Jedyna płeć. O tym, dlaczego prześladuje Cię homo oeconomicus i jak niszczy Twoje życie, nie mówiąc już o światowej gospodarce [1 ed.] 9788375547320

191 64 10MB

Polish Pages 222 [228] Year 2014

Report DMCA / Copyright

DOWNLOAD FILE

Polecaj historie

Jedyna płeć. O tym, dlaczego prześladuje Cię homo oeconomicus i jak niszczy Twoje życie, nie mówiąc już o światowej gospodarce [1 ed.]
 9788375547320

Citation preview

JEDYNA

ARE

( TYM, DLACZEGO PRZEŚLADUJE CIĘ HOMO OECONOMICUŚ

KATRINE

KIELOS

|

Namiętność i chciwość u kobiet wywoływały zawsze zdecydowanie większą krytykę niż te same cechy mężczyzn. Uważano je za groźne, destrukcyjne, niezpieczne iwbrew naturze. Ludzie nazywają mnie festką, gdy wyrażane przeze mnie uczucia odróżniają nie od wycieraczki lub dziwki, pisała angielska pisarka Rebecca West. Kobiety nigdy nie miały prawa być saolubne w tym samym stopniu co mężczyźni. ięc ekonomia była nauką o własnym interesie, to kobieta mogła znaleźć w niej miejsce?

Odpowiedzią jest stwierdzenie, że domeną mężczyzny działania we własnym interesie, a kobiety — to ulotne uczucie miłości, które należy konserwować. Najlepiej przez wykluczenie.

BRARIES

"TONU 028

993

162

prawolubni Książka, którą nabyłeś, jest dziełem twórcy i wydawcy. Prosimy, abyś przestrzegał praw, jakie im przysługują. Jej zawartość możesz udostępnić nieodpłatnie osobom bliskim lub osobiście znanym. Ale nie publikuj jej w internecie. Jeśli cytujesz jej fragmenty, nie zmieniaj ich treści i koniecznie zaznacz, czyje to dzieło. A kopiując jej część, rób to jedynie na użytek osobisty.

Szanujmy cudzą własność i prawo. Więcej na www.legalnakultura.pl

Polska Izba Książki

JEDYNA PŁEĆ (TYM, DLACZEGO PRZEŚLADUJE CIĘ KOMO OECONOMICUS |JAK NISZCZY TWOJE ZYCIE, NIE MÓWIĄC JUZ O ŚWIATOWEJ GOSPODARCE

KATERENIEKTTEROS

PRZEŁOŻYŁA MILENA HAYKOWSKA WSTĘP DO POLSKIEGO WYDANIA EWA RUMINSKA-ZIMNY

WYDAWNICTWO CZARNA OWCA WARSZAWA 2014

Tytuł oryginału Det enda kónet

Redakcja Anna Mieszczanek Kacha Szaniawska

WALTHAM FOREST PUBLIC LIBRARIES

Projekt okładki Izabela Sobieszek Skład Dariusz Piskulak

Zdjęcia na okładce © Lee Jungyeol/TongRo Images/Corbis/Fotochannels © Ambelrip/Shutterstock © Caroline Andersson Korekta Katarzyna Skwark

Redaktorka prowadząca Kacha Szaniawska Copyright © Katrine Kielos 2012 First published by Albert Bonniers Fórlag, Stockholm, Sweden Published in the Polish language by arrangement with Bonnier Group Agency, trough Kontext Agency, Stockholm, Sweden

Copyright © for the Polish edition by Wydawnictwo Czarna Owca, Warszawa 2014 Książka została wydana dzięki wsparciu finansowemu SWEDISH ARTS COUNCIL

Wydanie I Druk i oprawa Pozkal Wydrukowano na papierze Ecco Book Cream 80 g/m* wol. 2.0 dystrybuowanym przez

antalis? | map

ISBN 978-83-7554-732-0

Wydawnictwo CZARNA

OWCA

ul. Alzacka 15a, 03-972 Warszawa

e-mail: wydawnictwo(Oczarnaowca.pl Dział handlowy: tel. (22) 616 29 36 Księgarnia: tel. (22) 616 12 72

Zapraszamy do naszego sklepu internetowego:

www.czarnaowca.pl

SPIS TREŚCI

Ewa Rumińska-Zimny: Druga płeć w ekonomii

Rozdział pierwszy, w którym wkraczamy w uniwersum ekonomii i zadajemy sobie pytanie, kim była mama Adama Smitha

2l

Rozdział drugi, w którym zaprezentujemy się człowiekowi ekonomicznemu i w którym dojdziemy też do wniosku, że jesteśmy przez niego tyranizowani

33

Rozdział trzeci,

z którego jednoznacznie wynika, że człowiek ekonomiczny nie jest kobietą

45

Rozdział czwarty,

w którym stwierdzamy, że nasz pakt z człowiekiem ekonomicznym nie jest tym, czego się spodziewaliśmy

59

Rozdział piąty, w którym dokładamy kobiety do kotła i mieszamy w nim

PE

Rozdział szósty, w którym Las Vegas i Wall Street stają się jednym

87

Rozdział siódmy, w którym światowa gospodarka idzie w diabły

29

Rozdział ósmy, w którym odkrywamy, że również i mężczyźni nie mają cech człowieka ekonomicznego

SPIS TREŚCI

LI5

un

PŁEĆ JEDYNA

Rozdział dziewiąty, w którym ekonomiczna stymulacja okazuje się nie tak prosta, jak nam się wydaje

125

Rozdział dziesiąty, w którym dowiadujemy się, że przyczyną egoizmu człowieka nie jest wyłącznie chęć posiadania większych pieniędzy

137

Rozdział jedenasty, w którym przekonujemy się, że minus jeden jest w dalszym ciągu zero

149

Rozdział dwunasty, w którym wszyscy będziemy zarządzać sami sobą

161

Rozdział trzynasty, w którym stwierdzamy, że macica nie jest kapsułą wystrzeliwaną w kosmos

l1 l

Rozdział czternasty, w którym odkrywamy w człowieku ekonomicznym nieoczekiwaną głębię i strach Rozdział piętnasty, w którym utwierdzamy się w przekonaniu, że wielka opowieść o naszym czasie dotyczy tylko jednej płci Rozdział szesnasty,

z którego dowiadujemy się, że każde społeczeństwo cierpi z powodu bezrozumnego gadania. I w którym też się żegnamy

to© I

Bibliografia

217

WSTĘP DO POLSKIEGO

WYDANIA

Ewa Rumińska-Zimny

Druga płeć w ekonomii

Człowiek ekonomiczny (homo oeconomicus), na którego zachowa-

niach opiera się ekonomia, to mężczyzna. Nigdy jednak nie zostało to powiedziane. I niewiele osób zdaje sobie z tego sprawę. Większość żyje w przekonaniu, że ekonomia to nauka neutralna wobec płci. Tymczasem wykluczenie z niej kobiet, tej drugiej płci, zniekształca rzeczywistość, a co za tym idzie decyzje ekonomiczne, i utrudnia rozwiązywanie problemów społecznych. Jest nie tylko barierą w realizacji zasady równości kobiet i mężczyzn (zagwarantowanej w większości konstytucji), lecz także ogranicza szanse na zrównoważony rozwój gospodarczy. Ekonomia opiera się wciąż na zasadach i mechanizmach opisanych w 1776 roku przez Adama Smitha, uznawanego za jej ojca”. Bogactwo tworzy praca człowieka ekonomicznego, który podejmuje działania, gdyż chce uzyskać dochód, żeby móc zaspokoić własne potrzeby. Nie ma on określonej płci i jest utożsamiany zarówno z mężczyzną, jak i kobietą. „Niewidzialna ręka rynku” sprawia, że wytwarza on dokładnie to, co jest ludziom potrzebne. Egoistyczny motyw, zysk (lub chciwość), może wydawać się naganny w kategoriach etycznych, ale to koło zamachowe gospodarki, które prowadzi do optymalnej alokacji zasobów i zapewnia dobrobyt całemu społeczeństwu. ! Adam Smith, Badania nad naturą i przyczynami bogactwa narodów, t. 2, Wydawnictwo Naukowe PWN, 2007. DRUGA PŁEĆW EKONOMII

4

PŁEĆ JEDYNA

Powszechnie uważa się, że znajomość zasad ekonomii, to niezbędna, acz coraz bardziej skomplikowana wiedza, pozwalająca zmieniać świat na lepsze. W tzw. ekonomii głównego nurtu (neoklasycznej), sprowadza się to do podnoszenia stopy życiowej, czyli bogacenia się. Postęp mierzony jest wzrostem wskaźnika PKB (Produkt Krajowy Brutto), czyli wzrostem sumy wytworzonych w kraju dóbr i usług. Kwestia dystrybucji, czyli tego w jaki sposób efekty wzrostu są dzielone, to sprawa drugorzędna, ponieważ wszystkim ma się żyć lepiej. Wiara w to, że wolny rynek jest najlepszym sposobem na efektywną gospodarkę, to filar neoklasycznej ekonomii. Recepta na sukces to znać zasady rynku i się ich trzymać, a głównym grzechem jest „psucie” rynku. (Tę receptę zastosowała Polska i inne kraje w okresie transformacji po 1989 roku, o czym dalej). Są to zasady uniwersalne i ponadczasowe, podobnie jak prawa fizyki”. A ich słuszność podważać mogą jedynie „ignoranci lub dewianci” jak twierdził, ponad półtora wieku po ich opisaniu, jeden z wpływowych profesorów London School of Economics*. Katrine Kielos, dziennikarka szwedzka mieszkająca w Londynie, dowcipnie i z polotem dowodzi, że podważanie tych zasad, to nie ignorancja czy dewiacja lecz raczej oznaka zdrowego rozsądku. A także znajomości realiów życia i ekonomii, którą studiowała na * Prawo powszechnego ciążenia, odkryte przez Isaaca Newtona, nie zależy przecież od tego czy przysłowiowe jabłko spada na kobietę czy na mężczyznę. * Lionel Robbins, An Essay on the Nature e Significance of Economic Science, Macmillan 8: Co, 1945 (cytowane za Katrine Kielos, s. 29). Esej należy do najczęściej cytowanych pozycji aż do lat 60. XX wieku. Lionel Robins jest też autorem powszechnie uznanej definicji ekonomii jako nauki, która analizuje zachowania człowieka w kontekście użycia ograniczonych zasobów do realizacji celów. A także dobrze znanej studentom ekonomii listy prawd ekonomii. Ich krytykę z pozycji ekonomii feministycznej przedstawia Geoff Schneider i Jean Shackelford Economics standards and lists: proposed antidotes

for feminist economics, „Feminist Economics” 2001, t. 7, nr 2, s. 77-89.

EWA RUMIŃSKA-ZIMNY PŁEĆ JEDYNA

Uniwersytecie Michigan (USA). W ubiegłym roku Kielos otrzymała prestiżową nagrodę krytyków Lagercrantz za osobisty styl i rozmach intelektualny tekstów. Prostota stylu i lekkość argumentacji nie powinny jednak mylić. Sprawy, o których pisze są poważne i dotyczą każdego. W swej książce autorka obala mit, że ekonomia głosi prawdy jedyne i niepodważalne. Przekonująco dowodzi, że ekonomia to nauka społeczna, bo w jej centrum jest człowiek i jego zachowania. Nie można więc porównywać ekonomii z fizyką, która bada protony i neutrony czy potwierdza istnienie cząsteczek Higgsa. Ekono-

mia i polityka ekonomiczna testują swoje założenia na ludziach, na nas. Kiedy założenia nie przystają do rzeczywistości, konsekwencje ponosimy wszyscy.

Można spekulować jak potoczyłby się rozwój nauki ekonomii, gdyby źródłem inspiracji było, obok traktatu o bogactwie, również drugie dzieło Adama Smitha Teoria uczuć moralnych* gdzie określa on zasady sprawiedliwości społecznej, w tym obowiązki państwa i społeczności wobec ubogich, a także funkcjonowanie dóbr i usług, które są poza rynkiem. Tak się jednak nie stało. Ekonomia poszła w kierunku usankcjonowania dogmatu rynku jako mechanizmu regulacji praktycznie wszystkich sfer życia. Jak też tworzenia coraz bardziej skomplikowanych modeli ekonomicznych, które w rękach ekspertów miały służyć oświetlaniu (prognozy) i wskazywaniu drogi do dobrobytu. Gloryfikacja rynku osiągnęła absurdalne rozmiary, pisze Kielos. Dziś za pomocą rynku wyjaśnia się, czy próbuje wyjaśnić, prawie wszystko i wyliczyć wartość wszystkiego „od lodów waniliowych, po wartość ludzkiego życia. A najlepiej sprzedają się poradniki uczące jak przystosować zasady rynku do rozwiązywania problemów „od 4 Adam Smith, Teoria uczuć moralnych, Państwowe Wydawnictwo Naukowe, 1989. DRUGA PŁEĆ W EKONOMII

o

PŁEĆ JEDYNA

miłości do kolejnej wizyty lekarskiej”. Nie znaczy to, że rynek jest kompletnie bezużyteczny. Sprawdza się w niektórych sferach, pomaga choćby określić „jaki rodzaj szminki należy produkować, dla kogo, w jakim kolorze i ile [ta szminka] ma kosztować”*. Kryzys, który się zaczął w 2008 roku i trwa do dziś, zaskoczył wszystkich, również ekonomistów. Pokazał ich bezradność, brak koncepcji jak z niego wyjść, wskazał nieprzydatność modeli i narzędzi jakimi dysponują. Niewidzialna ręka rynku okazała się zbyt słaba wobec chciwości człowieka ekonomicznego w sektorze finansowym, opartym na wirtualnych transakcjach i często fikcyjnych przedsiębiorstwach. Powstaje pytanie czy kryzys gospodarczy oznacza również kryzys ekonomii jako nauki? Książka Jedyna płeć podejmuje wiele z tych zagadnień. To podróż przez Świat ekonomii, jej główne pojęcia, obszary. Zawsze jednak towarzyszy jej krytyczna ocena neoliberalnego modelu ekonomii i opartej na nim polityki. Tło i zakres analiz Kielos są imponująco szerokie. Autorka przytacza poglądy Adama Smitha, Johna M. Keynesa, Johna Galbraitha, przedstawicieli słynnej szkoły chicagowskiej — Miltona Friedmana i Garyego Beckera oraz ekonomistów bliskich jej poglądom jak Amartya Sen. Z lekkością porusza się w rozważaniach z zakresu mikro(człowiek ekonomiczny) i makroekonomii (sfera finansów, pieniądza, gdzie nawiązując do Fausta Goethego”, wyjaśnia za pomocą figury diabła jak powstają obligacje). Kielos pisze też o zjawiskach takich, jak globalizacja i jej skutki: drastyczny wzrost nierówności i ubóstwa, migracje, przepływy spekulacyjnego kapitału, kryzys finansowy i ekonomiczny. Opisuje meandry działalności Wall Street czy raczej cytując jednego z managerów funduszu hedgingowego, "DWÓŚ * 9.202.

7 Goethe wiedział o czym pisze. Był nie tylko jednym z największych poetów, ale też ministrem finansów w Weimarze. 10

EWA RUMIŃSKA-ZIMNY

PŁEĆ JEDYNA

matematyka i gracza, Edwarda Thorpa, Las Vegas, [gdzie] „gra znacznie większa i interesuje mnie znacznie bardziej”. Narracja stylizowana jest na wzór dawnej powieści, gdzie tytuły rozdziałów mówią nam wiele o ich treści. Autorka swobodnie porusza się w świecie ekonomii od Arystotelesa, poprzez średniowiecze, oświecenie, wczesny kapitalizm, do naszych czasów. A także wśród innych nauk od filozofii, socjologii, kultury i religii, po fizykę, teorię gier i matematykę. Sposób, w jaki Katrine Kielos pokazuje, że ekonomia ma płeć, ilustruje tytuł rozdziału piątego, „w którym dorzucamy kobiety do kotła [ekonomii] i mieszamy w nim”. W każdym z 16 rozdziałów mamy odniesienie do sytuacji kobiet zarówno z perspektywy klasyki myśli feministycznej (Betty Friedan, Simone de Beauvoir), jak i ekonomii feministycznej (Nancy Folbre, Julie Nelson, Marianne Ferber). Trochę szkoda, że tych ostatnich odniesień jest mniej, niż można było oczekiwać w podobnej książce. Główne argumenty autorki, dlaczego ekonomia to „męska” wizja gospodarowania zasobami, są proste i nie wymagają tajem-

nej wiedzy. Na poziomie mikroekonomii to pokazanie, że człowiek ekonomiczny ma cechy określone wymogami rynku czyli domeny mężczyzn. Kobiety, wchodząc do gospodarki muszą więc podporządkować się męskiemu wzorcowi motywacji, racjonalności i wyborów. Człowiek ekonomiczny to egoista w pogoni za zyskiem, zawsze gotów do podjęcia walki z konkurencją, samotny, odpowiedzialny tylko za siebie i wyizolowany od społeczeństwa. Nie ma on żadnych cech potrzebnych do działania w sferze opieki, w domu (jak współczucie czy więzi społeczne). Trudno go spotkać w realu. To raczej postać fikcyjna jak Robinson Crusoe na bezludnej wyspie*. Jego zachowania określone w modelach są jednak podstawą polityki ekonomicznej. 8 Powieść Daniela Defoe, wydana po raz pierwszy w 1719 roku, była „bestsellerem” i miała wpływ na myślenie i poglądy Adama Smitha. Podobnie DRUGA PŁEĆ W EKONOMII

e=

PŁEĆ JEDYNA

Równocześnie Noblista Gary Becker udowodnił, używając pojęć i rachunku ekonomicznego, że tradycyjny podział ról jest optymalnym rozwiązaniem. Zapewnia on rodzinie wyższe dochody poprzez najbardziej racjonalne wykorzystanie zasobów (gdy kobieta zostaje w domu rodzina traci mniej, bo stanowiska pracy

kobiet i ich zarobki są niższe). Kobiety są zatem bardziej wydajne w.wykonywaniu prac domowych, a mężczyźni w pracy zarobkowej. Te poglądy przejęli ekonomiści głównego nurtu wspierając tym samym model rodziny promowany z pozycji kulturowych i religijnych. „Mężczyzna dysponował portfelem, kobieta zaś rękawicą kuchenną, bowiem w kuchni była lepsza”. Feministyczna krytyka prac Beckera wskazuje, że pomija on relacje i pozycję przetargową w ramach rodziny (ewidentnie

słabszą dla kobiet), co ma liczne negatywne konsekwencje, w tym przemoc w rodzinie. Wyklucza też kobiety z rynku pracy m.in. dlatego, że doświadczenie pracy w domu nie liczy się (nie ma wartości) na rynku. Na poziomie makroekonomii tym argumentem jest pominię-

cie w rachunku ekonomicznym sfery reprodukcji i nieodpłatnej pracy kobiet w domu. Kiedy ekonomia powstawała, świat jaki widział ze swego okna Adam Smith wyraźnie oddzielał sferę rynku i reprodukcji. Nie musiał się też zastanawiać, jak pisze Kielos, „skąd na jego stole pojawia się obiad”. Nigdy się nie ożenił i przez większość życia mieszkał z matką, która prowadziła mu dom. Mógł więc stwierdzić, że praca domowa jest bezpłatna, motywowana miłością i „naturalną potrzebą” kobiet (tak wygodną dla mężczyzn) otaczania codzienną opieką męża, dzieci czy rodziców. Podczas gdy rynek rządzi się odmienną motywacją i prawami. jak odkrycia w dziedzinie fizyki i prace Newtona, gdzie metoda naukowa polegała na podziale badanych problemów czy zjawisk na mniejsze (w fizyce atomy) i ujęcie ich w spójny i uporządkowany model.

” 8.38: 12

EWA RUMIŃSKA-ZIMNY

PŁEĆ JEDYNA

Rynek jednak nie może sprawnie funkcjonować bez nieodpłatnej pracy domowej, i że te dwie sfery są ze sobą ściśle powiązane. Trudno nie zauważyć, że świat się zmienił. Kobiety masowo weszły na rynek pracy w latach 60. XX wieku, stały się lepiej wykształcone (dziś w wielu krajach znacznie lepiej od mężczyzn) i nabrały aspiracji zawodowych. Przyczyniają się one do wzrostu gospodarki poprzez zwiększenie zatrudnienia (i wpływu do budżetu z podatków), ale też wykorzystywanie swoich talentów, innowacyjności i przedsiębiorczości. Czynnik kobiecy we wzroście gospodarczym jest coraz bardziej dostrzegany. Podobnie jak fakt, że równość szans, podstawowe prawo moralne, ma również istot-

ne znaczenie dla gospodarki”. Gorset

osiemnastowiecznych

prawd krępuje ekonomistów

i nie pozwala na zmiany w modelach ekonomicznych. W teorii ekonomii i w praktyce (pewnym wyjątkiem są tu kraje skandynawskie) nie podjęto jednak działań, aby systemowo rozwiązać kwestie związku pomiędzy rynkiem a bezpłatną pracą opiekuńczą. Oczekuje się więc od kobiet pracy na dwóch etatach, tym bezpłatnym w domu i płatnym w ramach gospodarki rynkowej. W założeniach tych modeli praca to czynnik, a nie odnawialny zasób. Tak myśleli ojcowie ekonomii. Uważali, że reprodukcja zasobów ludzkich, czyli inaczej rodzenie dzieci, jest naturalnym procesem uwarunkowanym biologią, i dodajmy, presją społeczną. Ten stan rzeczy będzie więc trwał bez inwestycji. Kobiety nie tylko będą zawsze chciały rodzić dzieci, ale będą też gotowe do zwiększenia swej bezpłatnej pracy opiekuńczej w razie potrzeby (np. gdy na skutek recesji wydatki państwa na cele społeczne zostaną drastycznie zmniejszone). 10 Asa Lofrstom, Gender equality, economic growth and employment, analiza sporządzona podczas Prezydencji Szwecji w UE www.se2009.eu; Mark Smith i Francesca Bettio, Analysis Note: The Economic Case for Gender Equality, August 2008 http:// eurogender.eige.europa.eu/documents. DRUGA PŁEĆ W EKONOMII

-_[90]

PŁEĆ JEDYNA

Marginalizację znaczenia kwestii równości szans i potrzeb sfery reprodukcji widać w strategiach rozwoju, jak Europa 2020 czy Polska 2030. Ich priorytety i podział środków wskazują, że rządzą sfera produkcji i finansów. Czyli sfery, gdzie, w myśl logiki neoklasycznej ekonomii, tworzy się bogactwo (PKB). Inwestycje w równość szans, infrastrukturę opieki i inne kwestie należące do sfery społecznej to koszt w kategoriach wzrostu PKB. Priorytet mają

więc inwestycje w innowacyjną gospodarkę, nowe technologie i infrastrukturę techniczną. Najpierw trzeba wytworzyć, a potem dopiero dzielić — taki argument pada najczęściej w debatach na temat zwiększenia miejsc w żłobkach czy przedszkolach. (Polska jest za biedna, aby realizować model skandynawski). Syndrom „zbyt krótkiej kołdry” w praktyce oznacza, że nieodmiennie ląduje ona po stronie nakładów na drogi i stadiony, nie zaś tworzenia systemu opieki". Na poziomie makroekonomicznym przeważa zdecydowanie męska perspektywa. PKB nie uwzględnia bezpłatnej pracy kobiet świadczonej w domu lub poza nim. W większości krajów rozwiniętych szacunki wartości bezpłatnej pracy kobiet wahają się pomiędzy 30 a 40 % PKB. W Polsce to 30% PKB oraz prawie

56% średniego miesięcznego wynagrodzenia brutto (dane z 2004 roku)”. Praca w domu to w istocie niewidoczne w rachunkach

ekonomicznych subsydium dla procesu tworzenia bogactwa i dobrobytu. Podobnie jest po stronie wydatkowania PKB. Preferencje kobiet w podziale środków są nisko sklasyfikowane na liście "_ Więcej na ten temat Ewa Rumińska-Zimny, Strategie i budżety: współpraca w ramach samorządów, „Femka” 2013, nr 5-6; www.femka.net. "Obliczenia na podstawie tzw. budżetów czasu, wskazujących ile godzin pracy kobiety (i mężczyźni) przeznaczają na prace domowe i cenę rynkową tych czynności. Ilona Błaszczak-Przybycińska, Produkcja gospodarstw domowych jako czynnik dochodotwórczy, Monografie i Opracowania 533, Szkoła Główna Handlowa, 2008. 14

