering the Object in Techno science. Durham: Duke University Press. Law, J. (2004). After Method: Mess in Social Science Research. London: Routledge. Le Bourhis, J.P. (2004).

„La publicisation des caux:

Rationalitć et po-

litique dans la gestion de I'cau en France (1964-2003)”, rozprawa doktorska, Paris: University Paris I Sorbonne. Lemonnier, P. (red.) (1993). Technologicał Choices: Transformation in Marerial Cultures since the Neolithic. London: Routledge. Lepinay, V. (2003).

„Les

formules du marchć.

Ethno-economic

d'une

Innovation financiere: les produits d capital garanti”, rozprawa doktorska, Paris: Ecole des Mines. Leroi-Gourhan, MIT Press.

A.

(1993).

Gesture

and Speech.

Cambridge,

Mass.;

Lewontin, R. (2000). 7he Triple Helix: Gene, Organism and Environment. Cambridge, Mass.: Harvard University Press. Leyshon, A. i Thrift, N. (1996). Monev/Space: Geographies_ of Monetary Transformation (International_ Library of Sociology). London: Routledge. Linhardt, D. (2004). „La force de I'Etat en dćmocratie: La Republique tćderale d”Allemagne i I'ćpreuve de la gućrilla urbaine 1967-19827', rozprawa doktorska, Paris: Ecole des Mines. Lippmann, W. (1922). Public Opinion. New York: Simon 8 Schuster. Lippmann, W. (1927/1993). The Phantom Public. New Brunswick: Transactions Publishers. Livingston, E. (1985). The Ethnomethodological Foundations of Mathematical Practice. London: Routledge.

402

Bibliografia

Bibliografia

403

Livingstone, D.N. (2003). Putting Ścience in Its Place: Geographies of' Scientific Knowledge. Chicago: University of Chicago Press.

Marres, N. (2005). „No lssue, No Politics”, Philosophy Department, Amsterdam.

Lowe, A. i Schaffer, S. (1999). NO/se, /999. Ekspozycja wystawiana jednocześnie w: Kettle's Yard, The Whipple Museum of the History of Science, w: Cambridge, the Museum of Archaeology and Anthropology, w: Cambridge oraz the Wellcome Institute, London. Cambridge: Kettle's Yard.

Maturana, H.R. i Varela, F.J. (1980). Autopoiesis and Cognition: The Realization_of the Living (Boston Studies in the Philosophy of Ścience). Dordrecht: Reidel.

Luhmann, N. Routledge.

(1985).

A

Sociołogicał

Theory

of Law.

London:

rozprawa

doktorska,

Mauss, M. (2001). „Sposoby posługiwania się ciałem” (tłum. M. Król), w: Socjołogia i antropologia, Warszawa: Wydawnictwo KR, 391424. McNceill, W. (1976). Plagues and Peoples. New York: Anchor Press.

Lynch, M. (1985). Art and Artifact in Laboratory Science: A Study of Shop Work and Shop Talk in a Research Laboratory. London: Routledge.

Mólard, F. (2001). „L”autoritć des instruments dans la production du lien social: le cas de Vanalyse polarimótrique dans I'industrie suericre belge”, rozprawa doktorska, Paris: Ecole des Mines.

Lynch, M. i Bogen, D. (1996). 7The Spectacle of History: Speech, Text and Memoryat the Iran Contra Hearings. Durham: Duke University Press.

Merton, R.K. (1973). The Sociology of Science: Theoretical and Empirical Investigations. Chicago: University of Chicago Press.

MacKenzie,

D. (1990). /nventing Accuracy: A Historical Sociology of

Nuclear Missile Guidance. Cambridge, Mass.: MIT Press. MacKenzie, D. (2001). Mechanizing Proof: Computing, Risk, and Trust (Inside Technology). Cambridge, Mass.: MIT Press.

Mialet, H. (2003). „Reading Hawking's Presence: An Interview with a Self-Etfacing Man”, Critical Inquiry, 29/4: 571--598. Miall,

R.C.

i Tchalenko,

J.

(2001).

A Study of Eye and Hand Leonardo, 34/1: 35-40.

„A

Painter's

Movement

during

Eye

Movemenis:

Portrait Drawing”,

MacKenzie, D. (2006). An Engine, not a Camera: Finance Theory and the Making of Markets. Cambridge, Mass.: MIT Press.

Miller, P. (1994). „The Factory as Laboratory”, Science in Context, 1/3: 469-496.

MacKenzie, D. i Wajeman, J. (1999). The Sociał Shaping of Technology. wydanie drugie. Milton Keynes: Open University Press.

Minvielle, A. (w druku). „De quoi une entreprise est-elle capable? Comptabilitć sociale des entreprises”, rozprawa doktorska, Paris: Ecole des Mines.

Madsen,

A. (1991).

Chanel:

A Woman

of Her

Own.

New

York:

Owl

Books. Mallard, A. (1996). „Les instruments dans la coordination de I'action: pratique technique, mótrologie, instrument scientifique”, rozprawa doktorska, Paris: Ecole des Mines. Marin, L. (1989). Opacitć de la peinture: Essais sur la reprćsentation. Paris: Usher.

Mirowski, P. (2001).

Machine

Dreams:

Economics

Becomes a Cybo'g

Ścience. Cambridge: Cambridge University Press. Mirowski,

P. i Nik-Khah,

E. (2004).

„Markets

Performativity, and a Crisis in Science Consideration of the FCC auctions”.

Made

Flesh:

Callon,

Studies, augmented with

Marin, L. (1992). Des pouvoirs de l'image: Gloses. Paris: Le Seuil.

Mitchell, T. (2002). Ru/e of Experts: Egypt, Techno-Politics, Modernity: Berkeley: University of California Press.

Marin, L. (2001). On Representation (tłum. Catherine Porter). Stanford,

Mol, A. i Law, J. (1994). „Regions, Networks, and Fluids: Anaemia and

CA.: Stanford University Press.

Social Topology”, Sociał Studies of Science, 24/4; 641-672.

404

Bibliografia

Mol, A. (2003). 7he Body Multiple: Ontology in Medical _ Practice (Science and Cultural Theory). Duke University Press. Mondada,

L. (2000). Dóecrire la ville: La construction des savoirs ur-

bains dans I'interaction et dans le texte (Collection Anthropos.

Villes). Paris:

Monsaingeon, B. (1998). Le chant possódć (dokument Bruno Monsaingeona), dystrybucja Ideale Audience. Morrison,

P. i Morrison,

P. (1982).

The Powers of Ten. San Francisco:

W.H. Freeman and Company. Mumtford, L. (1967). The Myth of ihe Machine: Technics and Human Development. New York: Harcourt, Brace %: World, Inc. Mundy, M. i Pottage, A. (2004). Law, Anthropology and the Constitution of the Social:

Making

Persons

and Things

(Cambridge Studies

in

Law « Society). Cambridge: Cambridge University Press. Muniesa,

F. (2004). „Des

marchós

comme

algorithmes:

sociologie de

la cotation ćlectronique d la Bourse de Paris”, rozprawa doktorska napisana pod kierunkiem Michela Callona, Paris: Ecole des Mines. Nanda,

M. (2003). Prophets Facing Backward:

Postmodern

Critiques

of Science and Hindu Nationalism in India. New Brunswick, N.J.: Rutgers University Press.

Napoli, P. (2003). Naissance de la police moderne:

Pouvoirs, normes,

socićtć. Paris: La Dćcouverte. Nelson, V. (2002). The Secret Life of Puppets. Harvard University Press.

Cambridge,

Mass.:

Norman, D.A. (1988). The Psychology of Everyday Things. New York: Basic Books/Doubleday. Norman, D.A. (1993). Things that Make Us Smart. New York: Addison

Wesley Publishing Company. O'Connell, J. (1993). „Metrology: the Creation of Universality by the Circulation of Particulars”, Social Studies of Science, 23/1: 129— 173, Oettermann,

S. (1997).

The Panorama:

History of a Mass

(tłum. Deborah Lucas Schneider). New York: Zone Books.

Medium

Bibliografia Pasteels,

405 J.

i Dencubourg,

Collective Verlag.

Behavior

J.-L.

in Social

(red.)

(1987).

Insects.

Bale

From

Individual

Boston:

to

Birkhauser

Pavel, T. (1986). Fictional Worlds. Cambridge, Mass.: Harvard University Press. Pavel, T. (2003). La pensce du roman. Paris: Gallimard. Perret-Clermont, A.-N. (1979). La Construction de [intelligence dans UVinteraction sociale. Berne: Peter Lang. Pickering, A. (1995). The Mangle of Practice: Time, A gency and Ścience. Chicago: University of Chicago Press. Piette, A. (1999). La religion de pres: L'activitć religieuse en train de se faire. Paris: Metailić. Pietz, W. (1985). „The Problem of the Fetish, I”, Res, 9: 5—17. Pietz, W. (1993). „Fetishism and Materialism: the Limits of Theory in

Marx”, w: Fetishism as Cultural Discourse (red. Apter, E. i Petz, W.). Ithaca: Cornell University Press, 119-151.

Polanyi, K. (1944). The Great Transformation. Boston: Beacon Press. Ponge, F. (1972). The Woice of Things (red. i tłum. Archer B.). New York: McGraw-Hill Book Co. Porter, T.M. (1995). Trust in Numbers: The Pursuit of Objectivity in Ścience and Public Life. Princeton: Princeton University Press. Power, M. (red.)

(1995). Accounting and Science: Natural Inguiry and Commercial Reason. Cambridge: Cambridge University Press.

Powers, R. (1995). Galatea 2.2. New York: Farrar, Straus and Giroux.

Powers, R. (1998). Gain. New York: Farrar, Straus 8: Giroux. Quattrone,

P.

(2004).

„Accounting

for

God:

Accounting

and

Accountability Practices in the Society of Jesus (Italy, 1 6-1 7* centuries)”, Accounting, Organizations and Society, 29/7; 647-683.

Riskin, J. (2002). Science in the Age of Sensibility: The Sentimental Empiricists_of the French Enlightenment. Chicago: University of Chicago Press. Robbins, E. (red.) (1994). MIT Press.

Why Architects Draw.

Cambridge, Mass.:

406

Bih/i()_g'l'(lfl'u

Rogers, R. (2005). /nformation Politic on the Web. Cambridge, Mass.: MIT Press.

Rosental, C. (2003). La Trame de I'ćvidence. Paris: PUF.

Rucllan, A. i Dosso, M. (1993). Regards sur le sol. Paris: Foucher. Sahlins, M. (2000). Culture in Practice. New York: Zone Books.

Paris X:

Sowa.

Mark

Time:

Discipline and the

Personal Equation”, Science in Context, 2/1: 115-145.

Schaffer,

S. (1991a).

„The

Eighteenth

Brumaire

of Bruno

Latour”,

Studies in History and Philosophy of Science, 22: 174-192. Schaffer, S. (1991b). „A Manufactory of OHMS, Victorian Metrology and Its Instrumentation”. w /nvisible Connections, (red. Cozzens, S. i Bud, R.). Bellingham Washington State: Spie Optical Engineering Press, 25—54. Schmitt, J. C. (1990). La Raison des gestes dans I'Occident módićval. Paris: Gallimard. Searle, J. (1995). The Construction of Social Reality. New York: Free Press. Serres, M. (1974). La Traduction (Hermes II). Paris: Minuit. Serres, M. (1995). Conversations on Science, Culture and Time with Bruno Latour. Ar Arbor, MI.: The University of Michigan Press. Shapin, S. i Schaffer, S. (1985). Leviathan and the Air-Pump: Hobbes, Boyle and the Experimental Life. Princeton: Princeton University Press. Sloterdijk, P. (1999). Sphdiren. Bd. 2 Globen. Munich: Suhrkamp. Sloterdijk, P. (2004). Sphciren. Bd. 3 Schaiime. Munich: Suhrkamp.

