Przewodnik po Kapitale Karola Marksa [2] 9788394367152

Kapitał Karola Marksa to dzieło onieśmielające – swoim rozmachem, przenikliwością, głębią i erudycją. Z tego właśnie pow

490 110 19MB

Polish Pages 467 Year 2018

Report DMCA / Copyright

DOWNLOAD FILE

Polecaj historie

Przewodnik po Kapitale Karola Marksa [2]
 9788394367152

  • Commentary
  • Bibuła

Table of contents :
Nota dotycząca wykorzystywanych wydań • 9

Wprowadzenie • 11
Szczególności wymiany • 37
Szczególności podziału • 42
Jednostkowość konsumpcji • 44

Rozdział I • Ruchy okrężne kapitału (rozdziały 1—3 tomu II) • 49
Rozdział 1. Ruch okrężny kapitału pieniężnego • 51
Rozdział 2. Ruch okrężny kapitału produkcyjnego • 69
Rozdział 3. Ruch okrężny kapitału towarowego • 77

Rozdział II • Trzy figury procesu ruchu okrężnego i ciągłość przepływu kapitału
(rozdziały 4—6 tomu II) • 81
Rozdział 4. Trzy figury procesu ruchu okrężnego • 83
Refleksje nad istotą kapitału • 99
Rozdziały 5 I 6 ogółem • 107
Rozdział 5. Czas obiegu • 112
Rozdział 6. Koszty cyrkulacji • 118
Kwestia transportu I komunikacji • 124

Rozdział III • Kwestia kapitału trwałego (rozdziały 7—11 tomu II) • 127
Ogólne uwagi wstępne • 129
.Swoistość" kapitału trwałego • 135
Fizyczna żywotność kapitału trwałego • 136
Podwójne wykorzystanie i zależności między kapitałem trwałym
a funduszem spożycia • 139
Ziemski kapitał trwały • 141
Produkcja przestrzeni • 144
Kapitał zastosowany a kapitał spożyty • 145
Historyczne znaczenie Marksowsklch definicji relacyjnych • 147
Konserwacja, wymiany, naprawy • 150
Pieniężne aspekty cyrkulacji kapitału trwałego • 152
"Moralne zużycie" • 155
Kapitał trwały I teoria wartości • 159

Rozdział IV • Kapitał kupiecki (rozdziały 16—20 tomu III) • 163
Rozdział 20 tomu III. Z dziejów kapitału kupieckiego • 170
Rozdział 16 tomu III. Kapitał towarowo-handlowy • 180
Rozdział 17 tomu III. Zysk handlowy • 184
Rozdział 18 tomu III. Obrót kapitału kupieckiego. Ceny • 190

Rozdział V • Procent, kredyt I finanse (rozdziały 21—26 tomu III) • 197
Uwagi ogólne • 199
Rozdział 21 tomu III. Kapitał przynoszący procent • 210
Rozdział 22 tomu III. Podział zysku. Stopa procentowa. .Naturalna' stopa
procentowa • 219
Rozdział 23 tomu III. Procent i zysk przedsiębiorcy • 223
Rozdział 24 tomu III. Uzewnętrznienie się stosunku kapitalistycznego
w formie kapitału przynoszącego procent • 231
Rozdział 25 tomu III. Kredyt i kapitał fikcyjny • 234
Rozdział 26 tomu III. Akumulacja kapitału pieniężnego i jej wpływ na stopę
procentową • 237

Rozdział VI • Poglądy Marksa na system kredytowy
(rozdziały 27—37 tomu III) • 239
Ramowy argument • 242
Rozdział 36 tomu III. Stosunki przedkapltalistyczne • 256

Rozdział VII • Rola kredytu I systemu bankowego
(rozdział 27 I dalsze tomu III) • 267
Rozdział 28 tomu III. Środki obiegowe i kapitał. Poglądy Tooke'a i Fullartona • 278
Rozdział 29 tomu III. Składowe części kapitału bankowego • 280
Synteza poglądów Marksa na system kredytowy • 285
Kapitał pieniężny, kapitał rzeczywisty i cykl przemysłowy • 292
Z tomu II do tomu III I z powrotem: uwaga końcowa • 303

Rozdział VIII • Czas I przestrzeń kapitału (rozdziały 12—14 tomu II) • 307
Rozdział 12 tomu II. Okres roboczy • 311
Rozdział 13 tomu II. Czas produkcji • 316
Rozdział 14 tomu II. Czas obiegu • 319

Rozdział IX • Czasy obiegu I obrotu (rozdziały 15—17 tomu II) • 331
Rozdział 15 tomu II. Wpływ czasu obrotu na wielkość wyłożonego
kapitału • 334
Rozdział 16 tomu II. Obrót kapitału zmiennego • 339
Rozdział 17 tomu II. Cyrkulacja wartości dodatkowej • 349

Rozdział X • Reprodukcja kapitału (rozdziały 18—20 tomu II) • 359
Rozdział 18 tomu II. Wstęp • 372
Rozdział 19 tomu II. Wcześniejsze sposoby ujmowania zagadnienia • 377
Rozdział 20 tomu II. Reprodukcja prosta • 382
Podrozdziały 2 i 3. Dwa działy produkcji społecznej. Wymiana między
oboma działami: I v + s na II c • 385
Podrozdział 4. Wymiana w obrębie działu II. Niezbędne środki utrzymania
i przedmioty zbytku • 386
Podrozdział 5. Cyrkulacja pieniężna Jako ogniwo pośredniczące
w wymianie • 389
Podrozdziały 6 I 7. Kapitał stały działu I. Kapitał zmienny i wartość
dodatkowa w obu działach • 392
Podrozdział 8. Kapitał stały w obu działach • 393
Podrozdział 10. Kapitał I dochód: kapitał zmienny I płaca robocza • 394
Podrozdział 12. Reprodukcja materiału pieniężnego • 397

Rozdział XI « Problem kapitału trwałego I reprodukcji rozszerzonej
(rozdziały 20 I 21 tomu II) • 401
Przypadek kapitału trwałego • 403
Rozdział 21 tomu II. Akumulacja I reprodukcja rozszerzona • 408
Akumulacja w dziale I • 409
Schematy reprodukcji rozszerzonej • 417
(Jeszcze raz) kwestia konsumpcji klasy robotniczej • 420
Założenia • 422
Schematy w kapitalizmie: rola pieniądza I kredytu • 423
Znaczenie schematów I Ich późniejsze rozwinięcie • 424
Możliwość racjonalnego planowania socjalistycznego • 428

Rozdział XII * Przemyślenia • 433

Indeks rzeczowy • 453

Indeks osób I komentowanych dzieł • 461

Citation preview

PRZEWODNIK PO

Kapitale KAROLA MARKSA

Chciatbym skłonić was do przeczytania Kapitału autorstwa Karola Marksa, (...) w dodatku na warunkach, które on sam określił i przy użyciu Marksowskich kategorii i pojęć

David Harvey

heterodox

Celem naszej działalności wydawniczej jest rozszerzenie dotychczasowego spektrum debaty publicznej przez przeniesienie na polski grunt tradycji intelektualnych ekonomii heterodoksyjnej. Ekonomia, wbrew obiegowej opinii, nie jest nauką ścisłą i od jej zarania zawsze istniały różne, konkurujące ze sobą szkoły, dostarczające alternatywnych opisów zachodzących w świecie procesów gospodarczych.

Zamierzamy publikować prace autorów polskich i zagranicznych, a także wznowienia klasycznych dzieł ekonomii heterodoksyjnej. Nasze serie wydawnicze: • Marksistowska • Neoricardiańska

• Postkeynesowska • Instytucjonalna • Schumpeterowska • Ekonomia Ekologiczna • Ekonomia Feministyczna

• Filozofia i Metodologia Nauk Ekonomicznych • Biografie Ekonomistów • Historia Gospodarcza

i Historia Myśli Ekonomicznej

Przewodnik po Kapitale Karola Marksa

David Harvey

Przewodnik po Kapitale Karola Marksa część 2

Przełożyli Anna Piekarska

Jakub Krzeski

Ty tut oryginału A Companion to Marx's Capital Volume 2

Originally published by Verso Books A Companion to Marx's Capital Volume 2

Copyright © David Harvey 2013 All rights reserved Copyright © for the Polish translation Anna Piekarska, Jakub Krzeski Redakcja Krystian Szadkowski, Marcin Czachor Redakcja Językowa Ela Dajksler

Korekta Anna Wojczyńska Sktad Ela Dajksler Projekt okładki Waldemar Koralewski | Portlab Projekt wnętrza Ela Dajksler, Waldemar Koralewski | Portlab

Indeks Anna Piekarska, Jakub Krzeski

Copyright © for the Polish edition by Wydawnictwo Ekonomiczne Heterodox

Poznań 2018 ISBN: 978-83-943671-5-2

Wydawnictwo Ekonomiczne Heteredox ul. Mostowa 10. 61-854 Poznań tei. +48 668 821 341, wydawnictwoheterodox@gmail. com heterodox.pl

Spis treści

Nota dotycząca wykorzystywanych wydań • 9 Wprowadzenie • 11

Szczególności wymiany • 37 Szczególności podziatu • 42 Jednostkowość konsumpcji • 44 Rozdział I • Ruchy okrężne kapitału (rozdziały 1—3 tomu II) • 49

Rozdział 1. Ruch okrężny kapitału pieniężnego • 51 Rozdział 2. Ruch okrężny kapitału produkcyjnego • 69 Rozdział 3. Ruch okrężny kapitału towarowego • 77 Rozdział II • Trzy figury procesu ruchu okrężnego i dqgłoić przepływu kapitału (rozdziały 4—6 tomu II) • 81

Rozdział 4. Trzy figury procesu ruchu okrężnego • 83 Refleksje nad istotą kapitału • 99 Rozdziały 5 I 6 ogółem • 107 Rozdział 5. Czas obiegu • 112 Rozdział 6. Koszty cyrkulacji • 118 Kwestia transportu I komunikacji • 124 Redzlał III • Kwestia kapitału trwałego (rozdziały 7—11 tomu II) • 127

Ogólne uwagi wstępne • 129 .Swoistość" kapitału trwałego • 135 Fizyczna żywotność kapitału trwałego • 136 Podwójne wykorzystanie i zależności między kapitałem trwałym a funduszem spożycia • 139 Ziemski kapitał trwały • 141 Produkcja przestrzeni • 144 Kapitał zastosowany a kapitał spożyty • 145 Historyczne znaczenie Marksowsklch definicji relacyjnych • 147 Konserwacja, wymiany, naprawy • 150

Pieniężne aspekty cyrkulacji kapitału trwałego • 152

.Moralne zużycie" • 155 Kapitał trwały I teoria wartości • 159 Rozdział IV • Kapitał kupiecki (rozdziały 16—20 tomu III) • 163

Rozdział Rozdział Rozdział Rozdział

20 tomu III. Z dziejów kapitału kupieckiego • 170 16 tomu III. Kapitał towarowo-handlowy • 180 17 tomu III. Zysk handlowy • 184 18 tomu III. Obrót kapitału kupieckiego. Ceny • 190

Rozdział V • Procent, kredyt I finanse (rozdziały 21—26 tomu III) • 197

Uwagi ogólne • 199 Rozdział 21 tomu III. Kapitał przynoszący procent • 210 Rozdział 22 tomu III. Podział zysku. Stopa procentowa. .Naturalna' stopa procentowa • 219 Rozdział 23 tomu III. Procent i zysk przedsiębiorcy • 223 Rozdział 24 tomu III. Uzewnętrznienie się stosunku kapitalistycznego w formie kapitału przynoszącego procent • 231

Rozdział 25 tomu III. Kredyt i kapitał fikcyjny • 234 Rozdział 26 tomu III. Akumulacja kapitału pieniężnego i jej wpływ na stopę procentową • 237 Rozdział VI • Poglądy Marksa na system kredytowy

(rozdziały 27—37 tomu III) • 239

Ramowy argument • 242 Rozdział 36 tomu III. Stosunki przedkapltallstyczne • 256 Rozdział VII • Rola kredytu I systemu bankowego

(rozdział 27 I dalsze tomu III) • 267

Rozdział 28 tomu III. Środki obiegowe i kapitał. Poglądy Tookea i Fullartona • 278

Rozdział 29 tomu III. Składowe części kapitału bankowego • 280 Synteza poglądów Marksa na system kredytowy • 285 Kapitał pieniężny, kapitał rzeczywisty i cykl przemysłowy • 292

Z tomu II do tomu III I z powrotem: uwaga końcowa • 303 Rozdział VIII • Czas I przestrzeń kapitału (rozdziały 12—14 tomu II) • 307

Rozdział 12 tomu II. Okres roboczy • 311

Rozdział 13 tomu II. Czas produkcji • 316 Rozdział 14 tomu II. Czas obiegu • 319 Rozdział IX • Czasy obiegu I obrotu (rozdziały 15—17 tomu II) • 331

Rozdział 15 tomu II. Wpływ czasu obrotu na wielkość wyłożonego kapitału • 334

Rozdział 16 tomu II. Obrót kapitału zmiennego • 339 Rozdział 17 tomu II. Cyrkulacja wartości dodatkowej • 349 Rozdział X • Reprodukcja kapitału (rozdziały 18—20 tomu II) • 359

Rozdział 18 tomu II. Wstęp • 372 Rozdział 19 tomu II. Wcześniejsze sposoby ujmowania zagadnienia • 377 Rozdział 20 tomu II. Reprodukcja prosta • 382 Podrozdziały 2 i 3. Dwa działy produkcji społecznej. Wymiana między oboma działami: I v + s na II c • 385 Podrozdział 4. Wymiana w obrębie działu II. Niezbędne środki utrzymania i przedmioty zbytku • 386 Podrozdział 5. Cyrkulacja pieniężna Jako ogniwo pośredniczące w wymianie • 389 Podrozdziały 6 I 7. Kapitał stały działu I. Kapitał zmienny i wartość dodatkowa w obu działach • 392 Podrozdział 8. Kapitał stały w obu działach • 393 Podrozdział 10. Kapitał I dochód: kapitał zmienny I płaca robocza • 394 Podrozdział 12. Reprodukcja materiału pieniężnego • 397 Rozdział XI « Problem kapitału trwałego I reprodukcji rozszerzonej (rozdziały 20 I 21 tomu II) • 401

Przypadek kapitału trwałego • 403 Rozdział 21 tomu II. Akumulacja I reprodukcja rozszerzona • 408 Akumulacja w dziale I • 409 Schematy reprodukcji rozszerzonej • 417 (Jeszcze raz) kwestia konsumpcji klasy robotniczej • 420 Założenia • 422

Schematy w kapitalizmie: rola pieniądza I kredytu • 423 Znaczenie schematów I Ich późniejsze rozwinięcie • 424 Możliwość racjonalnego planowania socjalistycznego • 428

Rozdział XII * Przemyślenia • 433

Indeks rzeczowy • 453

Indeks osób I komentowanych dzieł • 461

Nota dotyczqca wykorzystywanych wydań

W niniejszej książce wykorzystuję następujące wydania: • K. Marks, Kapitał. Krytyka ekonomii politycznej. Tom I. Proces wytwarzania kapitału, przeł. P. Hoffman, B. Minc, E. Lipiński, w: K. Marks, E Engels, Dzieła, t. 23, Książka i Wiedza, Warszawa 1968. Cytaty z tego wydania lokalizuję jako

KI i numer strony. • K. Marks, Kapitał. Krytyka ekonomii politycznej. Tom II. Proces cyrkulacji kapitału, przel. J. Maliniak, w: K. Marks, F. Engels, Dzieła, t. 24, Książka i Wie­ dza, Warszawa 1977. Cytaty z tego wydania lokalizuję jako K2 i numer strony. • K. Marks, Kapitał. Krytyka ekonomii politycznej. Tom III. Proces produkcji kapitalistycznejjako całość, przel. E. Lipiński, w: K. Marks, F. Engels, Dzieła, t. 25, cz. 1, Książka i Wiedza, Warszawa 1983. Cytaty z tego wydania lokalizuję jako K3,1 i numer strony. • K. Marks, Kapitał. Krytyka ekonomii politycznej. Tom III. Proces produkcji kapitalistycznej jako całość, przel. E. Lipiński, J. Maliniak, w: K. Marks, F. En­ gels, Dzieła, t. 25, cz. 2, Książka i Wiedza, Warszawa 1984. Cytaty z tego wyda­ nia lokalizuję jako K3, II i numer strony. • K. Marks, Zarys krytyki ekonomii politycznej, przeł. Z.J. Wyrozembski, Książ­ ka i Wiedza, Warszawa 1986. Cytaty z tej książki lokalizuję jako Zarys i numer strony. Podczas gdy wersję książkową części pierwszej Przewodnika po Kapitale Karola Marksa opracowywałem na podstawie zapisu wykładów, w tym przypadku postąpi­ łem inaczej. Choć często sięgałem do tomu II po konkretne wskazówki, nie miałem

przyjemności regularnego prowadzenia poświęconych mu zajęć. Musiałem więc dowiedzieć się nieco więcej na temat tego tomu jako całości. Zanim przystąpiłem do wygłaszania wykładów, sporządziłem zatem obszerne notatki na podstawie ma­ teriałów z tomu II i istotnych rozdziałów tomu III, a następnie poprawiałem je już po wygłoszeniu wykładów. W ten sposób powstała podstawa pierwszej wersji książ­ ki. Następnie ponownie przeczytałem teksty źródłowe i wpadły mi do głowy dalsze poprawki i uwagi. Jak ma to często miejsce z lekturą Marksa, ponowna konfrontacja z jego tekstami prowadzi do odkrycia nowych spostrzeżeń czy poziomów reflek­

sji. Dlatego też między wykładami a wersją książkową istnieją pewne różnice i roz­ bieżności nie tylko w sposobie prezentacji, ale również, sporadycznie, w samym

odczytaniu. Interpretowanie Marksa jest zawsze niedokończonym i nieustającym projektem. Z tego względu ponowna lektura okazuje się często tak interesująca.

10

Przewodnik po Kapitale Karola Marksa • część 2

Chciałbym podziękować studentom i studentkom, którzy brali udział w przy­ gotowawczym seminarium poświęconym tomowi II, i tym, którzy cierpliwie słu­ chali wykładów w Union Theological Seminary. Ich celne pytania były zawsze po­ mocne; z kolei Crystal Hall, Priya Chandresakaran, Nkosi Anderson i Chris Caruso uprzejmie zgodzili się pomóc i przeprowadzić ze mną wywiad dotyczący tekstu na potrzeby wersji wideo. Jestem również niezmiernie wdzięczny Chrisowi Caruso, który zarówno przewodził ekipie filmowej, jak i zarządzał moją stroną, a Chrisowi Nizza za niezwykle fachowy montaż materiału. W końcu Malinha Safti życzliwie przeczytała pierwszą wersję książki i zasugerowała pewne klaryfikacje oraz wska­ zała miejsca wymagające ponownego sformułowania. W żaden sposób nie jest jed­ nak odpowiedzialna za moje interpretacje.

Wprowadzenie

Mój cel, podobnie jak w przypadku Przewodnika po tomie I, to „skłonić was do przeczytania Kapitału”. Chciałbym dodać: „na warunkach, które on [Marks] sam określił” jednak, jak niebawem pokażę, w tym przypadku niezwykle trudno zrozumieć, czym mogą być te warunki. Niemniej na początku muszę wam poka­ zać, jak istotne są zarówno uważna lektura tomu II, jak i potraktowanie go jako dzieła równoważnego z tomem I. Sądzę, że istotności tego zadania nie sposób zakwestionować. W Zarysie krytyki ekonomii politycznej Marks jednoznacznie podkreśla, że ka­ pitał może być rozumiany wyłącznie jako Jedność produkcji i realizacji"1 (Zarys, 314) wartości i wartości dodatkowej. Rozumuje w następujący sposób: jeżeli nie jesteś w stanie sprzedać na rynku tego, co zostało wytworzone w procesie pracy, to praca ucieleśniona w produkcji nie ma żadnej wartości. Tom I Kapitału skupia się na procesie i dynamice produkcji wartości i wartości dodatkowej, pozostawia­

jąc na boku wszelkie trudności, które mogą wyniknąć z warunków ich realizacji. Marks zakłada zatem ciągłe istnienie rynku oraz możliwość sprzedaży wszystkich wyprodukowanych towarów po ich wartości. Tom II obiera przeciwny kierunek:

proces realizacji okazuje się w nim pełen napięć i często niestabilny. Zostaje poddany drobiazgowej analizie przy jednoczesnym założeniu, że nie występują żadne problemy w sferze produkcji wartości dodatkowej. W sytuacji, niestety aż zbyt częstej, w której tom I jest dogłębnie studiowany i przywiązuje się do niego za duża wagę, a zaniedbuje się tom II i traktuje jako drugorzędny, jesteśmy, w najlep­ szym wypadku, zdolni zrozumieć jedynie połowę Marksowskiego ujęcia ekonomii 1 Tłumaczenie zmodyfikowane. W polskim tłumaczeniu mowa jest o zbycie, a nie realizacji,

dlatego że kontekstem jest towar, a nie wartość (przyp. tłum.).

14

Przewodnik po Kapitale Karola Marksa • część 2

politycznej kapitału. Skutki zaniedbywania tomu II są w rzeczywistości znacznie gorsze - nie rozumiemy w pełni tego, co powiedziane zostaje w tomie I, ponieważ zawarte w nim odkrycia, jeśli mają zostać właściwie zrozumiane, muszą znaleźć się u/ dialektycznym stosunku do tych z tomu II. Jedność produkcji i realizacji, podobnie jak ta towaru, jest jednością kontra­ dyktoryjną - zawiera w sobie opozycję dwóch radykalnie odmiennych tendencji. Zignorowanie tej kontradyktoryjnej natury przypominałoby próbę konceptualizacji kapitału abstrahującą od pracy albo zrozumienia pici z pominięciem kobiet. To z tego sprzecznego stosunku pomiędzy produkcją a realizacją często biorą się kryzysy. Marks zauważył, że Ricardo i jego szkoła „nie pojęli nigdy rzeczywistych współczesnych kryzysów, w których sprzeczność kapitału wyładowuje się w silnych burzach, coraz to bardziej zagrażających samemu kapitałowi, jako podstawie spo­ łeczeństwa i produkcji" (Zarys, 317). Przed tym wszystkim wyraźnie przestrzegał nas Marks w rozdziale 1 tomu I. Rozpoczynając analizę produkcji towarowej, początkowo ignoruje kwestię wartości użytkowej, tak jakby nie miała znaczenia, jakby „odkrycie rozmaitych sposobów użycia rzeczy byłoby wynikiem rozwoju historycznego” (KI, 40), a zatem jakby nie znajdowała się w polu zainteresowań ekonomii politycznej. Na koniec dodaje jed­

nak: „żadna rzecz nie może być wartością, jeżeli nie jest przedmiotem użytecznym. Jeżeli jest bezużyteczna, to i praca w niej zawarta jest bezużyteczna, nie wchodzi w ogóle w rachubę jako praca i dlatego nie stwarza wartości" (KI, 46-47). Bez zbytu nie ma wartości, a z pewnością wartości dodatkowej. Tom II bada warunki mogące prowadzić do niemożliwości realizacji wartości i wartości dodatkowej, wytwarza­ nych potencjalnie w procesie produkcji, w ramach wymiany rynkowej w formie pieniężnej. Koncepcja głębokiej sprzeczności pomiędzy warunkami produkcji a warun­

kami realizacji wartości dodatkowej jest tak istotna, że warto już na samym począt­ ku pokazać, jak działa w praktyce. W tomie I Marks skupia się na konsekwencjach, jakie dla robotnika ma bezwzględna pogoń kapitału za wartością dodatkową. Kul­ minację tych dociekań znajdujemy w rozdziale 23, „Ogólnym prawie akumulacji kapitalistycznej" gdzie stwierdza, że los ogromnych rzesz robotników się pogarsza, „akumulacja bogactwa na jednym biegunie jest więc zarazem akumulacją nędzy, udręki pracy, niewoli, ciemnoty, zdziczenia i degradacji moralnej na przeciwnym biegunie, tzn. po stronie klasy, która wytwarza swój własny produkt jako kapitał” (KI, 771). Wizja postępującego wyniszczenia i nędzy klasy robotniczej odcisnę­ ła swoje piętno na marksistowskich tradycjach postrzegania kapitału. Niemniej

Wprowadzenie

IS

stanowisko to jest jednostronne. Zakłada, że nie ma nawet najmniejszych proble­ mów z realizacją wartości i wartości dodatkowej na rynku i że sposób, w jaki war­ tość dodatkowa rozkłada się na rentę, procent, zyski kapitału handlowego, podatki i zyski z bezpośredniej produkcji, jest pozbawiony znaczenia. W tomie II znajdujemy jednak następujące stwierdzenie, radykalnie różne od tego z tomu I: Sprzeczność w kapitalistycznym sposobie produkcji: robotnicy jako nabywcy towaru dla rynku są ważni dla rynku. leżeli jednak idzie o robotników jako sprzedawców ich

towaru - siły roboczej - to społeczeństwo kapitalistyczne ma tendencję do ograniczania ich do minimum ceny. Dalsza sprzeczność: okresy, w których produkcja kapitalistyczna

napręża wszystkie swe siły, okazują się z reguły okresami nadprodukcji; albowiem nie można nigdy wykorzystywać możliwości produkcyjnych w takim stopniu, aby dzięki

temu nie tylko produkować więcej wartości, lecz także realizować; sprzedaż towarów, realizacja kapitału towarowego, a więc również wartości dodatkowej jest jednak ogra­ niczona nie przez potrzeby konsumpcyjne społeczeństwa w ogóle, lecz przez potrzeby

takiego społeczeństwa, którego ogromna większość jest stale biedna i musi pozostawać

biedna (K2, 390-391).

Mówiąc krótko, brak stałego popytu efektywnego na rynku może stać się poważną przeszkodą dla ciągłości akumulacji kapitału, konsumpcja klasy robotniczej jest zaś istotnym elementem tego popytu. Dlatego też pod koniec tomu II Marks poru­ sza (chociaż nieco niechętnie) kwestię tego, jak popyt klasy robotniczej, z uwzględ­ nieniem manipulacji marzeniami, potrzebami i pragnieniami klasy robotniczej,

staje się konieczny dla uzyskania formy „racjonalnej konsumpcji” która wspierać będzie bezustanną akumulację kapitału. Kapitalizm jako formacja społeczna wciąż popada w tę sprzeczność. Może albo udoskonalać warunki wytwarzania wartości dodatkowej i tym samym osła­ biać zdolność do realizacji wartości dodatkowej na rynku, albo wzmacniać silny popyt efektywny na rynku przez zwiększanie możliwości robotników, a jednocze­ śnie osłabiać zdolność wytwarzania wartości dodatkowej w produkcji. Innymi sło­ wy, jeśli gospodarka ma się dobrze, zgodnie z zaleceniami tomu I, prawdopodob­ nie popada w kłopoty z punktu widzenia tomu II - i vice versa. Dla przykładu, od roku 1945 do połowy lat siedemdziesiątych XX wieku kapitał w rozwiniętych kra­ jach kapitalistycznych skłaniał się ku zarządzaniu popytem zgodnie z założeniami tomu II (kładąc nacisk na warunki realizacji wartości), jednak po pewnym czasie

16

Przewodnik po Kapitale Karola Marksa • część 2

zaczął popadać w coraz większe tarapaty (zwłaszcza tam, gdzie istniały dobrze zorganizowane ruchy robotnicze o silnej pozycji politycznej) w zakresie wytwa­ rzania wartości dodatkowej. Dlatego też w drugiej połowie lat siedemdziesiątych (po zażartej batalii ze światem pracy) kapitał zmienił nastawienie, skupiając się na podaży, zgodnie z tomem I. Zmiana ta sprzyjała warunkom wytwarzania wartości dodatkowej (wskutek zmniejszania płac realnych, uderzania w formy organizacji klasy robotniczej i, ogólnie rzecz biorąc, pogarszania sytuacji robotników). Neoli­ beralna kontrrewolucja, jak dziś ją nazywamy, począwszy od połowy lat siedem­ dziesiątych XX wieku rozwiązała właśnie te problemy z wytwarzaniem wartości dodatkowej. Nie obyło się to jednak bez pewnych kosztów - powstania problemu realizacji, szczególnie od początku lat dziewięćdziesiątych XX wieku. Odsunięcie, przez przedłużenie kredytów, na dalszy plan kłopotów z łącznym popytem efek­ tywnym to splot wydarzeń, których kulminacją stał się krach z 2008 roku. Zaryso­ wana tu opowieść jest, rzecz jasna, skrajnym uproszczeniem, ale stanowi dobrą

ilustrację historycznego występowania kontradyktoryjnej jedności produkcji i re­ alizacji. Ujawniała się również w przemianach burżuazyjnej ekonomii politycz­

nej. Dla przykładu, keynesowskie zarządzanie popytem zdominowało myślenie ekonomiczne w latach sześćdziesiątych XX wieku, podczas gdy teorie monetarne, skupiające się na podaży, zaczęły przeważać mniej więcej w latach osiemdziesią­ tych2. To istotne, by te historie usytuować w kontekście stojącej za nimi sprzecz­ nej jedności produkcji i realizacji, tak jak to zostało przedstawione w pierwszych dwóch tomach Kapitału. Istnieje jednak pewne narzędzie łagodzenia sprzeczności pomiędzy pro­ dukcją a realizacją czy nawet efektywnego zarządzania nią - jest to kredyt. Nic

nie stoi na przeszkodzie, by udzielany kredyt podtrzymywał w równej mierze tak produkcję, jak i realizację wartości i wartości dodatkowej. Widać to najwyraźniej w przypadku, gdy finansista - w ramach spekulacji - pożycza pieniądze dewelope­ rowi na wybudowanie domów szeregowych i jednocześnie udziela konsumento­ wi pożyczki na hipotekę na zakup tego domu. Problem polega oczywiście na tym, że praktyka ta może łatwo skutkować powstaniem bańki spekulacyjnej w rodzaju

2 Harvey nawiązuje tu z jednej strony do monetaryzmu, kojarzonego przede wszystkim z na­ zwiskami Miltona Friedmana i Anny Schwartz, a także z ekonomistami związanymi z Uniwersyte­

tem w Chicago, z drugiej zaś do tzw. ekonomii strony podażowej (supply side economics), będącej bardziej zestawem zaleceń dla polityki gospodarczej państwa niż teorią ekonomiczną w pełnym tego słowa znaczeniu (przyp. red.).

Wprowadzenie

17

tej, która doprowadziła do spektakularnego krachu w latach 2007-2008, przede wszystkim na amerykańskim, ale również na hiszpańskim czy irlandzkim rynkach nieruchomości. Bogate dzieje ożywienia gospodarczego, baniek i krachów na ryn­ ku nieruchomości potwierdzają istotność tego rodzaju zjawisk w historii kapitału. Interwencje dokonywane za pomocą systemu kredytowego były też najzwyczaj­ niej w świecie pod pewnymi względami pożyteczne - odgrywały pozytywną rolę

w podtrzymywaniu ciągłości kapitalistycznej akumulacji w niespokojnych czasach. Po części to z tego powodu zdecydowałem się na uwzględnienie w Przewod­ niku po tomie II również fragmentów tomu III dotyczących kapitału finansowego i handlowego oraz systemu kredytowego. Na gruncie teorii ten zabieg ma sens, ponieważ tom II rozpoczyna się analizą trzech połączonych ze sobą ruchów okrężnych kapitału: pieniężnego, produkcyjnego i towarowego. Marks rozpatruje jednak te ruchy okrężne i ich wewnętrzne stosunki w stricte technicznych kate­ goriach, z pominięciem aktorów klasowych, przede wszystkim tych obdarzonych zdolnością rozporządzania kapitałem w jego różnych formach: pieniężnej, pro­

dukcyjnej i towarowej. Rzecz jasna, producenci zajmują szczególne miejsce w to­ mie I, jednak specyficzna rola kupców i finansistów omówiona zostaje dopiero w tomie III. Znajdujemy w nim historię tego, jak kredyt stał się źródłem wszelkich przejawów spekulacyjnego szaleństwa, co z kolei rodzi oczywiste pytanie - o po­ wody, dla których kapitał toleruje tę narośl, szczególnie że wywołuje ona nisz­ czenie wartości na ogromną skalę, co mieliśmy okazję niedawno obserwować. Rozwiązanie tej zagadki znaleźć można właśnie w tomie II, choć Marks nie podaje nam go na tacy. W rzeczywistości konsekwentnie wyłącza kredyt ze swojej analizy w całym tomie II (co dla wielu czytelników, również dla mnie, jest źródłem irytacji i frustracji). Dzięki tomowi II widzimy jednak, że bez systemu kredytowe­ go kapitaliści byliby zmuszeni do gromadzenia coraz większego kapitału w celu rozwiązania problemów wyrosłych z cyrkulacji kapitału trwałego, zróżnicowania obrotu, czasu pracy i czasu cyrkulacji i tym podobnych. Gdy kapitał jest groma­ dzony, staje się bezczynny, martwy. Jeśli coraz więcej kapitału znajduje się w tym stanie, zaburza to dynamikę akumulacji do tego stopnia, że cyrkulacja kapitału za­ pewne przestanie sprawnie działać i wreszcie się zatrzyma. System kredytowy jest zatem niezbędny do uwolnienia tego całego bezczynnego kapitału pieniężnego. Pomaga mu powrócić do aktywnego użycia. Mimo to odbywa się to pewnym kosz­ tem. Puszka Pandory pod postacią spekulacyjnej działalności kredytowej musi zostać otwarta, a w tym momencie uwolnione zostają wszystkie koszmary. Nie są to wnioski wynikające bezpośrednio ze spostrzeżeń Marksa, ale stanowią one

IS

Przewodnik po Kapitale Karola Marksa • część 2

oczywistą konsekwencję przedstawionej w tomie II analizy gospodarki, w której nie istnieje funkcja kredytu. Ostatni powód włączenia tomu III do rozważań nad tomem II to jego uży­ teczność dla ukazania całościowej natury Marksowskich dociekań polityczno-eko­ nomicznych. Gdy rozpatrzymy tom II w kontekście pozostałych tomów Kapitału, bardziej docenimy jego treść i znaczenie na tle całości dzieła Marksa. Stworzymy również mocniejszy grunt dla zrozumienia istoty Marksowskiego projektu w ogó­ le. Od dawna uważam, że nie powinniśmy, przykładowo, cytować fragmentów

z danego tomu, tak jakby były prawdami objawionymi pozbawionymi zastrzeżeń. Nawet te stanowczo wyrażone stwierdzenia (takie jak te z tomu I o postępującym wyniszczeniu robotników) należy zawsze traktować jako uwikłane w całościową wizję, którą Marks chciał ukazać. Prawdy wyrażone w tomie II są oczywiście same w sobie istotne dla naszego całościowego rozumienia. Mimo to zawsze są prawda­ mi osadzonymi w ramach rozwijanego przez Marksa projektu. Wyzwanie bezpośredniego zmierzenia się z treścią tomu II i zaproponowania sto­ sownego odczytania podejmuję z entuzjazmem i jednocześnie z obawą. Mój en­

tuzjazm (i wiem, że nie jestem w tym poczuciu osamotniony) budzi to, że jedne z najciekawszych koncepcji Marksa można wywodzić właśnie z uważnej lektury tomu II. To w nim bowiem przedstawiony jest radykalnie różny, skonstruowany

z punktu widzenia cyrkulacji kapitału w jego różnych postaciach (cyrkulacji pie­ niądza, towarów i aktywności produkcyjnych), model działania kapitału, inny niż ten z tomu I, gdzie był ujęty z perspektywy produkcji. Jest, by posłużyć się moją ulubioną metaforą, spojrzeniem na kapitał przez inne okno. Z dwóch okien, od­ powiadających tym dwóm tomom, widoczne są zupełnie różne wzorce stosunków i działań. A jednak widok z każdego z tych okien jest opisany obiektywnie i wiernie

oddany. W moim przekonaniu ogólna teoria tego, co Marks nazywa „prawami ru­ chu kapitału" będzie musiała powstać poprzez triangulację tych dwóch perspek­ tyw - zadanie, którego jak dotąd nikomu nie udało się zadowalająco wykonać, po części z powodu niekompletności tomu II i zaciemnionego obrazu, jaki się z niego wyłania. Tom II jest również, z wielu powodów, najrzadziej czytanym i rozważa­ nym spośród trzech tomów Kapitału. Ja sam wiele się nauczyłem właśnie z tomu II. To w nim pokazano, jak cyrku­ lacja kapitału tworzy własny świat przestrzeni i czasu. Częściowo wyjaśnia także, dlaczego charakterystycznym elementem historii kapitalizmu było przyspiesze­ nie, redukcja kosztów i ograniczeń czasowych przemieszczania się. Kontekstem

Wprowadzenie



tych tendencji jest ciągła reprodukcja i ekspansja stosunków klasowych, które współtworzą właściwą istotę kapitału. Znalazłem w nim też pewniejszą podstawę teoretyczną dla zrozumienia ekonomii politycznej urbanizacji i dynamiki nierów­ nomiernego geograficznie rozwoju. Tym samym dostarczył mi wielu inspiracji w mojej własnej pracy. Dla przykładu, w The Condition of Postmodernity ukułem i do pewnego stopnia spopularyzowałem pojęcie „kompresji czasoprzestrzennej”

opisujące coraz to nowe sposoby, na jakie kapitał kształtował jeszcze bardziej zło­ żony i skoncentrowany świat cyrkulacji pieniędzy, towarów, łudzi, informacji i idei. Pomysł ten wziął się właśnie z mojej lektury tomu II. Źródło moich obaw jest z kolei dość prozaiczne. Tom II to raczej nudna książka (a i to być może za mało powiedziane). Brakuje mu literackiego stylu, błyskotliwości i humoru, ironii i bezlitosnych szyderstw, które czynią z tomu I tak wciągającą lekturę. Nie ma w nim żądnych krwi wampirów czy tańczących sto­ łów, szerokiego wachlarza postaci literackich - z Szekspira, Cervantesa, Goethe­ go, Balzaca, nie wspominając już o erudycyjnych odniesieniach do greckich czy

oświeceniowych filozofów - które dumnie kroczyły po scenie tomu I. Tłumacz angielskiego wydania, David Fernbach, niewątpliwie obawiając się oskarżeń o brak polotu, wskazywał na ogromne różnice stylistyczne pomiędzy pierwszym a kolejnymi tomami Kapitału. Tom I „jest bez wątpienia przedstawiany jako dzie­ ło naukowe należące zarazem do dzieł światowej literatury” tymczasem zawar­ tość tomu II ciąży „znacznie bardziej w stronę tych mniej barwnych fragmentów tomu pierwszego". Ci z was, którzy są zaznajomieni z tomem I, dobrze wiedzą, co miał na myśli Fembach. Przez znaczną część tomu II Marksowi zdaje się wy­ starczać maska zasuszonego i zakurzonego buchaltera, zliczającego kolejne dni i godziny produkcji towarów, a potem jeszcze więcej godzin i dni spędzonych

na dostarczeniu tych towarów na rynek w celu sprzedaży. Podjęty temat, pisze Fembach, „jest znacznie bardziej techniczny, nawet drętwy” Książka jest przede wszystkim „znana z jałowych pustyni dzielących jej oazy” a tym samym „dopro­ wadziła wielu niewtajemniczonych czytelników do kapitulacji”3. Mówiąc bru­ talnie, niezwykle istotne spostrzeżenia pogrzebane są pod warstwą rozwlekłej pisaniny i nużących obliczeń matematycznych. Styl pisarski to jednak jeden z wielu problemów. W tomie II brakuje wciąga­ jącej i przejrzystej struktury narracyjnej (niektórzy nazwaliby ją dialektyczną), tak 3 D. Fembach, Translator's Preface, w: K. Marks, Capital, Volume II, przel. D. Fembach, Pen­

guin Books, London 1981, s. 80.

20

Przewodnik po Kapitale Karola Marksa • część 2

angażującej w tomie I. Daje się to częściowo wyjaśnić niekompletnością dzieła i brakiem ostatecznych rozstrzygnięć. Choć istnieją wątki splatające tom w całość, wiele czasu zabiera ich odkrycie, a w niektórych przypadkach okazują się wyraź­ nie postrzępione czy nawet pourywane. Jedyny sposób na zrozumienie całości to wybranie spośród nich tych najbardziej rzucających się w oczy i podjęcie pró­ by utkania z nich sensownej całości. Wymaga to jednak wyobraźni i cierpliwości, a nawet wtedy nie można być pewnym, czy efekt pokrywa się z zamiarem, który

powziął sam Marks. Stąd przekonanie, że komentarze do tomu II mówią więcej o ich autorach niż o samym Marksie. Z całą pewnością w moim przypadku to po części prawda. Niestety to jedyny sposób na produktywną lekturę tego tomu. Za tą trudnością kryje się również problem przygotowania do druku przez Engelsa tomu II i tomu III Kapitału. Ostatnie badania oryginalnych zeszytów i notatek Marksa zdają się wskazywać, że stopień ingerencji Engelsa był znaczny, a czasem, mówiąc eufemistycznie, mało zasadny. Niektórzy idą nawet jeszcze da­ lej, sugerując, że autorstwo tych tomów powinniśmy przypisać Engelsowi, a nie Marksowi. Surowe i niezredagowane zeszyty oraz szkice ukazały się już po nie­ miecku. Tym samym wraz z postępującymi badaniami marksologów na horyzon­

cie mogą pojawić się niezwykle istotne reinterpretacje. Nie mogę przewidzieć ich charakteru, uważam jednak za właściwe powiadomić czytelników o takiej możli­ wości. W międzyczasie mogę jedynie podążać za tekstem w formie, którą obecnie

dysponujemy. Tom II operuje na wysokim poziomie abstrakcji, brakuje mu konkretności tomu I. Gdy Marks podejmuje na przykład problem bezwzględnej wartości do­ datkowej w tomie I, ilustruje go bogatą historią walk o długość dnia roboczego. Istotność omawianego pojęcia w życiu codziennym i polityce jest tam oczywi­ sta (pamiętacie Mary Ann Walkley, która umarła z przepracowania?). W tomie II nie sili się na takie przykłady, a jeśli już - gdy sięga do podręczników kolejowych w poszukiwaniu informacji o procesach konserwacji, napraw czy wymiany takich elementów kapitału stałego, jak podkład kolejowy czy pojazdy szynowe - to tylko po to, by znaleźć bardziej adekwatne abstrakcje na gruncie zdobytej wiedzy. Pozostaje nam jedynie wyobrazić sobie, jak wyglądałby rozdział ilustrujący, dajmy na to, zmiany czasu obrotu, na wzór tego dotyczącego dnia roboczego z tomu I. Mark­ sowi nie brakowało przecież materiału do zilustrowania pojęć: czas obiegu (czas mierzony od produkcji do rynku) zmieniał się drastycznie wraz z pojawieniem się kolei i telegrafu. Z łatwością możemy sami dostarczyć przykładów takiej współcze­ snej rekonfiguracji czasoprzestrzeni (wpływ intemetu, telefony komórkowe). Wraz

Wprowadzenie

21

z lekturą kolejnych rozdziałów, pozbawionych jakichkolwiek prób zilustrowania przykładami wziętymi z życia codziennego (nie wspominając już o historyczno-geograficznej ewolucji kapitalizmu) abstrakcyjnych i technicznych odkryć, bardzo łatwo jest zgubić główną myśl. leszcze gorszy jest brak polityki. Engels, jak zaznacza Ernest Mandel w Penguinowskim wydaniu brytyjskim, obawiał się, że „drugi tom zostanie odebrany

z rozczarowaniem, ponieważ jest stricte naukowy i nie dostarcza zbyt wiele pożyw­ ki dla politycznej mobilizacji”4. Można by znów skonstatować: „delikatnie powie­ dziane" Moralne oburzenie obecne w tomie I i wyznaczające jego dynamikę jest tutaj nieobecne. Znika walka klas, podobnie jak dynamiczne stosunki klasowe. Nie znajdziemy w nim również fragmentów naładowanych druzgoczącą ironią. Marks nie wzywa tu do rewolucji. Zdaje się interesować tylko mechanizmami działania cyrkulacji kapitału. Powściąga cięty język krytyki (poza momentami, w których do­ chodzi do „błędów” Ricarda i Smitha) i przez znaczną część ma nam do zaofero­ wania tylko bezbarwne opisy.

Choć cały czas zgłębia możliwości wstrząsów i kryzysów, prawie w ogóle nie wspomina o katalizatorach zdolnych do przekucia tych potencjalności w rzeczywi­ stość. Czasami można odnieść wrażenie, że samonapędzający się kapitał może bez przerwy akumulować, dostając niekiedy czkawki, tu i ówdzie trafiając na drobne przeszkody. Róża Luksemburg uskarża się, że abstrakcyjne schematy reprodukcji, rozwinięte na końcu tomu II, pokazują czarno na białym, że „akumulacja, produk­ cja, realizacja, wymiana, reprodukcja, przebiegają w istocie jak po maśle” dodając ironicznie (i biorąc przy tym pod uwagę, że Marks rozwiązywał, nie zawsze wła­ ściwie, nużące przykłady obliczeniowe rozszerzającej się z roku na rok akumula­ cji), że „«akumulację» tę można rzeczywiście kontynuować ad infinitum, tak długo mianowicie, jak długo wystarcza na to papieru i atramentu"5. Nie wspominam o tym, żeby zniechęcić czytelnika, zanim ten w ogóle rozpocznie lekturę, ale żeby zawczasu uprzedzić wszystkich o trudnościach i wy­ zwaniach, które się pojawią. Nie bez powodu to najrzadziej czytany tom Kapitału. Ostrzeżenie, które Marks zawarł w jednej z przedmów do tomu I, wymaga powtó­ rzenia, tym razem z całą mocą: „W nauce nie ma dróg bitych, i ci tylko zdołają wedrzeć się na jej świetlane szczyty, których nie odstraszy trud wspinania się po

4

E. Mandel, Introduction, w: K. Marks, Capital, Volume II, op. cit., s. 11.

5

R. Luksemburg, Akumulacja kapitału, przeł. J. Maliniak, Z. Kluza-Wolosiewicz, J. Nowacki,

Instytut Wydawniczy „Książka i Prasa’ Warszawa 2011, s. 390.

22

Przewodnik po Kapitale Karola Marksa • część 2

urwistych ścieżkach" (KI, 18). Mogę jednak zapewnić, że warto wytrwać przy to­ mie II - jest to nie tylko niezbędne, ale również na dłuższą metę warte zachodu. Widok z jego najbardziej świetlanych szczytów jest tak niespodziewany, jak pro­ blematyczny i dający do myślenia. Nowym czytelnikom i czytelniczkom tom ten może nastręczyć niemało trud­ ności. Z tego względu pozwoliłem sobie na pewną swobodę w przedstawianiu go. Dodałem konkretne przykłady (współczesne, jeśli było to możliwe) dla zilu­ strowania odkrywanych przez Marksa prawidłowości, nieco komentarzy dotyczą­

cych politycznych konsekwencji i możliwości, jak również włączyłem materiały z innych tekstów, szczególnie z Zarysu, które pozwalają rzucić więcej światła na kluczowe koncepcje, niewystarczająco omówione w tomie II. Co więcej, jak już wcześniej wspominałem, zdecydowałem się na przywołanie wszystkich materia­ łów z tomu III, które dotyczą kapitałów kupieckiego, pieniężnego, finansowego i bankowego w kontekście stricte technicznego przedstawienia cyrkulacji kapitałów pieniężnego i towarowego opisanych w tomie II. Te o wiele żywsze (nawet jeśli nie­ kompletne i często frustrujące) materiały z tomu III podejmują kwestię ról kupca i finansisty jako agentów wzrostu kapitalistycznego sposobu produkcji. Pomagają

również wytłumaczyć, dlaczego dokonywany w tomie II rozkład cyrkulacji kapita­ łu na poszczególne elementy - pieniądz, towar i czynności produkcyjne - jest tak istotny. Łącząc ze sobą działalność i zachowania aktorów społecznych - kupców, finansistów, bankowców - z technicznymi aspektami akumulacji kapitału, zysku­ jemy znacznie głębszy wgląd w działanie kapitału. To w tomie III Marks zbliża się też najbardziej do analizy rzeczywistych kryzy­ sów - tych z lat 1848 i 1857. Przyglądanie się temu, jak sobie z tym radzi, jest pomoc­ ne we własnych próbach zmierzenia się z wydarzeniami po kryzysie globalnego ka­ pitalizmu z 2007 roku. Czyni to lekturę jeszcze bardziej aktualną. Nie uważam, żeby Marks dostarczał wyjaśnienia dla trapiących nas ostatnio bolączek. Pojawiają się jednak pouczające paralele pomiędzy czasami Marksa a naszymi. Na przykład jego komentarz do tego, jak „niekompetentny i niedorzeczny” Akt Bankowy z 1844 roku

w Wielkiej Brytanii nasilił i przeciągnął kryzysy handlowe i finansowe z lat 1848 i 1857, dramatycznie przypomina nieszczęsną rolę Europejskiego Banku Central­ nego w pogłębieniu i przedłużeniu kryzysu w Europie po 2008 roku. Konieczność wykroczenia poza sam tekst tomu II w celu jego zrozumienia wy­ muszona jest również jego niekompletną formą. Bez spekulacji na temat różnych możliwości, jakie otwiera ta książka, nie da się wynieść zbyt wiele z jej lektury. Nie chcę przez to powiedzieć, że moje spekulacje i interpretacje są trafne lub że mam

Wprowadzenie

23

szczególny wgląd w jego treść, którego innym brakuje. Mam jednak nadzieję, że czytany w ten sposób tom II okaże się znacznie bardziej interesujący i emocjonują­ cy. Jeśli podczas lektury ograniczysz się tylko do drętwego i technicznego wywodu, pod koniec będziesz wycieńczony lub wycieńczona. Bardziej ekspansywna i spekulatywna lektura pozwala tchnąć w ten tekst, z pozoru pozbawiony pożywki dla politycznego zaangażowania, twoje własne polityczne pasje.

Tom II dotyczy ruchu kapitału, „metamorfoz" które przechodzi wraz z ciągłymi przejściami między różnymi postaciami: pieniężną, produkcyjną, towarową. Pod­ czas gdy proces pracy i wytwarzanie wartości dodatkowej stanowią oś argumentu

tomu I, w tomie II spoglądamy na nie jako momenty w drodze prowadzącej nie tyl­ ko do realizacji wartości dodatkowej jako kapitału na rynku, ale również do ciągłego odnawiania się dominacji kapitału nad pracą społeczną przez cyrkulację kapitału. Czasowość (i w mniejszym stopniu przestrzenność) cyrkulacji zostaje poddana dro­ biazgowej analizie. Ciągłość cyrkulacji kapitału, w tomie I obecna jako założenie, staje się tu głównym przedmiotem zainteresowania. Mierzymy się z problemami czasu obrotu i przyspieszenia, z trudnościami wynikającymi ze zwiększania się kapitału cyrkulującego pod postacią kapitału trwałego - nie tylko maszyn i fabryk, ale całego kompleksu sieci transportowych, środowisk zabudowanych i fizycznej infrastruktury. Proces cyrkulacji kapitału zostaje tu przedstawiony jako krew krążąca w poli­ tycznym ciele kapitalizmu w rozpaczliwej próbie reprodukcji klasowego stosunku między kapitałem a pracą. Potencjalne bariery, przeszkody i zaburzenia procesu cyrkulacji tworzą obszar sprzeczności, który domaga się analizy. Dostarczają one również potencjalnych punktów do agitacji politycznej. Jeśli polityka antykapitalistyczna chce odnieść sukces, musi zmierzyć się z odkryciami (nawet jeśli wstępny­ mi) tomu II. Choć można znaleźć mnóstwo takich potencjalnie atrakcyjnych poli­ tycznie momentów obecnych na stronach tomu II, wiele z tych odkryć nie pokrywa się z tradycyjnie przyjmowanymi przez marksistowską lewicę (mocno inspirowaną tomem I) założeniami politycznymi. Problemy, które podejmuje - takie jak przy­ szłość kredytu i pieniądza - nie dają się łatwo rozwiązać za pomocą klasycznych form walki klasowej, skupiających się na miejscu pracy. Tom II wskazuje nam, któ­ re z elementów cyrkulacji należy przekształcić lub zastąpić po to, byśmy nie umarli z głodu, gdy już nadejdzie rewolucja.

Marks rozpoczyna od stwierdzenia, że przedmiot jego rozważania wywodzi się z rozdziału o pieniądzu z tomu I. Już to może zniechęcać, bo to właśnie ten długi, nużący i wymagający rozdział sprawia, że wielu ludzi porzuca lekturę tomu I.

24

Przewodnik po Kapitale Karola Marksa • część 2

Dlatego też osobom pierwszy raz sięgającym po książkę doradzałem, by jak naj­ sprawniej przez niego przebrnęły, a tym samym dotarły do znacznie ciekawszego materiału. Jednak w tomie II zachęca się nas do namysłu i pozostania przy tym rozdziale na dłużej. Zadanie to ułatwi powrót do definicji kapitału z rozdziału 4 tomu I, w którym kapitał przedstawia się jako proces, a nie jako rzecz. W podstawo­ wej postaci na proces składa się ciągłe przechodzenie wartości przez poszczególne etapy (szereg przemian czy „metamorfoz” jak nazywa je Marks):

SR P-T ... Pr... T - P + AP

ŚP P - określona suma pieniędzy T — towar ŚP — Środki produkcji

Pr — produkcja T‘ - towar stanowiący rezultat kapitalistycznej produkcji, zawierający zatem wartość dodatkową

SR - sita robocza

AP - masa pieniężna wraz ze zrealizowaną wartością

... — przerwa w cyrkulacji

dodatkową

Jeśli jesteś ciekawa, co to tak naprawdę za proces, tom II wzbogaca jego rozumie­ nie o dążenie do przyspieszania czy pogłębiania się napięcia pomiędzy kapitałem trwałym a kapitałem obrotowym, co jest zarazem odkrywcze i zaskakujące. W toku swoich dociekań Marks nigdy nie wstydzi się wprowadzać dramatycz­ nie upraszczających założeń. Pozwala mu to, jak często przekonuje, badać dyna­ mikę cyrkulacji i akumulacji kapitału w ich „czystej postaci” Stąd też na pierwszych stronach tomu II czytamy: Aby pojąć te formy w ich czystej postaci, musimy przede wszystkim abstrahować od

wszelkich momentów, które nie mają nic wspólnego ze zmianą formy i kształtowania

się form jako takich. Dlatego też zakładamy tutaj nie tylko, że towary sprzedają się we­

dług ich wartości, lecz także, że dzieje się to w niezmieniających się okolicznościach. Nie będziemy więc również uwzględniali zmian wartości, które mogą nastąpić podczas procesu ruchu okrężnego (K2,38).

Założenie, że towary są wymieniane według ich wartości (abstrahujemy od co­ dziennych wahań cen rynkowych), jest nam znane z tomu I i możemy, tak mi się przynajmniej wydaje, przyjąć, iż „okoliczności" do których odnosi się Marks, to te dotyczące idealnie działającej, zdefiniowanej za pomocą praw oraz konkuren­ cyjnej wymiany rynkowej przedstawionej w rozdziale 2 tomu I. „Czysta postać"

Wprowadzenie

25

zakłada również zamknięty system. Nie istnieje handel z jakimś „zewnętrzem" chyba że zostanie to określone inaczej - a kapitał jednocześnie panuje absolutnie w ramach zamkniętego systemu. Prawdziwa niespodzianka pojawia się jednak w ostatnim zdaniu. „Zmiany wartości" wynikają ze zmieniającej się wydajności

pracy. Efekt ten osiąga się za pomocą zmian technologicznych i organizacyj­ nych opisanych w teorii względnej wartości dodatkowej, która przeważa w to­ mie I. Z kolei w tomie II Marks usuwa ze swojego pola widzenia teorię względnej wartości dodatkowej i tworzy model gospodarki w statycznym technologicznie i organizacyjnie stanie. Na przykład na początku rozdziału 20 tomu II dobitnie powtarza to założenie: „Co się zaś tyczy rewolucyj w wartości, to nie wywołują one żadnych zmian" (K2, 486). Zatem teoria, w którą za chwilę będziemy się za­ głębiać, to teoria, w której dynamika technologiczna i organizacyjna, tak domi­ nująca w tomie I (i nadająca Manifestowi komunistycznemu rewolucyjną moc), zostaje zepchnięta na margines po to, by analizować inne aspekty prawa ruchu kapitału. Do czego zatem dąży Marks w tomie II? Jak wartość dodatkowa, gdy zosta­ nie już wytworzona (proces, który bardzo dobrze rozumiemy dzięki tomowi I), jest realizowana, a następnie, jak pozostaje w cyrkulacji w postaci zakumulo­

wanego kapitału? Wreszcie, jakie szczególne formy przybiera kapitał w trakcie swojej cyrkulacji? Marks zdawał sobie, rzecz jasna, sprawę, że klasowe układy kupców, bankierów, finansistów czy właścicieli ziemskich istniały w jakimś sto­ sunku do kapitalisty przemysłowego, który w tomie I przedstawiony jest jako bezpośrednia i jedyna postać przywłaszczająca sobie wartość dodatkową wy­ tworzoną przez pracę najemną. Miał również świadomość, że te inne formy ka­ pitału poprzedzały powstanie produkcji kapitalistycznej i systemu fabrycznego,

a tym samym że miały kluczowe znaczenie historyczne w tworzeniu się kapita­ listycznego sposobu produkcji. Marks jednak odrzuca ich konceptualizację jako „zwykłych pozostałości” przejścia od feudalizmu do kapitalizmu. Chce wiedzieć, jak i dlaczego te inne formy kapitału są społecznie niezbędne dla przetrwania kapitalistycznego sposobu produkcji w „czystej postaci" i w jaki sposób mogą stać się punktami, w których zachodzą sprzeczności i rodzi się kryzys. Koncepcja „kapitału w czystej postaci" ma dla Marksa istotne znaczenie. W obliczu kryzysu zawsze istnieje możliwość, by winą za jego powstanie obarczyć odejście od „czystego" a zatem idealnego kapitalistycznego sposobu produkcji. He razy słyszeliśmy w ostatnich latach od neoliberałów, że problemem nie jest żadna głęboka sprzeczność tkwiąca w neoliberalnym modelu kapitalizmu rynkowego

26

Przewodnik po Kapitale Karola Marksa • część 2

jako takim, ale brak skrupulatnego zastosowania się do neoliberalnych recept. Ich rozwiązanie polega na zbliżeniu kapitału jeszcze bardziej do jego czystej postaci za pomocą polityki zaciskania pasa i ograniczania władzy państwowej. Marks z kolei usiłuje pokazać, że kryzysy są immanentne, konieczne i endemiczne - dzięki temu kapitalistyczny sposób produkcji może przetrwać w czystej formie. Nie zmieni tego żadna ilość działań regulacyjnych. Im bliżej gospodarce do czystej postaci, tym prawdopodobnie głębszy będzie sam kryzys (do czego zdaje się tak wyraźnie zmie­ rzać w 2012 roku Europa ze swoją polityką zaciskania pasa). Niemniej tom II pokazuje również, że niezależne, autonomicznie powstają­ ce tendencje do kryzysu zawsze istnieją w ramach systemu cyrkulacji. Dla trady­ cyjnych marksistów nie zawsze jest to dobra wiadomość. Rodzi ona bowiem pro­ blem walki klasowej przeciwko, dajmy na to, kupcom, bankierom, spekulantom walutowym i tym podobnym, ale również stawia kwestię zrozumienia mnogości działań, w które figury te są zaangażowane (polisy, hedging, derywaty, instru­ menty sekurytyzacjyjne oparte na długu, swapy ryzyka kredytowego i tak dalej). Niezbędne jest zatem określenie istoty sprzeczności i zrozumienie skutków nie­ zależnych i autonomicznie tworzących się kryzysów handlowych i finansowych. Musimy lepiej pojąć rolę, jaką odgrywają w ekonomii politycznej naszych wła­ snych czasów zarówno finansowi giganci w rodzaju niesławnej „wampirycznej kałamarnicy" znanej jako Goldman Sachs, podobnej zresztą Citibankowi, RBS, HSBC, Deutsche Bankowi i tak dalej, jak i kapitał handlowy pod postacią Wal-

marta, Ikei czy Carrefoura. Marks nakłada drakońskie ograniczenia na to, co może, a co nie może zostać dopuszczone do teoretycznego świata konstruowanego na kartach całego Kapi­ tału. Jest to szczególnie dostrzegalne w tomie II6. Skąd się te ograniczenia biorą i jak można je usprawiedliwić? Często wspomina o systemie kredytowym i kapitale przynoszącym procent, tylko po to, by za chwilę stwierdzić, że rozważania takich

form cyrkulacji „jeszcze nas tutaj nie interesują" Czemu tak jest? Badanie cyrkulacji kapitału trwałego czy zróżnicowanego czasu obrotu bez uwzględnienia systemu kredytowego nie ma na pierwszy rzut oka większego sensu. Dlaczego zatem Marks konsekwentnie wyłącza kredyt z rozważań w całym tomie II, jednocześnie od czasu do czasu przyznając, że gdy wkracza system kredytowy, wszystko się zmienia?

6 Jedyny zbiór analiz poświęcony tomowi II to praca pod redakcją Christophera Johna Ar­ thura i Geerta A. Reutena, zob. The Circulation of Capital. Essays on Volume Two ofMarx's Capital,

Macmillan, London 1988.

Wprowadzenie

27

Trudno jest odpowiedzieć na to pytanie bez wnikania w niezwykle napięty stosunek między „naukowymi” pismami polityczno-ekonomicznymi Marksa (Ka­ pitał, Zarys krytyki ekonomii politycznej, Teorie wartości dodatkowej) z jednej strony a pismami historycznymi (takimi jak Osiemnasty Brumaire’a Ludwika Bonaparte czy Wojna domowa we Francji) z drugiej. Marks wskazuje na to napięcie na pierw­ szych stronach Kapitału. Zdefiniowawszy towar jako jedność wartości użytkowej i wymiennej, na dalszy plan odsuwa kwestię wartości użytkowej (tylko po to, by niebawem do niej wrócić, co mieliśmy już okazję zobaczyć), stwierdzając, że „stu­ diowanie użyteczności rzeczy jest wynikiem historycznego rozwoju". Z tego stwier­ dzenia, jak również wielu innych, możemy racjonalnie wywnioskować, że Marks wyraźnie rozdzielał ekonomię polityczną i historię jako dwa dystynktywne obszary badań. Pojawia się zatem ogólne pytanie o to, jak rozumieć znaczenie ekonomii politycznej. Jest ono szczególnie istotne w kontekście tomu II. Uważam, że udziele­ nie odpowiedzi pomaga nam zrozumieć pominięcia, które charakteryzują ten tom. Pisma z zakresu ekonomii politycznej nie są oczywiście pozbawione histo­ rycznej treści. Kapitalistyczny sposób produkcji - przedmiot dociekań teoretycz­ nych - jest przedstawiony jako wytwór historyczny powstały z feudalizmu, który potencjalnie, o ile nawet nie z konieczności, zdolny jest do przedzierzgnięcia się w inny porządek społeczny, określany mianem „socjalizmu" czy „komunizmu". Pisma historyczne i komentarze publicystyczne natomiast w niewielkim stopniu odnoszą się do teorii ekonomii politycznej oraz do praw ruchu kapitału, choć bez wątpienia dokumentują burzliwy przebieg rzeczywistych walk klasowych. Jedyny wyjątek stanowi napisany w 1848 roku Manifest komunistyczny, w którym z łatwo­ ścią dostrzeżemy wiele kwestii poruszanych później w Kapitale. Mimo to we wcze­

snych pracach poświęconych historii - jak chociażby w Osiemnastym Brumaire’a, pracy analizującej pokłosie kryzysu ekonomicznego i ruchy rewolucyjne lat 1847-1848 we Francji - musimy sobie dopowiadać kontekst polityczno-ekonomiczny. Nie lada wysiłku wymaga wydobycie z Wojny domowej we Francji, poświęconej Ko­ munie Paryskiej 1871 roku7, wątków ekonomicznych. Analizy skupiają się niemalże bez wyjątku na dynamice polityki, zmiennej i częstokroć przypadkowej. Kluczowe koncepcje Marksowskiej ekonomii politycznej - wytwarzanie rezerwowej armii przemysłowej, zniżkowa stopa zysku, teoria względnej wartości dodatkowej i tym

7

K. Marks, Osiemnasty Brumaire'a Ludwika Bonaparte, w: K. Marks, F. Engels, Dzieła, t. 8,

Książka i Wiedza, Warszawa 1964; K. Marks, Wojna domowa we Francji, w: K. Marks, F. Engels, Dzieła, 1.17, Książka i Wiedza, Warszawa 1968.

28

Przewodnik po Kapitale Karola Marksa • część 2

podobne - nie są nawet wspominane w tekstach historiograficznych pisanych już

po publikacji tomu I Kapitału. Różnica pomiędzy tymi dwoma typami twórczości nie nastręczałaby tylu trudności, gdyby nie przepaść, pozornie nieprzekraczalna, oddzielająca zmienny, przypadkowy i woluntarystyczny wydźwięk pism historiograficznych i politycznych z jednej strony od naukowego i opartego na prawach rygoru ekonomii politycznej z drugiej. Zdają się istnieć dwa marksizmy - deterministyczny i woluntarystycz­ ny - których przeznaczeniem jest spotkać się jedynie w ramach dość jałowego sporu, podsycanego przez Engelsa i utrwalonego w dogmacie przez Stalina, doty­ czącego naukowego charakteru przejścia do komunizmu i uznania materializmu dialektycznego za teorię historii. We wstępie do angielskiego wydania Zarysu Marks przedstawia szkic wy­ tycznych, jakimi kierował się w swoich dociekaniach polityczno-ekonomicz­ nych. Pomagają one wyjaśnić reguły zaangażowania przestrzegane przez Mark­ sa w procesie konstruowania gmachu jego teorii, jednocześnie rzucając nieco światła na źródło podziału między historią a teorią. Doszedłem do wniosku, że rygorystycznie (a jeżeli zajmowałoby się stanowisko krytyczne, co ja poniekąd

czynię, można by powiedzieć: „sztywno") przestrzegał tych zasad, pisząc cały Kapitał (a nie ma lepszego przyczynku do zbadania tej praktyki niż tom II). Te ramy pozwoliły mu wykroczyć poza specyfikę jego czasów (jak chociażby pomi­ nąć szczegóły kryzysu lat 1857-1858, który zainspirował jego początkowe szkice w Zarysie) i stworzyć eksperymentalną, choć niekompletną, alternatywną teo­ rię praw ruchu kapitału. Prawa owe, utrzymywał, napędzają wszelkie sytuacje historyczne i geograficzne, w których panuje kapitalistyczny sposób produkcji. To osiągnięcie ogólnej teorii miało jednak swoją cenę. Wytyczona przez Marksa ogólna rama staje się kaftanem bezpieczeństwa, który ogranicza stosowalność praw, i pozostawia nas samych z trudem zrozumienia poszczególnych procesów historycznych i stanów rzeczy8. Marks poszukiwał prawdziwie naukowej ekonomii politycznej. Liczył, że ta nauka dawałaby równie wielką moc co struktury wiedzy w fizyce i chemii. Prawo wartości i wartości dodatkowej działa, uważał Marks, jak prawo natury, pomi­ mo historycznego charakteru kapitalizmu. Kilkukrotnie porównuje wartość do

8 Bardziej rozbudowaną wersję poniższego argumentu można znaleźć w: D. Harvey, Histo­ ria przeciw teorii. Komentarz odnośnie marksowskiej metody z Kapitału, „Praktyka Teoretyczna”

2015, nr 2(16).

Wprowadzenie

29

siły grawitacji. Lepszą analogią byłyby prawa hydrodynamiki, które kładą grunt pod wszelkie teorie dotyczące ruchów atmosferycznych i oceanicznych, a także innych niezliczonych zjawisk związanych z ruchem jakichkolwiek płynów. Nie można automatycznie zastosować tych praw do obszarów związanych z progno­ zowaniem pogody czy przewidywaniem zmian klimatycznych bez wprowadzenia różnego rodzaju modyfikacji, a nawet wtedy pozostaje mnóstwo niewytłumaczal­ nych odchyleń. Marksowskie prawa ruchu kapitału są pod wieloma względami podobne. Nie dają i nie mogą dać wyjaśnienia dla każdego aspektu panującego klimatu gospodarczego, a tym bardziej przewidzieć jutrzejszej pogody w gospo­

darce. Nie znaczy to jednak, że Marksowska ekonomia polityczna jest pozbawio­ na znaczenia. Żaden przedstawiciel nauk przyrodniczych nie odrzuciłby praw hydrodynamiki tylko dlatego, że nie są w stanie zapewnić precyzyjnej prognozy pogody na jutro. Ogólna metoda Marksa przyjmuje mniej więcej następujący kształt. Zakła­ da, że całe sztaby ekonomistów politycznych i piszących na ten temat komen­ tatorów podejmowały szczere wysiłki i w dobrej wierze usiłowały zrozumieć skomplikowany świat ekonomiczny, który wokół nich powstawał. Istnieli, rzecz jasna, „wulgarni" ekonomiści, usiłujący usprawiedliwić przywileje klasowe, któ­ re często zwyczajnie dziedziczyli, co nie tyczyło się jednak Williama Petty’ego, Jamesa Steuarta, Adama Smitha, Davida Ricarda i tak dalej. Niemniej nawet ci wulgarni ekonomiści, w rażącej ignorancji zawartej w ich argumentach, ujaw­ niali coś niezwykle istotnego na temat wewnętrznej natury kapitału (co pokazuje Marks w swojej dowcipnej, ale i szczegółowej analizie „Ostatniej godziny Seniora” w tomie I Kapitału). Dzięki krytycznemu podążaniu (z pomocą dialektyki) za ich

ujęciami i wewnętrznymi sprzecznościami ich argumentacji Marks miał nadzieję skonstruować alternatywną wykładnię praw ruchu kapitału, tak jak to deklarował w przedmowie do Kapitału. Marks ustanowił swoją nową naukę polityczno-ekonomiczną raczej przez krytykę klasycznej ekonomii politycznej niż za pomocą bezpośrednich badań historiograficznych, antropologicznych i statystycznych oraz rozumowania induk­ cyjnego. Ta krytyka, najwyraziściej przedstawiona w Teoriach wartości dodatkowej, ale nieustannie obecna w Kapitale i Zarysie, przypisuje duże znaczenie (niektórzy twierdzą, że zbyt duże i w niektórych przypadkach się z nimi zgadzam) zastanym rozumieniom burżuazyjnej ekonomii politycznej i burżuazyjnym ujęciom (cze­ go przykład stanowią chociażby raporty inspektorów fabrycznych z Anglii, kraju, gdzie kapitalizm przemysłowy, według Marksa, był najbardziej rozwinięty). Jak

30

Przewodnik po Kapitale Karola Marksa • część 2

zatem konstruuje ogólne stanowisko burżuazyjnych ekonomistów politycznych? I jak sama klasyczna ekonomia polityczna ujmowała swój przedmiot®?

Stwierdza w Zarysie: Produkcja okazuje się zatem punktem wyjścia, konsumpcja - punktem końcowym,

podział i wymiana czymś po środku (...). Produkcja, podział, wymiana, konsumpcja

tworzą więc [zdaniem ekonomistów] prawidłowy sylogizm; produkcja stanowi ogól­ ne, podział i wymiana - szczególne, konsumpcja - jednostkowe, które zamyka całość.

(...) Produkcję określają ogólne prawa przyrody; podział - przypadek społeczny (...);

wymiana znajduje się pomiędzy produkcją a podziałem jako formalnie społeczny ruch, zaś końcowy akt - konsumpcja, ujmowana nie tylko jako punkt docelowy, lecz

również jako cel ostateczny - leży właściwie poza ekonomią, wyjąwszy w tej mierze,

w jakiej oddziaływa z powrotem na punkt wyjścia i wszczyna cały przebieg na nowo (Zarys, 43-44).

Powyższe stwierdzenie jest kluczowe dla zrozumienia Marksowskiego podejścia w Kapitale. Zwróćmy zatem uwagę na przywołane w nim rozróżnienia na ogólność (produkcję), która jest zdeterminowana i podobna prawu; szczególność (wymianę i podział), która jest przypadkowa i zależna od koniunktury (na przykład od walk społecznych uzależnionych od stosunku sił biorących w nich udział); i jednostkowość (konsumpcja), rozumianą przeze mnie jako chaotyczna i prawdopodobnie nieprzewidywalna. Zwróćmy również uwagę, że jednostkowość konsumpcji „leży właściwie poza ekonomią" (i, przypuszczalnie, należy do domeny historii, tak jak to zasugerowano na pierwszej stronie Kapitału). Zaprezentowaną tutaj ogólną ramę przedstawia Rysunek i.

Sylogizm stanowi „wprawdzie związek" ale - jak zwraca uwagę Marks - „po­ wierzchowny”. Odrzuca go więc na rzecz dialektycznej konceptualizacji możliwe­ go powiązania między produkcją, podziałem, wymianą a konsumpcją w obrębie 9 Aż nazbyt łatwo pomylić Marksowskie przedstawienia argumentów klasycznych ekonomi­

stów politycznych z tym, co przedstawiał jako własne argumenty. Przykładowo, zacytowane wyżej stwierdzenie z Zarysu, że zniżkowa stopa zysku „jest (...) najważniejszym prawem współczesnej ekonomii politycznej” odnosi się przede wszystkim do ricardiańskiej ekonomii politycznej. Sto­

pień, w jakim Marks akceptował to prawo, pozostaje zatem otwartą kwestią, wymagającą dalszego

przestudiowania jego prac. Mówiąc ogólnie, przyjmował sedno tego prawa, ale radykalnie przeformułował składające się na nie mechanizmy.

Wprowadzenie

Uniwersalna

Uniwersal­

produkcja

ność

Produkcja społeczna

Ogólność (ziemia, praca, kapitał, pie­ niądz, wartość)

Podział

Szczególność (renta, płace, zyski, opro­ centowanie, zyski handlowe, podatki)

Wymiana

Szczegól­ ność (prawa własności, osoby prawne, konkurencja, centralizacja, monopole)

Konsumpcja

Jednostkowość

Metaboliczny stosunek

31

Prawa naturalne

Określonoić

Prawa społeczne

Określona

Prawa ruchu kapitału

Ekonomia polityczna

Nieokreślony

Wynik walk klasowych I frakcyjnych; rozwój nierównomierny geograficznie

Historia, geografia, geopolityka

Nieokreślona

Instytucje, konkurencja albo monopol, kolektywne I stowarzyszenio­ we formy kapita­ łu I pracy

Formy państwa, historia, geografia, geopolityka

Przypadkowy I przygodny

Przypadkowa I przygodna

Chaotyczna

z przyrodą

^^walna1^

Ewolucja (Darwin)

Ludzkie pasje. Analiza wierzenia, kulturowa pragnienia, mo­ 1 psychologiczna; tywacje. społecz­ produkcja ne 1 polityczne ludzkich podmiotowości potrzeb (afekty) 1 pragnień

Rysunek 1. .Słaby syloglzm", rama analizy, którą Marks przyjmuje w Kapitale'0.

całości relacji składających się na kapitalistyczny sposób produkcji. Po liczącym wiele stron omówieniu wewnętrznych i dialektycznych stosunków łączących, przy­ kładowo, produkcję i konsumpcję, następnie produkcję i podział, a wreszcie pro­ dukcję i wymianę, dochodzi w końcu do swojego wyniku. Produkcja, podział, wy­ miana i konsumpcja „tworzą człony jednej całości, różnice w obrębie jedności (...). Zachodzi wzajemne oddziaływanie między różnymi momentami. Dzieje się tak w każdej organicznej całości” (Zarys, 51-52). Organiczna całość (totalność) kapita­ listycznego sposobu produkcji, do której odnosi się Marks, nie jest czysto heglow­ ska (choć równie dobrze może się wywodzić ze zrewolucjonizowania Heglowskich* 10 Wszystkie rysunki zostały opracowane przez autora (przyp. red.).

32

Przewodnik po Kapitale Karola Marksa • część 2

pojęć, a nie postawienia ich z głowy na nogi). Ma strukturę ekosystemu, wiążącego relacje w czymś, co Gramsci i Lefebvre nazywają „całokształtem" a Deleuze „ukła­ dem” momentów. „Nie ma dla heglisty nic prostszego, jak utożsamiać produkcję z konsumpcją" złorzeczy Marks, „I czynili to nie tylko beletryści socjalistyczni, lecz nawet prozaiczni ekonomiści, na przykład B. Say" (Zarys, 47). Można by się spodziewać, że Marks posłuży się tym dialektycznym i organicystycznym ujęciem przy konstruowaniu swojej alternatywnej teorii. Gdy jednak weźmiemy pod uwagę jego praktykę z Kapitału, staje się jasne, że poprzestaje na ramie teoretycznej powierzchownego związku, zaproponowanej przez klasycz­ nych ekonomistów politycznych, nawet gdy posługuje się organicystycznym ro­ zumowaniem i analizą dialektyczno-relacyjną, by skonstruować swoją krytykę i zbadać inne możliwości. Przez cały czas stara się jak tylko może pozostać przy burżuazyjnym ujęciu nomistycznej ogólności - produkcji - wyłączając ze swoich rozważań polityczno-ekonomicznych „przypadki" i społeczną specyfikę podzia­ łu i wymiany (dopóki nie przejdzie do ich omówienia w dalszej części tomu III), a tym bardziej chaotyczność jednostkowości konsumpcji. Dlatego też zarówno

tom 1, jak i II zakładają, że bez znaczenia jest to, jak wartość dodatkowa podzieli się na zysk, rentę, zysk z kapitału handlowego, zysk z produkcji i podatki. Marks przyjmuje również, że wszelkie towary, z wyjątkiem pracy, wymieniane są za ich wartość (pragnienia konsumenta zawsze manifestują się w sposób, który pozwala bezproblemowo realizować się wartości). W Kapitale Marksa nie istnieje zatem żadna teoria konsumeryzmu (niefortunny brak, biorąc pod uwagę, że konsumpcja stanowi obecnie około 70% aktywności gospodarczej w Stanach Zjednoczonych; w Chinach natomiast wynosi około 30%, co jest zapewne o wiele bliższe poziomo­

wi konsumpcji z czasów Marksa). Co ciekawsze, szczegółowe omówienie części, jaka w ramach szczególności podziału przypada w udziale za pracę jako płaca, jest niezwykle słabym punk­ tem tomu I. Rozwiązanie problemu czynnika określającego wartość siły roboczej zajmuje dwie strony. Długą listę przeróżnych zmiennych (począwszy od klimatu przez stan walk klasowych aż po stopień cywilizacyjny kraju) poprzedza stwier­ dzenie, że siła robocza nie jest towarem jak każdy inny, ponieważ zawiera element moralny, mimo że w danym społeczeństwie w danym momencie jej wartość jest znana. Zaraz potem następuje analiza oparta na założeniu o stałej wartości siły roboczej (choć wiemy, że nigdy taka nie jest). Kolejne rozdziały poświęcone pracy są żałośnie rozcieńczone. Nie zostaje w nich nawet podjęta próba sformułowania teorii uwarunkowań płacy. Marks powtarza tylko teorię wartości dodatkowej po

Wprowadzenie

33

raz n-ty i dodaje spostrzeżenie, że praktyki wypłacania płacy godzinowej czy zada­ niowej jeszcze bardziej maskują istotę wartości dodatkowej. Zwraca również uwagę na problem wymiany między państwami, w których koszt reprodukcji, a tym sa­ mym wartość siły roboczej, są różne. Z kolei w tomie II Marks analizuje towarowy i pieniężny obiegi kapitału, nie wspominając o podziale - procencie z kapitału finansowego, zysku z kapitału han­ dlowego. Odchodzi również od jakichkolwiek badań systemu kredytowego, mimo że sam przyznaje niezliczoną ilość razy, że kredyt jest nieodzowny, a uwzględ­ nienie go zmienia cały obraz. Raz po raz napotykamy w wywodzie tego rodzaju wykluczenia. Prawie zawsze ich uzasadnieniem jest to, że nie są przedmiotem za­ interesowania Marksa na obranym przez niego poziomie ogólności. Spotykamy się z tą praktyką w całym Kapitale. Na samym początku jednego z kluczowych, zdawałoby się, rozdziałów tomu III Kapitału (Rozdział 25: Kredyt i kapitał fikcyj­ ny) Marks pisze: „szczegółowa analiza systemu kredytowego oraz narzędzi, które on sobie stwarza (pieniądz kredytowy itd.), nie mieści się w planie naszej pracy.

Zaznaczymy tu tylko niektóre punkty niezbędne do charakterystyki kapitalistycz­ nego sposobu produkcji w ogóle" (K3,1,617; podkr. - DH). Powinienem w tym miejscu poczynić zastrzeżenie. Ograniczenia zostają od czasu do czasu przekroczone (jak ma to miejsce w przypadku wartości siły robo­ czej, o której Marks ma coś do powiedzenia). Marks zazwyczaj radzi sobie w takich sytuacjach, opisując pokrótce problem (przykładowo, relację z przyrodą czy po­ trzeby konsumpcyjne robotników) i dodaje kilka uwag dotyczących jego znaczenia, po czym powraca do ogólności produkcji. Takim kwestiom poświęca nie więcej niż kilka akapitów (a czasem zaledwie zdanie lub dwa).

Dlaczego zatem tak kurczowo trzyma się burżuazyjnych struktur wiedzy, choć już wcześniej przedstawił alternatywę - dialektyczny, relacyjny i organicystyczny sposób rozumienia funkcjonowania kapitału? Obawiam się, że nie mam dobrej odpowiedzi na to pytanie. Wiem jedynie, że właśnie tak postępuje (tekst dostarcza aż nazbyt wielu dowodów). Moja najlepsza hipoteza brzmi następująco: jeżeli podstawowym celem Marksa było poddanie klasycznej ekonomii politycz­ nej krytyce na jej własnych warunkach, to musiał zaakceptować ogólny charakter tych warunków po to, by prześledzić ich wewnętrzne sprzeczności i obnażyć ich braki. Dlatego też, skoro teoretycy burżuazyjni zakładali pozbawiony przymusu wolny rynek, również on musiał to uczynić (tak jak to zrobił w rozdziale 2 tomu I). Jeżeli rozróżnienie na ogólność, szczególność i jednostkowość stanowiło filar burżuazyjnego sposobu myślenia, także on musiał się na nim oprzeć. To jedyna

34

Przewodnik po Kapitale Karola Marksa • część 2

odpowiedź, jakiej mogę udzielić, choć nie jest w pełni satysfakcjonująca, ponie­ waż Marks porzuca potem tylko niektóre z burżuazyjnych pojęć. Na przykład w to­ mie I nie będzie miał większych problemów z kwestiami popytu i podaży czy uży­ teczności (a wkrótce zobaczymy dlaczego). Nigdy nie kłopocze się podawaniem uzasadnienia dla swoich wyborów. Niemniej pozostaje jasne, że cały czas właśnie takich wyborów dokonuje. Trzy poziomy - ogólności, szczególności i jednostkowości - to nie wszystko. Istnieje bowiem czwarty poziom, uniwersalności, odnoszący się do metaboliczne­ go stosunku z przyrodą. Marks ostro sprzeciwiał się zwyczajowemu u klasycznych ekonomistów politycznych przedstawianiu produkcji „jako obramowanej wiecz­ nymi prawami przyrody, niezależnymi od historii” (Zarys, 42). Marks odrzuca tę „naturalizację” ekonomii politycznej kapitalizmu. Korzysta z każdej okazji, by za­ atakować ten naturalistyczny ogląd rzeczy (włączając w to pogląd Ricarda/Malthusa, że stopa zysku musi spaść ze względu na niedobory naturalne i wzrastające renty). Przekonywał, że ogólności kapitalistycznego sposobu produkcji nie można wyjaśnić przez powoływanie się na uniwersalność praw przyrodniczych. Choć Marks przyjmuje, że „produkcja kapitalistyczna" jest określoną przez prawa ogólnością, którą usiłuje zrozumieć, odrzuca pomysł, że jest czymś natural­ nym w znaczeniu, jakie temu pojęciu nadają nauki o przyrodzie. Kapitalizm rządzi się prawami, ale prawa te (między innymi te związane ze stosunkami własności prywatnej) są wytworem ludzkiego działania. Powinno się je odróżnić od tych wy­ nikających z naszego uwikłania w świat rządzący się prawami natury (takimi jak te fizyczne, chemiczne czy Darwinowskiej ewolucji). Te ostatnie prawa uważa się za niezmienne: nie możemy przed nimi uciec. W tomie I Kapitału Marks pisze: „jako twórczyni wartości użytkowych, jako praca użyteczna, jest tedy praca warun­ kiem istnienia człowieka, niezależnym od wszelkich ustrojów społecznych” Jest

„wieczną przyrodzoną koniecznością, która umożliwia wymianę materii między człowiekiem a przyrodą, a więc umożliwia życie ludzkie" (KI, 48-49). Proces pra­ cy „jest ogólnym warunkiem wymiany między człowiekiem a przyrodą, wiecznym naturalnym warunkiem życia ludzkiego, jest przeto procesem niezależnym od ja­ kiejkolwiek formy tego życia, procesem raczej wspólnym wszystkim jego formom społecznym” (KI, 213). Możemy tańczyć tylko tak, jak zagra nam przyroda. Dociekania naukowe Marksa skupiają się na odkryciu genezy ogólnych praw ekonomii politycznej, ich rzeczywistego funkcjonowania oraz celu i sposobu ich zmiany. Chce tego natomiast dokonać bez odwoływania się do uniwersalności, opisującej nasz nieustannie zmieniający się metaboliczny stosunek z przyrodą.

Wprowadzenie

35

Marks przejmuje od burżuazyjnej ekonomii politycznej rozróżnienie na uni­

wersalność, ogólność, szczególność i jednostkowość nawet wtedy, gdy wzbogaca je o relacyjne i dialektyczne znaczenia, krytyczne strategie zaczerpnięte od Spinozy i Hegla. W Zarysie odgraża się nawet, że włączy je do swojej koncepcji organicznej całości. Wyzwaniem jest zatem zrozumienie tego, jak te odmienne „momenty" - uni­ wersalność metabolicznego stosunku z przyrodą, ogólne wytwarzanie wartości do­

datkowej, szczególność jej podziału i stosunków wymiany oraz jednostkowość kon­ sumpcji - są ze sobą powiązane. Musi następnie pokazać, jak odizolować działający podług praw aspekt produkcji od całej reszty i dlaczego tak istotne jest, by to zrobić. Marksowska ekonomia polityczna funkcjonuje przede wszystkim na poziomie rządzącej się prawami ogólności produkcji. Czemu jednak na pierwszym miejscu stawia produkcję? Marks utrzymuje, że „produkcja dominuje nie tylko nad sobą w określeniu wskazującym na przeciwieństwa, ale także nad innymi momenta­ mi. Od niej proces rozpoczyna się wciąż na nowo" (Zarys, 51). Co ma oznaczać to dziwaczne stwierdzenie? Błędem byłoby odczytywać produkcję, która „dominuje" nad sobą jako materialną produkcję dóbr i usług, jako konkretny proces pracy czy nawet produkcję towarową. To niestety dość częsta pomyłka. Prowadzi do niepra­ widłowej interpretacji, sugerującej całkowite uwarunkowanie społecznych stosun­ ków i wyobrażeń, ludzkich pragnień i tym podobnych przez fizyczne, materialne praktyki. Jest to błędne, produktywistyczne i fizykalistyczne odczytanie Marksa, które nie trafia w sedno Marksowskiego materializmu historycznego. Produkcja, która dominuje w kapitalistycznym sposobie produkcji, jest wy­ twarzaniem wartości dodatkowej, a wartość dodatkowa jest społecznym, a nie fi­ zycznym, namacalnym stosunkiem. Bądź co bądź, to właśnie wytwarzanie wartości dodatkowej stanowi podstawowy temat tomu I Kapitału. Mobilizacja materialnych

procesów pracy przez kapitał jest przecież wykorzystana do wytwarzania warto­ ści dodatkowej. Marks, mówiąc o produkcji dominującej nad sobą w „określeniu wskazującym na przeciwieństwa” ma na myśli to, że liczą się tylko materialne pro­ cesy pracy wytwarzające wartość dodatkową. Materialne procesy produkcji, któ­ re tego nie robią, są bezwartościowe. W kontekście szerzej ujętej Marksowskiej teorii oznacza to oczywiście, że możliwości emancypacji, dostępne ludzkości ze względu na namacalność procesu pracy, są zniekształcone i opanowane przez społeczną konieczność wytwarzania wartości dodatkowej dla innych. Na skutek tego dochodzi do powszechnego wyobcowania ludzi od ich potencjalnych zdol­ ności i sił wytwórczych. Niektóre z najbardziej poruszających fragmentów Zarysu i Kapitału właśnie to usiłują wbić nam do głowy.

36

Przewodnik po Kapitale Karola Marksa • część 2

To wytwarzanie wartości dodatkowej zapośredniczone w cyrkulacji kapitału, a nie wartość dodatkowa ani kapitał, jest, mówiąc krótko, osią, wokół której obra­ ca się quasi-prawna natura kapitalistycznego sposobu produkcji. Mamy przed sobą przełom, jakiego dokonał Marks w klasycznej ekonomii politycznej. Marks pisze dalej: „Że wymiana i konsumpcja nie mogą dominować, jest samo przez się zrozu­ miałe. To samo można powiedzieć o podziale jako o podziale produktów. Natomiast podział czynników produkcji sam jest momentem produkcji. Określona produkcja określa więc określoną konsumpcję, określony podział, wymianę i określone wzajem­ ne stosunki pomiędzy tymi różnymi momentami. Oczywiście również produkcję wjej jednostronnej formie określają z kolei inne momenty" (Zarys, 51-52). „Jednostron­ ność" odnosi się raczej do materialnego procesu pracy, a nie do społecznej produk­ cji wartości dodatkowej. Co w takim razie oznacza w tym wypadku słowo „określa"? „Prawo" kapitalistycznego sposobu produkcji przyjmuje następującą postać: wszelkiego rodzaju zależne i przygodne struktury podziału i wymiany oraz ogrom­

na różnorodność reżimów konsumpcji są co do zasady możliwe pod warunkiem, że nie będą nadmiernie ograniczać bądź niweczyć możliwości wytwarzania wartości dodatkowej na coraz większą skalę. Względnie równościowa socjaldemokratyczna struktura podziału w, powiedzmy, Skandynawii może współistnieć z brutalnym, nieegalitamym i autorytarnym reżimem neoliberalnym w, dajmy na to, Chile lat osiemdziesiątych XX wieku, z zastrzeżeniem, że wartość dodatkowa jest wytwarza­ na w obydwu miejscach. Z ogólnych praw wytwarzania wartości dodatkowej nie da się wyprowadzić jedynego wzorca podziału, systemu wymiany czy niepowtarzal­ nego kulturowego reżimu konsumpcji. Ale - i jest to duże „ale" - możliwości nie są nieskończone. Jeżeli którykolwiek z momentów, włączając w to stosunek z przyrodą, przyjmie postać, która nadmiernie ogranicza bądź niweczy możliwość wytwarzania wartości dodatkowej, to albo kapitał przestanie istnieć, albo nastąpi wszechstronne przystosowanie całości relacji. Oto co oznacza słowo „określa”. Takie sposoby przystosowania mogą się nawarstwiać, najczęściej wskutek konkurencji, interwencji państwowych czy nierównomierności rozwoju geogra­

ficznego, przez które konfiguracje wypracowane w jednym z obszarów światowej gospodarki górują nad innymi w wytwarzaniu wartości dodatkowej (tak jak to się dzieje dziś w przypadku Chin, a w latach osiemdziesiątych - w Japonii i Niem­ czech). Zmiany mogą nastąpić także w wyniku gwałtownych kryzysów ekono­

micznych - stąd istotność kryzysów tak lokalnych, jak i globalnych, a nawet wo­ jen (zwracam jednak uwagę, że nie mam przez to na myśli, iż to jedyna przyczyna wszelkich wojen i walk zbrojnych).

Wprowadzenie

37

Podział, wymiana i konsumpcja wpływają na siebie nawzajem, ale także na wytwarzanie wartości dodatkowej. Dzieje się tak, stwierdza Marks, z bardzo prozaicznych względów: „przy podziale figurują renta gruntowa, płaca robocza, procent i zysk, podczas gdy przy produkcji - ziemia, praca i kapitał figurują jako czynniki produkcji" Wskazuje, że sam kapitał „występuje (...) podwójnie: 1) jako czynnik produkcji; 2) jako źródło dochodu; jako coś, co określa pewne formy po­ działu. (...) Tak samo płaca robocza - to rozpatrywana w innej rubryce praca na­ jemna: określoność, którą praca ma tutaj jako czynnik produkcji, występuje jako określenie podziału” (Zarys, 48). I tak: choć Marks spycha na boczny tor kwestie podziału (szczególności płacy realnej i stóp zysku, a także procenty, renty, podat­ ki, zyski z kapitału handlowego), traktując je jako coś zmiennego i przygodnego, a tym samym pozbawionego charakteru prawa (choć nie wyklucza to empirycz­ nych czy historycznych uogólnień), to podtrzymuje kluczowe znaczenie ziemi, pracy najemnej, kapitału, pieniądza i wymiany dla prawa wytwarzania wartości dodatkowej. Na skutek tego czynniki produkcji przyćmiewają samych aktorów

społecznych i przypadające im nagrody (co najlepiej widać w tomie II). To każę wielu studentom i studentkom zadawać pytanie: gdzie sprawczość w całej tej teorii ekonomii politycznej? Odpowiedź jest taka, że Marks po prostu podąża za klasyczną ekonomią polityczną. W swoich pismach historycznych zaś nie musi tego wcale robić. Przyjrzyjmy się zatem bliżej temu, jak radzi sobie ze szczególnością i jednostkowością, które tak konsekwentnie (nieugięcie?) wyłącza ze swojej ogólnej teorii.

Szczególności wymiany

W rozdziale 2 tomu I Kapitału Marks zakłada, że „ludzie w swym społecznym pro­ cesie produkcji ustosunkowują się do siebie jak atomy i że ich własne stosunki przybierają wobec tego postać rzeczową, niezależną od ich kontroli i od ich świa­ domego indywidualnego działania” (Ki, 107). Marks przyjmuje w tym miejscu Smithiańską wizję „niewidzialnej ręki" - doskonale funkcjonującego, konkuren­ cyjnego rynku. Na tej fikcji opierają się także konstruowane przez Marksa prawa ruchu kapitału. Skutkiem tego, jak wiemy, jest pełna pasji krytyka wolnorynkowe­ go utopizmu. Niezmiennym rezultatem, mówi, są jeszcze bogatsi kapitaliści z jed­ nej strony i jeszcze ubożsi robotnicy z drugiej. Taki system w żadnym wypadku nie mógłby zatem powiększać dobrobytu wszystkich, tak jak chciał tego Smith.

