Proza historyczna
 9788324209187, 8324209182

Citation preview

White_Proza historyczna_OK.indd 5

2009-09-03 19:22:26

White_Proza historyczna_OK.indd 6

2009-09-03 19:22:32

Podziękowania

Dziękuję Haydenowi White’owi za nieocenioną pomoc, cierpliwość i poświęcony czas, które towarzyszyły przygotowaniu tego tomu. Szczególne podziękowania jestem także winna Panu dr Mateuszowi Borowskiemu za uważną lekturę, Pani dr Magdzie Heydel za przetłumaczenie fragmentów z pism Gertrude Stein oraz Paniom: dr hab. Profesor UAM Agacie Stankowskiej, dr hab. Profesor UAM Ewie Skwarze i dr Paulinie Ambroży za konsultacje i rady. Dziękuję także Redakcji „Literatury na Świecie” i Panu profesorowi Jerzemu Jarniewiczowi za pozwolenie na przedruk artykułu Haydena White’a Realizm figuralny w literaturze świadectwa, a Wydawnictwu Literackiemu i Pani Anicie Kasperek za Między aktami Virginii Woolf. Ewa Domańska

White_Proza historyczna_OK.indd 7

2009-09-03 19:22:32

White_Proza historyczna_OK.indd 8

2009-09-03 19:22:32

Przedmowa

Wszystkie opublikowane w tym tomie artykuły w taki czy inny sposób dotyczą związków między historią i literaturą. Ich wzajemna relacja interesowała mnie od chwili, kiedy zafascynowałem się historią. Podobnie jak to było w przypadku wielu innych historyków, z przeszłością historyczną po raz pierwszy zetknąłem się, czytając opowieści o rycerzach, królach, krucjatach, bitwach, Robin Hoodzie, Rolandzie i królu Arturze, czytając skandynawskie mity, mitologię grecką i oczywiście historię Rzymu. Różnicę pomiędzy historią i fikcją zacierał wtedy dreszcz narracji i magiczne ożywienie, które później można było znaleźć w filmie, gdzie „historia” przybierała postać herosów i heroin, łotrów i ludzi szlachetnych, magów i czarodziejek, tętniła miłością i namiętnością. Nie myliłem zawartych w książkach i filmach (oraz rzecz jasna komiksach) opowiadań z rzeczywistością, ponieważ intuicyjnie, a może nawet świadomie wiedziałem, że opowiadania o przeszłości nie mogą być tak rzeczywiste, jak te, które tworzą teraźniejszość. Pierwsze wydarzenie, które pamiętam jako specyficznie historyczne, to inwazja na Polskę we wrześniu 1939 roku. W tamtych czasach wiadomości rozchodziły się za sprawą prasy roznoszonej rano i wieczorem przez gazeciarzy, którzy krzyczeli: „Dodatek specjalny! Dodatek specjalny! Hitler napadł na Polskę!” Miałem wtedy jedenaście lat i kiedy śledziłem wiadomości o triumfalnym pochodzie Wehrmachtu przez „polskie równiny”, ciągle jeszcze myślałem, że wojna to szlachetne zajęcie i że kiedyś udowodnię swoją odwagę i męstwo, wstępując do wojska.

White_Proza historyczna_OK.indd 9

2009-09-03 19:22:32

10

Przedmowa

Fascynowały mnie opowieści o szarży polskiej kawalerii na niemieckie czołgi. Czy były one prawdziwe, czy też nie, ta zasłyszana historia pozwoliła mi dostrzec różnicę między rzeczywistością przeszłą i teraźniejszą. Bitwa kawalerii z nowoczesnymi czołgami nauczyła mnie nie tylko, że przeszłość stale trwa w teraźniejszości (wykorzystanie przez Polskę wojsk kawaleryjskich do walki z nowocześnie uzbrojoną armią niemiecką), lecz także, że fikcja (w tym przypadku rycerska waleczność polskich kawalerzystów) może trwać, bez względu na upływ czasu, nieodmiennie nadając życiu sens. Na uniwersytecie miałem szczęście studiować historię pod kierunkiem jednego z najwspanialszych nauczycieli swojego pokolenia – Williama J. Bossenbrooka, który nauczył mnie, że historia jest przede wszystkim zderzeniem idei, wartości i marzeń (a nie tylko ciał i maszyn) i że dialektyka wiąże pojęcia, a nie rzeczy. I tak, podczas gdy radykalna polityka może odnosić się do polityki konserwatywnej poprzez opozycję, gdzie swoją pozytywność definiuje się jako negację tego, co jest negatywnością opozycji, to relacja między dwiema rzeczami (na przykład między książką i młotkiem) nie może być tak budowana. Nie można postrzegać młotka jako przeciwieństwa książki. Podobnie rzecz się ma z formami ekwiwalencji, o których Marx pisze w Kapitale w kontekście rozważań o fetyszyzmie towarowym i roli złota. To samo dotyczy wspólnot i społeczeństw. Mogą one postrzegać swoje relacje z innymi grupami w kategoriach opozycji lub negacji, co pozwala im działać tak, jakby były Innym wobec kogoś, ale w rzeczywistości tylko się między sobą różnią. Bossenbrook nauczył mnie, że historia jest zasadniczo opowieścią o różnych wspólnotach – narodach, grupach społecznych, rodzinach, i tak dalej, które określają się w opozycji do swoich innych, podczas gdy w rzeczywistości między nimi istnieją tylko różnice. Nauczył mnie, by ponad różnicę i opozycję cenić indywidualność. A także, że o ile „historia” jest „jakoś”, to w rzeczywistości istnieją tylko podmioty – indywidualne bądź zbiorowe. W konsekwencji, o ile w historii są tylko jednostkowe byty, o tyle sama historia musi pozostać tajemnicą, którą się kontempluje, a nie łamigłówką, którą można rozwiązać. Celem

White_Proza historyczna_OK.indd 10

2009-09-03 19:22:33

Przedmowa

11

pisarstwa historycznego jest zatem raczej gmatwanie niż rozsupływanie. Co to wszystko ma wspólnego z relacją między historią i literaturą? Przede wszystkim chodzi o to, że określenie „historia” nie jest odniesieniem do materialnej rzeczy, ale jest znaczącym [signifier] pojęcia. Jako swoje znaczone [signified], „historia” może mieć albo „przeszłość”, albo „temporalny proces”, jednak i one są pojęciami, a nie rzeczami, i żadne z nich nie ma materialnego bytu. Można je poznać tylko za pośrednictwem „śladów” czy materialnych bytów, które wskazują nie tyle, czym były rzeczy, które je wytworzyły, ile że „pewne rzeczy” wydarzyły się w danym miejscu czy były robione w danym miejscu. To „co się wydarzyło”, czy „to, co zostało zrobione”, pozostanie jednak tajemnicą, której natura jest domniemana, a jej odkrycie – skazane na wnioskowanie czy przeczuwania – pozostać musi jedynie możliwością, a zatem fikcją. Przez fikcję rozumiem tutaj konstrukcje lub przypuszczenia na temat tego, co „mogło mieć miejsce”, a także, co może się zdarzyć w pewnym czasie i miejscu w teraźniejszości, przeszłości, a nawet w przyszłości. Obrona tego stanowiska wymagałaby wejścia w ontologię i epistemologię, nie mówiąc już o etyce i estetyce pisarstwa historycznego, na co nie ma tutaj miejsca. Moje stanowisko w tej sprawie wiąże się ze znanymi dyskusjami o możliwości osiągnięcia wiedzy naukowej na temat „przeszłości historycznej”. Chodzi o to, że przeszłe wydarzenia, procesy, instytucje, osoby i rzeczy wymknęły się już postrzeganiu i nie można ich bezpośrednio poznać w sposób, w jaki można postrzegać i poznawać byty istniejące aktualnie „tu i teraz”. Korespondencyjna teoria prawdy historycznej zawodzi więc przez błąd mylnej lokalizacji konkretu. Ponadto, mimo że profesjonalni historycy ograniczają się do twierdzeń o przeszłości, które wyprowadzają ze studiów nad dokumentami, pomnikami i innymi śladami przeszłej rzeczywistości, to jednak sposób badania tych dokumentów – sankcjonowany przez historyczną profesję – sprawia, że koherencja uzyskiwana jest kosztem sporego wysiłku. Badania te prowadzone ad hoc pozostają zdroworozsądkowe i fragmentaryczne, skazane na „łatanie”, które

White_Proza historyczna_OK.indd 11

2009-09-03 19:22:33

Przedmowa

12

ma zawsze charakter figuratywny (tworzy fikcje). Przekonanie, iż relacje między rzeczami (nie pojęciami) są logicznie spójne i odzwierciedlają materialną rzeczywistość oraz relacje między przedmiotami, jest zbyt idealistyczne na sposób metafizyczny, by w epoce nowoczesności można obdarzać je zaufaniem. Jestem świadomy tego, że moja postawa jest relatywistyczna. Nie wiem jednak, jak prawda o naszej wiedzy o przeszłości, a dokładniej, o przeszłości historycznej – nie wspominając już o jej znaczeniu – może być oceniania inaczej, jak tylko poprzez odniesienie do kulturowych założeń tych, którzy tę wiedzę wymyślili, i w świetle kulturowych założeń tych, którzy chcą ją weryfikować. Nie jest to jednak argument wspierający powszechny relatywizm, bowiem gotów jestem zaakceptować zarówno kryteria korespondencji, jak i koherencji jako sposoby oceniania prawdy o wiedzy dotyczącej zarówno bytów dostępnych bezpośredniej percepcji, jak i tych, które są „odtwarzalne” w warunkach laboratoryjnych. Byty historyczne jednak, ponieważ są jednostkowe i niepowtarzalne, ponieważ nie można ich ani doświadczeniowo odtworzyć, ani bezpośrednio percypować, pozostają z definicji „przeszłością”. (Ślad przeszłości, który przetrwał w teraźniejszości, jest czymś innym. Z istoty swej nie jest bowiem przeszły, nawet jeżeli nosi znaki przeszłości czy też wskazuje na przeszłe działania lub procesy.) Jeżeli chodzi o wiedzę historyczną, przyjmuję opcję konstruktywistyczną, zarówno ze względów teoretycznych, które nakreśliłem wyżej, jak i praktycznych. Przyjmuję ją o tyle, o ile pozwala mi ona opisać złożoną relację pomiędzy tym, co nazywa się rzeczywistością historyczną (przeszłością), pisarstwem historycznym, i tym, co zwykło się określać mianem „fikcji”, którą – idąc śladem Marie-Laure Ryan – chciałbym tutaj określić mianem pisarstwa literackiego [literary writing].1 Pojęcie pisarstwa literackiego, przez które rozumiem sposób użycia języka odmienny od pisarstwa użytkowego i komunikującego, ze względu na dominującą w nim funkcję poetycką, 1

Marie-Laure Ryan, Truth Without Scare Quotes Post-Sokalian Genre Theory, „New Literary History” 1998, vol. 29, nr 4, s. 811–830.

White_Proza historyczna_OK.indd 12

2009-09-03 19:22:33

Przedmowa

13

pozwala dokładniej opisać różnicę między historią i fikcją oraz przezwyciężyć przeświadczenie, że historia (pisarstwo historyczne) i fikcja (pisarstwo imaginatywne) pozostają względem siebie w opozycji i stanowią wykluczające się alternatywy. Różnica między historią i literaturą może jawić się jako opozycja pomiędzy światem rzeczywistym (przeszłym i teraźniejszym) a fantazją, marzeniami i innymi fantazmatycznymi czynnikami (iluzje, złudzenia, fobie i tak dalej) jedynie wówczas, gdy fikcję utożsamimy z pisarstwem na temat fantastycznych istot, a literaturę z fikcją. Pojęcie pisarstwa literackiego nie tylko pozwala nam wykorzystać ideę „poezji” czy dokładniej „poetyckości” w sensie technicznym i analitycznym, lecz także umożliwia ujęcie fikcji jako gatunku (rodzaju, jaki stanowi literatura), nie zaś istoty tego, co literackie. Nie całe pisarstwo literackie jest bowiem fikcjonalne, podobnie jak nie całe pisarstwo fikcjonalne jest literackie. Biografie i autobiografie, pisarstwo podróżnicze i antropologiczne może być „literackie”, choć nie fikcjonalne, podczas gdy pewne rodzaje pisarstwa imaginatywnego (na przykład fantasy, telenowele, reklamy) są fikcjonalne, choć niekoniecznie literackie. Innymi słowy, niektóre formy pisarstwa fikcjonalnego są literackie w sensie posiadania poetyckiej funkcji, która jest funkcją dominującą, podczas gdy inne, powstające niejako bez intencji twórczej, jako swego rodzaju pochodne algorytmów, nie są literackie, ponieważ funkcja poetycka ma w nich znikome znaczenie. W niektórych tekstach opublikowanych w tej antologii definiuję pisarstwo historyczne jako mieszankę faktu i fikcji, w innych sugeruję nawet, że najlepiej uznać je – zwłaszcza, jeżeli chodzi o narracyjny rodzaj pisarstwa historycznego – za literaturę, a w konsekwencji za fikcję. Jest to dość mylące, ponieważ nie zdołałem wyjaśnić, że używając pojęcia „fikcja”, miałem na myśli jej rozumienie zaproponowane przez Benthama, który pojęcie to odnosi nie tyle do pisarstwa czy myślenia koncentrującego się na bytach czysto wyobrażeniowych czy fantastycznych, ile do rodzaju inwencji czy konstrukcji opartej na hipotezach. W istocie, związek pomiędzy historią i literaturą jest tożsamy z tym, jaki łączy dwa rodzaje (lub typy) dyskursu pisanego:

White_Proza historyczna_OK.indd 13

2009-09-03 19:22:33

Przedmowa

14

historiografii, prozy historycznej, czyli pisarstwa na temat „historii”, oraz imaginatywnego pisarstwa literackiego w ogóle. „W ogóle”, ponieważ historiografia jest rodzajem pisarstwa, które należy do kategorii czy klasy dyskursów prozy artystycznej. Oczywiście, nie całe pisarstwo historyczne jest, czy choćby aspiruje do bycia „artystycznym” w sensie, jaki przysługuje utworowi lirycznemu (wierszowi), pamiętnikom czy powieści. W istocie, od początku dziewiętnastego wieku większość autorów uprawiających pisarstwo historyczne dążyła do „obiektywności”, unikając wszelkich jawnych figur retorycznych i chwytów właściwych dla stylu poetyckiego. Nawet jeśli doceniali oni wagę „snucia opowieści” o tym, „co wydarzyło się w przeszłości”, utrzymywali, że prawda historii najwyraźniej ujawnia się w idiomie przezroczyście opowiedzianych narracji. Korzystając z okazji, chciałbym wyjaśnić, iż uważam, że przeszłość składa się ze zdarzeń i rzeczy, które kiedyś miały miejsce i istniały. Sądzę, że historycy zasadnie wierzą, iż do przeszłości mamy dostęp i że możemy nadawać jej znaczenie, badając ślady przeszłości istniejące w teraźniejszości; zgadzam się, że przeszłość historyczna składa się z odniesień do różnych aspektów tego, co minione, najpierw badanych, a później przedstawianych (czy reprezentowanych) za pośrednictwem różnych rodzajów pisarstwa. To one właśnie zwyczajowo określane są jako „historie” i za takie uznają je profesjonalni historycy władni podejmować decyzje, co jest „prawdziwie” [properly] historyczne, a co nie. Po tym stwierdzeniu, które stanowi teoretyczną podstawę przekonania profesjonalnych badaczy, iż „historią” i „historykalnością” [historicality] jest w istocie wszystko, co oni za historię i historyczne uznają, muszę zwrócić uwagę, że – kierując się koncepcjami późnego Michaela Oakeshotta – pod pojęciem „historycznej przeszłości” rozumiem konstrukcję i wysoce selektywną wersję przeszłości, ujmowaną jako całość wszystkich zdarzeń i istnień, które kiedyś miały miejsce i w większości pozostawiły dowód własnej egzystencji.2 Właśnie z tego powodu, 2

Michael Oakeshott, On History and Other Essays, Blackwell, Oxford

1983.

White_Proza historyczna_OK.indd 14

2009-09-03 19:22:33

Przedmowa

15

historycy zawsze zmuszeni byli precyzować przedmiot historii (państwo, naród, klasę, miejsce, instytucję itd.), o którym można było opowiedzieć opartą na faktach (w przeciwieństwie do wymyślonej) historię. Innymi słowy, należy odróżnić przeszłość historyczną od przeszłości, jako stale zmieniającej się całości, której ta pierwsza jest tylko częścią. Oakeshott uważa, że oprócz przeszłości jako całości i przeszłości historycznej [jako jej selektywnej wersji – dop. E.D.], należy wyróżnić także – jak to określa – „praktyczną przeszłość” konkretnych osób, grup czy instytucji. Jest to taka przeszłość, którą jednostki i członkowie wspólnot posługują się w praktycznym działaniu i która pomaga im orientować się i podejmować decyzje zarówno w zwykłym, codziennym życiu, jak i w sytuacjach ekstremalnych (w obliczu katastrof, klęsk żywiołowych, bitew i innych sytuacji związanych z zagrożeniem życia). Łatwo zauważyć, że w życiu praktycznym (codziennym) przeszłość historyczna i wiedza o niej są mało przydatne. Profesjonalni historycy przyznają, że interesuje ich przede wszystkim, jeżeli nie wyłącznie, „przeszłość historyczna sama w sobie”, a także rozumienie przeszłości w jej własnych kategoriach. Opierają się oni wszelkim próbom wyciągania praktycznych wniosków z przeszłości na rzecz teraźniejszości. Co więcej, powszechnie uważa się, że historyk, który wykorzystuje swoją wiedzę do promocji jakiejś współczesnej mu instytucji czy władzy (jak naród, państwo, kościół i tak dalej), gwałci zasadę obiektywizmu i bezstronności, które są znakami jego profesjonalnej postawy jako badacza. Historycy zawodowi, relacjonując przeszłość, rościli sobie pretensje do wykrywania i neutralizowania ideologicznych zniekształceń przeszłości, polegających na promocji w teraźniejszości haseł danego programu politycznego czy społecznego, na mocy tego rodzaju obiektywizmu i bezinteresowności, które manifestuje zawodowa historiografia. Czymkolwiek zatem nowożytne, naukowe badania historyczne by nie były, w służbie teraźniejszego życia praktycznego mogą pozostawać tylko o tyle, o ile są w stanie korygować, neutralizować i prostować zniekształcenia, mity i złudzenia na temat przeszłości, wyrastające z pragmatycznych interesów. Dlatego też w nowożytnych, oświeconych (świeckich

White_Proza historyczna_OK.indd 15

2009-09-03 19:22:33

16

Przedmowa

czy a-religijnych) społeczeństwach istnieje fundamentalny konflikt między przeszłością historyczną i przeszłością praktyczną. W efekcie, społeczności wymagały takiego sposobu wyjaśniania praktycznej przeszłości, który, dotycząc tego, co powszechnie nazywa się „historią”, wykorzystywałby techniki opisu, analizy przypominające – bardziej zresztą w formie niż w treści (w narracji niż w informacji o faktach) – te kultywowane przez profesjonalnych historyków. W nowoczesnych społeczeństwach zachodnich głównym rodzajem dyskursu, rozwiniętym w tym celu, była powieść realistyczna, którą – jak stwierdził Erich Auerbach – charakteryzowało to, iż wybrała „historię” jako swój główny i ostateczny punkt odniesienia. Natomiast w nowoczesnej powieści realistycznej „historia”, do której powieść nawiązuje, okazuje się „przeszłością praktyczną”, wykluczoną wcześniej przez profesjonalnych historyków jako sfera, która nie poddaje się właściwemu, naukowemu i obiektywnemu badaniu. W istocie, przeszłość podlega literaturze, to znaczy obróbce artystycznej i poetyckiej, o której można powiedzieć wiele, tylko nie to, że jest „fikcjonalna” w sensie bycia czymś wyobrażeniowym czy fantastycznym. Literacka obróbka przeszłości – widoczna w różnych powieściach modernistycznych (a także w dyskursie poetyckim i dramatycznym) za swój ostateczny punkt odniesienia przyjmuje rzeczywistą przeszłość (co w teorii dyskursu określane jest jako „substancja treści” [substance of content]), ale skupia się na tych jej aspektach, z którymi nie radzi sobie przeszłość historyczna. Na przykład: polityka przeszłości jest tradycyjnym przedmiotem badań historycznych nie tylko dlatego, że stanowi ważny element życia społecznego, lecz także dlatego, że wytwarza taki rodzaj materiałów źródłowych, który umożliwia właściwą rekonstrukcję jej rozwoju. Sprawa ma się zupełnie inaczej w przypadku takich tematów, jak miłość, praca czy cierpienie i relacji między nimi, które choć realne, jako przedmiot praktycznych studiów dostępne są tylko za pośrednictwem imaginatywnej hipotetyzacji. Przedstawienie „nastroju” panującego w Europie po Holokauście, jak choćby w książce W.G. Sebalda Austerlitz, czy atmosfery panującej w powojennym Newarku (New Jersey), jak w powieści Philipa Rotha Ame-

White_Proza historyczna_OK.indd 16

2009-09-03 19:22:33

Przedmowa

17

rican Pastoral, jest „historyczne”, mimo że jest ono konstrukcją bardziej imaginatywną niż opartą wyłącznie na dokumentach. Żadne z tych dwóch dzieł nie jest klasyfikowane jako „fikcja”, chociaż i jedno, i drugie napisane jest w jednoznacznie „literackim” stylu. Ich ostatecznym odniesieniem jest „historia”, nawet jeśli forma jej reprezentacji jest wyobrażeniowa. Obie powieści są doskonałymi przykładami tego, co nazywam „prozą historyczną”. Określenie „proza historyczna” może wydawać się mylące czy używane „na wyrost”, ponieważ proza (w przeciwieństwie do poezji) tradycyjnie uważana jest za właściwy tryb pisarstwa historycznego. Jednak tradycyjna opozycja między wypowiedziami prozatorskimi i poetyckimi odrzuca lub zwyczajnie ignoruje fakt, iż wszystkie dyskursy, z wyjątkiem tych najbardziej rygorystycznie technicznych, łączą w sobie prozatorskie i poetyckie środki wyrazu. Jak doskonale wykazał kilka lat temu Paolo Valesio, wszelkie koncepcje dyskursu, całkowicie pozbawionego tropów i figur, koncepcje czystej, zwykłej, dosłownej mowy, są mitem, to znaczy fantazją karmioną lingwistycznym lękiem i myśleniem życzeniowym. Mowa, stale przetwarzana i kształtowana w celu zwiększania efektu „konkretności” („dosłowności”) i precyzyjnej ekwiwalentyzacji emocji i wartości, jest w swej istocie „poetycka”, czyli „kreatywna” i niekoniecznie muszą cechować ją znamiona tradycyjnie poetyckie, takie jak wers, metrum czy rytm. Mowa taka może podpadać pod kategorię „prozy”, nie stając się niedosłowną albo – mówiąc inaczej – może być uważana za „literacką” bez sugestii, że fikcjonalizuje. Po wieloletnich studiach jestem przekonany, że pisarstwo historyczne ujęte w formę narracji (uważam, że nie istnieje dyskurs historiologiczny bez narracji) jest rodzajem literatury. Nazwałbym ten rodzaj pisarstwa retorycznym, gdyby pojęcie retoryki nie wywoływało wśród poetów i filozofów tak negatywnych skojarzeń. Retoryka nowożytna różni się od retoryki klasycznej czy tradycyjnej w sposób pozwalający docenić literacką wartość pisarstwa o historii, które niekoniecznie jest tym samym, co pisarstwo historyczne, bez zakwalifikowania go do kategorii fikcji.

White_Proza historyczna_OK.indd 17

2009-09-03 19:22:33

18

Przedmowa

To całkiem proste. Wbrew temu, co zazwyczaj twierdzą krytycy, od Herodota poprzez Conrada, Prousta do Sebalda, istnieją duże pokłady pisarstwa realistycznego, które zasadnie można nazwać artystycznym. Należą do niego powieści, eseje filozoficzne, epistolografia, relacje z podróży, świadectwa, a przede wszystkim historia. W opublikowanych w tym tomie artykułach rozważałem sposoby, które pozwalają zaklasyfikować pisarstwo historyczne czy raczej pisarstwo o historii do tej właśnie kategorii. Określenie go mianem „poetyckiego” byłoby mylące; nazwanie „retorycznym” – błędnie by go reprezentowało. Zdecydowałem się zatem nazwać je „artystycznym dyskursem prozatorskim”. Ponieważ zaś pisarstwo historyczne należy do tej kategorii, postanowiłem zebrać wybrane artykuły, które dotyczą tego tematu, pod wspólnym tytułem „proza historyczna”. Opublikowane w tym tomie teksty ukazują trajektorie, którymi w ciągu ostatnich dwudziestu pięciu lat poruszało się moje myślenie o historii i jej relacji z literaturą. Dziękuję Ewie Domańskiej za promocję moich prac zarówno w języku polskim, jak i angielskim. Miałem szczęście, że stała się moją koleżanką, tłumaczką i (życzliwym) krytykiem.

28 lipca 2008 przełożyła Ewa Domańska

White_Proza historyczna_OK.indd 18

2009-09-03 19:22:33

Teoria literatury i pisarstwo historyczne

White_Proza historyczna_OK.indd 19

2009-09-03 19:22:33

White_Proza historyczna_OK.indd 20

2009-09-03 19:22:33

W jednym ze swych artykułów Jacques Barzun nazwał się „studentem historii”, który kiedyś uczestniczył w dziwnym rytuale „nauczania jej”, a następnie dodał na marginesie: „dziwnym, bo tak naprawdę to historię można tylko czytać”.1 Przez „historię” Barzun nie rozumiał oczywiście samych zdarzeń, struktur i procesów z przeszłości, lecz wiedzę zgromadzoną przez historyków. Jego krótka dygresja przypomina nam jednak kilka prawd, o których współczesna teoria historii zwykle zapominała: mianowicie, że „historia”, będąca przedmiotem tej wiedzy, dostępna jest tylko za pośrednictwem języka, że nasze doświadczanie historii jest nierozerwalnie związane z dyskursem o niej, że dyskurs ten musi zostać napisany zanim stanie się „historią”, i wreszcie, że w związku z tym doświadczanie to może mieć różny wymiar, tak jak różne mogą być dyskursy występujące w samej historii pisarstwa. Zgodnie z tym poglądem, „historia” to nie tylko przedmiot naszych studiów i same studia o tym przedmiocie, lecz także, a może nawet przede wszystkim, pewien stosunek do „przeszłości” możliwy tylko za pośrednictwem szczególnego rodzaju dyskursu pisanego. Fakt, że dyskurs historyczny realizuje się w formie znaczącej kulturowo jako szczególny rodzaj pisarstwa, każe

W oryginale, tytuł tego artykułu brzmi: ’Figuring the Nature of the Times Deceased’: Literary Theory and Historical Writing. White wykorzystał cytat z dramatu Shakespeare’a Henryk IV (cz. II, akt 3, 1: „There is a history in all men’s lives/Figuring the natures of the times deceased”), jednak polskie tłumaczenia nie oddają słowa figuring, o które chodziło autorowi. W tłumaczeniu Stanisława Barańczaka: „W życiu każdego zdarza się, że jakieś/Zajście powtórzy kształt wcześniejszych zdarzeń”, w tłumaczeniu Macieja Słomczyńskiego: „Życie każdego ma swoją historię/W której odbija się czas przeminiony”. Zmiany tytułu dokonano za zgodą Haydena White’a [przyp. red.]. 1 Jacques Barzun, The Critic, the Public, the Past, „Salmagundi”, nr 68–69, Fall 1985–Winter 1986, s. 206.

White_Proza historyczna_OK.indd Sek1:21

2009-09-03 19:22:34

22

Teoria literatury i pisarstwo historyczne

nam zastanowić się nad znaczeniem teorii literatury dla teorii i praktyki historiografii. Jednak zanim przejdę do rozważań na temat znaczenia teorii literatury dla pisarstwa historycznego, warto poświęcić parę słów dyskursowi historycznemu i rodzajowi wiedzy, którym się on zajmuje. Po pierwsze, dyskurs historyczny możliwy jest jedynie przy założeniu, że „przeszłość” istnieje jako coś, o czym można mówić w sposób konkretny. Dlatego właśnie historycy nie zajmują się zwykle metafizycznym pytaniem: „czy przeszłość rzeczywiście istnieje?”, ale pytaniem epistemologicznym: „czy, jeśli przeszłość istnieje, możemy ją rzeczywiście poznać?” Istnienie przeszłości jest koniecznym warunkiem wstępnym istnienia dyskursu historycznego, a fakt, że możemy opisywać historię, jest wystarczającym dowodem na to, że możemy poznawać przeszłość. Po drugie, dyskurs historyczny, w odróżnieniu od dyskursu naukowego, nie zakłada wcale, że naszą wiedzę o historii zdobywamy przy użyciu szczególnej metody badania zjawisk zachodzących w „przeszłości”, w odróżnieniu od tych „teraźniejszych”. Zdarzenia, osoby, struktury i procesy z przeszłości mogą stać się obiektem badań każdej dyscypliny nauk humanistycznych i społecznych, a nawet różnych nauk ścisłych. Oczywiście, wszystkie te elementy mogą być poddawane badaniom historycznym tylko wtedy, gdy pochodzą z przeszłości lub gdy są tak faktycznie traktowane. Niemniej jednak, samo pochodzenie z przeszłości nie czyni ich historycznymi. Stają się one historyczne tylko o tyle, o ile zostają przedstawione jako przedmiot pisarstwa o charakterze specyficznie historycznym. Barzun ma rację, mówiąc, że „historię można tylko czytać”, ale można o niej czytać, jedynie jeśli została wcześniej napisana. A ponieważ historia musi zostać napisana, zanim zostanie przeczytana (czy też opowiedziana, wyśpiewana, wytańczona, zagrana czy nawet sfilmowana), teoria literatury ma bardzo duży wpływ nie tylko na historiografię, lecz także, a może nawet przede wszystkim, na filozofię historii. Taki opis dyskursu historycznego nie sugeruje wcale, że przeszłe zdarzenia, osoby, instytucje i procesy w rzeczywistości nigdy nie istniały. Nie sugeruje także, że nie mamy dostępu do mniej lub bardziej precyzyjnych danych na temat tych przeszłych

White_Proza historyczna_OK.indd Sek1:22

2009-09-03 19:22:34

Teoria literatury i pisarstwo historyczne

23

bytów. Nie sugeruje on nawet, że nie możemy przekształcać tych danych w wiedzę przy użyciu różnych metod wypracowanych przez różne dyscypliny wchodzące w skład „nauki” danego wieku czy kultury. Ma natomiast podkreślać fakt, że same dane na temat przeszłości nie są danymi ściśle historycznymi, a sama wiedza oparta na takich danych nie jest wiedzą ściśle historyczną. Takie dane należy raczej nazywać „archiwalnymi”, jako że mogą być obiektem badań każdej dyscypliny, o ile uczyni je ona przedmiotem właściwych sobie praktyk dyskursywnych. Tak więc, w podobny sposób, nasze dane i wiedzę o przeszłości można określić jako „historyczne”, jedynie jeśli staną się przedmiotem dyskursu historycznego. Dyskurs historyczny nie tworzy więc nowych danych na temat przeszłości, gdyż posiadanie zarówno starych, jak i nowych danych o przeszłości jest warunkiem wstępnym stworzenia takiego dyskursu. Nie dostarcza nam również nowej wiedzy o przeszłości, o ile przez wiedzę rozumiemy rezultat działania szczególnej metody badawczej.2 Dyskurs historyczny tworzy natomiast interpretacje wszystkich danych i całej wiedzy o przeszłości dostępnych historykowi. Interpretacje te mogą przybierać rozmaite formy, począwszy od zwykłej kroniki czy listy faktów, aż po wysoce abstrakcyjne „filozofie historii” – ale wszystkie te formy znają narracyjny tryb przedstawiania za niezbędny warunek ukazania swoich odniesień jako zjawisk specyficznie „historycznych”. Dostosowując słynne powiedzenie Crocego do naszych potrzeb, możemy powiedzieć, że gdzie nie ma narracji, tam nie ma i dyskursu specyficznie historycznego.3 2 Paul Veyne pisze, że „historia nie ma metody, ponieważ historia nie ma żadnych wymagań; jeśli tylko relacja jest zgodna z prawdą, historia jest zadowolona. Poszukuje tylko prawdy, nie jest więc nauką, która poszukuje ścisłości. Nie narzuca żadnych norm, nie kierują nią żadne reguły, nic nie jest dla niej niedopuszczalne. To właśnie jest najbardziej charakterystyczne dla gatunku, którym jest historia”. Paul Veyne, Writing History: Essay on Epistemology, trans. by Mina Moore-Rinvolucri, Wesleyan University Press, Middletown, Conn. 1984, s. 12. 3 Benedetto Croce, Primi saggi, G. Laterza & figli, Bari 1951, s. 38. Omawiałem już dyskusję na temat statusu narracji w historiografii w artykule Problem narracji we współczesnej teorii historycznej, przeł. Mirona Ogryzko-Wiewiórkowska

White_Proza historyczna_OK.indd Sek1:23

2009-09-03 19:22:34

24

Teoria literatury i pisarstwo historyczne

Zdaję sobie sprawę, że określając dyskurs historyczny jako interpretację, a interpretację historyczną jako narratywizację, zajmuję w sporze na temat natury wiedzy historycznej stanowisko, które stawia „narrację” w opozycji do „teorii”, podobnie jak myśl będąca w większości „literacka” czy nawet „mityczna” znajduje się w opozycji do myśli naukowej, lub do takiego miana aspirującej.4 Należy jednak podkreślić, że nie zajmujemy się tu metodami prowadzenia badań naukowych dotyczących przeszłości, ale zagadnieniem pisarstwa historycznego, czyli dyskursów faktycznie tworzonych przez historyków w czasie całej długiej kariery historii jako dyscypliny naukowej. A faktem jest, że narracja zawsze była i pozostaje główną formą pisarstwa historycznego. Podstawowym problemem każdej teorii pisarstwa historycznego nie jest więc możliwość lub brak możliwości podejścia do badania przeszłości w sposób naukowy, lecz potrzeba wyjaśnienia ciągłej obecności narracji w historiografii. Teoria dyskursu historycznego musi wobec tego zająć się zagadnieniem funkcji narracyjności w tworzeniu tekstów historycznych. Punktem wyjścia musi być zatem niezaprzeczalny fakt historyczny, że dyskursy specyficznie historyczne zwykle prowadzą do powstania narracyjnych interpretacji ich treści. Nadawanie tym dyskursom formy pisanej tworzy specyficzny przedmiot – tekst historiograficzny – który z kolei może służyć jako obiekt refleksji filozoficznej bądź krytycznej. Stąd rodzi się rozróżnienie, popularne we współczesnej teorii historii, między rzeczywistością przeszłą, będącą przedmiotem badań historyi Henryk Ogryzko-Wiewiórkowski, w: Metodologiczne problemy narracji historycznej, red. Jan Pomorski, UMCS, Lublin 1990]. Problemem tym zajmuję się też w większości moich prac poświęconych teorii historiografii: Metahistory: The Historical Imagination in the Nineteenth Century (1973); The Tropics of Discourse: Essays in Cultural Criticism (1978) oraz The Content of the Form: Narrative Discourse and Historical Representation (1987). Niniejszy artykuł oparty jest na tych książkach, pomijam więc powtarzające się odniesienia do nich. 4 Zob. Christopher Norris, Narrative Theory or Theory-as-Narrative: the Politics of ‘Post-Modern’ Reason, w: tegoż, The Contest of Faculties: Philosophy and Theory after Deconstruction, Methuen, London–New York 1985, rozdz. 1.

White_Proza historyczna_OK.indd Sek1:24

2009-09-03 19:22:34

Teoria literatury i pisarstwo historyczne

25

ka, historiografią, będącą pisanym dyskursem historyka o tym przedmiocie, i filozofią historii, badającą możliwe relacje między tym przedmiotem a tym dyskursem. O tym właśnie rozróżnieniu musimy pamiętać, jeśli chcemy zrozumieć znaczenie współczesnej teorii literatury zarówno dla praktyki, jak i teorii pisarstwa historycznego.

I Znaczenie współczesnej teorii literatury dla zrozumienia pisarstwa historycznego ma charakter zarówno bezpośredni, jak i pośredni. Znaczenie bezpośrednie związane jest z faktem, iż teoria literatury, w oparciu o współczesną teorię języka, opracowała pewne ogólne teorie dyskursu, które można wykorzystać do analizy pisarstwa historycznego oraz określenia jego ściśle „literackich” (czyli poetyckich bądź retorycznych) aspektów. Współczesna teoria literatury wprowadza nowe koncepcje literackości, zastępując starsze, dziewiętnastowieczne pojęcie „stylu”, który uważany był za sekret „pisarstwa wysokiej próby”, pojęciem struktury dyskursu. Te nowe koncepcje literackości umożliwiają precyzyjne określenie relacji między formą a treścią dyskursu historycznego, doskonalsze od dawnego, które opierało się na wyobrażeniu utożsamiającym fakty z „ciałem” dyskursu historycznego, a styl z mniej lub bardziej atrakcyjnym, lecz bez wątpienia również niezbędnym „kostiumem”.5 Obecnie można już zauważyć, że w dyskursie realistycznym, wcale nie w mniejszym stopniu niż w wyobrażonym, język stanowi zarówno formę, jak i treść, a owa treść językowa tworzy wraz 5 Omawiałem już tę kwestię w eseju The Problem of Style in Realistic Representation: Marx and Flaubert, w: The Concept of Style, ed. by Berel Lang, University of Pennsylvania Press, Philadelphia 1979, s. 213–29. Warto przywołać także doskonałą pracę Stephena Banna The Clothing of Clio: A Study of the Representation of History in Nineteenth-Century Britain and France, Cambridge University Press, New York 1984 i jej świetną recenzję autorstwa Lindy Orr w „History and Theory” 1985, vol. XXIV, nr 3, s. 307–25.

White_Proza historyczna_OK.indd Sek1:25

2009-09-03 19:22:34

26

Teoria literatury i pisarstwo historyczne

z innymi rodzajami treści (faktyczną, konceptualną czy gatunkową) całościową treść dyskursu, traktowanego jako jedność. Świadomość tego zwalnia krytykę historiografii z obowiązku dochowania wierności niemożliwej do spełnienia dosłowności i umożliwia analizującemu dyskurs historyczny zaobserwowanie, do jakiego stopnia dyskurs ten tworzy swój przedmiot w samym procesie mówienia o nim. Pojęcie treści formy językowej zaciera różnicę między dyskursem literalnym a figuratywnym i sankcjonuje potrzebę poszukiwania i analizy funkcji elementów figuratywnych w prozie historiograficznej, podobnie jak w prozie literackiej. Znaczenie współczesnej teorii literatury dla pisarstwa historycznego ma również charakter pośredni, gdyż obecne w niej koncepcje języka, mowy, pisma, dyskursu i tekstualności umożliwiają rozpatrywanie określonych problemów tradycyjnie stawianych przez filozofię historii, takich jak klasyfikacja gatunków obecnych w dyskursie historycznym, związek przedstawienia historycznego z jego odniesieniami, epistemologiczny status wyjaśniania historycznego czy też relacje między interpretatywnymi a deskryptywnymi i eksplikacyjnymi aspektami dyskursu historyka. Współczesna teoria literatury wyjaśnia wszystkie te problemy, zwracając uwagę na najbardziej oczywistą kwestię związaną z dyskursem historycznym, którą jeszcze do niedawna nie zajmowano się metodycznie: mianowicie, że każda historia jest przede wszystkim słownym artefaktem, efektem użycia języka w szczególny sposób. Wobec tego, jeśli uważamy, że dyskurs historyczny tworzy wiedzę szczególnego rodzaju, należy najpierw przeanalizować go jako strukturę językową. To dosyć niezwykłe, że filozofia historii tak długo zwlekała z uznaniem znaczenia języka dla rozumienia dyskursu historycznego, zwłaszcza w sytuacji, gdy język jest centralnym obiektem zainteresowania współczesnej filozofii, kluczowym w prowadzonych przez nią badaniach innych gałęzi nauki. Zaniedbanie to było po części spowodowane faktem, że współcześni historycy sami traktowali swój język jako bezproblemowe, przezroczyste medium, służące zarówno do przedstawiania zdarzeń z przeszłości, jak i do wyrażania poglądów na temat tych zdarzeń.

White_Proza historyczna_OK.indd Sek1:26

2009-09-03 19:22:34

Teoria literatury i pisarstwo historyczne

27

Było to jednak również związane z faktem, że filozofowie wybierający dyskurs historyczny na przedmiot swojej analizy wierzyli, że na potrzeby oceny prawdziwości dyskursu i natury jego związku z rzeczywistością możliwe jest oddzielenie faktycznej i konceptualnej treści dyskursu od jego „literackiej” i językowej formy. Stąd, dla przykładu, współczesna filozofia historii najczęściej traktowała narrację nie jako strukturę słowną, ale jako sposób wyjaśniania poprzez opowiadanie. Zarazem uważała poziom opowiadania występujący w każdej opowieści narracyjnej za strukturę złożoną z wypowiedzi argumentacyjnych, a relacje między ich elementami za powiązane w sposób logiczny (zwłaszcza sylogistyczny), a nie językowy. Wszystko to wskazywało, że treść dyskursu historycznego można wydobyć z jego językowej formy, przedstawić w postaci skondensowanej parafrazy oczyszczonej z elementów figuratywnych i tropologicznych, oraz poddać testom na spójność logiczną (jako wnioskowanie) i zgodność predykatywną (jako zbiór faktów). Takie podejście nie brało jednak pod uwagę tej „treści”, bez której dyskurs historyczny nigdy by nie zaistniał: języka. W okresie kiedy ten właśnie model rozumowania dominował wśród badaczy dyskursu historycznego, filozofowie tacy jak W.V.O. Quine, John Searle, Nelson Goodman czy Richard Rorty wykazywali, że odróżnienie tego, co zostało powiedziane, od tego, jak to zostało powiedziane, może być problematyczne nawet w dyskursach nauk fizycznych, nie mówiąc już o tak mało sformalizowanym dyskursie, jakim jest historia.6 Ich badania potwierdziły podstawowe założenia współczesnej lingwistyki, mianowicie, że język nigdy nie jest zbiorem pustych „form” czekających na wypełnienie konkretną i konceptualną „treścią” 6

Najlepszym podsumowaniem znaczenia badań tych filozofów dla teorii tekstu historycznego jest artykuł F.R. Ankersmita The Dilemma of Contemporary Anglo-Saxon Philosophy of History, „History and Theory”, vol. 25, nr 4, December 1986 (Beiheft 25: Knowing and Telling History: The Anglo-Saxon Debate). Por. także: F.R. Ankersmit, Narrative Logic: A Semantic Analysis of the Historian’s Language, Martinus Nijhoff Publishers, The Hague 1983. Książka ta nadaje dyskusji na temat narracji historycznej zupełnie nowy wymiar.

White_Proza historyczna_OK.indd Sek1:27

2009-09-03 19:22:34

Teoria literatury i pisarstwo historyczne

28

lub na powiązanie go z istniejącymi wcześniej odniesieniami w świecie realnym, ale istnieje w tym świecie samodzielnie jako jeden z wielu jego elementów i zanim zmaterializuje się w danej wypowiedzi, jest już obciążony treścią figuratywną, tropologiczną i gatunkową. W związku z tym rozróżnienie między pisarstwem imaginatywnym a realistycznym, między dyskursem fikcjonalnym a dyskursem faktualnym, w oparciu o który analizowano pisarstwo historiograficzne od czasu oddzielenia go od retoryki na początku dziewiętnastego wieku7, musiało nabrać zupełnie nowego wymiaru. Tak naprawdę nawet najbardziej pobieżna analiza języka konkretnych zapisów historycznych wykazałaby, że treści dyskursu Do początku dziewiętnastego stulecia historiografię uważano za odmianę dyskursu oratorskiego i przedmiot właściwy teorii retoryki. W wieku dziewiętnastym oddzielono ją jednak od retoryki w ramach starań o unaukowienie badań historycznych. Krytyka retoryki, zarówno ze strony poetyki romantycznej, jak i filozofii pozytywistycznej, doprowadziła do powszechnego zdyskredytowania retoryki w wysokiej kulturze Zachodu. „Literatura” wyparła dyskurs oratorski, będąc nowym rodzajem „pisarstwa”, a „filologia” zastąpiła retorykę w roli ogólnej nauki o języku. Wówczas teoretycznym problemem pisarstwa historycznego stało się określenie relacji historii z „literaturą”, ale ponieważ literaturę powszechnie uważano za tajemniczy produkt „inwencji poetyckiej”, jakiekolwiek rozwiązanie tego problemu okazało się niemożliwe. Jeśli chodzi o relację historii do filologii, to powszechnie uważano, iż filologia to po prostu „metoda historyczna” zastosowana do badania zjawisk językowych. Ale ponieważ „metodę historyczną” uważano z kolei za „metodę filologiczną” stosowaną w studiach zapisów historycznych (dokumentalnych), problem metody utkwił w błędnym kole tautologii, z którego nie było wyjścia. Zob. mój artykuł Rhetoric and History, w: Theories of History, Papers read at the Clark Library Seminar, March 6, 1976 by Hayden White and Frank E. Manuel, William Andrews Clark Memorial Library, Los Angeles 1978 oraz Lionel Gossman, History and Literature: Reproduction or Signification, w: The Writing of History: Literary Form and Historical Understanding, ed. by Robert H. Canary, Henry Kozicki, University of Wisconsin Press, Madison 1978. Analizę „filologii” jako pseudonauki można znaleźć w: Hans Aarsleff, From Locke to Saussure: Essays on the Study of Language and Intellectual History, University of Minnesota Press, Minneapolis 1982, s. 278–92. Natomiast typowy przykład sposobu traktowania historiografii przez osiemnastowieczną retorykę znajdziemy we wnikliwych spostrzeżeniach niesłusznie oczernionego Hugh Blaira: Lectures in Rhetoric and Belles-Lettres [1783], ed. by Linda Ferreira-Buckley, S. Michael Halloran, Southern Illinois University Press, Carbondale 1965, vol. II, s. 246–89. 7

White_Proza historyczna_OK.indd Sek1:28

2009-09-03 19:22:34

Teoria literatury i pisarstwo historyczne

29

historiograficznego nie da się odróżnić od jego dyskursywnej formy. Potwierdza to fakt, że klasyczne prace historiograficzne wysoko oceniano za ich wartości „literackie” jeszcze długo po tym, jak zawarte w nich dane stały się nieaktualne, a oferowane przez nie wyjaśnienia uznano za banalne wytwory czasów, w których powstały. Prawdą jest, że mówiąc o „literackim” charakterze klasycznych dzieł historiografii, których autorami byli: Herodot, Tacyt, Francesco Guicciardini, Edward Gibbon, Jules Michelet, Alexis de Tocqueville, Jacob Burckhardt, Theodor Mommsen, Johan Huizinga, Lucien Febvre, czy Richard Henry Tawney, często mamy na myśli pełnioną przez nie rolę modeli myśli „interpretacyjnej”, jak również ich doskonałą stylistykę pisarską. Ale nazywając prace tych autorów „literackimi”, nie tyle pozbawiamy je pozycji dzieł wiedzotwórczych, ile określamy stopień, w którym literatura sama musi zajmować taką pozycję, będąc źródłem podobnych modeli myśli interpretacyjnej. Dyskurs literacki może, co prawda, różnić się od historycznego swoimi podstawowymi odniesieniami, którymi są raczej zdarzenia „wyobrażone”, a nie „rzeczywiste”, lecz między oboma typami dyskursu istnieje więcej podobieństw niż różnic, jako że oba posługują się językiem w sposób uniemożliwiający rozróżnienie między ich dyskursywną formą możliwą do zinterpretowania treścią. Właśnie z takich powodów musimy odrzucić, skorygować lub uzupełnić dawne mimetyczne i modelowe teorie dyskursu historycznego. Historia jest, jak ujmuje to F.R. Ankersmit, nie tyle obrazem mającym przypominać przedmioty, o których opowiada, czy modelem „związanym z przeszłością według pewnych reguł przekładu”, co raczej „złożoną strukturą językową stworzoną specjalnie w celu ukazania wycinka przeszłości”.8 Zgodnie z tym poglądem, dyskursu historycznego nie można porównać do obrazu pozwalającego nam dokładniej przyjrzeć się przedmiotowi, który inaczej byłby niewyraźny i niedokładnie widoczny. Nie jest on także przedstawieniem procedury wyjaśniającej, której ostatecznym przeznaczeniem ma być dostar8

Ankersmit, The Dilemma of Contemporary, s. 19.

White_Proza historyczna_OK.indd Sek1:29

2009-09-03 19:22:34

Teoria literatury i pisarstwo historyczne

30

czenie autorytatywnej odpowiedzi na pytanie, „co się naprawdę wydarzyło” w określonej sferze przeszłości. Wręcz przeciwnie, posługując się sformułowaniem upowszechnionym przez E.H. Gombricha w pracach na temat realizmu w malarstwie Zachodu, dyskurs historyczny nie tyle łączy obraz lub model z pewną zewnętrzną „rzeczywistością”, co raczej tworzy obraz słownego, „bytu” dyskursywnego, który kłóci się z naszym postrzeganiem jego domniemanego odniesienia, nawet jeżeli skupia na nim naszą uwagę i rozjaśnia je.9 Paul Ricoeur twierdził, że tekst historiograficzny ma się do swego odniesienia tak, jak figuratywne znaczenie metafory do jej znaczenia dosłownego. Uważa on, że dyskurs historyczny jest rodzajem rozszerzonej metafory – tak jak w klasycznej definicji alegorii – i w związku z tym należy zarówno do figuratywnego, jak i do literalnego porządku mowy.10 Dlatego właśnie dyskurs historyczny, podobnie jak dyskurs literacki, czy w ogóle język figuratywny, zazwyczaj wydaje się, jak określił to Ankersmit, raczej „zwarty i nieprzejrzysty”, a nie rozmyty i przezroczysty, i nie poddaje się ani parafrazie, ani analizie dokonywanej tylko przy użyciu pojęć logicznych.11 Podobnie jak dyskurs poetycki w ujęciu Romana Jakobsona, dyskurs historyczny jest „intensjonalny”, to znaczy systemowo zarówno intra-, jak i ekstra-referencyjny. Ta intensjonalność nadaje dyskursowi historycznemu cechę „przedmiotowości” [thinginess], zbliżoną do przedmiotowości wypowiedzi poetyckiej. Dlatego też każda próba zrozumienia, w jaki sposób dyskurs historyczny wywołuje efekt wiedzy, musi być oparta nie na analizie epistemologicznej relacji „umysłu” historyka do „świata” przeszłości, lecz na naukowym 9

Ernst H. Gombrich, Sztuka i złudzenie: o psychologii przedstawienia obrazowego, przeł. Jan Zarański, PIW, Warszawa 1981, passim. Zob. mój artykuł, The Culture of Criticism, w: Liberations: New Essays on the Humanities in Revolution, ed. by Ihab Hassan, Wesleyan University Press, Middletown, Conn. 1971, rozdz. 4. 10 Omawiam teorie Ricoeura w The Metaphysics of Narrativity: Time and Symbol in Ricoeur’s Philosophy of History, w: The Content of the Form. Jest to poprawiona i rozszerzona wersja recenzji pracy Ricoeura Czas i opowieść. 11 Ankersmit, The Dilemma of Contemporary, s. 20.

White_Proza historyczna_OK.indd Sek1:30

2009-09-03 19:22:34

Teoria literatury i pisarstwo historyczne

31

badaniu stosunku przedmiotów stworzonych przez język i w języku do przedmiotów innych rodzajów składających się na naszą rzeczywistość. W skrócie, dyskurs historyczny usiłujący poznać i opisać rzeczywistość nie powinien być uważany głównie za szczególny rodzaj „wytworu naszego umysłu”, ale za specjalny przypadek użycia języka, który, podobnie jak mowa metaforyczna, język symboliczny czy przedstawienie alegoryczne, zawsze daje do zrozumienia więcej niż mówi dosłownie, mówi coś innego niż to, co pozornie daje do zrozumienia, czy też ujawnia coś o świecie za cenę ukrycia czegoś innego. To właśnie metaforyczny charakter największych klasycznych dzieł historiografii tłumaczy, dlaczego żadne z nich nigdy definitywnie nie „zamknęło” żadnego problemu historycznego, ale zawsze „otwierało” nową wizję przeszłości, zachęcając do jej dalszych badań. Fakt ten upoważnia nas do określenia dyskursu historycznego przede wszystkim jako interpretacji, nie zaś wyjaśnienia czy opisu, i przede wszystkim jako rodzaju pisarstwa, które zamiast zaspokajać naszą żądzę wiedzy, inspiruje do prowadzenia dalszych badań, tworzenia nowych dyskursów, pisania następnych tekstów. Jak ujmuje to Ankersmit: Wielkie dzieła powstałe w dziedzinie historii historiografii, stworzone przez takich autorów, jak Ranke, Tocqueville, Burckhardt, Huizinga, Meinecke czy Braudel, wcale nie kończą dyskusji o historii, wcale nie dają nam poczucia, że teraz już wreszcie wiemy, co rzeczywiście się zdarzyło w przeszłości i że wszystko już zostało ostatecznie wyjaśnione. Wręcz przeciwnie: dzieła te okazały się najlepszą inspiracją do powstawania nowych tekstów – w rezultacie skutkują więc odsunięciem nas od przeszłości, zamiast umieszczać ją na piedestale w muzeum historiografii, abyśmy mogli podziwiać ją ze wszystkich stron.12

Nie oznacza to jednak, że powinniśmy przestać odróżniać badania historyczne (studia prowadzone przez historyków w archiwach zawierających informacje o przeszłości) od pisarstwa historycznego (tworzenie przez historyków dyskursu i nadawanie 12

Ankersmit, tamże, s. 25.

White_Proza historyczna_OK.indd Sek1:31

2009-09-03 19:22:34

Teoria literatury i pisarstwo historyczne

32

mu formy pisemnej). W badawczej fazie swej pracy historycy koncentrują się na odkrywaniu prawdy o przeszłości i odzyskiwaniu zapomnianych, zatuszowanych czy ukrytych danych oraz oczywiście na ich zrozumieniu. Jednakże po fazie badań – kiedy to zadania wykonywane przez historyka właściwie niczym nie różnią się od pracy dziennikarza czy detektywa – lecz jeszcze zanim historia zostanie do końca napisana, historyk musi wykonać kilka ważnych operacji przekształceniowych, w czasie których jego myślenie staje się bardziej, a nie mniej figuratywne. Na etapie między badaniem archiwów a tworzeniem dyskursu i nadawaniem mu formy pisemnej, historycy muszą stosować takie same strategie przedstawienia językowego, jakich używają pisarze tworzący fikcję literacką, by nadać swoim dyskursom znaczenia ukryte, uboczne lub konotacyjne, dzięki którym ich utwory będą nie tylko odbierane jako wiadomości, ale i odczytywane jako struktury symboliczne.13 Ukryte, uboczne lub konotacyjne znaczenie obecne w dyskursie historycznym stanowi jego interpretację zdarzeń, wypełniających jawną treść tego dyskursu. Dyskurs historyczny zazwyczaj tworzy interpretację, która temu, co byłoby jedynie chronologicznie uporządkowaną sekwencją zdarzeń, nadaje formalną spójność właściwą strukturom fabularnym, występującym w prozie narracyjnej. Takie właśnie nadawanie kronice zdarzeń struktury fabularnej – które nazywam operacją fabularyzacji – przeprowadzane jest przy pomocy technik dyskursywnych o charakterze bardziej tropologicznym niż logicznym. Dlatego też, jeśli chcemy stworzyć kategorie analityczne niezbędne dla zrozumienia sposobu, w jaki dyskurs historyczny wywołuje swój charakterystyczny efekt wiedzy, analizę logiczną należy uzupełnić o tropologiczną. Jeśli – rozpatrując to z punktu widzenia logiki – w typowym dyskursie historycznym należy dostrzegać strukturę entymematu, a nie sylogizmu właściwego, to jest tak dlatego, że zarówno procesem nadawania sekwencji zdarzeń o spójnej strukturze formy fabularnej, jak i procesem 13

Roland Barthes, System mody, przeł. Maciej Falski, Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego, Kraków 2005, s. 231–234.

White_Proza historyczna_OK.indd Sek1:32

2009-09-03 19:22:35

Teoria literatury i pisarstwo historyczne

33

nadawania grupie faktów pożądanego znaczenia, rządzą zmiany o charakterze bardziej tropologicznym niż logicznym. Rzeczywiście, jedynie dzięki tropowaniu [troping], a nie na drodze logicznej dedukcji, określony układ zdarzeń przeszłych, które chcielibyśmy nazwać „historycznymi”, może zostać: (po pierwsze) przedstawiony w postaci posiadającej porządek kroniki, (po drugie) przekształcony poprzez fabularyzację w opowiadanie z jasno określonym początkiem, środkiem i końcem oraz (po trzecie) ustanowiony jako przedmiot każdego formalnego rozumowania, na jakie się można powołać, by ustalić „znaczenie” tych zdarzeń – w sensie poznawczym, etycznym czy też estetycznym. Te trzy operacje tropologiczne występują w procesie powstawania każdego dyskursu historycznego, nawet takiego, który, co często ma miejsce we współczesnej historiografii strukturalistycznej, unika opowiadania i próbuje ograniczyć się do statystycznej analizy funkcjonowania instytucji oraz długofalowych, a w efekcie synchronicznych procesów ekologicznych i etnologicznych. Dlaczego określamy te operacje jako tropologiczne? Ponieważ, po pierwsze, chociaż zdarzenia rozgrywają się w czasie, to kody chronologiczne użyte do ich porządkowania w określone jednostki czasowe nie są naturalne, lecz specyficzne dla danej kultury. Poza tym, jeśli historyk chce traktować je jako etapy ciągłego procesu rozwoju historycznego, musi wypełnić je konkretną treścią. Tworzenie kroniki jako układu zdarzeń, które następnie mogą stać się elementami opowiadania, jest operacją o charakterze bardziej poetyckim niż naukowym. Zdarzenia mogą być „dane”, ale funkcja, którą pełnią jako elementy opowiadania, jest im narzucona, w dodatku narzucona przez techniki dyskursywne o charakterze bardziej tropologicznym niż logicznym. Po drugie, przekształcenie kroniki zdarzeń w opowiadanie (lub zbiór opowiadań) wymaga dokonania wyboru spośród wielu rodzajów struktur fabularnych, dostępnych w tradycji kulturowej danego historyka. I chociaż konwencja ogranicza wybór do tylko niektórych typów fabuł uważanych za właściwe dla przedstawienia tych typów zdarzeń, które opisujemy, wybór ten

White_Proza historyczna_OK.indd Sek1:33

2009-09-03 19:22:35

34

Teoria literatury i pisarstwo historyczne

jest przynajmniej częściowo wolny. Decyzja o sfabularyzowaniu danej sekwencji wydarzeń w postaci tragedii, a nie komedii lub romansu nie jest podyktowana jakąkolwiek koniecznością logiczną czy naturalną. Czy dane zdarzenia mogą być tragiczne ze swej natury, czy też zależy to od perspektywy, z której się na nie spogląda? Dokonać fabularyzacji zdarzeń rzeczywistych jako szczególnego rodzaju opowieści (lub jako połączenia opowieści szczególnych rodzajów) to poddać te zdarzenia tropologii. Albowiem opowieści się nie przeżywa; nie ma czegoś takiego, jak „prawdziwe opowieści”. Opowieści się opowiada lub pisze, nie znajduje. Jeśli chodzi zaś o pojęcie „prawdziwa” opowieść, to zawiera ono sprzeczność. Wszystkie opowieści to fikcje. Oznacza to, że mogą one być „prawdziwe”, ale tylko w sensie metaforycznym, lub tak, jak prawdziwa może być figura retoryczna. Czy taki rodzaj prawdy wystarczy? Po trzecie zaś, każde wnioskowanie, które historyk może rozwinąć, by wyjaśnić znaczenie zdarzeń zawartych w kronice, jest związane tak samo z fabułą użytą do ukształtowania kroniki w konkretny typ opowiadania, jak i z samymi wydarzeniami. Oznacza to, że rozumowanie zawarte w dyskursie historycznym to fikcja literacka drugiego rzędu, fikcja na temat fikcji lub fikcja na temat pisania fikcji, która ma taki sam związek z fabułą, jak fabuła z kroniką. Zazwyczaj „wyjaśnieniem” będzie samo opowiadanie, z pominiętymi zdarzeniami, czyli sama treść konceptualna („fakty”, z jednej strony, oraz „łączniki” fabuły, z drugiej) przedstawiona jako materiał analizy logicznej (lub, ściślej mówiąc, nomologiczno-dedukcyjnej). Efekt relacji „naukowej” osiągany przez strukturalistyczny dyskurs historyczny przypisać należy raczej działaniu tropologicznemu, polegającemu na defabularyzacji uprzednio sfabularyzowanych układów zdarzeń historycznych, niż dostarczaniu takiego rodzaju rozumienia historii, jaki oferują nauki fizyczne jeżeli chodzi o rozumienie natury. W dziele Czas i opowieść Paul Ricoeur pokazał, w jaki sposób historycy ze szkoły Annales musieli nadawać formę struktur fabularnych swoim relacjom z przeszłości, aby mogły one zostać zakwalifikowane jako relacje ściśle historyczne, a następnie pozbawiali je tej fabularno-

White_Proza historyczna_OK.indd Sek1:34

2009-09-03 19:22:35

Teoria literatury i pisarstwo historyczne

35

ści, aby mogły uchodzić za analizy „naukowe”.14 Wydaje się, że w refleksji historiograficznej naukowe podejście do materiałów historycznych możliwe jest jedynie za sprawą zwrotu tropologicznego, który nie jest ani bardziej, ani, należy dodać, mniej usprawiedliwiony na gruncie poznawczym niż zwrot umożliwiający „literackie” podejście do tych materiałów. W naukach historycznych nigdy nie dokonał się przewrót kopernikański na miarę tego, który zapoczątkował nauki ścisłe. Jedynie prestiż nauk ścisłych – spowodowany nadzwyczaj skutecznym zapewnieniem współczesnej ludzkości panowania nad naturą w stopniu, o jakim wcześniej można było tylko pomarzyć – powoduje chęć zastosowania do studiów nad historią zaczerpniętych z tych nauk zasad opisywania, analizowania i wyjaśniania. Zanim jednak taki przewrót kopernikański nastąpi, studia historyczne pozostaną dziedziną badawczą, w której wybór metody badań przeszłości, a także rodzaju dyskursu użytego do jej opisywania będzie swobodny, a nie ograniczony. Dyskurs historiografii zawsze był i najprawdopodobniej pozostanie dyskursem zarówno tworzącym reguły, jak i rządzonym regułami. W każdej dziedzinie naukowej można tworzyć nowe reguły jedynie poprzez zastosowanie tropologii, czyli odejście od starych reguł, natomiast w historiografii można zastosować stare reguły, stosując tylko strategie tropologiczne. Nie świadczy to o tym, że w naturze tradycyjnej historiografii leży mijanie się z prawdą, ale że jej prawdy są dwojakiego rodzaju: zarówno faktualne, jak i figuratywne.

II Tropologia nie jest oczywiście jedną z teorii języka, lecz mniej lub bardziej uporządkowanym zbiorem pochodzących z neoklasycznej retoryki wyobrażeń na temat języka figuratyw14

Paul Ricoeur, Czas i opowieść, t. 1, Intryga i opowieść historyczna, przeł. Małgorzata Frankiewicz, Wyd. UJ, Kraków 2008, s. 281 i nast.

White_Proza historyczna_OK.indd Sek1:35

2009-09-03 19:22:35

36

Teoria literatury i pisarstwo historyczne

nego.15 Jako taka dostacza zaś perspektywy, która umożliwia analizę elementów, poziomów i procedur kombinacji w dyskursach niesformalizowanych, a zwłaszcza pragmatycznych.16 Tropologia koncentruje się na „zwrotach” [turns] w dyskursie: na zwrotach od jednego poziomu uogólnienia do drugiego, od jednej fazy sekwencji do drugiej, od opisu do analizy i odwrotnie, od figury do jej odniesienia [ground] lub od zdarzenia do jego kontekstu, od konwencji jednego gatunku do konwencji drugiego w ramach tego samego dyskursu i tak dalej. Zwroty takie mogą być rządzone formalnymi regułami logicznego wyjaśniania, matematycznego przewidywania, statystycznego wnioskowania, konwencji gatunkowych lub oratorskich (opowiadania, debaty prawnej, dyskusji politycznej i tak dalej), ale najczęściej polegają one na pogwałcaniu tych reguł.17 Tworzenie dyskursów złożonych, takich jakie występują w historiografii czy w którejkolwiek z nauk humanistycznych, nie podlega stałym regułom. 15 Kontynuuję myśl Valesia, próbując używać słowa „retoryka” w znaczeniu teoretycznych studiów nad dyskursem, poprzez analogię z „poetyką”, czyli teoretycznymi studiami nad poezją. Zob. Paolo Valesio, Novantiqua: Rhetorics as a Contemporary Theory, Indiana University Press, Bloomington 1980, rozdz. 1. 16 Nasza tropologia przydatna jest jednak do analizy nie tylko dyskursów niesformalizowanych, lecz także i sformalizowanych. Dyskursy sformalizowane to po prostu takie dyskursy, w których leksykon, gramatyka i składnia zostały poddane tropologii w sposób otwarty i systematyczny, a nie ukryty i niesystematyczny. Dlatego też dyskursy sformalizowane wymagają analizy innego rodzaju niż dyskursy niesformalizowane. Ze studium retoryki nauk społecznych i naturalnych zapoznać się można w książce: The Rhetoric of the Human Sciences: Language and Argument in Scholarship and Public Affairs, ed. by John S. Nelson, Allan Megill, Donald N. McCloskey, University of Wisconsin Press, Madison and London 1987. 17 David Hackett Fischer opublikował pracę: Historians’ Fallacies: Toward a Logic of Historical Thought (Harper and Row, New York 1970), gdzie skatalogował różnego rodzaju błędne przekonania, które można dostrzec w dyskursach historyków, począwszy od najbardziej technicznych, do najbardziej hipotetycznych. Ambicją Fischera było uświadomienie historykom technicznych aspektów argumentacji. Wykazał on, że stworzenie dyskursu historycznego bez popadania w całą masę błędów logicznych jest praktycznie niemożliwe. Czy chodziło mu o to, że prace historyków zawierające wiele błędów logicznych nadają się do wyrzucenia? Oczywiście, że nie. Chodziło mu tylko o potrzebę analizy retorycznej takich prac. „Retoryka” jest bowiem „logiką” dyskursu historycznego.

White_Proza historyczna_OK.indd Sek1:36

2009-09-03 19:22:35

Teoria literatury i pisarstwo historyczne

37

W odróżnieniu od przejść w dyskursie sformalizowanym, którymi rządzą dokładnie określone reguły wyboru i kombinacji elementów, w danym dyskursie niesformalizowanym nie można przewidzieć miejsca i kolejności występowania zwrotów, zanim nie zmaterializują się one w konkretnej wypowiedzi. Dlatego właśnie wysiłki zmierzające w kierunku stworzenia logiki czy nawet gramatyki narracyjnej zakończyły się niepowodzeniem. Zwroty można jednak zidentyfikować i podzielić według typów, można także ustalić gatunkowe schematy typowej kolejności ich występowania w konkretnych dyskursach. Klasyfikacja tropów języka, mowy i dyskursu jest wciąż niedokończonym (i zasadniczo nie dającym się dokończyć) zadaniem językoznawstwa figuratywnego, semiotyki, neo-retoryki i krytyki dekonstrukcyjnej. Jednakże najbardziej podstawowe wydają się cztery ogólne typy tropów określone przez neoklasyczną teorię retoryczną: metafora (oparta na zasadzie podobieństwa), metonimia (oparta na zasadzie zgodności), synekdocha (oparta na relacji części do całości) oraz ironia (oparta na przeciwieństwie).18 18

Tropologia jest ciągle rozwijaną dziedziną badań współczesnego językoznawstwa, zwłaszcza semiotyki. Dla pewnych teoretyków to uboczny problem analizy dyskursu, dla innych – zasadniczy. Zasadniczym problemem była ona dla takich uczonych, jak Roman Jakobson, Émile Benveniste, Kenneth Burke, Heinrich Lausberg, Harold Bloom, Paul de Man, Jacques Derrida, grupa Mu z Uniwersytetu w Liège, Chaïm Perelman, Tzvetan Todorov, Roland Barthes i inni. Ja sam rozpocząłem swoje badania od Vico, następnie przeszedłem do Nietzschego (Przedstawienie retoryki starożytnej, przeł. Bogdan Baran, w: Nietzsche 1900–2000, red. Artur Przybysławski, Aureus, Kraków 1997), poźniej do Kennetha Burke’a (zwłaszcza The Grammar of Motives, University of California Press, Berkeley–Los Angeles 1969, Appendix D, „Four Master Tropes”, s. 503–19), a stąd do autorów wymienionych wyżej. Tradycyjna teoria retoryki wywodząca się z okresu klasycznego postrzega tropologię jako teorię figur retorycznych i myślowych, natomiast autorzy, których cytuję, widzą w niej podstawę teorii dyskursu. Dla zainteresowanych psychologicznymi podstawami tropologii kluczową lekturą jest esej Freuda poświęcony pierwotnym procesom myślowym Praca marzenia sennego, w: tegoż, Objaśnianie marzeń sennych, przeł. Robert Reszke, KR, Warszawa 2007. W tekście tym Freud na nowo odkrywa obecność tropów w działaniu czterech mechanizmów, które uczestniczą w procesie przeniesienia myśli sennej w treść senną: kondensacji, przesunięcia, symbolizacji i wtórnego opracowania.

White_Proza historyczna_OK.indd Sek1:37

2009-09-03 19:22:35

Teoria literatury i pisarstwo historyczne

38

Te cztery tropy, uważane za podstawowe struktury figuracji, podsuwają nam kategorie rozpoznawania sposobów łączenia porządku słów z porządkiem myśli (na przykład „jabłko” z „pokusą”) na paradygmatycznej osi wypowiedzi, a także łączenia konkretnej części dyskursu z poprzednimi i następnymi (na przykład „przejściowymi” akapitami i rozdziałami) na osi syntagmatycznej. Dominacja jednego rodzaju kojarzenia ze sobą słów i myśli na obszarze całego dyskursu pozwala nam określić ogólną strukturę tego dyskursu w kategoriach tropologicznych. Tropologiczna struktura metafory, metonimii, synekdochy i ironii (i tego, co uważam – za Northropem Frye’em – za odpowiadające im typy fabuł: romans, tragedię, komedię i satyrę) umożliwia nam dokonanie znacznie dokładniejszej klasyfikacji rodzajów dyskursu historycznego niż klasyfikacja oparta na konwencjonalnym rozróżnieniu między „linearnymi” a „cyklicznymi” sposobami przedstawienia procesów historycznych.19 Tropy te pozwalają nam również dokładniej przyjrzeć się temu, w jakich aspektach dyskurs historyczny przypomina narrację literacką, a nawet upodabnia się do niej, zarówno w strategiach stosowanych w celu nadania zdarzeniom znaczeń, jak i w rodzajach prawdy, którą ten dyskurs się zajmuje. Lecz można w tym miejscu spytać: i co z tego? Jak ujmuje to Arnaldo Momigliano: „Czemu mam przejmować się faktem, że historyk woli przedstawiać część jako całość, a nie całość jako część? Przecież nie obchodzi mnie, że historyk zdecydował się pisać w stylu epickim, albo włączyć do swej narracji przemowy (discorsi). Nie widzę powodu, by historyków synekdochicznych stawiać wyżej niż ironicznych albo na odwrót”.20 Według Momi19

Kwestię tę omawiam dokładnie w Metahistory oraz Tropics of Discourse. Wielu krytyków nie zgadza się z moją argumentacją. Zob. Ricoeur, Czas i opowieść, t. 1, s. 221 i nast. i Sande Cohen, Historical Culture: On the Recoding of an Academic Discipline, University of California Press, Berkeley and Los Angeles 1986, s. 81. 20 Arnaldo Momigliano, La retorica della storia e la storia della retorica, w: Sui fondamenti della storia antica, Einaudi, Torino 1984, s. 466. Jest to krytyczne podejście do mojej pracy, dosyć ostre, lecz uczciwe. Powstrzymam się od analizowania retoryki samego dyskursu Momigliano, ale gdybym miał się tym zająć, mógłbym zacząć od samego tytułu tego artykułu.

White_Proza historyczna_OK.indd Sek1:38

2009-09-03 19:22:35

Teoria literatury i pisarstwo historyczne

39

gliano, od historyków należy wymagać jedynie tego, by odkrywali prawdę, przedstawiali nowe fakty i proponowali nowe interpretacje tych faktów. „Niewątpliwie”, przyznaje, „aby mogli zostać nazwani historykami, muszą przekształcić (volgere) wyniki swoich badań w jakąś formę opowiadania. A ich opowiadania muszą być prawdziwe”.21 Liczy się tylko prawdziwość faktów i, zapewne, wiarygodność interpretacji. Forma językowa i rodzaj gatunku użytego dla ich przedstawienia oraz dykcja i retoryka dyskursu są zupełnie nieistotne. Nie ma natomiast znaczenia, czy zdarzenia są przedstawione tak, jak nakazywałby realizm platoński – jako części jednej całości (gdzie znaczenie nie może zostać osiągnięte, kiedy części są rozpatrywane pojedynczo), czy też tak, jak nakazywałby nominalizm – gdy całość jest przedstawiona tylko jako suma wszystkich części składowych. Ma to znaczenie dla rodzaju prawdy, jaką spodziewamy się wywieść z analizy konkretnego układu zdarzeń. Jestem też przekonany, że nawet profesor Momigliano przyznałby, że wybór stylu farsowego dla przedstawienia pewnych rodzajów zdarzeń historycznych stanowiłby nie tylko nietakt, ale i zniekształcenie prawdy o nich. Podobnie byłoby z przedstawieniem ironicznym. Rodzaj przedstawienia, jakim jest ironia, stanowi treść dyskursu, w którym została użyta, nie tylko jego formę – każdy, kto doświadczył rzucanych w swoim kierunku uwag ironicznych, doskonale to zrozumie. Kiedy mówię do kogoś o kimś lub o czymś w sposób ironiczny, nie tylko ubieram moje spostrzeżenia w dowcipny styl. Mówię na temat tej osoby lub rzeczy coś więcej i coś innego, niż pozornie wyrażam na dosłownym poziomie mojej wypowiedzi. Podobnie jest z dyskursem historycznym sformułowanym głównie w stylu ironicznym oraz z innymi stylami wypowiedzi, których mogę użyć do mówienia o czymkolwiek. To samo można byłoby powiedzieć historykom i filozofom historii, odrzucającym analizę retoryczną tekstów historycznych ze względu na fakt, że odwracają one naszą uwagę od spraw bardziej istotnych, którymi powinna zajmować się upolityczniona 21

Tamże.

White_Proza historyczna_OK.indd Sek1:39

2009-09-03 19:22:35

40

Teoria literatury i pisarstwo historyczne

i społecznie zaangażowana krytyka. Gene Bell-Villada, krytyk literatury latynoamerykańskiej o wysokiej samoświadomości historycznej, pisze: W chwili gdy panorama społeczno-polityczna naszego kraju zaczyna tracić swoją „latynoamerykańskość”, a niektóre „przyjazne reżimy” południowoamerykańskie coraz bardziej zbliżają się do nazizmu, jedyną odpowiedzią, na jaką stać amerykański „establishment krytyki”, są wyszukane schematy paraliterackie, wojna wydana referencjalności oraz kazania na temat „Historia to Fikcja, Tropy i Dyskurs”. Rodziny kilku tysięcy ofiar salwadorskich szwadronów śmierci mają chyba nieco inne zdanie na temat historii.22

Nie mam wątpliwości, że rodziny, do których nawiązuje powyższy ustęp, mają rzeczywiście „inne zdanie na temat historii” niż to, że składa się ona z „Fikcji, Tropów i Dyskursu” – o ile w ogóle zaprzątają sobie głowę „historią”. Ludzie ci byliby takimi głupcami, za jakiego ma mnie profesor Bell-Villada, gdyby w ogóle „mieli zdanie na temat historii”. Ale tak naprawdę wcale nie o to chodzi. „Historia”, o której mówimy, to historia, która nabiera kształtu w języku, uczuciach, myślach i dyskursie podczas próby zrozumienia doświadczeń, jakie stały się udziałem rodzin. W przypadku cytowanym przez Bell-Villadę są to przede wszystkim doświadczenia polityczne, a jednym ze sposobów zrozumienia takich doświadczeń jest zastanowienie się nad nimi w sposób „historyczny”. A jednak szansa, że myśl taka jest tropiczna, dyskursywna i fikcyjna (czyli „wyobrażona”), jest większa, gdy jest ona politycznie zaangażowana lub ideologicznie umotywowana. Nie istnieje [neutralna] pozycja „ponad polem bitwy” (nawet marksistowska nie jest taka), która nie byłaby jednocześnie tropiczna, dyskursywna, czy fikcyjna. Z niewydolnością świadomości historycznej mamy do czynienia, gdy ktoś zapomina, że „historia”, zarówno w sensie zdarzeń, jak i relacji ze zdarzeń, nie dzieje się sama, ale jest tworzona [made]. Co 22 Gene H. Bell-Villada, Criticism and the State (Political and Otherwise) of the Americas, „Criticism in the University: Triquarterly Series on Criticism and Culture” 1985, nr 1, Evanston, s. 143.

White_Proza historyczna_OK.indd Sek1:40

2009-09-03 19:22:35

Teoria literatury i pisarstwo historyczne

41

więcej, warto dodać, tworzona jest po obu stronach barykady, a każda ze stron tworzy ją równie skutecznie. Bell-Villada wie o tym doskonale, o czym najlepiej świadczą jego własne uwagi na temat świadomości historii, która przenika książki współczesnych pisarzy latynoamerykańskich. Czyżby chodziło mu o to, że książki te nie uczą nas prawdziwej historii, bo są fikcją literacką? Lub o to, że będąc fikcją literacką na temat historii, są pozbawione tropiki i dyskursywności? Czy powieści te są mniej prawdziwe, bo są fikcjonalne? Czy też są mniej fikcjonalne, bo są historyczne? Czy jakakolwiek historia może być tak prawdziwa, jak te powieści, bez uciekania się do pomocy tropów poetyckich, jakie możemy znaleźć w książkach Mario Vargasa Llosy, Alejo Carpentiera, José Donoso czy Julio Cortázara?

III Przedstawiałem już we wcześniejszych pracach argumenty wspierające zarysowane wyżej tezy. Zaś szczegółowo objaśniając konkretne teksty historiograficzntowe, próbowałem użyć moich ustaleń do tego, by pokazać, na czym polega proces tworzenia dyskursu historycznego.23 Z uwagi na brak miejsca, nie chcę tu ponownie przytaczać tych wywodów szczegółowo. Przydatne może okazać się jednak skrótowe zaprezentowanie niektórych zastrzeżeń zgłaszanych przez krytyków z pozycji tu wymienionych. Są cztery takie główne zarzuty. Pierwszym zastrzeżeniem wobec mojej teorii jest to, że wiąże nas ona z determinizmem językowym lub, co dla niektórych krytyków sprowadza się do tego samego, z relatywizmem językowym. Krytycy twierdzą, że moja teoria czyni historyka więźniem formy językowej, w której pierwotnie opisuje lub charakteryzuje on przedmiot swych studiów: widzi jedynie to, co jego język pozwala mu skonceptualizować. Ta okoliczność ogranicza 23

Zob. przypis 3.

White_Proza historyczna_OK.indd Sek1:41

2009-09-03 19:22:35

42

Teoria literatury i pisarstwo historyczne

zakres wiedzy, którą można zdobyć poprzez badanie źródeł, jednocześnie odwracając uwagę od faktu, że historycy bezsprzecznie zmieniają sposób postrzegania wszelkich zjawisk w czasie prowadzenia badań, a także weryfikują swe poglądy na znaczenie tych zjawisk pod wpływem refleksji na temat źródeł. Podobny argument, wyrastający z tych samych założeń, podnoszony jest w związku ze sporządzanym przez historyka pisemnym zestawieniem wniosków z jego badań. Tropologiczna teoria dyskursu historycznego wydaje się przysłaniać fakt, że wynikiem pracy historyka jest sprawozdanie prezentujące fakty odkryte w procesie badawczym, przekonania historyka na temat prawdziwości tych faktów oraz możliwie najwłaściwsze wnioskowanie, jakie historyk może przeprowadzić na temat przyczyn, znaczenia i wagi tych prawd oraz ich istotności dla zrozumienia zakresu badanych zdarzeń. Sugerując, że związki między różnymi elementami, poziomami i wymiarami dyskursu, w którym przedstawione jest wnioskowanie, mają naturę tropologiczną, a nie logiczną czy racjonalno-argumentacyjną, dyskurs historyczny rezygnuje z wszelkich roszczeń do prawdziwości i usuwa się w sferę zmyślenia i fikcji. Oba te argumenty są często ze sobą łączone i wyrażane nieco zwięźlej w postaci deklaracji, że teoria czyni z historiografii niewiele więcej niż retoryczną wprawkę z retoryki, a tym samym podważa prawo historii do dostarczania prawd i wiedzy na temat przedmiotu swych badań. Drugie zastrzeżenie ogólne skierowane jest przeciwko teorii mówiącej o tropologicznej naturze języka oraz jej implikacjom dla teorii dyskursu historycznego. Tropologiczna teoria języka wydaje się zacierać różnicę pomiędzy mową figuratywną a dosłowną, czyniąc z tej drugiej szczególny rodzaj pierwszej. Teoria ta widzi w języku literalnym zespół figuratywnych praktyk językowych, które jedynie na mocy konwencji zostały uregulowane i ustanowione jako mowa dosłowna. To, co dosłowne na jednym etapie rozwoju wspólnoty językowej, może więc stać się figuratywne na innym etapie, i odwrotnie – a zatem znaczenie danego dyskursu może zmienić się wraz ze zmianą zasad określających, co traktuje się jako mowę dosłowną, a co tylko jako metaforę. To

White_Proza historyczna_OK.indd Sek1:42

2009-09-03 19:22:35

Teoria literatury i pisarstwo historyczne

43

zaś zdaje się przyznawać prawo określania znaczenia dyskursów nie intencjom ich autorów ani temu, co napisane przez nich teksty mówią otwarcie, ale czytelnikowi lub wspólnocie czytelników, którzy mogą robić z dyskursami, co tylko im się podoba lub na co tylko pozwalają aktualne konwencje decydujące, którędy przebiega granica między mową dosłowną a figuratywną. Jak się więc wydaje, zgodnie z tropologiczną teorią języka nie możemy już odwoływać się do „faktów”, by usprawiedliwić lub podważyć jakąkolwiek interpretację rzeczywistości. Gdy zmianie ulega koncepcja tego, co traktuje się jako twierdzenie dosłowne, a co jako metaforyczne, także to, co można zakwalifikować jako fakt, można poddać niekończącym się weryfikacjom. Reasumując, tropologiczna teoria języka i dyskursu uderza w samą koncepcję faktu, a zwłaszcza w roszczenia historyków do faktograficznej prawdziwości nie tylko twierdzeń na temat określonych zdarzeń, lecz także całości dyskursu. Jeśli twierdzenie o faktach jest nie tylko pojedynczą tezą egzystencjalną ujętą w język literalny, lecz także taką tezą wraz z dorozumianą konwencją określającą, co w tej tezie należy traktować jako dosłowne, a co jako figuratywne, wówczas takich twierdzeń nie można już przyjmować za dobrą monetę. Niczym czek, można je wymienić na „gotówkę” dosłowności jedynie według aktualnie obowiązującego kursu znaczenia. A ponieważ kurs wymiany jest ciągle płynny, nigdy nie znamy naszego położenia w stosunku do „rzeczywistych faktów”. Zatem tropologiczna teoria języka kwestionuje odwieczne prawo historii do zajmowania się faktami, a także jej status jako dyscypliny empirycznej. Trzecie ogólne zastrzeżenie wobec tropologicznej teorii języka i dyskursu dotyczące jej relacji do dyskursu historycznego uwypukla konsekwencje tej teorii dla rozumienia charakteru przedmiotów badań historyków. Teoria tropologiczna zdaje się sugerować, że przedmioty te nie istnieją w świecie rzeczywistym (nawet jeśli jest to świat przeszły), są natomiast konstruktami językowymi, widmowymi i nierzeczywistymi przedmiotami, tworami poetyckiej i retorycznej inwencji, które istnieją tylko w książkach. Jednym słowem, teoria ta podkreśla poetycką (autoteliczną), konatywną (afektywną), a przede wszystkim

White_Proza historyczna_OK.indd Sek1:43

2009-09-03 19:22:36

44

Teoria literatury i pisarstwo historyczne

metajęzykową (kodyfikacyjną) funkcję dyskursu historycznego, kosztem jego funkcji referencyjnej (poznawczej), fatycznej (komunikatywnej) i ekspresywnej (emotywnej).24 Ponieważ dyskurs historyczny jest z założenia przede wszystkim referencyjny, ekspresywny (wyrażając racjonalne poglądy autora na temat odniesień dyskursu) i komunikatywny, tropologiczna teoria dyskursu niesłusznie traktuje historię tak, jakby była ona tylko fikcją. Tym samym, przedmioty, do których odnosi się ten dyskurs, tracą „realny” charakter, który zastępuje czysto retoryczna konstrukcja, lekceważąco nazwana przez Rolanda Barthes’a „efektem rzeczywistości”.25 Lecz skoro przedmioty badań historycznych są (lub były) rzeczywiste, a historycy chcą odnosić się do nich szczegółowo i wysuwać na ich temat prawdziwe twierdzenia, zniesienie rozróżnienia między funkcją referencyjną a innymi funkcjami dyskursu podaje w wątpliwość istnienie samej rzeczywistości, a także możliwość jej ściśle „realistycznego” przedstawienia. Jeśli tropologiczna teoria języka i dyskursu podważa przekonanie, że historyk zajmuje się faktami dotyczącymi konkretnych przedmiotów rzeczywistych, tym bardziej kwestionuje ona przekonanie, że bada on fakty natury bardziej ogólnej, zbiorowej czy procesualnej. Dzieje się tak szczególnie w przypadku opinii, że opowieść stworzona przez historyka narracyjnego jest historią „prawdziwą”, a nie „zmyśloną” [invented]. Przez słowo „prawdziwa” rozumie się tutaj: dotycząca tego, „co się naprawdę wydarzyło”, przy czym „co się naprawdę wydarzyło” oznacza jakąś formę życia ludzkiego, indywidualną bądź zbiorową, o zarysie i strukturze opowiadania. Twierdząc, że opowiadanie może być jedynie konstruktem językowym i faktem należącym do dyskursu, teoria tropologiczna podważa zasadność roszczeń do prawdziwości wysuwanych przez tradycyjny dyskurs historyczny – narrację. Tym samym, odmawiając racji roszczeniom scjentystycznych historyków do naukowości, tropologiczna teo24 Dokładniej o funkcjach mowy zob. Roman Jakobson Poetyka w świetle językoznawstwa, przeł. Krystyna Pomorska, w: Teorie literatury XX wieku. Antologia, red. Anna Burzyńska, Michał Paweł Markowski, Znak, Kraków 2007. 25 Roland Barthes, Dyskurs historii, przeł. Krzysztof Jarosz, „Er(r)go” 2001, nr 3, s. 113.

White_Proza historyczna_OK.indd Sek1:44

2009-09-03 19:22:36

Teoria literatury i pisarstwo historyczne

45

ria dyskursu historycznego sprawia także, że tradycyjni historycy narracyjni nie mogą upierać się, że ich historia jest prawdziwa, a nie wyobrażona. I wreszcie, czwarte zastrzeżenie wobec stosowania tropologicznej teorii języka w analizie dyskursu historycznego dotyczy kwestii implikacji tej teorii dla epistemicznego statusu dyskursu samego krytyka historiografii. Jeśli – jak twierdzi teoria tropologiczna – każdy dyskurs jest fikcyjny, figuratywny, imaginatywny, poetycko-retoryczny, jeśli wymyśla swoje przedmioty zamiast znajdować je w świecie rzeczywistym, jeśli można go odbierać tylko figuratywnie, i tak dalej, to czy nie jest tak również z dyskursem tropologa? Jak krytyk–tropolog może brać swój własny dyskurs poważnie albo oczekiwać tego od innych? Czy sama tropologia nie jest fikcją, a wszystkie twierdzenia na niej oparte tylko fikcjami o fikcjach, które tropologia widzi podobno wszędzie? Krótko mówiąc: tropologiczna teoria języka uniemożliwia odpowiedzialną poznawczo krytykę, a zatem podaje w wątpliwość sens działalności krytycznej w ogóle.

IV Powyższe zarzuty przemawiają do nas tym mocniej, im mocniej wierzymy w konwencjonalne podziały na mowę literalną i figuratywną, dyskurs referencyjny i niereferencyjny, literaturę faktu i beletrystykę, treść i formę danego typu dyskursu, i tak dalej. Jeśli wiara ta jest naprawdę silna, alternatywne sformułowania podziałów, które podsuwa nam współczesna teoria języka i literatury, będą wydawać się niepotrzebne, a ich użyteczność dla zrozumienia dyskursu historycznego – bardzo wątpliwa. Należy jednak podkreślić, że tropologiczne teorie dyskursu nie tyle eliminują te podziały, co formułują je w inny sposób. Podczas gdy tradycyjna teoria krytyczna widzi dosłowne i figuratywne, oparte na fikcji i na fakcie, referencyjne i intensjonalne wymiary języka jako przeciwstawne, a nawet wzajemnie wykluczające się alternatywy w każdym poważnym dyskursie, to dla współczes-

White_Proza historyczna_OK.indd Sek1:45

2009-09-03 19:22:36

46

Teoria literatury i pisarstwo historyczne

nej teorii języka i literatury są one raczej biegunami pewnego językowego kontinuum, między którymi musi poruszać się mowa, artykułując każdy dyskurs, zarówno poważny, jak i żartobliwy. Ponieważ ten ruch wewnątrz dyskursu ma sam w sobie charakter tropologiczny, potrzebna jest nam teoria tropologiczna, abyśmy mogli ten dyskurs analizować. Jeśli zaś chodzi o same zarzuty, to można na nie odpowiedzieć w następujący sposób: po pierwsze, teoria tropologiczna nie zawiera nic, co implikowałoby determinizm bądź relatywizm językowy. Tropologia jest teorią dyskursu, nie teorią umysłu czy świadomości. Chociaż teoria ta zakłada, że dyskurs nie może się obyć bez figuracji, to daleka jest jednak od hołdowania determinizmowi językowemu. Przeciwnie, chciałaby być źródłem wiedzy niezbędnej dla dokonania wolnego wyboru między różnymi strategiami figuracji. Teoria ta nie sugeruje również – jak czynił Benjamin Lee Whorf, że percepcję determinuje język i że dyskurs jest prawdziwy tylko w języku, w którym został zapisany. Będąc teorią dyskursu, tropologia ma wiele do powiedzenia o przedstawieniu, ale nic o percepcji. Po drugie, tropologia nie wyklucza możliwości istnienia bytów poza-dyskursywnych ani naszej zdolności mówienia o nich i przedstawiania w języku. Nie twierdzi ona, że „wszystko” jest językiem, mową, dyskursem czy tekstem. Zakłada tylko, że referencjalność i przedstawienie językowe to sprawy o wiele bardziej złożone niż wizja proponowana przez dawne koncepcje języka i dyskursu. Tropologia uznaje metajęzykową funkcję dyskursu za ważniejszą od referencyjnej, ponieważ koncentruje się bardziej na kodach niż na ewentualnych komunikatach, które można przekazać poprzez ich szczególne zastosowanie. O ile kody same w sobie są istniejącymi na swoich własnych zasadach treściami komunikatu, to tropologia rozszerza pojęcie komunikatu i zwraca naszą uwagę na zarówno performatywny, jak i komunikatywny aspekt dyskursu. Po trzecie, teza, że każdy dyskurs ma strukturę tropologiczną, dotyczy oczywiście również dyskursu tropologa. Ale oznacza to tylko, że analiza tropologiczna musi ujawniać swój aspekt figuratywny. Teoria tropologiczna jest daleka od wniosku, że analiza

White_Proza historyczna_OK.indd Sek1:46

2009-09-03 19:22:36

Teoria literatury i pisarstwo historyczne

47

tropologiczna to jedynie błaha i niepoważna zabawa. Twierdzi ona raczej, że powinniśmy zrewidować nasze spojrzenie na podział między dyskursem poważnym a żartobliwym. Kiedy krytycy analizują tropologiczną strukturę tekstu, mówią o faktach – faktach językowych, dyskursie, tekstualności – nawet jeśli sami mówią, używając języka, który jest nie tylko dosłowny, ale i figuratywny. Odnoszą się do rzeczy, które postrzegają – lub sądzą, że postrzegają – w dyskursie, nawet jeśli odnoszą się do nich nie tylko w sposób bezpośredni, używając mowy dosłownej, lecz także w pośredni, używając mowy figuratywnej. Czy dyskurs takich krytyków należy więc brać „poważnie”, jako taki, który „naprawdę oznacza” to, co mówi? Rzecz jasna tak, ale tylko o tyle, o ile ta „powaga” nie oznacza bezmyślnego brania wszystkiego dosłownie, „oznaczanie” nie odnosi się tylko do znaczenia dosłownego, a „naprawdę” nie wyklucza możliwości, że mowa figuratywna może być na swój sposób tak samo prawdziwa, jak mowa dosłowna. A zatem, po czwarte, teoria tropologiczna nie zaciera różnicy pomiędzy faktem a fikcją, lecz redefiniuje relacje zachodzące między nimi w danym dyskursie. Jeśli nie istnieje coś takiego, jak „czyste fakty”, a jedynie zdarzenia opisane na różne sposoby, to faktualność staje się kwestią protokołów opisu, użytych w celu przekształcenia zdarzeń w fakty. Opisy figuratywne zdarzeń rzeczywistych nie są wcale mniej „faktyczne” niż opisy dosłowne, są one jedynie faktyczne – lub, jak można by to ująć, „faktologiczne” – na inny sposób. Teoria tropologiczna zwraca uwagę na to, że nie wolno nam mylić „faktów” ze „zdarzeniami”. Zdarzenia się dzieją, fakty są ustanawiane przez opis językowy. Język użyty do ustanowienia faktów może być sformalizowany i rządzić się określonymi regułami, tak jak w dyskursie naukowym czy tradycyjnym. Może być też stosunkowo wolny, jak w każdym „modernistycznym” dyskursie literackim, albo może stanowić połączenie elementów dyskursu sformalizowanego i wolnego. W tym drugim i trzecim przypadku tropologia oferuje lepsze możliwości rozwoju teorii inwencji dyskursywnej niż logiczne lub gramatyczne modele dyskursywne. A ponieważ historiografia przeważnie była i najprawdopodobniej pozostanie połączeniem

White_Proza historyczna_OK.indd Sek1:47

2009-09-03 19:22:36

48

Teoria literatury i pisarstwo historyczne

elementów dyskursu rządzącego się pewnymi zasadami i dyskursu wolnego, tropologia okazuje się szczególnie istotna dla jej zrozumienia. Tropologia to również niezwykle przydatne narzędzie w analizie historiografii narracyjnej, ponieważ historia narracyjna jest typem dyskursu, w którym można zbadać relacje między tym, co dana kultura uważa za prawdy dosłowne, a co za prawdy figuratywne wyrażane w typowych dla siebie tekstach literackich, w opowieściach, jakie snuje o sobie i innych kulturach. Typy narracji najczęściej stosowane przez daną kulturę w celu „zobrazowania” różnych rodzajów znaczeń (tragicznego, komicznego, epickiego, farsowego i tak dalej), które mogłaby mieć typowo ludzka forma życia, są w narracji historycznej porównywane z wiedzą i danymi, które konkretne formy życia ludzkiego mogły mieć w przeszłości. W czasie tego procesu przeszłym formom życia ludzkiego nadaje się znaczenia charakterystyczne dla różnych rodzajów fikcji literackiej, tworzonych przez daną kulturę. Poza tym dokonuje się także oceny stopnia „prawdziwości” i „realistyczności” tych rodzajów fikcji literackiej w konfrontacji z faktami rzeczywistości historycznej i naszą o nich wiedzą. Ten związek między interpretacją historyczną a interpretacją literacką odnosi się nie tylko do ich wspólnego zainteresowania gatunkami fabularnymi, lecz także do narracyjnego typu dyskursu, który obie wykorzystują.

V Ponieważ dyskurs historyczny korzysta ze struktur tworzenia znaczeń, które w najczystszej postaci występują w fikcji literackiej, współczesna teoria literatury – a zwłaszcza jej odmiany nastawione na tropologiczne koncepcje języka, dyskursu i tekstualności – jest ściśle powiązana ze współczesną teorią pisarstwa historycznego. Rzutuje to bezpośrednio na jedną z najważniejszych debat we współczesnej teorii historii: debatę dotyczącą epistemicznego statusu narracyjności.

White_Proza historyczna_OK.indd Sek1:48

2009-09-03 19:22:36

Teoria literatury i pisarstwo historyczne

49

Debata ta zrodziła się na tle rozpoczętej w latach czterdziestych dwudziestego wieku i toczonej przez cztery dekady dyskusji pomiędzy filozofami a historykami na temat możliwości osiągnięcia przez historię statusu nauki.26 W dyskusji tej poruszono kwestię narracji, ale głównie w kategoriach jej odpowiedniości dla celów i zamiarów dyskursu naukowego. Jedna strona sporu utrzymywała, że jeśli badania historyczne mają stać się nauką, dyskurs typu narracyjnego, mający charakter otwarcie „literacki”, jest bezużyteczny dla badania i pisania historii. Strona druga uważała narrację nie tylko za typ dyskursu, lecz także, a może nawet w głównej mierze, za pewien szczególny sposób wyjaśniania. Chociaż wyjaśnianie narracyjne różniło się od nomologiczno-dedukcyjnego sposobu wyjaśniania dominującego w naukach fizycznych, nie traktowano go jak gorszej metody. Było ono szczególnie właściwe dla przedstawiania zdarzeń historycznych w odróżnieniu od naturalnych, mogło więc być używane z doskonałym skutkiem do wyjaśniania zdarzeń ściśle historycznych. Dyskusja ta zakończyła się w latach siedemdziesiątych w sposób, jakiego by się nikt nie spodziewał po dyskusji filozoficznej, a mianowicie kompromisem. Jednomyślnie ustalono, że narracja może mieć właściwe zastosowanie w historiografii dla pewnych celów, ale dla innych nie. Ledwie jednak kwestię tę pozornie rozwiązano, powróciła ona za sprawą nagłego pojawienia się wśród krytyków innego sporu, który od jakiegoś czasu nabrzmiewał w innym miejscu i który dotyczył implikowanej „treści” dyskursu narracyjnego w ogóle. Podczas gdy poprzednia debata koncentrowała się na relacji dyskursu narracyjnego do wiedzy naukowej, nowa podkreślała związek między narracją a mitem i ideologią. Barthes twierdził na przykład, że sama narracyjność jest efektywną treścią „współczesnego mitu” (przez który rozumiał „ideologię”). Julia Kristeva (za Louisem Althusserem) zarzucała narracyjności, że jest ona instrumentem, za pomocą którego społeczeństwo z pierwotnie autonomicznej „jednostki” tworzy uległy, sam przez siebie zniewolony „podmiot”. Jacques Derrida 26

Debatę tę przedstawił dokładnie Ricoeur w Czas i opowieść, t. 1, rozdz. „Zanik opowieści”. Zob. Ankersmit, The Dilemma of Contemporary.

White_Proza historyczna_OK.indd Sek1:49

2009-09-03 19:22:36

50

Teoria literatury i pisarstwo historyczne

nazwał narrację uprzywilejowanym „gatunkiem prawnym”. Jean-François Lyotard obarczył „kondycję ponowoczesną” odpowiedzialnością za kryzys „wiedzy narracyjnej” o charakterze czysto „tradycyjnym”. Natomiast Sande Cohen określił świadomość narracyjną jako wcielenie czysto „reakcyjnego” i „upośledzonego intelektualnie” sposobu myślenia oraz główną przeszkodę hamującą w naukach humanistycznych „krytyczne” i „teoretyczne” myślenie.27 Jednakże obrońcy narracyjności nie pozostawali bierni. Kilku czołowych historyków, takich jak Lawrence Stone, Dominick LaCapra, James Henretta, i Bernard Bailyn, podkreśliło potrzebę, jeśli nawet nie konieczność, używania narracji jako antidotum na niezadowolenie zwykłego czytelnika, którego zniechęcała abstrakcyjna i pozbawiona intymności „techniczna” historiografia. Pewni szacowni annaliści, tak znaczący jak choćby Emmanuel Le Roy Ladurie i Jacques Le Goff, nie tylko przekonali się do narracji na tyle, by przyznać jej funkcjonalność w przedstawianiu pewnych rodzajów zjawisk historycznych, lecz nawet sami zaczęli tworzyć narracje historiograficzne. Jeśli chodzi o teoretyków literatury, to Fredric Jameson usiłował ponownie ożywić krytykę marksistowską, podkreślając jej status nie tyle jako nauki, ile jako „wielkiej narracji” historycznej, która mogłaby zarówno posłużyć rozumieniu przeszłości, jak i dać nadzieję na wyjście poza „alienujące konieczności” historii przeżywanej jako opowieść o ucisku 27 Zob. Barthes, Dyskurs historii oraz tegoż, L’effet de reel, w: Le bruissement de la langue, Seuil, Paris 1984, s. 153–74; Julia Kristeva, The Novel as Polylogue, w: tejże, Desire in Language: A Semiotic Approach to Literature and Art, trans. by Thomas Gora, Alice Jardine, Leon S. Roudiez, Columbia University Press, New York 1980, rozdz. 7; Jean-François Lyotard, Kondycja ponowoczesna: raport o stanie wiedzy, przeł. Małgorzata Kowalska, Jacek Migasiński, Aletheia, Warszawa 1997; Jacques Derrida, The Law of Genre, „Critical Inquiry”, vol. 7, nr 1, Autumn, 1980, s. 55–82; Sande Cohen, Historical Culture: On the Recoding of an Academic Discipline, University of California Press, Berkeley 1986, wstęp, rozdz. 1 i zakończenie. Całą kwestię obecności narracji w pisarstwie historycznym omawiają Arthur C. Danto, Mommsen, Furet, Koselleck, Dray, Winch i inni, w: La teoria della storiografia oggi, a cura di Pietro Rossi, Il Saggiatore, Milano 1983. Por. także: prowokacyjną pracę Jean Pierre’a Faye, Theorie du récit: Introduction aux langages totalitaires, Hermann, Paris 1972.