Smith, B.C. (1997). On the Origins of Objects. Cambridge, Mass.: MIT Press.

Smith, B.C. (2003). „The Devil in the Digital Details: Digital Abstraction and Concrete Reality”, w: Digitality in Art, Special Symposium Smith, C. i Wise, N. (1989), Energy and Empire: A Biographical Study of Lord Kelvin. Cambridge: Cambridge University Press. Sokal, A.D. i Bricmont, J. (2003).

Modne bzdury: o nadużywaniu pojęć

z zakresu nauk ścisłych przez postmodernistycznych intelektualistów (tłum. A. Lewańska). Warszawa: Prószyński i S-ka. Souriau, E. (1943). Les diffórents modes d'existence. Paris: PUF. Sperber, D., Premack,

Sartre, J.-P. (2007). Byt i nicość (tłum. zbiorowe). Kraków: Zielona Schaffer, S. (1988). „Astronomers

407

Calcografia Nacional (red. Lowe, A.).

Rotman, B. (1993). Ad /nfinitum: The Ghost in Turing Machine. Taking God out of Mathematics and Putting the Body Back In. Stanford, CA.: Stanford University Press.

Salmon, L. (2004). La pensce politigue de Gabriel Tarde. Economie, organisations, socićtćs: Memoire de DEA.

Bibliografia

D. i Premack. A.J. (1996). Causal Cognition: A

Mulri-disciplinary Debate (Symposium of the Fyssen Foundation). Oxford: Oxford University Press. Star, S.L. i Griesemer, J. (1989). „Institutional Ecology, »Translations«

and Boundary Objects: Amateurs Muscum of Vertebrate Zoology, Ścience, 19: 387-420. Stengers, I.

and Professionals in Berkeley's 1907-1939”, Social Studies of

(1991). Drogues, le defi hollandais. Paris: Les Empócheurs.

Stengers, I. (1996). Cosmopolitiques — Tome 1: La guerre des sciences. Paris: La Dćcouverte 8ż Les Empócheurs de penser en rond. Stengers, I. (1997). Power and Invention. Situating Science (tłum. Paul Bains). Minneapolis: University of Minnesota Press. Stengers, I. (2000).

The Invention

of Modern Science (tłum. Daniel W.

Śmith). The University of Minnesota Press. Stengers, I. (2002). Penser avec Whitehead:

Une libre et sauvage cróa-

tion de concepis. Paris: Gallimard. Stocking,

G.W.

Ethnographic Press.

(red.)

(1983).

Fieldwork.

Observers

Madison:

Observed:

Essays

on

The University of Wisconsin

Strathern, M. (1999). Property, Substance and Effect: Anthropological Essays on Persons and Things. London: Athlone Press. Strum,S. (1982). „Agonistic Dominance among Baboons: an Alternative

View”, International Journal of Primatology, 3/2: 1715-202. Strum, S. (1987). Almost Human: A Journey into the World QfB”bmmS' New York: Random Housc.

408

Bibliografia

Strum,

S. i Fedigan,

L. (red.) (2000).

Primate

Encounters.

Thćvenot,

Chicago:

University of Chicago Press. from Baboons

to Humans”, /nformation sur les Sciences Sociales/Social Science Information, 26: 183—802. Suchman, L. (1987). Plans and Situated

Actions: The Problem of Human

Machine Communication. Cambridge: Cambridge University Press, „The Epistemology of Macroeconomic Reality: Revolution from an Accounting Point of View”,

Accounting, Organizations

Szekspir, W. (2000). Juliusz Wydawnictwo Znak. Tang-Martinez,

Z.

(2000).

409

L. (1984). „Rules and Implements:

Sociał Ścience Information, 23/1:

Strum, S. i Latour, B. (1987). „The Meanings of Social:

Susuki, T. (2003). The Keynesian

Bibliografia

and

Society, 28/5: 471-517.

Cezar

(tłum.

„Paradigms

S. Barańczak). and

Primates:

Kraków: Bateman's

Principles, Passive Females, and Perspectives from Other Taxa”, w: Primate Encounters (red. Strum, S. i Fedigan, L.). Chicago: University of Chicago Press, 261--274. Tarde, G. (1893/1999). La łogique sociale. Paris: Les Empćcheurs de penser en rond. Tarde, G. (1895/1999). Monadologie Empócheurs de penser en rond.

et

sociologie.

Paris:

Les

Investment in Forms”.

1-45.

Thćvenot, L. (2002). „Which Road to Follow? The Moral Complexity of an »equipped« humanity”, w: Social Studies of Knowledge Practices (red. Law, J. i Mol, A.). Durham: Duke University Press, 53-87. Thćvenot, L. (2004). „Une science de la vie ensemble dans le monde”, La Revue semestrielle du MA USS, 24: 115—126. Thompson, C. (2002). „When Elephants Stand for Competing Philosophies of Nature: Amboseli National Park, Kenya”, w: Complexities in Science, Technology, and Medicine (red. Mol, A. i Law, J.). Duke

University

Tiles, M. i Pippin, R.B. Objectivity. Cambridge:

Press.

(red.)

Tresch, J. (2001). „Mechanical cial

Paradise”,

rozprawa

(1984).

Cambridge

Bachelard:

Science

and

University Press.

Romanticism: doktorska,

Engineers of the Artifi-

Department

of

History

and

Philosophy of Science. Cambridge: University of Cambridge.

Vaughan,

D.

(1996).

The

Challenger

Launch

Technology, Culture and Deviance at NASA. of Chicago Press.

Decision:

Chicago:

Risky

University

Vinck, D. (1995). La sociołogie des sciences. Paris: Armand Colin.

Tarde, G. (1899/2000). Social Laws: An Outline of Sociology (tłum. Howard C. Warren). Kitchener, Ont.: Batoche Books.

Vygotski, L.S. (1878) Mind in Society: The Development of Higher Cognitive

Processes

(teksty

zredagowane

przez Michacla Cole'a).

Cambridge Mass: Harvard U.P.

Tarde, G. (1902). Psychologie ćconomique. Paris: Fólix Alcan. Tarde, G. (1904). Opinia i tłum (tłum. Kazimiera Skrzyńska). Warszawa: Gebethner i Wolff.

Warwick, A. (2003). Masters of Theory: Cambridge and the Rise of Mathematical Physics. Chicago: University of Chicago Press.

Tarde, G. (1969).

Waters,

On

Communication

Papers, pod red. Terry'ego Chicago Press.

N.

and Social Influence.

Clarka.

Chicago:

Selected

University

of

Taylor, J.R. (1993). Rethinking the Theory of Organizationał Communication: How to Read an Organization. Norwood, New Jersey: Ablex Publishing. Teil, G. (1991). „Candide” , un outil de sociologie assistóe par ordinateur pour I'analyse quantitative de gros corpus de textes”, rozprawa doktorska, Paris: Ecole des Mines.

L.

(2004).

Enemies

of Promise:

the Eclipse of Scholarship. Paradigm Press.

University

Publishing,

of Chicago

Perishing,

and

Press: Prickly

Weber, M. (1947). The Theory of Sociał and Economic Organization. New York: Free Press. Whitchead, A.N. (1929/1978). Process Cosmology. New York: Free Press.

and

Reality:

An

Essay

in

Wilson, E.O. (2000). Socjobiołogia (tłum. M. Siemiński). Poznań: Zysk

1 S-ka Wydawnictwo.

410

Bibliografia

Winance, M. (2001). „These et prothese. Le processus d'habilitation comme fabrication de la personne: I'association frangaise contre les myopathies, face au handicap”, rozprawa doktorska, Paris: Ecole des Mincs.

Indeks nazwisk

Winchester, S. (2003). 7The Meaning of Everything: The Story of the Oxford English Dictionary. Oxford: Oxford University Press. Winner, L.

(1993). „Upon Opening the Black Box and Finding It Empty:

Social Constructivism and the Philosophy of Technology”, Ścience,

Technology and Human Wise,

N.

(red.)

(1995).

Values, 18/3: 362-378. The

Values

of Precision

and

Exactitude.

Princeton: Princeton University Press. Woolgar, S. (1988). Science The Very Idea. London: Tavistock.

Woolgar,

S. (1991). „The Turn to Technology in Social Studies Science”, Science, Technology and Human Values, 16/1: 20-50.

of

Yaneva, A. „Scaling Up and Down: Extraction Trials in Architectural Design”, Social Studies of Science, vol. 35, 6: 867-897. Yaneva, A. (2001). „L'affluence des objets: Pragmatique comparće de I'art contemporain et de I'artisanat — 2001”, rozprawa doktorska, Paris: Ecole des Mines. Yaneva, A. (2003). „When a Bus Meet a Museum: To Follow Artists, Curators and Workers in Art Installation”, Museum and Society, 1/3:

116-131. Zourabichvili, F. (2003). Le vocabulaire de Deleuze. Paris: Ellipses.

Abbott Edwin 250, 298 Abriszewski Krzysztof IX, XXV, 203 Akrich Madeleine 3, 112, 114 Alder Ken 332 Alpers Svetlana 345 Anderson Wilda 186 Aquino Patricia de 69 Archibugi Daniele 381 Archimedes 139, 194 Arystoteles 73, 308 Audren Frćderic 27, 58, 364 Auroux Sylvain 256

XVII,

Avgerou Chrisanthi 203

Bachelard Gaston 59, 128, 181 Barańczak Stanisław 64 Barnes Barry 95 Barry Andy

3, 4, 16, 266

Barthe Yannick 115, 170, 380 Bastide Frangoise 177 Bauman Zygmunt 59, 92, 157, 236, 364

Baxandall Michael 337 Beck Ulrich 115, 157, 277, 309 Becker Howard 4, 144, 196, 353 Beck-Gernsheim Elisabeth 309 Benjamin Walter 274, 275 Bensaude-Vincent Bernadette 148 Bentham Jórćmy 265, 266 Berg Marc 165 Berger Peter XIII, XXIX Bergson Henri 24, 186 Biagioli Mario 133 Bijker Wiebe 19, 119 Bińczyk Ewa XVII

Blix

Hans 266

Bloor David 129, 136, 137, 138 Bogen David 258 Boltanski Luc 16, 34, 75, 90, 185, 189, 267, 270, 300, 338, 366 Borgatta Edgar F. XXVII Boudon Raymond 296 Bouiller Dominique 114 Bourdieu

Pierre

200, 300, Boureau Bourhis

59,

120,

135,

144,

224, 226, 236, 246, 257, 277, 306 Alain 336, 337 Jean Pierre Le 282

Bowker Geoffrey C. 4, 108, 263, 330

Boyer Robert 185 Bremmer Jan 305

Bricmont Jean 365

Bruegger Urs 261, 307 Brun-Cottan Frangoise 262, 265 Bucchi Massimiano 133 Bush George W. 77, 275 Butler Samuel

112, 243

Byrne Richard 288

Calbris Genevićve 305 Callon

Michel

X, XIII, XVII,

XXIV,

XXY, 3, 18, 19, 34, 46, 106, 110, 115, 151, 154, 170, 177, 190, 198, 244, 270, 303, 334, 368, 380

Cambrosio Alberto

190, 264, 266

Candolle Alphonse Louis Pierre Pyrame de 13 Canguilhem Georges 131, 181 Cantwell

Smith

Brian

154,

Cassin Barbara 247, 356 Castells Manuel

185

159

412

Indeks nazwisk

Castoriadis Cornelius 95, 238 Chalvon-Demersay Sabina 309

Didier Emmanuel

Chamboredon

Domańska

354

Dodier Nicolas 34, 102

Jean-Claude 59

Ewa

XXVIII

Chanel Coco 58

Dongo Fabrizio del 272 Dosso Mireille 165

Charvolin

Dratwa Jim 337

Chandler Alfred D. 154, 266 Florian 337

Cheops 311 Chiapello Eve 90, 185, 189, 267, 366 Ciborra Claudio 203 Clark Terry C. 22 Claverie Elizabeth 69, 342 Cochoy Franck 92, 306 Cochrane Rexmond Canning 332, 338 Cohen