38

Przewodnik po Kapitale Karola Marksa • część 2

Ta utopijna wizja doskonale działającego rynku nigdy nie była i nigdy nie mo­ gła być urzeczywistniona. Co jednak się dzieje, gdy wymiana różni się od tej uto­ pijnej wizji? Na baczną uwagę zasługują dwa obszary. Popyt i podaż

Gdy studenci po raz pierwszy czytają Marksa, wielu z nich pyta: gdzie się podziały

podaż i popyt? Jego odpowiedź brzmi: „jeżeli podaż i popyt pokrywają się, to, przy pozostałych warunkach niezmienionych, wahania ceny ustają. Ale też wtedy popyt i podaż przestają cokolwiek wyjaśniać” Na przykład cena pracy, „jeżeli popyt i podaż się pokrywają, jest jej ceną określaną niezależnie od stosunku popytu i podaży, jej ceną naturalną” (Ki, 637). Marks w przeważającej mierze posługuje się tak zwany­ mi cenami „naturalnymi" czy też cenami w równowadze, założonymi w klasycznej ekonomii politycznej. Przyczyną tego, że buty zazwyczaj kosztują więcej niż koszule, nie jest większy popyt na buty, ale praca, jaką ucieleśniają (zarówno przeszła, jak i obecna). Podaż i popyt oraz fluktuacje cen są niezbędne dla osiągnięcia równowagi w gospodarce, ale nie wyjaśniają w żaden sposób, gdzie leży punkt równowagi.

Wiemy jednak i z teorii, i z praktyki, że podaż i popyt nie zawsze znajdują się w równowadze. Istnieje wiele systemowych przyczyn, takich jak asymetrie infor­ macji i władzy oraz odgórnie regulowane kursy wymiany walut (praktykuje się to w Chinach), które zniekształcają ceny i narzucają drogę rozwoju znacznie różniącą się od tej, którą czerpiący ze Smitha Marks mógł w teorii uwzględnić. W przewa­ żającej mierze Marks z założenia wyklucza te zniekształcenia. Istnieją jednak wy­ padki, w których musi je wziąć pod uwagę, właśnie ze względu na ich systemowe znaczenie. Chociażby w przypadku ceny pracy: Kapitał działa jednocześnie po obu stronach. Jeżeli akumulacja kapitału z jednej strony zwiększa popyt na pracę, to z drugiej strony zwiększa podaż robotników przez „zwol­

nienie” ich [poprzez generowanie bezrobocia technologicznego - przyp. DH], gdy jed­ nocześnie nacisk bezrobotnych zmusza zatrudnionych do uruchomienia większej ilości

pracy, a więc czyni podaż pracy do pewnego stopnia niezależną od podaży robotników.

Ruch prawa popytu i podaży pracy na tej podstawie doprowadza despotyzm kapitału do najpełniejszego rozwoju (KI, 764).

Jednak gdy tylko robotnicy zdadzą sobie z tego sprawę, stworzą instytucje i zaczną się organizować pod postacią związków zawodowych w celu obrony własnych

Wprowadzenie

39

interesów, „kapitał i jego sykofant-ekonomista podnoszą gwałt, że depcze się «wieczne» i, rzec można, «święte» prawo popytu i podaży” (Ki, 764). Jednak zarówno w tomie II, jak i tomie III Kapitału napotykamy jeszcze istot­ niejszy powód, dla którego nie da się utrzymać założenia o równowadze. Dla prze­ trwania kapitału jest zarówno niezbędne, jak i konieczne, by popyt i podaż nie pozostawały w równowadze. Dzieje się tak, ponieważ całkowity popyt wprawiony w ruch przez kapitał to c + v (czyli to, co kapitał wydatkuje na płace i zakup środ­ ków produkcji), z kolei całkowita podaż to c + v + s (to znaczy całość wytworzonej wartości). Interes kapitału polega na maksymalizowaniu wartości dodatkowej, co zwiększa lukę pomiędzy popytem a podażą. Skąd zatem bierze się ten dodatkowy (efektywny) popyt na zakup wartości dodatkowej? Ciekawą odpowiedź znajdziecie

w rozdziale dziewiątym niniejszej książki. Przymusowe prawa konkurencji

„Przymusowe prawa konkurencji" pełnią kluczową rolę w cały Kapitale. „Konku­ rencja" przekonuje Marks, „jest w ogóle sposobem, którym kapitał narzuca swój sposób produkcji” (Zarys, 594). „Egzekwuje wewnętrzne prawa kapitału - czyni je dla pojedynczego kapitału prawami przymusowi, ale ich nie wynajduje. Re­ alizuje je” (Zarys, 612; podkr. - DH). Podobnie jak w przypadku podaży i popytu konkurencja jest traktowana wyłącznie jako narzędzie przymusu i egzekwowania wewnętrznych praw ruchu kapitału, których źródłem są inne siły. W przypadku wartości dodatkowej bezwzględnej i przedłużania dnia ro­ boczego opisywane przez Marksa rozprzestrzenianie się odrażających praktyk

w najmniejszym stopniu nie zależy od woli pojedynczego kapitalisty. „Wolna konkurencja sprawia, że immanentne prawa produkcji kapitalistycznej działa­ ją wobec poszczególnego kapitalisty jako zewnętrzne prawo przymusowe" (KI, 315). Z kolei w przypadku wartości dodatkowej względnej konkurencyjność na rynku w podobny sposób napędza innowacje zwiększające wydajność. Marks stwierdza: Nie będziemy teraz rozpatrywali, w jaki sposób immanentne prawa produkcji kapita­ listycznej przejawiają się w zewnętrznym ruchu kapitałów, działają jako przymusowe prawa konkurencji i dlatego dochodzą do świadomości indywidualnego kapitalisty

jako napędowe motywy jego działania. Ale od razu jest widoczne, że naukowa analiza

konkurencji możliwa jest tylko wtedy, kiedy pojęliśmy wewnętrzną naturę kapitału, po­

40

Przewodnik po Kapitale Karola Marksa • część 2

dobnie jak pozorny ruch ciał niebieskich zrozumiały jest tylko dla tego, kto poznał ich

rzeczywisty, ale zmysłowo niepostrzegałny ruch. Aby jednak zrozumieć wytwarzanie wartości dodatkowej względnej (...), każdy poszczególny kapitalista jest zainteresowany tym, by przez wzmaganie produkcyjnych sił pracy uczynić towar tańszym (KI, 372-374).

Rozważając pęd, który zmusza indywidualnego kapitalistę do ponownego zain­ westowania części wartości dodatkowej w rozwój, przywołuje następujący proces: [rjozwój produkcji kapitalistycznej czyni koniecznym ciągły wzrost kapitału włożone­

go w przedsiębiorstwo przemysłowe, a konkurencja narzuca każdemu poszczególne­

mu kapitaliście immanentne prawa kapitalistycznego sposobu produkcji jako prawa zewnętrznego przymusu. Konkurencja zmusza kapitalistę do ciągłego powiększania swego kapitału, by mógł on ten kapitał zachować, a powiększać go może on jedynie za

pomocą postępującej akumulacji (KI, 706).

Nacisk na wyrównywanie stopy zysku, niezbędny dla argumentu składającego się na teorię zniżkowej tendencji stopy zysku, w podobny sposób zakłada działanie przymusowych praw konkurencji. Co jednak się dzieje, gdy przymuszająca siła konkurencji z jakichś systemowych względów przestaje działać? Jak przyznaje Marks, konkurencja dąży do tego, by jej ostatecznym wynikiem było powstanie monopolu. Jednak monopol, oligopol, a także centralizacja kapitału mogą powstać z jeszcze innych przyczyn. Jeżeli bariera wejścia do danej gałęzi przemysłu jest niezwykle wysoka ze względu na olbrzymią ilość kapi­ tału wymaganą na samym początku (jak w przypadku budowy kolei), miejsce sil kon­ kurencji zająć muszą „prawa centralizacji kapitału” wspierane przez system kredyto­ wy. W istocie, w każdej gałęzi przemysłu, w której zachodzi wyraźny efekt skali, może pojawić się sytuacja na kształt oligopolu. Do tego wszystkiego dodam własne zastrze­ żenie: w świecie wysokich kosztów transportu lokalny przemysł, nawet ten działający na niewielką skalę, zyskuje ochronę przed konkurencją. Spadające począwszy od lat sześćdziesiątych XX wieku koszty transportu (w czym niemałą, acz często niedoce­ nianą rolę odegrała konteneryzacja) dogłębnie przekształciły geografię konkurencji. Wynikają z tego dwie istotne kwestie. Jeżeli dominują porządki monopo­ listyczny i oligopolistyczny, prawa ruchu kapitału (a nawet samej wartości) wy­ glądają zupełnie inaczej. Znalazło to odzwierciedlenie w teoriach kapitalizmu monopolistycznego (państwowego), tworzonych w latach sześćdziesiątych przez Paula A. Barana i Paula Sweez/ego oraz Francuską Partię Komunistyczną. Również

Wprowadzenie

41

dynamika zarysowana przez Lenina w odniesieniu do szczególnego połączenia imperializmu i kapitalizmu monopolistycznego znacznie różni się od praw wyłożo­ nych w Kapitale. To przypadek, w którym na własne oczy widzimy, że same prawa ruchu znajdują się w ruchu11. Po fazach monopolizacji często następują jednak etapy, w których przywró­ cenie mocy przymusowi praw konkurencji wysuwa się na czoło politycznych in­ teresów. Tak się stało pod koniec lat siedemdziesiątych XX wieku w niemal całym kapitalistycznym świecie. Był to w końcu główny cel neoliberalnego planu. Konku­ rencja, jak często uskarżają się kapitaliści, może być „rujnująca” z kolei monopol może zbyt łatwo prowadzić, jak zauważyli Baran i Sweezy, do stagflacji. Kapitali­ styczna polityka państwa częstokroć stawia sobie za zadanie utrzymywanie równo­ wagi między monopolem a konkurencją w ten (przez nacjonalizację strategicznych sektorów gospodarki) czy inny sposób (za pomocą regulacji fuzji przedsiębiorstw i regulacji antymonopolowych lub przez poddanie się, czy to z własnej woli, czy z przymusu, prywatyzacji i globalnej konkurencji).

Zarówno w przypadku podaży i popytu, jak i konkurencji pojawia się zatem pytanie o siłę, która sprawia, że wypełniają one swoją funkcję. Koniec końców, pra­ wa nie znaczą nic, jeśli nie są sprawnie egzekwowane. Kiedy tylko ten problem pojawia się w Kapitale, chociażby wtedy, gdy podnoszony jest wątek „praw cen­ tralizacji kapitałów'^ Marks zwyczajowo już odwraca wzrok i konstatuje: „[prawa te] nie mogą być rozpatrzone w tym miejscu" (KI, 747), choć sam przekonuje, że centralizacja, z pomocą systemu kredytowego i spółek akcyjnych, staje się jedną z „nowych potężnych dźwigni akumulacji społecznej" (KI, 750). Nie umniejsza to jednak znaczenia, jakie ma skupienie się Marksa na prawach dyktowanych przez zdecentralizowaną konkurencję, ale jest istotne dla zrozumienia tego, w jakim stopniu prawa te funkcjonują w rzeczywistych sytuacjach i dlaczego mogą ule­ gać zmianie. Nierozwiązywalne napięcie między konkurencją zdecentralizowaną a scentralizowaną potęgą monopolu może nawet stać się, pod pewnymi warunka­ mi, impulsem dla powstania układu kryzysowego.

11 P. Boccara, Études sur le capitalisme monopoliste d’État, sa crise et son issue, Éditions So­

ciales, Paris 1974; P. Baran, P. Sweezy, Kapitał monopolistyczny. Szkice o amerykańskim systemie go­

spodarczym i społecznym, przeł. S. Łypacewicz, Państwowe Wydawnictwo Ekonomiczne, Warszawa 1968; W. Lenin. ImperializmJako najwyższe stadium kapitalizmu, Książka i Wiedza, Warszawa 1948.

42

Przewodnik po Kapitale Karola Marksa • część 2

Szczególności podziału

Sytuacja staje się jeszcze ciekawsza, gdy przejdziemy do zależności pomiędzy szczególnością podziału i ogólnymi prawami ruchu kapitału. Choć Marks przyznaje, że podział musi zostać włączony w te prawa, gdy tylko oddziałuje bezpo­ średnio na produkcję, to dzieje się to tylko w szczególnych przypadkach (przede wszystkim w odniesieniu do względnego udziału płac i zysków w tomie I). Pomija

w tomie I wszelkie rozważania nad tym, jak wartość dodatkowa może być dzie­ lona pomiędzy rentę, procent, zysk z kapitału handlowego i podatki. W tomie II unika kwestii kredytu i procentu, chociaż wielokrotnie wspomina o ich znacze­ niu (renta i zysk kapitału handlowego również są wykluczone). Cyrkulacja kapi­ tału towarowego także zostaje uwypuklona, ale Marks ledwie wspomina o zysku z kapitału handlowego. Dlatego też podczas wykładów z tomu II tak interesujące jest dla mnie włączanie wszelkich materiałów dotyczących kapitału kupieckiego (rozumianego przez Marksa zarówno jako kapitał handlowy, jak i kapitał pieniężno-handlowy12) z tomu III do czysto technicznych przedstawień obrotów kapi­ tałów pieniężnego i towarowego z tomu II (obieg kapitału produkcyjnego został przedstawiony wtórnie I). W ten sposób dochodzi nie tylko do powiązania pojęcia klasowej sprawczości ze stosunkami technicznymi, ale i otwarcia rewolucyjnej perspektywy, której braku tak obawiał się Engels. Tom II przedstawia na przykład istnienie potencjalnej luki między tym, gdzie wytwarza się wartość dodatkową (w procesie pracy), a tym, gdzie można ją reali­ zować w procesie cyrkulacji. Jeżeli kapitał handlowy (towarowy) jest wystarczają­ co silny - jak, dajmy na to, dzisiejszy Walmart - lwia część wytwarzanej wartości dodatkowej może być realizowana przez kupców. Dużą działkę mogą też zgarnąć przedstawiciele kapitału pieniężnego, podobnie jak kamienicznicy i poborcy po­ datkowi, pozostawiając bezpośrednim producentom najmniejszy możliwy ułamek zysku (to jedna z przyczyn, dla których każda próba mierzenia spadających stóp 12 W tym miejscu należy zasygnalizować pewną niekonsekwencję tłumaczy polskiego wy­

dania Kapitału, którą warto mieć na uwadze przy dalszej lekturze. Angielski termin commercial capital tłumaczony jest raz jako „kapitał handlowy"! innym zaś razem jako „kapitał handlowo-

-towarow/! podczas gdy sam Marks nie wprowadza takiego rozróżnienia. Co więcej, w polskim przekładzie commercial capital został w kilku miejscach przetłumaczony jako „kapitał kupiecki”

co dodatkowo zwiększa zamieszanie terminologiczne. U Marksa kapitał handlowy [commercial capital) jest, obok kapitału pieniężno-handlowego (money-dealing capital), jedną z kategorii ka­

pitału kupieckiego (merchant capital) - przyp. red.

Wprowadzenie

43

zysku tylko w odniesieniu do przychodów pieniężnych wyłącznie w sektorze pro­ dukcji jest tak ryzykowna). Nawet jeżeli zorganizowany świat pracy, dzięki walkom w obrębie produkcji, przejmuje dla siebie większą część wytwarzanej wartości, to natychmiast detaliści-naciągacze, bankierzy i finansiści nagabujący pożyczkami, kamienicznicy i, rzecz jasna, poborcy, którzy często sprawiają wrażenie, jakby wy­ specjalizowali się w ściąganiu podatków od ubogich tylko po to, by zwrócić wartość dodatkową korporacjom i kapitalistom pod postacią lukratywnych ulg oraz subsy­

diów, przekazują ją w ręce klasy kapitalistów jako całości. W całym Kapitale Marks twierdzi, że zarówno kapitał kupiecki, jak i ten przyno­ szący procent są „przedpotopowymi’’ formami kapitału, poprzedzającymi powstanie kapitalistycznego sposobu produkcji. Niemalże to samo stanowisko zajmuje w przy­ padku własności ziemskiej. Dlatego też wyzwaniem jest zrozumieć sposób, w jaki te wcześniejsze sposoby pozyskiwania nadwyżki podporządkowane zostały regułom kapitalistycznego sposobu produkcji. Lichwa, która odegrała tak istotną rolę w roz­ kładzie feudalizmu, musiała zostać zrewolucjonizowana tak, by stać się kapitałem przynoszącym procent, działającym w obrębie wolnych rynków pieniężnych. Kupcy, ongiś zarabiający na nabywaniu tanio (albo przez rozbój i kradzież), a sprzedawaniu drogo, teraz mogą przywłaszczyć sobie tę wartość dodatkową, która przypada im w udziale ze względu na ich zasługi dla wytwarzania i realizacji wartości dodatkowej. Opłaty za korzystanie z ziemi oraz surowców ustala się w kontekście polepszania warunków wytwarzania wartości dodatkowej; ich poziomy mogą natomiast wpły­ wać na wykorzystanie ziemi i surowców służące optymalizacji owego wytwarzania. Oto z grubsza stosunek Marksa do tych aspektów podziału. Reguły kapitalistycznego sposobu produkcji mają co do zasady rządzić porządkiem podziału i jego poszcze­

gólnymi częściami (czy, jak to ujął Marks w Zarysie, wytwarzanie wartości dodatko­ wej „dominuje” nad podziałem). W danym miejscu i czasie finansiści, kupcy i właściciele ziemscy mogą, ale nie muszą mieć większej władzy niż kapitaliści przemysłowi. Niemniej Marks w czysto kapitalistycznym sposobie produkcji traktuje ich przychody tak, jakby pochodziły wyłącznie z potrąceń z wartości dodatkowej biorącej się z wyzysku żywej pracy w produkcji. Ich stopa zwrotu zależy od ilości wytwarzanej wartości dodatkowej, na co wpływa z kolei ich własny pośredni wkład (lub jego brak) w jej wytwarza­ nie. Ukształtowanie podziału rzutuje zatem na ogólność produkcji w sposób, który Marks niechętnie do siebie dopuszcza.

44

Przewodnik po Kapitale Karola Marksa • część 2

Jcdnostkowoić konsumpcji

Wytwarzanie wartości dodatkowej zależy od jej realizacji w akcie konsumpcji. Konsumpcja, jako ogólne pojęcie, nie może zatem znaleźć się całkowicie poza ekonomią polityczną, ponieważ oddziałuje „na punkt wyjścia [akumulacji kapita­ łu - DH] i wszczyna cały przebieg na nowo” W Zarysie Marks poświęca sposobom, w jakie odnoszą się do siebie konsumpcja i wartość dodatkowa, zaledwie kilka

stron. Twierdzi, że trzeba rozróżnić: a) konsumpcję produkcyjną kapitalisty, który potrzebuje surowców, nakładów pośrednich, maszyn i tym podobnych, by wpra­ wić proces pracy w ruch, od b) indywidualnej, „finalnej" konsumpcji robotników, kapitalistów i innych „nieprodukcyjnych klas” (wojska, urzędników państwo­ wych i tak dalej), z których składa się każdy porządek społeczny. Konsumpcja jest niezbędna, by zakończyć realizację wartości dodatkowej wytworzonej w formie towarowej. Popyt musi się jednak opierać na możliwości zapłaty. Krótko mówiąc, kapitalistę interesuje tylko jeden rodzaj popytu - popyt efektywny. Co zatem leży poza gospodarką i ekonomią polityczną? Określenie konsump­ cji „jednostkową" służy temu, by przedstawić ją jako coś leżącego poza zasięgiem racjonalnej kalkulacji, coś, co być może jest poza kontrolą, jest chaotyczne i nie­ przewidywalne. Aktualny stan marzeń, potrzeb i pragnień (a tym samym wszystkie cechy i polityka życia codziennego) odkładane są w ogólnej teorii na bok Kapitał traktowany jest jak ślepy w kwestii tego, jakie wartości użytkowe mają być produ­ kowane w celu zaspokojenia „finalnej" konsumpcji, i zdaje się obojętny na to, czy ludzie chcą koni i wozów, czy BMW. Kapitalista zdaje się mówić do konsumenta: czegokolwiek sobie życzysz, chcesz, potrzebujesz czy pragniesz, my wyproduku­ jemy, zakładając, że masz wystarczającą ilość pieniędzy, by za to zapłacić. Kwestia historycznego i geograficznego rozwoju rzeczywistych wzorców konsumpcji i kul­

turowych stylów życia jest pomijana. W tomie I Kapitału Marks zakłada, że popyt efektywny istnieje zawsze, że towary (poza siłą roboczą) wymieniane są zgodnie z ich wartością. Pozwala to Marksowi na stworzenie ogólnej teorii akumulacji ka­ pitału, która ma to samo zastosowanie dla różnych reżimów konsumpcji. Zaleta ta bierze się z abstrahowania od jakiegokolwiek szczególnego reżimu wartości użytkowej. Gdyby Marks skupił się tylko na zwyczajach konsumenckich w Wielkiej Brytanii w połowie XIX wieku, nie moglibyśmy czytać go w ten sam sposób.

Istnieją jednak pewne siły ogólne, które domagają się wyjaśnienia. Jeśli to­ war nie jest już pożądany czy potrzebny jako wartość użytkowa, nie ma on war­ tości. Dlatego też zarówno stare, jak i nowe wykorzystania i potrzeby muszą być

Wprowadzenie

45

stymulowane w celu podtrzymywania akumulacji. Problem polega na tym, że choć „towar miłuje pieniądz (...) [«droga prawdziwej miłości nigdy nie jest usła­ na różami»] (...). Produkt zaspokaja dziś pewną społeczną potrzebę. lutro może będzie częściowo lub całkowicie wyparty przez produkt podobnego rodzaju” (KI, 122-123). Od czasów Marksa pojawił się olbrzymi przemysł, stymulujący popyt za pomocą mody, reklam, nacisku na wybór stylu życia i tym podobnych. Jednak ludzka ciekawość i pragnienia nie są czystą kartką, na której można wszystko za­ pisać. Wystarczy spojrzeć, z jaką ochotą małe dzieci zabierają się do zabawy, gdy dostają iPada, by dostrzec, że geniusz Steve'a Jobsa bierze się zarówno ze zrozu­ mienia ludzkich marzeń, pragnień, potrzeb i mocy, jak i z jego wyrafinowania tech­ nologicznego. Manipulacja ludzkimi pragnieniami i ich pobudzanie są kluczowe dla historii kapitalizmu, jednak Marks wyklucza je z ekonomii politycznej właśnie dlatego, że zajęcie się nimi należy do historii. A jednak konsumpcja nie znajduje się całkowi­ cie poza jego teoretycznymi dociekaniami.

Robotnicy, przykładowo, dokonują wyborów dotyczących tego, na co i w jaki sposób wydadzą swoje pieniądze, więc całokształt ich zachcianek, potrzeb i pra­ gnień może mieć istotne znaczenie. Utrzymanie między różnymi sektorami go­ spodarki niezbędnej równowagi może, jak wskazuje Marks, wymagać burżuazyjnej modyfikacji masowej konsumpcji po to, by uczynić robotniczą konsumpcję czymś „racjonalnym” w stosunku do akumulacji. Burżuazyjna filantropia polega zatem częstokroć na przekierowywaniu robotniczych przyzwyczajeń konsumpcyjnych tak, by były korzystne z punktu widzenia akumulacji. Znalazło to najlepsze od­ zwierciedlenie w wykorzystaniu przez Henry'ego Forda pracowników społecz­ nych do monitorowania, a także nakierowywania robotniczych przyzwyczajeń

konsumpcyjnych w momencie wprowadzenia w jego fabrykach ośmiogodzinne­ go dnia pracy za pięć dolarów. Rozróżnienie na dobra luksusowe i podstawowe również staje się istotne, ponieważ istnieje różnica jakościowa między robotniczą a burżuazyjną konsumpcją. W Kapitale różnorodne sposoby, na które konsumpcja może oddziaływać na produkcję, są przeważnie przedstawiane w formalny i techniczny sposób, a nie jako stosunki społeczne czy formy życia codziennego, które mają własną dynamikę. Marks unika jakichkolwiek określonych charakterystyk istoty i formy nawyków finalnej konsumpcji, szczególnie zaś unika wszelkich wzmianek o kul­ turowych preferencjach, modzie, wartościach estetycznych czy wewnętrznym przymusie ludzkiego pragnienia (na przykład roli, jaką odgrywa seksualność

Przewodnik po Kapitale Karola Marksa • część 2

46

w kształtowaniu konsumeryzmu). A jednak możemy w Marksowskim przedsta­ wieniu wyraźnie dostrzec pewne konieczności, które tłumaczą, dlaczego Chiny są obecnie największym rynkiem dla BMW, kiedy jeszcze parę lat temu ulice tego kraju były pełne rowerów. Część zadania, które pozostawił nam Marks, wymaga zatem znacznie lepsze­ go zrozumienia współczesnego konsumeryzmu niż to, które do tej pory posiada­ liśmy. Tradycyjne metodologie ekonomii politycznej nie sprawdzają się najlepiej

w tej sferze (i to prawdopodobnie dlatego Marks powstrzymywał się od wprowa­ dzania zbyt dużej liczby faktów dotyczących konsumpcji do pola ekonomii po­ litycznej). Tyczy się to również produkcyjnej konsumpcji - wykorzystania pracy w procesie pracy do konsumpcji materiałów w produkcji towarowej. Trudność kontrolowania jednostkowego charakteru wytwórców podczas pracy została do­ strzeżona szczególnie dzięki pracom Maria Trontiego i Antonia Negriego. Wska­ zali oni bowiem na fakt, że ma on rewolucyjny potencjał właśnie ze względu na swój jednostkowy charakter13. Współcześnie powstało mnóstwo analiz omawiających konsumpcję i konsumeryzm na wszelkie możliwe sposoby, szczególnie w obszarze studiów kulturo­ wych; niestety miażdżąca ich większość nie postrzega swojego przedmiotu w ja­ kimkolwiek związku z totalnością stosunków przedstawioną przez Marksa. Wiele z tych omówień jest w rzeczy samej odbieranych jako sprzeczne z charakterem prawa akumulacji kapitalistycznej. Pod pewnym względem ta sprzeczność jest prawdziwa i właśnie dlatego Marks widział istotę konsumpcji w jednostkowości, a nie ogólności. Dopóki jednak właściwym celem pracy historiograficznej (w prze­ ciwieństwie do pełnej praw ekonomii politycznej) jest uchwycenie kapitalistyczne­ go sposobu produkcji jako ciągle ewoluującej, organicystycznej totalności, dopóty wszelka próba zrozumienia naszej obecnej sytuacji wymaga włączenia w obszar dociekań świata konsumpcji, politycznych podmiotowości, estetyki, kulturowych i politycznych preferencji jednostek nie jako zamienników ekonomii politycznej,

ale jako równie istotnego i komplementarnego przedmiotu badań. Oczywiście świat ludzkich pragnień nie znajduje się poza wpływem praw ruchu kapitału. Sposób, w jaki kapitał zmienił nasz świat materialny, ma wpływ na kształt naszych wyobrażeń, psychiki, zachcianek, potrzeb, pragnień czy same­ go sposobu postrzegania. Gdy prawa ruchu kapitału wytworzyły suburbanizację 13

A. Negri, Marx Beyond Marx, Pluto Press, New York 1991; H. Cleaver, Polityczne czytanie

Kapitału, przeł. I. Czyż, Wydawnictwo Bractwo Trojka, Poznań 2011.

Wprowadzenie

47

jako jedną z odpowiedzi na ciągły problem nadakumulacji, to gusta, preferencje, zachcianki, potrzeby, pragnienia i polityczne podmiotowości zmieniały się jed­ na za drugą. W chwili, gdy wszystkie te zmiany zakorzenią się w kulturze, sko­ stnienie preferencji kulturowych zaczyna być poważną przeszkodą dla rewolu­ cyjnej zmiany. Przykładowo, gdy konieczne staje się zrewolucjonizowanie lub odrzucenie podmiejskiego stylu życia, by przygotować grunt pod nowe ścieżki czy to akumulacji kapitału, czy - to bardziej kusząca wizja - pod przejście do socjalizmu wskutek reurbanizacji, to najpierw trzeba się zmierzyć i ostatecznie uporać z silnym przywiązaniem wpływowego elektoratu do podmiejskiego życia

i przyzwyczajeń. Nie da się zaprzeczyć, że Marks we wszystkich trzech tomach Kapitału działa w granicach „słabego sylogizmu" zaczerpniętego z klasycznej ekonomii politycz­ nej i zawęża swoje rozważania teoretyczne do poziomu ogólności niezaburzonego

funkcjonowania kapitalistycznego sposobu produkcji. W tekstach, które do nas trafiły, wielokrotnie spycha na dalszy plan, a często nawet wyłącza problem uni­ wersalności (relacji z przyrodą), szczególności (stosunków wymiany i podziału) oraz jednostkowości (konsumpcji i konsumeryzmu), nawet jeśli w swoich różnych planach badań (jak choćby tym z Zarysu) przyznaje, że dla ukończenia jego projek­ tu konieczne będą kolejne księgi, chociażby o konkurencji (prawdę mówiąc, w to­ mie III znajduje się niezbyt wartościowy rozdział na ten temat), o państwie i o ryn­ ku światowym. Gdy w Kapitale dochodzi do momentu, w którym rama teoretyczna przestaje działać, jak będziemy mieli okazję zobaczyć w przypadku rozdziałów o ruchu okrężnym kapitału przynoszącego procent, wreszcie wychodzi poza nią. Niemniej nie próbuje ponownie określić, jak funkcjonowałyby prawa ruchu w tych nowych warunkach przekraczających ramy teorii. Niemal cały tom II Kapitału napisany jest w cieniu „słabego sylogizmu" który Marks miał skłonność stosować we wszystkich swoich dociekaniach z zakresu eko­ nomii politycznej. Rzadko kiedy wychodzi poza jego ramy. Przedstawiany przez niego świat teoretyczny, choć dalekosiężny i pod niektórymi względami pouczają­ cy, jest także rygorystycznie ograniczony. Trzymanie się kurczowo poziomu ogól­ ności pozwoliło Marksowi zaproponować rozumienie kapitału, które wykracza poza historyczną specyfikę jego czasów. To dzięki temu wciąż możemy go czytać tyczy się to również tomu II - i tak wiele rozumieć z tego, co miał do powiedzenia.

Z drugiej strony rama ta odpowiada za trudności, które powstają przy bezpośred­ niej aplikacji do rzeczywiście istniejących okoliczności. To właśnie ta praca po­ została nam do wykonania. Dopiero gdy zrozumiemy ograniczenia, jakie Marks

sam narzucił swojej ogólnej teorii, i to, co w ramach własnych ograniczeń możemy osiągnąć za pomocą tej teorii, docenimy naturę jego dzieła. Właśnie w tym duchu proponuję zmierzyć się z zawartością tomu II. Teraz nie pozostaje mi nic innego, jak przejść do tego ekscytującego, ale onieśmielającego zadania.

Rozdział I • Ruchy okrężne kapitału (rozdziały 1-3 tomu II)

Rozdział 1. Ruch okrężny kapitału pieniężnego

Kapitaliści co do zasady zaczynają dzień z określoną ilością pieniędzy. Udają się na rynek w celu zakupu środków produkcji i siły roboczej, które następnie zaprzę­ gają do pracy za pomocą określonych technologii i form organizacji, by wypro­ dukować nowy towar. Towar ten trafia na rynek, by zostać sprzedanym za sumę pieniędzy wyłożonych na jego produkcję plus zysk (czy, jak woli mówić Marks, wartość dodatkową). To właśnie podstawowa forma cyrkulacji kapitału, którą Marks posługuje się w tomie I. Gdy wyrażamy to za pomocą schematu, kapitał jest pojmowany jako wartość w ruchu: Pieniądz - Towary ... Produkcja ... To­ war' - Pieniądz' (gdzie P' może być również przedstawione jako P + AP czy też, jak w tych rozdziałach, jako p, wartość dodatkowa). Główne założenie, na któ­ rym pracuje Marks, mówi, że robotnik posiada zdolność do wytwarzania większej ilości wartości (wartości dodatkowej), niż wynosi wartość jego siły roboczej, któ­ rą rozporządza jako towarem na rynku. Nowo wytworzony towar, „brzemienny” wartością dodatkową, sprzedawany jest z zyskiem na rynku. Reprodukcja kapita­

łu jest zatem zależna od ponownego wykorzystania całości bądź części P’ do po­ wtórnego nabycia siły roboczej i środków produkcji, które zaangażowane zostaną w kolejnym cyklu produkcji towarowej. „W pierwszej księdze1" - pisze Marks - „o tyle tylko badaliśmy stadia pierwsze i trzecie, o ile było to potrzebne do zrozumienia stadium drugiego - procesu pro­ dukcji kapitału. Dlatego też nie uwzględnialiśmy tam różnych form, jakie przybiera kapitał w swoich różnych stadiach i jakie przy powtarzaniu się ruchu okrężnego to przyjmuje, to zrzuca. Staną się one teraz przedmiotem naszych najbliższych do­ ciekań" (K2,37). 1 Chodzi o tom I Kapitału (przyp. red.).

52

Przewodnik po Kapitale Karola Marksa • część 2

W pierwszych trzech rozdziałach tomu II Marks rozmontowuje proces cyrku­

lacji na trzy osobne, acz wzajemnie powiązane ruchy okrężne: kapitału pienięż­ nego, kapitału produkcyjnego i kapitału towarowego. W rozdziale 4 analizuje ruch okrężny tego, co określa mianem „kapitału przemysłowego". Stanowi on jedność trzech różnych ruchów okrężnych, ujmowaną jako całość. Dlatego też Marks po­ strzega proces cyrkulacji2 z trzech różnych perspektyw: pieniądza, produkcji i to­ waru. Ogólna rama badawcza przedstawiona jest na Rysunku 2.

Na pierwszy rzut oka całe to podejście wydaje się niezbyt wyrafinowane, a na­ wet banalne. Marks bierze na warsztat ciągły bieg cyrkulacji i wydziela w nim trzy różne ruchy okrężne. Z pozoru to zbędny trud. Niemniej to właśnie dzięki tej me­ todzie udaje mu się odsłonić i rozłożyć na części trudności, immanentne sprzecz­ ności logiki procesu cyrkulacji. Z każdego okna czy też punktu widzenia możemy zobaczyć odmienne rzeczywistości, co pozwala nam wskazać na miejsca poten­ cjalnych zakłóceń. W tych rozdziałach Marksa zajmują trzy kwestie, z których dwie są jasno posta­ wione, natomiast trzecia jest domyślna. Pierwsza z nich to koncepcja metamorfozy. Taki język wywodzi się z rozdziału 3 tomu I, w którym Marks wiele uwagi poświęca „metamorfozom" zachodzącym w obrębie „społecznej przemiany materii” (KI, 110). Metamorfozy to zmiany form, jakie przyjmuje kapitał - począwszy od pieniądza przez działalność produkcyjną po towar. Marksa interesują zarówno formy, jakie przybiera kapitał w momencie osiągnięcia różnych stadiów i pozostawania w nich przez jakiś czas, jak i jego przejścia pomiędzy nimi. Najważniejsza ze stawianych

przed nami kwestii brzmi: jak różnią się między sobą możliwości i zdolności powią­ zane z każdą z tych form i jakie trudności może napotkać kapitał, przechodząc od jednej do drugiej? Być może pomocne będzie tu porównanie z cyklem życia motyla. Składa on jaja, te z kolei stają się gąsienicami pełzającymi wokół w poszukiwaniu pożywienia, zanim zmienią się w poczwarki otoczone ochronnym kokonem. Z tego 2 Zarówno tłumacz polskiego wydania Kapitału, jak i sam Harvey dość swobodnie używa­ ją tego określenia, co wywołuje niemały zamęt terminologiczny: 1. Cyrkulacja jest używana jako

synonim „ruchu okrężnego” i „obiegu” W tekście spotkamy się więc na przykład z cyrkulacją kapi­ tału towarowego, ale również z obiegiem i ruchem okrężnym tego kapitału - te trzy terminy ozna­ czają dokładnie to samo. 2. Cyrkulacja jest też przeciwstawiana procesowi produkcji. W tym sensie na kapitał przemysłowy składa się cyrkulacja kapitału pieniężnego, cyrkulacja kapitału towaro­

wego i właśnie proces produkcji. 3. Kapitał przemysłowy, rozumiany jako jedność trzech ruchów

okrężnych/cyrkulacji/obiegów kapitałów, również cyrkuluje jako pewna całość, przeciwstawiona w tomie III kapitałom kupieckiemu i przynoszącemu procent (przyp. red.).

Rozdział I Ruchy okrężne kapitału

$

53

Sprzedaż siły roboczej I kupno dóbr za płacę przez robotników

Pt

$

i i i

Sr

/ p



=Pr_i

T

r -> p-

\ T+t Kupno towarów do produkcji przez kapitalistę

P+p

Funkcja produkcyjna

Funkcja produkcyjna

Kupno towa­ rów do pro­ dukcji przez x kapitalistę

Kupno dóbr do konsumpcji przez kapitalistę

t

P'

Sprzedaż wyprodukowanych towarów przez jednego kapitalistę drugiemu

P' /N

F

.................................... ------------------------------

Ruch okrężny kapitału pieniężnego Ruch okrężny kapitału produkcyjnego Ruch okrężny kapitału towarowego

P - określona suma pieniędzy T - towar ŚP — środki produkcji

Pr - produkcja T' - towar stanowiący rezultat kapitalistycznej produkcji, zawierający zatem wartość dodatkową

Sr - siła robocza Pł — płaca robotników

P' - masa pieniężna wraz ze zrealizowaną wartością dodatkową

Rysunek 2. Ogólna rama ruchów okrężnych kapitału.

kokonu wyłania się nagle piękny motyl. Ten z kolei wzbija się w swobodny lot, by potem złożyć jaja i rozpocząć cykl od nowa. W każdym ze stadiów organizm wyka­ zuje różne możliwości i zdolności: jako jajo i jako poczwarka jest nieruchomy, ale rośnie; jako gąsienica pełza dookoła, by zdobyć jedzenie; jako motyl może swobod­ nie fruwać. Podobnie jest z kapitałem. W swoim stadium pieniężnym może latać jak motyl, praktycznie bez żadnych ograniczeń; w formie towaru, niczym gąsieni­ ca, przemierza świat w poszukiwaniu kogoś, kto go chce, potrzebuje lub pragnie i kto ma przy tym pieniądze, żeby za niego zapłacić i go skonsumować. Jako proces produkcji kapitał, w przeważającej mierze, kryje się w „ukrytym warsztacie pro­

dukcji” (jak mówi Marks w tomie I), miejscu, gdzie w ramach produkcji towarowej dochodzi do fizycznej czynności przekształcania elementów przyrody. Zazwyczaj

54

Przewodnik po Kapitale Karola Marksa • część 2

pozostaje w tym zamknięciu przez cały czas, konieczny dla wyprodukowania towa­ ru (transport, jak zobaczymy, stanowi ważny wyjątek). Dla mnie już na pierwszy rzut oka rozróżnienia te są niezwykle istotne. Zróż­ nicowana przestrzennie i geograficznie ruchliwość kapitału w tych trzech różnych stadiach ma dalekosiężne konsekwencje dla rozumienia procesów, które zwykliśmy określać wspólnym terminem - „globalizacją". Każdy „moment" procesu cyr­ kulacji - pieniądz, działalność produkcyjna, towar - ujawnia inne możliwości. Pie­

niądz jest geograficznie najbardziej mobilną formą kapitału, towar już nieco mniej, zaś procesy produkcji, ogólnie rzecz biorąc, znacznie trudniej przemieszczać (cho­ ciaż to wcale nie znaczy, że jest to niemożliwe). Ta ogólna charakterystyka zawiera jednak wiele zmiennych. Niektóre formy towarów są łatwiejsze do przemieszcza­ nia niż inne, a łatwość ich przemieszczania jest zależna od możliwości transpor­ towych (konteneryzacja sprawiła, że transport butelkowanej wody z Francji czy Fidżi do Stanów Zjednoczonych jest możliwy). Zróżnicowanie stosunków sił mię­ dzy poszczególnymi frakcjami kapitału ma daleko idące skutki dla funkcjonowania kapitału w wymiarze globalnym. Wzmocnienie kapitału finansowego względem innych form kapitału (takich jak produkcyjny czy kupiecki) pociąga za sobą hipermobilność i „latanie w tę i we w tę" kapitału, które charakteryzowały kapitalizm w przeciągu ostatnich kilku dekad. Marks nie podejmuje tych tematów, nic jednak nie stoi na przeszkodzie, żebyśmy zrobili to sami. Skupiał się na innych właściwo­ ściach zachodzących metamorfoz, ale także na różnicach i sprzecznościach, które mogą się w ich ramach pojawić. Prowadzi to do drugiej z istotnych kwestii omawianych przez Marksa, doty­ czącej potencjału zakłóceń i kryzysów w obrębie samego procesu cyrkulacji. Już w tomie I wyraźnie pokazał, że przejścia między poszczególnymi momentami ni­ gdy nie są wolne od napięć. Ogólnie rzecz biorąc, łatwiej, na przykład, przejść od uniwersalnej postaci wartości (pieniędzy) do szczególnej (towaru) niż na odwrót (towary mogą, rzecz jasna, „miłować pieniądze” ale „droga prawdziwej miłości nie jest usłana różami" zauważa). Nie istnieje również żadna nagląca potrzeba, która zmuszałaby wszystkich, którzy coś sprzedali, do wydania otrzymanych w zamian

pieniędzy. Jednostki mogą oszczędzać, ciułać pieniądze. To podstawa bezlitosnego ataku Marksa na prawo Saya w tomie I. Ten ostatni utrzymywał, że kupno i sprze­ daż są zawsze w równowadze, a więc nigdy nie może nastąpić kryzys nadprodukcji (stanowisko to podzielał Ricardo). Oszczędzanie pieniędzy (ciułanie), co pokazał później także Keynes, jest wszechobecną pokusą - pieniądze są w końcu uniwer­ salną postacią społecznej władzy, możliwą do zdobycia przez osoby prywatne.

Rozdział I Ruchy okrężne kapitału

55

Ciułanie, wskazuje Marks, jest też niezbędne społecznie (a w tomie II znajdziemy wiele przykładów, które to potwierdzają). Jeżeli jednak wszyscy siedzą na pienią­

dzach, a nikt ich nie wydaje, to proces cyrkulacji się zaklajstrowuje, by następnie załamać. „Formy te zawierają więc” - mówi Marks - „możliwość kryzysów, ale też tylko możliwość. Aby ta możliwość stała się rzeczywistością, trzeba całego układu stosunków, które nie istnieją jeszcze wcale, póki rozpatrujemy tylko prostą cyrku­ lację towarów” (KI, 130). Tom II jest po części poświęcony sposobom urzeczywist­ niania tych możliwości, choć Marks przedstawia je we frustrująco powściągliwy i techniczny sposób. Marks zwrócił również w tomie I uwagę na to, że autonomicznie powstają­ ce kryzysy pieniężne są bardzo prawdopodobnym scenariuszem. Wraz z ciągłymi zmianami ilości i cen towarów konieczne staje się znalezienie sposobów na dosto­ sowanie podaży pieniądza do nieprzewidywalności produkcji towarowej. W tym przypadku odkładanie pieniędzy staje się absolutnie niezbędne. Zapewnia rezerwę pieniężną, z której można skorzystać w momencie hiperaktywności. Gdy pieniądz staje się pieniądzem obrachnkowym, można odejść od pieniądza towarowego (zło­ ta czy srebra). Bilans może być równoważony, powiedzmy, na koniec roku, a tym samym zmniejsza się podaż rzeczywistych pieniędzy (monet i banknotów). Po­ sługiwanie się pieniądzem obrachunkowym tworzy jednak nowy stosunek - po­ między dłużnikiem a kredytodawcą. Marks przekonuje, że sytuacja ta prowadzi do antagonizmu, sprzeczności, która: wybucha w tym momencie kryzysów produkcyjnych i handlowych, który zwany jest kry­

zysem pieniężnym. Możliwy jest on tylko tam, gdzie nieprzerwany łańcuch kolejnych płatności oraz system sztucznego ich wyrównywania w pełni się już rozwinął. W wypad­

ku bardziej ogólnych zakłóceń tego mechanizmu, bez względu na to, jakie przyczyny wywołały te zakłócenia, pieniądz nagle, bezpośrednio porzuca swą jedynie idealną po­ stać pieniądza obrachunkowego, aby przedzierzgnąć się w brzęczącą monetę. Nie może być wówczas zastąpiony przez pospolite towary (KI, 158-159)3.

Innymi słowy, nie możesz spłacić rachunków zaciąganiem kolejnych długów, po­ trzebujesz twardej gotówki - uniwersalnego ekwiwalentu i reprezentacji wartości do ich spłaty. Jeśli nie da się jej zdobyć, to 3 Tłumaczenie zmodyfikowane. Współcześnie angielski termin money ofaccount jest tłuma­ czony jako „pieniądz obrachunkowy” (przyp. tłum.).

56

Przewodnik po Kapitale Karola Marksa • część 2

wartość użytkowa towaru staje się bezużyteczna, a wartość jego niknie wobec jego wła­ snej formy wartości. Wczoraj jeszcze burżua, upojony świetnym stanem swych intere­

sów i mieniąc się wyższym nad przesądy, głosił, że pieniądz to czcze złudzenie. Tylko towar jest pieniądzem. Lecz teraz oto na rynku światowym rozlega się okrzyk: tylko

pieniądz jest towarem! Jak jeleń łaknie świeżej wody, tak dusza burżua łaknie pienię­ dzy, tego jedynego bogactwa. W czasie kryzysu przeciwieństwo między towarem a jego postacią wartości, pieniądzem, urasta do sprzeczności absolutnej (KI, 159).

Czy analiza zaproponowana w tomie II czyni tę kwestię bardziej zrozumiałą? Od­ powiedź brzmi: i tak, i nie. Marks kładzie tutaj fundament pod zrozumienie warun­ ków, które mogą urzeczywistnić możliwości kryzysów cyrkulacyjnych. Nie zostaje natomiast przedstawiony żaden przekonujący argument przemawiający za tym, że te możliwości muszą, a nie tylko mogą stać się rzeczywistością. Nie wspomina też nic o okolicznościach. Częściowo wynika to z niechęci Marksa do uwzględniania szczególności podziału w jego wywodach. W tomie II powstrzymuje się od analizy roli kredytu właśnie ze względu na jego przynależność do podziału i szczególno­ ści. W całym tomie II ogromny wpływ, jaki wywiera kredyt na ogólność produkcji, a więc na same prawa ruchu kapitału, jest widoczny jak na dłoni. W obliczu bra­ ku jakichkolwiek odniesień do funkcjonowania szczególności podziału i wymiany ogólna teoria form kryzysowych wydaje się niewypałem. Trzecia i bardziej ukryta kwestia, która wynika z tych rozdziałów, dotyczy de­ finicji „istoty” samego kapitału. Nie wydaje mi się, by pojęcie „istoty" było tu za­ sadne. Uważam jednak, że rozdziały te pozwalają zarówno pomyśleć nad różnymi formami, które kapitał może przyjąć, jak również zapytać, czy którąkolwiek z tych form można uznać za główną, zamiast mówić, że kapitał to po prostu „wartość

w ruchu" czy całość cyrkulacji wyłożona na Rysunku 2 - i to by było na tyle. Czy któ­ ryś z ruchów okrężnych kapitału jest istotniejszy od reszty, nawet jeśli żaden z nich

nie może istnieć bez pozostałych? Musimy skupić się na tych pytaniach, ponieważ mają ważkie konsekwencje polityczne. Sam Marks nie podejmuje się wydobycia tego politycznego znaczenia. To coś, co musimy zrobić na własną rękę.

Zarysowawszy ogólny wzór cyrkulacji kapitału na pierwszej stronie tomu II, Marks wymienia założenia, na których będą się opierać jego dociekania. Zakłada, „że to­ wary sprzedaje się według ich wartości, lecz także, że dzieje się to w niezmieniających się okolicznościach. Nie będziemy więc również uwzględniali zmian warto­ ści, które mogą nastąpić podczas procesu ruchu okrężnego" (K2,38). Nieobecność

Rozdział I Ruchy okrężne kapitału

57

jakiejkolwiek systematycznej refleksji nad przemianami technicznymi i organiza­ cyjnymi w tomie II jest, jak już wspomnieliśmy, ostrym zwrotem w stosunku do kierunku analiz z tomu I. Uznanie wydajności pracy za stałą sprawia, że cały tom II jest nierealistyczny. Marks uważał jednak, że to najzwyczajniej w świecie jedyny sposób, by udało mu się rozpoznać kluczowe dla świata cyrkulacji kapitalistycznej stosunki, możliwe do połączenia w dalszej części w znacznie bardziej realistyczny, funkcjonalny model cyrkulacji i akumulacji kapitalistycznej.

Pierwsze ogniwo (metamorfoza) w łańcuchu wymian składających się na ruch okrężny kapitału to wykorzystanie pieniądza w celu nabycia siły roboczej i środ­ ków produkcji. Kapitał pieniężny w tym wypadku „jawi się4 jako forma, w której wykłada się kapitał" (K2, 40). Określenie „jawi się” wskazuje, jak to zwykle bywa, że nie wszystko jest takie, jakie się wydaje. „Jako kapitał pieniężny znajduje się on w formie, w której może pełnić funkcję pieniądza, jak w danym wypadku - funk­ cje powszechnego środka kupna i powszechnego środka płatniczego (...). Zdol­ ność ta nie jest wynikiem tego, że kapitał pieniężny jest kapitałem, lecz tego, że jest pieniądzem” (K2, 41). Nie każdy pieniądz jest kapitałem, a nie każde kupno i sprzedaż, nawet siły roboczej (jak ma to miejsce w przypadku usług osobistych czy pomocy domowej), uwikłane jest w cyrkulację i akumulację kapitału. Tym, co przekształca funkcję pieniądza w funkcję kapitału pieniężnego, jest „ich określona rola w ruchu kapitału" a rola ta opiera się na ich stosunku do „innych stadiów i jego ruchu okrężnego” (K2,41). Pieniądze funkcjonują jako kapitał tylko wtedy, gdy są wpisane w proces cyrkulacji kapitału jako całości. Wyłącznie wtedy pieniądz staje się „formą przejawiania się kapitału" (K2, 65). Istnieją zatem pieniądz i pieniądz funkcjonujący jako kapitał. Nie można ich ze sobą mylić.

Gdy pieniądze wydaje się na zakup siły roboczej (P-Sr) w rzeczywistości zni­ kają one z ruchu okrężnego kapitału, nawet jeśli robotnicy wykorzystują swoje pła­ ce pieniężne do kupna towarów, które wyprodukowali pod nadzorem kapitalistów. Robotnicy oddają swój towar (siłę roboczą), by uzyskać pieniądze na zakup towa­ rów niezbędnych do życia i tym samym włączyć ponownie pieniądz do cyrkulacji kapitału. Sami istnieją w obiegu na kształt T-P-T (czy, jak woli oznaczać to Marks,

4 Tłumaczenie zmodyfikowane. Zmiana będzie stosowana we wszystkich cytowanych frag­ mentach w całej publikacji. W polskim wydaniu Kapitału niemieckie sformułowanie ersheint tłumaczone jest jako „występuje” W ujęciu Marksa ma ono jednak wyraźną heglowską konotację

z das Schein, czyli „pozorem” Wielu komentatorów Marksa, w tym Harvey, odwołuje się do tego

znaczenia (przyp. tłum.).

58

Przewodnik po Kapitale Karola Marksa • część 2

Sr-P-T), przeciwstawnym wobec ruchu okrężnego P-T-P' kapitału. W tym ruchu Sr-P-T, przekonuje Marks, „zatraca [się] charakter kapitału, zachowuje natomiast charakter pieniądza" (K2,41). W dalszej części rozwija tę kwestię: Robotnik najemny żyje jedynie ze sprzedaży siły roboczej. Zachowanie jej - samozacho-

wanie robotnika - wymaga codziennej konsumpcji. Opłacanie robotnika musi więc sta­ le się powtarzać w niewielkich odstępach czasu (...). Dlatego też kapitalista musi stale

występować wobec robotnika jako kapitalista pieniężny, a jego kapitał - jako kapitał pie­ niężny. Z drugiej jednak strony, po to, aby masy bezpośrednich wytwórców, robotników najemnych, mogły dokonywać aktu Sr-P-T, niezbędne środki utrzymania muszą stale występować wobec nich w takiej formie, aby je można było nabywać, czyli w formie towarów. Taki stan rzeczy wymaga już zatem wysokiego stopnia rozwoju cyrkulacji pro­ duktów jako towarów, a więc również szerokiego zakresu produkcji towarowej (K2, 49).

Akt P-Sr uważa się często, zdaniem Marksa błędnie, za „charakterystyczny mo­ ment przemiany kapitału pieniężnego w kapitał produkcyjny’] a tym samym „za charakterystyczny dla kapitalistycznego sposobu produkcji" (K2, 42). Jednak „pie­ niądz już bardzo wcześnie występował jako nabywca tak zwanych usług, a mimo to P nie przekształcało się w kapitał pieniężny ani też nie następował żaden prze­ wrót w ogólnym charakterze gospodarki” (K2,43). Aby ruch okrężny kapitału mógł się rzeczywiście rozpocząć, niezbędne jest uprzednie pojawienie się na rynku siły roboczej jako towaru. „Charakterystyczne jest nie to, że towar siła robocza jest do nabycia, lecz to, że siła robocza występuje jako towar" Pieniądz może być wydat­ kowany jako kapitał „jedynie dlatego, że siła robocza oddzielona jest od środków produkcji” (K2,45), a właściciel środków produkcji może rościć sobie: prawo upłynnienia siły roboczej, którego granice nie pokrywają się bynajmniej z gra­

nicami ilości pracy potrzebnej do reprodukcji ceny siły roboczej. Stosunek kapitałowy ujawnia się podczas procesu produkcji jedynie dlatego, że sam przez się istnieje już

w akcie cyrkulacji, w odmienności podstawowych warunków ekonomicznych, w któ­ rych nabywca i sprzedawca występują wobec siebie, w ich stosunku klasowym. Sto­ sunek ten nie wynika z natury pieniądza; to raczej istnienie tego stosunku może prze­

kształcić prostą funkcję pieniądza w funkcję kapitału (K2,45).

„Stosunek klasowy między kapitalistą a robotnikiem najemnym istnieje już" (K2, 44; podkr. - DH) - oto pierwszy z najważniejszych warunków wystąpienia ruchu

Rozdział I Ruchy okrężne kapitału

59

okrężnego kapitału. Był to również główny wątek tomu I, przede wszystkim we fragmentach dotyczących akumulacji pierwotnej. Marks powtarza tutaj, że istnie­ nie siły roboczej jako towaru „zakłada istnienie procesów historycznych, które ro­ zerwały pierwotne zespolenie środków produkcji z siłą roboczą” (K2,46). „Przemiana kapitału pieniężnego w kapitał produkcyjny” następuje, gdy „ka­ pitalista osiąga zespolenie czynników przedmiotowych i osobowych produkcji w tej mierze, w jakiej czynniki te składają się z towarów" (K2, 43). Aby robotnik mógł zostać natychmiastowo skierowany do pracy, kapitalista musi „zakupić środ­ ki produkcji - budynki, w których praca ma się odbywać, maszyny itd. - zanim nabędzie siłę roboczą" (K2, 43). Wymaga to zatem dostępności od ręki takich to­

warów - środków produkcji - na rynku. „Przesłanką powstania kapitału i podpo­ rządkowania sobie przezeń produkcji jest pewien stopień rozwoju handlu, a więc cyrkulacji towarów, a wraz z nią - produkcji towarów" (K2,46). Tylko w ten sposób czynniki przedmiotowe (środki produkcji) mogą zostać zespolone z podmiotową siłą roboczą w produkcji. Drugi istotny warunek pojawienia się cyrkulacji kapitału brzmi następują­ co: powszechna produkcja towarów na zbyt musi już istnieć. Tylko za jej pomocą kapitalista natrafi na rynku na środki produkcji, a robotnik najemny - na towary konsumpcyjne niezbędne dla jego reprodukcji. Jeżeli ten warunek nie zostanie spełniony, pieniądze nie mogą funkcjonować jako kapitał. Marks pozbawia nas tutaj złudzeń co do tego, że kapitał powinien być rozu­ miany przede wszystkim w kategoriach pieniądza i zadaj e sobie wiele trudu, by to uzasadnić (K2, 45-46). Gdy tylko pojawi się jednak klasa robotników najemnych i zyska zdolność do reprodukcji, w ruch zostaje puszczona machina przeistoczeń: Te same okoliczności, które stwarzają podstawowy warunek produkcji kapitalistycznej istnienie klasy robotników najemnych - sprzyjają przeistoczeniu wszelkiej produkcji towarowej w kapitalistyczną produkcję towarową. W miarę swego rozwoju produkcja

ta oddziałuje w sposób rozkładowy i niszczycielski na wszelkie starsze formy produk­

cji, które - obliczone głównie na bezpośrednie zaspokajanie własnych potrzeb - prze­ kształcają w towar jedynie nadwyżkę produktu. Jako główne zadanie stawia ona sprze­

daż produktu, początkowo nie naruszając pozornie samego sposobu produkcji: taki

np. wpływ zrazu wywarł kapitalistyczny handel światowy na Chińczyków, Hindusów, Arabów i inne narody. Tam zaś, gdzie kapitalistyczna produkcja towarowa zapuściła

korzenie, niszczy ona wszelkie formy produkcji towarowej, które opierają się bądź na własnej pracy wytwórców, bądź też tylko na sprzedaży nadwyżki produktu jako towaru.

60

Przewodnik po Kapitale Karola Marksa • część 2

Z początku upowszechnia ona produkcję towarową, a potem stopniowo przekształca

wszelką produkcję towarową w produkcję kapitalistyczną (K2,50).

Zakończenie tych historycznych przemian sprawia, że kapitał może swobodnie rozpocząć swój ruch okrężny w „czystej" postaci: Rozumie się więc samo przez się, że wzór ruchu okrężnego kapitału pieniężnego: P-T... Pr... T'-P’ jest naturalną formą ruchu okrężnego kapitału jedynie na gruncie rozwinię­

tej produkcji kapitalistycznej, zakłada on bowiem istnienie klasy robotników najemnych

w skali społecznej. Produkcja kapitalistyczna, jak widzieliśmy, wytwarza nie tylko towar

i wartość dodatkową; reprodukuje też, i to w coraz szerszym zakresie, klasę robotników najemnych i przekształca olbrzymią większość bezpośrednich producentów w robotni­

ków najemnych (K2,47-48).

W innym miejscu - nie tylko w odniesieniu do stwierdzeń Marksa z tomu I, ale także na własną rękę - starałem się udowodnić, że Marks jest podamy na to, co na­ zywam „dialektyczną i koewolucyjną teorią zmiany społecznej"5. Koncepcja ta jest zgodna z konstrukcją wywodu w tomie II. Zdaje się jedyną drogą ucieczki z nie­ kończącej się debaty dotyczącej początków kapitalizmu, w stylu „co było pierw­ sze - jajko czy kura" Zarówno stosunek klasowy, jak i upowszechnienie produkcji towarowej (a co z tego wynika, także forma pieniężna) muszą wystąpić wcześniej niż sam kapitał, choć to kapitał je upowszechnia. Następnym stadium ruchu okrężnego kapitału jest kapitał produkcyjny. Marks nie poświęca zbyt wiele miejsca na rozwodzenie się nad nim - w końcu to podstawowa postać, która była już analizowana w tomie I. Stadium to obejmuje spożycie produkcyjne tak siły roboczej, jak i środków produkcji w procesie pracy: Ruch wyraża się w postaci P-T ... Pr, gdzie kropki wskazują, że w cyrkulacji kapitału nastąpiła przerwa, ale proces jego ruchu okrężnego trwa nadal, kapitał bowiem prze­ chodzi ze sfery cyrkulacji towarów w sferę produkcji. Pierwsze stadium, przemiana ka­

pitału pieniężnego w kapitał produkcyjny, występuje więc jedynie jako poprzedzająca

i wstępna faza stadium drugiego, stadium funkcjonowania kapitału produkcyjnego (K2, 48).

5 D. Harvey, The Enigma of Capital and the Crises of Capitalism, Profile, London 2010.

Rozdział I Ruchy okrężne kapitału

«1

Szczególny sposób, w jaki dokonuje się zespolenie siły roboczej i środków produk­ cji, „odróżnia od siebie poszczególne ekonomiczne epoki struktury społecznej” (K2,50). W przypadku kapitalizmu: oddzielenie wolnego robotnika od jego środków produkcji dane jest jako punkt wyjścia Rzeczywisty proces, w który wstępują połączone w ten sposób osobowe i rzeczowe

czynniki tworzenia towarów, proces produkcji, same staje się funkcją kapitału - kapi­

talistycznym procesem produkcji; istota tego procesu produkcji została szczegółowo

omówiona w pierwszej księdze niniejszego dzieła. Każde przedsiębiorstwo produkują­ ce towary staje się jednocześnie przedsiębiorstwem wyzysku siły roboczej; ale dopiero

kapitalistyczna produkcja towarowa staje się sposobem wyzysku, który otwiera nową epokę i który w swoim dalszym historycznym rozwoju, organizując proces pracy i roz­ wijając potężnie technikę, dokonuje przewrotu w całej ekonomicznej strukturze społe­

czeństwa i pozostawia daleko w tyle wszystkie poprzednie epoki (K2,50-51).

Zarówno środki produkcji, jak i siła robocza przekształcają się więc w „formy ist­ nienia wyłożonej wartości kapitałowej" Jako takie różnią się „jako kapitał stały i zmienny” „Podobnie jak ludzka siła robocza nie jest z natury swej kapitałem, tak też nie są nim środki produkcji” (K2, 51)- Następnie Marks po raz n-ty podsumo­ wuje teorię wartości dodatkowej: „Funkcjonując, kapitał produkcyjny zużywa wła­ sne części składowe, aby przekształcić je w masę produktów o większej wartości" w taki sposób, że „produkt nie jest tedy po prostu towarem, lecz towarem brze­ miennym wartością dodatkową” (K2,52). Kapitał produkcyjny, co wciąż podkreśla, jest „jedyną funkcją, w której wartość kapitałowa rodzi wartość" (K2, 64). W trzecim ze stadiów procesu mierzymy się z kapitałem jako kapitałem towa­

rowym. Tak jak kapitał w formie pieniężnej może pełnić tylko funkcję pieniężną, tak kapitał w formie towarowej „musi pełnić funkcje towaru" (K2, 53). T' (towar brzemienny wartością dodatkową): Ma teraz do spełnienia taką samą funkcję jak każdy produkt towarowy: ma przekształcić się w pieniądz, ma być sprzedany, przejść przez fazę cyrkulacji T-P. Dopóki ów kapitał o pomnożonej obecnie wartości trwa w formie kapitału towarowego, zamrożony jest

na rynku, proces produkcji jest wstrzymany. Kapitał ów nie jest czynny ani jako twórca produktów, ani też jako twórca wartości. W zależności od różnego stopnia szybkości,

z jaką kapitał zrzuca swą formę towarową i przybiera formę pieniądza, czyli w zależno­ ści od tempa sprzedaży, ta sama wartość kapitałowa w bardzo niejednakowym stopniu

62

Przewodnik po Kapitale Karola Marksa • część 2

będzie służyła za czynnik tworzenia produktu i wartości; a odpowiednio do tego skala reprodukcji będzie się rozszerzała lub zwężała (K2, 55).

Tym samym rama teoretyczna myśli Marksa zostaje rozszerzona o nowy wymiar. Prędkość przejścia od jednej formy do drugiej stanowi bardzo istotną zmienną. Kształtują ją „nowe siły, które są niezależne od wielkości wartości samego kapitału i które warunkują stopień działania kapitału, jego ekspansji i kurczenia się" (K2,

55). Przyspieszenie, czas obrotu i tym podobne, gdy powodowane są przymusowy­ mi prawami konkurencji, zmieniają nie tylko ramę czasową cyrkulacji kapitału, ale również życia codziennego. Natura tych „nowych i niezależnych sił” odpowiada­ jących za przyspieszenie domaga się wyjaśnienia. Tym samym pojawia się przed nami jeden z najciekawszych obszarów dociekań w tomie II. Akt cyrkulacji T’-P' realizuje „wartość dodatkową, tkwiącą w tym samym ka­ pitale towarowym" w formie pieniężnej, zamykając tym samym trzecią fazę meta­ morfozy kapitału. Niemniej warto pamiętać, że wartość dodatkowa przyszła na świat dopiero w procesie produkcji. Ukazuje się więc na rynku towarowym po raz pierwszy, i to w formie towarowej; jest to pierwsza forma jej cyrkulacji, toteż akt t-p sta­

nowi pierwszy akt jej cyrkulacji, czyli pierwszą jej metamorfozę, którą tedy należy uzupeł­ nić jeszcze przeciwstawnym aktem cyrkulacji, czyli odwrotną metamorfozą p-t (K2,57)8.

Wytwarzanie wartości dodatkowej jest w rzeczywistości wytwarzaniem kapitału, a ponowne zainwestowanie jej części lub całości ma kluczowe znaczenie dla re­ produkcji kapitału. W tym wszystkim uwagę zwracają dwie rzeczy: „po pierwsze: końcowa po­ wrotna przemiana wartości kapitałowej w jej początkową formę pieniężną jest funkcją kapitału towarowego. Po wtóre: funkcja ta obejmuje pierwszą przemianę wartości dodatkowej z jej początkowej formy towarowej w formę pieniężną" (K2, 59). Na skutek tego „wartość kapitałowa i wartość dodatkowa istnieją obecnie jako pieniądz, czyli w ogólnej formie ekwiwalentnej" (K2,59). Pojawia się tutaj wzmian­ ka o czymś, co zyska na znaczeniu wraz z rozwojem argumentacji: szczególna i nie­

zbędna rola kapitału towarowego w ogólnym procesie cyrkulacji odpowiada za przekształcenie towaru zawierającego wartość dodatkową w formę pieniężną.6 6

Pisownia małymi literami wskazuje, że Marks odnosi się tu tylko do ruchu wartości dodat­

kowej, a nie całości kapitału, w przypadku którego używa T’ i P*.

Rozdzlat I Ruchy okrężne kapitału

«3

W końcu procesu wartość kapitałowa znajduje się znów w takiej samej formie, w jakiej do niego weszła, może więc jako kapitał pieniężny proces ten rozpocząć i odbyć po­

nownie. Właśnie dlatego, że początkowa i końcowa forma procesu jest formą kapitału pieniężnego (P), nazwaliśmy tę formę procesu ruchu okrężnego ruchem okrężnym ka­

pitału pieniężnego. W końcu procesu zmieniła się nie forma wyłożonej wartości, lecz

jedynie jej wielkość (K2,59).

Ruch okrężny kapitału pieniężnego pokazuje zatem, że „początkowa i końcowa for­ ma procesu jest formą kapitału pieniężnego”. Gdy tylko wartość dodatkowa zreali­ zuje się jako kapitał, „jako wartość brzemienna wartością” jako „przyczyna i cel” ru­ chu okrężnego, to P „nie występuje już jako zwykły pieniądz, lecz wręcz jako kapitał pieniężny, jako wyraz wartości, która się pomnożyła” („kura znosząca złote jaja” jak nazywa go Marks w tomie I). Jednak gdy tylko skapitalizowana wartość dodatkowa ponownie wchodzi do procesu cyrkulacji, robi to po prostu jako pieniądz, a rozróż­ nienie na odzyskany początkowy kapitał pieniężny i wartość dodatkową zostaje za­ tarte. Po raz kolejny pełni wyłącznie funkcję pieniądza. Chociaż zatem konceptualnie rozróżnianie między pieniężnym kapitałem (pieniądze, które zostały użyte jako kapi­ tał) a kapitałem pieniężnym (kapitał, który powrócił do formy pieniężnej) może być dla nas istotne, to zarówno „kapitał pieniężny i kapitał towarowy są sposobami ist­ nienia kapitału. (...) Różnice między ich specyficznymi funkcjami nie mogą więc być niczym innym, jak różnicami pomiędzy funkcją pieniądza a funkcją towaru” (K2,64)• Jednak „kapitał towarowy jako bezpośredni produkt kapitalistycznego procesu produkcji nosi ślady tego swojego pochodzenia i dlatego jest w swej formie racjo­ nalniejszy, mniej irracjonalny niż kapitał pieniężny, w którym zatarł się wszelki ślad tego procesu produkcji, podobnie jak w ogóle w pieniądzu zanika wszelka szczególna forma użytkowa towaru" (K2,64). Podczas gdy rozróżnienie zostaje zatarte, musimy trzymać się owej (ir)racjonalności, gdyż to właśnie ona odsłania sekret praw ruchu kapitału. Wartość dodatkowa przekształcona w pieniądz, p, może zostać wtedy wydana. Ale na co? Część środków pokryje konsumpcję burżuazyjną (zostaną wydane zarówno na potrzeby życiowe, jak i dobra luksusowe, jak później wyjaśni Marks). Część zostanie jednak wydana jako kapitał pieniężny, a tym samym przyczyni się do zwiększenia akumulacji. W całym wywodzie Marks obstaje przy niekończącym się ciągu pozornie try­ wialnych rozróżnień. Czemu to robi? Odpowiedź na to pytanie stanie się jaśniejsza

w końcowych fragmentach, w których podejmuje kwestię ruchu okrężnego jako całości. Marks pisze, że:

64

Przewodnik po Kapitale Karola Marksa • część 2

Kapitał jawi się tu jako wartość, która przechodzi przez szereg kolejnych, powiązanych ze sobą, warunkujących się wzajemnie przemian, przez szereg metamorfoz tworzących

tyleż faz czy stadiów całego procesu. Dwie z tych faz należą do sfery cyrkulacji, jedna zaś do sfery produkcji. W każdej z tych faz wartość kapitałowa znajduje się w odmiennej po­

staci, której odpowiada odmienna, specjalna funkcja. W obrębie tego ruchu wyłożona wartość nie tylko się zachowuje, ale i wzrasta, pomnaża swą wielkość (K2, 66).

W ramach tego „całego procesu" składającego się na „ruch okrężny” określone funkcje i kategorie mogą zostać zdefiniowane: Owe dwie formy, które wartość kapitałowa przybiera w stadiach swej cyrkulacji, to

forma kapitału pieniężnego i kapitału towarowego; jej forma odnosząca się do sta­ dium produkcji - to forma kapitału produkcyjnego. Kapitał, który w przebiegu ca­

łego swego ruchu okrężnego przybiera te formy i znów je zrzuca, i w każdej z nich spełnia odpowiadającą jej funkcję, jest kapitałem przemysłowym - przemysłowym

w tym znaczeniu, że obejmuje każdą gałąź produkcji prowadzoną w sposób kapita­ listyczny (K2, 66).

Jeśli weźmiemy pod uwagę współczesne użycie tego słowa, kapitał przemysłowy to niefortunne określenie. Z całą pewnością Marks rozumiał bowiem pod tym pojęciem cyrkulację kapitału przechodzącą przez proces pracy wytwarzający wartość dodatkową, która następnie jest realizowana i reprodukowana przez przejście kolejnych momentów całego procesu. „Toteż kapitał pieniężny, kapitał towarowy, kapitał produkcyjny nie oznaczają tu samodzielnych rodzajów kapi­ tału, których funkcje stanowią treść również samodzielnych i wyodrębnionych

gałęzi przedsiębiorczości. Oznaczają tu jedynie trzy szczególne formy funkcjo­ nowania kapitału przemysłowego, które kapitał ten kolejno przybiera" (K2, 66). Ograniczając się do czysto formalnej analizy, Marks odżegnuje się od po­ trzeby omawiania odrębnych aktorów, którzy swoje role traktują jako odrębne przedsięwzięcia. Kapitaliści finansowi i pieniężni związani są z funkcją pienią­ dza, produkcyjni - z funkcjami produkcji, a kapitaliści handlowi (komercyjni) z kapitałem towarowym. Toteż historycznie rzecz biorąc, ruch okrężny kapitału przemysłowego, ujmowany jako całość, musi obejmować nie tylko splot róż­ nych obiegów, ale także wszelkiego rodzaju działalności różnych aktorów - od­ rębnych odłamów kapitału, które wydzierają swoje części w ramach podziału całkowitej wartości dodatkowej. Mimo to nigdzie w tomie II nie znajdziemy

Rozdział I Ruchy okrężne kapitału

65

omówienia tych poszczególnych ról. Marks woli spoglądać na wszystko z czysto

logicznego, formalnego punktu widzenia. Myślę, że można to wyjaśnić w nastę­ pujący sposób: przyjmuje takie stanowisko, ponieważ wprowadzenie ról, jakie odgrywali poszczególni aktorzy w historii, a także walk, które się między nimi

toczyły, sprawiłoby, że całe jego omówienie byłoby tak mętne, iż podstawowe funkcje stałyby się niewidoczne. Stąd też jego krytyka Adama Smitha - powra­ cająca w różnych miejscach tomu II (zob. K2, 234-240) - który wierzy w tych frakcji całkowitą niezależność i autonomiczność jako form kapitału. Marks postrzega je jako rozróżnialne, ale nierozerwalnie związane w jednej formie kapitału przemysłowego. Następnie przedstawia nam niezwykle istotne spostrzeżenie: Ruch okrężny kapitału przebiega normalnie tylko dopóty, dopóki różne jego fazy prze­ chodzą bez przeszkód jedna w drugą. Jeżeli kapitał utknie w pierwszej fazie P-T, to ka­ pitał pieniężny zastyga w skarb; jeżeli utknie w fazie produkcyjnej - to po jednej stronie

środki produkcji leżą bezczynnie, nie funkcjonują, a po drugiej stronie pozostaje nie zatrudniona siła robocza; jeżeli kapitał utknie w ostatniej fazie T'-P' to gromadzące się

nie sprzedane towary tamują bieg cyrkulacji (K2, 66-67).

Wizja przeszkód i blokad w procesie cyrkulacji zostaje tutaj przywołana, ale tylko w jej aspekcie formalnym: Z drugiej strony, z natury rzeczy wynika to, że sam ruch okrężny warunkuje zatrzyma­

nie kapitału na określony czas w poszczególnych fazach ruchu. W każdej ze swych faz

kapitał przemysłowy związany jest z pewną określoną formą - jako kapitał pieniężny, kapitał produkcyjny, kapitał towarowy. Dopiero po wypełnieniu funkcji odpowiadającej

każdorazowej jego formie kapitał przybiera postać, w której może wstąpić w nową fazę

przemian (K2,67).

Wniosek brzmi zatem: kapitał nie może przemieszczać się bez przeszkód i bez ustanku od ruchu okrężnego do ruchu okrężnego; przerwy w jego ruchu są nie­ zbędne. W dalszej części wywodu te możliwe przeszkody, przerwy i blokady będą często analizowane, lecz nie pojawi się żadne odniesienie do interesów i sprawczości różnych frakcji kapitału. Pozwala nam to wyraźnie dostrzec trudno­ ści, które mogą zakłócić ciągłość okrężnego ruchu kapitału. Pokazuje także środki, które mogą zapobiec przekształceniu tych trudności w nieprzekraczalne blokady.

66

Przewodnik po Kapitale Karola Marksa • część 2

Jednak z drugiej strony sprawia to, że analizy z tomu II to drętwe i beznamiętne rozróżnienia formalne, o których należy pamiętać przy lekturze tomu III. Stanowią bowiem teoretyczną podstawę, dzięki której możliwe jest wyprowadzenie bezpo­ średniej konceptualizacji kryzysów historycznych. W tym rozdziale Marks dzieli się również kilkoma spostrzeżeniami dotyczący­ mi roli transportu i przemysłu komunikacyjnego w procesie cyrkulacji (K2,69-70). Biorąc pod uwagę, że ten wątek powraca pod koniec rozdziału 5, powstrzymam się

z szerszymi rozważaniami do momentu jego omówienia. Jak zatem wygląda ogólny obraz, który się z tego wyłania? Cyrkulacja kapitału przemysłowego przedstawia się nam następująco: Sr

P-T... Pr... T +1 + P + Ap Śp Widzimy natychmiast (Rysunek 2, s. 53), że cyrkulacja może zostać podzielona na trzy odrębne obiegi, z których każdy pozostaje zależny od innych - obieg kapi­ tału pieniężnego, obieg kapitału produkcyjnego oraz obieg kapitału towarowego. Jeżeli powieść ma się realizacja wartości dodatkowej, ruch okrężny kapitału pie­ niężnego musi sprostać warunkom, od których zależą obiegi produkcyjny i towaro­ wy. Taka sama zależność występuje w odniesieniu do ruchów okrężnych kapitałów produkcyjnego i towarowego. Zakłócenie w każdym z obiegów ma katastrofalne skutki dla pozostałych. Z tego względu istnieje możliwość wystąpienia kryzysów w całym procesie cyrkulacji. Gdy weźmiemy pod uwagę wprowadzony w tomie III podział klasy kapitalistów na różne frakcje - producentów, kupców, finansistów z których to każda reprezentuje odmienne interesy i poglądy zakorzenione tylko w jednym z ruchów okrężnych, bardziej zrozumiałe stają się powody martwienia się o stabilność całościowego ruchu okrężnego tego, co Marks nazywa kapitałem przemysłowym. Pozostaje nam ocenić znaczenie formy kapitału pieniężnego dla całego procesu

cyrkulacji kapitału przemysłowego. Pieniądz jest zarówno początkiem, jak i końcem ruchu okrężnego. Niemniej musimy pamiętać, że forma pieniądza jest postacią war­

tości i stanowi jedyny środek uzyskania namiastki namacalnej miary wytworzonej wartości dodatkowej. „Właśnie dlatego, że pieniężna postać wartości jest samodziel­ ną, namacalną formą jej przejawiania się, forma cyrkulacji P...P', której punktem

Rozdział I Ruchy okrężne kapitału

67

wyjścia i punktem końcowym jest rzeczywisty pieniądz, wyraża najdobitniej mo­ tyw napędowy produkcji kapitalistycznej: robienie pieniędzy. Z punktu widzenia robienia pieniędzy proces produkcji występuje jedynie jako nieuniknione ogniwo pośrednie, jako zło konieczne" (K2, 71-72). Pieniądz być może jest najważniejszym fetyszem, ale dla kapitalisty jest w rzeczy samej świętym Graalem - „bogacenie się jako takie jest tu celem produkcji samym w sobie" (K2,72). Bez „formy błyszczącego pieniądza" nie istniałaby żadna motywacja dla kapitalisty, a bez realizacji kapitału w jego formie pieniężnej nie byłoby uchwytnej miary zdobyczy. Realizacja zależy natomiast od konsumpcji - nie tylko produkcyjnej konsump­ cji innych kapitalistów, ale także konsumpcji finalnej. Po raz pierwszy w tomie II natrafiamy na myśl dopuszczającą rolę, jaką może odegrać konsumpcja robotnicza (K2, 73). Marks dodaje w tym miejscu interesujący komentarz dotyczący handlu międzynarodowego i merkantylizmu. Merkantyliści, mówi Marks, głoszą rozwlekle kazania na temat tego, że poszczególny kapitalista powinien konsumować

nie więcej od robotnika i że naród kapitalistów powinien spożywanie swych towarów, jak w ogóle cały proces konsumpcji, pozostawić innym, głupszym narodom, sam zaś

uczynić swoim zadaniem życiowym konsumpcję produkcyjną. Pod względem formy i treści kazania te częstokroć przypominają podobne ascetyczne upomnienia Ojców Kościoła (K2, 74).

Są tacy, jak Kevin Phillips, którzy sądzą, że przez ostatnie dekady tkwiliśmy w fazie merkantylistycznej, gdzie Stany Zjednoczone odgrywały rolę najgłupszego pań­ stwa (zaabsorbowanego konsumeryzmem napędzanym długiem), podczas gdy Chiny i Niemcy gromadziły i zawłaszczały olbrzymie nadwyżki handlowe kosztem północnoamerykańskiego konsumenta. Gdy administracja Obamy wysunęła jesienią 2010 roku podczas szczytu G20 w Seulu propozycję wyrównania dyspropor­ cji w handlu w ramach systemu globalnego, to właśnie te państwa jako pierwsze optowały za jej odrzuceniem. Może się zatem zdawać, że merkantylizm w jakiejś postaci żyje i ma się dobrze, a Stany Zjednoczone wciąż zadowala bycie głupkiem narodów. Niezwykle istotne są uwagi podsumowujące, którymi Marks zamyka ten roz­ dział: ruch okrężny kapitału pieniężnego jest dlatego najbardziej jednostronną, a przez to najbardziej wyraźną i charakterystyczną formą, w której przejawia się ruch okrężny

68

Przewodnik po Kapitale Karola Marksa • część 2

kapitału przemysłowego; cel i siła napędowa tego ruchu: pomnażanie wartości, robie­

nie pieniędzy i akumulacja, są tu przedstawione w sposób rzucający się w oczy (kupić,

aby drożej sprzedać) (K2,75).

Jak to zwykle z Marksem bywa, musimy pamiętać, że „przejawia się” to nie to samo, co „jest" „Ruch okrężny kapitału pieniężnego pozostaje stale ogólnym wyrazem ka­ pitału przemysłowego, gdyż stale zawiera w sobie pomnażanie wyłożonej wartości"

(K2, 75)- Jednak z punktu widzenia produkcji „pieniężny wyraz kapitału występu­ je jedynie jako cena elementów produkcji, a więc jedynie jako wartość wyrażona w pieniądzu rachunkowym" (K2, 75). Choć wiele przekonujących argumentów skłania nas ku postrzeganiu ruchu okrężnego P-P' jako czegoś nadrzędnego - nie tylko jawi się jako początek, ale i umożliwia płynne nabywanie siły roboczej od robotników za pomocą płacy, a w przypadku kapitalistów - przepływ zysków klu­ czowy dla ich konsumpcji - to „jest ze względu na swoją formułę zwodniczy” ma nawet „iluzoryczny charakter”. Ten „iluzoryczny charakter" i „odpowiadająca mu iluzoryczna interpretacja występuje wtedy, kiedy formę tę ujmuje się jako jedno­

razową, a nie jako formę płynną, wciąż odnawiającą się; a więc wtedy, kiedy uważa się ją nie za jedną z form ruchu okrężnego, lecz za jego formę wyłączną" (K2, 77). Marks stwierdza tu przede wszystkim, że ruch okrężny pieniądza nie występuje „sam" ale z konieczności „wskazuje na inne formy" (K2,77). Gdy przyjrzymy się cią­ głym powtórzeniom ruchów okrężnych kapitału w różnych jego formach (pienięż­ nej, produkcyjnej, towarowej), zobaczymy, że pieniądz „stanowi tylko przemijające przygotowanie do nieustannie powtarzającego się ruchu okrężnego kapitału pro­ dukcyjnego" (K2,78). Dlatego też „zakłada się, że kapitalistyczny proces produkcji stanowi prius, jeżeli nie przy pierwszym ruchu okrężnym kapitału pieniężnego w której to w formie początkowo lokuje się kapitał przemysłowy-to poza obrębem tego ruchu" (K2,78).

Rozdział 2. Ruch okrężny kapitału produkcyjnego

Znaczenie ruchu okrężnego kapitału produkcyjnego jest widoczne gołym okiem, dlatego też Marks nie kłopocze się z jego omawianiem - to w końcu w „ukrytym warsztacie” produkcji i tylko w nim wytwarza się wartość dodatkową. Z perspek­ tywy kapitału produkcyjnego wykonanie ruchu okrężnego zdaje się uciążliwością, niezbędną, by powrócić do właściwej rozgrywki - wytwarzania wartości dodatko­

wej w procesie pracy: „cały proces cyrkulacji kapitału przemysłowego, cały ruch tego kapitału w obrębie fazy cyrkulacji stanowi jedynie przerwę, a zatem jedynie ogniwo pośredniczące między kapitałem produkcyjnym, który (...) otwiera ruch

okrężny a [tym], który ruch ten zamyka" (K2, 80-81). Jak powinniśmy się już spo­ dziewać, na drodze między formą towarową a pieniężną może napotkać wiele przeciwności i niebezpieczeństw. Wymogi formalne są następujące: wartość i war­ tość dodatkowa utrwalone w towarze muszą się zrealizować w formie pieniężnej wskutek sprzedaży, a odzyskany wkład początkowy oraz część zysku muszą być wy­ korzystane do kupna siły roboczej i środków produkcji koniecznych dla powtórze­ nia procesu produkcji na szerszą skalę. Co do zasady kroki, jakie należy wykonać, prezentują się tak: T’-P] po czym P-T i dodatkowy ruch okrężny wartości dodatko­ wej w formie pieniądza, p-t. Rozważa się więc dwa przypadki. Pierwszy to ten dotyczący reprodukcji prostej, w której cała wartość dodatkowa zostaje spożyta i nie następuje jej ponowne wyło­ żenie (jak w rozdziałach 21 tomu I i 20 tomu II), drugi - reprodukcji rozszerzonej (rozdziały 22 tomu I i 21 tomu II). Choć Marks twierdzi, że reprodukcja prosta nie jest możliwa w kapitalizmie, poświęca jej znacznie więcej uwagi niż reprodukcji roz­ szerzonej, po części dlatego, jak podejrzewam, że o wiele łatwiej było mu dostrzec formalne stosunki i warunki niezbędne dla tego, by kapitał przemysłowy w dalszym ciągu podążał beztrosko swoim szlakiem. Przekonuje też, że część zależności ma

n

Przewodnik po Kapitale Karola Marksa • część 2

także zastosowanie (mimo że przyjmują znacznie bardziej złożone formy, warun­ kowane decyzją kapitalisty w kwestii alokacji zasobów - w ponownej inwestycji lub konsumpcji) do znacznie bardziej realistycznego modelu reprodukcji rozszerzonej. W reprodukcji prostej cała wartość dodatkowa p musi być przeznaczona na konsumpcję własną. Jeżeli klasa kapitalistów po prostu zatrzymuje pieniądze i powściąga się od konsumpcji, kapitał towarowy nie realizuje się w formie pie­ niężnej. Po raz pierwszy dostrzegamy zatem istotność konsumpcji burżuazyjnej dla stabilizacji kapitalizmu: „p-t stanowi szereg aktów kupna dokonywanych za pośrednictwem pieniędzy, które kapitalista wydaje bądź na właściwe towary, bądź na usługi świadczone na rzecz jego cennej osoby lub jego rodziny. Zakupy te są rozdrobnione, następują w różnych terminach. Toteż pieniądz istnieje czasowo w formie zapasu pieniężnego, przeznaczanego na opędzanie bieżącej konsump­ cji, czyli w formie skarbu, gdyż pieniądz, którego cyrkulację przerwano, ma formę skarbu" (K2,82-83) Pieniędzy tych „się nie wykłada, lecz się je wydatkowuje" (K2, 83). Burżuj musi zatem mieć je już w ręku. Na ten frapujący wątek natkniemy się niejednokrotnie w tomie II. Skąd biorą

się pieniądze na kupno wartości dodatkowej? Burżuazja kupuje wartość dodatko­ wą zaklętą w towarach za własne pieniądze, by zwiększyć konsumpcję indywidual­ ną. Zakłada to, rzecz jasna, że kapitał produkcyjny wytwarza towary, które klasa ta chce spożywać (Marks jednak nie przedstawia tu takiego stwierdzenia). Cyrkulacja p-t (przypominam: pisownia małą literą wskazuje, że mamy tu do czynienia nie

z całym kapitałem, ale tylko jego częścią dodatkową) „zakłada istnienie kapitalisty, a (...) zależy od spożywania przez niego wartości dodatkowej" (K2,87). Marks zauważa mimochodem, że sposób opłacania kupowanych przez burżua dóbr zależy do pewnego stopnia od charakteru produkowanego towaru. Wspomina tu o ciekawym (przynajmniej dla mnie) przypadku londyńskich przed­ siębiorstw budowlanych „prowadzonych przeważnie na kredyt, (gdzie) przedsię­ biorca budowlany otrzymuje zaliczki w miarę tego, jak budowa domu posuwa się naprzód od jednego stadium do drugiego" (K2, 85). Co więcej, finalne spożycie towaru „może być w czasie i przestrzeni zupełnie oddzielone od metamorfo­ zy, w której owa masa towarowa funkcjonuje jako kapitał towarowy kapitalisty" (K2, 87). Przemieszczanie się w przestrzeni i czasie towarów oraz wynagrodzeń jest tu tylko zasugerowane, ale nie traktuje się go jako osobnego obszaru badań. To jedna z tych rzeczy, które próbowałem rozwinąć w mojej własnej pracy. Odzyskiwany pierwotny kapitał pieniężny musi z powrotem trafić do sfery konsumpcji produkcyjnej za pomocą kupna siły roboczej i środków produkcji.

Rozdział I Ruchy okrężne kapitału

71

Niemniej, gdy wyłożono pierwotne P, pieniądze z ruchu okrężnego muszą być ro­ zumiane jako kapitał pieniężny, który już został wytworzony i pomnożony w ru­ chu T’-P*. Ta zmiana znaczenia jest istotna. Powtarza pogląd przedstawiony już w tomie I: po jakimś czasie praca reprodukuje ekwiwalent całej wartości pierwot­ nie wyłożonego kapitału. Cyrkulująca wartość powinna - zgodnie z Marksowską interpretacją stwierdzenia Locke’a, że własność przynależy tym, którzy łączą swoją pracę z ziemią, by stworzyć wartość - przypadać w udziale robotnikowi, a nie ka­ pitaliście (który w rzeczywistości skonsumował pierwotny kapitał). Trafiające do produkcji P jest, zauważa Marks, „wyrazem przeszłej pracy*; a nie kapitału pienięż­

nego w czystej, podstawowej postaci. W procesie cyrkulacji z konieczności występują jednak przerwy czasowe. „Różnica w czasie pomiędzy dokonaniem T-P a dokonaniem P-T może być mniej lub bardziej znaczna” (K2, 90). Czasowy aspekt cyrkulacji jest ważny. Marks od razu zwraca naszą uwagę na jego osobliwość. W niektórych wypadkach „P (...) dla aktu P-T może stanowić przekształconą formę towarów, których nie ma jeszcze na rynku” (K2, 90). Możliwa jest płatność za towary, które jeszcze nie powstały. Na­

wet robotnicy mogą z wyprzedzeniem płacić za jeszcze niewyprodukowany towar a tym samym wykładać płacę za przyszłą pracę. Możliwości ustaleń czasowych są nieskończenie zawiłe i, co zobaczymy w dalszej części, wkrótce kluczowa dla nich stanie się rola kredytu. Istnieją natomiast również przyczyny strukturalne stojące za utrudnieniami w przejściu od towaru do kupna siły roboczej oraz środków produkcji. leżeli druga metamorfoza P-T napotyka przeszkody (np. brak jest na rynku środków produkcji), to w ruchu okrężnym, w przebiegu procesu reprodukcji następuje przerwa,

zupełnie tak samo jak wtedy, kiedy kapitał zamrożony jest w formie kapitału towaro­

wego. Istnieje jednak różnica; polega ona na tym, że w formie pieniężnej kapitał może wytrwać dłużej niż w przemijającej formie towarowej (K2, 92).