EWA RUMIŃSKA-ZIMNY

PŁEĆ JEDYNA

wydatków i zależą od wyników gospodarczych i koniunktury. Są więc mało stabilne i przewidywałne. Są to ograniczenia systemowe neoklasycznej ekonomii” . Trzeba do nich dodać bardzo ograniczony wpływ kobiet na podejmowanie decyzji. Ten proces jest zdominowany przez mężczyzn zarówno w sferze polityki, jak i gospodarki czy nauki. Brak matek ekonomii to nie przypadek. Pierwsza ekonomistka, Szwedka Elinor Ostrom, otrzymała nagrodę Nobla w dziedzinie ekonomii dopiero w 2009 roku. Włączenie sfery reprodukcji do ekonomii wymaga nowego spojrzenia na problem czym powinna się zajmować i czemu ma

służyć ekonomia (poza wzrostem PKB). Konieczne jest też inne spojrzenie na inwestycje w sferę reprodukcji i pracy opiekuńczej,

jako integralną część procesu tworzenia PKB. Te zmiany wymusza obecnie demografia. Kryzys demograficzny i spadek urodzin w Polsce i EU wskazuje, jak bardzo mylili się ojcowie ekonomii. Odwróciła się zależność praca — posiadanie dzieci. Kobiety mają więcej dzieci jeśli mają zatrudnienie i równe szanse na rynku pracy oraz dostęp do dobrego systemu opieki nad dziećmi, osobami starszymi i zależnymi członkami rodziny. Problem starzenia się społeczeństw i zbyt małej liczby rodzących się dzieci, czyli kwestie, które były dotychczas poza ekonomią, stają się obecnie jednym z jej głównych problemów. Polska staje się krajem starców, alarmują ekonomiści, m.in. Stanisław Kluza, były szef Komisji Nadzoru Finansowego. Na podstawie ostatnich badań OECD, podkreśla on, że będziemy w grupie krajów o najmniej korzystnej strukturze podnoszenia konkurencyjności i perspektyw B Zob. klasyczna już pozycja feministycznej ekonomii Diane Elson i Nilufer Cagatay, The Social Content of Macroeconomic Policy, World Development 2000, t. 28, nr 7, s. 1347-1364. Polskie tłumaczenie na: www.ekologiasztuka.pl/think.tank.feministyczny. 4 Anna Matysiak, Employment first, then childbearing: Womens strategy Poland, „Population Studies” 2009, t. 63, nr 3, s. 253-276. post-socialist in DRUGA PŁEĆW EKONOMII

[aun

PŁEĆ JEDYNA

rozwoju gospodarki”. Nie da się rozwiązać tych problemów w ramach dotychczasowego modelu neoklasycznej ekonomii. I nic nie pomoże tu magia rynku ijego niewidzialna ręka. W książce Katrine Kielos niewiele znajdziemy na temat „kobiecych” aspektów transformacji. Autorka pisze raczej o samym procesie m.in. prywatyzacji w Rosji, gdzie „wszystko to przypominało bardziej zorganizowaną przestępczość niż zorganizowane

rynki”'ś czy o ekonomii niedoborów w czasach słusznie minionych”. Nie pisze, że to kobiety poniosły większą cześć jej kosztów. Neoliberalna recepta na sukces wymagała zastąpienia państwa przez rynek w wielu obszarach kluczowych dla interesów kobiet. A także wzmocnienia tradycyjnych poglądów dotyczących ich roli. Nic dziwnego, to wprowadzenie „męskiego” wzorca ekonomii, gdzie nie ma miejsca na perspektywę kobiet. W rezultacie Polska ma jeden z najniższych poziomów aktywności kobiet na rynku pracy, a zarazem najniższą dzietność. A także wydatki na świadczenia związane z rodziną, które są na poziomie wydatków Grecji. Na instytucjonalną opiekę nad dziećmi przeznacza się u nas ok. 65 € na rodzinę podczas gdy przeciętna dla krajów UE to 500 €

(dane OECD)/EUROSTAT). Niewątpliwie jest teraz moment, aby pomyśleć co dalej w kontekście budowy „męsko-damskiego” modelu, który by stanowił alternatywę dla neoklasycznej ekonomii. Feminizm, jak zauważa autorka, od jakiegoś czasu wskazuje, że nie chodzi o to, aby „zwędzić” dla kobiet większy kawałek tortu. Kielos mówi o upieczeniu nowego tortu". O ile w swej książce odczarowuje ekonomię jako "_ Bartosz Marczuk, Naprawdę wymieramy, „Rzeczpospolita, 29 stycznia 2014. BSMŻI. "_ Qytuje tu dowcip z tych czasów: „Co to jest: ma sto metrów długości, posuwa się w tempie ślimaka i żywi się wyłącznie kapustą? Odpowiedź: kolej-

ka po chleb w Związku Radzieckim” s. 23. 8. Por. s. 84. 16

EWA RUMIŃSKA-ZIMNY

PŁEĆ JEDYNA

naukę tajemną, to nie daje nam przepisu na ten tort. Jest to niewątpliwie wielkie wyzwanie. Zastanawiają się nad tym nie tylko feministki. Na wiele elementów nowego modelu i polityki, jak też na potrzebę zmian w sposobie myślenia ekonomistów, wskazuje wielu z nich m.in. Joseph Stiglitz w swoich rozważaniach o globalizacji”* czy Grzegorz Kołodko o wędrującym świecie”, ale też socjologów, jak Zygmunt Bauman. Rozwój feministycznej ekonomii w latach 90. XX wieku to część tego procesu. Ma ona już poważny dorobek zarówno jeśli chodzi o badania teoretyczne, jak i praktyczne. Ważną rolę w rozwoju badań odgrywają globalne networki International Association of Feminist Economics (IAFFE)?*' oraz GEM-IWG*.

Wiele

prestiżowych uczelni ekonomicznych prowadzi też wykłady z feministycznej ekónomii. W zeszłym roku do tej grupy dołączyła London School of Economics. W Polsce rośnie zainteresowanie feministyczną ekonomią (ekonomią równości). Jest to jeden z tematów podjętych przez Kongres Kobiet, pracuje grupa ds. włączenia kobiet w strategie rozwoju regionalnego”. Powstają nowe badania i projekty m.in. inicjatywa GEM-Europe, w ramach której organizowane są szkoły letnie”*. 1». Joseph Stiglitz, Globalizacja, Wydawnictwo Naukowe PWN, 2005. %. Grzegorz W. Kołodko, Wędrujący świat, Prószyński i S-ka, 2008. 21 www.iaffe.org 22 Knowledge Networking and Capacity Building for Gender — Sensitive Macroeconomic Research and Policy, www.genderandmacro.org. 23: Zob. panel III, Kongres „Feministyczna Ekonomia: po co co i dla kogo”; również Ewa Rumińska-Zimny, artykuł pod tym samym tytułem [w:] „Femka” 2011 (IX), 2, 3; także ekonomiczne panele na IV i V Kongresie Ko-

biet. www.kongreskobiet.pl; por. Anna Czerwińska, Zofia Łapniewska, Joanna Piotrowska, Kobiety na „zielonej wyspie”. Kryzys w Polsce z perspektywy gender, Heinrich Bóll Stiftung, Fundacja Feminoteka, 2010. 4 www.gem-europe.eu; partnerami są GEM-IWG i Levy Institute (USA), a w Polsce Uniwersytet Jagielloński i Międzynarodowe Forum Kobiet przy SGH), inicjatywę wspiera Fundacja Henricha Bólla w Polsce. DRUGA PŁEĆ W EKONOMII

(7

PŁEĆ JEDYNA

Wiele pozycji światowej literatury z zakresu feministycznej ekonomii zostało przetłumaczonych na język polski”. To baza do odczarowywania tej dziedziny również w Polsce. A warto. Jak twierdziła Joan Robinson, jedna z kilku ekonomistek, o których wspominają podręczniki, celem studiowania ekonomii nie jest otrzymanie gotowych odpowiedzi na pytania lecz nauczenie się jak nie dać się zwieść ekonomistom*. 3 _Dossier Ekonomia i Płeć, http://www.pl.boell.org/web/219-896.html, również niezależny Think Tank Ekologia i Sztuka: http://www.ekologiasztuka.pl/think.tank.feministyczny/readarticle.php?article_id=404, gdzie jest wiele oryginalnych opracowań m.in. Ewy Charkiewicz i Anny Zachorowskiej, np. Feministyczny słownik pojęć z ekonomii. *. „Ihe purpose of studying economics is not to acquire a set of ready-made answers to economic questions, but to learn how to avoid being deceived by economists”.

Ekonomia traktuje o pieniądzach, a także o tym, dlaczego same w sobie są one dobre. Woody Allen

Głównym bohaterem tej książki jest postać fikcyjna. Jej cechy w najmniejszym stopniu nie przypominają ani żyjących, ani też zmarłych osób. Opisywana tu rzeczywistość nie istnieje w realnym świecie. Teorie ekonomiczne, z których wyłania się postać naszego

głównego bohatera, nie mają z nią wiele wspólnego. Najzupełniej przypadkowe jest wszelkie podobieństwo, jakie może występować między głównym bohaterem i tobą, czytelnikiem. Jeśli tak się dzieje, to tylko dlatego, że pragniesz nim być. Na pewno jednak nie dlatego, że nim jesteś.

Rozdział pierwszy, w którym wkraczamy w uniwersum ekonomii i zadajemy sobie pytanie, kim była mama Adama Smitha

W jaki sposób trafia do ciebie obiad? Tak brzmi podstawowe pytanie ekonomii. Odpowiedź na nie tylko wydaje się prosta, w gruncie rzeczy jest jednak niezwykle skomplikowana. Większość z nas produkuje jedynie maleńką cząstkę tego, co konsumujemy każdego dnia. Resztę musimy kupować. Chleb leży na półce sklepowej, a prąd płynie już kablami, kiedy zapalamy lampę. Aby jednak wyprodukować dwa bochenki chleba i jeden kilowat energii elektrycznej, potrzebne jest skoordynowane współdziałanie tysięcy osób na całym świecie. Rolnik uprawia pszenicę sprzedawaną do piekarni. Wytwórnia sprzedaje torby, w które pakowany jest chleb. Piekarnia dostarcza chleb do sklepów, a wreszcie sklep sprzedaje ten chleb tobie. Wszystko to jest niezbędne, by w zwykły wtorkowy ranek chleb mógł znaleźć się na sklepowej półce. Warto jeszcze dodać do tej wyliczanki tych wszystkich, którzy sprzedają rolnikowi narzędzia do pracy, zajmują się transportem żywności do sklepów, konserwacją tych środków transportu, sprzątaniem i rozpakowywaniem towaru. Cały ten proces przebiegać musi w mniej więcej ustalonym czasie i ustalonym porządku, a także z odpowiednią częstotliwością, tak by półki sklepowe ani przez moment nie zionęły pustką. Dotyczy to nie tylko każdego kawałka chleba, lecz i każdej ROZDZIAŁ PIERWSZY

N-

PŁEĆ JEDYNA

książki, lalki Barbie, bomby, balonu i wszystkiego, co tylko można sprzedać lub kupić. Współczesna ekonomia jest niezwykle zawiłą i skomplikowaną gałęzią wiedzy. Ekonomiści wciąż zadają sobie to samo pytanie: jak to się właściwie dzieje, że wszystko to razem trwa i funkcjonuje? Ekonomię przedstawia się nam tak, jakby była nauką o konserwowaniu miłości, którą powinniśmy trzymać bezpiecznie w puszkach i używać tylko w ostateczności'. Główny przekaz ekonomii miałby więc brzmieć mniej więcej tak: „Miłości jest za mało. Nie jest łatwo kochać najbliższych, nie mówiąc już o miłości do ludzi w ogóle. Musimy zatem oszczędnie gospodarować tym uczuciem i nie

eksploatować go niepotrzebnie. Jeśli wykorzystamy je w działaniu społecznym, zabraknie go nam w życiu prywatnym. Niełatwo jest miłość znaleźć — jeszcze trudniej ją utrzymać”. Ekonomiści doszli więc do wniosku, że powinniśmy zorganizować społeczeństwo na bazie czegoś innego.

Dlaczego by nie wykorzystać egoizmu? Wydaje się przecież, że tej postawy mamy aż w nadmiarze.

Tekst napisany w 1776 roku przez Adama Smitha, ojca ekonomii, stał się podstawą nowoczesnego spojrzenia na nią:

„Obiad dostajemy dzięki rzeźnikowi, piekarzowi, piwowarowi i jeszcze wielu innym - na przykład dzięki temu, kto robi świece. I nie kieruje nimi wcale sympatia do nas, a chęć służenia, poprzez handel wymienny, własnemu interesowi”. Według Smitha rzeźnik pracuje po to, by zdobyć zadowolonych klientów, a więc i pieniądze — nie dlatego, że jest miły. Piekarz wypieka, piwowar warzy, świeczarz wylewa świece nie po to, by sprawić ludziom przyjemność, ale po to, żeby zarobić, mieć z tego zysk. Jeśli chleb i piwo są smaczne, a świece dają światło, ludzie " Deidre McCloskey, How to be Human: Though an Economist, University of Michigan Press, 2000.

22

ROZDZIAŁ PIERWSZY

PŁEĆ JEDYNA

chętnie płacą. I to jest powód, dla którego wszyscy ci rzemieślnicy produkują swoje wyroby. Tak naprawdę nie jest dla nich najważniejsze, czy chleb będzie smakował, czy piwo ma dobrą moc i czy Świece są proste. Nie to jest dla nich podstawowym bodźcem. Jest nim dbałość o własny interes. Własna korzyść jest czymś obliczalnym i pewnym. Nie jest też niczym ograniczona. Z uczuciem miłości jest inaczej. Nie mamy

go za wiele. Za mało, by obdarzyć nim wszystkich ludzi. Pozostaje nam konserwować je w specjalnej puszce przeznaczonej na użytek

własnego, prywatnego życia. W innym wypadku wszystko może się skończyć katastrofą. - Co to jest: ma sto metrów długości, posuwa się w tempie ślimaka i żywi się wyłącznie kapustą? Odpowiedź: kolejka po chleb w Związku Radzieckim”. Nie chcemy tego samego u nas. Adam Smith przekonywał, że wolny rynek jest najlepszym sposobem na stworzenie efektywnej gospodarki. Były to rewolucyjne i radykalne koncepcje wolności i autonomii. Sugerowały odrzucenie wszelkich urzędów celnych i przepisów. Jeśli pozwoli się na swobodne funkcjonowanie rynku, gospodarka będzie chodzić jak w zegarku, w którym niewidzialnym impulsem jest własny interes — argumentował Smith. Dzięki temu, że każdy pracuje dla własnego dobra, wszyscy mają dostęp do produktów, których potrzebują. Chleb leży na półce sklepowej, prąd płynie kablami. A ty dostajesz swój obiad. Własny interes każdego z nas powoduje, że wszystko razem funkcjonuje jako całość. I nikt nie odczuwa potrzeby rozumienia, jak działa ten mechanizm. To czysta magia. Teoria, która stała się jedną z najbardziej popularnych teorii naszych czasów. 2 Dowcip, który pojawił się w byłym Związku Radzieckim.

ROZDZIAŁ PIERWSZY

NPW

PŁEĆ JEDYNA

W początkowym stadium rozwoju ekonomii to, że „własna korzyść” jest podstawowym impulsem do funkcjonowania świata, było czymś oczywistym. „Pierwsza zasada ekonomii głosi, iż bodźcem do działania każdego człowieka jest jego własny interes”* — pisali ekonomiści w końcu dziewiętnastego wieku. We współczesnej ekonomii stwierdzenie to ma „moc granitu”* i powinno wzbudzać nasz zachwyt. Przedmiotem ekonomii, już od samego początku, nie były pieniądze, a sam człowiek i sposób jego funkcjonowania. Traktowała o tym, że nasze działanie sprowadza się do wyciągania korzyści z każdej sytuacji. Ze wszystkimi towarzyszącymi temu konsekwencjami. W dalszym ciągu jest to punkt wyjścia w standardowych teoriach ekonomistów. Kiedy w codziennym życiu używamy wyrażenia „myśli jak ekonomista, to właśnie tak to pojmujemy: ludzie robią to, co robią, bo zarabiają na tym. Nie jest to, być może, najbardziej budujący obraz człowieka, jest jednak jak najbardziej poprawny. A jeśli chcemy, by coś zostało zrobione, to dobrze jest się trzymać realiów. Etyka mówi o tym, jak chcielibyśmy, by świat funkcjonował, ekonomiści zaś — jak ten świat funkcjonuje w rzeczywistości”. Tak widzą to w każdym razie oni sami. I dużo więcej wiedzieć nie musimy. To wystarczy, by przejść przez życie. Wystarczy, by społeczeństwo funkcjonowało, kierowane jakby niewidzialną ręką. To jest ten wielki paradoks. Ale przecież wiemy wszyscy, że i Bóg, który do nas przemawia, jest pełen sprzeczności. * Francis Edgeworth, Mathematical Physics, an Essay on the Application of Mathematics to the Moral Sciences, Reprint Economic Classics, Augustus M. Kelley Publishers, 1967 (1881), s. 16.

* George Stigler, Smith 's Travels on the Ship ofState, „History of Political Economy” 1971, t. 3, nr 2, s. 265. * Z przedmowy do: Steven D. Levitt, Stephen J. Dubner, Freakonomia. Świat od podszewki, Społeczny Instytut Wydawniczy Znak, 2011.

24

ROZDZIAŁ PIERWSZY

PŁEĆ JEDYNA

„Niewidzialna ręka” jest najbardziej znanym pojęciem w ekonomii. Sformułował je Adam Smith, lecz to jego następcy zaczęli używać go w szerokim znaczeniu. Niewidzialna ręka wszystkim porusza, kieruje, jest wszędzie, o wszystkim decyduje — nie możesz jej jednak ani dostrzec, ani poczuć. Nie ingeruje ani z góry, ani z zewnątrz, a jednak porusza i przemieszcza wszystko wokół. Można ją dostrzec, obserwując działania poszczególnych ludzi i ich decyzje. To ręka napędzająca system — od wewnątrz. Ten sposób myślenia stał się dużo ważniejszy dla współczesnych ekonomistów, niż był dla samego Adama Smitha. Ojciec ekonomii używa tego pojęcia tylko jeden raz, w książce Badania nad naturą iprzyczynami bogactwa narodów”. Dziś jednak stało się ono podstawą współczesnej ekonomii i jej całkiem wyjątkowego uniwersum.

Sto lat przed zaprezentowaniem przez Adama Smitha koncepcji „niewidzialnej ręki” Anglik Isaac Newton opublikował dzieło Philosophie Naturalis Principia Mathematica. Newton, astronom, matematyk, przyrodnik i alchemik, opisał siły utrzymujące Księżyc na jego własnej orbicie. Wyliczył ruchy ciał niebieskich, objaśnił zasady grawitacji. Wyjaśniając zjawisko spadania jabłka na ziemię, stwierdził, że działa nań ta sama grawitacja, która utrzymuje ciała niebieskie w przestrzeni. Newton ofiarował nam współczesną naukę i całkiem nowe spojrzenie na naszą egzystencję.

W tamtym czasie uważano, że matematyka jest językiem boskim. To poprzez matematykę Bóg uczynił księgę natury zrozumiałą dla człowieka. Bóg ofiarował nam matematykę, dzięki której możemy zrozumieć jego dzieło — stworzenie świata. Cały świat 6 Adam Smith, Badania nad naturą i przyczynami bogactwa narodów, Wydawnictwo Naukowe PWN, 2007 (fragment dotyczący restrykcji w sektorze importu). ROZDZIAŁ PIERWSZY

25

PŁEĆ JEDYNA

zachłysnął się więc odkryciami Isaaca Newtona. A być może zrobili to przede wszystkim Adam Smith i nowa, wciąż rozwijająca się nauka zwana ekonomią. Prawa rządzące Układem Słonecznym, które znał do tej pory jedynie Bóg, nagle mogły być analizowane metodą naukową. Obraz świata uległ zmianie. Ze świata, w którym Bóg ingerował, ferował wyroki, karał, dzielił morza, przenosił góry i każdego dnia własnoręcznie otwierał kielichy milionów kwiatów — stał się światem, w którym Boga już nie było, a wszechświat — zegar stworzony i uruchomiony przez Niego — chodził teraz sam z siebie. Świat stał się czymś, co przypomina samonapędzający się me-

chanizm, wielkie diabelskie koło, gargantuiczny twór, w którym poszczególne trybiki poruszają się niczym w wielkiej machinie. Intelektualiści w coraz większym stopniu wierzyli, że koncepcja Newtona wyjaśniająca ruch planet w dalszej perspektywie mogłaby uczynić zrozumiałym wszystko inne. Isaac Newton ujawnił prawa rządzące naturą — a zatem i stosowny plan Boga dotyczący świata. Ta sama droga, według Adama Smitha, prowadzić powinna do odkrycia praw rządzących społeczeństwem i ujawnienia tym samym boskiego planu tego społeczeństwa dotyczącego. Jeśli istnieje jakiś mechanizm sterujący otaczającym nas światem, podobny musi kierować życiem społecznym. Jeśli istnieją prawa rządzące ruchem ciał niebieskich, podobne muszą rządzić ruchem ciał ludzkich. I powinny dać się zdefiniować naukowo. Jeśli te prawa będą dla nas zrozumiałe, możemy uformować społeczeństwo tak, by funkcjonowało zgodnie z nimi. Moglibyśmy więc żyć w harmonii z planem. Płynąć z prądem, a nie pod prąd, i do tego jeszcze wszystko rozumieć. Społeczeństwo stałoby się mechanizmem działającym gładko, bez zakłóceń i zgodnie z tym, co byłoby dla niego najlepsze. 26

ROZDZIAŁ PIERWSZY

PŁEĆ JEDYNA

Taką to misją obarczyli siebie pospołu Adam Smith i nauki ekonomiczne. Nie było to zadanie łatwe. Jak uzyskać tę naturalną harmonię? Za pomocą impulsu, który, jak przypuszczano, spełnia w społeczeństwie tę samą funkcję, co grawitacja w Układzie Słonecznym. A impulsem tym miał być własny interes. Sam Newton, co prawda, twierdził, że „ruch ciał niebieskich jest dla mnie przewidywalny, szaleństwa człowieka natomiast nie”. Tę myśl jednak skrzętnie pomijano. Adam Smith, jak uważano, odsłonił prawdziwy plan Boga dotyczący świata: system naturalnej wolności będący lustrzanym odbiciem newtonowskiej fizyki. Jeśli chcesz cokolwiek zrozumieć, rozłóż to na czynniki pierwsze — tak w skrócie wyglądała naukowa metoda stosowana przez Newtona. Podziel całość na mniejsze cząstki. W dalszym ciągu nie rozumiesz? Podziel na jeszcze mniejsze. Potem na zupełnie małe.

I kontynuuj dzielenie. Dojdziesz w końcu do cząstki najmniejszej, której nie da się już podzielić. To klocek Lego stanowiący podstawowy element budowy wszystkiego, co nas otacza. Cząstka elementarna. Atom. Najmniejsza cząstka zbioru. Potem jest czas na jej przestudiowanie. Jeśli ją zrozumiesz, zrozumiesz wszystko. Każda przemiana całości nie oznacza przemiany jej najmniejszych

cząsteczek, te bowiem, niezależnie od tego, w jakiej sytuacji by się znalazły, nigdy zmianom nie ulegają. Każda zmiana oznacza jedynie nowy wzór, w który się układają. Ich ruchem kierują prawa natury. A świat jest równie logiczny w swoim działaniu jak mechanizm zegara.

Ekonomiści usiłowali powtórzyć ten trik. ekonomię — rozłóż ją na czynniki pierwsze. w skomplikowany sposób współdziałające ze trzebne do tego, by stek znalazł się u rzeźnika we

Chcesz zrozumieć Podziel wszystkie sobą procesy powtorek. Jeśli wciąż

7 Słowa te Newtonowi tylko się przypisuje. Cytat występuje po raz pierwszy w książce The Romance of Trade, wydanej w 1871 roku, której autorem jest Henry Richard Fox Bourne. ROZDZIAŁ PIERWSZY

NP H

PŁEĆ JEDYNA

nie rozumiesz, podziel na części mniejsze. I jeszcze mniejsze. Kiedy części stawały się coraz mniejsze, ekonomiści doszli w końcu do najmniejszej z możliwych cząstek, na jaką według nich dała się podzielić. Nazwali ją indywiduum (jednostką) Jeśli zrozumie się jednostkę, zrozumie się wszystko inne, sądzili*. Metodę, którą posługiwała się ówczesna fizyka, badając niepodzielne atomy, stosowała również rozwijająca się ekonomia, badając niezależne jednostki. Społeczeństwo jest przecież sumą takich jednostek. Zmiany w gospodarce nie powodują zmian w samej jednostce — jej tożsamość jest nienaruszalna. Natomiast dokonuje ona wyboru. Każda zmiana to nowy układ, który formują jednostki. To nowy wybór jednostki w relacji do innych. Mogą się nigdy nie spotkać, ale wchodzą ze sobą w interakcje. Jak kule bilardowe. Świadomość indywiduum, którego nikt nie zna lepiej od niego samego, pozostaje niezmieniona. Reszta jest milczeniem.