Robert S. 160

Collins Harry M. 83, 87, 136, 137, 328 Collins Randall 73 Comment Bernard 274

106,

132,

Cronon William 19, 292 Cussins Charis 195, 302 Cyceron 293 Barbara 3, 4, 96, 189

Dagognet Frangois 325 Darwin Karol 306 Daston Lorraine 158 Debaise Didier 4, 318 Deleuze Gilles XI, XIII, XIV, 84, 134,

185,

186

Dupuy Jean Pierre 238 Duranti Alessandro 243 Durkhcim

Emile

22-24,

54, 55,

103,

156, 157, 160, 161, 234, 277, 304, 311, 314, 315, 318, 377 Edison Thomas Alva 115 Einstein Albert 148, 150, 194, 269 Fisenstein Elizabeth 325

153,

175,

117

Faraday Michael 196

Courtial J. P. 177

Diderot Denis

Louis 292

Epstein Steven 34

Conein Bernard 102 Cooren Frangois 4, 66, 337 Courtes Joseph 78

186, 225 Deneubourg Jean-Louis 255 Denzin Norman K. 47 Derrida Jacques XI, XIV, XV, 325 Descola Philippe 102, 119, 370 Despret Vinciane 288, 370 Desrosieres Alain 180, 329 Dewey John 73, 158, 236, 379

Pierre 131

Dumont

Elias Norbert

Comte Auguste 23, 234, 377

Czarniawska

Duhem

Farley John 150 Faye Jean-Pierre 337 Fedigan Linda 165, 288 Feuer Lewis S. 150 Fleck Ludwik XII, XXXII, 160-162 Flower Michacl 4 Fontanille Jacques 78 Foucault Michel 108, 122, 235, 265, 309, 310, 368 Fox-Keller Evelyn 159 Freud Zygmunt 41, 196, 213 Friedberg Erhard 246 Gahbler Adrian 203 Galileusz 220, 225, 264, 270

214,

Galison Peter 148, 163, 328, 332 Gane Nicholas 237 Garfinkel Harold 23, 42, 47, 59, 70, 77, 83, 114, 144, 175, 180, 194, 208, 226, 281, 288, 329, 331, 352, Gates Bill 262

Indeks nazwisk

413

Geison Gerald L. 150 Gibson James G. 101 Giddens Anthony 157, 246 Ginzburg Carlo 154 Goffman Erving 66, 120 Gogh Vincent van 142 Gomart Emilie 4, 68, 315, 316, 317 Goodman Nelson 36 Goodwin Charles 102, 243, 262 Goodwin Marjorie Harness 102 Goody Jack 108, 257, 325 Gordon Deborah 255 Gramaglia Christelle 80 Granovetter Mark 185 Greimas Algirdas Julien XI, XIII, 77, 78, 184 Griesemer Jim 328 Gross Paul R. 135 Guillemin Roger Charles Louis 141

Hacking Ian 50, 129, 158 Handley Susannah 58 Haraway Donna J. 124, 303 Harman Graham

163

Friedrich

64,

Hennion Antoine 3, 19, 47, 31 7, 344,

345

Emilie 5, 250, 292, 324

Heurtin Jean-Philippe 275, 324 Hirschauer Stefan 244, 304 Hirshmann Albert O. 46 Hobbes Thomas 94

Horacy 286 Houdart Sophie 159 Houde Olivier 107 Hughes Thomas P. 115, 119, 263, 290 Hunter J. Stuart 339

Edwin

Ihde Don 86 Ingold Tim

19, 85, 292, 308

119

Jacob Christian 265 James William

Jeanneret Yves Jensen

Pablo

158, 166, 314, 315 142

158

Jones Geoff 334 Juliusz Cezar 63 Jullien Frangois 317 Jurdant Baudoin 142

Kaiser David 265

Kant

Immanuel 59, 144, 160, 338, 346, 381 Kantorowicz Ernst 236 Karsenti Bruno 157, 186, 235, 315 Kartezjusz 35, 121 Keating Peter 190, 264 Keegan John 266 Kidder Tracy 126 Kilanowski Andrzej 203 Kirk Stuart A. 334 Kitcher Philip 135

Heesen Anke te 268

Hermant

Hutchins

Kelvin William Thomson 153, 196

Harrison Stephan 278 Haskell Francis 345 Headrick Daniel R. 264 Hegel Georg Wilhelm 73,91 Heidegger Martin 163

Hussein Saddam 96

Knorr-Cetina Karin VI, VII, 124, 261, 307 Kocergte Noretta 134 Kocrner Joseph Leo 195, 345 Koolhas Rem 126, 213, 285 Kopernik Mikołaj 348 Kuhn Thomas Samuel 160 Kummer

Hans 99, 290

Kupiec Jean-Jacques Kusch Martin 87 Kutchins Herb 334

19, 165

Lafaye Claudette 35 Land Frank F. 203

Lascoumes Pierre 115, 170, 380

414

Indeks nazwisk Marks

Lash Scott 157 Latour Bruno VI-XII, XIV, XV, XVII,

XVIII, XX, XXI, XXIII-XXVIII, XXX, XXXI, XXXIII, XXXIV, 5, 6, 12; 14, 17, 18, 22, 57, 60, 75, 93, 102, 105, 106, 112, 129, 137, 143, 144, 151, 160, 162, 170, 186, 235, 247, 250, 256, 260, 269, 270, 290, 292, 312, 313, 324, 328, 330, 341, 369, 376, 379 Lave Jean 85, 330

Law

John XIII, XIV, XVI, XVII, XXIV, XXV, 3, 16, 18, 90, 92, 119, 151, 190, 195, 198, 292, 353, 354 Lec Jean-Toussaint 4 Leclerc Pierre 3 Leibniz Gottfried Wilhelm 24, 280

Lemonnier Pierre 105, 162 Lepinay Vincent 46 Leroi-Gourhan Andrć 105, 290 Levitt Norman 135 Lewis Martin W. 135 Lewontin Richard 159 Leyshon Andrew 261 Limoges Camille 266 Linhardt Dominique 236 Lippmann Walter 235-237, 266 Livingston Eric 83, 325 Livingstone David N. 256 Lowe Adam 165 Luckmann Thomas XIII, XXIX Luhmann Niklas 226, 238, 243, 277, 350 Lynch Michael VI, VII, 4, 83, 258

MacKenzie

Donald

117, 261, 307,

325, 328, 332 Madsen Axel 58 Mallard Alexander 332 Maria, królowa Szkocji 39 Marin Louis 78 Markowski Michał Paweł XXVI

Karol

125,

41,

60, 91,

117,

120,

196, 256

Marres Noortje 4, 236 Maturana Humberto R. 238 Mau Bruce 126, 285 Maupassant Guy de 184 Mauss

Marcel

Palsson Gisli

307, 308

Annemarie

XVI,

XIX,

XXIV,

XXV, 3, 17, 92, 165, 195, 302, 348 Molier, właśc. Jean Baptiste Poquelin 121 Mondada Lorenza 337 Monsaingeon Bruno 69 Montgomery Rhonda J. V. XXVII Morrison Philip 271 Morrison Phylis 271 Mumtford Lewis 290 Mundy Martha 256 Munies Fabian 4, 46, 261 Myers Greg 177

Nanda Meera 366

Napoli Paolo 58 Naworski Radosław 203 Nelson Victoria 84 Newton Isaac 89, 149

Nietzsche Fryderyk 73, 367 Nik-Khah Edward 90, 365 Niżnik Józef XI, XXIX Norman Donald A. 114, 300

O'Connell Joseph 332 Oettermann Stephan 274 Organista Natalia 203

Rotman Bryan 325 Rougemont Denis De 309 Rousseau Jean-Jacques

Ruellan Alain 165

Maxwell James Clerk 150 McLean Christine 334 McNeill J.E. 19 Mólard Frangois 159 Merton Robert K. 135 Mialet Hćlene 325 Miall R. Chris 232 Mil Paweł 203 Miller Peter 267 Minvielle Alexandra 334 Mirowski Phillip 90, 244, 261, 365 Mitchell Timothy 337 Mogoutov Andrei 190 Mol

Indeks nazwisk

119

Parsons Talcott 234, 377 Passeron Jean-Claude 59 Pasteels Jacques 255 Pasteur

Ludwik

(Louis)

142, 150, 153, 225 Pavel Thomas Pawłow

12, 94

Sahlins Marshall 244, 257 IX,

XVIII,

78

Iwan 268

Perret-Clermont Anne-Nelly 312 Piaget Jean 312 Pickering Andy 124, 163 Piekło Dawid 203 Piette Albert 170 Pietz William 120 Pile Steve 278 Pinch Trevor 119, 136 Pippin Robert B. 128 Pitt-Rivers Augustus 196 Platon 245, 249, 344

Polanyi Karl 46 Ponge Francis 116 Porter Theodore M. 329 Pottage Alain 256 Power Michael 180 Powers Richard 79, 116, 211 Premack Ann 107 Premack James 107 Pronovost Denyse 266

Quattrone Paolo 4, 108, 334

Rabchariosa Vololona 34, 368 Rawls John XVI Rimbaud Arthur 64 Rip Arie 190 Riskin Jessica 158 Robbins Edward 262 Rogers Richard 115, 303 Roodenburg Herman 305 Rosental Claude 265, 325

Salmon Louise 314 Sartre Jean-Paul 66 Saussure Ferdinand de 243 Schaffer Simon 132, 157, 165, 200, 332, 365 Schlumberger Marcel 263 Schmitt Jean Claude 305 Schnelle Thomas 160 Searle John 50 Selinger Evan 86 Serres Michel X-XII, 154, 293 Shapin Steven 157, 365 Sieyćs Emmanuel Joseph 27 Silbey Susan S. 14 Simmel Georg 117 Sloterdijk Peter 276, 312, 354

Smith Crosbie 154 Sokal Alan D. 365 Sonigo Pierre 19, 165 Souriau Etienne 350

Spencer Herbert 23, 234, 315

Sperber Daniel 107 Star Susan Leigh 108, 328, 330 Stengers Isabelle 4, 56, 68, 83, 144, 158, 198, 381 Stocking George W. 257 Strathern Marylin 244 Strum Shirley 3, 4, 12, 57, 93, 98, 165, 287, 288-290 Suchman Lucy 86, 102, 262, 265 Suski Tomo 333 Szatkowski Robert 203 Szekspir William 64

Tang-Martinez Zuleyma 165

Tarde Gabriel 22-26, 46, 54, 59, 72, 154, 186, 197, 237, 261, 264, 303,

ii

Indeks nazwisk

416 307, 310, 314, 315, 317, 336, 346, 348, 353, 368 Taylor James R. 97 Tchalenko John 232 Teil Genvićve 190, 345 Thatcher Margaret 10, 68 Thćvenot Laurent 6, 16, 34, 35, 75, 81, 102, 267, 270, 300, 303, 306, 328, 338, 353, 376 Thompson Charis 370 Thrift Nigel 261, 278 Tiles Mary 128 Tołstoj Lew 266 Tresch John 276 Turing Alan 211 Underhill Paco XX

Varady Julia 69

Varela Francisco J. 238 Vargas Eduardo 4 Vaughan Diane 107 Vinck Dominique 133 Vries Gerard de 4, 146 Waal Frans De 165 Wajcman Judy 117 Wańczyk Wojciech 203