W tomie I na ogół przyjmowano, że przejście T-P jest bardziej uciążliwe niż P-T, ponieważ pieniądz jest uniwersalną formą ekwiwalentną, a towar - formą szcze­ gólną. Niemniej mieliśmy okazję zapoznać się z inną narracją: kapitał produkcyj­ ny wymaga dla swojej reprodukcji ściśle określonych środków produkcji. Jeżeli wyczerpie się ruda żelaza, nie może dojść do reprodukcji przemysłu stalowego. W tej gałęzi w wysokim stopniu polega się na kapitale stałym (przykładowo, na wielkich piecach), co sprawia, że jakiekolwiek trudności tego rodzaju wiążą się

72

Przewodnik po Kapitale Karola Marksa • część 2

z ogromnymi stratami dla przedsiębiorcy. Reprodukcja zakłada też, choć sam Marks o tym nie wspomina, dostępność od ręki robotników z niezbędnymi umie­ jętnościami. Co by nie było, P przynajmniej nie zgnije, więc zatrzymanie się cyr­ kulacji w tym miejscu jest mniej kłopotliwe niż w przypadku kapitału uwięzionego w formie towarowej (przede wszystkim gdy towary ulegają zepsuciu). Pomyślne przekształcenie pieniądza w składniki konsumpcji produkcyjnej jest warunkiem niezbędnym reprodukcji kapitału. Marks wymierza zaraz potem kolejny cios

w ekonomistów wyznających prawo Saya: „takie zastępowanie towaru towarem, uwarunkowane produkcją wartości dodatkowej, jest czymś zupełnie odmiennym od wymiany produktów samej w sobie, w której pieniądz tylko pośredniczy. W taki jednak sposób ujmują sprawę ekonomiści, aby udowodnić, że nadprodukcja jest niemożliwa” (K2,94). Teraz musimy rozważyć konsumpcję robotników. Żyją ze swojego uczest­ nictwa w ruchu okrężnym Sr-P-T, oddając swoją siłę roboczą w zamian za pie­ niądze niezbędne do kupna towarów, a więc pozostania na pewnym poziomie życia. Wskutek tego z cyrkulacji zostaje wyjęta wartość pieniężna tylko po to, by niezwłocznie do niej powrócić za pośrednictwem stosunku na podobieństwo „sklepiku fabrycznego" o którym tyle mówi się w tomie I. „Drugi akt, mianowicie P-T [kupno przez robotników dóbr w ramach płacy], nie wchodzi do cyrkulacji kapitału indywidualnego, mimo że bierze z niej początek. Dla klasy kapitalistów niezbędne jest jednak stałe istnienie klasy robotniczej, a zatem niezbędna jest również konsumpcja robotników, która odbywa się za pośrednictwem aktu P-T’ (K2,94). Później - w rozdziałach 20 i 21 - zobaczymy, jak to wszystko wygląda nie

z perspektywy pojedynczego kapitalisty, ale łącznej cyrkulacji kapitału jako całości. Zwróćcie uwagę na sposób, w jaki wszystko jest tutaj ujmowane. Pieniądze, gdy są w rękach kapitalisty i zaraz mają ulec przemianie w kapitał zmienny, funk­ cjonują jako kapitał. Te same pieniądze natomiast przestają funkcjonować w ten sposób, kiedy trafiają w ręce robotników. One również przechodzą metamorfozę wtedy są po prostu pieniędzmi konsumenta na rynku i jako takie mogą zostać wy­ korzystane w jakikolwiek sposób, wedle tego, czego robotnik potrzebuje, o czym marzy czy czego pragnie. Wraz z wydaniem przez robotników pieniędzy na towary i ich powrotem do kapitalisty mogą powrócić do formy kapitału, o ile tylko kapi­ talista nie wyda ich na konsumpcję. Widzimy tu zatem w pełnej krasie relacyjne myślenie Marksa. Warto zauważyć, że jeżeli robotnik przehula swoje zarobki (albo nawet je zaoszczędzi), a nie wyda ich na kupno dóbr, przerwaniu ulega ciągłość procesu cyrkulacji. Stąd pod koniec tomu II pojawia się kwestia ustanowienia

Rozdział I Ruchy okrężne kapitału

73

„racjonalnego konsumeryzmu” klasy robotniczej jako warunku ciągłej akumula­ cji. Ten problem w ogóle by nie został rozpoznany, gdyby ruch okrężny kapitału pieniężnego postrzegany był jako nadrzędny [w stosunku do kapitału produkcyj­ nego i towarowego - przyp. red.] na każdym etapie tego procesu. W kontekście konsumpcji Marks zazwyczaj rozpatruje całość klasy robotniczej jako więźnia sto­ sunku z kapitałem i jego „sklepikiem fabrycznym” ale tutaj otwiera to założenie na

problematyzację. Utrzymuje również, że co do zasady innowacje kapitalizmu kupieckiego, który może wziąć na siebie rolę pośrednika w przekształceniu T’-P] nie mają znaczenia, ponieważ w ostatecznym rozrachunku „cały proces odbywa się w dalszym ciągu, a wraz z nim również uwarunkowana przezeń konsumpcja indywidualna kapitali­ sty oraz robotnika. Ważna to okoliczność, gdy chodzi o zagadnienie kryzysów” (K2, 94). Jeżeli następuje jakiś kryzys, nie powinniśmy zatem kłaść go na karb machina­ cji kapitalisty handlowego (a więc: nie obwiniajmy Walmarta). Musimy przyjrzeć się bliżej rolom odgrywanym przez konsumpcje burżuazji i klasy robotniczej jako potencjalnym zatorom: Dopóki produkty udaje się sprzedać, dopóty (...) wszystko odbywa się normalnie. Tej reprodukcji kapitału może towarzyszyć rozszerzona konsumpcja indywidualna (a więc popyt) ze strony robotników (...). W ten sposób produkcja wartości dodatkowej może

rosnąć, a wraz z nią również indywidualna konsumpcja kapitalisty, cały proces repro­

dukcji może znajdować się w kwitnącym stanie, a mimo to wielka część towarów może

przechodzić do konsumpcji tylko pozornie, gdy w rzeczywistości zalega nie sprzedana

w ręku detalistów, a więc faktycznie znajduje się wciąż jeszcze na rynku. Towary napły­ wają jednak fala za falą i wreszcie okazuje się, że poprzednią falę konsumpcja wchłonę­ ła jedynie pozornie. (...) Poprzednie fale towarów jeszcze nie zostały upłynnione, a już

nadchodzą terminy płatności za nie. Ich posiadacze muszą ogłosić niewypłacalność lub też sprzedawać po każdej cenie, aby podołać płatnościom. Sprzedaż taka nie ma nic

wspólnego z rzeczywistym stanem popytu. Związana jest jedynie z popytem na płatno­ ści, z absolutną koniecznością przekształcenia towaru w pieniądz. Wtedy wybucha kry­

zys. Ujawnia się on nie w bezpośrednim kurczeniu się popytu konsumpcyjnego, popytu ze strony konsumpcji indywidualnej, lecz w kurczeniu się wymiany kapitału na kapitał,

w kurczeniu się procesu reprodukcji kapitału (K2, 95-96)7.

7 Tłumaczenie zmodyfikowane. Zamieniono „odprzedawców" na „detalistów" (przyp. tłum.).

74

Przewodnik po Kapitale Karola Marksa • część 2

Marks odróżnia popyt konsumenta finalnego po stronie robotników i kapitalistów od handlu między kapitalistami oraz popytu na towary potrzebne do podtrzyma­ nia konsumpcji produkcyjnej. Forsuje tutaj unikatowy punkt widzenia: kryzysy mogą się narodzić ze stosunków między kapitałami w obrębie organizacji przepły­ wu towarów i zobowiązań pieniężnych przeznaczonych na konsumpcję produk­ cyjną. To, co wydaje się skutkiem braku efektywnego popytu po stronie robotników i kapitalistów w dziedzinie konsumpcji indywidualnej, w rzeczywistości może się okazać konsekwencją trudności w cyrkulacji powodowanych kupnem i sprzedażą środków produkcji. Czy to ogólna teoria kryzysów? Czy też tylko możliwość, jaką obnaża badanie cyrkulacji kapitału produkcyjnego? Ogólnie rzecz biorąc, jestem zdania, że takie stwierdzenia należy zawsze postrzegać jako zależne, jako możli­ wości, które stają się dostrzegalne z pewnej perspektywy, przy pewnych założe­ niach. Nie oznacza to wcale, że takie stwierdzenia nigdy nie okażą się ogólniejszą zasadą, ale to my musimy wykazać, w jaki sposób właśnie ta perspektywa ujawnia

tendencje kryzysu w kapitalizmie. Weźmy tom II - Marks przedstawia wykluczające się na pierwszy rzut oka uwagi odnośnie do roli efektywnego popytu i konsumpcji klasy robotniczej: Sprzeczność w kapitalistycznym sposobie produkcji: robotnicy jako nabywcy towaru są

ważni dla rynku. leżeli jednak idzie o robotników jako sprzedawców ich towaru - siły roboczej - to społeczeństwo kapitalistyczne ma tendencję do ograniczenia ich do mi­

nimum ceny. Dalsza sprzeczność: okresy, w których produkcja kapitalistyczna napręża wszystkie swe siły, okazują się z reguły okresami nadprodukcji; albowiem nie można nigdy wykorzystać możliwości produkcyjnych w takim stopniu, aby dzięki temu nie tylko produkować więcej wartości, lecz także realizować; sprzedaż towarów, realizacja

kapitału towarowego, a więc również i wartości dodatkowej jest jednak ograniczona nie przez potrzeby konsumpcyjne społeczeństwa w ogóle, lecz przez potrzeby konsumpcyj­

ne takiego społeczeństwa, którego ogromna większość jest stale biedna i musi pozosta­ wać stale biedna (K2, 391).

W innym miejscu stwierdza jednak: lest to zwyczajna tautologia, kiedy się mówi, że przyczyną kryzysów jest brak wypła­

calnej konsumpcji, czyli wypłacalnych konsumentów. System kapitalistyczny nie zna innego rodzaju konsumpcji niż konsumpcja wypłacalna, z wyjątkiem konsumpcji sub

forma pauperis [nędzarza] lub konsumpcji „rzezimieszka”. leżeli towarów nie można

Rozdział I Ruchy okrężne kapitału

75

sprzedać, znaczy to tylko, że nie znaleźli się na nie wypłacalni nabywcy, a więc kon­

sumenci (wszystko jedno, czy towary kupuje się koniec końców dla celów konsumpcji produkcyjnej, czy też indywidualnej). leżeli się jednak usiłuje nadać tej tautologii po­

zory głębszego uzasadnienia, utrzymując, że klasa robotnicza dostaje zbyt małą część własnego produktu i że temu złu można zaradzić przez przyznanie jej większego udzia­

łu w produkcie, a więc przez zwiększenie jej płacy roboczej, to w odpowiedzi na to wy­ starczy zaznaczyć, że kryzysy poprzedza za każdym razem taki właśnie okres, w którym następuje ogólny wzrost płacy roboczej, kiedy klasa robotnicza realiter [rzeczywiście] uzyskuje większy udział w przeznaczonej do konsumpcji części produktu rocznego.

Z punktu widzenia tych rycerzy zdrowego i „prostego” (!) rozsądku ów okres powinien

by, przeciwnie, oddalić kryzys. Sądzić tedy należy, że produkcji kapitalistycznej właści­ we są warunki, które nie zależą od czyjejś dobrej lub złej woli, a które zezwalają na ów względny dobrobyt klasy robotniczej jedynie chwilowo, i to zawsze tylko w charakterze

nadciągającej burzy kryzysu (K2, 507).

To drugie twierdzenie jest bardziej zgodne z duchem argumentów z tomu II, dla­

tego też nie ma wątpliwości co do tego, że to właśnie argumenty formułowane z punktu widzenia kapitału produkcyjnego miały według Marksa większą siłę przebicia. Natomiast nam pozostaje zmierzyć się z pytaniem o to, które z nich należy przyjąć. Moje stanowisko (do którego wy, być może, z czasem sami doj­ dziecie) jest takie, że istnieją okoliczności, jak te z przełomu lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych XX wieku, które sprawiają, że wzrastający udział pracy w pro­ dukcie krajowym był faktycznie zwiastunem, a być może nawet jednym z ognisk kryzysu w ówczesnym systemie globalnego kapitalizmu. Natomiast wyjaśnienie to nie znajdzie zastosowania do kryzysu z 2007 r. Część, jaka w ramach podziału przypada klasie robotniczej, jakkolwiek niezwykle istotna, nie może być jedynym czynnikiem wyjaśniającym kryzysowe tendencje kapitału. Niezbędne są inne wy­ jaśnienia. Musimy uważnie śledzić to, co zostało zawarte w tomie II (a także oczy­ wiście w innych miejscach), by odkryć, jak mogą one wyglądać. Na tym etapie perspektywa kapitału produkcyjnego dostarcza nam przynajmniej jednego z ele­ mentów teorii formacji kryzysowych. Gdy ruch okrężny kapitału napotyka przeszkody zdolne, by „zawiesić wykony­ wanie [jego] funkcji P-T' (K2, 97), posiadanie pieniędzy staje się „przymusowym tworzeniem skarbu" „Pieniądz ma tedy formę leżącego odłogiem, utajonego kapi­ tału pieniężnego” W dalszej części Marks nazwie go „bezczynnym kapitałem" (K2, 105). To istotne z punktu widzenia poniższego argumentu.



Przewodnik po Kapitale Karola Marksa • część 2

Część poświęcona reprodukcji rozszerzonej nie kryje żadnych niespodzianek. Z tomu I wiemy już, że dla kapitalisty „stałe powiększanie kapitału staje się warun­ kiem jego [kapitalisty] zachowania" (K2,99). Jedynym interesującym problemem pozostaje to, jaka część wartości dodatkowej jest kapitalizowana jako nowy kapitał. Nie istnieje tu żadna złota reguła. Ruch okrężny Pr...Pr' „wyraża nie to, że wartość dodatkową wyprodukowano, lecz to, że wyprodukowana wartość dodatkowa ule­ gła kapitalizacji" (K2,100). Ponownie zmienia to nasze rozumienie istoty procesu cyrkulacji. Pierwszym krokiem w kierunku tej kapitalizacji jest odłożenie pewnej sumy pieniędzy, uzyskanej wskutek sprzedaży towarów, poprzedzające przed­ sięwzięcie ekspansji. Ten skarb - utajone, bezczynne pieniądze - jest niezbędny, ponieważ w większości przedsięwzięć potrzebna jest określona ilość pieniędzy uzyskanych ze sprzedaży towarów tylko po to, by rozwinąć działalność (zbudować większą fabrykę, zainwestować w maszyny i tak dalej). Niekiedy „kapitał musi (...) powtarzać swój ruch okrężny" (K2,104), nim uda się nagromadzić środki wystar­ czające do spełnienia podstawowych warunków funkcjonowania reprodukcji na

szerszą skalę. To stanowi o konieczności gromadzenia skarbu w formie pieniężnej jako „funkcjonalnie określonym stadium przygotowawczym do przekształcenia wartości dodatkowej w rzeczywiście funkcjonujący kapitał (...). Dopóki jednak pieniądz trwa w stanie skarbu, nie funkcjonuje on jeszcze jako kapitał pieniężny, jest jeszcze bezczynnie leżącym kapitałem pieniężnym; nie dlatego, że (...) jego funkcjonowanie zostało przerwane, lecz dlatego, że nie jest jeszcze zdolny do wy­ konywania swej funkcji" (K2,105). Rola systemu kredytowego jest w tej sytuacji co Marks przyznaje - oczywista. Bez niego bowiem coraz więcej i więcej kapitału stawałoby się „bezczynne” a skarby byłyby nie lada przeszkodą dla płynnej akumu­ lacji. Nie będziemy się tu jednak tym zajmować.

Rozdział 3. Ruch okrężny kapitału towarowego

Jednym z najbardziej zaskakujących aspektów tomu II jest uwaga, jaką Marks poświęca ruchowi okrężnemu kapitału towarowego. Powód znajdujemy we wcześniejszych rozważaniach dotyczących ruchu okrężnego kapitału produk­ cyjnego. Do oczywistej trudności przemiany poszczególnych form ucieleśnio­ nej wartości i wartości dodatkowej w uniwersalny ekwiwalent pieniężny musimy dodać kolejną trudność - znalezienie na rynku niezbędnych towarów, które zaspokoją potrzeby konsumpcji produkcyjnej w określonych procesach pracy. Kapitaliści muszą polegać na innych kapitalistach produkujących dla nich środ­ ki produkcji. Tym samym to przede wszystkim w tym ruchu okrężnym napoty­ kamy problem szczególnych stosunków i współzależności pomiędzy kapitała­ mi. Wraz z dalszą lekturą tomu II staje się coraz bardziej jasne, że te stosunki pomiędzy kapitałami pełne są zarówno potencjalnych kryzysów wyrastających z braku adekwatnej podaży, jak również tych bardziej oczywistych, związanych z brakiem efektywnego popytu. Niemniej na tym etapie analizy Marksa ograniczają się przede wszystkim do formalnych funkcji i szczegółów technicznych. Ruch okrężny kapitału towarowego charakteryzuje szereg osobliwości. Zacznijmy od tego, że towar jest brzemienny wartością, która dopiero musi zostać zrealizowana. Zarówno w przypadku kapi­ tału pieniężnego, jak i produkcyjnego wartość dodatkowa „znika" gdy proces cyr­ kulacji wszczynany jest od nowa - pieniądz wykonuje jedynie funkcje pieniądza [tj. pośrednika w wymianie handlowej - przyp. red.], a działalność produkcyjna również funkcjonuje na własnych zasadach. Z kolei w przypadku towarów - tak na początku, jak i na końcu procesu cyrkulacji - mamy do czynienia z towarem brze­ miennym wartością dodatkową. Widzimy zatem formę cyrkulacji T...T; a w przy­ padku reprodukcji rozszerzonej oznaczałoby to T'...T". Zostaje tu podkreślony fakt,

7S

Przewodnik po Kapitale Karola Marksa • część 2

że to właśnie w ramach ruchu okrężnego kapitału towarowego realizacja wartości dodatkowej oraz wchłonięcie produktu dodatkowego i wartości dodatkowej - nie tylko w konsumpcji indywidualnej, ale również w konsumpcji produkcyjnej - staje się czymś koniecznym dla ciągłości cyrkulacji kapitału przemysłowego jako całości. Druga osobliwość polega na roli konsumpcji produkcyjnej. ,,T’ jako T wystę­ puje w ruchu okrężnym poszczególnego kapitału przemysłowego nie jako forma tegoż kapitału, lecz jako forma innego kapitału przemysłowego, jeżeli produktem tego ostatniego są środki produkcji. Akt P-T (tj. P-Śp) pierwszego kapitału stanowi dla tego drugiego kapitału T’-P" (K2,110). Problem polega na tym, że wartość do­ datkowa ukrywa się w formie towarowej jako produkt dodatkowy (określona war­ tość użytkowa) i że niemożliwe jest rozdzielenie wartości i wartości dodatkowej w sposób, jakiego dostarcza realizacja wartości towaru w formie pieniężnej. Można podzielić zrealizowane P' na P + p, po czym zdecydować, jaka część p ma zostać skapitalizowania w postaci rozwoju produkcji, co jest niemożliwe w przypadku np. wózka widłowego. Niektóre produkty stanowią wyjątek - Marks posługuje się przy­ kładem przędzy, w której przypadku, co do zasady, możliwe jest rozdzielenie po­ czątkowej wartości T od T! Prowadzi to Marksa do zagłębienia się w skomplikowane i pozornie niekończące się kalkulacje, które mają przynieść odpowiedź na pytanie,

jak dokładnie powinno to wyglądać. Kryje się za tym rozróżnienie, które choć dominuje w tym ruchu okrężnym, znika w innych: mamy do czynienia zarówno z produktem dodatkowym (roz­ szerzoną wartością użytkową ucieleśnioną w towarze), jak i wartością dodat­ kową, zaś to, co stanowi warunek realizacji tego ostatniego, jest nierozerwalnie związane z tym pierwszym. Szczególność wartości użytkowych nie może zostać

pominięta. I odwrotnie: jeśli podjęta zostanie decyzja o rozszerzeniu produkcji przez kapitalizację części wartości dodatkowej w formie pieniężnej, to niezbęd­ na jest możliwość kupna na rynku dodatkowych wartości użytkowych jako do­ datkowych środków produkcji potrzebnych do poszczególnych aktywności: „re­ produkcja w skali rozszerzonej, przy nie zmieniającej się produkcyjności, wtedy tylko może się odbywać, kiedy w tej części produktu dodatkowego, która ma ulec

kapitalizacji, zawarte już są materialne elementy dodatkowego kapitału produk­ cyjnego” (K2,123). Jest to bardzo istotny warunek i, co oczywiste, wszelka nie­ udana próba jego spełnienia poważnie zakłóci płynne działanie kapitalistycznej

akumulacji. Konsumpcja produkcyjna nie jest, rzecz jasna, jedyną formą konsumpcji związaną z tym ruchem okrężnym:

Rozdział I Ruchy okrężne kapitału

79

W formie T’..T’ zakłada się, że konsumpcja całego produktu towarowego stanowi waru­

nek normalnego przebiegu ruchu okrężnego samego kapitału. Konsumpcja indywidu­

alna płacy roboczej oraz konsumpcja indywidualna nieakumulowanej części produktu dodatkowego stanowią całą konsumpcję indywidualną. A więc konsumpcja w swym całokształcie - jako konsumpcja indywidualna i produkcyjna - wchodzi do ruchu okręż­ nego T’ jako jego warunek (K2,116).

Wszystko to zostaje jednak założone raczej jako społeczny, a nie indywidualny akt. Wynika z tego najważniejszy wniosek: Ale właśnie dlatego, że ruch okrężny T’..T’ w swoim przebiegu zakłada, że istnieje inny

kapitał przemysłowy w formie T (= Sr + Śp), (a Śp obejmuje inne kapitały różnego ro­ dzaju, np. w naszym wypadku maszyny, węgiel, smary itp.), to już przez to samo należy go rozpatrywać nie tylko jako ogólną formę ruchu okrężnego, tj. nie tylko jako społeczną formę, w jakiej można rozpatrywać każdy indywidualny kapitał przemysłowy (oprócz

wypadków, kiedy lokuje się go po raz pierwszy), a więc nie tylko jako formę ruchu, która

wspólna jest wszystkim indywidualnym kapitałom przemysłowym, lecz również jako

formę ruchu sumy kapitałów indywidualnych, a więc łącznego kapitału klasy kapita­ listów, jako ruch, w którym ruch każdego indywidualnego kapitału przemysłowego

stanowi jedynie ruch cząstkowy, splatający się z ruchami innych kapitałów i przez nie uwarunkowany. Jeżeli np. rozpatrujemy globalny roczny produkt towarowy jakiegoś

kraju i analizujemy ruch, poprzez który część tego produktu zastępuje kapitał produk­

cyjny we wszystkich przedsiębiorstwach indywidualnych, druga zaś część wchodzi do sfery konsumpcji indywidualnej różnych klas, to rozpatrujemy T!..T' jako formę ruchu

zarówno kapitału społecznego, jak i wytworzonej przez ten kapitał wartości dodatkowej

bądź produktu dodatkowego (K2,121).

Ruch okrężny kapitału towarowego jest wyjątkowy. Pozwala nam przyjrzeć się łącznemu przepływowi zarówno wartości dodatkowej, jak i produktu dodatko­ wego (wartości i wartości użytkowych) w gospodarce jako całości. Pozwala nam na to właśnie dlatego, że musi się skupiać na stosunkach pomiędzy indywidual­ nymi kapitałami w momencie, w którym ich działalność się przeplata, a oni sami kalkulują nakłady i zyski w gospodarce jako całości. Przedstawia nam niezwykle

istotną ideę proporcjonalności między tymi nakładami a zyskami z perspektywy nie tylko indywidualnego kapitalisty, ale również kapitału jako całości. Temat

80

Przewodnik po Kapitale Karola Marksa • część 2

proporcjonalności - ile stali musi zostać wyprodukowane jako środki produkcji, by wesprzeć najróżniejszą działalność w innych sektorach - jest w rzeczywistości jednym z głównych tematów tomu II. Nasuwa się zatem pytanie o mechanizmy, które sprawiają, że tę proporcjonalność udaje się mniej więcej osiągnąć. Czy może doprowadzić do niej rynek? Czy może ją zapewnić wyrównanie stopy zysku? Jeśli nie, czy wszystko to skończy się kryzysem wynikającym z dysproporcjonalności? Jak wskazuje Marks na końcu tego rozdziału, ten sposób myślenia zapoczątkował

François Quesnay. Dla Marksa stanie się on podstawą do nowatorskiego rozsze­ rzenia i rozbudowania formuł Quesnaya w rozdziałach 20 i 21. Zwróćmy uwagę, że w rozdziale tym wartości użytkowe oraz wartości, wartość dodatkowa i produkt dodatkowy, często pojawiają się obok siebie w sposób, który nie występuje w analizie pozostałych ruchów okrężnych. Gdy stal zostaje sprzeda­ na jako środek produkcji, odnosi nas to nie tylko do kwestii fizycznych przepływów wartości użytkowych, ale również bilansu transferów wartości - te dwa aspekty nie będą koniecznie dokładnie siebie odzwierciedlać. W przypadku innych ruchów okrężnych wartość dodatkowa „znika” (ponieważ pieniądz to tylko pieniądz i może wykonywać jedynie funkcje pieniądza, a produkcja nie zawiera w sobie śladów po wartości dodatkowej wytworzonej w swoim początkowym momencie, nawet pod­ czas jej wytwarzania). W przypadku pozostałych ruchów okrężnych możemy sku­ pić się wyłącznie na indywidualnym kapitale przemysłowym i nie przejmować się całościowym obrazem. Kompleksowa perspektywa wysuwa się na pierwszy plan tylko w przypadku kapitału towarowego, w którym wartość dodatkowa jest począt­ kowo ucieleśniona w towarze i w którym szczególne wartości użytkowe potrzebne

do kontynuacji produkcji (dajmy na to, stali) okazują się kluczowe. To tylko z tej perspektywy możemy studiować i odsłaniać całość praw ruchu i niezbędne pro­ porcje wartości użytkowej i wartości, które umożliwiają reprodukcję kapitału. Sposób, w jaki wszystko to splata się w procesie cyrkulacji kapitału jako cało­ ści, zostanie omówiony w kolejnym rozdziale.

Rozdział II • Trzy Figury procesu ruchu okrężnego i ciągłość przepływu kapitału (rozdziały 4-6 tomu II)

Rozdział 4. Trzy figury procesu ruchu okrężnego

W mojej analizie pierwszych trzech rozdziałów tomu II przyglądałem się proceso­ wi cyrkulacji kapitału, zerkając z trzech różnych „okien": pieniądza, produkcji i to­ waru. W rozdziale 4 Marks na powrót łączy ze sobą wszystkie ruchy okrężne. Choć

wywód jest nieco zawiły, wydaje mi się, że jego przedmiot jest jasny: poszczególne ruchy okrężne splatają się, owijają wokół siebie i nieustannie się względem siebie przemieszczają. Każdy z nich warunkuje ruch pozostałych. „Pomnażanie warto­ ści” (przez co Marks rozumie wytwarzanie i realizowanie wartości dodatkowej) to „decydujący cel, (...) motyw napędowy”. Gdy zobaczymy ten proces jako jedność, „wszystkie przesłanki (...) jawią się jako jego rezultat, jako przesłanka wytworzona przez sam ten proces. Każdy moment jawi się jako punkt wyjściowy, punkt przej­ ściowy i punkt powrotu. Cały proces przedstawia się jako jedność procesu pro­ dukcji i procesu cyrkulacji: proces produkcji staje się ogniwem pośredniczącym w procesie cyrkulacji i na odwrót" (K2,125). Marks porównuje tę całość do: nieustannie obracającego się koła, [gdzie] każdy punkt jest zarazem punktem wyjścia

i punktem powrotu. (...) Reprodukcja kapitału w każdej z jego form i w każdym z jego stadiów jest równie ciągła jak metamorfoza tych form i kolejne przechodzenie przez

trzy stadia. A zatem cały ruch okrężny stanowi tutaj rzeczywistą jedność swych trzech form (K2,126).

Dominuje tu język ciągłości, następstwa, współistnienia i płynności ruchu kapi­ tału w trzech ruchach okrężnych. Przeciwstawia się go innemu językowi - przerw i możliwych zakłóceń. „Proces ruchu okrężnego kapitału - to ciągłe przerwy, opuszczanie jednego stadium, wkraczanie w następne; zrzucanie jednej formy, istnienie w innej; każde z tych stadiów nie tylko warunkuje drugie, lecz je zarazem

84

Przewodnik po Kapitale Karola Marksa • część 2

wyklucza" (K2,127). Przerwy, podobne tym zachodzącym w cyklu życiowym mo­ tyla, są wszechobecne i nieuniknione. Zagrażają ciągłości ruchu kapitału, nie mu­ szą jednak powodować kryzysów. Wskutek ich badania możemy liczyć na to, że uda się zrozumieć poszczególne formy, w jakich występuje kryzys - dlaczego, na przykład, kryzys może pojawić się w danym momencie jako nadwyżka kapitału towarowego, którego nie można się pozbyć, albo - w innym - jako nadmiarowy skarb kapitału pieniężnego bez możliwości alokacji w inwestycjach, a w jeszcze innym - jako niedobór środków produkcji czy siły roboczej, niezbędnej do dalsze­ go poszerzania akumulacji. Przepływ kapitału może utknąć w każdym z kolejnych punktów przejściowych. Marks przeciwstawia owe przerwy właśnie „ciągłości" która „stanowi wszakże cechę charakterystyczną produkcji kapitalistycznej; jest ona uwarunkowana tech­ niczną podstawą tej produkcji, chociaż nie zawsze bywa bezwarunkowo osiągal­ na" (K2,127). Społeczny i techniczny przymus ciągłości przepływu kapitału jest tu o wiele istotniejszy niż w przypadku tomu I. „Każda z różnych części kapitału może kolejno przebywać następujące po sobie fazy ruchu okrężnego, przechodzić z jednej fazy, z jednej formy funkcjonalnej w drugą, o ile więc kapitał przemysłowy, jako całość składająca się z tych części, znajduje się w tym samym czasie w różnych fazach i pełni różne funkcje, opisując w ten sposób jednocześnie wszystkie trzy

ruchy okrężne" (K2,128). Musimy zmierzyć się z czterema pojęciami: kapitału pieniężnego, kapita­ łu produkcyjnego, kapitału towarowego oraz „kapitału przemysłowego" z czego ten ostatni jest rozumiany jako jedność trzech ruchów okrężnych. W danym mo­ mencie części każdego z pojedynczych kapitałów przemysłowych będą zazwyczaj

ulokowane w jednym z ruchów okrężnych. Fragment zostanie wchłonięty przez produkcję, inny przyjmie formę pieniężną, a kolejny - formę towarową. Jednak ta „równoległość" podkreśla Marks, „jest jedynie następstwem kolejności". Nad wszystkim innym góruje przymus ciągłego przepływu w poszczególnych ruchach okrężnych. Doraźny skutek jest następujący: jeżeli towaru nie można sprzedać, wówczas ruch okrężny tej części zostaje przerwany

i zastąpienie jej środkami jej produkcji nie będzie dokonane; zmiana funkcji następ­ nych części, wychodzących jako T’ z procesu produkcji, zostanie zahamowana przez ich

poprzedniczki. leżeli taki stan trwa przez pewien czas, to następuje ograniczenie pro­ dukcji i cały proces ustaje. Wszelkie zahamowanie zachodzące w kolejnym ruchu czę­

ści wywołuje zakłócenie porządku ich równoległego istnienia, wszelkie zahamowanie

Rozdział II Trzy Figury procesu ruchu okrężnego...

•5

w jednym stadium powoduje większe lub mniejsze zahamowanie w całym [przemysło­ wym] ruchu okrężnym nie tylko tej części kapitału, której ruch uległ zahamowaniu, lecz

również w ruchu okrężnym całego kapitału indywidualnego (K2,129).

I choć Marks nie dochodzi do takiego wniosku, ten stan rzeczy może działać na korzyść robotników. Przerwy w pracy i strajki wpływają nie tylko na kapitał pro­ dukcyjny, ale też na wszystkie inne momenty cyrkulacji, a w przypadku kapitału towarowego mogą przerwać przepływ niezbędnych środków produkcji do innych

kapitalistów: Jako całość kapitał znajduje się przeto jednocześnie w swych różnych fazach przebiega­

jących obok siebie. Jednakże każda część przechodzi wciąż po kolei z jednej fazy, z jed­ nej formy funkcjonalnej w drugą, funkcjonując w ten sposób kolejno we wszystkich formach. Formy te są tedy formami płynnymi, których jednoczesność wynika z ich ko­

lejności. Każda forma następuje po innej i poprzedza ją (...). Każda część opisuje nie­

ustannie swój własny krąg obiegu, jednakże w danej formie znajduje się coraz to inna część kapitału i te poszczególne obiegi stanowią tylko jednoczesne i kolejne momenty ruchu jako całości. Tylko w jedności trzech ruchów okrężnych urzeczywistnia się cią­

głość całego procesu, zamiast opisanego wyżej przerywanego ruchu. Kapitał społeczny

wzięty w całości odznacza się zawsze tą ciągłością, jego proces zaś stanowi zawsze jed­ ność trzech ruchów okrężnych (K2,130).

Zaraz po tym fragmencie natrafiamy na krytyczny komentarz o niebagatelnym znaczeniu. Zostaje on jednak sformułowany w tak bezbarwny sposób (co jest ty­ powe dla tego tomu), że łatwo go przeoczyć czy nie docenić. Jest to jednak rze­ czywiście oszałamiające sformułowanie, jeśli brać pod uwagę wynikające z niego konsekwencje: „kapitał jako pomnażająca się wartość obejmuje nie tylko stosunki klasowe, nie tylko określony charakter społeczeństwa, który polega na tym, że pra­ ca istnieje jako praca najemna” (K2,131; podkr. - DH). Tym stwierdzeniem Marks toruje sobie drogę do interpretacji, podług której sprzeczności i kryzysy mogą się pojawić w procesie cyrkulacji niezależnie od walki klasowej pomiędzy kapitałem a pracą, stanowiącej oś tomu I. Stosunek pomiędzy kapitałem a pracą nie jest jedy­ nym źródłem sprzeczności w obrębie praw ruchu kapitału. Mogą one mieć swoją przyczynę w procesie cyrkulacji czy pomnażaniu wartości. W cyrkulację kapitału

przemysłowego immanentnie wpisane jest coś kruchego i podatnego na zakłóce­ nia. Wyzwanie polega na pokazaniu, czym to coś właściwie jest.

86

Przewodnik po Kapitale Karola Marksa • część 2

Marks rozważa następnie niektóre ze sposobów, w jakie sprzeczności działają w praktyce w obrębie procesu cyrkulacji „pojętego jedynie jako ruch". „Ci, którzy usamodzielnianie się wartości poczytują jedynie za abstrakcję, zapominają, że ruch kapitału przemysłowego jest tą abstrakcją in actu [w działaniu]” Słowo „usa­ modzielnianie" odsyła tu do szczególnego rodzaju problemu. Wartość, choć jest abstrakcją, ma namacalne skutki (czy też, posługując się językiem tomu 1, wartość jest „niematerialna, choć obiektywna”). Sprzeczności w całym procesie cyrkulacji funkcjonują autonomicznie, przez co Marks rozumie, że są autonomiczne wzglę­ dem sprzeczności kapitał - praca. „Wartość przechodzi tu przez różne formy, przez różne ruchy, w których się zachowuje i jednocześnie pomnaża, powiększa" (K2, 131). Chwila pomnożenia (realizacji wartości dodatkowej) jest równie istotna jak chwila produkcji. By podać przykład: Marks porzuca swoje założenie o niezmien­ ności technologii i organizacji, by rozważyć „rewolucje, którym może podlegać wartość; produkcja kapitalistyczna istnieje i istnieć może nadal tylko dopóty, do­ póki wartość kapitałowa się pomnaża, tj. dopóki jako wartość usamodzielniona odbywa proces swego ruchu okrężnego, dopóki więc rewolucyjne zmiany zacho­ dzące w wartości są w jakiś sposób przezwyciężane i wyrównywane” (K2,131). Dla pojedynczego kapitału przemysłowego ostoją jest to, że - opisywane w tomie I zmiany technologiczne i organizacyjne, którym początek daje pogoń za względną wartością dodatkową, mogą być „w jakiś sposób" przyswojone, „przezwyciężane

i wyrównywane" (K2,131). Przyjrzyjmy się procesowi cyrkulacji z perspektywy ruchu okrężnego kapitału towarowego, który odgrywa tak ważną rolę w całym tomie II. leżeli dokonuje się rewolucja w wartości kapitału społecznego, wówczas może się zda­

rzyć, że kapitał indywidualny danego kapitalisty ulegnie jej i przepadnie, nie może bo­

wiem przystosować się do warunków tej zmiany wartości. Im ostrzejsze i częstsze stają się rewolucje zachodzące w wartości, tym bardziej ruch automatyczny usamodziel­ nionej wartości, działający z siłą żywiołowego procesu przyrody [to znaczy ogólnego

prawa ruchu kapitału], bierze górę nad przewidywaniami i kalkulacjami poszczegól­

nego kapitalisty, w tym większym stopniu bieg normalnej produkcji jest podporząd­ kowany anormalnej spekulacji, tym większe staje się niebezpieczeństwo zagrażające

istnieniu poszczególnych kapitałów. Owe periodyczne rewolucje zachodzące w warto­

ści potwierdzają tedy to, czemu mają rzekomo zaprzeczać, to mianowicie, że wartość jako kapitał usamodzielnia się i dzięki swemu ruchowi samodzielność tę zachowuje

i umacnia (K2,132).

Rozdział II Trzy figury procesu ruchu okrężnego...

87

Jest to nic innego jak teoretyczne ujęcie niebezpieczeństw dewaluacji kapitałów w procesie, który obecnie nazywamy deindustrializacją. Począwszy od lat osiem­ dziesiątych XX wieku fala masowych likwidacji fabryk uderzyła w stare miasta przemysłowe, takie jak Detroit, Pittsburgh, Baltimore, Sheffield, Manchester, Es­ sen, Lille, Turyn i tym podobne. Ażeby nie pomyśleć, że ten fenomen dotknął tyl­ ko państw rozwiniętego kapitalizmu, można wskazać na równie raptowne straty poniesione przez przemysł włókienniczy w Mumbaju oraz nieszczęścia trapiące starsze obszary przemysłowe północnych Chin. Całe społeczności, nakierowane na pracę przemysłową, zostały zniszczone niemalże w mgnieniu oka. W przemy­ śle stalowym w Sheffield lat osiemdziesiątych XX wieku zlikwidowano około sześć­ dziesiąt tysięcy miejsc pracy w ciągu trzech lat. Wszędzie można było zobaczyć, do jakiej ruiny doprowadziły te procesy. Kiedy ludzie żądali wyjaśnień, powiedziano im, że stoi za tym tajemna siła zwana „globalizacją" Gdy związki zawodowe i ruchy społeczne protestowały i próbowały zatrzymać „wykrwawianie się” miejsc pracy i źródeł utrzymania, powiedziano im, że przed ową tajemną siłą nie można ani uciec, ani też jej zatrzymać. Z dzisiejszej perspektywy możemy zobaczyć, od jak dawna działa już ta tajemna siła (choć to dopiero w latach osiemdziesiątych XX wieku nazwano ją „globalizacją"). W latach trzydziestych XX wieku w Stanach Zjednoczonych w przemyśle włókienniczym rozpoczął się stały odpływ miejsc pracy z tradycyj­ nych ośrodków klasy robotniczej, takich jak Nowy Jork i Boston, a także wielu mniejszych miasteczek przędzarskich Nowej Anglii. Przemieszczały się w kierun­ ku południowym, do miast tak zwanej „Linii Wodospadów” (nazwa wzięła się od energii wodnej, która pierwotnie zachęciła do budowy przędzalni w miejscu, gdzie rzeki wypływające z Appalachów wpadały do atlantyckich obszarów zale­ wowych), ciągnącej się od Lowell do Baltimore. Miejsca pracy przenosiły się na południe Stanów Zjednoczonych, czasem przekraczając nawet granicę z Mek­ sykiem. W latach sześćdziesiątych XX wieku likwidowano kolejne miejsca pra­ cy w przemyśle włókienniczym w Wielkiej Brytanii z powodu zaostrzającej się konkurencji ze strony Hongkongu, ówczesnej brytyjskiej kolonii. Kapitalistyczny świat od zarania wywoływał procesy przemieszczania miejsc pracy i związane z nimi niszczenie społeczności. Marks pozwala nam tutaj ujrzeć wszystkie te kwestie z wyjątkowej perspek­ tywy teoretycznej. Omówienie teorii pokazuje, dlaczego i w jaki sposób tego typu kryzysy - kryzysy niebędące całościowymi kryzysami systemowymi, ale zloka­ lizowanymi przestrzennie zniszczeniami dokonywanymi na szeroką skalę - są



Przewodnik po Kapitale Karola Marksa • część 2

nieuniknioną konsekwencją funkcjonowania systemu kapitalistycznego. Oto owa rzekomo tajemna siła (jawiąca się jako siła natury, a tym samym jako coś z zało­ żenia znajdującego się poza ludzką kontrolą), która deindustrializuje całe regiony przemysłowe. W bardziej sformalizowanym ujęciu: pojedynczy kapitaliści organizują wytwa­ rzanie wartości, mając na uwadze pozyskiwanie wartości dodatkowej względnej, co prowadzi z kolei do wytwarzania stosunków produkcji, które mogą zwrócić się

przeciwko nim i w konsekwencji ich zniszczyć. Kapitał wytwarza nie tylko narzę­ dzia własnego panowania, ale także te, które mogą służyć jego unicestwieniu. Nie dziwi zatem edypalna furia, z jaką kapitaliści często reagują na niszczące ich kryzy­ sy. Czyż nie grali według reguł, nie kalkulowali i nie planowali wytwarzania warto­ ści dodatkowej tak jak powinni? Czyż nie przestrzegali przykazań cnotliwego burżua? Dlaczego więc nie tylko nie otrzymali należnych im nagród, ale zostali rzuceni w otchłań bankructwa? Mimo to, zamiast oburzać się na kapitalizm jako system, złorzeczą na zagranicznych producentów, imigrantów, spekulantów i wszystkich innych, którzy w rzeczywistości są zaledwie tajnymi i ukrytymi agentami jego wewnętrznych praw ruchu. Wiele czytelniczek Marksa uważa za problematyczne pojęcie wartości jako abstrakcji, jako stosunku społecznego, który choć niematerialny, jest obiektywny w swoich skutkach. Niemniej „wartość" nie jest bardziej abstrakcyjna i tajemna niż powszechnie uznawana siła zwana „globalizacją”. Dziwi więc, że tak wielu ludzi

z łatwością przyjmuje tę ostatnią (czyżbyśmy już się z nią oswoili?), a jednocześnie tak często ta pierwsza wadzi im jako coś nazbyt abstrakcyjnego. Niewątpliwą zaletą wyrafinowania Marksowskiego pojęcia jest to, że tłumaczy zarówno powstawanie tej abstrakcji, jak i działanie składających się na nią sił - to, w jaki sposób stajemy

się, jak w innym miejscu ujmuje to Marks, ofiarami abstrakcji kapitału. Od pierw­ szych stron Kapitału wiemy, że o wartości stanowi społecznie niezbędna praca, której początek daje „ruch kapitału przemysłowego" w produkcji i cyrkulacji. Abs­ trakcja wartości (oraz postać pieniądza, jaką przybiera) staje się wraz z niewidzial­ ną ręką konkurencji rynkowej siłą regulatywną. Niemniej należy pamiętać, że jeśli praca nie wytwarza wartości użytkowej, o której ktoś marzy, której potrzebuje lub jej pragnie, to nie jest wówczas pracą społecznie niezbędną. Jedność produkcji i cyrkulacji zostaje założona już w po­

czątkowych rozdziałach tomu I. Tym samym wartość jest abstrakcyjnym stosun­ kiem społecznym, wspólnie wytwarzanym przez poszczególnych kapitalistów przemysłowych. Natomiast ci sami kapitaliści przemysłowi muszą potem stosować

Rozdział II Trzy figury procesu ruchu okrężnego...

89

się do praw, które sami stworzyli. Wskutek tego wielu z nich musi poddać się lub zostać zniszczonych przez te rewolucje wartości, które sami wciąż wywołują. Mo­ żemy zatem podziwiać, jak sami kopią swój grób. W miejsce jakiejś tajemnej siły zwanej globalizacją, niszczycielskiej i przemożnej potęgi pojawiającej się niczym deus ex machina, mamy przed sobą teorię przyswajającą autodestrukcyjną dyna­ mikę, w wyniku której sami kapitaliści przygotowują grunt pod warunki prowadzą­ ce do ich własnego upadku. By przyjąć te teorię, wystarczy, byśmy się zgodzili, że „wartość jako kapitał usamodzielnia się i dzięki swemu ruchowi samodzielność tę zachowuje i umacnia” (K2,131). Dlaczego to trudniej jest przyjąć niż puste pojęcie, takie jak „globalizacja"? Niemniej przesłanie tych passusów brzmi: nie wszystkie kapitały przemy­

słowe ulegają zniszczeniu. Musi zatem paść oczywiste pytanie o to, które kapitały przetrwają, jakiego są rodzaju i gdzie się znajdują. Marks nie zajmuje się tym tutaj (prawdopodobnie to zbyt „szczególne" by mogło zostać bezpośrednio omówione). Musicie natomiast wybaczyć mi oczywistą radość kogoś, kto zajmuje się geogra­ ficznymi nierównościami rozwoju, przekształceniami regionów i wyboistymi ścież­ kami urbanizacji. Te krótkie fragmenty umożliwiają mi bowiem ścisłe powiązanie moich zainteresowań z całością Marksowskiej ekonomii politycznej. Natomiast Marks, by podążyć w tym kierunku, musiałby usunąć z obszaru swoich zainteresowań wszechobecne w tomie II wykluczenia zmian zachodzą­ cych na gruncie wydajności, technologicznych i organizacyjnych przekształceń. Skłania go to jednak do poczynienia kilku spostrzeżeń dotyczących niezbędności tych pominięć, leżeli w obrębie procesu cyrkulacji nieustannie następują zmiany wartości - a to właśnie ona jest przedmiotem jego analiz w tomie II - wiążą się z tym niezliczone konsekwencje. Gdy spada wartość środków produkcji, kapitał pieniężny jest „uwalniany'! nawet jeśli podtrzymuje się reprodukcję prostą kapitału produkcyjnego. Gdy natomiast ta wartość rośnie, niezbędny jest większy kapitał pieniężny jedynie po to, by umożliwić funkcjonowanie tego samego kapitału pro­ dukcyjnego. „Zupełnie normalnie przebiega proces tylko wtedy, gdy stosunki war­ tości pozostają stałe" (K2,133). Bezproblemowość, ciągłość i płynność cyrkulacji kapitału przemysłowego jako całości może zostać zachowana jedynie pod warun­ kiem założenia braku zmian w technologii. Wprowadzenie nowych technologii jest tożsame z rewolucjami wartości i niestabilnością procesu cyrkulacji. Przykładowo, pojawia się nowa technologia, a wraz z nią zmienia się względne zapotrzebowanie

na nakłady materialne i siłę roboczą. Niewątpliwie zakłóci to uprzednie stosunki w ramach przepływu:

90

Przewodnik po Kapitale Karola Marksa • część 2

faktycznie przebiega on normalnie dopóty, dopóki zakłócenia w powtarzaniu się ru­ chu okrężnego wyrównują się; im większe są zakłócenia, tym większym kapitałem pieniężnym musi dysponować kapitalista przemysłowy, aby móc doczekać, aż nastąpi

wyrównanie; a ponieważ w miarę rozwoju produkcji kapitalistycznej rozszerza się skala każdego indywidualnego procesu produkcji, a wraz z tym wzrasta wielkość minimalna wykładanego kapitału, to okoliczność ta dołącza się do szeregu innych, które sprawiają,

że funkcja kapitalisty przemysłowego staje się w coraz większym stopniu monopolem

wielkich kapitalistów pieniężnych, indywidualnych lub zrzeszonych (K2,133-134).

To niezwykle ważne rozumowanie. Dla uporania się z przypadkowością wiążącą się z procesem cyrkulacji, której źródłem są zmiany technologiczne, niezbędne są rezerwy siły nabywczej. Dlatego lepiej być kapitalistą pieniężnym niż produk­ cyjnym w momentach dynamicznego rozwoju technologii. Być może dający się zaobserwować od mniej więcej trzydziestu lat wzrost przewagi kapitału pienięż­ nego i finansowego nad kapitałem produkcyjnym ma z tym coś wspólnego. Wpro­ wadzając w tym miejscu figurę kapitalisty pieniężnego, Marks odchodzi jeszcze

dalej od założeń (brak poszczególnych aktorów), na których do tej pory opierał się jego czysto formalny wywód. Wytwarzanie tendencji monopolistycznej jako odpowiedzi na niepewności, przerwy i pęknięcia, nieuchronnie powstające w wy­ niku rewolucji wartości, to także istotna koncepcja. To zagadnienie powiązane jest z Marksowskimi analizami centralizacji (nie mylić z koncentracją) kapitału, przedstawionymi w tomie I. Takie tendencje do centralizacji i monopolizacji gęsto znaczą rzeczywistą historię kapitału; nietrudno dostrzec, dlaczego w przypadku kapitalistów sprzyjają one przeciwdziałaniu niestałości i niepewności, wynikają­

cym z popędu do zaciekłej, choć destabilizującej rywalizacji o pozyskanie wartości dodatkowej względnej za pomocą zmian w technologu. Władza, jaką zapewnia monopol, pozwala kapitałowi kontrolować przebieg zmian technologicznych, zdolnych do zakłócenia równowagi. Następnie Marks porzuca na krótką chwilę jeszcze jedno ze swoich milcząco przyjmowanych założeń: o funkcjonowaniu kapitału w ramach zamkniętej gospo­ darki i o innych kapitalistach przemysłowych jako jedynych producentach środków produkcji. Co się dzieje, gdy środki produkcji pozyskuje się z innych miejsc, gdzie stosunki kapitalistyczne mają dopiero zapanować? Wraz z ich pojawieniem się w orbicie kapitału stają się one towarem jak każdy inny, przede wszystkim wskutek działań kapitalistów kupieckich, którzy je do niej sprowadzają. Ruch okrężny ka­ pitału przemysłowego

Rozdział II Trzy figury procesu ruchu okrężnego...

91

krzyżuje się z cyrkulacją towarów wytworzonych w warunkach najrozmaitszych spo­ łecznych sposobów produkcji (...). Niezależnie od tego, czy towary są wytworem pro­ dukcji opartej na niewolnictwie, czy też produktem wytwórczości chłopów (Chińczy­

ków, ryotów indyjskich), czy wspólnot (Holenderskie Indie Wschodnie), czy produkcji państwowej (jak produkcja oparta na poddaństwie, spotykana we wcześniejszych okre­

sach dziejów Rosji), czy półdzikich ludów myśliwskich itp. - wszystko jedno: jako towary

i pieniądz występują one wobec pieniądza i towarów, w których postaci przejawia się kapitał przemysłowy.

Kapitał może łączyć się z niekapitalistycznymi sposobami produkcji. Charakter procesu produkcji, którego są rezultatem, nie odgrywa żadnej roli; jako to­ wary funkcjonują one na rynku, jako towary wchodzą do ruchu okrężnego kapitału

przemysłowego, jak również do cyrkulacji zawartej w nim wartości dodatkowej. Cechą znamienną procesu cyrkulacji kapitału przemysłowego jest tedy uniwersalny charakter

pochodzenia towarów, istnienie rynku jako rynku światowego (K2,136-137).

Manifest partii komunistycznej pokazuje, że już wtedy Marks i Engels zdawali sobie de facto sprawę, że żyją w epoce niezwykle szybkiego formowania się światowe­ go rynku (dzięki pojawieniu się linii kolejowych, statków parowych i - niezwykle istotnego - telegrafu, który pozwalał na natychmiastowe przekazywanie informa­ cji o cenach towarów we wszystkich głównych portach na świecie). Byli również bardzo wyczuleni na sposoby, w które cyrkulacja kapitału przemysłowego krzyżu­ je się z tamtym światem, zarówno go przekształcając (wraz z tym, jak produkcja ka­ pitalistyczna staje się coraz bardziej hegemoniczna), jak i będąc przekształcanym

przez niego (jako że tanie surowce i inne towary mogą być pozyskiwane z niekapitalistycznych formacji społecznych). Marks wskazuje na dwie kwestie związa­ ne z tymi sposobami. Po pierwsze, reprodukcja kapitału produkcyjnego wymaga reprodukcji środków produkcji, co z kolei oznacza, że „kapitalistyczny sposób produkcji uwarunkowany jest sposobami produkcji, znajdującymi się na innym niż on szczeblu rozwoju” (K2, 137). Jednak charakteryzującą go „tendencją” jest „przekształcenie w miarę możności wszelkiej produkcji w produkcję towarową’ (K2,137-138) i „najważniejszym środkiem prowadzącym do tego celu jest właśnie wciąganie innych sposobów produkcji do swego procesu cyrkulacji (...). Przeni­

kanie kapitału przemysłowego przyśpiesza wszędzie to przekształcenie, a wraz z tym również przemianę wszystkich bezpośrednich producentów w robotników

92

Przewodnik po Kapitale Karola Marksa • część 2

najemnych" (K2,138). Nie wspomina się o tym, czy proces ten zachodził pokojowo, czy nie, i w jakim stopniu pociągał za sobą praktyki imperialistyczne i kolonialne. Po drugie, „towary wchodzące do procesu cyrkulacji kapitału przemysłowego (...) niezależnie od ich pochodzenia (...) występują wobec kapitału przemysłowego same już w formie kapitału towarowego" a tym samym „w formie kapitału towa­ rowo-handlowego, czyli kupieckiego; a kapitał ten z natury swej obejmuje towary wszystkich sposobów produkcji" (K2,138). Prowadzi to do poczynienia kilku krót­ kich uwag (którymi zajmiemy się później) dotyczących roli kapitału kupieckiego, hurtowych i detalicznych kupców w kapitalistycznym sposobie produkcji. Podob­ nie rola kapitału pieniężno-handlowego pojawia się wraz z, jak to zwykle bywa, kilkoma odniesieniami do systemu kredytowego. Powrócimy jeszcze do roli tych kapitalistów, to jest kupców i finansistów. Jest jeszcze trzecia kwestia, o której napomyka Marks (K2,144-145). Ciągłość przepływu, tak istotna dla procesu cyrkulacji kapitału, wymusza regularne, a nie epizodyczne i niepewne, dostawy towarów pochodzących z niekapitalistycznych formacji społecznych i wytwórców. Gdy towary pochodzące z niekapitalistycznego świata trafią już do procesu cyrkulacji kapitału przemysłowego, konieczne jest poczynienie kroków, aby zapewnić dalszy i nieograniczony napływ tych towarów. Z całą pewnością jest to jedna z motywacji kierujących ustanawianiem stosunków władzy, zwłaszcza kolonialnej i imperialistycznej dominacji, jak również zawie­ raniem porozumień z zagranicznymi potentatami (takimi jak Saudyjczycy), z po­ mocą których zagwarantowana zostaje współpraca ze strony niekapitalistycznego dostawcy kluczowych towarów, niezbędnych dla reprodukcji cyrkulacji kapitału. W tym miejscu Marks zaledwie wspomina o problemach tego typu. Jak jednak przekonywałem od samego początku, gdy tylko puścimy wodze fanta­ zji, opierając się na przemyśleniach Marksa, tom II w coraz większym stopniu wyda nam się nieprzebranym źródłem dla dalszej konceptualizacji przeróżnych zagadnień, takich jak nierówny rozwój geograficzny, struktury wymiany towaro­ wej z niekapitalistycznymi formacjami społecznymi, a wreszcie przekształcanie przeważającej części świata, czy to przez handel, czy przez kolonializm, w jeden wielki rynek, gdzie to cyrkulacja kapitału wiedzie prym. Właściwa materia tek­ stu pozostaje mimo wszystko beznamiętna i enigmatyczna. Te fragmenty, same w sobie, zdają się odrobinę przypadkowe i marginalne. Jeśli jednak weźmiemy pod uwagę, dokąd te pomysły mogą prowadzić, otwiera się przed nami fascynu­ jący obszar teoretyczny, który, wraz z uzupełnieniem o spostrzeżenia z innych prac Marksa, dostarcza wielorakich wniosków dla naszego zrozumienia natury

Rozdział II Trzy figury procesu ruchu okrężnego...

93

ugruntowania kapitału w konkretnych okolicznościach, szczególnie tych świata

niekapitalistycznego. Marks dorzuca potem tylko parę historycznych uogólnień: „na tej zasadzie przeciwstawiano sobie wzajemnie gospodarkę naturalną, gospodarkę pieniężną i gospodarkę kredytową jako trzy charakterystyczne formy ekonomiczne ruchu produkcji społecznej" (K2,144). Gospodarka pieniężna i kredytowa „odpowiadają tylko różnym szczeblom rozwoju produkcji kapitalistycznej, nie stanowią jednak bynajmniej rożnych samodzielnych form wymiany w porównaniu z gospodarką naturalną” (K2,144-145). W kapitalizmie rozróżnienie na gospodarkę pieniężną i kredytową ma odniesienie jedynie do „sposobu wymiany” między producentami. W gospodarce naturalnej tym sposobem jest barter. Muszę przyznać, że te kategorie i periodyzacja nie wydają mi się zbyt poucza­ jące. Rozróżnienia Marks zaczerpnął od Adama Smitha i nie opatrzył ich żadnych krytycznym komentarzem. Periodyzacja z kolei nie ma żadnej historycznej pod­ stawy. To jedna z tych chwil, w których Marks jak papuga powtarza burżuazyjną mitologię. Mimo to warto zwrócić uwagę, że podkreśla on niezbędność szczegól­ nej metody badawczej dla „gospodarki kredytowej" I znów nawet się nie zająknie, czym miałaby być ta szczególna metoda. Związek historyczny między „sposobami wymiany” a także znaczenie lichwy i kredytu są o wiele lepiej omówione przez Marksa w innym miejscu (jak zobaczymy niebawem).

Ostatnia część tego rozdziału zawiera zagadkę o ogromnym znaczeniu dla całego tomu II, a tym samym dla całego korpusu Marksowskiej ekonomii politycznej. Ko­ nieczna jest zatem niezwykle uważna lektura. Jak wspominałem w rozdziale pierwszym, Marks bardzo niechętnie podej­ muje kwestię popytu i podaży (jak pamiętamy, gdy znajdują się w równowadze, „przestają cokolwiek wyjaśniać"). Na tym etapie wywodu napotyka jednak sytuację, w której nie może ich już dalej pomijać. Problem pojawia się, gdy rozważa, skąd bierze się popyt finalny, umożliwiający realizację wartości dodatkowej: Kapitalista włącza do cyrkulacji mniej wartości w formie pieniądza, niż z niej wyciąga, albowiem włącza do niej więcej wartości w formie towaru, niż wyciągnął z niej w formie

towaru. O ile funkcjonuje on tylko jako uosobienie kapitału, jako kapitalista przemy­ słowy, jego podaż wartości towarowych jest stale większa niż jego popyt na wartości towarowe. Gdyby podaż i popyt z jego strony pokrywały się pod tym względem, ozna­

czałoby to, że wartość jego kapitału nie pomnaża się; jego kapitał nie funkcjonowałby

94

Przewodnik po Kapitale Karola Marksa • część 2

jako kapitał produkcyjny (...). Stopa, według której kapitalista pomnaża wartość swego

kapitału, jest tym większa, im większa jest różnica pomiędzy jego podażą a jego po­ pytem, czyli im większa jest nadwyżka tej wartości towarowej, którą dostarcza on na

rynek, ponad tę wartość towarową, którą nabywa na rynku. Nie jest jego celem, aby popyt i podaż się pokrywały, lecz aby się możliwie nie pokrywały, aby jego podaż prze­

wyższała jego popyt. To, co dotyczy poszczególnego kapitalisty, dotyczy również klasy kapitalistów (K2,146-147).

Kapitaliście niezbędne są środki produkcji (c) - oto jedno ze źródeł popytu. To jed­ nak o wiele mniej niż wartość towarów, które zostaną wyprodukowane (c + v + s). Klasa kapitalistów dostarcza robotnikom siły nabywczej (v). Robotnik „wymienia przeważnie swą płacę na środki utrzymania, a przy tym głównie na niezbędne środ­ ki utrzymania" co sprawia, że „popyt kapitalisty na siłę roboczą jest pośrednio jed­ nocześnie popytem na środki spożycia" Jeżeli pominiemy oszczędności robotnika i „wszelkie stosunki kredytowe" to „maksymalna granica popytu ze strony kapitali­ sty = K = c + v, podaż zaś z jego strony = c + v + s”. Oznacza to, że im większa wytwarza­ na wartość dodatkowa, „tym mniejszy staje się jego [kapitalisty] popyt w stosunku do jego podaży” (K2,147-148). Dlatego też równowaga między popytem a podażą

wydaje się nie tyle niemożliwa, co niepożądana z punktu widzenia kapitału. Odsyła to do tego, co nazwałem „problemem wyzbycia się nadwyżki kapita­ łu lub jej wchłonięcia”. Kapitalista rozpoczyna dzień z określoną ilością pieniędzy równą c + v, a kończy go z odpowiednikiem pieniężnym c + v + s. Skąd zatem bierze się ten końcowy popyt na zakup wartości dodatkowej? Jeżeli wszystko rozbijało się tylko o zdobycie większej ilości pieniędzy, to ktoś gdzieś (w czasach Marksa - do­ stawcy złota, w naszych - Mennica Państwowa) mógłby ich dostarczyć. Odpowie­ dzi na to pytanie trzeba jednak szukać w odniesieniu do wartości, a nie pieniędzy. Skoro wartość dodatkowa ma się realizować w wymianie, musimy wyjaśnić, skąd na ostatnim etapie bierze się ekwiwalent wartości dodatkowej w wartości [wyra­ żonej w pieniądzu służącemu do zakupu/realizacji wartości dodatkowej - przyp. red.], służący dopełnieniu tej wymiany. W teorii powinniśmy udzielić odpowiedzi bez wykraczania poza kapitalizm (bez niekapitalistycznych źródeł popytu i podaży, którym Marks poświęcał uwagę we wcześniejszej części rozdziału), i bez założenia o istnieniu jakiejś klasy próżniaczych konsumentów (takich jak właściciele ziemscy

czy inna pozostałość feudalizmu, albo Korona czy Kościół), których jedyna rola to nie produkować nic, a konsumować po same uszy tylko po to, by utrzymać równo­ wagę między popytem a podażą. Ten ostatni wariant (obok handlu zagranicznego)

Rozdział II Trzy figury procesu ruchu okrężnego...

95

to, swoją drogą, rozwiązanie Malthusa dla tego samego problemu - popytu efek­ tywnego niewystarczającego dla wchłonięcia wytwarzanej nadwyżki. Posunął się nawet do tego, że tłumaczył istnienie klas pasożytniczych, zaabsorbowanych zbyt­ kowną konsumpcją, takich jak duchowieństwo, urzędnicy państwowi (wliczając w to dwór królewski) i gnuśną arystokrację, istotnością roli, jaką odgrywają w rów­ noważeniu skądinąd chaotycznego kapitalizmu. Marks, rzecz jasna, nigdy nie opo­ wiedziałby się za takim rozwiązaniem, nawet jeżeli dałoby się je na dłuższą metę utrzymać (a nie dałoby się). Wprowadziwszy (jak zwykle) lalka trudności, takich jak te związane z czasem

obrotu i inwestycjami w kapitał trwały (którym poświęci w dalszej części osobne rozdziały), Marks stara się zmierzyć z problemem, wychodząc od reprodukcji. Je­ żeli to sama klasa kapitalistów konsumuje całość wartości dodatkowej i wykorzy­ stuje wartość kapitału stałego i zmiennego ponownie w produkcji, popyt i podaż powracają do równowagi. Oznacza to jednak, że całość wartości dodatkowej musi być pozyskana i skonsumowana przez kapitalistów. Słowem, muszą wykorzystać własne zapasy wartości (ich pochodzenia nie dane jest nam poznać, ale możemy domniemywać, że ma coś wspólnego z akumulacją pierwotną), by zdobyć (zreali­ zować) wartość dodatkową wytworzoną pod koniec dnia. Logika, która za tym stoi, jest w pewnym sensie nie do ruszenia. Wyobraź­ my sobie dwuklasowe społeczeństwo - kapitalistów i robotników. Robotnicy naj­ zwyczajniej w świecie nie mogą zapewnić dodatkowego popytu umożliwiającego wchłonięcie nadwyżki (jeżeli już, będą raczej wykazywać wraz z upływem czasu i nasileniem wyzysku coraz mniejszy popyt). Jedyna klasa, która może go więc zapewnić, to kapitaliści. Ci z kolei muszą uprzednio posiadać pieniężne rezerwy (wartości) w celu późniejszej realizacji wartości dodatkowej, do której zawłaszcze­ nia dążą. Na pierwszy rzut oka to zupełnie dziwaczny system. Zakłada chociażby nienasycone pragnienie rosnącej w nieskończoność masy dóbr konsumpcyjnych po stronie kapitalistów. Niemniej istnieje jedno przekonujące uzasadnienie dla stanowiska Marksa. Zwróćcie uwagę, że rozdział rozpoczął od stwierdzenia: „wszystkie przesłanki pro­ cesu jawią się jako jego rezultat, jako przesłanka wytworzona przez sam ten proces. Każdy moment jawi się jako punkt wyjściowy, punkt przejściowy i punkt powrotu" Czy to stwierdzenie zachowuje prawdziwość w odniesieniu do klasy kapitalistycz­ nej w ogóle? W pierwszym stadium cyrkulacji kapitał rzeczywiście może być zmu­ szony do wyłożenia nadwyżkowej wartości (pieniędzy), by kupić wartość dodatko­ wą produkowaną przez robotnika. Gdy jednak się to dokona, wartość dodatkowa

96

Przewodnik po Kapitale Karola Marksa • część 2

produkowana przez robotników należy do kapitalisty, a ci z kolei skonsumowali swój pierwotny kapitał. W kolejnym stadium procesu cyrkulacji kapitaliści wydają nie swoje własne pieniądze, ale ekwiwalent pieniężny wartości dodatkowej zawłaszczo­ nej wcześniej od robotników. W wyniku tego klasa kapitalistyczna reprodukuje się zawsze z wartości dodatkowej wytworzonej przez robotników. Tym samym kapita­ liści dostarczają nadwyżkowego popytu za pomocą wartości dodatkowej już wytwo­ rzonej przez robotników, a zawłaszczonej przez nich samych. To oczywiście słowo w słowo rozumowanie z rozdziału 21 tomu I. Kwestia pochodzenia nadwyżkowego popytu zdaje się znikać, ponieważ robotnicy już go wytworzyli, a kapitaliści muszą go sobie tylko przywłaszczyć. Czy też - jak powiedział na początku Marks - przesłan­ ka (popyt efektywny kapitalistów) jawi się teraz jako rezultat (zawłaszczenie wartości dodatkowej). To może być prawda w przypadku reprodukcji prostej, ale biorąc pod uwagę ogólny wydźwięk rozumowania w tych rozdziałach, jest mało prawdopodob­ ne, że ten proces będzie przebiegał nieustannie, bez jakichkolwiek przerw i zakłóceń. Jeśli jednak kapitalista postępuje w ten sposób, to defacto zachowuje się jak „nie-kapitalista, nie z tytułu swych funkcji kapitalisty, lecz na swe potrzeby osobiste lub dla przyjemności" (K2,149). To z kolei, jak stwierdza Marks, „równa się założe­ niu, że produkcja kapitalistyczna nie istnieje, a więc nie istnieje też sam kapitalista przemysłowy. Założenie bowiem, że motywem napędowym jest osobiste spożycie, a nie właśnie bogacenie się, usuwa samą podstawę kapitalizmu” (K2, 149-150). Rozróżnienie na osobiste spożycie i bogacenie się zdaje się tu kluczowe dla rozwa­ żań Marksa. Stwierdzenie, że kapitalizm opiera się na indywidualnym pragnieniu osobistego spożycia, stałoby w sprzeczności z argumentem, który Marks przedsta­ wia w tomie I, a dokładnie w rozdziale 22. Kapitalizm, przekonuje w nim, opiera się na „produkcji dla produkcji i akumulacji dla akumulacji” niezależnie od indy­ widualnych pragnień kapitalistów. Choć zawsze pojawia się „faustowski konflikt" między pragnieniem konsumpcji i osobistego spożycia a koniecznością ponownej inwestycji, przymusowe prawa konkurencji zmuszają kapitalistów do skłonienia się ku drugiej możliwości. Nie wystarcza zatem za siłę powodującą akumulację ka­ pitału uznać osobę kapitalisty zaślepionego pragnieniem dóbr konsumpcyjnych.

Nie wystarczy nawet przyjąć, że ta siła to kapitalistyczna żądza coraz większej i większej władzy społecznej, którą umożliwia prywatne przywłaszczenie pieniędzy (choć, jak się przekonamy, ma to częściowo znaczenie). Historyczną misją burżuazji jest nieustająca akumulacja. Marks twierdzi, że system oparty na chciwości i pogoni za czystą przyjem­ nością jest „technicznie niemożliwy. Kapitalista musi nie tylko tworzyć kapitał

Rozdział II Trzy figury procesu ruchu okrężnego...

97

rezerwowy na wypadek wahań cen i aby móc wyczekać najkorzystniejszej ko­ niunktury dla kupna i sprzedaży; musi on akumulować kapitał, aby móc w ten spo­ sób rozszerzać produkcję i wprowadzać udoskonalenia techniczne do organizmu wytwórczego” (K2,150). Gromadzenie pieniądza w celu dokonania inwestycji, dla przykładu, w ogromny i masywny kapitał trwały wycofuje pieniądze z cyrkulacji i tym samym zmniejsza istniejący popyt: „pieniądz jest unieruchomiony; nie od­ ciąga z rynku towarowego żadnego ekwiwalentu w towarze za ten ekwiwalent pie­ niężny, który został odciągnięty z rynku w zamian za dostarczony towar" (K2,150). Powiększa to przepaść między wartością dostarczaną przez kapitalistę na rynek a istniejącym popytem. Gdy część wartości dodatkowej zostaje ponownie zainwestowana w rozsze­ rzenie produkcji, powyższe rozwiązanie problemu efektywnego popytu staje się jeszcze bardziej podejrzane. Kapitalista nie tylko będzie musiał wyłożyć środki potrzebne na zakup i realizację początkowej fazy wytwarzania wartości dodat­ kowej, ale będzie musiał znaleźć jeszcze więcej zasobów, by zrealizować wartość dodatkową wytworzoną dzięki ponownym inwestycjom. Ta powinność będzie się

powtarzać w nieskończoność. Główny problem wciąż czeka na rozwiązanie: jeśli, jak się wydaje, popyt nie może brać się z konsumpcji kapitalisty, skąd do licha się bierze? Marks nie daje definitywnej odpowiedzi, a zaledwie wskazówki. Wydaje mi się jednak, że zna­ czący jest fragment kończący ten rozdział: „nie bierzemy tu pod uwagę kredytu; a należy to do dziedziny kredytu, gdy kapitalista np. w miarę tego, jak gromadzą mu się pieniądze, deponuje je w banku na oprocentowanym rachunku bieżącym" (K2, 150). Tworzenie skarbu, niezbędne dla budowy kapitału trwałego, mogłoby być zorganizowane za pomocą systemu kredytowego. Z pewnością pozwoliłoby to na wydatkowanie całej zgromadzonej wartości. Jest to zatem kolejne miejsce, gdzie system kredytowy zdaje się odgrywać strategiczną rolę uwalniania większej siły pieniężnej. Na tym etapie nie wiemy jednak, na czym miałaby polegać ta rola i jak mogłaby odnosić się do wyraźnego braku równowagi pomiędzy popytem a po­ dażą, która powstaje wewnątrz dynamiki procesu akumulacji. Rozwiązanie problemu pojawia się znacznie później w tomie II, przyjmując postać kilku wynikających z siebie kroków, które znajdują dopełnienie w schema­ tach reprodukcji na końcu książki. Zamiast trzymać was w niepewności (do czego zawsze skłonny jest Marks), pozwólcie mi przedstawić zarys mojego rozumienia

argumentu Marksa. Konsumpcja kapitalistyczna ma dwie postaci: indywidualną (środki utrzymania i przedmioty zbytku) oraz produkcyjną. Ta druga pociąga za

98

Przewodnik po Kapitale Karola Marksa • część 2

sobą odtworzenie początkowego kapitału, by doprowadzić do następnego cyklu wytwarzania wartości dodatkowej i ponownej inwestycji w ekspansję, co oznacza zwiększony popyt na jeszcze większą ilość środków produkcji i więcej dóbr płaco­ wych dla kolejnych zatrudnionych robotników (przy założeniu braku zmian tech­ nologicznych oszczędzających pracę). Przymusowe prawa konkurencji napędzają ekspansję (stąd akcent położny zostaje raczej na bogacenie się, a nie konsumpcję osobistą). Popyt pochodzący z jutrzejszej ekspansji (i burżuazyjna konsumpcja) tworzy rynek zbytu na dodatkowe towary wyprodukowane wczoraj. Kluczowe znaczenie ma koordynacja. Gdy nie będziemy traktować kapitali­ stów jako całości, zobaczymy, że w każdym danym momencie część z nich wydaje na ponowne inwestycje, podczas gdy inni gromadzą skarb, przygotowując się do przyszłych inwestycji czy ponownych inwestycji (dajmy na to, w kapitał trwały). Te ponowne inwestycje zapewniają dodatkowy popyt, z kolei gromadzenie skarbu obniża popyt, równocześnie nie zmniejszając podaży. Czy w ten sposób możliwe jest zrównoważenie łącznego popytu i podaży? Wydaje się, że jest to możliwe wy­ łącznie wskutek interwencji systemu kredytowego, która sprawi, że zgromadzone pieniądze zostaną uwolnione do użytku przez innych (dzięki operacjom banków) w kolejnych inwestycjach. Pieniądze otrzymane ze sprzedaży jutrzejszego produk­ tu są z tego względu potrzebne do opłacenia wartości dodatkowej, która została wytworzona dzisiaj. Ta czasowa przerwa pomiędzy podażą kapitalisty a jego po­ pytem może zostać zniwelowana za pomocą pieniądza kredytowego. W rzeczywi­ stości kapitaliści nie muszą w tym celu u nikogo się zapożyczać. Mogą po prostu wystawiać kolejne zobowiązania do zapłaty i stosować praktykę mającą już długą

tradycję - kupuję teraz, ale płacę później. Stąd też bierze się bliski związek aku­ mulacji kapitału i akumulacji długu. Jedna nie może istnieć bez drugiej. Walka o ograniczenie dalszego tworzenia długu (w 2011 roku w Stanach Zjednoczonych wydawało się, że robi to właśnie Partia Republikańska) jest w rzeczywistości walką o obalenie kapitalizmu. To dlatego polityka zaciskania pasa, o ile będzie konse­ kwentnie stosowana, doprowadzi nie tylko do zahamowania rozwoju, ale w końcu do krachu kapitalizmu. W tym rozdziale nie znajdziemy nic więcej niż krótką wzmiankę o takim rozwiązaniu i związanych z nim problemach. Bardzo się tu zapędziłem. Niechęć Marksa do zmierzenia się z kwestiami kredytu i procentu oraz postaciami bankiera i finansisty w istocie sprawia, że nie daje on w tomie II jasnej odpowiedzi na to, jak kapitaliści mogą równoważyć popyt i podaż na gruncie czysto kapitalistycznego sposobu produkcji.

Rozdział II Trzy figury procesu ruchu okrężnego...

99

Refleksje nad iłtotq kapitału

Marks nie dostarcza w tomie II argumentów politycznych. Jakie jednak wnioski o takim charakterze możemy wyprowadzić z dotychczasowej treści? Jedną z kwe­ stii, jakie wyłaniają się z tego rozdziału, jest zaproponowana definicja kapitału. Gdy na nowo toczą się rozmowy na temat walki antykapitalistycznej, warto okre­ ślić, przeciwko czemu mamy wytoczyć działa. W tomie I kapitał definiowany jest jako wartość w ruchu. „Kapitał to pieniądz, kapitał to towar’,' mówi Marks: W istocie jednak wartość staje się tutaj podmiotem procesu, w którym ona poprzez usta­ wiczne przemiany to w formę pieniądza, to w formę towaru sama zmienia swą wiel­

kość, oddziela się jako wartość dodatkowa od siebie samej (...). Dlatego też pieniądz jest punktem wyjścia i punktem końcowym każdego procesu pomnażania wartości (...). Wartość staje się więc wartością znajdującą się w procesie, pieniądzem w procesie

i w tym charakterze - kapitałem (KI, 178-179).

Swoją drogą, Marks omawia tutaj nie to, czym kapitał jest, ale jako co się jawi. W tych fragmentach zauważa chociażby, że kapitał „otrzymał tajemną własność stwarzania wartości (...). Wydaje na świat żywe potomstwo lub co najmniej skła­ da złote jaja" (Ki, 178). W tomie I pokazuje, że te złote jaja to tak naprawdę owoce pracy wykonywanej pod kierunkiem i nadzorem kapitalisty w ukrytym warszta­ cie produkcji. Niemniej w tomie II „wartość w ruchu" zostaje rozłożona na ruchy okrężne kapitałów pieniężnego, towarowego i produkcyjnego. Czy jeden z nich stanowi w większym stopniu określenie kapitału w porównaniu z pozostałymi? A jeśli tak, to które momenty przejścia w danym ruchu bądź między dwoma ruchami okręż­ nymi są kluczowe i tym samym w oczywisty sposób stają się zarzewiem walki poli­ tycznej? Co powinniśmy myśleć o sprzecznościach w procesie cyrkulacji, których nie da się wywieść bezpośrednio z napięcia stosunku kapitał - praca? Co zrobić z brutalnym faktem: jeżeli wartość nie zrealizuje się w cyrkulacji, to wartość (wraz z wartością dodatkową) przepada? W tych rozdziałach Marks stanowczo podkreśla, że pieniądz to nie kapi­ tał. Pieniądz, stwierdza, może tylko spełniać funkcję pieniądza: służyć zakupowi i sprzedaży towarów. Poza tym formy pieniężne pojawiły się na długo przed za­ istnieniem kapitału jako siły dominującej nad światem ludzkich spraw. Niemniej,

100

Przewodnik po Kapitale Karola Marksa • część 2

o ile kapitał nie może zostać zredukowany do pieniądza, to istnieją zasadne racje przemawiające za tym, że kapitał może nie tylko jawić się jako kapitał pieniężny, ale również rzeczywiście się nim stawać. Pieniądz jest formą władzy społecznej, która może zostać przywłaszczona przez osoby prywatne. Żądza większej siły nabywczej powodowała już wieloma kapitalistami, a z pewnością może się stać jedną z sił napędowych żądzy prywatnej akumulacji. Co więcej, tylko w formie pieniężnej wartość dodatkowa staje się policzalna. Kapitalista wie, ile pieniędzy wyłożył na początku ruchu okrężnego, i może łatwo obliczyć ilość nadwyżkowych pieniędzy, które otrzymuje. Nie dziwi zatem, że gdy myślimy o kapitale, pierw­ sze, co przychodzi na myśl, to jego forma pieniężna. Widzimy też, skąd się bierze fetyszystyczna wiara utożsamiająca pieniądz z kapitałem. Musimy zdawać sobie sprawę z niezłomności tej wiary. Istotnie, siła pieniądza ma realne znacznie, ale jest też przedmiotem pożądania. Fetyszyzm pieniężny, podobnie jak ten towaro­ wy, tak błyskotliwie wyłożony w tomie I, skrywa rzeczywistość społeczną. Pieniądz nie może sam z siebie nic stworzyć - może wypełniać jedynie funkcje pieniądza. Dominacja ruchu okrężnego pieniądza nad pozostałymi ruchami to, jak wskazu­ je Marks, zgubna ułuda. A jednak w pewnym momencie swojej cyrkulacji kapitał przemysłowy przybiera formę pieniężną i tym samym wytwarza kapitał pieniężny. Również towary mogą realizować tylko funkcje towarów. Istnienie towarów jest niezależne od tego, czy są produktami kapitału. Sam Marks przekonuje, że cały świat produkcji towarowej i wymiany, a także formacje pieniężne i rynkowe musiały istnieć, nim pojawił się sam kapitał. Jeśli na rynku nie byłoby żadnych towarów, gdzie kapitaliści kupiliby swoje środki produkcji, a robotnicy dobra płacowe nie­ zbędne do ich przetrwania? Utowarowienie w ogóle, a nawet produkcja towarowa, nie definiują kapitału. Charakterystyczne w kapitalizmie jest natomiast to, że to­ wary są brzemienne wartością dodatkową, której nie mogły począć same z siebie. Niemniej one również nie mogą stanowić istoty kapitału. Jakkolwiek ważny nie byłby ruch okrężny kapitału towarowego w tomie II, nie jest decydujący dla istoty kapitału. Jeszcze bardziej zaskakuje nas stwierdzenie Marksa, że choć często uważa się

kupno i sprzedaż siły roboczej za podstawowe elementy definiujące dla kapitału, to mogą one występować niezależnie od niego. Usługi mogą być opłacane poza sferą cyrkulacji kapitału. Wiele przykładów znajdziemy w feudalizmie. Zerknijcie do powieści Dickensa, a zobaczycie, że takie wypadki miały miejsce w Londynie, nawet wówczas gdy kapitalizm głęboko zapuścił tam już korzenie. Owo rozróżnie­ nie jest nadal ważne: jeżeli zapłacę dzieciakowi z mojego bloku za wyprowadzenie

Rozdział II Trzy figury procesu ruchu okrężnego...

101

psa po południu, nagrodzę sąsiada, który godzinami pomaga mi w naprawie ganku, skrzynką piwa - żadna z tych sytuacji nie będzie z góry zakładała istnienia kapi­ tału czy jego cyrkulacji. Wymiana usług za pieniądze czy inne towary, zauważa Marks, z konieczności poprzedzała swoim istnieniem kupno siły roboczej jako to­ waru. Mimo że proletaryzacja na szeroką skalę była warunkiem niezbędnym dla powstania kapitału, znów sama w sobie nie wskazuje, co jest konstytutywne dla jego natury. Marks zwraca również uwagę (K2,101), że kapitalistyczna produkcja towaro­ wa odbywa się w ten sam sposób co „produkcja w ogóle" i jako takiej nie można jej

odróżnić od „niekapitalistycznego procesu produkcji" za pomocą jakichś konkret­ nych cech fizycznych. Uprawa kukurydzy to ostatecznie uprawa kukurydzy, nieza­ leżnie od sposobu produkcji. Fizyczne praktyki wytwarzania wartości użytkowych nie definiują więc kapitału. Ten sam fizyczny proces produkcji może, co do zasa­ dy, zachodzić w społeczeństwach definiowanych przez różne stosunki społeczne: feudalne, kapitalistyczne czy socjalistyczne. Wniosek, do którego nieuchronnie dochodzimy, brzmi: istotą kapitału jest za­ chodzący w produkcji stosunek klasowy pomiędzy kapitałem a pracą, umożliwiają­

cy systematyczne wytwarzanie i zawłaszczanie wartości i wartości dodatkowej. Ta definicja kapitału jest zgodna ze stwierdzeniem Marksa z wprowadzenia do Zary­ su krytyki ekonomii politycznej - właśnie produkcja, rozumiana jako wytwarzanie wartości dodatkowej (a nie w jej znaczeniu materialnym)1, dominuje nad wszyst­ kimi innymi momentami podziału, wymiany, konsumpcji, a przede wszystkim nad samym fizycznym procesem produkcji jako takiej. Reprodukcję kapitału należy za­ wsze rozumieć jako reprodukcję stosunków klasowych pomiędzy kapitałem a pra­ cą (jak bardzo wyraźnie wskazuje rozdział 21 tomu I). Z opowieści Marksa wyłania się następująca narracja: wszystkie te elemen­ ty - pieniądz, towary, kupno i sprzedaż usług, określone możliwości fizyczne i tech­ niczne produkcji - musiały zaistnieć, by powstał kapitał. Współtworzyły warunki konieczne dla wykształcenia tego stosunku klasowego między pracą a kapitałem, który umożliwia systemowe wytwarzanie i przywłaszczanie wartości dodatko­ wej. To właśnie ten ostatni element stanowi o szczególności kapitału. Jeżeli zatem

1 Harvey przeciwstawia tu wytwarzanie wartości dodatkowej i wytwarzanie konkretnych

(materialnych) wartości użytkowych. To pierwsze jest charakterystyczne dla kapitalistycznego sposobu produkcji i ma wygenerować zysk dla kapitalisty, celem drugiego jest natomiast zaspoko­ jenie bezpośrednich potrzeb konsumenckich (przyp. red.).

102

Przewodnik po Kapitale Karola Marksa • część 2

chcemy dyskutować o „hipotezie komunistycznej" albo polityce antykapitalistycznej, zasadniczym celem musi być zniesienie tego klasowego stosunku produkcji. Kuszący jest zatem następujący wniosek: stworzenie socjalizmu, a nawet ko­ munizmu w świecie pieniądza, utowarowienia, a także wymiany usług powinno być możliwe o tyle, o ile tylko stosunek klasowy między pracą a kapitałem zostanie usunięty ze świata produkcji (zastąpi go, przykładowo, „zrzeszenie wytwórców^ do którego zazwyczaj odwołuje się Marks, gdy rozważa alternatywy). Koniec końców, każdy z tych elementów istniał, zanim pojawił się kapitał - dlaczego miałyby prze­ stać odgrywać tę strategiczną rolę w socjalizmie czy komunizmie? Z rozdziałów tych wyłania się jednak bardziej skomplikowana narracja. Gdy stosunek klasowy pomiędzy kapitałem a pracą zaczyna panować w produkcji, po­ ciąga za sobą przekształcenie warunków, które dały mu początek. Cyrkulacja pie­ niądza i towarów oraz funkcjonowanie rynku pracy najemnej zostają przekształ­ cone tak, aby wspierały, a nawet sankcjonowały i dyscyplinowały reprodukcję stosunków klasowych w ramach produkcji. W rozdziałach tych dostrzegamy, że te trzy ruchy okrężne kapitałów - pieniężnego, towarowego i produkcyjnego - są ze sobą tak powiązane, że nie da się zmienić jednego z nich bez zmiany reszty. Nie oznacza to jednak, że zmiana jest niemożliwa. Tak naprawdę to dzięki temu, że zakłócenie w jednym punkcie ruchu okrężnego ma natychmiastowe konsekwencje we wszystkich pozostałych, zmiana staje się możliwa. Marks pokazuje nam, że za­ kłócenia są tak czy siak nieuniknione, a tym samym mamy przed sobą szereg okazji do politycznych interwencji. Cały system, gdy dogłębnie go zrozumiemy, jawi się

jako kruchy i wystawiony na ciosy. Choć pieniądz, towary i wymiana usług faktycznie poprzedzają logicznie i hi­ storycznie powstanie kapitału jako relacji klasowej, to funkcjonowały one w rady­ kalnie innych warunkach społecznych. Gdy większość jednostek posiadała albo pewną władzę nad swoimi środkami produkcji, albo stałą (choć ściśle ograniczo­ ną), z góry daną (jak w przypadku niewolnictwa czy pańszczyzny) pozycję w po­ rządku społecznym, bezpośredni wytwórcy zawsze mieli zdolność do całościowej lub częściowej reprodukcji samych siebie poza wymianą rynkową. Wielki głód czy nieudane plony przymuszały niektórych do wymiany dóbr albo usług, niemniej większa część wymiany obejmowała nadwyżki wykraczające poza to, co niezbędne do reprodukcji społecznej. Wymiana odbywała się poza dyscypliną, jaką narzucała wartość wymienna. Tak dzieje się wciąż w warunkach określanych mianem „czę­ ściowej proletaryzacji" - duże grupy światowej siły roboczej, posiadające dostęp do ziemi lub innych rodzinnych czy wspólnotowych zasobów, mogą powrócić do

Rozdział II Trzy figury procesu ruchu okrężnego...

103

takiej sytuacji w przypadku braku zatrudnienia, choroby, niepełnosprawności. Na przykład we współczesnych Chinach duża część kosztów społecznej reprodukcji obciąża obszary wiejskie. Bardziej bezduszny proceder ma miejsce w Stanach Zjednoczonych, gdzie agrobiznes spycha koszty społecznej reprodukcji na Mek­ syk - nielegalni imigranci zatrudniani są do prac z rakotwórczymi pestycydami. Zwalnia się ich w momencie pogorszenia stanu zdrowia, a tym samym przymusza do powrotu do swoich wiosek, gdzie szukają opieki lub umierają. W tych otwierających tom II rozdziałach naszą uwagę zwraca ogólniejsze spostrzeżenie Marksa - gdy tylko stosunek klasowy między kapitałem a pra­ cą (szybko podbijający kolejne obszary, nawet w czasach Marksa) zapanował w samej produkcji, odcisnął swoje piętno także na formie i funkcjach pieniądza, towarów oraz rynków pracy. Gdy pieniądz przekształca się w kapitał pieniężny, zauważa Marks, staje się czymś więcej niż tylko celem i przedmiotem fetyszystycznej żądzy. Przyjmuje też zupełnie inne funkcje - zarządza się nim tylko po to, by

wspierał reprodukcję stosunku klasowego, przede wszystkim w formie systemu kredytowego. Poszczególne ruchy okrężne kapitału splatają się w sieć, a są po­ wiązane w taki sposób, że każdy z nich wspiera pozostałe, a czasem staje z nimi w sprzeczności, nawet jeśli stosunek klasowy i wytwarzanie wartości dodatkowej stanowi sedno kapitalistycznego sposobu produkcji. Kapitał „jest ruchem, proce­ sem ruchu okrężnego, który przebiega przez różne stadia i sam z kolei obejmuje trzy różne formy procesu ruchu okrężnego. Może więc być pojęty jedynie jako ruch, nie zaś jako rzecz znajdująca się w stanie spoczynku" (K2, 131). Ta wizja jest też zgodna z dialektyczną koncepcją „całokształtu" Marksa, wyłożoną również we wprowadzeniu do Zarysu. Specyfika kapitału wynika ze stosunku klasowego w produkcji umożliwiającego wytwarzanie wartości dodatkowej. Natomiast jego ogólność bierze się z cyrkulacji kapitału przemysłowego, który stanowi jedność ruchów kapitałów pieniężnego, produkcyjnego i towarowego. Wiara w dogłębne przekształcenie produkcji bez wprowadzenia radykal­ nych zmian w funkcjonowaniu innych ruchów okrężnych byłaby zatem mrzon­ ką. Przejście do socjalizmu czy komunizmu wymaga nie tylko zaciętych walk o usunięcie stosunku klasowego między kapitałem a pracą z produkcji, ale także okiełznania, czy raczej przebudowy, innych ruchów okrężnych, co pokaże, jak

przekształcenie monetyzacji, utowarowienie i wymiany usług mogą wesprzeć zrzeszonych wytwórców w ich produkcji. Jeśli, dla przykładu, coś pokrewnego pieniądzowi jest niezbędne dla wymiany, jak możemy zapobiec przekształcaniu się pieniądza w kapitał pieniężny oraz zawłaszczaniu władzy społecznej w nim

104

Przewodnik po Kapitale Karola Marksa • część 2

zawartej przez klasę, która skorzysta z niej tylko po to, by wytwarzać wartość do­ datkową i ją sobie przywłaszczać? Wymiana towarów to jedno, wartość wymien­ na jako regulator wszelkich ludzkich transakcji to coś zupełnie innego. Bez tych pobocznych przekształceń zniesienie stosunków klasowych w produkcji wydaje się niemożliwe. Taka konkluzja znajduje poparcie w długiej i częstokroć pełnej buty historii usiłowań przeorganizowania produkcji kapitalistycznej podług niekapitalistycznych zasad, w szczególności pod egidą stowarzyszenia wytwórców. Próby wpro­ wadzenia kontroli robotniczej, samorządności, autogestión i kooperatyw fabrycz­ nych (w rodzaju tych pojawiających się w Europie w latach siedemdziesiątych XX wieku czy w Argentynie po kryzysie 2001 roku) niezmiennie napotykały przeszko­ dę w postaci konieczności uporania się z władzą wrogiego kapitału kupieckiego i finansowego, która zresztą często sprowadzała na nie klęskę. Sen o autogestión i kontroli robotniczej pryskał jak bańka mydlana w konfrontacji z potęgą kapitału pieniężnego i towarowego oraz prawami wartości wymiennej, narzucającymi swo­ ją kontrolę. Trudno przeciwstawić się sile dążącej do pomnażania wartości, a więc jej ekstrakcji. Nie bez znaczenia zapewne jest, że najdłużej istniejącej kooperatywie robotniczej - Mondragonowi, założonemu podczas rządów faszystowskich w Hisz­ panii w 1956 roku w Kraju Basków - udało się przetrwać w dużej mierze wskutek stworzenia własnych instytucji kredytowych i marketingowych, a tym samym przez narzucenie swojej strategii politycznej we wszystkich trzech ruchach okrężnych. Mondragon wciąż istnieje i ma się dobrze, a w większości z 200 kontrolowanych przez niego zakładów narzuca się na poziomie płac ograniczenie różnic do stosun­ ku 3:1 (dla porównania w północnoamerykańskich korporacjach wynosi on 400:1 albo i więcej). Trudności, z którymi mierzy się praca stowarzyszona, biorą się przede wszyst­ kim z ciągłego utrzymywania się kapitalistycznych praw wartości, które - jak wcze­

śniej mieliśmy okazję się przekonać - dominują nad indywidualnymi kapitałami i doprowadzają do ich zniszczenia. Gdy któryś z zakładów znajdzie się w świecie, w którym prawa wartości powszechnie obowiązują, musi poddać się ich władzy dyscyplinującej. Trudno umknąć tej władzy, o ile to w ogóle możliwe. By przetrwać,

Mondragon i odzyskane fabryki w Argentynie musiały dostosować się do prawa wartości. Prowadzi nas to do ogólnej i na pierwszy rzut oka przygnębiającej kon­ kluzji, na którą Marks przygotowywał nas już w swoich analizach dewaluacji i deindustrializacji kapitału: stosunek klasowy pomiędzy kapitałem a pracą nie może zostać zniesiony bez zniesienia praw ruchu kapitału i ich podpory - niematerialnej,

Rozdział II Trzy figury procesu ruchu okrężnego...

105

a zarazem obiektywnej siły prawa wartości. Marks często jednak skłania się ku koewolucyjnej teorii historycznej transformacji. Patrząc pod kątem tej teorii na inte­ resujący nas przypadek, zaczyna się przed nami wyłaniać strategia walk antykapitalistycznych. O ile stosunek klasowy pomiędzy kapitałem a pracą leży u samego podłoża definicji kapitału, to jest on na tyle mocno osadzony w innych momentach procesu cyrkulacji, że pozbycie się go jest niewykonalne bez zniszczenia czy za­ stąpienia otaczających go elementów wspierających. Choć możemy zostać wierni zasadzie stowarzyszonych robotników, autonomii robotniczej i samorządności, jak również czcić długą tradycję walk o ich urzeczywistnienie, to chcąc pozbyć się do­

minacji kapitału nad światem społecznym, musimy stawić jej opór na wszystkich innych frontach. Choć ostatecznym celem komunizmu jest zniesienie stosunku klasowego między kapitałem a pracą, nie musi to pociągać za sobą likwidacji pieniądza (czy jego odpowiednika) oraz wymiany dóbr i usług. Musiałby, podobnie jak ongiś zrobił to kapitał, znaleźć sposoby całkowitej rekonfiguracji innych ruchów okręż­ nych, wskutek czego zaczęłyby one wspierać pracę stowarzyszoną, a nie stosunki klasowe kapitału. Stawia to przed nami bardzo ogólne i z pozoru złożone kwestie przyszłej funkcji i istoty pieniądza, utowarowienia i rynków. Na przykład: jak może przebiegać wymiana usług i jak zapewnić płynne przechodzenie pracy z jednej gałęzi lub miejsca produkcji do innego? jak zsynchronizować podziały pracy w ce­ lach społecznych? czy wciąż będzie istnieć praca i wymiana towarowa? Przejście do komunizmu obejmowałoby przemiany pozostałych ruchów okrężnych, tak by nie służyły już dłużej kapitałowi. Mamy za sobą doświadczenie dążenia do ko­ munizmu, realizowane przez zniesienie wszystkich tych form pobocznych - jak to miało miejsce w Korei Północnej - które pokazywałyby, że takie rozwiązanie również nie jest możliwe. Marks nie wierzył w utopie. Opowiada się jednak za ideą związku wytwórców, autonomicznie kontrolujących i decydujących o wytwarzaniu wartości użytkowych oraz środków do tego wykorzystywanych, jako podstawą rewolucyjnej alternatywy wobec bezwzględnego kapitalizmu, którego sedno stanowią wartości wymienne i zawłaszczanie wartości dodatkowej. Niemniej nie może się to wydarzyć - jak zo­ baczymy, rozważając zagregowane warunki reprodukcji z ostatnich dwóch roz­ działów tomu II - bez jakiejś władzy zarządzającej czy mechanizmu ukierunko­ wywania i koordynacji, a także bez świadomego planowania zsynchronizowanej produkcji wartości użytkowych. Oczywiście wszystko to wykracza daleko poza sam tekst pióra Marksa. Zdaje mi się jednak, że tom II prowokuje do zastanowienia

106

Przewodnik po Kapitale Karola Marksa • część 2

się nad tego rodzaju procesami i problemami. Dzięki temu ta dość nudna książ­ ka może stać się przyczynkiem do znacznie ciekawszego ćwiczenia z kreatywnego myślenia politycznego. Należy jednak w tym miejscu wspomnieć o jeszcze jednym problemie. W wielu częściach świata - przede wszystkim w Stanach Zjednoczonych - idea socjalizmu czy komunizmu wywołuje skojarzenia przede wszystkim z dyktator­ ską postacią zcentralizowanej władzy państwowej. Wszędzie da się zaobserwować całkowicie słuszny brak zaufania wobec państwa i władzy przez nie sprawowa­ nej. Natomiast u Marksa osią wyobrażeń o alternatywnym społeczeństwie komu­ nistycznym jest wolne stowarzyszenie wytwórców, sprawujących kontrolę nad własnym procesem produkcji i posiadających autonomię w miejscu pracy - w ra­ mach zdecentralizowanej gospodarki. lak się okazuje, taka wizja wzbudza głęboką

sympatię opinii publicznej. Przypomina mi się ankieta sprzed paru lat, w której przeważająca część Amerykanów i Amerykanek opowiedziała się za samorządem robotniczym. A kiedy w 2008 roku robotnicy z Republiki Okien i Drzwi (Republic Windows and Doors) zorganizowali strajk okupacyjny w swojej fabryce, prasa głównego nurtu traktowała ich jako lokalnych bohaterów, a nie jakichś aspirują­ cych komuchów. Zapytajcie najbardziej zagorzałych przeciwników socjalizmu, także tych z Tea Party, o to, czy zgadzają się z robotnikiem, czy raczej z państwem i rządową kontrolą. Niemal na pewno będą sprzyjać robotnikom. Okazuje się za­ tem, że wiele osób opowiada się za hipotezą komunistyczną, przynajmniej w takiej

wersji. Z tych rozdziałów wyłania się zatem nie tylko jaśniejsze określenie kapita­ łu, ale także pojęcie komunistycznej alternatywy, które wielu Amerykanów byłoby skłonnych przyjąć.