Wielką zasługą Adama Smitha było wpasowanie rozwijającej się ekonomii w obraz świata przedstawiany w fizyce. Świata logicznego, racjonalnego i przewidywalnego. Taka wydawała się być fizyka w tamtym okresie. Działo się to, zanim czas i przestrzeń stopiły się w niepodzielną czasoprzestrzeń. Zanim jeszcze uniwersum dzie-

liło się przy każdym pomiarze na tyle części, ile wynikało z liczby możliwych wyników tych pomiarów. Ekonomiści jednak nie wykazywali nigdy szczególnego zainteresowania współczesną fizyką. I w dalszym ciągu wpatrzeni są w rozgwieżdżone niebo Newtona. Czy Bóg miał jakiś wybór? To pytanie zwykle zadawał sobie Albert Einstein”, ojciec współczesnej fizyki dwudziestego wieku. * John B. Davis, The Theory of the Individual in Economics: Identity and Value, Routledge, 2003. * Cytowany m.in. w: Stephen Hawking, Czarne dziury i wszechświaty niemowlęce oraz inne eseje, Zysk i S-ka, 1997. 28

ROZDZIAŁ PIERWSZY

PŁEĆ JEDYNA

Czy istnieją dziś jeszcze nieznane alternatywne prawa fizyki? Inne metody poznawcze? Wśród współczesnych mu ekonomistów ten sposób myślenia występował raczej rzadko. Byli pewni swego. Teoria ekonomii to „zbiór syntez, których słuszność i znaczenie mogą podważać jedynie ignoranci lub dewianci”", napisał w roku 1945 brytyjski ekonomista Lionel Robbins. To, że nie istnieje żadna alternatywa, stanowiło sens tej teorii. Funkcjonowanie rynku tkwi w samej naturze człowieka. Ekonomiści analizowali rynek, tym samym więc zajmowali się analizowaniem człowieka. W dawnych czasach królowie zatrudniali zwykle na swych dworach doradców, którzy tworzyli pewne modele przyszłości na podstawie wnętrzności zwierzęcej padliny. Analizowali barwę i kształt, by przekazać władcy reakcję bogów na jego taką czy inną decyzję polityczną. Etruskowie w starożytnych Włoszech dzielili na szesnaście osobnych elementów wyłącznie zewnętrzne części owczej wątroby. Od tego czasu świat się zmienił. Dziś rolę doradców przejęli ekonomiści. Bardziej lub mniej poprawnie starają się znaleźć odpowiedź na pytanie, jak zareaguje rynek na tę czy inną decyzję podejmowaną przez polityków. Wielu z nas chce żyć w gospodarce rynkowej, lecz życie w społeczeństwie rynkowym nie bardzo nam odpowiada. Zmuszeni byliśmy jednak przyjąć, że jedno od drugiego oddzielić się nie da. Fidel Castro powiada, że gorsze od eksploatowania przez międzynarodowy kapitał jest jedynie nieeksploatowanie przez ten kapitał. Możliwe, że ma rację. „Nie istnieje żadna alternatywa, to słowa Margaret Thatcher". Kapitalizmowi — tak się wydawało (w każdym razie aż do kryzysu finansowego w roku 2008) - udało się to, 0 Lionel Robbins, An Essay on the Nature © Significance of Economic Science, Macmillan 8: Co, 1945. u Slogan często używany przez premier Wielkiej Brytanii Margaret Thatcher „There is no alternative” występuje też jako skrót TINA.

ROZDZIAŁ PIERWSZY

NN No)

PŁEĆ JEDYNA

czego nie udało się dokonać wielkim światowym religiom: zjednoczyć ludzkość w jedną wspólnotę. Globalny rynek. Rynek ten jest w stanie decydować o tym, jakie będą ceny żelaza i srebra, czego potrzebuje człowiek, ile zarabiać będą nianie, piloci i dyrektorzy. Ile będzie kosztować szminka, kosiarka do trawy i operacja usunięcia macicy. Rynek wyliczyć może, na ile bankructwo jednego z banków inwestycyjnych odbije się na rezerwach amerykańskich podatników (70 milionów dolarów rocznie)”. A także wymierną wartość trzymania za rękę 87-letniej umierającej kobiety w skandynawskim państwie dobrobytu (96 koron za godzinę)”. Adam Smith był przekonany, że obiad zawdzięcza nie tyle altruizmowi rzeźnika i piekarza, ile zaspokajaniu ich interesów poprzez spekulacje. Jest w ich własnym, dobrze pojętym interesie, by obiad znalazł się na stole Adama Smitha. Czy tak jest w istocie? Kto ostatecznie ten befsztyk przyrządził? Adam Smith nie ożenił się nigdy. Ojciec ekonomii przez większą część życia mieszkał z matką”*. To ona prowadziła mu gospodarstwo, a jeden z kuzynów wziął na siebie sprawy finansów. Kiedy Smith został zatrudniony w Urzędzie Celnym w Edynburgu, matka przeprowadziła się razem z nim. Całe życie opiekowała się synem i fakt ten jest w pewnej mierze odpowiedzią na pytanie, które Adam Smith sprytnie omijał: jak trafia na stół nasz obiad. Czy rzeźnik, piekarz i piwowar mogliby w ogóle pracować w czasach Adama Smitha, nie wymagając od swoich żon, matek czy sióstr, aby poświęcały godzinę za godziną i dzień za dniem na opiekę nad dziećmi, sprzątanie domu, przygotowywanie posiłków, > Richard S. Fuld Jr, dyrektor banku Lehman Brothers, zarobił w latach 2000-2007 ponad 500 milionów dolarów. "_ Najniższa, w przybliżeniu, pensja młodszej pielęgniarki zatrudnionej w Szwecji. «Nicholas Phillipson, Adam Smith: An Enlightened Life, Yale University Press, 2010.

30

ROZDZIAŁ PIERWSZY

PŁEĆ JEDYNA

pranie, ocieranie łez i kultywowanie sąsiedzkich więzi? Jakkolwiek

patrzeć na sprawy rynku, bazuje on zawsze na jeszcze innej ekonomii. Na ekonomii, o której mówi się bardzo rzadko. Codzienna piętnastokilometrowa wędrówka jedenastoletniej dziewczynki po to, by zebrać drzewo na opał dla swojej rodziny, odgrywa dużą rolę w tym, by jej kraj mógł rozwijać się ekonomicznie. Jej pracy jednak nie bierze się pod uwagę. W statystyce jest niewidoczna. Nie wlicza się jej też do PKB — miary wartości wszystkich dóbr i usług wytworzonych przez obywateli danego kraju”. Uważa się, że praca, którą wykonuje, nie ma żadnego znaczenia dla gospodarki. Ani też dla rozwoju. Rodzenie i wychowywanie dzieci, zajmowanie się ogrodem, przygotowywanie posiłków dla rodzeństwa, dojenie krowy, szycie ubrań dla rodziny i opiekowanie się Adamem Smithem po to, by mógł spokojnie pisać swoje Badania nad naturą i przyczynami bogactwa narodów. W standardowych modelach ekonomicznych żadne z tych zajęć nie wlicza się do „pracy produktywnej.. Poza obszarem „niewidzialnej ręki” istnieje więc też obszar niewidzialnej płci. Francuska pisarka i feministka Simone de Beauvoir wprowadziła termin „druga płeć” na określenie kobiety'*. Mężczyzna jest tą pierwszą. To on się liczy. On definiuje świat, a kobieta jest „tym drugim” — tym wszystkim, czym on nie jest, lecz od czego jest zależny, aby móc być tym, kim jest. Aby móc być tym, który się liczy. Tak jak istnieje „druga płeć, tak istnieje również „druga ekonomia. Praca, którą tradycyjnie wykonuje mężczyzna, jest tym, co się liczy. Co definiuje ekonomiczny obraz świata. Praca kobiety to Is Więcej na temat PKBi udziału w nim kobiet w: Marylin Waring, Co-

unting for Nothing: What Men Value and What Women are Worth, University of Toronto Press, 1999. 16 Simone de Beauvoir, Druga płeć, Wydawnictwo Czarna Owca, 2014. ROZDZIAŁ PIERWSZY

51.

PŁEĆ JEDYNA

jest „ta druga. Wszystko, czego on nie robi, a jednocześnie, od czego jest zależny, by móc robić to, co robi. By móc robić to, co się liczy. Adamowi Smith udało się rozwiązać zaledwie połowę podstawowego problemu w ekonomii. Dostał swój obiad nie tylko dzięki pracy tych, którzy zaspokajali swoje własne interesy poprzez spekulacje. Adam Smith w równej mierze zawdzięczał swój obiad matce troszczącej się o to, by każdego wieczoru ten obiad dotarł na stół. Dziś co jakiś czas podkreśla się, że podstawą ekonomii jest nie tylko „niewidzialna ręka) lecz również „niewidzialne serce”*. Być może jest to zbyt wyidealizowany obraz pracy, którą społeczeństwo od wieków przydzielało kobiecie. Nie wiemy, dlaczego mama Adama Smitha dbała o swojego syna. Wiemy tylko, że to czyniła.

"_ Nancy Folbre, The Invisible Heart: Economics and Family Values, New Press, 2001.

Rozdział drugi, w którym zaprezentujemy się człowiekowi ekonomicznemu i w którym dojdziemy też do wniosku, że jesteśmy przez niego tyranizowani

Autor książek o Kubusiu Puchatku, Alan Alexander Milne, skonstatował przy jakiejś okazji, że dzieci szczególnie fascynowały się bajkami o bezludnych wyspach”. Opowieści, w których człowiek znalazł się w całkiem nowym i wyizolowanym świecie, rozpalały ich wyobraźnię w bardzo szczególny sposób. Według Milnea pobyt na wyimaginowanej bezludnej wyspie stanowił dla dziecka najbardziej efektywny sposób ucieczki od rzeczywistości. Nie ma tam taty ani mamy, nie ma braci ani sióstr, rodzinnych presji, żadnych obowiązków, konfliktów i rywalizacji. Zupełnie nowy świat. Nieskazitelny i bardziej zrozumiały. Jesteś wolny i samotny, ślady twoich stóp są jedynymi śladami na piasku. A, co najważniejsze, jest to świat, w którym dziecko ogłosić się może władcą. Wstąpić na tron i proklamować się Bogiem Słońce.

Trzeba przyznać, że ekonomiści są trochę jak dzieci. Wielu z nich zafascynowanych jest postacią Robinsona Crusoe. Większość studiujących ekonomię słuchało profesorów nawiązujących w takiej ' Alan Alexander Milne, IfIMay, Kessinger Publishing, 2004. ROZDZIAŁ DRUGI

33

PŁEĆ JEDYNA

czy innej formie do powieści Daniela Defoe z 1719 roku”. Można oczywiście zadać sobie pytanie, co sensownego o współczesnej ekonomii może nam przekazać opowieść o białym rasiście, żyjącym na wyspie 26 lat całkiem samotnie, zanim nie znalazł towarzysza w osobie „dzikiego Karaiba. Postawienie takiego pytania oznaczałoby jednak, że nie rozumie się podstaw ekonomii. Rozbitka, bohatera powieści Daniela Defoe, traktuje się zwykle jako modelowy przykład człowieka ekonomicznego. Wyrzucony na bezludną wyspę Crusoe nie jest zależny ani od kodów społecznych, ani od jakichkolwiek reguł. Nic go nie hamuje i może działać wyspie bodźce mistów

swobodnie, kierując się wyłącznie własnym interesem. Na Robinsona Crusoe nie istnieje nic, co miałoby wpływ na

ekonomiczne. Zatem właśnie ta postać będzie dla ekonowzorcowym modelem w dydaktyce.

Zgadzamy się co do tego, że w systemie gospodarczym wy-

stępujemy anonimowo. I to czyni nas ludźmi wolnymi. To, kim jesteś, nie gra żadnej roli. Nieważne są cechy indywidualne i więzi emocjonalne. Jedyne, co ma jakiekolwiek znaczenie, to bycie wypłacalnym. Wybory, których człowiek dokonuje, są suwerenne i niezależne. Przychodzimy znikąd i bez kontekstu, samotne wyspy na pustym morzu. Nikt nas nie osądza, z nikim też nie jeste-

śmy związani. Jedyne ograniczenia są natury czysto technicznej:

liczba godzin tworzących dobę i środki, jakimi dysponuje sama natura. Robinson Crusoe jest człowiekiem wolnym, a jego relacje z innymi ludźmi sprowadzają się przede wszystkim do tego, co inni mogą zrobić dla niego. I nie wynika to z jego cynizmu, a po prostu z rozsądku — tego właśnie rozsądku, o którym traktuje książka. * Ulla Grapard, Gilian Hewitson,

Robinson

Routledge, 2011.

34

ROZDZIAŁ DRUGI

PŁEĆ JEDYNA

Crusoes Economic Man,

W powieści Robinson Crusoe urodził się w Yorku, w Anglii*. Jego ojciec jest kupcem. Robinson ma dwóch starszych braci. Jeden z nich ginie na wojnie, drugi po prostu znika. Sam bohater studiuje prawo, ale bezpieczne życie angielskiej klasy średniej go nie nęci. Wyrusza w swój pierwszy rejs statkiem płynącym do Afryki. Po wielu podróżach ląduje w Brazylii. Zakłada plantację, która w niedługim czasie przynosi mu znaczne dochody. Robinson Crusoe jest już bogaty. Robinson Crusoe pragnie jednak wzbogacić się jeszcze bardziej. Wchodzi na pokład statku płynącego do Afryki, żeby zdobyć niewolników. Statek tonie, Robinson, jedyny ocalały z katastrofy, zostaje wyrzucony na pobliską bezludną wyspę. I tu zaczyna się wielka przygoda. Robinson żyje wiele lat samotnie, w towarzystwie jedynie kilku zwierząt. „Dzicy” i kanibale grasują na brzegu. W prowadzonym przez siebie dzienniku okrętowym odnotowuje w dwóch równoległych kolumnach nie tylko pieniądze i materiały, ale też dobrą i złą passę. Tak, to prawda, znajduje się na bezludnej wyspie — ale żyje. W istocie jest sam, odcięty od ludzi — ale nie głoduje. Rzeczywiście brak mu ubrań - ale klimat jest łagodny. Kalkulując w sposób pragmatyczny, czerpie korzyści z każdej sytuacji. I jest człowiekiem względnie zadowolonym. Wolny od żądzy, zazdrości i pychy. Niezależny od innych. Triumfalnie notuje, że robić może to, co mu się tylko zamarzy. Może mianować się cesarzem lub królem całej wyspy. Cóż to za rozkosz! Pozbawiony rozrywek i wolny od cielesnych żądz koncentruje się na gromadzonym dobytku i kontroli nad nim. Wyspa należy do niego, a świat, w którym żyje, daje się kontrolować.

3 Daniel Defoe, Przypadki Robinsona Crusoe, Wydawnictwo Ibis, 2009. ROZDZIAŁ DRUGI

35

PŁEĆ JEDYNA

Powieść o Robinsonie Crusoe przytacza się najczęściej w kontekście historii o człowieku, w którym drzemią ogromne pokłady pomysłowości i kreatywności. Robinson uprawia kukurydzę i doi kozy. Odlewa świece z koziego łoju i skręca knoty z suszonych liści pokrzywy. Tę małą, jednoosobową społeczność buduje Robinson dzięki własnej inwencji. Ale nie tylko. Aż trzynaście razy wyprawia się do zatopionego statku, sprowadzając na wyspę ocalałe sprzęty i narzędzia. Używa ich do panowania nad przyrodą, a w niedalekiej przyszłości także nad ludźmi. Narzędzia i sprzęt wyprodukowane zostały przez ludzi bardzo dawno i bardzo daleko. Ale Robinson jest od ich właśnie pracy w najwyższym stopniu uzależniony.

W dwudziestym szóstym roku swego pobytu na wyspie Robinson spotyka jednego z tubylców. Ratuje go z rąk ludożerców i nadaje mu imię od dnia tygodnia, w którym się spotkali. Wdzięczność Piętaszka nie ma granic. Kocha Robinsona niczym dziecko i pracuje dla niego niczym niewolnik. Piętaszek, sam kanibal, tęskni za ludzkim mięsem, jednak ze względu na Robinsona rezygnuje z wprowadzenia go do swojego menu. Spędzają razem niemal trzy lata i — jak to opisuje w swej powieści Daniel Defoe — w całkowitej harmonii. W końcu przychodzi pomoc i razem wracają do Europy.

Po przybyciu do Lizbony Robinson odkrywa, że stał się człowiekiem niezwykle bogatym. Przez lata nieobecności plantacja w Brazylii, którą zajmowali się jego pracownicy, przynosiła coraz więcej dochodów. Robinson sprzedaje swoją część, żeni się i staje się ojcem trójki dzieci. Po jakimś czasie umiera mu żona. Cały ten splot wydarzeń: małżeństwo, dzieci i śmierć, w powieści zamyka się w jednym zaledwie zdaniu. Crusoe znów wypływa w morze. Irlandzki pisarz James Joyce scharakteryzował postać Robinsona jako ucieleśnienie „męskiej niezależności, nieuświadomionego 36

ROZDZIAŁ DRUGI

PŁEĆ JEDYNA

okrucieństwa, uporu, efektywnej, choć trochę ciężkawej inteligencji, seksualnej apatii i przemyślanej lakoniczności”*. Robinson Crusoe żyje w całkowitej izolacji, a ekonomiści takie jednostki kochają. Rozbitek Robinson na bezludnej wyspie to szansa, by móc obserwować reakcje człowieka wyrwanego ze swojego środowiska. Większość standardowych modeli ekonomicznych taką właśnie sytuację zakłada”. Ceteris paribus — monotonnie duka po łacinie profesor ekonomii. „Wszystko inne takie samo przy tych samych okolicznościach”. Musisz wyizolować jedną zmienną z wielu tworzących model ekonomiczny - inaczej się nie da. Mądrzy ekonomiści mieli świadomość problemów, jakie niesie stosowanie tej metody. A mimo to posługiwali się nią do zdefiniowania podstaw „myślenia ekonomicznego. Trzeba Świat uprościć, by móc go analizować. I tę właśnie metodę wybrano, w duchu teorii Adama Smitha. Bohater powieści, Robinson Crusoe, szybko ustala reguły systemu ekonomicznego. Stosuje gospodarkę wymienną, ale też i komercyjną, mimo że na wyspie nie ma żadnych pieniędzy — wartość towarów zależna jest od popytu.

Zasadę współzależności wartości i popytu ilustruje się zwykle jeszcze inną historią, której bohaterami są dwaj nieszczęśnicy. Wyobraźcie sobie dwóch mężczyzn na bezludnej wyspie: jeden ma worek ryżu, drugi dwieście złotych bransoletek. W domu, na lądzie, za jedną złotą bransoletkę można było kupić cały worek ryżu, teraz jednak mężczyźni nie znajdują się na lądzie. Są rozbitkami, a wartość towarów uległa zasadniczej zmianie.

+ James Joyce, Daniel Defoe, „Bufłalo Studies” 1964, nr 1, s. 24-25. 5 Alfred Marshall, Principles ofEconomics, Macmillan and Co, 1920. 6 Wszystkie możliwe zmienne traktujemy tak, jakby wcale się nie zmieniały. ROZDZIAŁ DRUGI

37

PŁEĆ JEDYNA

Właściciel ryżu może nagle zażądać wszystkich złotych bransoletek za jedną porcję. Być może nawet odmawia jakiejkolwiek wymiany. Po co mu złote bransoletki na bezludnej wyspie? Ekonomiści uwielbiają opowiadać tego typu historie, uważając, że odkrywają w nich coś niesłychanie istotnego na temat funkcjonowania człowieka. Ich standardowe modele nigdy nie uwzględniają wariantu, w którym tych dwoje ludzi pozostawionych na bezludnej wyspie mogłoby zacząć ze sobą rozmawiać, odczuć swoją samotność. Bo pełni są strachu. Potrzebni sobie nawzajem. Po krótkiej rozmowie mogliby dowiedzieć się, że w dzieciństwie obaj nie znosili szpinaku, mieli wujków alkoholików. Po takiej rozmowie niewykluczone, że tym ryżem po prostu by się podzielili. Czy to, że ludzie mogą zachować się w ten właśnie sposób, nie ma żadnego znaczenia z punktu widzenia ekonomii? Mężczyźni w tej historii są nie tylko rozbitkami na bezludnej wyspie, są przede wszystkim rozbitkami w swoim własnym jestestwie. Samotni. Wyalienowani. Nieprzystępni. Niezdolni do komunikowania się ze sobą inaczej niż poprzez handel i konkurencję. Niezdolni do komunikowania się ze światem inaczej niż poprzez wystawianie towaru. Wszystko da się kupić, wymienić i sprzedać za możliwie najwyższą cenę.

Robinson Crusoe jest przede wszystkim przykładem człowieka ekonomicznego. Nazywa się go homo oeconomicus i jest filarem znanych nam teorii ekonomicznych. Ekonomia bazuje na badaniu jednostki i dlatego też trzeba było stworzyć uproszczony obraz reagowania tejże na otaczający Świat. Tak narodził się model zachowania człowieka, które od tamtego czasu definiuje nasze myślenie ekonomiczne”. * To John Stuart Mill użył po raz pierwszy pojęcia człowiek ekonomiczny, choć pojęcie to kojarzy się z myślicielami XVIII wieku, takimi jak Adam Smith. Dopiero jednak w wieku XIX zaczęło być powszechnie 38

ROZDZIAŁ DRUGI

PŁEĆ JEDYNA

Na dodatek: jest to model osoby wyjątkowo charyzmatycznej. Ten, kto studiuje ekonomię, musi więc przyswoić sobie historię o człowieku wchodzącym w świat po to, by wyciągnąć z niego jak najwięcej korzyści - zależnie od sytuacji i trudności, jakie spotka na swojej drodze. Mówi się, że jest to obraz powszechny, choć bardzo uproszczony. Dotyczy zarówno kobiety, jak i mężczyzny, bogatego i biednego, zdrowych i kalek, bez względu na kulturę i religię. Człowiek ekonomiczny uzurpuje sobie prawo, by prezentować każdego z nas jako czysto ekonomiczną świadomość. Świadomość, która formułuje życzenia, by później starać się te życzenia spełniać. Jest racjonalny i kieruje się własnym rozsądkiem, nie robi niczego, do czego nie jest przymuszony, jeśli zaś coś robi, to dla własnej przyjemności lub by uniknąć cierpienia. Zawsze będzie się starał zdobyć za wszelką cenę wszystko, co się da, i robić wszystko, by wygrywać, przechytrzyć i ostatecznie unicestwić tych, którzy stoją mu na drodze. Standardowy model ekonomistów przedstawia osobę, która w gruncie rzeczy ma być tym, kim jesteśmy my. W każdym razie tym aspektem w nas, który jest ważny z punktu widzenia ekonomii. I to jest powód, dla którego ekonomiści powinni ten właśnie fragment poddać analizie. Jedną z najbardziej widocznych cech tak widzianego człowieka jest bezgraniczne pragnienie nieograniczonej ilości rzeczy. Wszystko. Teraz. Natychmiast. Ale to nie jest możliwe. Niczym nieograniczone pragnienia ograniczone są nie-

wystarczającymi środkami na świecie, a także tym, że są inni, którzy również pragną. Wszystkiego. Teraz. Natychmiast. I jeśli nie można dostać wszystkiego, czego się pragnie, musi się dokonywać wyboru. Z niedostatku zatem rodzi się konieczność wyboru. Ihe Ethology of używane. Więcej na ten temat: Joseph Persky, Retrospectives: Homo Economicus, , The Journal of Economic Perspectives” 1995, t. 9, nr 2.

ROZDZIAŁ DRUGI

39

PŁEĆ JEDYNA

Wybór oznacza różne koszty. Utratę dochodów z ofert, na które wybór nie padł. Wybierasz jakąś drogę, nie możesz jednocześnie iść inną. Człowiek ekonomiczny ma pewną ograniczoną ilość preferencji. Jeśli przedkłada tulipany nad róże, a róże ceni bardziej niż margerytki, oznacza to, że woli również tulipany od margerytek. Myśli zawsze w sposób racjonalny — wybiera najmniej kosztowną drogę, by osiągnąć swoje cele. W pierwszej kolejności podejmujemy decyzję, co chcielibyśmy mieć, a potem działamy w celu zdobycia tego. Wyliczamy najkrótszą z możliwych odległości między punktem A i punktem B. Możliwie jak najwięcej i najtaniej. W tym rzecz. Ty decydujesz o tym, co chciałbyś posiadać i w jakiej kolejności. Ja decyduję o tym, co chciałabym mieć i w jakiej kolejności. Następnie próbujemy to zdobyć. Do biegu, gotowi, start. I taki jest początek życia. W tym jego aspekcie dotyczy to również i końca. Kup tanio, sprzedaj drogo. Największą zaletą człowieka ekonomicznego jest jego przewidywalność. Dlatego też wszystkie problemy, które napotyka, dają się wyrazić poprzez matematykę — królową nauk. Jeśli człowiek jest jak on, można go matematycznie skalkulować. Jedyne, co gra rolę, to własny interes. I z tego to zimnego świata można wyprowa-

dzić prawa rządzące społeczeństwem.