White_Proza historyczna_OK.indd Sek1:50

2009-09-03 19:22:36

Teoria literatury i pisarstwo historyczne

51

klasowym. Jeśli zaś chodzi o hermeneutykę filozoficzną, to Paul Ricoeur w swoim dziele Czas i opowieść, które jest najbardziej wyczerpującą próbą syntezy współczesnej zachodniej myśli historycznej, opracował prawdziwą metafizykę narracyjności wraz z obroną jej adekwatności nie tylko do przedstawienia historycznego, lecz także do przedstawienia fundamentalnych „struktur czasowości”.28 Oczywiście spór ten nie dotyczył kwestii „formy literackiej”, lecz czegoś zupełnie innego. Prócz tych profesjonalnych historyków, którzy uważali narrację za kosmetyk upiększający wiedzę zbyt nudną dla zwykłego czytelnika, zazwyczaj traktowano tę formę dyskursu jako coś więcej niż medium przesyłania komunikatów, które równie dobrze można by przekazać, używając innych technik dyskursywnych. Wręcz przeciwnie, narrację uważano za komunikat sam w sobie; komunikat posiadający swoje własne odniesienie oraz znaczenie zupełnie inne niż to, które pozornie „zawiera”. Dla przykładu, Jameson określa narrację jako „najbardziej charakterystyczny przykład pracy ludzkiego umysłu i sposób rozumowania tak samo logiczny jak myślenie abstrakcyjne”.29 Choć spoglądają na to z opozycyjnych perspektyw ideologicznych, Lyotard i Alasdair MacIntyre wymieniają społeczną funkcję narracji jako ostoję skutecznej „legitymizacji” wiedzy

28

Lawrence Stone, The Revival of Narrative: Reflections on the Old New History, „Past and Present” 1979, vol 85, nr 1; James Henretta, Social History as Lived and Written, „American Historical Review” 1979, vol. 84, nr 5; Bernard Bailyn, The Challenge of Modern Historiography, „American Historical Review” 1982, vol. 87, nr 1; Emmanuel Le Roy Ladurie, The Territory of the Historian, trans. by Ben and Sian Reynolds, Chicago University Press, Chicago 1979, s. 111 i nast; oraz Dominick LaCapra, History and Criticism, Cornell University Press, Ithaca–London 1985, rozdz. 1. Należy zaznaczyć, że książka LaCapry jest bardziej obroną historiografii retorycznej niż historiografii narracyjnej per se. 29 Zob. Fredric Jameson, Foreword, do: Jean-François Lyotard, The Postmodern Condition: A Report of Knowledge, trans. by Geoff Bennington, Brian Massumi, University of Minnesota Press, Minneapolis 1984, s. xi. Książka Jamesona The Political Unconscious: Narrative as a Socially Symbolic Act, Cornell University Press, Ithaca 1981 (to praca podtrzymująca to stanowisko w bardzo przekonywującej, rozbudowanej formie).

White_Proza historyczna_OK.indd Sek1:51

2009-09-03 19:22:36

Teoria literatury i pisarstwo historyczne

52

i autorytetu etyczno-politycznego.30 Natomiast Ricoeur uważa, że narracja, będąc czymś o wiele więcej niż tylko formą, jest językowym przejawem specyficznie ludzkiego doświadczania czasowości.31 Powyższe koncepcje sprzeciwiają się poglądom wrogich wobec nich dekonstruktorów narracyjności – takich jak Barthes, Kristeva, Derrida czy Cohen, którzy utrzymują, że narracja stanowi wciąż obecną we współczesnej myśli pozostałość po świadomości mitycznej. Słowem, mimo że narracja nie jest już wcale uznawana jedynie za formę, to jest ona coraz częściej traktowana jako tryb dyskursywny, którego treścią jest jego forma. Z punktu widzenia tradycyjnej teorii literatury, twierdzenie, że forma dyskursu jest tożsama z jego treścią, byłby albo paradoksem, albo wielką zagadką. Natomiast z perspektywy oferowanej przez teorię tropologiczną w poglądzie takim nie byłoby nic paradoksalnego ani zagadkowego. Treść formy dyskursu miałaby charakter językowy i posiadałaby strukturę zasadniczego tropu tej treści; tropu, który służy jako językowy paradygmat przedstawiania rzeczy jako części rozpoznawalnych całości. Patrząc na to w ten sposób, narrację możemy określić jako rodzaj dyskursu, w którym synekdocha funkcjonuje jako zasadniczy trop „ogarniający” (gr. synekdochē, łac. subintellectio) części całości, pojmowane jako rozproszone wzdłuż osi upływu czasu, w całość w trybie utożsamiania.32 Ten rodzaj dyskursu różni się od innych, w któ30

Zob. Christopher Norris, Philosophy as a Kind of Narrative: Rorty on Postmodern Liberal Culture, w: tegoż, The Contest of Faculties. 31 „Rozumiem czasowość jako strukturę istnienia dotykającą języka poprzez narracyjność, a narracyjność jako strukturę językową, której ostatecznym odniesieniem jest czasowość. Ich relacja jest więc wzajemnie zwrotna”. Paul Ricoeur, Narrative Time, „Critical Inquiry”, vol. 7, nr 1, Autumn 1980, s. 169. 32 Niestety, brakuje tu miejsca, bym dokładniej zajął się tym problemem. Gdyby była taka możliwość, moje rozumowanie wyglądałoby w skrócie następująco: ogólnie przyjmuje się, że narracja historyczna tworzy wiedzę-jako-rozumienie w procesie, który W.H. Walsh już w 1951 r. nazwał „koligacyjnym”. Zob. W.H. Walsh, Philosophy of History: An Introduction, Harper, New York 1960, s. 59–66. Nieżyjący już Louis O. Mink podjął ten pogląd i rozwinął go, tworząc koncepcję „konfiguracyjnego” sposobu myślenia, który utożsamił z rozumieniem historycznym (w odróżnieniu do sposobu „teoretycznego” i „kategorialnego”). Zob. Louis O. Mink, Historia i fikcja jako sposoby pojmowania, przeł. Maria Bożenna Fedewicz, „Pamiętnik Literacki” 1984, z. 3, s. 246–248.

White_Proza historyczna_OK.indd Sek1:52

2009-09-03 19:22:36

Teoria literatury i pisarstwo historyczne

53

rych części pozornej całości powiązane są ze sobą na zasadzie podobieństwa (metafora), zgodności (metonimia) lub przeciwieństwa (ironia lub katachreza). Nie ma nic szczególnie metafizycznego w przedstawianiu konkretnych przedmiotów – czy to pojedynczych osób, instytucji społecznych, czy też układów zdarzeń – jako jednorodnych tworów, których cechy można określić jako atrybuty różnych całości, których są częściami. Robimy to ciągle w mowie potocznej (czymkolwiek ona jest). Robimy to w języku filozoficznym, kiedy – tak jak Arystoteles, Leibniz, Hegel, William James, Alfred North Whitehead czy John Dewey – chcemy wskazać i omówić te aspekty rzeczywistości, których struktura oraz sposób rozwoju i wyrażania mają charakter bardziej organiczny niż mechanistyczny. Robimy to w języku historycznym, kiedy chcemy mówić o ciągłościach, przejściach i integracjach. Robimy to również w języku literackim, gdy chcemy pisać narracyjne powieści, wiersze i dramaty. Z tej perspektywy narracja nie wydaje się ani zniekształceniem „rzeczywistości” danej nam przez percepcję („mit” Barthes’a), ani epifanicznym objawieniem metafizycznej podstawy istnienia („struktury czasowości” Ricoeura), ale realizacją w formie dyskursywnej jednej z tropologicznych możliwości użycia języka. Patrząc na to w ten sposób, zaczynamy pojmować, jak bardzo mylą się zarówno te teorie, które zmierzają do usunięcia narracji z „poważnego” dyskursu, jak i te, które wynoszą ją do pozycji tworu będącego wyrazem Istnienia, Czasu lub Historyczności. Narracja to kulturowe uniwersalium, ponieważ język jest ludzkim Ricoeur czyni z pojęcia „konfiguracji” klucz do swojego wywodu poświęconego narracji jako „fabularyzacji” zarówno w historiografii, jak i w prozie literackiej. Zob. Ricoeur, Czas i opowieść, t. 1, rozdz. „Budowanie intrygi. Lektura Poetyki Arystotelesa” oraz t. 2 zatytułowany Konfiguracja w opowieści fikcyjnej. Zgodnie z analizą przeprowadzoną przez tych teoretyków, zarówno operacja „koligacji”, jak i „konfiguracji” (a także „fabularyzacja” Ricoeura) opierają się na identycznej zasadzie, co działanie „synekdochy”, czyli na zasadzie tropologicznego aktu „ogarniania”. Rzecz jasna, związek synekdochy z symbolizacją jest oczywisty: można „ogarnąć w całość” tylko to, co zostało przedtem „połączone w całość”. W celu zapoznania się z figurą synekdochy odsyłam do książki Heinricha Lausberga, Retoryka literacka: podstawy wiedzy o literaturze, przeł. Albert Gorzkowski, Homini, Bydgoszcz 2002, sekcje 572–577, s. 328–331.

White_Proza historyczna_OK.indd Sek1:53

2009-09-03 19:22:36

Teoria literatury i pisarstwo historyczne

54

uniwersalium. Nie możemy usunąć jej z dyskursu, podobnie jak nie możemy wyeliminować samego dyskursu. Narracja może być istotą mitu, ale nie dlatego, że sama w sobie jest mityczna, lecz dlatego, że mit jest formą dyskursu językowego. To samo można powiedzieć o związku narracji z fikcją literacką. Niektóre fikcje literackie podane są w postaci narracyjnej, ale nie oznacza to, że wszystkie teksty narracyjne są fikcjami literackimi. Oznacza to tylko, że zarówno narracje mityczne, jak i literackie są językowymi figuracjami. Podobnie jest z relacją narracji do dyskursów historycznych (i, co za tym idzie, wszystkich dyskursów „realistycznych”). Przedstawienie historyczne może być podane w postaci narracyjnej, ponieważ umożliwia to tropologiczny charakter języka. Absurdem zdaje się więc przypuszczenie, że ponieważ dyskurs historyczny jest podany w formie narracji, musi on opisywać świat w sposób mityczny, fikcyjny, w znacznym stopniu wyobrażony czy też ogólnie „nierealistyczny”. Tego typu rozumowanie jest nielogiczne i prowadzi do fałszywych wniosków, takich jak wiara w magię sympatyczną. Mit, fikcja literacka i tradycyjna historiografia korzystają z narracyjnego typu dyskursu, ponieważ wszystkie one są formami użycia języka. Nic nam to jednak nie mówi o ich prawdziwości, a jeszcze mniej o ich „realizmie”, bowiem pojęcie to jest zawsze determinowane kulturowo i dla każdej kultury oznacza coś innego. Tak czy owak, czy ktokolwiek naprawdę wierzy, że mit i fikcja literacka nie odnoszą się do świata rzeczywistego, nie objawiają prawd o nim ani nie dostarczają użytecznej wiedzy na jego temat? Współczesna teoria literatury poświęca szczególną uwagę relacji zachodzącej pomiędzy narracją a historią, bowiem jest ona kluczowa dla zasadniczego problemu historii literatury, którym jest związek pomiędzy modernizmem a realizmem w literaturze. Zdaniem wielu badaczy, przejście od realizmu do modernizmu wiązało się z porzuceniem zarówno formy narracyjnej, jak i zainteresowania przedstawianiem „rzeczywistości historycznej”.33 33

Klasyczne sformułowanie tej tezy znajdziemy u Ericha Auerbacha, Mimesis: Rzeczywistość przedstawiona w literaturze Zachodu, przeł. Zbigniew

White_Proza historyczna_OK.indd Sek1:54

2009-09-03 19:22:36

Teoria literatury i pisarstwo historyczne

55

Szczególnie dla krytyków marksistowskich to pierwsze odrzucenie wydaje się funkcją drugiego. Zgodnie z tym rozumowaniem, realizm klasycznej powieści dziewiętnastowiecznej był skutkiem odkrycia, że „rzeczywistość społeczna” ma charakter „historyczny”. Ujawnienie historycznego charakteru rzeczywistości społecznej oznaczało odkrycie, że istotą „społeczeństwa” jest nie tylko – ani nawet nie w głównej mierze – tradycja, konsensus i ciągłość trwania, lecz także konflikt, rewolucja i zmiana. Powieść realistyczna była niezbędnym wyrazem literackim tego odkrycia, nie tylko dlatego, że uczyniła „rzeczywistość historyczną” swoją „treścią”, lecz także dlatego, że rozwijała przyrodzoną „dialektyczną” zdolność formy narracyjnej do przedstawiania każdej rzeczywistości, która miała naturę ściśle „historyczną”. Odejście pisarzy modernistycznych od tradycyjnej narracyjności było więc na poziomie formy odpowiednikiem odrzucenia „rzeczywistości historycznej” na poziomie treści. A ponieważ faszyzm oparty był na podobnym odrzuceniu rzeczywistości historycznej i podobnie kierował się ku czysto „formalistycznym” politycznym rozwiązaniom „rzeczywistych” sprzeczności społecznych, można powiedzieć, że modernizm był dla literatury tym, czym faszyzm dla polityki.34 Spór w obrębie współczesnej teorii literatury na temat istoty literatury modernistycznej – spór, który rozszerzył się również na postmodernizm – powtarza wiele argumentów wcześniejszej dyskusji, którą wśród przedstawicieli nauk humanistycznych wywoŻabicki, PIW, Warszawa 1968, vol. 2, rozdz. XVII–XVIII. Wszystkie prace György’ego Lukácsa na temat realizmu w dziewiętnastowiecznej literaturze mają podobną myśl przewodnią, ale w celu krótkiego omówienia kwestii narracji, zob. György Lukács, Opowiadanie czy opis, przeł. Barbara Rafałowska, w: Bogusław Jasiński, Lukács, Wiedza Powszechna, Warszawa 1985. Fredric Jameson rozwija zarzut Lukácsa w The Political Unconscious, gdzie widzi modernizm jako fazę w rozwoju realizmu, w której „historia” została stłumiona. Dla omówienia tematu realizmu w krytyce współczesnej, zob. René Wellek, Pojęcie realizmu w badaniach literackich, przeł. Ignacy Sieradzki, w: tegoż, Pojęcia i problemy nauki o literaturze, red. Henryk Markiewicz, PIW, Warszawa 1979, s. 317–343. 34 Otwarcie mówi o tym Fredric Jameson w: Fables of Aggression: Wyndham Lewis, the Modernist as Fascist, University of California Press, Berkeley 1979.

White_Proza historyczna_OK.indd Sek1:55

2009-09-03 19:22:36

56

Teoria literatury i pisarstwo historyczne

łał „kryzys historyzmu”.35 Kryzys ten objawiał się utratą nadziei na możliwość powstania „obiektywnej nauki historycznej”, której w dziewiętnastym wieku poszukiwano jako antidotum na obecność ideologii w myśli społecznej i politycznej. Charakteryzował się on zdominowaniem nauk humanistycznych przez relatywizm moralny i epistemologiczny, pluralizm krytyczny i eklektyzm metodologiczny. Pod wieloma względami kryzys ten spowodowany został sukcesem inspirowanych działalnością Rankego tradycyjnych studiów historycznych, dokładnie określających różnorodność polityczną, społeczną i kulturową nie tylko historii ludzkości w ogóle, lecz także tych wartości etycznych, ideałów estetycznych i struktur poznawczych, które jakoby czynią ludzką naturę jakościowo odmienną od jej „zwierzęcych” odpowiedników. Wiedza historyczna wydawała się potwierdzać pogląd, że o ile kultura odróżnia istoty ludzkie od zwierząt, wśród form kultury panuje nieskończona różnorodność i zarówno wiedza, jak i wartości nie są uniwersalne, ale specyficzne dla danej kultury. Co więcej, wydawało się, że samej wiedzy historycznej wiele brakuje, by stać się kluczem do zrozumienia ludzkiej natury i że może okazać się, że jest ona jedynie charakterystycznym dla współczesnej cywilizacji Zachodu szczególnego rodzaju przesądem. Z tego zaś wynikła potrzeba zaistnienia nowych nauk społecznych i kulturowych o prawdziwie uniwersalistycznym zasięgu i orientacji, pozbawionych jakiegokolwiek związku z wartościami określonej kultury, o programowo ahistorycznym podejściu do badania zjawisk społecznych i kulturowych. Te postulowane nowe nauki przybrały formę neopozytywizmu i strukturalizmu. Proponowano je jako alternatywę dla przestarzałego „historyzmu” w naukach humanistycznych w ogóle i dla tradycyjnych nauk historycznych w szczególności. Zwłaszcza w badaniach historycznych rozważano możliwość stworzenia podejścia do badania historii odartego z iluzji dwu35 Literatura temu poświęcona jest niezwykle bogata, natomiast rozwój historyzmu i dyskusja na jego temat zostały wiarygodnie omówione przez Georga Iggersa w jego książce The German Conception of History: The National Tradition of Historical Thought from Herder to the Present, Wesleyan University Press, Middletown, Conn. 1968.

White_Proza historyczna_OK.indd Sek1:56

2009-09-03 19:22:37

Teoria literatury i pisarstwo historyczne

57

dziestowiecznego „realizmu” w każdej jego postaci: literackiej, filozoficznej, naukowo-społecznej, a także historiograficznej. Dlatego pod wieloma względami spory w obrębie nauk humanistycznych dotyczące relacji tradycyjnej historiografii do jej „naukowych” alternatyw przypominają dyskusje prowadzone obecnie przez literaturoznawców na temat relacji między realizmem a modernizmem w literaturze. Nie jest to jednak przypadek, ponieważ obie dziedziny zajmują się badaniem problemu adekwatności danej formy dyskursu (narracji) do przedstawienia określonej treści („rzeczywistości historycznej”). Jeśli oba spory rzadko zbiegają się i łączą, to jest tak dlatego, że każdy z nich traktuje automatycznie jako przesłanki [explanans] to, co dla drugiego jest wnioskiem [explanandum]. I tak, na przykład, spór w obrębie literaturoznawstwa dotyczący modernizmu rozwija się pod egidą poglądu, dzielonego przez modernistów i anty-modernistów, że „historia” stanowi neutralny grunt dla „faktów”, które można przywołać w celu określenia, czym tak naprawdę jest modernizm, na czym polega jego prawdziwe znaczenie społeczne i kulturowe i jaka jest jego rzeczywista funkcja ideologiczna. Dotyczy to zwłaszcza krytyków marksistowskich (głęboko przekonanych, że marksizm jest obiecaną przez dziewiętnasty wiek nauką historyczną), którzy dążą do wyjaśnienia prawdziwej ideologicznej treści i historycznego znaczenia modernizmu traktowanego jako styl właściwy pewnemu okresowi. W podobny sposób spór między teoretykami historii na temat statusu tradycyjnej historii narracyjnej opiera się na założeniu, dzielonym przez anty-narratywistów i pro-narratywistów, że narracja jest rodzajem dyskursu „literackiego”, literatura zajmuje się zdarzeniami „wyobrażonymi” a nie „rzeczywistymi”, a w związku z tym nauki historyczne muszą albo całkowicie pozbyć się narracji, albo używać jej tylko w celu „uatrakcyjnienia” „szczegółów” rzeczywistości historycznej czytelnikom, których inaczej mogłyby utracić. Aby umiejscowić kwestię funkcji narracji w dyskursie historycznym, krytyka literacka odwołuje się do historii jako do zbioru niepodważalnych faktów mających rozwiązać pewne problemy teorii literatury, natomiast teoria historii odwołuje się do tego, co uważa za niepodważalny związek „literatury”

White_Proza historyczna_OK.indd Sek1:57

2009-09-03 19:22:37

Teoria literatury i pisarstwo historyczne

58

z „rzeczywistością”. I tak przebiega większość dyskusji teoretycznych: by móc się rozwijać, każda dziedzina wiedzy musi założyć, że istnieje choćby jeszcze jedna dziedzina, której praktyki mogą zostać przez nią wykorzystane. Współczesna teoria literatury pozwala spojrzeć na pisarstwo historyczne z bardziej ogólnej perspektywy, niż patrzą na nią zarówno uczestnicy sporu o naturę dyskursu narracyjnego, jak i uczeni zaangażowani w debatę na temat istoty wiedzy historycznej. Dyskurs historyczny (w odróżnieniu od badań historycznych) jest szczególnym rodzajem dyskursu w ogóle. Co za tym idzie, teoretycy dyskursu historycznego nie mogą pozwolić sobie na ignorowanie ogólnych teorii dyskursu wypracowanych przez współczesną teorię literatury na bazie nowych koncepcji języka, mowy i tekstualności, które umożliwiają ponowne sformułowanie tradycyjnych pojęć dosłowności, odniesienia, autorstwa, odbiorcy i kodów. Nie jest to spowodowane tym, że współczesna teoria literatury udziela ostatecznych odpowiedzi na pytania stawiane przez nowe koncepcje języka, mowy i tekstualności, ale raczej tym, że, wręcz przeciwnie, dostrzegła ona pewne wątpliwości w obszarze badań, który już od dłuższego czasu zdawał się nie budzić jakichkolwiek wątpliwości, przynajmniej na gruncie teorii historii. W opublikowanym w 1972 roku tekście Jeunes chercheurs, Barthes zauważył, że studia interdyscyplinarne, będące nadzieją współczesnych nauk humanistycznych, powinny nie tyle skorzystać z pomocy istniejących już dyscyplin w celu dokonania analizy tradycyjnie zdefiniowanego obiektu badań, ile znalezienia nowego obiektu, który nie należałby do żadnej konkretnej dyscypliny.36 W roli takiego obiektu Barthes obsadzał „tekst”, skonceptualizowany w nowych, językoznawczo-semiotycznych kategoriach. Gdy rozważymy implikacje tego spostrzeżenia, zaczniemy pojmować wagę współczesnej teorii literatury dla zrozumienia, z czym wiążą się nasze wysiłki zmierzające w kierunku uteoretyzowania pisarstwa historycznego. Jedną z najważniejszych implikacji jest to, że nie będziemy mogli już 36

Roland Barthes, Jeunes chercheurs, „Communications” 1972, nr 19,

s. 1–5.

White_Proza historyczna_OK.indd Sek1:58

2009-09-03 19:22:37

Teoria literatury i pisarstwo historyczne

59

uważać tekstu historiograficznego za niekwestionowalny, neutralny pojemnik zawierający treść jakoby daną nam w całości przez „rzeczywistość” istniejącą gdzieś poza nim. Nie musimy iść jednak aż tak daleko, jak chciał tym razem pójść Barthes, wyróżniając dwie odmiany „tekstu”: „czytalny” i „pisalny”, a następnie utrzymując, że ten pierwszy jest tylko szczególną, zakamuflowaną odmianą drugiego – zwłaszcza, że heurystyczna użyteczność pojęcia „tekstu” wynika z jego funkcji polegającej na wyznaczaniu nowego problemu badawczego, a nie na rozwiązywaniu starego. Moglibyśmy jednak spróbować dociec, do jakiego stopnia pisarstwo historyczne stanowi uprzywilejowany obszar występowania tekstu „czytalnego” i paradygmat wszystkich rzekomo „realistycznych” dyskursów. Barthes zwrócił na to uwagę w Dyskursie historii. Zauważył tam, że współczesna naukowa historiografia porzuciła poszukiwanie „rzeczywistości” na rzecz skromniejszego, ale mimo wszystko bardziej „realistycznego” zadania polegającego na nadaniu historii „zrozumiałości”. Na tym etapie rozwoju swoich teorii dyskursu Barthes uważał, że pociąga to za sobą rezygnację ze „struktury narracyjnej”. Sądził, że ponieważ narracja została „wytworzona w tyglu fikcji (za pośrednictwem mitów i pierwotnych epopei)”, w jej naturze nie leży bycie „znakiem i dowodem rzeczywistości” w jakimkolwiek dyskursie.37 Zdaniem Barthes’a, współczesna historia naukowa – przez którą rozumiał historiografię strukturalistyczną reprezentowaną przez szkołę Annales – przypomina literaturę modernistyczną, skupiając się bardziej na „zrozumiałości” niż na „rzeczywistości”. Jeśli tak jednak jest, oznacza to, że historia „strukturalistyczna” nie jest wcale bardziej „realistyczna” od historii tradycyjnej. Co więcej, jeśli chodzi o kwestię „zrozumiałości”, a nie „rzeczywistości”, to narracja jest równie skutecznym instrumentem jej osiągania, jak zawsze uprzywilejowany przez historiografię naukową tryb naukowej rozprawy. Teza Barthes’a o podobieństwie historii strukturalistycznej i literatury modernizmu wpływa na to, jak rozumiemy pozorną 37

Barthes, Dyskurs historii, s. 114.

White_Proza historyczna_OK.indd Sek1:59

2009-09-03 19:22:37

60

Teoria literatury i pisarstwo historyczne

niechęć wobec dyskursu narracyjnego, którą obie dzielą. Używam określenia „pozorna”, albowiem dzisiaj widać już wyraźnie, że literatura modernistyczna nie odrzucała narracyjności, historyczności ani nawet „realizmu”, a jedynie próbowała zgłębić ograniczenia ich typowych form dziewiętnastowiecznych oraz ujawnić wzajemne współdziałanie tych form w dominujących praktykach dyskursywnych kultury tworzonej przez zamożne mieszczaństwo. Z czasem literatura modernizmu ukazała nowe lub zapomniane możliwości dyskursu narracyjnego, możliwości uczynienia „zrozumiałym” specyficznie modernistycznego doświadczenia czasu, świadomości historycznej i rzeczywistości społecznej. Modernizm w literaturze nie odciął się od dyskursu narracyjnego, lecz odkrył w nim rodzaj językowej i tropologicznej treści, która była odpowiednia dla przedstawienia wymiarów życia historycznego obecnych jedynie w ukryty sposób w dziewiętnastowiecznym realizmie, zarówno literackim, jak i historycznym. Adekwatność „treści formy” [content of the form] literatury modernizmu dla przedstawienia zarówno formy, jak i treści takiego rodzaju życia historycznego, który chcielibyśmy nazwać „nowoczesnym” pokazuje, jak wiele współczesny dyskurs historyczny zawdzięcza literaturze modernistycznej. Uważam również, że świadczy ona o niezbędności współczesnej teorii literatury dla zrozumienia zagadnień, o które spierają się teoretycy myśli, badań i pisarstwa historycznego. Nie tylko dlatego, że na kształt współczesnej teorii literatury w znacznym stopniu wpłynęła konieczność zrozumienia i wyjaśnienia zjawiska modernizmu w literaturze, określenia jego specyficznego charakteru historycznego i znaczenia jako ruchu kulturowego oraz stworzenia rodzaju krytyki odpowiedniej do przedmiotu jego zainteresowań. Stało się tak przede wszystkim ze względu na fakt, że współczesna teoria literatury z konieczności jest teorią historii, świadomości historycznej, dyskursu historycznego i pisarstwa historycznego. [1989] przełożył Tomasz Dobrogoszcz

White_Proza historyczna_OK.indd Sek1:60

2009-09-03 19:22:37

Literatura a fikcja

White_Proza historyczna_OK.indd Sek1:61

2009-09-03 19:22:37

White_Proza historyczna_OK.indd Sek1:62

2009-09-03 19:22:37

Jaki użytek mogłaby mieć Europa Wschodnia z postmodernizmu? A jaki Zachód? Opinia, że postmodernizm jest czymś, przez co należy przejść lub co należy przetrwać, nie zaś czymś, co należy kultywować i przyjąć, wydaje się z góry wykluczać jakikolwiek poważny namysł nad owymi pytaniami. A przecież Europa Wschodnia1 dzieli ze swym zachodnim partnerem wspólny problem, któremu postmodernizm poświęca więcej uwagi niż jego krytycy: jest to mianowicie problem historii. Dzieje się tak dlatego, że postmodernizm jest światopoglądem opartym na specyficznym pojęciu historii, jej istoty, znaczenia, a także na różnych sposobach jej badania i stosowania.2 Mniej więcej od roku 1956, a na pewno od upadku Muru Berlińskiego, rozpadu Związku Radzieckiego, i (domniemanego) końca Zimnej Wojny, rekonstytucja historii jako podstawy dla zapewnienia współczesnemu życiu społecznemu znaczenia, które wychodziłoby poza interesy i potrzeby jednego pokolenia, stała się wspólnym problemem dla Wschodu i Zachodu. Postmodernizm podkopuje jednak podstawy zachodniej koncepcji wiedzy historycznej. Utrzymuje, że jeżeli chodzi o badanie przeszłości, historyk musi W oryginale tytuł tego artykułu brzmiał: Postmodernism and Textual Anxieties. Na prośbę autora, w polskim jego przekładzie użyto tytułu krótszej, wcześniej opublikowanej wersji tekstu (Literature against Fiction), która ukazała się w czasopiśmie „La Torre” (Universidad de Puerto Rico) 1997, vol. 2, nr 4–5, s. 194–207. 1 Terminem „Europa Wschodnia” określam tutaj obszar pomiędzy Uralem a wschodnimi granicami Europy Zachodniej, włączając w to Europę „Środkową”. 2 Jest to prawda, nawet jeśli weźmie się pod uwagę defi nicję postmodernizmu Lyotarda, jako utraty wiary we wszystkie „wielkie narracje”, za pomocą których Zachód narzucał „znaczenie” historii od czasów Hezjoda. Jak bowiem niestrudzenie dowodzą krytycy Lyotarda, odrzucenie wszelakich filozofii historii, samo w sobie jest filozofią historii, o ile narzuca ona ograniczenie na rodzaje znaczeń, które mogłaby mieć historia.

White_Proza historyczna_OK.indd Sek2:63

2009-09-03 19:22:37

64

Literatura a fikcja

przyjąć odpowiedzialność za konstrukcję tego, co dotychczas przedstawiał jako odkrycie. Narody Środkowej i Wschodniej Europy stają wobec problemu zintegrowania stalinowskiej przeszłości – a w istocie całego dwudziestego wieku – w spójną narrację historyczną, która usprawiedliwiłaby fakt odrzucenia pewnych aspektów owej przeszłości, a jednocześnie podtrzymałaby jej ciągłość. Niemcy, Włochy, Hiszpania i w pewnej mierze także Francja, mają ten sam problem z faszystowską, nazistowską, i kolaboracyjną przeszłością, zwłaszcza w odniesieniu do ludobójstwa Żydów, zbrodni nie tylko niemieckiej, lecz także rzucającej cień na cały Zachód. Społeczności zachodnioeuropejskie szukają ponadto sposobów zespolenia przeszłości narodu z czymś, co okazuje się nową, globalną siłą eliminującą w zasadzie sam naród jako zupełnie już niefunkcjonalny relikt wcześniejszego, należącego już do przeszłości systemu ekonomii politycznej. Natomiast społeczeństwa Europy Wschodniej próbują wejść w globalny świat, a jednocześnie ponownie traktować naród jako realną jednostkę organizacji społecznej. Owe tendencje rozwojowe tłumaczą presję odczuwaną przez historyków ze wschodu i zachodu, aby wymyśleć nowe sposoby integrowania niedawnej przeszłości swoich społeczności narodowych z teraźniejszością, która w swych dominujących nurtach, odczuwana jest nie tylko jako trans-, lecz wręcz jako anty-narodowa. Przejściowe etapy w historii zawsze stanowiły dla historyków problem. Dzieje się tak nie tylko dlatego, że w istocie każdy moment historyczny jest w pewnym sensie przejściem od jednej fazy lub aspektu procesu historycznego do innego, lecz także dlatego, że samego „przejścia” nie można przedstawić w żadnym medium (nawet filmie), ponieważ zachodzi ono „pomiędzy” dwoma stanami, które uważa się za względnie stałe: jest to moment „przełączenia,” moment „przeistoczenia”, kiedy „wino” jednej rzeczywistości historycznej „zmienia się” nagle w „krew” innej. Nie da się tego momentu przedstawić, ponieważ ma on taki sam status, jak pusta przestrzeń dzieląca dwie klatki filmu. Momentu, w którym coś staje się czymś innym, niż było, nie da się przedstawić w werbalnych czy też wizualnych zna-

White_Proza historyczna_OK.indd Sek2:64

2009-09-03 19:22:37

Literatura a fikcja

65

kach, ponieważ jest to moment nieobecnej obecności, moment, w którym jedna obecność wyczerpuje swą substancję i napełnia się inną. Z punktu widzenia relacji naukowej, taki moment jest naddeterminowany, zbyt dużo w nim sił przyczynowych, zbyt wiele „cudu”, by mógł się stać przedmiotem wyjaśniania. Weźmy jako przykład problem przejścia od „wieków średnich” do „nowożytności”. Czy odważymy się zadać pytanie, co „spowodowało” tę transformację? Jak moglibyśmy je postawić, bez uprzedniego zbadania, czy przerwa między dwoma okresami („wieki średnie” i „nowożytność”), której istnienie zakładamy, naprawdę istniała? Musimy przecież przyznać, że o istnieniu problemu przejścia od wieków średnich do nowożytności mówić można jedynie na podstawie naszego przeświadczenia, że coś zwanego „wiekami średnimi” oraz coś zwanego „nowożytnością” faktycznie istniało i nie jest jedynie wytworem naszej zdolności nadawania nazw różnym częściom continuum i tworzenia w ten sposób różnicy w ramach ciągłości. Do tego samego aporetycznego porządku należy problem przejścia między nowoczesnością i ponowoczesnością, a tym samym ich rozróżnienie. Nowoczesność można zdefiniować jako coś, co nadeszło po wiekach średnich, albo co miało miejsce przed ponowoczesnością. W takim przypadku jednak istota koncepcji nowoczesności pozostaje nieokreślona. Post-modernizm dobrze zna tę nieokreśloność historii – bez względu na to, czy zdaje sobie z tego sprawę, czy nie. Post-modernizm wie, że nadszedł po modernizmie, nie posiadając nawet żadnej wiedzy, co było treścią modernizmu, ani też na czym polega jego własny status „potomności”. A to dlatego, że post-modernizm rozszerza modernistyczny projekt demistyfikacji przeszłości, aby włączyć weń „wiedzę historyczną”, na podstawie której przeprowadzono ową demistyfikację. W dziewiętnastym wieku „wiedza historyczna”, która osiągnęła wówczas nowy status naukowy i profesjonalny, stała się narzędziem demistyfikacji starego feudalnego świata monarchii, arystokracji i kapłaństwa. To właśnie wiedza historyczna ujawniła, w jakim stopniu stary porządek opierał się na magii, ułudzie, fantazji oraz fikcji – de facto na „wymyślonym świecie”. Temu fikcyjnemu i fantastycznemu

White_Proza historyczna_OK.indd Sek2:65

2009-09-03 19:22:37

Literatura a fikcja

66

światu historia przeciwstawiła prawdę rzeczywistości – przeszłość, o której można było posiadać pewną wiedzę, ponieważ, jako że dalsza jej zmiana nie była już możliwa, mogła się ona stać obiektem czysto „rzeczowego” – opartego na faktach – aktu poznania. Postmodernizm z kolei traktuje ideę wiedzy historycznej jako z natury rzeczy „wymyśloną”. To oczywiście nie wszystko. Postmodernizm zrodził się po części jako reakcja na – jak chciałbym je określić – „modernistyczne” zdarzenia dwudziestego wieku.3 Nie ma potrzeby, by wyliczać wszystkie zjawiska, które sprawiły, że ten wiek jest inny od poprzednich, przyda się jednak kilka przykładów. Po pierwsze, jedynie w tym właśnie wieku w pełni urzeczywistniły się konsekwencje industrializacji (masowy wzrost populacji, urbanizacja, międzynarodowa gospodarka) oraz jej skutki (klęski głodu, cykle wzrostu i recesji gospodarczej, zanieczyszczenie ekosfery, wojny światowe i masowe ludobójstwa w wyniku zastosowania broni technologicznej, takiej jak bomba wodorowa). Skala, intensywność oraz zasięg tych zjawisk sprawiają, że nie mogą one stanowić odniesienia dla tradycyjnych kategorii historycznego przedstawiania i wyjaśniania. Chcę przez to powiedzieć, że to, co zwykliśmy nazywać „świadomością historyczną”, nie zawiera ani kategorii, ani technik przedstawiania, które byłyby w stanie dokonać skutecznej historyzacji tych wydarzeń. Wydarzenia te nie poddają się na przykład „udramatycznieniu”, która to technika przez dwa tysiąclecia była podstawą przedstawiania specyficznie „historycznych” wydarzeń. Oznacza to między innymi, że nie poddają się one interpretacji przez narratywizację. Po drugie, szybkość, z jaką w naszym technologicznym wieku rozprzestrzeniają się po całym globie wiadomości o wydarzeniach, oraz natychmiastowość ich archiwizowania i rozpowszechniania wśród globalnego odbiorcy, zniszczyła tradycyjny rytm preindustrialnych praktyk przekazu, które umożliwiały stopniowe i wybiórcze włączanie wydarzeń w zakres tego, co zwykliśmy nazywać „zapisem historycznym”. W pewnym mo3

Zob. Hayden White, Zdarzenie modernistyczne, w tym tomie.

White_Proza historyczna_OK.indd Sek2:66

2009-09-03 19:22:37

Literatura a fikcja

67

mencie w czasie ostatnich pięćdziesięciu lat ów „zapis historyczny” osiągnął stan przeciążenia, upodabniając się do owych wielkich magazynów, w których składuje się dokumenty powstałe w nowoczesnym państwie i korporacjach. Przeładowane ponad miarę, są one zdolne pomieścić nie więcej niż mały ułamek ogólnej sumy dokumentów. Im bliżej teraźniejszości, tym więcej wydarzeń ukrywa się pod ogromną ilością dokumentów, które dowodzą, że wydarzenia te miały miejsce. Po trzecie, sytuacja maskowania za pomocą nazbyt drobiazgowej dokumentacji sama w sobie jest produktem radykalnie nowych, elektronicznych narzędzi zapisu i przedstawiania – takich jak kino, wideo, fotografia cyfrowa – posiadających tak fantastyczną siłę transformacji, metamorfozy lub innego rodzaju manipulowania obrazami, że prowadzi to do kwestionowania tradycyjnej i tradycyjnie prostej idei samej percepcji.4 Obraz nie jest już zapisem lub wskaźnikiem czegoś, co można odbierać zmysłami. Uważa się go raczej za coś wytworzonego niż znalezionego; za wytwór narzędzi zapisu, który można w nieskończoność powielać i przetwarzać. Skutkiem tego uległa zanikowi zakładana różnica pomiędzy zjawiskiem a jego nominalnym odniesieniem, pomiędzy wydarzeniem a obrazem, pomiędzy oryginalnym obrazem a jego reprodukcją lub symulakrum. Nie znaczy to, że postmodernistyczna podejrzliwość wobec dokumentacji odnosi się jedynie do zdarzeń określonych tutaj jako modernistyczne. Jeśli zdarzenia modernistyczne wydają się szczególnie skomplikowane, a jednocześnie pozbawione istoty na skutek zastosowania mediów do manipulowania obrazami na wiele sposobów, wystarczy spojrzeć na wydarzenia z przeszłości – takie jak bitwy, rewolucje, klęski głodu czy upadki imperiów – by zdać sobie sprawę, że są one tak samo złożone i pozbawione treści, a ich pozorna konkretność i łatwość, z jaką poddają się percepcji, jest wynikiem niedostatku dokumentów, które mamy 4 Zob. Janet Staiger, Cinematic Shots: The Narration of Violence, w: The Persistence of History: Cinema, Television, and the Modern Event, ed. by Vivian Sobchack, Routledge, New York–London 1996, s. 39–54, i Bill Nichols, Historical Consciousness and the Viewer: Who Killed Vincent Chin?, tamże, s. 55–68.

White_Proza historyczna_OK.indd Sek2:67

2009-09-03 19:22:37

68

Literatura a fikcja

na ich temat, oraz nadmiernie upraszczających relacji świadków. Wydaje się, że mnożenie obrazów „historycznej” rzeczywistości bardziej oddala nas od przeszłości, niż do niej przybliża. Odnoszę wrażenie, że w naszych czasach mamy prawo odczuwać raczej odsunięcie od przeszłości niż ciągłość z poprzednimi wiekami. Jesteśmy od „przeszłości” oddzieleni pewnego rodzaju przeskokiem lub też radykalną zmianą, która zainaugurowała nowy porządek historycznego istnienia. Nastąpiła jakościowa transformacja czegoś, o czym zwykliśmy myśleć jako o wydarzeniu „historycznym”. Aby pojąć jego formę i istotę, należy tę transformację ująć w nowych kategoriach konceptualnych oraz nowych technikach przedstawiania. Owo poczucie nieciągłości pomiędzy naszą nowoczesnością a innymi, poprzedzającymi ją, nowoczesnościami, prowadzi do dewaluacji każdej uprzedniej przeszłości. Jeśli różnica między bezpośrednią przeszłością a bardziej odległymi okresami historii wydaje się większa niż jakiekolwiek między nimi podobieństwa, wówczas owa odległa przeszłość – wszystko, co wydarzyło się przed naszym wiekiem – może stać się po prostu zbiorem osobliwości i kolektybiów.5 Tak pojęte wydarzenia można wyrwać z ich historycznego kontekstu i umieścić w jakiejkolwiek reprezentacji historii nie tyle jako dokumenty, relikty, monumenty, lub inne tego rodzaju wskaźniki, ile jako wyłącznie wirtualne obiekty przeszłości lub obiekty wirtualnej przeszłości.6

5 „Kolektybia” to termin określający w Stanach Zjednocznych kategorię przedmiotów na sprzedaż, których wartość bierze się nie z ich statusu antyków, ich piękna, czy też użyteczności, lecz jedynie z tego, że mogą one zainteresować kogoś, kto mógłby chcieć je kolekcjonować. Nie można nawet powiedzieć, że „kolektybia” są współczesnym wariantem przedmiotów, które zwykło się znajdować w „gabinecie osobliwości”, przedmiotów, które znalazły się w „kolekcji” dzięki swojemu egzotycznemu charakterowi lub też pochodzeniu z nieznanych czy też tajemniczych miejsc „Kolektybia” są przedmiotami, które mogą kogoś zainteresować z jakiegokolwiek powodu. W postmodernistycznej wrażliwości historycznej przedmioty przynależące do przeszłości wydają się posiadać taki właśnie aspekt „kolekcjonerskiej atrakcyjności”. 6 Używając słowa „wirtualny”, nawiązuję oczywiście do głównego przedmiotu zainteresowania postmodernizmu: rzeczywistości wirtualnej.

White_Proza historyczna_OK.indd Sek2:68

2009-09-03 19:22:38

Literatura a fikcja

69

Uważam, że jeśli chodzi o reprezentację przeszłości, postmodernizm mógłby nas nauczyć, że jedyna przeszłość, na jaką możemy liczyć, to przeszłość wirtualna. Chociaż wszyscy wiemy, że przeszłość – pewne osoby, instytucje, wydarzenia itd. – kiedyś istniały, wydarzyły się czy też żyły, wiemy również, że owa przeszłość już nie istnieje, nie dzieje się, nie żyje. Chociaż istnieje niepodważalny dowód – w formie monumentów, reliktów, pozostałości i dokumentów – że przeszłość naprawdę się wydarzyła, można uznać, że owe ślady przeszłości są skutkami, których oryginalna przyczyna przestała istnieć. Pozostałości te trwają do czasów współczesnych jako wskaźniki przeszłości, lecz nie funkcjonują już jako skutki powiązań przyczynowych, które je kiedyś wytworzyły. Są one teraz zbiorami skutków należącymi do jednego porządku bytu, podtrzymywanego przez siły przyczynowe należące do innego porządku. I tak, dla przykładu, katedra w Vézelay – najważniejszy „monument” sztuki kościelnej późnego stylu romańskiego i wczesnego gotyku – jest w istocie produktem dziewiętnastowiecznych starań jej pierwotnego restauratora (Viollet-le-Duc) oraz francuskiego biura konserwacji zabytków historycznych, które utrzymuje katedrę, nie zaś efektem starań jej oryginalnych budowniczych lub też kultury, do której należeli.7 To samo można powiedzieć o wszystkich instytucjach, które współtworzą istotę naszych społeczeństw we współczesnym świecie. À propos naszego stosunku do „starych rzeczy” składających się na „dziedzictwo historyczne”, na podstawie którego jesteśmy zobligowani zarówno przez konserwatystów, jak i liberałów do budowania naszej przyszłości – wydaje mi się, że post-modernizm oferuje nam wyjątkowo zdrowe podejście. Zachęca nas mianowicie To samo dotyczy wielu zabytków historycznych w Europie Środkowej. Zabytków często tak zniszczonych, a później odbudowanych, że z ich oryginalnej zabudowy nie zachowało się prawie nic. Jako przykład można podać kościół św. Macieja w Budapeszcie lub Rynek Starego Miasta w Warszawie. Są to zabytki wirtualne, które wytwarzają efekt „historyczności” – chyba że będziemy myśleli na sposób postmodernistyczny i uznamy, że „historyczność” to nic innego, jak tylko skutek. Czy ktoś podjął się kiedykolwiek próby zdefiniowania istoty lub treści „historyczności”? 7

White_Proza historyczna_OK.indd Sek2:69

2009-09-03 19:22:38

Literatura a fikcja

70

do oceny przeszłości ze względu na jej użyteczność dla teraźniejszości. Nie znaczy to, że „teraźniejszość” jest czymś znanym w swej istocie albo czymś, w co powinniśmy się bez zastrzeżeń zaangażować. Wręcz przeciwnie, „teraźniejszość” jest taką samą konstrukcją, jak „przeszłość” i „przyszłość”. Tak więc, z perspektywy post-modernistycznej, w kwestii aporii historii – przeszłości, teraźniejszości, przyszłości – znajdujemy się w pułapce trzech konstrukcji. Faktycznie „wszystko, co istniejące i stałe, znikło jak kamfora”. Lecz czyja to wina? Nie jest to wina post-modernizmu, a wręcz przeciwnie: post-modernizm jest reakcją na ten stan, który sam w sobie jest wytworem kapitalistycznej nowoczesności. W tym miejscu pomocne będzie sprecyzowanie pewnych implikacji post-modernistycznej wizji historii i zidentyfikowanie obaw i niepokojów, które wzbudza w zwolennikach tradycyjnych badań historycznych, zwanych też „profesjonalnymi”.. Dobrze znana obrończyni tradycyjnych wartości (a zwłaszcza wartości sposobu życia wiktoriańskiej klasy średniej), profesor Gertrude Himmelfarb w następujący sposób wyraziła zastrzeżenia profesjonalnych historyków wobec post-modernizmu w myśli historycznej: post-modernizm sprowadza się do zaprzeczenia stałości jakiegokolwiek „tekstu”, nadrzędności autora wobec interpretatora, „kanonu” sytuującego wielkie dzieła na „uprzywilejowanym” miejscu wobec komiksu... jakiejkolwiek korespondencji między językiem i rzeczywistością, a w rzeczy samej jakiejkolwiek „istotnej” rzeczywistości... W historii przekłada się to na zaprzeczenie przeszłości, odrzucenie rzeczywistości przeszłości poza tym, co historyk zdecyduje się z niej uczynić, na zaprzeczenie możliwości istnienia obiektywnej prawdy o przeszłości.8

Profesor Himmelfarb zmierza dalej w kierunku ukazania moralnych (a raczej niemoralnych) implikacji owego łańcucha zaprzeczeń „stałości”: „Można powiedzieć, że historia post-modernistyczna nie uznaje żadnej zasady rzeczywistości, a jedy8

Gertrude Himmelfarb, Telling it as you like it: Post-modernist history and the flight from fact, „Times Literary Supplement”, 16 October 1992, s. 12.

White_Proza historyczna_OK.indd Sek2:70

2009-09-03 19:22:38

Literatura a fikcja

71

nie zasadę przyjemności – historii wedle upodobań historyka”.9 Prowadzi to do czegoś, co nazywa „estetyzacją” historii, która jest jej zdaniem konceptualnym przeciwieństwem poznawczo i moralnie odpowiedzialnej historii „krytycznej” wieku nowoczesności. W istocie, pogląd Himmelfarb, podobnie jak jej dziewiętnastowiecznych poprzedników, zakłada moralne zobowiązanie nie tyle wobec prawdy w ogóle – może być wiele rodzajów takiej prawdy10 – lecz wobec określonego rodzaju prawdy, który tworzony jest w badaniach i pisarstwie historycznym. Ten rodzaj prawdy ma zapobiec nie tylko „anarchii,” lecz także jakimkolwiek zaangażowanym badaniom historycznym, które mogłyby podważyć czy to formę, czy też treść istniejącego „dogmatu”. Swą polemikę w obronie „zasady rzeczywistości” w badaniach historycznych Himmelfarb kończy diatrybą przeciwko marksistom, feminist(k)om, czarnoskórym oraz innym grupom etnicznym, multikulturalistom oraz zwolennikom Nowego Historycyzmu, ganiąc ich za „radykalne” dążenia do rewizji tego, co ostatecznie nazywa „historią tradycyjną”.11 Konkludując, pisze: W obronie wspólnego radykalizmu, strukturaliści i poststrukturaliści, zwolennicy Nowego Historyzmu oraz dekonstrukcjoniści zdołali przeoczyć wszelkie logiczne niespójności istniejące w ich teoriach. Podobnie jak komuniści i socjaliści poprzedniego pokolenia, stworzyli oni „ludowy front”, maszerujący w podgrupach ku wspólnemu celowi.12

W procesie tym odrzucili nie tylko konieczną dla historycznej „metodologii” „moralną i profesjonalną dyscyplinę”, lecz 9

Tamże. Mówię tak, ponieważ prawo, filozofia, nauki przyrodnicze, nauki społeczne, sztuka, literatura oraz historia tak czy inaczej mają do czynienia z prawdą. Ważne są jednak pytania: jakie są różnice między rodzajami prawdy? Jak rodzaje te powstają? Jaki jest ich zakres oraz użyteczność? Jaka jest ich względny autorytet? Profesor Himmelfarb sama skarży się na post-modernistyczną „pogardę” dla prawdy; prawdy, jak dodaje, „nie jako absolutnej filozoficznej zasady lecz jako praktycznej, przewodniej normy badań historycznych”. Tamże, s. 13. 11 Tamże, s. 15. 12 Tamże. 10

White_Proza historyczna_OK.indd Sek2:71

2009-09-03 19:22:38

Literatura a fikcja

72

także „samą ideę historycznego rozumowania, spójności, konsekwencji i faktyczności”.13 Wskutek tego, jak wnioskuje, chociaż „postmodernizm kusi nas syrenim śpiewem wolności i kreatywności... może być on również zaproszeniem do intelektualnego i moralnego samobójstwa”. Postmodernizm jest bowiem nie tylko „radykalnie antyhumanistyczny”, lecz także „głęboko antyhistoryczny”. Udając, że uwalnia ludzi od „brzemienia historii”, faktycznie wyzwala ich jedynie od „ciężaru ludzkości”. W tym „wolnościowym” impulsie, post-modernistyczna historia okazuje się „nie nową i wyższą formą dyscypliny”, lecz jej „negacją”.14 Nie mam zamiaru spierać się z tym, jak profesor Himmelfarb charakteryzuje niektóre implikacje postmodernistycznego myślenia historycznego dla tradycyjnych sposobów uprawiania historii. Chciałbym jedynie podkreślić, że wykazuje ona wyraźny brak zainteresowania pojawieniem się historii post-modernistycznej.15 Himmelfarb nie uhistorycznia także swojej własnej pozycji, nie zadaje też pytania o to, jakie ważne powody uczyniły post-modernizm atrakcyjnym dla tych uczonych i intelektualistów, którzy są mniej niż ona zadowoleni z obecnej sytuacji społecznej i dlatego poszukują nowych sposobów konceptualizowania ich. Warto by się zastanowić nad wagą jej wnikliwych obserwacji na temat relacji pomiędzy tym, co Fredric Jameson nazywa „ideologią tekstu”, a post-modernizmem. Post-modernizm, jak twierdzi Himmerfarb, zaprzecza „stałości jakiegokolwiek tekstu”. Nieco dalej twierdzenie to staje się tożsame z zaprzeczeniem jakiejkolwiek „stałości przeszłości”. Zrównanie to jest w pełni usprawiedliwione, ponieważ u podstaw tekstualizmu leży rozpoznanie samej istoty post-modernizmu, a mianowicie jego „tekstualnego” charakteru. „Tekstualizm” nie jest oczywiście jedyną cechą post-modernizmu, jest on natomiast kluczowy dla zrozumienia post-moder13

Tamże. Tamże. 15 Sprowadza ona zainteresowanie profesjonalnego historyka postmodernizmem do chęci szokowania, karierowiczostwa, mody, podążania za nowinkami, oraz „zajadłości”. Zob. tamże, s. 15. 14

White_Proza historyczna_OK.indd Sek2:72

2009-09-03 19:22:38

Literatura a fikcja

73

nistycznych koncepcji historii oraz niepokoju, który postmodernizm wzbudza w każdym, kto pozostaje wierny „tradycyjnej” historii. Problem polega właśnie na tym, że tradycyjna historia – tak jak sama tradycja – opiera się na fundamentalistycznej wierze w „stałość tekstów”. Tekstualizm faktycznie zaprzecza owej stałości tekstów, a przez to jakiejkolwiek możliwości definitywnego uchwycenia znaczenia wszelkich „historii” opartych na tekstach. Bardziej szczegółowo, niż robi to profesor Himmelfarb, trzeba jednak określić, na czym polega specyfika postmodernistycznego tekstualizmu. Przez tekstualizm rozumiem pogląd, że napisany tekst stanowi paradygmat kultury, że model produkcji tekstualnej pozwala najpełniej zrozumieć produkcję kulturową oraz że interpretację kultury przeprowadza się najlepiej poprzez praktyki czytania analogiczne do tych, które stosuje się do czytania tekstów.16 Wydaje się, że nie ma tutaj nic, co mogłoby urazić nawet najbardziej tradycyjnych humanistów, od których – o ile są filologami lub tradycyjnymi historykami – można by oczekiwać, że wniosą do swojej analizy artefaktów kulturowych koncepcję „świata jako tekstu”. Lecz „tekst”, na który powołują się postmoderniści jako na paradygmat zarówno kultury, jak i tożsamości, nie jest tekstem humanistów. To tekst stale pozostający w konflikcie ze sobą; tekst, który nie zna ani swojego archetypu, ani swojej genealogii; tekst przewrotny, o którym można powiedzieć, że pisze swojego czytelnika, tak samo, jak można powiedzieć, że pisarz jedynie czyta tekst. Dla postmodernistycznego tekstualisty tekst jest tkanką tropów i figur, „samopożerającym się artefaktem”, który zawsze zaciera to, co pozornie próbuje odsłonić, niweczy na figuratywnym poziomie wypowiedzi to, co zdaje się twierdzić na poziomie dosłownym, i na odwrót, by w ostatecznym rozrachunku okazać się rodzajem nieustannej „wolnej gry”, która nie uznaje ani autorytetu, ani logiki, ani racjonalizmu. Istotnie,

16 Zob. Roland Barthes, Teoria tekstu, przeł. Aleksander Milecki, w: Współczesna teoria badań literackich za granicą. Antologia, t. IV, cz. 2, red. Henryk Markiewicz, Wydawnictwo Literackie, Kraków 1996, s. 190–208.

White_Proza historyczna_OK.indd Sek2:73

2009-09-03 19:22:38

Literatura a fikcja

74

jest to zaprzeczenie „stałości tekstu”.17 Lecz skoro stałość tekstów została zanegowana, należy również zanegować stałość linii podziału, która rzekomo istnieje między ideologiczną a obiektywną wersją rzeczywistości historycznej. Dla post-modernistów linia ta zawsze się przesuwa, w zależności od tego, jak w naukach społecznych definiuje się obiektywność. Jednak przesunięcie to zachodzi zawsze w taki sposób, aby wchłonąć obiektywność w sferę ideologii w celu ukazania, że obiektywizm w naukach społecznych sam w sobie jest ideologią. Idea ta ma poważne skutki dla dzisiejszej konceptualizacji nauk społecznych. Współcześnie, gdy zakończyła się już zimna wojna, panuje pogląd, że staliśmy się post-ideologiczni, tak jak gdyby rozpad Związku Radzieckiego potwierdzał hasła Stanów Zjednoczonych, że ich własna polityka zagraniczna oparta była na „rzeczywistości”, podczas gdy polityka rosyjskiego wroga na „ideologii”. Stąd znany argument o „końcu ideologii”, na którym Francis Fukuyama oparł swoją pozornie „post-modernistyczną” książkę o końcu historii. Z post-modernistycznej perspektywy wraz z rzekomym pokonaniem „komunizmu”, skończyła się nie „ideologia” jako taka, lecz ideologia obiektywizmu, która utrzymywała, że opierając się na „faktach historycznych”, jest w stanie dokonać rozróżnienia między „ideologią” a „rzeczywistością”. Z post-modernistycznej perspektywy rzekomy „koniec ideologii” nie jest więc niczym innym, jak tylko konsekwencją triumfu ideologii obiektywizmu. Z perspektywy tej nasze ujęcie historii jest i musi być na wskroś ideologiczne, a obiektywizm jest ideologią cieszącą się obecnie ryzykowną pozycją hegemona. Z postmodernistycznego punktu widzenia, ważna różnica istnieje nie pomiędzy ideologią a obiektywizmem, lecz pomiędzy ideologicznymi konstrukcjami historii, które są bardziej lub mniej „otwarte” na „konstruowaną” naturę swoich wersji historii i mniej lub bardziej skłonne do tego, aby własne sposoby wytwarzania 17

Zob. Roland Barthes, Od dzieła do tekstu, przeł. Michał Paweł Markowski, „Teksty Drugie” 1998, nr 6, Hayden White, Interpretacja tekstów, przeł. Arkadiusz Marciniak, w: tegoż, Poetyka pisarstwa historycznego, red. Ewa Domańska, Marek Wilczyński, Universitas, Kraków 2000.

White_Proza historyczna_OK.indd Sek2:74

2009-09-03 19:22:38

Literatura a fikcja

75

historii uczynić składnikiem treści historii. Post-modernistyczne wersje historii są jak filmy o robieniu filmów lub powieści o pisaniu powieści lub (Brechtowskie) spektakle, które każą nam zwrócić uwagę na ich własną „fikcjonalność”. Rzecz jasna, takie właśnie wersje historii rzadko wychodzą spod pióra profesjonalnych historyków, jako że bycie profesjonalnym historykiem oznacza wierność „ideologii obiektywizmu”. Ale kto (poza samą dyscypliną) upoważnił profesjonalnych historyków do określania, co w przedstawieniu historii jest „stosowne”, a co nie? Czy trzeba wierzyć w „stałość przeszłości”, „stałość tekstów”, „moralną i profesjonalną” dyscyplinę oraz „zasadę rzeczywistości”, tak jak definiuje to profesor Himmelfarb, by mieć prawo do zbudowania prawdziwej wersji przeszłości, która byłaby jednocześnie pośrednio lub nawet jawnie krytyką teraźniejszości? Nawet jeżeli u podłoża postmodernistycznych ujęć historii leży krytyka ideologii obiektywizmu, nie znaczy to, że sprzeciwiają się one prawdzie i stają po stronie kłamstwa, ułudy, fantazji i fikcji. Przeciwnie, znaczy to, że post-modernizm bardziej interesuje się rzeczywistością niż prawdą jako celem samym w sobie. Post-modernizm cechuje także świadomość, że „rzeczywistość” jest zawsze zarówno konstruowana w dyskursie, jak i odkrywana w relacjach historycznych. Znaczy to, że post-modernistyczna „obiektywność” jest świadoma swej własnej natury konstruktu i czyni proces konstruowania przedmiotem swojego dyskursu. W owym zaangażowaniu w określanie granic rzeczywistości postmodernistyczne idee historii znajdują podstawę dla sojuszu z „literaturą”, przez co mam na myśli „pisarstwo literackie” w jego charakterystycznej, dwudziestowiecznej czy też „modernistycznej” formie.18 Usiłując określić granice „rzeczywistego”, modernistyczne pisarstwo literackie wykroczyło bowiem poza wiele podziałów, które jako dogmaty funkcjonowały w nowoczesnych naukach społecznych i humanistycznych jako gwarancja iluzji obiektywizmu. Literatura modernizmu wykroczyła poza następujące podziały: 18

Zob. Roland Barthes, To Write: An Intransitive Verb?, w: tegoż, The Rustle of Language, University of California Press, Berkeley 1992.

White_Proza historyczna_OK.indd Sek2:75

2009-09-03 19:22:38

Literatura a fikcja

76

1. Rozróżnienie pomiędzy wydarzeniem a jego przedstawieniem w dyskursie. Postmoderniści wierzą, że wydarzenia istnieją i istniały w realnym świecie, lecz w naszych próbach ich przedstawienia nieuchronnie je zacieramy i zniekształcamy sposób, w jaki były postrzegane. 2. Rozróżnienie pomiędzy dokumentem a tekstem (literackim). Postmoderniści wierzą, że wszystkie (zapisane) dokumenty, które starsza tradycja naukowa nazywała „pomnikami”, są tekstami i że powinno się je poddawać tym samym technikom eksplikacyjnym, które stosuje się do tekstów literackich. Pogląd ten otwiera dokument na krytykę fikcjonalnej natury jego „dosłowności” i ujawnienie systematycznie dokonywanych zniekształceń jego odniesień, nawet jeżeli tekst ten chce uchodzić jedynie za niewinny indeks pewnych procesów czy instytucji, w których procesy te zachodziły. 3. Rozróżnienie pomiędzy (literackimi) tekstami a ich społecznymi kontekstami. Postmoderniści sądzą, że kontekst społeczny sam w sobie jest tekstem lub też jest zrozumiały jedynie poprzez tekst. Koncepcja ta stanowi wyzwanie dla założenia obiektywizmu, według którego, podczas gdy tekst można odczytywać jedynie poprzez najbardziej ezoteryczne i wysublimowane praktyki hermeneutyczne, to kontekst jest bezpośrednio dostępny dla zdroworozsądkowych procedur czytania i interpretacji. 4. Rozróżnienie pomiędzy mową literalną a figuratywną. Postmoderniści uważają, że jakakolwiek próba opisu lub przedstawienia rzeczywistości w języku musi zderzyć się z faktem, że nie istnieje język literalny, że każdy język jest w swej istocie „figuratywny”. Tak więc, jak twierdzą tekstualiści, tekst zawsze mówi więcej lub coś innego, niż wydaje się mówić; stąd jego „prawdziwość” można określić jedynie po akcie interpretacji. Prawda lub fakt nie może być pojęciem zastosowanym do interpretowania tekstu, ponieważ każda wersja prawdy jest sama w sobie tekstem. 5. Rozróżnienie pomiędzy desygnatem dyskursu a przedmiotem dyskursu. Postmoderniści wierzą, że przedmiot

White_Proza historyczna_OK.indd Sek2:76

2009-09-03 19:22:38

Literatura a fikcja

77

dyskursu zawsze zastępuje jego rzekome odniesienie. Obiektywizm mylnie bierze ów skonstruowany przedmiot za desygnat. To nie wydarzenia są konstruktami, lecz, po pierwsze, fakty, a po drugie przedmiot dyskursu. W reprezentacji historycznej ów proces podwójnej konstrukcji zamiast przybliżać historyka do odniesienia, coraz bardziej go od niego oddala. Postmodernistyczny obiektywizm uwzględnia ów proces alienacji desygnatu i przedstawia go jako element swojego dyskursu. 6. Rozróżnienie pomiędzy faktem i fikcją. Ponieważ fakty same w sobie są konstrukcjami lingwistycznymi, „opisanymi wydarzeniami”, nie mają one żadnej rzeczywistości poza językiem. Tak więc, podczas gdy wydarzenia mogły realnie mieć miejsce, ich przedstawienie jako faktów, nadaje im wszelkie atrybuty literackich, a nawet mitycznych, przedmiotów. I, na koniec, 7. Rozróżnienie pomiędzy historią a literaturą. Postmodernizm zakłada, że ponieważ pisarstwo historyczne jest rodzajem dyskursu, a zwłaszcza dyskursu narracyjnego, to nie ma zasadniczej różnicy pomiędzy reprezentacjami rzeczywistości historycznej a reprezentacjami wyobrażonych wydarzeń i procesów. Postmodernizm posuwa się jeszcze dalej, utrzymując, że modernistyczne pisarstwo literackie jest bardziej „obiektywne” niż pisarstwo historyczne oparte na faktach, o ile przedstawia własne sposoby produkcji jako elementy swojej „treści”. To ów status autoreferencyjności uwalnia modernistyczny tekst literacki od statusu „fikcji” i pozwala nam dostrzec, jak, w sytuacji braku takiej autoreferencyjności, tradycyjny tekst historyczny nieuchronnie ulega „ideologizacji”. Nie oznacza to, że autoreferencyjność pozwala wymknąć się ideologii; chroni ona jednak przed ideologią obiektywizmu; ideologią, która nie zna samej siebie. Łatwo więc dostrzec, dlaczego strażnicy kultury i społeczeństwa w Europie Zachodniej i Stanach Zjednoczonych, którzy ogłosili się „zwycięzcami” nad „komunistycznymi” wrogami

White_Proza historyczna_OK.indd Sek2:77

2009-09-03 19:22:38

Literatura a fikcja

78

z okresu zimnej wojny, powinni obawiać się rozpowszechnienia idei tekstualizmu w naukach społecznych i humanistycznych. Tekstualizm podważa bowiem pretensje do moralnego autorytetu „prawd” (celowo używam tu cudzysłowu) na temat polityki, społeczeństwa i kultury, wytworzonych w naukach humanistycznych i społecznych po obu stronach barykady w trakcie toczonej po 1945 roku zimnej wojny. Tekstualizm odrzuca rozróżnienie pomiędzy „obiektywnością” a „ideologicznym” zniekształceniem, na którym opierały się nauki społeczne i humanistyczne w Europie Zachodniej w końcu dziewiętnastego wieku. Podział ten z pewnością przetrwa zarówno na Zachodzie, a zwłaszcza w Europie Wschodniej, szczególnie, jeśli Zachód troszczy się o przyszłość Wschodu (i chce sprawować nad nią kontrolę?).19 Jeżeli faktycznie tak jest, to zarówno Zachód, jak i Wschód potrzebują postmodernizmu, jednak każde z innego powodu. Spotkałem się z licznymi dowodami na to, że wielu rosyjskich badaczy, i wielu uczonych zachodnich, uważa, że „zwycięstwo” Zachodu (kapitalizmu) nad Związkiem Radzieckim (komunizmem) potwierdza wagę nie tylko zachodnich nauk społecznych, gospodarczych praktyk wolnego rynku oraz amerykańskiej demokracji, lecz także historycznej świadomości klasy średniej oraz związanych z nią zachodnich nauk społecznych. Wobec potrzeby rekonceptualizacji przeszłości społeczeństw wschodnioeuropejskich, historykom w tych krajach radzi się, by porzucili materializm dialektyczny i zajęli się zachodnimi, burżuazyjnymi „socjo-naukowymi” metodami historycznej rekonstrukcji i eksplanacji. Jest to, jak sądzę, ostatnia rzecz, której potrzebuje rosyjskie – oraz każde inne – społeczeństwo. 19

Gdy piszę te słowa, gazety donoszą o dyskusji pomiędzy państwami należącymi do NATO o tym, które i ile krajów Europy Środkowej należy dopuścić do członkostwa. Prezydent Bill Clinton chce przyjąć jedynie Polskę, Węgry i Czechy, odkładając dopuszczenie innych krajów Europy Środkowej do czasu, kiedy udowodnią, że godne są dołączenia do sojuszu militarnego, którego celem była obrona Zachodu przed tymi właśnie narodami. Rosja oczywiście jest temu przeciwna, lecz niewiele może zrobić, ponieważ ma nadzieję, że dołączy do tego właśnie sojuszu. Wtedy osiągnie już pozycję „postmodernistyczną”, polegającą na tym, że będzie członkiem sojuszu, którego celem jest obrona przed nią samą.

White_Proza historyczna_OK.indd Sek2:78

2009-09-03 19:22:39

Literatura a fikcja

79

Po pierwsze, nikt nie „potrzebuje” ani żadnej określonej metodologii nauk społecznych, ani określonej koncepcji historii. Po drugie, zarówno nauki społeczne, jak i ujęcia historii są mniej lub bardziej potrzebne w zależności od sytuacji, w jakiej znajduje się dane społeczeństwo. Jeżeli oceniając, co jest potrzebne dla danego społeczeństwa w określonym momencie jego rozwoju, „potrzebę” zastąpimy „przydatnością”, to stanie się jasne, że post-modernistyczna koncepcja historii miałaby dziś o wiele więcej do zaoferowania krajom Europy Wschodniej niż jakakolwiek wersja zachodniego obiektywizmu. W istocie, kraje zachodnie również skorzystałyby na sporej dawce post-modernistycznej świadomości historycznej. Mogłaby ona pomóc w rozwianiu złudzeń historyków zachodnich, że triumf zimnowojennego kapitalizmu potwierdza obiektywność i realizm nauk społecznych, rozwijanych na Zachodzie w celu osądzenia tego konfliktu. Najważniejszym jednak wkładem post-modernizmu do analiz wschodnioeuropejskich historyków, byłoby umożliwienie im postawienie pytania, jak społeczność narodowa może zacząć jeszcze raz od nowa. O ile badanie historyczne w ogóle jest w stanie przyczynić się do odpowiedzi na takie pytanie, może to uczynić nie tyle poszukując jedynej prawdy o początkach narodu i jego kształtowania się poprzez wieki, ile mnożąc możliwe opisy zarówno początków, jak i modeli rozwoju narodu. Byłoby to w zgodzie z postmodernistyczną koncepcją badań historycznych zarysowaną w późniejszych dziełach Michela Foucaulta. Twierdził on, że pisanie historii przeszłości jest jak najbardziej prawomocne, jednak o wiele bardziej interesujące oraz w ostatecznym rozrachunku o wiele bardziej produktywne jest wyobrażanie sobie historii teraźniejszości. Istnieje wiele sposobów charakteryzowania dyscyplin wiedzy, na przykład na podstawie rodzaju przedmiotów, które sobie obrały, metod analizy, czy też funkcji, jakie pełnią w społeczeństwie. Dyscypliny nauk społecznych i humanistycznych można jednak zdefiniować inaczej, poprzez niepokoje i obawy, które stanowiły podłoże ich instytucjonalizacji jako określonych pól badawczych. Nowoczesna socjologia i psychologia są tego przykładem. Socjologia jest oczywistą reakcją na obawy i niepokoje

White_Proza historyczna_OK.indd Sek2:79

2009-09-03 19:22:39

80

Literatura a fikcja

wywołane społecznie destrukcyjnymi skutkami industrializacji i urbanizacji na Zachodzie, a psychologia jest reakcją na obawy i niepokoje wywołane destabilizacją koncepcji podmiotu, która stanowiła podstawę porenesansowej etyki, polityki i prawa. Antropologia powstała natomiast w reakcji na obawy i niepokoje wywołane doświadczeniem imperium pod koniec dziewiętnastego wieku. Badania historyczne stanowią natomiast inny problem. Jeszcze na początku wieku dziewiętnastego były one domeną amatorów, dyletantów, pedagogów, antykwariuszy, ludzi interesujących się genealogią oraz wyznawców różnych religijnych i politycznych opcji. Za wyjątkiem koniecznej znajomości języka i prawdopodobnie zainteresowania prawnym aspektem dokumentów dotyczących sfery publicznej, badanie przeszłości nie wymagało żadnych określonych kompetencji. Znajomość historii mogła pomóc w zdobywaniu praktycznego doświadczenia w obszarze innych badań: historia wojny uważana była za odpowiedni przedmiot dla dawnych żołnierzy; historia instytucji publicznych dla emerytowanych prawników, historia rodziny dla członków rodziny itd. Podczas gdy już od czasów renesansu istnieli uczeni, którzy nazywali siebie historykami, samo badanie przeszłości na potrzeby nauczycieli, moralistów oraz innych strażników dobra publicznego przez ludzi zainteresowanych przeszłością nie wymagało żadnych zawodowych uprawnień, ani też określonej metodologii. Profesja historyka stała się dyscypliną dopiero w dziewiętnastym wieku, gdy przeniesiono ją na uniwersytety i akademie, nadano status „Wissenschaft”, a kształtujące się państwa narodowe stały się jej głównym sponsorem, jako że historia świadczyła im usługi, bez których te państwa nie mogłyby się obejść. Na pierwszy rzut oka może wydać się dziwne, że rząd miałby płacić grupie ludzi za badanie przeszłości narodu, który rząd nadzoruje i któremu ma przewodzić. Zrozumiałe jest, że państwo ma płacić administratorom, nauczycielom, policji oraz armii, a nawet przedstawicielom nauk przyrodniczych i lekarzom, aby służyli obywatelom. Lecz jakiż to powód miałby skłonić państwo do płacenia grupie naukowców, aby badali

White_Proza historyczna_OK.indd Sek2:80

2009-09-03 19:22:39

Literatura a fikcja

81

przeszłość nie w celu dopełnienia swoich obowiązków jako nauczycieli i moralistów, lecz jako cel sam w sobie, jako wkład w wiedzę – tak jakby wiedza o przeszłości, nie tylko przeszłości narodowej, lecz jakiejkolwiek przeszłości, była dobrem samym w sobie? Odpowiedź jest dość oczywista. W dziewiętnastym wieku ustanowiono badania historyczne jako dyscyplinę (zinstytucjonalizowano je, przeniesiono na uniwersytety, uczyniono z nich rodzaj nauki), legitymizującą istnienie tych narodów, których pochodzenie było tak samo niejasne, jak ich etniczna struktura. Nowo zinstytucjonalizowane kadry historyków miały rozwiać obawy spowodowane niepewnością początków i niepokojów, jakie wzbudzał upiór hybrydyczności i wymieszania populacji. Dając narodowi to, co badacz genealogii dawał rodzinie, dziewiętnastowieczni historycy–profesjonaliści nie tylko ustalali czystość krwi grup społecznych, lecz także potwierdzali słuszność roszczeń dominującej w narodzie grupy etnicznej do obszaru, na którym panowała. To wszystko jest akurat oczywiste. Historycy badali nie tylko okresy i miejsca związane z narodem, do którego należeli, lecz także tworzyli wiedzę o przeszłości, która z ich narodem nie miała żadnego genetycznego lub genealogicznego związku. Podobnie też prowadzili między sobą i z przedstawicielami innych dyscyplin dyskusje na temat istoty historii, najlepszych metod jej badania, a także na temat tego, jak na wiele nowych, uprzednio nieznanych sposobów można ją społecznie wykorzystać. Uprzednio nieznanych, ponieważ badania historyczne nie wysuwały przedtem roszczeń ani do statusu nauki i wspierających ów status standardów obiektywności dla oceny dowodów, ani do ustanawiania pochodzenia i istoty narodu. Nie myślano o tym wcześniej także dlatego, że nowo zinstytucjonalizowana dyscyplina „historii” radykalnie odmieniła treść tej „historii”, o której „historycy” mieli pisać „historię”. „Przyszłość”, jako aspekt „historii”, została z jej rozważań usunięta. Wcześniejsze formy refleksji historycznej często zawierały otwarte próby przewidywania przyszłości, przepowiadania jej ogólnego kierunku lub chociażby oceny możliwości działania w teraźniejszości. Potem ta tendencja zaniknęła. Od

White_Proza historyczna_OK.indd Sek2:81

2009-09-03 19:22:39

82

Literatura a fikcja

połowy dziewiętnastego wieku badania historyczne ograniczyły swoje zadania do zgłębiania jedynie tego, co już się stało i nie mogło zostać odczynione; tego, co rozciągało się w wygodnej stabilności poza horyzontem żywej percepcji i o czym można było posiąść pewną wiedzę, bowiem mogło być tylko tym, czym było. Wszystko to zostało ustanowione po to, by rozwiać obawy i niepokoje co do niepewnego pochodzenia i by zredukować strach przed demoralizującym pomieszaniem krwi, genów i natury rzeczy. Lecz nawet jeśli historia stała się dyscypliną w celu rozwiania obaw i niepokojów mającej obsesję na punkcie czystości krwi i ziemi nowej klienteli społecznej, nie były to wszak od razu obawy i niepokoje samej dyscypliny, która miała problemom tym zaradzić. Niepokoje historyków należały do innego porządku, odnoszącego się do natury oraz poznawczego i moralnego statusu wiedzy, którą wytwarzali. A to dlatego, że badania historyczne stały się dyscypliną, nie przechodząc przez coś, co można by nazwać „rewolucją kopernikańską”, która dała fundament dla nowoczesnych badań naukowych świata przyrody. Historia miała badać ludzką przeszłość; miała badać ludzkość jako odróżniającą się od reszty natury i przekraczającą ograniczenia wynikające z naturalnych uwarunkowań. Jako że podmiotem sprawczym historii był człowiek, i to on właśnie pokonał ograniczenia naturalnych uwarunkowań, oznaczało to, że przyczynowość historyczna musi się radykalnie różnić od przyczynowości naturalnej. Jednak jeżeli tak było, to na czym właściwie miała polegać specyficznie historyczna (w odróżnieniu od naturalistycznej) interpretacja? Co więcej, jeśli, jak głosi doktryna, wydarzenia historyczne różnią się od wydarzeń naturalnych ze względu na ich indywidualność, unikalność i niepowtarzalność, to jak należało je zrozumieć, jak ująć ową indywidualność i jak poddać rozważaniom o choćby minimalnie obiektywnym charakterze? Te dwie kwestie – istoty sprawczego podmiotu historii i metody, która miała służyć ujęciu skutków działania owego podmiotu – rozwiązano przez wcielenie do procedur historii jedynej techniki, która zaświadczała o jej statusie jako aktywności mitologicznej i o jej związkach z literaturą. Techniką tą była narracja.

White_Proza historyczna_OK.indd Sek2:82

2009-09-03 19:22:39

Literatura a fikcja

83

Poprzez narratywizację faktów, co do których zakładano, że zostały ustalone według naukowych lub też co najmniej „obiektywnych” procedur, badania historyczne znalazły dla siebie miejsce między teologią a metafizyką, z jednej strony, i wśród nowych „terapeutycznych” nauk społecznych i humanistycznych, takich jak psychologia, socjologia, ekonomia polityczna, oraz antropologia, z drugiej. W takim oto położeniu – w kręgu nauk – historia mogła już służyć jako paradygmat społecznej i politycznej faktualności. Mogła się zadowolić ustalaniem prawdy i realności faktów społecznych, na których miałyby się opierać inne nauki społeczne i humanistyczne, jako że można teraz było stwierdzać ich „realizm”, pod warunkiem, że jego „fakty” były „historycznej” natury. [1999] przełożyła Dorota Kołodziejczyk

White_Proza historyczna_OK.indd Sek2:83

2009-09-03 19:22:39

White_Proza historyczna_OK.indd Sek2:84

2009-09-03 19:22:39

Fikcjonalność przedstawień opartych na faktach

White_Proza historyczna_OK.indd Sek2:85

2009-09-03 19:22:39

White_Proza historyczna_OK.indd Sek2:86

2009-09-03 19:22:39

Aby uprzedzić zarzuty często zgłaszane przez historyków wobec poniższego wywodu, pragnę na wstępie zastrzec, że zdarzenia historyczne różnią się od zdarzeń fikcyjnych, co opisywano już od czasów Arystotelesa. Historycy zajmują się zdarzeniami, które można przypisać określonym miejscom w przestrzeni i czasie, zdarzeniami, które można (lub można było) obserwować lub których można było doświadczyć. Natomiast pisarze – poeci, powieściopisarze, dramatopisarze – zajmują się zarówno tego rodzaju zdarzeniami, jak i zdarzeniami wyobrażonymi, hipotetycznymi, a także wymyślonymi. Lecz nie sam charakter zdarzeń, którymi zajmują się historycy i pisarze, stanowi tutaj problem. W dyskusji nad „literaturą faktu”, czy raczej nad „fikcjonalnością przedstawienia opartego na faktach” [the fictions of factual representation], bo taką zdecydowałem się nadać temu nazwę, powinno nas interesować, do jakiego stopnia dyskurs historyka i dyskurs autora fikcyjnych opowieści zachodzą na siebie, są do siebie podobne lub też ze sobą korespondują. Mimo że historycy i pisarze zajmują się innymi rodzajami zdarzeń, zarówno forma ich dyskursów, jak również kierujące ich pisaniem cele są często takie same. Można jak sądzę wykazać, że techniki lub strategie, które historycy i pisarze stosują do budowania swoich dyskursów, zasadniczo są takie same, choć mogą się one wydawać odmienne na czysto zewnętrznym poziomie stylu. Czytelników z pewnością uderza podobieństwo między historią i powieścią. Niejeden opis historyczny można by wziąć za powieść, a wiele powieści uznać za historię, biorąc pod uwagę czysto formalne (ściśle biorąc, formalistyczne) względy. Gdy powieść i historię rozpatruje się jako werbalne artefakty, nie sposób dostrzec między nimi różnicy. Na gruncie formalnym jednak niełatwo je rozróżnić, chyba że zastosujemy wobec nich określone założenia co do rodzajów prawdy, do których każdy z tych gatunków się odnosi. Cel powieściopisarza jest/musi być w istocie taki sam, jak cel

White_Proza historyczna_OK.indd Sek3:87

2009-09-03 19:22:39

88

Fikcjonalność przedstawień opartych na faktach

historyka. Obaj dążą do uzyskania werbalnego obrazu „rzeczywistości”. Powieściopisarz może przedstawić swój obraz rzeczywistości pośrednio, czyli poprzez techniki figuratywne. Historyk zaś uważa, że dokonuje jej bezpośredniego przedstawienia, w formie zapisu ciągu założeń, które – jak sądzi, dokładnie odpowiadają jakiejś pozatekstowej sferze zdarzeń. Obraz rzeczywistości skonstruowany przez powieściopisarza również ma w sensie ogólnym opierać się na pewnej sferze ludzkiego doświadczenia, które jest nie mniej „realne” niż to, do którego odnosi się historyk. Nie jest to zatem kwestia konfliktu pomiędzy dwoma rodzajami prawdy (który narzuciła nam zachodnia wiara w empiryzm jako jedyną formę dostępu do rzeczywistości); konfliktu pomiędzy prawdą korespondencji, z jednej strony, a prawdą koherencji z drugiej. Każda historia musi spełniać standardy spójności w nie mniejszym stopniu niż standardy zgodności, jeśli ma uchodzić za wiarygodny opis „tego, jak właściwie było”. A to dlatego, iż empirycznemu nastawieniu towarzyszy przekonanie, że „rzeczywistość” można nie tylko doświadczać, lecz także, że jest ona spójną strukturą. Zwykła lista potwierdzonych pojedynczych stwierdzeń egzystencjalnych nie sumuje się w opis rzeczywistości, jeśli nie ma jakiejś logicznej lub estetycznej spójności, która łączy te stwierdzenia. Podobnie każda opowieść fikcyjna musi zdać test korespondencji (musi być „adekwatna” jako obraz czegoś poza nią samą), jeśli przypisuje sobie umiejętność reprezentacji dogłębnego zrozumienia ludzkiego doświadczenia świata. Gdy zdarzenia przedstawione w dyskursie traktowane są jako atomowe części fragmentarycznej całości, czy też jako możliwe zdarzenia w zauważalnej totalności, dyskurs rozumiany w swej totalności jako obraz jakiejś rzeczywistości pozostaje w związku korespondencji z tym, czego jest obrazem. To w tym nierozłącznie podwójnym sensie, każdy pisany dyskurs jest poznawczy w swych celach i mimetyczny w środkach. Jest to prawdą w odniesieniu nawet do najbardziej ludycznego i pozornie ekspresyjnego dyskursu, a zatem dotyczy to tyleż poezji, co prozy, a w tym tych form poezji, które wydają się zwrócone wyłącznie na problem „pisania”. W tym względzie historia jest w nie mniejszym stopniu formą opowieści fikcyjnej niż powieść jest formą historycznego przedstawiania.

White_Proza historyczna_OK.indd Sek3:88

2009-09-03 19:22:39

Fikcjonalność przedstawień opartych na faktach

89

Owa charakterystyka historiografii jako formy tworzenia fikcji nie spotyka się na ogół ze zrozumieniem ani ze strony historyków, ani też krytyków literackich. Są oni w stanie zgodzić się jedynie z tym, że historia i fikcja zajmują się odmiennymi porządkami doświadczenia, a zatem reprezentują odmienne, jeśli nie przeciwstawne, formy dyskursu. Przydałoby się więc powiedzieć kilka słów o tym, jak zrodziła się idea opozycji historii i fikcji oraz jak to się stało, że jej tak długo w myśli zachodniej nie kwestionowano. Przed rewolucją francuską historiografię tradycyjnie uznawano za sztukę literacką. A dokładniej, uznawano ją za gałąź retoryki, tak jak uznawano generalnie jej „opowieściową” naturę. Chociaż osiemnastowieczni teoretycy odróżniali dość ściśle (i nie zawsze z adekwatnym filozoficznym uzasadnieniem) „fakt” od „fantazji”, na ogół nie postrzegali oni historiografii jako reprezentacji faktów wolnej od elementów fantazji. Podczas gdy teoretycy od Bayle’a do Woltera uznawali ogólną potrzebę opisu historycznego, który zajmowałby się prawdziwymi, nie zaś wyobrażonymi, zdarzeniami, uznawali oni także za nieuniknione uciekanie się do technik opowieści fikcyjnej w przedstawianiu prawdziwych wydarzeń w dyskursie historycznym. Wiek osiemnasty obfituje w prace, w których rozróżnia się „badanie” historii z jednej strony, a „pisanie” historii z drugiej. „Pisanie” miało być literackim, swoiście retorycznym ćwiczeniem, a produkt owego ćwiczenia należało oceniać w równym stopniu według literackich, jak i naukowych zasad. Stąd kluczowa opozycja zarysowywała się pomiędzy „prawdą” a „błędem”, nie zaś pomiędzy „faktem” i „fantazją”, przez co należy rozumieć, że wiele rodzajów prawdy, nawet w historii, można było przedstawić czytelnikowi jedynie za pomocą technik reprezentacji właściwych dla opowieści fikcyjnej. Techniki owe składały się z zabiegów retorycznych, tropów, figur oraz słownych i myślowych schematów, które, jak opisali to antyczni i renesansowi retorzy, były takie same, jak ogólnie pojęte techniki poetyckie. „Prawda” nie była równoznaczna z „faktem”, była natomiast połączeniem faktu i matrycy konceptualnej, w obrębie której zajmowała odpowiednie miejsce w dyskursie. W każdą

White_Proza historyczna_OK.indd Sek3:89

2009-09-03 19:22:39

90

Fikcjonalność przedstawień opartych na faktach

adekwatną reprezentację prawdy należało zaangażować w takim samym stopniu wyobraźnię, co rozum. Oznaczało to, że techniki pisania były tak samo niezbędne do komponowania dyskursu historycznego, jak erudycja. Na początku wieku dziewiętnastego zaczęto, przynajmniej wśród historyków, powszechnie utożsamiać prawdę z faktem i uznawać fikcję za przeciwieństwo prawdy, a tym samym bardziej za przeszkodę w rozumieniu rzeczywistości niż za sposób jej postrzegania. Historia została ustawiona w opozycji do fikcji, a zwłaszcza powieści, jako forma reprezentacji tego, co „faktyczne”, wobec reprezentacji tego, co „możliwe” lub jedynie „wyobrażalne”. I tak oto zrodził się sen o dyskursie historycznym, składającym się wyłącznie ze stwierdzeń zgodnych z faktami na temat obszaru wydarzeń, które można było z zasady zaobserwować. Uporządkowanie ich zgodnie z kolejnością występowania miało pozwolić na wydobycie ich prawdziwego znaczenia i wagi. Tak więc historyk dziewiętnastowieczny zwykle stawiał sobie za cel wyeliminowanie jakiegokolwiek śladu fikcyjności czy też sfery wyobrażeniowej ze swojego dyskursu, wystrzeganie się technik poety i oratora oraz rezygnację z czegoś, co uznawano za intuicyjne zabiegi pisarza opowieści fikcyjnych w jego rozumieniu rzeczywistości. Aby zrozumieć ów rozwój myślenia historycznego, należy zdać sobie sprawę, że w dziewiętnastym wieku historiografia kształtowała się na Zachodzie jako osobna dyscyplina naukowa, w atmosferze głębokiej wrogości wobec wszelkich form mitu. Zarówno polityczna prawica, jak i lewica widziały w myśleniu mitycznym źródło nadużyć i upadku rewolucji. Fałszywe odczytywanie historii, błędne założenia dotyczące natury procesu historycznego, nierealistyczne oczekiwania co do sposobów przekształcania społeczeństw historycznych – wszystko to doprowadziło w pierwszym rzędzie do wybuchu rewolucji, pokierowało jej przebiegiem i zadecydowało o długofalowych skutkach działań rewolucyjnych. Sprawą największej wagi stało się wzniesienie ponad jakikolwiek impuls interpretowania zapisu historycznego w świetle uprzedzeń partyjnych, utopijnych oczekiwań lub sentymentalnego przywiązania do tradycyjnych instytucji.

White_Proza historyczna_OK.indd Sek3:90

2009-09-03 19:22:39

Fikcjonalność przedstawień opartych na faktach

91

Aby rozeznać się w sprzecznych założeniach partii powstałych w czasie rewolucji i po niej, należało znaleźć jakieś prawdziwie „obiektywne”, prawdziwie „realistyczne” stanowisko oglądu społecznego. Jeśli procesy i struktury społeczne wydawały się „demoniczne” w ich zdolności opierania się wytyczonemu kierunkowi, pokonywania nieprzewidzianych zakrętów, a także obalania najwznioślejszych planów i burzenia płynących z głębi serca pragnień, to należało dokonać demitologizacji historii. Lecz, w zgodzie z myślą tegoż wieku, demitologizację jakiejkolwiek sfery dociekań zrównano z procesem jej defikcjonalizacji. Rozróżnienie pomiędzy mitem a fikcją, które w myśli naszego wieku jest sprawą oczywistą, było nieomal nie do pojęcia dla większości czołowych ideologów początków dziewiętnastego wieku. Doszło więc do tego, że historia, nauka realistyczna par excellence, została przeciwstawiona fikcji jako badanie tego, co realne, wobec tego, co jedynie wyobrażalne. Ranke, który potępiał powieść jako dzieło li tylko imaginacji, miał co prawda na myśli tę formę powieści, którą dziś nazywamy „romantyczną”, to jednak w akcie tym wykazał się nastawieniem wspólnym wielu jego współczesnym, definiując historię jako badanie tego, co rzeczywiste, zaś powieść jako przedstawienie sfery wyobraźni. Jedynie kilku teoretyków, wśród których najbardziej znany był J.G. Droysen, zauważało, że nie da się pisać historii bez uciekania się do technik mówcy i poety. Większość „naukowych” historyków tamtego wieku nie była świadoma, że historycy stworzyli rozmaite rodzaje dyskursu historycznego, odpowiadające rozpoznawalnym konwencjom powieściowym. Historiografia romantyczna wydała na świat geniusza w postaci Micheleta, historiografia realistyczna zaczerpnęła swój paradygmat od samego Rankego, historiografia symboliczna miała Burckhardta (który miał więcej wspólnego z Flaubertem i Baudelaire’em niż z Rankem), a historiografia modernistyczna znalazła swój prototyp w Spenglerze. Nie było też dziełem przypadku, że powieść realistyczna i historyzm Rankego przechodziły kryzys w mniej więcej tym samym czasie. Krótko mówiąc, w dziewiętnastym wieku istniało tyle „stylów” reprezentacji historycznej, ile wyróżnianych stylów literac-

White_Proza historyczna_OK.indd Sek3:91

2009-09-03 19:22:40

92

Fikcjonalność przedstawień opartych na faktach

kich. Nie dostrzegali tego dziewiętnastowieczni historycy, ponieważ łudzili się, że można pisać historię bez stosowania jakichkolwiek technik opowieści fikcyjnej. Przez cały ten czas hołdowali idei opozycji historii i fikcji, nawet gdy tworzyli dyskursy tak odmienne od siebie nawzajem, że różnice między nimi mogło wyjaśnić jedynie to, że historyczny dyskurs osadzony jest na estetycznych założeniach. Historycy wierzyli, że różne interpretacje tego samego zbioru zdarzeń wynikały ze zniekształceń ideologicznych lub też nieadekwatnych danych o faktach. Wierzyli, że jeśli tylko udałoby się uniknąć ideologii i dochować wierności faktom, historia zyskałaby wiedzę tak pewną, jak jakakolwiek dziedzina z obszaru nauk ścisłych i tak obiektywną, jak zadanie matematyczne. Większość historyków dziewiętnastowiecznych nie zdawała sobie sprawy, że gdy w grę wchodzi próba uporania się z faktami przeszłymi, kluczowym problemem do rozważenia dla kogoś, kto miał je wiernie przedstawić, są wywierające wpływ na reprezentację własne zapatrywania na to, jak części składowe mają się do całości, którą tworzą. Nie zdawali sobie sprawy, że fakty nie mówią same za siebie, lecz że to historyk mówi zamiast nich, w ich imieniu, i modeluje fragmenty przeszłości w całość, której integralność jest – jako reprezentacja – czysto dyskursywna. Powieściopisarze w istocie zajmują się zdarzeniami wyobrażonymi, podczas gdy historycy rzeczywistymi, lecz sam proces łączenia wydarzeń w zrozumiałą całość, która mogłaby służyć jako obiekt reprezentacji, czy to w obszarze wyobrażonym, czy realnym, jest procesem poetyckim. Historyk musi tutaj zastosować dokładnie te same strategie tropologiczne, te same modalności przedstawiania relacji za pomocą słów, które stosuje poeta czy powieściopisarz. W nieprzetworzonym zapisie historycznym oraz w kronice wydarzeń, którą historyk tworzy na podstawie zapisu, fakty istnieją jedynie jako skupiska przylegających do siebie fragmentów. Fragmenty te należy zebrać, aby uzyskać całość określonego, nie zaś ogólnego, rodzaju. A dokonuje się to w ten sam sposób, w jaki powieściopisarz układa w całość wytwory swojej wyobraźni, aby pokazać uporządkowany świat, kosmos, tam, gdzie może się wydawać, że istnieje jedynie chaos i nieład.

White_Proza historyczna_OK.indd Sek3:92

2009-09-03 19:22:40

Fikcjonalność przedstawień opartych na faktach

93

Tyle jeśli chodzi o manifesty. Na jakiej podstawie można usprawiedliwić tak reakcyjne stanowisko? Na jakiej podstawie można utrzymać twierdzenie, że dyskurs historyczny z dyskursem powieściowym więcej łączy niż dzieli? Pierwszą podstawę stanowią ostatnie tendencje w teorii literatury – zwłaszcza w nacisku, jaki kładli współcześni strukturaliści na konieczność zniesienia różnicy między poezją a prozą w celu rozpoznania wspólnych im atrybutów jako rodzajów zachowań językowych, które z jednej strony w równym stopniu konstytuują swoje obiekty reprezentacji, co odzwierciedlają zewnętrzną rzeczywistość, a z drugiej strony projektują wewnętrzne stany emocjonalne. Wydaje się więc, że Stalin miał rację, wyrażając przekonanie, że język nie należy ani do bazy, ani do nadbudowy, lecz w pewien nieokreślony sposób jest uprzedni wobec obu tych sfer. Nie znamy pochodzenia języka i nie będziemy znali, lecz dziś już z całą pewnością możemy uznać, że język nie będzie adekwatnie opisany ani jako dowolny wytwór kreatywności ludzkiego umysłu, ani jako wyłącznie wytwór środowiskowych sił działających na psychikę. Jest to raczej narzędzie mediacji pomiędzy świadomością i zamieszkiwanym przez nią światem. Dla teoretyków literatury nie jest to nic nowego, natomiast nie dotarło to jeszcze do historyków zagrzebanych w archiwach z nadzieją, że w efekcie tego, co nazywają „przesiewaniem faktów” lub „manipulowaniem danymi”, znajdą taką formę rzeczywistości, która posłuży jako przedmiot reprezentacji w opisie sporządzonym po tym, gdy „wszystkie fakty będą znane”, a historia jasna. Podobnie współczesna teoria krytyczna pozwala nam wierzyć mocniej niż kiedykolwiek przedtem, że „poetyzowanie” to nie coś, co unosi się ponad rzeczywistością lub życiem, przekracza je lub pozostaje w inny sposób wyalienowane ze świata, lecz reprezentuje rodzaj praktyki, która funkcjonuje jako bezpośrednia podstawa całej działalności kulturowej (jest to idea Vico, Hegla, Nietzschego w nie mniejszym stopniu niż Foucaulta, Freuda i Lévi-Straussa), a nawet samej nauki. Nie musimy więc już wierzyć – tak jak musieli wierzyć historycy w okresie postromantycznym – że fikcja jest antytezą faktu (tak samo, jak przesąd lub

White_Proza historyczna_OK.indd Sek3:93

2009-09-03 19:22:40

94

Fikcjonalność przedstawień opartych na faktach

magia są antytezą nauki) lub że możemy łączyć fakty bez pomocy jakiegoś funkcjonalnego wzorca o literackiej proweniencji. To również byłaby nowość dla wielu historyków, gdyby nie byli tak fetyszystycznie przywiązani do pojęcia „faktu” i tak wrogo nastawieni do „teorii” w jakiejkolwiek formie, że sama obecność w pracy historycznej teorii formalnej stosowanej do wyjaśnienia powiązań między faktami a pojęciami wystarczy, aby autor takiej pracy zasłużył na zarzut przejścia do obozu pogardzanej „socjologii” lub odstępstwa na rzecz niesławnej „filozofii historii”. Przypuszczam, że każdą dyscyplinę, jak wyraźnie podkreślał Nietzsche, konstytuuje to, czego nie wolno czynić jej przedstawicielom. Każda dyscyplina zbudowana jest ze zbioru ograniczeń nałożonych na myśl i wyobraźnię, a żadna nie jest aż tak obwarowana różnymi tabu jak historiografia – do tego stopnia, że tak zwana „metoda historyczna” nie polega na niczym innym, jak tylko na nakazie „prostego opowiadania” [to get the story straight] (bez żadnej konceptualizacji związku między „opowieścią” a „faktem”) oraz na unikaniu za wszelką cenę pojęciowego nadokreślania i wyobrażeniowego nadmiaru (np. „entuzjazmu”). Niestety, płaci się za to wysoką cenę. Praktyka ta skutkuje bowiem tłumieniem aparatu pojęciowego (bez którego nie można połączyć pojedynczych faktów w złożone makro-struktury ani też uczynić z nich obiektu dyskursywnej reprezentacji w narracji historycznej) oraz wycofaniem się aspektu poetyckiego w pisarstwie historycznym do wnętrza dyskursu (gdzie funkcjonuje jako nierozpoznana – a więc nie poddana krytyce – treść narracji historycznej). Ci historycy, którzy rysują wyraźną granicę między historią a filozofią historii, nie potrafią dostrzec, że każdy dyskurs historyczny zawiera w sobie w pełni ukształtowaną – choć być może ukrytą – filozofię historii. Jest to prawdą w odniesieniu zarówno do tego, co konwencjonalnie nazywa się „narracyjną” (lub diachroniczną) historiografią, jak również w odniesieniu do „konceptualnej” (lub synchronicznej) reprezentacji historycznej. Zasadnicza różnica między historią a filozofią historii polega na tym, że filozofia historii wnosi ze sobą aparat pojęciowy, za po-

White_Proza historyczna_OK.indd Sek3:94

2009-09-03 19:22:40

Fikcjonalność przedstawień opartych na faktach

95

mocą którego porządkuje się fakty w dyskursie na powierzchni tekstu, podczas gdy „historia właściwa” (jak się ją nazywa) ukrywa to we wnętrzu narracji, gdzie funkcjonuje on jako ukryte lub pośrednie narzędzie formujące, dokładnie w taki sam sposób, w jaki Northrop Frye postrzega funkcjonowanie archetypów w narracyjnych opowieściach fikcyjnych. Historia więc nie stoi w opozycji do mitu jako jego poznawcza antyteza, lecz jedynie reprezentuje inną, bardziej ekstremalną formę „przemieszczenia”, które Frye poddał analizie w Anatomy of Criticism. Każda historia ma swój mit. A skoro istnieją różne formy opowieści fikcyjnej oparte na odpowiednich archetypach mitycznych, istnieją też różne formy historiografii – różne sposoby hipotaktycznego porządkowania „faktów”, zawartych w kronice wydarzeń zachodzących w określonej czasoprzestrzeni, sposoby, dzięki którym wydarzenia z tego samego zbioru mogą funkcjonować odmiennie i tworzyć różne znaczenia, moralne, kognitywne lub estetyczne, w ramach różnych wzorów fikcjonalnych. Sądzę, że owe formy mityczne łatwiej rozpoznać w tekstach historiograficznych niż „literackich”. A to dlatego, że historycy pracują zwykle z o wiele mniejszą świadomością językową (a zatem również poetycką) niż autorzy powieści. Zwykle traktują oni język jako przezroczyste narzędzie przedstawiania, które nie wnosi do dyskursu własnego kognitywnego bagażu. Wielkie dzieła literackie opowiadają zwykle – jeśli Roman Jakobson ma rację – nie tylko o swoim domniemanym przedmiocie, lecz także o samym języku i problematycznym związku pomiędzy językiem, świadomością a rzeczywistością – włączając w to język pisarza. Tymczasem dla większości historyków problem języka ogranicza się jedynie do starania o jasne wyrażanie się, o unikanie kwiecistych figur stylistycznych, o pewność, że osoba autora nie pojawia się nigdzie w tekście, oraz o wyjaśnienie, na czym polegają zabiegi techniczne, jeśli w ogóle ktoś ośmielił się ich użyć. Rzecz ma się oczywiście inaczej z wielkimi filozofami historii – od Augustyna, Machiavellego i Vico do Hegla, Marxa, Nietzschego, Crocego i Spenglera. Problematyczny status języka (a zatem również swoistego stylu językowego tych autorów) stanowi kluczowy składnik aparatu krytycznego każdego z nich.

White_Proza historyczna_OK.indd Sek3:95

2009-09-03 19:22:40

96

Fikcjonalność przedstawień opartych na faktach

Podobnie z wielkimi klasycznymi pisarzami historiografii – od Tukidydesa i Tacyta do Micheleta, Carlyle’a, Rankego, Droysena, Tocqueville’a i Burckhardta – owi historycy posiadali przynajmniej retoryczną samoświadomość, która umożliwiała im dostrzeżenie, że jakikolwiek zbiór faktów można opisać na różne sposoby, a każdy z nich będzie tak samo prawomocny; że nie ma niczego takiego jak jedyny poprawny opis, na podstawie którego powstanie następnie interpretacja. Dostrzegali więc, krótko mówiąc, że wszelkie oryginalne opisy jakiegokolwiek zakresu zjawisk są już jako takie interpretacjami jego struktury. Wiedzieli również, że styl języka, w którym występuje oryginalny opis (lub taksonomia) tegoż zakresu zjawisk pośrednio wyeliminuje pewne style reprezentacji oraz objaśnienia, milcząco sankcjonując inne style. Innymi słowy, preferowany tryb oryginalnego opisu zjawisk historycznych (włączając w to obszar tekstów literackich) domyślnie pozwala na ograniczony zakres stylów fabularyzacji i stylów prowadzania wywodu, którego zadaniem jest wydobycie znaczenia pola w prozie dyskursywnej, jeśli oczywiście opis ma być czymś więcej niż jedynie swobodnym zapisem wrażeń. Struktura fabularna narracji historycznej ( jak to się stało, że wydarzenia przybrały taki obrót, a nie inny) oraz formalny dowód lub wyjaśnienie, dlaczego „wydarzenia przybrały taki obrót, a nie inny”, są prefigurowane przez oryginalny opis („faktów”, które należy wyjaśnić) w określonej modalności użycia języka: metaforze, metonimii, synekdosze lub ironii. Zaznaczam, że używam tych terminów jako metafor dla różnych sposobów interpretowania pola lub zbioru zdarzeń w celu „przekształcenia ich” w możliwy przedmiot narracji i analizy dyskursywnej. Każdy, kto początkowo koduje świat w trybie metafory, będzie skłonny dekodować go – czyli „wyjaśniać” narracyjnie oraz analizować dyskursywnie – jako skupiska autonomicznych zjawisk. Dla tych, dla których świat nie opiera się na podobieństwach, dekodowanie będzie miało formę odkrycia albo w formie prostej przyległości rzeczy (tryb metonimii), albo w formie kontrastu, który kryje się w każdym rzekomym podobieństwie lub jedności (tryb ironii). W pierwszym przypadku, narracyjna reprezentacja obszaru badań, skonstruowana jako

White_Proza historyczna_OK.indd Sek3:96

2009-09-03 19:22:40

Fikcjonalność przedstawień opartych na faktach

97

proces diachroniczny, będzie jako uprzywilejowany tryb fabularny preferować archetyp romansu oraz taki tryb wyjaśniania, który utożsamia wiedzę z uznaniem i opisem wyjątkowości i indywidualności rzeczy. W drugim przypadku, oryginalny opis obszaru badań w trybie metonimii będzie się skłaniał ku strukturze tragedii jako uprzywilejowanego trybu fabularnego oraz mechanicznego losowego połączenia jako trybu wyjaśniania, aby opisać zmiany zarysowane topograficznie w fabule. Podobnie też oryginalny opis ironiczny będzie wykazywał tendencje do rozwijania fabuły w trybie satyry i pragmatycznego, kontekstualnego wyjaśnienia wyłonionych w ten sposób struktur. I na końcu, dopełniając listę, pola opisane początkowo w trybie synekdochy będą skłonne rozwijać fabuły komiczne oraz organiczny sposób wyjaśniania, dlaczego pola te zmieniają się tak, a nie inaczej.1 Zauważmy, na przykład, że można o wiele łatwiej zestawić ze sobą zarówno opasłe dzieła narracyjne klasyków historii jak Michelet, Tocqueville, Burckhardt i Ranke, jak i eleganckie podsumowania takich filozofów historii, jak Herder, Marx, Nietzsche i Hegel, jeśli będziemy na nich patrzeć jednocześnie jako na ofiary, jak i beneficjentów trybu językowego, w którym dokonują oni oryginalnego opisu pola zdarzeń historycznych, zanim zastosują do nich swe charakterystyczne modalności narracyjnej reprezentacji i wyjaśnienia, czyli ich własne „interpretacje” „znaczenia” pola. W dodatku każda z tych modalności językowych, modalności fabularnych oraz modalności interpretacyjnych ma powiązania z określoną postawą ideologiczną: odpowiednio z anarchizmem, radykalizmem, liberalizmem i konserwatyzmem. Kwestia ideologii zmusza do zwrócenia uwagi na fakt, że nie istnieje neutralna modalność fabularna, modalność interpretacji czy nawet modalność opisu jakiegokolwiek pola wydarzeń, czy to wyobrażonego, czy rzeczywistego. Można zatem stwierdzić, że samo użycie języka implikuje lub pociąga za sobą określoną postawę wobec świata – etyczną, ideologiczną 1 Starałem się dać szersze przykłady owych sieci powiązań u wybranych historyków w książce Metahistory: The Historical Imagination in NineteenthCentury Europe, The John Hopkins University Press, Baltimore–London 1973.