Rozdziały 5 i 6 ogółem

Kolejne dwa rozdziały dotyczą czasu i kosztów związanych z opisywanymi do tej pory procesami cyrkulacji. Marks podejmuje tutaj rozważania nad temporalnością nieprzerwanej akumulacji kapitalistycznej. I choć skupia się wyłącznie na pra­ wach ruchu kapitału, nietrudno dostrzec, jak te procesy z konieczności odciskają swoje piętno na temporalnych aspektach życia codziennego wszystkich żyjących pod kapitalistycznym sposobem produkcji. Za obecną w tych rozdziałach szcze­ gółowością kryje się głęboki wgląd w panującą, choć ulegającą ciągłym zmianom

temporalność i zawsze ujawniający się porządek przestrzenny kapitalistycznego sposobu produkcji. lak zatem wygląda ewolucja czasu i przestrzeni, której począ­ tek daje kapitał? Czym są siły, które ją napędzają i dlaczego obierają taki, a nie inny kierunek? Gdy mierzymy się z tego typu szczegółami, należy mieć te pytania nie­ ustannie na uwadze. By zrozumieć Marksowski argument z tych rozdziałów, niezbędna jest jedna podstawowa koncepcja. Jej źródłem jest podtrzymywane przez niego stanowisko, że wartości i wartości dodatkowej nie sposób wytworzyć w wymianie. Wartość jest wytwarzana w produkcji - koniec, kropka. Wynika z tego, że czas i praca zużytko­ wane w cyrkulacji na rynku są w stosunku do wartości nieprodukcyjne. Cyrkulacja ta pochłania jednak wiele czasu i pracy. Marks uważa to za tracenie czasu i marnotrawienie czasu pracy w odniesie­ niu do wytwarzania wartości. Dlatego też istnieje wiele pobudek do poszukiwania sposobów ich skrócenia. Jedna z konsekwencji to historyczna, lecz wciąż obecna fascynacja kapitału przyspieszeniem. Praca wydatkowana na przemianę towaru w pieniądz lub odwrotnie to praca nieprodukcyjna (nie dlatego, że ta praca jest bezużyteczna lub zbędna, czy ze względu na to, że jest wykonywana przez gnuśnych, opieszałych i bezproduktywnych robotników, ale po prostu nie wytwarza

108

Przewodnik po Kapitale Karola Marksa • część 2

wartości). Obieg towarów pochłania oczywiście całe mnóstwo pracy, a kapitali­ ści, tacy jak kupcy, hurtownicy, sprzedawcy detaliczni, organizują pracę i czerpią z niej zyski, wykorzystując zatrudnianych pracowników, podobnie jak kapitaliści produkcyjni. Mimo wszystko, według Marksa, nadal należy to zaliczyć do pracy nieprodukcyjnej. Niemniej to kontrowersyjna kwestia, będąca przedmiotem wciąż żywej i ważkiej debaty, której część została trafnie opisana przez Mandela we wstę­ pie do tomu II (choć wiele badaczek nie zgadza się z jego interpretacją)2. Wołałbym nie zagłębiać się w ten spór. Istnieje jednak kilka ogólnych proble­ mów, które należy omówić, nawet jeśli nie zostaną w tej chwili rozwiązane. Dla przykładu, istnieje potencjalna trudność, która pojawia się wraz z odniesieniem do Marksowskiego ujęcia z tomu I. W rozdziale 14 Marks porzuca indywidual­ nego robotnika i kieruje swoją uwagę na „robotnika łącznego". Wyraźnie ma tu na myśli fabrykę, w której bezpośredni wytwórcy stojący przy linii produkcyjnej mieszają się z woźnymi, pracownikami technicznymi i innymi pracownikami obsługi. Marks ochoczo włącza ich wszystkich do zbiorczego procesu produkcji, choć część z nich nie wydatkuje bezpośrednio swojej siły roboczej na produk­ cję towaru. Jak zauważyłem w pierwszej części Przewodnika, istnieje problem ze zdefiniowaniem tego, gdzie robotnik łączny się zaczyna, a gdzie kończy. Czy należy uwzględnić projektantki, menedżerów, inżynierów, pracownice technicz­ ne, osoby sprzątające czy handlowców pracujących w ramach tej fabryki? Jeśli to łączna, a nie indywidualna wydajność ma prawdziwe znaczenie, jak wskazuje tu Marks, to musimy wiedzieć, wobec jakiej grupy robotników produkcyjność ma być obliczona i kim są „zrzeszeni wytwórcy*; którzy wytwarzają wartość. Co dzieje się w sytuacji, gdy różne funkcje wykonywane niegdyś w ramach wspólnej pracy w fabryce (takie jak sprzątanie czy projektowanie materiałów reklamowych) zostają zlecone podwykonawcom? Czy nagle zostają wyłączone z kategorii wspólnej pracy produkcyjnej i stają się pracą nieprodukcyjną? W przeciągu ostatnich czter­ dziestu lat pojawiła się wyraźna i systematyczna tendencja do tego, by przedsię­ biorstwa kapitalistyczne polegały w coraz większym stopniu na podwykonawcach,

prawdopodobnie dążąc do zawężenia definicji zatrudnianego przez nich robot­ nika łącznego tylko do tych „zwartych i gotowych” a tym samym podtrzymywania ich indywidualnej stopy zysku (chociaż zbiorcze konsekwencje dla wytwarzania

2 Krytykę argumentów Mandela ze wstępu zob. w. P. Murray, Beyond the „Commerce and

Industry’ Picture of Capital, w. The Circulation of Capital. Essays on Volume Two ofMarx's Capital, red. C.J. Arthur, G.A. Reuten, Macmillan, London 1998, s. 57-61.

Rozdział II Trzy figury procesu ruchu okrężnego...

109

wartości dodatkowej są w najlepszym wypadku niejednoznaczne). Sprzątanie, konserwacja, projektowanie, marketing i tak dalej są w coraz większym stopniu organizowane jako „usługi dla biznesu” i coraz trudniej stwierdzić, czy przyczy­ niają się do wytwarzania wartości, czy są zaledwie działaniami koniecznymi, ale nieprodukcyjnymi. Problem ten dotyczy także form z założenia socjalistycznych (część krytyki wymierzonej w kooperatywę Mondragon dotyczy wzrostu jego za­ leżności od podwykonawców, a więc przetrwania opierającego się na wyzysku w innych miejscach). Nie mogę się tu zagłębiać w tę kwestię. Powiem tylko, że trafiliśmy właśnie w sam środek buchalteryjnego koszmaru (który dla mnie jest nierozwiązywalny), za którym ciągnie się masa kontrowersji (ich wywoływanie zawsze świetnie Mark­

sowi wychodziło). Zostawiam wam przyjrzenie się tym problemom w stosownym czasie. Dostrzeżecie wtedy, że rozróżnienie na pracę produkcyjną i nieprodukcyjną to jeden z lejtmotywów pism Adama Smitha, a sam Marks poświęca lwią część

tomu I Teorii wartości dodatkowej analizie poglądów tego pierwszego i ich kryty­ ce, by tym skrzętniej opracować swoje własne rozróżnienie. Pozostaję sceptyczny co do tego, czy Marksowi udało się udzielić sensownej odpowiedzi. Nie uważam

też, żeby powiodło się to komukolwiek innemu - stąd właśnie bierze się ogromne dziedzictwo kontrowersji. Bez jasnego, przystosowanego do prowadzenia wyliczeń rozgraniczenia na pracę produkcyjną i nieprodukcyjną musimy na własną rękę poszukać rozwiązania, pozostającego w zgodzie z intuicyjnymi spostrzeżeniami Marksa i zarazem uwzględ­ niającego trudność (niemożliwość?) operacjonalizacji tych rozróżnień. Intuicyjne spostrzeżenia wzięły się z badań trzech ruchów okrężnych kapitału. Początek pro­ dukcyjnemu ruchowi okrężnemu daje moment produkcji (proces pracy). Ruch ten jednak nie może się zakończyć bez zapośredniczenia warunków cyrkulacji, współokreślanych przez pieniądze i przez towary. Praca w oczywisty sposób jest zaanga­ żowana w każdy z trzech ruchów okrężnych, a ciągłość ruchu okrężnego kapitału przemysłowego (całego procesu) jest warunkowana ciągłością jego poszczególnych części składowych3. Nad wszystkimi innymi względami góruje konieczność ciągłości i szybkości (przyspieszenia) przepływu i to, co należy zrobić, by zapewnić ten nie­ ustanny ruch.

3 Chodzi o ruchy okrężne kapitału pieniężnego, kapitału produkcyjnego i kapitału towaro­ wego, które razem składają się na ruch okrężny kapitału przemysłowego. Zob. rysunek na stro­

nie 53 (przyp. red.).

110

Przewodnik po Kapitale Karola Marksa • część 2

Jeżeli byłaby to jedyna rzecz, na którą należy mieć baczenie, moglibyśmy prze­ konywać, że wszelka praca w ramach produkcji, cyrkulacji i realizacji powinna zo­ stać uwzględniona jako część zbiorczej pracy utrzymania i reprodukcji kapitału (co można także rozszerzyć na pracę domową, mającą na celu reprodukcję siły roboczej). Inaczej - moglibyśmy powiedzieć, że wszelcy pracownicy partycypu­ jący w ruchu okrężnym kapitału przemysłowego powinni być rozpatrywani jako pracownicy produkcyjni. To jednak, z punktu widzenia Marksa, zatuszowałoby, za­ maskowało coś niezwykle istotnego. Jeżeli wartość i wartość dodatkowa są wytwa­ rzane tylko na etapie produkcji w produkcyjnym ruchu okrężnym, wynikłe koszty i wydatkowana praca w ruchu okrężnym kapitału przemysłowego muszą być opła­ cone przez potrącenia z wartości i wartości dodatkowej wytworzonej w produkcji. Z oczywistych względów wysokość tych potrąceń staje się palącą kwestią w kon­

tekście zarówno indywidualnej, jak i społecznej reprodukcji kapitału. Gdyby całość wartości oraz wartości dodatkowej była pochłaniana przez koszty cyrkulacji, komu

chciałoby się w ogóle produkować? Strategie obniżania tych potrąceń, zmniejsza­ nia czasu spędzonego na cyrkulacji odgrywały zatem ważką rolę w historii kapita­ lizmu, a my sami odczuwamy ich skutki w codziennym życiu. To właśnie stąd bierze się nieustanny impuls do rewolucjonizowania cza­ soprzestrzennych konfiguracji kapitalizmu przez przyspieszanie (nawet naszej konsumpcji) i „niszczenie przestrzeni przez czas" (jak ujął to Marks w Zarysie).

Mówiąc inaczej, wynika z tego, że przesadna władza wymuszania tych potrąceń (albo porażka w zapewnieniu szybkiego ruchu kapitału przez ruchy okrężne) może być źródłem kryzysów. Jakie konsekwencje dla wytwarzania wartości ma skupienie takiej władzy po stronie kapitału pieniężnego (finansistów) i kapitału towarowego

(kupców), skoro obydwie te frakcje są, koniec końców, od niej zależne? Możemy rozważyć następujący przykład: globalne problemy gospodarcze, które pojawiły się po 2007 roku, wzięły się albo z nadmiernych (a w dużej mierze fikcyjnych, co jeszcze zobaczymy) zysków czerpanych z nieprodukcyjnych ruchów okrężnych pieniądza i towaru (chociażby przez Goldman Sachs czy Walmart) i pochłaniają­ cych całą energię, w innym wypadku przeznaczaną na działalność produkcyjną, albo, wręcz przeciwnie, z warunków produkcyjnego ruchu okrężnego tak nędz­ nych, że spowodowały ucieczkę kapitału do nieprodukcyjnych ruchów okrężnych pieniądza i towaru, gdzie akumulacja może się odbywać raczej przez wywłaszcze­ nie niż przez produkcję. Frapującą kwestią pozostaje możliwość zweryfikowania prawdziwości którejkolwiek z tych hipotez. Od razu jednak narzuca się pytanie: jeśli wartość może zostać wytworzona w cyrkulacji, to po co zawracać sobie głowę

Rozdział II Trzy figury procesu ruchu okrężnego...

111

produkcją? Choć Marks nie formułuje go w ten sposób, jest implicite obecne w jego analizach. Znacznie chętniej spróbowałbym udzielić na nie odpowiedzi, niż gubił się w jakichś buchalteryjnych odmętach. Samo to pytanie zdaje się też znacznie bliższe intuicyjnym spostrzeżeniom Marksa. Tak się składa, że również dzisiaj ma niebagatelne znaczenie. Mając to wszystko na uwadze, zobaczmy, jak ze szczegó­ łowym omówieniem radzi sobie sam Marks.

Rozdział 5. Czas obiegu

Rozdział ten rozpoczyna z pozoru proste rozróżnienie na czas cyrkulacji (okres, gdy kapitał przebywa w sferze cyrkulacji, przechodząc od towaru do pieniądza) i czas produkcji (jak długo kapitał przebywa w sferze czynnej produkcji). Suma tych dwóch czasów zostaje później zdefiniowana jako czas obrotu (K2,156). Nie obywa się jednak bez komplikacji. Kapitał trwały (maszyny i tak dalej) może po­ zostawać długo w sferze produkcji, niezależnie od tego, czy się z niego korzysta, czy nie. Między kapitałem, który zostaje zastosowany do produkcji (obejmują­ cym cały kapitał trwały, chociażby maszynerię i budynki), a tym faktycznie skon­ sumowanym, zużytym (co obejmuje zaledwie ułamek kapitału trwałego, zużywa­ nego w czynnym procesie produkcji) zachodzi istotna różnica, omawiana przez Marksa w dalszej części. Niemniej to rozgraniczenie ma sens tylko w odniesieniu do z góry danego okresu. Marks często przyjmuje, że wynosi on rok, o ile nie zostaje powiedziane inaczej. Co więcej, „periodyczne przerwy w procesie pra­

cy, np. w nocy, przerywają wprawdzie funkcjonowanie tych środków pracy, nie przerywają jednak ich przebywania w miejscu produkcji" (K2, 151). Produkcja wymaga też pewnego zapasu (inwentarza) środków produkcji, dostępnego od ręki w przypadku nagłych niedoborów nakładów na rynku oraz innych nieprze­ widzianych wahnięć.

Z tego względu Marks rozróżnia czas funkcjonowania czy, jak mówi później, „okres roboczy" (okres, gdy wartość dodatkowa jest czynnie wytwarzana w wyniku konsumpcji produkcyjnej) od czasu produkcji (kiedy to kapitał zostaje zatrzyma­ ny jako rezerwa lub nie jest czynnie wykorzystywany w procesie produkcji). Dodaje do tego problemu jeszcze jedną zawiłą kwestię - często występują sytuacje, w których proces produkcji trwa, pomimo że nie jest użytkowana żadna praca, jak w przypadku „zboża, które zasiano, wina, które fermentuje w piwnicy" (K2,

Rozdział II Trzy figury procesu ruchu okrężnego...

113

152). Wszystko to sprawia, że czas produkcji jest co do zasady znacznie dłuższy niż okres roboczy45 . Gdy kapitał nie jest czynnie wykorzystywany, powraca do swojego istnienia jako to, co Marks nazywa utajonym kapitałem, który „funkcjonuje w procesie pro­ dukcji, lecz nie znajduje się w procesie pracy (...). Bezczynność (...) stanowi wa­ runek nieprzerwanego toku procesu produkcji. Budynki, aparaty itp., potrzebne jako składnice zapasu produkcyjnego (kapitału utajonego), są warunkami procesu produkcji i dlatego stanowią części składowe wyłożonego kapitału produkcyjnego"

(K2,152-153). Bezczynny kapitał nie wytwarza jednak wartości i wartości dodatko­ wej, choć stanowi „część (...) życia" (K2,153) kapitału produkcyjnego: Rozumie się, że im bardziej czas produkcji i czas pracy pokrywają się ze sobą, tym więk­ sza jest produkcyjność oraz pomnażanie wartości danego kapitału produkcyjnego w da­

nym okresie czasu. Stąd tendencja produkcji kapitalistycznej, aby możliwie najbardziej

skrócić nadwyżkę czasu produkcji ponad czas pracy. Chociaż czas produkcji kapitału może różnić się od jego czasu pracy, to jednak zawiera on zawsze w sobie ten czas pracy, a nadwyżka stanowi nawet warunek procesu produkcji (K2,154).

Czas cyrkulacji to czas spędzony na sprzedaży towarów, a następnie na przekształ­ ceniu kapitału pieniężnego w środki produkcji i siłę roboczą. „Czas obiegu i czas produkcji" pisze Marks, „wzajemnie się wykluczają. W czasie swego obiegu kapitał nie funkcjonuje jako kapitał produkcyjny i dlatego nie wytwarza ani towaru, ani wartości dodatkowej" (K2,155). Oznacza to, że: rozszerzenie i skrócenie czasu cyrkulacji działa przeto jako negatywna granica na skró­

cenie lub rozszerzenie czasu produkcji (...). Im bardziej metamorfozy cyrkulacji kapi­

tału są tylko idealne, tj. im bardziej czas cyrkulacji staje się równy zeru lub zbliża się do zera, w tym większym stopniu funkcjonuje kapitał, tym większa staje się jego produkcyj-

ność i samopomnażanie jego wartości. leżeli np. kapitalista pracuje na zamówienie, tak

że zapłata następuje przy dostarczaniu produktu, i jeżeli zapłatę otrzymuje on w postaci potrzebnych mu środków produkcji - to czas cyrkulacji zbliża się do zera (K2,155)s.

4

O rozróżnieniu między czasem produkcji a okresem roboczym zob. rozdział VIII (przyp. red.).

5

Tłumaczenie zmodyfikowane. W polskim przekładzie Kapitału termin circulation time jest

tłumaczony w pierwszych dwóch zdaniach tego cytatu jako „czas obiegu” natomiast w ostatnim zda­

niu jako „czas cyrkulacji” (przyp. tłum.).

114

Przewodnik po Kapitale Karola Marksa • część 2

Klasyczna ekonomia polityczna, zauważa Marks, przeoczyła znaczenie analizy czasu produkcji i czasu cyrkulacji. Co za tym idzie, wśród wielu jej przedstawicieli, ale też wśród samych kapitalistów, pojawiło się fetyszystyczne złudzenie, że war­ tość dodatkowa może pochodzić „ze sfery cyrkulacji” (K2, 156), ponieważ „dłuż­ szy czas obiegu działa jako podstawa do podniesienia cen" (K2,156). Stwarza to złudzenie, że „kapitał posiada jakieś mistyczne źródło samopomnażania warto­ ści, niezależne od procesu produkcji, a zatem niezależnie od wyzysku pracy” (K2, 156). Jeżeli damy się zwieść temu fetyszystycznemu złudzeniu (które przetrwało do dziś), że wartość może pochodzić z cyrkulacji, nie uda nam się zrozumieć, dla­ czego kapitał narzuca sobie przyspieszanie i zwiększanie efektywności cyrkulacji. Wszakże jeśli wartość może zostać wytworzona w cyrkulacji, po co zmagać się ze skróceniem czasu cyrkulacji? Dłuższy czas przynosiłby wtedy większą wartość. Wielka szkoda, że Marks poprzestaje na przedstawieniu tych kwestii w czysto formalny sposób, nie próbując wykazać ich historycznego znaczenia. Nietrudno jednak powiązać przyczyny ze skutkami i powiedzieć kilka słów więcej o historii.

Marks, przykładowo, odsyła nas do opisów - z tomu I (KI, 298-300) - tego, jak ka­ pitał uwewnętrznia „dążenie do wprowadzenia pracy nocnej” (K2,153) po to, „aby możliwie najbardziej skrócić nadwyżkę czasu produkcji ponad czas pracy” (K2,154). Niemniej mógł pójść o wiele dalej. Gdyby tylko wprowadził tutaj „przymusowe pra­ wa konkurencji” tak jak to zrobił, rozwijając teorię względnej wartości dodatkowej w tomie I, udałoby mu się przedstawić zasadny i logiczny powód ciągłego dążenia kapitalistów do zyskania przewagi nad rywalami przez zmniejszenie różnicy (a więc kosztów) między czasami produkcji a pracy. W podobny sposób wykazałby też kie­ rujący kapitałem imperatyw skracania czasu obiegu i zwiększania efektywności po­

działu (nazwijmy to syndromem Walmarta). Często się zastanawiam, o ile bogatszy i atrakcyjniejszy byłby tom II, gdyby Marks dołączył choć krótki rozdzialik, jak ten o dniu roboczym w tomie I, który opisywałby historię technologicznych i organiza­ cyjnych przemian nakierowanych na zmniejszenie różnicy między czasem produkcji a czasem pracy, a także na skrócenie przerw w czasie cyrkulacji. Zrozumielibyśmy wówczas, dlaczego kapitał tak zaciekle walczył o przyspieszenie wszelkich czasowości. Im krótsze te stadia, tym szybciej kapitał pozyskuje wartość dodatkową. Dla przykładu, pierwotny i „naturalny” cykl reprodukcyjny świń został zwięk­

szony z jednego do trzech miotów w roku, wydajny ubój i ich ćwiartowanie odbywa się na taśmie produkcyjnej, a pakowanie i wysyłka zorganizowane są w formie systemu dostaw JIT (dokładnie na czas, ang. just-in-time) do supermarketu, któ­ ry prowadzi ścisłą i zinformatyzowaną kontrolę zapasów magazynowych. Jedyny

Rozdział II Trzy figury procesu ruchu okrężnego...

115

moment, którego nie da się przewidzieć, bierze się z jednostkowości wyboru kon­ sumenckiego. Ile kotletów schabowych kupią dziś konsumenci w Nowym Jorku? To właśnie świat stworzony przez kapitał. W rozdziale 5 tomu II znajdujemy obja­ śnienie imperatywów w ramach kapitału, które sprawiają, że inaczej być nie może. Podstawowa forma cyrkulacji towarów została zdefiniowana w tomie I jako T-P-T. Czas cyrkulacji kapitału rozpada się na dwie „przeciwstawne fazy” - czas potrzebny do jego przemiany z pieniądza w nakłady towarowe produkcji i „czas do jego przemiany z towaru w pieniądz". W tomie I Marks argumentował, że jest między nimi asymetria, ponieważ łatwiej jest przejść od uniwersalnego wyrazu

wartości - pieniądza - do partykulamości wartości ucieleśnionej w towarze. Tutaj jednak Marks przedstawia te zależności w zupełnie innym świetle. Dla kapitalisty

usiłującego zakupić środki produkcji przejście pieniądza w towar oznacza meta­ morfozę „w towary, które stanowią określone elementy kapitału produkcyjnego w danym przedsiębiorstwie” (K2,157). To przypadek całkowicie różny od tego do­ tyczącego konsumentów finalnych, dysponujących pieniędzmi do wydania, którzy jeśli nie znajdą butów, mogą równie dobrze kupić koszule. Z kolei kapitalistyczny producent dokonujący kupna ma przed sobą określone wymagania: Może się zdarzyć, iż środków produkcji nie ma na rynku, że trzeba je dopiero wyprodu­

kować lub sprowadzić z odległych rynków, bądź też że w zwykłej ich podaży powstały niedobory, nastąpiła zmiana cen itp. - słowem, może zaistnieć mnóstwo okoliczności,

których nie dostrzega się w prostej zmianie formy P-T, lecz które i w tej części fazy cyr­ kulacji wymagają krótszego lub dłuższego czasu. Podobnie jak T-P i P-T oddzielone są od siebie w czasie, mogą one też być oddzielone od siebie w przestrzeni, rynek zakupów

i rynek sprzedaży mogą się znajdować w różnych miejscach (K2,157).

Geograficzne i przestrzenne warunki podaży środków produkcji nakładają zatem ograniczenia na produkcję kapitalistyczną ze względu na czas, jaki zajmuje ich transport do miejsca produkcji, gdzie wykonywana jest praca. Nie tylko poświęcony czas jest istotny. „[J]eżeli chodzi np. o fabryki, to doko­ nujący zakupów i sprzedawca są nawet często różnymi osobami" i jako że ci agenci cyrkulacji (tacy jak kupcy) są „równie niezbędni jak agenci produkcji" (K2, 157), to obaj wymagają zapłaty. W skrócie, kapitaliści mierzą się z wszelkiego rodzaju możliwościami ograniczeń podaży i kosztami związanymi z pozyskiwaniem war­ tości użytkowych, niezbędnych do zainicjowania produkcji. Muszą również stawić czoła ograniczeniom powodowanym przez inne frakcje kapitału czy też państwa

116

Przewodnik po Kapitale Karola Marksa • część 2

o mocarstwowych ambicjach. Chcę produkować turbiny wiatrowe, a więc potrze­ buję metali ziem rzadkich. Jednak dziewięćdziesiąt pięć procent produkcji i świa­ towego handlu metali ziem rzadkich kontrolowane jest przez Chiny. Gdy Japonia zaangażowana była w konflikt z Chinami o jurysdykcję nad wodami terytorialnymi, chińscy urzędnicy celni wstrzymali dostawy tych metali do Japonii, wystawiając tamtejszych producentów do wiatru. Na metamorfozę pieniądza w towary służące jako środki produkcji może wpływać niezliczona ilość tego typu przeszkód. Ogólna kwestia podnoszona przez Marksa jest jasna: metamorfoza pieniądza w środki produkcji może być problematyczna. Im więcej czasu zajmuje zapewnienie tych środków produkcji, tym dłużej kapitał uwięziony jest w nieprodukcyjnym stanie. Odwrotnie: ulepszenia w dostępie do zapasów zwiększają ogólną produktywność zaangażowanego kapitału, a tym samym zwiększają możliwości wytwarzania war­ tości dodatkowej. Nie stoi to jednak w sprzeczności ze strategicznym znaczeniem sprzedaży, która realizuje wartość dodatkową. „W normalnych warunkach P-T jest aktem niezbędnym do pomnożenia wartości wyrażonej w P, nie jest jednak realiza­

cją wartości dodatkowej; jest wstępem do jej produkcji, nie zaś końcowym efektem tej produkcji" (K2,158). Realizacja wartości dodatkowej ma ogromne znaczenie. Osobliwości wartości użytkowej towaru, w przeciwieństwie do tomu I, w to­ mie II wychodzą na pierwszy plan. Tyczy się to zarówno przejścia P-T, jak i ruchu prowadzącego do finalnej konsumpcji, T’-P'. „Dla cyrkulacji kapitału towarowego T'-P' istnieją określone granice ustanowione przez samą formę istnienia towarów,

przez ich istnienie w charakterze wartości użytkowych". Jeżeli „nie zostaną w okre­ ślonym czasie sprzedane, to ulegają zepsuciu i wraz z utratą wartości użytkowej przestają być nosicielami wartości wymiennej. Przepada zawarta w nich wartość ka­

pitałowa wraz z narosłą wartością dodatkową” (K2,158). Problem polega na tym, że wartości użytkowe różnych towarów psują się szybciej lub wolniej (...). Granica, którą czasowi obiegu kapitału towarowego zakreśla psucie się samego ciała towaru, stanowi

absolutną granicę tej części czasu obiegu lub tego czasu obiegu, w ciągu którego kapi­

tał towarowy może istnieć qua [jako] kapitał towarowy. Im szybciej jakiś towar ulega

zepsuciu, im prędzej zatem musi być spożyty, a więc i sprzedany po wyprodukowaniu,

na tym mniejszą odległość od miejsca produkcji można go przenosić, tym węższa prze­

strzennie jest sfera jego cyrkulacji, tym bardziej lokalny charakter ma jego rynek zbytu. Toteż im bardziej nietrwały jest jakiś towar (...), tym mniej nadaje się on do tego, aby być przedmiotem produkcji kapitalistycznej. Może się nim stać tylko w miejscach gęsto za­

ludnionych lub też w miarę tego, jak wraz z rozwojem środków transportu zmniejszają

Rozdział II Trzy figury procesu ruchu okrężnego...

117

się odległości. Koncentracja produkcji jakiegoś artykułu w nielicznych rękach i w miej­

scowościach gęsto zaludnionych może jednak stworzyć stosunkowo znaczny rynek także dla takich artykułów; na przykład produkty wielkich browarów, farm mlecznych

itp. (K2,158-159).

Dlatego też technologiczne innowacje w sferze cyrkulacji, w tym najważniejsze z nich - konserwowanie i chłodzenie (zaraz obok piwa w kegach!) - z oczywistych powodów także odegrały strategiczną rolę w kapitalistycznej historii. Oczywiście te krótkie fragmenty dostarczają również mnóstwo pożywki dla geografa ekono­ micznego, zastanawiającego się nad tym, jak akumulacja kapitału może działać w przestrzeni, produkując wyróżniające się struktury lokalizacyjne i powiązania geograficzne. Pod wpływem przymusowych praw konkurencji łańcuchy dostaw środków produkcji, obok łańcuchów towarów przeznaczonych do finalnej kon­ sumpcji w przestrzennie różnych i często odległych rynkach, są nieustannie prze­ kształcane i ponownie formowane w bardziej wydajne konfiguracje. Na końcu tego rozdziału zajmiemy się zarówno poglądami Marksa na transport i komunika­ cję w ogóle, jak i omówieniem wymogów lokalizacyjnych. Zanim do tego przejdziemy, jeszcze jedna uwaga. Marks zaczął mierzyć się z problemami czasu pracy, produkcji, cyrkulacji i obrotu na dość późnym etapie swojej pracy. Nie włączył na przykład żadnych z rozważań nad czasem obrotu do tomu III (którego znaczna część napisana została wcześniej). Engels dostrzegł, że zmiana czasu obrotu ma wpływ na stopę zysku. Dlatego też umieścił w tomie III ogólnikowy rozdział na ten temat. Moim zdaniem zrobił słusznie. Tym samym uważam, że pamiętanie o tych wszystkich kwestiach, łącznie z kwestią kosztów pojawiającą się w następnym rozdziale, jest bardzo istotne przy jakiejkolwiek lek­ turze tomu III.

Rozdział 6. Koszty cyrkulacji

Siła robocza jest niezbędna dla obiegu towarów, a czynność cyrkulacji generuje koszty. Sfera cyrkulacji wyłania się zatem jako osobne pole przedsięwzięć kapita­ listycznych, specjalna dziedzina szczególnej frakcji tej klasy - kupców. Przejście P-T-P zabiera czas i energię, pochłania pracę i dostarcza okazji do zysków finanso­

wych dla kapitalistów kupieckich. Pracujący w sferze cyrkulacji mogą ją traktować jako źródło możliwości „do przywłaszczenia sobie (...) dodatkowej ilości wartości” (K2, 161), ale ta praca, podkreśla Marks, zwiększana przez „obustronne złośliwe intencje, równie nie tworzy wartości, jak praca wykonywana przy prowadzeniu procesu sądowego nie zwiększa wartości spornego obiektu" (K2, 161). To praca „nie tworząca wartości, lecz pośrednicząca jedynie w zmianie form wartości” (K2,

161-162). Ma to zastosowanie do wszystkich, którzy pracują przy sprzedaży i kup­ nie towarów, nieważne, czy będzie to sam kapitalista, czy zatrudniane przez niego osoby. Oto „funkcja, sama przez się nieprodukcyjna, stanowiąca jednak konieczny moment reprodukcji (...). Jeden kupiec (...) może przez swoje operacje skrócić czas, który wielu producentów traciło na kupno i sprzedaż. Można go wtedy traktować jak maszynę, która zmniejsza bezużyteczne wydatkowanie energii, czyli zwalnia czas dla produkcji" (K2,162). Kupiec ten jest pożyteczny, ponieważ „ta nieproduk­ cyjna funkcja pochłania mniejszą część siły roboczej i czasu pracy społeczeństwa" (K2,163). Pozostałe koszty niezbędne {faux frais) muszą być potrącone z wartości i wartości dodatkowej wytworzonej w produkcji. Jak wskazuje Marks, już na wstępie stykamy się z kuriozum, podobnym do wykorzystywania maszyn. Maszyny nie mogą wytwarzać wartości, jak przekonuje w tomie I, natomiast mogą być źródłem względnej wartości dodatkowej zarówno na poziomie jednostki (kapitaliści z lepszą maszynerią zgarniają większe zyski), jak i społecznym (zmniejszenie kosztów dóbr płacowych - rosnąca wydajność obniża

Rozdział II Trzy figury procesu ruchu okrężnego...

119

wartość siły roboczej). A zatem coś, co nie jest źródłem wartości, może dawać po­ czątek wartości dodatkowej. Ta sugestia zdaje się mieć zastosowanie również do działalności w ramach sfery cyrkulacji. Choć nie dochodzi w niej do wytwarzania wartości, wartość dodatkowa może się w niej realizować. Ma to miejsce na pozio­ mie jednostkowym, gdy kapitalista (przykładowo kupiec) najmuje siłę roboczą po­ dług wartości, ale przeciąża ją, by pozyskać wartość dodatkową dla siebie. W postaci społecznej realizuje się, kiedy kapitaliści kupieccy obniżają przeciętne niezbędne koszty cyrkulacji wskutek nadmiernego wyzysku zatrudnianej przez nich siły ro­

boczej (na co często składają się nędzne i bezwzględne warunki pracy w tym sek­ torze). Potrącenia z wytwarzanej wartości na rzecz pokrycia/auxfrais cyrkulacji są w skutek tych praktyk mniejsze. Jak zyski ze zwiększonej wydajności mogą zostać podzielone między robotników i kapitalistów, tak zyski ze wzrastających wydajności i stopy wyzysku w cyrkulacji mogą trafić w ręce zarówno kapitalistów kupieckich, jak i produkcyjnych. W tym przypadku patrzymy więc nie na stosunek między ka­ pitalistami a robotnikami, ale między samymi kapitalistami. W istocie, w tomie II znacznie więcej pisze się o stosunkach między kapitalistami niż o tych między nimi a robotnikami. „Stoją naprzeciw siebie ludzie interesu, a «when Greek meets Greek, then comes the tug of war» [gdy Grek spotyka się z Grekiem, dochodzi do zażartej walki]” (K2,161). Uważajcie - ta walka pojawi się jeszcze w dalszych częściach. Marks omawia następnie koszt księgowości. Choć z pewnością jest kosztem cyrkulacji, różni się od zwyczajnych kosztów kupna i sprzedaży. „Jako środek kontroli i myślowego ujęcia tego procesu, [księgowość] staje się więc bardziej nieodzowna w produkcji kapitalistycznej aniżeli w rozdrobnionej produkcji rze­ mieślniczej i chłopskiej, bardziej nieodzowna w produkcji kolektywnej niż w ka­ pitalistycznej" (K2,167). (Czyżby to ostatnie zdanie wskazywało na kluczową rolę księgowych w socjalizmie?). Koszty niezbędne także wiążą się z dostarczaniem i odtwarzaniem zasobu pieniężnego: Towary te, funkcjonujące jako pieniądz, nie wchodzą ani do konsumpcji indywidual­ nej, ani też do konsumpcji produkcyjnej. Jest to praca społeczna utrwalona w formie

[w pieniądzu], w której służy wyłącznie jako maszyna cyrkulacyjna. Oprócz tego, że

część bogactwa społecznego uwięziona jest w tej nieprodukcyjnej formie, zużywanie się pieniędzy wymaga stałego ich odtwarzania, czyli przekształcania większej ilości pracy

społecznej - w formie produktu - w większe ilości złota i srebra. Te koszty odtwarzania dochodzą do znacznej wysokości u narodów, które osiągnęły wysoki stopień rozwoju

kapitalistycznego (K2,168).

120

Przewodnik po Kapitale Karola Marksa • część 2

Wiążące się z zasobem pieniężnym koszty niezbędne mają tendencję do wzrostu w czasie (nie rozważa tutaj pieniądza elektronicznego): „jest to część bogactwa społecznego, którą musi się złożyć w ofierze procesowi cyrkulacji" (K2,168).

„Koszty magazynowania" są natomiast traktowane jako jedna z istotniejszych kwestii. Dla pojedynczego kapitalisty owe koszty „wytwarzają wartość" i „stanowią

dodatek do ceny towarów" (K2,169). „Koszty więc, które podnoszą cenę towaru nic nie dodając do jego wartości użytkowej, które należą zatem z punktu widzenia społeczeństwa do faux frais [nieprodukcyjnych, lecz niezbędnych kosztów] pro­ dukcji, mogą stanowić źródło bogacenia się dla indywidualnego kapitalisty" (K2, 169). A to dlatego, że te koszty są w istocie kontynuacją kosztów produkcji, nawet jeśli są ponoszone w samym procesie cyrkulacji. Przykładem tego, co Marks mógł­ by tu mieć na myśli, byłby koszt przechowywania w chłodni - nie dodaje nic uży­ tecznego do samego produktu, ale zapobiega niszczeniu wartości użytkowej, która w innym wypadku zostałaby utracona. Znów sądzę, że szczegóły są ważne z punktu widzenia historii, a my musimy traktować je jako kluczowy element walki o prze­ wagę konkurencyjną - przykładem może być tu optymalne planowanie wykorzy­ stywane przez Walmarta, dostawy JIT i tym podobne. Zarządza się tu zapasami, co rodzi dwa główne problemy: ile należy przechowywać oraz kto to będzie robił. Zapas w mojej lodówce jest bliski zeru, ponieważ mogę wyjść na ulice Nowego Jorku o każdej porze dnia i nocy i kupić coś na ząb. Sprzedawcy detaliczni mają olbrzymie zapasy (choć groźba nadciągającego huraganu sprawiła, że półki skle­ powe opustoszały). Mieszkańcy rzadziej zaludnionych regionów trzymają większe zapasy w domach. Wszystko to według Marksa bezczynny kapitał, a zmniejszanie go uwalnia kapitał, który można wykorzystać produkcyjnie. Historii kapitalizmu towarzyszy zatem historia zarządzania zapasami (można by napisać wspaniałą książkę lub doktorat na temat ich związku). Zaraz potem Marks bada koszty, które pojawiają się w związku z zapasami towarowymi, jednak wołałbym pominąć ich szczegółowe omówienie. To, co istot­ ne, zostało już powiedziane: zapasy i składy są niezbędne w ramach akumula­ cji kapitalistycznej z wielu względów, lecz wyłączają kapitał z czynnej produkcji i utrzymują go w jego utajonej czy bezczynnej postaci. „Ciągłość procesu produkcji i reprodukcji wymaga jednak, aby pewna masa towarów (środków produkcji) znaj­ dowała się stale na rynku, a więc stanowiła zapas” (K2,170). W tej formie kapitał jest, co jasne, nieprodukcyjny. Usprawnienie zapasów czy składu zwolni kapitał z tej nieprodukcyjnej funkcji. Dlatego też zarządzanie zapasami i składowaniem odegrało ogromną rolę w historii kapitału. Takie firmy jak Walmart czy Ikea są pod

Rozdział II Trzy figury procesu ruchu okrężnego...

121

tym względem niezwykle efektywne, a tym samym zyskują w stosunku do ich kon­ kurentów. Japońscy producenci samochodów przegonili w latach osiemdziesią­ tych XX wieku przemysł samochodowy w Detroit dzięki wprowadzeniu systemu planowania JIT, który znacznie zredukował potrzebę składowania na różnych eta­ pach procesu produkcji. Wszystko to jest zgodne z przekonaniem samego Marksa o konieczności pod­ trzymywania ciągłości przebiegu produkcji kapitalistycznej. Wymaga to natomiast bezustannej dostępności na rynku olbrzymiego zbiorowiska towarów. Ten „zapas

towarów stanowi dla P-T warunek ciągłości procesu reprodukcji, jak również wa­ runek lokowania nowego czy też dodatkowego kapitału” (K2,170). Mimo to: aby kapitał towarowy mógł pozostawać na rynku jako zapas towarowy, potrzebne są bu­

dynki, składy, magazyny towarów, składnice towarowe, a więc potrzebne jest wydatko­

wanie kapitału stałego, a także opłacanie siły roboczej niezbędnej do magazynowania towarów w składach. Poza tym towary psują się i są wystawione na działanie szkodliwych

wpływów żywiołu. Aby je przed tym uchronić, trzeba wykładać dodatkowy kapitał - po części na środki pracy, w formie przedmiotowej, po części na siłę roboczą (K2,171).

Te koszty cyrkulacji „tym różnią się od przytoczonych [wcześniej], że w pewnej mierze wchodzą do wartości towarów, powodują więc podrożenie towaru” (K2, 171). W skrócie: to koszty możliwe do przypisania do produkcji, ponieważ towar nie jest faktycznie skończony, dopóki nie znajdzie się na rynku w formie przed­ miotu sprzedaży. Część wartości może więc powstawać w tym, co jawi się jako cyr­ kulacja. Przez tę zawiłość buchalteryjny koszmar jest jeszcze gorszy: umieszczenie towaru w opakowaniu powiększa jego wartość, natomiast czas przechowywania towarów w magazynie skutkuje jej zmniejszaniem (na przykład wynajęcie hali ma­ gazynowej). Niemożliwe jest wyobrażenie sobie działającego tak po prostu procesu cyrku­ lacji kapitału bez adekwatnych zapasów i zasobów do dyspozycji. Zapasy te mogą przyjąć trzy różne formy: zapasów nakładów w kapitale produkcyjnym, zapasów w domach i spiżarniach konsumentów finalnych i zapasów kapitału towarowego na rynku (w sklepach hurtowych i detalicznych) oczekującego na kupca. Formy te do pewnego stopnia mogą być wzajemnie wymienialne. Duży i łatwo dostępny zapas kapitału towarowego na rynku sprawiałby, że mniejszy zapas nakładów w kapitale produkcyjnym byłby wystarczający dla producentów. Sklepy zaopatrzone w artykuły handlowe zmniejszają konieczność zapasów w gospodarstwie domowym.

122

Przewodnik po Kapitale Karola Marksa • część 2

Niemniej wraz z rozwojem kapitału pojawia się ogólna tendencja wzrostu ilo­ ści zapasów kapitału. Wzrost ten „jest zarówno przesłanką, jak i skutkiem rozwoju społecznej produkcyjnej siły pracy” (K2,174). Jednak ta wielkość zapasów, które kapitalista musi mieć pod ręką, „zależy (...) od różnych warunków, a wszystkie one w istocie rzeczy sprowadzają się do większej szybkości, regularności i pew­ ności stałych dostaw masy surowca potrzebnej na to, aby nigdy nie było przerw. W im mniejszym stopniu warunki te istnieją (...), tym większa musi być utajona część kapitału produkcyjnego”. Zatem „stanowi to wielką różnicę, czy właściciel przędzalni musi mieć w pogotowiu zapas bawełny lub węgla na trzy miesiące, czy też tylko na jeden miesiąc” (K2,175). Tutaj to rozwój środków transportu ma do odegrania kluczową rolę. „Szybkość, z jaką produkt jednego procesu może jako środek produkcji przejść do innego procesu, zależy od rozwoju środków trans­ portu i komunikacji. Wielką rolę odgrywa przy tym taniość transportu. Wciąż po­ nawiany transport, np. węgla z kopalni do przędzalni, wypadłby taniej [w tekście stoi „drożej” co musi być oczywistą pomyłką] niż zaopatrzenie na dłuższy czas w większą ilość węgla przy stosunkowo tańszym transporcie" (K2,175-176). Ist­ nieją jednak inne sposoby uczynienia tego przepływu płynniejszym: „Im mniej właściciel przędzalni przy odnawianiu swych zapasów bawełny, węgla itp. zależny

jest od bezpośredniej sprzedaży swej przędzy - a im bardziej rozwinięty jest sys­ tem kredytowy (...), tym mniejsza może być względna wielkość tych zapasów, któ­ re są niezbędne, aby zapewnić ciągłą produkcję przędzy w określonej skali, nie­ zależną od przypadkowości w sprzedaży przędzy" (K2, 176). Zwracam tu uwagę na dyskretnie obecny w myśleniu Marksa związek między warunkami transportu i kredytu w zapewnianiu ciągłości i przepływu nieprzerwanej akumulacji kapita­ łu. Te dwa elementy wspólnie odegrały de facto kluczową rolę w przekształceniu czasoprzestrzennych stosunków kapitalizmu. Znów jednak mierzymy się z problem, że „wiele surowców, półfabrykatów itd.

wymaga jednak do swej produkcji dłuższych okresów*! Żeby więc nie następowały przerwy w procesie produkcji, musi istnieć określony zapas tych ma­ teriałów na cały okres, w którym nowo wytworzony produkt nie może jeszcze zastąpić

starego. Jeżeli zapas ten zmniejsza się w ręku kapitalisty przemysłowego, jest to tylko dowodem tego, że powiększa się on w formie zapasu towarowego w ręku kupca. Na przykład rozwój środków transportowych pozwala na szybkie przewiezienie z Liver­

poolu do Manchesteru bawełny znajdującej się w porcie przywozu, dzięki czemu fa­ brykat może w miarę potrzeby odnawiać swój zapas bawełny stosunkowo niewielkimi

Rozdział II Trzy figury procesu ruchu okrężnego...

123

partiami. Ale wówczas tym większa masa tej bawełny będzie pozostawała w postaci zapasu towarowego w rękach kupców liverpoolskich (K2,176).

Prowadzi to do ogólnego wniosku. Po pierwsze, ilość zapasów, które muszą prze­ chowywać pod ręką producenci, zależy od łatwości i kosztu transportu. Po drugie, „podobny wpływ wywiera rozwój rynku światowego, a wraz z nim powiększenie liczby źródeł zakupu tych samych artykułów. Artykuły przywozi się partiami z róż­ nych krajów i w różnych terminach" (K2,176). Świetnie składa się, gdy, dajmy na to, zbiory bawełny w Egipcie czy Indiach

pojawiają się w innej porze roku niż w Stanach Zjednoczonych. Marks zamyka ten wątek rozważaniami nad tym, „w jakim stopniu koszty te wchodzą do wartości towarów” (K2,178). Koszty magazynowania są niebagatelną stratą dla indywidualnego kapitalisty. Nabywca nie zapłaci za nie, jako że nie sta­ nowią części społecznie niezbędnego czasu pracy. Nawet gdy kapitalista, spekulu­ jąc, wstrzymuje się w oczekiwaniu na wzrost cen, to spekulacyjne ryzyko ponosi on sam. Istnieje jednak różnica pomiędzy dobrowolnym a niedobrowolnym two­ rzeniem zapasu. Ten drugi powstaje po prostu wskutek faktu, że pewien zapas jest społecznie niezbędny, a tym samym, argumentuje Marks, może być postrzegany

jako składający się na wartość towaru jako część społecznie niezbędnych kosztów nieodłącznych wszelkim formom produkcji kapitalistycznej. „Bez względu na płyn­ ność poszczególnych elementów tego zapasu, pewna ich część musi być stale unie­

ruchomiona, aby cały zapas mógł znajdować się w ciągłym ruchu" (K2,178). Marks wprost przedstawia tutaj kolejną zasadniczą kwestię ogólną: stosunek pomiędzy tym, co stałe, a ruchem w całej dynamice kapitalizmu. Rozróżnienie pomiędzy działalnością produkcyjną a nieprodukcyjną, a tym samym pomiędzy pracą produkcyjną i nieprodukcyjną jest zatem jeszcze trudniej­ sze do poczynienia w praktyce. Jak zaznaczyłem kilka razy, powstaje z tego praw­ dziwy buchalteryjny koszmar, w którym stróż nocny pracujący w magazynie jest nieprodukcyjny, z kolei robotnik ładujący kontener klasyfikowany jest jako pro­ dukcyjny. Każdy, kto do tej pory poszukiwał prostego rozwiązania księgowego, po­ winien dostać zawrotu głowy. Mój własny wniosek to zrezygnować z tej buchalterii i skupić się na materialnych skutkach, jakie wywołują przyspieszenia, zarządzanie kosztami magazynowania i tym podobne, które Marks zidentyfikował jako abso­ lutnie niezbędne dla dalszego rozwoju kapitalizmu. Pytania te staną się jeszcze istotniejsze, gdy włączymy do Marksowskiej teoretycznej prezentacji kwestię trans­ portu i komunikacji, a tym samym produkcji przestrzeni.

124

Przewodnik po Kapitale Karola Marksa • część 2

Kwestia transportu I komunikacji

Stosunki transportu mają kluczowe znaczenie dla kosztów cyrkulacji, uwięzie­ nia kapitału w zapasach i inwentarzu. Kwestia ta podejmowana jest kilkukrotnie w tych początkowych rozdziałach. Transport, argumentuje Marks, jest szczególną gałęzią przemysłu. Nie produkuje żadnej materialnej rzeczy, takiej jak kukurydza czy sztaba żelaza, a gdy jest produkowany, jednocześnie się go konsumuje (ma zerowy czas cyrkulacji). Mimo to jest produkcyjny względem wartości. Jego pro­ duktem jest zmiana położenia przestrzennego, na przykład: „przędza znajduje się teraz w Indiach, a nie w Anglii" „Przemysł transportowy sprzedaje" więc „wła­ śnie samą translokację” (K2, 69). Tę „wartość wymienną tego efektu użytecznego, podobnie jak wartość wymienną każdego innego towaru, określa jednak wartość zużytych nań elementów produkcji (siły roboczej i środków produkcji) plus war­ tość dodatkowa, wytworzona przez pracę dodatkową robotników zatrudnionych

w przemyśle transportowym" (K2,69). Uwagi te pojawiają się już w pierwszym rozdziale, jednak na końcu rozdziału 6 Marks rozwija argument: Cyrkulowanie, tj. rzeczywiste przenoszenie towarów z miejsca na miejsce, realizuje się

przez transport towaru. Z jednej strony, przemysł transportowy stanowi samodzielną gałąź produkcji, a stąd i odrębną sferę lokaty kapitału produkcyjnego. Z drugiej zaś, wy­

różnia się on tym, że występuje jako przedłużenie procesu produkcji w obrębie procesu cyrkulacji i dla procesu cyrkulacji (K2,187).

Dzieje się tak, ponieważ „wartość użytkowa przedmiotów realizowana jest tyl­ ko przez ich konsumpcję, konsumpcja zaś może wymagać ich przemieszczenia, a więc dodatkowego procesu produkcji w przemyśle transportowym. Kapitał pro­ dukcyjny, ulokowany w tym przemyśle, dodaje więc wartości transportowanym produktom, po części przez przeniesienie wartości ze środków transportu, po części wskutek dołączenia wartości przez pracę zatrudnioną przy transporcie. Do­ łączanie wartości przez pracę rozszczepia się, jak przy wszelkiej produkcji kapi­ talistycznej, na zwrot płacy roboczej i na wartość dodatkową” (K2,184). Zmiany

wpołożeniu mogą odbywać się albo na niewielką skalę, tak jak przemieszczenie się „z oddziału gremplarskiego do przędzalniczego” (K2,184). albo na większą - aż do odległych rynków zamorskich. We wszystkich tych przypadkach „absolutna wiel­ kość wartości, którą transport dołącza do towarów, jest - przy innych warunkach

Rozdział II Trzy figury procesu ruchu okrężnego...

125

nie zmienionych - odwrotnie proporcjonalna do siły produkcyjnej przemysłu transportowego i wprost proporcjonalna do odległości, którą przebywa towar" (K2, 185) . Zasada ta zmienia się przez wzgląd na typ transportowanych towarów i ich naturę - z powodu gabarytów, ale również „kruchości, nietrwałości artykułu, jego skłonności do eksplodowania" (K2, 186). Tabele z poszczególnymi stawkami po­ trafią być niezwykle skomplikowane: „magnaci kolejowi wykazują większą genialność i fantazję w wynajdowaniu rodzajów aniżeli botanicy czy zoologowie" (K2, 186) , gdy tylko przychodzi do zdecydowania o należności za każdą milę transportu

tego czy innego towaru. Znaczenie pojawiającej się tu dynamiki jest zaledwie zasygnalizowane, pozwólcie mi więc rozwinąć tę kwestię. Od czasów Marksa systematyczne udoskonalenia transportu i komunikacji doprowadziły do zmniejszenia kosztów i skrócenia czasu przemieszczania towarów w przestrzeni i radykalnie przekształciły możliwości i wa­ runki lokalizacyjne. Przyczyna jest jasna - stosunki pomiędzy czasem a przestrzenią są pospołu uwikłane w określanie czasu obrotu kapitału w ogóle, jak również jego czasu w poszczególnych gałęziach przemysłu. Choć Marks nie podejmuje tu tej kwe­ stii, w Zarysie przywiązuje dużą wagę do konieczności pokonania przeszkody, jaką jest odległość w celu skrócenia łącznego czasu obrotu. Dowodzi to, moim zdaniem, niekompletności tomu II, w którym nie podejmuje takich kwestii, jak stała tendencja do „niszczenia przestrzeni przez czas” której omówienie znaleźć można w Zarysie. Co do zasady rola innowacji transportu i komunikacji w formowaniu się światowego rynku również jest znacznie mocniej niż tu zaznaczona w Manifeście. Jak wiele z innowacji ostatnich dwustu lat sprowadzało się do przyspieszenia i zwiększenia pędu czasu obrotu? Jak wiele z nich miało zmniejszyć ograniczenia narzucane przez dystans i będące hamulcem przemieszczania się w przestrzeni towarów i informacji? Zamiast spoglądać na całą tę historię jako dzieło przypadku albo efekt dążenia człowieka do przekroczenia barier przestrzeni i czasu, w to­ mie II znaleźć możemy zręby wyjaśnienia tego, jak kapitał przyswaja koniecz­ ność ciągłego przekształcania czasoprzestrzeni w ramach własnych praw ruchu. Niestety Marks nie spróbował połączyć ze sobą genialnych intuicji z Manifestu i Zarysu ze szczegółami technicznymi czasu produkcji, cyrkulacji i obrotu, które znajdziemy w tomie II. W tym ostatnim pojawia się natomiast jedna uwaga o ogromnym znaczeniu: Jednakże cyrkulacja towarów może się odbywać bez fizycznej zmiany miejsca (...). Dom,

który A sprzedaje B, cyrkuluje jako towar, nie odbywa jednak wędrówki z miejsca na

126

Przewodnik po Kapitale Karola Marksa • część 2

miejsce. Ruchome wartości towarowe, jak bawełna lub surówka żelaza, pozostają w tej samej składnicy towarowej, a jednocześnie przebiegają przez dziesiątki procesów cyr­ kulacji, kupowane i znów sprzedawane przez spekulantów. Rzeczywiście przenosi się

tutaj tylko tytuł własności rzeczy, nie zaś samą rzecz (K2,183-184).

Gdyby Marks zadał sobie trud rozwinięcia argumentu, mógłby dostrzec, że warunki i możliwości przestrzennej mobilności wyglądają bardzo różnie w przypadku ruchów okrężnych kapitału pieniężnego, towarowego i produkcyjnego oraz że cyrkulacja zarówno obecnych, jak i przyszłych tytułów własności (i roszczeń do przyszłej pracy) na rynku światowym stawała się coraz istotniejszym czynnikiem oddziałującym na prawa ruchu kapitalistycznego rozwoju. Podobnie jak w innych gałęziach przemysłu konkurencja w przemyśle trans­ portowym i komunikacyjnym może być zażarta i prowadzić do szybkiego wprowa­ dzania innowacji, które wpływają na jego wydajność, efektywność i przestrzenny zasięg. Sprawę tę komplikuje nieco to, że konkurencja w tym przemyśle często ogra­ nicza się do tak zwanej „konkurencji monopolistycznej" - w przypadku budowy linii kolejowej między, dajmy na to, Waszyngtonem a Nowym Jorkiem trudno wy­ obrazić sobie zbudowanie dwóch konkurencyjnych torów na tej samej trasie. Ist­ nieje jednak wiele rodzajów innowacji, które pozwalają rywalizacji o przestrzeń na przekształcanie geograficznych warunków, w ramach których funkcjonuje kapitał (uwzględniając, rzecz jasna, tak zwane „zmiany sposobu" w których, powiedzmy, przewóz za pomocą samochodów ciężarowych okazuje się bardziej elastyczny, efektywny i tańszy niż, dajmy na to, kolej).

Rozdział III • Kwestia kapitału trwałego (rozdziały 7-11 tomu II)

Ogólna uwagi wstępna111

Kapitał trwały to dla Marksa kwestia tyleż nieodzowna, co kłopotliwa. Część ko­ mentatorów posunęła się nawet do stwierdzenia, że stanowi wyłom, zgubny dla

całej Marksowskiej teorii wartości opartej na pracy. Nieco później wyjaśnię, dla­ czego się z tym nie zgadzam. Kapitał trwały pojawiał się tu i ówdzie w poprzednich

rozdziałach. Nie powinno zatem dziwić, że poświęcimy mu teraz więcej uwagi. Niemniej jego omówienie w tomie II jest o wiele mniej inspirujące niż to zapro­ ponowane w innych pracach. Gdy podjąłem się rekonstrukcji poglądów Marksa dotyczących formacji i cyrkulacji kapitału trwałego w The Limits to Capital (zob. 685-743), o wiele więcej zaczerpnąłem z Zarysu niż z tomu II. W tej pierwszej pracy jego wykład jest znacznie bardziej obrazowy: Przyroda nie buduje ani maszyn, ani lokomotyw, ani kolei żelaznych, ani electric telegraphs [telegrafu elektrycznego], ani selfacting mules [automatycznych przę­ dzarek] itd. To wszystko są wytwory ludzkiej pracowitości, materiał naturalny prze­

kształcony w organy ludzkiej woli panującej nad przyrodą, czyli działalności ludzkiej

1 W rozdziale III poświęconym niezwykle skomplikowanej kwestii kapitału trwałego Harvey

zastosował ciekawy zabieg: inaczej niż w całym Przewodniku... zagadnienia z rozdziałów od 7 do

11 są pogrupowane tematycznie, a nie według struktury Kapitału. Dla wygody Czytelnika i Czy­ telniczki przypomnijmy tytuły tychże pięciu rozdziałów z Kapitału: Rozdział siódmy: Czas obrotu

i liczba obrotów; Rozdział ósmy: Kapital trwały i kapitał obrotowy; Rozdział dziewiąty: Łączny ob­ rót wyłożonego kapitału. Cykle obrotów; Rozdział dziesiąty: Teorie kapitału trwałego i obrotowe­ go. Fizjokraci i Adam Smith; Rozdział jedenasty: Teorie kapitału trwałego i obrotowego. Ricardo

(przyp. red.).

130

Przewodnik po

Kapitale Karola

Marksa • część 2

w przyrodzie. Są to stworzone ludzką ręką organy mózgu ludzkiego-, uprzedmioto­ wiona siła wiedzy. Rozwój kapitału trwałego wskazuje, do jakiego stopnia powszech­ na ludzka wiedza, knowledge, stała się bezpośrednią silą wytwórczą, a przeto same

warunki społecznego procesu życiowego przeszły pod kontrolę generał intellect [powszechnego intelektu] i zgodnie z nim zostały przetworzone; rozwój ten wska­ zuje, do jakiego stopnia wytwarza się społeczne siły wytwórcze nie tylko w postaci

wiedzy, lecz jako bezpośrednie organy społecznej praktyki, realnego procesu życia (Zarys, 574).

Zawsze gdy spoglądam na nowojorski horyzont lub gdy lecę do Londynu, Sao Pau­ lo, Buenos Aires czy gdziekolwiek indziej, przypominam sobie ten fragment i nie potrafię myśleć o tych miejscach inaczej niż jako „stworzonych ludzką ręką orga­ nach mózgu ludzkiego; uprzedmiotowionej sile wiedzy*] niezależnie od tego, co ze sobą przyniosły. Widzę biura, fabryki, warsztaty, domy i rudery, szkoły i szpitale, przybytki wszelakich rozkoszy, ulice i zaułki, autostrady, linie kolejowe, lotniska i porty, parki i znane zabytki. Są dla mnie czymś więcej niż obiektami fizyczny­ mi - to materialny świat skonstruowany przez człowieka, miejsca kształtujące bieg codziennego życia milionów ludzi, wytworzone przez ludzką pracę, obdarzone społecznym znaczeniem; ale to także świat, gdzie codziennie cyrkuluje ogrom­ na część kapitału, która amortyzuje kredyty i tworzy bezmierne przepływy renty i odsetek, i jednocześnie spełnia spekulacyjne marzenia, sny i na chłodno poczy­ nione kalkulacje właścicieli, tych małych i tych wielkich. Miasto kapitalistyczne z pewnością jest najbardziej uderzającym przykładem siły uprzedmiotowionych pragnień, wiedzy i praktyk Marks wskazuje jednak w Zarysie na głęboką sprzeczność w samym sercu tego niewątpliwie niezwykłego osiągnięcia. Jej echo znajdujemy wtórnie II. „Rozwój środka pracy w system maszyn nie jest dla kapitału przypadkowy, lecz stanowi historyczne przekształcenie odziedziczonego przez tradycję środka pracy, przeobrażonego w sposób adekwatny kapitałowi” (Zarys, 567); (kwestia ta odbija się głośnym echem w rozdziale 13 tomu I, poświęconym maszynom i wielkiemu

przemysłowi, które Marks wychwala jako wyjątkową i właściwą technologiczną podstawę kapitalistycznego sposobu produkcji). Kapitał wchłonął przeto nagromadzenie wiedzy i biegłości, powszechnych sił wytwór­

czych mózgu społecznego, i dlatego cechy te jawią się pracy jako właściwość kapitału,

a ściślej - kapitału trwałego, o ile wstępuje do procesu produkcji jako właściwy środek

Rozdział III Kwestia kapitału trwałego

131

produkcji. System maszyn okazuje się zatem najbardziej adekwatną formą kapitału trwałego, a kapitał trwały, gdy rozpatruje się kapitał w odniesieniu do niego same­ go - najbardziej adekwatną formą kapitału w ogóle. Skądinąd, wobec tego, że kapitał

trwały jest w swym bytowaniu uwięziony w postaci określonej wartości użytkowej, nie

odpowiada on pojęciu kapitału, który, jako wartość, obojętny jest wobec określonej

postaci wartości użytkowej, i może przybrać lub zrzucić wszelką jej postać jako obo­ jętne wcielenie. Pod tym względem, jeśli chodzi o stosunek kapitału na zewnątrz, ka­

pitał obrotowy okazuje się adekwatną postacią kapitału w przeciwieństwie do kapitału trwałego (Zarys, 567).

Wielokrotnie widzieliśmy już, że ciągłość, płynność i przyspieszenia to niezbęd­ ne cechy przepływu kapitału, teraz jednak napotykamy coś, co ma tę płynność umożliwiać, choć samo nie ma wcale płynnego charakteru, a trwały. Gdy wykro­ czymy poza wyobrażenie kapitału trwałego jako zwykłej maszyny, dostrzeżemy inne oblicze kapitału - twórcy całych pejzaży ogołoconych pól, fabryk, autostrad i linii kolejowych, portów, przystani, lotnisk i tam wodnych, elektrowni i linii wy­ sokiego napięcia, rozświetionych miast i olbrzymiego potencjału przemysłowego. Kapitał, by umożliwić swoje własne działanie, stwarza ten krajobraz, więzi akumu­ lację kapitału w świecie trwałości, który to, w porównaniu do płynności kapitału obrotowego, staje się czymś coraz bardziej skamieniałym. Ów świat, podobnie jak

ucieleśniona w nim wartość, zawsze był niezwykle podatny na „motyle przymioty" kapitału pieniężnego, a nawet na bardziej przyziemne, ale równie nieprzewidywal­ ne zmiany i przepływy kapitału w formie towarowej czy produkcyjnej. Te elementy stanowią zapowiedzi kryzysu szczególnego rodzaju. Kapitał pieniężny oddala się, pozostawiając kapitał trwały swojemu losowi, a zatem wystawiając go na gwałtow­ ną dewaluację. Chciałbym ująć tę sprzeczność następująco: kapitał tworzy cały ten krajobraz podług potrzeb danej chwili tylko po to, by potem musieć go zrewolucjo­ nizować, zniszczyć, a następnie uformować na nowo, aby sprostać nieustępliwej, ekspansywnej sile dalszej akumulacji. Zostawia po sobie pustkowia, opustoszałe i pozbawione wartości krajobrazy deindustrializacji, tworzy natomiast kolejne kra­ jobrazy kapitału trwałego, czy to w nowym miejscu, czy na ruinach poprzedniego. Joseph Schumpeter nazwał to „twórczą destrukcją” Proces ten co jakiś czas de­ waluował i rewolucjonizował geograficzne krajobrazy cyrkulacji oraz akumulacji kapitału, odmieniając oblicze świata, a nawet sprawiając, że drżał w posadach. Głęboka i sprzyjająca kryzysom sprzeczność pomiędzy trwałością a ruchem jest oczywista, a kapitał trwały znajduje się w jej centrum. W skrócie, problem

132

Przewodnik po

Kapitale Karola Marksa • część 2

z kapitałem trwałym polega właśnie na tym, że jest trwały - kapitał to przecież war­ tość w ruchu. Z tego przeciwieństwa wyłania się fascynujący problem. Sprzecz­ ność ta bywała i nadal bywa częstym źródłem kryzysów, które, co do zasady (choć nie zawsze w praktyce), są niezależne od kryzysów biorących się z bezustannego konfliktu pomiędzy kapitałem a pracą. Kryzysy takie pojawiają się, gdy trwałość nie może już się przysłużyć ekspansywnemu ruchowi. Ruch ten musi uwolnić się od ograniczeń nałożonych przez trwałą część kapitału. Na skutek przeniesienia się cyrkulującego i wysoce mobilnego kapitału pieniężnego w inne miejsca nastę­ puje dewaluacja dużych połaci kapitału trwałego (deindustrializacja, mająca swój początek w połowie lat siedemdziesiątych XX wieku, pozostawiła po sobie opusz­ czone fabryki i magazyny, rozpadającą się infrastrukturę, a nawet spowodowała kurczenie się miast, jak w przypadku Detroit). Podczas gdy sprzeczności te pojawiają się w tomie II, znacznie mocniej wybrzmiewają w Zarysie. Czytając rozważania z tomu II, warto mieć zatem w pamię­ ci owe fragmenty z Zarysu. Choćby dlatego, że nasza podróż stanie się wówczas znacznie ciekawsza. Pozwala to również uwydatnić kluczowe spostrzeżenia, które mogłyby pozostać ukryte. Powód, dla którego Marks nie włączył tych genialnych, nawet jeśli fragmentarycznych uwag do tomu II, napisanego niemal dwadzieścia lat później, pozostaje tajemnicą. Być może ponad wszystko chciał utrzymać nauko­ wy charakter dzieła i zakorzenienie w faktach. Z pewnością zdaje się tu znacznie bardziej zainteresowany wniknięciem w meandry, dajmy na to, rozróżnienia na

naprawę i wymianę kapitału trwałego, która pojawia się w ówczesnych podręczni­ kach inżynierii kolejowej. Podejrzewam jednak, że Marks odkłada na bok bardziej ogólne pytania przez wzgląd na cel tomu II - cel ściśle określony, ale i ograniczony. W krótkim fragmencie wprowadzenia do rozdziału 7 zostaje zaznaczone, że rze­ czywistym przedmiotem dociekań jest czas obrotu kapitału. Marks zdawał sobie sprawę, że pełna analiza nie byłaby możliwa bez poruszenia kwestii przerw w cza­ sie obrotu, związanych z długofalowymi inwestycjami w kapitał trwały. Podejrze­ wam, że kwestia ta zawęziła obszar jego zainteresowań i sprawiła, że odłożył na bok szersze znaczenie kapitału trwałego dla geografii historycznej kapitalistycznego sposobu produkcji. Niemniej jednak to właśnie te rozważania pomagają zrozumieć, w jaki sposób świat, w którym żyjemy, przybrał obecną postać i jak właściwie działa

proces akumulacji w formowaniu kapitału trwałego. Tom II rozczarowuje również, jeśli chodzi o kwestie związane z techniką: część istotnych problemów systemo­ wych, omawianych w Zarysie i innych fragmentach Kapitału, tutaj zupełnie zni­ ka. To z kolei wynika niemal na pewno z niekompletności tego tomu. Dlatego też

Rozdział III Kwestia kapitału trwałego

133

w dalszych fragmentach wskażę, gdzie pojawiają się największe braki w argumen­ tacji Marksa i jak można je uzupełnić, korzystając z dodatkowych materiałów. Posiłkując się jedynie porozrzucanymi fragmentami z tych pięciu rozdziałów, można zrekonstruować ogólną ramę Marksowskiego myślenia o kapitale. Trudno mi powiedzieć, czy ma to coś wspólnego ze sposobem, w jaki rekonstruował te materiały Engels. Koniec końców, zmusza to jednak do skakania po tekście - i za­ wczasu chciałbym za to przeprosić - co uniemożliwia podążanie za wywodem tak, jakby rozwijany był w jego ramach wyraźnie dostrzegalny argument. Dla przykładu, fundamentalne twierdzenie dotyczące kapitału trwałego zo-

staje najlepiej sformułowane w dalszych rozdziałach, w których Marks poddaje poglądy Smitha i Ricarda niezwykle drobiazgowej krytyce (poza tym owe rozdzia­ ły to w znacznej mierze pobieżna analiza, ciekawa dla zainteresowanych historią ekonomii politycznej i opiniami Marksa o szkole fizjokratów). Według Marksa Burżuazyjna ekonomia polityczna instynktownie trzymała się smithowskiego pomiesza­ nia kategorii „kapitał stały i zmienny" z kategoriami „kapitał trwały i obrotowy” i w cią­

gu całego stulecia, z pokolenia na pokolenie bezkrytycznie powtarzała za nim ten błąd. Według niej kapitał wyłożony na płace robocze nie różni się już wcale od kapitału wyło­

żonego na surowiec, a od kapitału stałego różni się tylko formalnie - tylko tym, że jeden cyrkuluje z produktem cząstkami, a drugi cyrkuluje w całości. W ten sposób zniweczono za jednym zamachem podstawę niezbędną do zrozumienia rzeczywistego ruchu kapita­ listycznej produkcji, a więc także kapitalistycznego wyzysku. Całe zagadnienie sprowa­

dzono już tylko do ponownego zjawienia się wyłożonych wartości (K2, 273).

Nawet Ricardo, dysponujący przecież pewną prymitywną koncepcją teorii warto­ ści dodatkowej, „popełnia (...) - na skutek pomieszania kapitału trwałego i obro­ towego z kapitałem stałym i zmiennym - najgrubsze błędy" (K2, 279). Nigdy nie

udało mu się zmienić tego, że „w badaniach swych wychodzi z zupełnie fałszy­ wych założeń" (K2,279).

Chociaż Marks przywołuje ten „podstawowy błąd” na początku rozważań o kapitale trwałym (K2,199), nie omawia szerzej jego znaczenia. Co zatem jest tu stawką? W tomie I Marks jasno rozróżnił kapitał zmienny - zakup siły roboczej, któ­ ra ma zdolność do tworzenia wartości i wartości dodatkowej - i kapitał stały (środki produkcji), którego wartość nie zmienia się pod względem ilościowym, nawet gdy przechodzi zmianę materialnej formy. Z tych rozważań jednoznacznie wynika, że wartość dodatkowa bierze się z wyzysku pracy żywej w obrębie produkcji.

134

Przewodnik po

Kapitale Karola Marksa

• część 2

Analiza kapitału trwałego wymaga jednak od nas innego sposobu kategoryza­ cji elementów wkraczających w produkcję. Mowa tu o wszystkich tych elementach, które w pełni przenoszą wartość na towar końcowy w określonym czasie obrotu. Są

nimi nakłady pracy (podmiot pracy), surowe materiały (przedmiot pracy) i mate­ riały pomocnicze, takie jak energia (środki pracy). Wszystkie składają się na „kapi­

tał obrotowy'! W danym obrocie ich wartość w całości wchodzi do procesu produk­ cji, a następnie cała go opuszcza. Istnieją jeszcze maszyny, budynki i te elementy, które wraz z zakończeniem obrotu pozostają i mogą być wykorzystane ponownie w paru kolejnych okresach obrotu. Elementy te nazywane są „kapitałem trwałym" W danym okresie obrotu tylko część wartości tych środków pracy przeniesiona zostanie na końcowy produkt. Poniższy rysunek (Rysunek 3) przedstawia, jak te

kategorie mają się do kapitału stałego i kapitału zmiennego. Kategoria w produkcji

Materialne

Wytwananło

termy

«rartoicl dodatkowo.

Ruch kapitału

Zakład l wyposażenie fizyczne Infrastruktury produkcji

Kapital trwały

—>

Kapitał stały

Surowce Materiały pomocnicze Zapasy

Siła robocza

—>

Kapitał obrotowy

Kapital zmienny

Rysunek 3. Kategorie w obrębie produkcji a różne rodzaje kapitału.

Same pojęcia kapitału trwałego i kapitału obrotowego nie tworzą jeszcze żadnej teorii wartości dodatkowej. Fiksacja burżuazyjnych ekonomistów na tych pojęciach sprawiła zatem, że (z premedytacją bądź przypadkiem) rola pracy w wy­ twarzaniu wartości dodatkowej (zysku) została ukryta. Nie znaczy to jednak, że rozróżnienie na kapitał trwały i kapitał obrotowy jest dla Marksa nieistotne. Od­ działuje ono na łączny czas obrotu kapitału w ogóle, a tym samym na ogólną dy­ namikę akumulacji. Jednak, zdaniem Marksa, nie może tego nigdy robić kosztem „zatapiania” teorii wytwarzania wartości dodatkowej. Istnieje jeszcze inna możliwa przyczyna tego terminologicznego chaosu, której Marks upatruje u Adama Smitha. Niemniej on sam do pewnego stopnia

Rozdział III Kwestia kapitału trwałego

135

powtarza jego błędy. „Kapitał obrotowy” oznacza w tych rozdziałach cały kapitał, który zostaje zużyty w określonym czasie obrotu względem kapitału trwałego, który może zostać ponownie użyty w późniejszym czasie. Z kolei w poprzednich rozdzia­ łach poświęconych ruchom okrężnym kapitału „kapitał obrotowy” odnosi się do tego kapitału, który cyrkuluje na rynku przed powrotem do produkcji. Są to dwie zupełnie różne definicje tego pojęcia. Marks zwraca uwagę na ten zamęt stosunko­ wo późno i znów wyłącznie w kontekście krytyki Smitha (K2,23). Marks proponuje zatem w pewnym momencie, by rozróżnić „kapitał cyrkulacji" od „kapitału obro­

towego i trwałego w produkcji” W praktyce w rozdziale 8 często zastępuje pojęcie „kapitału płynnego" pojęciem „kapitału obrotowego" i wykorzystuje przeciwień­ stwo pomiędzy „trwałym” i „płynnym" kapitałem w swoich analizach. Terminy

te rzeczywiście wydają się znacznie bardziej adekwatne, ale Marks nie używa ich konsekwentnie. Ja sam będę posługiwał się pojęciem „kapitału obrotowego" w sen­ sie, jakie przypisuje mu w tym rozdziale Marks (od czasu do czasu nawiązując do płynności). Pamiętajcie, proszę, że kapitał obrotowy oznacza tutaj coś innego niż w poprzednich rozdziałach poświęconych produkcji, cyrkulacji i realizacji kapitału. Pojęcia kapitału obrotowego i trwałego pojawiają się wyłącznie w odniesieniu do produkcji i nie przekładają się na pieniężny i towarowy ruch okrężny kapitału (jak

błędnie zakładał Adam Smith). Powtórzmy definicję: kapitał obrotowy oznacza tutaj cały kapitał - zarówno stały, jak i zmienny - który zostaje zużyty w ramach pojedynczego okresu obro­ towego, kapitał trwały zaś to ta część kapitału stałego, która przechodzi z jednego okresu obrotowego do kolejnego. Mając wszystkie te kwestie i definicje w pamięci, przyjrzyjmy się uważniej samemu tekstowi.

.Swoistość' kapitału trwałego

Na początku rozdziału 8 Marks zauważa: „część kapitału stałego zachowuje wo­ bec produktów, do których powstania się przyczynia, tę określoną formę użytkową, w której wchodzi do procesu produkcji. W ciągu krótszego lub dłuższego okresu część ta spełnia więc stale te same funkcje we wciąż powtarzających się proce­ sach pracy. Dotyczy to np. budynków fabrycznych, maszyn itp." (K2,194). Marks wielokrotnie używa określenia „swoista” by opisać cyrkulację kapitału trwałego. „Swoistość tej części kapitału stałego - właściwych środków pracy - polega więc na następującym" - tak zaczyna kolejny z akapitów. I znów, na kolejnej stronie: „ale

13«

Przewodnik po

Kapitale Karola

Marksa • część 2

cyrkulacja rozpatrywanej tu części kapitału ma swoisty2 charakter” (K2,195). Co zatem stanowi o tej swoistości i jakie właściwie ma znaczenie? „Po pierwsze, nie cyrkuluje ona w swej formie użytkowej, lecz cyrkuluje tylko jej wartość, i to stopniowo, cząstkami, w miarę jak przechodzi ze środka pracy na produkt cyrkulujący jako towar” (K2,195). Część wartości jest zawsze utrwalona w maszynie czy fabryce, do momentu kiedy przestaną one działać, a kapitał trwały zawsze pozostaje odróżnialny i oddzielony od towarów, które pozwala wytwarzać. „Ze względu na tę swoistość ta część kapitału stałego uzyskuje formę kapitału trwa­ łego. W przeciwieństwie do niego wszystkie inne materialne części składowe kapi­ tału wyłożonego na produkcję stanowią kapitał obrotowy, czyli płynny" (K2,196). Towar nie zawiera w sobie materii kapitału trwałego, ale jego wartość już tak. Cyrkulacja tego kapitału opiera się zatem nie na materialnej, ale idealnej (społecz­ nie określonej) formie wartości. Kapitał trwały (chociażby maszyneria) w wymia­ rze materialnym funkcjonuje jako środek pracy, a nie jej przedmiot (surowce i inne środki produkcji) - to ten ostatni przekształca się w towar sprzedawany potem na rynku. Kapitał trwały współdzieli ten charakter środka pracy z innym pomocniczym wkładem kapitału stałego w produkcję. Energia - węgiel w silniku parowym, gaz w oświetleniu - także nie przechodzi w materialną wartość użytkową wytwarzanego towaru. Jego wartość łączy się z towarem, w miarę jak jego fizyczne istnienie zużywa się w produkcji. Jednak w przypadku kapitału trwałego to zużywanie ciągnie się przez wiele obrotów, natomiast w przypadku energii „w każdym procesie pracy, do którego materiały te wchodzą, zostają one całkowicie spożyte" (K2,196). To stąd bierze się istotność poprzedniego rozdziału o czasie obrotu kapitału. Kapitał trwały jest „trwały” tylko w odniesieniu do czasu obrotu, a ten zasadniczo różni się pomię­ dzy poszczególnymi sektorami przemysłowymi.

Fizyczna żywotność kapitału trwałego

„Ta część kapitału stałego oddaje produktowi wartość w takim stosunku, w jakim wraz z własną wartością użytkową traci własną wartość wymienną" (K2,194). To

2 Tłumaczenie zmodyfikowane. W polskim wydaniu Kapitału pojawiające się w angielskim

przekładzie słowo peculiarity tłumaczone jest wymiennie jako „swoistość" albo „szczególność" Na potrzeby argumentu Harveya zdecydowaliśmy się ujednolicić przekład i konsekwentnie stosować

„swoistość” (przyp. tłum.).

Rozdział III Kwestia kapitału trwałego

137

sformułowanie wskazuje na jakiegoś rodzaju zależność - jak się okazuje, dość kłopotliwą - między wartością przenoszoną na produkt a zmienną użyteczno­

ścią, dajmy na to, maszyny. Jak i dlaczego jej użyteczność może ulegać zmia­ nom? Okazuje się, że mogą one wynikać zarówno z materialnych, jak i społecz­ nych stosunków: oddawanie wartości czy też to przechodzenie wartości takiego środka produkcji na pro­

dukt, w którego wytwarzaniu środek ten uczestniczy, określa się przez obliczenie prze­

ciętnej; mierzy się je przeciętnym czasem funkcjonowania środka produkcji od chwili,

kiedy wchodzi on do procesu produkcji, aż do chwili, kiedy jest już zupełnie zużyty, nie­

przydatny i musi być zastąpiony nowym egzemplarzem tego samego rodzaju, czyli musi być reprodukowany (K2,194).

Marks zdaje się mieć tutaj na myśli maszynę o przeciętnym czasie funkcjonowania wynoszącym, powiedzmy, dziesięć lat. Niektórym kapitalistom może się poszczę­ ścić i będą używać jej przez jedenaście lat, inni z kolei będą musieli ją wymienić wcześniej. Istotna dla przenoszonej na towar wartości jest przeciętna społeczna żywotność maszyny, a nie jej indywidualny czas działania. Żaden konsument nie będzie chciał zapłacić więcej za produkowany przeze mnie towar tylko dlatego, że żywotność mojej maszyny była krótsza niż społeczna średnia. Przez cały okres tego użytecznego żywota wartość kapitału trwałego zmniejsza się nieustannie aż do chwili, kiedy środek pracy zakończy swą służbę, a więc wartość jego, w krótszym lub dłuższym okresie, ulegnie podziałowi między

masę produktów stanowiących rezultat szeregu stale ponawianych procesów pracy. Dopóki jednak środek pracyjestjeszcze czynny jako środek pracy, a więc dopóki nie

trzeba go zastąpić nowym egzemplarzem tego samego rodzaju, pewna część stałej

wartości kapitałowej pozostaje w nim nadal utrwalona, podczas gdy inna część pier­ wotnie utrwalonej w nim wartości przechodzi na produkt, a zatem cyrkuluje jako część składowa zapasu towarowego. Im dłużej środek pracy może przetrwać, im wol­

niej się zużywa, tym dłużej stała wartość kapitałowa pozostaje utrwalona w tej formie

użytkowej. Niezależnie jednak od stopnia trwałości środka pracy, ilości oddawanej

przezeń wartości są zawsze odwrotnie proporcjonalne do łącznego czasu jego funk­ cjonowania. Jeżeli z dwóch maszyn takiej samej wartości jedna zużywa się w ciągu

pięciu lat, druga zaś w ciągu dziesięciu, to w tym samym czasie pierwsza oddaje dwa razy więcej wartości niż druga (K2,195; podkr. - DH).

138

Przewodnik po

Kapitale Karola Marksa • część 2

Marks zrazu nie objaśnia, co ma na myśli, pisząc: „jest jeszcze czynny'! Nie mówi też, co się dzieje, gdy z tego czy innego względu maszyna straci swoją użytecz­ ność, zanim jeszcze zostanie wyczerpana jej wartość. Z początku wydaje się, że „bycie czynnym” jest rozumiane jako czysto fizyczna kategoria, że liczy się szyb­ kość fizycznego niszczenia i zużycia. Później natomiast na pierwszy plan wycho­ dzi jego społeczny wymiar. Co ciekawe, Marks zwleka z omówieniem problemu tak zwanego „moralnego zużycia" (KI, 479), na który wskazywał w tomie I. Poja­ wia się on, gdy ci wykorzystujący starsze maszyny konkurować muszą z posiada­ czami maszyn nowszych, sprawniejszych i tańszych. Pojęcie „moralnego zużycia" pojawia się tylko na stronie 210 i - w kolejnym rozdziale - na 228, a i tak nie jest opatrzone zbyt rozbudowanym komentarzem. Dla nas jednak to kwestia nieba­ gatelna, do której wrócimy później. Niemniej problem leżący u jej podstaw to twardy orzech do zgryzienia: kiedy i dlaczego maszyny muszą być wymieniane? kiedy dochodzi do fizycz­

nego zużycia? Czy też pojawiają się sytuacje, w których maszynę należy zastą­ pić inną wcześniej ze względu na dostępność na rynku sprawniejszej i tańszej? Nieustannie się z tym wszystkim mierzymy. Jak często powinniśmy wymieniać nasze komputery? Co dwa lata? Dlaczego w ogóle to robimy? Czy uległy fizycz­ nemu zużyciu? A może po prostu wyszły już z mody? Większość podawanych przez Marksa przykładów dotyczy fizycznej amortyzacji, nawet jeśli kwestie na­

tury społecznej nasuwają się same. Podejrzewam, że przyczyną jest lęk Marksa przed wychodzeniem poza ramy formalnych stosunków, do których ustalenia jest zdolny. Mimo to brakuje tutaj wielu przemyśleń natury społecznej i histo­ rycznej. Gdy tylko Marks zagłębia się w formalne aspekty wykorzystania i cyrkulacji kapitału trwałego, od razu napotyka zarówno wyjątkowe okoliczności, jak i roz­ mycie kategorii kapitału trwałego i płynnego. Na przykład środki pracy stanowiące materialne nośniki kapitału spożywane są jedynie produkcyjnie i nie mogą wejść do konsumpcji indywidualnej (...); przeciwnie, zachowują wobec niej swą samodzielną postać, póki się zupełnie

nie zużyją. Wyjątek stanowią środki transportu. Efekt użyteczny, który dają one

w czasie swego produkcyjnego funkcjonowania, a więc w czasie swego przebywania w sferze produkcji - przemieszczenie - wchodzi jednocześnie do konsumpcji indywi­ dualnej, np. podróżnego. Również w tym wypadku płaci on za użytkowanie, podob­

nie jak płaci za użytkowanie innych środków konsumpcji (K2,196-197).

Rozdział III Kwestia kapitału trwałego

139

Ów wyjątek jest dla mnie szczególnie interesujący - pokazuje bowiem, że użytecz­ ność „przemieszczenia” (a tym samym stosunków przestrzennych) nie ogranicza

się tylko do produkcji (ruch surowców), ale dotyczy także konsumpcji (ruch lud­ ności). Inaczej: wytworzenie „przemieszczenia” to towar sam w sobie, niezależnie od tego, kto z niego korzysta i w jakim celu (dalsza produkcja czy konsumpcja fi­ nalna). Co oczywiste, transport to sektor pochłaniający ogrom kapitału trwałego, którego lwia część (jak pociągi i tunele podziemne) działa przez bardzo długi czas (zakładając, rzecz jasna, że są doglądane i reperowane). Skoro, co mieliśmy okazję zobaczyć, środki transportu i komunikacji są konsumowane wraz z ich wytworze­ niem, większość ich wartości istnieje idealnie w formie cyrkulacji kapitału trwa­ łego. I lokomotywa, i tory, po których się porusza, są formami kapitału trwałego (różnią się jednak - jak się przekonamy - właściwościami). Granica między kapitałem trwałym a wykorzystaniem materiałów pomocni­ czych (jak energia) również „zaciera się” jeżeli materiałów pomocniczych używa się stopniowo, a nie naraz. Ma to miejsce „np. w przemyśle chemicznym (...). Tak też w pewnych wypadkach zaciera się granica między środkami pracy, materiała­ mi pomocniczymi i surowcami. W rolnictwie np. substancje użyte do melioracji gruntów wchodzą częściowo do produktu roślinnego jako jego składniki. Z drugiej

strony, działanie ich rozkłada się na dłuższy okres" (K2, 197). Przykładowo rowy nawadniające z pewnością są formą kapitału trwałego w rolnictwie. Z kolei daw­ ka obornika może mieć wpływ na zbiory w ciągu kilku cykli produkcyjnych, choć

z pozoru wydaje się zastosowaniem kapitału płynnego.

Podwójne wykorzystani* I zależności między kapitałem trwałym

a funduszem spożycia

Przed nami kolejna kwestia - skomplikowany, acz frapujący problem podwójne­ go wykorzystania (mówiąc językiem współczesnej ekonomii, kwestia „produktów sprzężonych”). „Wół w charakterze zwierzęcia roboczego stanowi kapitał trwały. Gdy się go zjada, nie funkcjonuje on jako środek pracy, a zatem nie funkcjonuje też jako kapitał trwały” (K2, 197). Gdy hodujemy woły, obydwie formy towarowe powstają jednocześnie. To od społecznej decyzji zależy, czy będą kapitałem stałym, czy nie: Wraz z tym różnica pomiędzy środkiem pracy a przedmiotem pracy, istniejąca w samej naturze procesu pracy, odzwierciedla się w nowej formie - w formie różnicy pomiędzy

140

Przewodnik po

Kapitale Karola Marksa •

część 2

kapitałem trwałym a obrotowym. Dopiero od tej chwili rzecz, która funkcjonuje jako

środek pracy, staje się kapitałem trwałym. Jeżeli ze względu na swe właściwości mate­ rialne rzecz ta, oprócz funkcji środka pracy, może spełniać również i inne funkcje, to

będzie ona lub też nie będzie kapitałem trwałym, w zależności od funkcji, którą spełnia.

Bydło w charakterze bydła roboczego jest kapitałem trwałym; jako bydło tuczne jest ono surowcem, który wchodzi w końcu jako produkt do cyrkulacji, nie jest więc kapitałem

trwałym, lecz obrotowym (K2,199-200).

Marks powraca do tego tematu znacznie dalej i umieszcza go w jeszcze szerszym kontekście: Z drugiej strony, ten sam przedmiot może bądź to funkcjonować jako część składowa kapitału produkcyjnego, bądź też należeć do funduszu bezpośredniej konsumpcji. Dom

np., gdy funkcjonuje jako warsztat pracy, jest trwałą częścią składową kapitału produk­

cyjnego; gdy funkcjonuje jako dom mieszkalny, nie ma zgoła formy kapitału qua [jako]

dom mieszkalny. Te same środki pracy mogą w wielu wypadkach funkcjonować bądź

jako środki produkcji, bądź jako środki konsumpcji (K2,252-253).

Szczególnie zwodniczy jest przypadek ulicy, która może być wykorzystywana w produkcji, jak również może być po prostu miejscem spacerów. Marks porusza tu kwestię funduszu spożycia. Jednak nie oczekujmy od nie­ go jej rozwinięcia. W istocie konsumpcja, tak jak produkcja, wymaga materiałów pomocniczych o długiej żywotności - domów, zastawy stołowej i wszelkich in­

nych przedmiotów umożliwiających spożycie, których każde domostwo jest pełne, a także samochodów, pociągów, samolotów, które także służą naszej konsumpcji. Wartość użytkowa przedmiotów składających się na fundusz spożycia, podobnie jak w przypadku kapitału trwałego w produkcji, zużywa się stopniowo, częstokroć na przestrzeni wielu lat. We współczesnych społeczeństwach wartość rezydualna mienia funduszu spożycia jest przeogromna, a wiele z tych przedmiotów (jak sa­ mochody, domy, zastawę stołową) można kupić i sprzedać na rynkach wtórnych długo po ich wytworzeniu. Związki takich przedmiotów z kapitałem trwałym, jak wskazuje tu Marks, są nie­ zwykle skomplikowane o tyle, o ile każdy z nich może być, co do zasady, w każdym momencie wyłączony czy przeniesiony z konsumpcji do produkcji. Marks utyskuje zatem, że „Ricardo zapomina o domu, w którym mieszka robotnik, o jego meblach, o narzędziach jego konsumpcji, jak noże, widelce, naczynia itp., które mają tę samą

Rozdział III Kwestia kapitału trwałego

141

cechę trwałości co środki pracy. Takie same przedmioty, te same klasy przedmiotów występują tu jako środki konsumpcji, tam zaś jako środki pracy” (K2,277-278). Marks uważa kapitał trwały za wysoce elastyczną kategorię, która zależna jest od tego, jak rzeczy są używane, a nie od ich inherentnych cech fizycznych. Z werwą złorzeczy na „fetyszyzm, właściwy burżuazyjnej ekonomii politycznej, który prze­ kształca społeczny, ekonomiczny charakter, nadawany rzeczom przez społeczny proces produkcji, w charakter naturalny, wynikający z materialnej istoty tych rze­ czy" (K2,281).