Nasz człowiek ekonomiczny był wiernym odbiciem Robinsona Crusoe. Był człowiekiem nowoczesnym, wolnym od dawnych irracjonalnych imperatywów. Dokładnie jak Robinson Crusoe sam dawał sobie radę ze wszystkim, nie istniał żaden król ani cesarz, który mógłby mu rozkazywać. Sam sobie był królem i cesarzem, był wolny, nie był niczyją własnością. Taki był wzór nowego człowieka, który ekonomia wniosła w nowe czasy. 40

ROZDZIAŁ DRUGI

PŁEĆ JEDYNA

Człowiek ekonomiczny decydował o swoim życiu i pozwalał innym decydować o ich losie. Był jednostką niesłychanie kompetentną. Z tego tylko powodu, że był po prostu istotą ludzką. To jego wyjątkowy rozsądek sprawił, że był panem swojego własnego świata, nie był niczyim sługą ani poddanym. Był wolny. Błyskawicznie rozpoznawał wszystkie możliwe wyjścia z każdej sytuacji i podejmował możliwie najlepszą decyzję. Jak mistrz szachowy przesuwał siebie na szachownicy życia, dokonując możliwie najlepszych wyborów. Taka właśnie była natura człowiecza — twierdzili ekonomiści XIX wieku. Człowiek ekonomiczny był też tolerancyjny, bowiem oceniał ludzi nie na podstawie tego, skąd przybywali, lecz dokąd zmierzali. Był poza tym ciekawy i skory do wszelkich zmian. Stałym jego pragnieniem było lepsze życie. Więcej posiadać. Więcej zobaczyć. Więcej przeżyć. Człowiek ekonomiczny uważa, że praca nie jest wartością samą w sobie, żeby jednak do czegoś dojść, trzeba pracować. Wyznacza więc sobie cel, walczy, by go osiągnąć, zdobywa go i idzie dalej. Nigdy nie tkwi w tym, co było, i zawsze patrzy w przyszłość. Jeśli pragnie ciebie, zrobi wszystko, by ciebie zdobyć. Będzie gotów kłamać, kraść, walczyć i sprzedać wszystko, co posiada. Jest samotny, lecz jego samotność jest zachłanna. Zrobi wszystko, by zaspokoić własne żądze. Woli jednak negocjować i targować się niż używać siły. Zasoby świata są ograniczone i nie wszyscy mogą być przy piersi jednocześnie. Podziw budzą więc w nim ci, którym się powiodło. Chodzi przecież o przyjemności. O to, by żyć. Położyć ręce na tym, nad czym się ciężko pracowało, i móc powiedzieć „to jest moje”. Pod koniec tego filmu zawsze samotny, na koniu, galopuje w kierunku wschodzącego słońca. W standardowych teoriach ekonomii uczucia, altruizm, troska, wspólnota — nie są jego właściwością. Człowiek ekonomiczny ROZDZIAŁ DRUGI

41 PŁEĆ JEDYNA

może preferować przynależność do wspólnoty i preferować pewne uczucia. Są to jednak tylko preferencje — dokładnie takie same jak te, że woli jabłko od gruszki. Może też szukać uczuć — chcieć ich doświadczyć. To jednak nigdy nie jest jego istotą. Dla człowieka ekonomicznego ani dzieciństwo, ani relacje, ani też społeczeństwo nie mają żadnego znaczenia. Pamięta swoje narodziny. Było wydarzeniem jak każde inne. Racjonalny, egoistyczny i całkowicie wyizolowany ze swojego otoczenia. Nie ma znaczenia, czy jest samotny na wyspie, czy sa-

motny w społeczeństwie. Być może zresztą nie ma czegoś takiego jak wspólnota, istnieją jedynie indywidualni ludzie. Ekonomia stała się nauką o „konserwowaniu miłości”. Społeczeństwo trwa dzięki własnemu interesowi. Z niewidzialnej ręki Adama Smitha narodził się człowiek ekonomiczny. Miłość można było zachować dla życia prywatnego. Ważne, by działając poza nim, nie kierować się uczuciem. W przeciwnym razie beczka miodu szybko pokaże dno.

Bernard de Mandeville, holenderski lekarz praktykujący w Anglii, w 1714 roku opublikował znaną Bajkę o pszczołach*. Zabawnie opowiada w niej o tym, jak każda z pszczół, kierując się własnym interesem, znajduje równocześnie to, co najlepsze dla całego roju. Własny interes służy interesom ogółu. Byleby pszczołom nie przeszkadzać. Jeśli nastąpi ingerencja, nie będzie bowiem miodu. Zadufanie, zazdrość, zachłanność — paradoksalnie prowadzi do sukcesów całego roju. Te niskie uczucia zmuszają pszczoły do większego wysiłku. Otrzymujemy zintensyfikowaną gospodarkę i stale płynący miód. Greed is good. Wniosek jest jeden: własny interes jest najważniejszy. * Bernard Mandeville, Bajka o pszczołach, Państwowe Wydawnictwo Naukowe, 1957. 42

ROZDZIAŁ DRUGI

PŁEĆ JEDYNA

Okazuje się, że jeśli wszyscy zachowują się samolubnie, w jakiś magiczny sposób zmienia się to w coś, co przynosi korzyść ogółowi. Tak samo mówi Smith. Dzięki „niewidzialnej ręce” nasze uczucia egoizmu i chciwości mogą zmieniać gospodarki w harmonię i równowagę — myśl, która mogłaby konkurować z największą tajemnicą Kościoła katolickiego, uzbrajającą nas w poczucie sensu działania i przebaczania. Twoja chciwość i egoizm jest w gruncie rzeczy twoim pojednaniem z innymi ludźmi. „Ameryka nie istniałaby, gdyby nie została zbudowana na głęboko zakorzenionej wierze religijnej — i nie obchodzi mnie, której religii jest to wiara, powiedział kiedyś prezydent Dwight D. Eisenhower. Idea głosząca, że gospodarką steruje „niewidzialna ręka z czasem zmieniła się w mit, że handel może nawet spowodować koniec pewnej epoki. Im bardziej związani byliśmy interesami ekonomicznymi, tym mniej konieczne okazywały się dawne, prymitywne konflikty. Nie zabijesz swojego kuzyna za to, że jest muzułmaninem, jeśli łączy was wspólny interes ekonomiczny. Nie pobiegniesz zabić sąsiada, który uwiódł ci córkę, jeśli twoje przedsiębiorstwo jest od niego zależne. Powstrzymuje cię niewidzialna ręka. Krwawe doświadczenia dwudziestego wieku pokazały, jak skomplikowaną istotą jest człowiek. To wielce pouczająca historia. Lecz mało kto z nas wraca do przeszłości. W każdym razie nie po to, by dowiedzieć się czegoś więcej o nas samych. Wydawać by się mogło, że z czegoś tak prostego jak nasze zwykłe grzeszne uczucia maszyneria gospodarki powinna wysnuć po-

kój na świecie i szczęście ludzkości. Toteż nic dziwnego, że daliśmy się omotać. Wyzysk nie ma już podłoża osobistego. Kobieta ciężko * Robert Nelson, Economics as Religion: From Samuelson to Chicago and Beyond, Pennsylvania State University Press, 2002, s. 301. ROZDZIAŁ DRUGI

R [99]

PŁEĆ JEDYNA

pracująca za sześć dolarów za godzinę ma uszkodzony kręgosłup nie z powodu czyjejś złośliwości czy wydanego przez kogoś wyroku. Nikt nie jest winny ani też odpowiedzialny. To ekonomia, głupcze! A bez ekonomii żyć się nie da. Tkwi ona w twojej naturze. I w gruncie rzeczy jest istotą twojej psychiki. Bowiem wszyscy jesteśmy tacy jak człowiek ekonomiczny.

Rozdział trzeci,

z którego jednoznacznie wynika, że człowiek ekonomiczny nie jest kobietą

Mężczyźni od wieków dawali sobie prawo działania we własnym interesie — zarówno ekonomicznym, jak i seksualnym. Dla kobiet natomiast stanowiło to tabu. Jeśli nie było najzwyczajniej zabronione. Kobiecie przypadło zadanie opieki nad innymi, a nie działanie dla własnej przyjemności. Społeczeństwo wysyłało subtelne sygnały, by przekonać ją, że nie może być racjonalna, ponieważ rodzenie dzieci i menstruacja związane są z fizjologią ciała, a ciało jest przecież zaprzeczeniem racjonalności.

Namiętność i chciwość u kobiet wywoływały zawsze zdecydowanie większą krytykę niż te same cechy u mężczyzn'. Uważano je

za groźne, destrukcyjne, niebezpieczne i wbrew naturze. „Ludzie nazywają mnie feministką, gdy wyrażane przeze mnie uczucia odróżniają mnie od wycieraczki lub dziwki” pisała angielska pisarka Rebecca West”. Kobiety nigdy nie miały prawa być samolubne w tym samym stopniu co mężczyźni.

! Nancy Folbre, Greed, Lust and Gender: A History of Economic Ideas, Oxford University Press, 2010. 2 Rebecca West, The Young Rebecca: Writings of Rebecca West, 19111917, wybór: Marcus Jane, Indiana University Press, 1989, s. 219.

ROZDZIAŁ TRZECI

R u1

PŁEĆ JEDYNA

Jeśli więc ekonomia była nauką o własnym interesie, to jak kobieta mogła znaleźć w niej miejsce? Odpowiedzią jest stwierdzenie, że domeną mężczyzny są działania we własnym interesie, a kobiety — to ulotne uczucie miłości, które należy konserwować. Najlepiej poprzez wykluczenie. Mimo, że słowo „ekonomia” pochodzi z greckiego oikos, co znaczy „dom, ekonomiści długo nie byli zainteresowani tym, co dzieje się właśnie w domu. Ich zdaniem natura kobiety, charakteryzująca się samopoświęceniem, związana była z życiem prywatnym, nie miała

więc istotnego znaczenia z punktu widzenia ekonomii. Wychowanie dzieci, sprzątanie, pranie, prasowanie, cała ta praca dla własnej rodziny — nie były produktami dającymi się kupić, wymienić czy sprzedać. Nie odgrywały zatem żadnej roli w procesie tworzenia dobrobytu. Tak uważali dziewiętnastowieczni ekonomiści”. Na dobrobyt składało się wszystko, co można było transportować, co miało konkretną ofertę oraz pośrednio lub bezpośrednio dawało przyjemność albo koiło ból. Definicja ta sprawiła, że praca, której oczekiwano od kobiety, stała się niewidzialna.

Produkty pracy mężczyzn dawały się układać w wysokie stosy i przeliczać na pieniądze. Nie dało się natomiast tego zrobić z rezultatem pracy kobiet. Starty kurz zbiera się na nowo. Karmione usta na nowo będą głodne. Śpiące dzieci obudzą się. Po obiedzie

czas na zmywanie. Po zmyciu naczyń przychodzi czas na nowy obiad. I na nowe brudne talerze. Praca domowa jest z natury cykliczna. Dlatego praca kobiety nie mogła się zmieścić w kategorii „działań produktywnych” Jej funkcjonowanie wynikało jedynie z jej przyjaznej i pełnej miłości * Ważną postacią reprezentującą ten pogląd był angielski ekonomista Wiliam Nassau Senior (1790-1864). Wiliam Nassau Senior, An outline of the Science ofPolitical Economy, August M. Kelley, 1965. 46

ROZDZIAŁ TRZECI

PŁEĆ JEDYNA

natury. Była zawsze gotowa swą pracę wykonać, nie miało więc sensu poświęcanie czasu na jej wycenę. Wynikała z innej logiki niż logika ekonomii. Z logiki kobiecej. I jeszcze wielu innych.

Pogląd ten uległ zmianie w latach pięćdziesiątych XX wieku. Grupa mężczyzn na wydziale ekonomii w Chicago doszła do wniosku, że każdą ludzką aktywność, a więc i kobiecą, można analizować za pomocą modeli ekonomicznych*. Byliśmy przecież racjonalnymi jednostkami nie tylko wtedy, gdy walczyliśmy o jeszcze jedną gratyfikację lub gdy chcieliśmy wytargować lepszą cenę samochodu. Byliśmy nimi również, zamiatając pod łóżkiem, wieszając pranie czy rodząc dzieci. Najbardziej znanym spośród tych ekonomistów był młody człowiek z Pensylwanii, Gary Becker. Wspólnie z innymi badaczami w Chicago zaczął wprowadzać do modeli ekonomicznych takie zjawiska, jak praca domowa, dyskryminacja i życie rodzinne. Można się dziwić, że działo się to właśnie w Chicago. Tak zwana szkoła chicagowska charakteryzowała się silną neoliberalną agendą i znana była ze swego fanatyzmu. Wydział ten stał się po wojnie bastionem grupy ekonomistów krytykujących wszelkie ingerencje państwa w gospodarkę. To właśnie stąd, znad wybrzeży jeziora Michigan, donośnym głosem domagano się deregulacji i obniżenia podatków. Milton Friedman, który dla takich polityków prawicowych jak Margaret Thatcher stał się później niemal bogiem, pojawił się tu w 1946 roku, jego przyjaciel, George J. Stigler, dołączył w 1958. Jak to się stało, że właśnie w Chicago ekonomiści nagle zaczęli troszczyć się o kobiety? 4 Gary Becker, Ekonomiczna teoria zachowań ludzkich, Państwowe Wydawnictwo Naukowe, 1990. ROZDZIAŁ TRZECI

47 PŁEĆ JEDYNA

W 1979 roku francuski filozof Michel Foucault prowadził serię wykładów w College de France w Paryżu. Ponieważ był to rok, w którym Thatcher miała zostać premierem Wielkiej Brytanii, a nowe idee prawicy zaczęły nabierać mocy prawnej, wykłady były wyrazem jego wielkiego zaniepokojenia. Mówił dużo o Garym Beckerze: o koncepcji szkoły chicagowskiej, w której każda cząstka społeczeństwa podlegać może analizie z punktu widzenia ekonomii. Według Beckera wszyscy ludzie mają cechy człowieka ekonomicznego, toteż jedyne, czego potrzebujemy, by rozumieć świat, to posługiwać się logiką ekonomii. I to niezależnie od tego, w jakim aspekcie zamierzamy ten świat zgłębić. Wszystko jest ekonomią. I to jest powód, dla którego ekonomia powinna stać się teorią wyjaśniającą cały świat. Gary Becker był interesujący jako fenomen, choć zdaniem Foucaulta był chyba zbyt radykalny. Nawet rosnąca w siłę neoliberalna prawica nie mogła traktować serio głoszonego przez Beckera tak agresywnego ekonomicznego imperializmu. Trzynaście lat później Gary Becker otrzymał nagrodę im. Alfreda Nobla w dziedzinie ekonomii. Michel Foucault zmarł siedem lat wcześniej, a definicja ekonomii Garyego Beckera, głosząca, iż jej logikę stosować można do wyjaśniania wszystkiego, co dotyczy ludzkiej egzystencji, upowszechniła się. Człowiek ekonomiczny stał się kimś tak oczywistym, że ekonomistów nie obchodziło już dłużej to, czy jakaś działalność prowadzi do wytworzenia przedmiotu posiadającego cenę. W świecie człowieka ekonomicznego cenę miało wszystko, zróżnicowana była jedynie wartość. I nagle nawet tradycyjne kobiece zajęcia mogły stanowić przedmiot analizy ekonomicznej. Ekonomiści z Chicago byli pionierami poważnego traktowania udziału kobiet w gospodarce. Problem tkwił w metodzie, którą * Michel PWN, 2011.

48

Foucault,

Narodziny

biopolityki,

ROZDZIAŁ TRZECI

PŁEĆ JEDYNA

Wydawnictwo

Naukowe

zastosowali. Sprawę ujęła dosadnie Barbara Bergmann. Twierdzenie, „że nie są oni feministami, jest mniej więcej tym samym, co

oświadczenie, że tygrysy bengalskie nie są wegetarianami”'. Chicagowscy ekonomiści zatroszczyli się o świat, który społeczeństwo przydzieliło kobietom. Uzbrojeni w swoje ekonomiczne modele zabrali się do wykazania tego, co już wiedzieli. Bo przecież odpowiedź już znali: człowiek ekonomiczny. Wizja porządku, w którym ze wszystkiego da się wypichcić tę samą miksturę. Neutralną, nieskazitelną i całkowicie przejrzystą. System złożony z działań koniecznych. Od tysięcy lat kobiety były rzeczywiście systematycznie wykluczane z tych dziedzin życia, które zgodnie z regułami społecznymi były źródłem wpływów na ekonomię i politykę. Z całą pewnością musiał to być błąd zaniedbania. Kobieta może być człowiekiem ekonomicznym równie dobrze jak mężczyzna. Jeśli on mógł być niezależny, samotnie stawać do współzawodnictwa, mogła i ona. Po prostu musiała taka być, bo jakżeby inaczej? Ekonomiści z Chicago zaczęli szukać odpowiedzi na całkiem nowe pytania, kierując się tą samą logiką ekonomii. Dlaczego ludzie wstępują w związki małżeńskie? Dla własnej korzyści. Dlaczego ludzie zajmują się prokreacją* Dla własnej korzyści. Dlaczego ludzie się rozwodzą? Dla własnej korzyści. Ekonomiści spisali swoje formułki i rozwiązali swoje równania. Spójrzcie tylko — wszystko się zgadza! Jeśli chodzi o kobiety — też! Skoro kobiety zarobiły mniej, to znaczy, że ich praca zasłużyła na mniejszy zarobek, argumentowali. Świat był przecież racjonalny i rynek zawsze miał rację — jeśli zadecydował, że kobiety zarobią mniej pieniędzy, to na pewno jest to uzasadnione. Zadaniem 6 Gillian Hewitson, Feminist Economics, Edward Elgar Publishing, 1999, s. 130. ROZDZIAŁ TRZECI

rs so

PŁEĆ JEDYNA

ekonomistów było jedynie uzasadnić, dlaczego i w tym wypadku ocena rynku była prawidłowa. Kobiety dostają niższe pensje, ponieważ są mniej produktywne, dochodzili do wniosku chicagowscy ekonomiści”. Kobiety nie były leniwe ani też mniej zdolne. Racjonalnie myśląc, nie opłacało się kobiecie wkładać tyle samo energii w pracę zawodową, ile wkłada mężczyzna. Kobieta przecież i tak będzie zmuszona do przerwania na parę lat kariery zawodowej, by urodzić dzieci. Nie widzi też żadnego powodu, by dalej się kształcić czy też równie energicznie o to zabiegać. Dlatego kobiety mniej inwestują w swoje kariery i dlatego też dostają mniejsze pensje”. Ten sposób myślenia zdobył popularność u dużej części opinii publicznej. Kiedy jednak teorię skonfrontowano z rzeczywistością, okazało się, że coś tu się nie zgadza”. Wiele kobiet miało dokładnie to samo wykształcenie co mężczyźni, a mimo to zarabiały mniej, bez względu na to, ile energii poświęcały na pracę zawodową. Najwyraźniej istniało coś, co nazywano dyskryminacją. Jak ten fakt próbowali tłumaczyć ekonomiści chicagowscy? Najbardziej znaną próbą była teoria o dyskryminacji rasowej Garyego Beckera". Według niego przyczyną dyskryminacji z powodu rasy jest po prostu niechęć niektórych do obcowania z ludźmi o czarnej skórze. Jeśli wszyscy ludzie byli racjonalni, ”_ Jacob Mincer, Solomon Polachek, Family Investment in Human Capital: Earning of Women w: Studies in Labor Supply: Collected Essays of Jacob Mincer, t. 2, Edward Elgar Publishing, 1992. Jacob Mincer w rzeczywistości pracował przez większą część życia na Uniwersytecie Columbia, a kojarzony jest ze szkołą chicagowską głównie ze względu na jego teorie dotyczące kapitału ludzkiego. Używał tego pojęcia jeszcze przed Garym Beckerem i Theodorem Schulzem. *_ Jest to teoria kapitału ludzkiego, którą stworzył Jacob Mincer. * Gillian Hewitson, Feminist Economics, Edward Elgar Publishing, 1999, 5. 50. "_ Gary Becker, The Economics of Discrimination, University of Chicago PiESS 135%: 50

ROZDZIAŁ TRZECI

PŁEĆ JEDYNA

a wystąpiło zjawisko dyskryminacji, to na pewno i dyskryminacja wynikała z racjonalizmu. Pewien klient, traf chciał, że rasista, unika restauracji, w której obsługuje się ludzi o ciemnej skórze, z tą samą determinacją, która nie pozwala mu wypić kawy bez dokładnie czterech kropli mleka. Podobnie dziać się może w wypadku zatrudnienia w sklepie ciemnoskórych, którzy odstraszą pewną część klientów, argumentował Becker. Pracodawca wypłaca ciemnoskórym niższe pensje po to, by wyrównać straty. Biali pracownicy, rasiści, mogą poza tym zażądać rekompensaty za to, że zmuszeni są pracować z ciemnoskórymi, zaś klienci rasiści zażądać mogą niższych cen. Jeśli więc chce się przyciągnąć klientelę z poglądami rasistowskimi mimo zatrudniania ciemnoskórych pracowników, jest się zmuszonym do tego, by odsunąć ciemniejsze ręce do pakowania towaru w magazynie. To wszystko razem wymusza niższe pensje dla ciemnoskórych.

Gary Becker uważał, że dyskryminacja jest zjawiskiem złym. Był jednak przekonany, że mechanizmy rynku są w stanie rozwiązać nawet i ten problem. Jedyne, co powinniśmy zrobić, to nie robić nic. Sklep A, zatrudniający wyłącznie białych pracowników, zostanie w szybkim tempie wypchnięty z rynku przez bardziej rentowny sklep B, zatrudniający pracowników ciemnoskórych za niższe pensje. Firma może poza tym dojść do wniosku, że taniej byłoby pogrupować pracowników. Ciemni i biali mogliby pracować w różnych sklepach tej samej firmy. W ten sposób pracodawca uniknąłby płacenia pracownikom o poglądach rasistowskich wyższych pensji w ramach rekompensaty. Innymi słowy: sprawiedliwości stanie się zadość, wszyscy dostaną niższe pensje. Problem w tym, że nie działo się tak, jak to sobie wymyślili ekonomiści”'. Dyskryminacja — ani w stosunku do ciemnoskórych, u Kenneth

J. Arrow, Models of Job Discrimination,

w: Anthony

Pas-

cal, Racial Discrimination in Economic Life, Lexington Books, 1972 i Peter ROZDZIAŁ TRZECI

u|

PŁEĆ JEDYNA

ani wobec kobiet — nie zniknęła. Jeśli chodzi o dyskryminację ze względu na płeć, mieli oni na składzie kilka innych argumentów. Jeden z nich, wysuwany przez Garyego Beckera, dotyczył pracy domowej. Czym zajmuje się kobieta po przyjściu z pracy do domu? — zadawał sobie pytanie”. Zaczyna robić porządek w kuchni, zabiera się do prasowania i pomaga dzieciom w odrabianiu lekcji. Czym zajmuje się mężczyzna po powrocie do domu? Czyta gazetę, ogląda telewizję i być może małą chwilkę poświęca na zabawę z dziećmi. Tak to malował Becker. Kobiety pracujące zawodowo większą część swego wolnego czasu przeznaczają po prostu na prace domowe, a to wymaga więcej wysiłku od tego, który trzeba włożyć w wypoczynek. I dlatego zdaniem Beckera niższe pensje kobiet były racjonalne. Całe to czytanie bajek i robienie porządków w domu sprawiało, że były bardziej zmęczone niż mężczyźni. Wobec tego w biurze nie były też równie produktywne. Ekonomiści natomiast twierdzili coś zupełnie przeciwnego. Przyczyną wykonywania większej części prac domowych przez kobiety były ich niższe pensje. Ponieważ zarabiały mniej pieniędzy, rodzina mniej traciła na tym, że były w domu. Innymi słowy przyczyną niskich pensji kobiet było zajmowanie się pracą domową w większym niż mężczyźni stopniu. A z kolei to, że poświęcały więcej czasu na prace domowe, było przyczyną ich niższych pensji. Kalkulacje ekonomistów z Chicago krążyły w błędnym kole. Jeszcze inne teorie dotyczące kobiet i pracy domowej głosiły, że kobiety po prostu z takim przeznaczeniem się rodziły. Jeśli do tej Mueser, Discrimination, w: John Eatwell, Murray Milgate, The New Palgrave: A Dictionery in Economics, t. 1, Stockton, 1987.