White_Proza historyczna_OK.indd Sek3:97

2009-09-03 19:22:40

98

Fikcjonalność przedstawień opartych na faktach

lub, bardziej ogólnie, polityczną: nie tylko każda interpretacja, ale też każdy rodzaj języka jest politycznie skażony. Sądzę że każdy historyk, który by po prostu opisał zbiór wydarzeń w, powiedzmy, trybie metonimii, następnie fabularyzował procesy w modusie tragedii, potem wyjaśniał je w trybie mechanistycznym, a na końcu wyciągnął z tego bezpośrednie ideologiczne wnioski – jak czyni większość pospolitych marksistów i wyznawców determinizmu materialistycznego – nie tylko nie byłby zbyt interesujący, ale też z pewnością zasłużyłby na miano doktrynerskiego myśliciela za to, że „nagina fakty”, aby pasowały do założonej teorii. Szczególna dialektyka dyskursu historycznego – a także innych form prozy dyskursywnej, być może nawet i powieści – ma swoje źródło w staraniu autora, aby negocjować pomiędzy alternatywnymi modalnościami fabularyzacji i wyjaśniania, co ostatecznie oznacza negocjowanie pomiędzy alternatywnymi modalnościami użycia języka lub tropologicznymi strategiami w celu uzyskania prymarnego opisu danego obszaru wydarzeń oraz uczynienia z niego możliwego przedmiotu reprezentacji. To owa wrażliwość na odmienne rodzaje zapisu językowego, formułowana w modalnościach metafory, metonimii, synekdochy i ironii, pozwala odróżnić wielkich historyków i filozofów historii od ich mniej interesujących odpowiedników wśród techników obu rzemiosł. To dlatego Tocqueville jest o wiele bardziej interesujący (a także stanowi źródło inspiracji dla tak wielu późniejszych myślicieli) niż współczesny mu doktryner Guizot lub też większość jego dzisiejszych liberalnych czy konserwatywnych zwolenników, którzy mieli większą od niego wiedzę i widzieli przeszłość w szerszym kontekście, lecz zabrakło im zdolności dialektycznego myślenia. Tocqueville pisze o rewolucji francuskiej, lecz o wiele większe znaczenie ma to, że pisze o trudnościach w osiągnięciu pełnej obiektywnej charakterystyki złożonej sieci faktów, które składałyby się na spójny obraz rewolucji, ukazanej jako strukturalna całość. Istniejąca w samym sercu dyskursu Tocqueville’a sprzeczność, aporia, rodzi się z jego świadomości, że możliwe są alternatywne i wzajemnie się wykluczające prymarne opisy tego, czym

White_Proza historyczna_OK.indd Sek3:98

2009-09-03 19:22:40

Fikcjonalność przedstawień opartych na faktach

99

jest rewolucja. Autor ten dostrzega, że aby uzyskać opis zbioru faktów, które składają się na „rewolucję”, i uczynić z niego potencjalny przedmiot dyskursu historycznego, można z powodzeniem zastosować zarówno metonimiczny, jak i synekdochiczny zapis językowy. Przemieszcza się gorączkowo pomiędzy tymi dwiema modalnościami prymarnego zapisu, testując oba, próbując przypisać każdy z nich do innych stanów mentalnych lub typów kulturowych (świadomość „demokratyczna” jest u niego metonimiczną transkrypcją zjawisk; świadomość „arystokratyczna” jest synekdochiczna). Sam nie jest w pełni usatysfakcjonowany żadną z tych modalności, choć dostrzega, że każda z nich umożliwia dostęp do określonego aspektu rzeczywistości i reprezentuje możliwy sposób jej pojmowania. Jego ostatecznym celem jest wynalezienie języka, który byłby w stanie pośredniczyć między dwoma typami świadomości, reprezentowanymi przez modalności językowe. Z kolei sam cel takiego pośredniczenia kieruje go stopniowo w stronę ironicznej świadomości, że jakikolwiek zapis językowy w takim samym stopniu zaciera, jak i odkrywa rzeczywistość, którą ma za zadanie uchwycić w porządku słów. Owa aporia – lub też poczucie sprzeczności tkwiące w samym sercu języka – obecna jest u wszystkich klasycznych historyków. To właśnie owa językowa samoświadomość odróżnia ich od szeregowych historyków, tak samo jak ich zwolenników, którzy myślą, że język może służyć jako doskonale przezroczyste narzędzie reprezentacji. Przekonani są też, że jeśli tylko uda się znaleźć język do opisu wydarzeń, znaczenie tychże wydarzeń objawi się świadomości. Chciałbym wysunąć tezę, że przemieszczanie się między alternatywnymi modalnościami językowymi, pojmowanymi jako alternatywne opisy jest wyróżniającą cechą wszystkich wielkich klasyków „literatury faktu”. Weźmy na przykład pod uwagę O powstawaniu gatunków Darwina.2 Jest to klasyczne dzieło, obecne 2

Odniesienia w tekście do: Charles Darwin, O powstawaniu gatunków drogą doboru naturalnego, czyli o utrzymaniu się doskonalszych ras w walce o byt, przeł. Szymon Dickstein, Józef Nusbaum, AltayaPolska i De Agostini Polska, Warszawa 2001. Numery stron w tekście odnoszą się do tego wydania.

White_Proza historyczna_OK.indd Sek3:99

2009-09-03 19:22:40

100

Fikcjonalność przedstawień opartych na faktach

na listach największych dokonań literatury tego typu. Jego ambicją jest pozostanie ściśle w obszarze samego faktu, a traktuje ono w równym stopniu o problemie klasyfikacji, jak i o swym rzekomym przedmiocie dociekań, czyli danych historii naturalnej. Oznacza to, że dzieło Darwina zajmuje się dwoma problemami: jak należy opisać wydarzenia jako możliwe elementy dowodu oraz na jaki dowód się składają, gdy już zostaną opisane? Darwin utrzymuje, że interesuje go jedno, kluczowe pytanie: „dlaczego wszystkie istoty organiczne nie zlewają się w jeden powikłany chaos?” (533). Na pytanie to chce odpowiedzieć w określonych kategoriach. Nie zamierza proponować, jak czyniła to większość jemu współczesnych, że wszystkie systemy klasyfikacji są arbitralne, czyli nie są niczym więcej niż wytworami umysłów klasyfikatorów. Darwin upiera się przy poglądzie, że w naturze istnieje rzeczywisty porządek. Z drugiej jednak strony, nie zamierza uznać tego porządku za wytwór jakiejś duchowej lub teleologicznej mocy. Porządek, którego poszukuje w danych, musi więc przejawiać się w samych faktach, lecz nie w sposób, który dowodziłby działania jakiejś transcendentalnej siły. Aby ustanowić owo pojęcie planu natury, Darwin zamierza najpierw rozważyć „obiektywnie” wszystkie „fakty” historii naturalnej zebrane przez przyrodników terenowych, prywatnych hodowców oraz badaczy zapisu genealogicznego – w taki sam sposób, w jaki historyk analizuje dane zgromadzone w archiwach. Owa analiza zgromadzonych informacji nie sprowadza się bynajmniej do prostego przyjęcia faktów; jest to badanie faktów z zamiarem zdyskredytowania wszystkich uprzednich systemów taksonomicznych, w których zostały one zakodowane. Podobnie jak przed nim Kant, Darwin twierdzi, że źródłem wszelkiego błędu jest podobieństwo. Analogia, jak wciąż powtarza, jest zawsze „błędną przewodniczką” (59, 64, 555). Przeciwstawiając się analogii lub, powiedziałbym, jedynie metaforycznej charakteryzacji faktów, Darwin dąży do przedstawienia dowodów na istnienie rzeczywistych „powiązań” genealogicznie interpretowanych. Ustalenie tych powiązań pozwala mu na postawienie tezy, że wszystkie żywe istoty są ze sobą nawzajem połączone „prawami” lub „zasadami” genealogicznego rodowo-

White_Proza historyczna_OK.indd Sek3:100

2009-09-03 19:22:40

Fikcjonalność przedstawień opartych na faktach

101

du, wariacji oraz selekcji naturalnej. Owe prawa i zasady stanowią formalne elementy w ramach mechanistycznego wyjaśnienia, dlaczego stworzenia zorganizowane są w rodziny w cyklach czasowych. Wyjaśnienie to byłoby jednak możliwe, gdyby dane pozostały zakodowane w językowych modalnościach albo metafory, albo synekdochy, czyli modalnościach połączenia jakościowego. Dopóki żywe organizmy będą podlegać klasyfikacji opartej na kategoriach czy to podobieństwa, czy to zasadniczej jedności, świat zjawisk organicznych pozostanie albo nieładem arbitralnie zatwierdzonej łączności, albo też hierarchicznym układem niższych i wyższych form. A przecież nauka, tak, jak rozumiał ją Darwin, nie może zajmować się kategoriami „wyższego” i „niższego”, podobnie jak nie może zajmować się kategoriami tego, co „normalne” i „potworne”. Wszystko należy rozważyć tak, jak to w oczywisty sposób wygląda. Nic nie powinno zostać uznane za „zaskakujące”, tak samo jak nic nie powinno zostać uznane za „cudowne”. W dziele O powstawaniu gatunków mówi się o wielu rodzajach faktów. Darwin mówi o „zadziwiających” faktach (105, 345) i „znamiennych” faktach (447), a nawet „dziwnych” rzeczach (105); nie ma za to nigdzie „zaskakujących” faktów. Dla Darwina, nie mniej niż dla Nietzschego, wszystko jest tym, czym się okazuje – lecz to, czym rzeczy się okazują, to dane wpisane w perspektywę czystej przyległości w przestrzeni (wszystkie fakty zebrane przez wszystkich przyrodników w całym świecie) oraz czasie (zapisy prywatnych hodowców oraz zapis geologiczny). Fakty z historii naturalnej, jako części składowe problemu (lub, raczej, zagadki, ponieważ Darwin był przekonany, że istnieje rozwiązanie tego problemu), ujęte są w kategoriach takiej relacji, która jest z założenia typowa dla językowego tropu metonimii, a ta z kolei jest przecież uprzywilejowanym tropem nowoczesnego dyskursu naukowego (jest to jedno z najbardziej kluczowych rozróżnień między nowoczesną i przednowoczesną nauką). Zastąpienie nazwy całości nazwą części rzeczy jest przedjęzykowo usankcjonowane ze względu na wagę, jaką dyskurs naukowy nadaje zasadzie przyległości. Zastosowanie tego tropu niepostrzeżenie eliminuje rozważania na temat podobieństwa,

White_Proza historyczna_OK.indd Sek3:101

2009-09-03 19:22:40

102

Fikcjonalność przedstawień opartych na faktach

tak samo jak rozważania na temat różnicy i kontrastu. To właśnie nadaje świadomości metonimicznej aspekt „reduktywny”, jak nazwał to Kenneth Burke. Rzeczy istnieją w związkach przyległości, a można je definiować jedynie w kategoriach przestrzeni lub czasu. Owo metonimizowanie świata, owe wstępne kodowanie faktów w kategoriach związków prostej przyległości stanowi konieczny etap w procesie eliminowania metafory i teleologii ze zjawisk, którymi zajmuje się nowoczesna nauka. Sam Darwin poświęca lwią część swej książki na usprawiedliwienie owego kodowania, czy też prymarnego zapisu rzeczywistości, mając na względzie pozbycie się błędów i chaosu, który zaistniał za sprawą metaforycznego profilu. Jest to jednakże zaledwie wstępna operacja. Darwin przechodzi bowiem następnie do restrukturyzowania faktów – lecz wyłącznie na jednej osi siatki czasowo-przestrzennej, na którą je początkowo naniósł. Zamiast podkreślać wyłączną przyległość zjawisk, Darwin zmienia biegi, a raczej modalności tropologiczne, i zaczyna skupiać się na różnicach – lecz jedynie na dwóch ich rodzajach: z jednej strony, odmian w obrębie gatunku oraz kontrastów między gatunkami, z drugiej strony. „Systematycy”, jak pisze, „będą musieli tylko rozstrzygać (...) czy pewna forma jest dostatecznie stała lub dostatecznie różna od innych form, aby mogła być ściśle określona, jeśli zaś tak jest, to czy różnice są dostatecznie ważne, aby zasługiwała na nazwę gatunku” (556). Lecz samo rozróżnienie pomiędzy gatunkiem a odmianą jest jedynie kwestią stopnia. Będziemy musieli tedy przyjąć, że jedyna różnica pomiędzy gatunkami i wyraźnymi odmianami polega na tym, iż te ostatnie, jak wiemy lub też jak przypuszczamy, są dziś jeszcze połączone przez stopnie pośrednie, gdy tymczasem gatunki były w ten sposób połączone w przeszłości. Uwzględniając zatem obecnie jeszcze istniejące stopnie pośrednie pomiędzy dwiema jakimikolwiek formami, zmuszeni będziemy staranniej rozważać i wyżej oceniać obecne różnice pomiędzy nimi. Możliwe, że formy uznawane dziś powszechnie za zwykłe odmiany w przyszłości będą zasługiwać na miano gatunków, w którym to wypadku język naukowy zszedłby się z pospolicie używanym. Jednym słowem musielibyśmy gatunki traktować tak, jak

White_Proza historyczna_OK.indd Sek3:102

2009-09-03 19:22:40

Fikcjonalność przedstawień opartych na faktach

103

dziś traktują niektórzy przyrodnicy rodzaje, uważając te ostatnie tylko za sztuczne zgrupowania, wprowadzone dla wygody. Nie jest to bynajmniej wesoła perspektywa, ale przynajmniej będziemy zwolnieni od daremnych poszukiwań nieznanej i niemożliwej do odkrycia istoty terminu „gatunek”. (556–557, kursywa HW)

A jednak Darwin zdołał przemycić swą własną koncepcję „istoty” określonego gatunku. Dokonał tego opierając się na danych geologii, które, za Lyellem, nazywa „niekompletną historią ziemi napisaną różnorodnymi narzeczami, z której to historii zachował się tylko tom ostatni” (381/382). Używając tych danych, Darwin wysuwa przypuszczenie, że wszystkie gatunki i odmiany pochodzą od czterech lub pięciu prototypów, którymi rządzi „prawo”, jak pisze, „stadiów pośrednich” (200 i dalej) lub „ciekawe stopnie” (285) Różnica zatarła się w tajemnicy przejścia w ten sposób, że ciągłość w odmianie postrzegana jest jako „prawo”, a radykalna nieciągłość lub wariacja jako „wyjątek” (25). Lecz owa „tajemnica” przejścia (warto zwrócić uwagę na jego wysoce niepewną, niejasną, oraz urwaną dyskusję możliwych „stadiów pośrednich” 200–203, 356) to nic innego, jak tylko fakty rozłożone wzdłuż linii czasu, raczej niż przestrzennie, traktowane jako „szereg”, który „wzbudza w umyśle pojęcie o rzeczywistym przejściu” (64). Wszystkie byty organiczne (nie uzasadniając, dlaczego odwołuje się zarówno do faktów, jak i do współczesnych mu teorii) Darwin traktuje (metaforycznie na poziomie dosłownym tekstu, lecz synekdochicznie na poziomie alegorycznym) jako należące do rodzin połączonych rodowodem genealogicznym (poprzez działanie odmiany i selekcji naturalnej) od zakładanych czterech lub pięciu prototypów. Jedynie jego niechęć do „analogii”, jak pisze, powstrzymuje go od pójścia „jeszcze o krok dalej, a mianowicie do przypuszczenia, że wszystkie rośliny i zwierzęta pochodzą od tylko jednego prototypu” (555). Natomiast do doktryny jedności organicznej zbliżył się na tyle, na ile pozwalał mu szacunek dla „faktów”, w ich prymarnym zakodowaniu w trybie przyległości. Przekształcił „fakty” ze struktury opartej na zasadzie przyległości poszczególnych elementów do wysublimowanej synekdochy. A wszystko po to, aby opracować bardziej wygodną (a przy tym,

White_Proza historyczna_OK.indd Sek3:103

2009-09-03 19:22:41

104

Fikcjonalność przedstawień opartych na faktach

w jego opinii, bardziej interesującą i zrozumiałą) wizję natury w miejsce tej, którą wypracowali jego przeciwnicy – zwolennicy witalizmu. Przedstawiony przez Darwina obraz nieprzerwanego następstwa pokoleń mógł mieć niepokojący wpływ na jego czytelników, jako że znosił on różnicę między „wyższym” i „niższym” poziomem w naturze (a tym samym, przez implikację, w społeczeństwie) oraz między tym, co „normalne” i co „potworne” w życiu (a więc i w kulturze). Lecz według Darwina, nowe wyobrażenie natury organicznej jako zasadniczej ciągłości bytów dawało pewność, że żaden „kataklizm” nie „spustoszył całej kuli ziemskiej”, oraz pozwalało na snucie wizji: „możemy z całym zaufaniem patrzeć w bardzo odległą przyszłość (...) wszelkie dalsze cielesne i duchowe przymioty dążyć będą do doskonałości” (560). Pod „kataklizm” możemy oczywiście podstawić „rewolucję”, a pod „bezpieczną przyszłość” – „społeczne status quo”. Wszystko to przedstawione jest jednak nie jako wyobrażenie, lecz jako fakt. Darwin jest ironiczny jedynie wobec tych systemów klasyfikacji, które oparłyby „rzeczywistość” na fikcyjnych opowieściach, czego nie pochwala. Darwin rozróżnia między kodami tropologicznymi, które zachowują „odpowiedzialność” wobec danych, oraz takimi, które jej nie zachowują. Lecz owo kryterium odpowiedzialności za dane nie jest zewnętrzne wobec operacji porządkowania „faktów” we wstępnym opisie; kryterium to stanowi integralny aspekt tej operacji. Nawet O powstawaniu gatunków – tę summę „literatury faktu” dziewiętnastego wieku, należy odczytywać jako rodzaj alegorii – wyobrażona w ten oto sposób historia natury miała być rozumiana dosłownie, lecz odnosić się ostatecznie do obrazu spójności i porządku, utworzonego wyłącznie za sprawą strategii językowych. A skoro jest to prawdą w odniesieniu do pracy O powstawaniu gatunków, czy nie będzie to tym bardziej prawdą w odniesieniu do wszelkiej historii ludzkich społeczeństw? Prawdę mówiąc, historycy nie uzgodnili do tej pory systemu terminologicznego dla opisu wydarzeń, które chcieliby traktować jak fakty i osadzić je w dyskursie jako samoujawniające się dane. Większość dysput historiograficznych – pomiędzy naukowcami

White_Proza historyczna_OK.indd Sek3:104

2009-09-03 19:22:41

Fikcjonalność przedstawień opartych na faktach

105

o podobnej erudycji i inteligencji – obraca się wokół problemu, którego spośród kilku systemów zapisów językowych używać, aby opisać sporne wydarzenia, nie zaś jaki generalnie należy zastosować system wyjaśniający dla wydarzeń w celu wydobycia ich znaczenia. Historycy pozostają pod wpływem tego samego złudzenia, które opanowało Darwina, a mianowicie, że możliwy jest wolny od wartościowania opis faktów, poprzedzający interpretację lub analizę. To nie teoria selekcji naturalnej rozwinięta przez Darwina uczyniła z niego Kopernika historii naturalnej. Teoria ta była znana i rozwijana na długo, zanim Darwin opracował ją w dziele O powstawaniu gatunków. Potrzebne było natomiast takie ponowne opisanie faktów, które wyjaśniałoby je w języku sankcjonującym zastosowanie do nich owej teorii, jako najbardziej adekwatnego sposobu ich wyjaśnienia. Podobnie ma się sprawa z historykami, którzy chcą „wyjaśnić” „fakty” dotyczące rewolucji francuskiej, schyłku i upadku cesarstwa rzymskiego, skutków niewolnictwa dla amerykańskiego społeczeństwa lub znaczenia rewolucji październikowej. Nie chodzi o to, jakie są fakty, lecz o to, jak należy je opisać w celu usankcjonowania takiego, a nie innego trybu ich wyjaśnienia. Niektórzy historycy utrzymują, że historia nie stanie się nauką, dopóki nie znajdzie terminologii technicznej, która by odpowiednio określiła swój przedmiot badań, tak, jak fizyka odnalazła tę terminologię w analizie matematycznej, a chemia w układzie okresowym pierwiastków. Takie są zalecenia marksistów, pozytywistów, kliometryków i badaczy innych orientacji. Inni znów będą obstawać przy tym, że integralność historiografii zasadza się na użyciu unikającego naukowego żargonu zwykłego języka. Twierdzą oni, że użycie zwykłego języka jest zabezpieczeniem przed ideologiczną deformacją „faktów”. Nie zdają sobie jednak sprawy, że zwykły język również zawiera formy determinizmu terminologicznego, reprezentowanego przez figury stylistyczne, bez których dyskurs nie jest możliwy. [1976] przełożyła Dorota Kołodziejczyk

White_Proza historyczna_OK.indd Sek3:105

2009-09-03 19:22:41

White_Proza historyczna_OK.indd Sek3:106

2009-09-03 19:22:41

Stare pytanie postawione na nowo: czy historiografia jest sztuką czy nauką? (Odpowiedź Iggersowi)

White_Proza historyczna_OK.indd Sek4:107

2009-09-03 19:22:41

White_Proza historyczna_OK.indd Sek4:108

2009-09-03 19:22:41

Jestem wdzięczny Georgowi Iggersowi za wnikliwą oraz życzliwą krytykę Metahistory i mojego dorobku w dziedzinie teorii historiografii od czasu, kiedy ukazała się w roku 1973. Książka ta odzwierciedla pewien „strukturalistyczny” moment w moim myśleniu i gdybym pisał ją dzisiaj, uczyniłbym to inaczej. Niemniej, uważam, że nadal stanowi ona ważny wkład do ogólnej teorii pisarstwa historycznego, ponieważ poważnie traktuje status historiografii zarówno jako dyskursu pisanego, jak i dyscypliny badawczej należącej do nauk humanistycznych. Większość historycznych podejść do historiografii zakłada, że wraz z unaukowieniem historii w dziewiętnastym wieku badania historyczne uwolniły się od swoich tysiącletnich związków z retoryką i literaturą piękną. Badania historyczne pozostają jednak zarówno retoryczne, jak i literackie w takim stopniu, w jakim posiłkują się językiem używanym na co dzień przez ludzi wykształconych w mowie i piśmie jako preferowanym środkiem komunikowania wyników studiów nad przeszłością. I dopóki historycy będą używać takiego właśnie języka, dopóty zarówno ich sposoby przedstawiania zjawisk należących do przeszłości, jak i ich refleksje na ten temat pozostaną „literackie” („poetyckie” i „retoryczne”), a zatem odmienne od tego, co uznaje się za dyskurs „naukowy”. Uważam, że do badań pisarstwa historycznego najlepiej podejść tak, by wydobyć jego aspekt literacki w większym stopniu, niż pozwala na to niejasne i niepoddane teoretycznemu namysłowi pojęcie „stylu”. Odpowiedniego instrumentu dostarcza językoznawstwo, a zwłaszcza tropologia rozumiana jako literacka i semiotyczna teoria figuracji i dyskursywnej narratywizacji. Dzięki niej możemy uchwycić relację między denotatywnymi Tekst ten stanowi polemikę z artykułem Georga G. Iggersa, Historiography between Scholarship and Poetry: Reflections on Hayden White’s Approach to Historiography, „Rethinking History”, vol. 4, nr 3, December 2000, s. 373–390 [przyp. red.].

White_Proza historyczna_OK.indd Sek4:109

2009-09-03 19:22:41

110

Stare pytanie postawione na nowo

i konotatywnymi wymiarami sygnifikacji, przy pomocy których historycy nadają zdarzeniom z przeszłości nie tylko faktyczność [ factuality], lecz także znaczenie. A zatem Iggers ma słuszność, twierdząc, że wywodząca się od Vico i analityków nowożytnego dyskursu, takich jak Kenneth Burke, Northrop Frye, Barthes, Perelman, Foucault, Greimas i wielu innych, tropologiczna teoria dyskursu pozostaje kluczowa dla mojej refleksji o historiografii i jej stosunku do dyskursu literackiego i naukowego, z jednej strony, oraz do mitu, ideologii i nauki, z drugiej. To właśnie moje oparcie się na tropologii jako instrumencie, który pozwala na analizę różnorodnych wymiarów dyskursu historycznego – ontologicznego, epistemologicznego, etycznego i ideologicznego, estetycznego i formalnego – powoduje różnicę zdań w kwestii relacji pomiędzy faktem i fikcją, opisem i narratywizacją, tekstem i kontekstem, ideologią i nauką, i tak dalej. Z dokonanej przez Iggersa krytyki mojego stanowiska wnioskuję, że nadal hołduje on bardzo konwencjonalnym i w dużej mierze przestarzałym koncepcjom dyskursu i rodzaju wiedzy, jaką refleksja historyczna jest w stanie wytworzyć. Jednym słowem, nadal używa on tych właśnie kategorii, które wspierały ustanowienie historii jako ideologii uznanej w dziewiętnastym wieku za naukę. By teoria historiografii zdolna była wykryć tkwiące w tradycyjnym pisarstwie historycznym elementy ideologii, nie może ona podchodzić bezkrytycznie do ciągłego wykorzystywania jej roszczeń do realizmu w przedstawianiu przeszłości i naukowości w refleksji na temat historii w ogóle, lecz musi je poddać problematyzacji. Historia pisana – starożytna, średniowieczna, nowożytna i ponowoczesna – posiłkuje się różnymi idiomami, metodami, operacjami i rodzajami dyskursu w celu ukonstytuowania przedmiotu swoich badań i dla nadania mu znaczenia. Iggers mówi o nowożytnej historiografii jako o dyscyplinie, która osiągnęła wyższy poziom krytycznej samoświadomości aniżeli jej poprzedniczki. Czy istotnie sądzi on, że Ranke był bardziej samokrytyczny niż Liwiusz? A może byli oni równie samokrytyczni, choć na różne sposoby? Nowożytna historiografia, którą Iggers nazywa „krytyczną”, pragnie być szczególnie bli-

White_Proza historyczna_OK.indd Sek4:110

2009-09-03 19:22:41

Stare pytanie postawione na nowo

111

sko odniesienia, to znaczy mówić prawdę, całą prawdę i tylko prawdę o rzeczywistych osobach, rzeczach i zdarzeniach, które należą do przeszłości i nie są już przedmiotami bezpośredniej percepcji. A przynajmniej – jak ujmuje to Roger Chartier – ma ujawniać przekłamania i obalać mity związane z przeszłością. Jednak jako dyskurs o rzeczach, które nie są już w zasięgu naszego postrzegania, historiografia musi konstruować, to znaczy musi obrazowo unaoczniać i konceptualizować przedmioty znajdujące się w polu swoich zainteresowań, zanim za pomocą odpowiednich procedur będzie próbowała „wyjaśnić” czy „zrozumieć” ich znaczenie. Dyskurs historyczny charakteryzuje się zatem dwojakiego rodzaju przedstawieniem: przedstawieniem przedmiotu zainteresowania tego dyskursu oraz refleksji historyka o tym przedmiocie. W konsekwencji, historyk nie może nie posługiwać się innymi funkcjami, lecz właśnie tymi, które współcześni językoznawcy określają jako różne funkcje aktów mowy. Należą do nich następujące funkcje: ekspresywna (odnosząca się do wartości i zainteresowań piszącego), konatywna (odnosząca się do emocji, zainteresowań i uprzedzeń odbiorcy), metajęzykowa (usiłująca wyjaśniać i uzasadniać własną terminologię i procedury wyjaśniania), fatyczna (ustanawiająca kanały komunikacyjne z wybranym i możliwym odbiorcą) i poetycka (służąca przekształceniu struktury w sekwencję). Uważam, że stosunki pomiędzy tymi funkcjami w danym dziele historiograficznym są tropologiczne, przez co należy rozumieć, że wyznacza je rodzaj technik „figuracji” i modele skojarzeniowe przypominające w znacznej mierze te, które odnajdujemy w dyskursie poetycko-retorycznym, a które są obce dyskursowi naukowo-logicznemu. Fakt, że historia nie mogła przekształcić się w naukę, nie tracąc przy tym swojej tożsamości jako historia, ma swoje ważne powody. Stało się tak, ponieważ figury i strategie dyskursywne (tropy), ze swej natury bardziej obrazowe niż pojęciowe, są konieczne dla ukonstytuowania się przedmiotu badań historycznych jako możliwego przedmiotu specyficznie historycznego sposobu przedstawiania. Tego elementu wyobrażeniowego nie da się usunąć z pisarstwa historycznego, jednocześnie nie pozbawiając przeszłości owego specyficznego

White_Proza historyczna_OK.indd Sek4:111

2009-09-03 19:22:41

112

Stare pytanie postawione na nowo

czaru i patosu, czyli tego, co określić możemy jako „przynależność do przeszłości” [pastness]. Tropologia jest teoretycznym ujęciem wyobrażeniowego dyskursu i wszystkich sposobów, przy pomocy których różne odmiany figuracji (takie jak metafora, metonimia, synekdocha i ironia) wytwarzają pewne typy obrazów i powiązań między obrazami mogącymi służyć za przedstawienia czy symbole rzeczywistości, która nie jest dostępna bezpośredniej percepcji i może zostać tylko wyobrażona. Związki pomiędzy figuratywnymi przedstawieniami (osób, zdarzeń, procesów) w dyskursie nie mają natury logicznych czy dedukcyjnych powiązań, lecz są metaforyczne w sensie ogólnym, to znaczy opierają się na poetyckich technikach kondensacji, przemieszenia, symbolizacji i powtórnego przepracowania. Dlatego właśnie każda ocena specyficznie historycznego dyskursu ignorująca wymiar tropologiczny nieuchronnie rozmija się ze sposobem, w jaki dyskurs ten jest w stanie „zrozumieć” przeszłość mimo przekłamań, które może zawierać, i mimo logicznych sprzeczności, które mogą nadwątlić argumentację. Iggers uważa, że moje tropologiczne podejście narzuca „fałszywą spójność” refleksjom historyków analizowanym przeze mnie w Metahistory. Podejście, które sam proponuje, polegałoby na wyszukiwaniu logicznych niespójności w ich dziełach, co pozwoliłoby ocenić zakres ulegania przez nich „ideologii”. Moja odpowiedź na ten zarzut brzmi, iż przede wszystkim nie uważam, aby moje rozumienie dyskursu, który charakteryzowany jest przez dominujący trop wyznaczający językowy sposób ujmowania rzeczywistości – jego przedłużeniami są wzorce fabularyzacji [modes of emplotment], sposób argumentowania [modes of argumentation], implikacja ideologiczna [ideological implication] – prowadziło do narzucenia „fałszywej” spójności na myśl zawartą w dyskursie. Istnieją różne rodzaje dyskursywnej spójności, którym logika tożsamości i niesprzeczności dostarcza zaledwie jednego z możliwych kryteriów oceny. W dyskursywnej argumentacji stosować można nie tylko różne „logiki” (na przykład adjunktywną logikę stoickiej sorites, która jest bardziej odpowiednia do analizy narracyjnego dyskursu niż logika tożsamości), lecz także różnego rodzaju „spójności”, a nie tylko te, które uznaje logika arystotelesowska i figury sylogizmu.

White_Proza historyczna_OK.indd Sek4:112

2009-09-03 19:22:41

Stare pytanie postawione na nowo

113

Wykorzystać można na przykład spotykaną w „literaturze” fikcyjnej lub niefikcyjnej spójność figuratywną, poetycką i stylistyczną. Już sam powszechnie akceptowany pogląd, że specyficznie historyczne przedstawienie typowych procesów historycznych musi przyjąć formę narratywizacji, wskazuje, że historiografia zawiera niezbywalny komponent poetycko-retoryczny. Ponieważ żaden z obszarów dziania się pojmowany jako zbiór lub seria pojedynczych zdarzeń nie może być realistycznie opisany jako posiadający strukturę opowieści, przyjmuję, że proces, przy pomocy którego zbiór zdarzeń zostaje poddany narratywizacji, ma charakter tropologiczny, a nie logiczny. Uważam, że lepiej będzie, jeżeli operacje, przy pomocy których zbiór zdarzeń zostaje przekształcony w szereg, szereg w sekwencję, sekwencja w kronikę, a kronika w narrację, rozumieć będziemy jako procesy o charakterze tropologicznym, a nie logiczno-dedukcyjnym. Sądzę ponadto, że stosunek między opowieścią tworzoną na podstawie zdarzeń i jakimikolwiek formalnymi argumentami przytaczanymi w celu wyjaśnienia owych zdarzeń powstaje z połączenia elementów logiczno-dedukcyjnych i tropologiczno-figuratywnych. A zatem podejście tropologiczne do badań nad dyskursami historycznymi wydaje się nie tylko szczególnie zasadne, lecz wręcz narzucane przez różnice między dyskursami historycznym i naukowymi, z jednej strony, oraz przez podobieństwa między pisarstwem historycznym i literaturą, z drugiej. Iggers, jak się zdaje, sądzi, że tropologiczne pojmowanie dyskursu historycznego prowadzi do „lingwistycznego determinizmu”. Osobiście nie uważam siebie za lingwistycznego deterministę, ale twierdzę, że analiza jakiegokolwiek piśmiennictwa musi brać pod uwagę sposoby, przy pomocy których użycie różnorodnych kodów (sam język jest tu paradygmatem), zarówno umożliwia, jak i ogranicza to, co można powiedzieć o świecie. Jeśli takie stanowisko lokuje mnie w jednym obozie z Barthesem, Greimasem, Foucault i Derridą – to nie widzę problemu, bowiem żaden z tych myślicieli nie jest „lingwistycznym deterministą” – ja także nie. Zawsze interesowało mnie, jak język figuratywny może być zastosowany do tworzenia obrazów przedmiotów, które nie są

White_Proza historyczna_OK.indd Sek4:113

2009-09-03 19:22:41

114

Stare pytanie postawione na nowo

już dane w bezpośredniej percepcji i do nadawania im aury pewnego rodzaju „realności” i to w taki sposób, by historyk mógł bez trudu wyjaśnić je i zinterpretować za pomocą wybranych technik. I tak, sposób, w jaki Marx przedstawia francuską burżuazję i klasę robotniczą w czasie powstań w Paryżu w 1848 roku, przygotowuje te klasy na zastosowanie dialektyczno-materialistycznej analizy, której użył dla wyjaśnienia ich postaw podczas wydarzeń, które nastąpiły później. Spójność, która w dyskursie Marxa zachodzi między pierwotnymi charakteryzacjami i następującymi po nich wyjaśnieniami, jest spójnością modalną, a nie logiczną. Nie jest to „fałszywa spójność”, która maskuje „rzeczywistą niespójność”, lecz narratywizacja zdarzeń, która ujawnia zmiany zachodzące w grupach oraz przeobrażenia ich wzajemnych stosunków na przestrzeni pewnego okresu. Nie można opisać rzeczywistej sekwencji zdarzeń, która ujawniałaby ich „komiczne” znaczenie, jednocześnie nie opisując uczestniczących i działających w nich osób i procesów za pomocą figur językowych, jako rodzaju zjawisk, które można zidentyfikować jako typy komiczne. Spójność dyskursywna, w której różne poziomy przedstawiania zostają powiązane ze sobą na zasadzie analogii, zasadniczo różni się od spójności logicznej, w której jeden poziom można wyprowadzić dedukcyjnie z drugiego. Niepowodzenie podejmowanych do niedawna wysiłków zmierzających do wypracowania spójnej doktryny historycznej przyczynowości wskazuje, że model „dedukcyjnonomologiczny” nie jest odpowiednim paradygmatem dla historycznego wyjaśniania. Sądzę, że w typowy dla siebie sposób, historycy szukają możliwości wyjaśniania zdarzeń historycznych, przedstawiając je w taki sposób, jak gdyby posiadały one formę i treść procesu narracyjnego. Mogą wprawdzie uzupełniać to przedstawianie formalnymi argumentami, roszcząc sobie tym samym pretensje do logicznej spójności jako oznaki i symbolu racjonalności wywodu, ale podobnie jak istnieją różne sposoby przedstawiania, tak istnieją różne rodzaje racjonalności. W zamieszczonym w Szkole uczuć Flauberta opisie wydarzeń roku 1848 niewiele jest elementów irracjonalnych, za to bardzo wiele „wyobraże-

White_Proza historyczna_OK.indd Sek4:114

2009-09-03 19:22:41

Stare pytanie postawione na nowo

115

niowych” i sporo „fikcyjnych”. Słynne są podejmowane przez Flauberta próby wypracowania określonego stylu przedstawiania, w którym „interpretacja” (rzeczywistych lub nierzeczywistych) zdarzeń byłaby nie do odróżnienia od ich „opisu”. Sądzę, że odnosi się to także do wielkich historyków narracyjnych, począwszy od Herodota i Tukidydesa przez Liwiusza i Tacyta, aż do Rankego, Micheleta, Tocqueville’a i Burckhardta. „Styl” należy tutaj rozumieć w sposób zaproponowany przez Michela Foucault, a więc jako pewnego rodzaju stały sposób użycia języka, dzięki któremu jednocześnie przedstawia się rzeczywistość, jak i nadaje się jej znaczenie. Prawda znaczenia nie jest tym samym, co znaczenie prawdy. Można sobie wyobrazić, jak wykazywał Nietzsche, absolutnie prawdziwą relację o ciągu przeszłych zdarzeń, która nie wydobędzie z nich ani krzty specyficznie historycznego znaczenia. Historiografia dodaje coś do zwykłego opisu faktów z przeszłości. Owa domieszka może być pseudonaukowym wyjaśnieniem, dlaczego zdarzenia nastąpiły w taki, a nie inny sposób, ale uznani klasycy zachodniej historiografii – bo o niej przecież tutaj mowa – zawsze coś dodają. Moim zdaniem ową domieszką jest „literackość”, a wielcy współcześni powieściopisarze oferują nam jej lepszą próbkę niż pseudonaukowi badacze społeczeństwa. W Metahistory próbowałem wykazać, że ponieważ język dostarcza szeregu sposobów rozumienia przedmiotu i ujmowania go przy pomocy obrazu lub pojęcia, historycy mają do wyboru wiele odmian figuracji, których mogą użyć, by poddać narratywizacji serię zdarzeń i w ten sposób ujawnić ich różne znaczenia. Nie ma w tym determinizmu. Zapewne istnieje ograniczona ilość form figuracji i wyjaśniania, ale ilość ich możliwych kombinacji w danym dyskursie jest praktycznie nieograniczona. Dzieje się tak, albowiem język sam w sobie nie dostarcza kryteriów, które pozwalałyby odróżnić „właściwe” (lub dosłowne) użycie języka od „niewłaściwego” (lub figuratywnego). Słownictwo, gramatyka i składnia jakiegokolwiek języka nie stosują się do jasno określonych reguł pozwalających na rozróżnienie denotatywnych i konotatywnych wymiarów danej wypowiedzi. Poeci o tym wiedzą i, wykorzystując tę dwuznaczność, osiągają

White_Proza historyczna_OK.indd Sek4:115

2009-09-03 19:22:41

116

Stare pytanie postawione na nowo

w swoich utworach ów szczególny efekt olśnienia. Odnosi się to również do twórców wielkich narracji na temat rzeczywistości historycznej. Rozumieli to także najznamienitsi historycy naszej tradycji aż do momentu, kiedy w dziewiętnastym wieku historiografia została podporządkowana utopijnemu ideałowi jasności, dosłowności i jedynie logicznej spójności. Zawodowi historycy naszych czasów ponieśli fiasko w swych dążeniach do przekształcenia badań historycznych w naukę, co ujawniło, że osiągnięcie tego ideału nie jest możliwe. Niedawne hasło „powrotu do narracji” wskazuje, że historycy zdali sobie sprawę, iż specyficznie historiologiczne traktowanie zjawisk historycznych wymaga pisarstwa raczej „literackiego” niż „naukowego”. Oznacza to także powrót do metafory, figuracji i narratywizacji, które jako komponenty historiograficznego dyskursu zastąpiły reguły dosłowności, konceptualizacji i argumentacji. Większość istniejących historii historiografii składa się ze streszczeń różnych przekonań, jakie historycy żywili na temat historii, refleksji nad historią, badań historycznych i związków myślenia historycznego z innymi humanistycznymi i społecznymi dyscyplinami wiedzy. Jednakże, jak wskazuje Iggers, niewiele z tych studiów usiłuje określić to, co nazwałem „głęboką strukturalną treścią”, wspólną dla różnych „historycznych” sposobów badania przeszłości. Dzieje się tak między innymi dlatego, że profesjonalni historycy, którzy reprezentują główny nurt badań, skłonni są wystrzegać się zarówno teorii, jak i filozofii historii, uznając je za źródła obecnych w rekonstrukcjach przeszłości „ideologicznych wypaczeń”. I tak, historia pisarstwa historycznego, która nie uznaje bieżącej doksy historycznej profesji za standard określający, jak właściwie należy pojmować pisarstwo historyczne, uważana jest za „niehistoryczną”. Jedyna akceptowana przez profesjonalnych historyków „teoria historiografii” składa się z ogólnie pojętych reguł pisarstwa historycznego, które uznawane są w danym miejscu i czasie przez historiograficzny establishment. Jakiekolwiek wysiłki zmierzające do konceptualizacji historii tych reguł, ich odmian oraz przemian, jakim ulegały w czasie, w języku odmiennym od tego, który sankcjonują same te reguły, są natychmiast pięt-

White_Proza historyczna_OK.indd Sek4:116

2009-09-03 19:22:41

Stare pytanie postawione na nowo

117

nowane jako teoretyzowanie bądź praktykowanie pogardzanej „filozofii historii”. Innymi słowy, profesjonalna historiografia używa języka rzekomo zorientowanego na przedmiot (dla przedstawiania swojego przedmiotu badań), który w istocie jest jej własnym metajęzykiem (dla scharakteryzowania przedstawień przedmiotu badań jako szczególnego rodzaju przedstawiania). Dlatego też, jeśli pisarstwo historyczne ma się ukonstytuować jako możliwy przedmiot zainteresowań historyka, to właściwa historia tego pisarstwa może zostać skonceptualizowana jedynie przy użyciu właśnie tego aparatu pojęciowego, który należy sproblematyzować. Iggers polemizuje z Metahistory między innymi właśnie z powodu szczególnego rodzaju metajęzyka, jakiego użyłem tam dla scharakteryzowania tego, co historycy robią, kiedy przedstawiają (określają, opisują i klasyfikują) przedmiot badań (rewolucja francuska, rewolucja roku 1848, burżuazja, proletariat, renesans i tak dalej). Nie twierdzę, że pewne rodzaje zdarzeń, osób, procesów, grup, instytucji, które niezbyt dokładnie odpowiadają pojęciom wykorzystywanym przez historyków jako ich odniesienia i używanych do ich opisu, nie istniały w przeszłości. Twierdziłem i twierdzę natomiast, że debata historiograficzna często toczy się wokół tego, jak nazywamy te zjawiska, jak mamy je klasyfikować i jakiego rodzaju wyjaśnienia tych zjawisk możemy zaproponować. Twierdziłem także, że historiograficzne debaty często rozstrzyga się drogą eliminacji lub rewizji pewnego sposobu określania zjawisk historycznych i proponowania nowego. Utrzymywałem również, że krytyczne podejście do historii pisarstwa historycznego powinno odróżniać zjawiska należące do przeszłości od przedstawień owych zjawisk w postaci historycznej narracji (czy też w postaci dokumentu czy ustnej relacji), z drugiej. Przedstawienie rzeczy nie jest tożsame z rzeczą przedstawianą. Pomiędzy chwilą, kiedy historyk ustala, że gdzieś w przeszłości „coś się wydarzyło”, a opisaniem tego, „co się zdarzyło”, w znarratywizowanej relacji bardzo wiele się dzieje. Wśród czynników, które w tym procesie odgrywają rolę, są nie tylko percepcja i refleksja, lecz także język, figuracja i dyskurs. Pro-

White_Proza historyczna_OK.indd Sek4:117

2009-09-03 19:22:41

118

Stare pytanie postawione na nowo

wadząc swoje badania, historycy w typowy dla siebie sposób usiłują ustalić, „co się wydarzyło”, a ponadto uchwycić „znaczenie” owego dziania się, i to nie tylko dla osób uwikłanych w przeszłe zdarzenia, lecz także dla następnych pokoleń. Głównym sposobem nadawania sensu zdarzeniom historycznym jest właśnie narratywizacja. Pisarstwo historyczne to bowiem proces znaczeniotwórczy. Mniemanie, że historycy chcą tylko mówić prawdę o przeszłości, jest ułudą. Historycy bowiem chcą także – czy zdają sobie z tego sprawę, czy nie – nadawać przeszłości sens (a przynajmniej taki cel winien im przyświecać). W Metahistory usiłowałem zanalizować właśnie ten znaczeniotwórczy proces. Rzecz jasna uznałem – jak każdy – że historycy mogą nadawać przeszłości znaczenie poprzez argumenty roszczące sobie pretensje do wyjaśniania przeszłości w sposób „naukowy” i do „hermeneutycznego” jej interpretowania. Bardziej interesowały mnie jednak metody, które pozwalają historykom konstytuować przeszłość tak, by mogła stanowić możliwy przedmiot badań naukowych lub hermeneutycznego namysłu i, co bardziej istotnie, za przedmiot narratywizacji. Wiedziałem, że „imperium rzymskie”, „papiestwo”, „renesans”, „feudalizm”, „stan trzeci”, „purytanie”, „Oliver Cromwell”, „Napoleon”, „Ben Franklin”, „rewolucja francuska” i tak dalej – a przynajmniej byty, do których odnoszą się te terminy – istniały zanim zainteresowali się nimi historycy. Ale sądzić, że jakiś byt kiedyś istniał, to jedno, a konstytuować go jako możliwy przedmiot specyficznego rodzaju wiedzy to coś zupełnie innego. Ten akt konstytuowania jest, jak sądzę, w równym stopniu kwestią wyobraźni, co poznania. Z tego też powodu scharakteryzowałem swój projekt badawczy jako próbę konceptualizacji nie tyle „filozofii” historii, ile „poetyki” pisarstwa historycznego. Poetyka pokazuje artystyczny aspekt pisarstwa historycznego pojmowanego nie jako „styl” w sensie dekoracji, ornamentu czy estetycznego suplementu, lecz raczej jako pewnego rodzaju stały tryb użycia języka, który służy przekształceniu przedmiotu [object] badawczego w temat [subject] dyskursu. W badawczej fazie refleksji nad przeszłością, historyk skupia uwagę na konstruowaniu precyzyjnego opisu przedmiotu zainteresowań

White_Proza historyczna_OK.indd Sek4:118

2009-09-03 19:22:41

Stare pytanie postawione na nowo

119

i zmian, jakie przechodził on w czasie, w oparciu o relacje, dokumenty i zapiski, z treści których tworzy zespół faktów. Mówię tu o „tworzeniu” zespołu faktów, ponieważ odróżniam zdarzenie (jako zajście, które miało miejsce w czasie i przestrzeni w świecie rzeczywistym) od faktu (twierdzenia o tym zdarzeniu, które ma formę predykatu). Zdarzenia zachodzą i są poświadczone w sposób mniej lub bardziej adekwatny w źródłach pisanych, śladach i pomnikach przeszłości; fakty zaś tworzone są konceptualnie w akcie refleksji i/lub figuratywnie w wyobraźni i istnieją tylko w myśli, języku lub dyskursie. Wyrażenie, że fakty się „odkrywa” [discover], nie ma sensu, chyba że twierdzenie to miałoby się odnosić do znajdujących się w źródłach zdań, które poświadczają zajście konkretnego zdarzenia w określonym czasie i miejscu. Jednak i w tym przypadku mówimy o zdarzeniu lingwistycznym, to jest o twierdzeniu, że zdarzenie x rodzaju 2 zaszło w czasie A i w miejscu III. To właśnie chciałem zasugerować, wybierając jako motto do książki Tropics of Discourse słowa Barthes’a: „fakt istnieje wyłącznie na płaszczyźnie językowej” (le fait n’a jamais qu’une existence linguistique).1 Nie chodziło mi o to, że „zdarzenia” posiadają jedynie byt językowy. Uważam natomiast – i chcę to podkreślić, że fakty historyczne są wynalezione [invented] – na podstawie studiów nad dokumentami rzecz jasna – ale niemniej są wynalezione: nie napływają do nas jako gotowe „dane” lub czyste „informacje” sformatowane w źródłach jako fakty.2 By fakty mogły służyć za podstawę opisu złożonych zjawisk historycznych („rewolucja francuska”, „feudalizm”, „Innocenty III” i tak dalej), muszą najpierw zostać ukonstytuowane na podstawie badań zapisków o przeszłych zdarzeniach. Sformułowany na podstawie faktów opis może stać się z kolei przedmiotem 1 Tłumaczenie polskie: Roland Barthes, Dyskurs historii, przeł. Krzysztof Jarosz, „Er(r)go” 2001, nr 3, s. 113. Szerzej na temat różnicy między zdarzeniem i faktem pisze White w artykule Zdarzenie historyczne – w tym tomie [przyp. red.]. 2 Zob. R.G. Collingwood, O pojęciu historii, przeł. T.T., w: Współcześni historycy brytyjscy. Wybór pism, oprac. J.Z. Kędzierski, B. Świderski, Londyn 1963, s. 142 i nast. [przyp. red.].

White_Proza historyczna_OK.indd Sek4:119

2009-09-03 19:22:42

120

Stare pytanie postawione na nowo

wyjaśniania i interpretacji. Innymi słowy, jeśli wyjaśnienie historyczne lub interpretacja jest konstrukcją, czy to konceptualną, czy też wyobrażeniową, to jest nią również przedmiot, do którego odnoszą się zabiegi interpretacyjne. Gdy chodzi o zjawiska historyczne, mamy do czynienia wyłącznie z konstrukcjami. Jakże mogłoby być jednak inaczej? Byty historyczne z definicji należą przecież do przeszłości, a zatem ich opisów nie sposób zweryfikować lub sfałszować na drodze bezpośredniej (kontrolowanej) obserwacji. Na drodze bezpośredniej obserwacji można oczywiście badać źródła poświadczające naturę rzeczy z przeszłości, która stanowi przedmiot zainteresowań historyka. Jednak by wyłonić fakty, na podstawie których można później zbudować przekonujący opis przedmiotu jako możliwego obiektu badań, najpierw trzeba dokonać interpretacji samego zapisu źródłowego. Prowadzi to do wniosku, że wiedza historyczna jest zawsze wiedzą drugiego rzędu, co oznacza, że opiera się na hipotetycznych konstrukcjach możliwych przedmiotów badawczych, które wymagają opracowania przy pomocy wyobrażeniowych procesów, a te mają więcej wspólnego z „literaturą” niż z jakąkolwiek nauką. Przez procesy wyobrażeniowe rozumiem takie, które cechuje myślenie obrazami i figuratywnymi sposobami skojarzeń, właściwe poetyckiemu użyciu języka, pisarstwu o charakterze literackim, a także myśleniu mitycznemu. Czy obecność „literackich” elementów w dyskursie historycznym podważa jego roszczenia do prawdziwości oraz unieważnia procedury weryfikacji i falsyfikacji? Tylko wtedy, jeśli postawimy znak równości pomiędzy pisarstwem historycznym i kłamstwem lub zafałszowaniem i odmówimy literaturze jakiegokolwiek udziału w realistycznym przedstawianiu rzeczywistości. Pozwala nam to zestawić ze sobą historię i naukę nowożytną o tyle, o ile ta druga rzekomo mniej interesuje się ustalaniem prawdy o świecie, niż określaniem jego „realności”. Istotnie, opisywałem historie jako wytwory procesu inwencji, który ma charakter bardziej literacki czy poetycki aniżeli naukowy czy konceptualny; twierdziłem, że pisanie o historii polega na fikcjonalizacji zarówno faktów, jak i przeszłej rzeczy-

White_Proza historyczna_OK.indd Sek4:120

2009-09-03 19:22:42

Stare pytanie postawione na nowo

121

wistości. Szczerze mówiąc, używałem pojęcia fikcji w nowożytnym Benthamowskim i Vaihingerowskim sensie, rozumiejąc ją jako hipotetyczny konstrukt i jako rozważania o rzeczywistości prowadzone w trybie „jak gdyby”. Jako że rzeczywistość ta nie jest już dostępna bezpośredniej percepcji, nie można się do niej odnieść wprost, jak do istniejącego bytu; można ją sobie jedynie wyobrazić. Zainspirował mnie również znany esej Owena Barfielda, Poetic Diction and Legal Fiction, gdzie wskazuje się, że „pojęcie osoby” [personhood], które przypisuje się w języku prawniczym korporacjom, jest „realne” pomimo swojej „fikcyjności”. Jak wspomniałem wyżej, zawsze uważałem „fakt” za konstrukcję, którą Danto określił jako „zdarzenie poddane opisowi”, a zatem za językową czy dyskursywną fikcję – w etymologicznym sensie słowa „fictio”, to znaczy coś wymyślonego czy wytworzonego. Zapewne tak właśnie postrzegałbym przedstawianie rzeczywistości w nowożytnej powieści, która otwarcie rości sobie pretensje do prawdziwości swoich opisów rzeczywistości społecznej; i rości je sobie tak dobitnie, jak czyni to każdy narratywizujący historyk. Chodzi o to, że narratywizacja rzeczywistości jest fikcjonalizacją w takim stopniu, w jakim narzuca rzeczywistości formę i substancję w rodzaju znaczenia, jakie występuje jedynie w opowieściach. I o ile historia posługuje się opowiadaniem, o tyle wiąże się także z fikcjonalizacją faktów, które zostały ustalone w fazie badawczej pracy historyka. Iggers nie widzi różnicy pomiędzy narracją, czyli sposobem mówienia o świecie różnym od opisu, a narratywizacją, czyli sposobem przedstawiania świata i procesów w nim zachodzących tak, jak gdyby posiadały one strukturę i znaczenie opowieści. Dlatego też, kiedy krytykuje mnie za błędną analizę „opowieści” Burckhardta o historii europejskiej, rozmija się z moją intencją: Burckhardt mógł wprawdzie świetnie opowiadać [narrated] „o kulturze włoskiego renesansu” czy „wieku Konstantyna”, ale ich nie narratywizował [narrativize]. Oznacza to, że powstrzymywał się przed nadawaniem im charakteru opowieści i tego rodzaju spójności, w jaką dobrze skonstruowana opowieść z zaznaczonym początkiem, rozwinięciem i zakończeniem wyposaża zdarzenia stanowiące jej pierwszoplanową

White_Proza historyczna_OK.indd Sek4:121

2009-09-03 19:22:42

122

Stare pytanie postawione na nowo

treść. Kiedy twierdziłem, że będę traktował historyczne teksty jako to, czym w sposób oczywisty są, mianowicie jako werbalne artefakty ujęte w formę narracji, to interesowały mnie właśnie te aspekty tekstów, które czyniły z nich „werbalne artefakty”, a nie ich status jako „narracji”.3 Chciałem bowiem pokazać, jak za pomocą narratywizacji pewnego wycinka przeszłości wielcy dziewiętnastowieczni historycy nadawali jej taki rodzaj wartości i znaczenie, które znajdujemy w opowieściach i mitach. To właśnie owej wartości i znaczenia, jak twierdziłem, nie sposób unieważnić przez jakiekolwiek odwołanie się do prostych i zwykłych faktów. Według Iggersa nie można obronić mojego poglądu, że „prawdziwość różnych relacji historycznych, o ile nie naruszają one zasady wierności faktom, jest taka sama”. Czy faktycznie coś takiego stwierdziłem? Być może, ale w istocie chodziło mi o to, że kiedy mamy do czynienia z próbami oceny odmiennych przedstawień i interpretacji znaczenia tego samego zdarzenia, które proponowane są przez historyków o porównywalnej erudycji i mądrości, to powołanie się na fakty nie rozstrzygnie sporu. Jest tak po pierwsze dlatego, że w przypadku odmiennych interpretacji sedno sprawy leży nie tylko w ustaleniu, jakie są fakty, lecz także w określeniu, co należy uznać za fakt, a po drugie, dlatego, że gdy w grę wchodzi rozstrzyganie pomiędzy odmiennymi interpretacjami, mniej liczy się prawda faktów, a bardziej znaczenie, jakie przypisuje się omawianym zdarzeniom. Moim zdaniem na tym zasadza się problem z przeprowadzoną przez Iggersa analizą rozbieżnych interpretacji rewolucji francuskiej. Uważa on, wbrew temu, co ja twierdzę, że istnieją „pozaideologiczne” kryteria rozstrzygania „między odmiennymi koncepcjami procesu historycznego i historycznej ideologii, do których odwołują się z kolei inne ideologie”. Aby zakwestionować marksistowską interpretację rewolucji jako „konfliktu klasowego”, w którym „burżuazja” odegrała kluczową rolę, 3 Zob. Hayden White, Tekst historyczny jako artefakt literacki, przeł. Marek Wilczyński, w: tegoż, Poetyka pisarstwa historycznego, red. Ewa Domańska, Marek Wilczyński, Universitas, Kraków 2000 [przyp. red.].

White_Proza historyczna_OK.indd Sek4:122

2009-09-03 19:22:42

Stare pytanie postawione na nowo

123

Iggers odwołuje się do Lefebvre’a. Następnie wysuwa zdumiewające twierdzenie, że wystarczy odwołać się do dokumentów, by pokazać, że już samo „pojęcie klasy” „jest trudne do zastosowania”. Z całym szacunkiem, jaki zawsze żywiłem dla refleksji George’a Iggersa, w tej kwestii nie mogę jednak powstrzymać się od stwierdzenia, że uważam jego tezę za absurdalną. Być może miał na myśli nie to, co w istocie powiedział; być może wyraził się metaforycznie. Uważam bowiem, że „pojęcie klasy” znalazło wyjątkowo „uzasadnione zastosowanie” w odniesieniu do tych, którzy byli zainteresowani interpretowaniem rewolucji jako konfliktu klasowego. Lefevbre mógł kwestionować „kluczową rolę”, jaką rzekomo odegrała burżuazja, ale fakt, że klasa średnia odegrała kluczową rolę w rewolucyjnych wydarzeniach roku 1789 i tych, które po nich nastąpiły, nie podlega dyskusji. Jeżeli taki – jak chciałby Iggers – ma być przykład stosowania „racjonalnych standardów” i „podtrzymywania dialogu”, który umożliwia porozumienie, to wyznaję, że nie widzę możliwości, by badania historyczne kiedykolwiek, jak on to ujmuje, mogły pomóc „osiągnąć konsensus w zasadniczych kwestiach” i by „mogły pomóc w likwidacji mitów historycznych”. Jeżeli burżuazja europejska jest mitem wymyślonym przez marksistów, to wszystko inne w pojęciowym rezerwuarze historyka też nim jest. Iggers twierdzi, że „uznanie roli wyobraźni w konstruowaniu naukowych wypowiedzi na temat przeszłych zdarzeń” nie pociąga za sobą uznania tych wypowiedzi za tylko i wyłącznie „wyobrażeniowe”, bowiem „zakładają one wysiłek badawczy, którego metody i rezultaty poddawane są weryfikacji przez wspólnotę uczonych”. Nie przeczę, że naukowe relacje na temat przeszłości zakładają gruntowne badania, ani też, że metody i wnioski, które wypływają z takich badań, nie poddawane są weryfikacji przez wspólnotę uczonych. Nic nam to jednak nie mówi o „udziale wyobraźni w konstruowani naukowych relacji”. Sądzę (i tu znowu przywołałbym Collingwooda), że wyobraźnia odgrywa pierwszorzędną rolę w konstruowaniu historycznych relacji na jakikolwiek temat i bez względu na to, jak solidne byłyby przeprowadzone badania. Fakty bowiem

White_Proza historyczna_OK.indd Sek4:123

2009-09-03 19:22:42

124

Stare pytanie postawione na nowo

są, by tak rzecz, surowym materiałem, z którego historyczna relacja w sensie właściwym musi zostać zbudowana. Tak właśnie ma się rzecz, kiedy relację traktuje się zarówno jako opis względnie trwałego stanu rzeczy, jak i jako znarratywizowaną opowieść o zmianach zachodzących w trakcie cyklu życiowego. Iggers przyznaje, że badania historyczne, nawet w swoich najbardziej „naukowych” wcieleniach, miały trudności z wyzbyciem się ideologicznych elementów i ucieczką przed dominacją specyficznych interesów, państwowych, narodowych, klasowych, etnicznych, związanych z płcią społeczną i tak dalej. Uważa on, że zaproponowana przez Habermasa teoria komunikacji pomiędzy „dojrzałymi jednostkami”, które respektują „standardy racjonalnego dyskursu”, może służyć za podstawę dla swego rodzaju historiologicznego „dialogu”, który wspiera „ograniczony (...) konsensus w istotnych kwestiach”, lecz wystarczający do przezwyciężenia wielu „ideologicznych wypaczeń” i „unieważnienia (...) historycznych mitów”. Z pewnością nie opowiadam się za „irracjonalnymi”, „pozbawionymi standardów”, „niedojrzałymi” i „monologicznymi” pojęciami naukowości, nauki czy literatury. Przestrzegam jednak Iggersa przed ideologicznym charakterem takich określeń, jak „dojrzała jednostka”, która powinna respektować „standardy” „racjonalnego dyskursu” i „dialogu” w interesie osiągnięcia „konsensusu w podstawowych kwestiach” dotyczących historycznej prawdy i znaczenia. W różnych kulturach dojrzałość pojmowana jest odmiennie, podobnie jak różnie rozumiane są takie pojęcia, jak „racjonalność” i „konsensus”, nie wspominając o „substancji”. Nie zamierzam odgrywać roli wiejskiego mędrka, który popisuje się swoim intelektem, kontrując wszelkie twierdzenia przy użyciu topornego sceptycyzmu. Chodzi raczej o to, że cała siła napędowa współczesnej debaty wokół modernizmu i oświeceniowego projektu racjonalizacji świata bierze się z założenia, że projekt ten był i pozostaje głęboko „ideologiczny”; że określone zachodnie idee dojrzałości, racjonalności i wiedzy stanowią uniwersalny standard, przed którym każda inna kultura musi się pokłonić i przyjąć te idee jako uniwersalne

White_Proza historyczna_OK.indd Sek4:124

2009-09-03 19:22:42

Stare pytanie postawione na nowo

125

wartości i cele ludzkich dążeń. Od końca osiemnastego wieku historiografia zachodnia w swej głównej linii rozwoju pozostawała zarówno na usługach powyższej ideologii, jak i służyła rozpowszechnianiu imperializmu, rasizmu i idei państwowości. Uważam, że bezkrytyczna akceptacja zachodnich praktyk historiograficznych nie przysłuży się innym kulturom, takim jak na przykład japońska, chińska, afrykańska czy bliskowschodnia, jeżeli uznawać się będzie, że owe zachodnie praktyki są neutralnymi pod względem wartościowania technikami, służącymi ostatecznemu odkryciu „rzeczywistej prawdy” o przeszłości tych kultur. Nie chodzi o względną dojrzałość, racjonalność i konsensus w zasadniczych kwestiach dotyczących różnych kultur i grup społecznych; chodzi raczej o uznanie, że różnorodne kultury i grupy w obrębie tej samej kultury nie tylko mają różne przeszłości, lecz także wypracowały odmienne sposoby „spożytkowania” wiedzy o tych przeszłościach dla celów „publicznych”. Z pewnością Iggers nie miał zamiaru sugerować, że chiński historyk, którego rozumienie pojęć takich, jak dojrzałość, racjonalność czy dialog, różni się od rozumienia historyków zachodnich, musi być niedojrzały, nieracjonalny, monologiczny i tak dalej. Oczywiście, że nie. Ale jeżeli tak jest, to powinien on zrewidować swoją wizję historii pisarstwa historycznego, traktując ją nie tyle jako opowieść o tym, jak począwszy od osiemnastego wieku po współczesność pewne pojęcia dojrzałości, racjonalności, dialogu i konsensusu ewoluowały i rozwijały się w refleksji historycznej Zachodu, ile jako zespół dyskursów, w których te właśnie pojęcia były kwestionowane przez historyków o różnych ideologicznych poglądach w okresie narodzin i upadku idei państwa narodowego. Kieruję się tutaj koncepcjami Franka Ankersmita, który twierdzi, że pożądanym celem historycznego przedstawiania przeszłości winno być raczej mnożenie interpretacji doniosłych zdarzeń historycznych niż tworzenie monolitycznego „konsensusu” interpretacyjnego, który pozorując „bezinteresowność”, ukrywa swoje zainteresowanie utrzymaniem społecznego status quo. Nie sądzę, by amerykański, wielonarodowy, korporacyjny

White_Proza historyczna_OK.indd Sek4:125

2009-09-03 19:22:42

126

Stare pytanie postawione na nowo

i rynkowy kapitalizm należy utożsamiać z demokracją i uznawać za cel, ku któremu powinna zmierzać ludzkość od czasów jej wyłonienia się z mroków pradziejów. Jeśli historiografia ma służyć demokratycznym, a nie hegemonicznym celom, to w kwestii tego, która z proponowanych przez profesjonalnych badaczy (uwikłanych w zastany system społeczny) interpretacja przeszłości jest najlepsza, powinna opowiadać się raczej za pluralizmem interpretacyjnym, a nie za „konsensusem”. Historia nie jest i nigdy nie będzie nauką w aktualnie obowiązującym rozumieniu terminu science. Lepiej by było, gdybyśmy się z tym pogodzili i rozważyli polityczne i etyczne implikacje różnych sposobów interpretowania historii, aniżeli trwali przy standardach obiektywności i bezstronności, które na przestrzeni dziejów pisarstwa historycznego chętniej łamano, niż respektowano. Korzystając z okazji, chciałbym odnieść się także do uwagi Iggersa na temat mojego stosunku do problemu przedstawiania Holokaustu. Iggers przywołuje cytat z Metahistory, że „uzasadnienia wyboru między różnymi perspektywami postrzegania historii są w ostateczności natury estetycznej lub moralnej”.4 Twierdzi on następnie, że mój „zwrot ku faktualizmowi w odniesieniu do rzeczywistości Holokaustu wydaje się pozostawać w konflikcie ze stanowiskiem przewijającym się w całym moim dorobku, poczynając od Metahistory, aż po wywiad z Ewą Domańską w 1993 roku, zgodnie z którym całe pisarstwo historyczne jest fikcją”.5 Iggers odnosi się tutaj do mojego artykułu Fabularyzacja historyczna a problem prawdy, który został opublikowany w zbiorze tekstów poświęconym kwestiom przedstawiania Holokaustu

4 Hayden White, Metahistory. The Historical Imagination in Nineteenth-Century Europe, The Johns Hopkins University Press, Baltimore– London 1973, s. xii. 5 Zob. Ewa Domańska, Biała tropologia. Hayden White i teoria pisarstwa historycznego. (Fragmenty wywiadu przeprowadzonego przez E.D. z Haydenem Whitem), przeł. Ewa Domańska, „Teksty Drugie” 1991, nr 2 [przyp. red.].

White_Proza historyczna_OK.indd Sek4:126

2009-09-03 19:22:42

Stare pytanie postawione na nowo

127

pod redakcją Saula Friedlandera.6 Rozważałem tam, czy zdarzeniom związanym z Holokaustem można nadawać różne znaczenia, które dostarczają znane zachodnim praktykom odmiany fabularyzacji [emplotment]. Poczyniłem tam dwie uwagi. Jedna odnosiła się do relacji między faktami i znaczeniami. Stwierdziłem, że gdy chodzi o przypisywanie znaczenia danemu zbiorowi zdarzeń historycznych, nie wystarczy odwołać się do faktów, podobnie jak nie wystarczy odwołać się do nich, by określić prawdziwość poszczególnych twierdzeń na temat konkretnych zdarzeń. Mówiłem jednak o znaczeniu, a nie o prawdzie. Druga uwaga dotyczyła pytania, czy Holokaust można swobodnie fabularyzować przy użyciu wszystkich struktur fabularyzacyjnych dostępnych w kanonie zachodniej literatury, w tym komedii i farsy. Nie twierdziłem, że fakty uniemożliwiają fabularyzację Holokaustu jako farsy; powiedziałem natomiast, że taka fabularyzacja byłaby zarówno przejawem złego smaku, jak i byłaby obraźliwa dla odbiorców. Przywołałem zatem nie fakty, a kryteria moralne i estetyczne jako determinujące wybór struktury narracyjnej możliwej do zastosowania przy narratywizacji Holokaustu. Rozważania te prowadzą nas do zagadnienia relacji między historią i literaturą. Tu znowu, jak w przypadku różnicy między faktem i fikcją, Iggers postrzega relację między historią i literaturą w kategoriach opozycji, czyli podobnie jak to czynił Ranke, kiedy przeciwstawiał własne rozumienie pisarstwa historycznego „romansom” sir Waltera Scotta. Wydaje się, że Iggers utożsamia całą „literaturę” z fikcją i tym samym ignoruje fakt, że spora część tego, co nazywamy literaturą, nie jest fikcją i że spora część tego, co jest fikcją, nie jest literacka. Najwidoczniej Iggers – w sposób zgoła niehistoryczny – uważa, że „literatura” to pisarstwo „fikcyjne”. Sądzę, że przyznałby jednak, że istnieje wiele przykładów „pisarstwa literackiego”, których celem jest 6 Zob. Hayden White, Fabularyzacja historyczna a problem prawdy, przeł. Ewa Domańska, w: tegoż, Poetyka pisarstwa historycznego. Zob. także: Probing the Limits of Representation. Nazism and the ‘Final Solution’, ed. by Saul Friedlander, Harvard University Press, Cambridge, Mass; London 1992 [przyp. red.].

White_Proza historyczna_OK.indd Sek4:127

2009-09-03 19:22:42

128

Stare pytanie postawione na nowo

„realistyczne przedstawienie rzeczywistości”, i że można do nich zaliczyć dzieła większości wielkich klasyków „zachodniej” historiografii – od Herodota i Tukidydesa przez Liwiusza i Tacyta do Euzebiusza, od Prokopiusza do Machiavellego i Guicciardiniego i dalej Woltera, Gibbona, a nawet Ranke’go, Treitschke’go, Mommsena, Burckhardta, Huizingę, i wielu innych. Nazywając tych klasyków „literatami”, nie zamierzałem sugerować, że używali oni „pięknego” lub „podniosłego” stylu i że byli przede wszystkim „naukowcami” i „badaczami”, a tylko w sensie drugorzędnym opowiadaczami i „pisarzami”. Wprost przeciwnie, chodziło mi o to, że pisarstwo jest późniejszą fazą w procesie „komponowania”, który to proces bez wątpienia zaczyna się w chwili, gdy historyk rozpoznaje swój przedmiot. Na przykład, kiedy Gibbon siedział na schodach kościoła i patrząc na ruiny Łuku Tytusa rozmyślał o przeszłości, naszła go refleksja na temat „barbaryzmu i religii”, która stała się później wątkiem opowieści o „zmierzchu i upadku cesarstwa rzymskiego”. Ów moment natchnienia pozwolił Gibbonowi uchwycić fabułę opowieści, której kompozycja była kontynuacją tego momentu. Czy kompozycja dzieła Gibbona była procesem faktualizacji, czy raczej fikcjonalizacji? Otóż o tyle faktualizacji, o ile Gibbon starał się wiernie zrekonstruować opowieść, oddzielić prawdę od wypaczeń, zafałszowań i przekłamań, jakie zawierały istniejące opisy zdarzeń. Ale z pewnością była także o tyle wynikiem fikcjonalizacji, o ile przełożył on rzeczywiste osoby, miejsca i zdarzenia na „figury” i „toposy”, które pozwoliły czytelnikom podążać za opowieścią jako historią objaśniającą swój przedmiot poprzez „sfabularyzowanie” go jako opowieści szczególnego rodzaju; opowieści o „narodzinach i upadku”. Teoretycy historii powszechnie zgadzają się co do tego, że opowieść, na którą składają się fakty, jest kondensacją – redukcją czasu akcji do czasu opowiadania i redukcją wszystkich faktów, znanych na temat danego okresu historycznego, do faktów istotnych; nie tylko kondensacją zdarzeń, które wydarzyły się w danym obszarze czasoprzestrzeni, lecz także faktów, które można poznać o tych wydarzeniach. Przełożenie na pisemny dyskurs (na to, co historyk rzeczywiście twierdzi lub pisze) tego,

White_Proza historyczna_OK.indd Sek4:128

2009-09-03 19:22:42

Stare pytanie postawione na nowo

129

co Collingwood nazwał prowadzoną przez historyka „refleksją nad zdarzeniami”, polega na zastosowaniu wszystkich tych kondensacji i przemieszczeń, jakie cechują dyskurs figuratywny. Historycy mogą mieć intencje wypowiadania się w sposób dosłowny i mówienia prawdy i tylko prawdy o przedmiocie swoich badań, ale nie mogą narratywizować, nie uciekając się do języka przenośni, figur i dyskursu, który w swej istocie jest bardziej poetycki (czy retoryczny) niż literalny. Zwykła dosłowna relacja na temat „tego, co się zdarzyło” w danym momencie w przeszłości, mogłaby zostać użyta do napisania roczników lub kroniki, ale nie „historii”. Historiografia nie jest statycznym opisem stanu rzeczy, lecz dyskursem, który w sposób dla siebie charakterystyczny zmierza ku konstrukcji prawdziwej narratywizacji zdarzeń. Jeśli kogoś interesuje konceptualizacja historii dziejów badań historycznych (lub pisarstwa historycznego, refleksji historycznej bądź też świadomości historycznej), to znaczy, jeśli kogoś interesuje wyjaśnianie zmian zachodzących w czasie i różnic, które one ujawniają w różnych miejscach, gdzie „przeszłość” została skonstruowana jako możliwy przedmiot systematycznych i świadomych czynności poznawczych, to najodpowiedniejsza jest perspektywa metahistoryczna. Oznacza to, że nie można po prostu zakładać adekwatności konceptualnego aparatu pojęciowego, respektowanego przez historyków własnej epoki (względnie historyków należących do innego miejsca i czasu) i użyć tego zakresu pojęciowego jako celu, ku któremu wszystko z mniejszym lub większym powodzeniem zmierzało od początku istnienia dyscypliny. Dla przykładu, nie ma większego sensu (i jest głęboko ahistoryczne) założenie, że to, co Ranke i Braudel rozumieli przez terminy takie jak „zdarzenie historyczne”, „fakt historyczny”, „narracja historyczna” lub „historyczne wyjaśnianie” – bądź też „literatura”, „fikcja”, „poezja”, „imitacja”, „opis”, „przeszłość”, „teraźniejszość” i tak dalej – było równoznaczne z tym, co Herodot czy Tukidydes rozumieli przez greckie odpowiedniki tych terminów. Dlatego też porównywanie uznanych klasyków zachodniej historiografii pod względem stopnia ich zbliżania się lub oddalania od kanonów współczesnego dyskur-

White_Proza historyczna_OK.indd Sek4:129

2009-09-03 19:22:42

130

Stare pytanie postawione na nowo

su historycznego również nie ma większego sensu (i jest głęboko ahistoryczne). Tak ma się rzecz z badaniami nad starożytną „nauką” grecką i rzymską, a także nad nauką średniowieczną i wczesnonowożytną – by nie wspomnieć już o różnych niezachodnich odmianach „nauki”. Filozofowie nauki mogą domniemywać, że koncepcje rzeczywistości fizycznej wysuwane przez nowożytnych fizyków dostarczają obowiązujących kryteriów oceny odpowiednich pojęć u Arystotelesa, Galena, Pliniusza, Paracelsusa, Agricoli, Bruna czy Bacona; jednak właściwym przedmiotem nowożytnej historii nauki są różnice i nieciągłości w następujących po sobie pojęciach przyczynowości fizycznej (jak również między różnymi pojęciami „natury” i „rzeczywistości fizycznej”), które cechują globalną ewolucję „nauki” począwszy, powiedzmy, od VI wieku p.n.e. Innymi słowy, właściwie pojęta historia nauki wymaga zdystansowania się i problematyzacji tego, co uchodzi za „właściwą” naukę w naszym, współczesnym rozumieniu; wymaga wzięcia w nawias przekonania, że nowożytna nauka zachodnia stanowi rzeczywistą naukę, ku której wszystkie inne idee naukowości zmierzały lub winny zmierzać od czasów, powiedzmy, Talesa czy Hipokratesa. Jeżeli chce się skonceptualizować prawdziwie historyczne (to znaczy prawdziwie historycystyczne) pojęcie nauki, to należy przyjąć perspektywę metanaukową; perspektywę poza współczesną ortodoksją naukową. Dotyczy to także historii badań historycznych. Konceptualizacja historii historiografii musi zacząć od dekonstrukcji (czy ośmielę się użyć tego słowa?) założeń współczesnych (co w tym przypadku będzie znaczyło profesjonalnych) ortodoksji, które obowiązują w dziedzinie badań historycznych. Nie można ich bowiem uważać za definitywne, za konstytuujące jedynie możliwe podstawy zarówno badań nad przeszłością, jak i jej przedstawień w dyskursie oraz za determinanty znaczenia tych badań. To właśnie stanowisko zaproponowałem niegdyś w Metahistory: The Historical Imagination In Nineteenth Century Europe (1973) i staram się je rozwijać w podejmowanych od tamtej pory badaniach.

White_Proza historyczna_OK.indd Sek4:130

2009-09-03 19:22:43

Stare pytanie postawione na nowo

131

Najwidoczniej Iggers nie podziela moich poglądów. Jego krytyka mojego dorobku zasadza się na założeniu, że właściwa historyczna metoda, teoria i praktyka są adekwatnie reprezentowane przez metahistoryczne założenia, podzielane przez zawodowych historyków zrzeszonych we współczesnym cechu tego rzemiosła. Twierdzi, że interesuje go pisanie historii (zachodniej) historiografii od osiemnastego wieku, ale nie wyjaśnia, dlaczego go to interesuje i jak taką historię chce napisać. Aby pokazać, jak stan obecny zaistniał w takiej, a nie innej postaci? Czy nie kryje się w tym założenie, że prawdziwie „naukową historię” reprezentują wyłącznie jej nowożytne, zachodnie wcielenia? Jeżeli jednak tak jest, to po co w ogóle pisać „historię” tego rodzaju refleksji historycznej? W zupełności wystarczyłyby „roczniki” lub „kronika”. Tak czy inaczej, Iggers najwyraźniej sądzi, iż nie rozumiem, że (nowożytni) historycy zainteresowani są formułowaniem prawdziwych twierdzeń o „przyszłości” i „historii” (rozróżniam te dwie rzeczy), że chcą zajmować się „faktami”, a nie „fikcją”, że interesuje ich odnajdywanie faktów, których nie mają zamiaru wymyślać, i że ich pisarstwo ma być przyczynkiem do rozwoju „nauki”, a nie „literatury”. Stąd też, kiedy sugeruję, że znajdujące się w dziełach historyków przedstawienia przeszłości – chociaż oparte na „faktach” – mogą być z powodzeniem uznane za „fikcje”, Iggers odrzuca to stanowisko, ponieważ uważa, że zamiarem historyków jest zajmowanie się faktami, a nie fikcją i że z tego powodu uznanie rezultatu ich wysiłków za fikcję jest pomyłką kategorialną. Nie widzi on, że moja sugestia wypływała z pragnienia zakwestionowania dychotomii fakt–fikcja, którą od czasów Rankego karmiły się fantazje historyków na temat obiektywności i bezstronności. Chodziło mi o to, że jakiekolwiek przedstawianie rzeczywistości w formie narracji z konieczności fikcjonalizuje swój przedmiot bez względu na to, jak dalece byłoby ono oparte na faktach. Narratywizacja przekształca wydarzenia, osoby, miejsca, procesy i tak dalej w „figury” podobne do tych, z jakimi spotykamy się w innych odmianach narratywizacji, czy to w sposób jawny „fikcyjnych”, „faktualnych”, czy też niedających się jednoznacznie

White_Proza historyczna_OK.indd Sek4:131

2009-09-03 19:22:43

132

Stare pytanie postawione na nowo

zaklasyfikować (jak to ma miejsce w przypadku pisarstwa „modernistycznego”). A więc nie traktuję poważnie krytyki Iggersa na temat moich wysiłków unieważnienia dychotomii pomiędzy faktem i fikcją. Przyznaje on wprawdzie, że historyczne narracje mogą zawierać „elementy fikcji”, ale różni nas odmienne pojmowanie dyskursywnych funkcji tych elementów. Podczas gdy Iggers uważa, że pełnią one funkcję czysto dekoracyjną i są kwestią stylu, ja uznaję je za konstytutywne, ale nie w odniesieniu do rzeczywistości, lecz do znaczeń, które historycy nadają faktom z przeszłości poprzez narratywizację. Nie traktuję też poważnie sposobu, w jaki Iggers pojmuje relację między „historią” i „literaturą”. Iggers po prostu akceptuje konwencjonalne rozumienie tej relacji zaproponowane przez Rankego, który chciał odróżnić pisane przez siebie historie od „romansów” sir Waltera Scotta. Wiem, że większość nowożytnych historyków nie chce być uważana za twórców „literatury”, gdzie literaturę utożsamia się z „fikcją”. Wiem, że większość nowożytnych historyków uważa, że zarówno fakty, jak i opowieści tworzone są na podstawie owych faktów, tkwią w samej historii lub przynajmniej w źródłach historycznych i nie należy ich uważać za „wymyślone” lub „skonstruowane” przez badacza z całości historycznej materii. Wiem, że większość nowożytnych historyków nie chce być uważana za „poetów”, lecz za naukowców, i chce, by ich pracę traktować jako wkład do rozwoju nauki, a nie „sztuki”. Wszystko to wiem i Georg Iggers wie, że ja wiem. Sądzę jednak, że analiza dzieł autorstwa należących do naszej tradycji uznanych mistrzów historiografii przeczy realności tych intencji. Iggers twierdzi, że jestem w błędzie, ponieważ nie przywiązuję należytej wagi do intencji historyków. Sądzę jednak, że w przypadku dziejów pisarstwa historycznego powinna nas interesować intencja tekstu, a nie intencja autora. [2005] przełożył Jacek Mydla

White_Proza historyczna_OK.indd Sek4:132

2009-09-03 19:22:43

Historiografia jako narracja

White_Proza historyczna_OK.indd Sek5:133

2009-09-03 19:22:43

White_Proza historyczna_OK.indd Sek5:134

2009-09-03 19:22:43

Rozważałem możliwość omówienia tego tematu, wykorzystując tryb relacji opowiadającej. Niemal odruchowo naszkicowałem „historię” różnych dyskusji o „historiografii jako narracji”, które w Europie i Ameryce Północnej toczyły się od lat czterdziestych dwudziestego wieku. W świecie anglojęzycznym warunki tej dyskusji ustanowione zostały w czasie drugiej wojny światowej z jednej strony przez Poppera i Hempla, a z drugiej przez Collingwooda. Wymiana między tymi dwoma podejściami na blisko trzy dekady zdominowała debaty filozoficzne na ten temat. We Francji zapoczątkowana przez krąg Annales krytyka „historii– opowieści” [narrative history]* została podjęta przez Braudela w latach pięćdziesiątych, w dużej mierze w interesie zespolenia studiów historycznych z naukami społecznymi, zwłaszcza z etnografią i demografią, a także geografią i czymś, co można by nazwać raczej historią „środowiska” niż historią działających osób i instytucji politycznych. Krytyka narracji równoważona była przez obronę narracji, rozumianej jako pewien sposób objaśniania, który uważano za różny, choć nie sprzeczny, z panującym w naukach przyrodniczych „nomologiczno-dedukcyjnym” sposobem wyjaśniania. Myśl ta rozwijana była w mniej więcej tym samym czasie w różny sposób przez takich badaczy, jak Walsh, Donagan, Dray, Gallie, Mink, Danto, Morton White i Maurice Mandelbaum. W latach sześćdziesiątych strukturalizm, który nie był już wówczas ruchem tylko w obrębie lingwistyki i antropologii, przedstawiano jako główną metodę nauk humanistycznych, która lekceważąco traktowała „metodę historyczną” i jej * Tłumaczenia terminu narrative history jako „historia–opowieść” lub „historia narracyjna” używane są w przekładzie tego artykułu zamiennie, przy czym warto zwrócić uwagę, że pierwszym posługują się przede wszystkim historycy, a drugim literaturoznawcy. Potwierdza to diagnozę White’a, że historycy często nie dostrzegają różnicy między pojęciem „opowieść” i „narracja”, traktując je synonimicznie [przyp. red.].

White_Proza historyczna_OK.indd Sek5:135

2009-09-03 19:22:43

136

Historiografia jako narracja

analityczne podejście do badania „narracyjnych” przedstawień rzeczywistości. Strukturalizm stanowił groźbę zarówno dla historii jako takiej, jak i dla „historiografii jako narracji”. Groźba ta została jednak odparta przez hermeneutykę, ożywioną w Niemczech zwłaszcza przez Gadamera, która przyjęła „świadomość historyczną” za jedną ze swoich podstaw, a „narracyjność” za uprzywilejowaną strategię przedstawiania, prowadzącą do „zrozumienia’” ludzkich zdarzeń, których nie sposób „wyjaśnić” za pomocą procedur naukowych. W tym samym czasie, w obrębie literaturoznawstwa i językoznawstwa, nowy obszar badań nazwany „narratologią” znacznie skomplikował dyskusję o „narracji” poprzez poddanie jej mikroanalizom we wszystkich jej formach, zaczynając od prostego podania ludowego i bajki, aż po najbardziej złożone powieści postmodernistyczne. Krytyka strukturalistyczna i poststrukturalistyczna, reprezentowana przez Barthes’a, Genette’a, Greimasa, Althussera, Eco, Derridę, Kristevą (zob. dodatek s. 149) i wielu innych, postawiła wkrótce pod znakiem zapytania samo pojęcie „narracyjności”, a zwłaszcza jej rozumienie jako ideologicznie „niewinnej” strategii czy taktyki przedstawiania. Nie tylko „historiografię jako narrację”, lecz także „narrację” jako taką uznano za główny instrument „realistycznej” ideologii, w istocie za ideologię tout court. Stąd kuszące było myślenie o zbiorach dyskursów, zajmujących się w ten czy inny sposób „historiografią jako narracją”, jako o momentach pewnego ciągu, które mogły być pojmowane czy przynajmniej przedstawiane jako fazy pojedynczej opowieści, pojedynczej historii. Ciąg ten można by było skonceptualizować jako dialektyczny proces, w ramach którego jeden temat: „historiografia jako narracja” przeszedł drogę do wyjaśnienia (bądź też, używając terminologii Heglowskiej, „aktualizacji”) elementów składowych swego „pojęcia” (Begriff ). Następnie można by było przeanalizować, jaka była relatywna wartość wkładów, które poszczególne dyskursy wniosły w ten proces wyjaśniania. Wolno by nam było uważać się wtedy za spadkobierców pozytywnych aspektów tego agonu. Moglibyśmy twierdzić, że jesteśmy zdolni określić, „co było żywe, a co martwe” (jak powiedziałby Croce) w niedawnym pojmowaniu „historiografii jako

White_Proza historyczna_OK.indd Sek5:136

2009-09-03 19:22:43

Historiografia jako narracja

137

narracji”. Narracje zajmują się przecież narodzinami i śmiercią, przychodzeniem i odchodzeniem, awansem i degradacją rozmaitych postaci, które zamieszkują obszar ich zainteresowania. „Relacja narracyjna” z dyskusji dotyczącej „historiografii jako narracji”, zapoczątkowana w czasie trwania tej dyskusji, byłaby jednak otwarta na zarzuty deformacji, redukcjonizmu i nieuwagi (disattenzione, jak mógłby powiedzieć Moravia) wobec różnych interesów i zagadnień podejmowanych w dyscyplinach, które owe dyskusje wywoływały. Temat ten poruszali historycy, specjaliści w zakresie nauk społecznych, filozofowie oraz teoretycy literatury i języka z tak różnych perspektyw, że można zasadnie zapytać, czy sformułowanie „historiografia jako narracja” faktycznie określa temat wspólny dla nich wszystkich. „Historiografia jako narracja” była przez niektórych postrzegana jako model dyskursu humanistycznego, który samodzielnie potrafi opisać różnorodność, żywotność, osobliwość i nieokreśloność specyficznie ludzkich działań. „Metodę historyczną” charakteryzowano z kolei jako tryb badań, który nadaje się zwłaszcza do ochrony przed niewłaściwym przedstawianiem procesów społecznych, ku czemu skłaniały się zwłaszcza „ideologia” i „filozofia historii” (w swych totalitarnych wcieleniach). Dla niektórych teoretyków ideologia była filozofią historii, przerobioną na podstawę polityki o totalitarnym charakterze, podczas gdy „historiografia jako narracja” była antidotum na tę chorobę. W tym samym czasie „historiografię jako narrację” postrzegano jako paradygmat anachronicznych praktyk w naukach humanistycznych, jako pozostałość „mitycznego” myślenia w naukach społecznych, i jako przeszkodę w stworzeniu autentycznie naukowej metody analiz historycznych jako takich. Wreszcie „historiografię jako narrację” atakowano jako ten typ ideologicznego dyskursu, który podaje się za „realistyczne” przedstawienie rzeczywistości, a w istocie utożsamia on „rzeczywistość” ze społecznym status quo. Oczywiście, można by przyjąć szeroką perspektywę historyka kultury i uczynić z tej kakofonii głosów, dyskursów, argumentów, hipotez, oskarżeń, kontroskarżeń i celebracji – symfonię „etapów” ogólniejszego procesu kulturowego, i uznać je za

White_Proza historyczna_OK.indd Sek5:137

2009-09-03 19:22:43

138

Historiografia jako narracja

różne aspekty „kryzysu przedstawiania” w kulturze Zachodu, za którego manifestacje uważano sztukę postimpresjonistyczną, literaturę postmodernistyczną i naukę postnewtonowską. Historiografia stanowi bowiem – czy też tradycyjnie tak się ją postrzega – przedsięwzięcie nastawione na przedstawianie [representational enterprise], którego głównym narzędziem dyskursywnym jest narracja. Jak wskazał Auerbach w swoim klasycznym opisie tysiącletnich starań kultury zachodniej o „realistyczne przedstawienie rzeczywistości”, los reprezentacji uważanej za mimesis ściśle wiązano, jeśli nie wręcz utożsamiano, z osiągnięciem specyficznie „historycznej świadomości” i specyficznie „historycznego” sposobu przedstawiania rzeczywistości społecznej, czy to w prozie „faktualnej”, czy to „fikcyjnej”. Jednak połączenie historii ostatnich dyskusji o „historiografii jako narracji” z ogólnym kryzysem przedstawiania mogłoby sugerować, że zasadniczym tematem wspomnianych debat była świadomość historyczna, zainteresowanie historią bądź możliwość osiągnięcia wiedzy historycznej. Przynajmniej z mojego dzisiejszego punktu widzenia, który korzysta z dobrodziejstwa, jak to się mówi, „perspektywy historycznej”, nie jest to prawdą. Wręcz przeciwnie, to nie „historiografia” była w tych dyskusjach kwestionowana, ale narracyjny sposób historiograficznego przedstawiania. Nawet Lévi-Strauss, Barthes, Foucault, Derrida czy Kristeva nie twierdzili, że wiedza o historii (przeszłości, procesach historycznych, wydarzeniach, strukturach itd.) jest niepotrzebna, niepożądana czy niemożliwa. Kwestią sporną było natomiast to, czy dyskurs narracyjny jest najlepszym sposobem jej przedstawiania. Niewątpliwie nie było zgody co do tego, jak winno się interpretować przedmiot studiów określany terminem „historii”, co do „metody”, którą należałoby się posłużyć przy jego badaniu, rodzaju „wyjaśniania”, jakiej badania te mogły dostarczyć, oraz sposobu wykorzystania tego typu analizy w planowaniu społecznym, teorii politycznej, polityce edukacyjnej itd. Na tematy te można było jednak dyskutować bez konieczności zajmowania określonego stanowiska w kwestii tego, czy wiedza historyczna jest czy nie jest najlepiej wyrażana w narracyjnym

White_Proza historyczna_OK.indd Sek5:138

2009-09-03 19:22:43

Historiografia jako narracja

139

trybie dyskursu. Jak bowiem sugerował sam Lévi-Strauss, jeżeli narrację historyczną rozumieć w sposób najprostszy, to jest jako chronologicznie (czy diachronicznie) zorganizowany dyskurs, to nie ma w niej nic problematycznego czy z natury swej budzącego sprzeciw. Takie zorganizowanie danych nagromadzonych w jakimkolwiek polu badawczym było koniecznym momentem czy etapem w procesie ich podporządkowywania odpowiednim analizom naukowym, które polegają na ukazaniu strukturalnej koherencji, jaką dane te mogą ujawnić. I rzeczywiście większość współczesnych historyków – zwłaszcza ci pracujący w obszarach historii społecznej i ekonomicznej, lecz także historycy kultury, a nawet historycy polityki – tym w istocie się zajmuje. Dlatego właśnie tak wielu historyków nie przywiązywało wagi do dyskusji filozofów na temat „wyjaśniania poprzez opowiadanie” i obruszali się, kiedy badacze społeczni utożsamiali „badania historyczne” z „historią–opowieścią”. Jedynie nieliczni zawodowi historycy uważali historiografię za sztukę „literacką”, zajmującą się przede wszystkim tworzeniem „opowieści”, mimo że w tym samym czasie wielu innych profesjonalnych historyków przeciwstawiało się stosowaniu metodologii „nauk behawioralnych” do studiów historycznych, uważając, że są one nieprzydatne do analiz tych rodzajów źródeł, z którymi mają do czynienia historycy. Dla większości historyków narracja była sposobem przedstawiania, którego mogli użyć lub nie, w zależności od tego, czy chcieli sformułować opis formy życia, jego analizę, czy też opowieść o nim. Historycy uważali siebie za badaczy zainteresowanych zwłaszcza badaniem procesów zmian, transformacji, różnicowania się w czasie przedmiotów badawczych itd. Zainteresowanie to nie zobowiązywało ich jednak ani do tego rodzaju „opowiadania” [storytelling], jakie zgodnie z tradycją dyscypliny miało charakteryzować dziewiętnastowieczne praktyki historiograficzne, ani też do „dramatycznych” opisów procesów społecznych, o co oskarżali ich zwolennicy „analitycznych” czy „strukturalistycznych” nauk społecznych. Braudel miał krytyczny stosunek do „historii–opowieści”, chciał bowiem przesunąć akcent z badań wydarzeń i procesów politycznych na badania zakrojonych na większą skalę, stosunkowo

White_Proza historyczna_OK.indd Sek5:139

2009-09-03 19:22:43

140

Historiografia jako narracja

bezosobowych procesów. Procesy te, jego zdaniem, charakteryzowały się odmiennym porządkiem przyczynowości i korelacji od tego, który dominuje na dość powierzchownym poziomie zwykłych politycznych relacji między narodami, państwami, regionami i ważnymi postaciami politycznymi, stanowiącymi przedmiot badań tradycyjnych historyków. „Narracyjny” opis procesów i konfliktów rozgrywających się na poziomie politycznym można uznać za zasadny, a nawet konieczny, ponieważ na tym poziomie analizy „dane” nie ulegają technikom korelacji statystycznej w sposób, w jaki zdają się to robić „serie” tak zwanego „longue durée”. Faktycznie, jak sugerował Raymond Aron w swoim podsumowaniu konferencji, która odbyła się w Wenecji w 1971 roku, być może pewien rodzaj historiografii, która była wyłącznie narratywistyczna w swym trybie przedstawiania wydarzeń, był zarówno niezbędny, jak i pożądany gwoli skierowania uwagi na te obszary ludzkiego doświadczenia nie opanowane jeszcze przez naukowe techniki analizy, wśród których znajdował się także obszar doświadczenia politycznego. W każdym razie zagadnienie najlepszego sposobu badania „historii” można odróżnić od kwestii przedstawiania procesów historycznych w narracyjnym trybie dyskursu. Co więcej, kwestia ta może być rozpatrywana niezależnie od pytania, czy procesy te zostały „wyjaśnione” na drodze opowiadania, czy też nie. Słowem, pod hasłem „historiografia jako narracja” zajmowano się trzema problemami: sposobemu badania przeszłości i jej procesów; dyskursywnym trybu, który byłby najbardziej odpowiedni do mówienia o procesach historycznych; i wyjaśniającą mocą przedstawień procesów historycznych, ujętych w formę „opowieści”. Ostatniemu z powyższych problemów poświęcali swą uwagę filozofowie, badacze społeczni oraz historycy, którzy zainteresowani byli unaukowieniem badań historycznych. Każdy zgodzi się zapewne, że do badania przeszłości i jej procesów można wykorzystać różne metody. Granice można wytyczyć w miejscu, gdzie metodologia staje się ideologią, jednak w obrębie tak zarysowanych granic eklektyzm nie tylko był tolerowany, lecz wręcz zalecany. Istniała ogólna tendencja do mylenia drugiego

White_Proza historyczna_OK.indd Sek5:140

2009-09-03 19:22:43

Historiografia jako narracja

141

problemu (traktującego o dyskursywnym trybie, który byłby najbardziej odpowiedni do mówienia o procesach historycznych) z trzecim (dotyczącym eksplanacyjnej mocy przedstawiania procesów historycznych w formie „opowieści”) i wnioskowania, że rozwiązano ten ostatni, jeśli poradzono sobie z pierwszym, bądź vice versa. Sądzę, że to pomieszanie wynika z niejednoznaczności pojęcia „narracji”, które wskazuje zarówno na pewien sposób mówienia, jak i na pewną strukturę dyskursu. W tym sensie termin „narracja” przypomina pojęcie „historii”, które może odnosić się zarówno do opisu przedmiotu (przeszłość, jej procesy, wydarzenia składowe itd.), jak i do samego przedmiotu. Teoria narratologiczna zdaje się jednak dowodzić, że jeśli chcemy oznaczyć potencjalny przedmiot badań jako należący raczej do „przeszłości” niż do „teraźniejszości”, to przynajmniej na jakimś poziomie dyskursu uniknięcie narracyjnego sposobu mówienia jest praktycznie niemożliwe. Narracja, która uważana jest za sposób mówienia bądź pewien tryb retoryczny, różni się od innych trybów dyskursu pod względem możliwych do zidentyfikowania cech leksykalnych, gramatycznych i retorycznych. Charakteryzuje ją preferencja dla trzeciej osoby (zamiast pierwszej), różne formy czasu przeszłego (zamiast teraźniejszego lub przyszłego), tryb oznajmujący (zamiast rozkazującego, pytającego czy przypuszczającego) i unikanie pewnego rodzaju wyrażeń deiktycznych bądź zaimków wskazujących, odgrywających ważną rolę w bezpośredniej mowie dyskursywnej (takich jak „tu”, „teraz”, „wczoraj”, „dziś” itp.). Nawet Braudel nie mógł się obyć bez narracyjnego sposobu mówienia. Nie da się go bowiem uniknąć w żadnym dyskursie, który chce mówić bezosobowo o przeszłych zdarzeniach, rozpatrywanych jako przedmioty (możliwej) percepcji z dostrzegalnym schematem rozwoju. Klasyczna retoryka wyróżniała wiele trybów mowy dyskursywnej, między innymi tryb dysertacyjny, dialogiczny, liryczny, deliberatywny i tak dalej, a narracja była tylko jednym z nich. Większość relacji historycznych, nawet te najstarsze, wykorzystuje wiele z tych różnych trybów mówienia i jest faktycznie nawet bardziej „wielogłosowych” (pojęcie Bachtina), niż sugerowałaby to formuła

White_Proza historyczna_OK.indd Sek5:141

2009-09-03 19:22:43

142

Historiografia jako narracja

„historiografii jako narracji”. Jeśli zatem temat sygnalizowany przez określenie „historiografia jako narracja” ma oznaczać analizę istniejących dyskursów historycznych sformułowanych w jednolicie „narracyjnym” bądź „nie-narracyjnym” trybie, to kwestia sporna jest tylko pozorna. Taki jednolity sposób wypowiedzi ani nie istnieje, ani nie mógłby istnieć i jednocześnie wciąż być uważany za dyskurs „historyczny”. Dyskurs specyficznie „historyczny” musi zawierać elementy narracyjne po to, by wskazać, że przedmiot badań należy do przeszłości, a nie do jakiejś domniemanej teraźniejszości, oraz by oznaczyć cechy przedmiotu, które umożliwiają jego ujęcie jako elementu zauważalnego procesu. Kwestia epistemicznego statusu „historiografii jako narracji” może pojawić się tylko wtedy, gdy będący elementem interpretowanego przedmiotu proces przedstawia się następnie jako posiadający jakiś rodzaj formalnej koherencji, który spotykany jest tylko w strukturach fabularnych znanych form (albo gatunków) opowieści. Zbiory zdarzeń uporządkowanych jako pewien ciąg otrzymują dodatkowe znaczenie dzięki redeskrypcji, która zmienia je w elementy i funkcje znanych typów opowieści. Owa redeskrypcja oznacza zwykle „narratywizację” zdarzeń (bądź faktów) zapisanych w „kronice”. Stąd właśnie bierze się rozróżnienie na historiografię jako zwykłą kronikę, z jednej strony, i historiografi jako narrację, z drugiej. Jednak rozróżnienie to jest pozorne, o ile sugeruje ono, że „opowieść” wydobyta z kroniki i „opowiedziana” w narracji jest bardziej adekwatna względem prawdziwego przedstawienia „zdarzeń” zapisanych w kronice niż sama kronika. W rzeczywistości to kronika, ujmowana jako sekwencja pojedynczych twierdzeń (predykatów) egzystencjalnych, może być poddana testowi na korespondencyjne kryterium prawdziwości. Nie można bowiem stwierdzić, że opowieści historyczne (produkty „narratywizacji”) korespondują z czymkolwiek poza gatunkowymi typami opowieści, których są realizacją. Opowieści historyczne z konieczności odbiegają zarówno od porządku, jak i od treści literalnych deskrypcji zdarzeń zapisanych w kronice. W istocie sam proces odbiegania sterowany jest przez procedury bardziej „tropiczne” niż „logiczne”. Przez tropologiczne kodo-

White_Proza historyczna_OK.indd Sek5:142

2009-09-03 19:22:44

Historiografia jako narracja

143

wanie zarejestrowane w kronice „fakty” otrzymują dodatkowe, figuratywne znaczenie. Znaczenie to jest raczej czymś w rodzaju alegorii niż wyjaśnienia. Znaczenie, które tworzone jest przez zrelacjonowanie „prawdziwej” opowieści ukrytej w „faktach” zapisanych w kronice, może częściowo zawierać się w prawdzie, do której aspiruje historyczna relacja, jednak zawiera się także w twierdzeniu, że opisane zdarzenia posiadają formę opowieści. Przekazana opowieść jest alegorią tego, jak można wyrazić rzeczywiste zdarzenia, aby powielić strukturalne wzorce gatunkowe różnych typów opowieści: bajki, eposu, romansu, tragedii, komedii, farsy itd. Z tego punktu widzenia formułę Marxa, że pewne wydarzenia historyczne zachodzą dwukrotnie, po raz pierwszy jako tragedia, drugi zaś jako farsa, można przekształcić w następujący sposób: każdy ciąg zdarzeń można przedstawić alegorycznie albo jako tragedię, albo jako farsę, co nie zagraża wierności, z jaką „fakty” są przedstawione w historii opowiedzianej w taki, a nie inny sposób. W istocie, jeżeli nie istniałyby przynajmniej dwa sposoby wiarygodnej fabularyzacji faktów jako opowieści różnego rodzaju, to nie byłoby potrzeby odróżniania rzekomo „rzeczywistej” (czy „prawdziwej”) opowieści od relacji kronikarskiej. Na poziomie reprezentowanej przez narratywizację historycznej interpretacji, nie jest to kwestia przeciwstawienia „prawdziwych” i „fałszywych” relacji, lecz raczej pytanie o to, którą z wielu możliwych fabularyzacji „faktów” należy uznać za „właściwą” dla ich przedstawienia w formie „opowieści”. To z kolei zależy od perspektywy (co dawniej nazywano zazwyczaj „trybem”) przyjętej przez narratora wobec przedstawianych zdarzeń, a zwłaszcza od perspektywy moralnej, z której są oglądane (nadrzędnej, podrzędnej, równej, jak powiedział Arystoteles). Opowieści historyczne są zawsze moralnymi alegoriami, nawet jeśli odzwierciedlona w nich moralność jest amoralnością ironicznego obserwatora „komedii ludzkiej”. Ten alegoryczny aspekt historycznego sposobu opowiadania często tracą z oczu ci, którzy z różnych przyczyn bronią „historii narracyjnej”. Ponieważ alegoryzacja tradycyjnie uznawana jest za technikę wytwarzania znaczenia o charakterze mistycznym

White_Proza historyczna_OK.indd Sek5:143

2009-09-03 19:22:44

144

Historiografia jako narracja

(bądź anagogicznym), historyk oddany prawdzie faktograficznej będzie naturalnym wrogiem alegorysty. Będzie też podejrzliwie traktował techniki figuratywne, używane do tworzenia alegorii. Relacje historyczne są bowiem uważane za wadliwe, jeżeli odbiegają od dosłowności wypowiedzi i oddają się pewnego rodzaju figuracji, która w sposób oczywisty stosowana jest przez poetów i oratorów. „Rzeczywista” historia przeciwstawiana jest historii „fikcyjnej” albo „mitycznej”, podobnie jak relacja (o czymkolwiek), którą powinno się brać literalnie, przeciwstawiana jest relacji, która powinna być rozumiana alegorycznie. Jednak opozycja ta przesłania fakt, że historia faktograficzna może być rozumiana jako opowieść tylko o tyle, o ile może być odczytana jako alegoria procesów uczestniczących w wyposażaniu „wyimaginowanych” zdarzeń w charakterystyczną dla fabuł literackich koherencję. Pogląd ten wyznają ci historycy i teoretycy, którzy potępiają „filozofie historii” (w stylu Hegla, Marxa czy Comte’a itd.) za to, że udają, iż odkryły „fabułę” [plot] historii świata, podczas gdy w rzeczywistości, jak mówią krytycy, to filozofowie historii wymyślili tę fabułę i narzucili ją mieszance zdarzeń, które zanotowane są w kronice świata. Linia obrony „historii narracyjnej” opiera się zaś na argumencie, że zamiast narzucać zdarzeniom fabułę, po prostu opowiada ona o tym, „co się zdarzyło”, tym samym chroniąc ludzkie podmioty przed determinizmem, który ma jedynie autorski charakter. W rzeczywistości filozofowie historii mogą być – jak utrzymują ich krytycy, „nadmiernie zdeterminowani konceptualnie” i nieuważni wobec konkretnych, faktograficznych szczegółów, i wszyscy oni są alegoryczni w takim sensie, że tak opowiadają swoje historie, by wytworzyć figuratywne znaczenie dla literalnej w zamyśle relacji z tego, „co rzeczywiście się zdarzyło” w historii świata. To jednak nie odróżnia ich od tych historii czy aspektów historii, które ubrane są w opowieściową formę przedstawiania. Opowieść jako taka nie jest bowiem rozpoznawalna tak długo, jak nie zostanie sfabularyzowana; pojęcie opowieści bez fabuły jest anomalią. Tylko w filozofii historii fabule przyznaje się większe znaczenie niż kronice, której jest ona narratywizacją.