Ziemski kapitał trwały

Ten nieuzasadniony „fizykalizm” czy „naturalizm” dotyczy jeszcze jednego wymia­ ru, który należy wziąć pod uwagę. On także stanowi o „swoistości” kategorii kapitału trwałego. Już w niej samej istnieje ważne rozróżnienie: „określone właściwości, któ­ re związane są z materialną formą środków pracy, uważają oni za bezpośrednie wła­ ściwości kapitału trwałego, np. nieruchomość fizyczną, dajmy na to, domu. W takich wypadkach zawsze łatwo udowodnić, że inne środki pracy, które jako takie stanowią również kapitał trwały, mają wręcz przeciwne właściwości, jak np. ruchomość fi­ zyczna, dajmy na to, statku" (K2, 199). To rozróżnienie na ruchome i nieruchome formy kapitału trwałego nie jest absolutne. Maszyny do szycia można przenosić z ła­ twością, zaś wielkie piece rzadko kiedy się przemieszcza, i to tylko dzięki ogromym nakładom pieniężnym (rozmontowanie i przewóz całej fabryki żelaza i stali z Nie­ miec do Chin to najnowszy przykład takiego przedsięwzięcia). Część środków pracy (...) albo przytwierdza się do określonego miejsca, kiedy jako środki pracy wstępują do procesu produkcji, tj. kiedy przygotowuje się je do produk­

cyjnego funkcjonowania, jak np. maszyny; albo też od razu wytwarza się je w takiej nieruchomej, przytwierdzonej do miejsca postaci, jak np. melioracje rolne, zabudo­

wania fabryczne, wielkie piece, kanały, koleje itp. (...). Z drugiej strony, środek pra­ cy może fizycznie wciąż zmieniać miejsce, poruszać się, a mimo to stale znajdować

się w procesie produkcji, jak np. lokomotywa, statek, zwierzęta robocze itp. Podobnie

jak nieruchomość środka pracy nie nadaje mu, w pierwszym wypadku, charakteru kapitału trwałego, tak też jego ruchomość, w drugim wypadku, nie pozbawia go tego

charakteru. Jednakże okoliczność, że środki pracy są przytwierdzone do określonego

miejsca, że korzeniami tkwią mocno w ziemi, wyznacza tej części kapitału trwałego

142

Przewodnik po

Kapitale Karola Marksa

• część 2

pewną szczególną rolę w ekonomice narodów. Tych środków pracy nie można wy­

siać za granicę, nie mogą one cyrkulować na rynku światowym w charakterze towarów. Tytuły własności tego kapitału trwałego mogą ulegać zmianom, można go kupować

i sprzedawać, i o tyle może on idealnie uczestniczyć w cyrkulacji. Te tytuły własności mogą nawet cyrkulować na obcych rynkach, np. w formie akcji. Ale przez zmianę osób, które są właścicielami tego rodzaju kapitału trwałego, nie zmienia się stosunek nieru­

chomej, utrwalonej materialnie części bogactwa danego kraju do ruchomej części tego bogactwa (K2,200-201).

W dalszej części, w rozdziale to dowiadujemy się jeszcze więcej na ten temat. Część przyszłego kapitału trwałego, taką jak przędzarkę, „można (...) wywieźć z kraju, w którym ją wytworzono, i sprzedać w obcym kraju wprost lub pośrednio, w zamian za surówce itp. czy też w zamian za szampan. W kraju, w którym ją wy­ produkowano, funkcjonowała ona wobec tego jako kapitał towarowy jedynie, lecz

nigdy - nawet po jej sprzedaży - jako kapitał trwały” (K2, 262). To samo powie­ dzieć można o narzędziach zmechanizowanych, stalowych belkach i prefabryko­ wanych materiałach budowlanych. Są kapitałem towarowym, dopóki nie zostaną zaangażowane w jakiś proces produkcji. „Natomiast produkty, które dzięki swemu zespoleniu z ziemią są zlokalizowane i które dlatego można zużytkować jedynie lokalnie, jak np. budynki fabryczne, koleje, mosty, tunele, doki itp., melioracje rol­

ne itp., wszelkie takie produkty nie mogą być wywiezione w całości, w tej postaci, w jakiej istnieją. Nie są one ruchomościami. Są bądź bezużyteczne, bądź też, gdy zostaną sprzedane, muszą funkcjonować jako kapitał trwały w kraju, w którym je wyprodukowano. Dla ich kapitalistycznego producenta, który buduje na spekula­ cję fabryki lub dokonuje melioracji gruntów, aby je sprzedać, obiekty te są formą jego kapitału towarowego (...). Jednakże, jeżeli ująć sprawę ze społecznego punktu widzenia, obiekty te - o ile nie mają stać się bezużyteczne - muszą ostatecznie funkcjonować w tym samym kraju jako kapitał trwały w procesie produkcji wyzna­ czonym przez ich własną lokalizację" (K2,262-263). Wyznaczenie przez lokalizację rodzi skutki dla geograficznych wzorców ak­

tywności kapitalistycznej. Jeżeli te towary nie mogą być użyteczne w miejscu ich położenia, stają się bezużyteczne, a więc nie mają wartości. Zwróćcie uwa­ gę na to, że w tym miejscu do omówienia wślizgnęła się kwestia użyteczności (pożyteczności). To jedna z tych kategorii konwencjonalnej ekonomii, którą - po­ dobnie jak popyt i podaż - Marks cały czas umieszcza w nawiasie. Zastosowanie zasady użyteczności nie ogranicza się tylko do sfery produkcji. „Nie wynika z tego

Rozdział III Kwestia kapitału trwałego

143

bynajmniej, że nieruchomości jako takie są już same przez się kapitałem trwałym; mogą one, np. jako domy mieszkalne itp., należeć do funduszu spożycia, a zatem w ogóle nie wchodzić w skład kapitału społecznego, chociaż są elementami bo­ gactwa społecznego, którego część tylko stanowi kapitał” (K2, 263). Domy są, co do zasady, osadzone w przestrzeni i na płaszczyźnie, ale, jak mogłyśmy zobaczyć w ostatnich latach, sekurytyzacja hipotek i ich gromadzenie w pakietach wierzy­ telności pozwala, by pewnego rodzaju tytuły do nich (dopiero teraz dowiadujemy się, że rzeczywiste znaczenie i ich status prawny są, delikatnie mówiąc, nieco nie­ jasne) krążyły po całym świecie, przynosząc zgubne skutki. Jeżeli chodzi o trans­ port - lokomotywa może być ruchoma, ale tory, po których się porusza, już takie nie są. „Tytuły własności, np. kolei, mogą” jednak „przechodzić codziennie z rąk do rąk i posiadacze tych tytułów mogą osiągać zyski przez ich sprzedaż nawet za granicą - a więc tytuły własności kolei, w przeciwieństwie do samej kolei, można eksportować” (K2,263). We wszystkich tych passusach wciąż napotykamy napięcie między trwałością a ruchliwością w geograficznym krajobrazie kapitalistycznej aktywności. Samo­ loty, statki i lokomotywy, poruszające się w przestrzeni, są nierozerwalnie zwią­ zane z lotniskami, portami i stacjami kolejowymi, które są nieruchome. Wartość nieruchomego kapitału trwałego zależy całkowicie od jego użyteczności - lotni­ sko, na które nie przylatują żadne samoloty, nie ma wartości. Ale wtedy samo­ loty, niemogące lądować na lotnisku, również nie mają wartości. Zauważcie, że w tym wypadku potrzeba pomnażania nierzadko olbrzymich ilości nieruchome­ go kapitału trwałego osadzonego w danym miejscu w oczywisty sposób narzuca geograficzny wzorzec przemieszczania się ruchomych form kapitału trwałego (podobnie jak transportowanych towarów, które są także kapitałem towarowym, krążącym gdzieś na rynku). Odzyskiwanie wartości nieruchomego kapitału trwa­ łego polega na zagonieniu kapitału w ruchu do wykorzystywania kapitału nieru­ chomego w danej lokalizacji. Daje to początek fenomenom takim jak konkurencja

pomiędzy miastami o, przykładowo, przyciągnięcie do miasta wysoce ruchliwego kapitału czy też zatrzymanie go na miejscu (co często kończy się gigantycznymi subsydiami z pieniędzy publicznych dla prywatnych korporacji). Wzrosty wartości nieruchomych form kapitału trwałego związane z umiej­ scowieniem nie są wcale takie rzadkie, a mogą stać się niezwykle gwałtowne w momentach radykalnych przekształceń geograficznych przemieszczeń towa­ rów i ludzi w ogóle. Choć Marks tylko przebąkuje o istocie problemu, na podsta­ wie tych fragmentów można zrekonstruować ogólniejszą kwestię regionalnych

144

Przewodnik po

Kapitale Karola

Marksa • część 2

i zlokalizowanych kryzysów deindustrializacji i spadku wartości, przede wszyst­ kim nieruchomych form kapitału trwałego. Marks pomija także istniejący związek między rentą gruntową i cenami nieruchomości, które znacząco różnią się w po­ szczególnych miejscach, w zależności od jakości mienia wchodzącego w skład kapitału trwałego w nich osadzonego. To za pośrednictwem tego związku możliwe

jest wprowadzenie w orbitę częściowej zgodności z prawami ruchu kapitału całej historii kapitalistycznej urbanizacji. Z drugiej strony pokazuje on rzeczywisty spo­ sób, w jaki urbanizacja zaczyna odgrywać strategiczną rolę dla możliwego działa­ nia tych praw ruchu. To jedna z kwestii, które pozostawały przez lata przedmiotem moich własnych zainteresowań, i to dzięki tego rodzaju wyimkom dotyczącym funkcji nieruchomego kapitału trwałego mogłem rozszerzyć ogólną teorię Marksa na obszar budownictwa miast i procesów miejskich. Niemniej Marks wspomina o takich zależnościach tylko mimochodem.

Produkcja przoitrzoni

W Marksowskich rozważaniach pojawia się szczególny problem, do którego przy­ wiązuję wielką (choć być może bezzasadnie) wagę ze względu na moje osobiste zainteresowania badawcze urbanizacją. Gdy Marks rozważa, jak wymiana kapi­ tału trwałego może przekształcić się w ekspansję, czyni następującą uwagę. Jak stwierdza, wszystko zależy od miejsca, którym się dysponuje. Przy niektórych budynkach możliwa jest rozbudowa wzwyż, przez wzniesienie nowych pięter, przy innych konieczna jest rozbudowa wszerz,

trzeba wtedy więcej powierzchni. W warunkach produkcji kapitalistycznej z jednej stro­

ny trwoni się wiele środków, z drugiej zaś, przy stopniowym rozszerzaniu przedsiębior­ stwa zachodzi wiele wypadków podobnej niecelowej rozbudowy wszerz (po części ze

szkodą dla siły roboczej), ponieważ nic się nie dzieje według planu społecznego, lecz zależy od nieskończenie różnorodnych okoliczności, środków itp., którymi operuje po­ szczególny kapitalista. Pociąga to za sobą olbrzymie marnotrawstwo sił wytwórczych.

Takie ponowne inwestowanie częściami rezerwowego funduszu pieniężnego (tj. tej czę­

ści kapitału trwałego, która przekształciła się z powrotem w pieniądz) najłatwiej odbywa

się w rolnictwie. Pole produkcji o określonej powierzchni zdolne jest tu do stopniowego

wchłaniania jak największej masy kapitału. Podobnie dzieje się tam, gdzie ma się do

czynienia z reprodukcją naturalną, jak np. w hodowli bydła (K2, 212-213).

Rozdział III Kwestia kapitału trwałego

145

W mojej własnej pracy często odwołuję się do konieczności wchłaniania kapita­ łu za pomocą produkcji przestrzeni (podkreślając, że wchłanianie może być za­ równo spekulacyjne, jak i marnotrawne, jak ma to miejsce na przykład w kapita­ listycznej suburbanizacji). Marks podejmuje tu również kwestię przestrzennych aspektów wchłaniania kapitału, które często bywają marnotrawione ze względu na konkurencję kapitalistyczną i brak planowania społecznego. Nie wskazuję na ten fragment, by zasugerować, że to właśnie Marks był genialnym prekursorem wszystkiego, co zostało napisane od tego czasu na temat kwestii przestrzennych, ani by sugerować, że marksistowska tradycja konceptualizacji produkcji prze­ strzeni w pracach Henriego Lefebvre'a i bardziej współczesnych radykalnych geografów opiera się na takim fragmencie3. Jeśli jesteśmy - a wydaje mi się, że powinniśmy być - zainteresowani włączeniem teorii produkcji przestrzeni do ogólnej teorii akumulacji kapitału Marksa, to wynika z tego raczej, że musi się to odbywać przez systematyczne rozwijanie materiałów zawartych tak tutaj, jak i w Zarysie, poświęconych tworzeniu się i cyrkulacji kapitału trwałego, zwłaszcza zaś tej części związanej z ziemią. Procesy, które opisuje Marks, nie ograniczają się na przykład do rolnictwa. Są równie istotne dla konceptualizacji kolejnych kondominiów, wchłaniających wartość dodatkową, jak i dla uprawy kapusty. Kryzysy związane z produkcją przestrzeni, których skutki tak wyraźnie dostrzegamy wo­ kół nas, wynikają ostatecznie ze sprzeczności pomiędzy trwałością a ruchem, któ­ re tak wyraźnie rozpoznał Marks.

Kapitał zastosowany a kapitał spożyty

Poruszane w tych rozdziałach kwestie mają jeszcze inne potencjalnie twórcze konsekwencje. Dla przykładu, pojawia się w nich rozróżnienie na „kapitał zasto­ sowany” w produkcji i „kapitał spożyty" (K2,201). Sam Marks nie wspomina wie­ le o tym rozróżnieniu; odnotowuje jego istnienie i to, że w toku rozwoju kapitału ten pierwszy staje się często większy od drugiego. Przede wszystkim nie bada konsekwencji, jakie to rozróżnienie ma dla mierzenia składu wartości kapitału, który z kolei odgrywa tak strategiczną rolę w jego koncepcji zniżkowej tendencji

3 H. Lefebvre, The Production ofSpace, Basil Blackwell, Oxford 1991; N. Smith, Uneven Deve­

lopment, Basil Blackwell, Oxford 1984; D. Harvey, Spaces of Capital. Towards a Critical Geography, Edinburgh University Press, Edinburgh 2001.

146

Przewodnik po

Kapitale Karola Marksa •

część 2

stopy zysku. Skład wartości kapitału jest oczywiście znacznie wyższy (a, przy pozostałych warunkach niezmienionych, stopa zysku znacznie niższa), jeśli za­ stosowany kapitał uznany zostaje za relewantną wielkość. Większość analityków wołałoby operować kategorią kapitału spożytego, jednak olbrzymia i wciąż ro­ snąca ilość zastosowanego kapitału intuicyjnie skłania ku teorii spadającej stopy

zysku („tylko spójrzcie na tę niewiarygodną ilość fizycznego kapitału trwałego w naszym społeczeństwie w porównaniu z dawniejszymi czasami" brzmi argu­ ment, i „oczywiście, że skład wartościowy kapitału gwałtownie wzrasta"). Masyw­ na fala inwestycji w kapitał trwały może zwiększyć zastosowany kapitał, ale nie ma wpływu na kapitał spożyty w określonym czasie obrotu. W rzeczy samej, jeśli inwestycja pozwoli oszczędzić na używanym płynnym kapitale stałym, można ją powiązać ze zmniejszającym się składem wartości kapitału spożytego i zwięk­ szeniem stopy zysku. Rozróżnienie na kapitał zastosowany i kapitał spożyty jest również podatne na zmiany czasu obrotu. Engels, dojrzawszy wagę wszystkich tych rozważań dla miar stopy zysku, zdecydował się umieścić w tomie III po­ glądowy rozdział poświęcony skutkom, jakie dla stopy zysku przynoszą zmiany czasu obrotu. Jak mieliśmy okazję się przekonać, pojęcie kapitału trwałego zależne jest od sposobów jego użytkowania. „Maszyna jako produkt bądź towar fabrykanta ma­ szyn należy do jego kapitału towarowego. Kapitałem trwałym stanie się dopiero w ręku nabywcy, kapitalisty, który ją produkcyjnie zastosuje" (K2, 201). Ponadto, gdy wyprodukowany zostanie nowy towar, znika rozróżnienie na wartość trwałych i cyrkulujących elementów, które składają się na jego produkcję. Wraz ze zmianą

sposobu użycia kapitał trwały albo momentalnie znika, albo nagle powstaje. Dla przykładu, jak zdążyliśmy już zauważyć, dom nie jest kapitałem trwałym; jest nim fabryka. Jeśli jednak zacznę wytwarzać w moim domu rzeczy - ustawię maszyny do szycia i zatrudnię imigrantów przy produkcji koszul - mój dom nagle stanie się kapitałem trwałym. Jeśli poddasze, które kiedyś służyło jako miejsce produkcji odzieży, zostanie przekształcone w przestrzeń mieszkalną, przejdzie z kategorii kapitału trwałego do kategorii funduszu konsumpcyjnego. Co więcej, kapitał jest

trwały wyłącznie w odniesieniu do czasu obrotu tej części kapitału, którą definiuje się jako kapitał płynny. Maszyna produkująca każdego dnia lody jest kapitałem trwałym, ale podobny rodzaj maszyny wykorzystany do trwającej dwa lata produk­ cji tankowca nie będzie kapitałem trwałym, jeśli w tym czasie produkcji całkowicie się zużyje.

Rozdział III Kwestia kapitału trwałego

147

Historyczne znaczenie marksowsklch definicji relacyjnych

Wszystkie te warianty biorą się ze stosowanego przez Marksa relacyjnego sposobu definiowania takich podstawowych kategorii jak kapitał trwały. Mówiąc prościej, sama kategoria kapitału trwałego nie jest niczym trwałym. Marks nie podejmuje się tutaj oceny historycznego znaczenia zmiennych znaczeń relacyjnych. Z kolei ja odkryłem ich strategiczną rolę dla własnych przemyśleń. Weźmy za przykład teorię „stadiów rozwoju gospodarczego" Walta Rostowa. Stworzona w latach pięćdziesią­ tych XX wieku jako „manifest nie-komunistyczny" - w owym czasie był to tekst,

który odbił się szerokim echem, wszyscy studenci musieli go czytać - przedstawia­ ła fazę intensywnego tworzenia się kapitału trwałego (przede wszystkim podsta­ wowych infrastruktur, takich jak drogi, tamy, porty) jako jeden z najistotniejszych „warunków wstępnych” mającego nastąpić wzrostu gospodarczego w państwie. Powstanie tych fizycznych infrastruktur umożliwiło „start” w rozwój gospodarczy, po którym pojawiał się „popęd masowej konsumpcji” Powszechny dobrobyt wy­ generować miał następnie powszechną aprobatę dla kapitalistycznych form roz­ woju we wszystkich tzw. krajach rozwijających się. Faza warunku wstępnego du­ żych inwestycji w kapitał trwały wymagałaby jednak ofiar. Należałoby ograniczyć

bieżącą konsumpcję, zacisnąć pasa, by stworzyć możliwość wytworzenia się ka­ pitału trwałego. Ważna byłaby też pomoc z zewnątrz (głównym zadaniem Banku Światowego było i w dużym stopniu wciąż jest wspieranie i wspomaganie takich inwestycji w infrastrukturę). Rostow znalazł poparcie dla swojej teorii ewolucyjnej w danych historycznych. Każdy kraj potraktowany został jako przestrzeń dla ewolucji, a zebrane przez niego materiały historyczne pokazały znaczenie fazy intensywnego tworzenia się kapitału trwałego jako zwiastuna silnego wzrostu gospodarczego w każdym z nich. Pomijając już kuriozalny pomysł utożsamienia państwa z „naturalną” i niezależną jednostką rozwoju kapitalistycznego, Rostow całkowicie pomija problem międzynarodowego przepływu kapitału, który leżał u podstaw imperialistycznych form ekspansji, na co wskazał już dużo wcześniej Lenin. Co więcej, Wielka Brytania, kraj, w którym „start” kapitalizmu miał miejsce po raz pierwszy, nie pasowała do modelu Rostowa. Nie da się tu wskazać fazy wytężonego tworzenia kapitału trwałego; istotne przesłanki to w tym wypadku wywłaszczenia kolonialne i imperialne oraz rabunki dokonywane przez kapitał kupiecki. Szkopuł z Wielką Brytanią, co pokazało już kilku historyków gospodarczych, chociażby Michael Postan, polegał na tym, że miała do dyspozycji olbrzymią nadwyżkę kapitałową (podobną do tej, którą dysponują dzisiejsze Chiny)

148

Przewodnik po

Kapitale Karola

Marksa • część 2

już od XVII wieku4. Trudnością było natomiast znalezienie dla niej lukratywnego sposobu, by ją wykorzystać. Tworzenie kapitału trwałego w infrastrukturach (zagra­ nicznych oraz tych ojczystych) stanowiło jeden z dogodnych sposobów ulokowania tych nadwyżek. Ponadto przekształcenie większości brytyjskiej infrastruktury kon­ sumpcyjnej w produkcyjny kapitał trwały nie nastręczało zbyt wielu trudności. Sys­ tem pracy nakładczej, w którym kupcy zostawiali surowce do obróbki w chłopskich chatach, defacto przekształcał je w odpowiednik fabryk (w bardzo podobny sposób, jak współcześnie mikroflnanse przekształcają wiejskie domostwa w produkcyjny kapitał trwały). W „nie-komunistycznej” teorii rozwoju Rostowa było zatem coś fun­ damentalnie błędnego, przede wszystkim w jej nacisku na poświęcenie i politykę zaciskania pasa tu i teraz w imię przyszłego rozwoju kapitalistycznego. W rzeczywi­ stości w programie rozwoju Rostowa chodziło o otwarcie świata na przepływy nad­ wyżkowego kapitału, wytwarzanego przez potęgi imperialistyczne, i podanie uza­ sadnienia dla ciągłego zaciskania pasa, które dopuszczało wysoką stopę wyzysku siły robotniczej jako niezbędną dla przyszłego dobrobytu. Z tego względu nie zobaczymy w danych Rostowa eksportu kapitału i jego międzynarodowych przepływów. O wiele bardziej wyrazisty jest analogiczny opis pióra Marksa z Zarysu (nie­ stety, nie znalazł się w tomie II): Rozwój kapitału trwałego wskazuje z innej jeszcze strony na stopień rozwoju bogactwa w ogóle albo na stopień rozwoju kapitału. (...) Część produkcji skierowana na wytwa­

rzanie kapitału trwałego nie wytwarza ani bezpośrednich przedmiotów spożycia, ani bezpośrednich wartości wymiennych - przynajmniej takich wartości wymiennych, które

można bezpośrednio zrealizować. Tak więc od osiągniętego już stopnia produkcyjności -

od tego, czy dla bezpośredniej produkcji wystarczy część czasu produkcyjnego - zależy, czy przeznacza się wciąż większą część tego czasu na wytwarzanie środków produkcji. Na to

potrzeba, aby społeczeństwo mogło czekać; aby mogło pozbawić zarówno bezpośrednie spożycie, jak i produkcję przeznaczoną na bezpośrednie spożycie dużej części wytwo­

rzonego już bogactwa w celu użycia jej na pracę nie będącą bezpośrednio produkcyjną

(w obrębie samego materialnego procesu produkcji). Wymaga to osiągnięcia wysokiego

już poziomu produkcyjności i względnej obfitości (podkr. - DH), mianowicie takiego po­

ziomu, który by umożliwił przekształcenie kapitału obrotowego wprost w kapitał trwały.

4 W.W. Rostow, Thè Stages of Economie Growth. A Non-Communist Manifesto, Cambridge

University Press, London 1960; M.M. Postan, Medieval Tracie and Finance, Cambridge University

Press, Cambridge 1973.

Rozdział III Kwestia kapitału trwałego

149

Podobnie jak wielkość względnej pracy dodatkowej zależy od produkcyjności pracy nie­

zbędnej, tak wielkość czasu pracy użytego na produkcję kapitału trwałego - zarówno pra­

cy żywej, jak i uprzedmiotowionej - zależy od produkcyjności czasu pracy przeznaczone­ go na bezpośrednie wytwarzanie produktów. Warunkiem tego jest istnienie nadmiernej (z tego punktu widzenia) ludności oraz nadmiernej produkcji. (...) Im mniejszy bezpo­

średni plon przynosi kapitał trwały, im mniej wchodzi on do bezpośredniego procesu

produkcji, tym większy musi być ów względny nadmiar ludności i względny nadmiar produkcji; musi być większy nadmiar na budowę kolei, kanałów, wodociągów, linii tele­ graficznych itp. aniżeli na maszyny funkcjonujące w bezpośrednim procesie produkcji.

Stąd się biorą - do czego jeszcze później wrócimy - stałe wahania i konwulsje w postaci nadmiernej lub niedostatecznej produkcji nowoczesnego przemysłu, wskutek dyspro­

porcji polegającej na tym, że już to za mało, już to za wiele kapitału obrotowego przemie­ nia się w kapitał trwały (Zarys, 574-575).

To nie tylko genialna konceptualizacja toku rozwoju kapitalistycznego w Wielkiej Bry­ tanii, ale równie genialny opis przebiegu przemian zachodzących w Chinach w ostat­ nich trzydziestu latach. Wskazuje także na możliwe niebezpieczeństwa cyklicznych faz przeinwestowania w fizyczne infrastruktury, a więc na kolejne źródło poten­ cjalnych kryzysów w gospodarkach kapitalistycznych. Niemniej kryzysy związane z formowaniem się kapitału trwałego są w tomie II jedynie wzmiankowane, przede wszystkim w kontekście Marksowskich analiz „moralnego zużycia” którym wkrótce się zajmiemy. Jednocześnie tym tematom poświęcić należy znacznie więcej uwagi. Mimo to możemy napotkać bardziej prozaiczne zastosowania tych koncepcji. Milton Friedman w swoim panegiryku na cześć kapitalistycznych form rozwoju za­ czyna rozważania od wygłoszenia powszechnie dziś znanej pochwały sweatshopów, których pojawienie się wyznaczało początek rozwoju kapitalizmu. Dom, siedziba przez zwykłą zmianę wykorzystania stają się formą kapitału trwałego. To niezwykle osobliwy kontrast między ówczesną sytuacją a naszymi czasami - kosztowny kapitał trwały fabryk włókienniczych w Bostonie i Manchesterze przez ostatnie czterdzieści lat zmienił przeznaczenie na konsumpcyjne, z kolei komórki i piwnice od Los Ange­ les po Manilę zmieniają się w kapitał trwały jako produkcyjne sweatshopy. Mikrofinanse docierają do chłopki w Meksyku i Indiach, gdy ta kupuje maszynę do szycia, i zarazem zmieniają jej chatę w kapitał trwały produkcji bez żadnych kosztów. To niezwykle przebiegły sposób przeciwdziałania jakiejkolwiek zniżkowej tendencji stopy zysku - dramatycznie obniża wartość nakładów kapitału trwałego w stosun­ ku do pracy.

150

Przewodnik po

Kapitale Karola Marksa

• część 2

Relacyjne myślenie Marksa o formowaniu się kapitału trwałego jest dla mnie niezwykle pomocne przy interpretowaniu historii kapitału. Jego spostrzeżenia otwierają nieskończone możliwości konceptualizacji. Gdy Marks przedstawia swo­ je z pozoru oczywiste uwagi dotyczące podwójnego funkcjonowania wołu - jako przedmiotu spożycia i jako kapitału trwałego w produkcji - można to odczytywać

na najprzeróżniejsze sposoby. Wynika to jednak z tego, że ten podwójny charakter można dostrzec we wszelkich otaczających nas rzeczach - począwszy od ołów­ ków, przez domy, ulice, a skończywszy na całych miastach. Elastyczność definicji jest równie istotna, co funkcjonalnie twórcza. To jedna z tych kwestii, którą trud­ no w ogóle włączyć do konwencjonalnej burżuazyjnej teorii ekonomii, właśnie ze względu na nietolerancję tej ostatniej wobec elastycznych definicji. Z punktu widzenia konwencjonalnych ekonomistów kapitał trwały, skoro jest trwały, musi mieć też utrwaloną definicję. Niestety, nie wszyscy ekonomiści marksistowscy, co jeszcze zobaczymy, rozumieją, na czym polega relacyjność definicji Marksa. Pro­ wadzi to ich do powtarzania błędów teorii burżuazyjnej.

Kon>«rwac|a, wymiany, naprawy

Marks poświęca sporo uwagi pozornie przyziemnym problemom związanym z różnicami żywotności poszczególnych części składowych kapitału trwałego (ta­ kich jak tory kolejowe), jak również problemom związanym z wymianą, naprawą i kosztami konserwacji. Nie wchodząc zbyt głęboko w szczegóły, powinniśmy od­

notować kilka pojawiających się tu istotnych kwestii. Żywotność kapitału trwałego uzależniona jest od zużycia, które zależne jest z kolei od użytkowania (często używane autostrady, linie kolejowe, pojazdy i tak dalej szybciej się zużywają), jak również od czynników środowiskowych i wysta­ wienia na działanie żywiołów. Co jeszcze istotniejsze, „w kapitale umieszczonym w tym samym przedsiębiorstwie długość życia poszczególnych elementów kapitału trwałego jest różna, skutkiem czego różny jest także czas ich obrotu. W kolejnictwie np. różny jest okres funkcjonowania i czas reprodukcji szyn, podkładów, wykopów i nasypów, budynków dworcowych, mostów, tuneli, lokomotyw i wagonów, a więc różny jest także czas wyłożonego na nie kapitału" (K2, 208). Wszyscy mamy jakieś doświadczenia z mieszkaniami, samochodami i innymi przeróżnymi elementami, które składają się na fundusz spożycia i w których poszczególne części muszą być wymieniane z różną częstotliwością. Jak wskazuje Marks, rozróżnienie na, z jednej

Rozdział III Kwestia kapitału trwałego

151

strony, zastępowanie, a z drugiej - ponowną inwestycję i ekspansję, często bywa niejasne. Czy położenie nowego i znacznie lepszego dachu jest wymianą, czy może ponowną inwestycją w coś, co stanie się w efekcie nowym domem? Kapitał trwały wymaga jednak konserwacji. Częściowo odbywa się to bez konieczności ponosze­ nia kosztów, gdyż robią to robotnicy, doglądając maszyn i utrzymując je w stanie gotowości, po prostu używając ich zgodnie z przeznaczeniem. Jednak „dodatkowa

praca” jest „stale niezbędna” by maszyny pozostały w użyciu, a Marks umieszcza tę pracę na gruncie kapitału płynnego (K2, 214). Naprawy z kolei rozpatruje się jako „dodatkową część składową wartości” dodawaną do początkowego kapitału trwałego

„w miarę potrzeby (...). Wszelki kapitał trwały wymaga takich późniejszych, częścio­ wych, dodatkowych nakładów kapitałowych na środki pracy i siłę roboczą" (K2,215). Następnie wyłożone zostają konsekwencje, jakie ma to dla rozumienia czasu obrotu (który jest, jak zauważyliśmy, głównym przedmiotem zainteresowania Marksa): Z drugiej strony, przy określaniu przeciętnej długości życia kapitału trwałego zakłada się, że będzie on stale utrzymywany w stanie zdatnym do pracy, po części przez czysz­ czenie (włączając w to utrzymywanie czystości w pomieszczeniach), po części zaś dzięki

remontom (...). Przenoszenie wartości związane ze zużywaniem się kapitału trwałego

oblicza się według przeciętnej długości jego życia, jednakże samą tę przeciętną długość życia oblicza się z myślą, że będzie się wciąż wykładać dodatkowy kapitał, niezbędny do utrzymania kapitału trwałego w stanie zdatnym do użytku (K2, 216).

Rzecz jasna samo nasuwa się pytanie o to, co się dzieje w przypadku, gdy kapi­ tał, desperacko poszukujący oszczędności na kosztach kapitału stałego, odracza naprawy i konserwacje kapitału trwałego. Zdarza się to bardzo często, zwłaszcza w przypadku środowiska zabudowanego. Ma to wiele przeróżnych konsekwencji dla jakości życia codziennego, jak również dla ogólnej wydajności zastosowanego kapitału trwałego. Odraczanie przez dwadzieścia lat konserwacji nowojorskiego metra, mostów, tuneli i budynków szkół publicznych sprawia, że infrastruktura staje się coraz bardziej nieefektywna z punktu widzenia dalszej akumulacji kapita­ łu. Kluczowe jest również to, kto ponosi koszty konserwacji i napraw. Marks posłu­ żył się przykładem budownictwa mieszkaniowego: Ustawodawstwo dotyczące kontraktów najmu domów i innych obiektów, które dla swych właścicieli stanowią kapitał trwały i jako taki są oddawane w najem, uwzględnia wszędzie

różnicę między normalnym zużyciem, wywołanym przez czas, działanie żywiołów i przez

152

Przewodnik po

Kapitale Karola Marksa

• część 2

samo normalne użytkowanie, a dorywczymi remontami, nieodzownymi od czasu do cza­

su, aby utrzymywać dom w dobrym stanie w normalnym okresie jego istnienia i normal­ nego użytkowania. Z reguły koszty pierwszego rodzaju obciążają właściciela, koszty zaś

drugiego rodzaju - najemcę. Remonty dzielą się nadto na zwykłe i kapitalne. Remonty kapitalne są po części odnowieniem kapitału trwałego w jego formie naturalnej i również

obciążają właściciela, jeżeli umowa nie przewiduje wyraźnie czego innego (K2,218).

Następnie Marks przytacza szczegóły dotyczące podjętego tematu z prawa an­ gielskiego. Choć Marks ma skłonność do gubienia się w technicznych szczegółach, uważam, że warto podkreślić ogólny wniosek: wraz z ewolucją społeczeństw cała kwestia konserwacji, napraw i wymian istniejącego kapitału trwałego (jak również funduszu spożycia) nie tylko wchłania coraz większe ilości kapitału, ale również wymaga coraz większych nakładów pracy. W dużych metropoliach, takich jak Nowy Jork, może być tak, że tyle samo kapitału i pracy angażowane jest w kon­ serwacje, wymiany i naprawy, co w wytwarzanie nowych produktów (nawet przy uwzględnieniu dwuznaczności tego, kiedy wymiana poszczególnych części staje się odnowieniem całości). Jednak konieczność inwestowania znacznych ilości ka­ pitału trwałego w wymiany i naprawy, jak również rosnące ciągłe koszty konser­ wacji (pomyślcie o nowojorskim metrze albo o wszystkich tych ludziach montują­ cych rusztowania, które są po chwili rozmontowywane) mogą po prostu obciążać w niebywały sposób społeczeństwo. Dla indywidualnego kapitalisty zmienia to obliczenia czasu obrotu. W pewnym momencie porzucenie inwestycji w kapitał trwały (mobilny albo nie) z powodu piętrzących się kosztów napraw i konserwacji po to, by zacząć od nowa z innym wyposażeniem, być może gdzie indziej, może okazać się bardziej opłacalne.

Pieniężna aspekty cyrkulacji kapitału trwałego

Marks podchodzi do pieniężnych aspektów cyrkulacji kapitału trwałego w nastę­ pujący sposób. Ze swoistości cyrkulacji kapitału trwałego wynika swoistość obrotu. Ta część wartości,

którą kapitał trwały w swej naturalnej formie traci wskutek zużycia, cyrkuluje jako część wartości produktu. Poprzez cyrkulację produkt przekształca się z towaru w pieniądz:

Rozdział III Kwestia kapitału trwałego

153

przekształca się więc w pieniądz również ta część wartości środka pracy, która cyrkuluje wraz z produktem. A mianowicie wartość środka pracy wycieka kroplami z procesu cyr­

kulacji i gromadzi się jako pieniądz w takiej samej proporcji, w jakiej ten środek pracy przestaje być nosicielem wartości w procesie produkcji. Wartość tego środka pracy uzy­ skuje tedy dwojakie istnienie. Pewna jej część pozostaje nadal związana z należącą do

procesu produkcji użytkową (...) formą (...), inna zaś część odłącza się od niej w postaci pieniądza (K2,201).

W dalszej części będę przypisywał temu „dwojakiemu istnieniu" wartości kapi­

tału trwałego spore znaczenie: jedna część w coraz większym stopniu ma formę pieniężną, odzyskiwana jest z produkcji w czasie kolejnych okresów obrotowych, a druga to malejąca resztka wartości kapitału trwałego (takiego jak maszyna), któ­

ra nie została jeszcze do końca zużyta. Pozyskane pieniądze są stopniowo akumulowane w formie funduszu rezer­ wowego w okresie użyteczności kapitału trwałego. Przy braku systemu bankowego i kredytowego kapitalista jest zmuszony gromadzić kapitał pieniężny, aż nadejdzie czas na wymianę maszyny. Pieniądze wracają do cyrkulacji dopiero wraz z zaku­ pem innego egzemplarza na zastępstwo (K2,202). Gdyby wszyscy kapitaliści dzia­ łali według tego samego planu, cyrkulacja pieniądza zaczęłaby przypominać walkę postu z karnawałem. Na szczęście tak się nie dzieje. Nie oznacza to jednak wcale, że działania poszczególnych kapitalistów doprowadzą do zrównania czasów cyr­ kulacji pieniądza, dlatego też okresy wzmożonej innowacji technologicznej, w ob­ liczu braku systemu kredytowego, rzeczywiście mogą powodować popadanie ze skrajności w skrajność. Pieniężny czas obrotu kapitału trwałego ma zatem bardzo szczególne cechy, zupełnie inne od cech kapitału płynnego (obrotowego). Materiały pomocnicze, ta­ kie jak energia, konsumowane są w całości podczas czasu obrotu potrzebnego na produkcję i wypuszczenie na rynek towaru, tak że pieniężny ekwiwalent tych ma­ teriałów systematycznie cyrkuluje z powrotem. To samo tyczy się elementów kapi­

tału stałego, które składają się na przedmiot pracy i które pojawiają się ponownie w towarze. W przypadku pracy kapitał zmienny wypłacany jest regularnie (na przy­ kład tygodniowo) robotnikowi, który następnie wydaje pieniądze na towary zgod­ nie z jego bądź jej potrzebami. Ta ostatnia transakcja, jak w dalszych częściach będzie wielokrotnie podkreślał Marks, zawierana jest „już nie między robotnikiem a kapitalistą, lecz między robotnikiem jako nabywcą towaru a kapitalistą jako sprzedawcą towaru" (K2, 204). To „sam robotnik wymienia pieniądze, otrzymane

154

Przewodnik po

Kapitale Karola

Marksa • część 2

za swą siłę roboczą, na środki utrzymania" (K2,204). Kwestia ta powróci w dalszej części, ponieważ to właśnie ze względu na tę funkcję nabywcy robotnik posiada względną autonomię wyboru konsumenckiego, nawet jeśli wybory te do pewnego stopnia narzucone są przez fakt, że robotnik musi kupować po to, aby przetrwać. Przypomnij my sobie, że rozróżnienie na kapitał trwały i płynny ma znaczenie jedynie w odniesieniu do kapitału produkcyjnego. „Przeciwstawność ta istnieje tyl­ ko w zastosowaniu do kapitału produkcyjnego i w jego obrębie" (K2, 206). Jednak podczas czasu obrotu kapitału trwałego dokonuje się kilka obrotów kapitału płyn­ nego. Wartość kapitału trwałego „wyłożono jednorazowo w całości (...). Kapitalista wrzuca więc do cyrkulacji naraz całą tę wartość; wycofuje ją zaś z cyrkulacji jedynie stopniowo, cząstkami" (K2,207). Jednak w trakcie okresu użycia kapitału trwałego kapitalista nie musi zazwyczaj wydawać tych pieniędzy na wymiany. „To powrotne przekształcenie pieniądza w naturalną formę środka produkcji następuje dopiero w końcu okresu jego funkcjonowania, kiedy środek produkcji już się całkowicie zużył" (K2, 207-208). Na harmonogram wymiany kapitału trwałego oddziałują jednak prawa natu­ ralne. „Czas reprodukcji żywych środków pracy, np. koni, jest wyznaczony przez samą przyrodę. Prawa przyrody określają przeciętną długość ich istnienia jako środków pracy. Gdy termin ten upływa, zużyte egzemplarze muszą być zastąpione nowymi. Konia nie można zastępować częściowo, lecz jedynie innym koniem" (K2, 210-211). Tym samym ta „chropowatość" inwestycji w kapitał trwały w odniesieniu zarówno do początkowego zakupu, jak i wymiany jest aspektem godnym uwagi. Ma pieniężne konsekwencje - stanowi o ilości kapitału pieniężnego, jaką należy

zachować lub wprowadzić do cyrkulacji w określonym momencie: Nadto, w tych wypadkach, kiedy częściowa reprodukcja odbywa się w ten sposób, że

w krótkich odstępach czasu do zespołu elementów, których wartość uległa zmniejsze­ niu, dołącza się nowe elementy, to dla zastąpienia zużytych nieodzowna jest uprzednia akumulacja większej lub mniejszej ilości pieniędzy, w zależności od szczególnego cha­

rakteru danej gałęzi produkcji. Nie wystarczy na to dowolna suma pieniędzy, potrzebna

jest suma pieniężna określonej wielkości (K2, 224).

Możliwe są tu wszelkie kombinacje. Linia kolejowa nie może zacząć działać, do­ póki nie ukończy się jej w całości, więc wiele pieniędzy musi zostać wyłożonych z góry. Z kolei renowacja ciężarówki może się odbywać, w przeciwieństwie do „za­ stępowania" konia, stopniowo.

Rozdział III Kwestia kapitału trwałego

155

Pieniężne konsekwencje omawianych problemów znów przywoływane są pokrótce na końcu rozdziału 8, gdzie - jak zwykle - Marks kończy, zaznaczając, że wszystko zaczyna wyglądać inaczej, kiedy uwzględnimy system kredytowy. W ob­ liczu jego braku „część pieniędzy istniejących w danym społeczeństwie leży stale bezczynnie jako skarb, gdy tymczasem inna część funkcjonuje jako środek cyrku­ lacji bądź jako bezpośredni fundusz rezerwowy dla cyrkulujących już pieniędzy"

(K2,224). W konsekwencji proporcja, w jakiej łączna masa pieniędzy dzieli się na skarb i na środki cyrkulacji, ulega ciągłym zmianom. Pieniądze, które w naszym wypadku wielki kapitalista musi

gromadzić jako skarb stosunkowo dużej wielkości, zostają przy zakupie kapitału trwa­ łego za jednym razem rzucone do obiegu (...). Dzięki funduszowi amortyzacyjnemu, do którego jako do swego punktu wyjścia powraca wartość kapitału trwałego w mia­

rę jego zużywania się, część cyrkulujących pieniędzy tworzy znów - na czas dłuższy lub krótszy - skarb w ręku tego samego kapitalisty, którego skarb oddalił się od nie­ go przy kupnie kapitału trwałego, przekształciwszy się w środki cyrkulacji (...). Jest

to nieustannie zmieniający się podział ¡śmiejącego w społeczeństwie skarbu, który funkcjonuje na przemian to jako środek cyrkulacji, to znów zostaje wydzielony jako skarb z masy cyrkulujących pieniędzy. Wraz z rozwojem systemu kredytowego, który

siłą rzeczy odbywa się równolegle z rozwojem wielkiego przemysłu i produkcji kapita­

listycznej, pieniądz ten nie funkcjonuje jako skarb, ale jako kapitał, jednak nie w ręku swego właściciela, lecz w ręku innych kapitalistów, którym oddano go do dyspozycji

(K2, 224; podkr. - DH).

To „dwojakie istnienie" - aspekt pieniężny i materialny - cyrkulacji kapitału trwa­ łego zostaje zatem gruntownie zmodyfikowane. Aspekty pieniężne uwalniają się od jakiegokolwiek związku z procesem materialnej deprecjacji i zostają odbloko­

wane jako potencjalny kapitał pieniężny.

.Moralna zużycie*

Istotna kwestia „moralnego zużycia" o której Marks wspominał już w tomie I, w tomie II jest potraktowana dość pobieżnie. Przełomy w produkcji albo z cza­ sem potaniają kapitał trwały, albo prowadzą do wytwarzania lepszych maszyn, które zastępują te istniejące, nim jeszcze wyczerpie się ich żywotność. Wskutek

156

Przewodnik po

Kapitale Karola Marksa •

część 2

tego przyspiesza proces deprecjacji albo - co właściwie sprowadza się do tego samego - spadek wydajności, użyteczności starszych maszyn. To właśnie tu mo­

głybyśmy się spodziewać pełnego wyjaśnienia zwodniczego zastrzeżenia przy kapitale trwałym - „jest jeszcze czynny" - które przyciągnęło naszą uwagę na początku rozdziału. Na nasze nieszczęście Marks mówi nam niewiele ponad to, że ulokowana „masa kapitału trwałego (...) musi przetrwać pewien określony przeciętny czas" (K2, 210), co jest jednocześnie „przeszkodą nie pozwalającą na szybkie i powszechne wprowadzenie udoskonalonych środków pracy" (K2, 210). Stąd też bierze się zasadna niechęć wobec zmian technologicznych i no­ wych form kapitału trwałego, utrzymująca się dopóty, dopóki stare formy nie zamortyzują się całkowicie. W warunkach kontroli monopolistycznej ta nie­ chęć prowadzić może do stagnacji (choć Marksowi nie przychodzi do głowy, by o tym wspomnieć). Przeciwstawną siłę stanowi „walka konkurencyjna" która „zwłaszcza w okresie decydujących przewrotów, zmusza do zastępowania sta­ rych środków pracy, zanim jeszcze nastąpił naturalny koniec ich funkcjonowa­ nia, nowymi środkami pracy. Głównie katastrofy, kryzysy zmuszają do takiego przedwczesnego odnawiania urządzeń fabrycznych w szerszej skali społecznej" (K2, 210). Do tego wątku powraca w rozdziale 9. Żywotność kapitału trwałego skracają nieustanne przewroty, którym ulegają środki produkcji, przewroty przybierające rów­

nież nieustannie na sile wraz z rozwojem kapitalistycznego sposobu produkcji. Oznacza to więc zmianę środków produkcji oraz nieodzowność ich ciągłego zastępowania wsku­

tek zużycia moralnego, wyprzedzającego znacznie ich zużycie fizyczne (...). Wynika

z tego w każdym razie jedno: ów kilkuletni cykl powiązanych ze sobą obrotów, w którym kapitał uwięziony jest przez swą trwałą część składową, stwarza materialną podstawę

periodycznych kryzysów; w okresach tych życie gospodarcze przechodzi kolejne fazy: depresji, względnego ożywienia, nadmiernego rozmachu, kryzysu. Wprawdzie okresy

inwestowania kapitału są bardzo różne i nie pokrywają się bynajmniej ze sobą, niemniej jednak kryzys stanowi zawsze punkt wyjścia nowych wielkich inwestycji. A zatem - gdy

rozpatrujemy sprawę w skali społecznej - kryzys stwarza nową materialną podstawę

następnego cyklu obrotów (K2, 228).

Przyspieszone zużycie oznacza spadek wartości istniejącego kapitału trwałego, którego wartość nie została jeszcze odzyskana za pomocą wytwarzania i sprzeda­ ży towarów. leżeli ma to miejsce na dostatecznie szeroką skalę, może w oczywisty

Rozdział III Kwestia kapitału trwałego

157

sposób skutkować kryzysami. Jak zauważył Marks w tomie I, dla świata pracy oznacza to pracę zmianową, w tym i nocną, w celu jak najszybszego odrobienia wartości kapitału trwałego, nim zagrożenie moralnym zużyciem stanie się realne.

Ogólniejsze znaczenie spadku wartości dużej ilości kapitału trwałego, spowodo­ wanej „moralnym zużyciem” lub innymi czynnikami społecznymi (zmiany loka­ lizacji, które pozostawiają miejscowy kapitał trwały z niczym) nie jest w tomie II szerzej omawiane. Znajduje rozwinięcie w Zarysie zarówno na poziomie teore­ tycznym, jak i historycznym. To zatem w naszych rękach spoczywają poszukiwa­

nia niektórych ze skutków. Powszechne kryzysy (obejmujące, rzecz jasna, utraty wartości dla kapitału), podpowiada Marks, mogą sprzyjać odnowieniu lub wymianie istniejącego kapi­ tału trwałego. To koncepcja, którą należy rozwinąć. Podczas kryzysu lwia część istniejącego kapitału trwałego jest bezczynna, a jego wartość spada tak czy owak (wykorzystanie kapitału jest bardzo niskie). Toteż kapitaliści posiadający rezerwy pieniężne mogą równie dobrze wyrzucić kapitał stały na śmietnik i ruszyć przed siebie (zwłaszcza że koszty nowego kapitału trwałego są prawdopodobnie niskie). Niedawny przykład ze sfery polityki publicznej to program „Gotówka za graty” (ang. „Cash for Clunkers”), zainicjowany przez rząd federalny. Konsumentom

proponowano pieniądze w zamian za zrzeczenie się swoich starych samochodów przed wyczerpaniem się ich użyteczności i na zakup nowych. Służyło to przede wszystkim zachowaniu prężności rynku samochodowego i sprawnego funkcjo­ nowania przemysłu. Ulgi podatkowe, przyznawane w przypadku przyspieszo­ nej amortyzacji, także stanowią przykład polityki publicznej zachęcającej do wymiany kapitału trwałego i dokonywania reinwestycji. Tak było pod rządami Ronalda Reagana we wczesnych latach osiemdziesiątych XX wieku. Ta publicz­ na pomoc pozwoliła na szybkie zaniżenie wartości kapitału trwałego - tego już istniejącego i nowego. Wspomogło to ruch kapitału na południe i zachód i deindustrializację północnowschodniej i środkowowschodniej części Stanów Zjed­ noczonych. „Skuteczność" tego typu strategii zależy, co jasne, od tego, czy w re­ zerwie są nowe możliwości technologiczne, czy lokalizacyjne. Wielki kryzys lat trzydziestych XX wieku był w Stanach Zjednoczonych zadziwiającym okresem technologicznych i instytucjonalnych zmian w warunkach kryzysowych. W ich skutek powstała zupełnie inna strategia zaangażowania kapitału trwałego (opar­ ta na wykorzystaniu pojazdów, rozwoju elektryfikacji i otwarciu się Kalifornii), która wydała owoce po drugiej wojnie światowej. Stworzyła „nową materialną podstawę nowego cyklu obrotów" (K2,228). Czy w warunkach dzisiejszej recesji

158

Przewodnik po

Kapitale Karola

Marksa • część 2

zachodzi podobny proces reorganizacji środowiska kapitału trwałego? Jeżeli tak, to gdzie? W Chinach? Postawiona przez Marksa kwestia teoretyczna z pewnością

jest warta naszej uwagi. W literaturze marksistowskiej rzadko można spotkać się z uwagami doty­ czącymi ogólnego znaczenia tych aspektów Marksowskiej teorii formacji kryzy­ sowych i ich rozwiązań, mimo że wiele przemawia za związkiem między cykla­ mi inwestycyjnymi a falami nowych technologii, którym towarzyszą z kolei fale „moralnego zużycia" działającego na sposób pokrótce zarysowany przez Marksa. Miary wykorzystania mocy produkcyjnych (a więc w większości kapitał trwały) są, koniec końców, uważane za podstawowe wskaźniki zdrowia gospodarki. Wystar­ czy rzucić okiem na ogromną falę inwestycji w kapitał trwały w Chinach w odpo­ wiedzi na kryzys lat 2008-2009, by zrozumieć, jak istotne mogą być te zależności. Możemy zatem dostrzec, dlaczego tak „konieczna jest stała nadprodukcja, tj. pro­ dukcja w skali większej niż ta, której wymaga proste zastępowanie i reprodukcja występującego bogactwa; jest ona konieczna - nawet gdy zupełnie pominiemy przyrost ludności - aby mieć do dyspozycji środki produkcji na pokrycie nad­ zwyczajnego zniszczenia, spowodowanego przez przypadek i siły przyrody” (K2, 219). Choć jasne jest, że Marks ma tu na myśli skutki trzęsień ziemi i tsunami, nic nie stoi na przeszkodzie, byśmy nie zastosowali tych spostrzeżeń do analizy za­ łamania rynków eksportowych, jakiego doświadczyły Chiny w roku 2009. Chiny są w posiadaniu znaczących nadwyżek kapitałowych (tak jak Wielka Brytania od XVII do końca XIX wieku). Nie trzeba tam apelować o zaciskanie pasa (jak to robi Rostow i obecna Partia Republikańska w Stanach Zjednoczonych), by uzyskać

fundusze na rozliczne inwestycje w kapitał trwały. Jak proroczo stwierdził Marks, również w tym wypadku istnieje „materialna podstawa” dla okresowych kryzysów, w których „życie gospodarcze przechodzi kolejne fazy: depresji, względnego oży­ wienia, nadmiernego rozmachu, kryzysu" (K2, 228). „Moralne zużycie” mające miejsce w przypadku kapitału trwałego różnego rodzaju (włączając w to nierucho­ mości pod postacią ogromnych fizycznych infrastruktur), może nastąpić na nie­ skończenie wiele sposobów. Sposoby te mogą, a częstokroć to robią, przekształcać się w istotne zakłócenia i kryzysy (głównie w odniesieniu do wartości aktywów) w samym sercu kapitalistycznego sposobu produkcji. I choć Marks sygnalizuje tu taką uogólnioną możliwość, nie udaje mu się powiedzieć czegokolwiek więcej. Moim zdaniem to duża strata. Dlatego też przed nami jest dużo pracy, nawet jeśli te fragmenty wskazują ogólny kierunek rozważań i wyposażają nas w kilka przy­ datnych intuicji.

Rozdział III Kwestia kapitału trwałego

159

Kapitał trwały I taorla wartości

Zarówno w ekonomii marksistowskiej, jak i tej burżuazyjnej toczą się spory co

do tego, jak określać wartość kapitału trwałego. To niezwykle zawiła i kłopotliwa kwestia. Marks proponuje nam trzy sposoby. Rozpoczyna analizę od amortyza­ cji liniowej. Maszyna o żywotności wynoszącej dziesięć lat odrabia dziesiątą część swojej wartości każdego roku, aż do momentu, kiedy jej wartość się zrealizuje i ka­ pitalista kupi nową maszynę za uciułane wcześniej pieniądze. Drugim sposobem jest określanie za pomocą kosztów wymiany. Wartość ucieleśniana w maszynie jest w każdym momencie jej użytkowania wyznaczana przez koszt wymiany na odpowiadające jej urządzenie. Trzeci z nich to uzależnienie wartości maszyny od społecznie przeciętnej żywotności i ogólnego poziomu wydajności, osiąganego przez kapitalistów konkurujących w danej gałęzi przemysłu. To tutaj przeważają problemy „moralnego zużycia” oraz „wydajności" czy „użyteczności” (Marks nie używa tych pojęć) kapitału trwałego. Przełomy technologiczne sprawiają, że nowe maszyny są tańsze i/albo bardziej wydajne i efektywne. Nie pozostaje to obojętne dla wartości wytwarzanych dóbr. Wzrost wydajności oznacza niższą wartość towa­ ru, a więc kalkulowana społeczna średnia wartość istniejącego kapitału trwałego się zmniejsza, ponieważ „poziom wydajności” czy użyteczności tego kapitału (np. maszyny) spada. Gdy wzrostowi wydajności towarzyszy spadek wartości towarów (ze względu na dostępność tańszego i wydajniejszego wyposażenia w ramach ka­ pitału trwałego), pojedynczy kapitaliści nie mogą odzyskać całej wartości ich ka­ pitału trwałego na rynku. Żaden kupujący nie okaże mi zrozumienia, gdy powiem mu: „proszę, zapłać mi więcej, bo nie zdążyłem jeszcze zamortyzować moich star­ szych, zramolałych postaci kapitału trwałego" Niemniej Marks porzuca szczegółowe rozważania nad tą determinantą. Za­ wiesza kwestie utopionych wartości kapitałowych i określania wartości fizycz­ nego kapitału trwałego w czasie. Określanie wartości kapitału trwałego to istny koszmar dla burżuazyjnej ekonomii, a wiele czytelniczek uważa, że kwestia ta jest również problematyczna w marksizmie. Przede wszystkim uważa się je za piętę

achillesową Marksowskiej teorii wartości opartej na pracy. Nie ulega wątpliwo­ ści, że kwestia ta stawia wyzwanie dla niektórych wersji teorii wartości opartej na pracy. Jeżeli przez wartość rozumie się ten uśredniony społecznie niezbędny nakład pracy ucieleśniony w towarze, który na zawsze wyznacza jego „prawdzi­ wą” wartość i który leży u podstaw cen „naturalnych" czy cen równowagi możli­ wych do zaobserwowania na rynku, wtedy relacyjne podejście Marksa do decyzji

IAO

Przewodnik po

Kapitale Karola Marksa

• część 2

o przynależności do kapitału trwałego (w przypadku przedmiotów z funduszu spożycia czy produktów sprzężonych) w oczywisty sposób podważa cale to ujęcie. Z pewnością przedstawiono już dostatecznie dużo niezbitych dowodów na to, że obiegu kapitału trwałego nie da się pogodzić z teorią wartości opierającą się wyłącznie na ucieleśnionym przeszłym i teraźniejszym czasie pracy jako stałych wielkościach. Jednak, jak przekonywałem w The Limits to Capital, ta postać teorii wartości opartej na pracy nie jest wcale Marksowska, ale Ricardiańska: Choć Marks często utożsamia dla własnej wygody społecznie niezbędną pracę z tą ucie­ leśnioną, ta ostatnia nie obejmuje wszystkich aspektów wartości jako stosunku społecz­

nego. Wartość, jak pamiętacie, „istnieje tylko w przedmiotach użytecznych” a zatem

„jeżeli przedmiot traci użyteczność, traci także swoją wartość” Dzieje się tak, ponieważ

„towary muszą wykazać, że są wartościami użytkowymi, nim mogą zrealizować się jako wartości" więc „jeżeli rzecz jest bezużyteczna, to taka też jest ucieleśniona w niej praca; praca nie liczy się jako praca, dlatego też nie tworzy żadnej wartości”5.

I tak, z przyczyn wyłożonych na samym początku Marks niechętnie zajmuje się szczegółowością popytu i podaży i z całą pewnością nie chce się pakować w ja­ kąkolwiek konceptualizację użyteczności. Ogólnie rzecz biorąc, przyjmuje, że przedmiot jest albo nie jest użyteczny. Nietrudno jednak dostrzec, że wartość użytkowa kapitału trwałego zmienia się przez okres jego użycia w zależności od

jego „wydajności" (stąd też moje uporczywe podkreślanie tego słowa na początku). Ogólniej: „wartość to nie raz na zawsze utrwalona miara" przekonuję, „za pomocą której można opisywać zmieniający się świat, ale jest stosunkiem społecznym ze sprzecznością i niepewnością jako jego sednem. Nie ma zatem żadnej niezgod­ ności między Marksowską teorią wartości a «swoistościami» cyrkulacji kapitału trwałego. Przeciwieństwo zawiera się w samej teorii wartości"6. Jednym z ciekawszych sposobów, by uczynić ten argument bardziej zrozu­ miałym, jest przyjrzenie się czemuś, o czym Marks wspomina, ale czego szerzej nie omawia - chodzi o zastosowanie teorii produktów sprzężonych. Pod koniec okresu obrotu liczącego, powiedzmy, rok, zostały wyprodukowane łącznie dwa

5

D. Harvey, The Limits to Capital, Basil Blackwell, Oxford 1982, rozdzial 8; J.E. Roemer, Con­

tinuing Controversy on the Falling Rate ofProfit. Fixed Capital and Other Issues, „Cambridge Jour­

nal of Economics” 1979, t. 3, s. 379-398; I. Steedman, Marx After Sraffa, Verso, London 1977. 6

D. Harvey, The Limits to Capital, s. 215.

Rozdział III Kwestia kapitału trwałego

161

towary - towar oraz pozostałość kapitału trwałego (pod postacią, dajmy na to, maszyn do szycia). Mogę wtedy potraktować zarówno koszulki, jak i maszyny do szycia jako kapitał towarowy i zrealizować wartość obydwu. Częściowo zużyte maszyny do szycia mają na rynku wartość; problemy zaczynają się w przypadku środowiska zabudowanego. Niezwykle trudno ocenić wartość całej infrastruktury fabrycznej na rynku wtórnym. Choć trafiamy dziś na niesamowite historie rozmon­ towywania całych fabryk w Niemczech i ich odbudowania w Chinach, koszt prze­ niesienia prawdopodobnie poważnie zmniejszy cenę pozyskania kapitału trwałego o obniżonej wartości. Jednak gra może toczyć się także o przewidywaną przyszłą wartość (o formę kapitału fikcyjnego, z którą zapoznamy się później). Niemniej wiąże się to ze sporym ryzykiem dla kapitalisty wykupującego zdewaluowany ka­

pitał trwały, związany z konkretną lokalizacją, z nadzieją na bezpośrednie jego wy­ korzystanie albo zmianę przeznaczenia (przykładowo, przekształcenia warsztatu tkackiego w ekskluzywne lofty). W obszarze wyznaczania wartości starych i nowych inwestycji w kapitał trwały napotkać można najprzeróżniejsze problemy. Pojawiają się strategie pozwalające na uporanie się z częścią trudności, takie jak planowane wyjście z użycia czy coroczna dzierżawa kapitału trwałego, przenosząca ryzyko z wy­ korzystującego go producenta na właściciela, który oddał go w dzierżawę (czę­

stokroć w zamian jedynie za procent). W praktyce typowe są również sytuacje, w których państwo i lokalne władze interweniują, by zapewnić pewne elementy

kapitału trwałego na danym obszarze za niewielką opłatą, tym samym rozkła­ dając na cale społeczeństwo zarówno ciężary, jak i ryzyko inwestycji w kapitał trwały pewnego rodzaju. Wspominam tu o tych wszystkich problemach i możliwościach, by pokazać, jak bardzo na pierwszy rzut oka prozaiczna kategoria kapitału trwałego jest w rze­ czywistości złożoną kwestią. Marks mierzy się z wieloma - choć nie wszystkimi zawiłościami, ale istotny jest sposób, w jaki to robi - relacyjny, podkreślający ela­ styczność i zmienność działania tej kategorii w obrębie i w toku cyrkulacji oraz akumulacji kapitalistycznej w ogóle. To, że tom II nie został ukończony, oznacza, że przed nami wciąż sporo pracy nad tym tematem. Niemniej zaskakuje niechęć Marksa do skorzystania ze swoich wcześniejszych ustaleń z Zarysu i innych dzieł. Pomimo wszystkich wymienionych niedostatków kwestia cyrkulacji kapitału trwałego we wszystkich jego formach (zwłaszcza nieruchomości) oraz z całą jego relacyjnością (związki z funduszem spożycia w szczególności) jest jednym z naj­ istotniejszych wątków krytycznych poszukiwań zrozumienia praw ruchu kapitału

162

Przewodnik po

Kapitale Karola Marksa

• część 2

w ich „czystej postaci” u Marksa. Te poszukiwania przybliżają jednak Marksa do problemu funkcjonowania systemu kredytowego w odniesieniu do formacji ka­

pitału trwałego, jego cyrkulacji i użycia. Mamy zatem jeszcze jeden przekonujący powód, by przyjrzeć się bliżej, jak działa sam system kredytowy w ramach zasad kapitalistycznego sposobu produkcji w czystej postaci.

Rozdział IV • Kapitał kupiecki (rozdziały 16—20 tomu III)

Przechodzimy teraz do „wielkiego eksperymentu" - sprawdzimy, jak wyglądać bę­ dzie teoria Marksa, gdy spróbujemy połączyć techniczną analizę procesu cyrkula­ cji z tomu II z odpowiadającymi mu formami podziału z tomu III. Rozpoczynając lekturę tego ostatniego, musimy zmierzyć się z pewnymi doraźnymi trudnościami, które biorą się z samego charakteru tego tekstu. Engelsowi było niezwykle trudno zrekonstruować większą jego część tylko na podstawie wstępnych manuskryptów Marksa. Dział czwarty, poświęcony kapita­ łowi kupieckiemu, był dość spójny, ale dział piąty, dotyczący kapitału pieniężnego, finansów i kredytu, sprawiał „główną trudność (...), zresztą omawia najbardziej skomplikowany temat w całej księdze" (K3,1,14). Sądzę, że ta uwaga Engelsa to coś więcej niż przyczynkarskie spostrzeżenie. Sam także uważam, że kwestie te mają strategiczne znaczenie, i żałuję, że nie stały się w marksistowskiej tradycji ekono­ mii politycznej przedmiotem analiz i debat o zdecydowanie szerszym zakresie. Źródłem trudności Engelsa stało się to, że nie było „gotowego szkicu ani nawet

jego schematu, którego zarysy trzeba by wypełnić, lecz jedynie zaczątki opracowa­ nia, sprowadzające się nieraz do nieuporządkowanego stosu notatek, uwag i ma­ teriałów w formie wyciągów” (K3,1,14). Po trzech próbach przepisania go Engels się poddał i po prostu ułożył notatki najlepiej jak potrafił, postanawiając „dokonać tylko uzupełnień najniezbędniejszych” (K3,1,14). Początkiem prawdziwych kłopo­ tów, jak wspomina Engels, był rozdział 30, „Kapitał pieniężny i kapitał rzeczywisty'! „Poczynając od tego miejsca, należało odpowiednio uporządkować nie tylko mate­ riał faktyczny, lecz również sam bieg myśli, przerywany nieustannie przez zdania wtrącone, dygresje itd., oraz podejmowany później dopiero, na dalszych stroni­ cach, częstokroć tylko mimochodem. (...) Ale teraz następuje w rękopisie długi dział, zatytułowany «Pomieszanie pojęć»” (K3,1, 15). Jak sama nazwa wskazuje,

16«

Przewodnik po

Kapitale Karola Marksa • część 2

fragmenty te można by podsumować jednym słowem: chaos. Odtworzenie toku rozumowania Marksa jest w większości przypadków trudne, o ile nie niemożliwe. W niektórych miejscach może się to udać, ale za najskuteczniejszą strategię w po­ zostałych momentach uważam wyodrębnienie z długich ustępów tego, co wydaje się kluczowymi spostrzeżeniami i myślami, aby sprawdzić, czy pojawia się jakaś bardziej ogólna rama analizy. Nie ma na przykład innego wyjścia, niż odczytywać fragmenty o spekulacji spekulatywnie. Marks rozpoczyna dział czwarty tomu III następującym spostrzeżeniem: „ka­ pitał kupiecki, czyli handlowy, dzieli się na dwie formy lub dwa podrodzaje: kapitał towarowo-handlowy i kapitał pieniężno-handlowy” (K3,1, 405). Choć handel to­

warowy i usługi pieniężne w oczywisty sposób się ze sobą zazębiają (dajmy na to, handel często wiąże się z udzieleniem kredytu), Marks wyodrębnia je dokładnie w taki sam sposób, w jaki rozróżniał ruchy okrężne kapitału towarowego i pienięż­ nego. Zwróćcie natomiast uwagę na użycie pojęcia „kapitał kupiecki'’ - Marks łączy w nim kapitał towarowo-handlowy (normalnie nazwałybyśmy go działalnością ku­ piecką) z kapitałem bankierów i usługodawców finansowych. Marks nie pozostawia również wątpliwości co do tego, że nie zamierza po­ rzucać swojej misji opisanej we wprowadzeniu do Zarysu - skupi się na ogólnych prawach ruchu kapitału, nawet przy omawianiu szczególności podziału. Często za­ rzeka się, że jeżeli już zagłębi się w jakieś zagadnienia, to tylko „w granicach, w któ­ rych jest to potrzebne do analizy kapitału w jego rdzennej strukturze” (K3,1,405). W interesującym nas materiale zamierza osadzić działalność kupców i usługodaw­ ców finansowych w kontekście tych ogólnych praw. Szkopuł w tym, że Marks nie zawsze jest pewien istotności danej kwestii dla owych praw. Wobec tego przecho­ dząc do kolejnych zagadnień, musimy zachować krytyczny dystans. Ten ostatni problem wiąże się z kolejnym, na który również musimy baczyć: lak o tym ku swemu ubolewaniu przekonał się już czytelnik - analiza rzeczywistych wewnętrznych związków przyczynowych kapitalistycznego procesu produkcji jest

sprawą niezmiernie skomplikowaną i wymagającą bardzo gruntownych studiów; jeżeli

sprowadzenie ruchu pozornego, występującego na powierzchni zjawisk, do ruchu we­ wnętrznego, rzeczywistego, musi być dziełem nauki - to rozumie się samo przez się,

że w umysłach kapitalistycznych agentów produkcji i cyrkulacji muszą powstawać wy­ obrażenia o prawach produkcji, które zupełnie odbiegają od tych praw, a są jedynie

świadomym wyrazem ruchu pozornego. Wyobrażenia kupca, spekulanta giełdowego,

bankiera są siłą rzeczy zupełnie opaczne. Wyobrażenia fabrykantów są zniekształcone,

Rozdział IV Kapitał kupiecki

167

gdyż przyczyniają się do tego akty cyrkulacji, którym podlega ich kapitał, oraz wyrów­ nywanie ogólnej stopy zysku. Konkurencja musi też odgrywać w ich wyobrażeniach zu­

pełnie opaczną rolę (K3,1,476-477). Spójrzmy, co z tego wynika. Wyobrażenia samych siebie, samopostrzeganie i kon­ cepcje przedstawicieli finansów (a także kapitalistów w ogóle) są złudne - co nie oznacza, że są szaleńcze (choć, jak zobaczymy, często takie się okazują), ale z ko­ nieczności zniekształcone, w znaczeniu, jakie Marks zaproponował w swojej teorii fetyszyzmu. W tej teorii powierzchowność sygnałów wymiany rynkowej (chociaż­ by cen i zysków), na które - siłą rzeczy - reagujemy, skrywa rzeczywistą treść na­ szych stosunków społecznych. Z konieczności działamy motywowani tymi sygna­ łami, niezależnie od tego, czy wiemy, że kryje się za nimi coś innego, czy nie. Nie

dziwi zatem wcale, że burżuazyjne koncepcje i teorie replikują te zwodnicze sy­ gnały na poziomie świadomości i myśli. Ogólnym celem Marksa w całym Kapitale jest dotrzeć do sedna fetyszyzmu wymiany towarowej i wykroczyć poza niego, zo­ baczyć świat „od właściwej strony”. To właśnie ten cel przyświecał Marksowi - pod­ sumowuje Engels we wstępie - w jego analizach „pomieszania” Pokazuje to też, dlaczego materiały zebrane przez Marksa w dziale piątym po rozdziale 30 „składa­ ją się z samych wyciągów ze sprawozdań parlamentarnych o kryzysach z lat 1848 i 1857; zestawiono w nich i zaopatrzono niekiedy w krótkie humorystyczne glosy wypowiedzi dwudziestu trzech przedsiębiorców i pisarzy-ekonomistów, zwłasz­ cza na temat pieniądza i kapitału, odpływu złota, nadmiernej spekulacji etc." (K3, 1,15). Te wypowiedzi stanowiły faktyczny przedmiot tego odwrócenia „na właści­ wą stronę" Nieszczególnie dziwi więc, że teoria fetyszyzmu towarowego powraca w postaci bezpośredniego odwołania w dziale piątym, na chwilę przed wprowa­ dzeniem ważnej kategorii „kapitału fikcyjnego" Sposób, w jaki Marks postrzega te kwestie, nabiera dziś niezwykłego znacze­

nia. Musimy stawiać czoła nie tylko niezliczonym doniesieniom z Wall Street (włą­ czając w to śledztwa i komisje senackie), które powinniśmy uważać za wiarygodne, ale zalewa nas retoryka twierdzeń, że bankowość to dziedzina tak złożona, iż tylko zawodowi bankierzy rozumieją jej tajniki. Jedyne, co możemy zrobić, by uporać się ze stworzonymi przez nich samych problemami, to, jak twierdzą, zdać się na ich profesjonalizm. Niemniej jeżeli to Marks ma rację, nie powinniśmy wierzyć w ani jedno słowo bankierów (choćby było „szczere" w fetyszystycznym sensie), a już na pewno nie możemy powierzać im stworzenia rozwiązań instytucjonalnych, dają­ cych kontrolę nad wewnętrznymi sprzecznościami (z których większość wciąż jest

168

Przewodnik po

Kapitale Karola Marksa

• część 2

nierozpoznana) praw ruchu kapitału. Bankierzy i finansiści to ostatnie osoby god­ ne zaufania - nie dlatego, że są oszustami i kłamczuchami (choć nie da się zaprze­ czyć, że część z nich nimi jest), ale ze względu na prawdopodobieństwo tego, iż tkwią w okowach własnych mistyfikacji i sfetyszyzowanego rozumienia. Nietrudno

sobie wyobrazić, co Marks powiedziałby na stwierdzenie Lloyda Blankfeina, które padło przed komisją senacką: jego bank, Goldman Sachs, był ledwo narzędziem w rękach Boga.

Bankowość i finanse współtworzą, przyznaje Marks, niezwykle zagmatwany świat. Upór, z jakim obstaje przy istotności tylko tych aspektów, które wiążą się z ogólnymi prawami ruchu kapitału, okazuje się równie pomocny, co frustrujący. Nauka Marksa poszukuje rzeczywistego wewnętrznego ruchu w ramach całego tego pozornego chaosu i niezliczonych utrudnień. Również my powinniśmy posta­ rać się zrobić to samo. Wybawi nas to od pogrążania się w bagnie drobiazgowych analiz konstrukcji tego czy innego nowego instrumentu finansowego. Mimo to cze­

ka nas frustracja - Marks nigdy nie domknął swojej analizy tego, co jest istotne, a co takie nie jest, a w jej trakcie natrafił na nie lada przeszkody. Nigdy nie udało mu się też zrealizować swojej ambicji o odwróceniu wyobrażenia bankierów o samych sobie i swojej roli „z głowy na nogi"1. Wpierw przypomnijmy sobie, jakie jest źródło takiego rozumowania. Z omó­ wienia zamieszczonego na początku tomu II wiemy, że na ruch okrężny kapitału

przemysłowego składają się trzy powiązane, acz odróżnialne procesy cyrkulacji: kapitału pieniężnego, kapitału towarowego oraz kapitału produkcyjnego. Ruchy okrężne pieniądza i towaru (spieniężenie i utowarowienie stosunków wymiany) muszą poprzedzać powstanie wyraźnie kapitalistycznego sposobu produkcji, któ­ rym kieruje logika wytwarzania wartości dodatkowej i zawłaszczenia, wyłożona w tomie I. W rozdziale 3 tomu II z całej cyrkulacji kapitału przemysłowego Marks wy­ odrębnia do dalszej analizy kapitał towarowy ze względu na jego strategiczne znaczenie i wyjątkowe właściwości. Skwapliwie powstrzymywał się jednak przed wyjściem poza to, co konieczne, by zrozumieć formalne umiejscowienie kapitału

1 Harvey nawiązuje w tym miejscu do znanego dictum Marksa z posłowia do drugiego wyda­

nia tomu I Kapitału-. „Mistyfikacja, jakiej dialektyka uległa w rękach Hegla, bynajmniej nie zmie­ nia tego faktu, że on właśnie pierwszy wyczerpująco i świadomie wyłożył jej ogólne formy ruchu. U niego stoi ona na głowie. Trzeba ją postawić na nogi, żeby wyłuskać racjonalne jądro z mistycz­

nej skorupy” (przyp. red.).

Rozdział IV Kapitał kupiecki

169

towarowego w całej dynamice procesu cyrkulacji. Tutaj, w tomie III, gotów jest pójść dalej i się w nie zagłębić, choć i tak, jak zobaczymy, wciąż niechętnie podej­ muje kwestię stosunków władzy między kupcami a wytwórcami w którymkolwiek z rzeczywiście istniejących społeczeństw kapitalistycznych. W całym Kapitale Marks odnosi się do istniejących wcześniej form kapita­ łu jako „przedpotopowych” (zob. KI, 189; K3, rozdziały 20 i 36). W jaki sposób te przedpotopowe formy - kapitał handlowy i przede wszystkim lichwa - działające niezależnie i samodzielnie, podług własnych zasad (lub bez zasad) postępowania i wymiany, zaczynają służyć potrzebom związanego własnymi prawami kapitali­

stycznemu sposobowi produkcji? W teorii odpowiedź wymaga sprecyzowania wy­ odrębnionych, niezbędnych ról kapitałów handlowego i pieniężno-handlowego w obrębie czysto kapitalistycznego sposobu produkcji, a także przedstawienia ich form działania (które, jak to zwykle bywa, noszą znamię pewnych uporczywych sprzeczności), mogących wpływać na prawa ruchu kapitału. To z kolei prowadzi do kolejnych oczywistych pytań - po raz pierwszy postawionych w tomie I-o rolę kryzysów handlowych i finansowych, podobnych tym, których Marks był świad­ kiem w latach 1848 i 1857 (a także temu doświadczanemu przez nas od 2007 roku), w kontekście teorii wartości i ogólnej dynamiki akumulacji kapitalistycznej. To wła­ śnie kwestie, którymi będę się zajmował w dalszej części tego rozdziału.

Rozdział 20 tomu III. Z dziejów kapitału kupieckiego

Moim zdaniem warto zacząć od lektury rozdziału 20, który przedstawia omówie­ nie historycznego znaczenia „przedpotopowych" form kapitału kupieckiego dla powstawania kapitalistycznego sposobu produkcji. Rekonstrukcje historyczne Marksa, jak już widzieliśmy, są często podejrzane, tym razem jego relacja daje jed­ nak do myślenia, a nawet jest pouczająca. Marks rozpoczyna rozdział od krytyki wszystkich tych ekonomistów, którzy postrzegali kapitał kupiecki po prostu jako jedną z wielu odnóg społecznego po­

działu pracy: Na odwrót, w postaciach kapitału towarowo-handlowego i pieniężno-handlowego róż­

nice między kapitałem przemysłowym jako kapitałem produkcyjnym z jednej strony, a tym samym kapitałem w sferze cyrkulacji z drugiej, usamodzielniły się dzięki temu,

że określone formy i funkcje, które kapitał czasowo przybiera w sferze cyrkulacji, wystę­ pują jako formy samoistne, a także funkcje pewnej wyodrębnionej części kapitału, i są

wyłącznie związane ze sferą cyrkulacji (K3,1,493-494).

Zwróćmy uwagę na język: kapitał kupiecki „usamodzielnia się” dzięki „jawieniu się” jako „samoistna” forma kapitału. Nawet jeśli Marks ma na myśli usamodziel­ nienie się od feudalnych stosunków społecznych, wciąż pozostaje pytanie o po­ tencjalną samodzielność i niezależność względem praw ruchu kapitału, tak jak zostały zdefiniowane wcześniej. Jednak postrzeganie takich obszarów działalności, jak bankowość, sprzedaż hurtowa i detaliczna, jako co do zasady nieróżniących się od działalności wytwarza­ jącej wartość, jak górnictwo, metalurgia czy rolnictwo w ramach całościowego po­ działu pracy, wydaje się niedorzeczne. Mimo to w klasycznej ekonomii politycznej to

Rozdział IV Kapitał kupiecki

171

zazwyczaj w ten sposób postrzegano te sektory. Tak też ujmuje się je do dziś w syste­ mie rachunków narodowych. To pojawiające się w klasycznej ekonomii politycznej

„pomieszanie” przejawiało się, po pierwsze, w tym, że nauka ta „nie potrafi (...) ob­ jaśnić szczególnego charakteru zysku handlowego” po drugie, w „apologetycznych usiłowaniach, aby dowieść, że formy kapitału towarowego i kapitału pieniężnego (...) są nieuchronnym następstwem procesu produkcji jako takiego” (K3,1, 494). Kon­ cepcję mówiącą o tym, że „produkcja dominuje” słusznie przypisuje się Marksowi, jednak tutaj stwierdza on, że nie można tego rozumieć w wąski i deterministyczny sposób, tak jak robiła to zazwyczaj klasyczna ekonomia polityczna. „Smith, Ricardo itd., rozpatrują (...) kapitał przemysłowy” i „mają (...) kłopot z kapitałem handlowym"

ponieważ „powstawanie wartości, zysku itd., (...) które stanowią bezpośrednie wnio­ ski z rozpatrywania kapitału przemysłowego, nie mogą być bezpośrednio stosowane do kapitału kupieckiego. Toteż wielcy ekonomiści pozostawiają w istocie rzeczy ten kapitał zupełnie na uboczu” (K3,1,495-496). Kwestia tego, jak poradzić sobie z rolą kapitału kupieckiego, jest dziś tak samo zawiła jak w czasach Marksa. Jest to zatem świetna okazja, żeby tę zawiłość rozwiązać i zadać kilka fundamentalnych pytań. Skąd bierze się zysk kapitału kupieckiego (towarowo-handlowego i pieniężno-handlowego) - i jak można to wytłumaczyć, odnosząc się do praw ruchu kapitału - skoro sam w sobie nie jest gałęzią produkcji wytwarzającą wartość? To właśnie te problemy podejmować będą „z punktu widzenia i w granicach kapitalistycznego sposobu pro­ dukcji” (K3,1,496) istotne dla nas rozdziały. Jednak „nie tylko handel, lecz także kapitał handlowy jest starszy niż kapitali­ styczny sposób produkcji, jest w rzeczywistości historycznie najstarszą swobodną formą istnienia kapitału" Jego istnienie wymaga jedynie „prostej cyrkulacji towaro­ wej i pieniężnej (...) niezależnie od tego, przy jakim sposobie produkcji wytworzono produkty wchodzące do cyrkulacji jako towary - czy jest to wspólnota pierwotna, czy produkcja oparta na niewolnictwie, czy też produkcja drobnochłopska, drobnomieszczańska lub kapitalistyczna - nie zmienia to bynajmniej charakteru tych produktów jako towarów, i jako towary muszą one przejść przez proces wymiany oraz związane z nim metamorfozy form" (K3,1, 496-497). Zakres handlu zależy oczywiście od sposobu produkcji. W społeczności chłopskiej, w dużej mierze samo­ wystarczalnej, tylko nadwyżki przekraczające podstawowe potrzeby mogą być prze­ znaczane na handel, kupiec będzie więc zmuszony do handlowania w ramach tych nadwyżek. Jego funkcja się rozrasta i osiąga najwyższy poziom wraz z „pełnym roz­ wojem produkcji kapitalistycznej, kiedy produkt wytwarza się już tylko jako towar, a nie jako bezpośredni środek utrzymania” (K3,1,497). Kapitał towarowo-handlowy

172

Przewodnik po

Kapitale Karola

Marksa • część 2

„pośredniczy jedynie w wymianie towarów^ ale „kupuje i sprzedaje dla wielu. W jego ręku koncentrują się zakupy i sprzedaże, wskutek czego kupno i sprzedaż nie są już związane z bezpośrednią potrzebą nabywcy (jako kupca)" (КЗ, 1,498). Choć Marks nie stwierdza tego w tym miejscu, kupcowi z całą pewnością chodzi o wygenerowa­ nie zysku za pomocą ekonomii skali jego czy jej przedsiębiorstwa.

Majątek kupiecki „istnieje zawsze jako majątek pieniężny, jego zaś pieniądz funkcjonuje stale jako kapitał" jednak jego forma to zawsze P-T-PJ co oznacza, że celem i przedmiotem działalności kupca musi być pozyskiwanie ДР (КЗ, I, 498). Pytanie brzmi: skąd bierze się ta ДР i jakie konsekwencje niesie ze sobą przy­ właszczenie jej przez kupca? Dlatego też, stwierdza Marks: wcale nietrudno zrozumieć, dlaczego kapitał kupiecki zjawia się jako historyczna forma

kapitału o wiele wcześniej, niż kapitał podporządkował sobie samą produkcję. Istnienie kapitału kupieckiego i osiągniecie przezeń pewnego stopnia rozwoju stanowi historycz­

ną przesłankę rozwoju kapitalistycznego sposobu produkcji: 1. jako niezbędny warunek koncentracji majątku pieniężnego i 2. dlatego, że przesłanką kapitalistycznego sposobu

produkcji jest wytwarzanie na handel (...). Z drugiej strony, wszelki rozwój kapitału ku­ pieckiego coraz bardziej nadaje produkcji charakter czynności mającej na celu wartość wymienną, coraz bardziej przekształca produkty w towary (КЗ, 1,499).

Istnienie kapitału towarowo-handlowego może być koniecznym warunkiem przejścia do kapitalistycznego sposobu produkcji, ale „sam tylko rozwój kapitału kupieckiego nie wystarcza, aby wywołać i wytłumaczyć przejście" (КЗ, 1,499). W kontekście produkcji kapitalistycznej „kapitał kupiecki zostaje zepchnięty ze swej dawnej samodzielnej pozycji do roli szczególnego rodzaju lokaty kapitału w ogóle, wyrównanie zaś zysków redukuje jego stopę zysku do ogólnej przeciętnej. Funkcjonuje on już tylko jako agent kapitału produkcyjnego” (КЗ, 1,499-500). Jak za chwilę pokażę, musimy być bardzo ostrożni w próbach zrozumienia tego stwierdzenia. Następujące komentarze Marksa mogą być zwodnicze. Stwier­

dza na przykład, że „tam, gdzie dominuje kapitał handlowy, panują stosunki prze­ starzałe”, i że „handlowe miasta” nawet w ramach jednego kraju, „o wiele więcej wykazują podobieństwa z dawnymi stosunkami niż miasta fabryczne” (КЗ, 1,500). W rzeczywistości była to raczej przenikliwa obserwacja historyczna. Dla przykła­ du, w Wielkiej Brytanii produkcja kapitalistyczna nie wyrosła w głównych miastach kupieckich i handlowych takich, jak Bristol czy Norwich (które zdominowane były

Rozdział IV Kapitał kupiecki

173

przez konserwatywne, korporacyjne i cechowe formy organizacji), ale na nieza­ gospodarowanych terenach takich miasteczek, jak Manchester czy Birmingham, gdzie nie występowały te formy organizacji. Tym samym Marks podsumowuje, że „samodzielny i przeważający rozwój kapitału jako kapitału kupieckiego jest równo­ znaczny z faktem niepodporządkowania produkcji kapitałowi" a wiec „znajduje się (...) w odwrotnym stosunku do ogólnego ekonomicznego rozwoju społeczeństwa” (K3,1,500). Innymi słowy, hegemoniczna klasa kupiecka usiłowałaby powstrzymać rozwój przemysłowej formy kapitału, ponieważ jej zdolność do czerpania ogrom­ nych zysków z wyzysku słabych i bezbronnych producentów zostałaby ograniczona. Opowiadana przez Marksa historia przejścia brzmi następująco: kapitał „występuje tu najpierw w procesie cyrkulacji. W procesie cyrkulacji pieniądz

rozwija się w kapitał. W cyrkulacji produkt rozwija się po raz pierwszy w wartość wymienną, w towar i pieniądz. Kapitał może powstawać w procesie cyrkulacji, i musi w nim powstawać, zanim nauczy się panować nad swymi krańcami, nad różnymi sferami produkcji, między którymi za jego pośrednictwem odbywa się cyrkulacja". Gdy kapitał opanuje już swe krańce, „proces produkcji opiera się cał­ kowicie na cyrkulacji, cyrkulacja zaś jest tylko pewnym momentem, przejściową fazą produkcji” (K3,1,501 - co zostaje opisane w pierwszych rozdziałach tomu II). Prowadzi to do „prawa, według którego samoistny rozwój kapitału kupieckiego znajduje się w odwrotnym stosunku do stopnia rozwoju produkcji kapitalistycz­ nej” (K3,1,502). Następuje „upadek przewagi ludów czysto handlowych i w ogóle ich bogactwa handlowego" (K3,1, 503), odzwierciedlający „podporządkowanie kapitału handlowego kapitałowi przemysłowemu" wraz z „rozwojem produkcji kapitalistycznej” (K3,1,503). Marks ilustruje siłę tego prawa kilkoma uwagami na temat organizacji handlu przez Wenecjan, Genueńczyków i Holendrów, którzy polegali w ogromnej mierze na „kapitale kupieckim (...) w czystej postaci” (K3,1, 502) i skutecznie zbudowa­ li swoje bogactwo, przyjmując rolę pośrednika w wymianie i akumulując kapitał pieniężny przez kupowanie tanio i sprzedawanie drogo. Wymieniane towary są wyrazem ludzkiej pracy i posiadają wartość, „ale wielkość ich wartości nie jest jednakowa” (K3,1, 504). Jednak im bardziej kupcy przekształcali świat wymiany towarowej w taki świat, w którym, jak wcześniej już argumentował, wymiana staje się „normalnym aktem społecznym" tym miara wartości stawała się coraz bardziej hegemoniczna. To istotna kwestia. Waga koncepcji wartości i całej teorii, którą bu­ duje na jej podstawie Marks, historycznie zależy od aktywności kapitalistów ku­ pieckich, którzy tworzą sieci wymiany na światowym rynku.

174

Przewodnik po

Kapitale Karola

Marksa • część 2

Choć historycznie może to być trafne, rzekome istnienie takiego „prawa" sta­ nowi dla nas nie lada wyzwanie. Na przestrzeni ostatnich trzydziestu lat powstały potężne formy kapitału handlowego (takie jak Walmart, Ikea, Nike, Benetton, Gap i tak dalej), co wskazuje, że albo „prawo" to przestało obowiązywać, albo że wyma­ ga ono bardziej szczegółowej interpretacji. A może to tylko gra pozorów? Nieba­

wem powrócimy do tej kwestii. Marks pisze: Na wstępnych szczeblach rozwoju społeczeństwa kapitalistycznego handel panuje nad

przemysłem; w społeczeństwie nowoczesnym - odwrotnie. Rozumie się, że handel wy­ wiera mniejszy lub większy wpływ na społeczeństwo, które w nim uczestniczy; produk­ cję podporządkowuje on coraz bardziej wartości wymiennej (...). W ten sposób handel

niweczy dawne stosunki. Powiększa obieg pieniężny. Obejmuje nie tylko nadwyżkę produktu, lecz wżera się stopniowo w samą produkcję i uzależnia od siebie całe gałęzie wytwórczości (K3,1,505).

W początkowych etapach kapitał handlowy czerpie swoje bogactwo ze „zdzier-

stwa i oszustwa” (K3,1, 505). Gdy zajmuje „dominującą pozycję" ustanawia „on system rabunkowy" (K3, I, 506), który, co powinniśmy odnotować, nie ma nic wspólnego z zasadami wolnej i sprawiedliwej wymiany rynkowej zakładanymi w całym Kapitale, i rzuca nas z powrotem do świata akumulacji pierwotnej opisa­ nej w tomie I. Jednak wraz z unormowaniem się sytuacji w coraz większym stop­ niu działa podług reguł. Reguły te, przynajmniej w teorii, są podyktowane potrze­ bami kapitalistycznego sposobu produkcji, nawet jeżeli rozwój handlu sprzyja tym potrzebom. Rozwój handlu i kapitału handlowego przyczynia się wszędzie do tego, że celem pro­

dukcji staje się wartość wymienna; powiększa on nadto zakres produkcji, urozmaica ją

i kosmopolityzuje, sprawia, że pieniądz staje się pieniądzem światowym. Toteż handel wywiera wszędzie w większym lub mniejszym stopniu rozkładowy wpływ na organiza­ cje produkcji, które zastaje, a które we wszystkich swych różnorodnych formach mają głównie wartość użytkową na względzie. Ale jak daleko sięga ów rozkładowy wpływ na dawny sposób produkcji, zależy przede wszystkim od trwałości tego sposobu i właści­

wej mu organizacji wewnętrznej. To zaś, do czego ów proces rozkładu prowadzi, tzn. jaki nowy sposób produkcji zastępuje dawny, nie zależy od handlu, lecz od charakteru

dawnego sposobu produkcji (K3,1,507).

Rozdział IV Kapitał kupiecki

175

Nie istnieje zatem żaden konieczny ruch prowadzący do kapitalistycznego spo­ sobu produkcji. Sposób, w jaki pieniądz „rozkłada” starożytne wspólnoty, by stworzyć je na nowo, jest tematem, któremu poświęca się trochę miejsca i który podejmowany jest z prawdziwą pasją w Zarysie (zob. np. Zarys, 155-158). Nie­

mniej jednak nie ulega żadnej wątpliwości (...), że wielkie rewolucje, które w XVI i XVII stuleciu na­ stąpiły w handlu w związku z odkryciami geograficznymi i wywołały szybki rozwój ka­ pitału kupieckiego, stanowiły jeden z głównych momentów przyspieszających proces

przechodzenia od feudalnego sposobu produkcji do sposobu kapitalistycznego. Nagłe rozszerzenie rynku światowego, pomnożenie towarów objętych cyrkulacją, rywalizacja

narodów europejskich w dążeniu do zawładnięcia produktami Azji i skarbami Ameryki, system kolonialny - wszystko to przyczyniło się w sposób istotny do obalenia feudal­

nych barier krępujących produkcję (K3,1, 508-509).

Podczas gdy „rozszerzenie handlu i stworzenie nowego rynku światowego wywarły przemożny wpływ na upadek dawnego sposobu produkcji" (K3,1,509), w pewnym momencie historii doszło do odwrócenia, w którym to już nie ekspansja handlu i światowego rynku dostarczała bodźców dla produkcji kapitalistycznej, ale wła­ śnie produkcja kapitalistyczna stała się motorem napędowym, do tego stopnia, że uprzemysławiające się państwo (Wielka Brytania) objęło hegemoniczną pozycję w rozwoju kapitalistycznym, wyprzedzając dotychczasową potęgę handlową (Ho­ landię). Osoby zaznajomione z Giovannim Arrighim i jego historią zmieniającej się hegemonii w globalnym kapitalizmie - The Long Twentieth Century - natych­ miast dostrzegą historyczną doniosłość tej kwestii2. To również ta zmiana spowo­ dowała, że handlarze stali się awangardą praktyk kolonialnych i imperialistycznych, niszcząc indyjski przemysł, by w jego miejsce stworzyć rynek dóbr wytwarzanych w Wielkiej Brytanii. „Przejście od feudalnego sposobu produkcji odbywa się w dwojaki sposób. Producent staje się kupcem i kapitalistą” (K3,1, 511), co „jest rzeczywiście drogą rewolucjonizującą. Albo też kupiec bezpośrednio podporządkowuje sobie produk­ cję" (K3,1, 511). Marks dodaje później jeszcze trzeci sposób: „kupiec przekształca drobnych majstrów w swoich faktorów (middlemen) albo kupuje też bezpośrednio 2 G. Arrighi, The Long Twentieth Century. Money, Power and the Origins of Our Times, Verso,

London 1994.

176

Przewodnik po

Kapitale Karola

Marksa • część 2

u samodzielnego producenta; nominalnie nie pozbawia go samodzielności i nie zmienia też jego sposobu produkcji” (K3,1,514). Pojawiają się tu dwie wnikliwe obserwacje. Po pierwsze, przytłaczająca wła­ dza kapitału kupieckiego i jego formy organizacji równie często hamowały rozwój pełnoprawnego kapitału przemysłowego, co go wspierały. Istnieje przekonujący dowód historyczny na poparcie tego twierdzenia. Mamy również do czynienia z bardziej współczesną kwestią. Gdy kupcy utrzymują kontrolę, często zachowują i podtrzymują stare, zacofane formy produkcji zorganizowane podług tradycyjnych zasad. Tym samym stanowią wszędzie przeszkodę dla rzeczywistego kapitalistycznego sposobu produkcji

i zanikają w miarę jego rozwoju. Nie rewolucjonizując sposobu produkcji, pogarszają one tylko sytuację bezpośrednich wytwórców, przekształcają ich w zwykłych robotni­

ków najemnych i proletariuszy, pracujących w warunkach gorszych niż ci, którzy są wprost podporządkowani kapitałowi: zawłaszczenie zaś sobie pracy dodatkowej odby­ wa się na gruncie dawnego sposobu produkcji. Takie same, nieco tylko zmodyfikowane

stosunki istnieją w części londyńskiego meblarstwa rzemieślniczego. Uprawia się je na wielką skalę w szczególności w Tower Hamlets (K3,1, 511).