*_ Gary Becker, Human Capital, Effort and Sexual Division of Labor, w: Gender and Economics, Edward Elgar Publishing, 1995. Ś2

ROZDZIAŁ TRZECI

PŁEĆ JEDYNA

pory większość kobiet zajmowała się zmywaniem, wycieraniem dziecięcych nosów i sporządzaniem listy zakupów, to znaczy, że był to najefektywniejszy podział pracy. Ekonomiści traktowali rodzinę jak wyizolowaną jednostkę z własnymi ambicjami, swego rodzaju małe przedsiębiorstwo, działające samodzielnie na rzecz wspólnych korzyści. Mężczyzna dysponował portfelem, kobieta zaś rękawicą kuchenną, bowiem w kuchni była lepsza. Gdyby to mężczyzna dysponował rękawicą kuchenną, byłby mniej efektywny, a cała rodzina na tym by straciła. Skąd mogli to wiedzieć ekonomiści? Otóż gdyby rodzina nie zyskiwała na pracy domowej kobiety, to mężczyźni całkiem po prostu zajęliby się domem. A tak przecież się nie dzieje. Argumentów na poparcie tezy, że kobiety są bardziej efektywne w domu, nie przedstawili. A jeśli w ogóle cokolwiek na ten temat pisali, to krótko, że to sprawa biologii”. Chcąc usankcjonować patriarchalną koncepcję społeczeństwa, należy niemal zawsze odwoływać się właśnie do cielesności. Bycie człowiekiem oznacza podporządkowanie ciała intelektowi, a kobieta — takie było przekonanie - nie jest w stanie tego dokonać i dlatego też żadne prawa człowieka jej nie obejmują. Kobietę utożsamiano z ciałem, tak by mężczyznę móc utożsamiać z duszą. Ją wiązano ściślej z fizyczną rzeczywistością, tak by jego móc od tej rzeczywistości uwolnić. Odwoływanie się do biologii było więc dla chicagowskich ekonomistów sprawą prostą. Począwszy od wieku XVIII, stwierdzenie, że coś jest naturalne, oznaczało, że ani nie powinno się, ani

też nie da się tego zmienić. Nie stawia się więc pytania: jakie są te

różnice biologiczne? Pytanie brzmi zawsze: jakie wnioski z istnienia tych różnic należy wyciągnąć? 3. Gary Becker, A Treatise on the Family, Harvard University Press, 1991, S.37. ROZDZIAŁ TRZECI

u1W

PŁEĆ JEDYNA

To, że kobieta jest w ciąży, oznacza jedynie, że kobieta jest w ciąży. Nie oznacza wcale, że powinna siedzieć w domu i karmić dziecko aż do czasu, kiedy zacznie ono naukę w liceum. To, że koktajl hormonów kobiety zawiera więcej estrogenu, oznacza jedynie, że koktajl hormonów kobiety zawiera więcej estrogenu. Nie oznacza wcale, że nie powinna wykładać matematyki. To, że kobieta posiada jedyną w swoim rodzaju część ciała, którego jedyną funkcją jest sprawianie przyjemności, oznacza, że kobieta posiada tę jedyną w swoim rodzaju część ciała, której jedyną funkcją jest sprawianie przyjemności. Nie oznacza wcale, że nie

może zasiadać w zarządzie spółki.

Zygmunt Freud uważał, że kobiety rzeczywiście z natury są lepsze w sprzątaniu*.Ojciec psychoanalizy wykombinował sobie, że wpływ na to ma wrodzona nieczystość waginy. Kobiety szorowały, wycierały, odkurzały, aby zrekompensować uczucie nieczystości własnego ciała. Tu Freud się mylił, bowiem o waginach wiedział niewiele. W istocie ta część kobiecego ciała jest wysublimowanym, samoregulującym się systemem — dużo bardziej czystym niż na przykład nasze usta'*. Wielka liczba laktobakterii (takich samych, jakie zawiera jogurt) pracuje przez okrągłą dobę, by zachować tę czystość. Kiedy wagina czuje się dobrze, jest trochę bardziej kwaśna niż czarna kawa (wartość ph 5), lecz mniej kwaśna niż cytryna (wartość ph 2). Freud nie miał zielonego pojęcia, o czym mówił. Nie ma w biologii kobiety niczego, co uzasadniałoby pogląd, że jest z natury bardziej przystosowana do darmowej pracy domowej. Ani też do ciężkiego harowania w niskopłatnym sektorze publicznym. Jeśli ma się zamiar uzasadnić współzależność władzy ekonomicznej i penisa, trzeba szukać jej gdzie indziej. Chicagowscy ekonomiści nie posunęli się nigdy aż tak daleko. Nawet jednak "_ Laura Kipnis, The Female Thing, Pantheon Books, 2006, s. 81-122. =. Natalie Angier, Kobieta - geografia intymna, Prószyński Media, 2009. 54

ROZDZIAŁ TRZECI

PŁEĆ JEDYNA

przyjmując ich własne koncepcje, zaczyna się mieć wątpliwości. Czy naprawdę racjonalnym rozwiązaniem jest całkowita specjalizacja w ramach jednego gospodarstwa domowego? Czy rzeczywiście zajmowanie się przez jedną dorosłą osobę wyłącznie pracą domową, a przez drugą wyłącznie pracą zawodową, jest „lukratywnym interesem”? Nawet jeśli przyjąć, że świat jest całkowicie racjonalny, to ile sensu jest w tym, by rodzina decydowała się na układ, w którym jedna osoba ma spędzać cały swój czas, zajmując się pracą domową, za którą nie dostaje pieniędzy, a druga pracą za pieniądze wykonywaną poza domem? Czy taki podział pracy jest naprawdę efektywny, niezależnie od tego, kto i co robi? Być może tak — wtedy, gdy ma się czternaścioro dzieci, brakuje maszyny do mycia naczyń, a pieluchy trzeba gotować w wielkiej kadzi stojącej w ogrodzie. Kiedy praca domowa wymaga takiego wysiłku i tyle czasu, poświęcenie się jednej osoby tylko jej może być bardziej efektywne. Czynności te są męczące i skomplikowane, ponieważ jednak poświęcasz na nie cały swój czas, wkrótce możliwe będzie wykonywanie ich znacznie lepiej. Wyspecjalizowanie się jednej osoby rzeczywiście czyni rodzinę jako całość bardziej produktywną. We współczesnym wszak społeczeństwie i w rodzinie z mniejszą liczbą dzieci — zysk nie będzie już zapewne tak duży. Nie da się szybciej włączać zmywarki czy zmieniać woreczka w odkurzaczu dzięki temu tylko, że człowiek poświęca się tej czynności dzień w dzień przez dziesięć lat. Myślenie ekonomistów z Chicago — okazuje się — zbyt nowoczesne jednak nie było. Poza tym ich rozumowanie cały czas wychodziło z założenia, że doświadczenia zdobytego w pracy domowej nie da się zastosować na rynku. Osoba biorąca odpowiedzialność za dom traci dużo z doświadczeń pracy zawodowej. Mniejsza pensja jej czy jego jest

więc ich zdaniem czymś całkiem naturalnym. To, czego nauczyć się można podczas darmowej pracy domowej, dotyczy bowiem tylko i wyłącznie domu. ROZDZIAŁ TRZECI

unun

PŁEĆ JEDYNA

Kto jednak może z czystym sumieniem powiedzieć, że nie można stać się dobrym szefem na podstawie doświadczeń dobrze funkcjonującego gospodarstwa domowego? Kto mówi, że — na przykład — nie będzie dobrym analitykiem ktoś, kto ma doświadczenie w wychowywaniu dzieci? Jako rodzic jesteś przecież i ekonomistą, i dyplomatą, i rzemieślnikiem, i politykiem, i kucharzem, i pielęgniarką. Organizowanie zabawy, cierpliwość, kompromisy. I te wielkie pytania: mamo, dlaczego niebo jest niebieskie? tato, dlaczego kangur nosi swoje dziecko na brzuchu? mamo, jak długo trwa wieczność? Jeśli zgodzić się z rozumowaniem chicagowskich ekonomistów, że działanie gospodarstwa domowego ma na celu jedynie wspólne korzyści, to wszelkie konflikty w rodzinie stają się niewidzialne. W rzeczywistości dochody spoza domu wpływają oczywiście na relacje w rodzinie, które to z kolei odgrywają rolę przy podejmowaniu decyzji. Mama ma mniej do powiedzenia, bowiem rachunki płaci ojciec. Utrzymywanie, że konkurencja i siła nabywcza mają znacze-

nie kluczowe wszędzie, tylko nie w rodzinie, jest błędem, jak i wiele innych przekonań dotyczących ekonomii. Jakkolwiek

ekonomiści

kalkulowali,

zawsze

dochodzili

do

wniosku, że zdominowanie kobiety wynikało z przesłanek racjonalnych. Jej gorszy status ekonomiczny na całym świecie musiał być rezultatem jej wolnego wyboru, bo jakiż inny mógłby być powód? Portret jednostki w tej ekonomicznej opowieści pozbawiony

jest cielesności i dlatego uważa się, że pozbawiony jest też płci. Równocześnie każda cecha charakteryzująca człowieka ekonomicznego w naszej kulturze i tradycji przypisana jest do rodzaju męskiego. Jest on racjonalny, zdystansowany, obiektywny, przygotowany do rywalizacji, samodzielny, niezależny, egoistyczny, 56

ROZDZIAŁ TRZECI

PŁEĆ JEDYNA

kierujące się rozsądkiem i pozostaje gotowy do pogoni w zdobywaniu świata. Wie, czego chce, i robi wszystko, by to zdobyć. Wszystko, czym nie jest — a więc wrażliwość, zmysłowość, zależność, pragnienie bliskości, poświęcenie, czułość, nieobliczalność, bierność, utrzymywanie więzi międzyludzkich — to cechy tradycyjnie kojarzące się z kobietą. Ale to już czysty przypadek, przekonują ekonomiści. Kiedy ekonomiści z Chicago odkryli istnienie kobiet, włączyli je do swego modelu tak, jakby były dokładnymi kopiami mężczyzn. Okazało się, że problem był bardziej skomplikowany, niż wyobraził to sobie Gary Becker. Przez cały czas, począwszy od Adama Smitha, teoria o człowieku ekonomicznym zakładała, że kto inny kojarzy się z takimi określeniami, jak „opieka, „troska, „zależność. Człowiek ekonomiczny może być rozsądny i wolny, dlatego właśnie że ktoś inny jest jego przeciwieństwem. Świat może być rządzony własnym interesem dlatego, że istnieje inny świat, rządzony przez coś innego. Te dwa światy muszą egzystować oddzielnie. Męski sobie i kobiecy sobie. Chcesz uczestniczyć w opowieści o ekonomii, musisz być jak człowiek ekonomiczny. Musisz przyjąć jego wersję męskości. To, co nazywamy ekonomią, opowiada jednocześnie o czymś jeszcze.

O wszystkim, co trzeba odrzucić, aby człowiek ekonomiczny mógł być tym, kim jest. Aby mógł skonstatować, że nic innego nie istnieje. Ktoś musi być emocją, by on mógł być rozsądkiem. Ktoś musi być ciałem, by on nim być nie musiał. Ktoś musi być podległy, by on mógł być niezależny. Ktoś musi być wrażliwy, by on mógł zdobywać świat. Ktoś musi się poświęcać, by on był egoistą. Ktoś musi przyrządzić ten befsztyk, po to by Adam Smith mógł orzec, że to nie odgrywa żadnej roli.

Rozdział czwarty, w którym stwierdzamy, że nasz pakt z człowiekiem ekonomicznym nie jest tym, czego się spodziewaliśmy

Według Woodyego Allena „ekonomia traktuje o pieniądzach i o tym, dlaczego są one same w sobie dobre”'. Przydałoby się jednak dodać, że sprawa nie jest taka prosta. Brytyjski ekonomista John Maynard Keynes obliczył kiedyś?, że wartość każdego funta zrabowanego Hiszpanii w 1580 roku przez wiceadmirała Francisa Drakea i przekazanego królowej brytyjskiej wzrosła w przeciągu 350 lat do 100 000 funtów. Oznaczało to, że całkowita suma okazała się równa całemu majątkowi pozaeuropejskich kolonii należących do imperium brytyjskiego w jego najlepszym okresie. Keynes zanotował to w 1930 roku. Rok wcześniej nastąpił krach na Wall Street, a świat zmierzał ku wielkiej depresji. 11 000 amerykańskich banków splajtowało, bezrobocie zbliżało się do 25 procent, a mniej więcej połowa amerykańskich dzieci nie dostawała wystarczającej ilości pożywienia. Katastrofa miała uderzyć w zasadzie w cały ziemski glob. Handel światowy miał ustać, faszyzm kroczyć naprzód, a nad Europę nadciągnąć miał mrok. W Wielkiej Brytanii, ojczyźnie Keynesa, niska koniunktura trwała ! George Brockway, The End of Economic Man: Principles of Any Future Economics, W.W. Norton 8% Company, 1996. 2 John Maynard Keynes, Treatise on Money, 1931. ROZDZIAŁ CZWARTY

un ne)

PŁEĆ JEDYNA

już od lat dwudziestych zeszłego wieku. Czasy dalekie były od beztroski. John Maynard Keynes był jednak optymistą. Wierzył, że podobnie jak w historii o ukradzionych przez Francisa Drakea funtach, rozmnożonych dzięki rozsądnemu ulokowaniu ich przez królową Elżbietę, ekonomiczne problemy XX wieku można będzie rozwiązać. Jeśli właściwie zainwestujemy nasze środki, ich wartość powinna rosnąć. Wystarczy składać odsetki od odsetek, a sto lat później nikt głodny chodzić nie będzie”. Problemy ekonomiczne

świata muszą się rozwiązać. Damy

radę, dojrzejemy i wyjdziemy z kryzysu. Miała zostać jedynie pamięć o tych złych i chudych czasach. O ciasnych mieszkaniach, braku jedzenia i opieki zdrowotnej. Biedzie. Beznadziei. Głodzie. Niedożywionych dzieciach. I ludziach o pustym spojrzeniu. Receptą był wzrost gospodarczy. Jeśli tylko pchniemy gospodarkę naprzód, to człowiek w roku 2030, w każdym razie w Europie i USA, będzie mógł spać spokojnie. Według wyliczeń Keynesa będziemy wówczas w tak dobrej kondycji ekonomicznej, że pozwoli to nam w zasadzie przestać pracować. Pojawi się dość czasu,

by oddać się sztuce, poezji, filozofii i innym wartościom duchowym, by rozkoszować się życiem, podziwiając „lilie na łące, jak ujął to sam Keynes. Nieustanny wzrost był środkiem - lilie na łące celem. Teraz wygląda na to, że w roku 1930, kiedy John Maynard Keynes mieszkał i pracował w Bloomsbury w Londynie, człowiek zmuszony był organizować swoje życie prywatne pod ciągłą presją rynku. To był po prostu jedyny sposób rozwiązania materialnych problemów świata. Na nieszczęście. Wiele cech charakteryzujących * Jeśli wydajność i konsumpcja na osobę wzrośnie 2 procent każdego roku, będzie się podwajać co 35 lat. W czasie jednego stulecia konsumpcja i dochód wzrosną 8 procent. Po dalszych 35 latach - już o 16 procent. 60

ROZDZIAŁ CZWARTY

PŁEĆ JEDYNA

rynek imających wpływ na życie człowieka Keynes uważał za, delikatnie mówiąc, nieprzyjazne. Zawiść, pazerność i rywalizacja. Zdaniem brytyjskiego ekonomisty w czasie ostatnich dwustu lat było z nami tak źle, że byliśmy zmuszeni traktować te cechy tak, jakby były szczytem moralności. Bez egoistycznych pszczół nie byłoby miodu. Nie mieliśmy po prostu żadnego wyboru. Musieliśmy udawać, że to, co przyzwoite, jest nieprzyzwoitością, a rzeczy naganne traktuje się jako coś przyzwoitego, bowiem — jak pisał Keynes — naganne jest bardziej użyteczne. Chciwość popłaca. Niestety. Keynes, podobnie jak Adam Smith, uważał, że miłość nie wystarczy. To własny interes był lokomotywą wprawiającą ekonomiczny pociąg w ruch. Ruch był nam potrzebny. Wystarczy spojrzeć na wszechobecną biedę. Zaspokojenie potrzeb materialnych to priorytet. Lilie, świat emocji i wszystko inne musi czekać. „Jeśli Bóg chce ukazać się hinduskiemu ludowi, zrobiłby najlepiej, gdyby objawił się w postaci bochenka chleba” — to słowa Mahatmy Gandhiego”. Człowiek ekonomiczny i jego ideały uczynią nas bogatymi. Potem będziemy mogli wyrzucić go za burtę. Ekonomia była jedynie środkiem, lilie na łące celem. Czas na przyjemności przyjdzie potem. Dla Keynesa człowiek ekonomiczny był pożytecznym idiotą — kimś, kogo wkrótce będziemy w stanie z siebie wyrzucić. Dziękujemy i żegnamy, bowiem obraz świata namalowany przez niego był w gruncie rzeczy światem nieprzyjaznym.

Po rozwiązaniu naszych problemów ekonomicznych moglibyśmy pozwolić sobie na to, by ujrzeć człowieka ekonomicznego takim, jakim w rzeczywistości był: „jednym z tych, których skłonności na pół przestępcze, na pół patologiczne powodują 4 Stephen Marglin, The Dismal Science: How Thinking Like an Economist Undermindes Community, Harvard University Press, 2008, s. 4. ROZDZIAŁ CZWARTY

[ohEs

PŁEĆ JEDYNA

chęć odesłania go do specjalisty chorób psychicznych”*. Tak widział to Keynes. Oczami duszy widział dzień, kiedy człowiek będzie mógł poświęcić się wyłącznie prawdziwej sztuce życia. Skoro problemy materialne zostały już rozwiązane, ekonomię można odrzucić na bok. Problemami z nią związanymi miała zająć się mała garstka specjalistów „podobnych dentystom”. Gdyby ekonomiści zdołali przekonać społeczeństwo do traktowania ich jako ludzi spolegliwych i kompetentnych, tak jak traktuje się właśnie leczących nasze zęby, o tak, to byłoby wspaniale — to znany powszechnie pogląd Keynesa. Bardziej pomylić się już nie mógł. W jednym John Maynard Keynes naturalnie miał rację. Staliśmy się bogaci. Rozwój światowej gospodarki przerósł wszelkie oczekiwania. To, że gospodarka mogła w ogóle się rozwijać, na początku mrocznych lat trzydziestych było raczej nie do pomyślenia. John Maynard Keynes najwyraźniej był optymistą, wierzył w moc, z jaką rozwijać się będzie gospodarka. Czy mógł jednak wyobrazić sobie fenomen współczesnych Chin, w których w ciągu trzech dziesięcioleci nastąpił dziewięcioprocentowy wzrost gospodarczy, a klasa średnia ze 174 milionów urosła, w ciągu lat piętnastu, do 806 milionów obywateli*. Chiny to jedno. Jednak i na Zachodzie wzrost przerósł oczekiwania Keynesa. Należałoby do tego dodać nieprawdopodobny skok we wszystkim — od medycyny poprzez biochemię, komputery, telekomunikację i transport. Jeśli jest to zasługą człowieka ekonomicznego, to niewątpliwie zebrał sporo punktów dodatnich. Jeśli natomiast wziąć pod uwagę zmiany, które miały według Keynesa nastąpić w naszym życiu, przynosząc spokój, szczęście, * John Maynard Keynes, Essays in Persuasion, W.W. Norton 8: Company, 1963, s. 374.

* Aktualne wskaźniki na http://data.worldbank.org/country/china. 62

ROZDZIAŁ CZWARTY

PŁEĆ JEDYNA

lilie, ekonomistów w postaci miłych i kompetentnych dentystów — wydaje się to być bardzo odległe. Nasze społeczeństwa są bardziej niż kiedykolwiek oszalałe na punkcie ekonomii. Myślenie „ekonomiczne które, jak wierzył Keynes, będzie można odsunąć na bok, by zrobić miejsce na coś odmiennego, zostało w naszej kulturze głęboko ukorzenione. John Maynard Keynes sądził, że moglibyśmy zawrzeć pakt z idealnym światem ekonomii: świat ten pomógłby nam stworzyć dobrobyt, a później pozwolił żyć własnym życiem. Lepszym od tego, które było możliwe dotąd. I oto człowiek ekonomiczny naprawdę wykreował dobrobyt. Nie zamierzał jednak się wycofywać. Człowiek ekonomiczny przejął władzę. Ekonomia nie została zredukowana do bazy, dzięki której moglibyśmy zająć się sztuką, oddać wartościom duchowym i cieszyć życiem tak, jak wyobrażał to sobie Keynes. Przeciwnie. Ekonomia została wszczepiona we wszystko — włącznie ze sztuką, wartościami duchowymi i radością życia. W księgarniach i kioskach układa się stosy tytułów w rodzaju Freakonomics, Discover Your Inner Economist i — dlaczego by nie — Find a Husband After 35 Using What I Learned at Harvard Business School. Najlepiej sprzedają się książki doradzające, jak przystosować zasady rynku do wszystkiego — od miłości do kolejnej wizyty lekarskiej. Freakonomics została rozprzedana na całym świecie w nakładzie ponad czterech milionów egzemplarzy. Myślą przewodnią książki jest pogląd, iż logika rynku jest w stanie wyjaśnić sposób myślenia człowieka i jego sposób bycia. Z pomocą ekonomii wyliczyć można dosłownie wszystko: od zalet lodów waniliowych aż po wartość ludzkiego życia. Jeśli w takim samym stopniu lubisz spędzać czas z babcią, jakim jeść budyń czekoladowy, to zawsze znajdzie się tyle czekoladowego budyniu, by można było zrekompensować ci to, że nigdy ROZDZIAŁ CZWARTY

[ex[29)

PŁEĆ JEDYNA

nie spotkasz już babci — to wynika ze standardowych modeli ekonomii. Wynika z nich również, że mogą nam powiedzieć o życiu prawie wszystko. Tendencja ta dotyczy nie tylko książek popularnonaukowych. Na uniwersytetach ekonomiści przeprowadzają analizę większości sfer życia, tak jak gdyby były rynkiem. Od samobójstwa (wartość życia oblicza się jak wartość przedsiębiorstwa, w którym nadszedł dzień jego zamknięcia)”'do udawanych orgazmów* (ekonomista nie musi przeprowadzać studiów nad każdym szczegółem: jak oczy zapadają się w głąb, usta rozchylają, szyja się rumieni, ciało wygina — wystarczy, że wyliczy to, co podsuwa mu wyobraźnia).

Ciekawe, co miałby do powiedzenia Keynes na temat amerykańskiego ekonomisty Davida Galensona. Był on autorem metody stosowanej w statystyce przy wskazaniu najbardziej wartościowych dzieł sztuki”. Gdy spytasz go o najwybitniejsze dzieło stworzone w zeszłym stuleciu, wskaże Les Demoiselles dAvignon — tak wyszło mu z obliczeń. Wszystkie sprawy i przedmioty nas otaczające zamienione na

cyfry w oka mgnieniu przestają być zagrożeniem.

Pięć nagich kobiet lekkich obyczajów na Carrer dAvinyó w Barcelonie. Niepokojące, kanciaste, złożone z niepowiązanych ze sobą fragmentów ciała, wśród nich dwie z twarzami przypominającymi afrykańskie maski. Ten wielki obraz olejny, namalowany przez Picassa w 1907 roku, uznany został przez Galensona za naj-

bardziej wartościowe dzieło sztuki XX wieku, ponieważ najwięcej jego reprodukcji ukazuje się w książkach, a to jest miara, którą się ” Daniel Hamermesh, Neal Soss, An Economic Theory ofSuicide, „Journal of Political Economy” 1974, t. 82, nr 1. * Hugo Mialon, The Economics of Faking Ecstasy, „Economic Inquiry” AUE

SOWIE

* David Galenson, Artistic Capital, Routledge, 2006. 64

ROZDZIAŁ CZWARTY

PŁEĆ JEDYNA

posługuje. Ta sama metoda analizy ekonomicznej — uzasadniająca cenę pora czy biogazu — służy do uzasadnienia naszych przeżyć związanych ze sztuką. Ekonomia nie jest już środkiem uwalniającym nas od problemów materialnych, byśmy mogli cieszyć się sztuką, jak to sobie wyobrażał Keynes. Logika ekonomii zdominuje sposób, w jaki odbierać będziemy sztukę. A także wszystko inne. Jedną kwestią jest odpowiedź na pytanie, co sprawia, że jakieś dzieło ma większą wartość rynkową niż inne: dlaczego jedna instalacja warta jest 12, a inna 100 milionów". Zupełnie czym innym jest jednak pogląd wyrażony przez jednego z publicystów „Ihe Economics of Art and Culture”: „Bardzo chcemy wierzyć, że sztuka jest czymś wyjątkowym, ja jednak nie przyjmuję tezy głoszącej, iż między wartością artystyczną i rynkową istnieje jakakolwiek różnica”!. Twierdzi się więc, że skalę wartości rynkowej można przyłożyć do wszystkiego. A także, że rynkowa skala wartości jest jedyną, która istnieje. Ekonomia nie jest nauką, która miałaby nam umożliwić poświęcanie się sprawom większej wagi. Wręcz przeciwnie, logika ekonomii jest w ogóle jedyną właściwą. Keynes chciał, by ludzkość stopniowo uwalniała się od paktu z człowiekiem ekonomicznym. Przecież tylko tak sobie mówiliśmy, że wyrachowanie to dobra cecha. Poza tym mimo materialnego rozwoju „problem ekonomiczny” jest daleki od rozwiązania. Oddajmy się grze wyobraźni i podzielmy na równe części roczny przyrost dóbr na świecie i przeznaczmy je dla każdego z sześciu i pół miliarda ludzi żyjących na ziemi. Wynikiem tego działania 10 Don Thomson, The $12 Million Stufjed Shark: The Curious Economics of Contemporary Art, Palgrave Macmillan, 2008. u „New York Times, 4 sierpnia 2008.