White_Proza historyczna_OK.indd Sek5:144

2009-09-03 19:22:44

Historiografia jako narracja

145

Wielu historyków uznaje za nieistotne ostatnie wysiłki filozofów zmierzające do odkrycia „logiki” mających kształt opowieści „wyjaśnień historycznych”. Dzieje się tak, ponieważ filozofowie nie rozumieją różnicy między konstruowaniem opowieści a kompilowaniem kroniki. W rezultacie, próbując określić kryteria umożliwiające weryfi kację prawdziwych twierdzeń i badanie koherencji opowieści historycznych, dostarczają oni analiz struktur i relacji pomiędzy twierdzeniami i ich desygnatami, które są charakterystyczne dla kronik, ale nie dla opowieści. Louis O. Mink – filozof, który wniósł znaczny wkład w dyskusję na temat historii narracyjnych – pisze tak: Można uznać, że w bezpośrednim dyskursie każdy tekst jest logiczną koniunkcją twierdzeń. Prawdziwość tekstu jest z kolei po prostu logiczną funkcją prawdy lub fałszu pojedynczych twierdzeń rozpatrywanych osobno: koniunkcja jest prawdziwa wtedy i tylko wtedy, gdy prawdziwe jest każde z jej zdań. W istocie narrację analizowali zwłaszcza filozofowie. Robili to w celu porównania formy narracji z formą teorii, traktując ją tak, jak gdyby była tylko logiczną koniunkcją twierdzeń odnoszących się do przeszłości; w przypadku takich analiz nie istnieje problem prawdy narracyjnej. Kłopot z modelem koniunkcji logicznej polega jednak na tym, że nie jest to model narracji. Jest to raczej model kroniki. Koniunkcja logiczna dość dobrze służy jako reprezentacja kroniki, która jedynie porządkuje relacje na zasadzie: „...w owym czasie..., następnie..., potem...”. Jednak narracje zawierają nieskończenie wiele relacji porządkujących i nieskończenie wiele ich kombinacji. Kiedy mówimy o koherencji narracji, lub o jej braku, to taką właśnie kombinację mamy na myśli. Klasyfikacja relacji porządkujących, które występują w formach narracyjnych, należy do niewykonanych zadań teorii literatury; jednak niezależnie od klasyfi kacji, powinno być jasne, że narracja historyczna rości sobie pretensje do prawdy nie tylko odnośnie każdego pojedynczego twierdzenia z osobna, lecz także wobec złożonej formy całej narracji.1

1 Louis O. Mink, Narrative Form as a Cognitive Instrument, w: Historical Understanding, ed. by Brian Fay, Eugene O. Golob & Richard T. Vann, Cornell University Press, Ithaca 1987, s. 197–198.

White_Proza historyczna_OK.indd Sek5:145

2009-09-03 19:22:44

146

Historiografia jako narracja

Trudno powiedzieć, czy istnieje „logika” sposobu opowiadania [logic of storytelling]; z pewnością jednak istnieją „formuły” opowiadania, które można sklasyfikować jako tropy poetyckie bądź retoryczne, figury i stereotypy, kody gatunkowe i modalności narracyjne używane przy tworzeniu każdej fikcji [ fiction] . I chociaż może da się wymyślić model logiki przenikający różne sposoby porządkowania tych formuł w danej narracji, to narracje osiągają pożądane efekty jako „interesujące” opowieści przez naruszenie zwyczajowych oczekiwań czytelniczych odnośnie tego, jak te formuły powinny być użyte, tak jak osiągają efekt bycia „przekonującymi” opowieściami przez spełnienie tych oczekiwań. „Opowieść” historyczna zyskuje na prawdopodobieństwie tyleż przez „nagięcie” kroniki do wymogów gatunkowej fabularyzacji, ile czyni to z jednej strony przez prawdziwość twierdzeń o faktach, a z drugiej przez logiczną spójność wszelkiego rodzaju formalnych argumentów, które oferuje w swych nie-narracyjnych, czysto dysertacyjnych fragmentach. Obserwacje Minka wskazują na problemy zakorzenione we wszystkich analizach „opowieści” historycznej, które opierają się wyłącznie na komunikacyjnym modelu dyskursu. Model ten kieruje uwagę na „opowieść” jako przekaz o zewnętrznym odniesieniu (zdarzenia), który kierowany jest przez nadawcę (historyk) do adresata (czytelnika). Z tego punktu widzenia opowiedzianą historię [story] należy uważać za formę przekazu, w opozycji do jej treści (pojmowanej z jednej strony jako „informacja”, a z drugiej jako „wyjaśnienie”). Jednak takie podejście nieuchronnie prowadzi do ignorowania bądź lekceważenia uznanych za nieistotne performatywnych aspektów opowiadania historii i do manipulacji przez narratora kodami narracyjnymi w celu nadania zespołowi zdarzeń cech elementów opowieści i funkcji fabuły. Ten performatywny aspekt opowiadania historii uważa się często, całkowicie słusznie, za retorykę, rozumianą jednak jako zwykły ornament, nie jako technikę strukturyzacji wytwarzającą „treść” dyskursu, który różni się od zapisanych w kronice „faktów” i od „wyjaśnień” oferowanych w rozprawie naukowej dzięki przedłożonym tam argumentom. Historia opowiedziana, albo raczej skonstruowana przez retoryczne figuracje, nie jest jedynie środ-

White_Proza historyczna_OK.indd Sek5:146

2009-09-03 19:22:44

Historiografia jako narracja

147

kiem przekazu, lecz jego częścią – chociaż oczywiście w każdej narracji pretendującej do przedstawiania rzeczywistości w sposób „realistyczny”, konieczne jest ukrywanie statusu opowieści jako przekazu. Jeśli procesy historyczne chce się przedstawić tak, by ujawniały rodzaj wzorca, który pozwala na ich przedstawianie w formie „opowieści”, a opowieść ta ma być uznana za „prawdziwą” czy „rzeczywistą”, to tropy i figury użyte do przedstawiania tych procesów trzeba ukazać tak, by wydawało się, że spełniają funkcję czysto deskryptywną, a nie translacyjną, co w istocie robią. Wspomniana translacja dokonuje się pomiędzy faktami zapisanymi w kronice, a dostępnymi w każdej kulturze strukturami fabuły gatunkowej, które służą do wypełniania zdarzeń znaczeniem innym niż to, które wynika z ich statusu jako elementów procesu wyjaśniania, czy to zdroworozsądkowego, czy też naukowego. Rozumiana w ten sposób „opowieść”, która wytwarzana jest przez narratywizację faktów zapisanych w kronice, ma dwa odniesienia: z jednej strony, są to same fakty, a z drugiej – wybrane struktury fabularne, służące jako model do kodowania faktów w formę opowieści. Innymi słowy, opowieść historyczna dzieli uwagę czytelnika i kieruje ją równocześnie w dwie strony: w stronę faktów, które traktuje jako oczywiste i jawne odniesienie; i w stronę struktur fabuły gatunkowej, które służą jako „symbol” struktury faktów i ukryte odniesienie. O tak pojętym procesie translacji można powiedzieć, że wykorzystuje wszystkie główne transfery tropologiczne, które klasyczna retoryka określa jako metaforę, metonimię, synekdochę i ironię (lub katachrezę) i które Freud, w swojej dyskusji na temat mechanizmów „pracy marzenia sennego”, nazwał „kondensacją, przemieszczeniem, symbolizacją i wtórnym opracowaniem”. Taki proces translacji miał na myśli Barthes, kiedy w Dyskursie historii charakteryzował narrację historyczną jako ukrytą substytucję elementów znaczących (domniemane odniesienia, fakty, dyskursu) elementami znaczonymi (treści konceptualne bądź ideacyjne). Transfer ten sprawia, że opowiedziana historia jawi się jako mimetyczna reprodukcja zdarzeń scharakteryzowanych w kronice jako fakty. W rzeczywistości jednak jakiekolwiek podobieństwo opowieści do faktów zawartych w kronice jest funkcją procesu symbolizacji,

White_Proza historyczna_OK.indd Sek5:147

2009-09-03 19:22:44

148

Historiografia jako narracja

który zachodzi w wyniku fuzji strukturalnych wzorców gatunkowych i kronikarskich faktów. Taką właśnie fuzję sygnalizuje pojęcie alegoryzacji. Dlatego właściwsze jest ujmowanie opowieści historycznych nie tyle jako procesu wyjaśniania zdarzeń, o których mówią, ile jako alegorii ubranych w tryby typów opowieści, których są konkretyzacjami w dyskursach. Pozwolę sobie przypomnieć, że to, co powiedziałem, nie dotyczy całości dyskursów historycznych, lecz jedynie tego ich aspektu, który nazwałem narratywizacją lub sposobem opowiadania [storytelling]. Można wyobrazić sobie dyskurs historyczny, który zawiera niewiele „opowiadanych historii”, a składa się głównie z kroniki i rozprawy naukowej (bądź formalnej argumentacji). Przykładami takich dyskursów są Kultura odrodzenia we Włoszech Burckhardta, O demokracji w Ameryce Tocqueville’a i Jesień średniowiecza Huizingi. Zawarte w nich „opowieści” pojawiają się w obrębie struktury tekstów i służą przede wszystkim jako przykłady bądź ilustracje ogólnych zasad dysertacyjnych, a nie jako ramy tekstów jako całości. Huizinga miał powiedzieć, że w swoim wspaniałym studium na temat wrażliwości religijnej w późnym średniowieczu nie opisał szczegółowo Joanny d’Arc, ponieważ jego książka nie mogła sobie pozwolić na luksus posiadania heroiny. W Jesieni średniowiecza opowieści jest wiele, mają one jednak charakter anegdot i ilustracji dla porządkujących narrację pojęć, nie budują natomiast ramy dla dyskursu jako całości. Narracyjny tryb wypowiedzi wykorzystany jest do określenia przedmiotu badań i jego rozmaitych części oraz do scharakteryzowania struktury całego procesu, którego figuratywnym wskaźnikiem jest metafora „jesiennej pory”. Jednak jeśli opis Huizingi ma „fabułę”, to jest to nie-fabuła satury [nonplot of the satura]; i jeśli ma „opowieść”, to jest to nie-opowieść rozkładu i śmierci, która jedynie antycypuje wyłaniającą się dopiero i kształtującą opowieść, która zostanie opowiedziana w innym czasie, opowieść dotyczącą renesansu. Moje uwagi miały na celu jedynie postawienie pytania o historiografię jako sposób opowiadania o historii. Jeśli wydają się sugerować, że o ile dyskurs historyczny występuje w formie opowieści, o tyle nie można go odróżnić od takich „fikcji” literackich,

White_Proza historyczna_OK.indd Sek5:148

2009-09-03 19:22:44

Historiografia jako narracja

149

jak eposy, romanse, powieści, nowele czy nawet „mity” – to muszę wyznać, że tak właśnie to widzę. Sztukę wielkich narratorów historycznych, od Herodota przez Gibbona do Mommsena i dalej, uważa się za wartą namysłu, a nawet naśladowania nawet długo po tym, jak baza źródłowa, na której opierali się ci historycy, została znacznie przez współczesne badania naukowe rozszerzona i objęła obszary, których nie byli oni świadomi, a ich „wyjaśnienia” uznano za uprzedzenia charakterystyczne dla epok, w których pisali.

Dodatek: cytaty ilustrujące Poniższe cytaty można by z powodzeniem umieścić w odpowiednich miejscach tego tekstu jako ilustracje poglądów, które przypisałem uczestnikom dyskusji dotyczącej problemu „historiografii jako narracji”. Jednak jakiego rodzaju autorytetu mógłbym dla nich żądać w tej sentencyjnej formie, jaką na każdą wypowiedź nakłada forma cytatu? Podaję je tu w alfabetycznym porządku nazwisk autorów. Aron: Jak można opowiadać o rozwoju pojedynczego sektora lub o pełnej całości (...) bez schematu czy teorii tego sektora lub całości? (...) Czy przedstawienie linearnego rozwoju jest ipso facto błędne? (...) Czy też powinniśmy pamiętać, że uporządkowanie następujących po sobie stanów historycznej całości według jednego wątku nie jest tym samym, co wyjaśnienie, i nie prowadzi do naukowego poznania?2 Barthes: Czy istotnie jakaś specyficzna cecha, jakaś nie budząca najmniejszej wątpliwości zasada różni narrację o zdarzeniach minionych, od czasów greckich powszechnie w naszej 2 Raymond Aron, Postface, w: The Historian Between the Ethnologist and the Futurologist, ed. by Jerôme Dumoulin & Dominique Moisi, Mouton, Paris 1973, s. 250.

White_Proza historyczna_OK.indd Sek5:149

2009-09-03 19:22:44

150

Historiografia jako narracja

kulturze podporządkowaną sankcji „nauki” historycznej i usprawiedliwioną zasadami „racjonalnego” przedstawiania, od narracji o zdarzeniach wyobrażonych, takiej, jaką odnaleźć można w epopei, powieści czy dramacie? (...) Jak zatem widać, poprzez samą swą strukturę i bez odwoływania się do substancji treści, dyskurs historyczny jest przede wszystkim wytwarzaniem ideologii lub, ściślej rzecz ujmując, wyobrażonego, jeżeli uznamy, że wyobrażone jest językiem, poprzez który wypowiadający dyskurs (jednostka czysto językowa) „wypełnia” podmiot aktu wypowiedzenia (jednostkę psychologiczną lub ideologiczną). (...) Innymi słowy, w historii „obiektywnej” „rzeczywistość” nie jest nigdy niczym poza niesformułowanym elementem znaczonym ukrytym za pozorną wszechmocą desygnatu. Sytuacja owa charakteryzuje to, co można by nazwać efektem rzeczywistości.3 Trzeba więc zrezygnować z „realizmu” opowiadania. (...) Funkcją opowiadania nie jest prezentowanie, lecz zbudowanie widowiska. (...) Opowiadanie nie ukazuje, nie naśladuje.4 Braudel: Historia – opowieść, tak droga Rankemu, może nam zaoferować (...) [b]laski, ale bez jasności; fakty, ale odczłowieczone. Warto zauważyć, że historia-opowieść wysuwa zawsze roszczenie opisywania „tak, jak to rzeczywistości było”. (...) W istocie jawi się ona jako interpretacja w sposób skryty, jako autentyczna filozofia historii. W ujęciu tej historii–opowieści nad życiem ludzkim panują dramatyczne przypadki, panuje gra wyjątkowych jednostek, które są panami swego losu, a jeszcze bardziej naszego. Gdy zaś mówi o „historii powszechnej”, to myśli o splocie tych wyjątkowych losów, jako że każdy bohater musi się liczyć z innym bohaterem. Wszyscy wiemy, jak zwodna to iluzja.5 3 Roland Barthes, Dyskurs historii, przeł. Krzysztof Jarosz, „Er(r)go” 2001, nr 3, s. 105, 112, 113. 4 Roland Barthes, Wstęp do analizy strukturalnej opowiadań, przeł. Wanda Błońska, w: Teorie literatury XX wieku. Antologia, red. Anna Burzyńska, Michał Paweł Markowski, Znak, Kraków 2006, s. 283 i 284. 5 Fernand Braudel, Odnowa historii, w: tegoż, Historia i trwanie, przeł. Bronisław Geremek, Czytelnik, Warszawa 1999, s. 29.

White_Proza historyczna_OK.indd Sek5:150

2009-09-03 19:22:44

Historiografia jako narracja

151

Croce: La storia narra.6 Elton: Dzieła historyczne należą do jednej z trzech kategorii: opisu, analizy, narracji. (...) Narracja opowiada historie i nie jest istotne, jak długi przedział czasu obejmuje. (...) Opis i narracja (...) występują w dwóch formach, [przy czym] jedna stoi wyżej od drugiej. Ich niższe formy to antykwaryzm i kronika, wyższe to wnikliwy opis przeszłości (...) i tak zwana historia narracyjna.7 Foucault: Im łatwiej akceptuje ona [historia] swą względność, tym bardziej pogrąża się w ruchu wraz z tym, o czym opowiada, tym bliższa jest jej ulotność récit, a cała pozytywna treść pochodząca z nauk humanistycznych gdzieś znika.8 Gadamer: Poznanie historyczne nie zmierza do ujęcia konkretnego zjawiska jako przypadku jakiegoś ogólnego prawidła. (...) Jego ideałem jest raczej zrozumienie samego zjawiska w jego niepowtarzalnym historycznym kontekście.9 Gay: Prawda i retoryka stanowią złą parę. (...) Narracja historyczna bez analizy jest trywialna, analiza historyczna bez narracji jest niekompletna.10 Kristeva: W narracji, mówiący podmiot konstytuuje się jako podmiot rodziny, klanu czy grupy państwowej; pokazaliśmy, że syntaktycznie normatywne zdanie rozwija się w kontekście narracji prozatorskiej, a później historycznej. Równoczesne występowanie gatunku narracji i zdania ogranicza proces sygnifikacji 6 Benedetto Croce, La storia ridotta sotto il conetto generale dell’arte, w: tegoż, Primi saggi, Laterza, Bari 1951, s. 19. 7 Geoffrey Elton, The Practice of History, Thomas Y. Crowell, New York 1967, s. 119. 8 Michel Foucault, Słowa i rzeczy. Archeologia nauk humanistycznych, przeł. Tadeusz Komendant, słowo/obraz terytoria, Gdańsk 2006, s. 333. 9 Hans-Georg Gadamer, Prawda i metoda. Zarys hermeneutyki filozoficznej, przeł. Bogdan Baran, inter esse, Kraków 1993, s. 38. 10 Peter Gay, Style in History, Basic Books, New York 1974, s. 189.

White_Proza historyczna_OK.indd Sek5:151

2009-09-03 19:22:44

152

Historiografia jako narracja

do postawy żądania i komunikacji. Z drugiej strony, ponieważ poezja pracuje na granicy między znaczącym i znaczonym i zmierza do jej wymazania, byłaby ona anarchistycznym głosem protestu przeciw tetycznej i socjalizującej pozycji języka syntaktycznego.11 Le Goff: Etnologia prowadzi do radykalnego odrzucenia zdarzenia, i stąd do ideału historii nienarracyjnej.12 Oto znienawidzona przez „szkołę Annales” triada: historia polityczna, relacja historyczna, historia wydarzeń. Wszystko to jest historią „historyzującą”, tanią i powierzchowną, historią, która ugania się za pozorami.13 Lévi-Strauss: Wystarczy przyjąć, że historia jest metodą, której nie odpowiada żaden odrębny przedmiot, i w konsekwencji wykluczyć równoważność pojęcia historii i pojęcia ludzkości. (...) W rzeczywistości historia nie jest związana z człowiekiem ani z żadnym poszczególnym obiektem. Sprowadza się ona całkowicie do swej metody. (...) Postęp wiedzy i tworzenia nowych nauk odbywa się dzięki powstawaniu antyhistorii, które dowodzą, że określony porządek, jedyny możliwy na danej płaszczyźnie, przestaje nim być na innej płaszczyźnie.14 Munz: A zatem to jasne, że nie istnieje żadna absolutna różnica pomiędzy mitem, fikcją i historią i że wszystkie opowieści 11

Julia Kristeva, The Novel as Polylogue, w: Desire in Language. A Semiotic Approach to Literature and Art, ed. by Leon S. Roudiez, transl. by Thomas Gora, Alice Jardine, Leon S. Roudiez, Columbia University Press, New York 1980, s. 174. 12 Jacques Le Goff, The Historian and the Common Man, w: The Historian between the Ethnologist and the Futurologist, Mouton, The Hague, Paris 1973, s. 206–207. 13 Jacques Le Goff, Czy historia polityczna jest nadal „kręgosłupem” historii?, w: tegoż, Świat średniowiecznej wyobraźni, przeł. Maria RadożyckaPaoletti, Volumen, Bellona, Warszawa, s. 323. 14 Claude Lévi-Strauss, Myśl nieoswojona, przeł. Andrzej Zajączkowski, PWN, Warszawa 1969, s. 392–394.

White_Proza historyczna_OK.indd Sek5:152

2009-09-03 19:22:44

Historiografia jako narracja

153

– mityczne, fikcjonalne bądź historyczne – można ocenić, spoglądając na inne opowieści. Nie można ich oceniać – i dotyczy to zarówno historii, jak i fikcji – poprzez spoglądanie na rzeczywistość czy res gestae.15 Popper: Chciałbym bronić poglądu – często atakowanego przez historycystów za rzekomy anachronizm – że nauki historyczne wyróżniają się nastawieniem na zdarzenia konkretne, jednostkowe czy specyficzne, nie zaś na prawa czy uogólnienia. (...) W tym sensie każde wyjaśnienie przyczynowe zdarzenia jednostkowego jest o tyle historyczne, o ile „przyczyna” jest określona przez warunki początkowe. To zaś zgadza się w zupełności z popularnym poglądem, zgodnie z którym wyjaśnić przyczynowo to wyjaśnić, jak i dlaczego coś się zdarzyło, czyli opowiedzieć „historię zdarzenia”.16 Ricoeur: Moja pierwsza hipoteza robocza stanowi, że narracyjność i czasowość są blisko ze sobą związane – tak blisko, jak w terminologii Wittgensteina gra językowa i forma życia. Uważam czasowość za tę strukturę egzystencji, która sięga do języka w narracyjności, a narracyjność za strukturę językową, która posiada czasowość jako swoje ostateczne odniesienie. Ich związek jest zatem wzajemny.17 [1992] przełożył Arkadiusz Żychliński

15

Peter Munz, The Shapes of Time. A New Look at the Philosophy of History, Wesleyan University Press, Middletown, Conn. 1977, s. 220–221. 16 Karl R. Popper, Nędza historycyzmu, przeł. Stefan Amsterdamski, PWN, Warszawa 1999, s. 141–142. 17 Paul Ricoeur, Narrative Time, w: On Narrative, ed. by J. T. Mitchell, University of Chicago Press, Chicago 1981, s. 165.

White_Proza historyczna_OK.indd Sek5:153

2009-09-03 19:22:44

White_Proza historyczna_OK.indd Sek5:154

2009-09-03 19:22:44

Koniec historiografii narracyjnej

White_Proza historyczna_OK.indd Sek6:155

2009-09-03 19:22:44

White_Proza historyczna_OK.indd Sek6:156

2009-09-03 19:22:44

W artykule tym chciałbym zrewidować niektóre z moich przemyśleń związanych z powszechnym w teorii historiografii rozróżnieniem między historycznym i ideologicznym sposobem opowiadania [historical and ideological storytelling]. Obecne zainteresowanie związkiem między historycznym i ideologicznym sposobem opowiadania wynika nie tyle z odgórnie zakładanej relacji między historią a ideologią, co z od dawna istniejącej więzi między historiografią a opowiadaniem. Opowiadanie, czyli narracja, było na Zachodzie dominującym modusem dyskursu historycznego od czasów Herodota. Historiografia i narracja zawsze były ze sobą blisko związane, dlatego wielu współczesnych historyków i filozofów utrzymuje, że opowiadanie jest specyficznie „historycznym” sposobem wyjaśniania szczególnie „historycznych” (w odróżnieniu od ogólnie „naturalnych”) wydarzeń, struktur i procesów. Z poglądu tego wynika, że choć konkretna opowieść historyczna w swej treści może mieć charakter „ideologiczny” (bowiem „zniekształca” fakty historyczne), to samo użycie opowiadania jako formy przedstawienia takich „prawdziwych” wydarzeń, jakimi najczęściej zajmuje się historiografia, w odróżnieniu od dyskursu mitycznego lub literackiego, nie ma w sobie nic ideologicznego. Jednak od czasów Tukidydesa zwolennicy przekształcenia historii w naukę nieufnie traktowali obecność opowiadania w dyskursie historycznym. Opowiadanie, czy narrację, uważano w obrębie tej tradycji głównie za strategię „retoryczną” bądź „literacką”, a więc upiększający dodatek do surowego, lecz w pełni prawdziwego przedstawiania zjawisk, którym powinni zajmować się historycy. Zgodnie z tym poglądem historiografia może co prawda użyć opowiadania dla celów ideologicznych, ale sama narracja jako taka narzędziem ideologicznym nie jest. Niemniej jednak w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych dwudziestego wieku zwolennicy historiografii naukowej piętno-

White_Proza historyczna_OK.indd Sek6:157

2009-09-03 19:22:44

158

Koniec historiografii narracyjnej

wali opowiadanie jako wyznacznik „mitycznego” sposobu myślenia, objaw estetyzmu oraz dowód na zwrot „nauki” w stronę „ideologii”. W odróżnieniu od starszej konwencji przyjętej przez teorię historii, która odróżniała „historyczny” sposób opowiadania od „ideologicznego” na podstawie prawdziwości jednego wobec „fałszywości” i „zniekształceń” drugiego, nowsza krytyka „historycznego sposobu opowiadania” [historical storytelling] podkreśla, że każda relacja historyczna ujęta w formę opowiadania ma charakter ideologiczny. Stanowisko takie bardzo wyraźnie reprezentowały prace dwóch teoretyków historiografii strukturalistycznej – Rolanda Barthes’a i Fernanda Braudela. Ich atak na historyczny sposób opowiadania opierał się na przekonaniu, że narracja w żadnej mierze nie jest medium neutralnym, w którym prawdziwe lub wyobrażone zdarzenia mogą być przedstawione w sposób całkowicie przezroczysty; jest natomiast wyrażaniem w dyskursie specyficznego sposobu doświadczania i analizowania świata, jego struktur i zachodzących w nim procesów. Badacze przywołali odwieczne skojarzenia łączące opowiadanie zarówno z myślą mityczną i religijną, jak i z dyskursem fi kcji literackiej, stwierdzając, że przedstawienie narracyjne jest nie tylko skonwencjonalizowaną formą dyskursu mitycznego, lecz także samą treścią mitologicznego sposobu pojmowania świata. Nie jest wcale istotne, że jedno z rozróżnień między dyskursem mitycznym, a dyskursem fi kcjonalnym opiera się na domniemaniu wcześniejszego dostrzeżenia różnicy pomiędzy światem rzeczywistym (faktycznym) a wyobrażonym (możliwym). Podejrzenie, że dyskurs narracyjny ma charakter mitologiczny opiera się na podobnych przesłankach, co wszelkie zarzuty stawiane „realizmowi” narracyjnej fi kcji literackiej. Z tego wynika zaś, że użycie narracyjnego typu dyskursu do przedstawienia rzeczywistości historycznej skutecznie zaciera różnicę między historią a fi kcją, czyni z historiografii jedynie szczególny rodzaj dyskursu „literackiego” oraz ponownie kwalifi kuje zarówno literackie, jak i historyczne przedstawienie zdarzeń do kategorii iluzji myśli mitycznej lub – co właściwie na jedno wychodzi – ideologicznej.

White_Proza historyczna_OK.indd Sek6:158

2009-09-03 19:22:45

Koniec historiografii narracyjnej

159

Tak więc, przykładowo, w poświęconym analizie stylu tradycyjnej historiografii narracyjnej artykule zatytułowanym Dyskurs historii, Barthes pisał: Jak zatem widać, poprzez samą swą strukturę i bez odwoływania się do substancji treści, [narracyjny] dyskurs historyczny jest przede wszystkim wytwarzaniem ideologii lub, ściślej rzecz ujmując, wyobrażonego, jeżeli uznamy, że wyobrażone jest językiem, poprzez który wypowiadający dyskurs (jednostka czysto językowa) „wypełnia” podmiot aktu wypowiedzenia (jednostkę psychologiczną lub ideologiczną).1

Poglądy Barthes’a były zgodne z przekonaniem historyków strukturalistycznych, że opowiadanie historyczne jest nie tylko atawizmem myślenia mitycznego, lecz i echem ideologii z gruntu burżuazyjnej. Dla przykładu, Fernand Braudel stwierdził, że historiografia narracyjna zaciemnia prawdziwą treść rzeczywistości historycznej, co ostatecznie prowadzi do wykształcenia w czytelniku postawy antydemokratycznej. Stąd w eseju zatytułowanym Odnowa historii Braudel pisał: [H]istoria opowieść [narrative history], tak droga Rankemu, może nam zaoferować (...) [b]laski, ale bez jasności; fakty, ale odczłowieczone. Warto zauważyć, że historia–opowieść wysuwa zawsze roszczenie opisywania „tak, jak to rzeczywiście było” (...). W istocie jawi się ona jako interpretacja w sposób skryty, jako autentyczna filozofia historii. W ujęciu tej historii–opowieści nad życiem ludzkim panują dramatyczne przypadki, panuje gra wyjątkowych jednostek, które są panami swego losu, a jeszcze bardziej naszego. Gdy zaś mówi o „historii powszechnej”, to myśli o splocie tych wyjątkowych losów, jako że każdy bohater musi się liczyć z innym bohaterem. Wiemy wszyscy, jak zwodna to iluzja.2

Należy w tym miejscu zauważyć, że Braudel nazywa historiografię narracyjną jako taką „filozofią historii”, a następnie 1

Roland Barthes, Dyskurs historii, przeł. Krzysztof Jarosz, „Er(r)go” 2001, nr 3, s. 112. 2 Fernand Braudel, Odnowa historii, w: tegoż, Historia i trwanie, przeł. Bronisław Geremek, Czytelnik, Warszawa 1999, s. 29.

White_Proza historyczna_OK.indd Sek6:159

2009-09-03 19:22:45

160

Koniec historiografii narracyjnej

spostrzega, że jest ona przesycona szczególnie dramatyczną perspektywą na zdarzenia historyczne. „Ideologiczny” efekt takiej perspektywy polega na przeobrażeniu się historii w spektakl, projekcję pojawiającą się przed „oczyma duszy” czytelnika, wraz z całą wielobarwnością, żywością i urokiem przedstawienia teatralnego. W narracyjnym przedstawieniu historii wydarzenia muszą pobrzmiewać echami mitów odnoszącymi się do pojęć „losu” i „przeznaczenia”, postacie muszą być przerysowane („bohaterskie”), a także znacznie bardziej złożone, szlachetne i interesujące („wyjątkowe”) niż zwykli ludzie. Wszystko skupiać się musi na wielkich „konfliktach” i „punktach kulminacyjnych”, w których ważną rolę pełnić mogą jedynie „bohaterowie”. Realia codziennego życia czy też wielkie bezosobowe procesy, które w ostatecznym rozrachunku determinują formę i treść tych realiów, pozbawione są atrybutów niezbędnych do stworzenia „opowiadania”. Historia może z obiektu „spektakularnej” fascynacji stać się przedmiotem analizy jedynie na drodze „wyobcowania” – zachodzącego w podobny sposób, jak zaproponowana przez Brechta przemiana teatru „klasycznego” w teatr „epicki”. Przywołuję tu Brechtowskie rozróżnienie między teatrem „klasycznym” a „epickim”, by pokazać, że zarzuty strukturalistów wobec historii narracyjnej opierały się na przypisaniu narracyjnemu typowi dyskursu ograniczonej ilości gatunków literackich. Brechtowi zależało na zburzeniu nie tyle samego „teatru”, ile „teatralnych” efektów stosowanych przez dramaty określonego typu. Wysunięta przez niego propozycja politycznej reformy teatru obejmowała całkowite odrzucenie gatunków „klasycznych” na rzecz tego, co nazywał teatrem „epickim”. I tak też jest z Braudelem. Ricoeur pokazał, w jaki sposób Braudel sam odruchowo używał pewnego rodzaju przedstawienia narracyjnego we własnych opisach procesów zachodzących w historii, które pozbawione były ludzkich podmiotów. Hans Kellner z kolei dowiódł, że wielkie dzieło Braudela Morze Śródziemne i świat śródziemnomorski podporządkowuje się konwencjom „literackiego” gatunku anatomii i zawdzięcza znaczną część swych znakomitych efektów wyjaśniających wykorzysta-

White_Proza historyczna_OK.indd Sek6:160

2009-09-03 19:22:45

Koniec historiografii narracyjnej

161

niu technik właściwych temu gatunkowi.3 Jak się zatem wydaje, Braudelowi przeszkadzał jedynie specyficzny rodzaj narracji i jego użycie w opowiadaniu historycznym, zaś stosowane w opowiadaniu style ironiczne i gatunki satyryczne nie budziły jego zastrzeżeń. Pogląd przyznający szczególną wartość formie opowiadania z uwagi na zasługi oddawane ideologii zaprezentował György Lukács w swych pracach z lat trzydziestych dwudziestego wieku, poświęconych realizmowi w literaturze. Przed zaprezentowaniem przeciwnej opinii warto przyjrzeć się jego argumentom. Według Lukácsa opowiadanie, lub to, co nazywa on narracją, łączy z ideologią dosyć skomplikowana relacja metoda–cel [means–end relationship]. Z jednej strony, jak twierdzi Lukács, jedynie ideologia umożliwia efektywną narrację. „Bez ideologii”, pisał w artykule Opowiadanie czy opis z 1936 roku, „pisarz nie może ani opowiadać, ani zbudować kompleksowej, poprawnie zorganizowanej i wielowymiarowej struktury epickiej”. Główne alternatywy dla opowiadania, „obserwacja i opis”, były w najlepszym wypadku „jedynie substytutami koncepcji porządku życia”.4 Ich użycie w celu przedstawienia rzeczywistości było nie tyle manifestacją ideologii odmiennej od tej, która dawała impuls do opowiadania, co oznaką bezowocności starań o pozbycie się ideologii w ogóle. Zgodnie z tym przekonaniem, opowiadanie stanowi w dyskursie przejaw „ideologii”. Sam dyskurs narracyjny jest zaś metodą działania ideologii. Najpierw istnieje ideologia, a dopiero po niej pojawia się narracyjne przedstawienie rzeczywistości. Z drugiej jednak strony, Lukács uważał, że przyjęcie ideologicznego nastawienia wobec rzeczywistości społecznej z góry 3 Hans Kellner, Disorderly Conduct: Braudel’s Mediterranean Satire, w: tegoż, Language and Historical Representation: Getting the Story Crooked, University of Wisconsin Press, Madison 1989, s. 153–188. 4 Tych dwóch passusów nie zawiera polski przekład fragmentów artykułu Lukácsa. Zob. György Lukács, Opowiadanie czy opis, przeł. Barbara Rafałowska, w: Bogusław Jasiński, Lukács, Wiedza Powszechna, Warszawa 1985. Tłumaczenie według: György Lukács, Narrate or Describe?, w: tegoż, Writer and Critic and Other Essays, trans. by A.D. Kahn, Grosset and Dunlap, New York 1970, s. 143 [przyp. red.].

White_Proza historyczna_OK.indd Sek6:161

2009-09-03 19:22:45

162

Koniec historiografii narracyjnej

narzuca tryb świadomości o naturze wybitnie narratywistycznej. Jedynie poprzez narratywistyczny sposób pojmowania rzeczywistości nasza świadomość może pojąć „nieskończoną różnorodność”, głębię i epicką panoramę ludzkiego życia zanurzonego w historii, jedynie dzięki niemu odczuwalny impuls do zajęcia stanowiska ideologicznego. Tak więc wydaje się, że opowiadanie jest nie tylko metodą działania ideologii, lecz także sposobem postrzegania świata, prowadzącym do zajęcia stanowiska ideologicznego. Zgodnie z tym poglądem, ideologia nie jest trybem świadomości, a narracja sposobem jej wyrażania. Jest wręcz przeciwnie. Ideologia jest produktem narratywistycznego sposobu pojmowania rzeczywistości i pełni wobec niego funkcję służebną. Lukács nie uważał, by stosowanie narratywistycznego typu dyskursu w przedstawieniu „realistycznym” (czy to w pisarstwie historycznym, czy to w literaturze) wyrażało jakąś konkretną perspektywę polityczną. Wybór narracyjnego sposobu przedstawiania rzeczywistości wskazywał raczej na odruch ukazywania rzeczywistości w kategoriach bardziej ideologicznych niż nieideologicznych. Na przykład, „realizm” tak konserwatywnych pisarzy, jak Scott, Balzac czy Tołstoj, wywodził się z bezpośredniości, z jaką potrafili oni opowiadać, a nie tylko opisywać, zdarzenia „same przez się pełne znaczenia” – czyli, zdaniem Lukácsa, znaczące w życiu społecznym. [U Scotta, Balzaca czy Tołstoja doświadczamy wydarzeń], które same przez się są pełne znaczenia, gdyż są to opowiadania o losach biorących w nich udział postaci, o tym, co te postaci, rozwijając bogactwo swojego ludzkiego życia, znaczą w życiu społecznym. Jesteśmy widzami tych wydarzeń, w których postaci powieściowe czynnie uczestniczą. I przeżywamy te wydarzenia.5

Dla kontrastu, tak pozornie postępowi pisarze, jak Flaubert czy Zola, podważyli swoje własne świadomie podtrzymywane 5

Lukács, Opowiadanie czy opis, s. 252. Polski przekład początku tego fragmentu artykułu (Scott, Balzac czy Tołstoj opowiadają nam o wydarzeniach) nieco odbiega od wersji angielskiej, którą wykorzystał w swym wywodzie White [przyp. tłum.].

White_Proza historyczna_OK.indd Sek6:162

2009-09-03 19:22:45

Koniec historiografii narracyjnej

163

przekonania ideologiczne do tego stopnia, że w ich utworach „opisowe” przedstawienia wydarzeń, postaci i sytuacji mają przewagę nad „opowiadającymi”. U Flauberta i Zoli postaci są mniej lub bardziej zainteresowanymi obserwatorami wydarzeń, które wskutek tego stają się dla czytelnika obrazem lub, ściślej mówiąc, szeregiem obrazów. A my te obrazy jedynie obserwujemy.6

Wspomniane tutaj rozróżnienie między opowiadaniem a opisem opiera się na różnicy pomiędzy efektem „doświadczania” zdarzeń przedstawianych w dyskursie a efektem jedynie ich „obserwowania”. Według Lukácsa, w obrębie przedstawienia narracyjnego zarówno bohaterowie, jak i czytelnik opowiadania doświadczają wydarzeń od „wewnątrz”, natomiast w przypadku przedstawienia opisowego wydarzenia w ogóle nie są „doświadczane”. Są po prostu „obserwowane” z „zewnątrz”. Taki pogląd na sprawę ma interesujące implikacje dla naszych rozważań na temat związku między opowiadaniem a ideologią w dyskursie historycznym. W obecnym bowiem stadium rozwoju kultury, termin „ideologia” nie wywołuje już tak pozytywnych skojarzeń, jak to było w czasach Lukácsa. Dla Lukácsa „zła” czy też reakcyjna ideologia lepsza była od braku ideologii w ogóle. Nie była to wcale kwestia pozorowania braku ideologii, gdyż każdy pozornie „obiektywny” czy „naukowy” światopogląd udawał zdolność do wyrastania ponad ideologię i do przedstawiania rzeczywistości taką, jaką jest naprawdę. Głównym zagrożeniem twórczych działań politycznych i społecznych była narzucająca się chęć odideologizowania własnego doświadczania świata, czyli, innymi słowy, przyjęcia postawy czysto neutralnego obserwatora, opisującego rzeczywistość, a nie aktywnego uczestnika zdarzeń. Właśnie w tym leżała, zdaniem Lukácsa, esencja „modernizmu”. Nie była to także kwestia „postrzegania” właściwej strony rzeczywistości z właściwej perspektywy. Jak stwierdził Lukács, w literackim (a tym samym i historycznym) przedstawianiu: 6

Tamże.

White_Proza historyczna_OK.indd Sek6:163

2009-09-03 19:22:45

Koniec historiografii narracyjnej

164

Przeciwieństwo współprzeżywania i obserwacji nie jest przypadkowe, lecz stanowi konsekwencję postawy pisarza, jego stosunku do życia, do zasadniczych problemów społecznych. Nie jest ono natomiast wyłącznym rezultatem artystycznej metody ujmowania materiału lub pewnych jego części (...). Na pewno też nie ma pisarza, który by w ogóle nie stosował opisu. Tak samo nie można twierdzić o wielkich przedstawicielach realizmu po roku 1848, o Flaubercie i Zoli, że w ogóle nie uznawali opowiadania. Istotą zagadnienia jest zasada struktury, nie zaś fantom opowiadania czy opisu jako „czystego zjawiska”.7

Stawiając problem przedstawienia realistycznego w kontekście pojęcia „filozofii kompozycji”, Lukács zwrócił uwagę na ideologiczne implikacje wyboru typu dyskursu, w którym piszący dokona przedstawienia tego, co uważa za „rzeczywistość”. Najwyraźniej uważał on, że ten sam układ zdarzeń można przedstawić „realistycznie” zarówno w trybie opowiadania, jak i opisu. Kluczowa różnica związana z wyborem pomiędzy opowiadającym a opisowym sposobem przedstawiania polegała na rodzaju efektu, który wywoływał u czytelnika, lub też, ujmując to nieco inaczej, na rodzaju czytelnika, który tworzył dany sposób przedstawiania. Dyskurs opisowy przedstawiał rzeczywistość jako świat, w którym zdarzenia rozgrywały się albo bez udziału ludzi, albo w taki sposób, że działania ludzkie były uważane raczej za skutek, a nie za przyczynę zdarzeń. Prowadziło to do powstania czytelnika, który mógł doświadczać siebie samego jedynie jako skutek (podmiot bierny), nigdy zaś jako przyczynę (podmiot czynny) zdarzeń ważnych społecznie. Natomiast dyskurs opowiadający przedstawiał zdarzenia jako efekty konfliktu między procesami społecznymi a działaniami ludzi będących jednostkami lub członkami grupy. Skutki tego konfliktu zależne były od wysiłku włożonego przez tych ludzi w większy lub mniejszy opór, stawiany sytuacji właściwej danej formacji społecznej. Wydaje się jednak oczywiste, że to, co Lukács uważał za strukturę narracyjną w dziedzinie fikcji literackiej, nie było niczym innym, jak tylko przedstawieniem na wskroś „dramatycznej” natury rzeczywistości historycznej. Tak więc, na przykład, 7

Tamże, s. 252–253.

White_Proza historyczna_OK.indd Sek6:164

2009-09-03 19:22:45

Koniec historiografii narracyjnej

165

nie zgodził się on ze stwierdzeniem Flauberta, że jego „powieść historyczna” Szkoła uczuć zbyt „wiernie” ukazuje życie, by mogła posiadać jakąkolwiek „perspektywę” czy „punkt kulminacyjny”. „Czy punkty kulminacyjne występują tylko w sztuce?” – pytał Lukács. „Oczywiście, że nie”, odpowiadał. Wiara Flauberta, że „punkty kulminacyjne występują tylko w sztuce i są wobec tego tworzone przez artystów wedle własnego uznania, jest po prostu jego osobistym przesądem”.8 W tym miejscu Lukács postawił – tylko po to, by je wkrótce porzucić – dosyć zasadnicze pytanie dotyczące problematycznej relacji między historycznym a ideologicznym sposobem opowiadania: czy w życiu, rzeczywistości albo historii można dostrzec taką samą formalną spójność, jaką zazwyczaj obserwujemy w opowieściach? Czy podmioty historyczne zachowują się jak bohaterowie powieści? Czy w procesach historycznych widać te same kierunki rozwoju, jakie widzimy w tragediach i komediach? Czy zdarzenia historyczne, a przynajmniej niektóre z nich, mają wagę zmieniającego ogólny bieg historii „punktu kulminacyjnego”, działając w taki sam sposób, w jaki pewne zdarzenia w powieści ujawniają „fabułę” czy też „sens” tego, co rozegrało się, zanim zaistniały? Twierdzące odpowiedzi na wszystkie te pytania usprawiedliwiały w oczach Lukácsa wiarę w „realizm” narracyjnych relacji z przebiegu społecznie istotnych zdarzeń. Postawienie takich pytań oznacza zwrócenie uwagi nie tylko na problem stosowności użycia form „literackich” do przedstawienia zdarzeń historycznych, lecz także na istnienie różnic pomiędzy zdarzeniami, które można w sposób realistyczny przedstawić w opowiadaniu, a zdarzeniami, których przedstawić w ten sposób nie można. Jak się wydaje, Lukács zakłada, że specyficznie historyczny aspekt rzeczywistości uzależniony jest od występowania w niej zdarzeń o szczególnym rodzaju historyczności. Przedstawienie takich zdarzeń w trybie przeważająco „opisowym” skutecznie je od-historycznia poprzez pozbawienie ich dramatyczności. Lecz postawienie takich pytań oznacza 8

Cytatów zawartych w tym akapicie, nie zawiera polski przekład. Tłumaczenie według: Lukács, Narrate or Describe?, s. 121–122 [przyp. red.].

White_Proza historyczna_OK.indd Sek6:165

2009-09-03 19:22:45

166

Koniec historiografii narracyjnej

także próbę analizy zasad spójności, jakimi przeważnie rządzi się opowiadanie. W szczególności, oznacza to zwrócenie uwagi na relację pomiędzy opowiadaniem [story] a fabułą [plot], która nadaje opowiadaniu kształt i narzuca spójność gatunkową. Wskazuje na to analiza głównych zarzutów kierowanych wobec użycia opowiadania dla przedstawienia historycznego przez strukturalistów, którzy przeważnie dzielili z Lukácsem skłonność do badań historycznych o marksistowskim charakterze.

Opowiadanie i fabuła w narracji historycznej Jest rzeczą oczywistą, że opowiadanie historyczne narzuca zdarzeniom historycznym nie tylko ogólne znaczenie „narratywistyczne”, lecz także różne inne rodzaje znaczeń, zależne od konkretnego gatunku fabularnego użytego do przekształcenia w opowiadanie tego, co inaczej byłoby tylko „kroniką”. Chodzi o to, że relację narracyjną można określić jako sposób wyjaśniania zdarzeń rzeczywistych poprzez przedstawianie ich w postaci spójnego gatunku fabularnego: eposu, komedii, tragedii, romansu, bukoliki, farsy i tak dalej. Innymi słowy, narratorzy tekstów historycznych często twierdzą, że odnajdują w opisywanych przez siebie zdarzeniach takie czy inne wzorce fabularyzacji, które zwykle występują w różnych gatunkach fikcji literackiej, w mitach, bajkach czy legendach. Fabularyzacja może stworzyć odmienne, a nawet wzajemnie wykluczające się interpretacje tej samej grupy zjawisk – na przykład, to, co jeden historyk sfabularyzuje jako epos lub tragedię, inny przedstawi jako farsę. To właśnie z aktu narzucenia określonego typu fabuły danemu układowi zdarzeń historycznych, a nie z wyboru narracyjnego typu dyskursu zamiast nienarracyjnego wyłania się problem ideologicznej natury opowiadania historycznego. Podsumowując, kwestia ideologicznej treści narracyjnych przedstawień rzeczywistości uzależniona jest nie od poznawczego autorytetu narracyjnego sposobu mówienia o świecie, ale od poznawczego autorytetu różnych gatunkowych typów fabuł, dostępnych w ob-

White_Proza historyczna_OK.indd Sek6:166

2009-09-03 19:22:45

Koniec historiografii narracyjnej

167

rębie danej kultury, fabuł nadających zdarzeniom rzeczywistym specyficzny rodzaj znaczenia, które niesie opowiadanie. Można więc wysnuć wniosek, że treść ideologiczna konkretnej relacji historycznej zależy nie tyle od nadanego jej typu dyskursu, ile od dominującej struktury fabularnej, wybranej w celu nadania opisywanym zdarzeniom formy rozpoznawalnego gatunku fabularnego. Takie sformułowanie kwestii natury narracyjnego wyjaśniania zjawisk historycznych pozwala nam zastanowić się nad problemem związku pomiędzy historycznym i ideologicznym sposobem opowiadania w kategoriach relatywnej adekwatności różnych gatunków fabularnych do przedstawiania zdarzeń rzeczywistych. Tym samym, przykładowo, zamiast widzieć problem zawartości ideologicznej relacji historycznych na poziomie wierności faktom, możemy zadać następujące pytania: 1. Czy fabularyzacja układu zdarzeń historycznych jako eposu jest w naturalny i oczywisty sposób bardziej „realistyczna” i „prawdziwa” (jak sądził Lukács) niż fabularyzacja tego samego układu zdarzeń jako romansu lub komedii? 2. Czy komiczne przedstawienia wydarzeń historycznych są nacechowane większą odpowiedzialnością etyczną niż przedstawienia tragiczne (jak sądził Hegel)? 3. Czy jest to kwestia „fikcyjnej” natury wspólnej dla wszystkich takich wzorców fabularyzacji? Czy użycie w opowieści historycznej wzorców fabularyzacji, które w celu przestawienia zdarzeń „wyobrażonych” wykorzystywane są w micie, powieści, bajce czy legendzie, sugeruje, że relacja ta jest w swej istocie bardziej „ideologiczna” niż „historyczna”? 4. A może chodzi o wybranie określonego gatunku fabularnego, odpowiedniego do przedstawienia konkretnego układu zdarzeń historycznych, ponieważ wydarzenia te posiadają określoną formę i dlatego można uznać, że mają akurat takie znaczenie, jakie ten właśnie, a nie inny gatunek fabularny potrafi właściwie oddać? Tego rodzaju pytania pozwalają nam umiejscowić kwestię ideologicznej zawartości historycznego sposobu opowiadania nie na poziomie dosłownej faktualności dyskursu, ale na poziomie jego znaczenia figuratywnego.

White_Proza historyczna_OK.indd Sek6:167

2009-09-03 19:22:45

Koniec historiografii narracyjnej

168

Ideologia i gatunki fabularne w narracji historycznej

Wagę, jaką dla współczesnych dyskusji na temat związku pomiędzy narracją historyczną a ideologią posiada pojęcie ideologicznej treści historycznego sposobu opowiadania, można wykazać, dokonując nawet pobieżnej analizy napisanej przez C. Vanna Woodwarda recenzji pracy Eli Evansa poświęconej życiu Judah P. Benjamina – Żyda, członka konfederackiego rządu Jeffersona Davisa w czasie wojny secesyjnej w USA. Po streszczeniu pasjonującej historii awanturniczego życia Benjamina opowiedzianego przez Evansa, Woodward nieoczekiwanie przerywa swoją parafrazę tego opowiadania, aby przedstawić cytowane niżej, pozornie wypowiedziane tylko ku przestrodze, uwagi dotyczące atrakcyjności opowieści: Jest to nieprawdopodobna i przerysowana opowieść o charakterze romansu, którą niewielu naukowo zorientowanych współczesnych historyków uznałoby za godną uwagi. Skupia się ona głównie na życiu elity i nie promuje żadnych cenionych obecnie wartości. Poza tym jest opowiedziana przy użyciu przestarzałej formy narracyjnej, nie dowodzi żadnych hipotez, ani nie stosuje żadnych uznanych technik analitycznych. 9

Warto zauważyć, że wśród przyczyn, dla których opowiadanie Evansa nie przypadłoby do gustu „naukowo zorientowanym współczesnym historykom”, Woodward wymienia przede wszystkim to, co w opowiadaniu znajdziemy („skupia się na życiu elity”), oraz to, czego w nim nie znajdziemy („nie promuje żadnych cenionych obecnie wartości (...) nie dowodzi żadnych hipotez (...) nie stosuje żadnych uznanych technik analitycznych”). Sugeruje to, że na treść książki składają się same „fakty” („życie elity”), 9 Commer Vann Woodward, A Southern Romantic, [recenzja książki Eliego N. Evansa Judah P. Benjamin: The Jewish Confederate], „New York Review of Books”, vol. 35, nr 6, 14 April 1988, s. 6–9.

White_Proza historyczna_OK.indd Sek6:168

2009-09-03 19:22:45

Koniec historiografii narracyjnej

169

a nie fakty, którym towarzyszy dowód naukowy, argumentacja i/lub elementy ideologii („nie promuje żadnych cenionych obecnie wartości”). Ale Woodward przebiegle rozróżnia w relacji Evansa dwa możliwe rodzaje treści (fakty i argumenty) oraz dwa rodzaje formy: gatunkową („nieprawdopodobna i przerysowana opowieść o charakterze romansu”) i modalną („opowiedziana przy użyciu przestarzałej formy narracyjnej”). Jeśli nie wzięlibyśmy pod uwagę tych rozróżnień, trudno byłoby nam dać wiarę dokonanej przez Woodwarda ocenie prawdziwości przedstawienia życia Benjamina, które stworzył Evans. Albowiem recenzent z góry przyznaje temu przedstawieniu status fikcji literackiej („nieprawdopodobna i przerysowana opowiesc o charakterze romansu”), a jednocześnie uwalnia je od zarzutu zniekształcania, który zazwyczaj stawiamy błędnemu przedstawieniu chcącemu uchodzić za zwykłą relację ze zdarzeń, „jakie naprawdę się rozegrały”. Tak więc, Woodward pisze: „Biorąc to wszystko pod uwagę, jestem przekonany, że wszystkie opisane wypadki naprawdę się wydarzyły i że wydarzyły się, jak mi się wydaje, dokładnie tak, jak autor o nich opowiedział”. Woodward zapewne nie chce przez to powiedzieć, że prawdziwość relacji Evansa wynika z dokładnej zgodności danego układu zdarzeń z gatunkową formą „romantycznej opowieści”. Chce raczej zasugerować, że zdarzenia pewnego rodzaju mogą zostać przedstawione w postaci romantycznej opowieści, bez zniekształcania „faktów” („opisane wypadki naprawdę się wydarzyły”), oraz że wybór takiego sposobu przedstawienia był konieczny dla uzyskania pełnej relacji „zdarzeń” („wydarzyły się (...) dokładnie tak, jak autor o nich opowiedział”). Rozumiem przez to, że, zdaniem Woodwarda, prawdziwość opowiadania Evansa można zidentyfikować na dwóch poziomach: z jednej strony na dosłownym, a z drugiej na figuratywnym. Opowieść jest prawdziwa w sensie dosłownym o tyle, o ile jest wierna faktom, a prawdziwa w sensie figuratywnym tak dalece, jak romansowy typ fabuły jest adekwatny dla przedstawienia faktów w formie opowiadania określonego typu. Rozróżnienie pomiędzy wymiarem dosłownym a figuratywnym, w kategoriach różnicy między wiernością faktom (wiernością predykatywną) a adekwatnością przedstawienia (zgodnością

White_Proza historyczna_OK.indd Sek6:169

2009-09-03 19:22:45

170

Koniec historiografii narracyjnej

mimetyczną), daje nam pewien wgląd w relację między historycznym i ideologicznym sposobem opowiadania. Jeśli opowiadanie ideologiczne jest nie tyle „fałszywym”, co raczej „zniekształconym” sprawozdaniem z rzeczywistości, to być może ideologia wkracza w proces narracyjnego relacjonowania rzeczywistości historycznej w chwili, gdy konkretny gatunek fabularny zostaje wybrany, by przekształcić w opowiadanie to, co inaczej byłoby tylko kroniką zdarzeń. Zgodnie z tym poglądem, ideologiczny element w historycznym sposobie opowiadania ujawnia się w błędnym przedstawieniu typu fabuły, wobec tego, który dany zbiór historycznych zdarzeń rzeczywiście posiada. W tym miejscu warto dla przykładu przywołać umieszczoną przez Marxa w dodanym do późniejszego wydania wstępie do 18 brumaire’a Ludwika Bonaparte krytykę stworzonych przez Hugo i Proudhona fabularyzacji wydarzeń lat 1848–1851 we Francji oraz różnice pomiędzy przedstawieniem tych zdarzeń dokonanym przez nich, a przez Marxa. Po pierwsze, Marx wcale nie krytykuje Hugo i Proudhona za to, że przeinaczają fakty. Ma jednak zastrzeżenia do wybranej przez nich formy fabularyzacji faktów, bowiem ustanawia ona taką sekwencję zdarzeń, która wyklucza proponowaną przez niego interpretację. Podczas gdy Hugo fabularyzuje fakty jako zdarzenia tragiczne, a Proudhon jako komiczne, Marx uważa, że te same zdarzenia należy sfabularyzować jako farsę. Jego zdaniem fakty manifestują swoją naturę farsy, gdyż postacie dramatu mówią jedno, a robią drugie, żadna klasa społeczna nie potrafi zrozumieć, co leży w jej interesie, „przeciętny i groteskowy osobnik” Ludwik Bonaparte ostatecznie odgrywa „rolę” „bohatera”, a deklarowana przez wszystkich idea – „wolność, równość, braterstwo” – prowadzi do dominacji „piechoty, kawalerii, artylerii”10 na całej scenie politycznej. I to właśnie taki opis „faktów” oraz ich sfabularyzowanie w postaci „farsy” pozwala je sproblematyzować (bo jakże inaczej człowiek najmniej nadający się do rządzenia Francją mógł stać się władcą reprezentującym wszystkie francuskie klasy 10

Autor używa nieprzetłumaczalnej gry słów: oryginalne „liberty, equality, fraternity” brzmi podobnie do „infantry, cavalry, artillery” [przyp. tłum.].

White_Proza historyczna_OK.indd Sek6:170

2009-09-03 19:22:45

Koniec historiografii narracyjnej

171

i grupy społeczne?), do rozwiązania którego Marx będzie mógł przywołać swoją teorię związku między świadomością klasową a walką klas. Nie chodzi wcale o to, że historia, którą opowiada Marx, jest bliższa faktom niż historie Proudhona czy Hugo. Rzecz w tym, że ich fabularyzacje skutkują powstaniem takiego układu zdarzeń, który wymagałby albo przypisania Ludwikowi Bonaparte „bezprzykładn[ej] w dziejach świata moc[y] inicjatywy osobistej” (Hugo), albo wyciągnięcia wniosku, że jego sukces był nieuniknionym skutkiem „poprzedzającego zamach rozwoju historycznego” (Proudhon). Marx twierdzi natomiast, że jego fabularyzacja faktów ustanawia zdarzenia w sposób, który pozwala mu „wykaz[ać], jak walka klas we Francji stworzyła okoliczności i stosunki, które przeciętnemu i groteskowemu osobnikowi pozwalają odgrywać rolę bohatera”.11 Jak się więc wydaje, sposób, w jaki Marx wyjaśnia powody takiego a nie innego rozwoju wydarzeń, jest przekonujący wcale nie ze względu na adekwatność i dopasowanie do faktów – gdyż te były, poniekąd, „dane” zarówno Hugo i Proudhonowi, jak i samemu Marxowi – lecz ze względu na adekwatność i dopasowanie do typu fabuły, jakiego użył on, by ukonstytuować te zdarzenia jako elementy opowiadania określonego rodzaju. Jeśli jego fabularyzacja zdarzeń, „karta historii namalowana w szarych tylko barwach”, w której „ludzie i wydarzenia wydają się Schlemihlami na opak – cieniami, które utraciły swe ciało”12 nie jest wiarygodna, to przywołanie teorii związku między świadomością klasową a walką klas jest zupełnie nieprzydatne: ani dla wyjaśnienia, co się wydarzyło, ani dla ustalenia, dlaczego inni komentatorzy zjawisk nie potrafili zrozumieć znaczenia tych wydarzeń. Zarówno Hugo, jak i Proudhon mieli fakty do swojej dyspozycji, ale, według Marxa, nie potrafili wybrać typu fabuły, pozwalającego im na zrozumienie, że fakty te stanowią problem, którego wyjaśnienie wymaga teorii określonego rodzaju. Obecne w ich relacjach zdarzeń deformacje ideologiczne powstają 11 Karol Marks, 18 brumaire’a Ludwika Bonaparte, Książka i Wiedza, Warszawa 1980, s. 4. 12 Tamże, s. 44.

White_Proza historyczna_OK.indd Sek6:171

2009-09-03 19:22:45

Koniec historiografii narracyjnej

172

więc w chwili, gdy rozpoczynają oni fabularyzowanie zdarzeń jako elementów opowiadania określonego typu. To właśnie typ opowiadania, który każdy z nich dostrzega w faktach, prowadzi zarówno Hugo, jak Proudhona do błędnego zrozumienia natury zdarzeń, które chcą wyjaśnić. Tak przynajmniej twierdzi Marx.

Poziomy analizy opowiadania historycznego Różnica między kroniką zdarzeń a opowiadaniem o zdarzeniach opisanych w tej kronice umożliwia analizę kwestii poziomów kompozycji dyskursu, na których w relacjach historycznych ubranych w formę narracyjną mogą pojawić się deformacje ideologiczne. W tym miejscu możemy w celu lepszego zrozumienia omawianych problemów przywołać koncepcje Louisa Hjelmsleva dotyczące natury dyskursu wielopoziomowego. Różnicę między narracją historyczną a ideologiczną najlepiej pozwala wydobyć teoria dyskursu wielopoziomowego Hjelmsleva. W miejsce prostej opozycji między dosłownym a figuratywnym poziomem dyskursu Hjelmslev wprowadza podwójny model binarny. Po pierwsze, rozróżnia w dyskursie między poziomem „wyrażenia” a poziomem „treści”. Następnie na obu tych poziomach odróżnia „formę” od „substancji”. Taki model posiada pewną zaletę istotną dla analizy treści „opowieści historycznych”: mianowicie pozwala nam określić różnice między dwoma rodzajami referencyjności, które będą obecne w takich opowieściach – dosłowną i figuratywną. Mówiąc najprościej, wykorzystując model Hjelmsleva, możemy powiedzieć, że „opowieść” na temat danego układu zdarzeń historycznych rozwija się na poziomie „formy treści” dyskursu, natomiast to, co nazwaliśmy fabularyzacją, działa na poziomie „substancji wyrażenia”. Zgodnie z tym poglądem, opowieść historyczna może zostać uznana za dosłownie prawdziwą w takim stopniu, w jakim jej „forma treści” (czyli przedstawiona opowieść) „koresponduje” z formą odniesienia historycznego (czyli istotnymi faktami ułożonymi diachronicznie). Ale jednocześnie można powiedzieć,

White_Proza historyczna_OK.indd Sek6:172

2009-09-03 19:22:45

Koniec historiografii narracyjnej

173

że przedstawiona opowieść nadaje zdarzeniom historycznym znaczenie figuratywne, nakładając na nie strukturę gatunku fabularnego, takiego jak farsa, romans, tragedia, i tak dalej, na poziomie „substancji wyrażenia”. Natomiast na drugim poziomie, kryterium, jakiego należy użyć do oceny prawdziwości opowieści historycznej, jest nie tyle dosłowna zgodność, co wiarygodność lub prawdopodobieństwo, czyli adekwatność typu fabuły wybranej do przekształcenia faktów w takie zdarzenia, które występują w opowiadaniu określonego rodzaju.13 Na poziomie „substancji wyrażenia” znaczenie fabularne nadawane jest zdarzeniom historycznym przez złożone operacje figuracji. Można powiedzieć, że na tym poziomie fakty historyczne są przekształcane w zdarzenia zazwyczaj występujące w różnych rodzajach opowiadań. Nie chodzi tu o zarys gatunkowego wzorca fabularnego, odpowiadającego formie zdarzeń, które stanowią odniesienie dyskursu. Chodzi raczej o wiarygodność typu fabuły wybranego w celu nadania faktom kształtu właściwego specyficznemu rodzajowi zdarzenia–opowieści (epickich, tragicznych, komicznych, farsowych, romansowych czy innych). W tym miejscu można przytoczyć rozważania Louisa O. Minka na temat natury zdarzenia poddanego narratywizacji. Swoją analizę znaczenia narracji w pisarstwie historycznym Mink rozpoczął od hipotezy, rozwiniętej potem przez Arthura C. Danto: „fakty” są „zdarzeniami poddanym opisowi”. Następnie postawił pytanie: czy istnieją proste zdarzenia–segmenty, czy też tylko zdarzenia poddane opisowi? Jeżeli możliwe są różne opisy tego samego zdarzenia, pytał Mink, to co rozumiemy przez „to samo zdarzenie”?14 Jego zdaniem, pojęcie „tego samego zdarzenia” miałoby sens jedynie, gdybyśmy byli w stanie wyobrazić sobie jakiś „standardowy opis” pewnych typów zdarzeń. Ale, jak zauważył, podczas gdy w dyskursie naukowym można stworzyć 13

Louis Hjelmslev, Prolegomena do teorii języka, przeł. Halina Kurkowska, Adam Weinsberg, w: Językoznawstwo strukturalne. Wybór tekstów, red. Halina Kurkowska, Adam Weinsberg, PWN, Warszawa 1979, s. 74-84. 14 Louis O. Mink, The Autonomy of Historical Understanding, w: Historical Understanding, ed. by Brian Fay, Eugene O. Golob, Richard T. Vann, Cornell University Press, Ithaca 1987, s. 200.

White_Proza historyczna_OK.indd Sek6:173

2009-09-03 19:22:45

Koniec historiografii narracyjnej

174

standardowe opisy różnych rodzajów zdarzeń naturalnych, to w dyskursie historycznym nie tylko z trudnością tworzymy standardowe opisy zdarzeń, lecz także często wyjaśniamy zdarzenia historyczne poprzez powtarzające się ich kolejne opisy, które zwykle występują w narracyjnych relacjach z tychże zdarzeń. Mink wysnuł z tego wniosek, że przynajmniej w narracyjnych przedstawieniach historycznych „zdarzenia (...) nie są surowcem, z którego konstruuje się narracje; zdarzenie jest raczej wyodrębnionym z narracji abstrakcyjnym obrazem”.15 Innymi słowy, historyk narracyjny rozpoczyna swą pracę od stworzenia „faktów” z „danych” przy pomocy opisu. Efektem narratywizacji tych faktów jest ich wyjaśnienie przez ukonstytuowanie jako zdarzeń o specyficznie opowieściowym charakterze. Wydawać by się mogło, że jest to niepotrzebnie skomplikowany sposób opisywania tak pozornie „naturalnej” czynności, jak „opowiadanie”. W opowiadaniu nie ma jednak nic naturalnego: jest bardzo złożona sztuka bądź rzemiosło, zależnie od tego, jak na nie spojrzeć. Jeśli zaś chodzi o przedstawienie zdarzeń rzeczywistych, a nie wyobrażonych, to użycie opowiadania jest sprawą szczególnie złożoną. Dzieje się tak, ponieważ historyk nie posiada takiej swobody twórczej, jak pisarz zajmujący się fikcją literacką, który może „stwarzać” [invent] zdarzenia, jeśli wymaga tego tok opowiadania. Jako że zdarzenia obecne w opowiadaniu historycznym pochodzą z zapisów historycznych dostępnych dzięki badaniom naukowym, swoboda twórcza autora narracji historycznej sprowadza się do wyboru, jakiego może on dokonać spośród dostępnych w ramach danej kultury typów fabuł, które mogą nadać zdarzeniom różne znaczenia figuratywne. W istocie historycy mogą opowiedzieć wiele różnych historii na temat tego samego zbioru zdarzeń rzeczywistych, nie łamiąc przy tym zasad prawdziwości na poziomie przedstawiania faktów. Złożony wielopoziomowy model dyskursu Hjelmsleva umożliwia określenie związku pomiędzy „faktualną” treścią opowiadania historycznego, z jednej strony, a z drugiej strony tym, co zwykle nazywa się treścią „interpretatywną” (lub, mniej eufe15

Tamże, s. 201.

White_Proza historyczna_OK.indd Sek6:174

2009-09-03 19:22:46

Koniec historiografii narracyjnej

175

mistycznie, „ideologiczną”). Treść „faktualna” występuje na poziomie „formy treści” (w „faktach” odnotowanych w źródłach), natomiast treść „interpretatywna” obecna jest na poziomie „substancji wyrażenia” (w typie fabuły użytym do nadania zdarzeniom opowiadania konkretnego znaczenia symbolicznego). W powstałym opowiadaniu można właściwie ocenić „zgodność z faktami”, natomiast typ fabuły użyty do stworzenia interpretacji zdarzeń ocenić można jedynie w kategoriach wiarygodności, co w tym wypadku oznacza mimetyczną zgodność z typem fabuły wykorzystanym do opisania przebiegu zdarzeń. Rozważmy, dla przykładu, co stało się w 1988 roku w czasie wyborów wstępnych na kandydata na prezydenta Stanów Zjednoczonych z ramienia partii demokratycznej. Senator Joseph Biden musiał wycofać się z wyborów, kiedy ujawniono, że on sam lub ktoś z jego sztabu ukradł „historię” lidera brytyjskiej Partii Pracy Neila Kennocka i przedstawił ją jako historię życia Bidena. Wszystko potoczyłoby się zupełnie inaczej, gdyby Biden tylko zaadaptował „fabułę” losów Kennocka i użył jej, by nadać historii swojego życia ogólne znaczenie symboliczne. Politycy amerykańscy regularnie używają „fabuły” życia Abrahama Lincolna (prosty, nikomu nie znany człowiek dzięki ciężkiej pracy samodzielnie rozwijając się, zajmuje najwyższy urząd państwowy, by kierować krajem w trudnej sytuacji) do przedstawienia „znaczenia” własnego życia. W tego rodzaju praktyce nie widzi się nic złego. Byłoby natomiast niewłaściwie, gdyby politycy ci użyli „historii” Lincolna jako historii swojego życia. Doradcy medialni Bidena nie potrafili odróżnić formy treści życia senatora od substancji wyrażenia, którą chcieli wykorzystać w jego przedstawieniu. Przeciwnicy teorii Hjelmsleva mogą twierdzić, że jego terminologia jedynie tłumaczy na żargon językoznawczy pojęcia, które zwykle nazywamy „opowiadaniem” i „fabułą”. Wcale tak jednak nie jest. Nie powiedziałem jeszcze nic na temat dwóch poziomów dyskursu, które Hjelmslev nazwał „formą wyrażenia” i „substancją treści”. Terminem „forma wyrażenia” Hjelmslev określa specyficznie językowe – leksykalne, gramatyczne i składniowe – cechy dyskursu słownego, jakim jest między innymi narracja historyczna. Na tak określonym poziomie analizy musielibyśmy

White_Proza historyczna_OK.indd Sek6:175

2009-09-03 19:22:46

176

Koniec historiografii narracyjnej

zadać pytanie, czy dyskurs „historyczny” i „ideologiczny” można odróżnić jedynie na podstawie ich cech językowych. I oczywiście jest to niemożliwe. A ponieważ oba typy dyskursu są pod względem ukształtowania językowego takie same lub bardzo zbliżone, jesteśmy zmuszeni przede wszystkim zająć się problemem związku między narracją „ideologiczną” a „historyczną”. Patrząc na samą formę zewnętrzną, nie można dokonać rozróżnienia między opowiadaniem ideologicznym a historycznym. Na tym poziomie wyglądają one identycznie. Oznacza to, że dyskurs ideologiczny odnosi się do zdarzeń historycznych, opowiada o tych zdarzeniach, utrzymuje, że opowiada prawdziwą historię tych zdarzeń, próbuje wyjaśnić, dlaczego rozegrały się tak, a nie inaczej, w końcu zaś twierdzi, że przedstawia prawdziwe znaczenie historyczne tych zdarzeń. Jednym słowem, na poziomie przedstawienia formalnego, czyli formy wyrażenia, opowiadanie ideologiczne jest identyczne z historycznym. I podobnie na poziomie substancji wyrażenia. Tutaj opowiadanie ideologiczne funkcjonuje tak samo, jak historyczne, czyli przeobraża „fakty” w elementy danego typu fabuły poprzez złożone operacje figuracji o charakterze poetyckim i retorycznym. Zdarzenia i podmioty historyczne są „określone” w kategoriach dramatycznych i przedstawione tak, jakby pochodziły z gatunków występujących w „fikcji literackiej”: bajki, legendy, mitu, powieści, dramatu, i tak dalej. Na tym poziomie analizy potwierdzić można identyczność narracji historycznej i ideologicznej sugerowaną przez Braudela i Barthes’a. Można też uznać, że między oboma typami dyskursu nie ma żadnych różnic. Przykładowo, na tym poziomie, czyli na poziomie substancji wyrażenia, nie można odróżnić przedstawienia zamachu stanu Ludwika Bonaparte autorstwa Proudhona od przedstawienia zaproponowanego przez Marxa, ani określić elementów ideologicznych obecnych w obu relacjach. Zarówno Marx, jak i Proudhon sfabularyzowali to zdarzenie jako opowiadanie określonego rodzaju. Różnica polega jedynie na rodzaju wzorca fabularyzacji – eposu lub farsy, wybranego przez nich do przedstawienia zdarzenia. W obu przypadkach mamy do czynienia z ustaleniem znaczenia na poziomie formy treści, który zawiera typ fabuły

White_Proza historyczna_OK.indd Sek6:176

2009-09-03 19:22:46

Koniec historiografii narracyjnej

177

użytej do przedstawienia zdarzeń jako figuracji opowiadania konkretnego rodzaju. To, co dla jednego z autorów jest eposem, dla drugiego jest farsą. Biorąc pod uwagę różne opcje polityczne, które na nich wpływały, obie interpretacje są możliwe. Nie możemy więc stwierdzić, że opowiadanie Marxa jest bardziej historyczne niż ideologiczne, a Proudhona bardziej ideologiczne niż historyczne. Jeżeli istnieje jakaś różnica w stopniu historyczności tych dwóch relacji z tego samego zdarzenia, to musi się ona pojawić na czwartym poziomie analizy, który uwzględnia model Hjelmsleva: na poziomie substancji treści.

Substancja treści i ideologia Jedynie na poziomie substancji treści dyskursu można dostrzec różnice między historycznym i ideologicznym sposobem opowiadania. Na poziomie tym przedstawienie zdarzeń rzeczywistych, sfabularyzowane jako opowiadanie konkretnego typu (epos, romans, tragedia, komedia czy farsa), można określić jako szczególny przypadek ogólnego pojęcia natury rzeczywistości historycznej. Na przykład, to na tym poziomie swojej opowieści Marx przywołuje „walkę klas” jako rzeczywistość historyczną, która zarówno tłumaczy sfabularyzowanie 18 brumaire’a Ludwika Bonaparte jako farsy, jak i wyjaśnia, dlaczego, kiedy, gdzie i w jaki sposób rozegrała się ta farsa. Zdaniem Marxa, farsowa natura tego zdarzenia wynikała z tego, że żadna ze stron zaangażowanych w konflikt nie zauważyła klasowej natury konfliktu, przez co poszczególne klasy nie postępowały w sposób zgodny ze swoimi interesami. Jak twierdzi Marx, ponieważ Proudhon nie potrafił ocenić, że kluczem do zrozumienia tego zdarzenia jest zjawisko walki klas, w celu wyjaśnienia sukcesu Ludwika Bonaparte musiał uciec się do mitycznego pojęcia „bohatera”. Pojęcie czynu „bohaterskiego” nie może jednak, zdaniem Marxa, niczego „wyjaśnić”, a przywołanie tego pojęcia w celu wytłumaczenia sukcesu Ludwika Bonaparte czyni z „opowiadania” Proudhona narrację „ideologiczną”, a nie „historyczną”.

White_Proza historyczna_OK.indd Sek6:177

2009-09-03 19:22:46

178

Koniec historiografii narracyjnej

Ale w jakim sensie możemy z całą pewnością twierdzić, że pojęcie „bohatera” lub „czynu bohaterskiego” jest bardziej „ideologiczne” (a więc mniej „historyczne”) niż pojęcie „walki klas”? Typową odpowiedzią na to pytanie, zwłaszcza udzieloną przez marksistów, będzie stwierdzenie, że pojęcie „walki klas” jest bardziej realistyczne, mniej „wyobrażone” (mniej „mityczne”) niż pojęcie „bohaterstwa”. Ale na czym polega ten „realizm” pojęcia „walki klas”? Przecież pojęcie „bohaterstwa” nie jest obce marksistowskiemu rozumieniu historii. Wszakże dokonana przez Marxa ocena roli proletariatu w historii świata przydaje tej klasie społecznej atrybuty „bohatera” (choć „bohatera” kolektywnego). Niemniej jednak, i jest to sprawa kluczowa dla rozróżnienia między historyczną a ideologiczną relacją zdarzeń historycznych, Marx zaznacza, że klasa może być „bohaterska” w jednej fazie swojego rozwoju, stać się „niegodziwa” w innej, a nawet zniknąć ze sceny politycznej w jeszcze innej fazie. Stąd też wnikliwe spostrzeżenie Marxa, że burżuazja odegrała rolę bohatera w „tragicznych” wydarzeniach roku 1789, a następnie stała się centralną postacią „farsy”, starając się odtworzyć te wydarzenia w nowych warunkach, które przyniósł rok 1848. W przeciwieństwie do pojęcia „bohaterstwa” użytego przez Proudhona w celu wyjaśnienia sukcesu Ludwika Bonaparte, pojęciu „walki klas” Marxa można przypisywać różne specyficzne treści w zależności od miejsca i czasu w historii. Jest to jeden z powodów, dla których pierwsze pojęcie należy uznać za mityczne, a drugie za historyczne. Owszem, dokonana przez Marxa fabularyzacja wydarzeń historycznych w 18 brumaire’a Ludwika Bonaparte jako „farsy” nie jest wcale mniej „ideologiczna” ani od fabularyzacji Proudhona tych wydarzeń jako „eposu”, ani od stwierdzenia samego Marxa, że wydarzenia 1789 roku są natury „tragicznej”. Jednak „substancja treści” jest w większym stopniu historyczna w relacji Marxa niż w relacji Proudhona. Nie jest tak dlatego, że zapisy historyczne nie zawierają relacji z bohaterskich aktów jednostek czy grup ludzi. Chodzi raczej o to, że rozumienie historii koncentrujące się wokół czynów, jednostek i grup ludzi uważanych za bardziej lub mniej bohaterskie nie daje podstaw do rozróżnienia między bohaterami a takimi jednostkami lub grupami, które,

White_Proza historyczna_OK.indd Sek6:178

2009-09-03 19:22:46

Koniec historiografii narracyjnej

179

jak ujął to Marx w odniesieniu do Ludwika Bonaparte i jego następców, jedynie grają „role” bohaterów. Pojęcie „walki klas”, uważane za „substancję treści” koncepcji historii Marxa, jest ideą zupełnie innego typu niż pojęcie „bohaterstwa” Proudhona. Jakakolwiek byłaby wartość tego pojęcia jako zasady wyjaśniającej określony układ zdarzeń historycznych, nie ma w nim absolutnie nic ideologicznego. Wskazuje na to fakt, że każdy historyk, niezależnie od poglądów politycznych i orientacji ideologicznej, uznaje walkę klas za zjawisko rzeczywiste. Poza tym, pojęcie to umożliwia sformułowanie zasady pozwalającej ocenić realność czynów bohaterskich dokonywanych przez jednostki lub grupy osób, a jednocześnie odróżnić dokonania prawdziwie bohaterskie od takich, które tylko je przypominają. Albowiem, w odróżnieniu od idei bohaterstwa zakładającej duchową wyższość jednej osoby nad drugą, pojęcie walki klas łączy bohaterstwo nie tyle z ideałem sukcesu odniesionego przez jednostkę w konkretnym działaniu, ile z globalnymi staraniami ludzkości o uwolnienie się od naturalnych konieczności i podziałów społecznych. Trudno byłoby zaprzeczyć, że 18 brumaire’a Marxa jest przesiąknięty elementami ideologii: widać je na poziomie językowym, w układzie faktów i ich fabularyzacji w postaci farsy. Jednakże na poziomie substancji treści Marx przywołuje koncept wyjaśniający nie tyle, dlaczego zdarzenia rozegrały się akurat w taki sposób, ile dlaczego lepiej ująć je w formę farsy, a nie eposu.

Wnioski Jeśli historyczne opowiadania są także „ideologiczne”, czy oznacza to, że nie są relacjami „historycznymi”? Czy moglibyśmy sobie wyobrazić, albo nawet odnaleźć, inną narracyjną relację zdarzeń opisywanych przez Marxa i Proudhona, relację o czysto historycznej naturze, taką, której moglibyśmy użyć w celu oceny relatywnej historyczności tych zdarzeń? Czy są one niehistoryczne na różne sposoby? Wszystko jest kwestią ich

White_Proza historyczna_OK.indd Sek6:179

2009-09-03 19:22:46

180

Koniec historiografii narracyjnej

relatywnej wiarygodności. Czy można uszeregować gatunkowe wzorce fabuły według ich relatywnej „realistyczności” w przedstawianiu „rzeczywistych” zdarzeń? Próbę taką podjęło wielu teoretyków historiografii. Jednym z bardziej znanych był Walter Benjamin. W różnych pismach poświęconych rozumieniu historii próbował on przydzielać typy fabuły opisujące zdarzenia historyczne klasom społecznym, które w pewnych punktach swej historii odniosły sukces i klasom, które były wskutek tego sukcesu poddane uciskowi. Zdaniem Benjamina, te pierwsze klasy zawsze doświadczają historii jako komedii: odbierają swoje zwycięstwo jako sukces i postęp całej ludzkości, czyli etap w procesie rozwoju, nad którym czuwają i który umożliwiają – tak jak w komedii romantycznej. Klasom przegranym natomiast historia jawi się niezmiennie w postaci nużącej monotonni, nawet nie tragedii, ale gorzej, po prostu katastrofy. Benjamin twierdzi, że zadanie historyka polega na ocaleniu ofiar „postępu” historycznego poprzez przywrócenie im miejsca w historii jako „biernych podmiotów” „działań” dokonywanych przez zwycięzców. Wymagało to konceptualizacj procesu historycznego, nie tyle jako historii dialogu między wolnością i koniecznością, ile relacji między „uczuciem” i „czynem”. Dlatego właśnie w barokowym gatunku „dramatu mieszczańskiego” (Trauerspiel) Benjamin widział model dla takiego rodzaju historiografii, który ocaliłby historię jako widowisko straty, a nie korzyści. Byłaby to historiografia, która nie zajmowałaby się „fabularyzacją” przeszłości, ale jej „odfabularyzowywaniem”, rozbiciem historii na „fragmenty, strzępki i okruchy” oraz jej odnarratywizowaniem. [1998] przełożył Tomasz Dobrogoszcz

White_Proza historyczna_OK.indd Sek6:180

2009-09-03 19:22:46

Fikcja historyczna, historia fikcjonalna i rzeczywistość historyczna

White_Proza historyczna_OK.indd Sek6:181

2009-09-03 19:22:46

White_Proza historyczna_OK.indd Sek6:182

2009-09-03 19:22:46

W znanym eseju o historii i fikcji Michel de Certeau twierdzi, że fikcja jest wypartym innym dyskursu historycznego.1 Dlaczego? Ponieważ dyskurs historyczny opiera się na prawdzie, a dyskurs fikcjonalny interesuje się rzeczywistością [the real], do której zbliża się, usiłując wypełnić sferę tego, co możliwe lub wyobrażalne. Zwykły, prawdziwy opis świata oparty na tym, co o wydarzeniach w pewnych konkretnych momentach i miejscach pozwalają powiedzieć zapisy dokumentarne, dostarcza wiedzy na temat niewielkiej części „rzeczywistości” [reality]. Jednak pozostała część realności [the real], o której wypowiedziane zostały prawdziwe twierdzenia, nie jest wszystkim, co możemy sobie o świecie wyobrazić. Rzeczywistość składa się zatem z tego, co można prawdziwie powiedzieć o jej realiach [actuality], oraz z tego, co można prawdziwie powiedzieć o tym, czym mogłaby być. To właśnie mógł mieć na myśli Arystoteles, kiedy zamiast przeciwstawiać historię poezji, sugerował komplementarność obydwu, łącząc je z filozofią w ludzkim dążeniu do przedstawienia, wyobrażenia i pomyślenia świata jako całości; zarówno świata faktycznego [actual], jak i potencjalnego; rzeczywistego, jak i wyobrażonego; tego dostępnego poznaniu i tego tylko doświadczonego. De Certeau pisze dalej, że powrót wypartego innego (fikcji) w historii tworzy symulakrum (powieść), którym historia nie Tekst opublikowany został jako wprowadzenie do podwójnego numeru periodyku „Rethinking History” (vol. 9, nr 2–3, 2005), którego tematem były związki pomiędzy historią i fikcją, a zwłaszcza status powieści historycznej. Uwagi Haydena White’a dotyczą zamieszczonych w tym numerze artykułów. W wersji oryginalnej tekst ten nie posiadał przypisów. Wszystkie dodane zostały przez redaktorkę [przyp. red.]. 1 Michel de Certeau, History: Science and Fiction, w: tegoż, Heterologies: Discourse on the Other, trans. by Brian Massumi, University of Minnesota Press, Minneapolis 1986, s. 219.

White_Proza historyczna_OK.indd Sek7:183

2009-09-03 19:22:46

184

Fikcja historyczna, historia fikcjonalna i rzeczywistość historyczna

chce być. Jednak odrzucając rzeczywistość (która nie może być przedstawiana, a jedynie symbolizowana), historia odtrąca możliwe, co powoduje z kolei, że nie może ona stać się nowoczesną nauką. Nowoczesna nauka (w porównaniu z jej Arystotelesowskim prototypem) charakteryzuje się bowiem tym, że jest bardziej zainteresowana rzeczywistością, niż prawdą; dlatego też – podobnie jak fikcja – może postępować hipotetycznie, testując granicę między tym, co rzeczywiste, a tym, co możliwe, dokładnie w taki sam sposób, jak robili to modernistyczni pisarze – Pound, Eliot, Proust, Joyce, Kafka, Musil i inni. Postrzeganie różnicy między historią i fikcją z punktu widzenia różnicy pomiędzy dociekaniem skierowanym na osiągnięcie prawdy a badaniem, które ma zapewnić dostęp do rzeczywistości, może wydawać się dziwne. Czyż bowiem historycy nie są zainteresowani rzeczywistością, nawet jeśli ta jej część, którą się interesują, jest tylko fragmentem przeszłości (tym, co bywa często nazywane „rzeczywistością przeszłą”)? Z pewnością tak, jednak u podstaw badań historycznych nie stoi pytanie o rzeczywistość przeszłości. Rzeczywistość przeszłości jest pewnikiem, założeniem umożliwiającym dociekania historyczne. Nie ulega wątpliwości, że zdarzenia rzeczywiście miały miejsce „w dawnych czasach”, ponieważ potwierdza to mnóstwo opartych na faktach źródeł. Problemem, przynajmniej dla współczesnych historyków, jest raczej to, co zgodnie z prawdą i na bazie (profesjonalnie określonych) dopuszczalnych materiałów dowodowych można orzec o takich zdarzeniach. Historyków interesuje ponadto także to, co mogło się zdarzyć w przeszłości, gdyby okoliczności, czy też ich przypadkowy splot, były inne od faktycznych. Ten rodzaj możliwości różni się jednak od sytuacji osadzonych w rzeczywistej przeszłości czy teraźniejszości, a przywoływanych zwykle w fikcjach literackich. Historyk może wskazać, jakie były opcje działania danej osoby w realnej sytuacji, jednak możliwości te różnią się zasadniczo od tych „nierzeczywistych”, które mogła wyobrażać sobie dana osoba. Rzecz ma się zupełnie inaczej w przypadku autora literatury realistycznej, który osadza swą historię w określonym kontekście czasoprzestrzennym i poprzez fabularyzację działań wymyślo-

White_Proza historyczna_OK.indd Sek7:184

2009-09-03 19:22:46

Fikcja historyczna, historia fikcjonalna i rzeczywistość historyczna

185

nych postaci próbuje określić, którędy przebiega granica między rzeczywistością tego czasu i miejsca a tym, co historycy uznaliby za znaną na ten temat prawdę. Jako przykład posłużyć może powieść Virginii Woolf Pani Dalloway, która opowiada o jednym dniu z życia londyńskiej matrony planującej wieczorne przyjęcie dla swego męża–dyplomaty. „Tematem” tej świetnej książki jest właśnie (przenikalna) granica pomiędzy rzeczywistością a tym, co my, istoty ludzkie, chwytamy w objęcia pamięci i pożądania, świadomych, nieświadomych bądź podświadomych wyobrażeń, wiedzy i doświadczenia. Jej Londyn, czy raczej ta jego część, którą symbolizuje bohaterka powieści, jest realistycznym obrazem miasta, jakim „musiało być” w roku 1920 lub około tej daty. Pod tym względem powieść Woolf stanowi przykład pewnego rodzaju „literatury świadectwa” czy testimonio, analogicznej do dzieła Primo Leviego Czy to jest człowiek, które przedstawia śmierć za życia więźniów Auschwitz. Znaczenie książki Leviego polega nie na nowych, „prawdziwych” informacjach, których dostarcza na temat obozów, ale na artyzmie, to jest na figurach literackich, poetyckich i retorycznych, które wykorzystuje do zbudowania przykuwającego uwagę obrazu pewnego świata – absolutnie przerażającego, a zarazem porażającego swą potencjalnością w czasach współczesnych. Czy chcę przez to powiedzieć, że relacja Leviego z roku spędzonego w Auschwitz jest fikcją w sensie czystego wymysłu? Oczywiście, że nie. Chcę jedynie zwrócić uwagę na to, że stosując figury literackie używane przez twórców beletrystyki – toposy, tropy i figury, schematy myślowe, opisy, personifikacje, fabularyzacje itd. – Leviemu udało się uzmysłowić swoim czytelnikom różnicę pomiędzy dostarczaną przez świadków prawdziwą relacją ze zdarzenia a artystycznym potraktowaniem rzeczywistego zdarzenia z przeszłości, które wykracza poza rozróżnienie prawda–rzeczywistość.2

2 Zob. analizę książki Primo Leviego, Czy to jest człowiek, zawartą w artykule Haydena White’a Realizm figuralny w literaturze świadectwa – w tym tomie [przyp. red.].

White_Proza historyczna_OK.indd Sek7:185

2009-09-03 19:22:46

186

Fikcja historyczna, historia fikcjonalna i rzeczywistość historyczna

Książka Primo Leviego jest prawdziwa w sensie fikcjonalnym, co oznacza, że obraz Auschwitz ewokowany przez jego poetycką prozę jest zarówno „wierny”, jak i „prawdziwy” względem zakresu uczuć wzbudzanych przez doświadczenie nadzwyczajnej historycznej sytuacji podporządkowania i poniżenia. Nie istnieje konflikt pomiędzy „zawartością prawdy” tego, co Levi ma do powiedzenia na temat doświadczenia kacetu, a „realizmem” przedstawienia (czy też, jak wolałbym powiedzieć, „prezentacji”). Nie istnieje konflikt pomiędzy referencyjną funkcją dyskursu Leviego a funkcją ekspresywną, afektywną i poetycką. „Koherencja” jego dyskursu nie opiera się wyłącznie na porządku logicznej spójności, lecz także na porządku spójności wyobrażeniowej – „tropologii” dyskursu imaginatywnego. Z tego też powodu, mimo że Levi pisze o rzeczywistych zdarzeniach, które miały miejsce w realnym czasie (w jego własnej niedawnej przeszłości) i miejscu, pytanie, co jest w jego dziele prawdą, a co fałszem, jest równie bezsensowne, jak pytanie o prawdziwość lub fałszywość Guerniki Picassa. Przywoływanie przeszłości wymaga zarówno sztuki, jak i wiedzy. Przyczyną dzisiejszego kryzysu nauk historycznych nie jest to, że grupa obłąkanych „postmodernistów” zawładnęła umysłami podatnej na wpływy młodzieży, ale to, że nauki historyczne ewidentnie zawiodły w swym dążeniu do stania się tego rodzaju „nauką”, jaką miały nadzieję zostać w dziewiętnastym wieku. Wcześniej uprawiano historię w korzystnym połączeniu z belles-lettres, epistolografią i filozofią, jako odgałęzieniami retoryki, które służyły za fundamenty pedagogiki moralności i swego rodzaju archiwum doświadczenia użytecznego dla mężów stanu, dyplomatów, żołnierzy i innych osób działających dla dobra ogółu. Unaukowienie badań historycznych miało na celu zerwanie związków nie tylko z poetyką i retoryką, lecz także z filozofią i literaturą piękną (powieścią, a zwłaszcza romansem). Dlatego właśnie niemal od momentu jej wynalezienia przez Sir Waltera Scotta powieść historyczna została wyklęta przez nestora profesjonalnych historyków – Leopolda von Ranke. Odtąd miało już nigdy nie dochodzić do mieszania historii i fikcji, mimo że historycy nadal preferowali narracyjną formę

White_Proza historyczna_OK.indd Sek7:186

2009-09-03 19:22:46

Fikcja historyczna, historia fikcjonalna i rzeczywistość historyczna

187

przedstawiania charakterystyczną dla mitu, bajki, romansu, powieści i dramatu. W istocie można powiedzieć, że Ranke i jego naśladowcy „upowieściowili” [novelize] historię, pozbawiając ją jednak zarówno technik, jak i wyobrażeniowych źródeł inwencji i reprezentacji, które zostały zepchnięte w sferę „fikcji”. W swoim artykule Harry E. Shaw zadaje pytanie, czy istnieje jakiś „problem z fikcją historyczną”. Z pewnością ma rację, twierdząc, że będąca domeną obiektywnej rzeczywistości historia jest zbyt obszerna, aby móc mówić o niej bez pominięcia pewnych znaczących szczegółów. Pisze on: „możliwość włączenia do historii pełnego spektrum życia; spektrum rozciągającego się od indywidualnego wnętrza po najszersze siły i ruchy historyczne, jest bardzo ograniczona”.3 Taki problem nie pojawia się w przypadku „czystej” fikcji, ponieważ tworzący wyimaginowany świat autor może decydować, które jego aspekty zasługują na przedstawienie, a które nie. Twórca literatury pięknej może wyłączać z narracji, co zechce. Jedyną wiedzą, jaką możemy mieć na temat pani Bovary, jest to, co Flaubert sam w swej powieści chciał nam o niej powiedzieć. Jednak obiektywne istnienie przestrzeni historycznej [historical plenum] wymaga, by każdy pisarz, który chce wykorzystać pewne jej aspekty jako mise-en-scène, zamiast prób zajmowania się całością miał powód, by mówić tylko o niektórych z nich. Shaw znajduje w powieści historycznej praktyczny motyw, kryjący się za łączeniem w niej historii i fikcji: wynalezienie przez Scotta powieści historycznej w celu zajęcia się tematami politycznymi wymagało nowego ujęcia tego, co w momencie głębokiego historycznego wstrząsu było „realistyczne”, a co iluzoryczne. Zamiast postrzegać zatem Scotta jako kogoś, kto nadał historii romantyczny charakter, możemy myśleć o nim jako o kimś, kto wprowadził do powieści nowy rodzaj realizmu. Shaw przekonująco przedstawił swoje argumenty w dyskusji na temat powieści Scotta Redgauntlet. Ich ocenę pozostawiam tym czytelnikom, którzy interesują się osobliwą karierą powieści historycznej w dzisiejszych czasach. Chciałbym jednak zwrócić 3

Harry E. Shaw, Is There a Problem with Historical Fiction (or with Scott’s „Redgauntlet”)?”, s. 175.

White_Proza historyczna_OK.indd Sek7:187

2009-09-03 19:22:46

188

Fikcja historyczna, historia fikcjonalna i rzeczywistość historyczna

uwagę, że Shaw pominął fakt, że historycy w dużej mierze dzielą z powieściopisarzami historycznymi „problem” nadmiaru i niedoboru. Historycy, a zwłaszcza historycy wykorzystujący narrację jako główną formę przedstawiania, borykają się z takim samym jak powieściopisarze problemem – co pominąć w swoim rozważaniu rzeczywistych zdarzeń i procesów z przeszłości. Tym, którzy zajmują się wcześniejszymi okresami, pomaga fakt, że źródła są ograniczone, zaginęły lub nigdy nie istniały. Mediewiści i starożytnicy mierzą się z deficytem źródeł, jednak w wieku reprodukcji drukarskiej i elektronicznej problem nadmiaru danych jest powszechny. Dla każdego, kto zajmuje się historią późnej nowożytności i współczesności, problem polega właśnie na tym, co wyłączyć z rozważań. Nie jest to już kwestia poszukiwań w mało znanych archiwach jednego nowego dokumentu, który zezwoli na włączenie przynajmniej jednego nieznanego dotychczas „faktu” do normatywnego opisu narracyjnego historii danej społeczności. Wpisując w wyszukiwarkę Google jakiekolwiek hasło, otrzymujemy przytłaczająco długą listę pierwszo- i drugorzędnych źródeł, których sprawdzenie zajęłoby całe życie, nie mówiąc już o ich analizie i interpretacji. Bardziej niż w czasach odrodzenia sytuacja ta wymaga obecnie steoretyzowania nowej „sztuki tematu” – dawno temu zdyskredytowanej przez naukowców gałęzi retoryki, która w wieku zdigitalizowanych archiwów może okazać się przydatna. W każdym razie każdy, kto dzisiaj chce pisać historię narracyjną, powinien zastanowić się nad znanymi z tradycji retorycznej dyskursywnymi instrumentami, które uczą przekładania struktur na sekwencje i nadawania historiom kształtu powieści w celu przedstawiania nie tylko prawdy o przeszłości, lecz także jej możliwych znaczeń. Amy Elias zajmuje się „problemem fikcji historycznej”, a zwłaszcza postmodernistycznym romansem metahistorycznym, o którym napisała najlepszą, jak sądzę, z istniejących na ten temat książek.4 W geście otuchy dla strwożonych antypost4

Amy J. Elias, Sublime Desire: History and Post-1960s Fiction, Johns Hopkins University Press, Baltimore 2001.

White_Proza historyczna_OK.indd Sek7:188

2009-09-03 19:22:46

Fikcja historyczna, historia fikcjonalna i rzeczywistość historyczna

189

modernistów (kilku z nich opublikowało teksty w aktualnym numerze „Historically Speaking”, pisma poświęconego, jak się dowiadujemy, „nieustępliwemu poszukiwaniu uczciwości intelektualnej”5), Elias rozpoczyna od uwagi, że „rozsądni ludzie widzą, że nikt nie zamierza rezygnować z historii”6, mimo iż ostatnie lata przyniosły wiele przekonujących argumentów na rzecz rezygnacji z określonego rodzaju historiografii, który nie jest już społecznie użyteczny. Zdaniem autorki, romans historyczny powrócił (tak jak „powraca wyparte”), został ożywiony czy też po prostu ponownie odkryty podobnie jak to się dzieje z innymi formami i gatunkami pisarstwa. Od czasu do czasu pojawiają się one na nowo jako symboliczne reakcje na sytuacje historyczne, które unieważniają i czynią bezwartościowymi kanoniczne formy i środki reprezentacji, wyjaśniania i rozumienia. Elias, podobnie jak ja, wierzy, że kiedy zaczynamy myśleć o „sensie” życia, historia jest wszystkim, do czego możemy się odwołać. „Kiedy religia stała się mitem, potrzebowaliśmy historii” – pisze.7 Istotnie, kiedy religia stała się mitem, historia stała się naszą metafizyką – tym, co Lévi-Strauss nazwał „mitem Zachodu”. My, postmoderniści, mimo scjentystycznej ironii wobec możliwości znalezienia sensu w skupisku rzeczy, które nazywamy „rzeczywistością”, poważnie traktujemy potrzebę sensu. Stąd też, jak sugeruje Elias, znaleźliśmy się w paradoksalnej sytuacji: mimo że skazani jesteśmy na niepowodzenie w tropieniu sensu poza nami samymi, to jedynego jego źródła upatrujemy w historii rozumianej jako wielowiekowe poszukiwanie. W tym właśnie sensie, szczególnie na Zachodzie niepowodzenie religii, metafizyki, nauki i w końcu samej historii, niepowodzenie w znajdowaniu znaczenia rzeczy i procesów zewnętrznych wobec ludzkiej świadomości, prowadzi do wniosku, że historia – ponownie przemyślana, pomyślana i wyobrażona – może skrywać 5

Franklin W. Knight, President’s Corner, „Historically Speaking: The Bulletin of the Historical Society”, vol. 6, nr 3, January/February 2005 6 Amy J. Elias, Metahistorical Romance, the Historical Sublime, and Dialogic History, s. 159. 7 Tamże, s. 160.