"R"

Warwick Andrew Wassermann

Waters Lindsay 181 Weber Max 23, 65, 377 Weibel

Peter

14,

143,

379 Whitehcad Alfred 318, 321 Whiten Andrew

Indeks rzeczowy

325

160, 161,

162

111, 304,

318,

170, 324,

341,

North

73,

158,

288

Whitley Edgar 4 Wick Patrick 14 Wilson Edward Osborne 13 Winance Myriam 302 Winchester Simon 259 Winner Langdon 365 Wise Norton 154, 329 Wolski Jakub 203 Woolgar Steve VI, VII, XIV, XV, XXV, 4, 132, 135, 324 ł Ś e= : sz 305 y Wygocki Lew Siemionowicz Yaneva Albena 4, 126, 262, 345

Yearley Steven 106, 132, 137 Zitouni Benedikte 4 Zourabichvili Frangois 84

Agregat społeczny 7, 11, 15, 40, 42, 44-45, 47, 50, 58,

233, 260, 346

Aktant XIII, 17, 77-78,

206, 291, 330

60, 96, 99, 139,

100, 108, 188,

Aktor społeczny XVIII, 16, 120, 129,

155, 355, 359, 361, 371

- w pełni kompetentni przypominający przesypujący się granulat 302 — w pełni sztuczne i w pełni dające się zbadać zgromadzenie

(relacyjna całość) XIII, XXII,

304

Aktor-sieć XXVII-XXX, 62, 65-66, 170, 187, 190-191, 195, 206, 215,



Aktorzy - aktorzy i tworzenie świata XVII, 34, 36, 70, 216

— zaangażowanie w krytykowanie

246, 260, 263, " 295-296, 320, 324

. 317-318 Z8,

- figuracje 76-77, 87, 101

- jako nieproblematyczna zmienna (jako wyłącznie zajmujący miejsce) 65, 221, 224,

- mogący ściągnąć teorie jak pliki mp3

335

- muszący robić coś, a nie jedynie

zajmować

określone

XIII, 18, 184, 222-223,

miejsca

— posiadający wiele filozofii

67, 72-74, 80

zaangażowani w rysowanie map „kontekstu społecznego”,

XXV,

powiązani

poprzez sprawianie, by inni coś czynili 65, 152-153 — rozproszenie słowa „aktor” XIII, 68

— traktowani jako mediatorzy uwidaczniający dla czytelnika ruch tego, co społeczne XIV, XVIII, 184-185

wXXX, którym ym20,sąsą34-35, umieszczeni umieszczeni II, 59, 62, 47, 51, XV 299 innych podmiotów jako 80 zaangażowanie w tworzenie i destrukcję grup 47, 58 — zdolni do przedstawienia własnych feorii działania VN, X, —

8l

Aktorzy

i badacze

uczestniczący

w

tworzeniu się grup 41, 48

Aktorzy ludzcy XIII, XXXI, 59, 102, 104, 120, 157, 162, 300, 302

Akty mowy

336

50,

113, 243, 256, 259,

Alicja głosująca we Francji w trakcie wyborów 323-324, 328 „Alienacja” i niemożliwość jej potępienia bez Marksa 41

Amfiteatr 284 - ANT V-VI, VIH-XXVII,

XXIX-

XXXIV, 17-20, 25-26, 33-38, 75, 77, 258, 352-353, 361-362

Indeks rzeczowy jako ponowne splatanie wych typów aktorów 106

— wWładza przedmiotów” nad rela-

cjami społecznymi 118 — aktorzy i nowe domyślne podej-

ście 81

— albo zbyt krytyczna, albo zbyt naiwna 132 — ani społeczeństwo, ani to, co społeczne nie istnieją 52 — brak badań nie bierze się z braku danych, raczej z braku woli 116 — chwilowa widoczność poprawiona na tyle, że udaje się opracować dobre wyjaśnienia113 —

chwilowe

powiązanie,

—i potrzeba nowych dziedzin 205

— I prorocze pragnienia nauk społecznych 278 —i słowo „społeczny”, które ozna-

czało albo bezpośrednie interakcje, albo tautologiczne siły —i socjologowie tego, co społeczne 96, 116 — i to, co społeczne pojmowane

190, 255,

— jako abstrakcyjna reguła rzutowania 260, 321-322

—jako metoda negatywna (oferująca naukę negatywną) 168, 204-

205,255, 292, 322

— jako próba pozwolenia członkom społeczeństwa na definiowanie samych siebie 59-60 — jako rozszerzony makiawelizm

366

które

określić można za pomocą sposobu, w jaki zostaje ono złożone razem w nowe kształty 92 — co sprawia, że jest trudna do uchwycenia 109 — coś niezwykłego wydarzyło się W historii i socjologii 151 — dobra relacja z zakresu ANT to narracja bądź opis 184 — dwa sprzeczne wymogi dla badaczy 111-112 —1 „społeczne konstruowanie faktów naukowych” 125 —i metafora płaskiej ziemi 321 — 1 nieskończona ilość mediatorów 58 —1określenieruchu, przemieszczenia, czy przekształcenia 91-92 —1 paradoks Zenona 173, 353

116-117

— infra-język 43, 69, 321

no-

— jako socjologia „rozszerzona na czynniki pozaludzkie” 155 — jako stworzenie okazji, by

przedmioty

— —





naturalne

uciekły

pierwszemu empiryzmowi 162 jej częściowa zaleta 49 jest teorią społeczną, w której podjęto decyzję, by podążać za tubylcami 87 jeśli przestanie się tworzyć i przetwarzać grupy, przestanie się je posiadać 50 kontrola (wskaźnik) Jjakości opisów

117, 185

— na nowo określa co to znaczy być nauką i co to znaczy, iż coś jest społeczne 178 — nakazuje rozróżnić zadanie rozpoznania i ujednolicenia 380 — negatywna metoda (działanie, rozumowanie)

168, 204-205

— nie ma nic wspólnego z próbami kompromisu pomiędzy poziomami mikro i makro 247 — nie może przyjąć przyczynowości stosowanej w naukach społecznych 146 — nie mylić z jednym z wielu nurtów polemicznych 86

Indeks rzeczowy — nie polega na ustanawianiu symetrii między czynnikami ludzkimi i pozaludzkimi 107 - nie przystaje do wyjaśnień strukturalistycznych 224 — nie utrzymuje, że wszystkie pozostałe dziedziny nauk społecznych są w porządku 143 — nie widzi grupy bez świty tworzących grupę 46 —nie wolno stwierdzić „nikto tym nie wspomina” 75 — nie wygłasza pustego twierdzenia, że przedmioty „robią” pewne rzeczy zamiast ludzkich aktorów 101-102 — niektóre z wcześniej badanych przez ANT przedmiotów były sieciami w sensie technicznym 188 — odgrywa rolę Księcia, którego pocałunek dotyka ust Śpiącej Królewny 104 — ogromna rozbieżność pomiędzy przesłanką a wnioskiem (w kwestii działania) 64 — pierwszą reakcją z zakresu ANT powinno być zapytanie „w jakim budynku?” 268 — pięć zasadniczych niepewności 32 — porażka w wyjaśnianiu nauki może pomóc przywrócić rozsądek teorii społecznej 138 — posądzana o dwa symetryczne i wykluczające się grzechy 372-373 — pragnie pozostać wierna tradycji, a jednocześnie usunąć paraliżującąją truciznę 248 — przeszkolenie w uprawianiu ANT jest z początku działaniem negatywnym 168

419 — przyczyna, dla której przyciągnęła uwagę 99

— rozpoczęła się od badania nauki 263

- rozwiązanie kwestii relatywizmu kulturowego 167 — słownictwo ANT 44 — stabilizowanie tego, co społeczne w imieniu ludzi, których się

bada 44, 375, 380

— świat składający się z łańcucha mediatorów 84 — teoria tego, jak badać rzeczy

204

— twierdzi, że społeczny teren posiada płaską „sieciową” topografię 352 — uwrażliwia na różnice w dwóch typach opisów 155 — użycie technicznego słowa aktant T7 — ważność polityczna 380 — wiele meandrów obiektywności uwidoczni się, gdy przemieścimy się bliżej laboratoriów naukowych 159-160 — woli podróżować powoli 34 — wyjaśnianie twardych faktów naukowych przekształcić w dowód na coś innego 137 — wyłoniła się z socjologii nauki, kiedy zostały wyciągnięte skrajne wnioski 133 — zapożyczyła z teorii narracji swobodę poruszania się 78 Antropologia nauki VIII, IX Antropologowie 59, 167, 201, 309,

374-375

Antyesencjalizm XVII-XVIII Anty-grupy 47-48, 80 Artykularyzatory lub lokalizatory

282, 284, 287, 296

Artyści mający tendencję do traktowania swoich działań jak fetyszu 69

Indeks rzeczowy

420 Asymetrie

89-91,

94-97,

117, 121, 279

102,

107,

89, 91, 97

Badacz(e) społeczny(i) 5, 7, 9, 13, 20, 31, 41-43, 47-49, 53, 58, 60, 94,

65, 67, 70, 77, 80-81,

96,

100,

104,

110,

87,

116-117,

119, 133, 135, 138-140, 143, 147, 167, 171, 182, 184, 189-190, 198199, 212, 217-219, 224, 237-239, 241, 244, 249-250, 255, 269, 280, 295,362, 373, — nadto często osuwają się w całkowitą nudę 179 — nie może nazywać siebie naukowcem, gdy porzuca ryzyko pisania prawdziwego i pełnego sprawozdania 182 — nie sposób dziś odnosić się do jakiejś grupy nie korzystając z jakichś badaczy społecznych 267 — obowiązek na nich spoczywający 315 — pracownia badacza społecznego 259 — umożliwienie im empirycznego zbadania, co faktycznie robią wszystkie jednostki 349 — zadaniem Jest wytwarzanie krnąbrnych twardych faktów i żarliwych oponentów, którzy stawiają opór wyjaśnieniom społecznym 144 Badanie z zakresu ANT, rośnie względny udział mediatorów w stosunku do zapośredniczeń 87 Bajka „Żółw i Zając” oraz „Mrówka (Ant) i Zając” 319 Banalna

X, 25-26,

Asymetrie społeczne

62-63,

Byty

rozmowa,

złożony

łańcuch

mediatorów 56 Brakujące masy społeczne XIV Byty społeczne XIV, 105, 146, 151

XIV,

XXVI,

XXX-XXXI,

57, 65, 67, 70, 80, 86, 91,

96-97, 99, 105-106, 109, 120, 125, 127, 130, 142, 145-146, 147, 150-151, 153, 158, 170, 217-218, 233,238, 260, 273, 282, 286, 291, 293-295, 299, 302, 304, 315, 318, 321, 330-331, 339-350, 354, 359, 361, 363, 369-371, 373-374, 376377, 381

Całość (z wielkiej litery) 367

Cecha strukturalna 77, 244-245, 257 Centra kalkulacji 260, 265, 276 Ciało polityczne 171, 235, 236-38, 242, 247-250, 262, 319, 360, 379 „Czuć się Europejczykiem” bez artykułów w prasie liberalnej 41 Czynniki indywidualizujące 302, 315 „Czynniki” nie są w stanie przenosić jakiegokolwiek działania 150 Czynniki upodmiotawiające 302, 309

Dekonstrukcja 19, 131, 181

Dekonstrukcyjne nastroje 171 Dialektycy posiadają smykałkę do zakopywania artefaktów 247 Dominacja społeczna 121, 148 Dylemat aktor/system 246-247, 296,