ROZDZIAŁ CZWARTY

[oxUT

PŁEĆ JEDYNA

jest suma 11 000 dolarów dla każdego, dzięki czemu nikt nie musi dłużej chodzić głodny”. Wracając do rzeczywistości, zobaczymy, że wszystko dookoła wygląda zupełnie inaczej. Połowa ludności na świecie żyje za mniej niż dwa dolary dziennie. Większość z nich to kobiety. Ubóstwo stało się problemem kobiet. Pogoń za lepszym życiem oznacza dla milionów kobiet życie w innej części świata, często daleko od własnych dzieci — kochają za pieniądze dzieci kogoś innego, pracują jako sprzątaczki, kelnerki, robotnice w fabryce lub na roli, prostytutki czy też ktokolwiek inny w mrocznej części światowego rynku. Bardzo bogate kraje graniczą z bardzo biednymi. Bardzo bogaci ludzie sąsiadują zaledwie o jedną ulicę z bardzo biednymi, zarówno w krajach bogatych, jak i biednych. Globalny rynek połączył kobietę zachodnią z jej mniej uprzywilejowaną siostrą z Południa i Wschodu. Dziś żyją często pod jednym dachem — nie w tym samym jednak świecie. Spotykają się w relacji pracodawca-pracobiorca. Państwo i służba. Każdego roku umiera przy porodzie około pół miliona kobiet”. Większość z nich przeżyłaby, gdyby miała dostęp do opieki zdrowotnej. Chociaż wkrótce nie będzie ani jednej organizacji międzynarodowej, która nie deklarowałaby w pięknych słowach, że w krajach słabo rozwiniętych kluczem do rozwoju jest kobieta, to świat doznaje systematycznie niepowodzeń, próbując inwesto-

wać w sferę szkolnictwa i opieki zdrowotnej dla kobiet. W najbogatszym kraju, USA, ryzyko śmierci przy porodzie jest wyższe niż w czterdziestu innych krajach.

Życie mężczyzn jest bezcenne. Życie kobiet jest bezcenne jedynie w kontekście związku z mężczyzną. Opiekę zdrowotną i żywność dostają najpierw mężczyźni, a dopiero w dalszej kolejności "CIA, The World Fact Book, www.cia.gov. m Statystyka UNFPA (The United Nations Population Fund — Fundusz Ludnościowy Narodów Zjednoczonych), www.unfpa.org. 66

ROZDZIAŁ CZWARTY

PŁEĆ JEDYNA

kobiety, o ile w ogóle do nich dociera. Następstwem tego jest wysoka śmiertelność wśród kobiet w części Afryki Północnej, Chinach i Azji Południowej. Z punktu widzenia ekonomicznego chłopiec jest dla rodziny atutem, a dostęp do nowoczesnej techniki umożliwia rozpoznanie płci dziecka jeszcze nienarodzonego. Usuwanie ciąży wyłącznie z tego powodu, że miałaby się urodzić dziewczynka, występuje w Azji Wschodniej, Chinach i Korei Południowej, a także w Singapurze i na Tajwanie.

W Chinach na 107 mężczyzn przypada 100 kobiet. W Indiach 108. Ekonomista hinduski, Amartya Sen, wyliczył, że gdyby kobiety miały dostęp do opieki zdrowotnej i żywności w takim samym stopniu co mężczyźni, ich liczba na świecie zwiększyłaby się o 100 milionów. Te 100 milionów „brakujących kobiet” jest najbardziej skrajną konsekwencją systemu, w którym 70 procent ubóstwa na świecie dotyka właśnie kobiety”. Systemu, w którym najzamożniejsi w USA zarabiają jedną czwartą wszystkich dochodów. W którym bogate rodziny w Hongkongu, Palm Springs i Budapeszcie akceptują to, iż sprzątaniem domu i troską o ich dzieci zajmują się służące i nianie mieszkające w slumsach. Problemy ekonomiczne dzisiejszego świata mają cechy, które przekraczały wyobraźnię Keynesa. Na Południu nędzarze umierają na skutek niedożywienia, na Zachodzie zaś z powodu otyłości. Tak bogaty stan jak Kalifornia wydaje więcej pieniędzy na więzienia niż na uniwersytety”. Rodzice, ciężko pracują, by zaspokoić potrzeby rodziny, ale nie mają możliwości spędzania z nią czasu. «_ Review is 6 17 org.

Amartya Sen, More then 100 Million Women are Missing, „New York of Books”, 20 grudnia 1990. Statystyka ONZ, www.un.org. Joseph Stiglitz, Of the1%, by the 1% for the 1%, „Vanity Fair”, maj 2011. Center on Juvenile and Criminal Justice, październik 1996, www.cjcj.

ROZDZIAŁ CZWARTY

[ohH

PŁEĆ JEDYNA

Większość z nich żyje w ciągłym niepokoju o to, czy pieniędzy nie zabraknie — dotyczy to nawet klasy średniej. Równocześnie dla małej globalnej elity tworzy się iluzję świata nieograniczonej konsumpcji i ekskluzywności. To jej sposób życia przedstawia się jako ideał. Nie lilie Keynesa. Ten słynny ekonomista wyszedł z założenia, że wzbogaciwszy się, będziemy mniej pracować i mniej konsumować. Pomyśleć, że można być aż w takim błędzie.

12 grudnia 1991 roku Lawrence Summers, na długo przed objęciem stanowisk sekretarza skarbu u Billa Clintona, rektora Harvardu i ekonomicznego doradcy Baracka Obamy, podpisał się pod wewnętrznym pro memoria. Summers był wówczas dyrektorem ekonomicznym Banku Światowego i dokument ten został wysłany do czterech osób. „Tak między nami — pisał — czy Bank Światowy nie powinien zachęcać tzw. brudne przemysły, by przeniosły się do krajów słabo rozwiniętych?”. I kontynuował: „Zawsze uważałem, że kraje słabo zaludnione w Afryce charakteryzują się niskim poziomem zanieczyszczenia środowiska... Ekonomiczna logika, stojąca za składowaniem toksycznych odpadów w państwach o niskich dochodach, jest bez zarzutu i powinniśmy ten fakt usankcjonować”*. Okazało się, że tekst ten nie został napisany przez samego Summersa. Sformułował go młody ekonomista, jego współpracownik. Lawrence Summers przeczytał go tylko i podpisał, na-

dając pismu wagę. Bronił też tekstu, jak gdyby był jego własny. Ekonomiczne myślenie było przecież „bez zarzutu”. Utrzymywał 8 „Ihe Economist 8 lutego 1992. 68

ROZDZIAŁ CZWARTY

PŁEĆ JEDYNA

jednak, że jego wywód wyrwany został z kontekstu, a intencją było rozpętanie burzy. Tekst rzeczywiście ją sprowokował. Treść tej notatki przedostała się do mediów, ruch ochrony środowiska zatrząsł się z oburzenia. Jak to możliwe, by organizacja ONZ-owska, którą jest Bank Światowy, posługiwała się tego rodzaju argumentacją* Mamy zasypywać toksycznymi odpadami

ludzi, żyjących w biedzie? Tygodnik „Ihe Economist który opublikował notatkę Summersa, przyjął tę burzę z większym spokojem, stwierdzając, że nawet „jak na wewnętrzne pm był rzeczywiście wyjątkowo cyniczny”, ale logika z punktu widzenia ekonomii była — dokładnie jak to ujął Summers — „bez zarzutu”. Dla kogoś, kto nie przeszedł podstawowego kursu ekonomii, może być to trudne do zaakceptowania. Trzeba jednak zrozumieć, że „logika ekonomii” nie kieruje się jedynie logiką. Mówi także o istocie ludzkiej egzystencji. Ponieważ wewnętrznym impulsem ludzkiego działania jest — według niej - ekonomia, tymi, którzy rozumieją człowieka najlepiej, są ekonomiści. Mają prawo mówić nam, jak organizować świat, aby z naszej natury wycisnąć to, co dla niego najbardziej

korzystne. Tak jak staramy się wycisnąć jak najwięcej korzyści ze wszystkiego, co nas otacza. Znaleźć to, co wymaga najmniejszych nakładów — bez względu na cenę. Summers rozumie przez to, że jeśli przeprowadzimy tak zwane brudne przemysły z Frankfurtu do Mombasy, skorzystają na tym i Frankfurt, i Mombasa. Frankfurt stanie się miastem bardziej czystym, w Mombasie będzie można stworzyć więcej miejsc pracy.

Pozwólmy im więc pochłaniać te nieczystości. Może to i brzmi cynicznie, ale tak właśnie miało zabrzmieć piękne baśnie niech opowiadają inni. Prawdziwy jest przecież ty|ko przekaz ekonomistów. Człowiek ekonomiczny jest tym, kim ROZDZIAŁ CZWARTY

69

PŁEĆ JEDYNA

jesteśmy. Unaoczniają nam to standardowe modele ekonomistów, czy chcemy tego, czy nie. Toksyczne odpady stanowić będą naturalnie problem dla mieszkańców Mombasy. Tak samo, jak były problemem dla mieszkańców Frankfurtu. „Zapotrzebowanie na czyste środowisko wykazuje na dobrą sprawę dużą elastyczność”. To zdanie wyjęte z notatki Summersa. Pisał, że — na przykład — ryzyko zachorowania na nowotwór prostaty jest naturalnie wyższe w kraju, w którym długowieczność daje większe szanse zachorowań. W krajach, w których śmiertelność wśród dzieci do piątego roku życia sięga 20 procent, rozsądek podpowiada, że niepokoić należy się czymś zupełnie innym. To, że zachodni kraj eksportuje wraz z toksycznymi odpadami rosnące ryzyko nowotworu prostaty, będzie dla Mombasy najmniejszym problemem. Propozycja zostanie przyjęta. Potrzebują pieniędzy i miejsc pracy. Będzie to decyzja jak najbardziej racjonalna. Inaczej nie zgodziliby się na to. Każde działanie człowieka jest przecież racjonalne.

Wyobraźcie sobie Kenię nie jako kraj, a jako osobę'*. To można sobie wyobrazić. Także i to, że kraje reagują dokładnie tak samo jak racjonalne istoty. Wyobraźcie sobie teraz, że Niemcy są racjonalną istotą. Nazwijmy Kenię panem K. a Niemcy panem N. Pan K. jest biedny i głodny. Pan N. bogaty i syty. U pana N. stoi też wielkie wiadro pełne odpadów radioaktywnych. Pan N. proponuje więc panu K. 200 euro za przejęcie jego odpadów. 200 euro to nie są duże pieniądze dla pana N. Dla pana K. za to stanowią sumę znaczącą.

Ponieważ

pana K. nie martwi

»_ Więcej na temat dyskusji o pro memoria Sammersa w: Stephen Marglin, The Dismal Science: How Thinking Like an Economist Undermindes Community, Harvard University Press, 2008. 70

ROZDZIAŁ CZWARTY

PŁEĆ JEDYNA

szczególnie problem radioaktywności (jest całkowicie zajęty swoim pustym żołądkiem), wchodzi w ten interes. Wszyscy się na tym wzbogacą. Pan N. stanie się bogatszy, ponieważ pozbędzie się radioaktywnych odpadów, a pan K. stanie się bogatszy o 200 euro. Wszyscy są zadowoleni. Z punktu widzenia własnych interesów wszyscy są wygrani.

Podstawą takiego rozumowania jest przekonanie, iż jesteśmy

istotami kalkulującymi i racjonalnymi, z przejrzystymi i solidnymi zasadami. W modelu tym pomija się całkowicie sytuację, w której pan N. na przykład byłby zmuszony żyć ze swoimi odpadami we własnym mieszkaniu we Frankfurcie. Być może wówczas zmuszo-

ny byłby do szukania perspektywicznego rozwiązania technicznego. Dziś po prostu sprzedaje problem panu K. A z kolei pan K. jest zbyt słabo wykształcony, by móc nad takim perspektywicznym rozwiązaniem pracować. Toteż świat nigdy się takiego rozwiąza-

nia nie doczeka, a na dłuższą metę społeczeństwo straci. Co ma to wspólnego z racjonalnością? Tego typu warianty wpisują się w scenariusz, którego model ekonomiczny w ogóle nie bierze pod uwagę. Nie ma znaczenia, jak bardzo głodny jest pan K. Jest i tak racjonalnie kalkulującym indywiduum, posiadającym pełną kontrolę nad swoim działaniem. Godzi się na to, by być stertą odpadów dla pana N., ponieważ jest to rozwiązanie racjonalne. Ta bezbłędna logika ekonomii widzi jedynie dwie istoty żyjące na bezludnej wyspie i kierujące się wyłącznie własnym interesem. Jedna chce pozbyć się odpadów. Druga chce mieć pieniądze, by kupić za nie jedzenie. Nie istnieją żadne okoliczności towarzyszące, żadna przyszłość, żadne zależności. Nie istnieje też inne rozwiązanie niż to, w którym pan N. sprzedaje

panu K. swoje odpady.

ROZDZIAŁ CZWARTY

H [m

PŁEĆ JEDYNA

„Iwoje rozumowanie jest zupełnie logiczne, ale też całkowicie absurdalne, napisał do Lawrencea Summersa ówczesny minister ochrony środowiska w Brazylii Josć Lutzenberger”". Ta, bez zarzutu, logika ekonomii to jedno. Region okalający chińskie miasto Guiyu to już coś zupełnie innego”. Do Guiyu w prowincji Guangdon w Chinach każdego roku wwozi się milion ton elektronicznych odpadów. Przy ich sortowaniu i niszczeniu pracuje 150 000 ludzi. Komputery, ekrany, drukarki, odtwarzacze DVD, kserokopiarki, akumulatory samochodowe, kuchenki mikrofalowe, mikrofony, ładowarki do telefonów i same telefony. Za pomocą prostych narzędzi i własnych rąk rozkawałkowuje się to wszystko. Płytki obwodów scalonych gotuje się po to, aby odzyskać chipy. Przewody elektryczne pali się, aby oddzielić metale. Aby z kolei wyizolować złoto z mikrochipów, potrzebna jest kąpiel w żrącym i trującym kwasie. Ziemia wokół miasta pełna jest rtęci, chromu, cyny i innych metali ciężkich. Wody gruntowe zatrute. Rzeka ma kolor czarny. Poziom rtęci we krwi dzieci jest 88 razy wyższy niż gdzie indziej. Chińskie prawo nie pozwala na import odpadów elektronicznych. Pekin podpisał również konwencję bazylejską zakazującą transportowania odpadów elektronicznych do krajów słabo rozwiniętych. Na razie jednak prawo to okazało się nieskuteczne. 90 procent amerykańskich odpadów elektronicznych eksportuje się do Chin lub Nigerii. Niech logika ekonomii będzie sobie bez zarzutu. Tyle że w Guiyu cena wody jest dziesięć razy wyższa niż w sąsiedniej

gminie Chendian, skąd dziś trzeba wodę sprowadzać. Własna jest zatruta. 20 Derric

Jensen,

The Culture of Make

Believe, Contex

Books,

s. 124.

+ Bryan Walsh, E- Weste Not, „Time Magazine” 8 stycznia 2009. 72

ROZDZIAŁ CZWARTY

PŁEĆ JEDYNA

2002,

A to kosztuje. Osiemdziesiąt lat po czasach Keynesa niewielu już pozostało jak on przekonanych, że zadaniem ekonomii jest wydobycie świata z nędzy. Dziś ekonomia - jako nauka — już tak siebie nie postrzega. W ciągu ostatnich dziesięcioleci, kiedy przychodzi do wyboru po czyjej stanąć stronie — bogatych czy biednych, potężnych czy słabych, robotników czy przedsiębiorstwa, mężczyzn czy kobiet — ekonomiści kierują się niemal zawsze jednym i tym samym. To, co dobre dla bogatych i potężnych, jest prawie zawsze „dobre dla gospodarki”. Równocześnie ekonomia staje się nauką w coraz większym stopniu abstrakcyjną: fikcyjne gospodarstwa domowe, fikcyjne przedsiębiorstwa i fikcyjne rynki. A u podstawy wszystkiego: człowiek ekonomiczny. Ekonomiści są coraz bardziej zainteresowani próbami wmontowywania swoich modeli we wszystko - od rasizmu po orgazmy. I coraz mniej — badaniami nad funkcjonowaniem realnych rynków. Jeśli wszyscy jesteśmy istotami racjonalnymi, to problemy dotyczące ras, klas i płci nie powinny mieć jakiegokolwiek znaczenia. Jesteśmy przecież ludźmi wolnymi. Jak pewna kobieta w Kongo, która godzi się, za trzy puszki konserw, zaspokajać potrzeby seksualne żołnierzy służących w milicji. Albo jeszcze inna kobieta w Chile, która pracuje przy zbiorze owoców i, mimo że środki owadobójcze prowadzą do chorób układu nerwowego u dzieci, dwa lata później decyduje się na urodzenie dziecka. Lub też kobieta w Maroku, która przyjmując pracę w fabryce, zmusza swą najstarszą córkę do przerwania szkoły i podjęcia opieki nad młodszym rodzeństwem. Wszystkie mają pełną świadomość konsekwencji swoich decyzji. A podejmują zawsze tę najlepszą z możliwych. Wolność jest tylko innym określeniem sytuacji, kiedy nie ma się już nic do stracenia. ROZDZIAŁ CZWARTY

73

PŁEĆ JEDYNA

Ekonomiści są przekonani, że mogą kształtować najgłębsze źródła ludzkich zachowań. Ich krytycy zaledwie dotykają tego, co na powierzchni — kiedy będziesz pastwić się odpowiednio nad komputerem, urządzenie to ujawni prawdę: wszystko sprowadza się do człowieka ekonomicznego. Jedna logika. Jeden świat. Jeden sposób istnienia. Jakie lilie?

Rozdział piąty, w którym dokładamy kobiety do kotła i mieszamy w nim

„W tym miejscu to ja mam największego fiuta”', zwykła wykrzykiwać zza biurka w swoim wydawnictwie Judith Regan, wzbudzająca postrach kobieta interesu. Robimy wszystko, by stać się mężczyzną, którego chciałybyśmy mieć za męża”. To hasło tryumfującego w latach siedemdziesiątych XX wieku ruchu kobiecego. Był to czas, kiedy kobiety zastąpiły pragnienie zdobycia męż»]

czyzny pragnieniem, by mieć wszystko to, co ten mężczyzna posiada. Choć oczywiście nastąpił znaczący postęp, to jednak podstawą tej koncepcji jest wciąż to samo: mężczyzna.

„Dokonałyśmy tego”, grzmiało z okładki noworocznego numeru tygodnika „The Economist” w 2010 roku. Kobiety wyprzedziły właśnie mężczyzn i stanowiły już większość wśród absolwentów uniwersytetów w krajach OECD. W przeważającej liczbie krajów zamożnych kobiety pracujące zawodowo stanowią znacznie liczniejszą grupę niż kiedykolwiek przedtem, a także kierują wieloma firmami, które traktowały je w przeszłości jako obywateli drugiej kategorii.

! Laura Kipnis, The Female Thing, Pantheon Books, 2006, s. 34. 2 Zwrot ten zwykle przypisuje się amerykańskiej feministce Steinem. ROZDZIAŁ PIĄTY

Glorii

Hu

PŁEĆ JEDYNA

Sama koncepcja kariery w pełnym wymiarze godzin zbudowana jest w dalszym ciągu na idei uwzględniającej pomoc w domu — również w pełnym wymiarze godzin. Pozwolić sobie na nią mogą jednak tylko ci, których na to stać. Kto zatem sprząta u sprzątaczki? Kto opiekuje się córką niani? To nie są jedynie pytania retoryczne. Odpowiedzi na nie szukać trzeba w skomplikowanym łańcuchu, którego koniec tkwi w ekonomii globalnej. Dziś ponad połowa ludności migrującej po świecie to kobiety. W niektórych krajach stanowią one nawet 80 do 90 procent*. Ich realne życie to długie dni pracy i niskie zarobki. Praca domowa nie należy do lekkich. Kobieta pracuje samotnie i w nienormowanym czasie. Najczęściej mieszka tam, gdzie pracuje - w domu kogoś innego. Jest niby częścią rodziny — a tak naprawdę wcale nią nie jest. Jakość jej pracy w dużej mierze zależy od relacji, jakie uda jej się zbudować. Im bardziej jest związana z rodziną, tym lepszą będzie nianią. Dzieci często mają z nią lepszy kontakt niż z matką, a już z całą pewnością większy niż z ojcem. Bywa, że darzą ją mi-

łością. Jej przywiązanie do rodziny utrudnia rozmowy na temat pensji i warunków pracy. Rozdzielenie ról staje się prawie niemożliwe. Czy swoje obowiązki wykonuje we własnym interesie, czy też z miłości - a może oba powody są dobre? Troszczy się o czyjeś dzieci i nie może tak po prostu wypowiedzieć pracy — bo jak sobie wtedy poradzą? Pracodawcy wydaje się często, że ma prawo wykorzystać to

poczucie zagubienia. Wykonując swoje obowiązki nierzetelnie, niania przegrywa.

Kiedy pracuje dobrze, przegrywa również. Im bliższe ma relacje z dziećmi, tym mniej zadowoleni są matka i ojciec. Kariera niani

* Drucilla Barker, Susan Feiner, Liberating Economics: Feminist Perspectives on Families, Work and Globalization, University of Michigan Press, 2004, IĘŻA

76

ROZDZIAŁ PIĄTY

PŁEĆ JEDYNA

jest krótka. Wąska jest też i trudna do pokonania równoważnia, po której przyszło jej wędrować. Według badań przeprowadzonych przez Human Rights Watch przeciętny czas pracy domowej w USA to czternaście godzin — wiele kobiet nie może też wychodzić z domu bez przyzwolenia*. Maltretowanie psychiczne i fizyczne nie jest niczym niezwykłym, bardzo rzadko jest jednak zgłaszane. Poza tym często dotyczy kobiety nielegalnie przebywającej w kraju i żyjącej w strachu przed deportacją. Jest ona w stanie permanentnego napięcia, a najbardziej niepokoi

się o własne dzieci zostawione po drugiej stronie globu. To jedna strona medalu. Na rewersie tego samego medalu gosposia Filipinka zarabia w Hongkongu tak samo jak mężczyzna lekarz na filipińskiej wsi”. A i pensje niań pracujących we Włoszech są od siedmiu do piętnastu razy wyższe niż w ich krajach rodzinnych. Czy są ofiarami? A jeśli tak, to w konfrontacji z kim?

W ten sposób przecież kobieta może utrzymać zarówno siebie, jak i rodzinę. To daje jej władzę nad ojcem i byłym mężem. Władzę i wolność. Pieniądze wysyłane do domu przez pracujące imigrantki wspomagają ekonomię krajów rodzinnych w znacznie większym stopniu niż pomoc finansowa i wszystkie zagraniczne inwestycje razem wzięte. Na Filipinach dochodzi nawet do zawrotnego wskaźnika 10 procent produktu krajowego brutto. Z kolei jeśli płaca za godzinę pracy sprzątaczki nie będzie w dalszym ciągu znacznie niższa od opłaty za godzinę tego, kto 4 Nisha Varia, Globalization Comes Home: Protecting Migrant Domestic Workers* Rights, Human Rights Watch World Report 2007, www.hrw.org. 5 Arlie Hochschild, Barbara Ehrenreich, Global Woman: Nannies, Maids and Sex Workers in the New Economy, Henry Holt, 2002. 6 Mireille Kingma, Nurses on the Move: A Global Overview, „Health Services Research” 2007, t. 42, nr 3, s. 2. ROZDZIAŁ PIĄTY

U

PŁEĆ JEDYNA

Pr =

sprzątałby sobie sam (żony i matki na Zachodzie), nie będzie się opłacało kupować tej usługi. Innymi słowy układ ten uwarunkowany jest utrzymaniem takich dysproporcji wśród kobiet. Kobieta weszła na tradycyjnie rozumiany rynek pracy i mogła kupić sobie wolność od pracy domowej. Była do tego zmuszona. Wybierasz karierę zawodową, to znaczy, że przychodząc do biura, zawieszasz życie rodzinne na kołku. Czas się wykazać, czas stać się egoistą. Rynek pracy nadal definiowany jest w dużym stopniu poprzez odwołanie do koncepcji, w której ludzie to bezcielesne, bezpłciowe jednostki, pozbawione rodziny, bez jakichkolwiek zobowiązań i goniące za zyskiem. Kobieta może wybierać. Poza postacią opisaną wyżej może stać się kimś zupełnie innym: oso-

bą niewidoczną i poświęcającą się, tak by wszystko pozostało w równowadze. Najczęściej to jednak okoliczności dokonują za nią wyboru. Wstaje o godzinie czwartej nad ranem po to, by przynieść wodę, dźwigając wiadro dziesięć kilometrów tam i z powrotem. Trzy godziny później jest już z wodą w domu. Zbiera drewno na opał, zmywa naczynia, gotuje obiad, znowu zmywa, wychodzi po warzywa. Idzie po wodę drugi raz, szykuje kolację, kładzie młodsze rodzeństwo spać i dzień pracy kończy o godzinie dziewiątej wieczorem. Zgodnie z modelami stosowanymi w ekonomii ta sama kobieta jest nieproduktywna, niepracująca i nieaktywna na rynku pracy.