White_Proza historyczna_OK.indd Sek7:189

2009-09-03 19:22:47

190

Fikcja historyczna, historia fikcjonalna i rzeczywistość historyczna

tajemnicę o bezzasadności takich poszukiwań. Wystraszeni antypostmoderniści mylą się zatem, twierdząc, że postmoderniści, są „przeciw” historii, obiektywności, regułom, metodom itd. My, postmoderniści, występujemy jedynie przeciwko będącej na usługach aparatów państwowych historiografii profesjonalnej, która ze swoimi ograniczonymi epistemicznie, ideologicznie sterylnymi i przestarzałymi wyobrażeniami o obiektywności obróciła się przeciw swoim własnym obywatelom; historiografii odcinającej się od zasobów poiesis (inwencji) i pisarstwa artystycznego, a w konsekwencji zrywającej więzi z tym, co było najbardziej kreatywne w nauce, którą starała się tak nieudolnie naśladować. O to właśnie chodzi, zdaniem Elias, w tak zwanej „wzniosłości historycznej” [historical sublime] (por. Ankersmit, Kellner, Lyotard, i inni): Postmodernistyczny zwrot ku historii, u podstaw którego leży założenie o wzniosłości Historii, jest z tego punktu widzenia pragnieniem sensu, które paradoksalnie obstaje przy niekompletnej odpowiedzi na pytanie „dlaczego?” To negocjacja tocząca się z chaosem historii, która nieustannie sięga dopełnienia i spełnienia oraz wiedzy ostatecznej, i ciągle odpychana jest od bariery języka i kultury.8

Autorka porusza ważną kwestię, twierdząc, że „romans metahistoryczny jest fikcją historyczną, która płynnie przechodzi od gatunku romansu historycznego w formę literacką, zdolną ogarnąć debaty historiograficzne swego czasu”.9 Jej książka Sublime Desire wyraźnie pokazuje, że literatura postmodernistyczna – od Pynchona do Coetzeego – w żadnym razie nie jest anty-historyczna. W istocie jest to najbardziej „opętany historią” ruch literacki w historii Zachodu. Zaś historycy, którzy nie zwracają na to zjawisko uwagi oraz ignorują sposób, w jaki „radzi sobie” z pograniczami między chaotyczną czy entropiczną rzeczywistością historyczną, z jednej strony, a uporządkowaną 8 9

Tamże, s. 163. Tamże.

White_Proza historyczna_OK.indd Sek7:190

2009-09-03 19:22:47

Fikcja historyczna, historia fikcjonalna i rzeczywistość historyczna

191

i udomowioną wersją tej rzeczywistości produkowaną przez profesjonalnych historyków z drugiej, tracą okazję do uchwycenia wyłaniającego się w naszych czasach nowego sposobu pojmowania historii. Jak wykazała Elias, jesteśmy świadkami wyłaniania się nowego rodzaju powieści historycznej, jeśli w ogóle można ten rodzaj nazwać powieścią i jakkolwiek może się ona wydawać anty-historyczna. Pojawienie się tego fenomenu interesuje mnie bardziej niż analizy dziejów tradycyjnej powieści historycznej czy dyskusje o jej początkach, zastosowaniach i prototypach. Uważam bowiem, że nasz pogląd na powieść postmodernistyczną w zasadniczy sposób wpłynie na rozumienie jej nowoczesnych (i przednowoczesnych) wersji, a może nawet to rozumienie zdeterminuje. Inteligentna i oszczędna tematycznie dyskusja Anthony’ego Hutchisona na temat powieści Philipa Rotha Wyszłam za komunistę potwierdza moje własne wrażenie na temat obsesji Rotha na punkcie historii (obsesji doprowadzonej do skrajności w jego książce Spisek przeciwko Ameryce) i odczuwanej przez niego potrzebie uzupełniania historii osobistymi (i w dużej mierze autobiograficznymi) materiałami w celu zarysowania związków niedawnej przeszłości z teraźniejszymi (zwłaszcza amerykańskimi i żydowskimi) zagadnieniami natury politycznej i etycznej.10 Sądzę, że Roth podziela wraz ze Scottem, Dickensem i Balzakiem przeświadczenie, że historia ma dostarczać faktów, z którymi musi skonfrontować się każda ideologia polityczna, by można ją uznać za realistyczną. Umiejętny splot pamięci historycznej z pamięcią osobistą i etnokulturową, tradycjami oralnymi, dziennikarstwem itd. uczynił z Rotha niezwykle trafnego komentatora „współczesności” Zachodu. Jednak tym, co odróżnia Rotha od postmodernistów w przywoływanym przez Elias sensie tego słowa, jest to, że we wszystkich swoich dziełach dość wyraźnie oddziela on „historię” od „wyobrażeniowej fikcji”. Wyraźne jest to zwłaszcza we wspomnianej powieści Spisek przeciwko Ameryce, która zawiera nawet chronologię tego, „co się rzeczywiście 10

Anthony Hutchison, „Purity is Petrefaction”: Liberalism and Betrayal in Philip Roth’s „I Married A Communist”.

White_Proza historyczna_OK.indd Sek7:191

2009-09-03 19:22:47

192

Fikcja historyczna, historia fikcjonalna i rzeczywistość historyczna

zdarzyło”. W ten sposób Roth ujawnia widoczny w głównym, „literackim” korpusie tekstu stopień własnej inwencji. Roth jest przykładem pisarza, który wierzy, że dla osiągnięcia pewnych celów literackich wolno mieszać element historyczny i fikcjonalny, nigdy jednak nie należy ich ze sobą mylić w taki sposób, jak czyni to w swoich filmach Oliver Stone. Hutchison ma rację, twierdząc, że Roth wykazuje wrażliwość „utemperowanego” amerykańskiego liberała; wrażliwość na „liberalizm wyczulony na niebezpieczeństwa nadmiernej troski o czystość moralną i polityczną”.11 Mógł jednak również zauważyć, że w późnych dziełach Rotha, które wszystkie są mniej czy bardziej „historyczne” w treści (myślę zwłaszcza o powieści Operacja Shylock), wspomniane wyczulenie obejmuje także formę jego powieści (czy raczej jej brak). Wiele ostatnich książek kończy się wieloznacznie, pokazując liberalizm tak utemperowany, że pozbawiony zaufania do iluzji, które wcześniej umożliwiały jego istnienie. Od dawna znam prace Richarda Slotkina i podziwiam je między innymi z powodu racji politycznych, którym służyły. Muszę jednak przyznać, że jego podejście do sposobu różnicowania prac historycznych i literackich wskazuje na ten sam rodzaj nerwowej czujności, jaki w interpretacji Hutchisona charakteryzuje Rotha. Podobnie jak Roth, Slotkin pragnie wykorzystywać historię, pisać ją, używać technik literackich dla jej ożywiania i używać materiału historycznego dla nadawania powieściom gravitas, jakiego wymagają ich tematy. Slotkin ma rację, twierdząc, że z jednej strony „pisarstwo historyczne wymaga fikcyjnego bądź wyimaginowanego przedstawienia przeszłości”, z drugiej strony zaś, że „pisanie fikcji historycznej może być wartościowym uzupełnieniem prac historyków, dokonywanym w ramach ich dyscypliny” (moje wyróżnienie).12 Tak więc hołduje on czemuś, co można nazwać oczekiwaniami gatunkowymi wobec tego, co odnośnie kultury i społeczeństwa (bardziej pre- niż postnowoczesnego) spodziewamy się znaleźć w powieściach w porównaniu 11 12

Tamże, s. 326–327. Richard Slotkin, Fiction for the Purposes of History, s. 222.

White_Proza historyczna_OK.indd Sek7:192

2009-09-03 19:22:47

Fikcja historyczna, historia fikcjonalna i rzeczywistość historyczna

193

z książkami historycznymi, ponieważ to właśnie tego rodzaju tradycyjne oczekiwania gatunkowe podważyli i zburzyli modernistyczni pisarze tacy jak Pound, Stein czy Woolf. Połączenie obu rodzajów [historii i fikcji] i odwrócenie hierarchii gatunkowych było dla modernistycznych twórców nakazem chwili, natomiast w przypadku postmodernistycznych powieściopisarzy historycznych połączenie to stało się podstawą sztuki służącej politycznym potrzebom swego czasu. Każdy system gatunków zakłada bowiem system treści, który jest odpowiedni tylko w obrębie swoich kategorii klasyfikacyjnych. Integralność gatunkowa jest tym, co pisarze i myśliciele postmodernistyczni podają w wątpliwość na bardzo różnych polach działalności kulturalnej (na przykład praca Planned Assaults architekta Larsa Lerupa czy projekty Daniela Libeskinda, który wątpi, aby tradycyjne formy gatunkowe muzeum historycznego potrafiły oddać potworność Holokaustu). Podważanie systemu gatunków może być dobrym wskaźnikiem tego, co mamy na myśli, mówiąc o „eksperymentalnej” sztuce i nauce. Richard Slotkin postuluje zmianę tematów, przedmiotów zainteresowania i mitów narodowej, normatywnej historii narracyjnej naszego kraju. Życzę mu powodzenia, jednak z punktu widzenia postmodernisty musiałbym powiedzieć, że nie da się zmienić treści, a ponadto wartości danego dyskursu, bez zmiany formy. Co więcej, zmiana formy może okazać się nawet ważniejsza od zmiany treści jako takiej – zwłaszcza w przypadku dyskursu takiego jak historia, gdzie przy definiowaniu ortodoksji forma odgrywa ważniejszą rolę od treści. Problem zmiany formy albo treści powieści historycznej w sposób interesujący omawia tekst Sally Bachner o powieści Michaela Ondaatje Coming Through Slaughter – biografii muzyka jazzowego, traktującego sławę jako brzemię, które musi odrzucić, gdyby ta wymagała od niego pogodzenia się z (białą) historią. Bachner wykorzystuje powieść Ondaatje, by pokazać niebezpieczeństwa kryjące się za charakterystycznym dla postmodernizmu odrzuceniem sensu historii. Warte poważnej refleksji są wyważone argumenty za i przeciw postmodernistycznemu zużyciu [consumption] historii, streszczone na wstępie. Sally

White_Proza historyczna_OK.indd Sek7:193

2009-09-03 19:22:47

194

Fikcja historyczna, historia fikcjonalna i rzeczywistość historyczna

Bachner wie, co faktycznie dzieje się w postmodernistycznej historiografii. Postmoderniści opłakują utratę historii jako punktu odniesienia i odreagowują cierpienie z powodu owej straty przez atakowanie samego utraconego obiektu. Dlatego też, jak uważa, w rzeczywistości postmoderniści chcą zrewidować albo zreformować praktyki historiograficzne w taki sposób, by usprawiedliwić cierpienie, które odczuwają z powodu niedotrzymanych obietnic czy straconych iluzji. Ich nawoływania do reformy świadomości historycznej, twierdzi autorka, „rzadko brzmią poważnie i szczerze”.13 Nie powinniśmy się zatem obawiać rzekomego zagrożenia płynącego dla powagi kultury wysokiej ze strony postmodernizmu, który wobec historii przyjmuje postawę miłości połączonej z nienawiścią. Jednak Ondaatje czytany przez Bachner to zupełnie inna sprawa. Ondaatje nie tylko narusza jej zdaniem konwencje powieści historycznej, lecz także nadużywa konwencji zarówno historii, jak i literatury, by podważyć wiarę w ideę rzeczywistości historycznej jako takiej. W fabularyzowanej biografii nowoorleańskiego trębacza jazzowego Charlesa „Buddy” Boldena „historia nie symbolizuje zwykłego efektu tekstowego, lecz szczególną ontologię, w którą mogą wejść – i z której mogą wyjść – zarówno osoby, jak i tekst”.14 Ondaatje zdaje się wierzyć, że jednostka nie tylko może umknąć historii, lecz że sama nie jest niczym innym, jak „swoistym zestawem relacji społecznych, które zagrażają tej właśnie wyjątkowości, która jako pierwsza umiejscowiła jednostkę w historii”.15 Człowiek może oszaleć – co spotkało Boldena – próbując od nich uciec, jednak – jak zdaniem Bachner sugeruje Ondaatje – warto podjąć takie ryzyko. Ponadto próba ucieczki przed historią, która wydaje się jednak czymś innym niż złożona sieć nadużyć rasistowskich, seksistowskich, klasowych itd., jest warta naruszenia nawet podstawowej reguły biografii, zabraniającej identyfikacji autora z opisywanym pod13

Sally Bachner, „He had Pushed his Imagination into Buddy’s Brain”, or, How to Escape History in “Coming Through Slaughter”, s. 198. 14 Tamże, s. 199. 15 Tamże.

White_Proza historyczna_OK.indd Sek7:194

2009-09-03 19:22:47

Fikcja historyczna, historia fikcjonalna i rzeczywistość historyczna

195

miotem. Bachner uważa, że Ondaatje wydaje się idealizować szaleństwo jako rodzaj buntu przeciw historii i społeczeństwu. W jego ujęciu potwierdza ono geniusz artysty i chroni przed kompromitującym zaprzedaniem się sławie. Nie do mnie należy ocena słuszności czy perswazyjności takiego odczytania dzieła Ondaatje. Interesuje mnie natomiast pytanie, jaka nauka wypływa z opowieści Bachner na temat powieści Ondaatje o Charlesie „Buddy” Boldenie dla naszego rozumienia tego, co dzieje się ostatnio w powieści historycznej? Czy jest to lekcja, która dotyczy postmodernistycznego projektu demontażu pewnej wersji rzeczywistości historycznej, która, jak się sądzi, przeżyła czasy swego ustanowienia? Czy jest to opowieść napisana ku przestrodze, która ma nas ostrzec przed posunięciem się „za daleko” nie tylko w historiografii, lecz także w sferze literackiej inwencji? Nie jestem pewien. Oczywiście „szalony geniusz” czy artysta doprowadzony do obłędu przez swoją sztukę jest w pisarstwie literackim znanym toposem. Identyfikacja z opisywanym podmiotem jest zaś zarówno w badaniach historycznych, jak i w pisarstwie literackim nie tylko niebezpieczna, lecz może być wręcz zgubna. Czy to prawda, że człowiek może oszaleć lub zostać doprowadzony do szaleństwa przez brzemię historii? Cóż, jeżeli pod pojęciem „historii” rozumiemy „swoisty zestaw relacji społecznych, zagrażających tej wyjątkowości, która jako pierwsza umiejscowiła jednostkę w historii” – co, jak się zdaje, czyni Ondaatje – to każda próba ucieczki od „historii”, zamiast ucieczki od pewnego „zestawu relacji społecznych”, który czyni próbę ucieczki możliwą, jest obłąkana lub co najmniej naiwna. Co jednak Bachner ma na myśli, mówiąc o „ontologii” historii? Także i w tym przypadku nie jestem pewien. Już samo użycie przez nią tego pojęcia prowadzi nas wprost ku granicy racjonalnej refleksji nad istotą historyczności i jej relacji do pisarstwa literackiego. Jednego jestem bowiem pewien: różnica pomiędzy modernizmem i postmodernizmem jest różnicą pomiędzy wrażliwością, która wciąż wierzy w wysiłek odkrycia „ontologii” świata, a wrażliwością, która nie posiada już tej wiary. Dla naszych czasów jest to różnica fundamentalna.

White_Proza historyczna_OK.indd Sek7:195

2009-09-03 19:22:47

196

Fikcja historyczna, historia fikcjonalna i rzeczywistość historyczna

Fakt ten zakłada określony rodzaj modernistycznego myślenia utopijnego, którego przykładem jest według Lisy Yaszek amerykański pisarz Ralph Ellison. Yaszek dowodzi, że Ellison przeczuwał, antycypował czy wyobrażał sobie coś, co można by nazwać „afrofuturyzmem”. Fredric Jamesom twierdził, że science fiction jest gatunkiem kultywującym utopijną wizję, która od czasów Sir Thomasa More’a odgrywała ważną rolę w rozwoju nowoczesnego, kapitalistycznego społeczeństwa jako jego antytetyczny inny. Yaszek zwraca uwagę, że powieść Ellisona Niewidzialny człowiek wybiega w przyszłość do późnych pisarzy afroamerykańskich (takich jak np. Reed, Baraka, Delany i Butler), którzy modyfikują afroamerykański utopizm (zaspokajające pragnienia fantazje o wyzwoleniu czy wybawieniu) w kierunku techniczno-naukowym. Tę wizjonerską literaturę umieszcza ona w kontekście, jak to nazywa, „historycznych projektów odzyskiwania przeszłości [recovery], w które czarni pisarze atlantyccy zaangażowani byli od ponad dwustu lat”.16 Z punktu widzenia współczesnej teorii historii, ciekawe wydaje się rozważenie związku między mającym na celu przejęcie kontroli nad przyszłością czarnoskórych w Ameryce afrofuturyzmem a projektem „odzyskania” historii Afroamerykanów, który wspierać miałby budowanie tożsamości etnicznej i jej politycznych organizacji. Związek między walką polityczną nakierowaną zarówno na przyszłość, jak i na przeszłość, prowokuje pytanie o społeczną rolę pojęcia „historii”, która nie chce już projektować przyszłości. Zanim w dziewiętnastym wieku nastąpiła profesjonalizacja historiografii, w dziedzinie tej dominowała koncepcja czasu, w ramach której nie tylko przeszłość, lecz także przyszłość była ważnym przedmiotem badań i refleksji. Przypomnijmy, że zachodnia historiografia nie wywodzi się bezpośrednio z antycznego prototypu, lecz przeszła przez alembik średniowiecznego chrześcijaństwa, a potem entuzjastycznego futuryzmu protestanckiego (milenaryzm, apokaliptyzm). Zawsze miała ona 16

Lisa Yaszek, An Afrofuturist Reading of Ralph Ellison’s „Invisible Man”, s. 299.

White_Proza historyczna_OK.indd Sek7:196

2009-09-03 19:22:47

Fikcja historyczna, historia fikcjonalna i rzeczywistość historyczna

197

skłonność do spekulowania na temat przyszłości. Tendencja ta, którą Reinhard Koselleck nazywa „horyzontem oczekiwań”, legitymizuje badanie przeszłości nie tyle w interesie prognozowania przyszłości, ile jako próby wpłynięcia na jej kształt, formę czy treść. Ten cel, jak sądzę, przyświecał More’owi w pisaniu Utopii, gdzie skonstruował on pewną alternatywę wobec współczesnej sobie społecznej rzeczywistości, by zyskać wobec niej krytyczny dystans i zidentyfikować możliwości kierowania nią w bezpośredniej i odległej przyszłości. W przypadku Niewidzialnego człowieka Yaszek przekonuje, że Ellison w techniczno-naukowej teraźniejszości stara się odnaleźć zasoby do zmiany struktury nie tylko dominującego białego społeczeństwa amerykańskiego, lecz także jej uciskanego czarnego składnika. „Afrofuturyzm”, pisze Yaszek, „nie tylko żąda zwrócenia [reclaiming] historii przeszłości, lecz także żąda oddania historii przyszłości”.17 Dlatego też Ellison nie bardzo wierzy w wyzwalający potencjał podejść historycznych, jeśli chodzi o rozumienie sytuacji czarnoskórych. Ciekawe jednak, co by pomyślał o Miesiącu Historii Afroamerykanów [Black History Month]. Wydaje się, że Ellison zdawał sobie sprawę, iż antykwaryczne podejście do przeszłości czarnoskórych w Ameryce niewiele pomoże w wyzwoleniu ich współczesnych potomków. „Ludzie nie mogą odczynić historii”, Yaszek cytuje Ellisona, „zatem nie chodzi tutaj o odrodzenie zniszczonych tradycji kulturowych, lecz o wykorzystanie industrializacji, nowoczesnej medycyny, nowoczesnej nauki w interesie ludzi, a nie przeciwko nim”.18 Ellison nie przewidział jednak, do jakiego stopnia nowoczesny przemysł, medycyna i nauka zostaną zniewolone przez chciwość nowoczesnych korporacji kapitalistycznych. Chociaż może przewidział. Yaszek pisze, że na końcu „bohater Ellisona decyduje się odrzucić historię, łącznie z historią przyszłości”, podobnie jak to zrobił „Buddy” Bolden w powieści Ondaatje. „Zamiast zwrócić się wstecz, ku sentymentalnemu wczoraj, albo skiero17 18

Tamże, s. 300. Tamże, s. 303.

White_Proza historyczna_OK.indd Sek7:197

2009-09-03 19:22:47

198

Fikcja historyczna, historia fikcjonalna i rzeczywistość historyczna

wać się w stronę niewinnego jutra, wycofuje się zupełnie z czasu linearnego”.19 Ta próba wycofania się z linearnego czasu stanowi problem dla czarnoskórych pisarzy w rodzaju Samuela Delany czy Octavii Butler, przynajmniej w interpretacji Lewisa Calla,20 używającego przyszłej teraźniejszości [the future-present] jako miejsca konfrontacji dramatu pragnienia, który zmusza nas do wyobrażania sobie przyszłości i którego wyparcie zwraca nas z powrotem ku „historii”, ku powrotowi wypartego i melancholii ruin... [2005] przełożył Arkadiusz Żychliński

19

Tamże, s. 308. Lewis Call, Structures of Desire: Erotic Power in the Speculative Fiction of Octavia Butler and Samuel Delany. 20

White_Proza historyczna_OK.indd Sek7:198

2009-09-03 19:22:47

Realizm figuralny w literaturze świadectwa

White_Proza historyczna_OK.indd Sek8:199

2009-09-03 19:22:47

White_Proza historyczna_OK.indd Sek8:200

2009-09-03 19:22:47

Zainteresowanie teorią pojawia się wtedy, gdy dyscypliny stają w obliczu zjawisk odbiegających od kategorii używanych zwyczajowo do identyfikacji i klasyfikacji spraw, z którymi najczęściej mają one do czynienia. Przykładem jest literatura świadectwa, tworzona przez te charakterystyczne dla naszych czasów doświadczenia „sytuacji granicznych”, dla których paradygmat stanowi Holokaust (czy też „Ostateczne Rozwiązanie” – by zwrócić uwagę na przewrotność sprawców). Sądzę, że wydarzenia takie jak „Ostateczne Rozwiązanie” były „niewyobrażalne” aż do końca dziewiętnastego wieku, kiedy to zaczęły panować inne układy społeczne i zmieniły się kulturowe oczekiwania. Oczywiście, przypadki ludobójstwa znane były już w wieku dziewiętnastym (na przykład Kongo Belgijskie, Niemiecka Afryka Zachodnia), ale nie wywołały one takiego szoku w świadomości powszechnej, jak Holokaust. Holokaust to zupełnie inna sprawa. Z tego też powodu, nie tylko literatura świadectwa, lecz także inne formy dokumentacji tego zjawiska prowokują tak wiele teoretycznych i praktycznych pytań. W pewnym sensie „Ostateczne Rozwiązanie” jest bez wątpienia zjawiskiem wyjątkowym; co najmniej zaś jest historyczną „nowością”: nie tyle jeżeli chodzi o jego cel, ile o nowoczesność narzędzi, które użyli Niemcy, by je przeprowadzić, oraz o traumę, którą w społecznych i kulturalnych przeświadczeniach Zachodu spowodowało jego ujawnienie – kiedy wreszcie nastąpiło. Ludobójstwo w Belgijskim Kongo czy Niemieckiej Afryce Zachodniej było szokujące, ale nie „niewyobrażalne”, „niemożliwe”, „niewyrażalne” – by przywołać określenia, jakiTłumaczenie to nie zawiera trzech początkowych akapitów zamieszczonych w angielskim pierwodruku, które wyłączone zostały za zgodą autora. Zawierały one ogólne odniesienia do zagadnienia, któremu poświęcony byl tematyczny numer pisma „Parallax” pod tytułem Witnessing Theory, w którym artykuł został opublikowany [przyp. tłum.].

White_Proza historyczna_OK.indd Sek8:201

2009-09-03 19:22:47

202

Realizm figuralny w literaturze świadectwa

mi posługują się ofiary Holokaustu, historycy, a nawet niektórzy ze sprawców tego wydarzenia. Pytanie o wyjątkowość Holokaustu jest pytaniem teoretycznym, ponieważ wymaga rewizji metod i sposobów analizy używanych zazwyczaj dla wyjaśniania wydarzeń ekstremalnych. „Ostateczne Rozwiązanie” wymaga w istocie rewizji samego pojęcia „zdarzenia historycznego”, a zatem także i rewizji sposobów klasyfikowania i weryfikacji posiadanych dowodów, które „pamięci historycznej” pozwalają na przyswajanie tego rodzaju zdarzenia. Zwykle uważa się, że literatura świadectwa dotycząca Holokaustu wnosi wkład do wiedzy na jego temat, a co się z tym wiąże, zazwyczaj przypisuje się jej status tzw. „literatury faktu”, zaś wartość ocenia ze względu na rodzaj faktograficznych informacji, których na ten temat dostarcza.1 Natomiast sami świadkowie Holokaustu często tkwili w przeświadczeniu, że mają relacjonować fakty, które były zasadniczo „niewyobrażalne”; że przetrwali zdarzenia, które były tak niezwykłe, tak „niewyrażalne”, że wielu z nich przestało nawet poszukiwać odpowiedniego głosu czy sposobu pisania, który przekonałby o wiarygodności tego, co przekazują. Ponieważ większość świadectw ocalonych wypełniona jest emocjami, cierpieniem i bólem, niektórzy proponowali, by zaklasyfikować je do z natury „traumatycznych” i dla ich właściwego zrozumienia powierzyć je psychoanalitycznym i/lub antropologicznym technikom interpretacji. Świadectwo Holokaustu jest bowiem – tak jak blizna czy rana – uważane zarówno za wskaźnik [index] wydarzeń, o których mówi, jak i jest patologizowane i traktowane jako wytwór zranionej świadomości, która wymaga nie tyle zrozumienia, ile leczenia czy to przez lekarza, czy też psychologa. Naziści próbowali ukryć swoje zbrodnie, niszcząc ich fizyczne dowody; zachowując anonimowość ofiar, grzebiąc je i paląc. Dlatego też Thomas Vogler zauważa, że literatura świadectwa jest „najbardziej ze wszystkich rodzajów literackich związana z pojęciami autentyczności i referencyjności; jest poezją, która pozwala na kontakt raczej z surowymi faktami egzystencji niż z rezultatami wytworzonymi przez techniki retoryczne”. Zob. Witness and Memory: The Discourse of Trauma, ed. by Ana Douglass, Thomas A. Vogler, Routledge, New York 2003, s. 174. 1

White_Proza historyczna_OK.indd Sek8:202

2009-09-03 19:22:47

Realizm figuralny w literaturze świadectwa

203

duża część świadectw ocalonych wykorzystywana była nie tyle w celach dokumentowania tego, co działo się w obozach śmierci, ile – wobec zdroworozsądkowych i rewizjonistycznych kłamstw, by poświadczyć zajście niewyobrażalnego zdarzenia. Pod taką presją pracował jeden z najwspanialszych spośród autorów świadectw Holokaustu – Primo Levi (1919–1987), którego pragnienie zachowania siły obiektywnej obserwacji, racjonalności sądów i przejrzystości wyrazu stało się rodzajem obsesji i spowodowało jego włączenie się w „teoretyczne” debaty trawiące historię, filozofię i krytykę literacką w czasach, kiedy reżimy totalitarne nie tylko chciały „tworzyć” historię, lecz także decydować o tym, jak historia powinna być konstruowana, badana i pisana. W swoich najważniejszych książkach Czy to jest człowiek (Se questo è un uomo, 1947) i Pogrążeni i ocaleni (I sommersi e i salvati, 1986) Levi nie rości sobie pretensji do bycia historykiem. Jak mówi, nie ma na celu historycznej rekonstrukcji rzeczywistości obozowej opartej na analizach źródeł i badaniach profesjonalnych relacji historycznych dotyczących okresu nazizmu. Nie twierdzi też, że tworzy „literaturę”. Twierdzi natomiast, że praktykuje rodzaj stylu „naukowego” i stawia teoretyczny w swej istocie problem dotyczący sposobu opisywania Holokaustu, najwłaściwszego [proper] czy to dla ocalonego, czy też dla zainteresowanych obserwatorów. Tymi uwagami Levi zmienia kwestię stylu w problem etyczny. Potępia każde pisarstwo mówiące o Holokauście, które naznaczone jest „pokrętnością” i wszelkiego rodzaju „retorycznymi” nadużyciami. W istocie uważa takie pisanie za dowód choroby psychicznej lub/i za moralnie nieprzyzwoite. Pochłaniające Leviego dyskusje teoretyczne zogniskowały się w problemie odpowiedniego stylu pisania, który relacjonowałby doświadczenia obozów śmierci w sposób jasny i obiektywny. Zabierając w tej sprawie głos, Levi powraca do starych rozróżnień, które nękały teorię dyskursu od czasów Platona: do podziału na prozę i poezję, na język literalny i metaforyczny, na wydarzenia rzeczywiste i wyobrażone, na fakt i fi kcję, na świadome przeświadczenia i nieświadome impulsy i popędy itd. Levi rozpatruje te kwestie w kategoriach oferowanych przez stare,

White_Proza historyczna_OK.indd Sek8:203

2009-09-03 19:22:47

204

Realizm figuralny w literaturze świadectwa

premodernistyczne koncepcje, które z podejrzliwością traktowały poezję, język metaforyczny i pisarstwo „retoryczne”. Wierzy, że naukowe procedury, których uczył się, studiując chemię (ważenie, mierzenie, rozkładanie związków na czynniki pierwsze i ponowne ich wiązanie w nowe kombinacje), mogą pomóc mu w dokonaniu obserwacji wydarzeń, które mają miejsce w obozie – tak, jak się one faktycznie działy, a nie tak, jak pragnienia czy uprzedzenia chciałyby je ukazać. W swoich tekstach Levi próbuje wypracować sposób przedstawiania porównywalny do ilościowego idiomu, przy pomocy którego chemicy odnotowują zmiany zachodzące w związkach chemicznych lub ich brak. Sądzę, że to niezwykłe, iż w kontekście zainteresowania kwestiami teoretycznymi prowadzącymi Leviego do charakteryzowania stylu pisania, który chce uprawiać w celu dostarczenia odpowiedzialnej i racjonalnej relacji ze swoich doświadczeń obozowych, a który koncentruje się na ideałach jasności, miary i dokładności – Levi został tak bezkrytycznie potraktowany przez badaczy komentujących jego prace. Większość z tych komentarzy zakłada, że ideały te mogą zostać osiągnięte tylko przez rygorystyczne przestrzeganie literalności wypowiedzi i stosowanie języka pozbawionego tropów „retorycznych”. W swym pragnieniu osiągnięcia stylu, który Locke nazywał „historycznym, czystym”, Levi sytuuje się w antymetaforycznym nurcie tradycji filozoficznej, która biegnie od Hobbesa, poprzez Locke’a, Kartezjusza, Kanta i Comte’a do Russela i wczesnego Wittgensteina. Tradycja ta atakuje język figuratywny za zaciemnianie zarówno znaczenia, jak i odniesienia, uważa retorykę za antytezę filozofii i rozumu, a wypowiedź poetycką za dziedzinę mitu i samospełniających się iluzji. Posiłkując się współczesną teorią dyskursu, można jednak jak sądzę wykazać, że praktyka pisarska Leviego podważa cel, który deklaruje on jako stylista. Jego pisarstwo jest konsekwentnie (i doskonale) figuratywne, a dzięki obecności retorycznych ukwieceń i ozdobników, staje się modelem ukazującym, jak specyficzny rodzaj literatury może wzmocnić zarówno referencyjne, jak i semantyczne wartościowanie dyskursu faktograficznego. W dalszej części tekstu

White_Proza historyczna_OK.indd Sek8:204

2009-09-03 19:22:47

Realizm figuralny w literaturze świadectwa

205

postaram się ukazać, jak kwestia ta wygląda w pierwszej książce Primo Leviego Czy to jest człowiek (Se questo è un uomo).2 Oto jak Levi ujmuje czy też chwyta w figurach (w przeciwieństwie do pojęciowej konceptualizacji) doświadczenie przejmującego chłodu polskiej zimy. Opis ten otwiera rozdział zatytułowany „Październik 1944”: Ze wszystkich sił walczyliśmy, aby zima nie nadeszła (non venisse). Chwytaliśmy się kurczowo wszystkich ciepłych chwil, za każdym razem, gdy zachodziło słońce, staraliśmy się zatrzymać je na niebie jeszcze trochę, ale wszystko na próżno. Wczoraj wieczór słońce nieodwołalnie schowało się za splotem brudnej mgły, kominów i drutów i dziś rano jest już zima (s. 122).

Zwróćmy uwagę, że choć wypowiedź ta odnosi się czasowo do przeszłości historycznej, to [w oryginale włoskim] fragment zapisany jest w czasie teraźniejszym i sytuuje czytelnika w tym właśnie czasie tekstowym. Po drugie, zauważmy, że podmiot nie jest indywidualnym „ja”, ale zbiorowym „my”. Levi metaforycznie przenosi punkt widzenia ze swojej osoby na ogół więźniów. Po trzecie, fragment ten oddaje surrealizm sytuacji, w której ludzie pozostają bezradni i zdani na łaskę innych, a jednocześnie próbują zatrzymać słońce na niebie wspólnym wysiłkiem woli – oczywiście im się to nie udaje. Zarówno styl, jak i składnia są poetyckie. Dokonując pewnych zmian typograficznych, możemy odsłonić poetyckość tych wersów. Con tutte le nostre forze Abbiamo lottato Perchè l’inverno non venisse. Ci siamo aggrappati a tutte le l’ore tepide, A ogni tramonto abbiamo cercato 2 W tłumaczeniu korzystam z oryginału: Primo Levi, Se questo è un uomo. La treuga, Einaudi, Torino 1989 (z wydania tego korzysta także White) oraz z polskiego tłumaczenia: Primo Levi, Czy to jest człowiek, przeł. Halszka Wiśniowska, Wydawnictwo Literackie, Kraków 1978. Tłumaczka ta korzystała z tego samego wydania włoskiego, potem wielokrotnie wznawianego [przyp. tłum.].

White_Proza historyczna_OK.indd Sek8:205

2009-09-03 19:22:47

206

Realizm figuralny w literaturze świadectwa Di trattenere il sole in cielo ancora un poco, Ma tutto è stato inutile. Ieri sera il sole si è coricato irreveocabilmente In un intrico di nebbia sporca Di ciminiere e di fili, E stamattina è inverno. Ze wszystkich sił Walczyliśmy, Aby zima nie nadeszła. Chwytaliśmy się kurczowo Wszystkich ciepłych chwil, za każdym razem, gdy zachodziło słońce, staraliśmy się zatrzymać je na niebie jeszcze trochę, Ale wszystko na próżno. Wczoraj wieczór słońce nieodwołalnie Schowało się za splotem brudnej mgły, Kominów i drutów I dziś rano jest już zima.

W tym fragmencie, utkanym z figur retorycznych, konceptów i tropów, natura jest antropomorfizowana, podmiot ludzki poniżony, a atmosfera (zarówno fizyczna, jak i duchowa) przepełniona złymi intencjami. Nie znaczy to, że cały ustęp należy czytać jako fikcję, czy rozumieć jako „wytwór wyobraźni”. Fragment dotyczy rzeczywistej sytuacji, która uchwycona została poprzez obrazy ukazujące wysiłek ciała zmagającego się z nieczułą naturą. Wizerunek słońca, obojętnego na cierpienie spowodowane zimowym osłabieniem, uprzedza to, co Levi nazywa „znaczeniem” konkretnej zimy. Ta zima „znaczy jeszcze coś innego” niż zwykłe nadejście zimna. Wszyscy wiedzą, że zima „znaczy” masową „selekcję” (polskie słowo określające wybór więźniów, którzy mają być posłani do gazu), mającą na celu rozładowanie ciasnoty w barakach, przepełnionych ciągle napływający-

White_Proza historyczna_OK.indd Sek8:206

2009-09-03 19:22:48

Realizm figuralny w literaturze świadectwa

207

mi transportami. „Brudna” psychologiczna atmosfera powodowana zbliżającą się „selekcją” wypełnia figurę „splotu brudnej mgły, kominów i drutów”, w których zniknęło słońce opisywane w pierwszym akapicie rozdziału. Sama selekcja przedstawiona jest jako nieunikniona („nieodwołalna”), podobnie jak pogoda. Niemcy, którzy – jak się dowiadujemy – traktują „selekcję” „z wielką powagą”, są równie nieczuli i obojętni na los więźniów, jak zimowe słońce. Wobec naiwnych nowo przybyłych, którzy nie mają pojęcia, po co prowadzona jest selekcja, i wobec pobożnych, którzy szukają zbawienia i pocieszenia w Bogu, Levi nie żywi nic poza pogardą. Kuhn dziękuje Bogu, że nie został wybrany. Kuhn jest szalony. (...) Czy Kuhn nie wie, że następnym razem przyjdzie na niego kolej? Czy Kuhn nie rozumie, że dziś została popełniona nikczemność, której żadna modlitwa błagalna, żadne wybaczenie, żadna ekspiacja winnych, słowem nic, cokolwiek człowiek jest w mocy zrobić, wymazać nigdy nie zdoła? Gdybym był Bogiem, wyplułbym na Ziemię modlitwę Kuhna (s. 129).

Nie trzeba zaznaczać, że z pewnością ten rodzaj języka nie zostałby w sądzie uznany za świadectwo, ale bez tych figur, przedstawiona przez Leviego wizja świata obozowego pozbawiona by była konkretności, precyzji i dosadności, za które jest on tak zasłużenie ceniony. Często zwraca się uwagę, że Levi upodabnia drogę do Auschwitz do podróży Dantego do Piekła i że opis spotkanych tam więźniów i strażników wzoruje na obrazach Dantego (podobnie jak opowieść Leviego o drodze powrotnej z Polski, przez Rosję i Europę Centralną do Włoch, przedstawiona w książce La treuga, przypomina podróż Dantego przez czyściec). Bez wątpienia Levi wzoruje się na epice Dantego, którą traktuje jako model dla swojej fabuły, podobnie jak to robili poeci i pisarze, od kiedy Boska Komedia ujrzała światło dzienne. Lecz wykorzystanie dzieła Dantego jako wzorca fabularyzacji opowieści Leviego rodzi interesujący problem teoretyczny. Dotyczy on stopnia, w którym literacka obróbka rzeczywistych wydarzeń może rościć sobie pretensje do realizmu czy do historycznego

White_Proza historyczna_OK.indd Sek8:207

2009-09-03 19:22:48

208

Realizm figuralny w literaturze świadectwa

prawdopodobieństwa. Pytanie teoretyczne dotyczy prawdziwości świadectwa, o którym autor w przedmowie pisze, że „żaden z faktów nie jest zmyślony”, ale którego znaczenie w dużej części leży w stopniu, w jakim naśladuje on strukturę fabuły [plotstucture] fikcji literackiej.3 Współcześni teoretycy historii dyskutują o semantycznej roli struktury fabuły, stosowanej przez historyków do nadania rzeczywistym wydarzeniom z przeszłości kształtu opowieści. Jaki jest jednak status rzeczywistych wydarzeń przedstawianych za pomocą fabuł, które charakteryzują opowiadania odnajdowane w folklorze, micie i literaturze? W fikcji literackiej wykorzystanie struktur fabularnych tragedii lub komedii nie przeszkadza w utrzymaniu realistycznej konwencji przedstawiania wydarzeń czy postaci w opowiadaniu. Jednym ze znaczeń opowiadania jest przecież struktura fabuły, stopniowo rozpoznawana w miarę, jak rozwija się historia. Jednak to, że bieg rzeczywistych wydarzeń ma lub może manifestować tragiczny czy komiczny sens, jest mitycznym sposobem myślenia. Pozostaje kwestią sporną, czy w rzeczywistym życiu nie istnieje coś takiego, jak tragedia czy komedia. Dotyczy to nawet kwestii historycznych. Można powiedzieć, że w przypadku klęsk – tak, katastrof – oczywiście, zagłady – nie ulega wątpliwości; lecz te metafory mogą zostać użyte bez narzucania sensu moralnego na opisywane wydarzenia. Można się spierać o to, czy tragedia i komedia istnieją tylko w dyskursie, literaturze, micie, a kiedy historyk ujmuje swoją wizję danego zestawu zdarzeń w formę tragedii czy komedii, opuszcza teren faktu i zaczyna mitologizować. Sugerowano nawet, że dyskurs narracyjny jest raczej paradygmatem wszelkiej ideologii niż jej pojemnikiem czy nośnikiem; dyskursywnym instrumentem przekształcania rzeczywistych zdarzeń w pocieszające marzenia i iluzje. Jeżeli podróż Leviego do Auschwitz i powrót stamtąd wzorowane są na Boskiej Komedii, to w jego przedstawieniu tego, co się zdarzyło, co widział i zapamiętał ze swoich doświadczeń, nie ma nic „komicznego”. Podobnie jak u Dantego, tak też u Leviego 3

W Przedmowie do Czy to jest człowiek, Levi pisze: „Nie potrzebuję chyba dodawać, że żaden z faktów nie jest zmyślony” (s. 6).

White_Proza historyczna_OK.indd Sek8:208

2009-09-03 19:22:48

Realizm figuralny w literaturze świadectwa

209

pojęcie „komedia” odnosi się tylko do nagiego kośćca struktury opowiadania, które zaczyna się źle, a kończy dobrze. Ale nie ma w nim także nic „tragicznego”. Jedna z tez Leviego na temat rzeczywistości obozowej głosi, że Niemcy odnieśli sukces w zniszczeniu wszelkich pozostałości pragnień czy idealizmu, które mogłyby pchnąć więźniów do jakichkolwiek „heroicznych” czynów. Niemniej wspomnienia Leviego są alegorią i o ile są one wzorowane na Komedii Dantego, o tyle są alegoryczne w podwójnym sensie; są alegorią samej alegorii – tym, co dekonstruktywiści mogliby nazwać autodestrukcyjnym artefaktem [self-consuming artifact], który pokazuje, jak nawet najbardziej rygorystycznie obiektywny, bezwzględnie „czysty” i literalny język nie może oddać sprawiedliwości Holokaustowi bez odwołania się do mitu, poezji i literatury. Podkreślając związek swojej książki z klasycznym tekstem Dantego, świadomie czy też nie, Levi odniósł sukces poprzez zakwestionowanie idei chrześcijańskiej Opatrzności i mitu boskiej sprawiedliwości. Levi dał nam „Boską Komedię”, ale bez nieba. Istnieje tylko piekło; w przewrotnym sensie rodzaj pomnika niemieckiej skuteczności w osiąganiu wspólnego celu. Jeden z najczęściej komentowanych rozdziałów książki Czy to jest człowiek nosi tytuł „Pieśń Ulissesa” (Il canto di Ulisse). Zawiera on znakomite i poruszające opowieści o tym, jak Levi usiłuje przypomnieć sobie fragment z 26 pieśni Komedii Dantego, by podtrzymać na duchu francuskiego przyjaciela, z którym przydzielono go do wyczerpującej pracy czyszczenia wnętrza podziemnej cysterny. Cysterna i jej czyszczenie bez wątpienia jest realna, ale tekstowa funkcja obrazu cysterny polega na przeniesieniu nas w wyobraźni do wrót Piekła: „w zimnie i wilgoci. Pył ze rdzy palił nas pod powiekami, a usta i gardło wypełniał smakiem jakby krwi” (s. 108). Poetycka funkcja tego rozdziału przybiera formę opowiadania Leviego o tym, jak pewnego dnia próbował on nauczyć francuskiego przyjaciela nie tylko wersów z Dantego, mówiących o losie Ulissesa, lecz także jak w alegorycznym powiązaniu z ich obozowymi doświadczeniami, specyficzna fraza: „z przeznaczeń Sądu” (come altrui piacque), odsłania przyczynę okrutnego losu (destino), który ich spotkał. Rozważając fragment

White_Proza historyczna_OK.indd Sek8:209

2009-09-03 19:22:48

210

Realizm figuralny w literaturze świadectwa

z Dantego, Levi nagle dostrzega możliwą odpowiedź na fakt, „że tu dziś jesteśmy” (s. 115). Levi nie wyjaśnia ani jaki miał cel, zwracając uwagę na wers: „z przeznaczeń Sądu”, ani kim lub czym mógłby być ów sąd. Kończy akapit figurą retoryczną, elipsą, pustą przestrzenią, która wciąga czytelnika w tekst i zachęca do wypełnienia frazy zasobami własnej wyobraźni. Co więcej, następny akapit, kończący rozdział, wzmacnia tajemniczość sensu przez zmianę nastroju, ze wzniosłych strof z Dantego przechodzi w niskie i banalne uwagi o kolejce po zupę. Stoimy już w kolejce po zupę, w tłumie brudnych i obdartych nosicieli zupy z innych komand. Nowo przybyli tłoczą się za naszymi plecami. – Kraut und Rüben? – Kraut und Rüben. Oznajmiają oficjalnie, że dziś jest zupa z kapusty i rzepy: – Choux et navets. – Káposzta és répak (s. 115).

Potem mamy kończący rozdział wers z Boskiej Komedii, przywołujący ostatnie słowa Ulissesa, które u Leviego odnoszą się do zejścia do Piekła zwykłego życia obozowego, co sugerowane jest przez powtórzenie nazwy zupy dnia w czterech językach: „Káposzta és répak... Toń się nad nami wieczyście zawarła” (Infin che ’l mar fu sopra noi rinchiuso). Taka zmiana rejestru, nastroju i tonu nie jest wymagana przez żadne reguły realistycznego przedstawiania literalnego czy obiektywnego. Dokonywana jest ona bardziej w interesie efektów „literackich” czy „poetyckich” niż stenograficznych czy fotorealistycznych. A jednak zmiana ta w istocie raczej produkuje odniesienie, niż na nie wskazuje, i to w sposób bardziej żywy, niż mógłby tego dokonać jakikolwiek rodzaj odpersonalizowanego rejestru „faktów”. Napisałem kiedyś, że miejsce literatury w pisarstwie historycznym i innych rodzajach pisarstwa naukowego związane jest z jej siłą metaforyzacji. Idąc śladem Ericha Auerbacha, siłę tę nazwałem „realizmem figuralnym”.4 Najżywsze sceny grozy 4

Zob. Hayden White, Figural Realism. Studies in the Mimesis Effect, The Johns Hopkins University Press, Baltimore and London 1999 [przyp. tłum.].

White_Proza historyczna_OK.indd Sek8:210

2009-09-03 19:22:48

Realizm figuralny w literaturze świadectwa

211

życia obozowego stworzone przez Leviego składają się nie tyle z opisu „faktów”, ile z sekwencji metafor, wyposażających fakty w uczucia i wartościujące emocje, które autor z nimi łączy. Inny fragment, który chcę zacytować i zanalizować ze stylistycznego punktu widzenia, pochodzi z rozdziału „Potępieni i zbawieni” (I sommersi e i salvati) – wyrażenia tego użyje Levi jako tytułu swojej ostatniej książki. W rozdziale tym Levi wykorzystuje to, co uważa za naukowo wyćwiczone spojrzenie, by opisać i scharakteryzować (czy dokonać klasyfikacji) czterech typów więźniów, którzy – jak sądzi – nie tyle posiadają wrodzony talent do przeżycia, ile są w stanie przeżyć dzięki zwierzęcej i/lub diabelskiej przebiegłości. Te opisy czterech typów ocalonych przedstawiane są jako całkowicie bezstronne i mające rygorystyczny związek z empirią. Rzeczywiście, w rozdziale tym Levi zamierza ukazać lager jako „gigantyczne doświadczenie biologiczne i społeczne” (s. 85), działające zgodnie z (Darwinowską?) zasadą naturalnej selekcji, adaptacji i/lub wyginięcia (s. 85–86).5 Rozdział ten pozwala postawić teoretyczny problem właściwego sposobu czytania tekstów świadków. Ponieważ twierdzą oni, że dają świadectwo o tym, „co się właściwie zdarzyło” w obozach, ich teksty zazwyczaj uznaje się za należące do dyskursu prawdy i faktu, a zatem za potencjalne źródła historyczne. Czy znaczy to, że należy je czytać wyłącznie literalnie w celu wydobycia zawartych w nich informacji na temat życia w obozach? Jest to pytanie teoretyczne, ponieważ odpowiedź na nie musi korespondować z różnymi teoriami czytania, które – nie przez przypadek, jak sądzę – pojawiły się wraz z modernizmem i trudnościami w przedstawianiu i interpretowaniu takich „nowych” zdarzeń jak Holokaust. Zaciekawiło mnie to, że w tym miejscu Levi rezygnuje z czysto pragmatycznej i „obiektywnej” kategoryzacji w stylu: ocalony i przyczynowość, i nie unika moralnych i wartościujących kategorii („dobrzy i źli, mądrzy i głupi, tchórzliwi i odważni, pechowcy i szczęściarze” (s. 86). „Tutaj – pisze – walka o utrzymanie się przy życiu jest bezwzględna, gdyż każdy jest rozpaczliwie i okrutnie samotny” (s. 86), ale natychmiast uzupełnia to prawo prawem zapożyczonym z Ewangelii św. Mateusza, które mówi: „Temu, kto ma, będzie dane – temu, kto nie ma, będzie odebrane” (s. 87). 5

White_Proza historyczna_OK.indd Sek8:211

2009-09-03 19:22:48

212

Realizm figuralny w literaturze świadectwa

W rozdziale „Potępieni i zbawieni” czytelnicy stają się świadkami tego, jak dokonuje się akt dawania świadectwa, mający miejsce pod egidą obiektywności w sensie naukowym, czy też co najmniej takiej obiektywności, do której zwyczajowo dążą historycy. Jednak wysiłek typologizacji, klasyfikacji czy kategoryzacji, który podejmuje Levi, domaga się odczytania raczej figuratywnego niż literalnego. Innymi słowy, domaga się odczytania ukrytej treści tekstu, głębi odczuć autora, które ujawnia jego metaforyczny język. Chociaż celem Leviego jest przedstawienie cech czterech typów ludzi, którzy zdołali przeżyć Auschwitz, łatwo można dostrzec, że dokonuje on zabiegu, przez krytyków sztuki i literatury określanego jako „ekfraza” (greckie ékphrasis znaczy dokładny opis; w poetyce i stylistyce pojęcie to ma znaczenie techniczne i oznacza opis dzieła sztuki lub też utworu poetyckiego za pomocą zdań poetyckich czy metaforycznych). „Opowiadając historie (raccontando le storie) Schepschela, Alfreda L., Eliasa i Henriego, spróbujemy pokazać jakimi sposobami można osiągnąć zbawienie”.6 Wymienione cztery osoby służyć będą jako „typy” ocalonych, co znaczy, że należy je uważać bardziej za reprezentantów pewnego rodzaju praktyki niż za jednostki. Warto zwrócić uwagę, że w jednej z charakterystyk – Henriego, pojęcie „typu” użyte jest wyraźnie w celu wskazania pewnej techniki uwodzenia czy podporządkowywania. Henri przeżył dzięki talentowi do rozpoznawania ludzi jako „typów”. W przytoczonym wyżej zdaniu, sam Levi wykazuje równie wyjątkowy talent w myśleniu typologicznym. Teoria typologii zakłada, że typ osoby, miejsca, zdarzenia itd. może zostać przedstawiony poprzez pojedynczy przykład 6

Ponieważ polskie tłumaczenie nie zawiera podkreślonego przez White’a sformułowania: raccontando le storie, w tym miejscu proponuję własne. W oryginale fragment ten brzmi: In quanti modi si possa dunque raggiungere la salvazione, noi cercheremo di dimostrare raccontando le storie di Schepschel, Alfred L., Elias e Henri (s. 84). W przekładzie Halszki Wiśniowskiej: „Spróbuję więc zademonstrować na przykładach Schepschela, Alfreda L., Eliasza i Henriego, jakimi sposobami można osiągnąć ocalenie” (s. 91) [przyp. tłum.].

White_Proza historyczna_OK.indd Sek8:212

2009-09-03 19:22:48

Realizm figuralny w literaturze świadectwa

213

(w opozycji do klasy rzeczy, która może być rozumiana jako zespół jednostek dzielących „rodzinne podobieństwo” – jak to określił Wittgenstein).7 I faktycznie, w powyższym fragmencie Levi ukazuje jednostki bardziej jako typy niż jako przedstawicieli pewnej klasy zjawisk. Znaczy to, że bardziej jest on związany z rodzajem „myślenia w kategoriach figur” niż z myśleniem konceptualnym, które – jak uważa – jest właściwe dla naukowego sposobu postępowania.8 Myślenie w kategoriach figur zawsze mówi nam jednak tyleż o autorze, ileż o odniesieniu. W istocie, łańcuch figur ustanawia w tekście momenty szczególnego napięcia, gdzie sprzeczne emocje pisarza ujawniają się na powierzchni i odsłaniają więcej niż pierwotnie założył. Spośród czterech typów ocalonych naszkicowanych przez Leviego, najbardziej obciążony emocjonalnie jest „Henri”. Henri jest atrakcyjnym, inteligentnym, towarzyskim i kulturalnym, młodym człowiekiem (Levi myśli, że Henri ma 22 lata, ale jak się okazało miał wtedy jedynie 18), który posiada „doskonałe wykształcenie naukowe i klasyczne” (s. 98). To wszystko, co ujawnia powierzchnia. Jednak w istocie Henri ukazany jest jako dogłębnie zły i nie tylko oschły czy nawet występny w zachowaniu, lecz także zdeprawowany, co ujawnia się w jego sposobie ukrywania swej złej natury pod powierzchnią dobrej woli i uczuć. Henri opisywany czy raczej przedstawiany za pomocą figur [ figured] przez Leviego, ukazany jest jako wytrawny „uwodziciel” zarówno strażników, jak i współwięźniów. „Na temat utrzymywania się przy życiu w lagrze [Henri] posiada dokładną i przemyślaną teorię” (s. 97). Teoria ta pozwala mu „penetrować” obronę tych, których „protekcji” pragnie (s. 99). W istocie Henri jest kimś w rodzaju obozowego Don Juana – wytrawnego „uwodziciela”, który niczym nie różni się od Węża z Księgi Rodzaju. Sądzę, że metaforyczny opis Henriego ujawnia, iż wśród jego zdobyczy był także i sam Primo Levi. 7 Zob. Alastair Fowler, Kinds of Literature: An Introduction to the Theory of Genres and Modes, Harvard University Press, Cambridge 1982, s. 88. 8 Zob. Franco Rella, Pensare per figure: Freud, Platone, Kafka, Pendragon, Bologna 1999. Jest to historia konfliktu pomiędzy wypowiedzią logiczną i poetycką (czy figuratywną).

White_Proza historyczna_OK.indd Sek8:213

2009-09-03 19:22:48

214

Realizm figuralny w literaturze świadectwa

Najpierw dowiadujemy się, że „Henri ma ciało i twarz delikatną i lekko perwersyjną, jak Święty Sebastian z obrazu Sodomy”,9 co dla Leviego znaczy, że „jego oczy są czarne i wyraziste, nie ma jeszcze zarostu, jego omdlałe ruchy cechuje naturalna wytworność (jakkolwiek w razie potrzeby potrafi biegać i skakać jak kot, a przyjemnością żołądka niewiele ustępuje Eliaszowi)” (s. 98), w obozie był znany ze swej żarłoczności. W tym samym jednak czasie, według Leviego, Henri ujawnia odrażające podobieństwo do owada podobnego do osy – ichneumona, który „paraliżuje wielkie włochate gąsienice, uderzając je w jedyny ich dostępny zranieniu splot nerwowy” (s. 99). Nie tylko kaleczy je, lecz także – jak informuje encyklopedia, składa w ich wnętrzu jaja, w ten sposób skazując gąsienice na śmierć, bowiem są one zjadane przez wylęgające się w ich wnętrzu larwy. Precyzja metafory ma tutaj moc opisową: Henri nie jest porównywany do jakiegoś robaka, ale do konkretnego owada, który zabija swoją ofiarę przez gwałt. Podobnie jak ichneumon, Henri umie ocenić, kto jest podatny na zranienie, a kto nie. Kiedy Henri poluje – pisze Levi – „jednym rzutem oka szacuje klienta, son type, rozmawia krótko, z każdym używając odpowiednich wyrazów, i type jest już podbity” (s. 99). Levi sugeruje, że on sam został uwiedziony przez Henriego, jednak zapewnia, że „w chwilach wytchnienia bardzo jest przyjemnie rozmawiać z Henrim” (s. 99). W istocie, jak mówi Levi: Rozmowa z Henrim jest pożyteczna i przyjemna; czasami też czuje się, że jest serdeczny i bliski, porozumienie z nim, a nawet przyjaźń wydają się możliwe, jest się o krok od wniknięcia w normalnie ludzką i bolesną głąb jego nieprzeciętnej osobowości. Lecz w chwilę później jego smutny uśmiech stygnie i zamienia się w zimną, jakby wystudiowaną przed lustrem maskę; Henri przeprasza uprzejmie... i oto znów rusza na polowanie i do bitwy daleki,

9

Tłumaczę z oryginału włoskiego, który brzmi: Henri ha il corpo e il viso delicati e sottilmente perversi del San Sebastiano del Sodoma (s. 89). Polski przekład zawiera zabawny błąd: „Henri ma figurę i twarz delikatną i lekko perwersyjną, jak Święty Sebastian z Sodomy” (s. 98) [przyp. tłum].

White_Proza historyczna_OK.indd Sek8:214

2009-09-03 19:22:48

Realizm figuralny w literaturze świadectwa

215

twardy, zamknięty w swym pancerzu, wrogi wszystkim, nieludzko chytry i niezrozumiały, jak Wąż z Księgi Rodzaju (s. 99–100).

Dalej, Levi odchodzi od „obiektywnego” (naukowego) i bezosobowego sposobu opowiadania i przechodzi do stylu konfesyjnego: Po wszystkich, nawet najserdeczniejszych rozmowach z Henrim odczuwałem lekki posmak porażki; niejasne podejrzenie, że i ja w jakiś niedostrzegalny sposób byłem nie człowiekiem, lecz narzędziem w jego rękach. Dzisiaj wiem, że Henri żyje. Dałbym wiele, aby poznać jego życie na wolności, ale nie pragnę spotkać go więcej (s. 100).

Opis przechodzi od jednej metafory zapożyczonej z dziedziny sztuki, poprzez inną wziętą z przyrody, aż do kolejnej pochodzącej z Biblii. Nie istnieje żadna „teoria” czy „logika”, która kierowałaby owym przechodzeniem od jednego tropu do drugiego. Ale w procesie tym Henri jest sukcesywnie „redukowany” najpierw poprzez wskazanie na jego podobieństwo do św. Sebastiana przedstawionego na obrazie szesnastowiecznego włoskiego malarza – Sodomy (Giovanni Antonio Bazzi, zm. 1549) – znanego homoseksualisty; następnie przez ukazanie go jako insekta–gwałciciela, który morduje swoje ofiary, „penetrując” je i składając w ich ciele jaja; i w końcu poprzez określenie go jako demonicznego uwodziciela, podobnego do Węża z Księgi Rodzaju. Trudno byłoby sobie wyobrazić bardziej retoryczny w swej strukturze fragment. Jego figuratywną istotę potwierdza aluzja do obrazu Sodomy, przedstawiającego św. Sebastiana – wizerunku, który prawdopodobnie zna niewielu czytelników, ale celem tej aluzji jest nie tyle zaoferowanie ikonicznego wizerunku Henriego, ile przywołanie figury homoseksualisty jako istoty jego osoby.10 Czy opis ten należy zatem odczytać jako dosłowną 10

Pederastia Sodomy była legendarna – na co wskazuje jego przydomek, a św. Sebastian przedstawiony na jednym z jego obrazów, od początku uważany był za symbol homoerotycznego, męskiego piękna. Św. Sebastian uważany jest ponadto za patrona homoseksualistów.

White_Proza historyczna_OK.indd Sek8:215

2009-09-03 19:22:48

216

Realizm figuralny w literaturze świadectwa

charakterystykę osoby zwanej „Henri”, czy też należy odczytać go metaforycznie – to znaczy jako tekst, który mówi nam tyle samo o autorze, ile o osobie, którą opisuje? Znam dwie interpretacje tego opisu, które optują za literalnym odczytaniem tekstu i wskazują na jego prawdziwość i wierność z faktami. Oba poświęcają sporo miejsca analizie odpowiedzi „Henriego” na charakterystykę Leviego, zamieszczonej we wspomnieniach z Auschwitz, opublikowanych przez Paula Steinberga (znanego jako Henri) w 1996 roku pod tytułem Chroniques d’ailleurs.11 Autorzy tych komentarzy próbują się dowiedzieć, czy Levi był rzetelny i uczciwy, opisując Henriego jako zimnego manipulatora, który aby przeżyć, sterował innymi; czy powinno się go ukazywać jako człowieka, który wykorzystywał swoją młodość i urodę, by zdobyć w obozie wpływy; czy „faktycznie” był homoseksualistą, jak sugeruje najbardziej literalne odczytanie fragmentów. Charakterystyki te mogą być bardziej lub mniej prawdziwe w sensie faktograficznym, ale z pewnością nie o to tutaj chodzi; chodzi o ich rolę w ujawnieniu czegoś na temat autora, którego emocjonalne zaangażowanie w temat manifestuje się w przesadnej obrazowości opisów Henriego. 11

Wspomnienia Steinberga opublikowane zostały po angielsku pod tytułem Speak You Also: A Survivor’s Tale (przeł. Linda Coverdale, Metropolitan, New York 2000). Na okładce tej książki znajduje się zdjęcie Paula Steinberga, zrobione kiedy miał siedemnaście lat tj. w tym samym roku, kiedy został wywieziony do Auschwitz. Kiedy Levi go spotkał, Steinberg miał 18 lat, a nie 22, jak pisze, a zatem – odczytując relację Leviego literalnie – można pokusić się o porównanie zdjęcia siedemnastoletniego Steinberga z podobizną św. Sebastiana przedstawioną przez Sodomę, którego Levi przywołuje jako „figurę” Henriego. Porównałem te dwie podobizny i jedyną rzeczą, która moim zdaniem je łączy, jest fakt, że obie przedstawiają młodych mężczyzn bez zarostu. Przypuszczam, że ktoś – tak jak dostrzega to Levi – może się dopatrzeć podobieństwa „czarnych i wyrazistych” oczu. Jednak ta charakterystyka Henriego więcej nam mówi o Levim niż o młodym Steinbergu. W swoich wspomnieniach Steinberg wyznaje, że nie pamięta Leviego z czasu, kiedy pracowali razem w laboratorium chemicznym w Bunie. Nie odnosi się także do sugestii Leviego, że był homoseksualistą czy że wykorzystywał swój urok, by „uwodzić” strażników i więźniów. Dwaj komentatorzy książki Leviego, którzy próbowali ustalić, czy to, co Levi napisał na temat Henriego, można uznać za fakt, kompletnie przeoczyli wagę tego fragmentu, którego znaczenie znajduje się nie na poziomie literalnym, lecz figuratywnym.

White_Proza historyczna_OK.indd Sek8:216

2009-09-03 19:22:48

Realizm figuralny w literaturze świadectwa

217

Sądzę, że fragment ten mówi nam nie tyle o życiu w obozie, ile o nieodpartym pragnieniu, które odczuwał autor wobec przedmiotu pożądania. Można powiedzieć, że to normalne, iż atrakcyjni, młodzi mężczyźni i kobiety byli przedmiotem seksualnego zainteresowania zarówno hetero-, jak i homoseksualistów. Ponadto, jak potwierdzają świadectwa wielu ocalonych kobiet, wykorzystanie seksu dla zdobycia „protekcji” było w obozach powszechne. Ale Levi nie mówi wprost, że Henri wykorzystywał swą młodość i urodę, by uwodzić potencjalnych protektorów. Robiąc aluzję do obrazu Sodomy przedstawiającego św. Sebastiana, sugeruje tylko, że Henri był homoseksualistą, że miał obyczaje podobne do owada zwanego ichneumon, a w końcu, w celu scharakteryzowania Henriego wykorzystuje wizerunek Węża z Księgi Rodzaju. Pierwsza metafora oddaje wrażenia Leviego na temat fizycznych i seksualnych cech Henriego; druga określa jego obyczaje i praktyki, a trzecia nadaje całości wymiar moralny, czy – używając języka alegorii – anagogiczny. Nie znaczy to, że opis realnej osoby, którą Levi znał w określonym czasie i miejscu w przeszłości, jest subiektywną i niedokładną charakterystyką. Przeciwnie, sekwencja metafor jest całkowicie i wyraźnie referencyjna; jest instrumentem odniesienia do realnej osoby, istniejącej w rzeczywistym czasie i miejscu. Co więcej, można powiedzieć, że o ile ta charakterystyka wyraża przesłanie moralne, które wpływa na jej formę, o tyle jest nawet bardziej „obiektywna” od jakiegokolwiek opisu literalnego. Dlaczego Levi nie chciał się ponownie spotkać z Henrim? Nic na ten temat nie mówi. Zostawia nas z elipsą, niedokończoną myślą, która wiele mówi przez swoje niewypowiedzenie. Ideologia realizmu modernistycznego ma w sobie coś, co powoduje, że artystyczne, poetyckie i literackie potraktowanie rzeczywistych wydarzeń konstytuuje rodzaj pomyłki kategorialnej. Rzeczywiste wydarzenia z przeszłości traktowane są odpowiednio przez historię, która blokuje wszelkie zainteresowanie wyobrażeniowymi, wymyślonymi czy fantastycznymi zdarzeniami literackimi. Artystyczne potraktowanie wydarzeń Holokaustu powinno je „estetyzować” lub wcisnąć techniki poety czy artysty pomiędzy świadka i rzeczy, o których mówi.

White_Proza historyczna_OK.indd Sek8:217

2009-09-03 19:22:49

218

Realizm figuralny w literaturze świadectwa

Język poetycki uważany jest ze swej natury za zaciemniający. Primo Levi ostro krytykuje Paula Celana za pisanie „mrocznej”, a więc wprowadzającej w błąd (obscurantist) poezji o doświadczeniach Holokaustu. Levi uważał, że modernistyczna literatura była „surrealistyczna”, że była wytworem pokrętnego myślenia, które doprowadziło do Holokaustu. W istocie twierdził on, że samobójstwo pisarzy takich jak Trakl i Celan potwierdziło toksyczność sposobu, w jaki pisali. Znana uwaga Adorno o niemożliwości pisania poezji „po Auschwitz” skierowana była oczywiście przeciwko pewnego rodzaju romantycznej, sentymentalnej i tandetnej liryce, która wykorzystywała wstrząsające komentarze o przerażających wydarzeniach jako dowód na wrażliwość komentatora. (Adorno stopniowo prostował i modyfikował swoje twierdzenia, co częściowo było efektem lektury dzieł Celana.) Ciekawostką teoretyczną jest fakt, że kiedy Levi wypowiada się jako teoretyk literatury Holokaustu, ujawnia się jako ofiara banalnego rozumienia poezji, którą krytykuje jako pisarz. Książka Primo Leviego Czy to jest człowiek, powszechnie uważana za klasyczne świadectwo Holokaustu, czerpie swoją moc świadectwa nie tyle z naukowej i pozytywistycznej rejestracji „faktów”, ile z odtworzenia za pomocą poetyckich wypowiedzi tego, co się odczuwało, stojąc w obliczu konieczności znoszenia tych „faktów”. Levi był przekonany, że jego styl jest bardziej naukowy niż literacki, i podkreślał, że znana „przejrzystość” i „dobitność” jego prozy jest efektem chemicznego wykształcenia. W wielu miejscach sugerował, że jego świadectwo naznaczone jest „naukową” dbałością o fakty i rygorystyczną dbałością o pojęciową jasność, których nie znajdował w pracach wielu innych ocalonych. [2004] przełożyła Ewa Domańska

White_Proza historyczna_OK.indd Sek8:218

2009-09-03 19:22:49

White_Proza historyczna_OK.indd Sek8:219

2009-09-03 19:22:49

Sodoma – św. Sebastian (fragment) Paul Steinberg (Henri)

Ichneumon

Hugo van der Goes – Upadek Adama (fragment)

White_Proza historyczna_OK.indd Sek8:220

2009-09-03 19:22:49

Przeciw realizmowi historycznemu. Czytając Wojnę i pokój

White_Proza historyczna_OK.indd Sek12:221

2009-09-03 19:22:49

White_Proza historyczna_OK.indd Sek12:222

2009-09-03 19:22:49

My, Rosjanie nie potrafimy pisać powieści tak, jak gatunek ten rozumiany jest w Europie.1 Lew Tołstoj

Wojna i pokój Lwa Tołstoja (1865–1869) to gęste i niezwykle złożone dzieło i żadne pobieżne streszczenie nie jest w stanie oddać jego wielkości. Powieść składa się z dwóch wielkich ksiąg, historycznej i fikcyjnej, które razem mają przedstawić skutki inwazji Napoleona na Rosję w 1812 roku. Jako że powieść ta łączy w sobie różne rodzaje wypowiedzi – historię, powieść, epos – krytycy mają odmienne zdania co do jej klasyfikacji. Uważam, że książka ta jest w sposób oczywisty powieścią historyczną i jako taką będę ją tutaj analizował. Ale Wojna i pokój to powieść historyczna specyficznego rodzaju; jej przesłanie przekonuje nas bowiem, że wprawdzie nie uciekniemy od „historii” jako kontekstu reprezentacji wielkich wydarzeń, ale „historyczne” opisy tych wydarzeń nie są w stanie ich wyjaśnić. Istotnie, Wojna i pokój jest dziełem, które zarówno realizuje ideę powieści historycznej, jak i skutecznie poddaje tę ideę krytyce. Jednocześnie powieść ta podważa zachodnioeuropejski realizm literacki, kwestionując swoistą ideologię historii, na której jest oparty. Sam Tołstoj przyznaje, że jego przekaz napoleońskiej inwazji na Rosję w 1812 nie daje się przyporządkować do żadnego konkretnego gatunku. W 1931 krytyk Borys Eichenbaum oznajmił, że Tołstoj zaczął pracę nad powieścią – „pierwotnie zatytułowaną 1 Leo Tolstoy, Drafts for an Introduction to „War and Peace”, w: tegoż, „War and Peace”: The Maude Translation, Backgrounds and Sources, Criticism, Norton, New York 1996, s. 10–87. Wszystkie odniesienia do polskiego przekładu powieści podane są za: Lew Tołstoj, Wojna i pokój, t. I–IV, przeł. Andrzej Stawar, PIW, Warszawa 1978. Oznaczenia poszczególnych stron (numeracja arabska) i tomów (numeracja rzymska) podane są w po każdym cytacie w nawiasach.

White_Proza historyczna_OK.indd Sek12:223

2009-09-03 19:22:49

224

Przeciw realizmowi historycznemu. Czytając „Wojnę i pokój”

1805 – która miała połączyć w sobie dwa dobrze znane w Rosji gatunki literackie: „powieść familijną” oraz powieść „wojennohistoryczną”.2 Jednakże od początku księgi siódmej, jak twierdzi Eichenbaum, tradycyjna powieść przeistacza się w nowy gatunek: epos historyczno-filozoficzny. Dlatego też ostatecznie należy potraktować Wojnę i pokój jako splot trzech planów gatunkowych: historycznego (opowieść o inwazji Napoleona na Rosję), powieściowego (wpływ tej wojny na losy czterech fikcyjnych rodzin szlacheckich), oraz filozoficznego (dygresje na bardziej abstrakcyjne tematy luźno powiązane z przedstawionymi w książce fikcyjnymi i historycznymi zdarzeniami). To właśnie połączenie tych trzech planów pozwala traktować to dzieło jako dojrzałą formę powieści historycznej. Tołstoj nie tylko pisze powieść, ale poddaje ten gatunek analizie w świetle własnej filozofii historii. Tego krytyczno-filozoficznego wymiaru brakowało literackim poprzednikom Tołstoja: Scottowi, Manzoniemu i Dumasowi.

I Mimo że Wojna i pokój to bardzo długi tekst, to przedstawione w nim zdarzenia rozgrywają się w stosunkowo niedługim okresie czasu, który obejmuje siedem lat dzielące bitwę pod Austerlitz 2 Borys Eichenbaum scharakteryzował ewolucję poglądów Tołstoja na historię w następujący sposób: „Swoisty anty-historyzm Tołstoja dyktuje mu raczej skromny pomysł napisania kroniki wojenno-rodzinnej. Następnie, poruszony aktualnymi wydarzeniami swoich czasów, pisarz zaczął zmieniać kronikę w poemat historyczny, w epos, wtrącając doń całe serie przemyśleń historyczno-filozoficznych. Ów anty-historyzm stał się historycznym nihilizmem, a z powieści–kroniki powstał nowy gatunek, który zrodził się w wyniku połączenia akcji powieściowej oraz materiału historycznego z myśleniem filozoficznym. Efektem tych prób był gatunek negatywny, bowiem nastąpił konflikt elementów składających się na dzieło”. Eichenbaum pisze dalej: „powieść Tołstoja nie była nowym gatunkiem”, lecz połączeniem form popularnych w latach dwudziestych i trzydziestych dziewiętnastego wieku – powieści rodzinnej (o życiu gospodarza) z jednej strony oraz wojenno-historycznej, z drugiej. Boris Eichenbaum, The Genre of War and Peace in the Context of Russian Literary History, w: Tolstoy, War and Peace, s. 1126.

White_Proza historyczna_OK.indd Sek12:224

2009-09-03 19:22:49

Przeciw realizmowi historycznemu. Czytając „Wojnę i pokój”

225

w 1805 roku od opuszczenia Rosji przez Napoleona 5 grudnia 1812. Akcja powieści podzielona jest na opowieść o dziejach kampanii, bitew i manewrów wojskowych oraz na opis losów rosyjskich wyższych sfer dotkniętych wojną. Te pierwsze ukazują zdobywanie nowych ziem, władzy i sławy poprzez rozwiązania militarne, te drugie – walkę o miłość, władzę i bogactwo środkami, które udostępnia „społeczeństwo”. Te dwie historie nigdy nie zbiegają się ze sobą, ale widocznie nie ma takiej potrzeby, skoro obydwie w istocie traktują o tym samym, mianowicie, o podobieństwach między „wojną” i „pokojem”. Wojna i pokój, publikowana w odcinkach w latach 1865–1869, doczekała się wydań, które dzielą całość na księgi, części i rozdziały. Mimo że księgi ułożone są chronologicznie, to nie ma między nimi ciągłości. Segmenty powieści przypominają raczej serię szkiców, anegdot, historyjek (na przykład, trzy pod rząd w księdze siódmej: „Rostowie w operze, Helena w loży obok”, „Opera opisana”, „Anatol i Dołochow w Moskwie”). Szkice te przypominają czasami faits divers ze współczesnych gazet. Postaci nie rozwijają się stopniowo z epizodu na epizod, lecz pojawiają się od czasu do czasu, wzbogacone o nowy zestaw atrybutów. Zdarzają się także chwile objawienia: Bołkoński ma jedną, Pierre – kilka; w tym czasie Natasza Rostowa wyrasta na młodą dziewczynę, ale próżno by szukać jakichś zasadniczych i trwałych zmian charakteru u którejkolwiek z postaci. Większość z nich nie rozwija się, ale podlega rodzajowi refiguracji; autor dodaje nowe cechy, zmienia stare, w miarę jak bohaterowie przechodzą przez liczne zawody i frustracje zarówno w czasie „wojny”, jak i w czasie „pokoju”. Nie jest to „optymistyczna” powieść, mimo że pierwotnie Tołstoj zamierzał napisać coś w rodzaju komedii, w której, rzecz jasna, wszystko dobrze się kończy. Segmenty składające się na Wojnę i pokój tworzą serie, ale nie sekwencje. Sekwencyjność rozmieszcza znaczenia w przestrzeni narracyjnej hipotaktycznie, przez stopniową selekcję ważniejszych i mniej ważnych elementów spośród całej zawartości informacyjnej dzieła. Wszystko w tym wypadku ma zmierzać do momentu rozwiązania lub punktu „kulminacyjnego”, dzięki któremu czytelnik jest w stanie uchwycić i pojąć ogólny

White_Proza historyczna_OK.indd Sek12:225

2009-09-03 19:22:49

226

Przeciw realizmowi historycznemu. Czytając „Wojnę i pokój”

sens zdarzeń. Historyczne ujęcie zdarzeń polega zazwyczaj na próbie ujawnienia sekwencji (narracyjnej fabularyzacji), w miejscu, gdzie istnieją jedynie proste, ułożone seryjnie zdarzenia (kronika). Tołstoj odrzuca jednak sekwencyjność, ponieważ ma do czynienia z historią: nie wierzy, że historia ma fabułę. Aby oprzeć się pokusie „fabularyzacji”, ucieka się do chronologii jako zasady organizującej przedstawiony przez niego portret życia w Rosji w latach 1805–1812. Dlatego też księgi od I do VI ukazują zdarzenia z lat 1805– 1810 i składają się z dość prostej relacji z działań wojennych i dyplomatycznych negocjacji między Francją i Rosją i z opisu pierwszych bitew między Wielką Armią Napoleona i siłami sojuszu austro-rosyjskiego. Tutaj też następuje wprowadzenie kluczowych, fikcyjnych postaci reprezentujących rosyjską szlachtę. Powieść liczy blisko 1400 stron, ale nie ma ani wstępu, ani zakończenia. Rozpoczyna się in medias res, sceną wieczorku towarzyskiego w Petersburgu, kiedy to rozmawia się o błyskotliwej karierze politycznego nowicjusza Napoleona Bonaparte. Poznajemy tam Pierre’a Bezuchowa, który okaże się jedną z najważniejszych postaci dzieła, chociaż niewiele się o nim dowiemy (jest nieślubnym dzieckiem, ale o jego matce nie ma nawet wzmianki, nic też nie wiadomo o jego dzieciństwie i wychowaniu). Nie jest to postać ciekawa i taką pozostanie aż do końca. Niewiele robi, ale wiele mu się przydarza. Jako jedna z głównych postaci powieści, Pierre pozostawia wiele do życzenia; jest raczej typem prowincjusza, który osiedla się w mieście, niż wcieleniem arystokratycznego karierowicza. Lepszym kandydatem na bohatera jest jego przyjaciel Andrzej Bołkoński. Pierwsze sześć ksiąg powieści to w istocie wybiórcza historia jego nieszczęśliwego małżeństwa zakończonego śmiercią żony podczas porodu, jego rozczarowania życiem, miłości do Nataszy Rostowej i ich zaręczyn. Ale i on zawodzi jako bohater. Bołkoński zrywa zaręczyny z Nataszą i umiera, zanim zdąży się z nią pojednać. Wydarzenia z księgi VII i VIII ukazują okres przejściowy, obejmujący lata 1807–1812, i przygotowują pole dla nowej filozofii historii, która posłuży autorowi do dekonstrukcji oficjalnego

White_Proza historyczna_OK.indd Sek12:226

2009-09-03 19:22:49

Przeciw realizmowi historycznemu. Czytając „Wojnę i pokój”

227

stanowiska Rosjan wobec wojny w 1812. Księga VII skupia się na „pokoju”, czyli na życiu na wsi i na domowym szczęściu rodziny Rostowów, a księga VIII opisuje życie w mieście (w Moskwie) i uwiedzenie Nataszy Rostowej przez szwagra Pierre’a – Anatola Kuragina. Anatol planuje uprowadzić Nataszę, ale Pierre udaremnia jego zamiary. Książę Andrzej zrywa z Nataszą, ta próbuje popełnić samobójstwo, a Pierre dochodzi do wniosku, że kocha Nataszę bardziej niż swą nieobliczalną małżonkę Helenę, którą poślubił z czystego pożądania. To pobieżne streszczenie pokazuje, że przez zagęszczenie zdarzeń w fikcyjnych fragmentach dzieła Tołstoj przygotowuje nas na komplikacje wynikające z nadejścia „historii”. Księgi od IX do XV – najobszerniejsza część Wojny i pokoju, opisują siedem miesięcy „wojny”, która rozgrywała się między majem a grudniem 1812 roku. W części tej czytamy, jak Napoleon najeżdża na Rosję i mierzy się z oddziałami wojsk rosyjskich pod wodzą sędziwego, niepełnosprawnego i prawie niewidomego marszałka polowego Kutuzowa. Wojska Napoleona docierają do Moskwy, zajmują ją i łupią. Jednak wódz traci kontrolę nad swoją armią, która zamienia się w zgraję rabusiów i pijaków, postanawia opuścić miasto i wrócić do ojczyzny. Resztki jego wojsk zostają rozbite podczas odwrotu. Ostatecznie, Napoleon opuszcza niedobitki blisko półmilionowej armii, którą przywiódł w głąb Rosji, i wraca do Francji, do swojego Waterloo.

Wolność i konieczność Ostatnia cześć powieści zawiera samą esencję Wojny i pokoju. „Historia” przestaje być relacją o przeszłości i ujawnia się jako siła sama w sobie, jako ukryty manipulator losów zarówno jednostek, jak i narodów. Ta przemiana z pojęcia historii jako sumy przeszłych zdarzeń w „historię” jako siłę sprawczą i moc, która nadaje ludzkości poczucie nowego, choć nieznanego kierunku rozwoju, dokonuje się w księdze IX. Tu narrator snuje refleksję

White_Proza historyczna_OK.indd Sek12:227

2009-09-03 19:22:49

228

Przeciw realizmowi historycznemu. Czytając „Wojnę i pokój”

na temat ironii losu wielkich ludzi, którzy myślą, że są przyczyną historycznych zmian, podczas gdy w rzeczywistości są jedynie ich konsekwencją. Tołstoj uważa, że historycy podsycają próżność władców i generałów, opisując wydarzenia w ten sposób, jakby były skutkiem oddziaływania ich woli, życzeń czy rozkazów. W rzeczywistości jednak, jak twierdzi z przekonaniem autor, każde zdarzenie historyczne jest kumulacją „wielkiej ilości przyczyn”, co w istocie czyni z historii domenę „nierozumną i niezrozumiałą”. Ruchy ludzi i narodów wymagają cichej zgody i udziału wszystkich tych, którzy w nich uczestniczą. W takim razie wszystko, co się zdarzyło, mogło równie dobrze nigdy się nie przydarzyć, ale, skoro już się wydarzyło, retrospektywnie odbierane jest jako konieczne i nieuniknione. Postawiono nas w sytuacji paradoksalnej, kiedy zmuszeni jesteśmy uprzytomnić sobie zarówno swoją zależność od historii, jak i wolność od niej. W tym miejscu Tołstoj zdaje się wierzyć w „zbieg przeciwstawień” (coincidentia oppositorum). Przekonując nas, że wszystko w historii „musiało się wydarzyć, bo po prostu musiało”, twierdzi jednocześnie, że w ostatecznym rozrachunku nie ma znaczenia, czy w danej sytuacji uważamy siebie za jednostki wolne, czy za zdeterminowane. Życie każdego człowieka ma dwie strony: życie osobiste, które jest tym swobodniejsze, im bardziej są abstrakcyjne zainteresowania człowieka, i życie żywiołowe, życie roju, w którym człowiek zmuszony jest postępować wedle narzuconych praw. Człowiek żyje dla siebie świadomie, ale jest nieświadomym narzędziem do osiągania historycznych, ogólnoludzkich celów (III 8–9).

Ludzie są rozdarci, twierdzi Tołstoj, pomiędzy świadomym życiem, którego doświadczają tak, jakby byli wolni, a zwierzęcym, cielesnym, życiem w roju, którego nie tyle „doświadczają”, ile po prostu je przeżywają tak, jakby było czymś „naturalnym”. Te dwa wymiary ludzkiego życia są odwrotnie proporcjonalne do stopnia, w jakim jednostka uczestniczy w mechanizmach władzy społecznej: „Im wyżej człowiek stoi na drabinie społecznej, z im znaczniejszymi ludźmi jest związany, tym więcej

White_Proza historyczna_OK.indd Sek12:228

2009-09-03 19:22:49

Przeciw realizmowi historycznemu. Czytając „Wojnę i pokój”

229

władzy ma nad innymi ludźmi, tym widoczniejsze staje się, iż każdy jego czyn jest z góry określony i nieuchronny” (III 9). Dlatego też dla Tołstoja „król jest niewolnikiem historii”, a najnędzniejszy chłop pańszczyźniany okazuje się, w pewnym sensie, najbardziej wolnym z ludzi. W myśl tej logiki, autorealizacja polega na uświadomieniu sobie, że to, czego się świadomie chce, pragnie lub do czego się aspiruje, w rzeczywistości jest społecznie warunkowane. Człowiek powinien natomiast pragnąć raczej zanurzenia się w „roju”, gdzie regeneracja i śmierć służą realizacji celów „życiowych”, a nie społecznych. Mimo że Napoleon uważał się za architekta wojen, które prowadził w celu podporządkowania sobie Rosji, „nigdy bardziej niż obecnie nie podlegał tym nieuchronnym prawom, które go zmuszały (chociaż mu się zdawało, ogólniej, że działa wedle własnej woli), iż czynił dla sprawy ogólnej, dla historii to, co się musiało dokonać” (III 9). To mniej paradoksalne, niż mogłoby się wydawać. Tołstoj uważa, że skoro każde zdarzenie jest skutkiem wszystkich sił przyczynowych, które działają w całej historii, to ludzkie poczucie wolności woli też należy uważać za predestynowane. Dlatego też, bez względu na to, czy człowiek jest wolny, czy nie, owo poczucie wolności musi się liczyć z przyczynami kierującymi wszystkimi zdarzeniami, które zaistniały w wyniku ludzkich działań. Ale Tołstoj dzieli się ważniejszym spostrzeżeniem, a mianowicie, że im większa władza w rękach jednostki lub grupy, tym większa iluzja wielkości i zasięgu tej władzy, i tym większe cierpienie, które w pogoni za nią wyrządza się innym. W autorealizacji w istocie chodzi o to, by zrezygnować z władczych ambicji i powrócić do życia w „roju” reprezentowanym przez rodzinę, kastę i rasę. Pożądaną kondycją jest więc bierność, natomiast tak charakterystyczny dla bohaterskiej natury impuls do działania jest źródłem nieszczęść w społecznie zorganizowanej egzystencji. Dlatego też, widoczna różnica między sprawczością i biernością, czy między działaniem a uczuciami, która stanowi podstawę dystynkcji między egzystencją heroiczną, z jednej strony, a życiem zwykłym, prostym i mało wpływowym, z drugiej, jest fałszywą dychotomią. Napoleon, człowiek czynu par excellence,

White_Proza historyczna_OK.indd Sek12:229

2009-09-03 19:22:50

230

Przeciw realizmowi historycznemu. Czytając „Wojnę i pokój”

ukazany zostaje jako ofiara działania sił, nad którymi w ogóle nie panuje; natomiast Kutuzow, ów ospały, prawie niewidomy, leciwy i roztargniony nie-generał staje się pogromcą Napoleona i wybawicielem Rosji. Kutuzow jest więc wcieleniem aktywnej pasywności, podczas gdy Napoleon uosabia pasywnego aktywistę. Atutem Kutuzowa jest silna wola, a dokładniej, konsekwentny opór wobec każdego nacisku, aby brawurowo zmierzyć się z siłami wroga, podczas gdy Napoleon jest gotów bić się – praktycznie – zawsze i wszędzie. Można więc powiedzieć, że ten pierwszy odnosi zwycięstwo poprzez bierność, a drugi ponosi porażkę poprzez działanie. W Wojnie i pokoju wojna jest działaniem absurdalnym i ostatecznie staje się farsą. Na przykład w księdze X, Tołstoj przerywa swoją relację z odwiedzin pola bitwy pod Borodino przez Pierre’a Bezuchowa, by wypowiedzieć się na temat bezsensowności tej walki: 24-tego była bitwa o szewardińską redutę, 25-go z żadnej strony nie padł ani jeden strzał, 26 odbyła się bitwa pod Borodinem. Dlaczego i w jaki sposób zostały wydane i przyjęte bitwy pod Szewardinem i pod Borodinem? Dlaczego została wydana bitwa pod Borodinem? Nie miała ona żadnego sensu ani dla Rosjan, ani dla Francuzów. Najbardziej bezpośrednim jej wynikiem było i musiało być – dla Rosjan, że przyspieszyliśmy zgubę Moskwy (czegośmy się bali najwięcej), a dla Francuzów, że przyspieszyli zgubę całej armii (czego również bali się najwięcej). Wynik ów był już wtedy najzupełniej widoczny, a jednak Napoleon wydał, a Kutuzow przyjął bitwę (III 224).

Tołstoj twierdzi – na przekór fałszywym opiniom urzędowych historyków – że „Kutuzow (i Napoleon) postąpili wbrew swojej woli i nierozsądnie. Historycy zaś, gdy już fakty się dokonały, sprokurowali do nich chytrze obmyślone dowody przewidywania i genialności wodzów, którzy spośród wszystkich mimowolnych narzędzi światowych zdarzeń byli najbardziej niewolniczy i bezwolni” (III 225). Tołstoj naśmiewa się ze strategów i taktyków razem z ich planami, mapami i wykresami, którzy myślą, że nowoczesna, masowa wojna jest sprawą starannego planowania. Już sama liczebność wojsk biorących udział w inwazji na Rosję

White_Proza historyczna_OK.indd Sek12:230

2009-09-03 19:22:50

Przeciw realizmowi historycznemu. Czytając „Wojnę i pokój”

231

była dowodem, że kampanie obu stron były kwestią raczej bezładnego dryfu niż skutkiem przemyślanych wyborów i decyzji. Napoleon Tołstoja samowolnie podejmuje decyzje i nie podaje dla nich żadnych uzasadnień; marnotrawi siły swej armii, jak dziecko pałaszujące słodycze, i krzywi się, jeśli tylko coś mu stanie na drodze. Kutuzow z kolei wie tylko to, że armię, albo to, co z niej pozostało, należy oszczędzać i walczyć tylko wtedy, gdy jest się do tego zmuszonym. Wie, że należy się ciągle wycofywać – nawet kosztem oddania Moskwy wrogom. Jest to zatem walka fałszywej błyskotliwości i egotyzmu przeciwko autentycznej ignorancji, cierpliwości i poddaniu się wyrokom losu. Jak wiemy, armia Napoleona wprawdzie wkracza do opuszczonej stolicy, ale bez możliwości uzupełnienia wyczerpanych zapasów oraz bez osprzętu niezbędnego, by walczyć w warunkach zimowych. Napoleon, ten geniusz nad geniuszami, władca armii, jak twierdzą historycy (...) użył całej swej władzy na to, aby ze wszystkich znanych mu dróg działania wybrać taką, która była najgłupsza i najbardziej zgubna (...) Uciekając z Moskwy (...) Napoleon, który wydaje się nam kierownikiem całego tego ruchu (jak postać wyrzeźbiona na dziobie okrętu wydawała się dziką siłą kierującą okrętem), przez cały ten czas przypominał dziecko, które trzymając się tasiemek przytwierdzonych wewnątrz karety, wyobraża sobie, że powozi (IV 103, 113, 114).

Dlatego też, choć w Wojnie i pokoju opowieść o konflikcie zbrojnym oddaje wytężony wysiłek, walkę i zniszczenie, to ostatecznie nie ma w sobie nic heroicznego. To, co na początku wydaje się bohaterskie i szlachetne, a nawet dla wielu historyków tego okresu tragiczne, ulega demaskacji i ukazane jest przez Tołstoja jako bezsensowny, krwawy i bezcelowy zamysł szarlatana z Zachodu, który nie zdawał sobie sprawy, na co się porywa. Wykazywany w obliczu najazdu wroga „heroizm” Rosjan ma bierny, stoicki charakter. Rosjanie po prostu cierpią. Na tym polega geniusz tej rasy. Po audiencji u generała Kutuzowa, książę Andrzej wraca do swojego pułku: uspokojony co do ogólnej sytuacji i co do tego, komu sprawy zostały powierzone. Im większy widział brak pierwiastka indywidualnego w tym starcu,

White_Proza historyczna_OK.indd Sek12:231

2009-09-03 19:22:50

232

Przeciw realizmowi historycznemu. Czytając „Wojnę i pokój”

w którym jak gdyby pozostały tylko nawyki, namiętności, a zamiast rozumu (grupującego zdarzenia i wyciągającego wnioski) tylko zdolność spokojnego obserwowania biegu wydarzeń, tym bardziej był spokojny, że wszystko będzie tak, jak być powinno (...) Najważniejsze zaś – myślał książę Andrzej – wierzy mu się, bo jest Rosjaninem (III 212).

Oczywiście, to mówi książę Andrzej, nie Tołstoj i nie można mieć pewności, czy autor nie chce czasami, byśmy przyjęli to za żart, tym bardziej, że książę Andrzej należy do tych „inteligentnych” ludzi, którzy oceniają rzeczywistość w kategoriach racjonalnych, a nie emocjonalnych. „Rosyjskość” odgrywa jednak w eposie Tołstoja dużą rolę – wyjaśnia zwycięstwo Rosjan nad tyranem z Zachodu. Istotnie, można powiedzieć, że w wojenno-historycznych częściach powieści, Tołstoj przeciwstawia „francuskość” „rosyjskości”. To pierwsze ma być bez reszty przytomnością, błyskotliwością, raison, stylem i czynem, to drugie przepełnione jest uczuciem, stałością, cierpliwością i namiętnością. I dlatego, mimo całego poruszenia, wrzawy i zgiełku wojennej opowieści, tak naprawdę nic się nie wydarza. Chociaż w Wojnie i pokoju dzieje się bardzo dużo, to trudno zidentyfikować poszczególne wydarzenia i istniejące między nimi łańcuchy przyczynowo-skutkowe. Bitwy rozpoczynają się bardziej przez przypadek niż zgodnie z planem, a kończą bez żadnych konkretnych skutków. Władcy, generałowie i oficerowie wydają rozkazy, które przepadają, nie trafiają do odbiorców lub są ignorowane przez podwładnych. Moskwa znajduje się w rękach Francuzów, ale nigdy nie zostaje przez nich do końca zdobyta. Kiedy wojska rosyjskie opuszczają miasto, wydaje się, że Napoleon wygrał wojnę, ale Rosjanie nie chcą ani uznać jego zwycięstwa, ani z nim pertraktować, ani otwarcie z nim walczyć. W końcu Napoleon zmuszony jest opuścić Moskwę, ponieważ Rosjanie zachowują się tak, jakby go tam nigdy nie było. Nie robiąc prawie nic, Kutuzow zwycięża (jeżeli w ogóle można o nim powiedzieć, że „zwyciężył”). Wystarczyło się wycofać, opuścić Moskwę i pozwolić, by siły cesarza wyczerpały się w bezowocnym oczekiwaniu, że ktoś go przywita jako zdobywcę. Dlatego też, jako

White_Proza historyczna_OK.indd Sek12:232

2009-09-03 19:22:50

Przeciw realizmowi historycznemu. Czytając „Wojnę i pokój”

233

relacja z inwazji napoleońskiej na Rosję, Wojna i pokój jest historią bez zdarzeń i bez akcji, które mogłyby zbudować fabułę. W swej bezzdarzeniowości i defabularyzacji dzieło to przypomina, jeżeli nie antycypuje, powieść modernistyczną – albo ten aspekt modernizmu, który tkwi w realistach pokroju Flauberta jako autora Szkoły uczuć.

II Wszystkie główne fikcyjne postaci Wojny i pokoju należą do rosyjskiej szlachty. Wyjątkiem jest Platon Karatajew, niepiśmienny stary żołnierz, który pobożnie wierzy w harmonię wszechświata i zostaje przyjacielem Pierre’a w niewoli. Karatajew jest „ucieleśnieniem wszystkiego, co rosyjskie, co dobre, co krągłe”, chociaż ostatecznie ginie, zastrzelony jak pies, gdy pada ze zmęczenia na poboczu drogi. W przeciwieństwie do przedstawionych w powieści arystokratów, Karatajew posiada mądrość, której źródła tkwią w rosyjskiej ziemi i jej geniuszu, choć nie jest to mądrość myśli, ale samego życia. „Każde jego słowo i każdy czyn były przejawem nie znanego mu działania, którym było jego życie. Ale życie jego, jak sam na nie patrzył, nie miało sensu jako życie indywidualne. Miało ono sens tylko jako cząstka całości, którą stale odczuwał” (IV 62). Karatajew pełni rolę paradygmatu człowieka wyzwolonego ze społeczeństwa. Do niczego nie aspiruje, niczego nie chce, bierze to, co dostaje, nie dostrzega różnicy między sobą a środowiskiem – nie posiada „ego”. Dla Pierre’a Karatajew był „krągłym, i wiecznym ucieleśnieniem ducha prostoty i prawdy”. Karatajew jest antybohaterem par excellence, wręcz uosobieniem świętości, miarą wartości dla innych postaci, które nigdy mu nie dorównują. Zakończenie powieści (epilog) pokazuje rodzinę Bezuchowów i Rostowów w roku 1820. Karatajew staje się tu kryterium oceny gotowości Pierre’a do powrotu do społeczeństwa i woli uczestnictwa w ruchu politycznym. Natasza pyta Pierre’a, czy Karatajew byłby przychylny jego aspiracjom politycznym.

White_Proza historyczna_OK.indd Sek12:233

2009-09-03 19:22:50

234

Przeciw realizmowi historycznemu. Czytając „Wojnę i pokój”

– Nie, nie przytaknąłby – powiedział Pierre po namyśle. Co by pochwalił, to nasze życie rodzinne. On tak pragnął widzieć we wszystkim zdrowy ład, szczęście, spokój, i z dumą pokazałbym mu nas (IV 357).

To ostatnia scena w powieści, która nie jest jednak zakończeniem, ponieważ nie wiemy, co w przyszłości czeka Pierre’a i Nataszę. Wiemy tylko tyle, że we wzajemnej miłości i życiu rodzinnym małżonkowie znaleźli coś, co, wedle Pierre’a, mogłoby się stać modelem społeczeństwa. Mówi on: „Chciałem tylko powiedzieć, że wszystkie myśli, które powodują wielkie skutki, są zawsze proste. Cała moja myśl na tym polega, że jeżeli ludzie występni związani ze sobą stanowią siłę, to ludziom uczciwym wypada zrobić tylko to samo. Jakie to proste!” (IV 358). W pewnym sensie Tołstoj chce, abyśmy uwierzyli, że dla rosyjskiej szlachty „uspołecznienie” związane było z utratą „rosyjskości”, a podążanie za cywilizacją oznaczało galicyzację. Tołstoj wskazuje na ten proces, każąc arystokratom mówić po francusku swobodniej niż po rosyjsku, a rosyjskim posługiwać się tylko na wsi przy wydawaniu poleceń chłopom i służbie. Na początku powieści, poznajemy Pierre’a tuż po powrocie ze studiów w Paryżu, gdzie stał się entuzjastą Napoleona i francuskiego Oświecenia. Bohater przejmuje francuskie maniery, które pozostają w jaskrawej sprzeczności z jego chłopską rosyjską naturą, przejawiającą się w prostackim zachowaniu, krótkowzroczności i braku wdzięku. „Fizjologicznie” rzecz ujmując, Pierre jest antytezą pięknych kawalerów rosyjskiego dworu: księcia Andrzeja, Anatola, Dołochowa, Borysa, i tak dalej. Podobnie jak Kutuzow, Pierre jest zbyt otyły, by wygodnie dosiadać konia, zbyt krótkowzroczny, by dobrze widzieć, co się wokół niego dzieje, i brakuje mu elokwencji, by zdobywać piękne kobiety i prowadzić inteligentne rozmowy. Podejrzewam – choć nie znajduję na to dowodów w tekście – że matką Pierre’a była chłopka, a cechy fizyczne mają wskazywać, że jego korzenie tkwią w ziemi samej Matki Rosji. Tak czy inaczej, Bildung Pierre’a czy, jak kto woli, „edukacja sentymentalna” i ogląd świata jest odwróceniem światopoglądu jego zachodnioeuropejskich odpowiedników. Doświadczenia

White_Proza historyczna_OK.indd Sek12:234

2009-09-03 19:22:50

Przeciw realizmowi historycznemu. Czytając „Wojnę i pokój”

235

„wojny i pokoju” coraz bardziej odsuwają go od społeczeństwa i popychają coraz dalej ku poszukiwaniom rodzaju wspólnoty, którą odnalazł z ludźmi, kiedy został pojmany do niewoli przez Francuzów. Był wtedy często na krawędzi śmierci, pozbawiony wszelkich dóbr doczesnych i zdany na braterski związek z Karatajewem i na jego pełne uzdrowicielskiej mocy przypowieści. Gdy Karatajew zostaje zabity przez francuskiego strażnika, pewnej nocy Pierre pada ze zmęczenia i zasypia. Wtedy powraca sen, który przyśnił mu się w Możajsku, po bitwie pod Borodino: Znowu wypadki rzeczywiste zlewały się ze snami i znowu ktoś – czy on sam, czy ktoś inny – powiedział mu myśli, nawet te myśli, które nasuwały mu się w Możajsku. „Życie jest wszystkim. Życie jest Bogiem. Wszystko się zmienia, porusza i ten ruch jest Bogiem. I póki istnieje życie, istnieje rozkosz uświadamiania sobie bóstwa, Kochać życie to kochać Boga. Rzecz najtrudniejsza i najszczęśniejsza to kochać życie we własnych cierpieniach, cierpieniach bez winy”. „Karatajew!” – wspomniał Pierre (IV 195).

Doświadczenie niewoli i poniżenia całkowicie odmienia Pierre’a: To, co go dawniej dręczyło, czego nieustannie szukał – cel życia, przestało istnieć dla niego. Ten poszukiwany cel życia teraz nie istniał dla niego nieprzypadkowo, w obecnej chwili, lecz czuł, że go nie ma i być nie może. Właśnie to nieistnienie celu dawało mu tę pełną radosną świadomość wolności, która stanowiła w tym czasie jego szczęście. Nie mógł mieć celu, dlatego że wierzył – wierzył nie w jakiekolwiek zasady albo słowa, albo myśli, ale wierzył w żywego, stale odczuwanego Boga (IV 251–252).

Ta nowa wiara w Boga zmienia stosunek Pierre’a do ludzi: Ta naturalna właściwość każdego człowieka, która dawniej wzburzała i rozdrażniała Pierre’a, teraz stanowiła podstawę udziału i zainteresowania we

White_Proza historyczna_OK.indd Sek12:235

2009-09-03 19:22:50

236

Przeciw realizmowi historycznemu. Czytając „Wojnę i pokój”

współżyciu z ludźmi. Różnica, czasem zupełna sprzeczność poglądów ludzi na życie i nawzajem na siebie, radowała Pierre’a i wywołała na jego twarzy łagodnie drwiący śmiech (IV 256–257).

Pierre nie podąży jednak za nowymi przemyśleniami: „cały sens życia” skoncentruje na rozkosznej Nataszy, również upokorzonej przez doświadczenie śmierci księcia Andrzeja.