315,317

Dyscyplina naukowa 36, 59, 70-71, 141, 233, 264, 368 Dyscypliny 374 Dystans 114

Działanie XIII, XXI, XXIII, XXIX, XXXII, 32, 61-72, 75-79, 100, 254 „Ekonomia symboliczna pola” 277 „Elastyczność interpretacyjna” 171, 208, 355 Elementy strukturalne 243 Emancypacja 366

48,

87,

139,

147,

233,

Indeks rzeczowy

421

strategia wycofywania ze świata większości bytów nie prowadzi do emancypacji 70 - nie oznacza „wolny od więzi”, ale „dobrze-połączony” 318 Empiryczna filozofia 348 Empiryczna metafizyka 72, 74, 80, 97 Empirycznyjako,wierny doświadczeniu” 350 Empiryczny relatywizm 269 Empiryzm X, 157-159, 162-163, 207, 211 - nie wydaje się solidną podstawą, na której można wybudować wszystko inne 159 Epistemologia 124, 145, 257, 312, 325, 365, 368 Epistemologia nauk społecznych 59, 145 Eter społeczny 67 Etnomctodologia

VII-VIII,

X,

XVI,

42, 75,83, 97175, 281 Explanandum zastąpione przez explanans 142

Fakty naukowe

125, 128, 131, 134,

137, 151, 160, 168 Fakty społeczne 139, 160 Fantom Życia Publicznego (Fantom Publiczny) 236-237, 242, 247 Fenomenologia 86, 331 Figuracje 76-77, 81-83, 87, 100-101, 187, 291, 371 Fikcja społeczna 134 Filozofia nauki VI, 59, 132, 226 Fizjologia rozwojowa 165, 167 Fizycy, dzielenie włosa na czworo 57 Fizyka i socjologia, nie istnieją experimenta

crucis

(eksperymenty

rozstrzygające) 137 Forma jako coś, co umożliwia przetransportowanie czegoś innego z jednego miejsca w drugie 325

Formalizm

50,

265,

325,

328,

330,

352 Francja 20, 22, 36, 39, 149, 153, 181, 261, 270-271, 307, 308, 323-324

Gazeta, jakaś grupa została utworzona lub rozwiązana 39 Globalizacja XXXIII, 273, 367 — Jako wysławiana forma prowincjonalizmu 278 Globalne struktury 257, 296, 311 Głęboka struktura 282 Granica zakorzeniona w „naturze”, strategiczny esencjalizm 48 Grawitacja społeczna 149 Grupa społeczna 11, 190 Grupa VII, XVII-XVIII, XX-XXII, XXVI, XXXII, XXXIV, 14, 20, 31-32, 34, 39-42, 44-55, 57-58, 67, 73-74, 77, 80, 89, 98-99, 106, 112, 123, 136, 174, 188, 194, 198, 255, 267, 270, 289-291, 301, 305, 337, 374-375 Grupotwórcze procesy XX, XXI, XXXIV, 39 Grupowanie 45, 199, 260 Grupy formowanie 44, 48-50, 62 Grupy społeczne 11, 190 Habitus 63, 306-308 Hermeneutyka 209-2 10, 301, 356 Histologowie, „zadziwiające sieci” (retia mirabilia) 320 Historycy (historia) nauki 127-128, 257, 333 Homo

oeconomicus 46

Informacja 45, 48, 67, 71, 112, 164-

165, 169, 192, 215, 217, 220, 222; 244, 260, 263, 266, 276, 296, 299, 325 Informacja jako transformacja 222 Infrajęzyk 43, 69, 190, 255, 321 Infrastruktura 261, 283, 306, 333, 374

Indeks rzeczowy

422 Innowacje w warsztatach rzemieślniczych 113 Inny, relacje antropologów 201 Interakcje 33, 40, 85, 92-94, 97,

102,

108, 113, 117, 148-149, 231, 240247, 249-250, 253-254, 256, 259260, 265, 270, 274, 277, 279-280, 282-296, 298, 316, 355 Interakcja i kontekst 240, 244, 250, 258-259, 277, 281, 320, 324 Interakcja twarzą w twarz 86, 286, 290-292, 295-296, 300, 304, 311, 322,355 Inter-akcja, rozciągnijmy ją a stanie się aktorem-siecią 295 Interesy społeczne VII, 135 Inter-obiektywność 285-286, 296297 Inter-subiektywny, inter-subiektywność 261, 285-286, 289, 296 „Intra-psyche” w relacji z dużą ilością różnych „ekstra-psyche” 315 Inżynieria społeczna 9, 22, 58, 72-73,

234, 364, 372 Irak 14, 40, 96

Irredukcje 153, 197, 330 Islamskie Oświecenie 337

Jaźń, nie chodzi o to, by zmniejszyć ilość połączeń 314

Kapitalizm

78,

119,

Konstrukcja

XXV,

57,

73,

130-131, 235, 277, 303

„Konstrukcja zaledwie”

Konstruktywizm —

127-128,

130

XXVII,

131, 349

36,

129-

konstruktywizmu nie wolno mylić z konstruktywizmem spo-

łecznym 130

Konstruktywizm jako przeciwstawny wobec fundamentalizmu 129 Konstruktywizm społeczny XXVII,

130

Kontekst

XXI,

XXVIII,

XXIX,

XXXII, XXXIII, 10, 14, 20, 153, 207, 212, 213, 219, 226, 245, 246, 247, 248, 249, 254, 263, 272, 273, 279, 283, 286, 291, 295, 298, 308, 309, 312, 314, 315, 316, 319 — globalny 240, 258, 281, 296

33, 243, 261, 290, 313, 282,

259, 281, 320, 324

197, 243, 256,

Kapitał społeczny 20, 267, 336 Kartograf 35, 37 Komisja Standardów Księgowania Kompetencje

86, 281, 329, 330

— i interakcja 242, 244, 245, 250,

260-261, 270, 273, 366

(IASB) 333

Konkretność

Konkretność i względny udział mediatorów w stosunku do zapośredniczeń 87 „Konkretny” i „abstrakcyjny” nie określają szczególnego rodzaju charakteru 87 Konstrukcja społeczna 20, 239

XIII, XVI,

XXIII, 92-

99, 105-106, 283, 289, 302-303, 305-310, 374

Komputer XI-XII, XV-XVI, XXIXXII, XXIX, 40, 127, 159, 165,

192, 205, 208, 210-211, 261

— jako zapośredniczenie XXX, 56

— kontekstualizowanie

269,



kontekstu

279

rekontekstualizacja

280

— społeczny

9,

10, 47, 59,

272,

268, 279, 338, 346-347, 352

— w którym się sytuują 47 Kontrakt społeczny 236

Kontrowersje XXII, XXXIII, 26, 32, 34-37, 42, 44-45, 58, 62, 67, 71-72, 74, 81, 97, 100, 114, 123-124, 130, 157, 163,

136,

Indeks rzeczowy 170, 173, 175, 198, 232-234, 239, 329-331, 339, 350, 362-363, 373 Kontrowersje dotyczące ontologii, równie interesujące i dyskusyjne co metafizyka 167 Kontrowersje naukowe XXII, 163 Kraje rozwinięte 10, 49 Krajobraz społeczny 268 Krytyczna bliskość 367 Krytyczna postawa XI, 328 Krytyczna refleksyjność 200 Krytyczne podejście 223 Krytyczne spojrzenie 218-219, 223, 225, 377 Krytyczne wyjaśnienia 322 Krytyczny dystans 367 Krytyczny repertuar 132, 168 Krytyczny wymiar 364 Krytyka społeczna 131, 362 Kultura materialna 120

Lalkarz 84-85, 223, 312-316 Lokalizatory 282, 284, 296, 299, 308, 315 Lokalna interakcja 92, 94, 240-241, 243-244, 246, 253-254, 256, 258, 274, 279-280, 282-284, 290-291, 296, 298, 320, 355 Lokalne — to, co lokalne musi zostać i rozproszone rozekspediowane 281 Lokalny/globalny, aktor/system, punkt widzenia, który zarzuca posługiwanie się tymi opozycjami 301

Maclntosha użytkownicy i marginalne sprzęty 40 Malarz figuratywny 77 Małpy i podstawowe

kompetencje

społeczne 93, 98

3165, 113169,

Małże morskie X

„Marionetka społeczna” 316 Materia faktów XXI-XXII, XXXIII, 50, 123, 132, 155-159, 162-171,

174, 178-179, 189, 210, 239, 314, 356, 369, 371-372, 380

„Materia” jako upolityczniona interpretacja przyczynowości 108 Materia rozważań XXI-XXII, XXXIII, 99, 123, 163-164, 166, 168, 170171, 174, 177-179, 198, 239, 257,

369, 371-372, 380

Materia społeczna (materiał, substancja

społeczna)

XXVI,

5, 21, 61,

65, 67, 90, 93, 106, 130, 145-146,

164, 339, 342-343, 355

Materialne i społeczne, rozróżnienie i brak relacji 105-107 Materialne infrastruktury 119, 169

Materialne ograniczenia 119

Materialne przedmioty, proces delegacji, przemieszczenia i translacji

283 Mediator XII, XXIX-XXX, XXXII, 55-58, 81-85, 87, 111-114, 116, 120-121, 173-174, 191, 195, 285, 290,

149, 178, 198, 295,

152-155, 162, 167, 183-185, 188-189, 214, 253-254, 283, 312-313, 315-317,

322, 345-346, 350, 371, 374

Metafizyka 22, 25, 72-73, 80-81, 8687, 90, 119, 123, 154, 166-167,

171,

194,

212,

353, 363, 371,

375-376 — dyscyplina powstała z inspiracji tradycją filozoficzną 72 — metafizyka i ontologia oraz eksperymenty i kontrowersje, jakie wytwarzają nauka i technologia 169 — metafizyka i ontologia oraz py-

tanie o prawdę i o

to, jaki jest

świat naprawdę 167-168 Metafizyka empiryczna 72, 74, 80, 97 Metafory pomagają zrównoważyć siłę społecznej inercji 321

Indeks rzeczowy

424 Metoda naukowa

143

Metrologia (łańcuchy

metrologiczne)

188, 331-333, 336, 338-339, 341, 352, 354, 362 Miejsce 104, 169, 182, 216, 221, 239-241, 243, 248-249, 256, 258, 261-263,

265-266,

268-269,

273, 275-280, 282-286, 297-299, 303, 305-306, 319-320, 324-325, 332, 347, 354, 374 — budowania materii 178 — działanie 85 —i

kontekst

271,

291-292, 313, 315, 335, 338, rozważań

243, 248, 253, 258,

281, 295, 320, 324 — i aktorzy (zajmujący miejsce) 221-224 — i interakcja 241-242, 253, 258, 281, 324 —i kultura 244, 256

—i perspektywa 209-210 — makro-miejsce 260 — mikro-miejsce 257 — nie wypełniaj pustych miejsc 358 — spotkania czynników ludzkich i pozaludzkich 129 — utopia, miejsce ulokowane nigdzie 265 — wszechogarniającego i wszystko widzącego Boga 201 Międzynarodowy Urząd Miar i Wag 331 Mikro/makro, aktor/system i ciało polityczne 319 Miłość, jej obiektywne istnienie 309310 Modernizacja 73, 233, 340, 364, 380

Modernizacja refleksyjna/refleksywna 115, 227 Modernizm 341, 376 Modernizowanie 6, 27, 59, 157, 350

Nadzy żołnierze 106-107 Narzędzia Leximappe 190 Natura-kultura dychotomia

VI-IX,

X, XVIII,

XIV-XVI,

XXVI, XXXIII, 6-9, 13-15, 2325, 27, 31, 36, 41, 48, 59, 62, 74, 116, 119, 123, 125, 127-128, 131144, 147, 150, 153, 163, 170-171, 173, 177-181, 195, 197, 208, 211, 215, 220-224, 226-227, 233-234, 256, 263, 275, 292, 307, 322, 339-340, 342-344, 346-350, 358, 360-366, 368-370, 372-377, 380 -i konstruowanie 127-128 — nauka i technologia VI, 7, 1819, 70, 133, 136, 143, 169, 264, 365, 371, „Nauki o administracji” (cameral science) 27, 264