Posiekać mięso, nakryć do stołu, wytrzeć naczynia, ubrać dzieci, zawieźć je do szkoły. Posegregować śmiecie, odkurzyć parapety, przygotować pranie, wymaglować prześcieradła, zreperować kosiarkę do trawy, zatankować samochód, pozbierać 7 Przykład wzięty z Lowveld (nazwa regionu) w Zimbabwe w: Marylin Waring, Counting for Nothing: What Men Value and What Women are Worth, University of Toronto Press, 1999. 78

ROZDZIAŁ PIĄTY

PŁEĆ JEDYNA

rozrzucone książki i klocki lego, odebrać telefon, odkurzyć przedpokój, pomóc w odrabianiu lekcji, umyć podłogę, zamieść schody, posłać łóżka, zapłacić rachunki, wyszorować umywalkę i ułożyć dzieci do snu. Głównym argumentem przemawiającym za tym, by nie włączać pracy domowej do PKB, bywa zwykle twierdzenie, że nie odgrywa ona jakiejkolwiek roli, bowiem przeważająca część pracy domowej i tak zawsze pozostanie niezmienna. Skąd jednak mogą to ekonomiści wiedzieć, jeśli nigdy tej pracy nie uwzględniali w statystyce? Szacuje się, że w naszym świecie kobieta poświęca ponad dwie trzecie swojego czasu pracy na pracę bez wynagrodzenia — męż-

czyzna zaledwie jedną czwartą*. W krajach rozwijających się, z dużym sektorem rolnictwa różnica ta jest jeszcze większa. Kobiety w Nepalu pracują w tygodniu 21 godzin więcej niż mężczyźni.

W Indiach około 12 godzin. W niektórych rejonach Azji i Afryki, podczas gdy migracja mężczyzn do miast jest duża, kobiety zostają na miejscu. Nie otrzymują pomocy ani ze strony mężczyzn, ani państwa i są zmuszone

nieść potrójny ciężar: pracy zawodowej, domowej i pracy na polu. Ekonomiści zwykli żartować, że mężczyzna żeniący się ze swoją gosposią powoduje obniżenie PKB. Jeśli natomiast wyśle mamę

do domu opieki, powoduje znów jego wzrost. Poza tym, że żart oddaje po części sposób postrzegania przez ekonomistów roli płci, mówi również o tym, jak tę samą pracę można wliczać w statystyki PKB lub całkiem ją pomijać. Kiedy kobiety weszły na tradycyjnie rozumiany rynek pracy, zaczęły więcej czasu poświęcać tej, która jest w statystyce

uwzględniana (pracy wykonywanej poza domem), a mniej czasu tej, która uwzględniana nie jest (pracy wykonywanej w domu). To 8 Human Development Report 1999, United Nations Development Programme, 1999, s. 78. ROZDZIAŁ PIĄTY

+o

PŁEĆ JEDYNA

spowodowało znaczny wzrost PKB w krajach zachodnich. Pytanie tylko, na ile wynik był wiarygodny. Ponieważ nikt nie dbał o to, by uwzględniać pracę domową, rzeczywisty wzrost dobrobytu był prawdopodobnie przez nas zawyżany”. To prawda, że automatyczne pralki, mikrofalówki i miksery zaoszczędziły sporo czasu poświęcanego pracom domowym — różnica więc nie musi być szczególnie duża. Chodzi o to, że tego nie wiemy. Chcąc mieć pełny obraz gospodarki, nie możemy bagatelizować wiedzy o tym, co połowa ludzkości robi z połową swego czasu. Wycena pracy domowej nie jest ani bardziej, ani mniej skomplikowana od wyceny tej, która dziś wliczana jest do PKB. Bardzo się staramy wyliczyć wartość na przykład żywności, którą produkuje rolnik i przeznacza na własny użytek, a nie na sprzedaż. Praca domowa nie motywuje nas do podobnych starań. Praca kobiet to naturalny, zawsze dostępny kapitał, którego, jak się wydaje, nie ma potrzeby wyceniać. Traktowany jest jak niewidzialna infrastruktura. W Kanadzie podjęto próby wymierzenia wartości tej pracy niezapłaconej. Okazało się, że stanowiła od 30,6 do 41,4 procent PKB". Pierwsza liczba wynika z wyliczenia, jakie byłyby koszty zastąpienia pracy niezapłaconej pracą wynagradzaną. Druga zaś z wyliczenia, ile zarobiłby człowiek, gdyby był zatrudniony w czasie, który poświęca na prace domowe. Niezależnie od metody — sumy są ogromne. By rozwinąć się ekonomicznie, społeczeństwo musi mieć ludzi, wiedzę i optymizm. Wszystkie te środki uzyskać można w dużym ” Więcej na ten temat w: Nancy Folbre, Julie Nelson, For Love or Money — or Both?, w: „The Journal of Economics Perspectives” 2000, t. 14, nr 4. "_ Pierwsze obliczenia: 284,9 miliardów dolarów, drugie: 318,8 miliardów, w: Malika Hamdad, Valuing Households' Unpaid Work in Canada 1992 and 1998: Trends and Sources of Change, Statistics Canada Economic Conference, 2003.

80

ROZDZIAŁ PIĄTY

PŁEĆ JEDYNA

stopniu poprzez nieodpłatną pracę domową. Szczęśliwe, zdrowe dzieci są fundamentem wszystkich form pozytywnego rozwoju również ekonomicznego. Człowiek ekonomiczny natomiast nie ma ani dzieciństwa, ani kontekstu. Wyrasta jak grzyb — z ziemi. Jeśli przyjąć, że wszyscy ludzie są podobni do niego, duża część gospodarki stanie się niewidoczna. W praktyce będzie to sposób na wyeliminowanie kobiet. Aby zachować uniwersalność koncepcji człowieka ekonomicznego, należy wbudować w ten model kobietę, tak jakby była dokładną kopią mężczyzny. Proszę bardzo, dostajesz te same prawa i taką samą wolność konkurowania na rynku. Idź i pokaż, co potrafisz! Kobieta musi zatem udowodnić swoją wartość na rynku pracy, który w dalszym ciągu kształtowany jest w dużym stopniu na miarę potrzeb mężczyzn. Przedziera się przez różne kategorie tego rynku stworzone przez mężczyzn i dla mężczyzn - w rzeczywisto-

ści, z której kobiety są wyłączone. I w tym cały problem. Nie da się tak po prostu dołożyć kobiet do kotła i zamieszać w nim.

W 1957 roku Betty Friedan, 36-letnia wówczas matka dwójki dzieci, rozesłała wśród kolegów z klasy ankietę''. Od czasu ukończenia Smith College upłynęło piętnaście lat i większość absolwentek tej elitarnej żeńskiej szkoły była już, jak Friedan, zaangażowana całkowicie w dom i dzieci. Po wyrzuceniu z redakcji z powodu ciąży Friedan, jako wolny strzelec, pisała wciąż artykuły do gazet. Postanowiła zebrać materiał do kolejnego artykułu o tym, co sądzą jej dawne koleżanki na temat swojego życia. Do wysyłanej ankiety Betty Friedan dołożyła kilka pytań natury bardziej psychologicznej. Rezultat był szokujący. Kobiety, którym według ankiety niczego nie brakowało, były w istocie u Więcej o życiu Betty Friedan w: Judith Henessee, Betty Friedan: Her Life, Random House, 1999. ROZDZIAŁ PIĄTY

81

PŁEĆ JEDYNA

w najwyższym stopniu nieszczęśliwe. A było to jedno z najbardziej nieakceptowalnych uczuć. Uczucie lęku, frustracja na tle seksualnym, poczucie beznadziei, depresja — te prawdziwe uczucia kobiet zajmujących się domem i dziećmi stały w ostrej sprzeczności z przekazywanym przez media obrazem szczęśliwych kobiet w idyllicznych suburbiach. To była powojenna Ameryka: loty w kosmos, rekordowy wzrost gospodarczy i uśmiechnięte dzieci na podjeździe do garażu. Friedan nie wiedziała, jak mogłaby nazwać swoje odkrycie. Nie istniał żaden język, którym dałoby się o tym rozmawiać. Nadała więc temu zjawisku miano „nienazwanego problemu”. Niezadowolone, zagubione, odurzone środkami uspokajającymi, uwodzone przez psychoanalizę i ignorowane przez ogół — taki był rzeczywisty obraz kobiety zajmującej się rodziną i domem. Friedan artykuł napisała. Żadna redakcja nie chciała go opublikować. W efekcie, nie mając wyboru, rozwinęła temat do rozmiarów książki. Mistykę kobiecości wydano w USA w 1963 roku. Betty Friedan opowiadała o kobietach z wyższej klasy średniej: płaczących w poduszkę, zamkniętych w perfekcyjnych podmiejskich domach. O tym, jak model życia, w którym zdobywa się mężczyznę, zatrzymuje go, rodzi dziecko, nie dbając o własne potrzeby, powoli zżerał je od wewnątrz. O tym, jak kobieta po to, by w ogóle funkcjonować, musiała, wraz z magicznymi pigułkami, „połykać” swoje marzenia. Jak wmawiało się kobietom, że są infantylnymi, delikatnymi istotami, nadającymi się jedynie do życia domowego, rodzenia dzieci i konsumpcji. Jeśli pragnęły czegoś innego, to z pewnością błąd tkwił w nich samych: wystarczy przecież wziąć pigułkę, puścić się, kupić nową pralkę. Książka rozeszła się w ponad dwóch milionach egzemplarzy i „naciśnięty spust przeszedł do historii”, jak scharakteryzował publikację amerykański pisarz Alvin Toffler"*. *_ Margalit Fox, Betty Friedan, Who Ignited Cause in „Feminine Mystique”, Dies at 85, „Ihe New York Times 5 lutego 2006. 82

ROZDZIAŁ PIĄTY

PŁEĆ JEDYNA

Granice wyznaczające to, kim kobieta może się stać, kim być, jak myśleć, co mówić i czym się pasjonować, zostały zmienione w ciągu jednej zaledwie generacji. Poszło błyskawicznie i wyglądało na to, że było już po rewolucji, zanim jej uczestnicy po obu stronach zdążyli się uszeregować. Zafascynowani patrzymy dziś na Peggy, Joan i Betty — bohaterki amerykańskiego serialu telewizyjnego Mad Men. Biuro reklamowe w Nowym Jorku, początek lat sześćdziesiątych: kobiety są ignorowane, traktowane przedmiotowo i niezauważalne w uchodzącym za niepokonany świecie zadowolonych z siebie białych mężczyzn, namiętnych palaczy, niczym w lustrze przeglądających się w sobie nawzajem i w stale napełnionych szklankach whisky. Czy rzeczywiście tak wyglądał rynek pracy zaledwie pięćdziesiąt lat temu? Wydaje się jednak, że mimo niebywałego sukcesu ruchu kobiecego nie udało nam się wychować córek z głębokim poczuciem własnej wartości. Dziewczyny, choć osiągają w szkole lepsze wyniki, czują się dużo gorzej. Depresja stała się chorobą kobiecą. Nie nadaje się, nie daje rady, nie nadąża. Ustawiczny strumień lodowatego strachu. Dotyczy to nie tylko pracujących w sektorze opieki zdrowotnej, którym brakuje sił fizycznych i których psychika nie wytrzymuje presji. Wiele kobiet zatrudnionych w firmach prywatnych, z dobrymi zarobkami zbliża się do granic wytrzymałości i przechodzi na długie zwolnienia lekarskie. Tak dzieje się również w skandynawskich krajach dobrobytu, mimo że możliwości łączenia roli rodzicielskiej i zawodowej są tu znacznie większe niż gdziekolwiek. Badania pokazują, jak począwszy od lat siedemdziesiątych zeszłego wieku, kobieta w krajach zachodnich staje się coraz bardziej nieszczęśliwa”. Nie ma znaczenia, z jakiej klasy społecznej się wywodzi, czy jest zamężna, czy nie, jak duże są jej zarobki, w jakim 3 Betsey Stevenson, Justin Wolfers, The Paradox of Declining Female Happiness, „American Economic Journal: Economic Policy” 2009. ROZDZIAŁ PIĄTY

[eo]W

PŁEĆ JEDYNA

e

kraju mieszka i czy ma dzieci. Typowa kobieta na Zachodzie (z wyjątkiem czarnych kobiet w USA) jest mniej zadowolona z życia. Mężczyźni natomiast stali się bardziej szczęśliwi. Może na tym polega to równouprawnienie. A może używamy błędnej miary. A może tego typu spraw w ogóle nie da się wymierzyć. Badania są kwestionowane, choć wiele kobiet utożsamia się z ich wynikami. Przekonują, że przecież Ginger Rogers potrafiła tańczyć tak samo jak Fred Astaire — do tyłu i ze stepowaniem. I to właśnie kobiety starają się robić w dalszym ciągu. Kobieta weszła na rynek pracy, mężczyzna jednak nie wszedł z takim samym impetem do domu. Również nasze koncepcje na temat granicy między pracą zawodową i życiem rodzinnym w zasadzie się nie zmieniły. Próbujemy układać tę samą łamigłówkę w inny sposób, nie kreując czegoś zupełnie nowego. Lepszego sposobu życia. Szokujący brak możliwości wydaje się tkwić właśnie w tym, w czym dziś przyszło nam wybierać. Nadeszła generacja kobiet niesłychanie surowych dla samych siebie. Wiele z nich nie potrzebuje dziś męskiego, palącego nałogowo szefa biura reklamowego, spoglądającego na nie jak na istoty bezwartościowe. One same tak właśnie traktują siebie nawet wówczas, gdy stają się szefami. Feminizm mówił swego czasu, że nie chodzi o to, by zwędzić dla siebie większy kawałek tortu przeznaczonego dla kobiet. Feminizm mówił o pieczeniu całkiem nowego tortu. Okazało się, że łatwiej jest mówić niż wykonać. Dołączyliśmy więc kobiety — i zamieszaliśmy. Wygląda na to, że całe pokolenie kobiet przetłumaczyło hasła głoszące, że „możesz być kimkolwiek na hasło, że „musisz być wszystkim” W innym wypadku jesteś bezwartościowa.

Pół wieku po wydaniu Mistyki kobiecości Betty Friedan natknęliśmy się na nowy „nienazwany problem”. Feministka Naomi Wolf 84

ROZDZIAŁ PIĄTY

PŁEĆ JEDYNA

pisze o tym, że nie udało nam się przekazać naszym córkom definicji sukcesu, który pozwoliłby im po prostu pozostać sobą. Zrób więcej! Zrób to lepiej! Zwyciężaj innych! Człowiek ekonomiczny stał się ideałem, któremu kobieta zmuszona jest sprostać. W definicji wyzwolenia kobiety, sformułowanej na Zachodzie, posunięto się za daleko, co zmieniło tę definicję w listę sukcesów do osiągnięcia. A powinna to być lista wszystkich rodzajów wolności. Również wolności bycia sobą. Nie musisz mieć największego fiuta. Jest całkiem w porządku, nie mieć go wcale — nawet, jeśli jesteś kobietą.

Rozdział szósty, w którym Las Vegas i Wall Street stają się jednym

Jeśli masz zamiar zestrzelić działem przeciwlotniczym samolot lecący nad tobą, bez sensu byłoby celować w punkt, w którym ten samolot właśnie się znajduje. W czasie potrzebnym do oddania strzału — tak by pocisk dotarł do celu — ten zdąży się już przemieścić. Zamiast więc celować w punkt, w którym właśnie znajduje się samolot, obsługujący działo powinien mierzyć tam, gdzie samolot znajdzie się dopiero za chwilę. Tego jest świadom także i pilot. W jego interesie jest więc lecieć tak nieprzewidywalnie, jak tylko możliwe. W prawo. W lewo. W lewo. W prawo. Osoba na ziemi z kolei, również decyduje o tym, czy kierować lufę działa w lewo, czy w prawo. Jeśli strzeli w tym samym kierunku, w który zdecyduje się skręcić pilot — bang! Pilot jest martwy. A jeśli działo przeciwlotnicze wybierze inny kierunek od wybranego przez pilota — ten jest uratowany.

Toteż najlepszą reakcją i pilota, i osoby z ziemi jest wybieranie kierunku skrętu w sposób przypadkowy i nieprzewidywalny. Bowiem jeśli pilot będzie w stanie ustalić model, którym kieruje się strzelający z ziemi, zwiększy szansę przeżycia. To samo naturalnie

dotyczy sytuacji odwrotnej: jeśli strzelcy dział przeciwlotniczych odkryją, iż pilot ma tendencje do skrętu w lewo, zwiększają tym samym szansę trafienia go. ROZDZIAŁ SZÓSTY

co +

PŁEĆ JEDYNA

W 1944 roku matematyk John von Neumann, analizował powyższą scenę, traktując ją jak grę o sumie zerowej między dwoma strategami'. Nie miało znaczenia to, czy samolot i działo sterowane są przez człowieka, czy przez maszynę. Zachowaniem pilota kieruje logika systemu. Nie ma to nic wspólnego z nim jako człowiekiem. Żadnej roli nie odgrywają jego relacje z matką, to, z jakiej klasy społecznej się wywodzi, to, że według testu psychologicznego zakwalifikowany zostałby do grupy z osobowością typu ESTJ:, czy to, że do dziś wstydzi się moczenia się w nocy do dziesiątego roku życia.

Pilot będzie reagował tak, jak to może wyliczyć profesor Neumann. Kierowany logiką sytuacji i regułami gry, wynikającymi ze spotkania ludzi racjonalnych. Zamiast więc studiować specyfikę ludzkiego życia powinniśmy byli raczej według Johna von Neumanna zgłębiać wiedzę o tym, jakie cechy wspólne łączą ludzi i komputery. A właściwie te gigantyczne konstrukcje-dziwadła, złożone z lamp radiowych, przewodów elektrycznych i regulatorów, które w tamtym czasie zwano

„maszynami

matematycznymi”

i „mózgami

elektronicznymi”. Doczesność jest wynikiem pewnej liczby gier i racjonalnych działań graczy, którymi kieruje większy system. Stawiasz jedną nogę, a potem drugą, lecz nie ty o tym decydujesz. Ktoś nakręcił cię i postawił na szachownicy. Człowiek, świat i bieg historii, wszystko działa mechanicznie, zaprogramowane i kierowane przez bezosobowe siły. Okręt bez kapitana. Idea Adama Smitha — zmodernizowana i na pełnym biegu, zmierzająca ku epoce przestrzeni kosmicznej. ' Robert Leonard, Von Neumann, Morgenstern and Creation of Game Theory, Cambridge University Press, 2010. * Extraverted Sensing Thinking Judging - typy osobowości: ekstrawertyk, percepcjonista, myśliciel, sędzia. 88

ROZDZIAŁ SZÓSTY PŁEĆ JEDYNA

Książka Johna von Neumanna i Oskara Morgensterna Theory of Games and Economic Behavior wyszła w 1944 roku, dając tym samym początek teorii gier. Tak to człowiek ekonomiczny przekształcił sam siebie w zdalnie sterowany pionek. Wczesna teoria gier werbalizuje dawne mrzonki ekonomii o tym, że jeśli tylko potrafiłoby się zanalizować księgę społeczeństwa w sposób matematyczny, to wszystko stałoby się zrozumiałe. Jon von Neumann był święcie przekonany, że lada moment da się wytłumaczyć mechanizmy społeczne za pomocą teorii gier.

Urodził się w Budapeszcie w 1903 roku i dorastał w czasie, gdy miasto przeżywało swoją pełną blasku epokę: naukowców, pisarzy, malarzy, muzyków i bardzo wielu zainteresowanych kulturą milionerów do wykorzystania. „Co obliczasz?”, spytać miał podobno sześcioletni Neumann, widząc zapatrzoną przed siebie i jakby nieobecną matkę. Chociaż naprawdę miał na imię Janos, nazywano go Johnny. Ojciec był żydowskim bankierem. Kupił, co prawda, tytuł szlachecki, nigdy go jednak nie używał, rezerwując tę możliwość dla syna. Gdy miał osiemnaście lat, John von Neumann przeniósł się do Berlina, a potem do Zurychu, by studiować tam chemię. Wkrótce potem zrobił doktorat z matematyki. Uciekając przed zbliżającą się wojną, przybył w końcu do Princeton w USA, gdzie rozpoczął współpracę z Austriakiem Oskarem Morgensternem. Ten z kolei na wieść, że Hitler zaanektował jego kraj, podjął decyzję o pozostaniu po drugiej stronie Atlantyku. Mówi się, że dziadkiem Morgensterna ze strony matki był Fryderyk III, cesarz niemiecki. Wiosną 1945 ła autorstwa obu w pracę komitetu które planowano

roku, rok po publikacji pionierskiego dziebadaczy, John von Neumann zaangażował się decydującego o wyborze japońskich miast, na zrzucić skonstruowaną właśnie bombę atomową. Von Neumann nadzorował wszelkie wyliczenia: przewidywane liczby ofiar śmiertelnych, odległość od ziemi, siłę detonacji ROZDZIAŁ SZÓSTY

89

PŁEĆ JEDYNA

dającą optymalny rozrzut zniszczenia oraz efektywność w niesieniu śmierci. W pierwszym rzędzie wybór padł na Kioto. Decyzję tę odrzucił minister wojny. Tak ważne z punktu widzenia kultury i historii miasto jako cel cywilny? To przesada, stwierdzono. O godzinie 8.10, z wysokości sześciuset metrów zrzucono na Hiroszimę bombę: nazwano ją Little Boy. 5000 stopni Celsjusza topiło domy, huragan zdmuchiwał mosty i kruszył budynki. Tysiące płonących ludzi, z wiszącą w strzępach skórą, rzucało się do rzeki, krzycząc przeraźliwie.