Trajektorie Najbliższy typowi bohatera romantycznego książę Andrzej Bołkoński traci miłość swojego życia – Nataszę Rostową i umiera wskutek obrażeń odniesionych w czasie przypadkowej kanonady artyleryjskiej. To melancholik; inteligentny, odważny i oddany syn, dobry przyjaciel, ale marny mąż, znudzony ojciec swojego syna, oficjalny kochanek Nataszy. We wczesnym szkicu do swojej książki, Tołstoj zamierzał pozwolić mu przeżyć, ożenić się i żyć w dobrobycie. Ostatecznie jednak pozwolił zginąć księciu Andrzejowi w scenie, która wydaje się sugerować, że śmierć szlachetnej duszy targanej nieszczęściami i poczuciem straty może być spełnieniem. Niniejsza wypowiedź przychodzi chwilę po tym, jak książę Andrzej godzi się z własną śmiercią. „Tak, śmierć to przebudzenie”. Nagle rozjaśniło się w jego duszy i zasłona, okrywająca dotychczas niewiadome, uniosła się przed jego duchowym wzrokiem. Poczuł, jak gdyby siła poprzednio z nim związana oswobodziła się, a zarazem poczuł tę dziwną lekkość, która go od tej chwili nie opuszczała (IV 79).

Patos tej sceny budzi zażenowanie i może być przytaczany jako argument wykluczający Tołstoja z listy realistów w stylu zachodnim. Natasza – wytworna, szczupła piękność o ciemnych oczach – model bohaterki najbliższy romantycznego wzorca, zakochuje się w swoich kolejnych wielbicielach, zdradza księcia Andrzeja

White_Proza historyczna_OK.indd Sek12:236

2009-09-03 19:22:50

Przeciw realizmowi historycznemu. Czytając „Wojnę i pokój”

237

dla kapryśnego Anatola, w zasadzie jest „zakochana w samej miłości”, zanim odpokutuje swą próżność, pielęgnując księcia na łożu śmierci. Ale związek z Pierre’em odmienia Nataszę, która przechodzi niezwykłe odrodzenie i staje się fanatyczną panią domu, a pod koniec powieści – obsesyjną matką. Zdaje się, że w ciągu siedmiu lat, które dzielą jej pierwsze pojawienie się w narracji jako dwudziestoletniej dziewczyny datowane na rok 1813, od ostatniej wzmianki z roku 1820, Natasza (Audrey Hepburn w filmowej adaptacji Kinga Vidora) w końcu dojrzewa. Przechodzi przeobrażenie z towarzyskiego motyla w matkę czworga dzieci – dominującą, ale oddaną żonę i pracowitą gospodynię. Ale, jak się przekonamy, przyczyny tej transformacji nie są jasne. To prawda, Natasza wiele przechodzi, ale w jej cierpieniu nie ma niczego tragicznego, bo nie wynika ono z oddania się szlachetnej sprawie. Mikołaj Rostow – typ prostodusznego szlachcica, żołnierz, myśliwy, oddany syn, honorowy choć nieco zobojętniały kochanek, bezrefleksyjny, ale pracowity i poważny, ostatecznie żeni się z siostrą księcia Andrzeja, księżną Marią – majętną dziedziczką – dzięki czemu ratuje podupadłą posiadłość ojca. Mikołaj woli polowania, jazdę konną, hulanki, żołnierkę i towarzystwo oficerów, zaś klimat koszarów wojskowych przedkłada nad wytworne salony i politykę. Rezygnuje jednak z kariery wojskowej, by odbudować zniszczoną przez wojska napoleońskie rodzinną posiadłość, zostaje skrupulatnym właścicielem ziemskim i zarządcą własnego majątku, gospodarzem, który co rok gości odwiedzających go krewnych, „często z szesnastoma końmi i zgrają służących, by zawitać z wizytą na kilka miesięcy”. Pod koniec powieści, Rostow, by ćwiczyć umysł, pobiera lekcje czytania. Kuraginowie reprezentowani przez księcia Wasyla, wpływową postać polityczną i dworskiego intryganta, to jedyna „zła” rodzina spośród czterech, które są w powieści najważniejsze. Pierre poślubia lubieżnie piękną, choć oziębłą córkę Wasyla – Helenę (w produkcji hollywoodzkiej graną przez Anitę Ekberg), która wkrótce go odtrąca jako mało błyskotliwego i niespełniającego jej oczekiwań kochanka. Helena przywłaszcza sobie znaczną część jego majątku i opuszcza męża pogrążonego w poczuciu

White_Proza historyczna_OK.indd Sek12:237

2009-09-03 19:22:50

238

Przeciw realizmowi historycznemu. Czytając „Wojnę i pokój”

winy za wybór, którego dokonał, żeniąc się z nią z czystego pożądania. Helena staje się centrum sceny towarzyskiej Petersburga i cieszy się tam dużymi wpływami do czasu, aż jedna z jej intryg nie ulega komplikacji. Umiera w niewyjaśnionych okolicznościach – być może popełnia samobójstwo – kiedy żądza władzy i bogactwa popycha ją do małżeństwa z dwoma mężczyznami jednocześnie. Brat Heleny, urokliwy hulaka Anatol, uwodzi Nataszę, rujnuje jej narzeczeństwo z księciem Andrzejem, zostaje przepędzony z miasta przez swojego szwagra – Pierre’a i traci nogę w bitwie pod Borodino. Streściłem powieść w taki sposób, że wystarczyłoby jedynie zmienić nazwiska i scenerię, by cała ta historia pasowała do konwencji romansu Harlequina lub amerykańskiego filmu kostiumowego z lat pięćdziesiątych. Między powieścią Tołstoja i romansem jest jednak zasadnicza różnica. Tołstoj opowiada o arystokratach, z którymi się całkowicie utożsamiał, których podziwiał i których ideały podzielał. Gdy rodziła się koncepcja Wojny i pokoju, stan ten utracił już swoją pierwotną funkcję społeczną, ale nie przywileje. Powieść ukazuje jednak rosyjską szlachtę jako stan nadal spełniający ważną rolę militarną, chociaż jej bogactwo uzależnione od pracy chłopów pańszczyźnianych, żyjących w ignorancji i niewolniczych warunkach, dysponujących archaiczną i przestarzałą technologią uprawy roli i produkcji przemysłowej, szybko ulega roztrwonieniu, a tradycyjne przywileje było coraz trudniej egzekwować. Prawie niedostrzegalny w dobie wojen napoleońskich rozwój sił społecznych i postęp techniczny był już widoczny w czasie, gdy Tołstoj służył w wojsku podczas wojny krymskiej (1854–1856). Autor daje wyraźne znaki, że opisywanej przez niego rosyjskiej arystokracji nie groził jeszcze całkowity upadek, ale jej struktura z pewnością już pękała w szwach. Brakuje tu jednak wyjaśnienia przyczyn tego rozkładu. Tołstoj był oczywiście daleki od apologii modernizacji. W późniejszym okresie stał się nawet rodzajem społecznego radykała, oddanego sprawom pacyfizmu, wegetarianizmu i różnych wersji chrześcijańskiego pietyzmu. Wojna i pokój, podobnie zresztą jak Anna Karenina to dzieła, gdzie autor idealizuje zbawienny wpływ pracy na roli, a umieszczony na końcu książki idylliczny

White_Proza historyczna_OK.indd Sek12:238

2009-09-03 19:22:50

Przeciw realizmowi historycznemu. Czytając „Wojnę i pokój”

239

obraz życia rodzinnego przeciwstawia spokój tego środowiska agresywnej naturze miejskiej śmietanki. Opis odnowionej przez Mikołaja posiadłości Rostowów staje się wyidealizowanym wizerunkiem dobrze zarządzanego gospodarstwa, w którym chłopi pańszczyźniani traktowani są jak ludzie, a nie jak bydło. To, poniekąd modelowe gospodarstwo jest zapowiedzią nowego życia dla Rosji. Z pewnością pomysł ten był absurdalny, choć nie dlatego, że zniesienie pańszczyzny nie było konieczne, ale dlatego, że w owym czasie fundamentem nowoczesnego społeczeństwa nie mógł już być agraryzm. Sen Tołstoja o wspólnocie opartej na gospodarce chłopskiej, która zdawała się bardziej wydajna dzięki szacunkowi dla ziemi, stanowi utopijny wymiar Wojny i pokoju, ale jest też dowodem przepaści, jaka dzieli Tołstoja od zachodnich realistów połowy wieku. Oznaką ich realizmu było bowiem tłumienie wszelkich fantazji o utopiach jako alternatywach wobec klasowo rozwarstwionych społeczeństw, dla których pisali.

III Wyżej pokazałem, jak Tołstoj przywołuje historię jako przedmiot rozważań, a jednocześnie dokonuje redefinicji w taki sposób, który odmawia jej mocy eksplikacyjnej. Można powiedzieć, że dokładnie to samo robi z fikcją. Tołstoj kreuje postaci, które właściwe są archetypom romansu i powieści historycznej, a jednocześnie umiejscawia je w kontekście, w którym trudno im znieść zarówno wojnę, jak i pokój. I tak, w Wojnie i pokoju to, co zaczyna się jako realistyczna analiza społeczna, kończy się jako sielanka. Główni bohaterowie zaczynają jako przedstawiciele swojej klasy i jej statusu społecznego, a kończą jako ludzie zniszczeni przez bezmyślne przywiązanie do kodów społecznych lub nawróceni na szczęśliwe życie rodzinne na wsi prowincjusze. Faktem jest, że koniec powieści jest dość niedbały – po prostu doczepiony jako część „epilogu”, który zaczyna się od długiej

White_Proza historyczna_OK.indd Sek12:239

2009-09-03 19:22:50

240

Przeciw realizmowi historycznemu. Czytając „Wojnę i pokój”

wypowiedzi na temat „sił działających w historii” i płynnie przechodzi w relację ukazującą sytuację dwóch rodzin, Rostowów i Bezuchowów w roku 1820. Wydaje się, jakby Tołstoj znudził się tematem, a nawet zdenerwował swoimi postaciami i postanowił sprzedać te kreacje jako słabowitych przedstawicieli własnej postępującej archaiczności. Na przykład, Natasza, która pojawia się w roku 1820, a więc piętnaście lat po jej towarzyskim debiucie, który ma miejsce na początku książki, ulega duchowej i fizycznej, lecz zupełnie nieumotywowanej transformacji. Strona po stronie wychwala się jej piękno i żywotność, co metonimicznie przejawia się w szczupłych dłoniach i stopach, dużych ciemnych oczach i energicznej duszy. Tołstoj opisuje Nataszę taką, jaką była w roku 1820: Natasza wyszła za mąż wczesną wiosną 1813 roku i już w roku 1820 miała trzy córki i syna, którego pragnęła, a teraz sama go karmiła. Zaokrągliła się i nabrała tuszy, tak, iż trudno było poznać w tej silnej matce dawną szczupłą, ruchliwą Nataszę. Ustaliły się jej rysy i nabrały wyrazu spokojnej łagodności i pogody. W twarzy jej nie było, jak dawniej, tego nieustannie płonącego ognia ożywienia, stanowiącego jej urok. Teraz często widoczne były tylko twarz i ciało, a duszy nie można się dopatrzyć. Widać było tylko silną, piękną i płodną samicę. Rzadko zapalał się w niej teraz dawny ogień. Bywało to tylko wtedy, gdy, jak dzisiaj, wracał mąż, gdy wyzdrowiało dziecko albo (...) w tych rzadkich chwilach, gdy dawny ogień zapalał się w jej rozkwitłym, pięknym ciele, stawała się jeszcze bardziej pociągająca niż dawniej (...) Natasza nie troszczyła się o swe maniery, ani o wytworność mowy, ani o to, żeby się przedstawiać mężowi w pozach najkorzystniejszych, ani o to, żeby nie krępować męża swoimi wymaganiami (...) Przedmiotem, w którym pogrążyła się zupełnie Natasza, była rodzina (IV 323, 324, 325).

Czy kiedy piętnaście lat wcześniej Natasza została pięknością moskiewskiej socjety, była nieautentyczna, fałszywa i sztuczna? Dlaczego zmienia się „ponaglona presją czasu, by znaleźć swoje szczęście w wyrzeczeniach, porzucając życie towarzyskie?” Cóż takiego odnajduje w małżonku, który zmienia ją w swojego pomocnika i niewolnika rodziny? Motywacja tej metamorfozy jest niejasna. Wiemy tylko tyle:

White_Proza historyczna_OK.indd Sek12:240

2009-09-03 19:22:51

Przeciw realizmowi historycznemu. Czytając „Wojnę i pokój”

241

W pierwszych dniach ich małżeństwa Natasza przedstawiła swe wymagania. Pierre zdziwił się bardzo tym zupełnie nowym dlań poglądem żony, że każda chwila jego życia należy do niej i do rodziny; Pierre’a zdziwiły żądania żony, ale też pochlebiały mu, więc się im podporządkował (IV 327).

Czy odnowa duchowa nastąpiła wraz ze wzrostem wagi ciała bohaterki po zaślubinach? Tołstojowi wystarcza wyjaśnienie zmiany Nataszy przez odniesienie do ogólnej zasady, że „człowiek posiada zdolności całkowitego pogrążania się w jakimś przedmiocie, choćby nawet najbłahszym. I wiadomo, że nie ma tak błahego przedmiotu, który by przy ześrodkowanej na nim uwadze nie rozrósł się w nieskończoność” (IV 325). Najważniejszym „przedmiotem” uwagi stała się dla Nataszy rodzina, „a im bardziej wnikała, nie rozumem, lecz całą swą duszą, całą swą istotą w przedmiot i tym słabsze i błahsze wydawały się jej własne siły, toteż wszystkie ześrodkowała na tym jednym i mimo to nie nadążała robić wszystkiego, co wydawało jej się potrzebne” (IV 325). Wydaje się, jakby Tołstoj czerpał perwersyjną przyjemność z niszczenia tych cech osobowości Nataszy, które uczyniły z niej nie tylko piękność świata towarzyskiego, ale i idealny przedmiot miłości dla wielu mężczyzn i kobiet. W cytowanym fragmencie, Tołstoj odnosi się do współczesnych dyskusji „na temat praw kobiet, relacji między mężem i żoną oraz kwestii ich wolności i praw”, które Natasza uważa za niezrozumiałe. Takie dyskusje, twierdzi Tołstoj, są ważne dla tych „którzy niczego nie poszukują w małżeństwie prócz przyjemności obcowania ze sobą, co możliwe jest tylko na początku związku, ale nie jest jego ostatecznym sensem. Ostatecznie chodzi o rodzinę”. Natasza nie potrzebuje zaś niczego, prócz męża i rodziny. Dano jej męża. A mąż dał jej rodzinę. I innego, lepszego męża nie tylko nie potrzebowała, ale – ponieważ wszystkie jej siły duchowe były skierowane na to, żeby służyć mężowi i rodzinie – nie mogła sobie wyobrazić i nie ciekawiło jej zupełnie wyobrażania sobie, co by było, gdyby było inaczej (IV 326).

Postacie Tołstoja są rozdarte między sprzeczne i paradoksalne pragnienia, uczucia, przekonania i aspiracje. Dotyczy to

White_Proza historyczna_OK.indd Sek12:241

2009-09-03 19:22:51

242

Przeciw realizmowi historycznemu. Czytając „Wojnę i pokój”

zarówno dwóch najważniejszych postaci „historycznych”: Napoleona i Kutuzowa (ten pierwszy to cudowne, choć zachłanne dziecko, drugi to zmęczony, ale uparty stary człowiek), jak i przede wszystkim postaci fikcyjnych: Pierre’a Bezuchowa, Mikołaja i Nataszy Rostowów oraz Andrzeja Bołkońskiego. Ich charaktery budowane są stopniowo przez nagromadzenie szczegółów opisujących ich uczucia, pragnienia, cierpienia, chwile radości i uniesień, a zwłaszcza ich czyny. Będąc arystokratami, wszyscy oni posiadają zasoby, które pozwalają na realizację pragnień, ale nigdy nie są zadowoleni; ciągle są w ruchu, a w trakcie tych ruchów zachodzą w nich zmiany. Trudno jednak uwierzyć, że dzięki tym zmianom bohaterowie faktycznie się rozwijają. Tołstoj widocznie nie przewiduje możliwości heroicznej realizacji potencjału, który osoba posiada od urodzenia, co miałoby miejsce, na przykład, u bohatera zachodniego Bildungsroman. Jedyne, na co mogą liczyć bohaterowie Tołstoja, to stabilizacja i spokój, którym cieszą się w zakończeniu powieści Pierre i Natasza oraz Mikołaj i jego żona Maria.

IV W zasadzie Wojna i pokój nie kończy się, lecz niejako przez przypadek przytrafia się jej zakończenie. Oczywiście, wiele powieści historycznych urywa się nagłym oświadczeniem, że opisywane wydarzenia dobiegły końca i nadszedł kres opowieści. Tak się dzieje w powieści Waverley, lecz także w dziełach historycznych, co następuje poprzez wskazanie pewnego wydarzenia w sekwencji, jako punktu, gdzie narracja osiąga kulminację. Tołstoj w istocie zauważa, że w historii nie ma ani początków, ani końców; jest tylko strumień wydarzeń, który historycy w różny sposób tną i z których w sposób dość dowolny robią opowieści. Z historią bywa tak, powiada Tołstoj, jak z astronomią i problemami spowodowanymi odkryciem ruchu Ziemi dookoła Słońca. „Prawda, nie odczuwamy ruchu Ziemi, ale zakładając jej bezruch, dochodzimy do nonsensu; uznając zaś ruch, którego

White_Proza historyczna_OK.indd Sek12:242

2009-09-03 19:22:51

Przeciw realizmowi historycznemu. Czytając „Wojnę i pokój”

243

nie czujemy, dochodzimy do praw”. Podobnie jest w przypadku „historii”. „Prawda, nie odczuwamy naszej zależności, ale zakładając naszą wolność, dochodzimy do nonsensu; uznając zaś swą zależność od świata zewnętrznego, czasu i przyczynowości, dochodzimy do praw” (IV 416). Sugeruje to, że żyjemy na rozdrożu między tym, co czujemy (czy czego doświadczamy), a tym, co wiemy. Znajomość praw natury nie pomaga nam jednak wieść wypełnionego znaczeniem życia, w którym uczucia biorą górę nad rozumem i wolą. Jesteśmy najbardziej uzależnieni, kiedy czujemy się wolni, a najbardziej wolni, gdy wybieramy uzależnienie od natury, ziemi, małżonków, rodzin, wszechświata – od wszystkiego, prócz państwa i społeczeństwa. Jedynie w ten sposób znajdziemy tytułowy „pokój”. Ale „pokój” nie jest tym samym, co szczęście czy zaspokojenie pragnień. W istocie chodzi tutaj o stłumienie pragnienia, o umiejętność rezygnacji ze społecznych projektów, o taki rodzaj wyciszenia, którym cieszy się para małżonków, gdy po kolacji, kiedy dzieci już leżą w łóżkach, mogą rozmyślać o swoim związku. Jeśli wątek wojenny Wojny i pokoju jest pełen akcji, działań, rozmów, intryg i dużej dawki przemocy, to nie jest dziełem przypadku, że to samo można powiedzieć o rozgrywającej się w tym samym czasie fikcyjnej opowieści o rosyjskiej śmietance towarzyskiej. Mimo że zostajemy zaproszeni do oglądania sceny społecznej, śledząc losy czterech znanych rosyjskich rodzin w latach 1805–1812, to trudno powiedzieć, że w kwestii społecznej dzieje się coś istotnego. Na przykład, konflikt klasowy nie jest przedstawiony jako endemiczny w stosunku do struktury społecznej, ale wywodzi się z pierwotnych, „naturalnych” różnic pomiędzy klasą chłopów pańszczyźnianych, z jednej strony, a wielkim ziemiaństwem rosyjskim, z drugiej. Będąc właścicielem ziemskim, Tołstoj sam przyznawał, że posiada niewielką wiedzę o technice, sytuacji chłopów, urzędników, pracowników rosyjskiej administracji i z pewnością nie żywił nadziei, że można polepszyć ich byt. Nawet konflikty w samym środowisku szlachetnie urodzonych – między bogatszymi a biedniejszymi, rodzinami z tradycją a grupą nowobogackich, właścicielami a zarządcami – ukazane

White_Proza historyczna_OK.indd Sek12:243

2009-09-03 19:22:51

244

Przeciw realizmowi historycznemu. Czytając „Wojnę i pokój”

są jako sprawy osobiste lub rodzinne, niezwiązane z zasadniczymi transformacjami porządku społecznego, które pewnego dnia obalą carską autokrację i doprowadzą do rewolucji bolszewickiej. Tołstoj był wprawdzie człowiekiem społecznie oświeconym (uwolnił chłopów pańszczyźnianych, założył dla nich szkoły i popierał konieczność wdrożenia reform politycznych w Rosji), ale dominujący w Wojnie i pokoju punkt widzenia, był jawnie arystokratyczny i umiarkowanie słowianofilski. Istnieje stała tendencja do „takiego charakteryzowania” ważnych postaci historycznych, by w opowieściach, które historyk tworzy na podstawie dostępnych mu danych, nadać tym postaciom aurę albo szlachetnych bohaterów, albo łotrów. Napoleon traktowany był jako postać dramatyczna tak często, że trudno myśleć o nim inaczej, jak o micie. Tołstoj był tego świadomy i czuł potrzebę „odmitycznienia” Napoleona i potraktowania go jak zwyczajnego człowieka, zdanego na łaskę sił, z istnienia których nie zdawał sobie sprawy i których nie potrafił kontrolować. Pisarz zamienił wszystkie historyczne postacie w figury, a fikcyjne figury w wiarygodne postacie (lub przynajmniej usiłował to zrobić). Pierre, książę Andrzej, Mikołaj, Natasza, księżna Maria, Helena Kuragina – wszyscy pokazani są jako zwyczajni... arystokraci. Nie ma w nich nic „heroicznego”. Nie posiadają „charakteru” w dziewiętnastowiecznym sensie tego słowa. Za to każda z tych postaci posiada psychikę – i to wyjątkowo złożoną.

Cele historii Powieść historyczna na początku wieku dziewiętnastego była efektem dwóch – prawie niewyobrażalnych w poprzednim stuleciu – procesów, mianowicie, przekształcenia się historii w naukę oraz rozwoju romansu jako poważnego gatunku literackiego. Od czasów renesansu do Oświecenia pisarstwo historyczne uważane było za gałąź retoryki, a wiedza historyczna służyła przede wszystkim pedagogice, której pomagała w kształtowaniu postaw moralnych przez odwołanie się do przykładów historycznych.

White_Proza historyczna_OK.indd Sek12:244

2009-09-03 19:22:51

Przeciw realizmowi historycznemu. Czytając „Wojnę i pokój”

245

W drugiej połowie wieku osiemnastego historię usunięto z kategorii literatury wysokiej i podporządkowano filologii, paleografii i dyplomacji. Na początku dziewiętnastego wieku historia zdobyła status nauki, uzyskała miejsce wśród dyscyplin wykładanych na uniwersytecie. Został jej także wyznaczony cel – tworzenie genealogii nowych państw narodowych, które zaczęły się kształtować w okresie wojen napoleońskich. Nowa nauka historii została oficjalnie zobowiązana do obiektywnego badania indywidualnych, rzeczywistych wydarzeń oraz ich opisu w formie prawdziwej (w przeciwieństwie do fikcyjnej) narracji. Od tej pory historia miała być oddzielona od filozofii i teologii oraz ograniczać się do odzwierciedlania rzeczy takimi, jakie są w rzeczywistości. Zadanie opisania tego, co „mogłoby” się zdarzyć lub jak coś „powinno” wyglądać, przypisano „literaturze”, a w szczególności romansowi, gatunkowi uprawianemu w dużej części przez kobiety i z myślą o nich. Świat przygody, miłości, magii i wyidealizowanej przeszłości pozwalał na swobodną ucieczkę wyobraźni od „powszedniego” świata codziennego doświadczenia. Arystoteles odróżnił historię od „poezji”; wiedzę o pojedynczych wydarzeniach od wiedzy ogólnej. W dziewiętnastym wieku historię przeciwstawiono fikcjom możliwych światów. Fakt historyczny był odtąd definiowany jako przeciwieństwo fikcji literackiej. Łączenie tych dwóch trybów, podobnie jak mieszanie płci, było nie do pomyślenia. Kiedy w 1814 Walter Scott anonimowo opublikował powieść Waverley, albo lat temu sześćdziesiąt, przeprosił czytelnika, że powiązał coś, co Bóg, człowiek i kultura od siebie oddzielali. Mimo wielkiej popularności, którą cieszył się nowo powstały gatunek, Scott był daleki od bezkrytycznego entuzjazmu, bowiem pokładał wielkie nadzieje w wyłaniającym się w tym czasie rodzaju historiografii. Uważał on, że wiedza o przeszłości powinna się opierać na solidnych badaniach tekstów źródłowych i sam pracował nad historyczną częścią swojej powieści, wykorzystując prace uczonych zajmujących się historią Szkocji oraz jej literaturą i folklorem. Autor otwarcie przyznawał, że wykorzystał wplecione w kontekst powstania szkockiego 1745 roku przygody fikcyjnej postaci Edwarda Waverleya jako instrument

White_Proza historyczna_OK.indd Sek12:245

2009-09-03 19:22:51

246

Przeciw realizmowi historycznemu. Czytając „Wojnę i pokój”

pedagogiczny, zależało mu bowiem, by spopularyzować historię także wśród kobiet. Scott miał nadzieję, że czytelnicy nie będą mylili faktu z fikcją, historii z romansem i staranne zarysował granicę między tymi dwoma porządkami. Mimo że światowy sukces uprawomocnił istnienie nowego gatunku, to zawodowi historycy uznali jego dzieło za „niebezpieczne”. Godność historii domagała się bowiem, aby nie plamić faktów jakąkolwiek „fikcją”, czy to literacką, czy naukową, czy też filozoficzną. Tołstoj nie okazywał profesjonalnym historykom takiego szacunku jak Scott. Wręcz przeciwnie, nie tylko podkreślał, że rozumie historię Rosji lepiej niż oni, lecz także uważał, że lepiej zgłębił naturę historycznej rzeczywistości niż żyjący w jego czasach historycy i filozofowie historii. Tołstoj chciał wskrzesić przeszłość, oddać w słowach, jak to jest walczyć w bitwie, zostać rannym, maszerować w skrajnym wyczerpaniu, ryzykować śmiercią lub niewolą wskutek niekompetencji jednego z przywódców, i uważał, że sztuka potrafi to zrobić lepiej od historii. W scenach oddających dźwięki, zapachy oraz smak wojny nie ma miejsca na romans. Znajdziemy tam raczej poczucie braterstwa broni i dreszcz sytuacji ekstremalnych takich, jak wielkie bitwy, szarże kawalerii czy walki wręcz. Ale autor pokazuje także, jak szybko entuzjazm przystępujących do bitwy żołnierzy opada w obliczu miażdżącego obstrzału artylerii czy zmasowanego ataku piechoty. Tołstojowi zależy raczej na oddaniu „dotyku” wojny, a nie na przedstawieniu logiki kampanii i bitew. Pokazuje teren pola bitwy, a nie mapę, która wypacza jej obraz, racjonalizuje ją i zaprowadza porządek tam, gdzie go nie było. W podobny sposób Tołstoj opisuje społeczeństwo. I w tym przypadku nie oferuje nam mapy, lecz pozwala poczuć miejsce. Pokazuje, jak to jest być arystokratą, należeć do „towarzystwa”, być Rosjaninem, mieć do czynienia z chłopami, spędzać dzień, zasadzając się na zwierzynę, ruszać za nią w pogoń, pojedynkować się, zakochiwać i żenić się szczęśliwie lub nie, wychowywać dzieci, stracić małżonka, cierpieć z powodu zdrady kochanki. Jest to więc obraz życia rosyjskiej arystokracji widzianej od wewnątrz, okiem przychylnym, ale niepozbawionym krytyki.

White_Proza historyczna_OK.indd Sek12:246

2009-09-03 19:22:51

Przeciw realizmowi historycznemu. Czytając „Wojnę i pokój”

247

Autor ukazuje stary reżim w ostatniej chwili jego wielkości, kiedy carowi udało się jeszcze zjednoczyć Rosjan w obronie świętej macierzy, a stanowi szlacheckiemu powstać i poprowadzić wojska przeciwko najeźdźcom. Jednakże korzystając z przywileju oceny okoliczności roku 1805 „sześćdziesiąt lat później”, Tołstoj zdawał sobie sprawę, że dni rosyjskiej arystokracji były już policzone. Jego Rostowowie to typowa rodzina szlachecka z problemami ekonomicznymi, o wątpliwej roli społecznej i podupadłym statusie, której byt uzależniony jest całkowicie od pracy chłopów pańszczyźnianych. Podobnie jest w przypadku pozostałych rodzin przedstawionych w powieści. Przewodzą im sędziwi despoci, których główną perspektywą na przyszłości jest nadzieja, że uda im się wydać córkę za majętnego ziemianina. W nakreślonym przez Tołstoja obrazie rosyjskiego życia społecznego i w jego wizji wojny nie znajdujemy zatem wiele z poetyki romansu. W Wojnie i pokoju historia nawiedza cesarza Napoleona pod postacią jakiegoś szaleństwa: najpierw odnosi on sukcesy militarne, na które nie zasłużył; potem zostaje wyniesiony na wyżyny władzy jako cesarz, a w końcu decyduje się na wszczęcie kampanii wojennej, której nie sposób zrealizować. Tak urządziła to historia, chociaż zabrakło tu zarówno moralnego, jak i metafizycznego celu. A to wszystko dlatego, ponieważ „historia” to po prostu nazwa, którą ludzie nadają rzeczom „takimi jakie one w istocie są” – zdarzeniom, które miały miejsce w przeszłości, dokonują się obecnie i wydarzą się w przyszłości. Skoro wydarzenia historyczne nie mają planu ani celu, cała wiedza oparta na ich badaniu musi być ograniczona i posiadać charakter czysto „lokalny”, przygodny i specyficzny. Dlatego też, według Tołstoja, ważnym elementem zarówno wiedzy, jak i męstwa jest rozwaga. Podziwiani bohaterowie Wojny i pokoju – generał Kutuzow, Pierre Bezuchow, Mikołaj Rostow i jego siostra Natasza, księżna Maria, chłopski mistyk Karatajew – w końcu wzbogacają się o tę cnotę. Jednak w finale, po tych wszystkich domykających powieść wydarzeniach – kiedy Napoleon wraca do Paryża, zostaje zdetronizowany i wygnany, Kutuzow umiera, car Aleksander ulega urokom szarlatanów

White_Proza historyczna_OK.indd Sek12:247

2009-09-03 19:22:51

248

Przeciw realizmowi historycznemu. Czytając „Wojnę i pokój”

i mistyków, Moskwa zostaje odbudowana, Mikołaj poślubia Marię, a Pierre i Natasza obdarzeni zostają czworgiem dzieci – okazuje się, że postacie te nie uczą się niczego, wciąż brakuje im ludzkiej mądrości, a nawet salonowej ogłady. Główny bohater powieści – Pierre, czuje się równie niezręcznie w sytuacjach „towarzyskich”, jak kiedyś; Natasza dorosła, ale nie „dojrzała”; Mikołaj poradził sobie z problemami finansowymi dzięki małżeństwu z kobietą, którą całkiem lubi, ale której nie kocha; car naraża się na reakcyjne niezrozumienie rosyjskiego społeczeństwa, co w następnym stuleciu doprowadzi do fali buntów, i tak dalej. Widać, historii nie można zrozumieć, można ją tylko przeżyć – jeżeli ma się szczęście. [2007] przełożył Maciej Nowak

White_Proza historyczna_OK.indd Sek12:248

2009-09-03 19:22:51

Zdarzenie historyczne

White_Proza historyczna_OK.indd Sek9:249

2009-09-03 19:22:51

White_Proza historyczna_OK.indd Sek9:250

2009-09-03 19:22:51

Nigdy nie myślałam, że nadejdzie taki dzień, kiedy o prezydenturę Stanów Zjednoczonych Ameryki ubiegać się będą Afroamerykanin i kobieta (...). [T]o nie jest kawałek historii, który przytrafił się komuś innemu; to przydarza się nam. Hillary Clinton1 Jesteśmy na granicy czy na krawędzi zrobienia czegoś ważnego; możemy tworzyć historię (...). Po raz pierwszy od długiego czasu, możemy tworzyć historię, która będzie dziełem ruchu ludzi o różnych kolorach skóry. Barack Obama2 Aby rozpoczął się proces objawiania się prawdy, coś musi się wydarzyć. To, co już istnieje – sytuacja wiedzy jako takiej – nie tworzy nic poza odtwarzaniem dotychczasowego. Aby prawda potwierdziła swą nowość, potrzebny jest suplement. Ów suplement podporządkowany jest przypadkowi. Jest on nieprzewidywalny i pozostaje poza wszelka kalkulacją. Wykracza poza to, co jest. Nazywam to wydarzeniem. W nim przejawia się prawda w całej swej nowości, ponieważ suplement przerywa cykl powtarzania. Alain Badiou3

Dyskusja, która toczyła się niedawno na marginesach głównego nurtu studiów historycznych, ujawniła, w jak dużym stopniu „przynależenie do historii” (bardziej niż bycie poza nią) lub „posiadanie historii” (bardziej niż jej brak) stały się ważnymi 1

„New York Times”, Monday, January 14, 2008 [przyp. red.]. „New York Times”, Monday, January 14, 2008 [przyp. red.]. 3 Alain Badiou, Infinite Thought: Truth and the Return of Philosophy, trans. by Oliver Feltham, Justin Clement, Continuum, New York 2004, s. 62 [przyp. red.]. 2

White_Proza historyczna_OK.indd Sek9:251

2009-09-03 19:22:51

252

Zdarzenie historyczne

wartościami dla współczesnych poszukiwań zbiorowej tożsamości. Z perspektywy grup, które uważają, że zostały wykluczone z historii, historia sama w sobie postrzegana jest jako własność grup dominujących, nadających sobie prawo do decydowania, kto lub co może mieć dostęp do historii, i w ten sposób determinujących, kto lub co może uzyskać pełne człowieczeństwo. Nawet pomiędzy tymi grupami, które dumne są ze swojej przynależności do historii (rozumianej jako ucywilizowanie) lub z posiadania własnej historii (rozumianej jako posiadanie rzeczywistej, nie mitycznej genealogii), od dawna uważa się, że historia pisana jest przez zwycięzców i dla ich korzyści, i że pisarstwo historyczne jest ideologiczną bronią, za pomocą której zwiększa się ucisk pokonanych grup, odbierając im historyczną przeszłość, a w konsekwencji także tożsamość. Jakkolwiek od dawna uważa się, że „historia” jest miejscem i warunkiem wszystkiego, co „prawdziwie ludzkie”, i że jest ona – podobnie jak entropia lub grawitacja – uniwersalnym procesem czy związkiem, to sama „historia” pokazuje, że została wynaleziona na Zachodzie, jest tam uprawiana jako nauka, opiera się na specyficznie zachodnich, arystokratycznych, rasistowskich, płciowych i klasowych założeniach, a w swym zastosowaniu do innych kultur jest równie „uniwersalistyczna”, jak chrześcijaństwo czy kapitalizm. Tak więc postrzeganie „historii” jako „daru” o czystej wartości i użyteczności dla tych, którzy usiłują wejść do „historii” lub pragną do niej należeć, może być złudne. W kontekście tej właśnie problematyki, chciałbym postawić pytanie o naturę, znaczenie i dyskursywne funkcje zdarzenia historycznego. Pragnę podkreślić, że pod pojęciem „historia” rozumiem „przeszłość”, ale nie tylko. Każda jednostka i każda grupa ma własną przeszłość, chociażby dzięki temu, że posiada genetyczną i kulturową spuściznę jakiegoś rodzaju. Ale przeszłość, na którą składa się owo dziedzictwo, nie jest tożsama z przeszłością historyczną. W dzisiejszych czasach późnej nowoczesności specyficznie historyczna przeszłość tworzona jest przez profesjonalnych i cieszących się społecznym autorytetem badaczy. Przedmiotem ich zainteresowania jest wirtualna przeszłość w tym

White_Proza historyczna_OK.indd Sek9:252

2009-09-03 19:22:51

Zdarzenie historyczne

253

sensie, że nie została ona ustanowiona jako coś, co rzeczywiście się zdarzyło, na podstawie specyficznego rodzaju wiarygodnych dowodów. Ta historyczna przeszłość jest konstruktem tworzonym przez wyselekcjonowanie z szerokiej gamy zdarzeń ludzkiej przeszłości specyficznych zespołów takich zdarzeń, które można umiejscowić w określonym czasie i miejscu i które mogą stać się częścią ustrukturyzowanych diachronicznie relacji, świadczących o konstytuowaniu się grupy w czasie. Jak twierdzi Michael Oakshott, przeszłość historyczna różni się znacznie od „przeszłości praktycznej”, którą większość z nas nosi w sobie w formie pamięci, wyobraźni, strzępów informacji, formuł, zrytualizowanych zachowań czy mglistych wyobrażeń na temat „historii”, które codziennie konstruujemy na użytek tak różnych zadań, jak ubieganie się o prezydenturę Stanów Zjednoczonych, usprawiedliwianie militarystycznej polityki lub przedsięwzięć o charakterze ekonomicznym, zakładanie partii politycznej czy przedstawianie sprawy w sądzie.4 Przeszłość historyczna, jak utrzymują zawodowi historycy, tworzona jest jako cel sam w sobie i ma albo znikomą przydatność, albo nie ma jej wcale. W minimalny sposób współtworzy ona to, co zwykli ludzie rozumieją jako „teraźniejszość”. Na ironię zakrawa fakt, że im bardziej naukowe stają się profesjonalne badania historyczne, tym mniej są one użyteczne dla celów praktycznych, nawet tak tradycyjnych, jak edukowanie społeczeństwa w sferze życia politycznego. Współczesne studia historyczne w swym celu i metodzie są prawdziwie dianoetyczne i skupiają się bardziej na refleksji niż na działaniu. Dla współczesnych studiów historycznych zdarzenie historyczne to jakiekolwiek zajście, które można rozpatrywać za pomocą technik i procedur aktualnie stosowanych przez zawodowych historyków. Zdarzenie takie może mieć miejsce w codziennym życiu danej społeczności lub grupy, jednak o tyle, o ile można je zbadać jako zdarzenie „historyczne”, zostaje ono wyłączone z kategorii wydarzeń przeszłych, które mają zastosowanie do celów praktycznych, i zostają przeniesio4

Michael Oakshott, On History and Other Essays, Liberty Fund, Indianapolis 1999, s. 18.

White_Proza historyczna_OK.indd Sek9:253

2009-09-03 19:22:52

254

Zdarzenie historyczne

ne do „przeszłości historycznej”, sprawiającej, że zdarzenie to staje się przedmiotem przemyśleń, a nie narzędziem użytecznym w teraźniejszości. Od czasów Herodota istnieją konwencje, zasady i procedury stanowiące, które zdarzenia można prawomocnie uznać za „historyczne”, na jakiej podstawie i dzięki jakim dowodom zdarzenia można uznać za fakty i jak powiązać jakąkolwiek relację historyczną z dowolnej grupy faktów historycznych z innymi relacjami i faktami uznanymi za ważne historycznie. W czasach nowożytnych zdarzenia historyczne uznawane były za zdarzenia „naturalne”, w przeciwieństwie do zdarzeń „nadnaturalnych”. Relacje historyczne należały natomiast do grupy procesów dających się opowiedzieć5 i stanowiły antytezę rodzajów narracji, określanych jako „mity” i wszelkiego rodzaju „fikcji”. Zgodnie z zachodnią ideologią historii6, „historia” pojawiła się w konkretnym czasie i miejscu, rozwinęła się wśród ludów zamieszkujących to miejsce w tym czasie, rozszerzała się w czasie i przestrzeni wraz z ekspansją cywilizacji zachodniej i trafnie jest postrzegana jako relacja o tym, jak w pozostałych częściach świata owa ekspansja przebiegała. „Nowocześni” [modern] (pojęcie samo w sobie zachodnie i wskaźnik sposobu społecznego istnienia) praktycy historii utrzymują oczywiście, że oczyścili pojęcie „historyczności” z kulturowego naznaczenia ideologią zachodnią i że utwierdzili je jako „miękką”, lecz mimo wszystko uniwersalną dziedzinę naukową. Jednak 5 Dotyczy to także procesów dramatycznych, czyli takich, w których zasadniczą rolę odgrywa konflikt pomiędzy człowiekiem i innymi realnymi lub wyimaginowanymi siłami i mocami. Rozwiązanie tego konfliktu wyjaśnia celowość działań doń prowadzących, które były nieprzewidywalne we wcześniejszych jego fazach. Typy fabuły głównych gatunków zachodniego dramatu służą jako modele dla swych odpowiedników w historii prawdziwej nie w sensie ich fikcjonalizowania, lecz dlatego, że rodzaje konfliktów, które przedstawiają, istnieją jako potencjalność w tych rodzajach społeczności, które – jak to się dzieje na Zachodzie – są zdolne do posiadania jakiejś „historii”. 6 Przez „ideologię historii” rozumiem pogląd, że historia jest nie tylko nauką o związku przeszłości i teraźniejszości, lecz także, że jest najbardziej odpowiednia do ujawniania zachodzącej w czasie i przyjmującej wiele form ludzkiej autokreacji.

White_Proza historyczna_OK.indd Sek9:254

2009-09-03 19:22:52

Zdarzenie historyczne

255

podczas gdy przyjęcie przez daną kulturę współczesnych nauk ścisłych nie wymaga, by odstąpiła ona od dominujących w niej wartości i tradycyjnych instytucji, to można mieć wątpliwości, czy kultury nie-zachodnie mogą przyjąć „historię” bez porzucenia swego tradycyjnego bagażu kulturowego. Podobnie zresztą można mieć wątpliwości, czy kultury te mogą przyjąć chrześcijaństwo lub kapitalizm bez porzucenia swej odrębnej tożsamości, opartej na uznanym związku z przeszłością, który nie musi mieć w sobie nic „historycznego”. Wydaje się zatem, że przez ostatnie dwa tysiąclecia „historia” stała się na Zachodzie konstruktem i istotną wartością, podczas gdy inne kultury wypracowały sposoby odnoszenia się do przeszłości, które były wprawdzie podobne, ale zasadniczo różniły się od podejścia „historycznego”.7 To między innymi dlatego na Zachodzie i poza nim obserwujemy od niedawna rozwój licznych teorii historii, które koncentrują się na wskazywaniu niejasności związanych zwykle z ideologiami, mitami i religiami, a nie na tych, które znaleźć można w dyscyplinach naukowych. Innymi słowy, podjęto niezmierny wysiłek w kierunku „dekonstruowania” historii w taki sam sposób, w jaki wcześniej zdekonstruowano takie zasadnicze pojęcia zachodniego humanizmu, jak „człowiek”, „rasa”, „płeć”, „literatura” czy „społeczeństwo”. Grupy wykluczone i podporządkowane sprzeciwiają się naturalnie takiemu teoretyzowaniu historii, uważając go za kolejny manewr, który ma na celu odrzucenie ich żądań „przynależenia do historii”, w takim 7 To samo można powiedzieć o dwóch innych sposobach przedstawiania procesów historycznych: annałach i kronikach. W gatunkach tych mogą wystąpić prawdziwie historiologiczne motywy, jednak nie spełniają one wymagań, które stawia konstruowanie historii. Zob. Hayden White, Znaczenie narracyjności dla przedstawiania rzeczywistości, przeł. Marek Wilczyński, w: tegoż, Poetyka pisarstwa historycznego, red. Ewa Domańska, Marek Wilczyński, Universitas, Kraków 2000. Na temat różnych sposobów przedstawiania „przeszłości historycznej”, zob. Jack Goody, The Theft of History, Cambridge University Press, Cambridge 2006. Tytuł jego książki, jak pisze autor, informuje o „przejęciu historii przez zachód” (s. 1). Zob. także: Ian Hacking, Historical Ontology, Harvard University Press, Cambridge 2002 oraz Marshall Sahlins, Wyspy historii, przeł. Izabela Kołban, Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego, Kraków 2006.

White_Proza historyczna_OK.indd Sek9:255

2009-09-03 19:22:52

256

Zdarzenie historyczne

samym stopniu, w jakim należą do niej ich ciemięzcy, i „posiadania własnej historii”, co pozwoliłoby im na budowanie tożsamości w sposób podobny do tego, jakiego używali ich opresorzy. Jednakże teoria historii (w przeciwieństwie do teorii historiologicznych lub teoretycznych rozważań na temat natury i zastosowań wiedzy historycznej) rozwinęła się w kulturze zachodniej w szczególnym dla ewolucji badań historycznych momencie, to jest wtedy, gdy historia stała się dyscypliną akademicką i zaczęła aspirować do statusu (nowoczesnej) nauki.8 Nie istnieje nauka w nowożytnym rozumieniu tego słowa, bez teorii, i w istocie znakiem nowoczesności danej dziedziny naukowej jest możliwość wydzielenia w niej wymiaru „teoretycznego” i „praktycznego” (bądź też „stosowanego”). Przed wspomnianym wyżej momentem w rozwoju badań historycznych, twórczość historiograficzna traktowana była zupełnie „naturalnie”, jako zwyczajne zajęcie, któremu oddawać się mógł każdy, kto znał sztukę pisania oraz miał wiedzę potrzebną do studiowania starych dokumentów i badania relacji świadków minionych wydarzeń. Wcześniej pojawić się mogły różnice odnośnie „znaczenia”, które wynikało z badania przeszłych spraw publicznych, co miało miejsce zwłaszcza wtedy, gdy rozważano wynikające ze stanowiska religijnego lub politycznego twierdzenia na temat danych wydarzeń z przeszłości. Były to jednak kwestie nie tyle „teore8

Próbuję tutaj wprowadzić pewne elementy języka heideggerowskiego do dyskusji na temat historii, wiedzy historycznej, świadomości historycznej itd. Dlatego też stosuję termin historia w wielu znaczeniach pojawiających się u Heideggera w Byciu i czasie (zob. Martin Heidegger, Bycie i czas, przeł. Bogdan Baran, PWN, Warszawa 1994, s. 522–563, rozdz. 5: „Czasowość i dziejowość”), a następnie używam terminów historialny [historial] w znaczeniu „podobny do historii” [history-like], „historiologia” w znaczeniu prawdziwej, para-, pseudo- lub udawanej „historii jako nauki”, historiozofia w znaczeniu „rodzaju mądrości, którą można posiąść dzięki badaniu historii”, historiografia w znaczeniu „pisania o historii”, i dalej, może nawet terminu historiogonia, historionomia. Jest to daremny wysiłek i nie sądzę, by został podchwycony w dyskursie anglojęzycznym. Po pierwsze dlatego, że za bardzo tchnie żargonem, a po drugie, bo mógłby się przyczynić do sprecyzowania znaczenia pojęcia historia i jej terminów pokrewnych. Ich niejasność jest zaś kluczowa, by utrzymać mit, że pojęcie historii ma swoje odniesienie w jakimś realnym bycie w rzeczywistości.

White_Proza historyczna_OK.indd Sek9:256

2009-09-03 19:22:52

Zdarzenie historyczne

257

tyczne”, ile „praktyczne”, zwłaszcza jeżeli chodziło o ustalanie „faktów”, które poprzedzało nadawanie im znaczenia. Dla tych, dla których boskie Wcielenie, Zmartwychwstanie lub też Zesłanie Ducha Świętego oznaczało fakty wiary, problem odniesienia owych faktów do ich znaczenia rozwiązywany był stosunkowo prosto. Jednakże dla historyka o proweniencji naukowej ustalenie faktyczności przypisanej do takich „cudownych” wydarzeń byłoby możliwe jedynie poprzez uznanie ich statusu jako wierzeń posiadanych przez daną społeczność ludzką w określonym miejscu i czasie. Faktyczność tych wydarzeń musiała być oparta na szczególnego rodzaju dowodach, niemożliwych do przeprowadzenia w dyskursie historycznym (lub też mówiąc dokładniej, historiologicznym). Oczywiście, w przypadkach podobnych do wspomnianego wyżej, historycy–naukowcy w równym stopniu zajmują się naturą omawianych wydarzeń, jak i naturą dowodów potwierdzających ich faktyczność. W historii jakiekolwiek odnotowane zdarzenie, czy to naturalne, czy też cudowne, musi być potraktowane jako potencjalny fakt. Pogwałceniem empirycznych zasad obowiązujących w badaniach historycznych od ich zarania byłoby uznanie danego faktu za niemożliwy, zanim zbada się dowody jego zaistnienia. To właśnie rozróżnienie pomiędzy zdarzeniami naturalnymi i cudownymi ukazuje nam istotę różnicy między zdarzeniem i faktem w dyskursie historiologicznym. Jako że cudowne wydarzenie jest manifestacją sił ponadnaturalnych i a fortiori pozahistorycznych, jest ono przykładem takiego wydarzenia, które nie może być potraktowane jako fakt historyczny. Klasyczne odróżnienie zdarzenia od faktu stanowi, że „fakt jest zdarzeniem poddanym opisowi” [a fact is an event under a description], gdzie „opis” rozumiany jest jako zbiór trafnie określonych atrybutów zdarzenia – lub jako „predykat” – przez co zdarzenie może zostać zaklasyfikowane do odpowiedniej kategorii i zwykle odpowiednio nazwane.9 Zdarzenie nie może 9 Literatura na temat „zdarzenia” i „zdarzenia historycznego” jest bogata. Każda refleksja na temat historii powinna ujmować zdarzenie jako swój przedmiot, a każda refleksja, w której brak takiej dyskusji pomija coś, co jest

White_Proza historyczna_OK.indd Sek9:257

2009-09-03 19:22:52

258

Zdarzenie historyczne

wkroczyć do historii zanim nie zostało uznane za fakt, z czego możemy wysunąć wniosek, że zdarzenia się dzieją, fakty są ustanawiane. Fakt można rozumieć jako dzianie się [happening] w mowie lub piśmie, i w takim sensie uznać go za zdarzenie. Ale fakty są zdarzeniami specjalnego rodzaju – zdarzeniami w mowie opisującymi inne zdarzenia mowy oraz inne rodzaje zdarzeń wykraczających poza mowę. Z tego powodu fakt historyczny różni się od faktów innego rodzaju ze względu na obowiązujące w dyskursie historycznym zasady określające, czy dane zdarzenie można opisać jako „historyczne”, czy też nie. Tym, którzy mają choć niewielkie pojęcie na temat przedstawianych przeze mnie zagadnień, nie trudno zdefiniować „zdarzenie historyczne” i określić, czym różni się ono od innego rodzaju wydarzeń: pseudo-wydarzeń oraz takich, które w istocie nimi nie są, od zdarzeń nadnaturalnych, wyimaginowanych, iluzorycznych i tak dalej. Historycy zaś mają swoje dobre, a co najmniej wypróbowane sposoby ustanawiania zdarzeń jako faktów. Zasady te pozwalają ustanawiać zdarzenia, które rzeczywiście miały miejsce, a nie są jedynie domniemane, czy pojawiły się w relacjach dzięki fałszerstwom. Żadna z tych procedur nie jest jednak naukowa w takim sensie, iż wymaga eksperymentalnego, powtórnego odtworzenia danego zdarzenia w warunkach laboratoryjnych lub odniesienia go do praw przyczynowych czy związków charakterystycznych dla grupy zdarzeń, do których może należeć. Procedury te są jednak wystarczająco dobre do prostych zastosowań w kontekście społecznym, do czego wiedza historyczna została powołana od początku swego istnienia (Grecja V wiek p.n.e.). Przyjmijmy więc, że istnieją zdarzenia i istnieją fakty. Przyjmijmy również, że istnieją ciągi zdarzeń oraz całe ich struktury, które można ustalić jako fakty, to znaczy określić ich datę, miejsce, można je opisać, zaklasyfikować i nazwać w sposób pokluczowe dla zrozumienia, czym jest „historia”. Krzysztof Pomian dokonuje kapitalnego przeglądu tych zagadnień, przedstawiając termin „evento” w Enciclopedia Einaudi, w pierwszym rozdziale swojej świetnej, choć z jakichś powodów pomijanej książki L’Ordre du temps. Pojęcie „faktu” jako „zdarzenia poddanego opisowi” pochodzi od Arthura Danto. Arthur C. Danto, Analytical Philosophy of History, Harvard University Press, Cambridge 1965.

White_Proza historyczna_OK.indd Sek9:258

2009-09-03 19:22:52

Zdarzenie historyczne

259

zwalający na rozróżnienie faktów jednostkowych – pojedynczych „atomów”, od „molarnych” makro-faktów takich, jak na przykład „rewolucja październikowa” czy „renesans”. Pozwoli nam to wyobrazić sobie szeroki zasięg i oddziaływanie „faktów historycznych”, składających się na tę „historię”, która jest obiektem badań „historyków”. Taki sposób myślenia o historii jako o zbiorze faktów wywołuje pytanie o status tych „zdarzeń”, które stanowią zawartość, odniesienie i warunki konieczne faktów. Ostatnio toczyło się wiele dyskusji na temat zdarzenia w sensie ogólnym, a zwłaszcza zdarzenia historycznego. W historiografii szczególne zainteresowanie wzbudza wydarzeniowy status Holokaustu. Historycy spierają się, czy był/jest on wydarzeniem jedynym w swoim rodzaju, a przez to nieporównywalnym do innych podobnych wydarzeń. To samo dotyczy zdarzenia znanego jako „9/11”. Czy słusznie określany jako symbol nowej epoki atak na World Trade Center z 9 września 2001 roku był wydarzeniem całkowicie nowej jakości, wyznaczającym paradygmat nowej kategorii zdarzeń historycznych, które wcześniej były poza naszą wyobraźnią, i dlatego wymaga nowych zasad wyjaśniania i kontekstualizacji? Czy było to po prostu zdarzenie, którego w Stanach Zjednoczonych się nie spodziewano; zdarzenie niewyobrażalne w kontekście amerykańskim, a jednak jak najbardziej realne dla jego sprawców? W większości tych dyskusji nie chodzi o ustalenie, czy wydarzenie faktycznie miało miejsce. W centrum uwagi stoi natomiast jego istota, nowość, zasięg i moc oddziaływania, znaczenie i wgląd w społeczeństwo, które zostało przez nie dotknięte. „Nic nie będzie już takie samo”, mówiono po obu atakach; „9/11 to koniec amerykańskiej niewinności”, podobnie jak „Nigdy więcej” było reakcją na Holokaust. Podczas gdy powyższe reakcje są zarówno zrozumiałe, jak i – kiedy rozumiane w sensie metaforycznym – całkowicie usprawiedliwione, to nie zawsze zwraca się uwagę, że już same w sobie zawierają one przeświadczenia o specyficznym charakterze wydarzenia historycznego w przeciwieństwie do naturalnego. Zjawisko naturalne, takie jak trzęsienie ziemi lub lawina,

White_Proza historyczna_OK.indd Sek9:259

2009-09-03 19:22:52

Zdarzenie historyczne

260

zawsze będzie wyobrażalne, możliwe, a w niektórym rejonach naszego globu nawet prawdopodobne. Katastrofalne konsekwencje podobnych wydarzeń dotykają ludzi, którzy niewystarczająco przygotowali się na zdarzenia tego typu w rejonach, gdzie mogły wystąpić. Chociaż odczuwane przez ludzi i społeczności w danym miejscu efekty tych zdarzeń mogą być określane jako „katastrofalne” czy nawet „tragiczne”, to jeżeli chodzi o zdarzenia same w sobie, epitety te mogą być używane jedynie w sensie metaforycznym. W naturze nie ma „katastrof”, a tym bardziej „tragedii”. Fakt, że historia pełna jest zdarzeń, które zasadnie, a co najmniej trafnie opisać można za pomocą tego typu określeń, pokazuje, że „historia”, mimo swych wysiłków, by stać się nauką, nadal czerpie z mitycznych wyobrażeń wszechświata, charakterystycznych dla niego zdarzeń i naszej o nich wiedzy. W naszych czasach wiele zdarzeń, których zaistnienie stało się możliwe dzięki nowym technologiom oraz sposobom produkcji i reprodukcji, zmieniło naturę trwających przez całe tysiąclecia instytucji i praktyk (na przykład sztuka wojenna czy opieka zdrowotna). Zmiany te są tak radykalne, że nie sposób napisać historii, na przykład wojen, jako opisu ciągłego rozwoju od paleolitu do chwili obecnej. Broń masowego rażenia spowodowała spektakularny skok w historii sztuki wojennej. Z drugiej strony, antybiotyki i inżynieria genetyczna w sposób definitywny zmieni w przyszłości charakter opieki zdrowotnej. Znaczy to, że przyczyny determinujące zmiany historyczne same podlegają zmianom. Innymi słowy, zmienia się sama zmiana, przynajmniej w historii, jeśli nie w naturze. A jeśli tak jest, to i natura zdarzeń może się zmienić.10 Czy możemy wyobrazić sobie nowy rodzaj wdzierającego się do naszego świata zdarzenia, który mógłby stanowić dowód na istnienie innego, alternatywnego – całkowicie odmiennego od naszego – systemu egzystencji? Fantazje na temat istniejących w kosmosie obcych światów oraz teorie wszechświatów równoległych lub przeciwstawnych odzwierciedlają nasze marzenia, nadzieje i strach przed istnieniem takich alternatywnych miejsc, 10

Zob. Hayden White, Zdarzenie modernistyczne, w tym tomie.

White_Proza historyczna_OK.indd Sek9:260

2009-09-03 19:22:52

Zdarzenie historyczne

261

skąd pochodzić mogą nowe i niezrozumiałe dla nas zdarzenia. Fantazje takie mogą być złudne, nie bardziej jednak od naszego pojmowania „historii” jako procesu złożonego ze skonfliktowanych i wzajemnie wykluczających się społeczeństw, kultur i ras, które walczą ze sobą o Lebensraum i o zasoby pozwalające na uzyskanie dominacji nad przeciwnikiem. Ale nie tylko: ze swym podziałem na przeszłość i teraźniejszość, który przypisuje naturze ludzkiej we wcześniejszych i późniejszych wcieleniach różnice bardziej uderzające niż wszelkiego rodzaju podobieństwa, historia już sama w sobie zawiera dość dowodów na radykalny brak ciągłości w czasie. W rzeczy samej, historia postrzegana jako układ specjalnego rodzaju zdarzeń generuje zmiany w jednolitej materii ludzkiej, które bardziej odpowiedzialne są za mutacje niż za proste różnicowanie wspólnego dziedzictwa. Wyobraźmy sobie, jak odmienny jest rodzaj zdarzenia umożliwiony przez współczesną technologię od takiego, które byłoby normalne dla chłopa w dwunastym wieku. Pewne zdarzenia ery nowoczesnej – podróże kosmiczne, inżynieria genetyczna, broń atomowa – są tak odmienne od wszystkiego, co niegdyś uznawano za możliwe, że nawet współczesny mieszkaniec wsi lub miasta może być usprawiedliwiony, uznając je za „cuda”. Zdarzenia obecnych czasów są tak odmienne od czegokolwiek znanego wcześniej, że jesteśmy w stanie zrozumieć, dlaczego niektórzy intelektualiści czują przyzwolenie, by mówić o „końcu historii” lub, jak Marx, mówić o wszystkim, co się wydarzyło do tej pory jako o „prehistorii” lub preludium do prawdziwego dramatu rodzaju ludzkiego, który wreszcie osiągnął swą wielkość i wymknął się dawnym pojęciom historii i natury. Z pewnością, zachodnie studia historyczne otrząsnęły się już z ciągłych ataków na pojęcie „zdarzenia”, które wyszły z ich własnych szeregów. Nie będę tutaj przytaczał szczegółów. Przypomnę jedynie, że w latach powojennych ruch Annales skierował atak na fetyszystyczną naturę zdarzenia historycznego i mityczną naturę przeświadczenia, że procesy historyczne posiadają rodzaj koherencji typowej dla opowiadań, baśni i legend. Nowożytni i modernistyczni filozofowie historii zwykle odróżniają tradycję historiografii konwencjonalnej, popularnej

White_Proza historyczna_OK.indd Sek9:261

2009-09-03 19:22:52

262

Zdarzenie historyczne

lub amatorskiej, która skupia się na zdarzeniach i stara się je udramatyzować, od historiografii bardziej naukowej i świadomej, która koncentruje się na strukturach, długoterminowych procesach (la longue durée) i „powolnym” czasie. „Historia zdarzeniowa” [history-event] była – jak twierdzono – czymś więcej niż zabawa i czymś mniej niż fantazja w takim sensie, że dostarczała pożywki marzeniom i iluzjom zbankrutowanemu humanizmowi. W rzeczy samej, francuski historyk Fernand Braudel próbował umniejszyć znaczenie zdarzenia w badaniach historycznych, gdyż postrzegał je jako fundament narratywistycznego podejścia do historii, które zmienia historię w dramat i zamiast intelektualnej satysfakcji z naukowej analizy, oferuje emocjonalne zaspokojenie.11 Historiologiczne rozumienie zdarzenia jest w istocie znacznie bliższe ujęciu dramatycznemu, czy raczej dramaturgicznemu, niż jakiejkolwiek koncepcji naukowej. Narracje historyczne czyta się zbyt gładko, by mogły one domagać się statusu realistycznego przedstawienia zdarzeń, stanowiących ich treść. W odróżnieniu od badanych przez nauki ścisłe zdarzeń naturalnych (lub całych grup zdarzeń), rzeczywiste zdarzenia historyczne biegną w sposób nieuporządkowany, w znacznym stopniu jako rezultat interwencji czynników ludzkich, naprowadzających je na wcześniej obrane ścieżki. I tu napotykamy następny topos nowoczesnego dyskursu dotyczącego zdarzenia, który odróżnia zdarzenia naturalne od historycznych na podstawie obecności człowieka, jego motywacji, intencji i pragnień. Dramat, podobnie jak epika, jest gatunkiem [mode] ustnym, opartym na wyobraźni, geście lub literackim przedstawieniu, który przedstawia akcję jako serię zdarzeń mających miejsce w zamkniętej scenerii. Różni się on od epiki w przypisywaniu zdarzeniom znaczenia w ten sposób, że można w nim rozpoznać sekwencję z początkiem, środkiem i końcem. Sekwencja historyczna zostaje podzielona na okresy, przypisana do aktów i scen, które są ze sobą ściśle powiązane i stanowią 11

Paul Ricoeur, Czas i opowieść, t. 1, Intryga i opowieść historyczna, przeł. Małgorzata Frankiewicz, Wyd. UJ, Kraków 2008.

White_Proza historyczna_OK.indd Sek9:262

2009-09-03 19:22:52

Zdarzenie historyczne

263

wypełnienie tego, co stało się przedtem. Rodzi to pytania: jaka jest różnica pomiędzy zdarzeniem, które kończy, a tym które rozpoczyna sekwencję? Czy zdarzenie historyczne jest znakiem zaburzenia serii i punktem, gdzie zachodzi metamorfoza z jednego poziomu, fazy lub aspektu historycznego kontinuum do drugiego? Czy też jest ono raczej znakiem przejścia z jednej fazy kontinuum do drugiej? Tyle proponuje nam Alain Badiou w swej metafizycznej dyskusji na temat wydarzenia w książce Being and Event, która streszczona została w Infinite Thought.12 Uznaje on, że bycie jest wszystkim, co powinno się liczyć w odróżnieniu od nicości. Nic nowego nie może wzbogacić bycia i dlatego żadne wydarzenie – rozumiane jako erupcja czegoś wywodzącego się spoza całości istnienia, nie może mieć miejsca. A jednak zdarzenia ciągle wydają się mieć miejsce, przynajmniej dla obserwatorów i kronikarzy wydarzeń w świecie realnym. Owo „rzekome występowanie” można rozumieć jako zdarzenie, które należy jednak bardziej do świadomości niż do świata zewnętrznego. Jak taki rodzaj zdarzenia jest możliwy? Badiou uważa, że zdarzenia wydają się mieć miejsce, ponieważ istnieje różnica między byciem z jednej strony a wiedzą o nim z drugiej. Wydarzenie ma miejsce, kiedy wiedza o jakimś nieznanym aspekcie istnienia musi być dodana do czegoś, co wcześniej było o nim wiadome. To właśnie ten „wstrząs” zadany systemowi wiedzy przez naglącą naturę nowo poznanej prawdy na temat bycia zapisuje zdarzenie w świadomości. W rzeczywistości, jak przekonuje Badiou, nowy 12

Zob. Badiou, Infinite Thought, rozdz. 2. We współczesnych analizach zdarzenia prowadzonych w ramach nauk społecznych, badanie relacji pomiędzy strukturą a zdarzeniem jest najbardziej uznawanym modelem. Zob. Ritual and Event: Interdisciplinary Perspectives, ed. by Mark Franko, Routledge, New York 2007. Książka McLeana The Event and Its Terrors, dotyczy wielkiego głodu w Irlandii z roku 1845 i później powszechnie określanego jako „to zdarzenie”. Jako przedmiot badań historycznych, zainicjowało ono wiele dyskusji na temat tego, czym właściwie zdarzenie historyczne może być. Stuart McLean, The Event and Its Terrors: Ireland, Famine, Modernity, Stanford University Press, Stanford 2004. Zob. także: William H. Sewell, Logics of History: Social Theory and Social Transformation, University of Chicago Press, Chicago 2005 (rozdz. 7: „A Theory of the Event”).

White_Proza historyczna_OK.indd Sek9:263

2009-09-03 19:22:52

264

Zdarzenie historyczne

fragment wiedzy jest tylko pozornie nowy. To tak, jak odkrycie nieznanej liczby pierwszej w matematyce. Ona istniała „tam” zawsze (lub należałoby powiedzieć, zawsze była pośród wszechświata liczb), oczekując na komputer, który będzie w nieskończoność generował nowe liczby pierwsze z nieskończoną możliwością ich rejestrowania. W takim świetle wydarzenie rysuje się jako nagłe uświadomienie sobie, że to, co do tej pory uznawaliśmy za ostatnią liczbę pierwszą, było tylko następną dodaną do ostatniej i w rzeczywistości, z każdą nową liczbą generowaną przez komputer, poprzednia traci swoją rangę i wartość; z każdą nową liczbą przedostatnia liczba pierwsza przesuwa się do tyłu. Może się wydawać, że to wszystko ma mało wspólnego z rozumieniem zdarzeń, które mają miejsce w zwykłym codziennym doświadczeniu, w świetle konwencjonalnej wiedzy lub dzięki takim „praktycznym” dyscyplinom, jak te kultywowane w naukach społecznych i humanistycznych. Dzieje się tak dlatego, że jak się sądzi, wydarzenie wskazuje na zaistnienie zjawiska, które obecny poziom wiedzy o świecie i jego procesach nie jest w stanie przewidzieć. Na przykład, ważna kwestia dotycząca zdarzeń, a pojawiająca się w – jak to nazywa Paul Veyne – „najzwyklejszym świecie” „historii”, dotyczy tego, czy obowiązujące w danej społeczności systemy wiedzy są w stanie zasymilować dane zdarzenie, czy też wymaga ono zrewidowania bądź też całkowitego odrzucenia systemu, który wcześniej był przydatny do właściwego identyfikowania, klasyfikowania i determinowania „właściwości” zdarzeń.13 Jeśli istnieje jakiś metafizyczny wymiar zdarzenia, to odnosi się on do statusu „historii” rozumianej jako wymiar lub poziom egzystencji zamieszkiwanej przez ludzi i poddanej prawom i zasadom podobnym do tych, które kierują całą naturą; podobnym, choć czasem zmodyfikowanym. Z pewnością wiedza na temat takiej „historii” nie odnosi się do wszystkich ludzi, którzy kiedykolwiek żyli na świecie. Znajomość historii jest zawsze fragmentaryczna i niekompletna, co powoduje, że zdarze13

Paul Veyne, Comment on écrit l’histoire suivi de Foucault révolutionne l’histoire, Éditions du Seuil, Paris 1978, s. 157.

White_Proza historyczna_OK.indd Sek9:264

2009-09-03 19:22:53

Zdarzenie historyczne

265

nia, zwłaszcza „historyczne”, mają miejsce, będą miały miejsce w „przewidywalnej” przyszłości i w istocie nie mogłyby się nie wydarzyć. Ale zdarzenie historyczne zaczyna tutaj podejrzanie przypominać ten rodzaj wydarzenia, który Badiou scharakteryzował jako „suplement” bycia-w-całości. Zależy on od umiejscowienia warunków jego zaistnienia, którymi są zarówno wiedza o byciu, jak i posiadacz tej wiedzy. Znaczy to, że wiedza o wydarzeniu jest pierwotna wobec zaistnienia wydarzenia (zwłaszcza historycznego). Inaczej wydarzenia nie miałyby bowiem podstaw i kontekstu jako tła dla objawienia się ich nowości. Z drugiej strony, zdarzenie historyczne jawi się jako nowe tylko w stopniu, w jakim może być rozpoznane jako inherentnie, niezależnie bądź potencjalnie należące do klasy zdarzeń uznanych zarówno za „historyczne”, jak i za egzotyczne w swej grupie. W takim świetle każde „nowe” zdarzenie historyczne wydaje się pozostawać zarazem w obrębie, jak i poza sferą „historyczności”. I tu wkraczają „badania historyczne”, których celem jest ustalenie, czy nowe zdarzenie należy do „historii”, czy też nie. Zdarzenie, o którym mowa, nie musi być nowe w sensie niedawnego pojawienia się w świadomości historycznej. Ponieważ zaistnienie zdarzenia mogło już zostać odnotowane w legendzie, folklorze lub micie, teraz należy zidentyfikować jego historyczność, poddać je procesom narratywizacji i ukazać jego przynależność do struktury i konfiguracji kontekstu, w którym się pojawiło. Przykładem, a nawet paradygmatem takiej sytuacji, może być słynne „poszukiwanie historycznego Jezusa” lub ustalenie historyczności (lub ahistoryczności) tego „Jezusa”, który był przedstawiony w Ewangeliach nie tylko jako sprawca cudów, lecz także jako nadrzędny cud cudów, Mesjasz, Bóg Wcielony, którego śmierć i zmartwychwstanie może odkupić świat. Przeświadczenie, że zdarzenia historyczne nie mogłyby się wydarzyć zanim idea historii i kategoria historyczności nie została stworzona, jest paradoksem jedynie z logicznego punktu widzenia. Każda wnikliwie myśląca osoba wie, że idea historii i kategoria historyczności musiała pojawić się w wyniku refleksji na temat zdarzeń, które w sposób zasadniczy różniły się od innych zdarzeń, tak więc termin „historia” i kategoria „historyczności”

White_Proza historyczna_OK.indd Sek9:265

2009-09-03 19:22:53

266

Zdarzenie historyczne

muszą wywodzić swoje znaczenie z odniesienia do tego szczególnego rodzaju zdarzenia. Lecz wyobraźmy sobie czas, kiedy nie istniała ani idea historii, ani kategoria historyczności; czas, kiedy rozpoznawano różne rodzaje zdarzeń, z których żadne nie były jednak zdarzeniami typu historycznego. Na podstawie dostępnych źródeł można stwierdzić, że Grecy – uważani za twórców historii rozumianej jako badanie przeszłości i gatunku pisarstwa historycznego rozumianego jako relacja o przeszłych zdarzeniach, które w trakcie tych badań ustalane są jako faktycznie mające miejsce – sami nie posiadali słowa, odpowiadającemu naszemu pojęciu „historii”. Greckie ‘η ιστορία (historia) oznaczało początkowo jedynie „dochodzenie”, „badanie”, a dopiero później, poprzez metonimię rezultatów tej czynności, zaczęło oznaczać „wyniki” osiągnięte w tym procesie. Na zasadzie synekdochy nazwę „historia” zastosowano na określenie opisu bieżących zdarzeń relacjonowanych i interpretowanych w kontekście tego, co zdarzyło się w przeszłości. Greckim słowem oznaczającym wydarzenia z przeszłości było τά γεγενημένα (ta gegenemēna), ale terminem zwykle określającym relację o tych przeszłych wydarzeniach (czy to opartych na „badaniu”, czy też na przekazie tradycji), był logos (ỏ λόγος). Stąd Tukidydes, by odróżnić to, co sam robił, „badając” przeszłość i analizując jej procesy, które interesowały go, bo służyły do interpretowania teraźniejszości, lekceważąco nazywał Herodota (zwykłym) „logografem” czy opowiadaczem (nawet nie dziejów, tylko wydarzeń). Należy jednak podkreślić, że „logograf” był terminem odnoszącym się do badacza niedawnej przeszłości w odróżnieniu od „archeo-logografa” (jak go nazywa Antonis Liakos), który badał przeszłość odległą.14 Tukidydes badał niedawną, a nie odległą 14 Nie byłem w stanie potwierdzić istnienia terminu archaiolographos, który miałby oznaczać badacza „początków” lub odległej przeszłości. Zapoznał mnie z nim Antonis Liakos, historyk z Uniwersytetu w Atenach w swoim eseju o klasycznej greckiej myśli historycznej, który, o ile mi wiadomo, nie został jeszcze opublikowany. Stosuję ten termin, ponieważ pragnę wierzyć, że powszechną praktyką wczesnogreckich historyków było istotne rozróżnianie pomiędzy niedawną lub bliską przeszłością a przeszłością odległą lub absolutną

White_Proza historyczna_OK.indd Sek9:266

2009-09-03 19:22:53

Zdarzenie historyczne

267

przeszłość po to, by odkryć przyczyny wojen między Atenami a Spartą, tak więc podobnie jak Herodot może być zakwalifikowany jako „logograf”. Jego badania nie były bardziej systematyczne od badań Herodota, tylko odmienne. Tukidydes potraktował bowiem zasady medycyny hipokratejskiej jako model służący do odczytywania symptomów zarazy, która niszczyła lub śmiertelnie osłabiała greckie państwa–miasta i ich imperia, podczas gdy Herodotowi odpowiadały ogólne zasady sformułowane w filozofii przedsokratejskiej (wyjaśnienia typu „to, co wisi, musi spaść”). Dzięki temu rodzajowi systematyzowania Tukidydes zyskał (w nowożytnych czasach) tytuł pierwszego „naukowego” historyka. Można przez to rozumieć, że nie tylko przedstawiał on zdarzenia w formie narracyjnej, lecz także dostarczał argumentów wyjaśniających przyczyny i skutki zdarzeń, które badał. I tak, podczas gdy Herodotowi można przypisać wynalezienie szczególnego rodzaju zdarzenia – zdarzenia historycznego i zwrócenie uwagi na jego odmienność od innych rodzajów zdarzeń, które wynikały z poczynań bogów i duchów, to Tukidydesowi możemy przypisać wynalezienie wariantu historycznej metody, czy też procedury badawczej, wykraczającej poza zwykłe relacjonowanie przeszłych zdarzeń objaśniających teraźniejszość. Kwestią sporną pozostaje jednak, czy Tukidydes faktycznie „uprawiał” historię i czy faktycznie wprowadził nową metodę analizy zdarzeń, które rozważał Herodot. Nie jest bowiem pewne, czy zdarzenia „historyczne” mogą być podporządkowane prawom ogólnym, czy też nie. Bez względu na rozwiązanie tego problemu, to Rzymianom pozostało zadanie wprowadzenia słowa historia – oznaczającego przede wszystkim opowieść lub pewnego rodzaju relację „właściwą” dla oddania ciągu wydarzeń i uprawomocnienia ich jako i że pierwsza z nich była właściwą domeną tych, których później nazwano „historykami”. Bernard Williams sugeruje, że badania historyczne narodziły się w momencie, kiedy uświadomiono sobie, że odległa przeszłość rzekomo zamieszkiwana zarówno przez różne potwory, bogów i fantastycznych bohaterów, jak i przez ludzi, jak się okazało, zaludniona była przez takich ludzi, jak my i jako taka mogła być interpretowana według zasad, stosowanych do zrozumienia nas samych. Zob. Bernard Williams, Truth and Truthfulness: An Essay in Genealogy, Princeton University Press, Princeton 2002, s. 160–161.

White_Proza historyczna_OK.indd Sek9:267

2009-09-03 19:22:53

268

Zdarzenie historyczne

„historii”, jako bazy dla pojęcia zdarzenia historycznego w sensie zdarzenia, które chociaż miało miejsce w realnej, a nie wyobrażonej rzeczywistości, mogło być przedstawiane w formie różnego rodzaju opowieści i bajek traktujących o bogach, demonach, duchach, herosach oraz innych nadnaturalnych istotach. Chciałbym zasugerować, że na tym etapie rozwoju, została zrealizowana idea historii jako prawdziwej relacji o zdarzeniach faktycznie mających miejsce w przeszłości, która przybrała formę opowieści z wyraźnie zarysowaną fabułą. Dzięki temu dysponujemy co najmniej jednym sposobem identyfikowania zdarzenia historycznego. Paul Ricoeur formułuje to następująco: zdarzenie historyczne jest zdarzeniem prawdziwym, które może zostać wykorzystane jako element „fabuły”. Z kolei Louis O. Mink zwykł mówić, że zdarzenie historyczne to takie, które w sposób prawdziwy może być opisane tak, by stać się składnikiem narracji.15 Wszystko to wskazuje, że zdarzenia nie stają się „historyczne” tylko dlatego, że naprawdę miały miejsce w konkretnym czasie i miejscu w przeszłości i że wywarły jakiś wymierny efekt na konteksty, w jakich się pojawiły. Dlatego też spis takich zdarzeń, nawet spis zestawiony w porządku chronologicznym, może być kroniką lub annałami, ale rzadko jest historią. Aby pojedyncze zdarzenie (lub ciąg zdarzeń) spełniło warunki „historyczności”, musi zostać w sposób przekonujący opisane tak, jakby zdarzenie owo posiadało atrybuty składnika wątku fabularnego opowieści.16 15

Ricoeur, Czas i opowieść, t. 1, s. 281; Louis O. Mink, Historical Understanding, ed. by Brian Fay, Eugene O. Golob, Richard T. Vann, Cornell University Press, Ithaca 1987, s. 199–201. 16 Choć wielu współczesnych badaczy greckiej kultury i języka przeciwstawia mythos i logos jako „opowieść” i „fabułę”, to jednak logos, a nie mythos używany jest przez Herodota i innych, kiedy mówią o „opowieści”, którą relacjonują lub mają zamiar zrelacjonować. W rzeczywistości, wiele słowników definiuje mythos jako legendę, fi kcję lub nawet kłamstwo (pseudos) i rezerwuje logos dla „opowieści”, która może być zmyślona bądź prawdziwa. Te różnice pozwalają nam zachować rozróżnienie pomiędzy narracją [narration] (opowiadaniem historii) i narratywnością [narrative] (gdzie opowieść zostaje przekazana, „zakończenie” ujawnione, a związek pomiędzy początkiem i końcem ustanowiony), nawet jeśli Grecy grupowali je razem ze względu na ich wspólne znaczenie w tworzeniu opowieści o świecie.

White_Proza historyczna_OK.indd Sek9:268

2009-09-03 19:22:53

Zdarzenie historyczne

269

Wprowadzenie pojęcia fabuły, które – podobnie jak pojęcie mitu – przyprawia zawodowych historyków o zawrót głowy, przenosi nas na inny poziom dyskusji. Jest tak nie tylko dlatego, że angielskim tłumaczeniem słowa fabuła [plot] jest grecki mythos, lecz także dlatego, że fabuła postrzegana jest jako środek, za pomocą którego fikcja literacka zyskuje efekt wyjaśniania.17 Nie jestem tutaj w stanie streścić długiej debaty na temat tego, jak umieścić zdarzenie w całym ciągu zjawisk w taki sposób, by przekształciły się one w sekwencje i dostarczyły ekwiwalentu wyjaśnienia ich zaistnienia. Wystarczy powiedzieć, że fabuła, czy to, co określam mianem fabularyzacji [emplotment], jest wspólną cechą wszystkich rodzajów narracyjnego dyskursu: zarówno mitycznego, fikcjonalnego, jak i historycznego. Możemy więc powiedzieć, że skoro mity, opowieści fikcyjne i historyczne mają wspólną formę (opowieść, bajka, baśń, parabola, alegoria i inne), to mają one również wspólną treść, którą za Frankiem Ankersmitem można nazwać „substancją narracyjną”.18 Pojęcie „substancji narracyjnych” pozwala nam stwierdzić, że w przeciwieństwie do zdarzeń naturalnych, zdarzenia historyczne mogą zostać znarratywizowane.19 Kluczowym założeniem współczesnych, profesjonalnych badań historycznych jest stwierdzenie, że nie ma wątków fabularnych w historii (zdarzeniach z przeszłości), podobnie jak nie istnieje olbrzymia, wszechogarniająca, ogólna fabuła Historii (w sensie planu, przewidywanego zakończenia, celu lub 17 Z pewnością „fabuła” ma swe odpowiedniki w niemieckim (die Handlung), francuskim, włoskim i hiszpańskim jako „intrigue” „intreccio”, „intriga”, „trama” itp. 18 Zob. F.R. Ankersmit, Narrative Logic: A Semantic Analysis of the Historian’s Language, Martinus Nijhoff, Boston 1983. Główne tezy tej książki zostały przez Ankersmita streszczone, rozszerzone i skontekstualizowane w artykule Statements, Texts, and Pictures, w: A New Philosophy of History, ed. by Frank Ankersmit, Hans Kellner, Reaktion, London 1995. 19 David Carr twierdzi, że narracja stanowi odpowiedni paradygmat sekwencji historycznych, ponieważ żyjące w społecznościach jednostki mają skłonność do porządkowania swojego życia, snucia planów i działania zgodnie z narracyjnymi scenariuszami. Zob. David Carr, Time, Narrative, and History, Indiana University Press, Bloomington 1986.

White_Proza historyczna_OK.indd Sek9:269

2009-09-03 19:22:53

270

Zdarzenie historyczne

telosu całej trajektorii ludzkiego rozwoju, od najdawniejszych początków, do pozostającego poza naszym wyobrażeniem końca). Sprzeciw wobec tak zwanych metanarracji w historii, których odrzucenie według Lyotarda wydaje się dominującą cechą postmodernistycznego myślenia, zasadza się na przekonaniu, że takie fantastyczne pojęcia jak „opatrzność”, „los”, „przeznaczenie”, „postęp”, „dialektyka” i tym podobne nie były niczym innym, jak tylko pozostałościami mitycznych i religijnych marzeń, które „nowoczesność” już dawno pozostawiła za sobą. Ogólny sprzeciw wobec „wielkich narracji” opierał się na tym, że manifestowały one pewien rodzaj myślenia teleologicznego, które musiało zostać przekroczone, by ukształtować się mogły nowoczesne nauki przyrodnicze. W przyrodzie nie ma teleologii, i o tyle, o ile w powszechnym mniemaniu historia jest częścią przyrody (a nie odwrotnie), teleologii nie może być także w historii. Stwierdzenie to odnosił się zarówno do historii lokalnej, jak i uniwersalnej. Oczywiście, jednostki ludzkie oraz całe społeczności z zasady myślą teleologicznie, to znaczy, że obecne i przyszłe działania planują w świetle wyobrażonych celów i skutków. Tego typu ludzkie intencje można określić jako zorientowane na cel, co w pewien sposób pozwala wykorzystać intencjonalność jako podstawę do odróżnienia natury ludzkiej od zwierzęcej. Ale, jak mówi poeta: „Przemyślne plany i myszy, i ludzi”20, a popularne przysłowie głosi: „Dobrymi chęciami piekło jest wybrukowane”. Jednostki ludzkie i instytucje mogą planować działania, mając na uwadze pewien cel, ale sugestia, że przeznaczenie jednostek i grup jest zdeterminowane w sposób, w jaki żołądź determinuje los dębu, pociesza, a jednocześnie przeraża. Pociesza, bo zdejmuje odpowiedzialność ze sprawczego podmiotu historii; przeraża, bo zdejmuje odpowiedzialność także z podmiotu biernego. Co więcej, zwykło się ma20

White cytuje tutaj fragment wiersza Roberta Burnsa Do myszy. Zob. Robert Burns, Do myszy z okazji zniszczenia jej nory przy orce w listopadzie 1785 roku, przeł. Stanisław Barańczak, w: tegoż, Ocalone w tłumaczeniu, Wydawnictwo a5, Kraków 2004, s. 466 [przyp. red.].

White_Proza historyczna_OK.indd Sek9:270

2009-09-03 19:22:53

Zdarzenie historyczne

271

wiać, że determinizm rządzi innymi, nigdy nami, z wyjątkiem przypadku, kiedy pragniemy uniknąć odpowiedzialności za jakieś konkretne czyny. Co jednak dzieje się, jeśli jednostka jest jednocześnie wolna i ograniczona przeznaczeniem; odpowiedzialna i wolna od odpowiedzialności za te same czyny? Dla filozofa, myślenie takie jest skandaliczne, dla człowieka rozsądnego – nierozumne. A jednak... U zarania zachodniej filozofii, zwłaszcza w legendarnych naukach ojca stoicyzmu Zenona z Kitionu (zm. w 265 p.n.e.), spotykamy skojarzenie pojęcia „zdarzenia” z „przeznaczeniem”, które stało się standardem myślenia aż do czasów Heideggera, Ricoeura i Badiou. Można sądzić, że według nauk Zenona, każdy wypadek wkraczający w życie człowieka był dowodem działania Opatrzności, zmieniającej w przeznaczenie to, co inaczej byłoby tylko bezkształtną masą zdarzeń (przez co rozumiemy, że kres życia nadchodzi dla nas nie tylko w określonym momencie, lecz także w konkretnym miejscu, o czym świadczy wyrażenie „miejsce przeznaczenia” w znaczeniu miejsca, do którego zmierzamy). Bez wątpienia, terminy zdarzenie i przeznaczenie przekładają się na elementy dramatu, z określonym początkiem, rozwinięciem, zakończeniem i rozwiązaniem wątków i akcji po kluczowych scenach rozpoznania (anagnorisis). Funkcjonują one raczej jako modele niż pojęcia, jako elementy mitu, a nie nauki, i unosi się nad nimi duch raczej narracji niż argumentu. Oczywiście, etymologia niczego nie wyjaśnia, ale mitologiczny związek między zdarzeniem i przeznaczeniem pokazuje, jak zdarzenie, termin w myśleniu poetyckim wielce problematyczny, bo z rozlicznymi konotacjami znaczeniowymi (albo ich brakiem), może działać jako operator w procesie, w którym jakiś gwarant formalnej spójności (przeznaczenie, los, moira, telos) służy do uporządkowania chaosu. W każdym razie, relacja między zdarzeniem a przeznaczeniem, tak jak między figurą a jej wypełnieniem, pozwala zrozumieć istotę pewnej leksykograficznej niespodzianki: według angielskiego słownika synonimów

White_Proza historyczna_OK.indd Sek9:271

2009-09-03 19:22:53

272

Zdarzenie historyczne

i antonimów Rogeta, „przeznaczenie” funkcjonuje bowiem jako antonim „zdarzenia”.21 Szukałem takiego przeciwieństwa, ponieważ chciałem rozpocząć rozważania na temat zdarzenia historycznego od umiejscowienia go w matrycy Arystotelesowskiego kwadratu hermeneutycznego, by wskazać jego możliwe przeciwieństwa, zaprzeczenia i implikacje.22 Jeśli „zdarzenie” potraktujemy jako pojęcie, wtedy – właśnie dlatego, że jest ono pojęciem – musi mieć ono przeciwny bądź też antytetyczny odpowiednik, który wskaże nam jego przeciwieństwo. Konwencja, w myśl której „zdarzenie” funkcjonuje jako opozycja do „przeznaczenia”, sugeruje, że być może zdarzenie może się odnosić do pola, na którym lub poza którym się wydarza; jako „część” procesu może stać w opozycji do „całości”, której jest elementem. Zdarzenie nigdy nie może być całością procesu, którego stanowi część, ponieważ przeznaczenie określa cały proces, gdzie zdarzenie jest jedynie składową. Pozostaje nam problem zidentyfikowania przeciwieństwa zdarzenia, jego odpowiednika antytetycznego, to jest przeznaczenia, które zgodnie z rozumowaniem Arystotelesa musi być „brakiem przeznaczenia” lub czymś, co donikąd nie dąży, nie 21

Roget’s Thesaurus of the English Language in Dictionary Form, Being a Presentation, etc., by C.O. Sylvester Mawson, Garden City, New York 1940, s. 166. Po haśle „zdarzenie”, pod nagłówkiem „antonimy” znalazłem jedynie enigmatyczny odnośnik „zob. Przeznaczenie”. Przechodząc do hasła „Przeznaczenie – I. Rzeczowniki” znalazłem wyjaśnienie: „przeznaczenie; los; fatum; opatrzność; zguba; traf; nieszczęście; fatalizm; przyszłość; dola; stan; to, co nieuchronne; tamten świat; świat, który nadejdzie; życie, które nadejdzie; oczekiwanie, perspektywa”, a poniżej „Antonimy: zob. Zdarzenie”. Zadałem sobie pytanie, w jakim sensie „zdarzenie” może być uznane za antonim „przeznaczenia”. I wtedy zrozumiałem, że „zdarzenie” jest antytetyczne wobec „przeznaczenia” w takim sensie, że „przeznaczenie” oznacza nie tylko „los”, ale, bardziej ogólnie, „defi nitywne rozwiązanie” sekwencji wydarzeń, których indywidualne części stanowią reakcję bądź odpowiedź na „erupcję” [eruption] albo raczej zewnętrzną wobec tej sekwencji „przerwę” [interruption]. W rezultacie, uświadomiłem sobie relację zdarzenia do opowieści możliwą na poziomie semantycznym, w której, jak to sugerowali Mink i Ricoeur, zdarzenie historyczne jest wydarzeniem przypadkowym, które może być postrzegane jako posiadające swe miejsce w fabule (pewnej) opowieści. 22 Arystoteles, Hermeneutyka, przeł. Kazimierz Leśniak, w: tegoż, Dzieła wszystkie, t. I, PIW, Warszawa 1990, s. 72–88.

White_Proza historyczna_OK.indd Sek9:272

2009-09-03 19:22:53

Zdarzenie historyczne

273

ma swojego miejsca, treści i jako takie jest tylko pseudo-zdarzeniem, elementem pseudo-przeznaczenia.23 Wynika z tego, że czymkolwiek zdarzenie się okaże, możemy o nim powiedzieć jedynie tyle, że nie jest ono przeznaczeniem, że nie jest całkowitym procesem, który w końcu może nadać przypadkowości znaczenie, znaczenie miejsca w sekwencji, znaczenie sytuacji. Innymi słowy, zdarzenie nie jest i nigdy nie będzie całością, nawet jeśli jest jej częścią, elementem lub czynnikiem – poza momentem ostatecznym, kiedy realizuje się w pełni lub znajduje miejsce swego przeznaczenia. Być może to właśnie miał na myśli Heidegger, kiedy mówił o historii jako „przydarzalności się” Dasein na drodze do miejsca, którego nigdy nie osiągnie, i o losie Dasein jako eine Verwindung, meandrowaniu, kierowaniu się w daną stronę, dryfowaniu, ślizganiu się lub wędrówce, która nigdy nie osiąga celu, ponieważ przeznaczenie wynika z właściwego stanu rzeczy, a ludzkość jest ohne Eigenschaften.24 Aby dopełnić nasze rozumowanie, musimy ustanowić zaprzeczenie (nie przeciwieństwo) zdarzenia i jeśli, jak wcześniej zauważyliśmy, nie może być ono ani całością (którą jest przeznaczenie), ani pozostałymi częściami całości istniejącymi poza sobą, to zdarzenie musi być czymś innym, co nie jest ani całością, ani częścią całości, co może być, jak sądzę, jakąś kombinacją niewydarzenia, nie-przeznaczenia. Stąd wyprowadzam współczesne (modernistyczne) przeciwstawienie zdarzenia i struktury jako modelu dla naukowego konstruktu istoty tego, co historyczne. Struktura zastępuje bowiem przeznaczenie w nowoczesnej i modernistycznej wersji starożytnego mitu przeznaczenia, Opatrzności, losu, fortuny o tyle – jak ma to miejsce w paradygmacie 23 Zob. Hans Rämö, An Aristotelian Human Time-Space Manifold: From „Chronochora” to „Kairotopos”, „Time & Society” 1990, vol. 8, nr 2. 24 Ohne Eigenschaften jest oczywiście aluzją do wielkiej modernistycznej powieści Musila, co jest dokładnym ekwiwalentem „wrzucenia” Dasein w świat bez wartości. Człowiek–wędrowiec, bezdomna istota szukająca domu, jest skazany na wieczne niepowodzenia, ponieważ świat, w który został wrzucony, to przestrzeń, gdzie „miejsca” są jedynie punktami tymczasowego wytchnienia dla tego bytu pozbawionego właściwości. Zob. Heidegger, Bycie i czas, s. 149–161.

White_Proza historyczna_OK.indd Sek9:273

2009-09-03 19:22:53

274

Zdarzenie historyczne

strukturalistycznym – o ile „znaczenie” ludzkich spraw musi okazać się niczym innym, jak tylko ich formą wzniesioną przeciw naturze, która coraz częściej odkrywa swe znaczenie jako niewiele więcej niż „chaos”. W modelu tym zdarzenie narusza strukturę; opiera się wchłonięciu w to, co w danym momencie się „dzieje”. Z ontologicznego punktu widzenia każde zdarzenie kwestionuje moc struktury do nadawania znaczenie wszystkiemu, co ma miejsce, i w tym sensie stanowi wyzwanie. Nic dziwnego zatem, że strukturalizm okazał się dokładną antytezą historycznego widzenia świata. Jako zbiór zdarzeń, z których każde jest indywidualnym wydarzeniem (rodzajem „szczególnego universalium” opierającego się próbom podporządkowania jakiemukolwiek innemu universalium z jednej strony i zredukowaniu do zbioru szczegółów z drugiej), historia wydaje się stanem, którego każdy strukturalista wolałby uniknąć. To wszystko mogłoby wydawać się dość dziwne, gdyby nie fakt, że poza różnymi sferami badań historycznych i w tych dyscyplinach, gdzie „metoda historyczna” pozostaje zasadniczym komponentem działania, pojęcie zdarzenia jako element myślenia naukowego zostało poważnie zdyskredytowane. Pozostaje ono integralną częścią specyficznego rodzaju literatury, powieści, romansu, poezji, teologii, mitu itd.; a więc rodzajów twórczości zwanych „wyobrażonymi” [imaginative] czy „wyobrażeniowymi” [imaginary] i spokrewnionymi genealogicznie z przednaukowymi sposobami myślenia, wyjaśniania i życia w świecie, a nie poza nim. Istnieje wiele współczesnych publikacji, sugerujących, że pojęcie zdarzenia, zwłaszcza zdarzenia potwierdzającego przeświadczenie o rzeczywistości „historii”, zastępuje mityczny tryb myślenia, i w istocie ma więcej wspólnego z religijną ideą cudu niż z naukową koncepcją zdarzenia. Geneza tego typu pisarstwa współczesnego wywodzi się z hybrydycznego gatunku „powieści historycznej”, która, w przeciwieństwie do zasad sformułowanych przez przedstawicieli profesji historycznej, staje przed problemem relacji przeszłości i teraźniejszości, niejasnego określenia „niedawnej przeszłość” i paradoksu przeszłości obecnej w teraźniejszości – jak ma to miejsce u Scotta, Manzoniego, Dumasa, a także Balzaca, Stendhala, Flau-

White_Proza historyczna_OK.indd Sek9:274

2009-09-03 19:22:54

Zdarzenie historyczne

275

berta, Dickensa, Tołstoja, Thackeraya, Trollope’a, Conrada, a także innych pomniejszych pisarzy. W powieści historycznej, która stanowi fundament powieści modernistycznej, zdarzenie zaczyna się rozmywać, a granica pomiędzy przeszłością i teraźniejszością staje się tak nikła, jak między świadomością i podświadomością. Mimo całego zgiełku na temat nowego sposobu współczesnego życia, modernizm przywraca godność temu, co archaiczne, a co wcześniej zostało porzucone przez historię z powodu braku źródeł i oddane na łaskę archeologii i „starożytności”, w której upatrywano rezerwuar znaczeń dla „rzeczywistości”. Jak przekonuje między innymi Auerbach, modernizm nie jest ucieczką od realizmu i historii. Uwalnia on zdarzenie historyczne od oswajających je morałów „fabuły” poprzez rozprawienie się z „fabułą”. Co więcej, będąc dalekim od porzucenia rzeczywistości na rzecz fantazji, modernizm ujawnia, ile fantastyczności zawiera „realność”. Nie tylko wykracza on poza zdarzenie historyczne, pozwalając, by rozmyło się w granicznych strefach czasu, lecz także odkrywa jego głębię, pokazując, jak wiele warstw znaczeniowych zakrywa, jak niestabilne jest jego tętno, jak bardzo opiera się próbom konkretyzacji. Modernizm sonduje głębię zdarzenia historycznego w taki sam sposób, w jaki psychoanaliza bada głębię zdarzenia psychicznego.25 Co więcej, zmienia on relacje pomiędzy zdarzeniem i jego kontekstem poprzez rozmycie granicy między nimi. To wszystko składa się na powstanie nowego typu pisarstwa, gdzie linia oddzielająca dyskurs faktualny od fikcjonalnego rozmywa się w takiej formie pisania (niesławne écriture), która narusza artystyczny autorytet dziewiętnastowiecznego realizmu. Od tego czasu historia, zdarzenie historyczne i historyczność sama w sobie, zostaje przejęta przez nowy rodzaj pisarstwa, który – z powodu braku lepszego określenia – możemy nazwać postmodernistycznym. Nie wystarczy jednak przywołać hasło „nowego rodzaju pisarstwa”, by wyjaśnić zachodzące w naszych czasach zmiany w sposobie konstruowania „historii” i „zdarzenia”, jako jej typowej 25

Zob. White, Zdarzenie modernistyczne, w tym tomie.

White_Proza historyczna_OK.indd Sek9:275

2009-09-03 19:22:54

276

Zdarzenie historyczne

zawartości. Specyficznie „historyczny” sposób pojawienia się „nowego rodzaju pisarstwa” wymaga zidentyfikowania nowej „zawartości” lub zjawiska, do przedstawienia którego owo pisarstwo wydaje się adekwatne. Już wcześniej nawiązywałem do „zdarzenia modernistycznego”, treści, zjawiska i odniesienia. Teraz pójdę dalej, sugerując, że to ufundowana na historyczności idea „traumy” dostarcza „substancji” i „zawartości” dla tego nowego rodzaju zdarzenia modernistycznego. Współczesne rozumienie pojęcia traumatyczny pochodzi z medycyny, gdzie znaczy ono zarówno ranę, a dokładniej naruszenie skóry i kości, jak i powstałe w wyniku owych ran fizyczne i psychiczne blizny. Stosowane do określenia pewnego rodzaju zdarzenia historycznego termin „trauma” i jego forma przymiotnikowa „traumatyczny” są dość konwencjonalne i opisują potężne zniszczenia w społeczno-politycznym systemie, który musi jakoś zareagować, dostosować się i zaadaptować, by cały organizm mógł przetrwać. W teorii psychoanalizy z kolei, pojęcia trauma i traumatyczny stosowane są (w pierwszym znaczeniu metaforycznie) do opisania wstrząsu dla organizmu, który ma efekt somatyczny i/lub psychiczny, polegający na „uwalnianiu się” wcześniej utrzymywanych w równowadze „popędów”, produkujących stany neurotyczne i psychopatyczne (paranoja, histeria, obsesja itp.), skutkujące dysfunkcją organizmu. Rozwinięta przez Breuera i Freuda w latach dziewięćdziesiątych dziewiętnastego wieku fizyczna koncepcja traumy nie różni się znacznie od swego historiologicznego odpowiednika, gdzie zdarzenie historyczne postrzega się jako poważne zaburzenie historycznego (społecznego) systemu, wywołujące chaos we wszelkich instytucjach, praktykach, przeświadczeniach. Odbija się to na zbiorowych zachowaniach, które podobne są do tych występujących w przypadkach histerii, paranoi, fetyszyzmu itd. Freud i inni psychoanalitycy rozwinęli później odmienną formułę traumy, która zakładała wyraźnie „historyczny” komponent „następstwa” lub „odroczonego (czasowo) efektu” (Nachträglichkeit), łudząco podobny do tego, co historiologia uważa za klucz do rozumienia specyficznie historycznej relacji między przeszłością i teraźniejszością. Freud charakteryzował psychiczny wymiar

White_Proza historyczna_OK.indd Sek9:276

2009-09-03 19:22:54

Zdarzenie historyczne

277

traumy nie tylko jako (nagły i szkodliwy) dla organizmu wstrząs, lecz także jako szok, który pozostawia w psychice niektórych jednostek rodzaj pustki znaczeniowej, do momentu, kiedy pod naciskiem późniejszego zdarzenia, podobnego pod jakimś względem do pierwszego doświadczenia wtargnięcia, pusta przestrzeń nagle ożywa i zostaje pobudzona w taki sposób, by odkryć znaczenie tak mocno zdeterminowane, że rani organizm ponownie, a w istocie podwójnie: najpierw przez przywołanie pierwszej sceny wtargnięcia i nagłego odkrycia jego znaczenia, a później przez ponowne powtórzenie pierwotnego odruchu obrony, poprzez usunięcie go ze świadomości, czemu towarzyszy poczucie winy za nierozpoznanie tego, co stało się na początku. Istnieje podobieństwo między sposobem, w jaki historycy rozumieją relację pomiędzy przeszłością historyczną i teraźniejszością, a Freudowską koncepcją związku między traumatycznym wydarzeniem w życiu jednostki i jego „powrotem”, czemu towarzyszy tak silny wstrząs, że jednostka przestaje normalnie funkcjonować. Pojęcie traumatyzującego zdarzenia pozwala Freudowi wysunąć teorię „ukrytej historii” jednostki i, analogicznie, całego narodu bądź ludu, wobec której „oficjalna” wersja jego przeszłości musi być rozumiana jako alibi lub sublimacja, która pojawiła się w odpowiedzi na poczucie winy wzbudzone przez pierwotny akt. W Mojżeszu i monoteizmie teoria traumatyzującego zdarzenia pozwala Freudowi wysunąć koncepcję okropnej zbrodni, która miała miejsce w żydowskiej przeszłości, to jest morderstwa dokonanego na Mojżeszu przez lud – lud, który Mojżesz obarczył niemożliwym zobowiązaniem wobec Prawa. Wyjaśnia to żarliwy ascetyzm, samodyscyplinę, nieudaną próbę stworzenia państwowości oraz bezustanne wędrówki, poczucie winy i melancholię Żydów. To właśnie „powrót wypartego wspomnienia” tej pierwotnej zbrodni – morderstwa Ojca – konstytuuje przeszłość-w-teraźniejszości, którą Żydzi żyją i odbierają jako „historię”.26 26 Zygmunt Freud, Mojżesz i monoteizm, przeł. Jan Doktór, w: Georg Wilhelm Friedrich Hegel, Jezus; Zygmunt Freud, Mojżesz i monoteizm, Czytelnik, Warszawa 1995 (zwłaszcza część 3, sekcja 1: „Przesłanka historyczna”,

White_Proza historyczna_OK.indd Sek9:277

2009-09-03 19:22:54

278

Zdarzenie historyczne

Mimo gestów kierowanych w stronę współczesnej nauki historycznej i własnych wysiłków Freuda, by brzmieć „naukowo”, jego pojęcie „historii” Hebrajczyków nosi wszelkie znamiona mitu. Idiom mitografii jest jednak całkiem odpowiedni dla rodzaju związku przyczynowo-skutkowego między przeszłością i teraźniejszością, który Freud nazywa nachträglich (spóźnionym). Relacja ta jest poniekąd „magiczna” i pociąga za sobą takie pojęcia, jak działanie na odległość, odroczony efekt, utajenie itp. Freud nie odrzuca i nie kwestionuje tradycyjnej idei historycznej, która stanowi, że zdarzenie w danym czasie i miejscu niejako „rozszerza się” zarówno w czasie, jak i w przestrzeni, powodując kolejne zdarzenia, będące „skutkami” uprzednio zaistniałej „przyczyny”. Postuluje on jednak inny rodzaj zdarzenia, którego prawdziwa istota i skutki są pogrzebane w pamięci indywidualnej i zbiorowej, przez jakiś czas pozostają tam w ukryciu, a potem, w odpowiedzi na późniejsze, podobnie naruszające zdarzenie, powracają w formie, która jednocześnie wyjawia i ukrywa jej dawny pierwowzór. Takie zdarzenie, zdarzenie traumatyczne, posiada strukturę modelu wypełnienia się figury [ figure-fullfilment model], charakterystycznego dla hebrajskiej i chrześcijańskiej teodycei.27 W modelu tym znaczące zdarzenie historyczne będzie rozpoznawalne przez swoje podwójne zaistnienie: po raz pierwszy jako znak [intimation] niosący możliwość znaczenia, a po raz drugi jako „dopełnienie”, wypełnienie lub spełnienie tego, co wcześniej było domniemane lub, by użyć terminu psychologicznego, uśpione we wcześniejszym zdarzeniu. Teologiczne przykłady tego modelu są dobrze znane: podmiana baranka za s. 158 i nast.). Zob. także: Michel de Certeau, The Fiction of History: The Writing of „Moses and Monotheism”, w: tegoż, The Writing of History, trans. Tom Conley, Columbia University Press, New York 1988, który traktuje tekst Freuda jako powieść. 27 Na temat modelu wypełnienia się figury szerzej pisze White w artykule: Kosmos, chaos i następstwo w przedstawieniu historiologicznym, przeł. Paulina Ambroży, w: Pamięć, etyka i historia anglo-amerykańska teoria historiografii lat dziewięćdziesiątych, red. Ewa Domańska, Wydawnictwo Poznańskie, Poznań 2002 [przyp. red.].