425

295-296, 311, 323, 328, 329-331, 335, 338, 340, 342-344, 348, 350,

289 Naturalne „układy” (,, assemblages ” of nature) 6 Nauka (nauki)

Indeks rzeczowy

Nauka o społeczeństwie 10 Nauka o tym, co społeczne 6, 11, 22, 32, 102, 144, 173, 178, 194-195, 234, 237, 359, 365, Nauka pozytywistyczna 121 Nauki administracyjne (sciences of government) 58, 108 Nauki narratywne 77 Nauki o kulturze X Nauki o tym, co społeczne XIV, 6, 10-11, 22, 32, 102, 178, 194-195, 234, 237, 360, 365, Nauki społeczne VII, XIII, XVIIXVIII, XIX-XX, XXVI, XXIX, 6-11, 16, 21-22, 25-27, 32, 37, 42, 44, 47, 48-49, 58-59, 62, 6465, 67, 71-73, 82-85, 90-91, 97, 108, 116, 122, 128, 130, 132, 134, 140-141, 143-146, 168, 170, 179, 180-182, 184, 194, 197-201, 212, 216, 218, 226-227, 231, 233-234, 240-243, 245-249, 278, 281, 287,

357, 361, 364-365, 367, 368, 370,

373, 375-376, 379-380 Nauki ścisłe 127, 215 Naukometria 13 Naukowa obiektywność 141 Naukowcy

VI,

XV-XVI,

XIX-XXI,

7-9, 11, 27, 42, 47, 49, 59, 118, 128, 135-136, 140-141, 143-144, 158, 163, 165-166, 169-170, 177, 179-182,

196,

199-200,

211, 219,

224, 257, 275, 369-370, 372, 378 Naukowy światopogląd 123 Nierówności społeczne 121-122 Nie-uczestnictwo 368 Niezmienne mobilne czynniki 328, 330 Notatniki 192-194, 243, 288 Nowe powiązania 13, 15, 20, 34, 93, 158, 232, 347-348, 360, 365, 376, 378 Nowoczesna Konstytucja 370 Nowoczesność 27, 60, 140, 273, 275 — trzy Eminencje nowoczesności: Obiektywność, Skuteczność, Opłacalność 138

Obiekty XI, XVI, XVIII, XXIII, 14, 59, 61, 178-179, 190, 208, 210211, 300 - badane XV i sprzeciwy 173, 178 -i stawianie oporu 180 - materialne IX — naturalne/przyrodnicze 18, 86, 153;11 58 — nauka pozbawiona przedmiotu 340 pozaludzkie 233 - techniczne 100 — uczestniczące w działaniu 174 - uczestniczące w stabilizowaniu grup 197-198

Obiektywizacja (obiektywizować) 103, 109, 178, 338 Obiektywność 9, 14, 47, 82, 115, 127128, 135, 138, 140-141, 159, 167, 170, 178, 180, 182, 185, 194, 209, 210-211, 300, 318, 340, 349, 362, 366, 368

— cena za Jej uzyskanie 191 Oligopticon 265-266, 268, 274, 276, 279, 299, 315 Opis XXV, 12, 20, 33, 42, 44, 48, 56, 70-71, 73-77, 80-81, 86, 95-96, 112, 115, 117, 120, 126, 130, 144, 146, 152, 154-155, 158-160, 184, 191, 195-198, 205, 208, 210-213, 216-217, 219, 221, 223, 226, 263, 274, 276-277, 284-285, 289, 325, 328, 330, 338, 353-354 Ontologia relacyjna XVII-XVIII Osadzony w, jak w rosyjskich Matrioszkach 257, 263 „Oś zła” 337

Palazzo della Ragione (Padwa), niezwykłe osiągnięcie 275 Panopticon 265-266 Panoramy

13,

238,

351, 376 Pasterz i jego/pasterka

274-280,

307,

i jej pies 46,

109

Pawiany 3, 13, 43, 94, 98-99, 105, 141, 287, 288-291, 293, 371 Plazma 71, 189, 331, 351, 354-356, 367 Płynny nurt społeczny (social liquid) 109, 112-113, 123, 239 Podążaj za aktorami 20, 87, 97, 111, 174, 219, 227, 261, 282, 296, 330, 345, 350 Podmiot społeczny 114, 200 Podmioty/czynniki,

przez krążenie 333,335

koordynujące

się

quasi-standardów

Indeks rzeczowy

426 Podmiotowość

13, 32, 36, 72, 74, 77,

81, 86, 89, 100, 108, 117-119, 132, 301, 302, 304, 310-312, 318 Podstawowa struktura świata 72 Podstawowe kompetencje społeczne 92-94, 97-98, 106 Podziały społeczne 131 Polityczna epistemologia 351, 363, 365, 368, 370 Polityczna struktura natury 239 Połączenia XVIII, 11, 23, 92, 104, 130, 173, 175, 189-190, 197, 199, 208, 213, 232, 247, 250, 253-254, 258-268, 273, 275-276, 278-279, 282-283, 285-286, 289, 292-293, 298, 303, 314-315, 319-322, 324325, 337, 342, 348, 351, 357, 367, 374, 376-377, 381 Porządek społeczny 10, 14, 38, 54, 231, 288, 289 Posiadanie, dobre określenie na oznaczenie nowego wyobrażenia „marionetki społecznej” 317 Postmodernizm 166 Powiązania

XII,

12-13,

15,

20,

22,

25-26, 28, 32, 34, 37-38, 44, 47, 52-53, 61-62, 87, 91-94, 96-97, 104, 106, 110, 113-116, 118-119, 142, 148, 151-155, 158, 164, 167, 169, 204-205, 225, 232-233, 239, 299, 314, 339-340, 347-348, 354, 359, 360, 363, 365, 376, 378 Powiązanie z Bogiem, niedające się zastąpić żadnym innym powiązaniem 52 Powszechne doświadczenie jednoczesnego działania wielu sprzecznych wezwań do przegrupowywania się 41 Pozytywiści 159-160, 211, 227, 368 Pozytywizm 301, 349 — błędny politycznie 372 Praktyka naukowa XI, 14, 137, 169, 226

Praktyka społeczna 3, 8 Proces społeczny 103 Przegrzebki 18, 151-152, 155 Przemieszczanie

38, 43, 53, 66, 109, 117, 124, 211, 240, 249, 267, 269, 272, 298-299, 316, 339, 343, 348,

Przemieszczone

XVI,

XXXII,

14,

74, 82-83, 91, 100, 155, 170, 187, 190, 253, 257-258, 260, 283-284, 295-296, 320, 324-325, 328, 351-352, 359, 360

działanie

242, 254, 280-281, 290

85,

117,

Przepaść wykonawcza 300-301 Przyczynowość

9, 18, 56, 84-85,

101,

104, 108, 118, 121, 142, 146, 148149, 153-154, 156, 223, 311, 346,

371

Przyczyny, które mają stwarzać rzeczy ex nihilo 83-84 Przyrodoznawstwo (nauki przyrodni-

cze) X, 9, 32, 50, 59, 63, 83, 128, 144-146, 151, 167, 178, 180, 197, 200, 208, 217, 233, 363, 368369, 371-372 — oczyścić

164

to pojęcie z trucizny

— pozbyć się tego pojęcia 156 — takie, jak fizyka albo chemia przekształciły świat 335

Natura X, XVII, 48, 60, 79, 93, 108, 132, 156-157, 162, 164, 166, 168, 179, 238-239, 249, 312, 314, 351, 361, 369-371, 376-378, 380-381

Pseudonauka 135 Psycholog społeczny 11

Psychologia i „wpływ społeczny” 8

Quasi-standardy 333, 335 Rama 10, 21, 35-36, 188, 196-197, 207, 212-213, 215-216, 221, 226227, 242, 253-254, 271-272, 274, 277, 283, 285-286, 293, 296-297, 299-301, 355

Indeks rzeczowy — społeczna 14 - do umieszczenia danych 212 - 1 obraz 207 — wszechobejmujące 245, 283 — odniesienia

21,

36, 43-44,

206,

28274-

75, 192, 201, 207, 211, 219220, 260, 269, 272, 291, 296, 336 Raport naukowy VIII, XV, XXIII Raport VIII, XV, XXIII, 35, 37, 41, 43, 107, 131, 175-177, 179, 183, 188, 191, 193, 195, 197-199, 270, 325, 356, 374 Refleksyjność jako epistemologiczna cnota 47 Relacja tekstowa (pisemna) 82, 171, 173, 175-178, 180-188, 191, 193195, 198-199, 260 Relacja władzy 93-94, 103, 116, 121122, 366 Relacje społeczne

XVII,

16, 33,

100,

109, 118, 120, 347 Relatywizm kulturowy 167 Rewolucja Kopernikańska 348 Rewolucja Przemysłowa 103 Rola społeczna XIX, 52, 65-66

Rower uderzający o skałę, rowerzysta przekraczający znak „stopu” 118 Rozpoznanie może przyjąć kształt sieci 253 Rozpoznawanie aktorów 153, 195, 372 Rozpoznawanie kontrowersji 26, 34, 71,233, 239, 329, 350, 362 Rozpoznawanie mediatorów 82 Rozpoznawanie niepewności 36, 234, 373 Rozpoznawanie połączeń (powiązań) 213, 263, 319, 372 Rozpoznawanie rzeczy jako wielorakiej 166

Rybak X, 152, 155-156, 189 Rzecznik 45, 48 Sala wykładowa 284, 286, 292, 294, 300 Sieć XIII, XXVIII-XXIX, 40, 66, 84, 92, 146, 154, 184-185, 188-190, 196, 205-206, 212-213, 216, 222, 246, 253, 255, 259, 261, 263, 276, 318, 332, 336, 351-352, 354, 366, 374 — aktorów 185 — gładka sieć (seamless web) 115 — i kłącze XIV-XV —i splatanie XXVII — Jest wskaźnikiem jakości tekstu 185 — mediatorów 195, 317 — metrologiczna 331 — pojęcie, a nie rzecz w świecie 188 — powiązań/połączeń XXII, 315 — pracosieć (worknet) 189, 206, 352 — relacji i działań XXIII, 189 — społeczna 40, 52 — terminologiczne doprecyzowanie 185-186 Sieć społeczna 40, 52 Siła(y) społeczna(e) VII-VIII, 10, 14, 19, 50, 54, 64, 67, 71, 75, 80, 84, 92-94, 99, 103, 105, 140, 143, 145-147, 149, 187, 195, 197, 305, 313, 335-336, 340, 347, 350, 360, 366, 374 — anonimowe 314, Slogany ANT — „bądź trzeźwy władzą” 378 — „Nie ma in-formacji, a jedynie trans-formacja” 215 — „podążać za aktorami” 87, 97, 111, 174, 219, 227, 261, 282, 330, 345, 350