Przypadek Tower Hamlets dostarcza nam bardzo istotnych wskazówek: Cała produkcja dzieli się na bardzo wiele niezależnych od siebie gałęzi. Jedno przedsię­ biorstwo wyrabia tylko krzesła, inne tylko stoły, jeszcze inne - wyłącznie szafy itd. Ale

same te przedsiębiorstwa prowadzone są w sposób mniej lub bardziej rzemieślniczy,

przez drobnego majstra z niewielką liczbą czeladników. Mimo to produkcja jest zbyt masowa, aby można było pracować bezpośrednio dla osób prywatnych. Nabywcami

wyrobów są właściciele sklepów mebli. W sobotę majster udaje się do nich i sprzedaje swe wyroby (...). Majstrowie ci muszą sprzedawać co tydzień już choćby dlatego, żeby

móc znów kupić surowiec na najbliższy tydzień oraz wypłacić robociznę. W tych wa­

runkach są oni w istocie jedynie pośrednikami między kupcem a własnymi robotnika­ mi. Kupiec jest właściu/ym kapitalistą, który chowa do kieszeni większą część wartości

dodatkowej (K3,1,512-513; podkr. - DH).

Tego typu systemy produkcji istniały od dawna w historii kapitalizmu, a forma ta rozpowszechniła się (choć pod współczesnym płaszczykiem) w ciągu ostatnich czterdziestu lat, gdy takie organizacje kapitalistyczne, jak Benetton, Walmart,

Rozdział IV Kapitał kupiecki

177

Ikea, Nike i tak dalej, niemalże na pewno „chowają do kieszeni większą część wartości dodatkowej" niż producenci, których zatrudniają w charakterze pod­ wykonawców. W takim razie, w jakim sensie możemy mówić jeszcze o tym, że „produkcja dominuje”? Marks przyznaje w tomie I, że w jego czasach na kapital składały się różne czy też „mieszane" systemy pracy (począwszy od robotników fabrycznych po pra­ cownice domowe). A jednak pojawiało się tam również teleologjczne przekonanie, zgodnie z którym Marks zdaje się zakładać, że niejednorodne i mieszane systemy pracy typu Tower Hamlets miały charakter przejściowy i prowadziły do systemu fabrycznego, który zdominuje wszystkie pozostałe. W czysto kapitalistycznym

sposobie produkcji będzie istnieć tylko fabryka. Zakwestionowałem to teleologiczne założenie w Przewodniku po tomie I. W swoich własnych badaniach Pary­ ża epoki Drugiego Cesarstwa odkryłem, że sposób organizacji typu Tower Ham­ lets rozpowszechniał się, a nie zanikał. Marks miał jednak rację, zwracając uwagę na brutalność wyzysku obecnego w takich formach organizacji pracy. W swojej powieści W matni Zola w druzgoczący sposób opisał przytłaczające warunki, w których mąż i żona wytwarzali w swoim mieszkaniu na akord złote łańcuszki dla kupców, którzy co miesiąc dostarczali im surowiec i odbierali produkt. Mamy sporo dowodów na to, że we współczesnym świecie tego rodzaju zintensyfiko­ wany wyzysk charakteryzuje wiele z sieci outsourcingu, uruchamianych i orga­ nizowanych przez kapitał kupiecki (stąd też skandale, które wybuchały w prasie głównego nurtu, związane z ubraniami Liz Claibome, butami Nike'a, dziećmi wy­ twarzającymi dywany i piłki - kopane przez piłkarzy zarabiających miliony - czy pracującymi na plantacjach kakao). Ten zintensyfikowany wyzysk, na który tu natrafiamy, jest istotny również z innego powodu. Wraz z faktycznym rozpowszechnianiem się i rozwojem sys­ temu fabrycznego, niekiedy wywierającym nieprawdopodobny nacisk na inne systemy produkcji, robotnicy, jak przewidział Marks, zaczęli się organizować, opierając się na pracy fabrycznej. Założyli związki zawodowe i wywierali nacisk polityczny w rodzaju tego, który upowszechnił się w latach sześćdziesiątych XX wieku w wielu częściach świata rozwiniętego kapitalizmu. To właśnie pod wpły­ wem takich politycznych okoliczności zwrot w stronę starszych handlowych form zintensyfikowanego wyzysku stał się czymś znacznie bardziej atrakcyjnym. Stąd też renesans kapitalistów kupieckich (czy nawet odrodzenie praktyk i teorii merkantylistycznych) i rozpowszechnianie się ich sieci zintensyfikowanego wy­ zysku, a także sieci rozproszonej i outsourcingowanej produkcji. Dla przykładu,

178

Przewodnik po

Kapitale Karola Marksa

Hongkong znany jest z form pracy opartych na warsztacie czy pracy wykonywa­ nej przez rodzinę - w przeciwieństwie do, dajmy na to, Singapuru, który zorga­ nizowany jest w sposób znacznie bardziej korporacyjny, czy Korei Południowej, która podążyła klasyczną ścieżką wielkiego przemysłu i produkcji fabrycznej, na skutek czego pojawił się tam silny ruch robotniczy, którego nie sposób byłoby wyobrazić sobie w Hongkongu. W moim przekonaniu nie da się utrzymać tego teleologicznego założenia. Uważam raczej, że konkurencja pomiędzy poszczegól­ nymi systemami pracy pozostaje istotnym aspektem współczesnego globalnego kapitalizmu, który na różne sposoby kształtuje role producentów i handlowców oraz ich wzajemne powiązania. W pewnych sektorach oraz przestrzeniach glo­

balnej gospodarki wydaje się, że to właśnie ci pierwsi dominują nad drugimi, z kolei w innych miejscach czy sektorach stosunek ten ulega odwróceniu. Przy­ kładowo w przemyśle samochodowym to producent w praktyce dominuje nad

dystrybutorem, z kolei we współczesnym przemyśle włókienniczym niemal za­ wsze ma miejsce odwrotny stosunek. Jednak w przypadku Generał Motors wyło­ niła się mieszana forma pod postacią Generał Motors Acceptance Corporation, która stała się niezależną i samodzielną gałęzią Generał Motors, odpowiedzialną za kredytowanie (podczas kryzysu 2008-2009 została w końcu zakwalifikowana jako bank).

Stwierdzenie Marksa, że „produkcja dominuje" i że działalność kupca jest „podległa" względem wymagań kapitalistycznego sposobu produkcji, wciąż pozo­ staje w pewnym sensie prawdziwe. Podczas gdy kapitaliści kupieccy na pewnym etapie utrzymywali się z szalbierskiej i drapieżnej aktywności kupowania (albo pozyskiwania) tanio i sprzedawania drogo, dziś zmuszeni są do organizowania pod swoim przewodnictwem bezpośrednich producentów w celu maksymalizacji wytwarzania wartości dodatkowej, nawet jeśli to oni, jako kupcy, przywłaszczają lwią część tej wartości. Założenie Marksa o podległości kapitału kupieckiego wy­ mogom wytwarzania wartości dodatkowej nie traci na aktualności. Nie oznacza to, że kapitaliści kupieccy muszą być, albo obecnie są, podlegli władzy producentów. Nie oznacza to również, że powstrzymują się od szalbierskich praktyk akumulacji przez wywłaszczenie (przez wieki udało im się w tej dziedzinie zdobyć aż nadto

doświadczenia). Dla przykładu, w trakcie ostatniego kryzysu w Stanach Zjedno­ czonych, związanego z zajmowaniem obciążonych nieruchomości, okazało się, że takie instytucje hipoteczne jak Countrywide podczas ożywienia na rynku nieru­ chomości w latach 2000-2007 zdefraudowały równowartość miliardów dolarów w aktywach należących do milionów ludzi.

Rozdział IV Kapitał kupiecki

179

Marks skwapliwie odnotowuje utrzymywanie się i periodyczny powrót tego

typu praktyk, ale jego cel to zlokalizowanie źródła zysków kapitału kupieckiego w ramach praw czysto kapitalistycznego sposobu produkcji. Wymaga to zdefinio­ wania logiki stojącej za zajmowaną przez kapitał kupiecki pozycją, jak również wkładem, który tak on sam, jak i zatrudniona przez niego praca wnoszą do wy­ twarzania i realizacji wartości dodatkowej w ramach działającego bez zakłóceń kapitalistycznego sposobu produkcji. To właśnie tego dotyczą poszczególne roz­ działy analityczne, poświęcone kapitałowi kupieckiemu, do których przechodzi­ my w tym momencie.

Rozdział 16 tomu III. Kapitał towarowo-handlowy

Marks rozpoczyna swój rozdział o kapitale towarowo-handlowym (rozumianym

jako część kapitału kupieckiego, obejmującą przede wszystkim towary) od przy­ pomnienia o jego powiązaniu z cyrkulacją kapitału towarowego w formie, w jakiej została wyłożona w tomie II. Jedna część globalnego kapitału społeczeństwa znajduje się stale na rynku w postaci towaru, aby przekształcić się w pieniądz (...). Ka­

pitał ten ogarnięty jest nieustannie przez ruch tej przemiany, tej metamorfozy form. Jeżeli powyższa funkcja kapitału znajdującego się w procesie cyrkulacji usamodzielnia się w ogóle jako szczególna funkcja wyznaczona przez podział pracy szczególnemu ro­ dzajowi kapitalistów, wtedy kapitał towarowy staje się kapitałem towarowo-handlowym,

czyli handlowym (K3,1,405-406).

Toteż stoi przed nami zadanie zrozumienia, jaką rolę ten „szczególny rodzaj" kapi­ talistów odgrywa w akumulacji kapitału. By ująć kapitał towarowo-handlowy w czystej postaci, Marks przypomina nam, że istnieją pewne działania - z transportem na czele - które stanowią część wytwarzania wartości, choć same są podejmowane przez kapitał towarowo-han­ dlowy. Proponuje tutaj, by nie brać tych funkcji pod uwagę (K3,1,406). Jedyne, co mu pozostaje, to samo rozróżnienie na cyrkulujący (czy płynny) kapitał i kapitał zatrudniony w produkcji w obrębie całej cyrkulacji kapitału przemysłowego. „Ka­ pitał towarowo-handlowy'; pisze Marks, nie jest niczym innym jak przekształconą formą części tego kapitału cyrkulacji, który

nieustannie znajduje się na rynku (...). Mówimy, że jest przekształconą formą części, gdyż pewna część transakcyj sprzedaży i kupna towarów stale odbywa się bezpośrednio

Rozdział IV Kapitał kupiecki

iei

pomiędzy samymi kapitalistami przemysłowymi. Tę część pomijamy zupełnie

w niniejszych badaniach, ponieważ nie przyczynia się ona wcale do ustalenia pojęcia

kapitału handlowego i do zrozumienia jego specyficznej natury, a z drugiej strony w księ­ dze II była już o niej mowa w sposób dla naszych celów wystarczający (K3,1,407-408)3.

Ten kapitalista towarowo-handlowy „występuje na rynku przede wszystkim w cha­ rakterze przedstawiciela pewnej sumy pieniężnej, którą wykłada jako kapitalista" (K3, I, 408) z zamiarem zdobycia zysku (Ap). By handlować towarami, „musi je przedtem kupić, musi więc być posiadaczem kapitału handlowego (...). Jakiż tedy jest stosunek tego kapitału towarowo-handlowego do kapitału towarowego jako

prostej formy istnienia kapitału przemysłowego?” (K3,1,408-409). Oto jest pytanie. Producent płótna „za pomocą pieniędzy kupca zrealizował (...) wartość swego płótna” (K3,1,409). Z perspektywy producenta domyka to ruch okrężny kapitału, a tym samym daje mu lub jej wolność wykorzystania uzyskanych w ten sposób pieniędzy do podtrzymania lub, jeżeli istnieje taka potrzeba, do poszerzenia pro­ dukcji. Mimo to płótno wciąż istnieje na rynku jako towar. Doszło tylko do zmiany jego właściciela - stał się nim teraz kupiec, którego główne przedsięwzięcie to zre­ alizowanie wartości płótna na rynku. Jego przedsiębiorstwo jest „wyodrębnione

z pozostałych funkcji kapitału przemysłowego, a więc [stanowi] przedsiębiorstwo usamodzielnione. Jest to szczególna forma społecznego podziału pracy, w wyniku czego część funkcji, która ma być zazwyczaj wykonywana w szczególnej fazie pro­ cesu reprodukcji kapitału, czyli w danym wypadku w fazie cyrkulacji, występuje jako wyłącznafunkcja odrębnego, odmiennego od wytwórcy, agenta cyrkulacji" (K3, I, 413; podkr. - DH). Oznacza to, że „samodzielność" kapitału towarowo-handlo­ wego czy handlowego, tak istotna z punktu widzenia historii, zostaje zachowana w ramach kapitalistycznego sposobu produkcji. Na co tak właściwie pozwala ta „samodzielność"? Zauważmy najpierw, że to, co jawi się dla wytwórcy jako prosta wymiana T-P, dla kupca przybiera teraz postać operacji P-T-P’ (K3,1, 414). „Tak więc ka­ pitał towarowy, stając się kapitałem towarowo-handlowym, przybiera postać sa­ modzielnej odmiany kapitału wskutek tego, że kupiec wykłada kapitał pieniężny,

3 Tłumaczenie zmodyfikowane. Zmiana będzie stosowana we wszystkich fragmentach w ca­ łej publikacji. W polskim przekładzie Kapitatu błędnie przetłumaczono w tym miejscu commer­ cial capital jako „kapitał kupiecki” podczas gdy Marks omawia kapitał handlowy, będący jedną

z dwóch kategorii kapitału kupieckiego [merchant capital) (przyp. tłum.).

182

Przewodnik po

Kapitale Karola Marksa

• część 2

który pomnaża swą wartość jako kapitał, funkcjonuje jako kapitał przez to tylko, że

służy wyłącznie do pośredniczenia w metamorfozie kapitału towarowego, że za jego pośrednictwem urzeczywistnia się funkcja kapitału towarowego" (K3,1,415). Kapitał pieniężny wykładany przez kupca jest wykorzystywany wyłącznie do kupna i sprzedaży, „pozostaje stale w sferze cyrkulacji” (K3,1,416). Kapitalista przemysłowy odnosi korzyści z samego skrócenia czasu obrotu jego kapitału. Jego proces produkcji „trwa dalej, odbywa się bez przerw*! ponieważ „dla niego przemiana jego towaru w pieniądz już się dokonała” (K3,1, 416). Nie niweluje to jednak problemu czasu cyrkulacji. Ale bez interwencji kupca „część kapitału cyrkulacyjnego musiałaby stale być większa w stosunku do części czynnej w formie kapitału produkcyjnego, a odpowiednio do tego musiałaby się zmniej­ szyć skala reprodukcji” Producent „może teraz stale stosować większą część swego kapitału we właściwym procesie produkcji, mniejszą zaś - jako rezerwę pieniężną" (K3,1,417). Co więcej, „jeżeli kupiec pozostaje kupcem, producent oszczędza czas,

którego wymaga sprzedaż, a który może przeznaczyć na pilnowanie procesu pro­ dukcji, podczas gdy cały czas kupca musi pochłaniać sprzedaż” (K3,1, 418). Oto co sprawia, że funkcje kapitału kupieckiego są spójne logicznie z regułami czysto kapitalistycznego sposobu produkcji. Czy też, ściślej mówiąc, oto co sprawia, że pojawienie się samodzielnej klasy kapitalistów kupieckich w ramach kapitalistycz­ nego sposobu produkcji jest zarówno opłacalne, jak i logicznie niezbędne. Marks wymienia potem niektóre z istotnych funkcji pełnionych przez formę kapitału skupioną stricte na kupowaniu i sprzedawaniu. Wskutek sprzedawania

towarów kilku różnych wytwórców lub z kilku różnych gałęzi produkcji w ramach podziału pracy udaje im się odrobić i wyrównać różne czasy obrotu, osiągając przy tym efekt skali. Im bardziej są efektywni, im krótszy ich czas obrotu, tym mniej kapitału będą wymagać. Mają też do wypełnienia funkcję zwiększania szybkości ruchu okrężnego ich własnego kapitału pieniężnego i wpłynięcia na prędkość kon­ sumpcji. To ostatnie jest, jak sądzę, niezwykle ważne w naszym konsumerystycznym świecie, a więc przydałoby się to rozwinąć. Ale: kapitał handlowy jest zatem tylko kapitałem, który funkcjonuje w sferze cyrkulacji. Pro­

ces cyrkulacji stanowi fazę całości procesu reprodukcji. Ale w procesie cyrkulacji nie

wytwarza się wartości, a więc nie wytwarza się też wartości dodatkowej. Zachodzą tu jedynie zmiany formy tej samej ilości wartości. Odbywa się tu w istocie tylko metamor­ foza towarów, która jako taka nie ma nic wspólnego z tworzeniem wartości lub zmianą

wartości. leżeli przy sprzedaży wytworzonego towaru realizuje się wartość dodatkową,

Rozdział IV Kapitał kupiecki

1S3

to dlatego, że istnieje ona już w towarze (...). Dlatego też kapitał handlowy nie stwarza

ani wartości, ani wartości dodatkowej (K3,1,424-425; podkr. - DH).

Nie zmienia to faktu, że pośrednie skutki opisywane w tym rozdziale są warte roz­

ważenia: O ile [kapitał handlowy] przyczynia się do skrócenia czasu cyrkulacji, może pośrednio

dopomóc do pomnażania wartości dodatkowej wytwarzanej przez kapitalistę przemy­ słowego. O ile przyczynia się do rozszerzenia rynku i do podziału pracy między kapita­

listami, o ile więc umożliwia kapitałowi produkcję w powiększonej skali, funkcja jego wzmaga produkcyjność kapitału przemysłowego i jego akumulację. O ile skraca czas obiegu, powiększa tym samym wartość dodatkową w stosunku do wyłożonego kapita­ łu, a więc - stopę zysku. O ile zmniejsza tę część kapitału, która jako kapitał pieniężny powinna pozostawać wciąż w sferze cyrkulacji, powiększa tę część kapitału, którą bez­

pośrednio stosuje się w produkcji (K3,1,425).

Kapitał, jak mieliśmy okazję nieraz zobaczyć, musi utrzymywać ciągłość, łatwość i płynność ruchu, zaś kapitał towarowo-handlowy jest tutaj niezbędny.

Rozdział 17 tomu III. Zysk handlowy

Jak to pokazano już w tomie II, a jeszcze wyraźniej w rozdziale 16 tomu III, „funk­ cje sprawowane przez kapitał wyłącznie w sferze cyrkulacji (...) nie wytwarzają ani wartości, ani wartości dodatkowej" (K3,1, 426). Jakaś część kapitału pieniężnego kapitalisty przemysłowego zawsze pozostaje jednak uwięziona w cyrkulacji. „Czas potrzebny na te funkcje - obiektywnie, gdy chodzi o towary, i subiektywnie, gdy chodzi o kapitalistę - zakreśla granice tworzeniu wartości i wartości dodatkowej” (K3,1, 426). Oczywiście wskutek tego każde poszerzenie tych granic może wpły­ nąć na zdolność do wytwarzania jeszcze większej wartości dodatkowej, jak to zo­ stało pokazane w poprzednim rozdziale. Obecnie mamy do czynienia z sytuacją, w której funkcje te spełnia szczególny kapitał: kapitał towarowo-handlowy, jeśli pominąć wszelkie heterogeniczne funkcje, które mogą się z nim łączyć, jak magazynowanie, ekspedycja, przewozy, sortowanie, podział na mniejsze partie, i ograniczyć go do istotnej jego funkcji kupowania w celu sprzeda­ nia - nie stwarza ani wartości, ani wartości dodatkowej, lecz pośredniczy jedynie w ich

realizacji, a tym samym w rzeczywistej wymianie towarów, w ich przechodzeniu z rąk do rąk, w społecznej wymianie materii (K3,1,427).

Ten kapitał towarowo-handlowy jest mimo to wciąż kapitałem i musi, jak każdy

inny kapitał, „przynosić przeciętny roczny zysk” (K3,1, 427). Jeśli jego stopa zysku jest większa niż kapitału przemysłowego, część tego drugiego zostaje włączona do pierwszego (i na odwrót, jeśli stopa byłaby niższa). „Żaden rodzaj kapitału nie potrafi z taką łatwością zmieniać swych funkcji jak kapitał handlowy” (K3,1,428). Marks odnosi się tu do zasady wyrównywania stopy zysku, którą oma­ wia szczegółowo w dziale drugim tomu III. Jako że nie braliśmy jej pod uwagę,

Rozdział IV Kapitał kupiecki

1SS

pozwólcie mi pokrótce omówić jej znaczenie. Kapitał, przekonuje Marks, ma skłonność do zmierzania tam, gdzie jest najwyższa stopa zysku (szczególnie w warunkach konkurencji). Intuicja podpowiada, że takie rozumowanie ma sens.

W efekcie mamy do czynienia z tendencją do wyrównywania się stopy zysku we wszystkich sektorach gospodarki, począwszy od produkcji tekstyliów przez rol­ nictwo po produkcję ropy. Problem polega jednak na tym, że tendencja ta nie sprawia, iż kapitał zmierza do miejsc najbardziej urodzajnych pod kątem wytwa­ rzania wartości dodatkowej. Sektory kapitałochłonne (sektory z wysoką wartością czy organicznym składem kapitału) przechwytują wartość dodatkową z sektorów pracochłonnych (niska wartość i skład organiczny). Ta błędna alokacja inwestycji

w odniesieniu do wytwarzania wartości i wartości dodatkowej niesie ze sobą sze­ reg skomplikowanych konsekwencji (włączając w to prawo zniżkowej tendencji stopy zysku, ponieważ to stopa zysku, a nie wytwarzanie wartości dodatkowej jest z konieczności bodźcem, na który reaguje kapitalista przy niezmienionych siłach rynkowych). W następnych rozdziałach przywołuje się niekiedy konsekwencje tej tendencji. Niemniej tutaj Marks po prostu stwierdza, że stopa zysku kapitału to­ warowo-handlowego będzie dążyć do wyrównania ze stopą zysku kapitału prze­ mysłowego. Później w niektórych miejscach będzie przekonywał, że jeśli stopa

zysku w ogóle ma tendencję zniżkową, musi ją również wykazywać stopa zwrotu kapitału towarowo-handlowego. Pytanie o to, czy stopa procentowa kapitału pie­ niężnego wyrównuje się ze stopą zysku kapitału przemysłowego, pojawi się w na­ stępnych rozdziałach. Wróćmy do tekstu. Jasne jest, twierdzi Marks, że jeśli stopa zysku z kapitału towarowo-handlowego wyrównuje się ze stopą kapitału przemysłowego i jeżeli in­ westycje w operacje handlowe nie wytwarzają wartości ani wartości dodatkowej samych w sobie, to „wartość dodatkowa, która przypada na ten kapitał w formie przeciętnego zysku, stanowi część wartości dodatkowej wytworzonej przez glo­ balny kapitał produkcyjny" (K3,1, 428). Tym samym pojawia się pytanie: „w jaki

sposób kapitał kupiecki przywłaszcza sobie przypadającą nań część wartości do­ datkowej, czyli zysku, wytworzonej przez kapitał produkcyjny?" (K3,1,428). Po nużących wyliczeniach, do których Marks zdążył już nas przyzwyczaić, przechodzi do obnażenia jako „pozoru” koncepcji kształtowanej z punktu widze­ nia kapitału towarowo-handlowego, mianowicie że dodaje on do wartości, ponie­ waż kupuje tanio od kapitalistów przemysłowych i sprzedaje drożej konsumentom. Różnica wartości pomiędzy tym, ile wydaje, a tym, za ile sprzedaje, jawi się jako miara szczególnej wartości, którą wytwarza, i jako taka właśnie jest objaśniana.

186

Przewodnik po

Kapitale Karola Marksa

• część 2

„Jeżeli kapitalistyczny sposób produkcji jest panującym sposobem produkcji zysku handlowego nie realizuje się w taki sposób” (K3,1,430). Chociaż wygląda tak, jakby „handlarz towarów (...) sprzedawał te towary (...) powyżej ich ceny produk­ cji" w rzeczywistości kapitał kupiecki „wpływa decydująco na kształtowanie ogólnej stopy zysku pro rata [w stosunku do] części, którą stanowi w kapitale globalnym” (K3,1,433). Jeśli „rozpatrywać globalną ilość towarów - ceny, według których klasa kapitalistów przemysłowych sprzedaje towary, są niższe od wartości tych towarów" (K3,1,434). Tym samym „cena, według której kupiec sprzedaje, jest wyższa od ceny kupna nie dlatego, że jest wyższa od wartości, lecz dlatego, że cena kupna jest niższa od wartości” (K3,1,434). Innymi słowy, „w przeciętnej stopie zysku zawarta już jest

część globalnego zysku, która przypada na kapitał handlowy" (K3,1,433). „A zatem kapitał kupiecki uczestniczy w wyrównywaniu wartości dodatko­ wej do poziomu przeciętnego zysku, mimo że nie bierze udziału w wytwarzaniu tej wartości dodatkowej. Toteż w ogólnej stopie zysku zawarte jest już potrącenie wartości dodatkowej, która przypada kapitałowi handlowemu” (K3,1,434-435). Po czym dodaje, że „im większy jest kapitał kupiecki w stosunku do kapitału przemy­ słowego, tym mniejsza jest stopa przemysłowego zysku, i odwrotnie" (K3,1,435). Chociaż Marks nie mówi tego wprost, to jest to kluczowa kwestia dla zrozumienia rosnącego w ostatnich czasach znaczenia i władzy kapitału towarowo-handlowego. Gdy uznamy, że związek miedzy zyskami kapitału przemysłowego i towarowo

-handlowego jest w pewnym sensie zależny, to pojawia się całe spektrum możliwo­ ści dla spaczonych stosunków władzy, zniekształcających i zakłócających rzekomą równowagę, która, jak zakłada Marks, zostanie osiągnięta dzięki wyrównaniu się stopy zysku. Oznacza to również, że suma inwestycji kapitałów przemysłowego i towarowo-handlowego przynosi mniejszą łączną stopę zysku niż ta samego kapi­ tału przemysłowego (ta druga miara została użyta we wszystkich wcześniejszych obliczeniach tomu III). Marks przechodzi następnie do wskazania, iż „jeżeli założymy, że wszystkie inne warunki są nie zmienione, to względna wielkość kapitału handlowego (z wy­ jątkiem kapitału kupców-detalistów, który stanowi typ mieszany) znajduje się w od­

wrotnym stosunku do szybkości jego obrotu, a zatem w odwrotnym stosunku do energii procesu reprodukcji w ogóle” (K3,1, 435). Z punktu widzenia historii było jednak inaczej, ponieważ to kapitał towarowo-handlowy (o czym mogliśmy się prze­ konać w rozdziale historycznym) jako pierwszy dyktował ceny towarów „w mniej­ szym lub większym stopniu według ich wartości, w sferze cyrkulacji zaś, pośredni­ czącej w procesie reprodukcji, tworzy się najpierw ogólna stopa zysku” (K3,1,436).

Rozdział IV Kapitał kupiecki

IW

Historycznie rzecz biorąc, „z początku o zysku przemysłowym stanowił zysk handlo­ wy” (K3,1,435). Jednak, wraz z rozwojem kapitalistycznego sposobu produkcji, sto­ sunek ten ulega odwróceniu w sposób, który omówiliśmy w odniesieniu do rozdziału historycznego [chodzi o rozdział 20 tomu III omówiony na stronie 170 i następnych przyp. red.]. Widzimy tutaj eksternalizację całego szeregu kosztów wewnętrznych i obciążeń, które ponosił już kapitał przemysłowy ze względu na to, że część jego całkowitego kapitału była uwięziona w czasie i kosztach cyrkulacji. Tym samym ka­ pitalista przemysłowy wszystkimi tymi kosztami i problemami związanymi z czasem obarcza inny kapitał, który, w zamian za część wartości dodatkowej wytworzonej

w formie przeciętnej stopy zysku, stara radzić sobie z nimi najlepiej jak potrafi. W dalszej części tego rozdziału Marks ponownie przedstawia tę koncepcję, tym razem jaśniej: Ponieważ kapitał handlowy jest bezwzględnie tylko usamodzielnioną formą części kapi­ tału przemysłowego, funkcjonującego w procesie cyrkulacji, przeto wszelkie dotyczące

go kwestie należy rozwiązywać ujmując zagadnienie najpierw w tej formie, w której zja­ wiska właściwe kapitałowi handlowemu nie występują jeszcze samoistnie, lecz w bez­

pośrednim związku z kapitałem przemysłowym, jako jego odgałęzienie (K3,1, 454).

Kapitał towarowo-handlowy ponosi rzecz jasna koszty. Wiele z nich przypomina formą rozważane w tomie II faux frais cyrkulacji, kapitał trwały (przestrzeń biu­ rowa) również wchodzi w grę. „Kalkulacja cen, księgowość, prowadzenie kasy, korespondencja - wszystko to należy do czynności kantoru” (K3,1, 454) Chociaż „w porównaniu z warsztatem przemysłowym wielkość tego kantoru jest od począt­ ku zawsze znikoma” to „im bardziej powiększa się skala produkcji, tym (...) więk­ sza jest praca i inne koszty cyrkulacji związane z realizacją wartości oraz wartości dodatkowej" (K3,1,454). Najważniejsze pytanie dotyczy jednak pozycji „handlowych robotników na­ jemnych, których zatrudnia kapitalista handlowy, w tym wypadku handlarz towa­ rów" (K3,1,444). Kapitalista handlowy mógłby, rzecz jasna, działać całkowicie na własną rękę. Wraz z rozwojem akumulacji przestaje to jednak być możliwe i zmu­ szony zostaje do posłużenia się pracą najemną. „Z jednej strony, taki robotnik han­ dlowy jest robotnikiem najemnym jak każdy inny” (K3,1, 444). Wchodzi w skład kapitału zmiennego (a nie jako usługa opłacana z dochodu). Jego wartość określa­ na jest normalnie, za pomocą wartości siły roboczej. A jednak pojawia się różni­ ca: „robotnicy handlowi nie mogą bezpośrednio wytwarzać dla niego [kapitalisty

188

Przewodnik po

Kapitale Karola Marksa

• część 2

handlowego] wartości dodatkowej" (K3,1, 445). Chociaż kapitalista handlowy może zyskać więcej, płacąc robotnikom poniżej ich wartości (co oczywiście ma często miejsce w praktyce), tego typu oszustwo z założenia nie jest brane pod uwa­ gę w funkcjonującym bez zakłóceń kapitalistycznym sposobie produkcji. Kapitał towarowo-handlowy nie płaci oczywiście za nieopłaconą pracę zatrudnioną przez kapitalistę przemysłowego i w tym sensie przyczynia się do wyzysku pracy. „Kapi­ tał handlowy zaś zawłaszcza sobie część tej wartości dodatkowej, powodując prze­ kazanie mu jej przez kapitał przemysłowy" (K3,1,446). Jednak dla poszczególnego kupca ilość jego zysku zależy od ilości kapitału, który może on za­

stosować w tym procesie, a tym więcej może go zastosować, w drodze aktów kupna

i sprzedaży, im większa jest nieopłacona praca jego subiektów (...). Nieopłacona praca tych robotników nie stwarza wartości dodatkowej, stwarza jednak kapitaliście handlo­ wemu możliwość zawłaszczania sobie wartości dodatkowej, co dla tego kapitału, jeśli chodzi o wynik, wychodzi na to samo; a zatem nieopłacona praca tych robotników jest dla kapitału handlowego źródłem zysku. W przeciwnym razie przedsiębiorstwa han­ dlowego nie można by było nigdy prowadzić na wielką skalę, nie można by było nigdy prowadzić na modłę kapitalistyczną. Podobnie jak nieopłacona praca robotnika bez­ pośrednio stwarza wartość dodatkową kapitałowi produkcyjnemu, nieopłacona praca

handlowych robotników najemnych stwarza kapitałowi handlowemu udział w owej

wartości (K3,1,446-447).

Im wyższa stopa wyzysku kapitału towarowo-handlowego, tym większą część war­

tości dodatkowej może on zawłaszczyć z kapitału przemysłowego. Nie pozbyliśmy się jednak kłopotu. Jak zaksięgować kapitał zmienny wyłożony przez kapitalistę handlowego na zakup siły roboczej? Czy nawet jeśli nie wytwarza wartości dodatkowej, powinniśmy zaliczyć go do całościowego kapitału zmiennego zatrudnianego przez kapitał globalny? Czy jest pracą produkcyjną, czy nieproduk­ cyjną? Marks przyznaje, że temat ten wciąż wymaga dalszego badania, co usiłuje robić za pomocą typowych dla siebie drobiazgowych analiz, których nie mam za­ miaru tutaj przytaczać. Jego wstępna odpowiedź brzmi następująco: kupiec nabywa za

b

[kapitał zmienny wyłożony na pracę robotników handlowych -

przyp. red.] tylko pracę handlową, a więc pracę niezbędną do wykonania funkcji cyr­

kulacji kapitału, tj. aktów T-P i P-T. Praca handlowa stanowi jednak pracę, która po to

jest w ogóle potrzebna, aby kapitał mógł funkcjonować jako kapitał handlowy, aby mógł

Rozdział IV Kapitał kupiecki

189

pośredniczyć w przemianie towaru w pieniądz, a pieniądza w towar. Jest to praca, która

realizuje wartości, ale ich nie wytwarza. I tylko wtedy, kiedy dany kapitał wykonuje te funkcje (...), uczestniczy w regulowaniu ogólnej stopy zysku, tzn. ciągnie swą dywiden­

dę z globalnego zysku (K3,1,452).

W efekcie płaca pracownika handlowego nie znajduje się w żadnym koniecznym stosunku do ilości zysku, który pomaga on re­

alizować kapitaliście. To, co kosztuje on kapitalistę, i to, co mu przynosi - są to wielko­ ści różne. Przynosi korzyść kapitaliście nie dlatego, że bezpośrednio wytwarza wartość

dodatkową, lecz dlatego, że przyczynia się do zmniejszenia kosztów realizacji wartości

dodatkowej, wykonując pracę w części nie opłaconą (K3,1,456).

Akcent położony na konieczność redukcji kosztów wywiera silny nacisk na wydaj­ ność, formy organizacji, stawki płac i stopę wyzysku związane z kapitałem towarowo-handlowym. Mówiąc ogólnie, Marks jest zdania, że „robotnik handlowy we właściwym sło­ wa tego znaczeniu należy do klasy lepiej płatnych robotników najemnych, należy do tych, których praca jest pracą wykwalifikowaną, pracą wyższą od pracy przecięt­ nej. (...) Płaca ich przejawia tendencję zniżkową (...). Po pierwsze, dzieje się tak dla­ tego, że w obrębie kantoru następuje poddział pracy; oznacza to, że potrzebny jest tylko jednostronny rozwój zdolności do pracy*; a „po wtóre dlatego, że odpowiednie przygotowanie zawodowe, wiedzę handlową, znajomość języków itd. reprodukuje się wraz z rozwojem nauki i oświaty ludowej szybciej, łatwiej, taniej i w skali bar­ dziej powszechnej, w miarę jak kapitalistyczny sposób produkcji coraz bardziej łączy metody nauczania itd. ze sprawami praktycznymi. Upowszechnienie oświa­ ty ludowej pozwala rekrutować ten rodzaj pracowników spośród klas, dla których

dawniej dostęp do tych funkcji był zamknięty i które przyzwyczajone były do niższej stopy życiowej. (...) Dlatego też, z pewnymi wyjątkami, wartość siły roboczej tych osób zmniejsza się wraz z rozwojem produkcji kapitalistycznej" (K3,1,457). To, co stało się następnie z tą klasą robotników i jaki mają współcześnie status, z całą pewnością wymaga szczegółowej analizy. Warunki jej istnienia z pewnością zmieniły się od czasów Marksa.

Niemniej trzeba zdawać sobie sprawę - i to jest istotna kwestia - że „wzrost tej pracy jest zawsze skutkiem, a nie przyczyną powiększenia się wartości dodatkowej" (K3,1,457).

Rozdział 18 tomu III. Obrót kapitału kupieckiego. Ceny

„Kupiec kupuje, przekształca swój pieniądz w towar, później sprzedaje, przekształ­ ca ten sam towar z powrotem w pieniądz; i tak dalej, wciąż powtarzając te same czynności" (K3,1,460). W skrócie: kupiec bierze udział w dwóch seriach metamor­ foz - P-T oraz T-P - ale dokonuje tych czynności tylko w sferze cyrkulacji. Wynika z tego, że szybkość obrotu jest dla kapitalisty towarowo-handlowego kluczowa: „podobnie jak ten sam talar dokonując dziesięciu obiegów kupuje dziesięć razy swoją wartość w postaci towarów, tak też ten sam kapitał pieniężny kupca (...) realizuje łączny kapitał towarowy dziesięciokrotnej wartości" (K3,1, 461). Jedyna różnica polega na tym, że „ten sam kapitał pieniężny, bez względu na to, z jakich monet się składa, ta sama wartość pieniężna wciąż na nowo kupuje i sprzedaje kapitał towarowy w wysokości swej wartości i dlatego wciąż na nowo powraca do tych samych rąk jako P + AP" (K3,1,461). Proces obrotu napotyka jednak na swojej drodze ograniczenia i bariery: Wprawdzie kapitał handlowy przyśpiesza obrót kapitału produkcyjnego, lecz jedynie o tyle, o ile skraca jego czas cyrkulacji. Nie wywiera bezpośrednio wpływu na czas produkcji, któ­ ry także zakreśla granicę czasowi obrotu kapitału przemysłowego. lest to pierwsza granica,

na którą natrafia obrót kapitału kupieckiego. Po wtóre zaś (...) obrót ów jest koniec końców

ograniczony szybkością i zakresem całej konsumpcji indywidualnej (K3,1,462).

Wnioski wynikające z tego ostatniego spostrzeżenia w dalszej części co do zasady

się pomija, przypuszczalnie dlatego, że konsumpcja dla Marksa jest „jednostkowością” a więc, jak przekonuje w Zarysie, znajduje się poza zakresem zaintereso­ wań ekonomii politycznej (nie przychodzi mi do głowy żadne inne wyjaśnienie). Niemniej z historycznego punktu widzenia to przede wszystkim kapitalistom

Rozdział IV Kapitał kupiecki

191

towarowo-handlowym przypadało w udziale rozbudzanie pragnień konsumentów, kuszenie odbiorców wyrobami, które zaoferować mogą kapitaliści przemysłowi, i zagwarantowanie, w granicach możliwości, że potencjalni nabywcy mają w kiesze­ ni pieniądze (zwykle z kredytu), co zapewnić miało sprawne wchłonięcie produkcji i utrzymanie wzrostu dynamiki konsumpcji na poziomie odpowiadającym bezgra­ nicznej akumulacji, do której dąży kapitał przemysłowy. Sam Marks uważa ten swo­ isty obrót konsumencki za „moment krytyczny” i potencjalną barierę dla akumula­ cji kapitału. Nie mogę się zatem nadziwić, że powiedziano o nim tak niewiele. Część tego, co zostało jednak powiedziane, znajdziemy w kolejnych fragmen­ tach. Mimo to podnoszone kwestie są w przeważającej mierze techniczne i biorą się z samodzielności kapitału handlowego w ramach sfery cyrkulacji. „Biorąc pod uwagę niezwykłą elastyczność procesu reprodukcji, który można nieustannie roz­ szerzać poza każdy dany zakres, sama produkcja nie stanowi dla kupca granicy lub też stanowi granicę nader elastyczną” (K3,1,463). Co więcej, „przy nowocze­ snym systemie kredytowym kapitał kupiecki rozporządza znaczną częścią global­ nego pieniężnego kapitału społeczeństwa, może więc powtarzać zakupy, zanim ostatecznie sprzedał to, co już zakupił” (K3,1, 462-463). To właśnie z powodu tej samodzielności nieustannie przekracza wytrzymałość rynku, tak by „rozszerzać ten proces nawet poza właściwe mu granice" (K3,1,463) - a więc „ostateczne ogra­ niczenie” jakim są możliwości zużycia produktu przez konsumentów:

Mimo usamodzielnienia ruchu kapitału handlowego nie jest on niczym innym jak ru­ chem kapitału przemysłowego w obrębie sfery cyrkulacji. Jednakże mocą swego usamo­ dzielnienia kapitał ten porusza się do pewnego stopnia niezależnie od ograniczeń (...). Wewnętrzna zależność, zewnętrzna samodzielność doprowadzają kapitał handlowy do punktu, w którym kryzys w sposób gwałtowny przywraca związek wewnętrzny (K3,1,463).

Użyty tu język ma duże znaczenie. Kapitał towarowo-handlowy jest samodzielny i może doprowadzić system do wyjścia daleko poza jego granice (szczególnie za pomocą kredytu). Istnieje natomiast wewnętrzny związek z prawami wytwarza­ nia wartości i wartości dodatkowej, który to znajduje potwierdzenie w kryzysach handlowych (i finansowych). To ogólne założenie, na którym pracuje Marks. Zo­ baczymy je w działaniu w kolejnych rozdziałach, gdzie podejmowany jest temat cyrkulacji kapitału przynoszącego procent. Zaczynamy rozumieć, jaki może być jeden z powodów tego, że kryzysy w kapitalizmie tak często na początku pojawiają się jako kryzysy handlowe i finansowe.

192

Przewodnik po

Kapitale Karola Marksa

• część 2

W kolejnym akapicie Marks dorzuca kilka dowodów na poparcie tej tezy. Do­ strzega chociażby, że kryzysy handlowe, co do zasady, mają początek w handlu hurtowym i bankowości, a nie w handlu detalicznym (nie jestem pewien co do tego, czy to empirycznie weryfikowalne). Zaangażowanie całości tak kapitału, jak i pracy prowadzi do nadmiernego wytężenia, które może się przez pewien czas spokojnie odbywać, pobudzane perspektywą spodziewa­

nego popytu, i dlatego też kupcom i przemysłowcom powodzi się w tych gałęziach do­

skonale. Kryzys następuje, kiedy wpłaty od kupców, którzy sprzedają na dalekie rynki (lub których zapasy nagromadziły się także w kraju), wpływają tak powoli i stają się

tak nikłe, że banki zaczynają domagać się zapłaty, albo też nadchodzą terminy płatno­ ści weksli wystawionych za zakupione towary, zanim towary te można było odsprze­

dać. Zaczyna się wtedy przymusowa sprzedaż towarów, aby można było wywiązać się

z płatności. I wówczas następuje krach, kładący od razu kres pozornej pomyślności (K3,1,464-465).

Ta kwestia stawia przed nami pytanie o to, dlaczego bankowcy nagle wymagają płatności (czym zajmiemy się później). Niemniej uważam, że to, co dzieje się w tym miejscu tekstu, jest jasne: przenosi­

my się do obszaru, gdzie formacja oraz funkcja kryzysów handlowych i finansowych są omawiane po łebkach w kontekście złożonej relacji między samodzielnością ka­ pitału kupieckiego (towarowo-handlowego i pieniężno-handlowego) a niektórymi z wewnętrznych powiązań z wytwarzaniem wartości i wartości dodatkowej, a także ich realizacją. Jednym z tych wewnętrznych powiązań jest mechanizm wyrównywania się stopy zysku, który jednak jest podamy na różne czasy obrotu kapitałów przemysło­ wego i handlowego. Obrót kapitału handlowego „może pośredniczyć jednocześnie lub kolejno w obrotach bardzo różnych kapitałów przemysłowych" (K3,1, 465)4. Obrót kapitału przemysłowego ogranicza natomiast okresowy charakter produk­ cji i reprodukcji, w którym czas cyrkulacji „stanowi granicę (...), która w mniej­ szym lub większym stopniu ogranicza wytwarzanie wartości i wartości dodatkowej,

4 Tłumaczenie zmodyfikowane. Marks używa w tym miejscu terminu industrial capitals,

który w polskim przekładzie zmienia się w „kapitały produkcyjne" Zgodnie z definicjami zapro­ ponowanymi przez Marksa na początku tomu II kapitał produkcyjny (productive capital) to tylko

jedna z trzech kategorii kapitału przemysłowego (przyp. tłum.).

Rozdział IV Kapitał kupiecki

193

gdyż w mniejszym lub większym stopniu ogranicza zakres procesu produkcji

a przez to na kształtowanie się ogólnej stopy zysku” (K3,1, 470). Skracanie czasu obrotu kapitału przemysłowego przez skracanie czasu cyrkulacji może podwyż­ szać stopę zysku. Kapitał handlowy (teoretycznie) otrzymuje ogólną stopę zysku niezależnie od swojego czasu obrotu. Wynika z tego, że kapitał handlowy nie może zwiększyć swojej stopy zysku przez przyspieszenie czasu obrotu, ale może wpłynąć na ogólną stopę zysku - potrzeba mniej kapitału handlowego, by dokonała się re­ alizacja. „Absolutna wielkość niezbędnego kapitału handlowego i szybkość jego obrotu znajdują się w stosunku odwrotnym" (K3,1,471). Co więcej, „okoliczności,

które skracają przeciętny obrót kapitału handlowego, np. rozwój środków transpor­ tu, zmniejszają pro tanto [odpowiednio] absolutną wielkość kapitału handlowego, podnoszą więc ogólną stopę zysku" (K3,1,472). Marks przekonuje, że ma tu miejsce „dwojaki wpływ” (K3,1, 472). Szybszy

obrót zmniejsza wymaganą ilość kapitału handlowego, a ogólne zwiększanie się skali i różnorodności wymaganego kapitału handlowego zwiększa popyt na kapitał handlowy, by ten poradził sobie z gwałtownie rosnącą masą produkowanych towa­ rów. Na skutek tego „wzrasta zresztą nie tylko ilość kapitału handlowego, lecz cały w ogóle kapitał ulokowany w cyrkulacji, np. w żegludze, kolejnictwie, komunikacji telegraficznej itp.” (K3,1,473-474). Marks przyznaje też, że lwia część „funkcjonu­ jącego połowicznie kapitału handlowego wzrasta w miarę tego, jak łatwiej mu wci­ snąć się do handlu detalicznego, jak rozwija się spekulacja i jak powstaje nadmiar

zwolnionego kapitału" (K3,1, 474). W Kapitale od zawsze intrygowała mnie rola nadwyżkowego kapitału. Wciąż powraca jako istotna kwestia, jednak rzadko kiedy ujmuje się ją jako podstawowy problem (możecie mnie trzymać za słowo - to jest podstawowy problem). Marks zamyka ten rozdział kilkoma gorzkimi spostrzeżeniami dotyczącymi nadmiernej łatwości, z jaką na styku działalności kupieckiej i produkcyjnej mogą powstawać fetyszystyczne koncepcje i przekonania. „Wszystkie powierzchowne i opaczne poglądy na proces reprodukcji ujęty jako całość zrodziły się z obserwacji kapitału handlowego oraz z tych wyobrażeń, które na skutek swoistych ruchów tego kapitału powstawały w umysłach agentów cyrkulacji (K3,1,476). Posuwa się nawet do następującego stwierdzenia: „w umysłach kapitalistycznych agentów produk­ cji i cyrkulacji muszą powstawać wyobrażenia o prawach produkcji, które zupełnie odbiegają od [rzeczywistości, tak że] wyobrażenia kupca, spekulanta giełdowego, bankiera są siłą rzeczy zupełnie opaczne" (K3,1,477). Nawet konkurencja, podkre­ śla, „musi też odgrywać w ich wyobrażeniach zupełnie opaczną rolę" (K3,1,477).

194

Przewodnik po

Kapitale Karola

Marksa • część 2

„Z punktu widzenia kapitału handlowego obrót zdaje się więc określać ceny. Z drugiej strony, szybkość obrotu kapitału przemysłowego, w tej mierze, w jakiej pozwala danemu kapitałowi wyzyskiwać większą lub mniejszą ilość pracy, wywiera określający i ograniczający wpływ na ilość zysku i dlatego oddziałuje na ogólną sto­ pę zysku; natomiast kapitałowi handlowemu stopa zysku dana jest z zewnątrz, dla

niego wewnętrzny związek pomiędzy stopą zysku a powstawaniem wartości dodat­ kowej zatarł się zupełnie" (K3,1,477-478). Okazuje się, że w dziedzinie podziału to generalny problem i znów się na niego natkniemy, gdy będziemy zajmować się cyrkulacją kapitału przynoszącego procent. Na poziomie społeczeństwa jako cało­ ści znika nawet najmniejszy ślad powiązania z wytwarzaniem wartości dodatkowej, co daje początek najprzeróżniejszym fetyszystycznym przekonaniom. Moc tego świata pozorów podwaja to, że w istocie pojedynczy kapitaliści han­ dlowi mogą wywalczyć dodatkowy zysk w konkurencji właśnie przez przyspieszenie swojego obrotu w stosunku do społecznej przeciętnej. „W tym wypadku osiąga on [kapitalista] zysk dodatkowy, podobnie jak kapitaliści przemysłowi osiągają zyski dodatkowe, gdy wytwarzają w warunkach korzystniejszych od przeciętnych" (do­ kładnie to pokazuje teoria wartości dodatkowej względnej w tomie I). Co więcej, „jeżeli same warunki umożliwiające mu szybszy obrót są warunkami, które można ulepszyć, np. położenie miejsca sprzedaży, to może za nie płacić oddzielnie rentę, tzn. część jego dodatkowego zysku przekształca się w rentę gruntową" (K3,1,479). Prowadzi nas to do dziedziny stosunku kapitału handlowego do renty gruntowej, a także sposobów, w jakie kształtuje się ten stosunek w obszarach miejskich (spójrz-

cie tylko na sklepy na Madison Avenue czy Oxford Street, a zrozumiecie, co Marks ma tu na myśli). Rozdział 19 to przejście do działu piątego, dotyczącego pieniądza, kapitału fi­ nansowego i systemu kredytowego. W przeważającej mierze skupia się na „czysto technicznych ruchach wykonywanych przez pieniądz w procesie cyrkulacji kapitału przemysłowego” które „usamodzielniają się i stają się funkcją odrębnego kapitału, który wykonuje te ruchy i tylko te ruchy, jako swoje szczególne operacje - wówczas przekształcają one ów kapitał w kapitał pieniężno-handlowy” (K3,1,480). Dlatego z kapitału globalnego wyodrębnia się więc i usamodzielnia w formie kapitału pienięż­ nego część określona, której kapitalistyczna funkcja polega wyłącznie na wykonywaniu

tych operacji dla całej klasy kapitalistów przemysłowych i handlowych (...). A więc ru­

chy tego kapitału pieniężnego są tak samo jedynie ruchami usamodzielnionej części kapitału przemysłowego, znajdującego się w procesie swej reprodukcji (K3,1,480).

Rozdział IV Kapitał kupiecki

195

Język „samodzielności” i „niezależności" tej formy kapitału ma niepodważalne znaczenie, rodzi też rozliczne konsekwencje dla późniejszej analizy. Skoro jednak

najważniejsze stwierdzenia z tego rozdziału zostaną omówione później, w kontek­ ście Marksowskich badań kapitału pieniężnego i finansów, nie powinienem się tu

nimi dłużej zajmować.

Rozdział V • Procent, kredyt i finanse (rozdziały 21-26 tomu III)

« - 'V

Uwagi ogólna

Rozpocznę od zarysu argumentacji Marksa w pierwszych kilku rozdziałach po­ święconych kapitałowi pieniężnemu, gdyż, jak to na ogół z Marksem bywa, skupia­ jąc się na szczegółach, łatwo przeoczyć istotę problemu. Sam tok wywodu wbrew pozorom jest naprawdę interesujący, a wątła wiążące ze sobą te rozdziały są cał­ kiem wyraźne. Wpierw muszę jednak was uprzedzić, że tekst, którym dysponujemy, został przez Engelsa drobiazgowo zrekonstruowany na podstawie Marksowskiego ma­ nuskryptu. I choć wielu zgodzi się, że dochował on wszelkich starań, by zachować wierność intencjom Marksa, późniejsze badania pierwotnego manuskryptu poka­ zały, że nie wszystkie ingerencje Engelsa były zasadne. Dla przykładu, to właśnie Engels wyodrębnił z jednolitego manuskryptu poszczególne rozdziały. Nie dziwi zatem, że związki między rozdziałami są tak silne. Podczas lektury dostrzeżecie również, że kilka dłuższych fragmentów zostało dodanych przez samego Engelsa, usiłującego dokończyć, poprawić czy uaktualnić dzieło Marksa. Nie będę wnikał tu w te problemy i potraktuję tekst tak, jakby stanowił rzeczywisty, nawet jeśli nie­ kompletny, szkic poglądów Marksa. Marks rozpoczyna od następującej obserwacji: pieniądz jako kapitał pienięż­ ny to coś bardziej złożonego, niż nam się dotychczas wydawało. Posiadanie pienię­ dzy otwiera możliwość (i jest warunkiem koniecznym) wytwarzania wartości do­ datkowej, a co za tym idzie, produkcji kapitału. Kapitał pieniężny (rozumiany jako pieniądze wykorzystane do produkcji wartości dodatkowej) może następnie przy­ jąć postać towaru. Ma on zarówno wartość wymienną (cenę), jak i i wartość użyt­ kową. Jego wartość użytkowa to umożliwienie wytwarzania wartości dodatkowej.

200

Przewodnik po

Kapitale Karola

Marksa • część 2

Zaś jego wartość wymienna (cena) to procent. Interpretacja ta różni się w znacz­ nym stopniu od tej wyłożonej w tomie II, w którym Marks twierdził, że pieniądz jako kapitał może postępować tylko tak jak pieniądz, to znaczy może być używany do kupna i sprzedaży. Ta konceptualna zmiana jest istotna. Nie sądzę, aby Marks po prostu zmienił zdanie albo był niekonsekwentny. Nie uważam również, żeby był to jeden z przykładów tego, jak relacyjne znaczenie zmienia się wraz z rozwojem argumentu. Co w takim razie właściwie się dzieje? Myślę, że mierząc się z tego typu pytaniem, zawsze warto poddać analizie cały tok Marksowskiego wywodu. W tych fragmentach Marks wyraźnie powra­ ca do pojęcia fetyszyzmu, które ma strategiczne znaczenie w najpierwszym rozdziale tomu I-to istotna wskazówka. lak przekonuje w tomie I, prawdziwe podstawy kapitału (to jest wytwarzanie wartości dodatkowej) są ukryte pod po­ wierzchnią pozorów - rzeczywistych, ale zwodniczych. Faktycznie udajemy się

na rynek i za pieniądze kupujemy towary (w tym siłę roboczą). Problem polega jednak na tym, że te stosunki rynkowe maskują społeczny i zmysłowy charakter pracy zastygniętej w produkcji towarów i całym procesie, który doprowadził do pojawienia się towaru na rynku. Projekt Marksa polega na przeniknięciu przez tę powierzchnię pozorów. Dlaczego Marks powraca do fetyszystycznej natury tego powierzchniowego oglądu właśnie w tym momencie tomu III Kapitału1? W żadnym innym miejscu

Kapitału nie robi tego tak dosłownie. Tu jednak ogłasza, że „fetyszystyczna postać kapitału i wyobrażenie o kapitale-fetyszu są tu już w pełni ukształtowane” (K3,1, 605). Można odnieść wrażenie, że brzmi radośnie i tryumfalnie. Kapitał przynoszą­ cy procent jest, stwierdza, „kapitałem w najbardziej zniekształconej i zaciemnionej postaci" (K3,1,605). Przywiązuję ogromną wagę do tych stwierdzeń. Wydaje mi się, że Marks, zde­ finiowawszy na początku fetysz jako zewnętrzną, obiektywną i rzeczywistą barierę prawdziwego poznania, może wreszcie powrócić do jego właściwego sedna z głę­ bokim wewnętrznym i subiektywnym rozumieniem przysługujących mu gwałtow­ nych i destrukcyjnych mocy. Krótko mówiąc, możemy teraz liczyć, że dostanie­ my się do środka głowy spekulanta rodem z Wall Street. Kto z nas może jednak

z pełnym przekonaniem stwierdzić, że potrafi się oprzeć powabowi fetysza, czystej żądzy pieniądza i jego pozornie nieograniczonej władzy nieskończonej, coraz to 1 Pytanie to stanowi przedmiot książki E. Dussel, Towards an Unknown Marx. A Commen­

tary on the Manuscripts ofl 861 -3, Routledge, New York 2001. Tekst ten zasługuje na uważną analizę.

Rozdział V Procent, kredyt I finanse

201

szybszej i szybszej akumulacji? Czy możemy zrozumieć teraz również to, co prze­

niknęło do naszych własnych głów? Sprecyzujmy: pieniądz przedstawiony jest w tomie I jako fetysz doskonały (jednocześnie reprezentuje i skrywa społeczny charakter pracy). Sposób cyrkulowania pieniądza w postaci kapitału jest przedmiotem rozważań tomu II. Tu, w to­ mie III, cyrkulacja kapitału przynoszącego procent powraca jako forma doskona­ łego fetyszu cyrkulacji kapitału. Teraz jednak powinniśmy już zrozumieć, jak to jest, że kapitał pieniężny sam z siebie jawi się jako posiadający magiczne i tajemne moce tworzenia jeszcze większej ilości pieniędzy. Moc ta ma rzeczywiste konse­ kwencje. „Zniekształca” i „zaciemnia” (to tymi słowami najchętniej posługuje się

Marks) prawa ruchu kapitału, powodując oszałamiające i straszliwe efekty. Tym samym kapitał wciąż może padać ofiarą własnej fetyszystycznej formy, a to z niej

wynikają fałszywe i fikcyjne interpretacje. lak zatem wygląda rozumowanie Marksa stojące za tym argumentem? Cena (wartość wymienna) towaru kapitału pieniężnego to procent, a ruch okrężny kapitału pieniężnego jawi się teraz jako cyrkulacja kapitału pieniężnego przynoszącego procent. Nie istnieje jednak „naturalna stopa procentowa” podob­ na tej, którą proponuje teoria burżuazyjna. Przypomnijmy, że Marks postrzegał cenę „naturalną” (cenę towarów w warunkach rynkowej równowagi popytu i poda­ ży) jako przybliżenie wartości. W tym przypadku „cena naturalna” nie może istnieć. Co zatem określa stopę procentową, jeśli założymy, że kapitał pieniężny jako towar nie ma żadnej przyrodzonej wartości ani żadnej „naturalnej” stopy pro­ centowej? W pierwszej kolejności, przekonuje Marks, określa ją podaż i popyt na kapitał pieniężny. Jednak do tej pory Marks utrzymywał w Kapitale, że popyt i po­ daż jako „szczególności” nie są w stanie czegokolwiek wyjaśnić, gdy znajdują się w stanie równowagi. Nie ma tu żadnego „naturalnego” punktu tej równowagi. Taka wiara byłaby równoznaczna z zaakceptowaniem tautologicznego założenia: war­ tość może być określona w wartości. Stopę procentową, twierdzi, określa również konkurencja. Jednak przymusowe prawa konkurencji postrzega się również jako „szczególności" jako wykonawców wewnętrznych praw ruchu kapitału, których nie dyktuje konkurencja. Tym samym zarówno podaż, popyt, jak i konkurencja zostały odrzucone jako „szczególności" (zgodnie ze sformułowaniem z Zarysu). A jednak w tym momencie zajmują centralne miejsce i wyjaśniają wszystko. Jest to olbrzy­ mia zmiana konceptualna. Jak chciałbym zasugerować, mamy tu do czynienia z jednym z wyjątko­ wo istotnych momentów Marksowskiej analizy. Jego niechęć do zajęcia się

202

Przewodnik po

Kapitale Karola

Marksa • część 2

„szczególnościami" w tomie II (a nawet ich obsesyjne odrzucanie) kłóci się z ko­ niecznością zajęcia się nimi tutaj w celu zrozumienia cyrkulacji kapitału przynoszą­ cego procent. Pojawia się zatem pytanie o stosunek pomiędzy tymi „szczególnościami" a ogólnymi prawami ruchu kapitału. To właśnie w tym kontekście trzeba spojrzeć na przejście od utajonej rzeczywistości, będącej przedmiotem analizy tomu II, do powierzchni pozorów, która pojawia się w tomie III. Widzimy teraz, dlaczego ka­ pitał nie może przetrwać bez fetyszystycznych form i jak formy te zniekształcają

i zaciemniają ogólne prawa ruchu. Jeśli natomiast, jak zwrócili na to uwagę krytycy burżuazyjni, kapitał rzeczywiście działa w oparciu o formy przejawiania się, to cze­ mu właściwie po opisaniu tych form nie mielibyśmy po prostu zapomnieć o tych wszystkich skomplikowanych rzeczach: utajonych realiach, teorii wartości i tym podobnych? Przypuszczalnie Marks odpowiedziałby, że ostre sprzeczności uka­

zujące się w ruchu na powierzchni mogą zostać przewidziane i zrozumiane tylko wskutek badania ukrytej dynamiki, która zarówno wytwarza fetyszystyczne formy, jak i wzmacnia fetyszystyczne interwencje w prawa ruchu kapitału. Nasze zadanie podczas lektury tych rozdziałów polega zatem na odkryciu, jak w rzeczywistości działają stosunki pomiędzy ukrytymi prawami a formami przejawiania się. Marks ujmuje procent zarówno jako „samodzielny i niezależny" (są to jego słowa), ale i subsumowany pod świat wartości i wytwarzania wartości dodatkowej.

Trzeba ustalić, jak rozumie sformułowanie „subsumowanie pod". Ujmijmy to ina­ czej: stopa procentowa i cyrkulacja kapitału przynoszącego procent mogą poruszać się w samodzielny i niezależny sposób, ponieważ są „szczególnościami" określa­ nymi przez kaprysy podaży, popytu i konkurencji. Czy istnieją - by przypomnieć język, którym Marks posługuje się we wprowadzeniu do Zarysu - sposoby, na które „szczególności" te powracają, by oddziaływać na ogólność produkcji raczej w okre­ ślony, a nie przypadkowy sposób? Jeśli tak, to jak działają ogólne prawa ruchu ka­ pitału, gdy „szczególności” te operują swobodnie? Lub czy „szczególności" te są w jakiś sposób związane ogólnymi prawami ruchu kapitału? Z pewnością staje się to głównym pytaniem w momencie, w którym Marks zauważa, że masa kapitału pieniężnego, formująca się na rynku pieniężnym, może działać i działa jako „wspólny kapitał całej klasy" (K3,1, 566). To właśnie w tej for­ mie spowodowała ona olbrzymią finansową i handlową dezorganizację w latach 1847-1848 i 1857 roku, w bardzo podobny sposób co kryzys lat 2007-2009, który wstrząsnął w naszych czasach samymi podstawami kapitału. Jeśli cyrkulacja kapi­ tału przynoszącego procent funkcjonuje jako „wspólny kapitał całej klasy” to jak

Rozdział V Procent, kredyt i finanse

203

moglibyśmy w ogóle wykluczać ją z jakkolwiek wyznaczonego zakresu ogólnych

praw ruchu kapitału? Stawiam to pytanie najdobitniej jak mogę - udzielona odpo­ wiedź ma ogromne znaczenie dla sposobu, w jaki ujmujemy formowanie się kryzy­ sów w kapitalizmie w ogóle, a w szczególności możliwych sposobów wykorzystania spostrzeżeń Marksa dla zrozumienia ostatnich wydarzeń. Pierwszy krok to zbadanie, w jaki sposób cyrkulacja kapitału przynoszącego procent zdobywa samodzielność i niezależność względem wartości dodatkowej (zysku) generowanej przez cyrkulację kapitału przemysłowego. Marks rozpoczyna od rozróżnienia na kapitalistów pieniężnych (dysponujących potęgą pieniądza) i kapitalistów przemysłowych (organizujących wytwarzanie wartości dodatkowej). Stopa procentowa ustala się w konkurencji między tymi dwiema frakcjami. Stosu­

nek władzy pomiędzy kapitalistami pieniężnymi a kapitalistami przemysłowymi staje się tym samym kwestią centralną historycznie, jeśli nie teoretycznie. Historia tego stosunku jest niekiedy interpretowana teleologicznie: kapitał finansowy począwszy od około 1980 roku zaczął zajmować coraz bardziej do­ minującą pozycję względem kapitału przemysłowego, co doprowadziło do po­ wstania kapitalizmu innego rodzaju - kapitalizmu finansowego, który rządzi się innymi prawami ruchu niż te opisane w czasach dominacji kapitału przemysło­ wego (co miało rzekomo miejsce w czasach Marksa). Marks, co do zasady, nie podnosi takiego argumentu (chociaż istnieją fragmenty, które sprawiają wrażenie, jakby jednak to robił). Sam również nie będę się nim posługiwał. Nie ma jednak wątpliwości, że równowaga sił pomiędzy tymi dwoma frakcjami (jak również po­ między nimi a innymi ważnymi frakcjami, takimi jak właściciele ziemscy czy kup­ cy) nigdy nie była stabilna, a zmiany hegemonicznej pozycji z pewnością miały miejsce. Na przykład Giovanni Arrighi w swoich pracach przedstawia wiarygod­ ne dowody, przekonując, że zmiany na pozycji światowego hegemona (dajmy na to, zastąpienie na tym miejscu Wielkiej Brytanii przez Stany Zjednoczone na początku XX wieku) poprzedzone były fazami finansjeryzacji (podobnej tej opi­ sywanej przez Hilferdinga, Hobsona i Lenina w pierwszych latach poprzedniego stulecia)2. Wydaje się, że niezaprzeczalna fala finansjeryzacji, która pojawiła się w latach siedemdziesiątych, zapowiadałaby kolejną zmianę na pozycji hegemona (Azja Wschodnia zajmie miejsce Stanów Zjednoczonych?). Zrozumienie historii

2 R. Hilferding, Kapitał finansowy. Studium o najnowszym rozwoju kapitalizmu, przeł. J. Garewicz, E. Rose, Państwowe Wydawnictwo Naukowe, Warszawa 1958; J.A. Hobson, Imperialism,

University of Michigan Press, Ann Arbor, MI 1965.

204

Przewodnik po

Kapitale Karola

Marksa • część 2

kapitalizmu wymaga od nas zatem pogodzenia się z rzeczywistym istnieniem równowagi sił pomiędzy poszczególnymi frakcjami klasy kapitalistów w różnych epokach i miejscach, jak również z konsekwencjami, które wynikają z konkuren­ cji pomiędzy nimi. Marks idzie jednak dalej. To, co początkowo jawi się jako stosunek pomiędzy poszczególnymi frakcjami, w rzeczywistości jest przyswajane w osobie indywidual­ nego kapitalisty. Wszyscy kapitaliści odgrywają dwie bardzo różne role. Kapitaliści przemysłowi zawsze muszą trzymać część swojego kapitału w formie pieniężnej. Tym samym nieustannie mają możliwość wykorzystania pieniędzy do wytworzenia większej wartości dodatkowej (i zysku) przez rozszerzenie produkcji. Mogą też po prostu je pożyczyć w zamian za procent. Za logiką tej decyzji stoją kuszące możli­ wości rozciągające się przed indywidualnym kapitalistą. Co wołałabyś zrobić? Zada­ wać sobie cały ten trud rzeczywistego wytwarzania wartości dodatkowej (użerania się z krnąbrnymi robotnikami, wadliwymi maszynami, niestabilnymi rynkami) czy pożyczyć pieniądze na procent i żyć sobie za ten przychód na Bahamach? Marks za­ uważa, że ambicją wielu brytyjskich kapitalistów przemysłowych było prowadzenie działalności produkcyjnej tak długo, aż mogli sobie pozwolić na zostanie rentierami czy finansistami, a więc przeprowadzkę do posiadłości ziemskiej i wygodne życie z renty. Jeśli jednak, zauważa Marks, każdy zostawałby rentierem usiłującym żyć z procentu czy renty i nikt nie wytwarzałby wartości dodatkowej, stopa procentowa spadłaby do zera, a zarazem ewentualny zysk z ponownych inwestycji w produkcję

osiągnąłby nieprawdopodobną wysokość (K3,1,582). Mamy tu przynajmniej jeden przypadek, w którym cyrkulacja kapitału przynoszącego procent musi być drugo­ rzędna i służalcza wobec wytwarzania wartości dodatkowej. Natychmiast pojawia się kolejne pytanie: czy istnieje jakiś rodzaj równowagi pomiędzy stopą zysku kapitału przemysłowego a stopą procentową kapitału pie­ niężnego? Czy procent łączy się z zyskiem kapitału handlowego w wyrównywaniu stopy zysku? W przypadku kapitału handlowego istnieje metamorfoza (rzeczywista transakcja), w której trakcie kapitał w formie towarowej zostaje zrealizowany jako pieniądz. Procent jest jednak zupełnie różny, ponieważ jest to stosunek pieniądza do pieniądza. Nie ma tu żadnej metamorfozy. Problem polega również na tym, że

pieniądz, co podkreśla Marks w tomie I (KI, 176), może być akumulowany bez koń­ ca. W skrócie, kapitał przynoszący procent wydaje się posiadać magiczną moc (fe­ tysz) zwiększania się częstotliwości kapitalizacji (to kura, która zdaje się mieć moc składania złotych jajek, do czego nawiązuje Marks w tomie I). Wpłacam pieniądze na konto oszczędnościowe, a one mnożą się jak za dotknięciem czarodziejskiej

Rozdział V Procent, kredyt i finanse

205

różdżki. Jeśli pieniądz może być akumulowany bez końca, to tak samo kapitał pie­ niężny. To jest właśnie największa fetyszystyczna fantazja kapitalistyczna. Ta fantazja kapitalizującego wzrostu zakorzeniła się na dobre - Marks zwraca na nią uwagę, nawiązując do ciekawego wątku z traktatu opublikowanego w 1772 roku - „jeden szyling ulokowany w dniu narodzin naszego Zbawiciela (...) na 6% od­ setek składanych urósłby do większej sumy złota, niż mógłby objąć cały nasz system słoneczny" (K3,1,610). Swoją drogą, możemy znaleźć tu wyjaśnienie konieczności odejścia od standardu złota, a w końcu - rezygnacji z jakiejkolwiek podstawy pie­ niądza w dobrach materialnych. Globalna podaż pieniądza nie zna zatem żadnych granic - koniec końców, to tylko cyfry. System Rezerwy Federalnej może wyciągać biliony z kapelusza i dokładać je do zasobów pieniądza (dodawanie sztab złota by­ łoby czymś zupełnie innym). Podczas gdy akumulacja nieznająca żadnej granicy przekracza „wszelkie wyobrażenie” (K3,1, 616), to, jak pokazuje Marks, jednocze­ śnie leży u podstaw finansowych i handlowych eksplozji lat 1847-1848 i 1857-1858. Stosunki kredytowania i pożyczek mogą wymknąć się spod kontroli, produkując coraz więcej i więcej pieniędzy w formie kredytowej (mnożenie się papierowych zobowiązań spłaty długu). Z konieczności nadaje to wszystkim rynkom kredyto­

wym fikcyjny charakter. To właśnie w tym miejscu Marks przywołuje bardzo istotne, ale nierozwinięte pojęcie kapitału fikcyjnego. Nadaje bardziej namacalny kształt, formę fetyszowi kapitału pieniężnego. Jego rolą zaś zajmuje się w niedokończonej i nieco zagma­ twanej analizie kryzysów finansowego i handlowego lat 1847-1848, gdzie wszystko z kolei miesza się z koncepcjami człowieka o nazwisku Overstone3. Podkreślę jesz­ cze raz, że fetysz, tak jak zostaje zdefiniowany w tomie I, jest rzeczywisty i obiek­ tywny, nawet gdy zaciemnia skrywające się pod powierzchnią stosunki wartości. W supermarkecie towar naprawdę jest wymieniany za pieniądze, ale odbywa się to w sposób ukrywający informację o pracy (wartości), która została wyłożona na jego wytworzenie. Kapitał fikcyjny należy rozumieć w ten sam sposób. Nie jest to wytwór delirycznego umysłu jakiegoś bankiera z Wall Street naćpanego kokainą. Jest to rzeczywista forma kapitału - pieniądz, który stał się towarem, z określo­ ną ceną. Chociaż cena może być fikcyjna, wszyscy i tak musimy na nią reagować

3 Samuel Jones-Loyd, baron Overstone (1796-1883) - angielski polityk i bankier. Zasiadał

w Izbie Gmin jako przedstawiciel Wigów. Gdy jego ojciec przeszedł na emeryturę, przejął po nim

bank i znacząco przyczynił się do jego sukcesów. Dlatego też zyskał sławę i powszechne uznanie jako ekspert w dziedzinie bankowości.

206

Przewodnik po

Kapitale Karola

Marksa • część 2

(czy to spłacając hipotekę, poszukując lepszego oprocentowania na naszych kon­ tach oszczędnościowych, czy zaciągając pożyczkę, by otworzyć firmę). Do szczegółów wrócimy później. Niemniej niezwykle zgrabną ilustrację ich wagi znajdziemy w Marksowskim omówieniu różnic między kapitałem pożyczko­ wym (pożyczone pieniądze na rozszerzenie produkcji) a pieniędzmi wyłożonymi na zdyskontowanie weksla (które umożliwiają realizacje wartości na rynku). Ka­ pitał pieniężny interweniuje w dwóch różnych momentach cyrkulacji kapitału przemysłowego - zarówno na początku, jak i na końcu jego ruchu okrężnego. Ten sam finansista może pożyczyć pieniądze deweloperom na zbudowanie domów szeregowych, a następnie zapewnić im rynek, pożyczając nabywcom domów pie­ niądze. Kapitał pieniężny zabezpiecza zatem zarówno popyt na towary, jak i ich podaż. Łatwo dostrzec, że może to prowadzić do zamkniętego obiegu (bańki spe­

kulacyjnej w, dajmy na to, produkcji i zbycie nieruchomości). To właśnie tu stopa procentowa i stopa zysku krzyżują się i oddziałują na siebie w niebywale istotny, ale i nazbyt często spekulacyjny sposób. Przedmiotem rozważań w tych rozdziałach nie są już techniczne aspekty cyrkulacji, ale znacznie głębszy obszar, w którym wszystkie słabości, podatno­ ści i potencjalne punkty zakłóceń rozpoznane w tomie II stają się coraz bardziej namacalne. Kapitał pieniężny i - co ważniejsze - kapitaliści pieniężni stają się samodzielni i niezależni, choć w pewien sposób podporządkowani wytwarzaniu wartości dodatkowej. Fetyszystyczny charakter formy pieniężnej pozwala na two­ rzenie fikcji i fantazji, które co jakiś czas eksplodują w niekontrolowanych i na­ głych kryzysach finansowych i handlowych. Jednak te dwie role kapitalisty pieniężnego i produkcyjnego splatają się w jed­ nej osobie. To, jak poszczególne osoby postrzegają swoją sytuację i w niej postępu­ ją, ma zatem ogromne znaczenie dla zrozumienia dynamiki akumulacji kapitali­ stycznej. Wyjaśnianie tych „szczególności" za pomocą sposobów działania ducha przedsiębiorczości, psychologii oczekiwań i roli zaufania w życiu gospodarczym nie było Marksowi na rękę, chociaż w rozdziałach tych mamy wystarczająco uwag pobocznych, by podejrzewać, że mógł dostrzegać istotność takich pytań w każdej

całościowej analizie (psychologiczne aspekty zostały później podjęte w sposób znacznie bardzie dosłowny przez Keynesa, a „oczekiwania” stanowią dziś nowe pole dociekań w ekonomii burżuazyjnej). Zebrane tu analizy pomagają zrozumieć zarówno finansowy i gospodarczy kryzys lat 2007-2009, jak również całą serię poprzedzających je kryzysów finan­ sowych. Musimy jednak uważać, by uniknąć błędnej interpretacji marksowskich

Rozdział V Procent, kredyt i finanse

207

intuicji czy wyciągania zbyt pochopnych lekcji z jego niedokończonych i często

mglistych rozważań wokół kryzysów lat 1847-1848 i 1857-1858. Wydaje mi się, że filozoficzną oś, wokół której obraca się techniczny argument Marksa, można znaleźć w następującym fragmencie: Jeżeli procent zechcemy nazwać ceną kapitału pieniężnego, będzie to irracjonalna for­ ma ceny, absolutnie sprzeczna z pojęciem ceny towaru. Cena sprowadza się tutaj do

formy czysto abstrakcyjnej i pozbawionej treści, do formy, w której jest ona określoną sumą pieniędzy płaconą za coś, co w ten lub inny sposób figuruje jako wartość użytko­

wa; gdy tymczasem zgodnie ze swoim pojęciem cena równa się wyrażonej w pieniądzu wartości tej wartości użytkowej. Procent jako cena kapitału jest wyrażeniem od samego początku zupełnie irracjonalnym. Towar ma tu dwojaką wartość: po pierwsze ma war­

tość, a następnie ma cenę odmienną od tej wartości, gdy tymczasem cena jest pienięż­

nym wyrazem wartości (K3,1, 543).

Mamy tu do czynienia z niczym innym jak z tautologią - wartość wartości. Swoją drogą, spotkaliśmy się już wcześniej z podobnym argumentem. W tomie I Marks zauważa, że: rzeczy, które same w sobie nie są wcale towarami, jak np. sumienie, honor itd., mogą być przez swych posiadaczy sprzedawane za pieniądze i w ten sposób otrzymać dzięki swej cenie formę towaru. Rzecz może więc posiadać formalnie cenę, nie posiadając

wartości. Wyraz ceny staje się tutaj urojony, jak pewne wielkości w matematyce. Z dru­

giej strony, także i urojona forma ceny, jak np. cena ziemi dziewiczej nie mającej warto­ ści, gdyż żadna praca ludzka nie została w niej uprzedmiotowiona, może kryć w sobie

rzeczywisty stosunek wartości lub stosunek pochodny (KI, 118).

Kluczowy przykład, którym posługuje się Marks, dotyczy renty z ziemi dziewiczej, a także ceny tej ziemi. Równie dobrze mógłby wskazać, że to samo tyczy się pie­ niądza. Jednak wprowadziłoby to z pewnością jeszcze więcej zamieszania do i tak skomplikowanego rozdziału o pieniądzu z tomu I. Widzimy wreszcie, że urojona forma ceny dotyczy również samego pieniądza. Stawia to przed nami bardzo zło­ żone i szczegółowe problemy: co ten fetysz „urojonej formy ceny" ukrywa w przy­ padku „rzeczywistych stosunków wartości"? Jak powinniśmy postrzegać jej rolę? A co właściwie ma na myśli Marks, mówiąc „irracjonalna i sprzeczna"? Z pewnością nie to, że procent jest irracjonalny i sprzeczny tak jak wystąpienie

208

Przewodnik po

Kapitale Karola

Marksa • część 2

Sary Palin czy monolog Groucho Marxa. Gdyby rzeczywiście tak było, pojęcie procentu musielibyśmy odrzucić jako dziwaczne i arbitralne, po czym pozosta­ wałoby nam tylko rozłożyć we frustracji ręce i płakać lub się śmiać, w zależności od konsekwencji. Mam wrażenie, że Marks pokusił się tu o analogię z teorią liczb (stąd też odniesienia do „pewnych wielkości w matematyce" w powyższym cytacie z tomu I), w której rozróżnienie na liczby wymierne i niewymierne jest kluczowe. Liczby niewymierne to te, których nie można zredukować do ułamka i są to mię­ dzy innymi takie wartości jak 02 czy tt (która nie ma nic wspólnego z dziwacznością czy arbitralnością, ale jest jedną z najważniejszych stałych w matematyce wyznacza stosunek obwodu koła do jego średnicy). Tym samym Marks stwierdza, że w określeniu stopy procentowej istnieje coś niewspółmiernego, a więc irracjonalnego i sprzecznego. Gdy sprawdziłem hasło „liczby niewymierne" w Wikipedii (wcale nie będąc w tych kwestiach ekspertem), znalazłem coś ciekawego. Hippazos był pitagorejczykiem z Grecji, który dowiódł ich istnienia, a także wykazał, że są (tak jak stopa procentowa) „niewspółmierne, irracjonalne i sprzeczne”. Jako że pitagorejczycy przyjmowali z grubsza, że wszel­ kie relacje mogą zostać zredukowane do całych liczb i ich stosunków, odkrycie to musiało być dla nich szokujące. Podług legendy Hippazos dokonał swojego od­ krycia na morzu, po czym natychmiast został wyrzucony za burtę. To oczywiście typowa reakcja akademików, gdy ktoś podważa ich ulubioną teorię. Ekonomiści już dawno wyrzucili Marksa za burtę i prawdopodobnie nawet dzisiaj zamarliby

z przerażenia, gdyby ktoś im powiedział, że ich najbardziej fundamentalne poję­ cie - stopa procentowa - jest niewspółmierne, irracjonalne i sprzeczne. Jednak Marks czuje się jak ryba w wartkiej wodzie historii. Wciąż próbuje dostać się na pokład i przypomnieć wszystkim, że tak właśnie sprawy się mają, co powinno być jasne dla wszystkich, którzy choćby pobieżnie przyglądali się wydarzeniom z lat 2007-2009. Być może znów uda się go wypchnąć za burtę - zależy to tylko od tego, czy sprawy przycichną na tyle, by umożliwić bezgraniczną akumulację kapitału i bogactwa w oparciu o procent składany. Irracjonalny i sprzeczny charakter procentu z kapitału należy rozumieć w kon­ tekście teorii liczb. W ten sposób łatwiej nam będzie pojąć, jak wytwarzane są for­ my fikcyjne i z czym może się wiązać ich stosowanie, podobne użytkowi, jaki ze stałych takich jakn czyni inżynieria. Takie myślenie pozwala uchwycić praktyczne i teoretyczne konsekwencje, które z tego wynikają. Pojawiają się jednak dwa poważne i powiązane ze sobą problemy, którymi musimy się następnie zająć. Po pierwsze, do jakiego stopnia nacisk kładziony przez

Rozdzlat V Procent, kredyt i finanse

209

Marksa na fetyszystyczny charakter procentu, który leży u podstawy pojęcia kapitału fikcyjnego, zmienia nasze rozumienie działania ogólnych praw ruchu kapitału? Pod­ czas gdy kategoria podziału, jaką jest kapitał handlowy, na pierwszy rzut oka daje się włączyć w stworzoną wcześniej przez Marksa ogólną ramę teoretyczną, wydaje się, że nie jest to możliwe w przypadku efektów cyrkulacji kapitału przynoszącego procent w stosunku do cyrkulacji kapitału przemysłowego. Podobnie, w moim prze­ konaniu i wbrew protestom Marksa, jest w przypadku kolejnej kluczowej „liczby nie­ wymiernej" w teorii Marksa - renty gruntowej. Tak jak procent, jest to forma kapitału fikcyjnego, która jednocześnie jest realna i powoduje rzeczywiste skutki. Jeśli przyj­ dzie wam zamieszkać na Manhattanie, nie możecie powiedzieć, że renta gruntowa

i ceny mieszkań są fikcyjne, a wy nie macie zamiaru za taką fikcję płacić. Co więcej, większość osób, która zdecyduje się na kupno, spłaca oprocentowanie kredytu hipo­ tecznego, co, było nie było, stanowi formę kapitału fikcyjnego. Co zatem mamy myśleć o siłach, które sprawiają, że stopa procentowa staje się podległa, posłuszna względem wytwarzania wartości i wartości dodatkowej? Choć jasne jest, że nie możemy wszyscy żyć z procentu czy renty, jeśli nikt nie bę­ dzie wytwarzał wartości; choć mamy przemożne poczucie, że podczas kryzysów handlowych i pieniężnych, takich jak te z lat 1847-1848 i 1857-1858, a w naszym przypadku lat 2007-2009, pojawia się jakiś rodzaj władzy dyscyplinującej, która sprawia, że wszystkie fantazje i fikcje spekulacji finansowej sprowadzane są na

ziemię, na poziom rzeczywistej produkcji, to w analizach Marksa pojawiają się też niepokojące wskazówki, że stosunki władzy między finansami a produkcją mogą ulec odwróceniu. Jedna z tych wskazówek wydaje się interesującym wątkiem pobocznym ana­ lizy Marksa. Gdy kapitalista przemysłowy akumuluje kapitał w formie pieniężnej i wpłaca do banku pieniądze, żeby zarabiać na odsetkach (co się dzieje, jak wi­ dzieliśmy, w związku z cyrkulacją kapitału trwałego i koniecznością gromadzenia kapitału pieniężnego na wymiany), to procent jawi się po prostu jako stopa zwrotu

z posiadania tytułu własności. Ten niewymagający żadnej aktywności zwrot wy­ łącznie z tytułu własności stoi w sprzeczności z aktywnym wytwarzaniem wartości dodatkowej przez organizację i nadzór produkcji. Czemu kapitalista nie miałby zatem wypłacać komuś płacy za nadzór nad produkcją, a samemu żyć z zysków z tytułu swoich praw własności? Wyłania się z tego interesujące rozróżnienie, klu­ czowe dla historii kapitalizmu, na z jednej strony własność oraz nadzór i zarządza­ nie z drugiej. Mając w pamięci te ogólne kwestie, przejdźmy teraz do szczegółowe­ go omówienia tekstu.

Rozdział 21 tomu III. Kapitał przynoszący procent

Marks na wstępie przypomina nam, że ogólna stopa zysku ma swój początek w działaniach tak przemysłowego, jak i kupieckiego (a więc handlowego) kapitału, a między nimi dochodzi do jej wyrównywana. „Kapitał przynosi pro rata [odpo­ wiednio do] swojej wielkości taki sam roczny przeciętny zysk bez względu na to, czy ulokowano go jako kapitał przemysłowy w sferze produkcji, czy też jako handlowy w sferze cyrkulacji" (K3,1,517). Inaczej jest w przypadku pieniądza, który otrzymuje

dodatkową wartość użytkową, tę mianowicie, że funkcjonuje jako kapitał. Wartość użytkowa pieniądza polega tu właśnie na tym, iż wytwarza on zysk, gdy się przekształci w kapitał. W tej właściwości, jako potencjalny kapitał, jako środek wytwarzania zysku, pieniądz staje się towarem, ale towarem sui generis [szczególnego rodzaju]; albo, co na jedno wychodzi, kapitał jako kapitał staje się towarem (K3,1,518). Posiadacz pieniędzy ma w swoich rękach również środki wytwarzania wartości do­ datkowej, a więc może pożyczać te pieniądze komuś innemu w zamian za procent. Kapitalista pieniężny i producent dzielą się wartością dodatkową, do której wytwo­ rzenia można wykorzystać kapitał pieniężny. Procent „jest tylko szczególną nazwą,

szczególną rubryką dla tej części zysku, którą funkcjonujący kapitał musi wypłacić właścicielowi kapitału, zamiast schować ją do własnej kieszeni" (K3,1,519). W tenże sposób Marks uznaje moc tytułu własności, który daje prawo żądania stopy zwrotu. Przemieszczenia, akty wymiany towarów i pieniędzy zachodzą ciągle w prze­ mysłowym ruchu okrężnym kapitału, w każdym momencie zatem istnieje moż­ liwość wykorzystania obydwu z nich do wytworzenia jeszcze większej wartości dodatkowej. Koniec końców, w tych transakcjach pieniądz może wypełniać tylko funkcje pieniądza (to jest obsługiwać sprzedaż i kupno), podobnie jak towar może

Rozdział V Procent, kredyt i finanse

211

zostać jedynie sprzedany albo w celu konsumpcji finalnej, albo konsumpcji pro­ dukcyjnej. Zaraz potem Marks stwierdza: Inaczej jednak rzecz się ma z kapitałem przynoszącym procent i na tym właśnie polega jego specyficzny charakter. Właściciel pieniędzy, który pragnie zużytkować swoje pie­

niądze jako kapitał przynoszący procent, daje je osobie trzeciej, wrzuca je do cyrkulacji, sprawia, że stają się one towarem jako kapitał; jako kapitał nie tylko dla niego samego,

ale i dla innych; pieniądze te są kapitałem nie tylko dla tego, kto się ich wyzbywa, lecz wręcza się je osobie trzeciej już z góry jako kapitał (K3,1, 526)

- by już od samego początku wykorzystywać go właśnie jako kapitał, jako wartość,

której użyteczność polega na możności wytworzenia wartości dodatkowej czy zy­ sku. „Nie płaci się nimi ani się ich nie sprzedaje, lecz tylko wypożycza; właściciel wyzbywa się ich pod tym jedynie warunkiem, że, po pierwsze, powrócą one po upływie pewnego czasu do swego punku wyjścia, a po wtóre, że powrócą jako ka­ pitał zrealizowany, tj. po zrealizowaniu swej wartości użytkowej, która polega na wytwarzaniu wartości dodatkowej” (K3,1, 526). Dwojaka postać pożyczanego kapitału - towarowa i pieniężna - może być źródłem nieporozumień. Równie łatwo co pieniądze można pożyczać na procent fabryki i maszyny. Istotnie, niektóre towary „ze względu na charakter ich wartości użytkowej mogą być wypożyczane tylko jako kapitał trwały, np. domy, statki, ma­

szyny itd. Ale wszelki wypożyczony kapitał, bez względu na jego formę i niezależ­ nie od tego, jak charakter jego wartości użytkowej modyfikuje jego spłatę, stanowi zawsze tylko szczególną formę kapitału pieniężnego" (K3,1,527). Od tego momen­ tu Marks włącza pożyczki w formie towarowej do ogólnej formy cyrkulacji kapitału przynoszącego procent. Niemniej prowadzi nas to do niezwykle istotnego wniosku. Jeżeli własność (dajmy na to, domy) i ziemia także mogą być pożyczane, dochodzi do powstania wewnętrznego związku między rentą a cyrkulacją kapitału przyno­ szącego procent. Marks nie zwraca tutaj na to uwagi, natomiast ja poszedłem tym tropem w innym miejscu; im dłużej nim podążam, tym istotniejszym, acz brakują­ cym ogniwem Marksowskiej ekonomii politycznej wydaje mi się ten związek Marks kończy tę część rozumowania kilka stron dalej (po wtrąceniu - krytyce poglądów Proudhona): Kapitalista, który udziela pożyczki, daje swój kapitał, przekazuje go kapitaliście przemy­ słowemu, nie otrzymując ekwiwalentu. Ten akt odstąpienia kapitału nie jest w ogóle aktem

212

Przewodnik po

Kapitale Karola

Marksa • część 2

rzeczywistego procesu okrężnego ruchu kapitału, lecz jedynie wstępem do tego procesu,

który ma nastąpić za sprawą kapitalisty przemysłowego. Ta pierwsza zmiana miejsca do­ konana przez pieniądz nie wyraża aktu metamorfozy, ani kupna, ani sprzedaży. Nie odstę­ puje się tu własności, gdyż nie ma wymiany, i nie otrzymuje się ekwiwalentu (K3,1,532).

Kapitalista przemysłowy, wykorzystawszy pieniądze, by wytworzyć wartość dodat­ kową, musi je zwrócić pożyczkodawcy. Wszystko to dzieje się na mocy transakcji prawnej. Pierwsze wydatkowanie kapitału, dzięki któremu kapitał przechodzi z rąk pożyczko­

dawcy do rąk pożyczkobiorcy, stanowi transakcję prawną, która nie ma nic wspólne­

go z rzeczywistym procesem reprodukcji kapitału, jest tylko wstępem do niego. Spłata,

dzięki której kapitał powracający z procesu reprodukcji przechodzi z rąk pożyczko­ biorcy znowu do rąk pożyczkodawcy, stanowi drugą transakcję prawną, uzupełnienie

pierwszej; pierwsza jest wstępem do rzeczywistego procesu, druga jest aktem później­

szym, następującym po procesie rzeczywistym. A zatem punkt wyjścia i punkt powrotu, odstąpienie kapitału i jego zwrot, ukazują się jako akty woli dokonywane za pośrednic­ twem transakcji prawnych (K3,1, 533).

Jaki związek łączy zatem te transakcje prawne i wytwarzanie wartości dodatkowej, które leży u ich podstaw? Kapitał, stanowiąc towar szczególnego rodzaju, jest też w swoisty sposób sprzedawany.

Dlatego też powrót wyraża się tu nie jako następstwo i rezultat określonej ilości aktów ekonomicznych, lecz jako skutek szczególnego układu prawnego między kupującym a sprzedającym. Czas powrotu zależy od przebiegu procesu reprodukcji; gdy jednak chodzi o kapitał przynoszący procent, jego powrót jako kapitału zdaje się zależeć tylko od umowy między pożyczkodawcą a pożyczkobiorcą. Z punktu widzenia tej transakcji

powrót kapitału nie występuje już jako wynik określony przez proces produkcji, lecz

w takiej postaci, jak gdyby wypożyczony kapitał nigdy nie stracił formy pieniądza. Rozu­ mie się, że transakcje te są faktycznie zależne od rzeczywistych powrotów. Nie ujawnia

się to jednak w samej transakcji (K3,1, 534-535).

Innymi słowy, stosunki prawne i umowy maskują związek między cyrkulacją kapi­ tału przynoszącego procent z jednej strony, a wytwarzaniem wartości dodatkowej z drugiej. W tych zdaniach często powraca jednak określenie „jawi się" które, jak

Rozdział V Procent, kredyt I finanse

213

często podkreślałem, zazwyczaj wskazuje, że zarazem dzieje się jeszcze coś innego, coś, co nie tak łatwo dostrzec: W rzeczywistym ruchu kapitału powrót jest momentem procesu cyrkulacji. Z początku

pieniądz zostaje przekształcony w środki produkcji; proces produkcji przemienia go

w towar; poprzez sprzedaż towaru przekształca się on z powrotem w pieniądz i w tej formie wraca do rąk kapitalisty, który przedtem wyłożył kapitał w formie pieniężnej (K3, 1,535).

Wszystkie te pośrednie kroki są jednak wyeliminowane z prawnej perspektywy umowy, która określa tylko i wyłącznie P-P'. „Rzeczywisty ruch okrężny pieniądza jako kapitału stanowi przesłankę transakcji prawnej, mocą której pożyczkobiorca powinien zwrócić pieniądze pożyczkodawcy” (K3,1, 536). Dlatego też, podsumo­ wuje Marks, „owo wypożyczanie jest (...) odpowiednią formą, w której można zbyć pieniądzejako kapitał, zamiast zbywać je jako pieniądz lub towar" (K3,1,537). Kolejny krok to podjęcie kwestii właśnie procentu. Rozważany tutaj proces cyrkulacji ma postać P - P + AP, gdzie AP to procent, czyli „część przeciętnego zy­ sku, która nie pozostaje w ręku funkcjonującego kapitalisty, lecz przypada kapita­ liście pieniężnemu" (K3,1,537). „Gdy chodzi o inne towary, ich wartość użytkowa ulega w końcu konsumpcji, a tym samym znika substancja towaru i wraz z nią jego

wartość. Natomiast gdy chodzi o towar-kapitał, ma on tę szczególną właściwość, że w procesie konsumpcji jego wartości użytkowej jego wartość i wartość użytkowa nie tylko się zachowuje, lecz jeszcze się powiększa" (K3,1, 539). Dlatego też „war­ tość użytkowa pożyczonego kapitału pieniężnego występuje jako jego zdolność wytwarzania i powiększania wartości” (K3,1,539). I znów: „w odróżnieniu od zwy­ kłego towaru - sama ta wartość użytkowa jest wartością, mianowicie jest nadwyż­ ką wielkości wartości wynikającą z użytkowania pieniądza w charakterze kapitału, nadwyżką ponad wartość początkową. Tą wartością użytkową jest zysk" (K3,1,540).