White_Proza historyczna_OK.indd Sek9:278

2009-09-03 19:22:54

Zdarzenie historyczne

279

Izaaka w zamierzonej ofierze Abrahama jako antycypacja Prawa Mojżeszowego, które tę ofiarę „wypełni”; Upadek Adama, który wypełni się w Zmartwychwstaniu Chrystusa itd. Świeckim odpowiednikiem modelu wypełniania się figury w teorii historiologicznej mógłby być pogląd, że daleką, ale ważką przyczyną rewolucji francuskiej była protestancka reformacja. Według Tocqueville’a reformacja niejako zawierała w sobie zarodek rewolucji, która obaliła ancien régime. Pamiętajmy jednak, iż nie oznacza to bynajmniej, że wcześniejsze zdarzenie determinuje późniejsze lub że późniejsze zdarzenie musi być rozważane jako telos, ku któremu od czasów reformacji wszystko dążyło. Nie chodzi tu o teleologiczne pojęcie historycznej przyczynowości. Nikt nie mógł przewidzieć wybuchu rewolucji francuskiej na podstawie jakiejkolwiek wiedzy, którą posiadano na temat reformacji. Dopiero po rewolucji można było zrozumieć, jakie zmiany umożliwiła. Podobnie ma się rzecz z Freudowskim zdarzeniem „traumatycznym” czy „traumatyzującym”. Molestowanie dziecka przez dorosłego niekoniecznie musi się ujawnić w późniejszym życiu jako „trauma” i doprowadzić do psychicznego osłabienia młodocianego lub dorosłego. Wszystko zależy od tego, czy wystąpi kolejne zdarzenie, podobne do wcześniejszego, które można zidentyfikować jako prowadzące do reakcji rozpoznania–wyparcia i które zablokuje dostęp do obydwu zdarzeń i będzie je wypierać poza sferę „prawdziwej historii”, do której należą. Odpowiednikiem tego zjawiska w rzeczywistej historii byłby rodzaj schizo-historiologii. W opcji tej pragnieniu poznania bądź obsesji przeszłości towarzyszyłaby równie silna awersja lub odrzucenie jakiejkolwiek wiedzy na temat przeszłości. Zagrażałaby ona bowiem bezpiecznej wersji rzeczywistości historycznej, działającej jako ochronny klosz odgradzający ją od niebezpiecznej prawdy. Brak mi tu miejsca, by zgłębić to zagadnienie, ale uważam, że przedstawiona przez Kantorowicza teoria „dwóch ciał króla” zajmuje się właśnie toposem takiej schizo-historii.28 Ernst Kantorowicz, Dwa ciała króla. Studium ze średniowiecznej teologii politycznej, przeł. Maciej Michalski, PWN, Warszawa 2008 [przyp. red.]. 28

White_Proza historyczna_OK.indd Sek9:279

2009-09-03 19:22:54

Zdarzenie historyczne

280

Należy podkreślić, że Freud nie był oczywiście ani profesjonalnym historykiem, ani też profesjonalnym filozofem (historii) i że ani profesjonalni historycy, ani filozofowie nie mieli żadnego szczególnego powodu, by uznać jego formułę traumatycznego wydarzenia za wkład w naukowe badanie historii, historycznej przeszłości czy historycznego związku między przeszłością i teraźniejszością. I można im przyznać rację, bowiem równie dobrze można powiedzieć, że Freud wykorzystał współczesne mity i rozumienia historii jako model do skonceptualizowania takiej relacji między przeszłością i teraźniejszością danej jednostki, narodu (czy w istocie jakiejkolwiek grupy ludzi), którą chciał nazwać „traumatyczną”. Na polu historii, archeologii i antropologii Freud był amatorem i dyletantem. Interesował się każdą dziedziną wiedzy, której można było użyć terapeutycznie do leczenia chorób o podłożu psychologicznym. Innymi słowy, był on zainteresowany bardziej „przeszłością praktyczną” niż historyczną, tworzoną przez profesjonalnych historyków, antropologów i archeologów, i przetwarzaną przez nich na uczone tomy, w celu oświecenia kolegów po fachu.29 Chociaż Freud wykorzystywał prace zawodowych naukowców z innych dyscyplin, nie był jednak zainteresowany wnoszeniem wkładu w reprezentowane przez nich pola badawcze, lecz wykorzystywaniem z ich twórczości wszystkiego, co mogłoby być pomocne w myśleniu o leczeniu jednostek (i grup) trawionych przez chorobę zwaną wtedy „melancholią” (depresyjny stan, który stawał się chroniczny, kiedy jednostka ponosiła niewyobrażalną stratę ukochanego obiektu), gdy zawodziły konwencjonalne metody „żałoby”. Ważnym teoretycznym punktem w psychoanalitycznym pojęciu „traumy” jest fakt, że według Freuda, immanentnie traumatyczne zdarzenie nie istnieje. Jednostki w różny sposób radzą sobie nawet z najgorszym rodzajem straty, niektóre poprzez traumatyzację, inne poprzez żałobę, jeszcze inne poprzez różne stadia sublimacji, wyparcia lub symbolizacji, które mają miejsce w procesie „przepracowywania” doświadczenia straty. W tym 29

Zob. Oakshott, On History, rozdz. 1.

White_Proza historyczna_OK.indd Sek9:280

2009-09-03 19:22:54

Zdarzenie historyczne

281

miejscu należy podkreślić różnice pomiędzy medycznym i fizjologicznym ujęciem traumy oraz jej rozumieniem psychologicznym, psychosomatycznym i psychoanalitycznym. Z fizykalnego punktu widzenia, inherentnie traumatyczne zdarzenia mogą wystąpić. Są to zdarzenia, które grożą destrukcją organizmu, jednostki bądź grupy. Fakt, że takie rozumienie zdarzenia historycznego funkcjonuje wśród zawodowych historyków, uwidocznia się w używanej przez nich koncepcji „kryzysu” jako stanu, który u jednostek lub grup może wywołać cierpienie. Jednak z punktu widzenia psychoanalitycznego pojęcia traumy, kryzys kryzysowi nie równy. Nie wszystkie kryzysy, zwłaszcza te, które dotykają fizjologicznego funkcjonowania organizmu, będą traumatyczne dla grup lub jednostek ich doświadczających. W rzeczy samej, trauma to jedynie nazwa szczególnej reakcji na kryzys. Dotyczy ona sposobu, w jaki jest on zaledwie zauważony, a nie pojmowany jako zawłaszczenie tożsamości, które później, pod presją podobnego zdarzenia, będzie dostrzeżone i pojęte jako zaistniałe. Cóż mogłoby być bardziej „historycznym”, „historiologicznym” czy „historiograficznym” sposobem interpretowania „historycznego zdarzenia”? Innymi słowy: co mogłoby być bardziej historiologicznym sposobem interpretowania pewnego rodzaju zdarzenia psychosomatycznego (gdzie soma, o której mowa, będzie należała do danej jednostki czy całej grupy)? Czy możliwe jest, że to specyficznie historyczne zdarzenie ma miejsce w teraźniejszości (lub w doświadczeniu żyjącej grupy), którego natura nie może być dostrzeżona i nazwana, ponieważ realizuje się ono tylko jako „erupcja” siły lub energii naruszającej funkcjonujący system i wymusza zmianę (kierunek lub trajektoria jest nieznana, dopóki nie zaistnieje lub nie zostanie ona sprowokowana), której uwieńczenie, cel lub zamysł może być dostrzeżony, pojęty i skutkujący reakcją jedynie w czasie późniejszym? Jednak nie w jakimkolwiek „czasie późniejszym”. Chodzi tutaj o taki „późniejszy czas”, kiedy erupcja tego, co wydaje się w jakiś sposób powiązane z wcześniejszym zdarzeniem, ujawnia się lub wydaje się ujawniać (chociaż w sposób zawoalowany i niejasny) jako powiązana z zarówno pierwot-

White_Proza historyczna_OK.indd Sek9:281

2009-09-03 19:22:54

282

Zdarzenie historyczne

nymi, jak i późniejszymi wydarzeniami, istotna dla nich czy je zapowiadająca. To późniejsze zdarzenie może być wiarygodnie przedstawione w narracji, gdzie staje się wypełnieniem (lub derealizacją) uśpionego znaczenia, które teraz objawia się w retrospektywie tego, co wydarzyło się wcześniej. Gdyby tak właśnie było, byłby to... cud. [2008] przełożył Rafał Borysławski

White_Proza historyczna_OK.indd Sek9:282

2009-09-03 19:22:54

Zdarzenie modernistyczne

White_Proza historyczna_OK.indd Sek10:283

2009-09-03 19:22:55

White_Proza historyczna_OK.indd Sek10:284

2009-09-03 19:22:55

Historia rozpada się na obrazy, nie na opowieści. Walter Benjamin1 Za obumieraniem sztuki przemawia rosnąca niemożność przedstawiania historii. Theodor Adorno2

We współczesnej krytyce panuje przekonanie, że literatura modernistyczna i sztuka modernistyczna w ogóle podważa „trójpodział” na zdarzenia, postacie i fabułę, który stanowił podstawę zarówno dziewiętnastowiecznej powieści realistycznej, jak i historiografii, z której czerpie ona swój wzorzec realizmu. Owa skłonność literatury modernizmu do podważania zdarzenia ma istotny wpływ na rozumienie sposobów, za pomocą których współczesna kultura Zachodu buduje związki między literaturą i historią. Badania i pisarstwo historyczne z powodzeniem obchodzą się dzisiaj bez pojęć postaci i fabuły, czego dowodem jest pojawienie się w dwudziestym wieku historiografii bezpodmiotowej i afabularnej.3 Rozpad zdarzenia jako podstawowej jednostki wydarzania się w czasie, swoistego budulca historii, kwestionuje jednak samo pojęcie faktyczności i grozi rozmyciem różnicy pomiędzy dyskursem realistycznym i wyobrażeniowym [imaginary]. Rozpad ten podważa także podstawowe założenie zachodniego realizmu: opozycję między faktem i fikcją. Problem tradycyjnego realizmu: jak realistycznie przedstawiać rzeczywistość, 1 Walter Benjamin, Pasaże, przeł. Ireneusz Kania, Wydawnictwo Literackie, Kraków, 2005, s. 524 [przyp. red.]. 2 Theodor Adorno, Minima Moralia. Refleksje z poharatanego życia, przeł. Małgorzata Łukasiewicz, Wydawnictwo Literackie, Kraków 1999, s. 167 [przyp. red.]. 3 Fredric Jameson, Metacommentary, w: tegoż, The Ideologies of Theory: Essays, 1971–86, University of Minnesota Press, Minneapolis 1988, rozdz. 1.

White_Proza historyczna_OK.indd Sek10:285

2009-09-03 19:22:55

286

Zdarzenie modernistyczne

modernizm rozwiązuje, pozbywając się po prostu podstawy, na której realizm określa się w kategoriach wspomnianej opozycji. Zakwestionowanie realności zdarzenia podważa samo pojęcie faktu jako źródła tradycyjnego realizmu. Modernizm znosi zatem tabu mieszania faktu z fikcją (nie dotyczy to jednak dyskursu jednoznacznie imaginatywnego). Zgodnie z opinią współczesnej krytyki, w konceptualizacji literatury jako rodzaju pisarstwa, które porzuca zarówno referencyjną, jak i poetycką funkcję użycia języka, unika się samego terminu fikcja. Nowatorskie aspekty modernizmu uzasadniają powstanie nowych gatunków postmodernistycznej reprezentacji parahistorycznej, zarówno literackich, jak i wizualnych, określanych jako dokudrama [docudrama], fakcja [ faction], info-rozrywka [infotainment], fikcja faktu [the fiction of fact], historyczna metapowieść [historical metafiction] itp.4 Gatunki te reprezentowane są przez takie dzieła, jak: Z zimną krwią Trumana Capote’a, Pieśń kata Normana Mailera, Ragtime Edgara Lawrence’a Doktorowa, White Hotel Donalda Michaela Thomasa, Libra Dona DeLillo, Lot do Kanady Ishmaela Reeda; telewizyjne produkcje: Holokaust i Korzenie oraz filmy: Nocny portier Liliany Cavani, Przeklęci Luchino Viscontiego, Hitler: film z Niemiec HansaJürgena Syberberga, Powrót Martina Guerre Bertranda Taverniera, a także JFK Olivera Stone’a oraz Lista Schindlera Stevena Spielberga. Wszystkie one zajmują się zjawiskami historyczny4

Linda Hutcheon, A Poetics of Postmodernism: History, Theory, Fiction, Routledge, New York 1988, s. 76. Autorka zauważa, że postmodernistyczne powieści kładą nacisk na „proces, w którym zdarzenie staje się faktem”. Analizując stwierdzenie Hutcheon, nie mogłem nie powołać się na to, co Linda Williams nazywa „nowymi filmami dokumentalnymi”, które, tak jak Shoah albo Roger i ja, traktują bardziej o poszukiwaniu faktów przez filmowca, a mniej o samych faktach. Autorka twierdzi ponadto, że filmy te „są dokumentami – w przeciwieństwie do filmu Stone’a” (moje podkreślenie). Znaczy to, że film Stone’a nie powinien być oceniany według kryteriów stosownych dla filmów dokumentalnych. Osobiście sugerowałbym, że JFK nie jest ani faktualny, ani fi kcjonalny, ale raczej figuratywny i powinien być potraktowany przede wszystkim jako figura. Zob. Linda Williams, Mirrors without Memories: Truth, History, and the New Documentary, „Film Quarterly”, vol. 46, nr 3, Spring 1993, s. 13.

White_Proza historyczna_OK.indd Sek10:286

2009-09-03 19:22:55

Zdarzenie modernistyczne

287

mi i wszystkie, w mniejszym lub większym stopniu, wydają się fikcjonalizować historyczne wydarzenia i postacie, do których się odnoszą. Dzieła te w sposób istotny różnią się jednak od swojego gatunkowego prototypu – dziewiętnastowiecznej powieści historycznej. Gatunek ten narodził się jako swoista inskrypcja i ingerencja w przestrzeń pomiędzy wyobrażeniową opowieścią romansową a zbiorem rzeczywistych zdarzeń historycznych. Ingerencja ta wyposażyła fikcyjne zdarzenia w konkret rzeczywistości, a jednocześnie nadała zdarzeniom historycznym charakterystyczną dla romansu magiczną aurę.5 Jednakże związek między powieścią historyczną i jej potencjalnym czytelnikiem opierał się na specyficznym pakcie: jego zamierzone efekty uzależnione były zaś od domniemanych umiejętności czytelnika, dzięki czemu odróżnia on fakt od fikcji, a więc życie od literatury. Bez tej umiejętności nie mógłby zostać osiągnięty cel, dzięki któremu to, co znane (fantazje czytelnika), stawało się egzotyką, a egzotyka (przeszłość historyczna albo żywoty wielkich ludzi) tym, co znane. W postmodernistycznej dokudramie albo historycznej metapowieści mamy do czynienia nie tyle z odwróceniem relacji, w której rzeczywiste zdarzenia nabierają cech fikcyjnych a fikcyjne rzeczywistych, ile z zawieszeniem samej dystynkcji między rzeczywistością a wyobraźnią. Wszystko przedstawione jest tak, jakby zarówno realne, jak i wyobrażeniowe, realistycznie wyobrażone i wyobrażeniowo realne, należało do tego samego porządku ontologicznego, co w konsekwencji osłabia referencyjną funkcję obrazów zdarzeń. Dochodzi zatem do zerwania paktu, który był podstawą relacji między dziewiętnastowiecznym (burżuazyjnym?) czytelnikiem i autorem powieści historycznej. W efekcie, jak twierdzi Gertrude Himmelfarb, otrzymujemy „historię na życzenie” [history as you like it], przedstawienia historii, w których wszystko ujdzie [anything goes], co dzieje się – jak uważa badaczka – ze szkodą zarówno dla prawdy, jak i moralnej 5 Zob. Fredric Jameson, Magical Narratives, w: tegoż, The Political Unconscious: Narrative as Socially Symbolic Act, Cornell University Press, Ithaca 1981, rozdz. 2.

White_Proza historyczna_OK.indd Sek10:287

2009-09-03 19:22:55

288

Zdarzenie modernistyczne

odpowiedzialności. O to właśnie, od czasu ukazania się JFK (1991), oskarżany jest Oliver Stone. Za swoją wizję zdarzeń towarzyszących zamachowi na życie prezydenta Johna F. Kennedy’ego Stone był krytykowany przez dziennikarzy, historyków, polityków i politologów. Częściowo, krytykę tę wywołała „treść” filmu. Reżyserowi zarzucono między innymi, że podsyca paranoję, pokazując zamach na życie prezydenta Kennedy’ego jako efekt spisku sięgającego wysoko postawionych osobistości rządu Stanów Zjednoczonych. Ale film Stone’a wydawał się także zacierać różnicę między faktem a fikcją – i właśnie ten zarzut wielu krytyków potraktowało poważniej. Zdarzenia historyczne ukazano tak, jakby można o nich powiedzieć cokolwiek się chce.6 Podważyło to samą zasadę obiektywności, która pozwala odróżnić prawdę od mitu, ideologii, iluzji lub kłamstwa. W opublikowanej w „Times Literary Supplement” recenzji z JFK, zatytułowanej Movie Madness, Richard Grenier napisał: Oliver Stone swobodnie poczyna sobie z zamachem na Johna Kennedy’ego, fabrykując dowody wspierające jego teorię spisku i zacierając inne, które ją podważają. Reżyseruje swój film w stylu walki na pięści: lewy sierpowy w szczękę, prawy w splot słoneczny, scena w przód, scena w tył, bezlitosna przekrojowość, ujęcia „kontaktowe”, niejasności, ściemnianie i zadawanie widzowi ciosów, aż przez nokaut techniczny wygrywa sam Stone (jak sądzi).7 6 Zob. Gertrude Himmelfarb, History as You Like It, „Times Literary Supplement”, 16 October 1992, s. 12–15. 7 Richard Grenier, Movie Madness, „Times Literary Supplement”, 24 January 1992, s. 16-17. Grenier oświadcza: „Nigdy wcześniej w historii Hollywood żaden film nie został tak mocno napiętnowany przez amerykańską klasę polityczną. Politycy i publicyści różnych opcji politycznych – twarda lewica, prawica, centrum – potępili JFK jako film nieodpowiedzialny, a nawet szalony”. Autor komentuje dalej różnicę między reakcją polityków i publicystów politycznych, a reakcją „krytyków filmowych, którzy utożsamiają się z ‘artystyczną’ klasą swojego kraju”. „Ostatecznie”, pisze autor, krytykom tym „film się raczej podobał, co różni ich znacząco od innych amerykańskich komentatorów, felietonistów, dziennikarzy, którzy, ze zdumiewającą jednomyślnością wyrażają się o filmie z dezaprobatą”. Z kontrastu tych reakcji, autor wnioskuje,

White_Proza historyczna_OK.indd Sek10:288

2009-09-03 19:22:55

Zdarzenie modernistyczne

289

Zwróćmy uwagę, że Grenier protestuje przeciwko manipulowaniu przez Stone’a dowodami dotyczącymi zamachu, ale jeszcze bardziej drażni go sposób ich przedstawiania, ów „pięściarski” i „pałkarski” styl, zniekształcający nawet te zdarzenia, których zaistnienie można ustalić na podstawie historycznych faktów. Styl ten traktowany jest tak, jakby stanowił pogwałcenie możliwości percepcji widza. Forma i treść filmu Stone’a wzbudziły niepokój także u innego krytyka filmowego – Davida Armstronga. Krytykuje on to, co nazywa „zastosowaniem przez Stone’a (techniki) szybkich cięć rodem z telewizyjnej reklamy samochodów”, i przyznaje, że dla niego „oglądanie JFK było jak gapienie się przez trzy godziny na MTV bez muzyki”. Armstrongowi nie podobał się nie tylko „sam film jako film”, lecz krytyk wysuwał także inne zarzuty, bardziej moralne niż artystyczne. „Niepokoi mnie (...) mieszanie przez Stone’a scen rekonstruowanych ze zdjęciami archiwalnymi”, przecież „młodzi widzowie, którym [Stone] dedykuje swój film, mogą potraktować jego wizję dosłownie – jako prawdę”. Armstrong twierdzi zatem, że techniki montażu mogą zniszczyć u młodego widza zdolność do odróżniania zdarzenia realnego od wymyślonego.8 Wszystkie ukazane w filmie zdarzenia – zarówno te oparte na źródłach historycznych, jak i te oparte na domysłach czy po prostu wymyślone, by wspomóc fabułę lub uwiarygodnić paranoiczne fantazje Stone’a – są przedstawione tak, jakby były równie historyczne, to znaczy równie realne, jakby naprawdę się wydarzyły. Jest tak mimo że sam Stone – jak przyznaje – nie widzi różnicy między historią a tym, co zmyślili że „może nie powinniśmy kupować używanego samochodu od krytyków filmowych”. Tamże, s. 16. 8 David Armstrong, Todd Gitlin, Killing the Messenger, „Image”, 16 February 1992, s. 14. Są to dwa różne eseje opublikowane pod jednym tytułem z dociekliwym podtytułem: „Why Did the Press React so Furiously over Stone’s Movie?” (Dlaczego prasa zareagowała tak wściekle na film Stone’a?). Zob. także: uwagi Michaela Rogina, ’Make My Day!’: Spectacle as Amnesia In Imperial Politics, „Representations”, vol. 29, Winter 1990, s. 99–123. Troska Armstronga o wrażliwość młodych ludzi jest symptomatyczna; gdy krytycy zaczynają się przejmować demoralizacją młodzieży, to znak, że dzieło sztuki poruszyło jakiś zbiorowy nerw.

White_Proza historyczna_OK.indd Sek10:289

2009-09-03 19:22:55

290

Zdarzenie modernistyczne

ludzie, innymi słowy, wszystkie zdarzenia, o ile są one zdarzeniami przedstawionymi, uważa on za równie wymyślone.9 Poruszane tu zagadnienia pojawiają się w kontekście doświadczenia, pamięci lub świadomości zdarzeń, które nie tylko nie mogły mieć miejsca przed dwudziestym wiekiem, lecz także których istota, zasięg oddziaływania oraz skutki byłyby wręcz nie do pomyślenia we wcześniejszych epokach. Niektóre z nich, jak na przykład dwie wojny światowe, niewyobrażalny dotąd wzrost liczby ludności, ubóstwo i głód na niespotykaną dotąd skalę, zanieczyszczenie ekosfery próbami jądrowymi, beztroskie odkładanie szkodliwych odpadów, programy ludobójstwa realizowane przez społeczeństwa dysponujące technologią naukową oraz racjonalizacja procedur sprawowania władzy i przeprowadzania działań wojennych (czego paradygmatem jest dokonana przez nazistów zagłada sześciu milionów europejskich Żydów), oddziałują na świadomość niektórych grup społecznych tak samo, jak na psychikę neurotycznych jednostek wpływają dziecięce traumy. Wynika z tego, że pewnych zdarzeń nie da się zapomnieć czy wyprzeć z umysłu lub odwrotnie – dokładnie zapamiętać. To znaczy, że nie sposób jednoznacznie i jasno określić ich znaczenia i zlokalizować w pamięci zbiorowej tak, by skrócić cień rzucony przez nie na zbiorową umiejętność oceny teraźniejszości i wyobrazić sobie przyszłość wolną od ich osłabiającego wpływu.10 9 Stone prawdopodobnie doskonale sobie zdaje sprawę, jaka jest różnica między wojną w Wietnamie a różnymi jej przedstawieniami. Nie wydaje się twierdzić, że zdarzenia te nie miały miejsca, a jedynie, że w ich reprezentacjach różnice między przekazem faktualnym i fi kcyjnym są niewielkie. Jego poglądy na temat historii to zupełnie inna sprawa. Zacytujmy pochodzące z wywiadu słowa Stone’a: „Czym jest historia? Niektórzy mówią, że to zbieranina plotek zmyślonych przez żołnierzy przy obozowym ognisku. Mówią – to a to się zdarzyło. Zmyślają, wyolbrzymiają, upiększają. Znałem ludzi, którzy w czasie walki narobili w gacie. Jestem pewien, że kowbojom też się to zdarzało. Przesada jest naturalną cechą ludzi. Czym więc jest historia? Kto to kurwa wie?”, „Esquire”, November 1991, s. 93. 10 Wpisanie na tę listę zjawisk Holokaustu może wzbudzić protesty u tych badaczy, którzy nalegają, by uznać to zdarzenie za zupełnie wyjątkowe, jeśli nie w całej historii, to przynajmniej w historii ludobójstwa. Według mnie, wszystkie zdarzenia historyczne są z definicji jedyne w swoim rodzaju,

White_Proza historyczna_OK.indd Sek10:290

2009-09-03 19:22:55

Zdarzenie modernistyczne

291

Sugestia, że dla grup najbardziej w sposób bezpośredni dotkniętych tymi wydarzeniami czy na nich nadmiernie skoncentrowanych [ fixated] znaczenie tych zdarzeń pozostaje wieloznaczne, a przeniesienie ich do przeszłości trudne do przeprowadzenia, nie powinna prowadzić do wniosku, że zdarzeń takich nie było. Wręcz przeciwnie, nie tylko poświadczono, że miały one miejsce, lecz także udokumentowano trwałe skutki, jakie wywarły nawet na tych społeczeństwach i pokoleniach, które nie zostały nimi dotknięte w sposób bezpośredni. Wśród tych skutków należy uwzględnić trudności współczesnych pokoleń w osiągnięciu porozumienia co do znaczenia tych zdarzeń. Chodzi o to, co ustalone na podstawie tych zdarzeń fakty mogą powiedzieć o naszej współczesnej kondycji społeczno-kulturowej, oraz o to, jaką postawę powinniśmy wobec nich przyjąć, by zaplanować własną przyszłość. Innymi słowy, ważniejsze są dzisiaj znaczenia, jakie można przyporządkować tym zdarzeniom, aniżeli ich sama faktualna treść. Różnica między faktem i znaczeniem staje się zwykle podstawą relatywizmu historycznego. Dzieje się tak, ponieważ w konwencjonalnych badaniach historycznych, fakty ustanowione o danym wydarzeniu traktuje się jakby były tożsame z ich znaczeniem. Fakty stanowią podstawę wyboru znaczeń, jakie mogą zostać im przypisane przez grupy społeczne z różnych politycznych i ideologicznych powodów. Fakty nie są jednak prymitywnymi danymi, które określają, co zdarzenie ma znaczyć; są raczej przypisaną zdarzeniu funkcją znaczenia. Modernistyczne wydarzenie jako anomalia – z całą niechęcią do odziedziczonych kategorii i konwencji przypisywania zdarzeniom znaczeń – nie tylko podważa status faktów w relacji do zdarzeń, lecz także status zdarzenia w ogóle. chociaż dają się porównać z innymi zdarzeniami tego samego typu. Pozostałe zdarzenia z mojej listy są w ramach swego gatunku równie wyjątkowe. Chodzi mi o to, że zdarzenia z tego spisu, wszystkie są wydarzeniami charakterystycznymi dla dwudziestego wieku, w przeciwieństwie do na przykład rewolucji październikowej z 1917 roku, która mogła wydarzyć się wcześniej lub później. Dlaczego? Ponieważ materialne i ideologiczne warunki konieczne dla jej wystąpienia istniały na długo przez 1917.

White_Proza historyczna_OK.indd Sek10:291

2009-09-03 19:22:55

292

Zdarzenie modernistyczne

Ale rozważanie zagadnienia obiektywności historycznej w kategoriach opozycji między zdarzeniami rzeczywistymi i wyimaginowanymi, na której z kolei opiera się opozycja fakt/ fikcja, ogranicza ważny element w rozwoju kultury zachodniej, który odróżnia modernizm artystyczny od wszelkich poprzednich form realizmu. Istotnie, trudno wyobrazić sobie ogląd rzeczywistości historycznej, który nie korzystałby z fikcyjnych technik reprezentacji, tak samo jak trudno by było wyobrazić sobie poważną fikcję, która, na jakimś poziomie, nie rościłaby sobie pretensji do wypowiadania się na temat natury i znaczenia historii,11 i to z kilku oczywistych przyczyn. Po pierwsze, dwudziesty wiek naznaczony jest zdarzeniami „holokaustycznymi” (dwie wojny światowe, Wielki Kryzys, broń nuklearna, technologie komunikacji, wzrost liczby ludności, niszczenie zoosfery, głód, ludobójstwo jako polityka świadomie praktykowana przez „zmodernizowane” reżimy, i tak dalej). Zjawiska te wykazują niewielkie podobieństwo z tym, co wcześniej historycy zwyczajowo uważali za przedmiot swoich badań, i dlatego ich rozumienie nie może być uchwycone przez popularne techniki konwencjonalnych badań historycznych i przedstawione przez techniki pisarskie stosowane przez dziejopisarzy począwszy od Herodota, a skończywszy na Arturze Schlesingerze. Podobnie, żadna z mających zastosowanie w naukach społecznych odmiana analizy ilościowej nie jest w stanie uchwycić nowości tych zdarzeń.12 Co więcej, nie dają się one wyjaśnić w kategoriach tradycyjnej historiografii humanistycznej, która podkreśla aktywność świadomego i moralnie odpowiedzialnego za swoje czyny podmiotu ludzkiego, będącego w stanie jasno i w rozsądny sposób odróżnić przyczyny zdarzeń historycznych od ich długo- lub krótkotrwałych skutków. Innymi słowy, jest to sprawca, któremu przypisuje się taki sam sposób rozumienia historii, jaki charakteryzuje profesjonalnych historyków, 11 Zob. Sidney Monas, Introduction: Contemporary Historiography: Some Kicks In the Old Coffin, w: Developments In Modern Historiography, ed. by Henry Kozicki, St. Martin’s Press, New York 1992, s. 1–16. 12 Zygmunt Bauman, Nowoczesność i zagłada, przeł. Franciszek Jaszuński, Fundacja Kulturalna Masada, Warszawa 1992, s. 132 i nast.

White_Proza historyczna_OK.indd Sek10:292

2009-09-03 19:22:55

Zdarzenie modernistyczne

293

Poza tym, zdarzenie historyczne, typu „zamach na trzydziestego piątego prezydenta Stanów Zjednoczonych”, zostało podważone jako przedmiot poważnej wiedzy naukowej. Zdarzenia takie służą obecnie jako treść zbioru informacji, jednak jako możliwe przedmioty wiedzy historycznej, która rości sobie pretensje do statusu wiedzy naukowej, są one interesujące jedynie jako dane z tablic statystycznych. Takie pojedyncze zdarzenia, jak zamach na głowę państwa, są obecnie warte studiów jedynie jako założenia hipotetyczne, potrzebne do sporządzenia zapisu dokumentalnego, gdzie nieścisłości, sprzeczności, luki i zniekształcenia odnoszące się do tego wydarzenia, a stanowiące wspólny punkt odniesienia dla tego typu wydarzeń z przeszłości, wychodzą na pierwszy plan i stają się głównym przedmiotem badawczym. O pojedynczych zdarzeniach z przeszłości możemy bowiem powiedzieć jedynie to, że wystąpiły w określonym miejscu i czasie.13 Takie wydarzenie, jak zamach na prezydenta Johna F. Kennedy’ego z pewnością tak długo wzbudzać będzie zainteresowanie entuzjastów historii i zawodowych historyków, jak długo będzie można wykazać jego związek z bieżącymi kwestiami politycznymi i ideologicznymi; tak długo jak zarówno jednostki, jak i grupy odczuwać będą jego psychologiczne konsekwencje. Jednakże każda próba przekazania obiektywnej relacji z przebiegu zdarzenia, czy to przez rozbicie go na wiele szczegółów, czy też przez osadzanie w kontekście, musi zmierzyć się z dwoma problemami: po pierwsze, liczba szczegółów związanych z pojedynczym zdarzeniem jest potencjalnie nieskończona; po drugie, kontekst każdego zdarzenia jest nieskończenie obszerny, a co najmniej nie daje się określić w sposób obiektywny.14 Co więcej, zdarzenie historyczne, tradycyjnie rozpatrywane jako obserwowane, a nie tylko obserwowalne – jest obecnie z definicji zdarzeniem nieobserwo13

Zob. Krzysztof Pomian, Evento, w: Enciclopedia Einaudi, Giulio Einaudi editore, Torino 1978, vol. 8, s. 972–93; oraz Teorie dell’evento, ed. Edgar Morin, Bompiani, Milano 1972. 14 Problem ten omówiłem w: Formalist and Contextualist Strategies in Historical Explanation, w: Hayden White, Figural Realism: Studies in the Mimesis Effect, Johns Hopkins University Press, Baltimore 1999.

White_Proza historyczna_OK.indd Sek10:293

2009-09-03 19:22:55

294

Zdarzenie modernistyczne

walnym i dlatego nie może być tak pewnym przedmiotem wiedzy naukowej, jak te współczesne zdarzenia, które nadal mogą być obserwowane. Zasadny jest zatem powrót do szacownej tradycji przedstawiania pojedynczych zdarzeń, takich jak zamach na trzydziestego piątego prezydenta Stanów Zjednoczonych, jako opowieści i próby ich wyjaśnienia przez narratywizację (fabulację), tak jak zrobił to Oliver Stone w filmie JFK.15 W tym miejscu należy się zająć różnicą między faktem a zdarzeniem modernistycznym. W wyniku zaistnienia zjawisk o niewyobrażalnym dla tradycyjnych historyków zasięgu, skali i głębi oraz w wyniku podważenia pojęcia zdarzenia jako przedmiotu specyficznie naukowego rodzaju wiedzy, pojęcie zdarzenia historycznego przeszło radykalną przemianę. Podobnie stało się z pojęciem opowieści, które bardzo ucierpiało i było bliskie rozkładowi w wyniku rewolucji w praktykach przedstawieniowych znanej jako kulturowy modernizm16 i z powodu technologii przedstawiania, które powołała do życia rewolucja elektroniczna. W związku z powyższym, możemy z powodzeniem stwierdzić, że współczesne media mają moc przedstawiania wydarzeń 15 W tym miejscu warto zauważyć, że reklamujące film Stone’a plakaty, do których znane mi recenzje nie przywiązują szczególnej wagi, prezentują tytuł filmu jako JFK: The Story That Won’t Go Away [JFK: Historia, która nie odejdzie]. W sensie dosłownym tytuł ten wskazuje, że przedmiotem filmu nie jest zdarzenie, ale opowieść; opowieść, która narzuca się świadomości całego pokolenia jako reakcja na traumę, i jako taka ani nie może zostać zamknięta i zapomniana, ani też dokładnie zapamiętana jako zwyczajne zdarzenie z przeszłości. 16 Jameson definiuje modernizm literacki jako produkt podwójnego kryzysu, z jednej strony, „społecznego kryzysu doświadczeń dających się ująć w narrację” i „semiotycznego kryzysu paradygmatów narracyjnych” z drugiej. Fredric Jameson, Sartre: The Origins of a Style, Columbia University Press, New York 1984, s. 211. Chcę podkreślić, że używając terminu modernizm nie odnoszę się do zapoczątkowanego przypuszczalnie przez oświecenie programu opanowywania sił natury przez rozum, naukę i technologię. Chodzi mi raczej o ruchy literackie i artystyczne, które powstały na końcu dziewiętnastego i na początku dwudziestego wieku w opozycji do programu modernizacji i jego społecznych i kulturowych skutków, które reprezentowane są przez takich pisarzy, jak Pound, Eliot, Stein, Joyce, Proust, Woolf itd.

White_Proza historyczna_OK.indd Sek10:294

2009-09-03 19:22:55

Zdarzenie modernistyczne

295

nie tylko jako szczelnie zamkniętych na wszelkie wyjaśnienia, lecz także jako opierających się prezentacji pod postacią opowieści. Współczesne media elektroniczne potrafią manipulować zarejestrowanymi obrazami tak, by dosłownie działy się one na oczach widzów. Sposób wykorzystania na sali sądowej materiału telewizyjnego, który ukazywał policjantów z Los Angeles bijących czarnego obywatela (Rodneya Kinga), w efekcie uczynił z wydawałoby się jednoznacznie udokumentowanego zdarzenia zajście wirtualne, niezrozumiałe jako zdarzenie. Precyzja i szczegółowość wizualnego przedstawienia tego incydentu umożliwiła powstanie różnych interpretacji „tego, co się działo” w zarejestrowanej scenie. Przygodność filmowego zapisu (w pobliżu zajścia przypadkowo znalazł się operator z funkcjonującą, załadowaną i gotową do pracy kamerą), znosi podejrzenie, że zarejestrowane wydarzenie toczyło się zgodnie z jakimś scenariuszem, scenopisem czy linią fabularną. Jak mawiano, nieprzypadkowo to właśnie przypadek stał się archetypem tego, co historycy uprzednio uważali za zdarzenia. Jednak zdarzenia, o których mowa, zawsze były szczególnego rodzaju, bowiem wymuszały nakaz opowiadania i przestrzegały zasad narratywizacji. Jednak to nie tylko współczesne, postindustrialne przypadki, bardziej niezrozumiałe od wszystkich innych, które przeszłe pokolenia mogłyby sobie wyobrazić (pomyślmy o Czarnobylu), lecz także ich fotograficzna i filmowa dokumentacja są tak bogate, że trudno potraktować je jako ciąg elementów składających się na jedną, obiektywną historię. Co więcej, w wielu wypadkach dokumentacja tych zdarzeń jest tak podatna na manipulację, że zniechęca do wszelkich prób formułowania na ich podstawie wyjaśnień zarejestrowanych zjawisk. Zatem „to nie przypadek”, że dyskusja na temat zdarzenia modernistycznego zmierza bardziej w kierunku estetyki „wzniosłości i odrazy” niż „piękna i brzydoty”. Ilustracją niech będzie artykuł z periodyku „1-800”. Jego autor – Michael Turits analizuje swoistą hermeneutyczną gimnastykę zainspirowaną podanymi przez media wiadomościami o dwóch dobrze udokumentowanych katastrofach powietrznych. Jedna miała miejsce w czasie pokazów lotniczych w Ramstein

White_Proza historyczna_OK.indd Sek10:295

2009-09-03 19:22:56

296

Zdarzenie modernistyczne

(Niemcy) w sierpniu 1988 roku. Doszło wtedy do kolizji trzech włoskich odrzutowców MB 339A (Frecce tricolori), w której zginęło pięćdziesiąt osób, a trzysta sześćdziesiąt zostało rannych. Druga to eksplozja wahadłowca NASA – Challengera, która miała miejsce tuż po starcie na oczach zgromadzonej publiczności i milionów telewidzów. W analizie prezentacji medialnej tych wypadków, Turits porównuje nieskończone odtwarzanie [re-presentation] tych tragicznych chwil w telewizji, do efektu „uwieloznacznienia” telewizyjnych powtórek z najważniejszych momentów zawodów sportowych. Turits zauważa, że „kiedy nastąpiła eksplozja [Challengera], a Frecce tricolori zderzyły się ze sobą, (...) wynikające z niekończących się powtórek optyczne geometrie obezwładniły komentatorów i uniemożliwiły przekazywanie relacji”. To, co pierwotnie miało pomóc w wyjaśnieniu zdarzenia, stało się powodem ogólnej dezorientacji poznawczej, by nie powiedzieć, desperacji. Stało się bowiem wątpliwe, czy kiedykolwiek uda się zidentyfikować poszczególne sekwencje zdarzeń w celu przeprowadzenia obiektywnych analiz ich przyczyn i konsekwencji. Turits pisze: Niczym niekontrolowany wirus komputerowy, któremu udało się zagnieździć w sieci telewizyjnych stanowisk kontrolnych, kolizja w Ramstein i eksplozja Challengera nie mogły robić nic innego, jak tylko zapamiętale odgrywać same siebie w nieskończoność (...) Emitowane po eksplozji powtórki pokazujące zajście klatka po klatce, przez miesiące służyły temu samemu celowi, co obsesja mediów na punkcie poszukiwań na dnie oceanu resztek promu i szczątków astronautów, a mianowicie rekonstrukcji krótkiego zdarzenia jako wizualnie zrozumiałego wypadku.

Stacje telewizyjne bez przerwy pokazywały taśmy z eksplozji Challengera. W odpowiedzi na pytanie, dlaczego to robią, komentator wiadomości – Tom Brokaw powiedział: „Cóż innego mieliśmy robić? Ludzie domagali się odpowiedzi”.17 Turits zauważa jednak, że taśmy nie zawierały odpowiedzi. Cała ta 17

Michael Turits, Moment of Impact: Three Air Crashes, „1–800”, Fall 1989, s. 34, 35 (moje wyróżnienia).

White_Proza historyczna_OK.indd Sek10:296

2009-09-03 19:22:56

Zdarzenie modernistyczne

297

wykorzystana do re-prezentacji zdarzenia „fragmentaryzująca” technologia, nie udowodniła nic innego, prócz własnej ulotności. Na temat tego, co się stało, nie dało się opowiedzieć jednej, obowiązującej historii, co znaczy, że można było snuć o tym niezliczoną ilość opowieści. Dlatego też, zagadnienia podniesione w kontrowersjach towarzyszących filmowi JFK, można z powodzeniem skojarzyć z niedawną fazą debaty na temat relacji między faktem historycznym a fikcją, która uwidoczniła się w dyskusjach na temat związków między modernizmem a postmodernizmem. Literacki (i dlatego też filmowy) modernizm (czymkolwiek by nie był) oznacza kres kultury opowiadania [storytelling] – rozumianej w sensie Waltera Benjamina jako „opowieść”, dzięki której wiedza, mądrość oraz powszechne dziedzictwo kulturowe przechodzi z pokolenia na pokolenie w postaci czytelnej narracji. Jeżeli chodzi o cel opowiadania historii czy to w pisarstwie historycznym, czy to w literaturze, to po modernizmie tradycyjne techniki opowiadania stały się bezużyteczne – z wyjątkiem tych, wykorzystywanych w parodii.18 Modernistyczna praktyka literacka skutecznie pozbywa się również funkcji tych postaci, które niegdyś służyły fabule jako podmioty lub, przynajmniej, jako przedstawiciele możliwych perspektyw ukazywanych w niej zdarzeń. Praktyka ta rodzi pokusę takiej fabularyzacji zdarzeń i działań postaci, by tworzyła ona efekt znaczenia, który pochodzi ze wskazania, jak koniec może zawierać się w początku. Modernizm w takim razie skutkuje tym, co Fredric Jameson nazywa derealizacją samego zdarzenia. Czyni to przez konsekwentne pozbawianie zdarzenia jego tradycyjnej narratywistycznej funkcji wskaźnika ingerencji w życie (przynajmniej niektórych ludzi) losu, przeznaczenia, łaski, fortuny, Opatrzności, a nawet samej historii, by „usunąć żądło nowości” i nadać tak potraktowanemu życiu Craig Owen twierdzi, że postmodernizm charakteryzuje się odrodzeniem przedstawień alegorycznych, choć zupełnie innego rodzaju, od tych, odrzuconych na rzecz symbolu przez estetykę romantyczną w dziewiętnastym wieku. Zob. Craig Owen, The Allegorical Impulse: Toward a New Theory of Postmodernism, w: tegoż, Beyond Recognition: Representation, Power, and Culture, University of California Press, Berkeley 1992, s. 52 i nast. 18

White_Proza historyczna_OK.indd Sek10:297

2009-09-03 19:22:56

298

Zdarzenie modernistyczne

przynajmniej jakiś kształt, a w najlepszym razie rzeczywiste, ogólnospołeczne i transhistoryczne znaczenie.19 Jameson pokazuje, jak w tak typowo modernistycznym dziele, jak Mdłości, Sartre tematyzuje doświadczenie czasu jako serię chwil, które ani nie układają się w formę opowiadania, ani nie rozkładają na strzępy i fragmenty egzystencji. Tematyzacja ta przybiera formę przedstawienia nieusuwalnych różnic – w istocie opozycji pomiędzy zwykłym życiem a wypełnionym przygodami życiem możliwym. W analizowanej przez Jamesona scenie, główny bohater Roquentin snuje następującą refleksję: Nie miałem przygód. Przydarzały mi się jakieś historie, wydarzenia, zajścia, co tylko chcieć. Ale nie przygody. Zaczynam rozumieć, że to nie jest jednak kwestia słów. Jest coś, na czym zależało mi bardziej niż na całej reszcie – i nie zdawałem sobie z tego sprawy. To nie była miłość, nie Bóg, ani sława, ani bogactwo. To było... Tak wyobrażałem sobie, że w pewnych chwilach moje życie mogłoby nabrać rzadkiej i drogocennej jakości. Nie zachodziła potrzeba nadzwyczajnych okoliczności: żądałem tylko trochę twardości. Moje obecne życie nie ma w sobie nic świetnego, ale od czasu do czasu, na przykład gdy w kawiarniach rozlegała się muzyka, cofałem się w przeszłość i mówiłem sobie: niegdyś, w Londynie, w Meknès, w Tokio, zaznałem cudownych chwil, miałem przygody. To właśnie jest mi obecnie odjęte. Dowiedziałem się, nagle, bez widocznej przyczyny, że okłamywałem się przez dziesięć lat. Przygody są w książkach. I oczywiście, wszystko to, co opowiada się w książkach, może zdarzyć się naprawdę, ale nie w ten sam sposób. Zależało mi na tym sposobie dziania się.20

Problemem Roquentina jest to, że aby wydarzenie miało dla niego znaczenie przygody, powinno przypominać ten ich rodzaj, który spotyka się w opowiadaniach przygodowych. Wydarzenia muszą ułożyć się w narrację. Sartre opisuje pragnienie zdarzeń– opowieści Roquentina w następujący sposób: 19

Jameson, The Nature of Events, w: Sartre, rozdz. 2. Jean-Paul Sartre, Mdłości, przeł. Jacek Trznadel, Wydawnictwo „Zielona Sowa”, Kraków 2005, s. 48. 20

White_Proza historyczna_OK.indd Sek10:298

2009-09-03 19:22:56

Zdarzenie modernistyczne

299

Oto co pomyślałem: aby najbardziej banalne wydarzenie mogło stać się przygodą, trzeba i wystarczy zacząć je opowiadać. Na to właśnie nabierają się ludzie: człowiek jest zawsze opowiadaczem zdarzeń, żyje otoczony swymi zdarzeniami i zdarzeniami innych, wszystko, co się z nim dzieje, widzi poprzez nie; i usiłuje przeżywać swoje życie tak, jakby je opowiadał. Trzeba jednak dokonać wyboru: żyć czy opowiadać.21

Roquentin popada w melancholię, gdy uzmysławia sobie że: Kiedy tylko żyjemy, nie zdarza się nic. Zmienia się sceneria, wchodzą i wychodzą ludzie, oto wszystko. Nie ma nigdy początków. Dni idą jeden za drugim bez ładu i składu, jak nieskończone i monotonne dodawanie. Tak; to znaczy żyć. Kiedy jednak opowiada się życie, wszystko ulega zmianie; tylko że jest to zmiana, której nikt nie zauważa: dowodem to, że mówi się o prawdziwych historiach. Tak jakby mogły istnieć prawdziwe historie; wydarzenia dzieją się w jednym kierunku, a my opowiadamy je w kierunku przeciwnym. Pozornie zaczynamy od początku: „Było to pewnego pięknego jesiennego wieczoru w 1922 roku. Byłem urzędnikiem u notariusza w Marommes”. A w rzeczywistości rozpoczęliśmy od końca. Ten koniec jest tutaj niewidoczny, lecz obecny, to on nadaje splendoru i znaczenia początkowi... Chciałem, aby chwile mojego życia szły po sobie i porządkowały się, jak chwile życia, które sobie przypominamy [jak u Prousta! – dop. HW] to tak, jakbyśmy chcieli złapać czas za ogon [moje podkreślenia].22

Po iluminacji przychodzi konkluzja: Uczucie przygody nie pochodzi na pewno z wydarzeń: mam na to dowód. To raczej sposób, w jaki łączą się ze sobą poszczególne chwile. Myślę, że to się dzieje tak: nagle odczuwa się upływ czasu i to, że każda chwila prowadzi ku innej chwili, tamta jeszcze do innej i tak dalej; że każda chwila przepada, że nie ma co wysilać się, aby ją zatrzymać itd. I wtedy przypisuje się tę właściwość wydarzeniom, które pojawiają się nam wewnątrz chwil; to, co należy do formy, odnosimy do zawartości. W sumie mówi się wiele o tym sławnym upływaniu czasu, ale się go zgoła nie widzi [moje podkreślenia].23 21 22 23

Tamże, s. 50. Tamże, s. 50–52. Tamże, s. 69.

White_Proza historyczna_OK.indd Sek10:299

2009-09-03 19:22:56

Zdarzenie modernistyczne

300

Nazywają to, jeśli dobrze pamiętam, nieodwracalnością czasu. Uczucie przygody byłoby po prostu uczuciem nieodwracalności czasu. Ale dlaczego nie ma się go bez przerwy? Czy czas nie zawsze jest nieodwracalny? Są chwile, gdy ma się wrażenie, że można robić to, co się chce. Iść naprzód lub powrócić wstecz, że to nie ma znaczenia; ale też i inne chwile, o których można by powiedzieć, że ogniwa zacisnęły się, i w tym wypadku nie wolno przegapić chwili, gdyż nie da się jej rozpocząć na nowo.24

Te fragmenty z Sartre’a zdają się dziś przebrzmiałe, melodramatyczne, może nawet banale – jak to zwykle bywa z niedawną przeszłością, jednak pomagają one uchwycić podstawy specyficznie modernistycznego rozumienia, które stanowi, że znaczenie, forma i spójność prawdziwych lub wyimaginowanych zdarzeń są funkcjami ich narratywizacji. Jameson dochodzi do wniosku, że modernistyczna derealizacja zdarzenia prowadzi do odrzucenia historyczności wszystkich zdarzeń. Uwrażliwia ona także na oddziaływanie mitu (mit Edypa, Ulissesa, Finnegana itd.) lub ekstrawagancje melodramatu (usadowionego zwykle w takich gatunkach, jak: kryminał, dreszczowiec szpiegowski, opowieść o istotach pozaziemskich). W przypadku mitu znaczenie wyobrażonych zdarzeń tkwi w ich podobieństwie do ponadczasowych opowieści archetypalnych – jak śmierć bohatera–przywódcy (JFK). W przypadku melodramatu zaś, znaczenie ma charakter widmowy i wydaje się polegać jedynie na przestrzennym rozproszeniu zjawisk, które pierwotnie zeszły się jedynie po to, by zasygnalizować zaistnienie zdarzenia Sartre traktuje zdarzenie jako reprezentację (Vorstellung) myśli o nim, a nie jako przedstawienie (Darstellung) samego wydarzenia. Typowo modernistyczne przedstawienie zdarzenia można znaleźć w powieści Virginii Woolf Między aktami. Już sam tytuł sugeruje typowe dla wysokiego modernizmu zainteresowanie tym, co się dzieje (jeśli w ogóle się dzieje), między tymi rzadkimi chwilami naszego życia, w których zachodzi coś godnego miana wydarzenia. Jednakże powieść ta tematyzuje brak substancjalności nie tylko przerw między zdarzeniami, lecz także 24

Tamże, s. 70.

White_Proza historyczna_OK.indd Sek10:300

2009-09-03 19:22:56

Zdarzenie modernistyczne

301

tych wydarzeń, których występowanie umożliwia zrozumienie tego, co między nimi zachodzi właśnie jako przerwa. W Między aktami życie rodziny Oliverów wydaje się tak uporządkowane, jak przedstawienie, które ma zostać wystawione przez mieszkańców wioski należącej do rodzinnej posiadłości, tego jednego „dnia w czerwcu 1939 roku”, który obramowuje pozbawioną akcji opowieść. Przedstawienie jest jednak opisane jako odmienne wobec świata realnego, bo posiada wyraźną fabułę. Jego interwały dzielą akty, które same w sobie reprezentują okresy historii Anglii od średniowiecza do czasów obecnych. W przerwach pomiędzy aktami spektaklu, członkowie rodziny Oliverów oraz ich goście rozchodzą się i schodzą w momentach, które zawsze okazują się nieudanymi epifaniami tak, że w rzeczywistości zdarzenia, które mogłyby w ich życiu współtworzyć fabułę, właściwie nigdy nie mają miejsca. W istocie „między aktami” nic się nie wydarza. Różnice między aktami i przerwami między nimi stopniowo się zacierają, by w końcu zaniknąć. Pozostajemy z zasadniczą różnicą między przedstawieniem z naznaczonymi zdarzeniami aktami a prawdziwym życiem widzów, w którym nic się nie dzieje. Kairosem, momentem istotnego wydarzenia, musiałaby być taka chwila, która ogarnęłaby i skupiła bezpańskie wydarzenia, doświadczane bardziej jako przerwy niż jako zjawiska, nadałaby im spójność i podporządkowała jakiemuś wzorcowi. Ale w powieści nie ma takich zdarzeń. Wszystkie te, które mają miejsce przed aktami widowiska, podczas nich, między nimi i po nich, pokazane są jako tak samo pozbawione treści, jak to, co dzieje się w filmie między pojedynczymi kadrami, i jako tak samo fikcyjne, jak te zdarzenia historyczne, które ukazane zostały w przedstawieniu. Fragment, który podałem jako przykład typowo modernistycznego podejścia do przedstawiania, pojawia się w drugiej scenie powieści (brakuje tu oznaczeń rozdziałów). Rzecz dzieje się „w odległej wiosce w samym środku Anglii”, w dniu, kiedy ma się odbyć przedstawienie. O poranku główna postać powieści, Isabella Oliver (Pani Giles), wchodzi do biblioteki domu rodzinnego, jej teść, Bart Oliver, emerytowany urzędnik służby cywilnej, już tam jest – czyta gazetę. Wchodząc, Isa przypomina

White_Proza historyczna_OK.indd Sek10:301

2009-09-03 19:22:56

302

Zdarzenie modernistyczne

sobie frazę wypowiedzianą przez kobietę, która gościła w tym miejscu kilka lat temu. – Biblioteka, to zawsze najmilsze pomieszczenie w domu – zacytowała i przebiegła wzrokiem po książkach. „Zwierciadło duszy” – książki. Królowa wieszczek i Krym Kinglake’a; Keats i Sonata Kreutzerowska. Oto stoją tu i odbijają jak zwierciadła. Co? Mając lat trzydzieści dziewięć – tyle samo, co nasze stulecie – jakież remedium mogła odnaleźć w książkach? Bała się książek, jak całe jej pokolenie, tak samo jak bała się karabinów. Ale niczym osoba, którą męczy ból zęba, więc przygląda się złoconym etykietom buteleczek w aptece, bo nuż któraś zawiera potrzebne jej lekarstwo, zastanawiała się: Keats i Shelley; Yeats i Donne. A może raczej nie wiersze: biografia. Biografia Garibaldiego. Biografia lorda Palmersona. A może nie życie konkretnej osoby, lecz hrabstwa: Zabytki Durham; Protokoły posiedzeń Towarzystwa Archeologicznego z Nottingham. A może nie historia, tylko nauki przyrodnicze: Eddington, Darwin albo Jeans. Nic z tego nie mogło uśmierzyć bólu zęba. Dla jej pokolenia lekturą była gazeta, zatem kiedy teść odłożył „Timesa”, wzięła go i przeczytała: „Koń z zielonym ogonem...”, co było fantastyczne. Następnie: „Strażnik z Whitehall...”, co było romantyczne, a potem, zdanie za zdaniem przeczytała: „Kawalerzyści powiedzieli jej, że koń ma zielony ogon, ale stwierdziła, że to całkiem normalne zwierzę. Zaciągnęli ją do izby w koszarach, gdzie została rzucona na pryczę. Następnie jeden z kawalerzystów usunął część jej odzienia, podczas gdy ona krzyczała i biła go po twarzy...”. To było prawdziwe; tak prawdziwe, że zamiast mahoniowych drzwi zobaczyła łuk Whitehall, za nim izbę w koszarach, w izbie pryczę, na pryczy dziewczynę, która krzyczy i bije go po twarzy, kiedy drzwi – bo w istocie były to drzwi – otwarły się i weszła Pani Swithin z młotkiem w ręku. Sunęła, jakby podłoga pod jej sfatygowanymi ogrodowymi butami była płynna, i zbliżając się tak, zasznurowała usta, uśmiechając się porozumiewawczo do brata. Ani słowo nie padło między nimi, kiedy podchodziła do stojącej w rogu komody i odkładała młotek na miejsce, z którego go wzięła, nie pytając o pozwolenie, wraz z – otwarła dłoń – garścią gwoździków. 25

25

Virginia Woolf, Między aktami, przeł. Magda Heydel, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2008, s. 24–25.

White_Proza historyczna_OK.indd Sek10:302

2009-09-03 19:22:56

Zdarzenie modernistyczne

303

Zauważmy, że zarejestrowano tutaj dość dużo zdarzeń (głównie codziennych czynności): Isabella przegląda półki w poszukiwaniu recepty na choroby jej pokolenia, co symptomaczynie zostaje opatrzone datą 1939. Przerzuca tomy poezji, biografie, prace historyczne i naukowe, odrzuca je, podnosi gazetę, w której czyta o gwałcie, wydarzeniu tak surrealnym, że w oczach kobiety ów gwałt rozgrywa się na drzwiach do biblioteki. Obraz tego zajścia z przeszłości przechodzi płynnie – bez naruszania zasad gramatyki i składni – w sekwencję efektownego wejścia Pani Swithin, siostry Barta, do biblioteki, co dzieje się w fi kcyjnej teraźniejszości: zobaczyła „na pryczy dziewczynę, która krzyczy i bije go po twarzy, kiedy drzwi – bo w istocie były to drzwi – otwarły się i weszła Pani Swithin z młotkiem w ręku”. Obraz gwałconej dziewczyny przenika do całkowicie zwyczajnego zdarzenia – wejścia Pani Swithin do biblioteki – co nadaje temu momentowi złowrogi, fantasmagoryczny wyraz. Pani Swithin „sunęła, jakby podłoga pod jej sfatygowanymi ogrodowymi butami była płynna, i zbliżając się tak, zasznurowała usta, uśmiechając się porozumiewawczo do brata. Ani słowo nie padło między nimi, kiedy podchodziła do stojącej w rogu komody i odkładała młotek na miejsce, z którego go wzięła, nie pytając o pozwolenie, wraz z – otwarła dłoń – garścią gwoździków” (podkreślenie moje). Obydwóm zdarzeniom: gwałtowi na dziewczynie i wejściu Pani Swithin do biblioteki nadana jest ta sama ranga znaczenia lub raczej wieloznaczność znaczenia. Nie ma możliwości, by odróżnić od siebie ich zjawiskowe aspekty czy różne znaczenia. Oba zdarzenia przelewają się poza wyznaczone dla niech kontury i poza samą narrację. Skutkiem reprezentacji jest nadawanie zajściom właściwości widmowych. Odłożenie młotka na swoje miejsce przez Panią Swithin zbiega się z wymianą spojrzeń z bratem, co, jak zauważa Isabella, dość dziwacznie zdarza się każdego lata od siedmiu lat. Każdego roku, już od siedmiu lat, Isa słyszała te same słowa. O młotku, o gwoździach, o przedstawieniu i pogodzie. Co roku zastanawiali się, czy będzie mokro, czy ładnie, i co roku było tak, albo tak. Kolejne dźwięki kary-

White_Proza historyczna_OK.indd Sek10:303

2009-09-03 19:22:56

304

Zdarzenie modernistyczne

lionu zawsze były takie same, tyle że w tym roku słyszała pod nimi: „Dziewczyna krzyczała i biła go po twarzy młotkiem”.26

Owo „zewnętrze” zdarzeń, ich aspekty zjawiskowe oraz ich wnętrza, ich możliwe znaczenia i sensy zostały rozbite i spojone na nowo. Znaczenie zdarzeń nie da się odróżnić od ich zaistnienia, choć owo zaistnienie jest niestabilne, płynne, fantasmagoryczne – prawie tak samo fantasmagoryczne, jak zwolnione tempo, kontrplan, zbliżenie lub powtórka filmowego przedstawienia eksplozji Challengera. Nie chodzi jednak o to, że zdarzenia tego typu są nieprzedstawialne, ale o techniki przedstawiania, które najwidoczniej różnią się od technik obowiązujących w artystycznym realizmie, w szczytowym stadium jego rozwoju. Współczesne dyskusje na temat etyki i estetyki przedstawiania Holokaustu europejskich Żydów – co uważam za paradygmatyczne zdarzenie modernistyczne w historii Europy Zachodniej – dają wgląd w modernistyczne podejście do relacji pomiędzy historią i fi kcją. Jeżeli chodzi o pytanie o najbardziej odpowiedzialne przedstawianie Holokaustu, to najbardziej ekstremalną postawą nie byłoby stanowisko tak zwanych rewizjonistów, którzy twierdzą, że zdarzenie to nigdy nie miało miejsca,27 ale stanowisko tych, którzy uważają, że nie daje się ono uchwycić przez żaden język. W świetle tych poglądów, Holokaust w zasadzie nie daje się opisać ani przedstawić w żadnym medium – werbalnym, wizualnym, oralnym, mimicznym, nie mówiąc już o możliwości wyjaśnienia go z punktu widzenia zwyczajnej relacji historycznej. Pogląd ten reprezentuje George Steiner, w często cytowanym stwierdzeniu: „świat Auschwitz 26

Tamże, s. 27. Chciałbym podkreślić różnicę między modernistyczną problematyzacją zdarzenia, a twierdzeniami para-historyków zwanych rewizjonistami, że zdarzenie znane jako Holokaust nigdy nie miało miejsca. Winniśmy zwrócić uwagę, że rewizjoniści kierują się bardzo tradycyjnym rozumieniem zarówno pojęcia zdarzenia, jak i dowodu. Grupa ta, kierując się dosłowną interpretacją dowodów, twierdzi, że zdarzeń Holokaustu nie można udowodnić. Ludzie ci przypominają chrześcijańskich fundamentalistów zmagających się z argumentami ewolucjonizmu. 27

White_Proza historyczna_OK.indd Sek10:304

2009-09-03 19:22:56

Zdarzenie modernistyczne

305

znajduje się poza mową i rozumem”.28 Podobnego zdania jest także filozof Emile Fackenheim, który pisze: „Holokaust (...) opiera się zarówno historycznemu typowi wyjaśniania, które poszukuje przyczyn, jak i teologicznemu, które poszukuje znaczenia i celu. (...) Zdawałoby się, że Holocaust jest jakościowo wyjątkowym zdarzeniem, odmiennym nawet od innych przypadków ludobójstwa. Trudno go (Holokaust) pojąć, można się tylko zmierzyć z jego przedmiotem”.29 Podobnymi kwestiami zajmuje się historyk Christopher R. Browning. Badacz ten snuje nadzwyczaj subtelną refleksję na temat trudności, na jakie natrafił, próbując zrekonstruować, przedstawić i uzasadnić masakrę blisko 1500 Żydów – kobiet, dzieci, osób starszych i młodych – dokonaną przez 101 Batalion Rezerwy armii niemieckiej 13 lipca 1942 w lasach okalających polską wioskę Józefów. Browning poświęcił lata, studiując dokumenty poświadczające fakty tego wydarzenia, przesłuchał 125 członków rzeczonego batalionu, którzy nie byli ani żołnierzami, ani funkcjonariuszami SS, ale podjęli się roli zawodowych zabójców, służąc w armii jako anonimowi wykonawcy ludobójczej polityki zaplanowanej i wprowadzonej w życie przez nazistowskich przywódców. Celem Browninga było napisanie historii jednego dnia w życiu tych „zwykłych ludzi”, którzy byli sprawcami określonych zbrodni przeciwko określonym ludziom, w określonym miejscu i czasie w przeszłości. Jest to więc rzecz o dziejach szybko ulatujących z żywej pamięci, przechodzących do historii. W relacji ze swoich badań Browning zadaje pytanie: 28

George Steiner, cyt. za: Berel Lang, Nazistowskie ludobójstwo. Akt i idea, przeł. Anna Ziębińska-Witek, UMCS, Lublin 2006, s. 161. 29 Dosłowna implikacja uwagi Steinera widoczna jest w odpowiedzi na pytanie, „Jak należy mówić o tym, o czym nie da się mówić?” wyartykułowanej przez Alice i A.R. Eckhardt: „Z całą pewnością, powinniśmy o tym mówić, ale w jaki sposób będziemy mogli to kiedykolwiek zrobić?” (moje podkreślenie). Zob. wypowiedź George’a Krena, że „znaczenia Holokaustu nigdy nie będzie można uchwycić na podstawie zapisu historycznego” oraz Eli Wiesela „Auschwitz – nigdy nie zrozumiemy, jak to było możliwe”. Wszystkie cytaty za: Echoes from the Holocaust: Philosophical Reflections on a Dark Time, ed. by Alan Rosenberg, Gerald E. Meyers, Temple University Press, Philadelphia 1989.

White_Proza historyczna_OK.indd Sek10:305

2009-09-03 19:22:56

306

Zdarzenie modernistyczne

Czy historia takich ludzi kiedykolwiek może zostać napisana? Nie chodzi o społeczną, organizacyjną i instytucjonalną historię jednostek, do których należeli, ani też o ideologiczną i decyzyjną historię polityki, którą realizowali. Czy można odtworzyć historię opartą na doświadczeniach [experiential history] tych zbrodniarzy, historię dokonywanych przez nich wyborów, ich odczuć i emocji, mechanizmów przetrwania, zmian, przez które przechodzili?30

Autor dochodzi do wniosku, że napisanie takiej opartej na doświadczeniach historii tego zdarzenia, jakże typowej dla wielu wydarzeń Holokaustu, jest praktycznie niewykonalne. Holokaust, przypomina autor, „nie był abstrakcją. Był autentycznym zdarzeniem. Pięć milionów Żydów wymordowano w większości przypadków w sposób tak brutalny i na tak wielką skalę, że historycy i inni próbujący opisać te zajścia nie doświadczyli w swym życiu niczego, co byłoby choćby w niewielkim stopniu do niego porównywalne”. Browning pisze dalej, że „krótko mówiąc, historycy Holokaustu nie mają żadnej doświadczalnej wiedzy o przedmiocie swoich badań”. Ten brak doświadczenia – podkreśla – „jest czymś innym niż brak czynnego uczestnictwa na przykład w Konwencji Konstytucyjnej w Filadelfii lub w podbojach Galii przez Cezara. Istotnie, powracającym tematem u świadków [Holokaustu] jest poczucie niewiarygodności tego, przez co musieli przejść”.31 Brak doświadczenia, o którym mowa, należy do natury badanych zdarzeń. Opierają się one wysiłkom tradycyjnego historyka do osiągnięcia pewnego rodzaju empatii, która pozwoliłaby mu spojrzeć na sytuację jakby od wewnątrz – z perspektywy sprawców. Trudność ta, jak twierdzi Browning, nie jest trudnością natury metodologicznej. Nie chodzi bowiem o ustalenie faktów w tej sprawie, ale o przedstawienie wydarzeń już ustalonych jako fakty w taki sposób, by zdarzenia te stały się wiarygodne 30

Christopher R. Browning, German Memory, Judicial Interrogation, Historical Reconstruction, w: Probing the Limits of Representation: Nazism and the Final Solution, ed. by Saul Friedlander, Harvard University Press, Cambridge 1992, s. 27. 31 Tamże, s. 25. Zob. także: Martin Jay, Experience without a Subject: Walter Benjamin and Novel, „New Formations”, nr 20, Summer 1993, s. 145–55.

White_Proza historyczna_OK.indd Sek10:306

2009-09-03 19:22:56

Zdarzenie modernistyczne

307

dla czytelników, którzy, podobnie jak sam historyk, czegoś podobnego nigdy nie doświadczyli. Browning wycofuje się z sugestii, która moim zdaniem wydaje się oczywistym wnioskiem, wypływającym z tego problemu, a mianowicie, że problem ten nie jest sprawą metody, lecz przedstawiania, i że rozwiązanie kwestii przedstawiania zdarzeń Holokaustu wymaga pełnego wykorzystania zarówno modernistycznych, jak i przed-modernistycznych technik artystycznych. Autor nie bierze pod uwagę takiego rozwiązania, ponieważ – podobnie jak Saul Friedlander i inni badacze różnych form przedstawień Holokaustu (pismo, fotografia, film, pomnik) – obawia się efektu estetyzacji tego zdarzenia. Przede wszystkim jednak obawia się, że uczynienie z niego tematu narracji umożliwi „uczłowieczenie” sprawców, upowieściowienie zdarzenia, co sprawi, że podda się ono fantazjom o dziewiczości, całości i zdrowiu, którym przeczy samo jego zaistnienie. Według Erica Santnera, niebezpieczeństwo poddania się impulsowi opowiadania historii Holokaustu – i, w efekcie, każdego innego traumatycznego wydarzenia – grozi badaczowi „fetyszyzmem narracyjnym”, który – zdaniem autora – jest „strategią zanegowania w wyobraźni potrzeby żałoby poprzez symulację stanu niewinności, co zazwyczaj następuje przez przeniesienie miejsca i przyczyny straty gdzie indziej”.32 Zagrożenie, które niesie ze sobą przedstawianie takich zdarzeń, jak Holokaust, nazistowskie „Ostateczne Rozwiązanie”, zamachy na charyzmatycznych przywódców (na przykład Kennedy’ego, Martina Luthera Kinga lub Ghandiego), katastrofa Challengera, a więc zajść, które miały symbolicznie wyrażać aspiracje całego społeczeństwa, nie jest niczym innym, jak problemem ich zmiany w temat narracji. Opowiadanie nawet prawdziwej historii o tych tragicznych wydarzeniach może okazać się usilną próbą opanowania lęku wywołanego przez indywidualną lub zbiorową pamięć o nich. Jednak tak długo, jak opowieść uważana jest za opowieść, nie jest ona skutecznym sposobem psychicznego opanowania tych wydarzeń. 32

Eric Santner, History beyond the Pleasure Principle, w: Probing the Limits, s. 146.

White_Proza historyczna_OK.indd Sek10:307

2009-09-03 19:22:56

Zdarzenie modernistyczne

308

Dlatego też uważam, że stworzone przez modernizm literacki gatunki antynarracyjnych nieopowiadań oferują jedyną możliwość adekwatnego przedstawienia „nienaturalnych” zdarzeń, w tym Holokaustu, które naznaczyły naszą erę i wyróżniły ją w całej historii. Innymi słowy, to, co Jameson nazywa psychopatologiami modernistycznego pisarstwa i filmu, za które uważa: „ich sztuczne zamknięcia, blokady narracji, deformacje i formalne kompensacje, dysocjacje i rozkład funkcji narracyjnych oraz wyparcie niektórych z nich, i tak dalej”33 – stanowią te psychologiczne techniki, które rozsadzają konwencje tradycyjnej opowieści (jej odejście opłakiwał i jednocześnie uzasadniał Benjamin, w głośnym eseju „Gawędziarz”) i które stwarzają możliwość przedstawiania takich traumatycznych zdarzeń, jak te upowszechnione przez olbrzymi wzrost i ekspansję nowoczesnej technologii (ucieleśnionej w nazizmie i Holokauście), w sposób mniej fetyszyzujący niż, siłą rzeczy, uczyniłaby to reprezentacja tradycyjna. Sugeruję więc, że stylistyczne innowacje modernizmu, zrodzone jakby z prób pogodzenia się z przewidywaną utratą specyficznego sensu historii, za którego brak modernizm jest niemal zwyczajowo krytykowany, mogą zaoferować lepsze narzędzia przedstawiania modernistycznych zdarzeń (oraz zdarzeń przedmodernistycznych, które stanowią przedmiot typowo modernistycznych zainteresowań) niż techniki opowiadania tradycyjnie wykorzystywane przez historyków w celu prezentacji przeszłych zdarzeń istotnych dla rozwoju tożsamości danej społeczności. Modernistyczne techniki przedstawiania umożliwiają defetyszyzację zarówno zdarzeń, jak i podszywających się pod przekaz realistyczny, a w istocie opartych na fantazji relacji o nich. Techniki modernizmu torują drogę procesowi żałoby, który zrzuca brzemię historii i umożliwia bardziej, o ile nie całkowicie, realistyczne postrzeganie bieżących problemów. W dziele jednej z największych postaci literatury modernistycznej znajdujemy teoretyczne rozważania na temat problemu przedstawiania zdarzeń w narracji. W wygłoszonych na University of Chicago w 1939 roku czterech wykładach zatytułowanych Narration, Gertrude Stein snuła refleksję nad nierzeczywistością 33

Jameson, Sartre, s. 210.

White_Proza historyczna_OK.indd Sek10:308

2009-09-03 19:22:56

Zdarzenie modernistyczne

309

wydarzeń w przeciwieństwie do „tego co rzeczywiście istniało”. Zdarzenie, sugerowała autorka, jest tylko „tym, co wewnątrz bez zewnętrza”, podczas gdy rzecz, która istniała, ma swoje zewnętrze wewnątrz siebie. Kiedy „to co zewnętrzne jest na zewnątrz”, mówi Stein, „jeszcze się nie zaczęło i kiedy jest na zewnątrz jeszcze sie nie skończyło a skoro ani się nie zaczęło ani się nie skończyło to nie jest też czymś co istnieje jest po prostu wydarzeniem”. Dalej, Stein przeciwstawia dziennikarskie i historyczne przedstawianie zdarzeń takiemu, które jest charakterystyczne dla artystycznego modernizmu, i twierdzi, że to pierwsze nie jest w stanie umieścić „to co zewnętrzne na zewnątrz”. W rzeczywistym życiu czyli powiedzmy w gazetach które nie są rzeczywistym życiem tylko życiem z którego usunięto rzeczywistość bo rzeczywistość jest zawsze wewnątrz a gazety są zawsze na zewnątrz a to co na zewnątrz nigdy nie jest wewnątrz a to co wewnątrz nigdy nie jest na zewnątrz poza tymi rzadkimi i szczególnymi wypadkami kiedy to co zewnętrzne przełamuje barierę by być wewnątrz bo do tego stopnia stanowi część tego co wewnętrzne że nawet opis tego co zewnętrzne nie jest w stanie całkiem uwolnić tego co na zewnątrz od tego co wewnątrz. Wobec tego z gazety chcemy dowiedzieć się rozwiązania a w kryminale przy czytaniu kryminału i przy pisaniu kryminału znajomość rozwiązania psuje wszystko. Ostatecznie we wszelkim tekście pisanym rozwiązanie stanowi pewien zawód w stosunku do zainteresowania i tak jest za każdy razem to właśnie psuje kryminały chyba że w trakcie zbrodni pojawi się inna tajemnica i ta tajemnica będzie trwała. Jest jeszcze jedna specyficzna kwestia jeśli chodzi o gazety to kwestią zasadniczą jest zbrodnia jeśli chodzi o literaturę kwestią zasadniczą jest detektyw. Czy teraz różnica między tym co zewnętrzne a tym co wewnętrzne robi się jaśniejsza. Jeśli chodzi o gazetę to zbrodnia i zbrodniarz są ciekawi jeśli chodzi o literaturę ciekawa jest opowieść o zbrodni.34

34

Gertrude Stein, Narration: Four Lectures, with an Introduction by Thornton Wilder, University of Chicago Press, Chicago 1993, s. 59. [Przekład fragmentów tekstu Gertrude Stein – dr Magda Heydel. Brak interpunkcji jest celowym zabiegiem autorki – przyp. red.]

White_Proza historyczna_OK.indd Sek10:309

2009-09-03 19:22:57

Zdarzenie modernistyczne

310

Natomiast, o historycznym przedstawieniu Stein pisze: Każdy dostrzeże że tu jest większe zamieszanie to znaczy może nie większe zamieszanie ale że o wiele trudniej jest spisywać historię tak by uczynić z niej cokolwiek niż czynić cokolwiek z czegoś co jest czymkolwiek ponieważ w historii mamy wszystko mamy gazety i rozmowy i korespondencję i opowieści o tajemnicach i publiczność gdzie się nie skierować mamy jakąś publiczność która pasuje do czegokolwiek na każdy sposób na jaki publiczność może dostosować się do bycia czymkolwiek no i oczywiście jak już mówiłam w każdej z tych kwestii jest bardzo wiele rzeczy mogących wprawiać każdego w zakłopotanie.35

Stein twierdzi, czy raczej poetyzuje, że narratywizacja zdarzeń jest tak trudna ze względu na tę specyficznie nowoczesną świadomość ich zewnętrzności. Mówiliśmy wiele o tym jak trudno jest opowiedzieć cokolwiek cokolwiek co byłoby czymkolwiek co jest i co tworzyłoby narrację co tworzyłoby historię i co tworzyłoby literaturę i było historią literacką. Dokąd zatem doszliśmy. Czy historia może być literaturą jeśli dźwiga na sobie takie brzemię brzemię wszystkiego brzemię tak wielu dni które są dniami dzień po dniu a każdy z nich ma swoje wydarzenia a jednak jak w gazecie nabierają one znaczenia nie dzięki temu że wydarzają się dzisiaj najlepsza rzecz jaka może się wydarzyć to fakt że mogą się one wydarzyć ponownie. I to dla historyka jest w historii pociechą że historia się powtarza i jest to w istocie jedyna pociecha jakiej historyk może doznać ze strony czegokolwiek co się wydarza a tak naprawdę to się już nie powtarza nie tak jak się powtarzało kiedyś ponieważ dzisiaj wiemy i to naprawdę wiemy tak wiele o tym co się wydarzyło że już naprawdę nie wiemy czy to co się wydarzyło nie wydarza się ponownie i tak ta marna pociecha zostało historykowi odebrana. Mam na myśli że historia powstaje po to by każdy jeśli pójdzie dalej mógł dowiedzieć się że wszystko co się wydarzyło wydarzyło się a skoro się naprawdę wydarzyło to fakt że wszystko to się wydarzało jest sprawą bardzo poważną. No bardzo dobrze. Co można dodać do czegokolwiek jeśli wszystko 35

Tamże, s. 54.

White_Proza historyczna_OK.indd Sek10:310

2009-09-03 19:22:57

Zdarzenie modernistyczne

311

się wydarza wyjrzyjmy przez jakiekolwiek okno a każde okno w dzisiejszych czasach znajduje się w wysokim budynku jeśli dobrze się składa i zobaczmy co się wydarza. Cóż wystarczy nie musimy prowadzić dalszego rozpoznania wkrótce wiemy że każdy może się dowiedzieć że to wszystko jest wystarczająco rzeczywiste. Wszystko to jest wystarczająco rzeczywiste nie tylko wystarczająco rzeczywiste ale i tutaj znajduje się prawdziwa trudność nie wystarczająco rzeczywiste by to zapisać wystarczająco rzeczywiste by to widzieć niemal naprawdę wystarczające by zapamiętać ale zapamiętywanie jako takie nie jest w istocie tak ważną kwestią by ją tu przywoływać w tej mierze że nie jest to widzenie ale zapamiętywanie jest widzeniem zatem wszystko jest wystarczająco ważne by to widzieć ale nie wszystko jest wystarczająco ważne by to zapisywać jest wystarczająco ważne by o tym rozmawiać ale nie wystarczająco ważne by o tym opowiadać. I to jest zasadniczy kłopot z tym co jest historią jest to wystarczająco ważne by to widzieć ale nie wystarczająco ważne by to zapisywać wystarczająco ważne by o tym rozmawiać ale nie wystarczająco ważne by o tym opowiadać. I dlatego właśnie wszyscy tak się kłopoczą tym wszystkim tym czym jest historia bo ostatecznie historia powinna być wystarczająco ważna by ją opowiadać by ją zapisywać a nie tylko tak ważna by o niej rozmawiać i ją widzieć naprawdę naprawdę powinna ale czy może być. Czy nie może być.36 To samo dzieje się kiedy gazeta opisuje jakąkolwiek rzeczywistą sprawę skoro coś rzeczywistego się wydarzyło to jest zakończone a skoro jest zakończone nie może zostać zapamiętane ponieważ sprawa ta w swej istocie skoro jest zakończona nie może zostać zapamiętana ponieważ sprawa ta w swej istocie skoro jest zakończona nie ma w sobie żadnej emocji do zapamiętania jest faktem jak każdy inny a skoro fakt ten został dokonany to dla potrzeb pamięci okazuje się pozbawiony żywotności. Tymczasem cokolwiek co niesie ulgę i w wymyślonej sytuacji kiedy wzmaga się poziom przejęcia i to co przejmujące staje się naprawdę przejmujące rzeczywiście niesie ulgę to jest to sprawa która ma w sobie emocję gdy jest sprawą zapamiętaną. Musimy teraz pojąć jak bardzo jest to prawdziwe w odniesieniu do kryminałów i rzeczywistej zbrodni. Rzeczywista zbrodnia jest faktem a skoro został on dokonany to to samo w sobie jest zakończeniem zatem wyłączając bardzo rzadkie wyjątki kiedy związana ze zbrodnią osobowość jest dominu36

Tamże, s. 59.

White_Proza historyczna_OK.indd Sek10:311

2009-09-03 19:22:57

Zdarzenie modernistyczne

312

jąca to dla potrzeb pamięci nie ma w niej wspomnienia które by kogoś mogło przejąć. Co zakończone to zakończone fakt dokonany jest faktem dokonanym tak że nie ma w sobie cech końca czy początku. Dlatego w rzeczywistym życiu jest to zbrodnia a skoro gazeta musi mieć takie poczucie jakby tę zbrodnię widziała lub jakby ją popełniało o nie jest w stanie wziąć na siebie śledztwa, może wziąć nas siebie samą zbrodnię nie może wziąć na siebie niczego co bierze początek i koniec a jeśli spojrzeć na kryminały od strony śledztwa to nie na w nich nic poza ciągłym zaczynaniem i kończeniem. Każdy czuje instynktownie że kryminał jest właśnie tym że kryminał jest właśnie tym że jest ciągiem początków i końców i rzeczywistości i niczym innym.37

Oprę się pokusie skomentowania tego fragmentu, skoro napisano go w ten sposób, by zamazać różnicę między formą a jej semantyczną treścią, na której opiera się możliwość komentarza pretendującego do wyjaśnienia „sensu” przytoczonych fragmentów. Jednak gdy po raz pierwszy czytałem ten tekst, gazety wypełniały relacje z kolejnego „procesu stulecia”. Tym razem pisano o wstępnych przesłuchaniach afro-amerykańskiego sportowca i znanej postaci kina – O.J. Simpsona podejrzanego o brutalne zabójstwo swojej (białej) żony (matki jego dwojga dzieci) i jej towarzysza (białego Żyda, modela z aspiracjami aktorskimi). Procedury sądowe poprzedził dziwny incydent. Simpson, najwidoczniej noszący się z zamiarem ucieczki z kraju, wywołał wolno posuwający się „pościg” samochodów policyjnych po autostradach Los Angeles, któremu towarzyszyło radio o zasięgu ogólnokrajowym, sprawozdania telewizyjne, kamery. Styl komentarza przypominał relacje z tragedii Challengera lub transmisje z wydarzeń sportowych, na których sam Simpson zbił fortunę. Niewiele podobnych, niechlubnych zdarzeń doczekało się tak okazałego udokumentowania, jak ten pościg na żywo. Widzowie przybyli na miejsce zdarzenia, i gromadzili się wzdłuż trasy pościgu, by kibicować Simpsonowi, po czym, za sprawą oka kamery telewizyjnej, przeobrazili się w aktorów grających na scenie. Co jest zatem wnętrzem, a co zewnętrzem tego zdarzenia? Co jest początkiem, a co końcem? Mimo że proces Simpsona 37

Tamże, s. 42.

White_Proza historyczna_OK.indd Sek10:312

2009-09-03 19:22:57

Zdarzenie modernistyczne

313

miał określić rolę, jaką oskarżony odegrał w sprawie popełnienia podwójnego zabójstwa, jest oczywiste, że proces ten nie był kontynuacją tamtego zdarzenia, ale osobnym zdarzeniem. Ciekawe było oświadczenie prokuratorów, w którym stwierdzili, że nie zażądają kary śmierci dla Simpsona, nawet jeśli zarzucone czyny zostaną mu udowodnione. Podkreślili oni, że biorąc pod uwagę powszechną sympatię, jaką naród żywi do swojego bohatera, każdy wniosek o karę śmierci mógłby wywołać u członków ławy przysięgłych stronnicze decyzje. Zdarzenie–przestępstwo zostało oddzielone od zdarzenia–procesu, tak jakby należały one do innych porządków wydarzania się. Faktem jest, że celem procesu było przedłożenie scenariusza zgodnego z powszechną praktyką dyskursu wymiaru sprawiedliwości, według którego każdy jest równy wobec prawa. Najwidoczniej bogatych i sławnych obowiązują inne prawa niż biednych i anonimowych. [1996] przełożył Maciej Nowak

White_Proza historyczna_OK.indd Sek10:313

2009-09-03 19:22:57

White_Proza historyczna_OK.indd Sek10:314

2009-09-03 19:22:57

Ewa Domańska Przyczynek do biografii intelektualnej Haydena White’a

White_Proza historyczna_OK.indd Sek11:315

2009-09-03 19:22:57

White_Proza historyczna_OK.indd Sek11:316

2009-09-03 19:22:57

Hayden White urodził się 12 lipca 1928 w Martin, Tennessee (USA). Jego rodzice: Ruby Alda Clark i Virgil White w czasach wielkiego kryzysu gospodarczego (1929–1933) przenieśli się z Tennessee do Detroit (Michigan). Jako nastolatek White był robotnikiem w fabryce Forda. W 1946 roku wstąpił do wojska i służył w elitarnej jednostce marynarki wojennej Stanów Zjednoczonych. Po zakończeniu II wojny światowej rząd Harry’ego S. Trumana stanął w obliczu problemu demobilizacji około piętnastu milionów żołnierzy. Pomyślano o odprawach, zapomogach oraz o stypendiach, dzięki którym młodzi „weterani” mogli podjąć studia na koszt państwa. Korzystając z tego, w roku 1947 White zaczął studiować historię na Wayne State University w Detroit. W tym samym czasie i na ten sam uniwersytet dostali się także jego rówieśnicy: Seymour Chatman i Arthur C. Danto.1 White wspomina: Wychowując się w rodzinie robotniczej, nie miałem poczucia tradycji. Kultura wysoka była dla mnie tajemnicą; poznawałem ją poprzez edukację. Uważałem zatem za fascynujące, że istnieją całe klasy i grupy osób, które określają się przez odniesienie do pamięci o jakiejś tradycji.2

Historię postrzegał White poprzez jej funkcję tajemnego zasobu indywidualnej i zbiorowej tożsamości. Pochodzenie Arthur C. Danto wspomina: „Jak setki podobnych do mnie żołnierzy, byłem weteranem II wojny światowej i należałem do starszych, poważniejszych i bardziej doświadczonych studentów. Znaleźliśmy się na tym uniwersytecie w liczbie, której nigdy wcześniej tam nie widziano. Sytuacja ta stwarzała wspaniałą intelektualną atmosferę”. Zob. Ewa Domanska, An Encounter with Arthur C. Danto, w: tejże, Encounters: Philosophy of History After Postmodernism, Virginia University Press, Charlottseville and London 1998, s. 166. 2 Domanska, An Encounter with Hayden White, w: tejże, Encounters, s. 35. 1

White_Proza historyczna_OK.indd Sek11:317

2009-09-03 19:22:57

318

Ewa Domańska

z młodej w porównaniu z europejską, pozbawionej zachodniego bogactwa, przepychu i elitarności mozaikowej kultury amerykańskiej zawsze pozostało jego stygmatem. „Brak przodków” wynagradzało mu badanie przeszłości. Rozważania te odnoszą nas do etycznego fundamentu, który leży u podstaw White’owskiego sposobu myślenia o świecie. Jest on bliski koncepcji R.G. Collingwooda, według którego historia istnieje dla ludzkiej samowiedzy, dotyczy istoty człowieka i pyta: co to znaczy być człowiekiem i jak to jest być człowiekiem.3 Pisząc o historii, White szukał wskazówek do odpowiedzi na pytanie „jak żyć?”, a zwłaszcza – jak żyć w sprzecznościach, co związane było z jego zainteresowaniami kwestią wolnej woli człowieka oraz świadomych i wolnych wyborów. Zajmował się także problemem społeczno-kulturowej indoktrynacji, „dyskursu władzy”, dominacji „niesprawiedliwego” porządku, co wynikało z jego socjalistyczno-idealistycznych przekonań. White był, jest i będzie buntownikiem walczącym o świat, w którym mógłby być sobą. Kiedy zaczął studiować historię, problemem było dla niego wykreowanie swojej tożsamości, zbudowanie swojego świata – alternatywy, którą wobec „niskiej kultury” robotniczej stanowić miała „wysoka kultura” intelektualistów. Dlatego też wybór zawodu historyka był dla White’a wyborem egzystencjalnym, nie wyborem kariery. Uważał za oczywiste, że teraźniejszość (rzeczywistość) i samo życie nie są czymś danym, lecz czymś, co się tworzy, o co się walczy. Podobnie też, jak uważał, wybieramy i konstruujemy swoją przeszłość. Siła naszej kreatywności jest miarą naszej wolności, wolność zaś to istota bycia człowiekiem. Paul Veyne napisał kiedyś, że „aby być historykiem, wystarczy być człowiekiem”. Nie wystarczy jednak być człowiekiem, by stać się historykiem. „Prawdziwy” historyk musi mieć powołanie i posiadać „profetyczną charyzmę” – do dziś podkreśla White, odnosząc się do rozważań o charyzmie w wydaniu Maxa Webera, które stały się później podstawą rozważań podjętych 3

R.G. Collingwood, The Idea of History, ed. by Jan van der Dussen, Oxford University Press, Oxford–New York 1994, s. 10.

White_Proza historyczna_OK.indd Sek11:318

2009-09-03 19:22:57

Przyczynek do biografii intelektualnej Haydena White’a

319

w pracy doktorskiej na temat św. Bernarda z Clairvaux. Tą zaś z pewnością był obdarzony profesor historii Wayne State University – William J. Bossenbrook, człowiek, który ukształtował sposób myślenie White’a o przeszłości i historii. Można powiedzieć, że Bossenbrook stworzył Haydena White’a. Arthur C. Danto przyznaje, że i jego fascynacja historią wywodzi się od Bossenbrooka, którego wykłady o średniowieczu i renesansie zauroczały studentów. Dzięki Bossenbrookowi Danto zainteresował się spekulatywną filozofią historii i zaczął czytać Spenglera i Toynbee. „Bossenbrook był pewnego rodzaju szamanem” – mówi amerykański filozof.4 W 1968 roku White opublikował dla Bossenbrooka księgę pamiątkową, gdzie w przedmowie wyraził podziw dla swojego Mistrza. „Uważaliśmy go za olimpijskiego boga... zaczarował nas” – napisał. Dla tych z nas, którzy wychowywali się w czasach kryzysu na przedmieściach Detroit, [Bossenbrook] był jak wrota prowadzące do świata intelektu. W istocie, to on był tym światem. Co więcej, pozwalał nam wierzyć, że i my możemy stać się częścią tego świata dzięki samym tylko przymiotom naszego intelektu.5

Bossenbrook zajmował się historią intelektualną. Jego książka The German Mind6, dotyczyła rozwoju „niemieckiego umysłu” rozpatrywanego w kontekście procesu sekularyzacji, który – jak uważał – związany był z separacją Boga od świata i z oddzieleniem świata natury od świata historii (kultury). Bossenbrook był sceptyczny wobec potęgi podstawowych abstraktów nowożytnego sposobu myślenia: utopii, nauki i państwa. Tę podejrzliwość wraz z niechęcią wobec wartości oświeceniowych i zamiłowaniem do filozofii niemieckiego idealizmu White odziedziczył w całej pełni. To Bossenbrook zainteresował go 4

Zob. Domanska, An Encounter with Arthur C. Danto, s. 167. Hayden White, Preface, w: The Uses of History. Essays in Intellectual and Social History Presented to William J. Bossenbrook, ed. by Hayden White, Wayne State University Press, Detroit 1968, s. 10. 6 Zob. William J. Bossenbrook, The German Mind, Wayne State University Press, Detroit 1961. 5

White_Proza historyczna_OK.indd Sek11:319

2009-09-03 19:22:57

320

Ewa Domańska

Kantem, Herderem, Goethem i Diltheyem. White nie skupiał się jednak na wskazywaniu różnic pomiędzy tymi filozofami, lecz zgodnie z charakterystyczną dla siebie eklektyczną postawą wykorzystywał te wątki ich filozofii, które przydawały mu się w budowaniu własnego systemu myślenia.7 Kant, co często powtarzał na swych zajęciach Bossenbrook, zadał trzy kluczowe pytania, które do dziś pojawiają się w rozważaniach White’a: Co mogę wiedzieć? Co powinienem zrobić? W czym mogę pokładać nadzieję? W książce The German Mind Bossenbrook zwracał uwagę, że pytania te świadczą o załamywaniu się optymistycznej oświeceniowej wiary w ludzki rozum, który w sposób nieograniczony może przesuwać granice wiedzy. „W istocie – pisał Bossenbrook, interpretując Kanta – moralność wymaga, by odpowiedzialny człowiek sam uprawomocniał swoje życie. Im bardziej jest wolny od nacisków z zewnątrz, tym większa spoczywa na nim odpowiedzialność”.8 W swoje rozważania o historii Bossenbrook wplatał także wątki z filozofii francuskiego egzystencjalizmu, która po II wojnie światowej stała się w Stanach Zjednoczonych bardzo popularna. W tym też czasie amerykańską filozofię akademicką opanował logiczny pozytywizm i filozofia analityczna, które jednak nie interesowały White’a, bowiem nie zajmowały się kwestiami etycznymi i społecznymi. Dlatego wkrótce zwrócił się on ku egzystencjalizmowi, a rozważania o odpowiedzialności i wyborach prowadzone w stylu Alberta Camusa i Jean-Paula Sartre’a na trwałe przeniknęły do różnych sfer jego refleksji. Można powiedzieć, że prawie wszystkie wątki, które pojawiają się w „przed-metahistorycznych” artykułach White’a, mają swoje źródło w wizjach Bossenbrooka. Należą do nich między innymi: pytanie, dlaczego ludzie interesują się historią, kwestia społecznej funkcji historii, problem statusu historii jako dyscypliny i jej 7

O wpływie filozofii Kanta na White’a pisze Hans Kellner w: Hayden White and the Kantian Discourse. Tropology, Narrative, and Freedom, w: The Philosophy of Discourse. The Rhetorical Turn in Twentieth-Century Thought, vol. 1, ed. by Chip Sills and George H. Jansen, Boynton/Cook Publishers, Portsmuth, NH. 1992, s. 246–267. 8 Bossenbrook, The German Mind, s. 277–278.

White_Proza historyczna_OK.indd Sek11:320

2009-09-03 19:22:57

Przyczynek do biografii intelektualnej Haydena White’a

321

relacji z innymi dziedzinami humanistyki, zmiany w sposobach postrzegania historii, „rebelia” wobec pozytywistycznego ujęcia historii, a także zainteresowanie problemem kryzysu kultury zachodniej (jej sekularyzacji), etyczne rozważania o wolnej woli, wyborach i wolności. Bossenbrook obdarzył White’a intelektualnymi przodkami, do których sam się przyznawał. Autor Metahistory pozostaje im wierny aż do dzisiaj.9 Oni też określili jego przynależność do niescjentystycznej, idealistyczno-spekulatywnej i egzystencjalistycznej tradycji myślenia. Byli to: Hegel, Toynbee, Spengler, a zwłaszcza Collingwood i Croce10 oraz klasycy historii kultury – Burckhardt i Huizinga. White został także przez Bossenbrooka „zvikianizowany”, ten ostatni bowiem był wielkim wielbicielem włoskiego myśliciela. [Bossenbrook] zawsze przedstawiał wielkich historyków z przeszłości jako aktorów grających role w dramacie kultury, a nie jako biernych komentatorów wydarzeń (...) W wizjach Bossenbrooka, Ranke, Hegel, Michelet, Carlyle, Treitschke, Spengler, Croce i Huizinga nie byli trzymanymi w nieświadomości głupcami błaznującymi na biesiadach wielkich ludzi [polityków], lecz posiadali władzę na swój własny użytek, [byli] ludźmi, którzy wpływali na historię dzięki swym możliwościom nadawania jej kształtu i formowania w umyśle. Jego współczucie wobec każdego, kto próbował tworzyć historię [tylko] w myślach, połączone z fascynacją apokaliptycznymi i rewolucyjnymi ruchami społecznymi, wzbudziło w nas przekonanie, że tylko człowiek, który naprawdę dba o historię, ma prawo próbować nią kierować.11

Z takimi przekonaniami w 1952 roku White ukończył studia na Wayne University z tytułem Bachelor of Arts (licencjat). 9 White pisze o tym w: What is a Historical System?, w: Biology, History and Natural Philosophy, ed. by Allen D. Breck, Wolfgang Yourgrau, Plenum Press, New York–London 1972, s. 239–242. 10 Collingwood i Croce byli najważniejszymi źródłami inspiracji dla młodego White’a. „Od początku byłem nimi zafascynowany – mówi – bowiem zadawali pytania, dlaczego badamy historię, podczas gdy wielu historyków w ogóle nie stawia sobie tego pytania. Sądzą, że jest to oczywiste”. Ponadto obaj byli heglistami. Domanska, An Encounter with Hayden White, s. 30–31. 11 White, Preface, s. 11.

White_Proza historyczna_OK.indd Sek11:321

2009-09-03 19:22:57

Ewa Domańska

322

* W intelektualnym dorobku Haydena White’a wyróżnić można cztery etapy, które dają się zanalizować i zinterpretować w kategoriach logiki poetyckiej Giambattisty Vico. Włoski myśliciel wyjaśniał kolejne fazy rozwoju ludzkiej świadomości jako tropiczne przejścia: od metafory do metonimii, od metonimii do synekdochy, od synekdochy do ironii, a potem nawrót do metafory, które odpowiadały zmianom międzyepokowym (epoka religijna, bohaterska, ludzka, nawrót) oraz zmianom charakterystycznych dla nich typów natury ludzkiej, języka, prawa, pisma.12 W przypadku White’a etapy takie można wyszczególnić, analizując zmiany jego zainteresowań badawczych, które manifestują kolejne książki i ważne artykuły oraz przebieg kariery akademickiej. I tak: 1) Połowa lat pięćdziesiątych do końca lat sześćdziesiątych to epoka „rodzenia się i dojrzewania” intelektualnych zainteresowań White’a. Można ją określić jako „fazę spekulatywno-idealistyczną” (Collingwood and Toynbee, 1956; Pontius of Cluny, the Curia Romana and the End of Gregorianism in England, 1958; The Gregorian Ideal and Saint Bernard of Clairvaux, 1960; Brzemię historii, 1966), w której dominują zainteresowania White’a historią intelektualną, rolą wiedzy historycznej we współczesnym świecie oraz spekulatywną filozofią historii. Odpowiada ona wyróżnionej przez Vico religijnej epoce bogów, która w tym przypadku ujawnia się zarówno w „młodzieńczej naiwności intelektualnej” i poszukiwaniu mistrzów (Bossenbrook), jak i w ulokowaniu zainteresowań badawczych w charyzmatycznych postaciach średniowiecza i w mistrzach spekulatywnej filozofii historii. Okres ten znaczy trop „metafizyczno-idealistycznej” metafory, która wraz z upływem czasu przechodzi w metonimię. 2) Lata siedemdziesiąte (Metahistory, 1973 i Tropics of Discourse, 1978) to okres dojrzałości, który można określić jako 12 Zob. Hayden White, Tropika historii: struktura głęboka „Nauki Nowej”, przeł. Ewa Domańska, w: tegoż, Poetyka pisarstwa historycznego, red. Ewa Domańska, Marek Wilczyński, Universitas, Kraków 2000, s. 255.

White_Proza historyczna_OK.indd Sek11:322

2009-09-03 19:22:57

Przyczynek do biografii intelektualnej Haydena White’a

323

„fazę narracyjną i tropiczną”, którą przenikają badania nad strukturą narracji historycznej, nad tropicznymi elementami różnych rodzajów dyskursu oraz ich funkcją i działaniem. Jest to epoka bohaterów, kiedy White staje się jednym z ojców fundatorów dyskursywnego zwrotu w humanistyce oraz głównym przedstawicielem anglo-amerykanskiej narratywistycznej teorii historii. Czas ten znaczy metonimiczna redukcja. Systemowo-spekulatywne myślenie White’a znajduje wyraz w strukturalistycznej i formalistycznej teorii tropów wyłożonej w Metahistory. W końcowej fazie tego etapu następuje zwrot do synekdochy. 3) Lata osiemdziesiąte i początek lat dziewięćdziesiątych (The Content of the Form, 1987; Fabularyzacja historyczna a problem prawdy, 1992) to „faza przedstawiania”, którą wyznaczają rozważania nad relacją pomiędzy dyskursem narracyjnym i historycznym przedstawieniem. Rządzi nią trop synekdochy, który ujawnia się w procesach konkretyzowania teorii, przez co staje się ona konceptualnie zwarta. W systemie Vico odpowiada jej ludzka epoka rozumu. Nasilający się jednak wpływ tropu ironii ujawnia się we wzrastającym sceptycyzmie wobec przedstawiania świata w formie historycznej narracji, rozważaniach na temat jej nieadekwatności do ukazywania doświadczeń granicznych (Holokaust). W końcowej fazie tego okresu widoczna jest także pewna „dekadencja” teorii, która ujawnia się na tle ogólnego spadku zainteresowań postmodernizmem. 4) Od połowy lat dziewięćdziesiątych do dnia dzisiejszego (Figural Realism, 1999; Kosmos, chaos i następstwo w przedstawieniu historiologicznym, 1999; dyskusja z Rogerem Chartierem, 1995; Arthurem Marwickiem, 1995; Georgiem Iggersem, 2000 oraz licznie udzielane wywiady) trwa etap, który można określić jako „fazę etyczną i figuralną”. Stanowi on syntezę wcześniejszych okresów. Po okresie „sceptycznej i dekadenckiej” ironii następuje ricorso do metafory (choć rzecz jasna nie ma tutaj mowy o powrocie do status quo ante, ponieważ teoria Vico zakłada rozwój na zasadzie spirali, a nie koła). White powraca do swoich zainteresowań Auerbachowską kategorią figury, do roli, jaką pełni w narracji historycznej, do zagadnienia figuralnej przyczynowości, co rozważane jest na tle ogólniejszych refleksji

White_Proza historyczna_OK.indd Sek11:323

2009-09-03 19:22:57

Ewa Domańska

324

na temat wykorzystywania i nadużywania historii w kulturze Zachodu, o brzemieniu historii, roli pamięci i zapominania oraz etyki i odpowiedzialności historyka. W słowniku White’a pojawiają się ponadto spekulatywne pojęcia kairosu, kryzysu, katastrofy i utopii. Etap ten charakteryzuje także rekapitulacja dorobku naukowego oraz dookreślanie wzbudzających największe kontrowersje aspektów teorii White’a. W sensie ogólnym, podsumowywanie przez White’a swych naukowych osiągnięć domyka także okres panowania w teorii historii podejścia narratywistycznego i przygotowuje miejsce dla pojawienia się nowych tendencji badawczych. W dalszej części tekstu postaram się ująć intelektualną biografię White’a według wyżej podanego schematu.