428

Indeks rzeczowy

Socjologia VIII, XIV, XVII, 3, 6-7, 10, 15, 17, 19, 23-25, 27, 32, 34, 36, 41, 44, 47, 49, 58, 73, 75, 78, 96, 107, 115, 117, 121, 134-137, 142, 144-145, 147, 151, 181, 194, 222,233,235, 238, 248, 251, 263, 303, 310-313, 319, 321, 336, 338340, 343-344, 348-350, 357, 362363, 372, 374, 376 — aktorzy robią socjologię dla socjologów 47 — albo mamy społeczeństwo, albo mamy socjologię 237 — bardzo wcześnie włączyła się w inżynierię społeczną 58 — bez socjologii nie ma społeczeństwa 374 — dla socjologii może na nowo rozpocząć się era podbojów 357-358 - dobra musi być dobrze napisana 178 — dyscyplina, w której uczestnicy jawnie angażują się w splatanie zbiorowości na nowo 359 — Jako dyscyplina, w której szanuje się przemieszczenie właściwe sprawianiu, by ktoś coś czynił 82-83 — jako nauka o wspólnym życiu (o życiu razem) 6, 233 — Jako rodzaj interpsychologii 23 — Jako ś/edzenie powiązań 11 — jeden z wielu przypadków, w którym musi stać się bardziej abstrakcyjna 76 — Jej intuicje są słuszne 32 — Jej zadaniem nie jest decydo-

wać z góry i zamiast członków

świata społecznego, z czego się ten składa 42 — jest nauką młodą, która narodziła się ostatnia w licznej rodzinie 358

— jest nauką

o imigrujących

ma-

sach 377-378 — mogłaby się w końcu stać tak dobra jak antropologia 60 — może pozostać nauką 123 - najbardziej istotna różnica między dwiema socjologiami 68 —nakierowana na przedmiot, stworzona dla ludzi zorientowanych na przedmiot 104 - należy uprawiać ją w taki sposób, aby składniki tworzące zbiorowość były regularnie odświeżane 379 — nasza socjologia musi być w pełni relatywistyczna 20 — nie może nigdy zadowalać się wielością metafizyk 376 — nieuczciwe jest asekurowanie się twierdzeniem, że socjologia nie jest filozofią 147 — od początku charakteryzowało odkrycie, że działanie przejmują inne podmioty 89 — podejrzliwość wobec wysiłków mających na celu zakorzenienie jej w intersubiektywnych interakcjach, indywidualnych kalkulacjach, czy osobowej intencjonalności 296 — podręczniki układa się wokół rozmaitych tematów 255 — podstawowa intuicja, że aktorzy są kształtowani, aby pasować do grup 40 powiązanie między socjologią a modernizowaniem 157 — powinna stać się nauką tradycyjnie bezstronną 48 — ryzyko zawężenia do zimnych i spokojnych sytuacji 37 — skrępowana przesądem 85

Indeks rzeczowy

429

symetria i ANT jako socjologia „rozszerzona na czynniki pozaludzkie” 155 to już nie socjologia (socio_ łogy), tylko spóźniologia (słowciołogy)

174

uchowała się „bez przedmiotu” 103 umożliwić jej „wkroczenie na pewną ścieżkę nauki” 346 w socjologii mocne wyjaśnienia powinny zostać zweryfikowane i zrównoważone 122 w tym momencie przestaje być empiryczna i staje się „wampiryczna” 71 - wszystkie różnice, jakich potrzebujemy pomiędzy dwoma typami socjologii 58 wymaga rozszerzonegorepertuaru narzędzi 111 wynalezienie socjologii jako środka zastępczego dla polityki 236 - zaczyna się od zdziwienia 31 żadna socjologia nie może zadowolić się „jedynie opisywaniem” powiązań 376 Socjologia (socjolog) tego, co społeczne

16-17,

19-21,

23,

81-82,

86-87,

92, 95-97,

27,

33,

35, 41, 43, 48, 50-51, 53, 70, 73, 99-100,

104, 106-107, 111, 116, 118, 121122,

139,

145, 171,

182-183,

196,

232, 240-241, 254, 299-300, 306, 312,316, 321, 335, 339-341, 346347, 361, 363, 372-373, 380 - dumni z pozbycia się egzotycznych przedmiotów 343 i studia nad nauką 133 - Jak oddać sprawiedliwość jej formatującej mocy 338 jeden z wielu sposobów zajęcia się zbiorowością 360

-Jej chybiona krytyka 329 - jej dwa nakładające się na siebic błędy 313 - jej ważność 328 - kontrast między ANT i socjologią tego, co społeczne 187 krąży tak samo jak standardy fizyczne 331 - nie abstrahują wystarczająco 272 - okazała się zdumiewająco skuteczna 329 — podjęcie na nowo 378 — projekt, który nadawał jej impet osłabi 360 przywiązani do niej zmniejszymy nasze szanse na obiektywność 349 - robią znacznie więcej, niźli tylko „odkrywają”, czym jest społeczeństwo 374 — socjologowie tego, co społeczne lubią odwoływać się do inercji 50 - socjologowie tego, co społeczne mówią aktorom, z jakich składowych „faktycznie” zbudowany jest ich świat 74 — socjologowie tego, co społeczne muszą odfiltrować wszystko, co nie wygląda na „aktora społecznego” 79 socjologowie tego, co społeczne są w stanie stłamsić swym metajęzykiem precyzyjny słownik swoich informatorów 179 - socjologowie tego, co społeczne wierzą w jeden rodzaj agregatów 58 - socjologowie tego, co społeczne wydają się szybować jak aniołowie 37 - socjologowie tego, co społeczne zawsze mają do dyspozycji stabilne trzecie pojęcie 52

Indeks rzeczowy

430 Socjologia (socjologowie) wiedzy naukowej VI, 133 Socjologia „interpretatywna” 86, 208,

301, 330, 355

Socjologia błyskawiczna (instant sociołogy) 71

Socjologia Socjologia Socjologia Socjologia

figuratywna 77 hermeneutyczna 372 inżynierów 156, 366 krytyczna 16, 21, 62, 70-

71, 87, 120-121, 131, 187, 197, 200, 226, 233, 303, 343, 361-364, 370, 379

— pomieszała naukę z polityką 368 — ryzyko pozbawienia aktorów głosu, kiedy sięją uprawia 43 Socjologia krytyki 16 Socjologia nauki XVI, 7, 25, 124,

133-137, 144, 160, 200, 264, 360, 365, 380-381 —

socjologowie

170, 257, 368

nauki

45,

136,

— socjologia naukowców 135 Socjologia obiektywistyczna 208 Socjologia organizacji 185 Socjologia powiązań (socjologowie powiązań)

Socjologia tradycyjna XXXIV, 234, 372-373 Socjologiczne badanie 42 „Socjologizm” 317 Socjolog(owie) XI, 4, 9, 11, 15, 21, 23, 35-36, 47, 49, 52, 57-59, 63, 69, 74, 78-79, 94, 97-98, 100, 106, 111, 119, 121, 135-136, 139140, 142, 144-146, 152, 156, 158, 161-162, 168, 171, 180-181, 183, 200-201, 248, 257, 266, 269-270, 274, 287, 294, 301, 314, 323, 329, 344, 347, 357, 364, 375, 377-378 ich informatorzy zawsze naznaczeni byli piętnem mnicjszej racjonalności 138 mogli wyobrazić sobie, że sznurki w rękach lalkarza uaktywniają marionetkę 312 — muszą wiele nauczyć się od artystów 116 — najważniejszy problem: ustalenie jednego uprzywilejowanego typu grupy 41 nie chcemy, by ograniczał się do powiązań społecznych 111 niech

16, 21-22, 48, 51, 67-

68, 89, 97, 102, 122, 124, 171, 182, 232, 249, 254, 346, 372, 378

- dla nich regułą jest działanie tego, co należy wyjaśnić, a kłopotliwym wyjątkiem każdy rodzaj stabilności 50 —jej cel 155 — podejmuje się zadania zbierania

-



360

— starają się podjąć całkowicie odmienny eksperyment 183 Socjologia prerelatywistyczna 258 Socjologia przedkopernikańska 346 Socjologia przekładu (translacji) 17,

151

Socjologia relatywistyczna 269

-

— —

nie

ważą

się

wkraczać

tam, gdzie działania polityczne muszą posuwać się naprzód 242 niektórzy znaleźli sposób na skrócenie bolesnego procesu porządkowania 59 oskarżani o traktowanie aktorów jak lalki zmanipulowane przez siły społeczne 84-85 po stu pięćdziesięciu latach wciąż niepewni, czym powinny być agregaty społeczne 45 potrzebują różnorodności w rysowaniu aktorów 77 rację mieli, gdy poszukiwali jakiegoś „zewnętrza” 355

Indeks rzeczowy

431

socjologowie schodzą ze sceny 135 to, co rozumicją przez „siłę społeczeństwa” nie jest samym społeczeństwem 96 uczą się od aktorów, z czego składają się ich zbiory powiązań 47 — w rzeczywistości zawsze badają silniejszych od siebie 144 zawstydzeni, gdy napotykają tworzące świat społeczny byty niespołeczne 340 zawsze studiowali słabszych od siebie 139 Socjologowie ANT 52 Socjologowie krytyczni 16, 47, 60, 68, 71, 80, 139, 314, 363, 367, 371 ANT wypełnia przestrzeń, którą socjologowie krytyczni opróżnili 109 są w stanie stłamsić swoim metajęzykiem słownik swoich informatorów 179

Socjologowie

powiązań

27, 36, 42,

54, 164 — podążają za zdrowym rozsądkiem 71 Socjologowie refleksyjni 145 Socjologowie schodzą ze sceny 135 Splatanie

zbiorowości

26,

106,

147,

Społeczna dziedzina 23 Społeczna inercja 106, 121, 321 Społeczna rzeczywistość 20-21, 32, 118-119, 234, 255, 342 — nie ma rzeczywistości społecznej i więzi społecznych 155 Społeczne (to, co społeczne) V, VII, XVII, XX, XXIV-XXVIII, 3, 68, 10-12, 14-17, 19-20, 22, 26, 31-32, 34, 37, 42, 44, 49, 51-53, 55, 57, 60-61, 64-65, 67, 69, 72,

78, 85, 91-95, 100, 101, 103-106, 110-111, 115, 117-119, 123, 125, 129-130, 132, 134, 140, 146-147, 151-152, 154-158, 161, 163, 168, 170, 175, 178, 182-183, 185-189, 191, 193, 195, 199, 233-235, 237240, 248-249, 273-274, 287, 289, 292, 301, 307, 314, 319, 321-323, 329-330, 335, 337-339, 342, 344345, 348, 350-352, 354, 357-360, 364-365, 375, 378 — ani społeczeństwo, ani to, co społeczne nie istnieją 52 - ANT oswobadza ludzkich aktorów z więzienia tego, co społeczne 162 — będąc budulcem społeczeństwa stanowi jedynie część powiązań, które tworzą zbiorowość 339 - ciągle zawężające się znaczenie 12-13 — czy to, co społeczne można spleść na nowo? 359 - dlaczego tak trudno śledzić to, co społeczne 231

- do zadań ANT nie należy stabilizowanie tego, co społeczne w

imieniu ludzi, których się bada

44 — dobra relacja wykona to, co społeczne 198 — dodanie przymiotnika „społeczny” do konstruktywizmu zupeł-

nie wypacza jego znaczenie 130

— dwie mapy tego, co społeczne prowadzą do całkowicie odmiennych estetyk, etyk i polityk 297 — gdy aktorzy staną się mediatorami, ruch tego, co społeczne stanie się widoczny 184 —Jako artefakt 156