To nad wyraz ważne stwierdzenie. Tak samo jak pieniądz, który, w przeciwień­ stwie do innych towarów, raz wpuszczony do cyrkulacji już nigdy jej nie opuszcza („cyrkulacja wciąż wydziela pieniądz" (KI, 129), jak uroczo to ujął Marks), tak i ka­ pitał przynoszący procent może wciąż i wciąż cyrkulować. Tutaj jednak widzimy także, dlaczego może rosnąć w nieskończoność. Mówiąc bardziej precyzyjnie, „wartość użytkowa wypożyczonego pieniądza po­ lega na tym, że może on funkcjonować w roli kapitału i jako taki wytwarzać w prze­ ciętnych warunkach przeciętny zysk (...). Daje się sumę wartości, pieniądze, bez

214

Przewodnik po

Kapitale Karola Marksa

• część 2

ekwiwalentu" (K3,1,540) - znów to uwarunkowanie odróżnia tę transakcję od innych form wymiany towarowej - „i zwraca się ją po upływie określonego czasu. Pożyczko­ dawca pozostaje zawsze właścicielem tej samej wartości, nawet wtedy, kiedy przeszła ona z jego rąk do rąk pożyczkobiorcy" (K3,1,541). Oznacza to, że procent jest w rze­ czywistości stopą zwrotu wynikającą tylko z tytułu własności w przeciwieństwie do

faktycznego użytkowania. Jednak to „dopiero przez użytkowanie kapitał pomnaża swą wartość, realizuje się jako kapitał. Ale pożyczkobiorca powinien go zwrócić jako zrealizowany kapitał, a więc jako wartość plus wartość dodatkowa (procent); procent zaś może być jedynie częścią zrealizowanego przez niego zysku. Może być tylko czę­ ścią zysku, nie całym zyskiem" (K3,1, 542). Gdyby procent stanowił całość zysku, to

Ten stosunek to stosunek „między dwoma rodzajami kapitalistów: między kapitalistą pieniężnym i kapitalistą przemysłowym lub handlowym” (K3,1, 542). Toteż zostaje tu wprowadzona koncepcja różnych frakcji kapitału i ich wzajemnych stosunków, które różnią się między sobą obawami, interesami oraz potrzebami. Zaraz potem natrafiamy na elaborat dotyczący irracjonalności i sprzecznego cha­ rakteru ceny pieniądza, które zostały już wspomniane powyżej. Zamyka go nastę­ pujące stwierdzenie: mimo wszystko „cena, która różni się jakościowo od wartości, jest niedorzeczną sprzecznością" (K3,1,544). O działaniu jakich wewnętrznych zależności, łączących stopę procentową z wytwarzaniem wartości dodatkowej, jest tu zatem mowa? Marks powraca do po­ czątku swojej analizy: Pieniądz czy towar jest sam w sobie, potencjalnie, kapitałem, zupełnie tak samo jak siła robocza jest potencjalnie kapitałem. Albowiem 1. pieniądz może być przekształcony

w elementy produkcji i jest, jako taki, tylko abstrakcyjnym ich wyrazem, ich bytem jako wartości; 2. materialne elementy bogactwa posiadają tę właściwość, że są już poten­

cjalnie kapitałem, gdyż na gruncie produkcji kapitalistycznej istnieje już to, co stanowi

ich przeciwieństwo, a zarazem uzupełnienie, to, co sprawia, iż stają się one kapitałem, mianowicie praca najemna (K3,1, 546)

To sprawia, że „pieniądz, a także towar, same w sobie, są w sposób utajony, po­ tencjalnie, kapitałem, że można je sprzedać jako kapitał i że w tej formie ozna­ czają możność rozporządzania pracą innych ludzi, możność zawłaszczania sobie cudzej pracy, więc są wartością, która się pomnaża" (K3,1, 546). Teraz następuje szokujący zwrot akcji:

Rozdział V Procent, kredyt I finanse

215

Jako towar kapitał występuje jeszcze o tyle, że podział zysku na procent i właściwy zysk

regulowany jest przez popyt i podaż, a więc przez konkurencję, zupełnie podobnie jak

rynkowe ceny towarów. Ale różnica występuje tu w sposób równie uderzający jak ana­ logia. Jeżeli popyt i podaż się pokrywają, to cena rynkowa towaru odpowiada jego cenie

produkcji; tzn. okazuje się wtedy, że cenę towaru regulują wewnętrzne prawa produkcji kapitalistycznej, niezależnie od konkurencji, gdyż wahania popytu i podaży stanowią

jedynie wyjaśnienie odchyleń cen rynkowych od cen produkcji (K3,1,546; podkr. - DH; zob. poniżej).

To znany nam już argument z tomu I: jeżeli podaż i popyt się pokrywają, przestają cokolwiek wyjaśniać. Pozostaje to prawdą nawet w przypadku płac: Jeżeli popyt pokrywa się z podażą, ustaje ich działanie i płaca robocza równa się war­ tości siły roboczej. Inaczej jednak rzecz się ma z procentem od kapitału pieniężnego.

Konkurencja nie określa tu odchyleń od prawa; nie istnieje tu inne prawo podziału prócz prawa, które dyktuje konkurencja, gdyż, jak to jeszcze zobaczymy później, nie istnieje „naturalna" stopa procentowa. Przez naturalną stopę procentową rozumie się

raczej stopę ustaloną przez wolną konkurencję. Nie istnieją „naturalne" granice stopy

procentowej. Tam, gdzie konkurencja określa nie tylko odchylenia i wahania, a więc tam, gdzie przy równowadze sił wzajemnie na siebie oddziałujących ustaje w ogóle wszelkie

określanie - to, co ma być określone, jest czymś samym w sobie dowolnym i nie podle­ gającym żadnemu prawu (K3,1,547).

To niebagatelne stwierdzenie - dynamika akumulacji kapitalistycznej staje się dowolna i nie podlega żadnemu prawu. Cały gmach reguł podejmowania bada­ nia, który Marks skonstruował w Zarysie, stosowanych konsekwentnie aż do tego momentu w Kapitale, ugina się tu pod ogromnym ciężarem. To, czy runie, zależy od wydarzeń w kolejnych rozdziałach. Jak mawia Marks: „bliżej o tym w rozdziale

następnym" (K3,1,547)! Jedno pozostaje jasne - analizy nie ogranicza tutaj już unikanie „szczególno­ ści” tak jak to miało miejsce w tomie II. Jeżeli prowadzi to do „dowolności i niepodlegania żadnemu prawu" co stało się z ogólnymi prawami ruchu, które do tego momentu były naczelnym przedmiotem zainteresowania Marksa? Napotykamy tu szalenie paradoksalną sytuację. Cały czas przedstawia się konkurencję jako przy­ mus stojący za wewnętrznymi prawami ruchu kapitału; mechanizm przymusu ro­ zumie się tu jako czynnik warunkujący cyrkulację kapitału przynoszącego procent

216

Przewodnik po

Kapitale Karola

Marksa • część 2

jako wspólnego kapitału całej klasy, jednak samo źródło przymusu jest niezwiązane żadnymi prawami i dowolne. Ta perspektywa w oczywisty sposób wychodzi poza ramę teoretyczną z Za­ rysu. Marks dostrzega, że szkielet założeń, do tej pory wytyczający kierunek jego rozważań, nie jest w stanie pomieścić cyrkulacji kapitału przynoszącego procent. Być może istnieją sposoby, by w kontekście kapitału przynoszącego procent wyja­ śnić tę trudność teoretyczną (ten zabieg nie jest natomiast konieczny w przypadku kategorii podziału, takich jak renta i zysk z kapitału kupieckiego, które, zdaniem Marksa, udało mu się włączyć w ramę teoretyczną). Sam nie mogę się jednak po­ wstrzymać - cały czas myślę o trudnościach i napięciu, jakie dla Marksa musiały

się wiązać ze stawieniem czoła temu, do czego to odchylenie mogło doprowadzić. Z jednej strony nerwowa energia, tak widoczna w tych rozdziałach, wskazuje na swoistą radość ze zrzucenia pęt ramy teoretycznej, z drugiej - utrata kontroli (nie­ określoność i autonomiczność) zagrażała już skonstruowanemu gmachowi teorii. Nie dziwi zatem, że, jak zauważył Engels w swoim wprowadzeniu, zdrowie Mark­ sa uległo znacznemu pogorszeniu podczas pisania właśnie tych fragmentów. Nie mogę nie okazać w tym względzie empatii - stworzenie dwóch rozdziałów z The Limits to Capital poświęconych poglądom Marksa na kapitał pieniężny i finanse zajęło mi dwa lata i sam znalazłem się wtedy na granicy obłędu.

Warto zwrócić uwagę na jeszcze jedną kwestię poruszoną w tych akapitach. Marks używa pojęcia „ceny produkcji” a nie „wartości" Ta zmiana języka nie jest bez znaczenia, nie możemy jeszcze go jednak uchwycić - przyczyna tej zmiany znajduje się bowiem we wcześniejszych rozdziałach tomu III (rozdziały 9 i 10), w analizach tego, co się dzieje, gdy stopa zysku ulega wyrównaniu na skutek kon­ kurencji między przemysłami działającymi w oparciu o inne składy wartościowe. W skrócie wyrównywanie stopy zysku sprawia, że towary wymieniane są za ceny produkcji kształtowane przez wartość stałego i zmiennego kapitału zwiększone o wartość przeciętnej stopy zysku (c + v + p), a nie w sposób, w jaki to było przed­ stawione we wcześniejszych wzorach, gdzie wartość składała się z c + v + s. Przez to sektory o niskim składzie wartościowym (wysoka zawartość pracy) ostatecznie

wspomagają sektory o wysokim składzie wartościowym (wysoka zawartość kapita­ łu stałego). Nie możemy się tu dłużej tym zajmować. Mimo że nie sądzę, by miało to większy wpływ na działanie cyrkulacji kapitału przynoszącego procent, ilustruje to kolejną fundamentalną zmianę w analizie Marksa. Co się dzieje, gdy konkurencja przestaje być źródłem przymusu stojące­ go za wewnętrznymi prawami ruchu kapitału i staje się istotnym czynnikiem

Rozdział V Procent, kredyt I finanse

217

warunkującym akumulację kapitału, która nie podlega prawom? W niektórych

z projektów Kapitału jako całej serii książek Marks umieszcza osobny tom po­ święcony konkurencji jako uzupełnienie niezbędne z punktu widzenia logiki całej analizy. Ten tom nigdy nie powstał (choć istnieje jego szkic - pod koniec tomu III znajdziemy notatki na temat „pozorów, które stwarza konkurencja”). W tym miej­ scu jesteśmy w stanie doskonale zrozumieć, dlaczego taka książka była i wciąż

jest potrzebna. Kilka wątków pobocznych z tego rozdziału zasługuje na parę słów komentarza. Po pierwsze, Marks poddaje krytyce poglądy Jamesa Gilbarta - „sprawiedliwości transakcji, które zawierają ze sobą agenci produkcji” (K3,1,519). Przyczynkiem dla tej kwestii jest natura stopy procentowej jako transakcji prawnej, a nie elementu wymiany towarowej. Z punktu widzenia Marksa sprawiedliwość jest „naturalnym skutkiem stosunków produkcji” (K3,1, 520). Choć „formy prawne" jawią się jako „akty woli uczestników, jako objawy ich wspólnej woli i jego umowy, do których dotrzymania każda ze stron może być zmuszona przez państwo” to „treść transak­ cji jest sprawiedliwa, o ile odpowiada sposobowi produkcji, o ile jest z nim zgodna” (K3,1, 520). Dlatego też zarówno niewolnictwo, jak i oszukiwanie związne z jako­ ścią towarów można uważać za niesprawiedliwe z punktu widzenia kapitalistycz­ nego sposobu produkcji, ale nie można za taką uważać pracy najemnej.

Kilkukrotnie w Kapitale Marks przypuszcza atak na koncepcję idealnego, wyabstrahowanego pojęcia sprawiedliwości, istniejącego poza rzeczywistymi sto­ sunkami społecznymi. Nie w pełni zgadza się z ujęciem przedstawianym w Dialo­ gach Platona przy pomocy Trazymacha - że sprawiedliwość jest tym, co postanowią najsilniejsi gracze w państwie (to stanowisko Platon stara się obalić w imię wyide­ alizowanej wizji sprawiedliwości); niemniej stanowczo odmawia przyjęcia uni­ wersalnej idei Platona. Sprawiedliwość jest uwikłana w stosunki społeczne danego sposobu produkcji (w takim wypadku liberalna teoria sprawiedliwości wyrastałaby z zapanowania kapitału nad stosunkami społecznymi). „Sprawiedliwa" stopa pro­ centowa musi zatem odpowiadać ciągłej reprodukcji kapitału. Łatwo ją odróżnić od lichwy. Nie oznacza to wcale, że w burżuazyjnych ujęciach sprawiedliwości nie ma niczego, do czego mogłyby się odwoływać toczące się walki klasowe. Marks odrzu­

ca więc pomysł istnienia jakiejś idealnej wersji sprawiedliwości i etyki, która może zostać zastosowana w archimedejskim punkcie, by osądzić świat. )ak przekonuje, to jedna z najważniejszych wad rozumowania Proudhona. Drugi wątek to bezpośrednia krytyka stanowiska Proudhona w kwestii pro­ centu i kredytu. Jak zauważyłem w innym miejscu, Marks nie zawsze oddaje

218

Przewodnik po

Kapitale Karola

Marksa • część 2

sprawiedliwość temu pierwszemu, ale akurat w tym wypadku ma dużo racji, wytyka­ jąc niezdolność Proudhona do zrozumienia teorii wartości dodatkowej i jej związku z cyrkulacją kapitału przynoszącego procent. Ta niezdolność doprowadziła do tego, że Proudhon założył, iż pojawienie się jakiegoś darmowego banku kredytującego

wyznaczy koniec wyzysku (K3,1, 530-531). Dla Marksa liczy się wyzysk żywej pra­ cy w produkcji, a nie zagarnianie procentu. Majstrowanie przy stopie procentowej i zarazem pomijanie wyzysku żywej pracy w produkcji to dla niego niedorzeczna strategia.

Rozdział 22 tomu III. Podział zysku. Stopa procentowa. .Naturalna’ stopa procentowa

Marks zauważa, że stopa procentowa może z najróżniejszych powodów zmieniać się na przestrzeni krótkiego okresu. Pomija jednak wszystkie te przesunięcia i dążenie do wyrównywania stopy procentowej na rynku globalnym, skupiając się wyłącznie na „usamodzielnianiu procentu wobec zysku” (K3,1, 549)- Zaczyna od założenia, że „istnieje stały stosunek między całym zyskiem a tą jego częścią, którą trzeba płacić ka­ pitaliście pieniężnemu tytułem procentu" (K3,1,550). Tym samym przeciętna stopa zysku, koniec końców, wyznacza górną granicę procentu (K3,1,550). Jeżeli występu­ je zniżkowa tendencja stopy zysku, jak często przekonuje Marks, siłą rzeczy i stopa procentowa musi również wykazywać tendencję zniżkową. Jeżeli jednak stopa pro­ centowa zależy od warunków popytu i podaży kapitału pieniężnego, to jak zmienia się w ramach cyklu kapitału przemysłowego? „Jeżeli będziemy rozpatrywali cykle obrotów, przez które przechodzi nowoczesny przemysł - spokój, wzrastające oży­ wienie, okres pomyślnej koniunktury, nadprodukcja, krach, zastój, spokój itd. - cykle, których dalsza analiza wykracza poza ramy niniejszych rozważań, to przekonamy się, że niski poziom procentu przypada przeważnie na okres pomyślnej koniunktury i zastoju, czyli na okres nadzwyczajnego zysku, wzrost procentu - na czas między okresem pomyślnej koniunktury i zastojem, maksimum zaś procentu - aż do naj­

wyższego lichwiarskiego poziomu - na okres kryzysu" (K3,1, 552-553)- To zaledwie empiryczne uogólnienie, a nie stwierdzenie na gruncie teorii. Zakłada też brak inter­ wencji w podaż pieniądza ze strony państwa, która mogłaby w szczytowym punkcie kryzysu sprowadzić stopę procentową niemalże do zera (co, począwszy od 2007 roku, ma miejsce w Stanach Zjednoczonych). Mówię to wszystko, bo Marks ewidentnie nie radzi sobie z uchwyceniem warunków popytu i podaży kapitału pieniężnego w ich zmienności - jego jedynym rozwiązaniem jest empiryczne uogólnienie ruchomego stosunku między stopą zysku a stopą procentową.

220

Przewodnik po

Kapitale Karola

Marksa • część 2

Jak zauważa, istnieją pewne niezależne przyczyny spadku stopy procentowej (inne od tych, które powoduje zniżkowa tendencja stopy zysku). Pierwsza z brzegu to ciągłe pragnienie tych, którzy zarabiają na wytwarzaniu wartości dodatkowej, by przejść na emeryturę, wzrastające w miarę ich starzenia się; pragnienie, by żyć

z procentu z kapitału pieniężnego i nie zaprzątać sobie głowy niepewnością pro­ dukcji. Marks cytuje w tym miejscu spostrzeżenie George'a Ramsaya: „Jakże liczna jest klasa rentierów [w stosunku do reszty społeczeństwa] w Anglii! W miarę jak rośnie klasa rentierów, wzrasta też klasa osób wypożyczających kapitał, gdyż są to te same osoby" (K3,1, 555). Tendencję te zaostrza jeszcze „rozwój systemu kredy­ towego i coraz bardziej wzrastająca wskutek tego możność dysponowania przez

przemysłowców i kupców, za pośrednictwem bankierów, wszystkimi oszczędno­ ściami pieniężnymi wszystkich klas społeczeństwa oraz wzmagająca się koncen­ tracja tych oszczędności, która osiąga taki poziom, że mogą one funkcjonować jako kapitał pieniężny" (K3,1, 555). „Wszystko to musi wywierać również nacisk na sto­ pę procentową" (K3,1, 555). To w tym miejscu Marks po raz pierwszy podejmuje kluczową kwestię - kwestię roli systemu finansowego w mobilizowaniu oszczędno­ ści wszystkich klas i angażowaniu tych oszczędności wraz ze wzrostem znaczenia kapitału pieniężnego w historii kapitalizmu. Źródłem trudności jest jednak to, że „panującej w danym kraju przecięt­ nej stopy procentu - w odróżnieniu od nieustannie wahających się stóp rynko­ wych - nie może określać żadne prawo. Nie ma takiego rodzaju naturalnej stopy procentowej, w takim znaczeniu, w jakim ekonomiści mówią o naturalnej stopie

zysku i o naturalnej stopie płacy roboczej" (K3,1, 556). Dlatego też „rozstrzyga konkurencja jako taka, [a więc] określenie stopy procentowej jest samo przez się przypadkowe, jest czysto empiryczne, i tylko pedanteria lub niedorzeczna fantazja może usiłować przedstawić ową przypadkowość jako konieczność" (K3,1, 557). Skutki konkurencji łagodzi niemniej to, że „zwyczaj, tradycja prawna itd. w rów­ nym stopniu (...) wywierają wpływ” (K3,1,558-559), a „sposób, w jaki obie zainte­ resowane osoby (tj. kapitalista przemysłowy i pożyczkodawca) dzielą się zyskiem, do którego roszczą sobie pretensje, jest sam w sobie aktem tak empirycznym, na­ leżącym do królestwa przypadku, jak w spółce podział udziałów procentowych we wspólnym zysku między różnych udziałowców" (K3,1,559). Różni się to znacząco od zależności między płacami a zyskiem (a, jak twierdzi Marks, także od tej mię­ dzy rentą a zyskiem): w przypadku procentu „jakościowa różnica wynika z czysto ilościowego podziału tej samej ilości wartości dodatkowej" (K3,1, 559), co w przy­ padku płac i rent przebiega na odwrót. Wynajmujący dostarcza namacalnego

Rozdział V Procent, kredyt i finanse

221

towaru - ziemi, z kolei robotnik daje siłę roboczą, ale kapitalista pieniężny oferuje tylko kapitał pieniężny, który jedynie reprezentuje wartość i nie wnosi nic nama­

calnego do produkcji. Ogólną stopę zysku wyznaczają oczywiście czynniki kształtujące wartość do­ datkową (ilość wartości dodatkowej, ilość wyłożonego kapitału i stan konkurencji). Kontrastuje to z procentem, który, jak mieliśmy okazję zobaczyć, warunkują popyt i podaż. Niemniej istnieją dwie okoliczności, które sprzyjają utrwaleniu stopy procentowej: 1. fakt wcześniejszego historycznego istnienia kapitału przynoszącego procent oraz istnienie usankcjonowa­

nej przez tradycję ogólnej stopy procentowej; 2. fakt, że niezależnie od warunków pro­ dukcji w danym kraju rynek światowy wywiera o wiele większy bezpośredni wpływ na ustalenie stopy procentowej niż na stopę zysku (K3,1, 565).

Pieniądz, przede wszystkim w swojej formie kredytowej, jest „motylą" postacią kapitału, która może z łatwością się przemieszczać, na co już wcześniej zwróci­ łem uwagę. Prognozy stopy procentowej z giełdy są jak „prognozy pogody”; istnieją natomiast pewne zbieżności, ciążące ku ogólności ceny wypożyczanego kapitału: Na rynku pieniężnym występują wobec siebie tylko pożyczkodawcy i pożyczkobiorcy.

Towar ma tu jednakową formę, formę pieniądza. Znikły wszystkie szczególne postaci kapitału, które przybiera on zależnie od lokaty w poszczególnych sferach produkcji lub

cyrkulacji. Kapitał istnieje tu w niezróżnicowanej, jednolitej postaci samoistnej wartości,

w postaci pieniądza. Na rynku pieniężnym ustaje konkurencja różnych sfer; wszystkie sfery tak samo ubiegają się o pożyczki, a kapitał występuje wobec nich wszystkich w tej formie, w której jest jeszcze obojętny na określony sposób swego zastosowania. (...) Tu

kapitał, pod naciskiem popytu i podaży, rzeczywiście wyłania się jako wspólny kapitał

całej klasy (K3,I,566)4.

To dość zaskakujący koncept. Jak u licha możemy odkryć ogólne prawa ruchu ka­ pitału bez zrozumienia działania kapitału pieniężnego jako wspólnego kapitału całej klasy?

4 Tłumaczenie zmodyfikowane. W polskim wydaniu Kapitału ostatnie zdanie tego cytatu brzmi „Kapitał jest sam w sobie wspólnym kapitałem całej klasy - kapitał przejawia się tu rzeczy­ wiście, w masie swojej, w popycie i podaży" (przyp. tłum.).

222

Przewodnik po

Kapitale Karola

Marksa • część 2

Kapitał pieniężny posiada na rynku pieniężnym rzeczywiście postać, w której jako ele­

ment wspólny, obojętny na swe szczególne zastosowanie, dzieli się między różne sfery,

między klasę kapitalistów, w zależności od potrzeb produkcyjnych każdej ze sfer. Nadto wraz z rozwojem wielkiego przemysłu kapitał pieniężny, o ile zjawia się na rynku, jest

w coraz mniejszym stopniu reprezentowany przez poszczególnego kapitalistę, właści­ ciela tego lub innego ułamka kapitału znajdującego się na rynku, w coraz większym zaś stopniu występuje jako skoncentrowana, zorganizowana masa, która bardziej bezpo­

średnio niż rzeczywista produkcja podporządkowana jest kontroli bankierów reprezen­

tujących kapitał społeczny5. Tak więc nie tylko popyt na kapitał pożyczkowy występuje

jako siła całej klasy; jego podaż również występuje jako kapitał pożyczkowy en masse

(K3,1, 566-567).

Bez względu na wszystkie próby zredukowania przez Marksa „dowolnych i niepodlegających prawom” przekształceń stopy procentowej, powodowanych konkuren­ cją i warunkami popytu i podaży do empirycznych regularności i przyzwyczajeń, w sercu tego wszystkiego istnieje głęboka asymetria w działaniu systemów finan­ sowego i monetarnego: pojedynczy kapitaliści muszą pozyskiwać pieniądze, czy to pożyczone, czy nie, dla poszczególnych projektów od bankierów, którzy kontrolują całą masę uniwersalnego środka wymiany (co stanowi odbicie ruchów P-T i T-P, dostrzeżone już w tomie I).

5 Tłumaczenie zmodyfikowane. W polskim wydaniu social capital tłumaczone jest

wymiennie jako „kapitał społeczny” albo „kapitał społeczeństwa”. Zdecydowaliśmy się na ujednolicenie tego pojęcia (przyp. tłum.).

Rozdział 23 tomu III. Procent i zysk przedsiębiorcy

Klasa kapitalistów dzieli się na kapitalistów pieniężnych i przemysłowych, a konku­ rencja między nimi kształtuje stopę procentową (K3,1,569). Zatem „jak to się dzieje, że kapitalista, który stosuje tylko swój własny, a nie pożyczony kapitał, także zalicza część swego zysku brutto do kategorii procentu i część tę oblicza oddzielnie jako procent? I dalej: jak to się dzieje, że wszelki kapitał, pożyczony czy nie pożyczony, odróżnia się jako kapitał, który przynosi procent, od siebie samego jako kapitału, który przynosi zysk netto?” (K3,1,572). By odpowiedzieć na to pytanie: musimy wyjść z założenia, że kapitalista pieniężny i kapitalista produkcyjny rzeczywi­

ście występują wobec siebie nie tylko jako osoby różniące się między sobą pod wzglę­ dem prawnym, lecz jako osoby, które odgrywają zupełnie odmienne role w procesie reprodukcji, czyli osoby, w ręku których ten sam kapitał odbywa rzeczywiście dwoisty

i zupełnie odmienny ruch. Jeden kapitalista tylko wypożycza kapitał, drugi stosuje go w sposób produkcyjny (K3,1, 573).

Na pierwszy plan wysuwa się zatem znaczenie prawnego tytułu własności. „Pro­ cent, który płaci on pożyczkodawcy, występuje jako część zysku brutto, przypada­ jąca własności kapitałowejjako takiej" (K3,1,575; podkr. - DH). Procent tym samym jawi się wobec niego jedynie jako owoc własności kapitału, jako owoc kapitału same­

go w sobie w oderwaniu od procesu reprodukcji kapitału, jako owoc kapitału, o ile ten nie „pracuje” nie funkcjonuje; gdy tymczasem zysk przedsiębiorcy przedstawia mu się jako wyłączny owoc funkcji, które wykonuje on przy pomocy kapitału; jako owoc ruchu

kapitału i procesów, które wydają mu się jego własną czynnością w przeciwieństwie do bezczynności, nieuczestniczenia kapitalisty pieniężnego w procesie produkcji (K3,1,576).

224

Przewodnik po

Kapitale Karola Marksa

• część 2

Procent „wpływa kapitaliście pieniężnemu, pożyczkodawcy, będącemu tylko wła­ ścicielem kapitału, a więc reprezentującemu jedynie własność kapitałową wobec procesu produkcji i poza tym procesem” (K3, I, 576). To „skostnienie i usamo­ dzielnienie wobec siebie" (zwróćcie uwagę na ten powracający motyw usamo­

dzielnienia) „obu części zysku brutto, jak gdyby pochodziły one z dwóch zupełnie odmiennych źródeł, musi się teraz utrwalić dla całej klasy kapitalistów oraz dla ca­ łego kapitału" (K3,1,577), co się dzieje „bez względu na to, czy kapitał zastosowany przez czynnego kapitalistę jest lub nie jest pożyczony, albo też czy kapitał należący do kapitalisty pieniężnego jest lub nie jest stosowany przez samego kapitalistę pie­ niężnego" (K3,1,577). W rzeczywistości użytkownik kapitału, nawet jeżeli operuje własnym kapitałem, rozdwaja się na właści­

ciela kapitału i użytkownika kapitału; sam zaś jego kapitał ze względu na kategorie zysku, które przynosi, rozdwaja się na własność kapitałową, tj. kapitał poza obrębem produkcji, przynoszący procent jako kapitał sam w sobie, oraz na kapitał w obrębie produkcji, który

przechodząc przez swój proces przynosi zysk w formie zysku przedsiębiorcy (K3,1, 578).

Przekształca się to następnie w „podział jakościowy dla kapitału globalnego i całej

klasy kapitalistycznej" (K3,1, 578). Pasywność kapitału pieniężnego jako własności rządzącej procentem ściera się z aktywnością producenta kapitalistycznego, który wykorzystuje kapitał pie­ niężny, by wytwarzać wartość dodatkową i czerpać zysk z przedsiębiorstwa. To rozróżnienie dotyczy nie tylko całej klasy kapitalistycznej, ale także uwewnętrznia się w samej osobie kapitalisty. „Niezależnie od tego, czy kapitalista przemysłowy operuje kapitałem wła­ snym, czy pożyczonym, klasa kapitalistów pieniężnych występuje wobec niego jako szczególny rodzaj kapitalistów, kapitał pieniężny - jako samoistna odmiana kapitału, oraz procent - jako samoistna forma wartości dodatkowej odpowiadają­ ca temu specyficznemu kapitałowi” (K3,1, 579). Natomiast pojedynczy kapitalista „ma (...) do wyboru albo kapitał swój - bez względu na to, czy istnieje on już w swo­

im punkcie wyjścia jako kapitał pieniężny, czy też należy go dopiero przekształcić w kapitał pieniężny - wypożyczać jako kapitał przynoszący procent, albo też samo­ dzielnie pomnażać jego wartość stosując go jako kapitał produkcyjny" (K3,1,581). Przedsiębiorca może rozkręcić interes za pomocą pożyczonego kapitału, ale, jak tylko wytworzy wartość dodatkową, może dokonać wyboru - albo pożyczyć komuś innemu część wartości dodatkowej, albo ponownie ją zainwestować.

Rozdział V Procent, kredyt i finanse

225

Byłoby jednak „oczywiście nonsensem" przypuszczać, „że globalny kapitał może przekształcić się w kapitał pieniężny” (K3,1, 581). Wiara w to, że „na gruncie

kapitalistycznego sposobu produkcji kapitał przynosiłby procent nie funkcjonując jako kapitał produkcyjny, tzn. nie stwarzając wartości dodatkowej, gdy tymczasem procent jest jedynie częścią wartości dodatkowej” (K3,1,582), byłaby „jeszcze więk­ szym nonsensem”: Gdyby nazbyt wielka część kapitalistów przekształciła swój kapitał w kapitał pieniężny,

następstwem tego byłaby ogromna deprecjacja kapitału pieniężnego i niesłychany spa­

dek stopy procentowej; wielu kapitalistów znalazłoby się od razu w takiej sytuacji, że nie mogliby wyżyć z otrzymywanego procentu, musieliby przeto stać się znów kapitalistami

przemysłowymi (K3,1,582).

W tym miejscu widoczny staje się punkt, w którym cyrkulacja kapitału przyno­ szącego procent wyraźnie podporządkowuje się wytwarzaniu wartości dodat­ kowej. I choć nie istnieje coś takiego jak „naturalna stopa procentowa" Marks suge­ ruje, że między kapitalistami pieniężnymi a działalnością wytwarzania wartości dodatkowej musi pojawić się swego rodzaju równowaga sil (czy też, w przypadku indywiduów, równowaga afektów). W tej chwili nie mam żadnej możliwości umiej­

scowienia tego punktu równowagi (czy jest czysto koniunkturalny i przypadkowy?). Widać jednak jak na dłoni, że konsekwencją przewlekłej nierównowagi, gdzie szala przechyla się, dajmy na to, ku kapitałowi pieniężnemu, byłaby jego dewaluacja. Czy sygnałami tego rodzaju nierównowagi są niezwykle niskie stopy procentowe, utrzymujące się w Japonii od lat dziewięćdziesiątych XX wieku, a w Stanach od 2007 roku? Marks skupia się następnie na wpływie, jaki wywiera to na stosunki klasowe. Antyteza i antagonizm między pracą a kapitałem występują na poziomie wytwa­ rzania wartości dodatkowej. Natomiast teraz przyglądamy się stosunkowi między kapitalistami pieniężnymi a produkcyjnymi. Przez to w formie procentu znika owo przeciwieństwo względem pracy najemnej, gdyż kapitał przynoszący procent znajduje jako taki swoje przeciwieństwo nie w pracy najemnej, ale

w kapitale funkcjonującym; kapitalista-pożyczkodawca przeciwstawia się jako taki bez­

pośrednio kapitaliście rzeczywiście funkcjonującemu w procesie reprodukcji, nie zaś robotnikowi najemnemu (...). Kapitał przynoszący procent jest kapitałem jako własność

226

Przewodnik po

Kapitale Karola

Marksa • część 2

w przeciwieństwie do kapitału jako funkcji. O ile jednak kapitał nie funkcjonuje, nie wyzyskuje on robotników i nie przeciwstawia się pracy (K3,1,584-585).

Nie można przecenić znaczenia tej koncepcji dla dynamiki walk klasowych.

Podczas gdy linie sprzeczności i konfliktu między robotnikami a funkcjonują­ cymi kapitalistami są wyraziste zarówno w procesie pracy, jak i na rynku pra­ cy, stosunek między robotnikami a kapitałem pieniężnym jako własnością jest znacznie bardziej abstrakcyjny i niejasny. Robotnicza mobilizacja przeciwko potędze kapitału pieniężnego i jego sposobowi cyrkulacji jest znacznie bardziej skomplikowana. Bardziej prawdopodobne, że to mali przedsiębiorcy, a nie ro­ botnicy będą sprzeciwiać się władzy banków i instytucji finansowych. Takie wal­ ki znacznie trudniej zmieścić w tradycyjnych interpretacjach walk klasowych. Z historycznego punktu widzenia walki przeciwko siłom kapitału pieniężnego (a ogólniej rzecz biorąc, przeciwko rentierom) zwykle przyjmowały (i wciąż przyjmują) populistyczne formy. Populizm obecny w ruchu „Occupy Wall Street” stanowi doskonały przykład takiego zjawiska z niedalekiej przeszłości. Niemniej to kapitał przynoszący procent wywiera nacisk na kapitał produkcyj­ ny, by ten wytwarzał wartość dodatkową, a im wyższa stopa procentowa, tym więk­ szy nacisk Z tego względu producenci mogą mówić robotnikom, że wysoka stopa wyzysku, jaką im narzucają, to tylko odbicie wysokich stóp procentowych, a tym samym mogą odwracać uwagę od samych siebie, skupiając ją na zachłanności i potędze bankierów. Dlatego też może dojść do nietrafnego ukierunkowania czy

nawet wypaczenia dynamiki walk klasowych. Istnieje kolejna, jeszcze większa trudność. Internalizacja dwóch różnych ról - kapitalisty pieniężnego i kapitalisty produkcyjnego - u tej samej osoby siłą rzeczy sprawia, że funkcjonujący kapitalista interpretuje swój zysk z przedsię­ biorstwa jako coś niezależnego od własności kapitałowej, (...) raczej wynik funkcji, które on [kapi­

talista] wykonuje jako nie-właściciel, jako robotnik. Dlatego też w jego głowie musi zrodzić się wyobrażenie, że osiągany przezeń zysk przedsiębiorcy daleki jest od tego, aby stanowić jakiekolwiek przeciwieństwo wobec pracy najemnej i być tylko nieopła­

coną cudzą pracą, że jest raczej płacą roboczą, wynagrodzeniem za nadzór, wages of

superintendence of labour, wyższą płacą niż płaca zwykłego robotnika najemnego, 1. gdyż jest to praca bardziej skomplikowana, 2. gdyż on sam wypłaca sobie płacę robo­

czą (K3,1, 586).

Rozdział V Procent, kredyt i finanse

227

Gdy tylko pojawi się taka konceptualizacja, przed kapitalistą staje wybór między

samodzielnym wykonywaniem tej pracy (i wypłacaniem sobie wynagrodzeń za nadzór) albo opłacaniem kogoś, kto będzie wykonywał tę pracę za niego. W ta­ kim wypadku zbyt łatwo zapomina się o tym, że zyski z przedsiębiorstwa są „tylko częściami wartości dodatkowej i że podział tej wartości dodatkowej nic nie może zmienić w jej naturze, w jej pochodzeniu i w warunkach jej istnienia” (K3,1, 586). Dalsza część rozdziału dotyczy uwarunkowań owego wyboru. Logika kapitalisty przedstawia się następująco: jeżeli „procent reprezentuje samą własność kapitałową jako środek zawłaszczania sobie produktów cudzej pracy" (K3,1, 589), to w odniesieniu do wytwarzania wartości dodatkowej „jest stosunkiem między dwoma kapitalistami, nie zaś stosunkiem między kapitalistą

a robotnikiem'’ (K3,1,590). Dlatego też [forma procentu] nadaje drugiej części zysku jakościową formę zysku przedsiębiorcy,

a w konsekwencji formę wynagrodzenia za nadzór. (...) Kapitalista stwarza wartość do­ datkową nie dlatego, że pracuje jako kapitalista, lecz dlatego, że niezależnie od właści­

wego mu charakteru kapitalisty także pracuje. Dlatego też ta część wartości dodatkowej

nie jest już wcale wartością dodatkową, ale jej przeciwieństwem - ekwiwalentem za wy­ konywaną pracę. Ponieważ charakter obcości właściwy kapitałowi, jego przeciwieństwo względem pracy, przeniesiony zostaje poza obręb rzeczywistego procesu wyzysku, mia­

nowicie na kapitał przynoszący procent, przeto sam ten proces wyzysku występuje jako zwykły proces pracy, w którym funkcjonujący kapitalista wykonuje jedynie inną pracę

niż robotnik W ten sposób praca wyzyskiwania i praca wyzyskiwana są obie, jako praca,

identyczne (K3,1, 590).

Wszystko to, rzecz jasna, znajduje odbicie „w świadomości kapitalisty” (K3,1,591). Na skutek tego „część zysku może rzeczywiście być wyodrębniona (...) jako płaca robocza" (K3,1, 591). W przedsiębiorstwach na dużą skalę, które charakte­ ryzuje skomplikowany, szczegółowy podział pracy, tę płacę można de facto wy­ płacać menedżerowi. Ta „praca zwierzchniego nadzoru i zarządzania pojawia się nieodzownie" - zwróćcie uwagę na przywoływaną tu nieodzowność - „wszędzie, gdzie bezpośredni proces produkcji ma postać procesu społecznie skombinowanego" (K3,1,591), ale różni się forma tego zrzeszenia. Złożone stosunki kooperacji w przedsiębiorstwie wymagają „dyrygenta orkiestry" (ten obraz został przywoła­ ny już w tomie I w rozdziale o kooperacji), a ta forma pracy produkcyjnej może wymagać wyższej stopy wynagrodzenia. Niemniej zarządzanie wyzyskiem przez

228

Przewodnik po

Kapitale Karola

Marksa • część 2

dominację i despotyzm również wymaga władzy nadzorczej. Marks cytuje tu Ary­ stotelesa, by pokazać, że „władza, zarówno w dziedzinie politycznej, jak i ekono­ micznej, obarcza panów funkcjami rządzenia, tzn. że w dziedzinie ekonomicznej winni oni umieć zużytkować siłę roboczą. Panowie, gdy tylko staną się dostatecz­ nie majętni, „pozostawiają nadzorcy «zaszczyt» tych frasunków” (K3,1,594). Figura nadzorcy pojawiała się już w rozdziale o kooperacji z tomu I. Jednak sama kwestia nadzoru nad pracą jest wspólna wszystkim sposobom produkcji. Przykłady poda­ wane przez Marksa nie pozostawiają natomiast wątpliwości co do tego, że nadzór niewolników w istocie jest poprzednikiem kapitalistycznych praktyk zarządzania. Doktryny niższości rasowej odegrały niebagatelną rolę w usprawiedliwianiu orga­

nizacji pracy tych, których naznaczono jako „innych” „Adwokat O'Connor” („wi­ tany burzliwymi oklaskami”) w Nowym Jorku przekonywał, że, w istocie, pan po­ winien żądać „słusznego odszkodowania za trudy i talenty, które (...) stosuje, aby rządzić [niewolnikiem], i sprawić, że staje się on użyteczny dla siebie samego i dla społeczeństwa" (K3,1,595). Współcześnie mamy dostęp do bogatej literatury, która pokazuje, że techniki fabrycznego zarządzania, upowszechnione w Wielkiej Bryta­ nii, były wpierw wprowadzane w zachodnioindyjskich plantacjach cukrowych dla zarządzania dużą liczbą zniewolonych robotnic i robotników. „Już pan Ure zauważył” ciągnie Marks, „że nie kapitaliści przemysłowi, lecz przemysłowi managers są «duszą naszego systemu przemysłowego»” (K3,1,596).

Jakkolwiek by nie było, z całą pewnością to „sama produkcja kapitalistyczna dopro­ wadziła do tego, że praca zwierzchniego kierownictwa, zupełnie oderwana od wła­ sności kapitałowej, poniewiera się wprost na ulicy. Nie ma już więc potrzeby, aby tę pracę zwierzchniego kierownictwa wykonywali kapitaliści” (K3,1,597). „Wynagro­ dzenia za zarządzanie, i dla zarządcy handlowego, i dla zarządcy przemysłowego, oddzielone jest zupełnie od zysku przedsiębiorcy zarówno w spółdzielczych fa­ brykach robotników, jak i w kapitalistycznych przedsiębiorstwach akcyjnych" (K3,

1,598). Ale praktyki w każdym z tych przypadków, które Marks pokrótce opisuje, są w oczywisty sposób zupełnie różne: W fabryce spółdzielczej praca zarządzania traci charakter antagonistyczny, gdyż zarząd­

ca opłacany jest przez robotników i nie występuje już wobec nich jako reprezentant ka­

pitału. Przedsiębiorstwa akcyjne - rozwijające się wraz z systemem kredytowym - mają w ogóle tendencję oddzielania w coraz większym stopniu tej pracy zarządzania, w cha­ rakterze odrębnej funkcji, od posiadania kapitału, niezależnie od tego, czy jest to kapitał

własny, czy pożyczony (K3,1, 598).

Rozdział V Procent, kredyt I finanse

229

Prowadzi to do frapującego wniosku: Pomieszanie zysku przedsiębiorcy z wynagrodzeniem za nadzór lub zarządzanie powsta­

ło pierwotnie z antagonistycznej formy, którą nadwyżka zysku ponad procent przybiera wobec procentu. Dalsze rozwinięcie tego poglądu wynikło z apologetycznej intencji, aby

przedstawić zysk nie jako wartość dodatkową, czyli nieopłaconą pracę, lecz jako płacę roboczą samego kapitalisty za wykonaną pracę. Na to socjaliści odpowiedzieli żądaniem,

aby zredukować faktycznie zysk do tego, za co on w teorii uchodzi, mianowicie do zwy­ kłego wynagrodzenia za nadzór (K3,1,600).

Ten fałszywy pogląd był jednak coraz trudniejszy do obrony w związku ze spad­

kiem wynagrodzeń za zarządzanie, spowodowanym z kolei deprecjacją kwalifika­ cji. Wraz z powstawaniem kooperatyw robotniczych i spółek akcyjnych „odpada ostatni pretekst do mieszania zysku przedsiębiorcy z wynagrodzeniem za zarzą­ dzanie, a zysk występuje także w praktyce jako to, czym był niezaprzeczenie w teo­ rii, tj. wyłącznie jako wartość dodatkowa” (K3,1, 601). W tym rozdziale pojawia się jednak ostatni zwrot akcji, niezwykle proroczy: „na gruncie produkcji kapitalistycznej powstają w przedsiębiorstwach akcyjnych nowe oszustwa związane z wynagrodzeniem za zarządzanie: obok i nad rzeczywi­ stym zarządcą zjawia się pewna liczba członków zarządów i rad nadzorczych, dla których zarządzanie i nadzór stanowią faktycznie jedynie pretekst do obdzierania

akcjonariuszy i bogacenia się" (K3,1,601). Współczesne znaczenie tych wszystkich spostrzeżeń domaga się krótkiego ko­ mentarza. W czasach Marksa wynagrodzenia za zarządzanie były zapewne dużo niższe od zysku, który przynosiło przedsiębiorstwo. Niemniej gdy tylko pojawia się takie rozróżnienie, równowaga sił między właścicielami a zarządcami może kształ­ tować się na przeróżne sposoby. W przypadku spółek akcyjnych zarządcy - prezesi i członkowie zarządu - coraz lepiej radzą sobie z wiciem swoich przytulnych gniaz­ dek na koszt właścicieli. W szeroko komentowanej w latach trzydziestych XX wieku

pracy Berle i Means zwrócili uwagę na kształtowanie się odrębnej warstwy wyspe­ cjalizowanych menedżerów, która gwałtownie zmienia stosunki klasowe panują­ ce w kapitalizmie6. Marks (powołując się na Urego) antycypuje znaczenie, jakie może mieć oddzielanie się własności od zarządu i dostrzega prawdopodobieństwo 6 A.A. Berle, G.C. Means, The Modem Corporation and Private Property, Macmillan, New

York 1932.

230

Przewodnik po

Kapitale Karola Marksa • część 2

pojawienia się klasy menedżerskiej. Nie przewiduje natomiast jej pełnego rozkwi­ tu, przede wszystkim dlatego, że forma spółki akcyjnej stawiała dopiero pierwsze kroki. Mimo to z pewnością dostrzegał miejsce na szwindle wszelkiego rodzaju w nowych formach wytwarzanych przez to, co przyjęło się nazywać „kapitalizmem menedżerskim" Jeżeli chodzi o kooperatywy, będące ówcześnie popularną formą socjalistycz­ ną (patrz przypadek Roberta Owena), również podnoszono kwestię wynagrodzeń za zarządzanie. Gdyby wszystkie instytucje i korporacje działały w oparciu o model Mondragona (opisywany wcześniej), to, rzecz jasna, żylibyśmy dziś w całkowicie odmiennym świecie. Rektorzy uniwersytetów w Stanach Zjednoczonych otrzymy­ waliby nie więcej niż sto pięćdziesiąt tysięcy dolarów rocznie, a nie dobrze ponad milion, podczas gdy adiunkci i adiunktki zarabialiby pięćdziesiąt tysięcy dolarów zamiast dwudziestu tysięcy (a to i tak, jeśli dopisze im szczęście). Konflikt między właścicielami a menedżerami korporacji jest w naszych cza­ sach, co jasne, niezwykle istotny pod względami ekonomicznym, społecznym i politycznym. Pomysł, że w kapitalizmie chodzi tak naprawdę o „cudze pieniądze” zdawał się żartem nawet w drugiej połowie XIX wieku - i właśnie do tego nawią­ zywał Marks. Jednak dziś to już paląca kwestia, w której zażegnaniu na pewno nie pomaga pojawiający się ostatnio zwyczaj opłacania menedżerów opcjami giełdo­ wymi, co zamazuje różnicę między własnością a zarządem. Spostrzeżenia Mark­ sa są wciąż aktualne, podobnie jak - a może nawet bardziej - aktualne jest jego fundamentalne przekonanie o tym, że ewolucja wynagrodzeń za zarządzanie jako form wynagradzania samego kapitału skrywa ekstrakcję wartości dodatkowej od robotnika zaangażowanego w produkcję.

Rozdział 24 tomu III. Uzewnętrznienie się stosunku kapitalistycznego w formie kapitału przynoszącego procent

„W kapitale przynoszącym procent stosunek kapitalistyczny osiąga najbardziej uzewnętrznioną i najbardziej sfetyszyzowaną formę” (КЗ, I, 603). Tak zaczyna się rozdział 24, po którym następuje ten o „Kredycie i kapitale fikcyjnym” - zwia­ stuje to zmianę w Marksowskim myśleniu, w którym władzę nad prawami ruchu kapitału obejmie ostateczny fetysz, pieniądz kredytowy, po to, by zmistyfikować, zniekształcić, a w końcu podważyć prawa akumulacji kapitalistycznej, na których konceptualizacji skupiał się do tej pory Marks. Zdumiewa użyty tu język: Kapitał jawi się jako tajemnicze i samorodne źródło procentu, jako źródło własnego po­ mnażania. Rzecz (pieniądz, towar, wartość) już jako sama rzecz jest teraz kapitałem, kapitał zaś występuje po prostu jako rzecz; rezultat całego procesu reprodukcji występuje jako cecha właściwa samej rzeczy (...). W kapitale przynoszącym procent ów automatyczny fetysz uzyskuje postać czystą, jest samopomnażającą się wartością, pieniądzem rodzącym

pieniądz, i w tej formie nie zdradza już wcale śladów swego pochodzenia. Stosunek spo­

łeczny osiągnął tu ostateczną postać jako stosunek rzeczy - pieniądza - do samej siebie. Odwraca się też następujący stosunek: procent będący tylko częścią zysku (...) jawi

się teraz, na odwrót, jako właściwy owoc kapitału, jako element pierwotny, zysk zaś,

przekształcony obecnie w formę zysku przedsiębiorcy, występuje jedynie jako ubocz­ ne akcesorium, jako dodatek powstający w procesie reprodukcji. Fetyszystyczna postać

kapitału i wyobrażenie o kapitale-fetyszu są tujuż w pełni ukształtowane. W P-P' mamy

powierzchowną formę kapitału, najwyższy stopień zniekształcenia i uprzedmiotowie­ nia stosunków produkcji: postać kapitału przynoszącą procent, prostą postać, w której

kapitał antycypuje swój proces reprodukcji; pieniądz, albo też towar, posiadający zdol­ ność pomnażania własnej wartości niezależnie od reprodukcji - słowem, mamy tu ka­

pitał w najbardziej zniekształconej i zaciemnionej postaci (КЗ, 1,604-605; podkr. - DH).

232

Przewodnik po

Kapitale Karola Marksa

• część 2

To zniekształcenie jest „nie lada gratką" dla wulgarnych ekonomistów - za jego po­ mocą mogą „przedstawić kapitał jako samoistne źródło wartości, tworzenia warto­ ści” posiadające „byt samoistny'! O wiele poważniejsze pytanie brzmi: jak bardzo kapitaliści muszą być więźniami zniekształonych form fetysza, by postępować ir­ racjonalnie nawet w stosunku do reprodukcji samych siebie? Jeżeli przymusowe prawa konkurencji i wszystkie sygnały rynkowe wskazują błędny kierunek, to czy kapitałowi, pozostawionemu samemu sobie, pozostaje coś innego niż kopanie pod sobą dołków, a może nawet własnego grobu? Ta kwestia nie raz powracała na stronach całego Kapitału. Po raz pierwszy, a też w najbardziej narzucający się sposób zobaczyliśmy ją w rozdziale o „Dniu roboczym” z tomu I, w którym konkurencja doprowadza kapitał do wydłużania dnia roboczego, aż jego długość zaczyna zagrażać życiu wytwarzających wartość dodatkową. W tym wypadku to państwowa interwencja ocaliła kapitalistów od skutków tej polityki „après moi, le déluge" („a po mnie choćby i potop”). Ciekawe zatem, że właśnie teraz Marks mówi o tym, że „fetyszystyczna postać kapitału i wy­ obrażenie o kapitale-fetyszu są tu już w pełni ukształtowane" (K3,1, 612). Można niemalże uwierzyć, że sednem projektu Marksa, całego Kapitału, było obnażenie fetyszy rządzących systemem kapitalistycznym, a tym samym - że przed naszymi

oczami ukazuje się jego zwieńczenie. Wiąże się to z niezliczonymi konsekwencjami, z których jedną z najważniej­ szych jest sposób, w jaki forma fetysza (którą Marks omawia w kilku pełnych pasji fragmentach, parafrazując Goethego, „pieniądz jakby go miłość parła") wytwarza dziką fantazję o procencie składanym. Niejakiego dr. Price’a, jak się dowiadujemy, „oszołomił po prostu ogrom liczby, która powstaje w wyniku postępu geometrycz­ nego" (K3,1,611), co można powiedzieć także o komentatorze, który w 1772 roku rozmarzył się o inwestycji „jednego szylinga, [który] ulokowany w dniu narodzin naszego Zbawiciela (...) na 6% odsetek składanych, urósłby do większej sumy złota, niż mógłby objąć cały nasz system słoneczny” (K3,1,610). Ta magiczna właściwość sprawiłaby, że wszelkie istniejące długi (tak publiczne, jak i prywatne) mogłyby zostać umorzone za zaledwie symboliczną cząstkę początkowych oszczędności! Dlatego też w numerze „Economist” z 1851 roku pojawia się spostrzeżenie: „kapitał ulokowany na procent składany od każdej części zaoszczędzonego kapitału jest czymś tak wszystko pochłaniającym, że cale bogactwo świata, z którego czerpie się dochody, od dawna już przekształciło się w procent z kapitału" (K3,1,612), po czym znamiennie dodano: „wszelka renta jest obecnie spłatą procentu od kapi­ tału zainwestowanego niegdyś w ziemi" (K3,1, 612). W odpowiedzi Marks gorzko

Rozdział V Procent, kredyt I finanse

233

konstatuje, że oznacza to, iż „mocą wrodzonych temu kapitałowi praw należy mu się” najwyraźniej „wszelka praca dodatkowa, którą rodzaj ludzki może kiedykol­ wiek wykonać" (K3,1,613). Marks raz na zawsze zadaje kłam tej „bzdurze" samoczynnie kapitalizujące­ go przyrostu, wskazując, że „proces akumulacji kapitału można o tyle ująć jako akumulację procentu składanego, o ile część zysku (wartości dodatkowej), która przekształca się z powrotem w kapitał, tzn. służy do wchłaniania nowej pracy do­ datkowej, można nazwać procentem” (K3,1, 614). Istnieje jeszcze inna prawda: „znaczna część istniejącego kapitału ulega nieustannie w toku procesu reprodukcji mniejszej lub większej deprecjacji" (K3,1, 614), po części przez wzrost wydajno­ ści pracy społecznej (który deprecjonuje wytwory przeszłej pracy, a może także

prowadzić do zniżkowej stopy zysku, jak to zostało pokazane we wcześniejszych rozdziałach tomu III). Jak znaleźć równowagę między tworzeniem a niszczeniem?

Okazuje się, że: tożsamość wartości dodatkowej i pracy dodatkowej wyznacza akumulacji kapitału jako­ ściową granicę: globalny dzień roboczy, każdorazowy poziom rozwoju sił wytwórczych

i ludności, ograniczający liczbę dni roboczych, które mogą być jednocześnie eksplo­

atowane. Gdy natomiast ujmujemy wartość dodatkową w powierzchniowej formie pro­ centu, owa granica ma jedynie charakter ilościowy i przekracza wszelkie wyobrażenie

(K3,1, 615-616).

Potęga fetysza opiera się na tym, że cały świat zaczyna się kręcić wokół fantazji. W ka­ pitale przynoszącym procent „wyobrażenie o kapitale-fetyszu osiąga postać osta­ teczną; wyobrażenie to przypisuje nagromadzonemu produktowi pracy, utrwalone­ mu nadto w postaci pieniądza, moc wytwarzania wartości dodatkowej w postępie geometrycznym, dzięki wrodzonej tajemnej właściwości, działającej zupełnie au­ tomatycznie” (K3, I, 616). Następnie pojawiają się konsekwencje podejmowanych przez kapitał prób zaprzęgnięcia zarówno przeszłej, jak i teraźniejszej pracy w służbę temu fetyszystycznemu wyobrażeniu i towarzyszącemu mu oddaniu niekończące­ mu się wzrostowi. Nietrudno dostrzec w tym wszystkim potencjalną sprzeczność. Choć kapitał przynoszący procent, cyrkulujący w systemie pieniężnym bez żadnych granic, może zacząć wirować zarówno w górnych, jak i dolnych regionach stratosfery złożonych aktywów i wartości kapitału fikcyjnego, same jakościowe granice rzeczy­ wistego wytwarzania wartości szybko zostają z tyłu, tylko po to, by potwierdzić swoją ograniczającą władzę w trakcie kryzysu.

Rozdział 25 tomu III. Kredyt i kapitał fikcyjny

Po tych oszałamiających odkryciach z rozdziału 24 dwa kolejne rozdziały wydają się nieco rozczarowujące, szczególnie jeśli weźmie się pod uwagę zawartą w tytule rozdziału 25 obietnicę ujawnienia tajemnic kapitału fikcyjnego. Po części wynika to z decyzji Marksa, by powstrzymać się od „szczegółowej analizy systemu kredy­ towego oraz narzędzi, które on sobie stwarza" (K3,1, 617), włącznie z rozwojem kredytu państwowego. Ogranicza się do zbadania „jedynie (...) kredytu handlo­ wego i bankierskiego" (K3,1,617), ponieważ są one niezbędne dla „charakterystyki kapitalistycznego sposobu produkcji w ogóle" Innymi słowy, powraca na poziom ogólności i wyłączania wszystkiego innego. Nieokiełznane stwierdzenia z po­ przedniego rozdziału zostają powściągnięte na rzecz próby trzeźwej analizy. System kredytowy „rozszerza się, upowszechnia i doskonali" w miarę tego, jak handel towarowy rozrasta się wraz z rozwojem kapitalistycznym. Coraz częściej

pieniądza używa się jako „pieniądza obrachunkowego” upowszechniają się bo­ wiem praktyki kupna z odroczoną płatnością. Cyrkulować mogą także obietnice zapłaty, a Marks gromadzi to wszystko pod pojęciem „weksli" Zważywszy, że wiele z tych weksli wzajemnie się anuluje przez kompensację długu z żądaniem zapłaty, działają one jak pieniądz, nawet jeśli w grę nie wchodzi żaden kruszec ani pieniądz papierowy emitowany przez państwo (K3,1, 518).

Marks cytuje bankiera Williama Leathama (myślę, że wiernie, choć trudno to oceniać), który próbował obliczyć liczbę takich weksli w brytyjskim obiegu. Oczy­ wistością było, że ich wartość nominalna znacząco przekraczała ilość dostępnego złota. Leatham pisał, że tych weksli nie sposób poddać kontroli, chyba że zapobiegnie się nadmiarowi pieniędzy i niskiej

stopie procentowej lub dyskontowej, która jest po części przyczyną wystawiania weksli

Rozdzlat V Procent, kredyt i finanse

235

i dodaje bodźca tej wielkiej i niebezpiecznej ekspansji. Nie sposób rozstrzygnąć, ile tych

weksli pochodzi z transakcji rzeczywistych, np. z rzeczywistych aktów kupna i sprze­

daży, a jaka część jest pochodzenia sztucznego (fictitious) i składa się jedynie z weksli finansowych, które wystawia się, aby wycofać z obiegu inne weksle przed terminem ich płatności i aby w ten sposób, przez tworzenie czegoś, co jest wyłącznie środkiem obie­

gu, kreować fikcyjny kapitał. Wiem, że praktyka ta szerzy się ogromnie, kiedy pieniądz

istnieje w nadmiarze i jest tani (K3,1, 618-619).

Uderzające jest, że to jedyna wzmianka o kapitale fikcyjnym w całym tym rozdzia­ le. Dopiero w rozdziale 29 Marks sam z siebie przywołuje tę kategorię. Tutaj jed­ nak analizuje niektóre z praktyk składających się na wymianę tych papierowych zobowiązań do zapłaty, przez które tytuły własności przechodzą z rąk do rąk bez pośrednictwa konwencjonalnych pieniędzy. Ta wymiana wyznacza gospodarce nową, ściśle określoną rolę - rolę pośred­ nika pieniężnego czy bankiera, pośrednika, który specjalizuje się nie tylko w dys­ kontowaniu weksli, ale też w „zarządzaniu kapitałem przynoszącym procent" oraz wypożyczaniem i pożyczaniem pieniędzy. „Przedsiębiorstwo bankierskie polega (...) na tym, że bankierzy skupiają w swym ręku pożyczkowy kapitał pieniężny w wielkich masach, tak że zamiast poszczególnych osób wypożyczających pie­ niądze oni sami występują wobec kapitalistów przemysłowych i handlowych jako przedstawiciele wszystkich osób, które udzielają pożyczek pieniężnych. Bankierzy stają się generalnymi zarządcami kapitału pieniężnego” (K3,1,621), który to kapi­ tał, jak pamiętacie, jest wspólnym kapitałem całej klasy. „Bank reprezentuje z jed­ nej strony centralizację kapitału pieniężnego, koncentrację tych, co wypożyczają pieniądze, a z drugiej reprezentuje centralizację tych, co je pożyczają. Zysk banku polega na ogół na tym, że procent, który płaci on jako pożyczkobiorca, jest niższy od procentu, który otrzymuje jako pożyczkodawca” (K3,1,621-622). Marks opisuje tu lakonicznie wielorakie funkcje różnych typów banków, co podsumowuje uwagą, że przez to bank umieszcza swoją wiarygodność kredytową między wszystkimi po­ życzkobiorcami i pożyczkodawcami, a może czasem również emitować banknoty, które „nie są niczym innym jak tylko wekslem wystawionym na bankiera, płatnym w każdej chwili okazicielowi, wekslem, którym bankier zastępuje weksle prywatne" (K3,1, 623). Banki emitujące banknoty „są szczególną mieszaniną banku narodo­ wego i banku prywatnego, za którymi stoi faktycznie kredyt narodowy, banknoty zaś wypuszczane przez takie banki stanowią w większym lub mniejszym stopniu prawny środek płatniczy” (K3,1, 623). Marks nie rozwodzi się nad tą kwestią, ale

236

Przewodnik po

Kapitale Karola

Marksa • część 2

w rzeczywistości przed naszymi oczami pojawia się system bankowy i funkcje ban­ kowe, które wyrastają z aktywności wymiany handlowej i są „mieszaniną’’ funkcji prywatnych i państwowych w szczególnych proporcjach. To Engelsowi pozosta­ ło dorzucenie tu kilku przypadków, kiedy ta mieszanka okazała się wybuchowa i była jedną z przyczyn kryzysów finansowych i handlowych lat 1847-1848 oraz 1857-1858.

Rozdział 26 tomu III. Akumulacja kapitału pieniężnego i jej wpływ na stopę procentową

Rozdział ten w dużej mierze składa się z obszernych cytatów z innych komentato­ rów, jak również z długich fragmentów materiału dowodowego zebranego w Re­ port of the Parliamentary Committee on the Bank Acts (dowody Overstone'a są

głównym przedmiotem zainteresowania Marksa). Choć gdzieniegdzie umieszcza własne krytyczne uwagi, trudno wyróżnić tu jakąkolwiek systematyczną krytykę. Nie ma jasności co do tego, czy Marks przyjmuje w pełni przytaczane poglądy, czy są to po prostu przepisane cytaty, które później miały zostać opatrzone krytycznym komentarzem. Na przykład rozpoczyna długim cytatem z Corbeta, który wydaje mi się szcze­ gólnie interesujący. Nieustanna akumulacja bogactwa w Anglii w formie pienięż­ nej stwarza w oczach Corbeta problem, ale dążeniu do uzyskania pieniędzy towarzyszy kolejne silne pragnienie rozstania się

z nimi poprzez jakąś lokatę przynoszącą procent lub zysk, gdyż pieniądz jako pieniądz

nic nie przynosi. Jeżeli więc jednocześnie z tym stałym dopływem dodatkowego ka­ pitału nie nastąpi stopniowe i wystarczające rozszerzenie pola jego zastosowania, to czeka nas periodyczne nagromadzanie poszukującego lokaty pieniądza, co zależnie od okoliczności będzie miało większe lub mniejsze znaczenie. Przez długi szereg lat po­

życzki państwowe stanowiły główny sposób wchłaniania dodatkowego bogactwa Anglii. (...) Przedsiębiorstwa, których realizacja wymaga wielkich kapitałów i które od czasu do czasu wchłaniają nadwyżkę kapitału nie zastosowanego (...) są, przynajmniej w naszym

kraju, absolutnie niezbędne, aby zmniejszyć periodyczne nagromadzanie dodatkowe­

go bogactwa społecznego, które na zwykłych terenach lokaty kapitału nie znajduje dla siebie zastosowania (K3,1, 642).

238

Przewodnik po

Kapitale Karola Marksa

• część 2

Marks w żaden sposób nie odnosi się do tego cytatu: ani aprobująco, ani krytycz­ nie. W kilku miejscach Kapitału pojawia się jednak to, co nazywam „problemem zbycia nadwyżki kapitału” Wydaje mi się interesujące, że w relacji Corbeta dług narodowy, zamiast być straszliwym ciężarem, jak go się często postrzega, jest po­ żądanym rynkiem zbytu i że olbrzymie przedsięwzięcia (na przykład ogromne ro­ boty publiczne, infrastruktura materialna czy projekty urbanizacyjne) są również „absolutnie niezbędne” jeśli nadwyżki kapitału mają zostać wchłonięte. Wszystko to pasuje do ogólniejszej koncepcji, której jestem raczej zwolennikiem, że akumu­ lacji bogactwa musi towarzyszyć akumulacja długu. Nie jestem w stanie stwierdzić, czy Marks doszedłby bezpośrednio do takiego wniosku. Z pewnością jednak go nie odrzuca. Dowiadujemy się za to z tego rozdziału, że Marks z całą pewnością nie po­ chwalał tak zwanej „currency principle" którą promował pan Norman, ówczesny dyrektor Banku Anglii, jak również że dla poglądów „lichwiarskiego logika" i ban­ kiera lorda Overstone’a żywił tylko pogardę. Skoro jednak podniesione tutaj istotne kwestie rozwinięte są w dalszej części tekstu Marksa, powstrzymam się z ich omó­ wieniem do kolejnego rozdziału.

Rozdział VI • Poglądy Marksa na system kredytowy (rozdziały 27—37 tomu III)

Począwszy od rozdziału 29 jakość tekstu Marksa dotyczącego roli kredytu wzglę­

dem kapitału raptownie spada. Jak już wspominałem, to właśnie po rozdziale 30 Engels odnotował, że pojawiła się „główna trudność”: Począwszy od tego miejsca należało odpowiednio uporządkować nie tylko materiał

faktyczny, lecz również sam bieg myśli, przerywany nieustannie przez zdania wtrącone,

dygresje itd., oraz podejmowany później dopiero, na dalszych stronicach, częstokroć tylko mimochodem. (...) Ale teraz następuje w rękopisie długi dział, zatytułowany „Po­ mieszanie pojęć” [„Die Konfusion”], składający się z samych wyciągów ze sprawozdań parlamentarnych o kryzysach z lat 1848 i 1857; zestawiono w nich i zaopatrzono nie­

kiedy w krótkie humorystyczne glosy wypowiedzi dwudziestu trzech przedsiębiorców

i pisarzy-ekonomistów, zwłaszcza na temat pieniądza i kapitału, odpływu złota, nad­ miernej spekulacji etc. (K3,1,15).

Po kilku próbach Engels zrezygnował z rekonstrukcji poglądów Marksa dotyczą­ cych tego „pomieszania” i ograniczył wysiłki po prostu do skopiowania notatek i podkreślenia kilku punktów, poruszających istotne wątki.

Osobie sięgającej do rozdziałów 30-35 po raz pierwszy odradzam jakiekol­ wiek próby drobiazgowej lektury. Musimy jednak zmierzyć się teraz z wyzwa­ niem - spróbować zrozumieć sedno tego „pomieszania”. Czy Marks sugeruje, że to przypadłość myśli burżuazyjnej, a on sam jest od niej wolny? Jeśli tak, kiepsko idzie mu wyłożenie poruszanych kwestii. A może ma na myśli to, że sprzeczności w świecie pieniędzy kredytowych sięgają tak głęboko, że wszędzie powodują nisz­ czycielski zamęt i kryzysy? Znając Marksa, miał pewnie na myśli obie kwestie. Nie­ zbędne jest tu słowo komentarza. Nim przejdę do zagłębiania się w poszczególne

242

Przewodnik po

Kapitale Karola Marksa

• część 2

rozdziały i komentowania ich istotniejszych fragmentów, zacznę od przedstawie­ nia moich ogólnych poglądów na poruszane problemy. Muszę jednak zaznaczyć, że podejmując się tego wyzwania, bynajmniej nie roszczę sobie jakichkolwiek praw do ostatecznego, a tym bardziej poprawnego odczytania.

Ramowy argument

Naszkicowawszy ogólną rolę kredytu w produkcji kapitalistycznej w rozdziale 27 tomu III, Marks poświęca dwa rozdziały rozważaniom nad rolą banków i bankierów w zabezpieczaniu płynności (gotówka lub weksle wystawiane przez banki) czy to w produkcji, czy w realizacji kapitału. Następne trzy rozdziały, poświęcone kapita­

łom pieniężnemu i rzeczywistemu, dotyczą przede wszystkim tego, co się dzieje, gdy kapitał fikcyjny zaczyna żyć własnym życiem, dopuszczając najróżniejsze spekula­ cje i odwrócenia stosunków sił, czasami w całkowitym oderwaniu od rzeczywistego wytwarzania wartości dodatkowej, nawet jeśli to ostatnie zdaje się sprawować zza kulis swego rodzaju funkcję dyscyplinującą nad nadużyciami w systemie finanso­ wym. Kolejne trzy rozdziały, o charakterze technicznym, w przeważającej mierze składają się z oficjalnych raportów i niełatwo wyczytać z nich stanowisko samego Marksa. Nie będę tu zatem próbował dokonać syntezy czy interpretacji tych ma­ teriałów. Ostatni rozdział o stosunkach prekapitalistycznych zawiera ciekawy opis historii kredytu jako lichwy, a także prowokacyjne stwierdzenia dotyczące politycz­ nych możliwości. W tych rozdziałach przewijają się pewne istotne wątki. Marks wyraźnie widział dalekosiężne konsekwencje utrwalenia się systemu kredytowego jako „wspólnego kapitału klasy” co zostało powiedziane już w rozdziale 22 oraz w ogólnym wpro­ wadzeniu do kwestii kapitału kupieckiego. Nie da się przecenić wagi tego spostrze­

żenia. Umiejscawia ono cyrkulację kapitału pieniężnego jako swoisty centralny system nerwowy, rządzący przepływami kapitału, które reprodukują kapitał jako całość. Zakłada to także uspołecznienie kapitału, zwiastujące jakąś gwałtowną

zmianę jego natury. Na przykład spółki akcyjne sprzyjają pojawieniu się zbioro­ wych i stowarzyszonych kapitałów, które z jednej strony pozwalają na znaczne poszerzenie skali, zasięgu i form kapitalistycznych przedsięwzięć, a z drugiej otwierają drogę ku rynkowi światowemu, gdzie stowarzyszona praca i kolektywne tytuły własności zyskują coraz silniejszą pozycję. Marks sądził nawet, że spółki ak­ cyjne, ze względu na ich stowarzyszeniowy charakter, mogłyby stać się podstawą

Rozdział VI Poglądy Marksa na system kredytowy

243

przejścia do niekapitalistycznego sposobu produkcji. Dzisiaj ten pomysł wydaje się przestarzały, o ile nie zaskakująco chybiony, jednak w tamtym czasie istniały całkiem dobre powody, żeby tak myśleć. Marks twierdził, że zarówno pozytywne, jak i negatywne cechy dotyczące możliwości związanych z powstaniem kapitalistycznego systemu kredytowego uosabiał francuski bankier Isaac Pćreire, o „sympatycznym w swej sprzeczności charakterze szachraja i proroka jednocześnie” (K3,1, 685). Pozwolę sobie zatem na małą dygresję (podobnie jak Marks w rozdziale 36) na temat owego charakteru. Bracia Pćreire - Isaac i Ćmile - otrzymali wykształcenie z zakresu Saint-Simonowskiego utopizmu we Francji lat trzydziestych XIX wieku i zastosowali część tych utopijnych koncepcji, przede wszystkim dotyczących siły stowarzyszonych kapita­ łów, w praktyce w czasach Drugiego Cesarstwa (1852-1870). Saint-Simon (1760-1825), wobec którego „geniuszu i encyklopedycznego umysłu” (K3, II, 229), według

Engelsa, Marks żywił sporo szacunku, pragnął zostać doradcą króla. Wysłał wiele li­ stów wskazujących taki czy inny sposób poprawy życia ogółu, co pozwoliłoby unik­ nąć gwałtowności zmiany, egzemplifikowanej przez rewolucję francuską, której niepohamowanie uważał za odrażające. Prawdopodobnie był jednym z pierwszych myślicieli, którzy zaproponowali coś na kształt Unii Europejskiej. Gdyby ktokolwiek go posłuchał, być może dałoby się uniknąć dwóch wojen światowych. Roztaczał wi­ zję racjonalnych i reprezentatywnych form rządu, które tworzyłyby prawo korzystne dla wszystkich klas pod panowaniem łagodnego monarchy. Zwracał też uwagę na znaczenie współpracy kapitału i pracy (co obejmowało rzemieślników i pracujących

przedsiębiorców kapitalistycznych), które dałoby początek projektom i pracom pu­ blicznym na ogromną skalę (co oczywiście wymaga społecznego planowania)1. To wszystko miałoby służyć dobrobytowi wszystkich. Od urzeczywistnienia tych pla­ nów dzieliło tylko zebranie w stowarzyszoną formę niewielkich ilości kapitału pie­ niężnego, mamotrawczo rozproszonych w całym społeczeństwie. Ludwik Napoleon, który w 1852 roku ogłosił się cesarzem po zamachu stanu z 1851 roku, był zwolennikiem koncepcji Saint-Simona. Czasem mówiono o nim „Saint-Simon na koniu". Ludwik liczył na to, że inwestycje infrastrukturalne na dużą skalę pochłoną niezatrudniony kapitał i pracę, pozostawione po krachu i ru­ chach rewolucyjnych 1848 roku. Bracia Pćreire odegrali w tym przedsięwzięciu

1 Przekład zmodyfikowany. Harvey, używając słowa planned, ma na myśli „społeczne/cen-

tralne planowanie” dla odróżnienia od rezultatów mechanizmu rynkowego. Polski termin „plano­

wanie” tego nie oddaje (przyp. tłum.).

244

Przewodnik po

Kapitale Karola

Marksa • część 2

strategiczną rolę. Stworzyli nowe instytucje kredytowe i zebrali niewielkie ilościo­ wo kapitały w stowarzyszone formy, za którymi optował Saint-Simon, a tym samym zdominowali świat finansów Drugiego Cesarstwa. Ze względu na sprawowaną przez nich kontrolę nad papierowym pieniądzem kredytowym stali się czołowymi

uczestnikami ogromnej misji absorpcji nadwyżki kapitału i pracy w celu przebu­ dowy i przekształcenia Paryża, orkiestrowanej przez Haussmanna. Partycypowali w budowie apartamentowców i nowych domów towarowych, a zarazem mono­ polizowali przedsiębiorstwa użyteczności publicznej (na przykład dostarczające oświedenie gazowe) oraz nowe struktury transportu i komunikacji w mieście. Ale boomowi lat pięćdziesiątych i wczesnych lat sześćdziesiątych XIX wieku i mitycz­ nej rywalizacji między braćmi Pćreire a konserwatywnym domem bankierskim Rothschildów (jeden z głównych wątków powieści Zoli Pieniądz) kres położył fi­ nansowy krach z roku 1867, który zniszczył spekulatywne imperium kredytowe Pćreire'ów. Być może to właśnie tę rywalizację miał Marks na myśli, gdy pisał: System monetarny jest w swej istocie katolicki, system kredytowy - protestancki. „The

Scotch hate gold" [„Szkot nienawidzi złota”]. W postaci papieru pieniężny byt towaru

jest jedynie bytem społecznym. Jedynie wiara przynosi zbawienie. Wiara w wartość pie­ niądza jako w immanentnego ducha towarów, wiara w sposób produkcji i przeznaczony

mu ład, wiara w poszczególnych agentów produkcji jako po prostu w uosobienie samopomnażającego się kapitału. Podobnie jednak jak protestantyzm nie może oderwać się od podstaw katolicyzmu, tak też system kredytowy nie może wziąć rozbratu z podsta­

wami systemu monetarnego (K3, II, 208).

Rothschildowie (choć Żydzi) wierzyli w „katolicyzm" złota jako podstawę systemu monetarnego, natomiast Pereire’owie (też Żydzi) postawili na papier. Gdy nastąpił krach, papierki okazały się bezwartościowe, ale złoto nigdy nie straciło swojego blasku, a w istocie błyszczało ponętniej niż kiedykolwiek wcześniej. Napięcie między papierowym pieniądzem kredytowym a pieniędzmi towa­

rowymi (takimi jak złoto) jest dostrzegalne w całym tym rozdziale. Marks mówi o nim wprost znacznie później, w samym środku rozdziału o kruszcach szlachet­ nych i kursie dewiz, pod innymi względami nieskładnego: Ale właśnie rozwój systemu kredytowego i bankowego, który z jednej strony prowadzi

do wprzężenia całego kapitału pieniężnego w służbę produkcji (...), a z drugiej strony redukuje w pewnej fazie cyklu rezerwę kruszcową do takiego minimum, że nie może

Rozdział VI Poglądy Marksa na system kredytowy

24S

już ona spełnić przypadających tej funkcji - właśnie ów rozwinięty system kredytowy

i bankowy stwarza to przeczulenie całego organizmu (K3, II, 176).

Rezerwa kruszcowa jest centralnym punktem systemu kredytowego, ponieważ stanowi gwarancję wymienialności pieniędzy. Pojawia się następująca struktura: bank centralny stanowi centralny punkt systemu kredytowego. Rezerwa kruszcowa

stanowi z kolei centralny punkt banku. Przekształcenie systemu kredytowego w sys­ tem monetarny jest nieodzowne (...). Pewną ilość kruszcu, nieznaczną w porówna­

niu z globalną produkcją, uznano za centralny punkt systemu. Tu jest źródło owego uroczego dualizmu teoretycznego, pomijając już zastraszające przykłady ujawnienia

się podczas kryzysów owego właściwego kruszcowi charakteru centralnego punktu systemu (K3, II, 177-178).

Pieniądz kredytowy System Finansowy

Bank centralny Pieniądz papierowy

Reprezentacja wartości Pieniądz towarowy: ztoto I srebro

Rysunek 4. Podstawa systemu finansowego.

246

Przewodnik po

Kapitale Karola Marksa

• część 2

Nawet jeśli porzucono jakiekolwiek pozory utrzymywania rezerwy kruszco­ wej czy rezerwy towarowej jako podstawy dla globalnego systemu kredytowego i monetarnego we wczesnych latach siedemdziesiątych XX wieku (choć istnieją tak zwane „złote żuki” forsujące powrót do standardu złota), koncepcja hierarchicz­ nych struktur centralnych punktów (z dolarem amerykańskim jako trzonem) na­ dal wydaje się właściwym opisem globalnego systemu finansowego. Dziś to nawet bardziej aktualne niż w czasach Marksa: kredyt, stanowiący także społeczną formę bogactwa, wypiera pieniądz i uzurpuje sobie

jego pozycję. Zaufanie, które się żywi do społecznego charakteru produkcji, sprawia wła­ śnie, że pieniężną formę produktów uważa się za coś szybko przemijającego i idealnego, po prostu za wytwór wyobraźni. Ale gdy tylko kredyt zostaje zachwiany - a faza ta nastę­ puje nieuchronnie w każdym cyklu nowoczesnego przemysłu - okazuje się, że wszelkie

realne bogactwo powinno się rzeczywiście i nagle przekształcić w pieniądz, w złoto i sre­

bro; szalone to żądanie, które jednak wyrasta nieuchronnie z samego systemu. Tymcza­ sem całe złoto i srebro, które powinno sprostać tym niebywałym uroszczeniom, wynosi

zaledwie kilka milionów przechowywanych w podziemiach banku (K3, II, 179).

Wcześniej Marks przedstawił jeszcze bogatszy opis tych stosunków: „fundamen­

tem produkcji kapitalistycznej jest fakt, że pieniądz jako samodzielna forma wartości przeciwstawia się towarowi, czyli że wartość wymienna musi uzyskać w pieniądzu samodzielną formę" (K3, II, 90). Pieniądz towarowy jako uniwersalny ekwiwalent jest właśnie tą samodzielną formą. Co zatem się dzieje, gdy pieniądz kredytowy i operacje kredytowe zastąpią towar-pieniądz? „Kiedy kredyt kurczy się lub zanika zupełnie, pieniądz przeciwstawia się naraz w sposób absolutny towarom jako jedyny środek płatniczy i prawdziwe uosobienie wartości. Stąd po­ wszechna deprecjacja towarów, stąd trudność, a nawet brak możliwości ich prze­ kształcenia w pieniądz, tzn. w ich własną, zupełnie fantastyczną formę” (K3, II, 90). Trudno przeoczyć zawartą tu aluzję do teorii fetyszyzmu. Co więcej, „sam pieniądz kredytowy jest tylko o tyle pieniądzem, o ile w kwocie swej nominalnej wartości

zastępuje absolutnie rzeczywisty pieniądz" (K3, II, 90). Gdy złoto odpłynie za gra­ nicę, wymienialność kredytu na pieniądz staje się problematyczna, tzn. staje się wątpliwa jego tożsamość z rzeczywistym złotem.

Stąd pochodzą środki przymusowe, podnoszenie stopy procentowej itd., aby zagwa­ rantować (...) wymienialność. (...) Deprecjacja pieniądza kredytowego (nie mówiąc

Rozdział VI Poglądy Marksa na system kredytowy

247

już wcale o - wyimaginowanym zresztą - pozbawieniu go cech pieniądza) zachwiałaby

wszystkimi istniejącymi stosunkami. Toteż składa się w ofierze wartość towarów, aby zabezpieczyć fantastyczne i samoistne istnienie tej wartości w pieniądzu (...). Toteż dla pieniądza o wartości niewielu milionów musi się złożyć w ofierze towary o wartości wielu milionów. Jest to nieuniknione w warunkach produkcji kapitalistycznej i stanowi

jeden z jej uroków. Dopóki społeczny charakter pracy występuje jako pieniężna forma istnienia towaru, a więc jako rzecz istniejąca poza obrębem rzeczywistej produkcji, do­ póty kryzysy pieniężne, niezależne od rzeczywistych kryzysów lub stanowiących ich

zaostrzenie, są nieuniknione (K3, II, 90-91).

Czy z grubsza właśnie to wydarzyło się podczas kryzysu lat trzydziestych XX wie­ ku? I czy to właśnie tę „nieuniknioność" starał się zwalczyć keynesizm?

Choć to napięcie między pieniądzem kredytowym a „rzeczywistym” było od dawna dostrzegalne, dopiero w systemie kapitalistycznym ujawnia się to najdobitniej, i to w najbardziej gro­

teskowej postaci niedorzecznej sprzeczności i bzdurstwa, gdyż 1. w systemie kapitali­ stycznym jak najdokładniej zniesiono produkcję mającą na celu bezpośrednią wartość użytkową, produkcję na własny użytek producenta, a zatem w systemie tym bogactwo

istnieje jedynie jako proces społeczny, wyrażający się w powiązaniu produkcji z cyrkula­ cją; 2. wraz z rozwojem systemu kredytowego produkcja kapitalistyczna dąży nieustan­ nie do zniesienia tej bariery kruszcowej, która jest zarazem rzeczową i fantastyczną barierą krępującą bogactwo i jego ruchy, za każdym jednak razem rozbija sobie głowę o tę barierę (K3, II, 180).

Dlatego też forma pieniądza towarowego jest przeszkodą dla ekspansji, którą przekroczyć czy obejść pozwala pieniądz kredytowy, ale w pewnym momencie jego jakość i wiarygodność ma podstawę jedynie w jego wymienialności na pie­ niądz towarowy.

Jedną z rzeczy, które niezmiennie przysparzają badaczom (włączając w to samego Marksa) trudności, jest uporanie się z różnicą między z jednej strony bo­ gactwem cyrkulującym w systemach pieniężnym i kredytowym a rzekomo „rzeczy­ wistym” bogactwem wytwarzanym z drugiej. Związek między Wall Street a Main Street (czy, jak powiedzieliby Brytyjczycy, między City a High Street) dla wszystkich jest zagadką. Bieżące spory dotyczące dalszych losów euro stanowią doskonały przykład panującego pomieszania. Marks sugeruje tu, że system monetarny oparty

248

Przewodnik po

Kapitale Karola

Marksa • część 2

tylko na pieniądzu towarowym działa jako bariera ograniczająca dalszą akumulację kapitału, ponieważ ilość złota nie jest nieskończona. Istnieje wyraźne i ciągłe nie­ bezpieczeństwo tego, co dziś nazywa się „represją finansową” która występuje, gdy nie ma wystarczającej ilości pieniędzy (jakiegokolwiek rodzaju), by zabezpieczyć cyrkulację coraz większej masy towarów produkowanych wraz z postępem akumu­ lacji kapitalistycznej. Pieniądz kredytowy staje się tym samym nie tyle przydatny, co decydujący dla ciągłej ekspansji kapitalizmu. Istnieją dowody prima facie (choć nie słyszałem o tym, by zostało to zbadane empirycznie), przemawiające za tym, że równolegle z historią akumulacji kapitału następowała akumulacja pieniędzy kre­ dytowych i odpowiadającego im długu. Tylko w ten sposób akumulacja kapitału może być „bezgraniczna”. Jeżeli jednak akumulacja kapitału zależy od akumulacji pieniądza kredytowego i instrumentów kredytowych, z konieczności daje początek fetyszystycznemu monstrum własnej kreacji, opartym na wierze, pewności i oczeki­ waniu, które od czasu do czasu wymyka się spod jej kontroli. Pieniądz kredytowy to nie tylko odpowiednik pieniądza kruszcowego - przenosi system monetarny i kon­ cept pieniądza na zupełnie nowy poziom, który nie obala fetyszyzmu obecnego w systemie kredytowym, ale raczej na niego przyzwala. „Piana kredytowa" {credit froth), bańki aktywów, boomy i krachy spekulacyjne to cena, jaką przychodzi kapi­ tałowi zapłacić za chwilowe uwolnienie się od ograniczeń towaru-pieniądza. Te ograniczenia powracają jednak wraz z fazami kryzysu. Masa zobowiązań

kredytowych co jakiś czas kolosalnie przekracza rzeczywiste wytwarzanie warto­ ści (jakkolwiek to się mierzy); wtedy pieniądz towarowy (reprezentujący wartość) sprowadza na ziemię szaleństwo pieniądza kredytowego w trakcie kryzysu pienięż­ nego. To dyscyplina prawdziwej, twardej monety łączy Wall Street z Main Street. Oto „katolicyzm" podstawy monetarnej w działaniu. Warto dodać, że odniesienie religijne jest odzwierciedleniem wieloletniego potępiania przez Kościół katolicki pożyczki na procent (stanowisko, które utrzymuje się we współczesnym prawie islamskim, a które sam Kościół porzucił dopiero pod koniec XIX wieku). Sławetne rozróżnienie Marcina Lutra na złą lichwę i prawomocność „słusznej” stopy procen­ towej było jedną z ważniejszych przyczyn zerwania z Rzymem.

To, co istotne w przypadku systemu kredytowego, to jego zdolność do przeła­ mywania wszelkich monetarnych barier dla akumulacji, pozwalająca na wkrocze­ nie do świata bezgranicznego wzrostu. Kreacja pieniądza papierowego (zobowią­ zań zapłaty) otwiera nieskończone możliwości. Właśnie to stało się w przypadku bańki na rynku nieruchomości po 2001 roku w Stanach Zjednoczonych. Ceny zaczęły rosnąć i wszyscy zyskiwali na wzroście wartości nieruchomości, a im

Rozdział VI Poglądy Marksa na system kredytowy

249

większe były zyski, tym wyższe stawały się ceny. Domy przypominały bankoma­ ty bez żadnego limitu wypłaty, aż do momentu, w którym ludzie zauważyli, że

ceny nieruchomości już dawno temu straciły jakikolwiek związek z poziomem wynagrodzeń. Potem nastąpił krach. To samo miało miejsce w przypadku boomu

nieruchomości w Japonii lat osiemdziesiątych XX wieku. Wraz z nadejściem kra­ chu liczy się tylko płynność właścicieli (władców prawdziwego, twardego pienią­ dza). To podług ich potrzeb zajęcia komornicze, straty i deprecjacje mienia nastę­ pują jedna po drugiej. Jakie znaczenie ma to wszystko dziś? Kruszcowa podstawa światowego syste­ mu monetarnego została oficjalnie porzucona we wczesnych latach siedemdzie­ siątych XX wieku. Zdaje się, że z tym momentem spostrzeżenia Marksa stały się bezużyteczne. Czyż nie twierdził, że „pieniądz - w formie szlachetnych kruszców pozostaje podstawą, od której system kredytowy nie może się z natury rzeczy nigdy oderwać" (K3, II, 230). Rzecz jasna, złoto wciąż odgrywa istotną rolę rezerwową. Gdy wiara w papier i pieniądz kredytowy niemalże się złamie, ceny złota poszybu­ ją tak, jak to miało miejsce przez ostatnich parę lat. Mniejszość wciąż twierdzi, że złoto jest najbezpieczniejszym sposobem utrwalenia wartości rzeczywistego pie­ niądza. Pełno dziś ogłoszeń zachęcających do zainwestowania w złoto ze względu na związane z nim bezpieczeństwo. Być może coś w tym jest (a jeżeli cena złota potroi się w ciągu pięciu kolejnych lat, jeszcze gorzko zapłaczemy)! Mimo to praw­

dopodobieństwo powrotu do standardu złota pozostaje niewielkie. Zgodnie z powszechą opinią oznaczałoby to nieporównywalną katastrofę dla ciągłej ekspansji globalnego handlu i skazanie świata na nieustanny kryzys. Światowa gospodarka

opiera się na kredycie i nie może się od niego uwolnić. Jeżeli zatem kruszcowy „punkt centralny" znika, co go zastępuje? Odpowiedź brzmi: banki centralne pospołu z regulacyjnymi instytucjami państwowymi (splot państwo-finanse, jak to nazywam). Dziś to właśnie one współtworzą „punkt cen­ tralny" globalnego systemu finansowego i kredytowego. Dla Marksa tym punktem centralnym był Bank Anglii, dla nas - Bank Rezerwy Federalnej Stanów Zjednoczo­ nych (obok Departamentu Skarbu), a także wszelkie inne banki centralne i insty­ tucje regulacyjne innych państw - Wielkiej Brytanii, Japonii i krajów Unii Europej­ skiej. Dąży się więc do tego, by zastąpić mechanizm regulacyjny, opierający się na rzeczywistej produkcji towarowej (złota i srebra), stworzoną przez ludzi instytucją. Ludzki osąd staje się zatem jedynym źródłem rygoru narzuconego tworzeniu kre­ dytu. Niemniej, czy te ludzkie instytucje postąpią właściwie? Krytyczny osąd musi się zatem zwrócić ku strukturze i regulacji głównych banków, ku formułowanej

250

Przewodnik po

Kapitale Karola Marksa • część 2

przez aparat państwowy polityce przeciwdziałania nadużyciom, jakie okresowo pojawiają się w systemie kredytowym. Jeżeli banki centralne i instytucje regulacyjne są źle skonstruowane albo dzia­

łają na podstawie jakiejś błędnej teorii ekonomicznej (dajmy na to, monetaryzmu), przyjęta przez nie polityka może w istotnym stopniu przyczyniać się do powsta­ wania sytuacji kryzysowych. Wielu uważa, że polityka banku centralnego odegrała istotną rolę w nasileniu wielkiego kryzysu lat trzydziestych XX wieku (podobnie jak katastrofalna w skutkach decyzja Winstona Churchilla, wtedy kanclerza skar­ bu, o powrocie przez Wielką Brytanię do standardu złota w latach dwudziestych XX wieku). Dziś, jak sądzą niektórzy, polityka Bena Bemanke z Rezerwy Federal­ nej prowadzi całe Stany Zjednoczone na manowce, natomiast działania Alana Greenspana, którego kadencja swego czasu zdawała się złotym wiekiem Rezerwy,

przyczyniły się do niszczycielskiego krachu lat 2007-2008. Niewątpliwie wiele osób utrzymuje, że to właśnie porażka w regulacji doprowadziła do niedawnych wyda­ rzeń, a skuteczniejszą strukturę regulowania zachwala się jako jedną z lepszych odpowiedzi na kryzys nie tylko w Stanach, ale na całym świecie. Co jednak powin­ niśmy myśleć o Europejskim Banku Centralnym, który ma mandat do trzymania w ryzach inflacji bez względu na poziom bezrobocia, przez co jedyną stosowną od­ powiedzią na grecki kryzys wydaje mu się forsowanie paraliżującej i wciąż pogłę­ biającej się polityki zaciskania pasa? Ludzkie instytucje nie są nieomylne, kształ­ tuje je szereg najróżniejszych sił społecznych i sprzecznych stanowisk. Wytwarzają mechanizmy regulacji skrajnie różne od tych, które panowały w epoce pieniądza towarowego, będącego wówczas osią polityki banku centralnego. Nawet w czasach Marksa omylność instytucji finansowych i stosowanych przez nie strategii odgrywała istotną rolę. Marks powołuje się na „niedorzeczny" brytyjski Akt Bankowy z 1844 roku jako swój główny przykład. Ustawa ta podzie­ liła Bank Anglii na „wydział emisji banknotów i wydział bankowy" (K3, II, 149). Ten pierwszy przechowywał państwowe papiery wartościowe i rezerwę kruszcową oraz emitował banknoty, opierając się na tych rezerwach. Wymieniał swoje bank­

noty (znacznie bardziej poręczne w handlu) na złoto, a same banknoty zawierały obietnicę „zapłaty posiadaczowi” (wciąż można znaleźć tego typu obietnice na brytyjskich banknotach) w zlocie, jeżeli zajdzie taka potrzeba. Oznaczało to, że w każdym momencie mógłbym wejść do banku z banknotami i odzyskać złoto. Jednym słowem, banknoty były „wymienialne" (Zawsze istniała polityczna moż­ liwość zawieszenia wymienialności, która w istocie urzeczywistniła się w Wielkiej Brytanii podczas wojen napoleońskich). Z kolei druga część dyskontowała weksle,

Rozdział VI Poglądy Marksa na system kredytowy

251

zatwierdzała czeki, emitowała obligacje i była zaangażowana w inne typowo ban­ kierskie przedsięwzięcia. Ustawa z 1844 roku stworzyła mur pomiędzy dwiema

częściami banku. Jednak kryzys zaufania w roku 1848 uderzył tylko w jego drugą część. Wraz ze stratą zaufania do zdyskontowanych weksli handlowych i obligacji ludzie zaczęli ustawiać się w kolejce do banku. Wydziałowi bankowemu skończyło się złoto, a wydział emisji był nim zalany: Podział Banku na dwa niezależne wydziały pozbawił dyrekcję możności swobodnego dysponowania w momentach rozstrzygających wszystkimi rozporządzalnymi środkami,

wskutek czego mogły nastąpić wypadki, kiedy wydział bankowy stał w obliczu bankruc­

twa, gdy tymczasem wydział emisyjny miał w zlocie wiele nie tkniętych milionów. (...) Akt Bankowy z 1844 r. wprost zachęca tedy cały świat handlowy, aby w obliczu zbliżają­ cego się kryzysu nagromadził sobie zawczasu zasób banknotów, czyli aby przyspieszył

i zaostrzył kryzys; poprzez ujawniające się najdobitniej w decydującej chwili sztuczne wzmożenie popytu na kredyty pieniężne (...) sprawia, że podczas kryzysów stopa pro­

centowa osiąga niebywałą dotychczas wysokość (K3, II, 150-151).