I Metafora W filozofii historii lata czterdzieste i pięćdziesiąte dwudziestego wieku odznaczyły się wzrastającymi wpływami filozofii nauki, która skupiała uwagę badaczy na problemie przyczynowo-skutkowego modelu wyjaśniania (covering-law model), sformułowanego przez Karla Poppera, a wśród teoretyków historii rozpowszechnionego przez artykuł Carla G. Hempla The Function of General Laws in History (1942). Neopozytywistyczna propozycja Hempla występowała przeciwko idealizmowi i głosiła, że historia jest nauką, historycy zaś wyjaśniają przeszłość poprzez dedukcyjne wnioskowanie wywiedzione z „uniwersalnych” hipotez podobnych prawom w fizyce.13

13

Zob. Jan Pomorski, Rozważania wokół narracji historycznej, w: tegoż, Historyk i metodologia, UMCS, Lublin 1991; Jerzy Topolski, Teoria wiedzy historycznej, Wydawnictwo Poznańskie, Poznań 1993, s. 276–285; 361–370 i nast. Zob. także: Arthur C. Danto, The Decline and Fall of the Analytical Philosophy of History, w: A New Philosophy of History, ed. by Frank Ankersmit, Hans Kellner, The University of Chicago Press, Chicago 1995, s. 70–85.

White_Proza historyczna_OK.indd Sek11:324

2009-09-03 19:22:57

Przyczynek do biografii intelektualnej Haydena White’a

325

W czasie kiedy model Poppera–Hempla zdobywał coraz większą popularność, ukazywały się także ważne dzieła Benedetto Crocego, R.G. Collingooda, Christophera Dawsona i Arnolda J. Toynbee. Rozważania o historii biegły zatem swoim zwyczajowym dwutorowym traktem, związanym z chęcią unaukowienia historii, z jednej strony, oraz z pragnieniem zachowania jej idealistyczno-artystyczno-spekulatywnego charakteru, z drugiej. White podążał tym drugim tropem. W 1952 roku Hayden White zaczął studia doktoranckie na University of Michigan. Prowadził tam badania nad historią średniowiecza, a zwłaszcza nad historią Kościoła, którą zainteresował się przede wszystkim dlatego, że – jak powie – „kultura katolicka była mojemu doświadczeniu tak obca”.14 Fascynacja średniowieczem była ponadto spadkiem po Bossenbrooku. White studiował także filozofię historii pod kierunkiem Williama Frankena, Williama Alstona oraz Maurice’a Mandelbauma, którzy wprowadzali wtedy do sylabusów kursów uniwersyteckich filozofię analityczną. Mandelbaum był autorem klasycznej dla teorii historii książki The Problem of Historical Knowledge (1938),15 gdzie zdecydowanie opowiadał się przeciwko relatywizmowi amerykańskiej New History.16 Zamiast zniechęcić White’a 14

Zob. Keith Jenkins, A Conversation with Hayden White, „Literature and History” 1998, vol. 7, nr 1, s. 70. 15 Narodziny współczesnej filozofii historii datuje się na rok 1938, kiedy to pojawiły się The Problem of Historical Knowledge Mandelbauma oraz Introduction à la philosophie de l’histoire Raymonda Arona. Jednym z celów obu prac było wyraźne oddzielenie teoretycznych rozważań o historii od postheglowskiej filozofii historii w spekulatywnym wydaniu Spenglera czy Toynbee. W 1951 ukazała się inna klasyczna książka The Philosophy of History. An Introduction W.H. Welsha, w której został przeprowadzony podział na spekulatywną i krytyczną filozofię historii. Z czasem spekulatywna filozofia historii stała się częścią historii intelektualnej. 16 Książka Mandelbauma The Problem of Historical Knowledge była odpowiedzią na teorię przedstawicieli amerykańskiej New History – Carla L. Beckera i Charlesa A. Bearda, którzy swoim logicznie uargumentowanym relatywizmem (zajmując przy tym prezydenckie fotele American Historical Association), wywołali w latach dwudziestych i trzydziestych prawdziwy popłoch w środowisku historyków. W swej pionierskiej pracy z dziedziny krytycznej filozofii historii Mandelbaum definiuje relatywizm historyczny

White_Proza historyczna_OK.indd Sek11:325

2009-09-03 19:22:58

326

Ewa Domańska

do zaszczepionej przez Bossenbrooka anty-scjentystycznej wizji historii, spowodował jeszcze większe nią zainteresowanie. Po latach White powie, że studiował pod okiem Mandelbauma tylko dlatego, że w tym czasie był to jedyny profesor w Stanach Zjednoczonych zajmujący się krytyczną filozofią historii. W latach 1953–1955 jako doktorant Michigan University, White dostał stypendium Fulbrighta i wyjechał do Rzymu, gdzie nad jego pracami badawczymi czuwał Carlo Antoni – były kierownik katedry filozofii historii, która na Uniwersytecie w Rzymie w roku 1946 została powołana specjalnie dla niego. Zachęcony przez Bossenbrooka, White przetłumaczył na język angielski książkę Antoniego Dallo Storicismo alle Sociologia, która ukazała się ze słowem wstępnym Benedetto Crocego w roku 1959. Praca ta, rozważając teorie Wilhelma Diltheya, Ernsta Troeltscha, Friedricha Meinecke, Maxa Webera, Johana Huizingi i Heinricha Wölfflina, miała pokazać, że przechodzenie niemieckiej myśli historycznej od historyzmu do socjologii świadczyło o jej upadku. W zamieszczonym w książce eseju On History and Historicism White odwoływał się to teorii Crocego, widząc w niej antidotum na groźbę przekształcenia historii w abstrakcyjną naukę, której istnienie warunkowane jest przez kryterium użyteczności. Historia taka – jak sądził – skazana jest na częste rewizje, przystosowujące ją do panujących w danym czasie warunków (głównie politycznych). Rewolucyjność Crocego widział zaś w jego pomyśle połączenia pragmatycznej nauki z idealistyczną filozofią. Nauka miała dla niego status „koniecznego momentu” w podejściu do świata, która w swych podstawach jest idealiw wydaniu historyków tego czasu jako: „pogląd zakładający, że żadne dzieło historyczne nie może uchwycić bezpośrednio istoty przeszłości (czy teraźniejszości) oraz że jakakolwiek ‘prawda’ zawarta w takim dziele jest zależna od warunkujących ją procesów i może być rozumiana wyłącznie w odniesieniu do nich”. Mandelbaum zwrócił uwagę na novum współczesnego mu relatywizmu, które polegało na tym, że „prawda dzieła historycznego, jego znaczenie i waga, może być osiągnięta tylko przez odniesienie jego treści do warunków w jakich powstało”. Zob. Maurice Mandelbaum, The Problem of Historical Knowledge. An Answer to Relativism, Liveright Publishing Corporation, New York 1938, s. 17–37.

White_Proza historyczna_OK.indd Sek11:326

2009-09-03 19:22:58

Przyczynek do biografii intelektualnej Haydena White’a

327

styczna. Idąc tym tropem, White porównał obiektywną historię do sztuki impresjonistycznej i napisał, że obie były równie ograniczone, a wskazując na historyczność historii ujmowanej jako nauka, stwierdził, że przeminie ona tak szybko jak impresjonizm.17 (Poprzez pisma Crocego White bliżej zainteresował się także teorią Giambattisty Vico, na którego już wcześniej zwrócił jego uwagę Bossenbrook.) Podobne wątki przenikały dwa pierwsze artykuły White’a, które ukazały się w 1956 i 1958 roku: Collingwood and Toynbee: Transitions in English Historical Thought oraz Religion, Culture and Western Civilization in Christopher Dawson’s Idea of History. Ich przesłanie jest jasne: widoczne jest ponowne zainteresowanie spekulatywną filozofią historii, które wynika z impotencji „filozofii naukowej” i jej policjantki – logiki, do poradzenia sobie z moralnymi dylematami współczesności. Idąc śladem Collingwooda, White wskazywał na konieczność uhistorycznienia nauki, potraktowania jej jako pewnego aspektu wiedzy, jako jej formy, która wprawdzie dominuje obecnie, ale to nie znaczy, że tak pozostanie na zawsze. Do rozważań tych nawiązują także dwa nieco późniejsze teksty White’a: The Abiding Relevance of Croce’s Idea of History (1963) oraz obszerna recenzja z książki Alana Donagana The Later Philosophy of R.G. Collingwood (1965). Coraz wyraźniej uwidaczniają się tam wątki o związkach historii ze sztuką, etycznych źródłach i wymiarze rozważań historycznych oraz ujęcie historii jako wiedzy o człowieku. Szczególnie ważny dla współczesnego dialogu kulturowego, pisał White, staje się Collingwood. Próbuje bowiem zbudować pomost między kulturą (rozumianą jako twór językowy) i etyką. W roku akademickim 1954/55 White odbył podyplomowe studia w watykańskim instytucie paleografii i dyplomacji. Ich owocem była obroniona w 1956 roku na University of Michigan, 17 Zob. Hayden White, Translator’s Introduction: „On History and Historicism”, w: Carlo Antoni, From History to Sociology. The Transition in German Historical Thinking, with a forward by Benedetto Croce, translated from the Italian by Hayden White, Wayne State University Press, Detroit 1959, s. XXII–XXIII.

White_Proza historyczna_OK.indd Sek11:327

2009-09-03 19:22:58

328

Ewa Domańska

licząca 626 stron rozprawa doktorska pod tytułem: The Conflict of Papal Leadership Ideals From Gregory VII to St. Bernard of Clairvaux with Special Reference to the Schism of 1130. White miał wtedy 28 lat, a jego prace wskazywały na niezwykłą erudycję popartą znajomością łaciny, greki, włoskiego, francuskiego i niemieckiego. (W istocie, kto dzisiaj pamięta, że Hayden White zaczął swoją karierę jako historyk średniowiecza?) Praca doktorska nie została opublikowana, ale na jej podstawie powstały dwa artykuły White’a: Pontius of Cluny, the Curia Romana and the End of Gregorianism Rome (1958) i The Gregorian Ideal and Saint Bernard of Clairvaux (1960).18 Prócz niewątpliwych zalet informacyjnych oraz wykazania się profesjonalnym warsztatem naukowym, doktorat White’a posiada tę zaletę, iż jego historyczne rozważania wsparte były teoretycznym szkieletem. (Wykorzystywał w niej między innymi teorię Maxa Webera oraz koncepcje Toynbee.) Dominujące zagadnienie stanowił problem władzy, jej zdobywania, autorytetu, problem charyzmatycznego przywództwa oraz rewolucyjnych zmian, w trakcie których „wywrotowa” mniejszość staje się przywódczą elitą. Pontiusz z Cluny oraz św. Bernard z Clairvaux byli dla niego przykładami dwóch różnych postaci historycznych, które symbolizowały rebelię, zmiany, ludzi należących do „nowego porządku”, zwiastujących koniec papieskiej ery gregoriańskiej oraz koniec dawnego monastycyzmu na Zachodzie. W rozważaniach tych ujawniły się także zainteresowania White’a relacją pomiędzy religią i polityką oraz marksowskie w swych źródłach przekonanie, że nie jest możliwa nauka o społeczeństwie, która byłaby wolna od politycznych uwarunkowań. Wszelkie dyscypliny, które odnoszą się do rzeczywistości społecznej, uważa White, są zideologizowane. Już sama historyzacja oznacza dla niego ideologizację. Po skończeniu dysertacji doktorskiej, w latach 1955–58 White pracował na etacie asystenta (instructor) na Wayne State University w Detroit. W latach 1958–68 zaś był związany z Univer18

Zob. Herman Paul, A Weberian Medievalist: Hayden White in the 1950s, „Rethinking History” 2008, vol. 12, nr 1.

White_Proza historyczna_OK.indd Sek11:328

2009-09-03 19:22:58

Przyczynek do biografii intelektualnej Haydena White’a

329

sity of Rochester, gdzie z adiunkta szybko awansował na stanowisko dyrektora Instytutu Historii (1962–1964), a w roku 1964 został profesorem tego uniwersytetu. Prowadził wówczas wykłady o historii cywilizacji zachodniej, historii średniowiecza, historii renesansu, o reformacji i o europejskiej historii intelektualnej. „Uważałem wtedy, że zajmuję się historią intelektualną. Określałem siebie mianem historyka kultury, bowiem zawsze interesowała mnie kultura i filozofia kultury” – mówi o tym etapie swojego życia White.19 W 1960 roku ukazał się pierwszy numer pisma, które wkrótce zaczęło wyznaczać tendencje dominujące w teorii historii – „History and Theory”. Jego profil określała analityczna filozofia historii. Mimo częstego używania etykietki „historia naukowa”, na łamach „History and Theory” pojawiły się artykuły dotyczące problemu praw historycznych, przyczynowości i eksplanacji, które krytycznie odnosiły się do prób unaukowienia historii i wykorzystywania do jej wyjaśniania modelu Poppera–Hempla. Krytykę taką podjął już wcześniej W.H. Dray w swej książce Laws and Explanation in History (1957), wskazując, że model dedukcyjno-nomologiczny oferuje tylko jeden z możliwych sposobów wyjaśniania. W latach 1962–1963 wśród autorów artykułów publikowanych w „History and Theory” pojawiły się nazwiska Arthura C. Danto oraz W.B. Gallie; ten ostatni, wskazując na poznawczą wartość narracji, napisał, że „kwestia narracji historycznej jest priorytetowa wobec wszelkich innych kwestii, z którymi borykają się krytyczni filozofowie historii”.20 Filozofia historii zaczęła ewoluować w kierunku narratywizmu, a punkt ciężkości rozważań przesunął się z logicznych i konceptualnych

19

Domanska, An Encounter with Hayden White, s. 27. W.B. Gallie, The Historical Understanding, „History and Theory” 1963, vol. 3, nr 2, s. 149. Zob. także, Richard T. Vann, Turning Linguistic: History and Theory and „History and Theory”, 1960-1975, w: The New Philosophy of History, s. 40–69. Zob. także: Louis O. Mink, Philosophy and History of History, w: International Handbook of Historical Studies. Contemporary Research and Theory, ed. by Georg. G. Iggers, Harold T. Parker, Greenwood Press, Westport, Conn. 1979, s. 17–27. 20

White_Proza historyczna_OK.indd Sek11:329

2009-09-03 19:22:58

330

Ewa Domańska

problemów związanych z wyjaśnianiem wydarzeń na logiczne i konceptualne problemy związane z rozumieniem narracji.21 Już w pierwszych numerach „History and Theory” pojawiło się nazwisko White’a. Bruce Mazlish napisał recenzje z książki Antoniego, którą tłumaczył i do której wstęp napisał White. Skrytykował go tam za tendencyjne i subiektywne wprowadzenie, otwarte wyrażanie swojej antypatii dla „obiektywnych historyków” i „deifikację” Crocego. Najbardziej zaś zirytowało Mazlisha spojrzenie na Rankego, o którym z właściwą sobie ironią White napisał: „Ranke, biedaczek, poświęcił życie i stracił wzrok, próbując dociec ‘jak to właściwie było’”.22 W 1965 roku ukazała się krótka notatka White’a na temat książki Johna Highama, Leonarda Kriegera i Felixa Gilberta History, gdzie napisał on, że „problemem współczesnego historyka nie jest kwestia, jak historia powinna być badana, ale czy w ogóle powinno się ją badać”.23 Wieloletni redaktor „History and Theory”, Richard Vann, przypomina sobie, że to kontrowersyjne stwierdzenie skłoniło redaktorów pisma do zamówienia u White’a artykułu. W 1966 roku ukazało się Brzemię historii.24 W tekście tym nie było nic nowego czy oryginalnego w porów21

Odpowiedzialnym za wszczęcie dyskusji nad narracją był Morton White, autor Foundations of Historical Knowledge (1965), który jako jeden z pierwszych zadał pytanie: w jaki sposób narracja historyczna może wyjaśniać. Przełomem zaś było opublikowanie książki Danto The Anatytical Philosophy of History (1965). Danto wprawdzie nie odrzucił modelu dedukcyjno-nomologicznego, ale odróżnił wyjaśnianie oparte na tym modelu od rozumienia historycznego wyrażanego w narracji. Wyjaśnianie historyczne ma inną formę od naukowego, twierdził, przyjmuje bowiem formę narracji. W jego teorii ważne było stwierdzenie, że wydarzenia znane są nam o tyle, o ile zostają opisane, znarratywizowane, oraz że to samo wydarzenie może zostać trafnie opisane na różne sposoby. A zatem dane wydarzenie może stać się przedmiotem wyjaśniania typu dedukcyjno-nomologicznego, a jednocześnie być elementem narracji i poddawać się innemu typowi wyjaśniania. Owe tezy staną u podstaw konstruktywizmu White’a. 22 Hayden White, On History and Historicism, s. XXIII/XIV oraz Bruce Mazlish, „History and Theory” 1961, vol. 1, nr 2, s. 220–21. 23 Hayden White, a comment of: History by John Higham, Leonard Krieger and Felix Gilbert, „AHA Newsletter” 1965, nr 3, s. 6. 24 Hayden White, Brzemię historii, przeł. Ewa Domańska, w: tegoż, Poetyka pisarstwa historycznego.

White_Proza historyczna_OK.indd Sek11:330

2009-09-03 19:22:58

Przyczynek do biografii intelektualnej Haydena White’a

331

naniu z wcześniejszymi pracami White’a, jednak wielu badaczy uważa, że jest to jeden z najważniejszych jego artykułów. Znajdujemy w nim wątki, które od wielu lat zajmowały uwagę White’a, a mianowicie kwestia kryzysu kultury, problem historii, która nie spełniła zadania „trenera życia”, niczego bowiem człowieka nie nauczyła i nie przygotowała do totalnych wojen dwudziestego wieku. Ponadto White ponownie zadał pytanie o użyteczność historii i jej rolę we współczesnym świecie. Co więcej, uznał, że zadaniem historyka nie jest reanimacja przeszłości, ale uwolnienie nas od niej. „Problemem jest – jak napisze później – nie jak dostać się do historii, ale jak się z niej wydostać”.25 W niezbyt znanym, ale bardzo ważnym artykule What is an Historical System? (1972) White zaproponuje wkrótce trochę inne podejście: zamiast traktować historię jako ciężar, od którego chcemy się uwolnić, możemy ją ująć jako świadomie wybraną przeszłość. Wybierając, kim chcemy się stać, wybieramy, kim byliśmy. Brzemię historii było ważne dla teorii historii z kilku powodów: White odchodził od analityczno-wczesnonarratywistycznych dyskusji, które zdominowały „History and Theory” i podejmował dyskusję z perspektywy historii intelektualnej (rozpatrywał historię z perspektywy modernistycznej literatury oraz filozofii Nietzschego i egzystencjalistów), wracał do ujęcia historii rozumianej jako hybryda literatury i nauki, nawiązywał do relatywizmu w stylu New History, uhistoryczniał historię, odnosząc rozważania o niej do panującego wtedy intelektualnego klimatu oraz zwracał uwagę na rolę wyobraźni historycznej w kreowaniu obrazu przeszłości. W Brzemieniu historii ujawniły się też od dawna nurtujące White’a pytania: Dlaczego ludzie w ogóle studiują historię? Dlaczego państwo płaci tym ludziom? Czego możemy się nauczyć, studiując historię? Dlaczego kultura zachodnia fascynuje się przeszłością, podczas gdy wiele innych kultur egzystuje bez historii? W 1967 roku we Francji ukazał się artykuł Rolanda Barthes’a Dyskurs historii, który można uznać za pierwszą systematycz25

Hayden White, Getting Out of History, „Diacritics”, vol. 12, Fall 1982,

s. 13.

White_Proza historyczna_OK.indd Sek11:331

2009-09-03 19:22:58

332

Ewa Domańska

ną analizę dyskursu historycznego, przeprowadzoną z punktu widzenia strukturalizmu. Barthes zadał tam pytanie, które zawierało jeden z najważniejszych problemów narratywistycznej teorii historii: Czy rzeczywiście opowieść o wydarzeniach minionych (...) różni się, jakąś cechą swoistą, pod jakimś niewątpliwym względem od opowieści fi kcyjnej, którą możemy znaleźć w epopei, powieści lub dramacie?26

White w tym czasie myśli już o Metahistory. W 1968, jako profesor uniwersytetu w Rochester, staje po stronie studentów i włącza się w ruch antywojenny i ruch obrony praw człowieka. Po latach powie, że wtedy nabrał pewności, iż historia nie pomaga nam zrozumieć współczesnej sytuacji. W 1969 roku ukazał się artykuł The Task of Intellectual History, gdzie White ujawnił swoje zainteresowanie historią intelektualną, rozumianą jako historia świadomości. Pisał tam, że zainteresowanie historią intelektualną pojawia się w okresach dla danej kultury przejściowych. Badacze próbują wtedy odpowiedzieć na pytanie „co jest żywe, a co martwe?” w obowiązującej w tej kulturze wizji świata. Zamiast badać „jak to właściwie było”, interesują się tym, jak ludzie w przeszłości postrzegali i rozumieli to, co się dzieje wokół nich. Słowem, kiedy historia intelektualna zaczyna dominować nad historią mówiącą o zdarzeniach, zdaniem White’a, świadczy to o kryzysie kultury. W artykule tym pojawiły się też nazwiska badaczy, których koncepcje White wykorzystywać będzie w przyszłości. Są to: Erich Auerbach, Roland Barthes, Michel Foucault, E.H. Gombrich i Lucien Goldmann.

26

Roland Barthes, Dyskurs historii, przeł. Adam Rysiewicz, Zbigniew Kloch, „Pamiętnik Literacki” 1984, z. 3, s. 225.

White_Proza historyczna_OK.indd Sek11:332

2009-09-03 19:22:58

Przyczynek do biografii intelektualnej Haydena White’a

333

II Metonimia

W 1971 roku w artykule On the Nature and Role of Narrative in Historiography, pisząc o zajmujących centralne miejsce w analizach teoretyczno-historycznych badaniach prowadzonych nad narracją, William Dray po raz pierwszy użył określenia „narratywizm”. „Narratywiści” to ci filozofowie historii, pisał, którzy podkreślają kluczową rolę narracji w historii. Zaliczył do nich Mortona White’a, W.B. Gallie i Arthura C. Danto. Haydena White’a w tym gronie nie było, jego bowiem spojrzenie na narrację miało inny charakter. Nie interesował go jej eksplanacyjny charakter ani też debata pomiędzy teoretykami covering-law model i narratywistami na temat statusu wyjaśniania historycznego. Czytając teksty Rolanda Barthes’a, Kennetha Burke’a, Northropa Frye’a, Romana Jakobsona i Paula de Mana, White zainteresował się teorią narracji, rozumienie zaś samej narracji zapożyczył od Barthes’a, którego koncepcje stanowiły dla niego jedno z najważniejszych źródeł inspiracji. Narracja była więc dla White sposobem nadawania sensu światu i życiu. „Stan narracji” odzwierciedlał niejako kondycję człowieka i kultury, która ją wytwarza. Można to zaobserwować, badając proces rozpraszania podmiotowości – odkąd bowiem nowożytny podmiot zaczął tracić poczucie głębi, narracja straciła swoją koherencję. Zafascynowany literaturą modernizmu (Joyce, Eliot, Proust, Pound, Woolf) White wiedział o tym bardzo dobrze. W 1971 roku w Stanach Zjednoczonych ukazał się pierwszy numer czasopisma „Clio. An Interdyscyplinary Journal of Literature, History and Philosophy of History”. White, obok Roberta H. Canary, Henry Kozickiego, Danto i Draya, znalazł się wśród jego redaktorów. Pismo to miało zupełnie inny profil od „History and Theory”. Redaktorzy w pierwszym numerze deklarowali, że ich celem jest zapoznanie krytyków literatury z rozważaniami historycznymi oraz zapoznanie historyków z literackimi aspek-

White_Proza historyczna_OK.indd Sek11:333

2009-09-03 19:22:58

334

Ewa Domańska

tami dzieła historycznego. Filozofia historii zaś oferowała, jak twierdzili, płaszczyznę spotkania historii i literatury. Rok 1972 był dla White’a rokiem przełomowym. W „Clio” ukazuje się jeden z jego „programowych” tekstów – The Structure of Historical Narrative, który zainspirowały artykuły Louisa O. Minka. White deklarował tam znane później z Metahistory założenia badawcze: W artykule tym interesują mnie trzy kwestie: 1) istota narracji; 2) relacja pomiędzy opowieścią (story), fabułą (plot), i argumentem (argument) w różnych rodzajach historii narracyjnej, oraz 3) różne sposoby, dzięki którym fabularyzacja danego zestawu zdarzeń może wyposażyć je w odmienne, jakkolwiek niewykluczające się, znaczenie.27

White zwracał szczególną uwagę na rolę fabuły w narracji historycznej. Powołując się na The Anatomy of Criticism Frye’a, pisał, że fabuła nie wyjaśnia zdarzeń, o których mówi dana opowieść, ale poprzez jej identyfikację można wyjaśnić samo opowiadanie jako opowiadanie szczególnego typu (romans, tragedia, komedia – wtedy jeszcze White nie wspominał o satyrze). Wyróżniał ponadto trzy poziomy narracji, na których może zostać osiągnięty „efekt wyjaśniania”. Są to poziomy: opowiadania, argumentu i fabuły. Zaraz też dodawał, że nie znaczy to, iż model Hempla jest nieprzydatny, ale że posiada on swoje ograniczenia, odnosi się bowiem tylko do wyjaśniania na poziomie argumentu. Tymczasem najważniejsze dla White’a były struktury fabuł, za E.H. Gombrichem określone jako „kryptogramy wzajemnych stosunków” (relational cryptograms), kodujące opowiadania w określony sposób. White wykorzystał ponadto wprowadzone przez Minka rozróżnienie trybów rozumienia, wskazując, że na poziomie opowiadania mamy do czynienia z rozumieniem konfiguracyjnym, na poziomie argumentu z teoretycznym, a na poziomie fabuły z kategorialnym. Ten ostatni jest najważniejszy, ponieważ jest zakorzeniony w kulturze. Na 27

Hayden White, The Structure of Historical Narrative, „Clio” 1972, vol. 1, nr 3, s. 5.

White_Proza historyczna_OK.indd Sek11:334

2009-09-03 19:22:58

Przyczynek do biografii intelektualnej Haydena White’a

335

tym poziomie działa Collingwoodowska „twórcza wyobraźnia”, tam też kodowana jest interpretacja wydarzeń. Pozostałe poziomy zaś służą jedynie jako stopnie w tej strukturze układającej się w piramidę. W latach 1970–71 White zajmuje stanowisko senior fellow na Cornell University, gdzie pracuje nad Metahistory. Prowadzi tam seminarium o Vico. Tam też spotyka Northropa Frye’a, z którego książką The Anatomy of Criticism zetknął się już na początku lat sześćdziesiątych. Po latach napisze do Giorgio Tagliacozzo: Jak to się mówi, miałem wtedy pętlę na szyi, ponieważ nie mogłem połączyć różnych motywów, które odkryłem u analizowanych przeze mnie filozofów historii i historyków, aż do czasu, kiedy (pewnej nocy, pamiętam to bardzo wyraźnie) przyszło mi na myśl, że teoria tropów, którą Vico wyłożył w swojej analizie „poetyki logicznej”, może posłużyć mi za sposób scharakteryzowania różnych modusów dyskursu wytwarzanych przez historyków. Prowadziłem wtedy w Cornell seminarium z filozofii historii i tylko dlatego, że wykładałem o Nauce Nowej, uświadomiłem sobie, że nie tylko oferuje ona ogólną teorię historii, lecz także ogólną teorię dyskursu. Zrozumiałem, że będę mógł ją wykorzystać do powiązania moich analiz tak, by stanowiły one zwartą teorię narracji historycznej.28

Kiedy w 1973 roku ukazuje się „kultowe dzieło” narratywizmu, White jest już dyrektorem znanego Center for the Humanities na Wesleyan University. Rok ten uważany jest za punkt zwrotny w dziejach anglo-amerykańskiej teorii historii. Dziełem Metahistory White dokonał zwrotu lingwistycznego, który włączył refleksję historyczną w toczące się w humanistyce debaty na temat relacji między językiem a rzeczywistością.29 28

Z listu Haydena White’a do Giorgio Tagliacozzo. Cyt. za: Giorgio Tagliacozzo, The „Arbor Scientieae” Reconceived and the History of Vico’s Resurrection, Humanities Press International, New York–Atlanta 1993, s. 101. 29 White uważa, że w odniesieniu do teorii historii używanie określenia „zwrot lingwistyczny” (linguistic turn), którym zresztą sam się wcześniej posługiwał, jest błędne. Zwraca uwagę, że odpowiedniejsze byłoby sformułowanie „zwrot dyskursywny”, bowiem historia w istocie czerpała inspiracje nie tyle z lingwistyki, ile z retoryki. Badacze narracji historycznej

White_Proza historyczna_OK.indd Sek11:335

2009-09-03 19:22:58

Ewa Domańska

336

Wraz z nim debaty o prawach i wyjaśnianiu zastąpiły dyskusje o narracji, a potem o przedstawianiu.30 Metahistory przynosi White’owi sławę.31

III Synekdocha W opublikowanych w latach osiemdziesiątych tekstach widać postępującą konkretyzację rozważań White’a. Przewijającym się wątkiem jest podkreślanie znaczenia współczesnej teorii literatury nie tylko dla badań historiografii, lecz także dla samych studiów historycznych. White wskazywał, że badania historiografii winny poważnie traktować literacki aspekt pisarzaczęli interesować się badaniem jej fabuły, figur, struktury opowieści, co należy do dziedziny retoryki, a nie lingwistyki. Ów zwrot od lingwistyki do retoryki, od narracji do dyskursu dokonał się w teorii historii późno. Odnośnie wcześniejszej fazy narratywizmu, używanie określenia „zwrot lingwistyczny” wydaje się o tyle zasadne, że w odniesieniu do teorii historii zaowocował on odkryciem wagi analiz języka dla badań historycznych. Najwidoczniej jednak ujawnił się on w dyskusjach na temat relacji język–rzeczywistość (narracja historyczna/historiografia–przeszłość jako taka). To, co dla filozofów było już banałem, dla teoretyków historii było odkryciem. Chodziło przede wszystkim o uświadomienie sobie, że język nie jest przezroczystym medium, ale systemem znaków, których znaczenie determinowane jest przez ich wzajemne relacje. Takie podejście w konsekwencji zakładało, że język konstytuuje „alternatywną” rzeczywistość i że w związku z tym różne języki kreują różne światy. Z tej perspektywy i historiografia stanowiła pewien metasystem znaków językowych, tworzących swój własny przedmiot analizy, tj. „historyczną przeszłość”. Zob. Leon J. Goldstein, Historical Knowing, University of Texas Press, London–Austin 1976, s. XIX; Jack W. Meiland, Scepticism and Historical Knowledge, New York 1965. Zob. Nancy S. Struever, Historiography and Linguistics, w: International Handbook of Historical Studies, s. 127–150. 30 Zob. Brian Fay, Introduction: The Linguistic Turn and Beyond in Contemporary Theory of History, w: History and Theory. Contemporary Readings, ed. by Brian Fay, Philip Pomper and Richard T. Vann. Blackwell, 1998, s. 2. 31 Więcej o Metahistory i teorii White’a pisałam w Wokół metahistorii, w: White, Poetyka pisarstwa historycznego.

White_Proza historyczna_OK.indd Sek11:336

2009-09-03 19:22:58

Przyczynek do biografii intelektualnej Haydena White’a

337

stwa historycznego. Ponieważ zaś język stanowi nie tylko treść, lecz także formę realistycznego dyskursu, który jest charakterystyczny dla pisarstwa historycznego, to najlepszym narzędziem do tego typu badań jest tropologia rozumiana jako teoria budowania struktur fabularnych. Jak podkreśla, tropologiczna teoria dyskursu zawsze była kluczowa dla jego refleksji nad historiografią, która oscyluje wokół problemu relacji pomiędzy historiografią a dyskursem literackim i naukowym, z jednej strony, a mitem i ideologią, z drugiej. Tropologia pokazuje, że związki zachodzące między różnymi przedstawieniami osób, zdarzeń i procesów mają charakter metaforyczny, a nie logiczny, i że figuratywne ich przedstawienie jest konieczne, by dany temat zainteresowań (na przykład Rewolucja Francuska), w ogóle mógł się ukonstytuować jako możliwy przedmiot badań historycznych. Historycy bowiem nie tylko chcą ustalać fakty (co się zdarzyło), lecz przede wszystkim nadać im znaczenie. Pisarstwo historyczne jest bowiem według White’a procesem znaczeniotwórczym. „Nie chodzi o to, jakie są fakty – pisze – lecz o to, jak należy je opisać w celu usankcjonowania takiego, a nie innego trybu ich wyjaśniania” poprzez opowiedzenie historii o nich w specyficzny sposób.32 Nadawanie znaczenia nie może z kolei odbyć się inaczej, jak tylko poprzez narratywizację, co stanowi dowód na to, że historiografia zawiera niezbywalny komponent retoryczno-poetycki. Historiografia jest bowiem nie opisem stanu rzeczy z przeszłości, lecz dyskursem, który ma na celu „prawdziwą” narratywizację wydarzeń. White stale więc podkreśla, że relacji między literaturą i historią nie należy postrzegać w kategoriach opozycji33 oraz że nie należy utożsamiać literatury z fi kcją w sensie wymyślania, ale rozumieć ją jako konstrukcję opartą na hipotezach (koncepcja Benthama). „Po wieloletnich studiach jestem przekonany – zaznacza White, że pisarstwo historyczne ujęte w formy narracji 32

Hayden White, Fikcjonalność przedstawień opartych na faktach, w tym tomie, s. 105. 33 O historii powstania opozycji między literaturą pojmowaną jako fi kcja i historią pisze White tamże.

White_Proza historyczna_OK.indd Sek11:337

2009-09-03 19:22:58

Ewa Domańska

338

(uważam, że nie istnieje dyskurs historiologiczny bez narracji), jest rodzajem literatury”.34 * Trudno w tym miejscu nie poruszyć zagadnienia, które rzadko podejmowane jest w artykułach dotyczących autora Metahistory, a które powinno stanowić ważny element biografii intelektualnej White’a i nieodłączne tło analiz jego idei. Chodzi mianowicie o postać Haydena White’a jako intelektualisty, uosabiającego pożądany model nauczyciela akademickiego. Jak wspomniałam wyżej, dla White’a „wybór zawodu historyka nie jest wyborem kariery, ale wyborem egzystencjalnym”35 (jest to często powtarzana studentom fraza). W przypadku samego White’a z wyboru tego wynika nie tylko jego etyczne podejście do badań naukowych, lecz także jego stosunek do kształcenia i wychowania studentów. Warto bowiem zauważyć, że jest on przede wszystkim nauczycielem (i sam się za takiego uważa), dla którego uczenie jest praktykowaniem (i egzekwowaniem) wolności; sztuką uwalniania studentów od dogmatów dyscypliny, uprzedzeń i strachu przed władzą, a nie ich zniewalania czy to intelektualnego w sensie narzucania własnej wizji uprawiania badań i myślenia o przedmiocie badawczym, czy to administracyjnego poprzez wmontowywanie studentów w różne sieci uzależnień. W jednym z wywiadów powiedział: „moim głównym celem jest zaproponowanie pewnego modelu pracy intelektualnej, a nie produkowanie uczniów promujących mój punkt widzenia”.36 White’owi nie chodzi bowiem o to, by student uczył się jego teorii, aplikował ją i powielał, ale by uczył się, jak budo34

Hayden White, Przedmowa, w tym tomie, s. 17. Notatki własne z seminarium kursu: „Rhetoric/Culture/Society” prowadzone przez Haydena White’a (University of California at Berkeley, 19 września 1995). 36 White powtórzył to ostatnio w wywiadzie przeprowadzonym przez Marię Malikovą. Мария Маликова, Интервью с Хейденом Уайтом, „Отечественные записки” 2006, nr 2, 35

White_Proza historyczna_OK.indd Sek11:338

2009-09-03 19:22:58

Przyczynek do biografii intelektualnej Haydena White’a

339

wać swoje własne podejście do badań i własny styl wypowiedzi. W istocie White uczy, jak się buntować. Trudno się dziwić, że przy takim podejściu do kształcenia, White nie stworzył (ani nigdy nie zamierzał stworzyć) własnej szkoły myślenia, lecz zrobił coś znacznie dla humanistyki ważniejszego: dostrzegł lub/i wypromował wielu znanych badaczy (zazwyczaj uważanych za dość radykalnych czy to ze względu na niekonwencjonalność badań, czy to na przekonania polityczne – co zresztą często idzie w parze), którzy kontynuują i rozwijają nie tyle jego sposób badania historii i podejścia do przeszłości, ile sposób myślenia o świecie i ludziach, a także sposób uczenia. Dowodem tego liberalizującego podejścia jest jego działalność w ramach History of Consciousness Program na University of California w Santa Cruz, którego w latach 1978–1996 był dyrektorem. White odegrał główną rolę w tworzeniu tego programu, który był (i nadal jest) miejscem interdyscyplinarnych, krytycznych i rebelianckich praktyk nie tylko intelektualnych, lecz także politycznych. Program ten założony został w połowie 1960 roku na University of California w Santa Cruz przez Paige Smith, Maurice’a Nathansona i Alberta Hofstadtera. W 1978 roku zyskał tam posadę Hayden White, który był pierwszym pracownikiem zatrudnionym na pełny etat z zadaniem reorganizacji programu. Wkrótce zaproponował tam posadę Jamesowi Cliffordowi, który pracował wtedy jako asystent w Instytucie Historii na Harvard University. Z pomocą ówczesnego Dziekana Wydziału Humanistycznego – Helene Moglen, White rozwinął program i do sekcji zajmującej się badaniami kobiet (womens’ studies) zatrudnił Donnę Haraway i Teresę de Lauretis (które wkrótce stały się światowej sławy badaczkami). W 1992 roku do programu dołączyła także znana czarnoskóra rewolucjonistka i feministka – Angela Davis, którą w latach sześćdziesiątych FBI umieściło na liście dziesięciu najbardziej poszukiwanych przestępców. Kierując programem, White nie zatrudniał swoich byłych studentów, lecz raczej silne osobowości, które podzielały jego wizję interdyscyplinarnych badań oraz społecznie i politycznie zaangażowanej pracy akademickiej. Wkrótce program nastawił się na rekrutację studentów spośród mniejszości etnicznych.

White_Proza historyczna_OK.indd Sek11:339

2009-09-03 19:22:59

340

Ewa Domańska

Do końca lat osiemdziesiątych HistCon (skrót od History of Consciousness Program) wypromował większą liczbę pochodzących z mniejszości doktorantów niż wszystkie uniwersytety w ramach systemu kalifornijskiego razem wzięte. Wspominając swoją prace w HistConie, White mówi: Na moje pierwsze prowadzone na University of California w Santa Cruz zajęcia uczęszczały trzy niezwykłe kobiety, które wkrótce stały się znanymi badaczkami w dziedzinie studiów kulturowych: Susan Foster, Sharon Traweek i Chela Sandoval. Jest dla mnie zaszczytem, że te utalentowane badaczki publicznie uznają mnie za swojego mentora. W istocie jednak to one uczyły mnie o tonie, stylu, atmosferze i takcie, które należy zachować prowadząc seminaria (...) Uważam, że jeżeli chodzi o dziedziny humanistyczne, to uczenie ma więcej wspólnego z odgrywaniem roli niż z przekazywaniem „komunikatu”. W końcu nauczyciel nie jest ucieleśnioną informacją, ale pośrednikiem przekazywanej wiedzy.37

Hayden White zainteresowany jest bowiem nie tylko badaniem przeszłości, lecz przede wszystkim kształtowaniem przyszłości poprzez wychowanie młodego pokolenia badaczy. Zatem jego praca i pisarstwo skierowane są zwłaszcza do młodych, których można uczyć i kształtować, podczas gdy dojrzali badacze, jak twierdzi krytycznie nastawiony do akademii amerykański badacz, zainteresowani są przede wszystkim sobą, przekonywaniem innych do swoich poglądów oraz „klonowaniem” siebie, głównie pod postacią mniej inteligentnych (i niemogących im zagrozić) badaczy. Kształtowanie postawy odpowiedzialności studentów wobec ich wyborów egzystencjalnych, szacunku do drugiego człowieka, nacisk na ciągłą i żmudną pracę, rzetelność, profesjonalizm, oraz uczenie krytycznej, merytorycznej i życzliwej dyskusji stanowią pryncypia pracy dydaktycznej White’a.

37

Nieopublikowany, autoryzowany wywiad z Haydenem White’em przeprowadzony przez Ewę Domańską 27 maja 2007 roku, Stanford.

White_Proza historyczna_OK.indd Sek11:340

2009-09-03 19:22:59

Przyczynek do biografii intelektualnej Haydena White’a

341

IV Ironia i ricorso do Metafory

W roku 1991 w uznaniu dokonań White został członkiem American Academy of Art and Sciences, zaś w 1995 roku za „osiągnięcia na polu zjednoczenia historiografii i krytyki literatury w szerszą refleksję nad narracją i rozumieniem kultury” otrzymał doktorat honoris causa z University of Michigan z inicjatywy historyków, którzy niegdyś wykluczyli go ze swojego cechu. Po Michigan nastąpiły kolejne nadania, między innymi z Central European University w Budapeszcie (2006). Mimo przejścia na emeryturę (1996) White nadal publikuje i uczy, prowadząc zajęcia między innymi z teorii tekstu w Department of Comparative Literature na Stanford University. Od połowy lat dziewięćdziesiątych w White’owskim słowniku coraz częściej pojawiać się zaczęły takie pojęcia jak: figura, wypełnienie, kairos, kryzys, katastrofa, zmiana (rozpatrywane w kontekście zagadnień tożsamości, pamięci, metamorfozy i transsubstancjacji) i utopia. Zainteresowanie pojęciem figury, które White’a przejął od Auerbacha, uwidoczniło się już w The Content of the Form, ale ostatnio przybrało inny wymiar. Można powiedzieć, że „figuralny kreacjonizm” stał się alternatywą dla „tropicznego ewolucjonizmu”, którego figuracja jest rodzajem syntezy. Figura stała się dla White’a źródłem nowego paradygmatu myślenia, miejscem gdzie spełniają się jego metafizyczne tęsknoty, locusem etyki. Niesłabnące od lat zainteresowanie psychoanalitycznymi koncepcjami Freuda i Lacan nadało konceptualizacji figury nowe możliwości interpretacyjne. Figura to szczelina, rana znacząca przejście między świadomością i nieświadomością dyskursu, zaś przestrzeń figuralna to przestrzeń nieświadomości dyskursu. Idąc śladem Freuda, White zdaje się zatem szukać fundamentów, w tym, co z dyskursu wyparte, odrzucone, a do czego drogę wskazują właśnie figury. Dla dzisiejszej refleksji teoretyczno-historycznej ważne w tym kontekście

White_Proza historyczna_OK.indd Sek11:341

2009-09-03 19:22:59

Ewa Domańska

342

rozważań jest według White’a zwrócenie uwagi, że ponieważ wiedza historyczna jest zawsze wiedzą post factum, to jej przyczynowość zawsze działa do tyłu. A zatem mamy tutaj propozycję alternatywy dla tradycyjnej przyczynowości logicznej, w postaci przyczynowości figuralnej, która zakłada, że to, co uważamy za przeszłość, jest w istocie produktem myślenia skierowanego ku przyszłości. Z punktu widzenia White’a nie ma już zatem historii poza historią, ale jest otwarta przeszłość, która istnieje jako brzemię egzystencjalnych doświadczeń. W publikowanych od roku 2000 artykułach widoczne są tendencje do podsumowywania przez White’a najważniejszych motywów jego teorii oraz do dookreślania i wyjaśniania najczęściej krytykowanych jej aspektów. Na przykład w artykule Zdarzenie historyczne (2008)38, który jest najważniejszym tekstem opublikowanym od czasów szeroko dyskutowanego tekstu Fabularyzacja historyczna a problem prawdy, White po raz kolejny próbuje rozprawić się z „fetyszem zdarzenia historycznego” oraz z „fetyszem faktu”, które stanowią podstawę refleksji historycznej. W tekście tym amerykański badacz powtarza i rozwija stale obecny w jego rozważaniach motyw różnicy między zdarzeniem i faktem, który ujawnia się też w jego refleksji na temat relacji między historią i fikcją (literaturą). Zdarzenie należy do rzeczywistości przeszłej, która nie jest już dana naszej bezpośredniej percepcji, natomiast fakt jest „poddanym opisowi zdarzeniem” – pisze White, cytując często przywoływaną przez niego definicję sformułowaną przez Arthura C. Danto. „Zdarzenia się dzieją, fakty są ustanawiane” – konstatuje. Faktów się nie odkrywa, ale konstruuje na podstawie informacji zawartych w źródłach. Są one zatem produktem retoryczno-poetyckiej inwencji. W nadawaniu owym zdarzeniom znaczenia biorą udział procesy figuracji i fabularyzacji, które pozwalają zarówno zamienić konkretne postaci historyczne w figury dyskursu, jak i umiejscowić zdarzenia w schemacie określonego wątku fabularnego, nadając mu cechy na przykład tragedii, lub farsy. Oczywiście, co 38

Hayden White, Zdarzenie historyczne, w tym tomie.

White_Proza historyczna_OK.indd Sek11:342

2009-09-03 19:22:59

Przyczynek do biografii intelektualnej Haydena White’a

343

podkreśla White, ani w naturze, ani w historii jako „dzianiu się” nie ma nic tragicznego, ale są one opisywane właśnie w ten sposób, by wydarzenia i procesy zyskały sens i znaczenie. Z rozważań tych White wysuwa wniosek, że zdarzenia historyczne nie mogłyby się wydarzyć zanim nie zapoczątkowana została idea historii i kategoria historyczności. Zdarzenie nie staje się historyczne przez swoje zaistnienie, ale wtedy, gdy zostanie opisane jako składnik fabularnego wątku opowieści. Proces przebiega zatem w ten sposób, że najpierw mamy do czynienia z konstrukcją faktów (opisów zdarzeń), a potem z ich fikcjonalizacją (umieszczeniem faktów w strukturze fabuły). White stale podkreśla, że zdarzenia historyczne w zasadniczy sposób różnią się od zdarzeń fikcyjnych, jednak to nie owa różnica jest dla niego najważniejsza, ale podobieństwa, które cechują historyka i pisarza, jeżeli chodzi o strategie przedstawiania zdarzeń. Strategie owe są nieodłącznie związane ze wspomnianymi wyżej technikami fabularyzacji i figuracji. White w sposób mistrzowski ujawnia owe strategie, analizując książkę Primo Levi Czy to jest człowiek w artykule Realizm figuralny w literaturze świadectwa oraz powieść Lwa Tołstoja Wojna i pokój w tekście Przeciw realizmowi historycznemu. Podczas gdy w pierwszym przypadku White ukazuje sposób, w jaki Levi wzoruje swoją opowieść na Boskiej Komedii Dantego i „figuruje” postać jednego ze współwięźniów porównując go z przedstawieniem św. Sebastiana autorstwa Sodomy oraz z pasożytniczym insektem, to w drugim wskazuje na obecny w powieści Tołstoja archetyp romansu oraz rozwój przedstawionych tam wydarzeń, które zaczynają się od realistycznych analiz społecznych, a kończą na sielance, Napoleon zaś z dramatycznego bohatera staje się u Tołstoja zdanym na łaskę losu zwyczajnym człowiekiem. Zarówno w artykule o zdarzeniu historycznym, jak i we wcześniejszym tekście o Zdarzeniu modernistycznym (1996) White podejmuje wątek charakterystycznych dla XX wieku wydarzeń, które wystąpić mogły ze względu na postęp technologiczny i jego skutki. Należą do nich na przykład podróże kosmiczne, wojny światowe, klęski żywiołowe na niespotykaną dotąd skalę, efekty inżynierii genetycznej, spektakularne za-

White_Proza historyczna_OK.indd Sek11:343

2009-09-03 19:22:59

344

Ewa Domańska

machy terrorystyczne (9/11). Za paradygmatyczne wydarzenie tego rodzaju uznaje zaś Holokaust. White podkreśla jednak, że wydarzenia te są dla danych epok krytyczne nie dlatego, że są za takie uznawane w czasach ich zaistnienia, ale dlatego, że następne epoki, dokonując ich uhistorycznienia, nadają im takie znaczenie, które ważne jest dla teraźniejszych celów. Zjawiska te – jak twierdzi White – nie dają się opisać w charakterystycznym dla pisarstwa historycznego stylu, typowym dla dziewiętnastowiecznej powieści realistycznej. Najbardziej adekwatne do ich przedstawiania są – jak uważa – zarówno gatunki literackie stworzone przez modernizm literacki, jak wizualne oraz pisane reprezentacje postmodernistyczne (na przykład komiks, film, historyczna metapowieść, dokudrama itd.), mające swoje źródła w literaturze i sztuce modernistycznej awangardy.39 White szczególnie ceni modernistyczne pisarstwo literackie (zwłaszcza w wydaniu Franza Kafki, Marcela Prousta, Gertrude Stein i Virginii Woolf), bowiem zakwestionowało ono wiele podziałów, które stanowiły dogmaty sankcjonujące iluzje obiektywizmu. Należą do nich między innymi: rozróżnienie pomiędzy wydarzeniem a przedstawieniem w dyskursie (podważenie zdarzenia jako podstawowej jednostki wydarzania się w czasie); dokumentem a tekstem literackim, faktem i fikcją oraz historią i literaturą.40 White zauważa ponadto, jak kwestię przedstawiania takich wydarzeń dodatkowo komplikują współczesne media, które są zdolne manipulować obrazami w taki sposób, iż mogłoby się wydawać, że – jak pisze White – „jedyna przeszłość, na jaką możemy liczyć, to przeszłość wirtualna”.41 White stale zwraca uwagę na rozróżnienie pomiędzy przeszłością jako taką (przeszłość, która minęła i pozostaje poza naszą bezpośrednią percepcją) i „historyczną przeszłością” (historia, którą tworzą historycy; konstrukcja i wersja przeszłości rozu39

Zob. Hayden White, Zdarzenie modernistyczne, w tym tomie, oraz tegoż, Fikcja historyczna, historia fikcjonalna i rzeczywistość historyczna, w tym tomie. 40 Szerzej White pisze na ten temat w artykule: Literatura a fikcja, w tym tomie. 41 Tamże, s. 69.

White_Proza historyczna_OK.indd Sek11:344

2009-09-03 19:22:59

Przyczynek do biografii intelektualnej Haydena White’a

345

miana jako całość istnień i zdarzeń, które pozostawiły po sobie ślad). W ostatnich latach często powołuje się także na koncepcję „praktycznej przeszłości” (czy przeszłości użytecznej), którą zapożyczył od Michaela Oakshotta. Jest to pewna wizja przeszłości, którą posługują się jednostki, grupy czy instytucje w swym praktycznym działaniu, zarówno w czasie podejmowania decyzji w życiu codziennym, jak i w sytuacjach ekstremalnych. Po raz kolejny White zwraca także uwagę na problematyczność często uznawanego za oczywistość faktu, że historia jest specyficznym podejściem do przeszłości, charakterystycznym dla kultury Zachodu. Obarczona jest zatem specyficznymi dla tej kultury cechami, które od dziewiętnastego wieku ujawniły się w niej pod postacią elityzmu, klasowości, rasizmu, oraz dążenia do naukowości (science). Historia ma – jak twierdzi autor Metahistory – podobne tendencje do uniwersalizmu, jak chrześcijaństwo i kapitalizm, i dlatego rozpatrywać ją należy nie tyle jako obiektywną wiedzę o przeszłości lub/i jej bezstronne przedstawienie, ile jako pozostającą na usługach dominującej władzy ideologię. Jednak, jak pisze White, ideologia „nie jest zła. Lepsza prawicowa ideologia niż żadna. Pokazuje ona bowiem, że jesteśmy zainteresowani teraźniejszością i przyszłością”.42 Zagadnienie użyteczności historii i literatury (i ich krytycznej teorii) jest powracającym w pismach White’a motywem, bowiem – jak pisze amerykański badacz – „po co nam wiedza, jeżeli nie będziemy próbowali zastosować jej w życiu?”43

42 Ewa Domanska, A Conversation with Hayden White, „Rethinking History”, vol. 12, nr 1, March 2008, s. 20–21. 43 Tamże, s. 12.

White_Proza historyczna_OK.indd Sek11:345

2009-09-03 19:22:59

White_Proza historyczna_OK.indd Sek11:346

2009-09-03 19:22:59

KARIERA AKADEMICKA

FAZY

CZAS

narracyjno-tropiczna

spekulatywno-idealistyczna

1973–77 – Dyrektor Center for Humanities na Wesleyan University

1955–58 – instructor w Department of History, Wayne State University (Detroit)

1958–68 – Assistant Professor, a póĨniej Associate Professor na University of Rochester (New York)

1968–73 – Profesor na University of California w Los Angeles

1956 – doktorat, University of Michigan, The ConÀict of Papal Leadership Ideals From Gregory VII to St. Bernard of Clairvaux with Special Reference to the Schism of 1130

1953–55 – stypendium Fulbrighta we Wáoszech. (studia doktoranckie na uniwersytecie w Rzymie (badania w WatykaĔskim Instytucie Paleogra¿i i Dyplomacji)

lata 70.

METONIMIA ĺ

poáowa lat 50. do koĔca lat 60.

METAFORA ĺ

1978–1996 – Profesor – History of Consciousness Program, University of California w Santa Cruz

dyskursywno-przedstawieniowa

lata 80. i początek lat 90.

SYNEKDOCHA ĺ

2006 – doktorat honoris causa, Central European University, Budapeszt

od 2000 visiting professor, Department of Comparative Literature, Stanford University

1996 – emerytura emerytowany profesor, University of California w Santa Cruz

1995 – dotorat honoris causa, University of Michigan

etyczna i ¿guralna

od poáowy lat 90.

IRONIA I RICORSO DO METAFORY

TROPICZNY MODEL BIOGRAFII INTELEKTUALNEJ HAYDENA WHITE’A

White_Proza historyczna_OK.indd Sek11:347

2009-09-03 19:22:59

INSPIRACJE

KSIĄĩKI I ARTYKUàY

BADAWCZE

Kant, Hegel, Herder, Dilthey, Croce, Collingwood, Toynbee, Spengler, Dawson, Weber, Sartre, Camus

The Uses of History (1968) [red.]

* BrzemiĊ historii (1966)

The Emergence of Liberal Humanism oraz The Ordeal of Liberal Humanism (1966, 1970)[wspóáautor]

From History to Sociology (1959) [táum.]

* Collingwood and Toynbee (1956)

spekulatywna ¿lozo¿a historii (¿lozo¿a niemiecka), historia intelektualna, historia kultury, weberowskie typy idealne, teoria ZAINTERESOWANIA marksowska, egzystencjalizm

The Content of the Form (1987)

Vico, Frye, Burke, Mink, Jakobson, Barthes, Foucault, Lévi-Strauss

Jameson, Ricoeur, Foucault

Auerbach, Ricoeur, Freud, Lacan, Barthes, Foucault, Derrida, Badiou, Oakeshott, teologia chrzeĞcijaĔska

* Dyskurs europejski i poszukiwanie europejskiej toĪsamoĞci (2000) * Catastrophe, Communal Memory and Mythic Discourse (2000) * Kosmos, chaos i nastĊpstwo w przedstawieniu historiologicznym” (1999) * The Metaphysics of Western Historiography (2004)

debata z Rogerem Chartierem (1995), Arthurem Marwickiem (1995), Georgiem Iggersem (2000)

Figural Realism (1999)

dyskurs, tropologia, ¿guralizm, ¿gura, problem przedstawiania, fabularyzacja, model ideologia wypeániania siĊ ¿gury (¿gureful¿llment model), etyka, toĪsamoĞü, podmiotowoĞü, kairos, kryzys, katastrofa, mit, utopia, publiczne wykorzystywanie historii, ideologia, psychoanaliza, historia praktyczna

* Znaczenie narracyjnoĞci dla przedstawiania Metahistory (1973) rzeczywistoĞci (1980) * Problem narracji Tropics of Discourse we wspóáczesnej teorii (1978) historycznej (1984) * The Rhetoric of * Tekst historyczny jako Interpretation (1988) artefakt literacki (1974) * Fabularyzacja historyczna a problem prawdy (1992)

* The Structure of Historical Narrative (1972)

retoryka, narracja, tropologia

problem przedstawiania, relacja pomiĊdzy historią i literaturą; tropologia

White_Proza historyczna_OK.indd Sek11:348

2009-09-03 19:23:00

Nota edytorska

Przekładów zamieszczonych w niniejszym wyborze artykułów dokonano na podstawie następujących tekstów: 1. „Figuring the Nature of the Times Deceased”: Literary Theory and Historical Writing”, w: The Future of Literary Theory, ed. by Ralph Cohen, Routledge, New York–London 1989, s. 19–43. 2. Postmodernism and Textual Anxieties, w: The Postmodern Challenge: Perspectives East and West, ed. by Nina Witoszek, Bo Stråth, Sage Publications, London 1999, s. 27–45. 3. The Fictions of Factual Representation, w: The Literature of Fact, ed. by Angus Fletcher, Columbia University Press, New York 1976, s. 21–44. 4. An Old Question Raised Again: Is Historiography Art or Science? (Response to Iggers), „Rethinking History”, vol. 4, nr 3, December 2000, s. 391–406. 5. Historiography as Narration, w: Telling Facts: History and Narration in Psychoanalysis, ed. by Morris and Joseph H. Smith, The Johns Hopkins University Press, Baltimore–London 1992, s. 284–299. 6. The End of Narrative Historiography, w: Świat historii. Prace z metodologii historii i historii historiografii dedykowane Jerzemu Topolskiemu, red. Wojciech Wrzosek, IH UAM, Poznań 1998, s. 393–409. 7. Historical Fiction, Fictional History, and Historical Reality, „Rethinking History” 2005, vol. 9, nr 2–3, s. 147–157. 8. Figural Realism in Witness Literature, „Parallax”, vol. 10, nr 1, January– March 2004: 113–124. (Realizm figuralny w literaturze świadectwa, przeł. Ewa Domańska, „Literatura na świecie” 2004, nr 1–2, s. 65–79 – przedruk). 9. Against Historical Realism. A Reading of „War and Peace”, „New Left Review”, vol. 46, July–August 2007, s. 89–110. 10. The Historical Event, „Differences: A Journal of Feminist Cultural Studies” 2008, vol. 19, nr 2, s. 9–34. 11. The Modernist Event, w: Figural Realism. Studies in the Mimesis Effect, The Johns Hopkins University Press, Baltimore–London 1999, s. 66–86 (pierwotnie tekst ukazał się w: The Persistence of History. Cinema, Television, and the Modern Event, ed. by Vivian Sobchack, Routledge, New York–London 1996, s. 17–38).

White_Proza historyczna_OK.indd Sek11:349

2009-09-03 19:23:00

White_Proza historyczna_OK.indd Sek11:350

2009-09-03 19:23:00

Hayden White Bibliografia prac w języku angielskim (1998–2008)1

Książki Figural Realism. Studies in the Mimesis Effect, The Johns Hopkins University Press, Baltimore–London 1999. Artykuły i recenzje The Problem with Modern Patriotism, „2B” „(Two Be)” 1998, nr 13, s. 119-130. The End of Narrative Historiography, w: Świat historii. Prace z metodologii historii i historii historiografii dedykowane Jerzemu Topolskiemu, red. Wojciech Wrzosek, IH UAM, Poznań 1998, s. 393-409. Afterword, w: Beyond the Cultural Turn: New Directions in the Study of Society and Culture, ed. by Victoria E. Bonnell, Lynn Hunt, University of California Press, Berkeley–Los Angeles 1999, s. 315-324. Postmodernism, Textualism, and History, w: Literaturforschung Heute, ed. by Eckart Goebel, Wolfgang Klein, Akademie Verlag, Berlin 1999, s. 173-184. Postmodernism and Textual Anxieties, w: The Postmodern Challenge: Perspectives East and West, ed. by Nina Witoszek, Bo Stråth, Sage Publications, London 1999, s. 27-45. Afterword, w: Beyond the Cultural Turn: New Directions in the Study of Society and Culture, ed. by Victoria E. Bonnell, Lynn Hunt, University of California Press, Berkeley–Los Angeles 1999, s. 315-324. Postmodernism, Textualism, and History, w: Literaturforschung Heute, ed. by Eckart Goebel, Wolfgang Klein, Akademie Verlag, Berlin 1999, s. 173-184. Postmodernism and Textual Anxieties, w: The Postmodern Challenge: Perspectives East and West, ed. by Nina Witoszek, Bo Stråth, Sage Publications, London 1999, s. 27-45. 1

Bibliografia obejmująca prace opublikowane do 2000 roku zamieszczona została w pierwszej antologii tekstów Haydena White’a (Hayden White, Poetyka pisarstwa historycznego). Pełna bibliografia dostępna jest na stronie:

White_Proza historyczna_OK.indd Sek11:351

2009-09-03 19:23:00

352

Hayden White. Bibliografia prac w języku angielskim (1998–2008)

The Discourse of Europe and the Search for European Identity, w: Europe and the Other, Europe as the Other, ed. by Bo Stråth, P.I.E./Peter Lang, Brussels 2000, s. 67-86. Catastrophe, Communal Memory, and Mythic Discourse: The Uses of Myth in the Reconstruction of Society, w: Myth and Memory in the Construction of Community. Historical Patterns in Europe and Beyond, ed. by Bo Stråth, P.I.E./Peter Lang, Brussels 2000, s. 49-74. An Old Question Raised Again: Is Historiography Art or Science? (Response to Iggers), „Rethinking History”, vol. 4, nr 3, December 2000, s. 391406 (dyskusja z: Georg G. Iggers, Historiography between Scholarship and Poetry: Reflections on Hayden White’s Approach to Historiography, „Rethinking History”, vol. 4, nr 3, December 2000, s. 373–390). Posthumanism and the Liberation of Humankind, „Design Book Review”, vol. 41/42, Winter/Spring 2000, s. 10-13. Figura and Historical Subalternation, w: Kontaktzone Amerika. Literarische Verkehrsformen kultureller Übersetzung, ed. by Utz Riese, Doris Dziwas, Universitatsverlag, Heidelberg 2000, s. 31-39. Foreword, w: Reinhart Koselleck, The Practice of Conceptual History, transl. by Todd Presner, Kerstin Behnke, Stanford University Press, Stanford 2002, s. ix-xiv. Reply to Professor Ankersmit, „Groniek” 2003, nr 161, s. 465-466 (dyskusja z: F.R. Ankersmit, De toekomst van het verleden [„The future of the past”. Would that be all you need?], tamże, s. 457-465). Commentary: Good of their Kind, „New Literary History” 2003, vol. 34, nr 2, s. 367-376. Anomalies of Genre: The Utility of Theory and History for the Study of Literary Genres, „New Literary History” 2004, vol. 34, nr 3, s. 597-615. The Metaphysics of Western Historiography, „Taiwan Journal of East Asian Studies” 2004, vol. 1, nr 1, s. 1-16 (por. Hayden White, The Metaphysics of (Western) Historiography, „Call” 2004, nr 2, s. 148-155). Figural Realism in Witness Literature, „Parallax”, vol. 10, nr 1, January– March 2004, s. 113-124. rec. z: Alun Munslow, The New History, „Rethinking History”, vol. 9, nr 1, March 2005, s. 129-137. Historical Fiction, Fictional History, and Historical Reality, „Rethinking History” 2005, vol. 9, nr 2-3, s. 147-157. The Public Relevance of Historical Studies: A Reply to Dirk Moses, „History and Theory”, vol. 44, October 2005, s. 333-338 (dyskusja z: A. Dirk Moses, Hayden White, Traumatic Nationalism, and the Public Role of History, tamże, s. 311-332 i tegoż, The Public Relevance of Historical Studies: A Rejoinder to Hayden White, tamże, s. 339-347). Historical Discourse and Literary Writing, w: Tropes for the Past: Hayden White and the History/Literature Debate, ed. by Kuisma Korhonen, 96 In-

White_Proza historyczna_OK.indd Sek11:352

2009-09-03 19:23:00

Hayden White. Bibliografia prac w języku angielskim (1998–2008)

353

ternationale Forschungen zur Allgemeinen und Vergleichenden Literaturwissenschaft, Rodopi, Amsterdam–New York 2006, s. 25-33. They Have Betrayed Their Educational Purpose, „The Chronicle of Higher Education”, June 23, 2006, vol. 52, nr 42, p. B10 (dyskusja z: Hans Ulrich Gumbrecht, They Have a Powerful Aesthetic Appeal, tamże). Foreword, w: Geoffrey Hartman, Criticism in the Wilderness: The Study of Literature Today, 2nd edition, Yale University Press, New Haven, Conn. 2007, s. xi-xviii. Against Historical Realism. A Reading of „War and Peace”, „New Left Review”, nr 46, July–August 2007, s. 89-110. Response: The Dark Side of Art History, „Art Bulletin”, vol. 89, nr 1, March 2007: 21-26 (dyskusja z: Michael Ann Holly, The Melancholy Art, tamże, s. 7-17). Afterword: Manifesto Time, w: Manifestos for History, ed. by Keith Jenkins, Sue Morgan, Alun Munslow, Abingdon, Oxon; Routledge, New York 2007, s. 220-31. The Future of Utopia in History, „Historein. A Review of the Past and Other Stories” 2007, vol. 7, s. 5-19. Guilty of History? The „Longue Durée of Paul Ricoeur” (rec. Paul Ricoeur, History, Memory, Forgetting), „History and Theory”, vol. 46, nr 2, May 2007, s. 233-251. The Historical Event, „Differences: A Journal of Feminist Cultural Studies” 2008, vol. 19, nr 2, s. 9-34. Ważniejsze omówienia teorii Haydena White’a oraz wywiady Ankersmit, F.R., Hayden White’s Appeal to the Historians, „History and Theory”, vol. 37, nr 2, May 1998, s. 182-193. Carignan, Michael I., Fiction as History or History as Fiction? George Eliot, Hayden White, and Nineteenth-Century Historicism, „Clio” 2000, vol. 29, nr 4, s. 395-415. Daddow, Oliver, Exploding History: Hayden White on Disciplinization, „Rethinking History” 2008, vol. 12, nr 1, s. 41–58. Day, Frank, Hayden White, w: Twentieth-Century American Cultural Theorists, ed. by Paul Hansom, Gale Group, Detroit 2001, s. 380-394. Domanska, Ewa, Hayden White: Beyond Irony, „History and Theory”, vol. 37, nr. 2, May 1998, s. 173-181. —, Hayden White, w: Postmodernism: Key Figures, ed. by Hans Bertens, Joseph Natoli, Blackwell, Cambridge, Mass. 2001, s. 321-326. —, A Conversation with Hayden White, „Rethinking History”, vol. 12, nr 1, March 2008, s. 3-21. Finney, Patrick, Hayden White, International History and Questions Too Seldom Posed, „Rethinking History” 2008, vol. 12, nr 1, s. 103–123.

White_Proza historyczna_OK.indd Sek11:353

2009-09-03 19:23:00

354

Hayden White. Bibliografia prac w języku angielskim (1998–2008)

Hughes-Warrington, Marnie, Hayden White, w: tejże, Fifty Key Thinkers on History, Routledge, London–New York 2000, s. 350-357. Jenkins, Keith, „Nobody Does It Better”: Radical History and Hayden White, „Rethinking History” 2008, vol. 12, nr 1, s. 59-74. —, On Hayden White, w: tegoż, Why History? Ethics and Postmodernity, Routledge, London–New York 1999, s. 89-158. Kisantal, Tamás; Gábor Szeberényi, On Hayden White’s „Advantages and Disadvantages”. Narratological Challenges in Historiography, „Aetas” 2001, nr 1, s. 116-133. Kisantal, Tamás, White’s Mythology. Rhetorics, Tropology, and Narrativity in Hayden White’s Theory of History, w: Crossings. Decontstruction, Rhetoric and Understanding in the Recent Criticism, ed. by Antal Bókay, Edina Sándorfi, Osiris, Budapest 2003, s. 250-275. Koufou, Angelica; Margarita Miliori, The Ironic Poetics of Late Modernity. An Interview with Hayden White, „Historein. A Review of the Past and Other Stories” (Athens) 2000, vol. 2. Leeson, David, Cutting Through History: Hayden White, William S. Burroughs, and Surrealistic Battle Narratives, „Left History”, vol. 10, nr 1, Fall/Winter 2004, s. 13-43 (dyskusja: Nancy Partner, Reading, Writing, Getting It Right: A Response to David Leeson’s „Cutting Through History”; Robert M. Stein, Fictional Plots and Historical Explanation: A Response to David Leeson’s „Cutting Through History”; David Leeson, Who Shall Decide, When Doctors Disagree? David Leeson Respond in Turn, tamże, s. 44-53). Moses, A. Dirk, Hayden White, Traumatic Nationalism, and the Public Role of History, „History and Theory”, vol. 44, October 2005, s. 311-332. Partner, Nancy, Hayden White: The Form of the Content, „History and Theory”, vol. 37, nr 2, May 1998, s. 162-172. Paul, Herman, Metahistorical Prefigurations: Toward a Re-Interpretation of Tropology in Hayden White, „Journal of Interdisciplinary Studies in History and Archaeology”, vol. 1, nr 2, Winter 2004, s. 1-19. —, A Weberian Medievalist: Hayden White in the 1950s, „Rethinking History” 2008, vol. 12, nr 1, s. 75-102. Pihlainen, Kalle, History in the World: Hayden White and the Consumer of History, „Rethinking History” 2008, vol. 12, nr 1, s. 23-39. Re-figuring Hayden White, ed. by Frank Ankersmit, Ewa Domańska and Hans Kellner, Stanford University Press, Stanford 2009. Söder, Hans-Peter, The Return of Cultural History? „Literary” Historiography from Nietzsche to Hayden White, „History of European Ideas” 2003, vol. 29, s. 73-84. Tropes for the Past: Hayden White and the History/Literature Debate, ed. by Kuisma Korhonen. 96 Internationale Forschungen zur Allgemeinen und Vergleichenden Literaturwissenschaft, Rodopi, Amsterdam–New York 2006.

White_Proza historyczna_OK.indd Sek11:354

2009-09-03 19:23:00

Hayden White. Bibliografia prac w języku angielskim (1998–2008)

355

Vann, Richard T., The Reception of Hayden White, „History and Theory”, vol. 37, nr. 2, May 1998, s. 143-161. Tłumaczenia tekstów Haydena White’a na język polski Poetyka pisarstwa historycznego, red. Ewa Domańska, Marek Wilczyński, Universitas, Kraków 2000 [tam teksty: Brzemię historii, Tekst historiograficzny jako artefakt literacki, Interpretacja tekstów, Znaczenie narracyjności dla przedstawiania rzeczywistości, Tropologia, dyskurs i rodzaje ludzkiej świadomości, Fabularyzacja historyczna a problem prawdy, Tropika historii: struktura głęboka „Nauki Nowej”, Dyskurs Foucaulta: historiografia antyhumanizmu, Odpowiedź na cztery pytania profesora Chartiera, Ciała i ich fabuły]. Dyskurs europejski i poszukiwanie europejskiej tożsamości, przeł. Sławomir Masłoń, „Er(r)go. Teoria. Literatura. Kultura” 2001, nr 2, s. 21-34 [The Discourse of Europe and the Search for European Identity, w: Europe and the Other, Europe as the Other, ed. by Bo Stråth, P.I.E./Peter Lang, Brussels 2000, s. 67-86]. Kosmos, chaos i następstwo w przedstawieniu historiologicznym, przeł. Paulina Ambroży, w: Pamięć, etyka i historia. Angloamerykańska teoria historiografii lat dziewięćdziesiątych, red. Ewa Domańska, Wydawnictwo Poznańskie, Poznań 2002, s. 85-102 [Kosmos, Chaos und Reihenfolge in der historiologischen Darstellung, w: Evelyn Schulz, Wolfgang Sonne (Hrsg.), Kontinuität und Wandel. Geschichtsbilder in verschiedenen Fächern und Kulturen, Band 28, vdf Hochschulverlag AG, Zürich 1999, s. 89-114]. Historia jako dzieje tragiczne, przeł. Paweł Stachura, „Przegląd Polityczny” 2005, nr 71, s. 133-151 [Tocqueville: Historical Realism as Tragedy, w: tegoż, Metahistory: The Historical Imagination in Nineteenth-Century Europe, Johns Hopkins University Press, Baltimore–London 1973, s. 191-229]. Pisać historię z którą można żyć. Z Haydenem Whitem rozmawia Sławomir Sierakowski, „Krytyka Polityczna”, nr 7/8, zima 2005, s. 226-233. Tekst historiograficzny jako artefakt literacki, przeł. Marek Wilczyński, w: Teorie literatury XX wieku. Antologia, red. Anna Burzyńska, Michał Paweł Markowski, Znak, Kraków 2007, s. 551-571 [przedruk z: Hayden White, Poetyka pisarstwa historycznego]. Domańska, Ewa, „Fragmenty” (emailowej korespondencji z Haydenem White’em), przeł. Ewa Domańska, „Pogranicza” 2008, nr 2, s. 50-54. Historiografia i historiofotia, przeł. Łukasz Zaremba, w: Film i historia. Antologia tekstów, red. Iwona Kurz, UW, Warszawa 2008, s. 117–127 [Historiography and Historiophoty, „The American Historical Review”, vol. 95, nr 5, December 1988, s. 1193-1199].

White_Proza historyczna_OK.indd Sek11:355

2009-09-03 19:23:00

356

Hayden White. Bibliografia prac w języku angielskim (1998–2008)

O teorii White’a Grochowski, Grzegorz, Historia i historie. Narracja historyczna według Haydena White’a, w: Praktyki opowiadania, red. Bogdan Owczarek, Zofia Mitosek, Wincenty Grajewski, Universitas, Kraków 2001, s. 195-221. Rosner, Katarzyna, Współczesne stanowiska narratywistyczne w filozofii historii a problem relatywizmu: Hayden White, David Carr, w: tejże, Narracja, tożsamość, czas, Universitas, Kraków 2003, s. 75-100. Wilczyński, Marek, Tropologia i antropologia: Hayden White i Paul Ricoeur pomiędzy fikcją a historią, w: Horyzonty interpretacji. Wokół myśli Paula Ricoeura, red. Anna Grzegorczyk, Mirosław Loba, Rafał Koschany, Humaniora, Poznań 2003, s. 71-80.

zestawiła Ewa Domańska

White_Proza historyczna_OK.indd Sek11:356

2009-09-03 19:23:01

Indeks nazwisk

Aarsleff Hans 28 Adorno Theodor właśc. Theodor Ludwig Wiesengrund 218, 285 Alston William 325 Althusser Louis 49, 136 Ambroży Paulina 7, 278 Amsterdamski Stefan 153 Ankersmit Frank Rudolf 27, 29–31, 49, 125, 190, 269, 324 Antoni Carlo 326, 327, 330 d’Arc Joanna (Jeanne d’Arc) 148 Armstrong David 289 Aron Raymond 140, 149, 325 Arystoteles 53, 130, 143, 183, 245, 272, 273 Auerbach Erich 16, 54, 138, 210, 275, 332, 341 Augustyn św. 95 Bachner Sally 193–195 Bachtin Michaił 140 Bacon Francis 130 Badiou Alain 251, 263, 265, 271 Bailyn Bernard 50–51 Balzac Honoré de 162, 191, 274 Bann Stephen 25 Baraka Amiri właśc. LeRoi Jones 196 Baran Bogdan 37, 151, 256 Barańczak Stanisław 21, 270 Barfield Owen 121

White_Proza historyczna_OK.indd Sek11:357

Barthes Roland 32, 37, 44, 49–53, 58–59, 73–75, 110, 113, 119, 136, 138, 147, 149–150, 158–159, 331– 333 Barzun Jacques 21–22 Baudelaire Charles 91 Bauman Zygmunt 292 Bayle Pierre 89 Beard Charles A. 325 Becker Carl L. 325 Bell-Villada Gene 40–41 Benjamin Judah P. 168–169 Benjamin Walter 180, 285, 297, 306, 308 Bennington Geoff 51 Bentham Jeremy 13, 337 Benveniste Emile 37 Bernard z Clairvaux św. 319, 322, 328 Biden Joseph 175 Blair Hugh 28 Bloom Harold 37 Błońska Wanda 150 Bonaparte Ludwik Napoleon 170–171, 176–179 Borowski Mateusz 7 Borysławski Rafał 282 Bossenbrook William J. 10, 319–322, 325–327 Braudel Fernand 31, 129, 135, 139– 140, 150, 158–161, 176, 262

2009-09-03 19:23:01

Indeks nazwisk

358 Brecht Bertolt 160 Breck Allen D. 321 Breuer Josef 276 Brokaw Tom 296 Browning Christopher R. 305–307 Bruno Giordano 130 Buddy Bolden właśc. Charles Bolden 194–195, 197 Burckhardt Jacob 29, 31, 91, 96–97, 115, 121, 128, 148, 321 Burke Kenneth 37, 102, 110, 333 Burns Robert 270 Burzyńska Anna 44, 150 Butler Octavia 196, 198 Call Lewis 198 Camus Albert 320 Canary Robert 28, 333 Capote Truman 286 Carlyle Thomas 96, 321 Carpentier Alejo 41 Carr David 269 Cavani Liliana 286 Celan Paul, właśc. Paul Antschel 218 Certeau Michel de 183, 278 Chartier Roger 111, 323 Chatman Seymur 317 Clark Ruby Alda 317 Clement Justin 251 Clifford James 339 Clinton Bill 78 Clinton Hilary 251 Coetzee John Maxwell 190 Cohen Sande 38, 50, 52 Collingwood Robin George 119, 123, 129, 135, 318, 321–322, 325, 327 Comte Auguste 144, 204 Conley Tom 278 Conrad Joseph właśc. Józef Teodor Konrad Korzeniowski 18, 275 Cortázar Julio 41 Coverdale Linda 216

White_Proza historyczna_OK.indd Sek11:358

Croce Benedetto 23, 95, 136, 151, 321, 325–327, 330 Cromwell Oliver 118 Crowell Thomas Y. 151 Dallo Antonio 326 Dante Alighieri 207–210, 343 Danto Arthur C. 50, 121, 135, 173, 258, 317, 319, 324, 329–330, 333, 342 Darwin Charles 99–105, 302 Davis Angela 339 Davis Jefferson 168 Dawson Christopher 325, 327 De Man Paul 37, 333 Delany Samuel R. 196, 198 DeLillo Don 286 Derrida Jacques 37, 49–50, 52, 113, 136, 138 Descartes René 204 Dewey John 53 Dickens Charles 191, 275 Dickstein Szymon 99 Dilthey Wilhelm 320, 326 Dobrogoszcz Tomasz 60, 180 Doktorow Edgar Lawrence 286 Doktór Jan 277 Domańska Ewa 7, 18, 74, 122, 126– 127, 218, 255, 278, 317, 319, 321– 322, 329–330, 340, 344 Donagan Alan 135, 327 Donne John 302 Donoso José 41 Douglass Ana 202 Dray William H. 50, 135, 329, 333 Droysen Johann Gustav 91, 96 Dumas Alexandre 224, 274 Dumoulin Jerôme 149 Dussen Jan van der 318 Eckhardt A. Roy 305 Eckhardt Alice L. 305 Eco Umberto 136

2009-09-03 19:23:01

Indeks nazwisk Eddington Arthur Stanley Sir 302 Eichenbaum Borys 223–224 Einaudi Giulio 293 Ekberg Anita 237 Eliast Amy J. 188–191 Eliot Thomas Stearns 184, 294, 333 Ellison Ralph 196–197 Elton Goeffrey 151 Euzebiusz z Cezarei 128 Evans Eli N. 168–169 Fackenheim Emile 305 Falski Maciej 32 Fay Brian 145, 173, 268, 336 Faye Jean Pierre 50 Febvre Lucien 29 Fedewicz Maria Bożenna 52 Feltham Oliver 251 Ferreira-Buckley Linda 28 Fischer David Hackett 36 Flaubert Gustave 25, 91, 114–115, 162–165, 187, 233, 274–275 Foster Susan 340 Foucault Michel 79, 93, 110, 113, 115, 138, 151, 264, 332 Fowler Alastair 213 Franken William 325 Frankiewicz Małgorzata 35, 262 Franklin Benjamin 118 Franko Mark 263 Freud Sigmund 37, 93, 147, 213, 276– 278, 280, 341 Friedlander Saul 127, 277, 306–307, 326 Frye Herman Northrop 38, 95, 110, 333–335 Fukuyama Francis 74 Furet François 50 Gadamer Hans-Georg 136, 151 Galen właśc. Claudius Galenus 130 Gallie William B. 135, 329, 333 Garibaldi Giuseppe 302

White_Proza historyczna_OK.indd Sek11:359

359 Gay Peter 151 Genette Gérard 136 Geremek Bronisław 150, 159 Ghandi Mahatma właśc. Mohandas Karamchand Gandhi 307 Gibbon Edward 29, 128, 149 Gilbert Felix 330 Gitlin Todd 289 Goethe Johann Wolfgang von 320 Goldman Lucien 332 Goldstein Leon J. 336 Golob Eugene O. 145, 173, 268 Gombrich Ernst Hans Josef 30, 332, 334 Goodman Nelson 27 Goody Jack 255 Gora Thomas 50, 152 Gorzkowski Albert 53 Gossman Lionel 28 Greimas Algirdas Julien 110, 113, 136 Grenier Richard 288–289 Grzegorz VII św., brat Hildebrand 328 Guicciardini Francesco 29, 128 Guizot François 98 Habermas Jürgen 124 Hacking Ian 255 Halloran S. Michael 28 Haraway Donna 339 Hassan Ihab 30 Hegel Georg Wilhelm Friedrich 53, 93, 95, 97, 144, 167, 277, 321 Heidegger Martin 256, 271 Hempel Carl G. 135, 324–325, 329, 334 Henretta James 50–51 Hepburn Audrey 237 Herder Johann Gottfried 56, 97, 320 Herodot 18, 29, 115, 128–129, 149, 157, 254, 266–268, 292 Heydel Magda 7, 302, 309 Hezjod 63

2009-09-03 19:23:01

360 Higham John 330 Himmelfarb Gertrude 70–73, 75, 287– 288 Hipokrates 130 Hitler Adolf 9 Hjelmslev Louis 172–175, 177 Hobbes Thomas 204 Hofstadter Alber 339 Hugo Victor Marie 170–172 Huizinga Johan 29, 31, 128, 148, 321, 326 Hutcheon Linda 286 Hutchison Anthony 191–192 Iggers Georg G. 56, 107, 109–110, 112–113, 116–117, 121–127, 131– 132, 323, 329 Innocenty III właści. Lotario di Segni 119 Jakobson Roman 30, 37, 44, 95, 333 James William 53 Jameson Fredric 50–51, 55, 72, 196, 285, 287, 294, 297–298, 300, 308 Jansen George H. 320 Jardine Alice 50, 152 Jarniewicz Jerzy 7 Jarosz Krzysztof 44, 119, 150, 159 Jasiński Bogusław 55, 161 Jaszuński Franciszek 292 Jay Martin 306 Jeans James 302 Jenkins Keith 325 Joyce James 184, 294, 333 Kafka Franz 184, 213, 344 Kahn Arthur D. 161 Kania Ireneusz 285 Kant Immanuel 100, 204, 320 Kantorowicz Ernst 279 Kasperek Anita 7 Keats John 302

White_Proza historyczna_OK.indd Sek11:360

Indeks nazwisk Kellner Hans 160–161, 190, 269, 320, 324 Kennedy John F. 288, 293, 307 Kennock Neil 175 Kędzierski Jerzy Z. 119 King Martin Luther 307 King Rodney Glen 295 Kinglake Alexander 302 Kloch Zbigniew 332 Knight Franklin W. 189 Kołban Izabela 255 Kołodziejczyk Dorota 83, 105 Komendant Tadeusz 151 Konstantyn I Wielki, Flavius Valerius Constantinus121 Kopernik Mikołaj 105 Koselleck Reinhardt 50, 197 Kowalska Małgorzata 50 Kozicki Henry 28, 292, 333 Kren George 305 Krieger Leonard 330 Kristeva Julia 49–50, 52, 136, 138, 151–152 Kurkowska Halina 173 Lacan Jacques 341 LaCapra Dominick 50–51 Ladurie Emmanuel Le Roy 50–51 Lang Berel 25, 305 Lauretis Teresa de 339 Lausberg Heinrich 37, 53 Le Goff Jacques 50, 152 Lefebvre Henri 123 Leibniz Gottfried Wilhelm 53 Lerup Lars 193 Leśniak Kazimierz 272 Levi Primo 185–186, 203–218, 343 Lévi-Strauss Claude 93, 138–139, 152, 189 Lewis Wyndham 55 Liakos Antonis 266 Libeskind Daniel 193

2009-09-03 19:23:01

Indeks nazwisk Lincoln Abraham 175 Liwiusz, Titus Livius 110, 115, 128 Locke John 28, 204 Lukács György 55, 161–167 Lyell Charles 103 Lyotard Jean-François 50–51, 63, 190, 270 Łukasiewicz Małgorzata 285 Machiavelli Niccolò 95, 128 MacIntyre Alasdair 51 Mailer Norman 286 Malikova Maria 338 Mandelbaum Maurice 135, 325–326 Manuel Frank E. 28 Manzoni Alessandro 224, 274 Marciniak Arkadiusz 74 Markiewicz Henryk 55, 73 Markowski Michał Paweł 44, 74, 150 Marx Karol 10, 25, 95, 97, 114, 143– 144, 170–172, 176–179, 261 Marwick Arthur 323 Massumi Brian 51, 183 Mateusz św. 211 Mawson Sylvester C. O. 272 Mazlish Bruce 330 McCloskey Donald N. 36 McLean Stuart 263 Megill Allan 36 Meiland Jack W. 336 Meinecke Friedrich 31, 326 Meyers Gerald E. 305 Michalski Maciej 279 Michelet Jules 29, 91, 96–97, 115, 321 Migasiński Jacek 50 Milecki Aleksander 73 Mink Louis O. 52, 135, 145–146, 173–174, 268, 272, 329, 334 Mitchell William J.T. 153 Moglen Helen 339

White_Proza historyczna_OK.indd Sek11:361

361 Moisi Dominique 149 Momigliano Arnaldo 38–39 Mommsen Theodor 29, 50, 128, 149 Monas Sidney 292 Moore-Rinvolucri Mina 23 Moravia Alberto 137 More Thomas 196–197 Morin Edgar 293 Munz Peter 152–153 Musil Robert 184, 273 Mydla Jacek 132 Nathanson Maurice 339 Nelson John S. 36 Nichols Bill 67 Nietzsche Friedrich 37, 93–95, 97, 101, 115, 331 Norris Christopher 24, 52 Nowak Maciej 248, 313 Nusbaum Józef 99 Oakeshott Michael Joseph 14–15, 253, 280, 344 Obama Barack 251 Ogryzko-Wiewiórkowska Mirona 23 Ogryzko-Wiewiórkowski Henryk 24 Ondaatje Michael 193–195, 197 Orr Linda 25 Owen Craig 297 Palmerson Henry John Temple 302 Paracelsus właśc. Phillippus Aureolus Theophrastus Bombastus von Hohenheim 130 Parker Harold T. 329 Paul Herman 328 Perelman Chaïm 37, 110 Picasso Pablo 186 Platon 203, 213 Pliniusz Starszy 130 Pomian Krzysztof 258, 293 Pomorska Krystyna 44

2009-09-03 19:23:01

362 Pomorski Jan 24, 324 Pomper Philip 336 Pontiusz z Cluny 322, 328 Popper Karl Raimund 135, 153, 324– 325, 329 Pound Ezra 184, 193, 294, 333 Prokopiusz z Cezarei 128 Proudhon Pierre Joseph 170–172, 176– 179 Proust Marcel 18, 184, 294, 299, 333, 344 Przybysławski Artur 37 Pynchon Thomas 190 Quine Willard Van Orman 27 Radożycka-Paoletti Maria 152 Rafałowska Barbara 55, 161 Rämö Hans 273 Ranke Leopold von 31, 56, 91, 96–97, 110, 115, 127–129, 131–132, 150, 159, 186–187, 321, 330 Reed Ishmael 196, 286 Rella Franco 213 Reszke Robert 37 Reynolds Ben i Sian 51 Ricoeur Paul 30, 34–35, 38, 49, 51–53, 153, 160, 262, 268, 271–272 Roget Peter Mark 272 Rogin Michael 289 Rorty Richard 27, 52 Rosenberg Alan 305 Rossi Piero 50 Roth Philip 16, 191–192 Roudiez Leon S. 50, 152 Russell Bertrand 204 Ryan Marie-Laure 12 Rysiewicz Adam 332 Sahlins Marshall 255 Sandoval Chela 340 Santner Eric 307

White_Proza historyczna_OK.indd Sek11:362

Indeks nazwisk Sartre Jean-Paul 294, 298, 300, 308, 320 Saussure Ferdinand de 28 Schlemihl Peter 171 Schlesinger Artur 292 Scott Walter Sir 127, 132, 162, 186– 187, 191, 224, 245–246, 274 Searle John 27 Sebald Winfried G. 16, 18 Sewell William H. 263 Shakespeare William 21 Shaw Harry E. 187–188 Shelley Percy Bysshe 302 Sieradzki Ignacy 55 Sills Chip 320 Simpson Orenthal James 312–313 Skwara Ewa 7 Slotkin Richard 192–193 Słomczyński Maciej 21 Smith Paige 339 Sobchack Vivian Carol 67 Sodoma właśc. Giovanni Antonio Bazzi 214–217, 343 Spengler Oswald 91, 95, 319, 321, 325 Spielberg Steven 286 Staiger Janet 67 Stalin Józef właśc. Josif Wissarionowicz Dżugaszwili 93 Stankiewska Agata 7 Stawar Andrzej 223 Stein Gertrude 7, 193, 294, 308–310, 344 Steinberg Paul 216 Steiner George 304–305 Stendhal właśc. Marie Henri Beyle 274 Stone Lawrence 50–51 Stone Oliver 192, 286, 288–290, 294 Struever Nancy S. 336 Syberberg Hans-Jürgen 286 Tacyt, Publius Cornelius Tacitus 29, 96, 115, 128 Tagliacozzo Giorgio 335 Tales z Miletu 130

2009-09-03 19:23:01

Indeks nazwisk Tavernier Bertrand 286 Tawney Richard Henry 29 Thackeray William Makepeace 275 Thomas Donald Michael 286 Tocqueville Alexis de 29, 31, 96–98, 115, 148, 279 Todorov Tzvetan 37 Tołstoj Lew 162, 223–232, 234, 236, 238–244, 246–247, 275, 343 Topolski Jerzy 324 Toynbee Arnold J. 319, 321–322, 325, 327–328 Trakl Georg 218 Traweek Sharon 340 Treitschke Heinrich von 128, 321 Troelsch Ernst 326 Trollope Anthony 275 Truman Harry S. 317 Trznadel Jacek 298 Tukidydes 96, 115, 128–129, 157, 266–267 Turits Michael 295–296 Valesio Paolo 17, 36 Vann Richard T. 145, 173, 268, 329– 330, 336 Vargas Llosa Mario 41 Veyne Paul 23, 264, 318 Vico Giambattista 37, 93, 95, 110, 322–323, 327, 335 Vidor King Wallis 237 Viollet-le-Duc Eugène Emmanuel 69 Visconti Luchino 286 Vogler Thomas A. 202 Walsch William Henry 52, 135 Weber Max 318, 326, 328 Weinsberg Adam 173

White_Proza historyczna_OK.indd Sek11:363

363 Wellek René 55 Welsh W. H. 325 White Hayden 7, 21, 28, 66, 74, 109, 122, 126–127, 135, 162, 183, 185, 205, 210, 121, 255, 260, 270, 275, 278, 293, 317–345 White Morton 135, 330, 333 White Virgil 317 Whitehead Alfred North 53 Whorf Benjamin Lee 46 Wiesel Elie 305 Wilczyński Marek 74, 122, 255, 322 Wilder Thornton 309 Williams Bernard 267 Williams Linda 286 Winch Peter Guy 50 Windelband Wilhelm Wiśniowska Halszka 205 Wittgenstein Ludwig 153, 204, 213 Wölfflin Heinrich 326 Wolter właśc. François-Marie Arouet 89, 128 Woodward Vann C. 168–169 Woolf Virginia 7, 185, 193, 294, 300, 302, 333, 344 Yaszek Lisa 196–197 Yeats William Butler 302 Yourgrau Wolfgang 321 Zajączkowski Andrzej 152 Zarański Jan 30 Zenon z Kitionu 271 Ziębińska-Witek Anna 305 Zola Émile François 162–164 Żabicki Zbigniew 54–55 Żychliński Arkadiusz 153

2009-09-03 19:23:01

White_Proza historyczna_OK.indd Sek11:364

2009-09-03 19:23:01

Indeks pojęć

alegoria/alegoryzacja 143–144, 148, 209, 217, 269 fabuła (plot) 34, 128, 144, 148, 165– 166, 175, 209, 268–269, 275, 334 typ fabyły (plot–type) 170–171, 176, 180 fabularyzacja (emplotment) 33–34, 53p, 96, 98, 128, 143, 166–167, 170, 172, 176, 178–180, 184, 207, 226, 268–269, 343 wzorce fabularyzacji 38, 97, 112, 127, 142–143, 147–148, 166, 208 epos 166–167, 176–179 komedia/farsa 34, 38–39, 48, 143, 165–166, 170, 176–180, 208– 209, 230 romans 38, 97, 143, 166–169, 177, 239, 245–246 tragedia 34, 38, 97–98, 143, 165– 167, 177, 180, 208 satyra 97 zob.: narratywizacja fakt 13, 39, 45, 47, 57, 74, 76, 83, 89, 94–96, 101, 103, 105, 119, 120, 122–123, 127–128, 143, 146–148, 168–169, 171, 174–175, 191, 202, 208, 211, 216, 218, 254, 257–259, 291, 297, 306, 337, 342

White_Proza historyczna_OK.indd Sek11:365

fakt/fi kcja 77, 110, 131–132, 203, 246, 285, 344 fakt/zdarzenie 119, 122, 173–174, 257–258 zob.: zdarzenie figura 17, 34, 36, 46, 73, 105, 112, 128, 131, 147, 185, 206–207, 213, 215, 244, 323, 341 model wypełnienia się figury ( figure-fulfillment model) 278– 279 figuracja 38, 54, 109, 114–117, 146, 177, 343 fi kcja 9–13, 17, 41–42, 45, 54, 59, 65, 91, 121, 126–127, 129, 131, 146, 149, 152, 183, 185, 206, 208 fikcja historyczna 188, 190, 192 zob.: historia filozofia historii 23, 25–27, 63p, 94, 117–118, 137, 159 historia 21, 129, 187, 247, 252m, 254– 255, 256p, 261, 264, 266–267, 270, 280, 285, 290p, 292, 295, 345 h. i fi kcja 92, 131, 158, 184, 186– 187, 193, 245 h. i literatura 9, 11, 13, 28p, 77, 120, 127, 132 h. jako dyscyplina 81–82, 110

2009-09-03 19:23:01

366 h. jako dyskurs 21–22, 27, 77, 129 h. i ideologia 157 h./historiografia jako forma tworzenia fikcji 89 h. jako metafizyka 189 h. jako mit Zachodu 189 h. i/jako nauka (science) 49, 105, 126; 132, 184, 186, 256, 329, 345; historia naukowa 59, 157 h. oparta na doświadczeniach (experiential history) 306 h. jako opowieść 10, 14, 135, 139, 144, 150, 159 h./historiografia narracyjna (narrative history) 57, 143–145, 151, 159–160 h. postmodernistyczna 70, 72, 75, 194 h. zdarzeniowa (history-event) 262 h. w filmie 64, 286, 288–289, 294 zob.: filozofia historii; historiografia; obiektywizm; prawda; reprezentacja historyczna; wyjaśnianie historyczne historiografia (pisarstwo historyczne) 11–14, 17–18, 22, 24–25, 31, 35, 48, 57, 71, 89, 94, 109–111, 116, 129–130, 132, 138, 157, 189– 190, 196, 210, 244, 261, 266, 292, 337 historiografia jako narracja 135– 138, 142, 149 krytyka historiografii 26, 45 poetyka pisarstwa historycznego 118 zob.: fikcja; historia; kroniki/roczniki; pisarstwo literackie; reprezentacja historyczna Holokaust 126, 193, 201–203, 209, 211, 217–218, 290p, 304–307

White_Proza historyczna_OK.indd Sek11:366

Indeks pojęć zob.: przedstawianie; zdarzenie modernistyczne ideologia 49, 74, 77, 92, 105, 110, 112, 120, 124–125, 136, 140, 161–163, 171, 255, 345 i. historii 254 zob.: obiektywizm kroniki/roczniki 129, 131, 142, 145– 148, 166, 172, 255p mit 15, 49, 53–54, 59, 110, 124, 149, 152, 187, 189, 209, 244, 254–255, 274, 278, 300 mityczny sposób myślenia 158– 159, 208 modernizm 54–55, 57, 59, 65, 75, 77, 124, 163, 195, 275, 286, 292, 294p, 297, 308 literatura modernistyczna 59–60, 218, 285 narracja 24, 45, 48, 50–54, 57, 59, 83, 95–96, 113, 117, 121–122, 135, 138, 141, 151, 157, 161, 172, 177, 187, 262, 269, 329, 333 substancje narracyjne (Ankersmit) 269 zob.: historiografia narratywizacja 24, 66, 83, 109, 114, 116, 118, 121–122, 127, 129, 142, 174, 294, 310, 337 obiektywizm 14, 73, 75, 77, 79, 99, 126, 163, 190, 211p, 212, 215, 292 ideologia obiektywizmu 75, 77 opowieść, opowiadanie (story) 27, 33–34, 39, 74, 139, 141–144, 146– 150, 153, 157, 161, 163–166, 168– 169, 172–174 267–268, 297, 299, 334

2009-09-03 19:23:01

Indeks pojęć opowiadania a opis 163–165 sposób opowiadania (storytelling) 139, 146, 148; ideologiczny sposób opowiadania 157, 165, 170, 177; historyczny sposób opowiadania 158, 177 pisarstwo literackie 12–13, 75 zob.: historiografia (pisarstwo historyczne) postmodernizm 63, 65–66, 69–70, 72–73, 75–77, 79, 190, 193, 195, 297 powieść historyczna 17, 165, 183p, 187, 191, 193, 223–224, 239, 242, 244–245, 274–275, 287 modernistyczna 16, 275 realistyczna 16 prawda 11–12, 14, 32, 34, 38–39, 66, 70–71, 78, 87–90, 110, 115, 118, 120, 127, 143, 151, 167, 169, 185–186, 251, 279 prawda i fakt 76, 89–90 proza historyczna (historical prose) 14, 17–18 przedstawianie 38–39, 66, 68, 88–89, 111, 113–115, 117, 125, 128, 137– 138, 150, 158, 160, 163,–165, 169, 183, 192, 287, 301, 306–310 narracyjny sposób przedstawiania rzeczywistości/przeszłości 136, 140, 144, 160, 162– 163, 188 zob.: reprezentacja przeszłość historyczna (historical past) 11–12, 14–16, 205, 252–254, 344 p. praktyczna (practical past) 15–16, 253, 280, 345 p. wirtualna 68–69, 252, 344 estetyzacja przeszłości 71, 158, 217, 295, 297p

White_Proza historyczna_OK.indd Sek11:367

367 realizm 48, 54, 55p, 57, 60, 83, 150, 158, 162, 165, 186–187, 207, 217, 275, 235–236 r. figuralny 210 relatywizm 10, 56, 179–180, 291, 325 reprezentacja historyczna 77, 91–92, 98 dokudrama (docudrama) 286– 287, 344 fakcja ( faction) 286 info-rozrywka (infotainment) 286 fikcja faktu (the fiction of fact) 286 historyczna metapowieść (historical metafiction) 286–287, 344 film 64, 192, 286, 288–289, 294 zob.: historia; historiografia rzeczywistość historyczna 54–55, 57, 68, 74 rz. przeszła 183–184 zob.: rzeczywistość historyczna retoryka 17, 28p, 35–37, 39, 141, 151, 244 tekst historyczny jako werbalny artefakt (verbal artifact) 26, 87, 122 tekstualizm 47, 72–73, 78 zob.: postmodernizm trauma 276, 279, 280–281, 294p tropologia 33, 35–36, 42–43, 45–48, 54, 92, 109–113 tropologiczna teoria języka/dyskursu historycznego 42–44, 46–48, 52 tropy 17, 37–38, 41, 52, 73, 101, 111, 146–147, 322–323 ironia 37–39, 96, 98, 112 metafora 30, 37–38, 98, 101, 112, 116, 214–215, 217 metonimia 37–38, 53, 96, 98, 101, 112

2009-09-03 19:23:01

368 synekdocha 37–38, 52–53, 98, 101, 103, 112, 266 zob.: alegoria wyjaśnianie/eksplanacja w historii 26, 31, 34–35, 49, 65, 78, 97, 111, 114, 120, 138, 145–146, 149, 330, 337 model dedukcyjno–nomologiczny 34, 114, 135, 329, 330p zob.: fabularyzacja; narratywizacja zdarzenie 47, 119, 129, 142, 153, 173, 211, 260–263, 268, 274, 278, 280,

White_Proza historyczna_OK.indd Sek11:368

Indeks pojęć 290, 292–293, 297, 300, 303–304, 312–313 z. historyczne 87, 180, 202, 253, 258–259, 263, 265, 267–269, 275, 281–282, 288, 293–295, 342–343 z. modernistyczne 66, 276, 291 (zob.: Holokaust) z. traumatyczne 277 zdarzenie a przeznaczenie 271– 273 zob.: fakt

2009-09-03 19:23:02

Spis treści

Podziękowania . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

7

Przedmowa . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

9

Teoria literatury i pisarstwo historyczne . . . . . . . . . . . . . . Literatura a fikcja . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Fikcjonalność przedstawień opartych na faktach . . . . . . . Stare pytanie postawione na nowo: czy historiografia jest sztuką czy nauką? (Odpowiedź Iggersowi) . . . . . . Historiografia jako narracja . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Koniec historiografii narracyjnej . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Fikcja historyczna, historia fikcjonalna i rzeczywistość historyczna . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Realizm figuralny w literaturze świadectwa . . . . . . . . . . . Przeciw realizmowi historycznemu. Czytając Wojnę i pokój Zdarzenie historyczne . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Zdarzenie modernistyczne . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

19 61 85 107 133 155 181 199 221 249 283

Ewa Domańska. Przyczynek do biografii intelektualnej Haydena White’a . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 315 Nota edytorska . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 349 Hayden White. Bibliografia prac w języku angielskim (1998–2008) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 351 Indeks nazwisk . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Indeks pojęć . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

White_Proza historyczna_OK.indd Sek11:369

357 365

2009-09-03 19:23:02