Indeks rzeczowy

432

Li

- Jako całkowicie zbędny nadmiar 152 — jako ruch wiążący byty XXVI, 1315 — jako ślad powiązań pomiędzy heterogenicznymi elementami I —jest artefaktem powstałym przez brak względności w opisie 146 — krążenie tego, co społeczne było mylone z wyłanianiem się społeczeństwa 287 - może zacząć krążyć dzięki licznym tekstualnym wynalazkom 184 nauki społeczne są nicodzowne w

splataniu

na

nowo

tego,

co

l

społeczne 199 nie jest miejscem, Jakąś rzeczą, obszarem, czy rodzajem materii 347 — nie jest rodzajem rzeczy 15 nie Jjest specyficzną domeną rzeczywistości, ale zasadą powiązań 22 nie przypomina szerokiego, nieuchwytnego horyzontu 351 — nie znajduje się nigdzie w szczególności, ale może krążyć wszędzie 152 — obecności tego, co społeczne trzeba dowieść za każdym razem na nowo 75 - obecność przedmiotów nie wystarcza, ważny Jest sposób, w jaki się pojawiają 117 - określanie tego, co społeczne jako powiązań 250 pojmowane jako powiązania i jako substancja 239 - powiązania wyjaśniają to, co społeczne 347 przedmioty nauki mogą wyjaśnić to, co społeczne, nie odwrotnie 141

przedrelatywistyczna definicja wyciągała na plan pierwszy ludzkich uczestników 345 przymiotnik „społeczny” określa substancję, a także pewien ruch 231 rozwiązania proponowane w zawężającej definicji zafałszowały twórczy i naukowy pierwiastek intuicji socjologii 32 socjologowie krytyczni upierali się, że składa się ono jedynie z

kilku typów czynników 363 staje się widoczne tylko jeden raz 283 stanowi tyle, co nic w porównaniu z ilością powiązań potrzebnych, by wykonać nawet najdrobniejszy gest 353 szczegółowość to cecha charakterystyczna

tego,

co społeczne

197 — to, co społeczne i to, co naturalne muszą jednocześnie zniknąć 155 to, co społeczne nie może zastąpić najmniejszego polipeptydu 141 — to, co społeczne nigdy niczego nie wyjaśniało, zamiast tego, trzeba wyjaśnić to, co społeczne 137 to, co społeczne powinno zostać wyjaśnione, zamiast dostarczać wyjaśnienia 154 trudno jest to doświadczyć w postaci powiązań 338 trudność pochodząca z podwójnego znaczenia 146 tym, co społeczne w ANT nazywa się typ chwilowego powiązania 92 wiernie trzymać się doświadczenia tego, co społeczne 362

Indeks rzeczowy

433

- zadanie zdefiniowania powi nno ;Żstaww się samym aktorom '›ms'tą_›nienie tym, co społeczn e Jakiejś innej materii wydaje się kataslrofulną stratą dla kaźdcgo aktora 132 Społeczne kształtowanie technologii 19, 115, 347 Społeczne ograniczenia $ Społeczne konstruowanie 125, 130 362 . - społeczne konstruowanie faktów naukowych 131

Społeczne połączenia 23,

175, 232,

250, 264, 289, 298, 343, 348, 373 Społeczne powiązanie 25-26, 28, 44, 49,

52, 61-62, 104-106, 109,

87, 91 94, 96-97, 110-111, 115-117,

119, 147, 153, 155, 290, 331 Społeczne uwarunkowanie 161 Społeczność

197, 262, 287

Społeczny czynnik VI, 7-8, 10, 33, 149-150,

187, 344, 346

Społeczny determinizm 119

Sprawczość XXI, XXXI-XXXII, 18, 68, 73, 87, 89, 158, 164, 198, 282283 Sprawstwo XXXII, 32, 71, 74, 80, 85, 100, 194 Stabilizowanie kontrowersji 26, 35, 170, 198, 234, 331, 350-351 Stabilizowanie XIV, XVII, 42, 44, 171, 329, 375 Standardy 21, 58, 205, 216, 284, 323, 331-336, 338, 349, 362 - ich kluczowa rola wtedy, gdy znika to, co lokalne i to, co globalne 331 Status społeczny XXIII Stosunki społeczne 7 Struktura XIII, 33, 37, 45, 64, 85, 94,

139, 222-223, 226, 244-246, 249, 253, 257-259, 262, 271, 280, 284,

287-289, 291, 295-296, 298, 300, 311-312, 320, 322, 367 — leżąca u podstaw, ukryta 286 „Struktura” dominacji 287 Struktura języka 243, 256, 259, 374

Struktura społeczna 8, 13, 78, 80, 86,

98, 297, 357 Struktura tego, co społeczne 95 Strukturaliści XI, XIII, 221 Strukturalizm X-XI, 221-222, 311

Strukturalne efekty 256 Strukturalne zdeterminowanie 316 Strukturyzator (structure-maker) 260

Strukturyzowanie XI, 258, 279, 283, 287 Strukturyzujące szablony 286 Strukturyzujący kontekst 245 Strumień społeczny (sociał fłuid) 191 Studia (badania) nad nauką i technologią; badacze nauki i technologii (S8TS) VI, 6, 18, 133, 136, 205 — historia nauki i technologii 137, 251 — studia nad nauką (badanie nauki) 33, 83, 108, 116, 124-125, 133-137, 141, 144, 150-151, 153, 159, 162, 164-165, 169, 177, 180, 193, 198, 238, 263, 266, 331, 366, 377 Subiektywność

150,

159,

210,

285,

304, 309, 318, 349 Szympansy 165, 289, 371

Swiat

społeczny

IX,

XVI-XVIII,

XXVI, XXVIII, XXXIV, 6-7, 9, 26-27, 32, 36, 41-42, 48, 52, 54, 58, 60, 62, 70, 72-74, 80-81, 85, 89-90, 92, 94-95, 98, 107, 110, 117, 187, 200, 204, 232, 238, 248249, 255, 271, 330, 338, 340, 346, 348, 354, 357, 361, 373 — formowanie, formatowanie, czy informowanie świata społecznego 329

434

Indeks rzeczowy gdy cały zostanie ulokowany w obrębie łańcuchów metrologicznych, wyłoni się nowy obszar 352 — lista uczestników została z góry drastycznie ograniczona 363 - zacznie się na dobre zmieniać, gdy wykona się oba ruchy 281

Technologie informacyjne 185 Technologie informacyjne 303-304, 315,,335 Teksty naukowe VII, XV, XXI, XXIII, 179, 180 Teoretycy literaccy badający figuracje K Teoria aktora-sieci (zob. ANT) Teoria naukowa VI, 354 Teoria społeczna VIII-IX, XXXI, 3-4, 6;9, 16, 18,21,23,35, 60, 70, 75, 87, 115, 123-124, 129, 132-134, 137-139, 144, 151, 154, 156, 166, 169, 173, 184, 204-206, 209, 218, 238, 240, 247-248, 250, 254, 263, 267-268, 273, 275, 283, 288, 297, 306, 312, 321, 324, 329, 336-337, 345, 353, 366, 380, 381 — cała teoria społeczna zawsze posługiwała się twardszymi przedmiotami niż siły społeczne 143 i Gabriel Tarde jako jej prekursor 24-26 — nie należy mylić jej z Kantyzmem 156 - oglądanie filmów z teorią społeczną to co innego niż uprawianie polityki 277 Topografia społeczna 333 Topografia świata społecznego 257 Topografia tego, co społeczne 240, 248, 367 Translacja, znaczenie specjalistyczne 154

Ujawnienie fundamentalnej struktury 257 Układanie V, XXIV, 174, 189, 233234, 236, 242, 249, 275, 277, 281, 303, 330, 362, 370, 373, 376, 378-379 Układy społeczne 6, 99 Umiejscowiony 197 Umowa społeczna 12-13 Uniwersalność 140, 332-333, 335 Upodmiotawianie 310, 315, 335, 354 Ustabilizowany

XXIX,

5,

Usytuowane poznanie 85 Usytuowanie (usytuowane)

189,

199,

Indeks rzeczowy

Wtyczki

(plug-ins)

435

298,

43()6—3()7_ 312-313, 374

302,

Zapośredniczenie, definicja 56 Zbiorowe działanie, rozróżnienie po-

304

,

” Wyjaśnienia społeczne 3, '6, 15, 27, ?3„ 65, 68-69, 71-73, 76, 91, 9697,

117,

121-122,

134,

137-141,

144-147, 150-151, 153, 167, 170, 174, 196-197, 201, 234, 322, 334,

340-341, 343-344, 347, 349, 361 364, 378

~

nhie mogą zostać „rozciągnięt e”

,

na naukę 134 pg›rażka społecznego wyjaśnia-

nia nauki jest wielką szansą dla

XVIII-

XXIII, 245, 287, 320, 333, 339, 357

Wiązania (więzi) społeczne XIV, XXVI, 10, 12, 15, 49, 91, 97, 99, 104, 109, 110-111, 113, 169, 183, 231, 294, 304, 318, 339-340, 346348, 361-362, 376, 378 - nie ma rzeczywistości społecznej i więzi społecznych 155 Wiedza naukowa VI-VII Wiedza usytuowana 108 „Wielki Obraz” 273-274 Wielki Problem nauk społecznych 248 Wielkie narracje 19, 82, 166, 258, 277-278 Władza 33, 37, 64, 90, 94, 117, 122, 131, 148, 168, 266, 268, 347-348, 362, 365, 367, 378, „Władza przedmiotów” 118 Wojny o naukę (Science Wars) 142-143, 193, 366 Wolność jako wydostanie się ze więzów, a nie nieobecność zów 335 Wolność poruszania się 74, 108, Wpływ społeczny 8, 161, 340 Wszystko stanowi dane 191

121275, 379 132, złych wię110

teorii społecznej 138

- trzeba zająć się samym pojęciem społecznego wyjaśniania

L37 Wyjaśnicnic, przeciwstawiane opisoWi 196

Wymiar społeczny 7-8, 10, 61, 104, 118, 123, 135, 340 Wypowiedzi zbierające 336-338

Zaciski 255-256, 267, 269, 274, 298, ! 301-302, 319, 351 „Zamieszkały świat” jako ładny przykład „źle umiejscowionej kretności” 86

kon-

Zapośredniczenie XII, XXIX-XXX, 54-58, 81-83, 85, 114, 119, 149-150, 189, 191, 195-196, 257, 294-296, 311,

87, 177, 198, 316,

101, 112, 184, 187, 221, 253, 373

między materialnym a społecznym 105 Zbiorowość X, XXV, XXXI-XXXII, XXXIV, 20, 23, 106, 120, 150, 166, 231, 235, 237-238, 249, 277278, 318, 335, 339, 347, 359-361, 363, 372, 377-381 — gromadzenie 71

- splatanie 26, 105-106, 147, 359,

373,376 — ujednolicanie 372-373, 375 —

układanie

233-234,

239-240,

378 — wachlarz powiązań 120 - wiązanie (związywanie) 232, 235, 237, 249, 349, 350 — zbieranie 239, 251, 338 Zdarzenia społeczne 56 Zdolności poznawcze rozproszone w sformatowanym otoczeniu 308 Zewnętrze 310-314, 352, 355-357 — jako ograniczająca moc kontek-

stu 312 — nie jest kontekstem „zbudowanym” z sił społecznych, ani nie „determinuje” wnętrza 313 Zgrupowanie 42, 55 Zjawiska społeczne 8, 24, 132 Zmiana (przemiana) społeczna XVIII, 9, 103, 198

W oparciu o oryginał sporządził Krzysztof A briszewski

Spis treści

Splatając na nowo ANT. Wstęp

do Splatając na nowo to, co społeczne. ...........-- V

Podziękowania

.,,..„saci

...

v

u swSR

OC S

M

l

Wprowadzenie: jak podjąć na nowo trud śledzenia powiązań ........axś » xSws5waasswa s: 5

CO ZROBIĆ

CZĘŚĆ I

Z KONTROWERSJAMI

DOTYCZACYMI

,

ŚWIATA

SPOŁECZNEGO

Wprowadzenie do części I: Nauczyć się korzystać z kontrowersji

.............

Pierwsze źródło niepewności:

nie ma grup, tylko procesy grupotwórcze

Drugie źródło niepewności: działanie zostaje przejęte „

; ;