Podobieństwo z losami stopy oprocentowania greckich obligacji podczas kryzysu w 2011 roku jest uderzające: miast usunąć kryzysy wzmaga je do tego stopnia, że albo musi runąć cały świat przemy­ słowy, albo Akt Bankowy. Już dwukrotnie, 25 października 1847 r. i 12 listopada 1857 r., kryzys osiągnął taki właśnie punkt szczytowy; rząd, zawieszając Akt z 1844 r., zwolnił

wtedy Bank z obowiązku ograniczania emisji banknotów i w obu wypadkach wystar­

czyło to, aby przełamać kryzys (K3, II, 151).

Nie uważam, by Marks twierdził, że Akt Bankowy z 1844 roku był przyczyną kryzy­ su, niewątpliwie jednak zintensyfikował i przyspieszył kryzys, który powstał z in­ nych powodów (Marks nie podaje z jakich). Co to jednak za instytucjonalny układ, który nie potrafi adekwatnie odpowiedzieć na nieuchronność cyklicznych kryzy­

sów? Z pewnością tak właśnie brzmiało podstawowe pytanie, zadawane w kon­ tekście Europejskiego Banku Centralnego i kryzysu zadłużenia, który w 2011 roku pochłonął nie tylko Grecję, ale również Irlandię, Portugalię, Hiszpanię i Włochy. Ze względu na to, że Marks uważał Akt Bankowy z 1844 roku za „niedorzeczny*; można domniemywać, że wierzył w możliwość Aktu Bankowego, który kryzysów by nie zaostrzał. Kredyt osobowy i instytucje bankowe mogły być tworzone tak,

252

Przewodnik po

Kapitale Karola Marksa

• część 2

by zachować wystarczającą elastyczność, umożliwiającą złagodzenie zmienno­ ści poziomu produkcji i cen, a - co najważniejsze - zmienności nastrojów wśród inwestorów. Czy możliwe były jednak instytucje finansowe, które zniwelowałyby fundamentalne sprzeczności leżące u podstaw formowania się kryzysów? Dla key-

nesistów to święty Graal polityki publicznej. Marks nie wierzył jednak, że to moż­ liwe. „Niekompetentne i niedorzeczne ustawodawstwo bankowe, jak np. ustawy z lat 1844-1845, może pogłębić kryzys pieniężny, ale nie ma takiego ustawodaw­ stwa bankowego, które mogłoby kryzys zażegnać" (K3, II, 49). Co zatem oznacza całkowite i formalne porzucenie osadzenia kredytu w pienią­ dzu towarowym począwszy od wczesnych lat siedemdziesiątych XX wieku (w niefor­ malny sposób obeszły je keynesowskie strategie realizowane po 1930 roku)? Trudno powiedzieć, czy Marks odnalazłby się w tych współczesnych przemianach. Z całą pewnością byłoby mu bliżej do keynesistów niż do monetarystów (wielokrotnie kry­ tykował ilościową teorię pieniądza w wersji zaproponowanej przez Ricarda). Wydaje mi się jednak, że nigdy nie uwierzyłby w to, że kapitalistyczne tendencje do kryzysów mogą zostać ograniczone, nie wspominając już o ich przezwyciężeniu, przez refor­ my finansowe. W moim przekonaniu uważna lektura tych rozdziałów to potwierdza. Postawienie tych pytań właśnie teraz jest istotne, ponieważ wraz z analizą kredytu Marks zdaje się kierować swoje rozumienie kapitału w radykalnie inną stronę. W kontekście oczywistego, choć okresowego szaleństwa powstającego w ramach

systemu finansowego nasuwa się pytanie: czemu u licha jakiekolwiek społeczeństwo

to toleruje? Odpowiedź Marksa jest jednoznaczna. Kredyt jest absolutnie niezbęd­ ny, jeśli ekspansywny nacisk ciągłej akumulacji kapitału ma zostać dostosowany do warunków monetarnych. Przeszkoda, jaką wytwarza pieniądz kruszcowy (i wymie­ nialność banknotów na złoto), musi zostać pokonana, ponieważ ilość złota i srebra jest zarówno nieadekwatna (ponieważ relatywnie nieelastyczna względem fluktuacji produkcji towarów), jak i - koniec końców - niewystarczająca, ponieważ jest wyczerpywalna. Co więcej, spekulacyjny charakter wszelkich form inwestycji kapitałowych (z których wszystkie zakładają, że wzrost w formie większej wartości dodatkowej zo­ stanie osiągnięty na koniec dnia) nieuchronnie zawiera się w cyrkulacji kapitału przy­ noszącego procent. I, jak wielokrotnie widzieliśmy w tomie II Kapitału, kapryśność różnych czasów cyrkulacji (zwłaszcza kapitału trwałego) może zostać wyregulowana tylko dzięki aktywnemu systemowi kredytowemu; uwolnienie „kapitału martwego" z nagromadzonego skarbu (co nie byłoby możliwe bez systemu kredytowego) odgry­ wa kluczową rolę raczej w przyspieszaniu, a nie spowalnianiu akumulacji. Właśnie to i nie tylko to reprezentowali swoimi działaniami bracia Pćreire. Ku przerażeniu

Rozdział VI Poglądy Marksa na system kredytowy

253

konserwatywnej rodziny Rothschildów, która kontrolowała tak ogromne ilości złota, porzucili ograniczenia bazy monetarnej. Jednak krach roku 1867 unaocznił słabo­ ści pozycji braci Pereire i zdawał się tym samym dowodzić słuszności wiary rodziny Rothschildów (i Marksa?) w ostateczną potęgę złota. A jednak bracia Pćreire skutecz­ nie pomagali wchłonąć nadwyżki kapitału i pracy przez piętnaście lat. Zostawili po sobie również radykalne zmiany środowiska zabudowanego, które do dziś możemy podziwiać, przechadzając się paryskimi bulwarami, ciesząc się parkami czy nawet korzystając z dopływu wody czy kanalizacji, w które wyposażone są okazałe, nawet jeśli mało różnorodne domy przy bulwarach, po dziś dzień charakteryzujące centrum stolicy. Bracia Pćreire byli wizjonerami i ryzykantami, prawdziwie przedsiębiorczymi kapitalistami; postępowali zgodnie z własnymi przekonaniami, gdy w międzyczasie

rodzina Rothschildów stała w miejscu. Stawia to przed nami interesujące pytania o wiarę, przekonania i psychologię. Pieniądz, powieść Zoli, skupiająca się na rywalizacji pomiędzy Saccardem (Pćreire) i Gundermanem (Rothschildami) w czasach Drugiego Cesarstwa, obraca się wo­ kół zderzenia uczuć i mentalności, które towarzyszą spekulacji finansowej. Oto co mówi Saccard, usiłując przekonać swoją skromną, szanowaną i rozważną siostrze­ nicę, Madame Caroline, o sprawiedliwym charakterze jego działalności spekulacyj­ nej, którą ona postrzega jako podejrzaną: Niech pani spojrzy! - wykrzyknął Saccard -(...) zobaczy pani, jak na tych wyludnionych

równinach, opustoszałych wzgórzach zatętni nowe życie, gdy przetną je nasze linie kolejowe; pola zostaną wykarczowane, powstaną drogi, kanały, wyrosną z ziemi nowe

miasta, słowem - życie powróci tu tak, jak wraca do sił chore ciało, gdy do zwątlonych żył wpuści się świeżą krew. Cudów tych dokona pieniądz! (69)

Niechżeż pani zrozumie, że spekulacja - gra - jest główną sprężyną, sercem tak wielkie­

go przedsięwzięcia jak nasze. Przyciąga krew, zbiera ją zewsząd drobnymi strumyczka­ mi, gromadzi i rozprowadza następnie szeroko we wszystkich kierunkach, tworzy ów

potężny obieg pieniądza, który jest podstawą życia wielkich interesów (107).

Ależ spekulacja to sam smak życia, odwieczne pożądanie, które każę walczyć i żyć. (...) Gdyby nie spekulacja, nie byłoby interesów... (127) Podobnie w miłości. W miłości, jak

i w spekulacji, jest dużo brudu; również w miłości ludzie myślą tylko o swym własnym

zaspokojeniu; bez miłości nie byłobyjednak życia, a świat skończyłby się1.* 2 Ś. Zola, Pieniądz, przel. H. Suwała, Wydawnictwo Puls, Londyn 1997. Kursywą został wyróżniony fragment, który nie pojawia się w polskim tłumaczeniu. Co więcej, nie ma go także

254

Przewodnik po

Kapitale Karola

Marksa • część 2

Właśnie w kontekście tych uczuć znacznie łatwiej zrozumieć, co miał na myśli Marks, określając Isaaca Pereire’a jako osobę obdarzoną „sympatycznym w swej sprzeczności charakterem szachraja i proroka jednocześnie” System kredytowy wydaje się na pierwszy rzut oka pozbawiony praw, cha­ otyczny i pozornie nie do opanowania w swojej zdolności do wywoływania gorą­ czek spekulacyjnych i cyklicznych krachów. Można się tego spodziewać, ponie­ waż procent jest, mówiąc językiem Zarysu, szczególnością, którą regulują (jeśli już) inne szczególności, zwłaszcza zaś, jak już widzieliśmy, popyt i podaż kapitału pieniężnego, a także konkurencja pomiędzy poszczególnymi frakcjami kapita­ łu. Tym samym z konieczności jest przypadkowy, pozbawiony praw i koniunk­ turalny. Zależy również od wiary. Kluczowa staje się leżąca za tym wszystkim psychologia, jak usiłował później podkreślić Keynes (i co Zola tak genialnie zilu­ strował). Jednak według Marksa pytanie przyjmuje raczej inną postać. Sprowadza się do sposobu, w jaki kapitały i kapitaliści mogą funkcjonować, gdy zamknięci są w nieodłącznym fetyszyzmie powierzchownych form kapitału. Jak kapitaliści, zagubiwszy się w labiryncie własnych fetyszystycznych tworów, mogą odgadnąć źródło swoich rozterek, nie mówiąc już o znalezieniu drogi wyjścia? Podejrze­ wam, że właśnie to jest „pomieszanie” które Marks chciał zdemaskować. Roz­ wikłanie go zależy od lepszego zrozumienia pojęcia kapitału Akcyjnego, którym niebawem się zajmę. Marks sugeruje również, że tendencja do nadprodukcji i nadakumulacji kapi­

tału - czy tego, co nazywał później „nadmiarem" kapitału - określonych wcześniej mianem fundamentalnych cech ogólnych praw ruchu kapitału, działają jako punk­ ty zapalne czy nawet przyczyny leżące u podstaw kryzysów zaufania, które cyklicz­ nie dręczą system kredytowy. „Katolicyzm" bazy monetarnej, w którym rzeczywista wartość reprezentowana jest przez pieniądz towarowy w postaci złota czy srebra, jest dla Marksa ostatecznym sprawdzianem rzeczywistości dla gorączek speku­ lacyjnych. Nawet wtedy, gdy pieniądz towarowy - kruszce szlachetne - zostanie zwolniony z roli pośrednika jako reprezentacja wartości, z pewnością mało praw­ dopodobne jest, by Marks zgodził się na usunięcie samej wartości z jej centralnej roli arbitra praw ruchu kapitału. Pytanie o stosunek pomiędzy niematerialnymi,

w nowszym przekładzie angielskim (É. Zola, Money, przeł. V. Minogue, Oxford University Press,

Oxford 2014) oraz trudno znaleźć jego odpowiednik w wydaniu oryginalnym (É. Zola, L'Argent, Gallimard, Paris 1980). Pojawia się natomiast w przekładzie cytowanym przez Harveya: É. Zola,

Money, przeł. E. Vizetelly, Alan Sutton, Stroud 1991, s. 232 (przyp. tłum).

Rozdział VI Poglądy Marksa na system kredytowy

2S5

ale obiektywnymi siłami wartości a rozwojem systemu kredytowego wysuwa się więc na pierwszy plan teoretycznego namysłu.

Chociaż Marks nie udziela jednoznacznej odpowiedzi, w rozdziałach tych wy­ pracowuje pogląd, który jest punktem wyjścia dla dalszych rozważań. To przede wszystkim rola fikcyjnych i spekulacyjnych form kapitału w kształtowaniu („za­ kłócaniu" byłoby lepszym słowem) rzeczywistych, w przeciwieństwie do ogólnych, praw ruchu akumulacji kapitalistycznej3. Jednak związki między Wall Street a Main Street pozostają tak samo nieprzejrzyste dziś, co w czasach Marksa. Czy intuicyjna zdolność Marksa do zadawania właściwych i podstawowych pytań pomaga w dal­ szej analizie? Wraz z bardziej szczegółowym zagłębianiem się w kolejne rozdziały warto zachować w pamięci to pytanie. Rozpocznę jednak od rozdziału 36 tomu III, który podejmuje kwestię dziejów systemu kredytowego.

3 Pamiętajmy, że przedmiotem zainteresowania Marksa są przede wszystkim ogólne prawa

ruchu kapitału. Zdaniem Harveya te ogólne prawa ulegają istotnemu zniekształceniu w wyniku działań kapitału fikcyjnego, który kształtuje rzeczywiste prawa ruchu kapitału (przyp. red.).

Rozdział 36 tomu III. Stosunki przedkapitalistyczne

„Kapitał przynoszący procent albo - jak go możemy nazwać według jego starodawnej

formy - kapitał lichwiarski należy łącznie ze swym bliźniaczym bratem, kapitałem kupieckim, do przedpotopowych form kapitału, których istnienie znacznie poprze­ dzało kapitalistyczny sposób4 produkcji i które spotyka się w różnych gospodarczych formacjach społeczeństwa" (КЗ, II, 209). Sformułowanie to odpowiada tym, które znajdujemy w innych miejscach Kapitału (zob. np. Ki, 190). Zwróćmy uwagę, że kapitał przynoszący procent poprzedza kapitalistyczny sposób produkcji. Stoi to w jawnej sprzeczności z błędną historią powtarzaną niekiedy przez Marksa za Ada­ mem Smithem, według której istniała naturalna ewolucja prowadząca od gospodar­ ki naturalnej przez gospodarkę pieniężną aż po gospodarkę kredytową (K2,145-146).

Utowarowienie, pieniądz, jak również sprzedaż i kupno siły roboczej - wszystko to musiało istnieć przed kapitalistycznym sposobem produkcji (o czym przekonaliśmy się w pierwszych rozdziałach tomu II). Teraz jednak dowiadujemy się, że nawet pie­ niądz jako kapitał przynoszący procent musiał poprzedzać powstanie jego własne­ go dystynktywnego sposobu produkcji. Nadwyżkę pieniężną (skarb) siłą rzeczy zawsze można było znaleźć w przedkapitalistycznych społeczeństwach. Ta nadwyżka stała się kapitałem dopiero wte­ dy, gdy zawodowy ciułacz skarbów „przekształcił się w lichwiarza" (КЗ, II, 209) Konieczne jednak jest, by „pieniądz (...) mógł przynosić procent" (КЗ, II, 210),

by mógł być pożyczany w celu przywłaszczania pracy innych. „Rozwój kapitału lichwiarskiego łączy się z rozwojem kapitału kupieckiego, zwłaszcza zaś kapitału

4 Tłumaczenie zmodyfikowane. Polscy tłumacze III tomu posłużyli się tu sformułowaniem „system produkcji" Dla ujednolicenia argumentu zdecydowaliśmy się na modyfikację i konse­

kwentne używanie „sposobu produkcji” (przyp. tłum.).

Rozdział VI Poglądy Marksa na system kredytowy

257

pieniężno-handlowego" (K3, II, 209). W starożytnym Rzymie te dwie formy kapi­ tału „osiągnęły (...) najwyższy punkt rozwoju” (K3, II, 209). W rozdziale o kapitale kupieckim Marks żalił się na „pomieszanie" obecne u ekonomistów, którzy trakto­ wali kapitały pieniężny i kupiecki jako odnogi produkcji (podobnie jak rolnictwo, przemysł i inne elementy podziału pracy), a nie jako kategorie posiadające odręb­

ne cyrkulacje. W czasach prekapitalistycznych lichwiarskie pożyczki występowały w dwóch postaciach - „po pierwsze, lichwa uprawiana w drodze wypożyczania pieniędzy rozrzutnym możnym, zwłaszcza właścicielom ziemskim; po wtóre, lichwa upra­ wiana w drodze wypożyczania pieniędzy drobnym producentom, którzy mają na własność swoje własne warunki pracy - do ich liczby włączony jest rzemieślnik, a w szczególności chłop" (K3, II, 210-211). Dlatego też lichwa „z jednej strony podkopuje i rujnuje bogactwo starożytne i feudalne oraz starożytną i feudalną własność, z drugiej zaś strony podkopuje i rujnuje produkcję drobnochłopską i drobnoburżuazyjną" (K3, II, 213). Słowem, dopełnia opisywany w tomie I pro­ ces akumulacji pierwotnej (choć Marks nie posługuje się tutaj tym pojęciem). Z czasem „kapitał lichwiarski i majątek kupiecki przyczyniają się do powstania majątku pieniężnego, niezależnego od wartości ziemskiej” (K3, II, 216). Słyszy­ my tu echo spostrzeżenia z Manifestu komunistycznego, gdzie stwierdza się, że niezrównana ruchliwość pieniądza (kapitału w motylej postaci), a także towarów przyczynia się do dominacji kapitału kupieckiego nad feudalną władzą opartą na własności ziemskiej. To jednak, czy następująca potem „koncentracja wielkich kapitałów pienięż­ nych” doprowadzi do tego, że „jego miejsce zajmuje kapitalistyczny sposób pro­ dukcji, zależy całkowicie od stopnia rozwoju historycznego i związanych z tym warunków" (K3, II, 211). Lichwa mogła przyczynić się do podważenia i zniszcze­ nia feudalnych i starożytnych sposobów produkcji, jednak sama w sobie nie dała i nie mogła dać początku kapitalistycznemu sposobowi produkcji. Choć lichwa koncentruje majątki pieniężne, „kapitał lichwiarski wywołuje zubożenie owego sposobu produkcji, paraliżuje siły wytwórcze miast je rozwijać, a zarazem uwiecz­ nia owe nieszczęsne stosunki, w których społeczna produkcyjność pracy nie roz­ wija się tak, jak w produkcji kapitalistycznej - kosztem samej pracy” (K3, II, 213). Sama w sobie „nie zmienia sposobu produkcji, lecz jak pasożyt mocno się weń wpija i doprowadza go do żałosnego stanu. Ssie jego krew, paraliżuje nerwy i spra­ wia, że reprodukcja odbywa się w coraz mizerniejszych warunkach" (K3, II, 214), nawet jeśli „sam (...) sposób produkcji nie ulega zmianie" (K3, II, 215).

258

Przewodnik po

Kapitale Karola

Marksa • część 2

Niszczycielska siła lichwy budziła powszechnie odrazę i sprzeciw ze strony wielu potężnych instytucji, chociażby Kościoła katolickiego, który zakazywał lichwy oraz pożyczania na procent aż do końcówki wieku XIX. Pod koniec tego rozdziału

wspomina się wprowadzone przez Marcina Lutra rozróżnienie na lichwę i „słuszną i sprawiedliwą" stopę procentową - jeden z elementów zerwania z Rzymem, sedno rewolucji protestanckiej. Marks uważa za wysoce niedorzeczne (...) porównywanie wysokości tego procentu [lichwiarskiego], któ­

ry przywłaszcza sobie całą wartość dodatkową, z wyjątkiem tego, co przypada państwu,

z wysokością nowoczesnej stopy procentowej, kiedy to procent - przynajmniej normal­ ny - stanowi tylko część tej wartości dodatkowej. Zapomina się przy tym, że robotnik najemny wytwarza i oddaje zatrudniającemu go kapitaliście zysk, procent i rentę grun­

tową, słowem - całą wartość dodatkową (K3, II, 212).

Robotnicy najemni nie mogą zatem być niewolnikami długu w charakterze wy­ twórców w kapitalizmie, jednak stać się nimi mogą, zauważa przewidująco Marks, „w charakterze konsumenta" (K3, II, 213). To jedna z niewielu okazji, w których Marks wspomina możliwość pojawienia się długu konsumenckiego po stronie robotnika. Z tych względów „lichwa działa w sposób rewolucjonizujący przez to tylko, że

niszczy i rozkłada formy własności, na których mocnej podstawie i nieustannej re­ produkcji, odbywającej się w takiej samej formie, opiera się ustrój polityczny" (K3, II, 215) i „dopiero wtedy, kiedy istnieją już pozostałe warunki kapitalistycznego

sposobu produkcji, i tam, gdzie one istnieją, lichwa występuje jako jeden z czyn­ ników kształtujących nowy sposób produkcji, rujnując, z jednej strony, panów feudalnych i drobną produkcję, z drugiej zaś - centralizując warunki pracy i na­ dając im formę kapitału" (K3, II, 215). Marks w tym miejscu nie precyzuje, czym mogłyby być te „pozostałe warunki" jednak to, że przemyślnie nie wskazuje ani jednego takiego warunku (jak choćby przewrotu w siłach wytwórczych czy gwał­ townej zmiany sposobów myślenia o świecie), świadczy raczej o ich mnogości niż

odnoszeniu się tu do prostego objaśnienia przejścia od feudalizmu do kapitalizmu, w którym lichwa mogłaby odegrać strategiczną rolę. „Rozwój systemu kredytowego dokonuje się jako reakcja przeciw lichwie. Nie należy tego jednak rozumieć opacznie, a w żadnym wypadku pojmować w znacze­ niu, jakie temu zagadnieniu nadawali pisarze starożytni, Ojcowie Kościoła, Luter albo wcześni socjaliści. Oznacza to tylko i wyłącznie podporządkowanie kapitału

Rozdział VI Poglądy Marksa na system kredytowy

259

przynoszącego procent warunkom i potrzebom kapitalistycznego sposobu pro­

dukcji" (K3, II, 220). Co to właściwie oznacza? Kapitał przynoszący procent zachowuje formę kapitału lichwiarskiego wobec takich osób i klas lub też w takich stosunkach, kiedy zaciąga się pożyczki i można ich udzielać

nie w znaczeniu odpowiadającym kapitalistycznemu sposobowi produkcji; kiedy zacią­ ga się pożyczkę na skutek indywidualnej potrzeby, jak w lombardzie; kiedy konsumują­ cemu bogactwu udziela się pożyczek na rozrzutny tryb życia, bądź też kiedy producent

jest producentem niekapitalistycznym, drobnym chłopem, rzemieślnikiem etc. (...); wreszcie, kiedy sam producent kapitalistyczny działa w skali tak drobnej, że staje się po­ dobny do wymienionych wyżej producentów, żyjących z pracy własnych rąk (K3, II, 220).

Mówiąc krótko, powinniśmy się zatem spodziewać kontynuacji lichwiarskich praktyk w kapitalizmie, począwszy od współczesnych zubożałych miast w głębi

Stanów Zjednoczonych (gdzie lombard to jedna z kluczowych instytucji) po wszę­ dobylskich pożyczkodawców, którzy pasożytują na autochtonicznych popula­ cjach wiejskich. O wyjątkowości kapitału przynoszącego procent w kapitalizmie stanowią „zmienione warunki funkcjonowania tego kapitału" (K3, II, 221) i „zupełnie od­ mienna postać pożyczkobiorcy, który zawiera transakcję z wypożyczającym pieniądze” (K3, II, 221) - pożyczkobiorca otrzymuje kredyt jako „potencjalny kapitalista" nawet jeśli sam z siebie nie posiada środków. „Człowiek bez majątku, lecz energiczny, solidny, zdolny i fachowy może się w ten sposób przekształcić w kapitalistę" (K3, II, 221). Dla ekonomistycznych apologetów to coś godnego po­ dziwu, „chociaż (...) utrwala supremację samego kapitału, rozszerza jego podsta­ wę i pozwala na rekrutowanie coraz to nowych sił z dołów społecznych (...). Im bardziej klasa panująca zdolna jest wchłaniać co najwybitniejszych przedstawi­ cieli klasy uciskanej, tym trwalsze i niebezpieczniejsze jest jej panowanie" (K3, II, 221). Toteż kapitalistyczny mit „od pucybuta do milionera" pełni funkcję przeko­ nującego uzasadnienia ideologicznego dla utrzymywania się stosunków kapitali­ stycznych, a zarazem wzmacnia klasę kapitalistyczną, zabezpiecza jej siły i potęgę. Brak horyzontalnej mobilności społecznej (lub jej zmniejszenie, jak ma to ostat­ nio miejsce w Stanach Zjednoczonych) często postrzega się więc jako zagroże­ nie dla trwania kapitalistycznego porządku społecznego. Ze względu na stopień, w jakim współczesny system kredytowy zabezpiecza ruchliwość i elastyczność, był i jest postrzegany w korzystnym świetle.

260

Przewodnik po

Kapitale Karola

Marksa • część 2

Marks przechodzi następnie do krótkiego opisu okiełznywania lichwy i spo­ sobu podporządkowywania cyrkulacji kapitału przynoszącego procent „kapitało­ wi handlowemu i przemysłowemu, a nie na odwrót" (K3, II, 225). W tym miejscu zwraca uwagę na pionierską rolę towarzystw kredytowych, powstałych w Wenecji

i Genui w XII i XIV wieku, i na ich strategiczne znaczenie dla przemian, których sercem była siedemnastowieczna Holandia, gdzie „wraz z handlem i manufakturą rozwinął się kredyt handlowy i handel pieniędzmi, a kapitał przynoszący procent został przez sam bieg rozwoju podporządkowany kapitałowi przemysłowemu i handlowemu" (K3, II, 224). Dzisiaj to już dobrze znane fakty z historii gospodarki, a ci zaznajomieni z Giovannim Arrighim i jego opisem roli, jaką odegrała finansjalizacja w zapewnieniu przeniesienia hegemonii w globalnym kapitalizmie z włoskich republik miejskich do Holandii, Wielkiej Brytanii, a potem do Stanów Zjednoczonych, z pewnością zauważą podobieństwa. Jedno ze spostrzeżeń Marksa ma tu szczególne znaczenie. Odnosząc się do Wenecji i Genui, mówi bowiem, że prawdziwe banki założone w tych miastach-republikach są zarazem zakładami kredytu

publicznego, od których państwo otrzymuje pożyczki na poczet mających wpłynąć po­

datków, to nie należy zapominać, że kupcy, którzy założyli owe stowarzyszenia, sami byli czołowymi postaciami owych państw; byli jednakowo zainteresowani w tym, aby wyzwo­

lić spod supremacji lichwy zarówno swój rząd, jak i samych siebie, a jednocześnie jesz­ cze bardziej i jeszcze trwalej podporządkować sobie w ten sposób państwo (K3, II, 223).

Odnosi nas to do kluczowego znaczenia tego, co nazywam „splotem państwo-finanse” dla powstania kapitału jako dystynktywnego sposobu produkcji. To fun­ damentalne znaczenie splotu państwa i finansów w historii kapitału nie zostało w pełni dostrzeżone. Pojawiła się obecnie pokaźna literatura poświęcona po­ wstawaniu tak zwanego „państwa militamo-fískalnego" począwszy od późnego średniowiecza, która skupia się na tym, jak doszło do połączenia władzy pań­

stwowej z finansjeryzacją w kontekście ciągłych wojen późnego średniowiecza i jak ta forma państwa stała się ważnym czynnikiem w narzucaniu tych „warun­ ków” do których ogólnikowo nawiązuje Marks, jako koniecznych dla przejścia do kapitalistycznego sposobu produkcji. Tych, którzy preferują literackie odtwo­ rzenie tego procesu, odsyłam do powieści historycznej Hilary Mantel IV komna­ tach Wolf Hall, opowiadającej o życiu Thomasa Cromwella, doradcy Henryka VIII w kwestiach skarbowych i osoby odgrywającej kluczową rolę w łączeniu

Rozdział VI Poglądy Marksa na system kredytowy

261

państwa i kapitału w tamtych czasach. Oczywiście powieść opowiada o dwor­ skich intrygach (począwszy od małżeństwa z Anną Boleyn, jej egzekucji i egze­

kucji Thomasa More'a); jednak pod powierzchnią możemy dojrzeć ewoluującą w kluczowych aspektach naturę państwa brytyjskiego. Również dzisiaj, w decy­ dujących momentach, sam szczyt systemu bankowego (obecnie Rezerwa Fede­ ralna w Stanach Zjednoczonych) musi połączyć się z tym aspektem władzy pań­ stwowej, który odpowiada za kwestie monetarne (obecnie Departament Skarbu Stanów Zjednoczonych) w opracowywaniu wspólnych strategii zmierzenia się z warunkami kryzysowymi, zagrażającymi zarówno państwu, jak i kapitałowi. Te wspólne strategie muszą uporać się z długiem publicznym i zadłużeniem sektora prywatnego, jak również z zależnością między nimi. Nie bez powodu po upadku Lehman Brothers dwiema osobami, które zdominowały media w Stanach Zjed­ noczonych, byli Hank Paulson (Sekretarz Skarbu) i Ben Bernanke (Przewodni­ czący Rady Gubernatorów Systemu Rezerwy Federalnej Stanów Zjednoczonych), zaś sam prezydent miał niewiele do powiedzenia. To właśnie był splot państwa i finansów w działaniu, jednocześnie obnażony (zazwyczaj woli pozostawać w cieniu) i uosobiony. To z tego względu kryzys strefy euro był tak głęboki - splot państwa i finansów musi dopiero się zawiązać i zacząć działać adekwatnie w ra­ mach Unii Europejskiej jako całości, nawet jeśli powołanie „technokratycznych rządów*; które tymczasowo zastąpiły demokratycznie wybrane rządy Włoch i Grecji w rzeczywistości oznaczało zatwierdzenie bezpośrednich rządów splotu

państwa i finansów. Prezydent Francji i niemiecka kanclerka5 zdają się obecnie dostrzegać konieczność (w znacznym stopniu idącą wbrew deklarowanym przez nich poglądom politycznym) zmodyfikowania lub renegocjacji traktatu europej­ skiego (i zrewidowania roli Europejskiego Banku Centralnego) w celu stawienia czoła tym samym wyzwaniom (być może nawet w ten sam sposób), które poja­ wiły się w Wenecji i Genui tak dawno temu. Tak czy inaczej, ta zacięta walka z lichwą, to domaganie się, aby kapitał przynoszący procent podpo­

rządkowano kapitałowi przemysłowemu, jest jedynie zwiastunem organicznych tworów, które urzeczywistniają te warunki produkcji kapitalistycznej w formie nowoczesnego

systemu bankowego; system ten z jednej strony pozbawia kapitał lichwiarski monopo­ lu, koncentrując wszystkie martwe rezerwy pieniężne i rzucając je na rynek pieniężny,

5 Ówcześnie odpowiednio: François Hollande i Angela Merkel (przyp. red.).

262

Przewodnik po

Kapitale Karola Marksa • część 2

z drugiej zaś - ogranicza monopol szlachetnych kruszców przez stworzenie pieniądza kredytowego (K3, II, 226).

W Wielkiej Brytanii przejście to zostało powitane „rykiem wściekłości" przez złotników (którzy mieli osobisty interes w zachowaniu władzy monopolistycz­ nej nad kruszcami szlachetnymi) i właścicieli lombardów przeciwko stworzeniu Banku Anglii, którego celem była konsolidacja funkcjonowania otwartego rynku pieniężnego. Ówcześnie dominowało żądanie, „aby kapitał przynoszący procent i w ogóle środki produkcji, które można wypożyczać, podporządkowano" (K3, II, 227) kapitalistycznemu sposobowi produkcji, co stanowiło jeden z „warunków” jego pełnej sprawności. Marks dowcipnie zaznacza, że „jeżeli zaś orientować się według samej frazeologii, to zdumiewa nieraz zgodność tego ujęcia - aż do spo­ sobu wyrażania się - ze złudzeniami bankowymi i kredytowymi saintsimonistów" (K3, II, 227-228). Tym samym przechodzi do kilku komentarzy na temat „Religion Saint-Simonienne" i roli braci Pćreire, o której już wspominałem. Nie wolno jednak zapomnieć, że po pierwsze, pieniądz - w formie szlachetnych krusz­ ców - pozostaje podstawą, od której system kredytowy nie może się z natury rzeczy ni­

gdy oderwać. Po wtóre, że system kredytowy zakłada istnienie monopolu na społeczne środki produkcji (w postaci kapitału i własności ziemskiej) w ręku osób prywatnych, że

on sam stanowi, z jednej strony, immanentną formę kapitalistycznego sposobu pro­ dukcji, a z drugiej - siłę napędową rozwoju tego sposobu produkcji aż do najwyższych

i ostatecznych form, które może osiągnąć (K3, II, 230-231).

Z całą pewnością Marks zapomniał o złotej zasadzie „nigdy nie mów nigdy" po­ nieważ obecnie istnieje system monetarny pozbawiony podstawy kruszcowej. Możemy również spojrzeć z pewną dozą sceptycyzmu na teleologiczną koncep­ cję propagowaną sto lat temu przez Lenina, w której kapitał finansowy jest „naj­ wyższą i ostatnią możliwą formą” jaką może przyjąć kapitalistyczny sposób pro­

dukcji. O ile bez wątpienia istniały historyczne fazy, w których kapitał finansowy wysuwał się na czoło czy nawet zajmował hegemoniczną pozycję, nie uważam, by układ sił pomiędzy frakcjami kapitału musiał zmierzać wyłącznie w jednym kierunku. Dotarliśmy jednak być może do punktu, w którym „wewnętrzny stosunek" po­ między pieniądzem a państwem stał się tak mocny, że niemożliwym jest wyobra­ żenie sobie władzy państwowej, która regulowałaby i kontrolowała finansjeryzację

Rozdział VI Poglądy Marksa na system kredytowy

263

z zewnątrz. Dowody na to znajdujemy w niedawnej ustawie Dodd-Frank regulują­ cej rynek instrumentów pochodnych, która napisana została właściwie przez ban­ kowców; przepisy wprowadzające są sformułowane niejasno, a podstawę paragra­ fu za paragrafem stanowią w dużej mierze życzenia lobby bankowego. Jeśli mam jednak rację na temat nieprzemijającej roli splotu państwa i finansów w historii kapitalizmu, to „wewnętrze" odnosi nas do początków samego kapitału. Czy ozna­ cza to, że państwo jest po prostu narzędziem kapitału, czy może to nieprzemijające połączenie państwa i finansów (zwróćcie uwagę, że nie kapitału w ogóle) prze­ kształciło się w ostatnich latach w coś radykalnie innego? Z pewnością nieskry­ wana władza posiadaczy obligacji nad polityką państwa jest większa niż kiedykol­ wiek. Przypominam sobie jednak również Harolda Wilsona, brytyjskiego premiera z ramienia Partii Pracy z lat sześćdziesiątych XX wieku, który narzekał na władzę „gnomów z Zurychu" dyktujących mu politykę finansową, nawet wtedy, gdy przy­ stał na żądania finansjery z londyńskiego City sprzeczne z interesami brytyjskiego kapitału produkcyjnego. Podobnie rzecz miała się ze sławetnym okrzykiem fru­ stracji Bilła Clintona, który wydał z siebie podczas spotkania ze swoimi doradcami ekonomicznymi przed pierwszą inauguracją: „Chcecie mi powiedzieć, że moja po­ lityka gospodarcza i szanse na reelekcję zależą od poglądów bandy pieprzonych handlarzy obligacjami?" - na co zareagowano gromkim: „Tak!" Mam wrażenie, że nie dysponujemy na tyle drobiazgową historią przeplatania się władzy państwo­

wej i finansowej, by móc określić, czy jesteśmy dziś w tej samej sytuacji, czy nie, chociaż wiemy z całą pewnością, że problemy regulacji finansowych i reform in­ stytucjonalnych mają dziś charakter międzynarodowy i znajdują się poza władzą i zasięgiem pojedynczego państwa. Marks zmienia jednak nagle kierunek tej „wewnętrznej siły" w ramach sys­ temu kredytowego o 180 stopni. „Społeczny charakter kapitału urzeczywistnia się w całej rozciągłości dopiero za pośrednictwem pełnego rozwoju systemu kre­ dytowego i bankowego (...). Tym samym system bankowy i kredytowy pozbawia kapitał prywatnego charakteru i w ten sposób zawiera w sobie, lecz tylko w sobie

[an sich] skasowanie samego kapitału" (K3, II, 231-232). Jest to całkiem zaskaku­ jące stwierdzenie, jak się jednak przekonamy, zostanie jeszcze powtórzone. „Bank i kredyt stają się zarazem najpotężniejszym czynnikiem, który zmusza produkcję kapitalistyczną do przekraczania swych własnych granic, oraz jedną z najpotęż­ niejszych dźwigni kryzysów i gorączek spekulacyjnych" (K3, II, 232). W którą stronę pójdzie kapitał? Oto pytanie, które kryje się za charakterystyką Izaaca Pćreire'a jako „szachraja i proroka" (K3,1,685) jednocześnie.

264

Przewodnik po

Kapitale Karola Marksa

• część

2

Aspekt profetyczny jest istotny dla Marksa: nie ulega wątpliwości, że system kredytowy będzie potężną dźwignią w przejściowym

okresie między kapitalistycznym sposobem produkcji a sposobem produkcji opartym na pracy zrzeszonej; wszakże tylko jako jeden z elementów w powiązaniu z innymi

wielkimi organicznymi przewrotami w samym sposobie produkcji. Natomiast złu­ dzenia żywione na temat cudownych właściwości systemu kredytowego i bankowego

w znaczeniu socjalistycznym wynikają z zupełnego braku znajomości kapitalistyczne­ go sposobu produkcji oraz systemu kredytowego jako jednej z jego form (K3, II, 232).

Jak się za chwilę dowiemy, to Proudhon ze swoją propozycją darmowego kredytu jako socjalistycznego remedium okaże się w tym wypadku ignorantem. Marks zdaje się tu proponować, że tak jak lichwa, która choć odegrała istotną prekursorską rolę, nawet jeśli jest formą przedpotopową, w powstaniu kapitalizmu, musiała zostać przekształcona w uwspólniony rynek pieniężny i cyrkulację kapita­ łu przynoszącego procent, tak kapitał ten odegra prekursorską rolę w przejściu do socjalizmu. „Organiczne przejście" do socjalizmu będzie zależało jednak od wielu innych przesłanek i czynników. Pozostawia nas jedynie z szeregiem nęcących, ale otwartych pytań o rolę pieniądza, systemu bankowego i kredytu nie tylko w procesie przejścia, ale również w ramach samego społeczeństwa socjalistycznego/komuni-

stycznego. Jeszcze jedna kwestia w tym rozdziale warta jest uwagi: Widzieliśmy już, że kapitał kupiecki i kapitał przynoszący procent są najstarszymi formami kapitału. Z natury rzeczy wynika jednak, że w wyobrażeniu ludu kapitał przynoszący pro­

cent uchodzi za formę kapitału par excellence (...) w kapitale przynoszącym procent zdol­

ność dokonywania przez kapitał własnej reprodukcji, wartość, która sama się pomnaża,

produkcja wartości dodatkowej, występuje jako właściwość zupełnie tajemna (K3, II, 234).

Tym samym wszystko zdaje się z niego wywodzić. W efekcie „zupełnie opacznie pojmuje się wewnętrzną strukturę kapitalistycznego sposobu produkcji” Kapitał

przynoszący procent może podążać - i robi to - w innych kierunkach niż te wy­ znaczone bezpośrednio przez wytwarzanie wartości dodatkowej. Te inne kierunki zostaną omówione później pod nazwą kapitału fikcyjnego. Tu, twierdzi Marks, niewłaściwe i pozbawione sensu jest włączanie do tej kwestii dzierżawy domów etc. na

indywidualne potrzeby. Nie ulega wątpliwości, że klasę robotniczą oszukuje się także

Rozdział VI Poglądy Marksa na system kredytowy

265

i w tej formie, i to w sposób wołający o pomstę do nieba; ale oszukuje ją także detalista,

który zaopatruje robotników w środki utrzymania. Jest to wyzysk wtórny, równoległy do wyzysku pierwotnego, którego ofiarą pada robotnik bezpośrednio w samym procesie produkcji (K3, II, 235).

Marks zazwyczaj jest niezbyt wrażliwy na te formy „wtórnego” wyzysku, nieważ­ ne, jak nikczemne. To jeden z tych niewielu momentów, w których doczekały się wzmianki. Pociąga to za sobą jednak możliwość wystąpienia głębokiej przepaści pomiędzy miejscem wytwarzania wartości dodatkowej a tym, gdzie i jak jest ona przechwytywana i realizowana przez klasę kapitalistów jako całość.

Rozdział VII • Rola kredytu i systemu bankowego (rozdział 27 i dalsze tomu III)

Dlaczego kredyt jest niezbędny dla wytwarzania i reprodukcji kapitału? Który z aspektów działalności sektora finansowego pozwala go postrzegać jako pro­ dukcyjny w stosunku do wartości oraz/albo wartości dodatkowej? W rozdziale 27 Marks wymienia szereg strategicznych funkcji, które pełni kredyt. Podsumowując: 1. Umożliwia płynny przepływ kapitału pieniężnego między sektorami i ga­ łęziami przemysłu w taki sposób, że stopa zysku ulega wszędzie wyrównaniu. To właśnie, jak sądzę, Marks miał przede wszystkim na myśli, gdy odnosił się wcześniej do działania kredytu jako „wspólnego kapitału klasy”. „Motyla” po­ stać kapitału zaczyna działać, by ujednolicić stopę zwrotu z różnych przemy­ słów, działalności i miejsc. 2. Znacząco zmniejsza: a) koszt cyrkulacji przez rezygnację z pieniądza to­ warowego, zastąpienie złota papierem i zmniejszenie potrzeby posiadania

funduszu rezerwowego (gromadzenia skarbu) dla przeciwdziałania zmien­ ności wymiany towarowej; b) czasy obiegu (lub, co właściwie sprowadza się do tego samego, zapewnia „przyśpieszenie metamorfoz towarów” i przyśpie­ szenie „tempa obiegu pieniężnego” [K3,1,676]). To przyspieszenie cyrkulacji przekłada się na proces reprodukcji kapitału jako takiego. Słowem, umożli­ wia zwiększenie prędkości (co staje się jasne wraz z analizą czasów obrotu). 3. Umożliwia powstanie spółek akcyjnych, co niezwykle poszerza skalę możli­ wych przedsięwzięć produkcyjnych, pozwala na prywatyzację funkcji niegdyś sprawowanych przez państwo, pomaga w centralizacji kapitału (o czym wspo­ mina się w tomie I). Oznacza to, że duża część przedsiębiorstw kapitalistycz­ nych ma teraz charakter uwspólniony, a nie prywatny i indywidualny. Marks kończy nieco zaskakującym wnioskiem: „to zniesienie kapitału jako własno­ ści prywatnej w obrębie granic samego kapitalistycznego sposobu produkcji”

270

Przewodnik po

Kapitale Karola

Marksa • część 2

które umożliwia „przemianę rzeczywiście funkcjonującego kapitalisty po pro­ stu w dyrygenta, administratora cudzego kapitału, właścicieli kapitału zaś - po prostu we właścicieli, po prostu w kapitalistów pieniężnych” (K3,1,677). Z tej ostatniej zmiany wynikają najróżniejsze konsekwencje. Jeżeli zarządca faktycz­ nie otrzymuje tylko wynagrodzenie za nadzór, kapitał jawi się jako prawo własności przyrodzone posiadaniu czystego kapitału pieniężnego, poszukującego procentu „wobec wszystkich jednostek rzeczywiście czynnych w produkcji, poczynając od za­ rządcy, a kończąc na ostatnim wyrobniku" (K3,1,678). Wytwarzanie wartości dodat­ kowej zdaje się zaledwie czymś, przez co czyni się zadość temu prawu. Kapitalista jako bezpośredni wytwórca staje się zarządcą kapitału pieniężnego innych osób: W towarzystwach akcyjnych funkcja ta [produkcja - DH] jest oddzielona od własności

kapitałowej, a więc i praca jest zupełnie oddzielona od posiadania środków produkcji oraz od posiadania pracy dodatkowej. Ten rezultat najwyższego rozwoju produkcji ka­

pitalistycznej stanowi niezbędną przejściową fazę na drodze do powrotnej przemiany kapitału we własność producentów, ale już nie w formie prywatnej własności indy­ widualnych producentów, lecz w formie własności producentów jako producentów

zrzeszonych, w formie bezpośredniej własności społecznej. Z drugiej strony, jest to przejściowa faza na drodze do przemiany wszystkich funkcji w procesie reprodukcji, które dotychczas łączyły się jeszcze z własnością kapitałową, po prostu w funkcje zrze­

szonych producentów, w funkcje społeczne (K3,1, 678).

Za każdym razem, gdy w wywodach Marksa pojawia się pojęcie „zrzeszonych pro­

ducentów’; zazwyczaj kryją się za nim jakieś możliwości postępu. „Uspołecznienie” kapitału przez powstawanie spółek akcyjnych naprowadza nas na przejściowy stan, który zawiera w sobie potencjał rozwoju w różnych kierunkach. Działanie praw ruchu kapitału ma istotne konsekwencje: ponieważ zysk przyjmuje tu po prostu formę procentu, więc przedsiębiorstwa takie są możliwe nawet wtedy, kiedy przynoszą tylko procent; stanowi to jedną z przyczyn

wstrzymujących spadek ogólnej stopy zysku, gdyż przedsiębiorstwa te - w których kapi­ tał stały jest tak wielki w stosunku do kapitału zmiennego - niekoniecznie muszą uczest­

niczyć w wyrównywaniu ogólnej stopy zysku (K3,1, 678).

Paul Boccara, główny teoretyk Francuskiej Partii Komunistycznej, pod koniec lat sześćdziesiątych XX wieku przekonywał, że była to ówcześnie główna siła

Rozdział VII Rola kredytu I systemu bankowego

271

przeciwdziałająca spadkowej tendencji stopy zysku. Kapitał zainwestowany w in­ frastrukturę o olbrzymiej skali (nieważne, czy wykładany przez państwo, czy przez spółki akcyjne) w istocie może w ten sposób - władając tylko procentem - cyrku-

lować, co często zresztą robi, na skutek czego zwiększa zyski w innych miejscach. Indywidualni kapitaliści mogą również podjąć decyzję o wzięciu w dzierżawę du­ żej części swojego kapitału stałego (choćby wózków widłowych i innej maszyne­ rii), a tym samym znacząco zredukować koszty (swoje) tego kapitału stałego. Płacą tylko równowartość oprocentowania wypożyczenia tego kapitału w formie towa­ rowej, zamiast płacić równowartość pełnej wartości towaru (procent plus zysk). Masa fizyczna kapitału trwałego już zespolona ze środowiskiem zabudo­ wanym (masa fizyczna, która przydaje wiarygodności wizji potężnego wzrostu

stosunku kapitału stałego do kapitału zmiennego cyrkulujących w produkcji) w przeważającej mierze wchodzi do obiegu jako kapitał przynoszący procent, któ­ ry przechwytuje renty, a nie przez bezpośrednie akty kupna i sprzedaży towarów.

Zależność między ekstrakcją renty a cyrkulacją kapitału przynoszącego procent (którego najlepszy przykład stanowi istnienie ogromnych rynków hipotecznych) stałaby się wtedy istotną częścią kapitalistycznej dynamiki. To temat, o którym Marks ledwie wspomina (choć hipoteki, jak wkrótce zobaczymy, rozumie jako for­ my „kapitału fikcyjnego"). Głębiej leżąca możliwość przedstawia się tak: przemiana kapitalisty produk­

cyjnego w najzwyklejszego zarządcę wiąże się ze „zniesieniem kapitalistycznego sposobu produkcji w obrębie samego kapitalistycznego sposobu produkcji, a za­ tem sprzeczności, w której zawarte już jest rozwiązanie i która prima facie repre­ zentuje jedynie moment przejściowy na drodze do nowej formy produkcji” (K3,1, 680). To szokujące stwierdzenie. Co właściwie oznacza? Ta przemiana niekoniecz­ nie wytycza progresywny kierunek: W niektórych sferach produkcji przyczynia się do powstania monopolu i wywołuje dla­

tego konieczność interwencji państwowej. Reprodukuje nową arystokrację pieniężną, nowy rodzaj pasożytów w postaci projekciarzy, grynderów i nominalnych jedynie dy­

rektorów; powstaje cały system szachrajstwa i oszustw w zakresie grynderstwa, emisji

akcji i handlu akcjami. Mamy tu produkcję prywatną bez kontroli własności prywatnej

(K3,1, 680).

Oto co się dzieje, gdy kapitał i biznes zajmują się, jak zwykli to określać kąśliwi komentatorzy z Paryża czasów Drugiego Cesarstwa, „pieniędzmi innych" Oto

272

Przewodnik po

Kapitale Karola Marksa

• część 2

świat, jaki stworzyli bracia Pćreire: utopizm Saint-Simona przedzierzgnął się w dystopię. Opisywana przez Marksa „arystokracja pieniężna" dziś jest jeszcze potężniejsza.

„Kredyt daje poszczególnemu kapitaliście lub temu, kto uchodzi za kapita­ listę (...) absolutną możność dysponowania cudzym kapitałem oraz cudzą wła­

snością, a tym samym i cudzą pracą. Dysponowanie kapitałem społecznym, nie własnym, pozwala poszczególnemu kapitaliście dysponować pracą społeczną" Marks zakłada, że opisywane tu uspołecznienie może mieć dużą wagę. „Sam kapitał, który ktoś rzeczywiście posiada lub posiada w mniemaniu innych, staje się jedynie podstawą nadbudowy kredytowej" (K3,1, 681). Na skutek tego „ustaje tu wszelka miara, znikają wszelkie motywy usprawiedliwiające, uzasadnione jeszcze w mniejszym lub większym stopniu w obrębie kapitalistycznego sposobu produkcji. Spekulujący hurtownik ryzykuje własność społeczną, a nie swoją wła­ sność. Tak samo niedorzeczny staje się frazes o pochodzeniu kapitału z oszczęd­ ności; kapitalista bowiem domaga się właśnie, aby inni oszczędzali dla niego" (K3,1, 682). Żegnamy się z weberowskim mitem o powściągliwości etyki protestanckiej i powstaniu kapitalizmu - „tak oto pryska ostatnie złudzenie systemu kapitalistycz­ nego, jakoby kapitał był płodem własnej pracy i oszczędności" (K3, II, 77). Zadaje to kłam teorii wstrzemięźliwości i podkopuje moralne podstawy zysku jako na­ grody za burżuazyjne cnoty. Kapitalista po prostu pożycza pieniądze i zarabia ich coraz więcej, wykorzystując oszczędności innych. Wyobrażenie mające jeszcze jakiś sens na niższym szczeblu rozwoju produkcji kapi­ talistycznej tu staje się zupełnie niedorzeczne. Powodzenie i niepowodzenie prowa­

dzą tu jednako do centralizacji kapitałów, a więc do wywłaszczenia w olbrzymiej skali. Wywłaszczenie ogarnia teraz już nie tylko bezpośrednich wytwórców, ale nawet drob­ nych i średnich kapitalistów. Wywłaszczenie to stanowi punkt wyjścia kapitalistyczne­ go sposobu produkcji; jego realizacja jest celem kapitalistycznego sposobu produkcji,

a w ostatniej instancji celem tym jest wywłaszczenie wszystkich jednostek ze środków produkcji (...). Ale samo to wywłaszczenie przybiera w obrębie systemu kapitalistycz­ nego formę antagonistyczną, formę przywłaszczenia sobie własności społecznej przez nieliczną garstkę; kredyt zaś coraz bardziej nadaje tej garstce czysto awanturniczy cha­

rakter. Ponieważ własność istnieje tu w formie akcji, przeto jej ruch i przekazywanie za­

leżą wyłącznie od gry na giełdzie, w wyniku której małe płotki pożerane są przez rekiny,

a owce przez wilki (K3,1, 682-683).

Rozdział VII Rola kredytu i systemu bankowego

273

Słowem, system kredytowy staje się naczelnym mechanizmem tej współczesnej postaci akumulacji pierwotnej, którą nazywam „akumulacją przez wywłaszczenie". Ile z dzisiejszego bogactwa arystokracji finansowej zostało zakumulowane przez zawłaszczanie bogactwa innych (włączając w to innych kapitalistów) za pomocą machinacji systemu finansowego? W tym wszystkim jest jednak coś głęboko nieskładnego, do czego Marks nie odnosi się wprost. W historii kapitału pieniężno-handlowego jego uwagę zwra­ ca głównie ogólny wątek konieczności poddania lichwy i procentu kontroli oraz uczynieniu ich służebnymi wobec wymogów kapitalistycznego sposobu produkcji w ogóle, a przede wszystkim wobec cyrkulacji kapitału przemysłowego. Niemniej te fragmenty przywodzą na myśl zupełny brak kontroli nad kapitalistycznym syste­

mem kredytowym, który obecnie niesie zgubę czy wypaczenie światu kapitału oraz

wytwarzania wartości. Ten system koncentruje się na gospodarce akumulacji przez wywłaszczenie, a nie gospodarce wyzysku pracy w obrębie produkcji. Na nowo wpisuje w gospodarkę praktyki lichwiarskie, które różnią się jednak od niegdysiej­ szej lichwy. Czy może to zagrozić trwałości akumulacji kapitału? Marks nie udziela jednoznacznej odpowiedzi, ale z pewnością nie wyklucza takiej możliwości. Ta kwestia zdaje się przenikać dalsze dociekania. Skutkuje to frapującą ana­ lizą, która pod pewnymi względami pozostaje istotna dla zrozumienia obecnego stanu świata i istniejących w nim sprzeczności finansowych. „Jeżeli system kre­ dytowy występuje jako główna dźwignia nadprodukcji i nadmiernej spekulacji w handlu, to jedynie z tego powodu, że proces reprodukcji, który z natury swej jest elastyczny, rozszerza się tu do ostateczności; a rozszerza się tak dlatego, że znaczną część kapitału społecznego stosują nie jego właściciele” (K3,1, 684). Oto, rzecz jasna, rozumowanie, które doprowadziło Adama Smitha do wyrażenia dezaprobaty dla spółek akcyjnych, za wyjątkiem przedsięwzięć transportowych wymagających ogromnych nakładów finansowych (takich jak kanały) i budowy obiektów użyteczności publicznej, które inaczej by nie powstały. Narodziny sys­ temu kredytowego jasno pokazują, że „pomnażanie wartości kapitału oparte na pełnej sprzeczności produkcji kapitalistycznej do pewnych tylko granic umożliwia rzeczywisty, swobodny rozwój produkcji, w istocie zaś stwarza jej immanentne więzy i bariery, które system kredytowy nieustannie zrywa i łamie" (K3,1, 684-685). Krótko mówiąc, kredyt jest podstawowym środkiem unikania przez aku­ mulację kapitału jakichkolwiek ograniczeń - pieniądz kredytowy można w końcu wytwarzać bez żadnych przeszkód. „System kredytowy^ ciągnie Marks, „przyspie­ sza materialny rozwój sił wytwórczych i powstawanie rynku światowego, a właśnie

274

Przewodnik po

Kapitale Karola

Marksa • część 2

dźwignięcie na odpowiedni poziom tych materialnych podstaw nowej formy pro­

dukcji jest dziejowym zadaniem kapitalistycznego sposobu produkcji" (Zwróćcie tu uwagę na teleologiczność, ale także na brak jakiejkolwiek bezpośredniej wska­ zówki co do tego, jak mogłaby wyglądać ta nowa forma produkcji). Z tej perspek­ tywy nie da się przecenić wkładu systemu kredytowego w wytwarzanie wartości i wartości dodatkowej: „równocześnie kredyt przyspiesza gwałtowne wybuchy tej sprzeczności, czyli kryzysy, i tym samym wzmaga elementy rozkładu starego spo­ sobu produkcji". System kredytowy i jego „dwoisty charakter polega na rozwijaniu

napędowej siły produkcji kapitalistycznej - bogacenia się przez wyzysk cudzej pracy - w system nieokiełznanego hazardu i szachrajstwa najczystszej wody oraz na ustawicznym zmniejszaniu tej garstki, która wyzyskuje bogactwo społeczne; z drugiej zaś strony - na tym, że ów system tworzy przejściową formę nowego sposobu produkcji" (K3,1,685). Jak zatem brzmiało proroctwo „szachraja" Isaaca Pćreire’a? Marks doszukuje się w nim pewnych pozytywnych wątków. Spółki akcyjne kładą nacisk na społeczny cha­ rakter produkcji, a więc na „przeciwieństwo między społecznym (...) charakterem bogactwa" i sposobem, w jaki pozostaje ono uwięzione „w granicach kapitalistycz­ nych” własności prywatnej. Czy ten społeczny charakter może zostać wyzwolony?

Czy można wykorzystać tę sprzeczność? Marks zdaje się uważać, że tak. Jak pisze: Fabryki spółdzielcze należące do samych robotników stanowią w obrębie starej formy pierwszy dokonany w niej wyłom, aczkolwiek wszędzie, o ile chodzi o ich rzeczywistą organizację, reprodukują oczywiście - i muszą reprodukować - wszelkie niedostatki

¡śmiejącego systemu. Jednakże antagonizm między kapitałem a pracą znika w obrę­

bie tych fabryk, chociaż z początku dzieje się to jedynie w tej formie, że robotnicy jako zrzeszenie są swymi własnymi kapitalistami (...). Fabryki te wskazują, jak na pewnym

szczeblu rozwoju materialnych sił wytwórczych i odpowiadających im społecznych form produkcji z jednego sposobu produkcji rozwija się i kształtuje w trybie naturalnym

nowy sposób produkcji (K3,1, 683).

Ten rozwój nie mógłby się dokonać, gdyby nie powstanie systemu fabrycznego z jego naciskiem na kooperację i zorganizowany, uszczegółowiony podział pracy. System kredytowy dostarcza zaś środków do stopniowego rozwoju przedsiębiorstw spółdzielczych w skali obejmującej

w większym lub mniejszym stopniu cały kraj. Kapitalistyczne przedsiębiorstwa akcyjne,

Rozdział VII Rola kredytu I systemu bankowego

275

podobnie jak i fabryki spółdzielcze, należy uważać za przejściowe formy od kapitali­

stycznego sposobu produkcji do systemu produkcji zrzeszonej, z tą wszakże różnicą, że w pierwszym wypadku antagonizm został zniesiony w sposób negatywny, w drugim zaś - w sposób pozytywny (K3,1, 684).

Myśliciele socjalistyczni co jakiś czas wracają w swoich pracach do tej pozytyw­ nej ewentualności, czego przykładem jest komentarz Petera Druckera dotyczący „socjalizmu funduszy emerytalnych” czy bardziej nastawiony na działanie plan autorstwa Rudolfa Meidnera zakładający stopniowe zastępowanie kapitalizmu przez korporacje posiadane przez robotników, wsparte na systemie wypłat dla pracowników realizowanych częściowo w formie własności akcji, co, koniec koń­

ców, doprowadziłoby do przejęcia korporacji przez robotników obecnie w nich zatrudnionych1. Nadzieja na tego typu zmiany pojawiała się i będzie się pojawiać zawsze, nie ma niestety żadnych wątpliwości co do tego, że dominująca tenden­

cja rozwoju historycznego miała dotychczas przeciwny charakter. Odsyła nas to znów do następującej koncepcji, co jakiś czas przywoływanej we wszystkich trzech tomach Kapitału: kolektywna i stowarzyszona praca tworzy podstawę dla konstruowania antykapitalistycznej alternatywy. Biorąc pod uwagę, że to jedna z niewielu okazji, przy których Marks faktycznie opisuje mechanizm przejścia od kapitalizmu do socjalizmu i komunizmu, wprost domaga się jakiegoś komentarza. Gdy Marks przygotował szkic tego rozdziału, Engels dołożył kilka stron opisu ewolucji potęgi kapitału korporacyjnego. Wypływa z niego wniosek, że Engels sądził, iż moment, w którym można było z tego stworzyć cokolwiek pro­ gresywnego, już dawno przeminął. Engels odnotował w innym miejscu głęboki szacunek Marksa dla koncepcji Saint-Simona dotyczących potęgi stowarzyszo­ nych kapitałów, możliwej do zmobilizowania dla progresywnych celów. Marks okrasza tutaj tę koncepcję perspektywą stowarzyszonego kapitału, nad którym kontrolę sprawują stowarzyszeni robotnicy. Choć przyznaje, że w takich stowa­ rzyszeniach robotniczych zreprodukuje się wiele wad istniejącego systemu, i tak dadzą podstawę dla podboju społecznej przestrzeni przez szerzenie się stowarzy­ szeniowych ruchów i praktyk. Marks, zdaje się, uważał w latach pięćdziesiątych

i sześćdziesiątych XIX wieku tę możliwość za bardzo realną. Engels z kolei sądził,

1

P. Drucker, The Unseen Revolution. How Pension Fund Socialism Came to America, Harper

Collins, New York 1976; R. Blackbum, RudolfMeidner. A Visionary Pragmatist, „Counterpunch” 22 grudnia 2005.

276

Przewodnik po

Kapitale Karola Marksa

• część 2

że nawet jeżeli istniała, to szybko przeminęła. Ale czy taki scenariusz kiedykol­ wiek był możliwy? To ważne pytanie - w naszych czasach istnieje przecież wiele aktywnych ru­ chów, które wierzą w ponowne nadejście tego momentu, w to, że demokratyzacja produkcji przez przejmowanie fabryk, rozwój alternatywnych gospodarek solidar­ nych, sieci barterowych i innych form kooperacji same w sobie mogą prowadzić do radykalnej antykapitalistycznej rekonstrukcji życia politycznego i gospodarczego. Pomimo że wiele uczestniczek dostrzega w tych kooperacyjnych formach proble­ my autowyzysku i nieuniknionej reprodukcji wielu wad systemu kapitalistycznego, do którego zniesienia dążą, często przedstawia się tę drogę jako jedyną możliwą dla demokratycznego ruchu antykapitalistycznego. Jest prawie tak, jakby rozwój sys­ temu kredytowego i uspołecznienie kapitału dostarczały „naturalnego” gruntu, na którym rozkwitnąć może spółdzielczość i samorządność robotnicza. Nie wspomina się tu jednak nigdzie o żądaniu wyrażonym w Manifeście komunistycznym - żąda­ niu skupienia całego kredytu w rękach państwa kontrolowanego przez robotników. Wracamy teraz do fascynującego przykładu Mondragona, który radzi sobie bez wsparcia państwowego. Niemniej udaje mu się przetrwać, jak widzieliśmy, po części dzięki tworzeniu powiązań między obiegami produkcji, pieniądza i kapita­

łu towarowego. Silnie ogranicza się tam różnice w wynagradzaniu udziałowców, a proces podejmowania decyzji jest demokratyczny. Jak na ironię, lewicowa kryty­

ka Mondragona dotyczy głównie tego, że działa jak korporacja, jak spółka akcyjna. Tym samym intuicyjne dostrzeżenie przez Marksa ciągłości między stowarzysze­ niem kapitałów, w którym Saint-Simon pokładał tyle wiary, a stworzeniem i prze­ trwaniem alternatywnych struktur robotniczej kooperacji w ramach kapitalizmu wydaje się trafne. Gdyby świat był pełen Mondragonów, gdyby przejęte i ponownie uruchomione pod kontrolą robotników firmy w Argentynie mogły przetrwać i roz­ kwitnąć, nawet jeśli z konieczności reprodukowałyby kapitalistyczne formy konku­ rencji i autowyzysku, żylibyśmy w zupełnie innej rzeczywistości, prawdopodobnie o wiele bardziej progresywnej. Czy właśnie to ma na myśli Marks, gdy odnosi się

do zniesienia kapitalistycznego sposobu produkcji w ramach kapitalistycznego

sposobu produkcji, i przedstawia to jako samorozwiązującą się sprzeczność? To niezwykle ciekawe kwestie. Niemniej moglibyśmy przytoczyć w tym miejscu sporo różnych opowieści ku przestrodze. Parę dobrych lat temu Michael Piore i Charles Sabel w znanej książ­ ce The Second Industrial Divide przekonywali, że nowe praktyki pracy - elastycz­ ność specjalizacji i produkcja niewielkich partii towarów - otwierały przestrzeń

Rozdział VII Rola kredytu i systemu bankowego

277

(podobną tej, która istniała w roku 1848), gdzie spółdzielcza produkcja na niewiel­ ką skalę pod władzą robotników (co mogliśmy zobaczyć w miejscach takich jak

region Emilia-Romagna) położyłaby kres formie fabryk zdominowanych przez korporacje i stworzyłaby zręb mechanizmu przejścia do zdecentralizowanego socjalizmu2. Piore i Sabel prowadzili dość skuteczną (przede wszystkim w Euro­ pie) kampanię na rzecz przekonania zorganizowanej siły roboczej do porzucenia oporu wobec tych nowych form technologicznych i organizacyjnych, zaakcep­ towania elastyczności specjalizacji jako czegoś wyzwalającego (rozkochiwali się wręcz w koncepcjach Proudhona, których, co już wiemy, Marks nigdy nie mógł przełknąć). Piore i Sabel nie rozumieli jednak, że elastyczność specjalizacji poło­ żyła podstawy pod brutalne praktyki wyzysku w ramach elastycznej akumulacji, tak istotnej dla projektu neoliberalnego. Wszędzie tam, gdzie została wdrożona,

elastyczność specjalizacji stawała się pierwszym ze środków dyscypliny i represji wobec siły roboczej. Dziś nikt już nie mówi w superlatywach o jej potencjale eman­ cypacyjnym. Na nieszczęście mamy za sobą długą historię przechwytywania przez dominujące praktyki wyzysku kapitalistycznego z pozoru wyzwalających możliwo­ ści. A zatem - uważaj, czego sobie życzysz.

2 M. Piore, Ch. Sabel, The Second Industrial Divide. Possibilities for Prosperity, Basic Books, New York 1986.

Rozdział 28 tomu III. Środki obiegowe i kapitał. Poglądy Tooke'a i Fullartona

Rozdział 28 składa się przede wszystkim z polemiki z poglądami Thomasa Tooke’a i tych, którzy uważali, że istnieje wyraźna różnica pomiędzy pieniądzem jako kapitałem a pieniądzem jako walutą w obiegu. Nie będę wchodził w szcze­ góły polemiki Marksa (ani dopowiedzeń Engelsa). Dla Marksa istotniejszym roz­ różnieniem jest to na pieniądze wydane przez kapitalistów na towary wykorzysty­

wane w produkcji i pieniądze pożyczone na zakup wyprodukowanych towarów. To różnica „między pieniężną formą dochodu a pieniężną formą kapitału” (K3, I, 688). Oba wykorzystania pieniądza włączone są w ruch okrężny kapitału prze­

mysłowego. Marks niekiedy odnosi się do przepływu kredytu do produkcji jako „kapitału pieniężnego" w przeciwieństwie do „kapitału pieniężno-handlowego” który płynie do konsumentów, by wspomagać realizację wartości i wartości do­

datkowej na rynku. Bankierzy mogą dostarczać kapitału pożyczkowego na cele produkcji i kre­ dytu konsumentom na kupno wyprodukowanych towarów. Dla przykładu, ten sam bankier może udzielić pożyczki zarówno deweloperowi na budowę domów szeregowych i konsumentom na ich zakup na kredyt hipoteczny. Popyt na środki płatnicze (kredyt konsumencki) i środki kupna (kapitał pożyczkowy) nie jest ani zsynchronizowany, ani równy. Jednak brak któregoś z nich może spowodować

pojawienie się przeszkody w ruchu okrężnym kapitału przemysłowego. Chociaż Marks tego nie stwierdza, możemy wydedukować, że w warunkach łatwego do­ stępu do kredytu i znacznych nadwyżek płynności zarówno popyt na niezbęd­ ny towar (taki jak dom), jak i jego podaż mogą spowodować „bańkę" inwesty­ cyjną właśnie dlatego, że przepływ kapitału przynoszącego procent jest zdolny do tak swobodnego funkcjonowania i odziaływania na warunki tak popytu, jak

Rozdział VII Rola kredytu I systemu bankowego

279

i podaży: „między obiema sferami cyrkulacji istnieje wewnętrzny związek, gdyż z jednej strony ilość dochodów przeznaczonych do wydatkowania wyraża wiel­ kość konsumpcji, a z drugiej - wielkość mas kapitału krążących w produkcji, w handlu zaś wyraża rozmiary i szybkość procesu reprodukcji” (K3,1, 692-693)

kapitału. Pojawiają się tu również liczne wątki poboczne, takie jak szybkość obiegu pieniądza i rola systemu kredytowego w umożliwianiu spełnienia tych wymo­ gów. Jasne jest, że zmiany w dostępności kredytu mogą wytworzyć cykliczne fluktuacje pozornej koniunktury, po których następują rzeczywiste przestoje, a Marks zwięźle charakteryzuje pieniężne i kredytowe aspekty tych ruchów. Na rynkach nieruchomości w wielu krajach w latach 2005-2012, od Stanów Zjedno­ czonych przez Irlandię po Hiszpanię, mieliśmy okazję zaobserwować pojawie­ nie się bańki aktywów, kiedy to nastąpiło nagłe załamanie przepływów finanso­ wych - ceny domów całkowicie rozjechały się z przychodami.

Rozdział: 29 tomu III. Składowe części kapitału bankowego

Co należy rozumieć przez kapitał bankowy i jak wygląda jego obieg? Oto zasadni­

cze pytania rozdziału 29, które prowadzą do omówienia bardzo istotnego pojęcia przywoływanego przez Marksa - pojęcia „kapitału fikcyjnego" Sam kapitał bankowy składa się „1. z gotówki, złota lub banknotów, 2. z papie­ rów wartościowych" (K3, II, 7-8). Papiery wartościowe dzielą się zaś na dwa rodzaje: „papiery handlowe, znajdujące się w obiegu weksle, które są płatne w różnych termi­ nach i których dyskonto stanowi właściwą czynność bankiera, oraz publiczne papie­ ry wartościowe, jak obligacje państwowe, bilety skarbowe, akcje wszelkiego rodzaju” w tym hipoteki (K3, II, 8). Kapitał, którym dysponuje bank, może być podzielony na kapitał samego bankiera i pieniądze innych ludzi, to jest depozyty i oszczędności oraz wszelkiego rodzaju banknoty, do których emisji uprawniony jest bank. Marks analizuje, co dzieje się, gdy kapitał bankowy zostaje pożyczony na pro­ cent. Procent, wskazuje Marks, może być postrzegany jako ekwiwalent każdego przepływu dochodu. Jeśli stopa procentowa wynosi pięć procent, każdy „dochód roczny w wysokości 25 f. szt. traktuje się dlatego jak procent od kapitału wynoszą­ cego 500 f. szt.” Jest to jednak, twierdzi Marks, „wyobrażenie zupełnie iluzorycz­ ne”. Za przepływem dochodu nie musi stać żaden rzeczywisty kapitał pieniężny. Dla przykładu, wiele obywatelek i obywateli Stanów Zjednoczonych otrzymuje co

miesiąc zasiłki z opieki społecznej, ale majakiem byłaby myśl, że ten strumień pie­

niędzy jest procentem jakiejś masy kapitału posiadanej przez państwo. Jeśli jednak osoba otrzymująca pomoc społeczną zobowiąże się do wpłacenia 25 tysięcy dola­ rów rocznie do banku, może otrzymać kapitał pieniężny o wartości 500 tysięcy na zakup domu. Roczne wpłaty 25 tysięcy są kapitalizowane do 500 tysięcy, chociaż za zasiłkami nie kryje się żadna początkowa ilość kapitału pieniężnego (jedynie obietnica państwa do wypłacania miesięcznego dochodu, który finansowany jest

Rozdział VII Rola kredytu I systemu bankowego

281

z opodatkowania płac). Zmusza nas to do rozważenia jednego z najważniejszych

pojęć Marksa: kapitału Akcyjnego. „Państwo ma płacić rocznie swoim wierzycielom pewną sumę procentów za pożyczony kapitał. Wierzyciel nie może w tym wypadku wypowiedzieć dłużnikowi długu, lecz może tylko sprzedać roszczenie wierzycielskie, czyli tytuł posiadania. Sam kapitał już zjedzono, wydatkowało go państwo, przestał już istnieć” (K3, II, 9).

Został on wydany na przykład na prowadzenie wojny w Afganistanie czy Iraku. leżeli chodzi o wierzyciela państwa, to posiada on 1. zobowiązanie dłużne tego pań­ stwa, powiedzmy, na 100 f. szt.; 2. zobowiązanie to pozwala mu rościć sobie pretensje do rocznych dochodów państwa, tzn. do rocznego wpływu z podatków w wysokości pewnej

kwoty, np. 5 f. szt., czyli 5%; 3. owo zobowiązanie dłużne może on dowolnie sprzedać innym osobom. leżeli stopa procentowa wynosi 5%, a nadto wypłacalność państwa nie

budzi wątpliwości, to posiadacz A może owo zobowiązanie dłużne sprzedać osobie B na ogół za 100 f. szt., gdyż dla B nie stanowi różnicy, czy wypożyczy on 100 f. szt. na 5% rocz­

nie, czy też płacąc 100 f. szt zapewni sobie roczną daninę od państwa w wysokości 5 f. szt.

Ale we wszystkich tych wypadkach kapitał, za którego latorośl (procent) uchodzi płatność państwowa, pozostaje kapitałem iluzorycznym, fikcyjnym (K3, II, 9-10; podkr. - DH).

Oto wstępna definicja kapitału fikcyjnego u Marksa. „I to nie tylko dlatego” tłuma­ czy dalej Marks, „że suma, którą wypożyczono państwu, już w ogóle nie istnieje” bo została wydana. „Nie była ona w ogóle nigdy przeznaczona do wydatkowania, do ulokowania w charakterze kapitału, a tylko lokata jej w tym charakterze mogłaby ją przekształcić w wartość, która się sama zachowuje" Innymi słowy, działania państwa nie wytwarzają żadnej wartości dodatkowej, chociaż wydaje się, że jej nadwyżka zo­ stała wytworzona, bo państwo wypłaca procent (rzekomo część wytworzonej gdzieś wartości dodatkowej) z pożyczonych przez nie pieniędzy. Co więcej, rynek kupna i sprzedaży zobowiązań finansowych państwa sprawia wrażenie, jakby początkowy kapitał mógł zostać odzyskany (czasem nawet z dodatkowym zyskiem, jeśli popyt na

zobowiązania przekracza ich podaż). Jednak „bez względu na to, jak bardzo będą się mnożyły takie transakcje, kapitał długu państwowego pozostanie czymś zupełnie fikcyjnym, z chwilą zaś, kiedy by zobowiązań dłużnych nie można było sprzedać, znikłby nawet sam pozór tego kapitału. Niemniej jednak, jak się zaraz przekonamy, ów fikcyjny kapitał posiada własny ruch" (K3, II, to). Ten „własny ruch” o którym mówi Marks, to ruch podobny temu, który obserwujemy codziennie, a nawet co chwilę pod postacią wahań wartości na rynkach obligacji i papierów wartościowych.

282

Przewodnik po

Kapitale Karola

Marksa • część 2

Kapitał przynoszący procent jawi się zatem jako „matka wszelkiego rodzaju niedorzecznych form” (K3, II, 10). Szaleństwo to widać jeszcze wyraźniej, gdy teo­ retycy burżuazyjni z przypływu płac przypadających robotnikowi wytwarzają fikcję

kapitału ucieleśnionego w robotniku. Wartość robotnika jest następnie obliczana jako skapitalizowana wartość otrzymanych w ciągu roku płac. Zgodnie z tą teorią robotnik może zwiększyć wartość kapitału ludzkiego przez inwestycje w edukację czy zdobycie umiejętności, co zwraca się w postaci wyższych płac. Według teorii kapitału ludzkiego robotnicy są kapitalistami! „Niedorzeczność wyobrażeń kapi­ talistycznych sięga tu szczytu, zamiast bowiem wywodzić pomnażanie wartości kapitałowej z wyzysku siły roboczej, wyprowadza się, na odwrót, produkcyjność siły roboczej z tego, że sama siła robocza jest ową tajemniczą rzeczą - kapitałem przynoszącym procent” (K3, II, 11). To niezwykle wygodne wyobrażenie pracy stało się hegemoniczne w naszych wypaczonych neoliberalnych czasach. Twierdzi się, że niskie płace robotników to wina ich samych, że nie zadali sobie trudu zainwestowania we własny kapitał ludz­ ki. Jeśli odpowiednio by zainwestowali, wszyscy mieliby znacznie wyższe płace. Dlaczego w takim razie widzimy dziś taksówkarzy z doktoratami? W każdym razie, jeśli robotnicy rzeczywiście byliby kapitalistami, mieliby wybór taki jak ten stojący przed prawdziwym kapitalistą - czy faktycznie pracować za płacę, czy może ułożyć

się wygodnie w hamaku i żyć z procentu od kapitału. Za tym wszystkim kryje się prosta, ale kluczowa zasada - kapitalizacja: „two­ rzeniu fikcyjnego kapitału nadaje się nazwę kapitalizacji. Kapitalizuje się każdy regularnie powtarzający się dochód, obliczając go według przeciętnej stopy pro­ centowej jako dochód, który przynosiłby kapitał wypożyczony według tej właśnie stopy'! Tytuł własności do tego przypływu dochodu może zostać sprzedany za tę skapitalizowaną cenę. „W ten sposób ginie wszelki ślad związku z rzeczywistym procesem pomnażania wartości kapitału, wyobrażenie zaś o kapitale jako war­ tości, która automatycznie sama się pomnaża, jeszcze się wzmacnia" (K3, II, 12;

podkr. - DH). Nie sposób wystarczająco podkreślić znaczenia tego argumentu. W to­ mie I Marks omawiał pojęcie kapitału, który jawił się jako „kura, która znosi złote jaja". Tu zaś dostrzegamy, jak ten fetysz, pozór samopomnażania wartości, przy­ biera bardzo szczególną postać zwaną kapitałem fikcyjnym, który sam okrywa się tajemnicą, choć staje się aż nazbyt rzeczywisty w obligacjach, papierach wartościo­ wych i innych rynkach, na których prawa własności do różnych strumieni docho­ dów i zysków zostają skapitalizowane i sprzedawane jako kapitał.

Rozdział VII Rola kredytu I systemu bankowego

283

Nawet wtedy, gdy zobowiązanie dłużne - papier wartościowy - w odróżnieniu od wy­ padku długów państwowych nie reprezentuje czysto iluzorycznego kapitału, wartość

kapitałowa tego papieru jest również czysto iluzoryczna. Wiedzieliśmy już wyżej, w jaki sposób system kredytowy powoduje powstawanie kapitału zrzeszonego. Papiery war­ tościowe uważa się za tytuły własności, które reprezentują ów kapitał. Akcje towarzystw

kolejowych, górniczych, żeglugowych itd. reprezentują rzeczywisty kapitał, mianowicie kapitał ulokowany i funkcjonujący w tych przedsiębiorstwach albo sumę pieniężną wy­

łożoną po to przez akcjonariuszy, aby w takich przedsiębiorstwach wydatkowano ją jako kapitał. Przy czym nie jest bynajmniej wykluczone, że akcje mogą reprezentować po

prostu szwindel. Jednakże kapitał ten nie ma podwójnej egzystencji - raz jako wartość kapitałowa tytułów własności, akcji, drugi raz jako kapitał w tych przedsiębiorstwach

rzeczywiście ulokowany lub mający być w nich ulokowany. Istnieje on tylko w tej ostat­

niej formie, akcja zaś jest jedynie tytułem własności, pro rata do wartości dodatkowej,

którą ów kapitał ma zrealizować (K3, II, 12-13).

W rzeczywistości jest to prawo do przyszłej pracy, która rzekomo wytworzy war­ tość dodatkową, a jej częścią będzie procent (zwrot z czystej własności). Rzecz jasna, rynki obligacji, papierów wartościowych i udziałów się wahają: „sa­ moistny ruch wartości tych tytułów własności (...) wzmacnia jeszcze złudzenie, że stanowią one rzeczywisty kapitał na równi z owym kapitałem albo owym roszcze­ niem, których być może są tytułami (...). Wartość rynkowa tych papierów jest po czę­ ści spekulacyjna, określa ją bowiem nie tylko rzeczywisty dochód, lecz także dochód oczekiwany, obliczany z góry” (K3, II, 13-14). Ceny mogą rosnąć lub spadać zależnie od przewidywań dotyczących przyszłego wytwarzania wartości dodatkowej. Spadki cen i kryzysy powodują deprecjację wartości aktywów, ale „gdy tylko burza minie, papiery te podnoszą się znów do poprzedniego poziomu” (zakładając, że były one rentowne, a nie oszukańcze). Spadek wartości aktywów w postaci nieruchomości w Stanach Zjednoczonych po 2007 roku był olbrzymi i po pięciu latach niespecjalnie widać możliwość poprawy. Jednak Marks przezornie zaznacza, że deprecjacja war­ tości aktywów podczas kryzysu „działa jako silny środek centralizacji majątku pie­ niężnego” (K3, II, 15); czy też, jak wyraził się dawno temu bankier Andrew Mellon, „podczas kryzysu aktywa powracają do prawowitych właścicieli" to znaczy do niego samego. Coraz większa centralizacja bogactwa i władzy podczas kryzysu jest istotnym faktem historycznym (znalazł potwierdzenie w kryzysie lat 2007-2012). Ruchy spekulacyjne nie muszą być szkodliwe. „Jeśli deprecjacja tych papie­ rów nie była wyrazem rzeczywistego wstrzymania produkcji oraz komunikacji na

284

Przewodnik po

Kapitale Karola Marksa

• część 2

kolejach i kanałach albo zaniechania rozpoczętych już przedsięwzięć bądź roz­ trwonienia kapitału na przedsiębiorstwa zupełnie pozbawione wartości, naród nie stał się ani o grosz biedniejszy na skutek tego, że pękły owe bańki mydlane nominalnego kapitału pieniężnego" (K3, II, 15-16). Dzieje się tak, ponieważ: wszystkie te papiery reprezentują w gruncie rzeczy jedynie zakumulowane roszczenia,

tytuły prawne do przyszłej produkcji (...). We wszystkich krajach produkcji kapitalistycz­ nej istnieje ogromna ilość tak zwanego kapitału przynoszącego procent, czyli moneyed capital w tej formie. A przez akumulację kapitału pieniężnego często rozumie się jedy­

nie akumulację takich roszczeń do produkcji, akumulację ceny rynkowej, iluzorycznej wartości kapitałowej tych roszczeń (K3, II, 16).

Jeśli „ogromna ilość” tego typu kapitału krążyła w czasach Marksa, jakim przy­ miotnikiem musielibyśmy się posłużyć współcześnie? „Wraz z rozwojem kapitału przynoszącego procent oraz systemu kredytowego wszelki kapitał zdaje się podwajać, a niekiedy nawet potrajać na skutek tego, że ten sam kapitał albo chociażby to samo roszczenie wierzycielskie występuje w ręku różnych osób w różnych formach. Większa część tego «kapitału pieniężnego» jest

zupełną fikcją" (K3, II, 18-19). Nigdzie nie jest to tak wyraźne, jak w ramach same­ go systemu bankowego: Toteż znaczna część kapitału bankierskiego jest czystą fikcją i składa się z tytułów

dłużnych (weksli), papierów państwowych (reprezentujących przeszły kapitał) oraz akcyj (asygnat na przyszłe dochody). Nie wolno przy tym zapominać, że pieniężna

wartość kapitału, którą reprezentują te papiery znajdujące się w ogniotrwałych ka­ sach bankierów, jest zupełną fikcją, i to nawet wtedy, kiedy papiery te są asygnatami

na niewątpliwe dochody (jak w wypadku papierów państwowych) lub kiedy są ty­

tułami własności do rzeczywistego kapitału (jak w wypadku akcyj), i że ta pienięż­ na wartość jest regulowana inaczej niż wartość rzeczywistego kapitału, który one przynajmniej w części reprezentują; kiedy zaś reprezentują one nie kapitał lecz je­

dynie roszczenia do dochodów, to roszczenie do tego samego dochodu wyraża się

w nieustannie zmieniającym się fikcyjnym kapitale pieniężnym. A nadto dołącza się jeszcze okoliczność, że ów fikcyjny kapitał bankierski w znacznej części nie jest ka­

pitałem bankiera, lecz kapitałem publiczności, który zdeponowano u bankiera na procent albo bez procentu (K3, II, 17-18).

Rozdział VII Rola kredytu I systemu bankowego

2SS

Synteza poglądów Marksa na system kredytowy

Czy istnieje jakiś sposób, by dokonać syntezy ogólnej Marksowskiej koncepcji roli systemu kredytowego w kapitalistycznym sposobie produkcji? Wyobraźmy sobie ogromny kocioł pieniędzy w łapach bankierów, maklerów, finansistów i tym po­ dobnych, który istnieje wewnątrz jakiegoś bytu nazywanego systemem kredyto­ wym. Byt ten sięga korzeniami do banku centralnego, a pod tym bankiem znajduje się pieniądz towarowy, przede wszystkim złoto i srebro. Te pieniądze towarowe przedstawiają wartość, która z kolei opiera się na społecznym charakterze ludzkiej pracy na rynku światowym. Marks przekonuje nas właśnie do tego rodzaju zhie­ rarchizowanej, wertykalnej struktury systemu monetarnego. W jakim stopniu każda z tych warstw jest związana działaniami pozostałych?

W ściśle sprzężonym systemie zachowanie systemu kredytowego byłoby bardzo surowo kontrolowane przez wymogi wartości za pośrednictwem warstwy pie­ niądza towarowego i banku centralnego. Najwyraźniej Marks ma na myśli luźno powiązany system. Operacje kredytowe są samodzielne i niezależne od wytwa­ rzania wartości. Operacje dokonywane w obrębie systemu kredytowego wymyka­ ją się również kontroli banku centralnego, jakkolwiek ten ostatni nie starałby się

ich przywoływać do porządku. Dążenia i działania banku centralnego mogą się rozmijać (co pokazuje Marks w kontekście Aktu Bankowego z 1844 roku) z tym, co konieczne dla zachowania „rzeczywistych wartości" przedstawianych przez

pieniądze towarowe. Ale w tomie I sam Marks wskazał kilka głębokich sprzeczności w reprezen­ towaniu przez pieniądz towarowy wartości (przykładowo, szczególną, konkretną wartość użytkową, taką jak złoto, wykorzystuje się, by dać miarę abstrakcyjnemu i uniwersalnemu społecznie niezbędnemu czasowi pracy). Biorąc pod uwagę ciągłą zmienność uspołecznienia pracy, również stosunki wartości muszą być niestałe. Impulsy dyscyplinujące, przeskakujące między jedną a drugą war­ stwą w obrębie tego hierarchicznie zorganizowanego systemu monetarnego, są wszechobecne, ale mało wyraźne. Mam przez to na myśli, że silne oddziaływania nieustannie przesączają się przez różne warstwy, ale ich przekaz jest często za­ gmatwany i sprzeczny. To, jak myślę, powód, dla którego Marks postrzegał system kredytowy jako „samodzielny" i „niezależny*; lecz wciąż podporządkowany ogólnym prawom ru­ chu kapitału. Natknęliśmy się już na sformułowanie „samodzielny i niezależny, ale podporządkowany*; jednak w przypadku punktów centralnych strukturyzujących

2*6

Przewodnik po

Kapitale Karola Marksa

• część 2

systemy kredytowy i pieniężny domaga się ono jakiejś interpretacji. Lubię porów­ nywać to do życia z nastolatkami: z jednej strony wciąż domagają się poszanowa­ nia ich prawa do niezależności i samodzielności, ale z drugiej - ich bezpieczeństwo prawne i finansowe jest powiązane z domem, więc gdy tylko coś pójdzie nie tak, biegną z krzykiem do mamusi i tatusia. Pod pewnymi względami to trafna analogia ze sposobem całościowego działania systemów kredytowego i pieniężnego, gdzie każda z warstw tych punktów centralnych jest pełna jeszcze bardziej niesfornych nastolatków, a ci najbardziej niesforni urzędują na samej górze jako tak zwani „władcy wszechświata”. Gdy system pada, wszyscy wracają pod skrzydła rodzica państwa - z nadzieją finansowego ratunku, którego zresztą państwo, jako pobłaż­ liwy i kochający rodzic, niezmiennie udziela. Przepływ dyscyplinujących oddziaływań w ramach hierarchii punktów cen­ tralnych z pewnością nie jest jednostronny. Głębokie osadzenie w społecznym charakterze ludzkiej pracy nie sprawuje jakiejś determinującej, choć zakulisowej władzy nad wydarzeniami w obrębie „obłąkanej" nadbudowy kredytu. Pieniądz towarowy (Marks uważał go za ostateczną i nieprzekraczalną barierę, której „ni­ gdy” nie można pokonać) zostały teraz zniesione na rzecz nieposkromionego sys­ temu kredytowego, który zapewni warunki dla nieskończonego w swej złożoności wzrostu. Od czasu do czasu wydarzenia zachodzące zarówno w systemie kredy­ towym, jak i w dynamice wytwarzania wartości dodatkowej wywierają nacisk na radykalne reformy oraz zmianę pozycji banków centralnych i innych sił regulu­ jących w ramach systemu monetarnego. (Czy właśnie tego dziś doświadczamy?). Choć każda z warstw „osadza się" (by posłużyć się językiem Marksa3) na warun­ kach panujących w warstwie znajdującej się poniżej, nie można zakładać, że czyni to w sposób mechaniczny, a więc niezmiennie i na stałe. Zdaje się jednak, szczególnie w czasach kryzysu, że istnieje swego rodzaju władza dyscyplinująca, której źródłem jest świat stosunków wartości, a która przy­ wraca porządek w systemie. Z drugiej strony Marks przyznaje również, że kryzysy zaufania i oczekiwań w systemie kredytowym mogą siać spustoszenie w sferze wy­ twarzania wartości oraz wartości dodatkowej. Tak z grubsza wygląda hierarchiczna struktura systemu pieniężnego i kre­ dytowego przedstawiana przez Marksa. Nasz autor sprawia wrażenie, jakby był głęboko rozdarty w kwestii tego, jak najlepiej rozumieć jej działanie. Nie znajdziemy tu żadnej wyrazistej teorii, która by nas poprowadziła. Wyzwaniem w danych 3 Wyraz pominięty w polskim przekładzie (przyp. tłum.).

Rozdział VII Rola kredytu i systemu bankowego

287

okolicznościach pozostaje samemu dojść do tego, co właściwie się dzieje i gdzie. Każda z warstw przypomina obosieczny miecz. Z jednej strony pieniądz towa­

rowy stanowi barierę ograniczającą niekończącą się akumulację. Z drugiej - ma silną władzę dyscyplinującą nad obłędem spekulacji i przepływami kapitału fik­ cyjnego. Zniesienie pieniądza towarowego (posunięcie, które, jak sądzę, wcale by nie zaskoczyło Marksa, gdyby tylko w ogóle uważał je za wykonalne) wyzwa­ la nieskończoną akumulację kapitału z jej monetarnych łańcuchów, ale składa ciężar dyscyplinowania kredytu na barki zawodnych, a czasem kapryśnych in­ stytucji tworzonych przez ludzi, takich jak banki centralne. Brzemieniem banku centralnego (a także innych wersji państwowego aparatu regulacyjnego) staje się wtedy przywracanie porządku w ramach systemu kredytowego bez jednoczesnej destrukcji warunków wytwarzania wartości dodatkowej, co z pozoru jest niemoż­

liwe (choć keynesiści wciąż o tym marzą). Struktura hierarchiczna w żadnym razie nie jest stabilna. Musimy jednak przyjrzeć się bliżej horyzontalnemu ruchowi okrężnemu ka­ pitału przynoszącego procent. Przepływy kapitału przynoszącego procent biorą się skądś po to, by ulec rozproszeniu za pomocą wielu różnych kanałów, z których tylko część ma cokolwiek wspólnego z wytwarzaniem wartości dodatkowej. Kapitaliści pieniężni, uczestniczący w systemie kredytowym, działają, w nie­ wielkim stopniu opierając się na własnych funduszach. Niemniej to gromadzenie

nadwyżek pieniężnych innych, którzy korzystają z usług banku - albo jako pośred­ nika przekazującego pieniądze do innych, albo jako bezpiecznego miejsca składo­ wania bezczynnych nadwyżek gotówki (w innym wypadku stałyby się skarbem), nieważne czy krótko-, czy długoterminowo - w zamian za stopę procentową, sta­ nowi główne źródło ich pieniężnej potęgi. Te nadwyżki pieniężne pochodzą od konsumentów wszelkiego rodzaju, a także od kapitalistów, którzy, jak widzieliśmy w tomie II, muszą gromadzić pieniądze, by pokryć różnice wynikające z czasu ob­ rotu oraz inwestycje w nowy kapitał trwały. Banki zarabiają swoje pieniądze przez zaproponowanie, powiedzmy, 3% oprocentowania na pieniądzach, które same pożyczają, a, dajmy na to, 5% na pieniądzach pożyczanych od nich. Na skutek tego pieniądze wciąż wpływają i wciąż powiększają pulę dostępnego kredytu. Jednak dokąd trafiają pieniądze zebrane w ten sposób? Udzielanie pożyczek pieniężnych przybiera najróżniejsze formy: 1. Kapitał pożyczkowy Pieniądze pożyczane są producentom, ci zaś używają ich, by nabyć stały i zmien­ ny kapitał niezbędny dla podjęcia wytwarzania wartości dodatkowej. Załóżmy, że

2B8

Przewodnik po

Kapitale Karola

Marksa • część 2

4:

1

| wytwarzanie wartości dodatkowej |------ ) Kapitał pożyczkowy na —'

System kredytowy Depozyty 1 oszczędności Kapitał bankowy Rudziały prywatne 1 publiczne)

Transakcje międzybankowe

Dyskonto weksli (realizacja)