W rzece o nazwie Ota tonęli, tworząc nierozpozna-

walne stosy ciał. A potem spadł radioaktywny deszcz. Ci, którzy przeżyli ogień, zginęli od niego. Śmiercią, która w następnych miesiącach zataczała coraz szersze kręgi. Jak szybko rosnące plamy na skórze. Kilka dni później bomba została zrzucona na Nagasaki. Nastąpił koniec drugiej wojny światowej i świat wkroczył w okres zimnej wojny. Teoria gier Johna von Neumanna wchłonięta została przez ducha tamtego czasu. Albo było też odwrotnie. Narracja pasowała jak ulał do panującego wówczas klimatu politycznego. Człowiek ekonomiczny nałożył na siebie prochowiec i jako tajny agent uczestniczył w próbie sił między Wschodem i Zachodem. Wydawało się, że o życiu i śmierci planety mógł zadecydować następny ruch na szachownicy w grze między USA i Związkiem

Radzieckim. Było to jeszcze przed epoką Internetu i przed powstaniem multimedialnej siatki terrorystycznej. Dzwoniło się po prostu do siebie za pomocą czerwonego telefonu i informowało o ewentualnym planie wzajemnego zgładzenia. Niewiele brakowało, aby zacząć traktować również i inne relacje jak grę na szachownicy. Zgodnie z logiką tej gry przyszłość sprowadzała się do następnego logicznego ruchu. Klaustrofobicznie, ale i z poczuciem ulgi. Wszyscy stali się więźniami tej samej trudnej do rozwiązania 90

ROZDZIAŁ SZÓSTY

PŁEĆ JEDYNA

sytuacji; graczami, z których każdy stał po przeciwnej stronie szachownicy, na której każdy pionek przesuwany jest przez spasiony i zniewalający racjonalizm. To ich zdaniem istniał świat, w którym Hiroszima była nie do uniknięcia. Najtęższe umysły zeszłego stulecia ten świat odkryły. Świat przedstawiony za pomocą matematyki. Według wczesnej teorii gier wyliczyć można, że sposobem na pokonanie Związku Radzieckiego jest zgładzenie kraju jednym potężnym atakiem bomby atomowej — zanim ten nie zgładzi jednym atakiem USA. Tego, że ostatecznie Związek Radziecki rozpadnie się na skutek czegoś w rodzaju kombinacji pokojowych demonstracji, anten parabolicznych, polskiego papieża, koszmarnej katastrofy elektrowni atomowej, rock and rolla, pewnego czeskiego dramaturga i lokalnych polityków w Lipsku, którzy pewnego poniedziałku nie chcieli strzelać do ludzi — nie przewidziały żadne modele. Przekonanie, że wojny i konflikty są rezultatem racjonalnych kalkulacji, żyje do dnia dzisiejszego. Mimo że miejsca gry, w których siłują się wielkie mocarstwa, nie noszą już nazw Berlin, Wiedeń czy Warszawa, a raczej Kabul, Teheran i Peszawar. Teoretycy gier wciąż twierdzą, że zamiast studiować to, co specyficzne w konfliktach, musimy widzieć te elementy, które niezależnie od kontekstu czynią wojnę racjonalną”. Powinniśmy analizować wojnę tak, jak „analizuje się nowotwór złośliwy”, przekonują. Zamiast prób leczenia poszczególnych pacjentów i poświęcenia się bez reszty analizie tego, co specyficzne w ich przypadku, musimy dowiedzieć się, jak zachowuje się sama komórka nowotworowa. Wojny są czymś racjonalnym - przecież inaczej by ich nie było. A rozwiązaniem, które spowoduje, że racjonalni, kalkulujący 3: Robert Aumann, War and Peace, wykład noblowski z 8 grudnia 2005, http://www.nobelprize.org. ROZDZIAŁ SZÓSTY

91

PŁEĆ JEDYNA

ludzie przestaną z sobą wojować, jest po prostu „podwyższenie kosztów” prowadzenia wojen. Człowiek ekonomiczny bierze się do gwałtu wtedy, gdy nie istnieje tańsze rozwiązanie. Wystarczy mu więc je dostarczyć. Choć istnieje oczywiście pewien problem, zależny od sytuacji wyjściowej. Na przykład terroryści. — Nie wiem, czego chcą, i to mnie martwi — skonstatował teoretyk gier Robert Aumann tuż przed otrzymaniem, w roku 2005, nagrody Nobla w dziedzinie ekonomii. John von Neumann zmarł w roku 1957. Poza tym, że był zamieszany w Hiroszimę, rozwój nowoczesnych komputerów, a także w mniej udany pomysł malowania lodów polarnych na czarno po to, by dać Islandii klimat panujący na Hawajach, jego teoria gier stała się fundamentem nowoczesnej ekonomii finansowej. Ekonomia, ze swoimi modelami i teoriami, długo nie miała nic wspólnego z metodą, którą posługiwali się analitycy i przedstawiciele biznesu przy zakupie i sprzedaży na rynku finansowym. Lata pięćdziesiąte i sześćdziesiąte XX wieku przyniosły tu znaczące zmiany. Firma sprzedaje akcje, by ściągnąć pieniądze potrzebne na przykład na rozbudowę, otwarcie nowego sklepu, większe zatrudnienie czy remont. Kupujący może potem za pomocą tych

akcji kupować na giełdzie akcje innej firmy. Taki handel czasami przynosi zysk, a czasem stratę, czasami wartość akcji podnosi się, a czasem spada - i ta z kolei wpływa na to, jakim kapitałem może dysponować firma. Jest i wyższy poziom abstrakcji, gdzie mówi się o indeksach giełdowych i wpływach. Jeśli akcje i ich rynki (czyli giełdy) są rodzajem przyjmowania zakładów w grze o firmę, to rynki wpływów (dywidend) i indeksy giełdowe są już przyjmowaniem zakładów o zakład w tej grze. Zainwestowane pieniądze nie będą w ten sposób wypływać w świat realny, lecz będą kopiować i odwzorowywać same siebie. 92

ROZDZIAŁ SZÓSTY

PŁEĆ JEDYNA

Modele matematyczne mogą wyliczyć ryzyko ponoszone na tych rynkach, które są bardziej przewidywalne i prostsze w obsłudze. To korzystne dla gospodarki i dla społeczeństwa. Modele matematyczne jednak nigdy przedtem nie podporządkowywały sobie rzeczywistości w taki sposób, jak to stało się po Johnie von Neumannie. Konsekwencje były przeogromne. Ekonomia finansów stała się czymś bardzo znaczącym. Kiedy nadeszły lata 80. podstawą prawie wszystkich przedsięwzięć biznesowych stała się abstrakcyjna matematyka. W taki sam sposób jak fizycy formułują prawa dotyczące materii i energii, ekonomia finansów stara się formułować prawa dotyczące akcji i wpływów (dywidend)*. Problem w tym, że ekonomia jest nauką zupełnie innego rodzaju niż fizyka. Nie da się formułować praw dla ekonomii w taki sam sposób jak dla energii czy materii. W fizyce możesz ten sam eksperyment powtarzać wiele razy, otrzymując ten sam wynik. Upuszczone jabłko zawsze spadnie na ziemię. W ekonomii tak się nie dzieje. Jak powiedział kiedyś amerykański fizyk Murray Gell-Mann: „Pomyśl, jak skomplikowana byłaby fizyka, gdyby elektrony potrafiły myśleć”. Rynek tworzą ludzie, a ludzie potrafią myśleć i jeszcze do tego czuć. Rzeczywisty rynek żadną grą nie jest. Jeśli nie będzie jak gra traktowany. Ekonomiści, zafascynowani obrazem Świata według teorii gier, żeby zrozumieć rynek, zaczęli studiować grę w kości i ruletkę. Jeśli przyjąć, że świat jest grą, rynek finansowy może być kasynem. Wydaje się, że jest w tym jakaś logika.

+ Mark C. Taylor, Confidence Games: Money and Markets in a World without Redemption, University of Chicago Press, 2004, s. 142-172. 5 Murray Gell-Mann cytowany w: Jacob Grazzini, The Rethoric of Economics by D.N. McCloskey, Doctoral Programme in Economics of Compexity and Creativity, University of Turin, 2009, s. 2. ROZDZIAŁ SZÓSTY

o [9)

PŁEĆ JEDYNA

„Wall Street jest jak wielkie kasyno. Gra jest znacznie większa i interesuje mnie znacznie bardziej niż gra w kasynie” — stwierdził Edward Thorp*. Thorp był profesorem matematyki, graczem w kasynowego blackjacka, a następnie menedżerem funduszu hedgingowego. W 1962 roku publikuje książkę pod tytułem Beat the Dealer, o tym jak matematyka pomaga w wygrywaniu w blackjacka, pięć lat później Beat the Market, traktującą o stosowaniu matematyki do wygrywania na giełdzie. Hazard w kasynie czy notowania firmy. Las Vegas czy Wall Street — to wszystko stało się jednym. Kiedy ekonomiści zaczęli budować modele, biorąc za podstawę grę w kości i ruletkę, przyjęli za pewnik, że rynek funkcjonuje dokładnie tak samo. Sposób rzucenia kostką w kasynie nie wpływa na to, gdzie ona za moment wyląduje. W tym, wydawałoby się, niewinnym założeniu, że rynki finansowe funkcjonują jak kasyno, pojawia się znacznie istotniejsza kwestia: rynek nie posiada żadnej pamięci. Każda inwestycja czy obstawianie zakładów (notowań, akcji) jest całkiem niezależne od poprzednich działań. I tak jak ruletka wylądować może na czarnym lub czerwonym polu, tak akcje mogą pójść w górę lub w dół niezależnie od tego, co zdarzyło się wcześniej. Rynek zapomni i wybaczy. I jutro można zacząć od nowa. Te zasady przekształciły się niebawem w hipotezę rynku efektywnego (EMH — ang. Efficient Market Hypothesis). Mówi ona, że cena, którą określa rynek finansowy, jest zawsze odbiciem najlepszej z możliwych ocen tego, co jest, ile warte. Rynek ma zawsze rację. Bańki spekulacyjne pojawiać się nie mogą, a jeśli nawet się pojawią, rynek skoryguje sam siebie. Nikomu nie wolno się wtrącać. Takie rozumowanie oparte jest na kilku stwierdzeniach. Po pierwsze na takim, że wszyscy inwestorzy i kupujący reagują * Mark C. Taylor, Confidence Games: Money and Markets in a World without Redemption, University of Chicago Press, 2004, s. 174. 94

ROZDZIAŁ SZÓSTY

PŁEĆ JEDYNA

całkowicie racjonalnie. Po drugie — że wszyscy mają dostęp do takich samych informacji o zakupie. Informacji, które poza tym wszyscy interpretują w dokładnie taki sam sposób. Po trzecie: zarówno kupujący, jak i inwestorzy podejmują decyzje suwerennie, bez wzajemnego na siebie oddziaływania. Ponieważ informacje rozprzestrzeniają się z ogromną szybkością, przyjmuje się, że w przypadku sytuacji jednoznacznej rynek wie więcej od człowieka. Wszystkie dostępne informacje może odebrać automatycznie i błyskawicznie. Wszystkowiedząca, niewidzialna ręka Adama Smitha wprowadza porządek tam, gdzie w innym wypadku panowałby chaos ludzkich pragnień i marzeń. Rynek stanie się wyższą świadomością zespołową, która będzie nami równocześnie sterowała i dyscyplinowała nas. Nigdy nie popełni błędu, bowiem jest przecież sumą wielu firm, ogromnym koncernem przetrawiającym wszystkie informacje, które istnieją — o każdej cenie i każdym ruchu na giełdzie. Teologowie analizowali hipotezę rynku efektywnego tak, jakby była efektem działań boskich”. I wcale nietrudno zrozumieć, co jest tego przyczyną.

Rynek wie więcej niż ty, może cię zadowolić, a równocześnie podejmuje decyzje. Na dobrą sprawę są to stare koncepcje. Hipoteza rynku efektywnego poszła jednak jeszcze dalej. Adam Smith uważał, że każda rzecz ma swoją „naturalną cenę” Jest to stały punkt wyjścia dla wszystkich innych cen. Cukier może być, z różnych przyczyn, w jakimś okresie droższy, w innym zaś tańszy, lecz niezależnie od wszystkiego bazą jest zawsze jego cena naturalna. Gospodarka nigdy nie stoi w miejscu, bowiem wówczas stanąłby cały jej „zegar”. Kręci się więc, w stanie pewnej równowagi, stale szarpana w różne strony przez konkurujące ze

sobą interesy. 7 "Tamże, s. 244-248.

ROZDZIAŁ SZÓSTY

0)u

PŁEĆ JEDYNA

Niedługo potem koncepcja ta wsparta została teorią matematyczną. Rynki sterowane są podażą i popytem: na rynku jest dużo parasoli (duża podaż), ale mały popyt (świeci słońce), toteż cena parasoli ulega obniżeniu. Odwrotnie, jeśli na rynku jest mało parasoli (mała podaż), ale popyt duży (ulewy, nawałnice), to cena zostanie podwyższona. W takim spojrzeniu na rynek jest więcej poezji niż nauki. W świecie statycznym nie ma problemów z przekazem informacji. Wszystkie potrzebne dotrą w końcu tam, gdzie wiadomo będzie, jak je spożytkować. Tak gładko i bez zakłóceń prawdziwy rynek jednak nie funkcjonuje. To przede wszystkim wizja gospodarki opartej na perfekcyjności. Czyżbyśmy chcieli systemu panującego w Związku Radzieckim? Mogłaby być to opowieść pokrzepiająca. Równocześnie jednak bez sensu jest stawianie pytania o to, czy gospodarka rynkowa mogłaby być efektywna w świecie statycznym, w którym wszyscy ludzie są jak doskonały, myślący wyłącznie racjonalnie, człowiek ekonomiczny. Gdyby wszyscy byli jak on, a świat byłby statyczny, to funkcjonowałby jakikolwiek system ekonomiczny. Gdyby wszyscy mieli pełną informację i cały czas byli w stanie ocenić ostateczne konsekwencje swoich działań, to gospodarka byłaby tak przewidywalna, że właściwie mogłaby być centralnie planowana z Moskwy. Niezależnie od tego, jak wyszukane byłyby modele matematyczne stworzone przez ekonomistów, nie są oni zdolni powiedzieć czegokolwiek o rzeczywistości, dopóki wychodzą z założeń niemających z tą rzeczywistością nic wspólnego. Hipoteza rynku

efektywnego została nazwana „najbardziej godnym uwagi błędem w całej historii ekonomii finansów*. * Słowa te przypisuje się czasem Larryemu Summersowi, a czasem Robertowi Shillersowi. Cytat z przedmowy napisanej przez Jeremyego Granthamsa do: Andrew Smithers, Wall Street Revalued: Imperfect Markets and Inept Central Bankers, John Wiley 8 Sons, 2009.

96

ROZDZIAŁ SZÓSTY

PŁEĆ JEDYNA

Wy

Rynek nie jest neutralną maszyną, dokonującą zawsze trafnej wyceny. Finansista George Soros twierdzi, że jest wręcz na odwrót”. Rynek tylko czasami nie popełnia błędu. Rynek myli się zawsze. Działający na rynku wchodzą do gry z błędnym obrazem, lecz ten ich błędny obraz wpływa potem na to, jaki będzie tej gry rezultat. I dopiero kiedy człowiek to zrozumie, może stać się równie bogaty jak George Soros — w każdym razie według samego Sorosa. Według teorii gier nie ma znaczenia, czy w samolocie, który

ma być zestrzelony, siedzi człowiek, czy nie. O trajektorii samolotu, uciekającego przed wystrzeliwanymi przez działa przeciwlotnicze pociskami, decyduje system racjonalnej kalkulacji. Rynki finansowe nie są jednak systemami racjonalnymi. Opierają się bowiem na ludzkich działaniach. Funkcjonowaniem rynku gospodarczego kierują emocje i poczucie wspólnoty, a nie racjonalizm i indywidualizm. Gospodarka to nie maszyna mechanicznie przerzucająca mi-

liony między jej niezależnymi elementami, skonstruowana według prostego schematu — racjonalny system w permanentnym ruchu, utrzymującym ten system w wiecznej równowadze. To sieć róż-

nych współzależności, a jedynym schematem jest tutaj ten, który wyłania się z sieci i może być zrozumiany wyłącznie w kontekście całości.

Według teorii finansów człowiek ekonomiczny wydaje się żyć w świecie, w którym czas jest serią wyizolowanych wydarzeń. Tak szybko, jak pojawia się nowe, stare jest już martwe: przeszłość, teraźniejszość i przyszłość są od siebie całkowicie odseparowane. W rzeczywistości jednak inwestorzy reagują wspólnie: przyciągani logiką działania rynku, jak również logiką kreowaną przez nich samych. Elementy tworzą pewną całość, lecz nie da się jej do nich * George Soros, Alchemia finansów, czyli jak zrozumieć rynek, Wydawnictwo Znak, 1996. ROZDZIAŁ SZÓSTY

o nij

PŁEĆ JEDYNA

zredukować. Również czas jest pewną syntezą: pamięć tego, co zdarzyło się wczoraj, i nadzieja na to, co zdarzyć się może jutro, tworzą naszą teraźniejszość. Twoje dążenia przesądzają o tym, co pamiętasz, a pamięć przesądza o tym, do czego będziesz dążyć Mimo to teorie dotyczące naturalnej równowagi rynku ekonomicznego nie były podważane aż do lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku. Były po prostu zbyt gustowne. Wręcz seksowne w swojej nieskomplikowanej konstrukcji. Sprawiające przyjemność wzbogacania ich o ciągle nowe kompleksowe cyfrowe kreacje. Od Wall Street aż po uniwersytety ludzie chcieli w nie wierzyć. I wierzyli. Wierzyli również 15 września 2008 roku".

" Bank kryzysu.

inwestycyjny

Lehman

Brothers

ogłosił upadłość.

Początek

Rozdział siódmy, w którym światowa gospodarka idzie w diabły

Druga część wielkiego dramatu Johanna Wolfganga Goethego „Faust” jest jeszcze bardziej osobliwa od pierwszej". Doktor Faust podpisał cyrograf z wysłannikiem diabła, Mefistofelesem. Kiedy zaczyna się część druga, obaj znajdują się na dworze cesarza. Imperium zmaga się z poważnymi problemami ekonomicz-

nymi. Walutą państwową jest złoto, ale brakuje go do pokrycia wszystkich wydatków. Cesarz beztrosko trwonił pieniądze na prawo i lewo, toteż całkowita katastrofa finansowa jest już blisko. Mefistofeles proponuje cesarzowi wyjście z sytuacji: jeśli nawet nie ma wystarczającej ilości złota, to pewnie istnieją zasoby

tego kruszcu, które jeszcze nie zostały odkryte. Gdzieś głęboko w ziemi. Złoto, które kiedyś zostanie znalezione. Jeśli nawet go nie ma, a my jedynie wierzymy, że istnieje, to wciąż posiada swoją wartość. Mefistofeles sugeruje, by cesarz, jako właściciel ziemi, wystawił papiery odpowiadające wartości złota, które jeszcze nie zostało odkryte. W ten oto sposób wysłannik diabła wprowadza w obieg papierowy pieniądz. Cesarz z zadłużonego staje się wolnym od długów. Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki jest nagle człowiekiem ! Więcej na temat ekonomicznego wątku w Fauście w: Hans Christoph Binswanger, Money and Magic: A Critique of the Modern Economy in the Light of Goethes Faust, University of Chicago Press, 1994. ROZDZIAŁ SIÓDMY

no)o

PŁEĆ JEDYNA

bogatym, a jego kraj rozkwita. Podstawą imperium, zamiast prawdziwego złota, stają się nietrwałe papierowe obietnice. Potencjał tworzenia dobrobytu jest ogromny. Ale kryje też

w sobie zagrożenia. Goethe był nie tylko jednym z największych poetów. Był również ministrem finansów w Weimarze.

Historia pieniędzy jest wędrówką od tego, co materialne, do tego, co duchowe”. Dla pierwszych ekonomistów waluta musiała być funkcjonalna, a także łatwa do przeliczania: ślimaki, stado bydła czy sól były notowane najwyżej. Kupiłem od ciebie ziemię za dziesięć krów, a te przedstawiały sobą wysoką wartość choćby z tego prostego powodu, że żywiąc się nimi, mógłbym przeżyć ciężkie zimy. Kirgizi, żyjący na rosyjskim stepie, aż do współczesnych nam czasów używali jako środka płatniczego koni. Owiec używano jako jednostki mniejszej, a resztę wypłacało się baranią skórą. Georg Simmel w Filozofii pieniądza wyraził opinię, że pieniądze są dla nas tym samym, czym Bóg. Wszechpotężnym środkiem wszystkich transakcji, dokładnie tak jak wszechpotężny jest Bóg. Pieniędzmi zmierzyć można wartość każdego produktu. Jeśli w świecie pozbawionym pieniędzy masz ochotę na mój czajnik, dostaniesz go jedynie wówczas, jeśli mnie zamarzy się twój szpa-

del. Z jakiego innego powodu przyszłoby mi do głowy pozbywać się czajnika? Ty musisz posiadać coś, co chcę mieć ja, a po to, by obrót towarowy mógł mieć miejsce, musi panować coś, co ekonomiści nazywają „obopólną jednomyślnością co do życzeń”.

> Więcej na ten temat w: Jack Weatherford, The History of Money, Three Rivers Press, 1998.

100

ROZDZIAŁ SIÓDMY

PŁEĆ JEDYNA

W świecie, w którym funkcjonuje pieniądz, nie muszę mieć ochoty na twój szpadel, żeby pozbawiać się własnego czajnika. Możesz mi za niego dać pieniądze, a ja, zachowując je, mogę też utrzymać wartość tego, czego się pozbyłam. Mogę też później z kolei wymienić je na jeszcze coś innego. Jedną z funkcji obrotu pieniędzmi jest sposób, w jaki kumulowana jest wartość towaru. Handel staje się czymś dużo prostszym i dużo bardziej powszednim. Nie musi być dokonywany natychmiast i na miejscu. Można te działania odsunąć daleko w przyszłość. Około roku 1200 przed naszą erą środkiem płatniczym w Chinach były żyjące w wodach gruntowych Oceanu Indyjskiego i Pacyfiku ślimaki, zwane porcelankami. Koniec epoki kamiennej to początek produkcji kopii z brązu i miedzi. Tak powstały pierwsze prawdziwe monety. Niebawem kopie te stały się płaskie, w Chinach zaś często w środku miały otwór, tak by można było je nanizać na długie sznury. Poza Chinami wytwarzano monety z grudek srebra stemplowanych godłem jakiegoś boga lub któregoś z cesarzy. Technika, opracowana na ziemiach obecnej Turcji, rozprzestrzeniła się wśród Greków, Persów, Macedończyków, a później także Rzymian. W odróżnieniu do Chin, gdzie używano metali nieszlachetnych, monety zaczęto wytwarzać ze złota, srebra i brązu. Pierwsze na świecie banknoty produkowano ze skóry. Był to trzydziestocentymetrowy prostokąt, wykonany z białej skóry jelenia, z kolorowymi brzegami. Papierowe pieniądze pokazały się w Chinach około roku 800. Funkcjonowały przez pięćset lat, do momentu, kiedy porzucono ten system z powodu inflacji. Pokusa drukowania większej ilości pieniędzy była zbyt duża. Szczególnie wówczas, gdy pieniądze potrzebne były na sfinansowanie nowych wojen. Wkrótce wartość banknotów niewiele miała wspólnego z wartością czegokolwiek, toteż podstawą chińskiej gospodarki stało się srebro. ROZDZIAŁ SIÓDMY

101

JEDYNA PŁEĆ

Waluty większości krajów jeszcze kilkadziesiąt lat bazowały na złocie i srebrze. W 1816 roku angielska waluta została związana ze złotem. Chociaż papierowe pieniądze były używane już od setek lat, dopiero teraz ich wartość powiązano bezpośrednio z metalem. W Ameryce wzorzec złota wprowadzono w roku 1900, co doprowadziło do stworzenia tam banku centralnego. Można było oddać państwu swoje papierowe pieniądze, a w zamian państwo dawało

ci złoto, liczone według specjalnego kursu. W roku 1945 wprowadzono system z Bretton Woods. Reprezentanci czterdziestu pięciu państw alianckich z drugiej wojny światowej spotkali się w małym mieście Bretton Woods w New Hampshire, by podpisać układ, którego podstawą było ustalanie kursu walut względem dolara amerykańskiego. Wartość walut poszczególnych krajów została zabezpieczona, można było zawsze kupić za tę walutę dolary, a za dolary z kolei można było zawsze kupić złoto. Złoto nie rdzewieje. Złoto istnieć będzie wiecznie. Całe złoto znalezione kiedykolwiek na ziemi da się zmieścić w sześcianie o krawędziach nie dłuższych niż cztery i pół kilometra. I ten osobliwy „pojemnik” stanie się również czymś cennym. W roku 1971 system z Bretton Woods załamał się. Dziś banknoty w twoim portfelu są jedynie papierowymi ścinkami. Ich war-

tość rośnie z tego samego powodu, co wartość wszystkich innych towarów. Dlatego, że są przedmiotem naszego pożądania. Pragniesz pieniędzy, bowiem inni również ich pragną. A to daje ci pewność, że za pieniądze możesz kupić towary i usługi. Jak długo masz przekonanie, że pieniądze będą miały wartość, tak długo będziesz pracować, by je zdobyć — i system się sprawdza. Zadaniem banków centralnych jest dziś utrzymywanie w nas zaufania do wartości dolara, korony, euro czy też funta. Przedmiotem ich niepokoju jest raczej wiarygodność, reputacja i ich legitymizacja niż ilość złota w którymś ze skarbców. Zajmują się raczej 102

ROZDZIAŁ SIÓDMY PŁEĆ JEDYNA

naszymi wyobrażeniami, oczekiwaniami i psychologią. Wystarczy utrata naszej wiary w wartość pieniądza, by ekonomiści padli ofiarą ciężkiego załamania nerwowego. Pieniądze, jak widać, wpisane

są w porządek społeczny. A źródłem — zarówno dla religii, jak i dla rynku finansowego - jest

wiara.

Ponad dwa tysiące lat temu Arystoteles opowiadał historię o tym, jak filozof Tales, przewidując, że w najbliższym roku zdarzy się rekordowy zbiór oliwek, skontaktował się z właścicielami lokalnych tłoczni oliwy. Zaproponował im opłatę za prawo wynajęcia wszystkich tłoczni w sezonie zbioru. Nikt w tym momencie nie wiedział, jaki ten zbiór będzie, a przyjmując pieniądze od Talesa, właściciele mogli zabezpieczyć się na wypadek strat. Weszli więc w ten układ. Po kilku miesiącach okazało się, że Tales miał rację:

zbiór oliwek był niezwykle obfity. Każdy z plantatorów chciał nagle mieć dostęp do tłoczni. Tales, który wykupił prawa do ich wynajmowania za cenę standardową, mógł teraz wynajmować je za cenę

dużo wyższą. Dziś umowa, którą zawarł, nazywana jest umową opcji. Finansowe innowacje polegają zawsze na tym, by w różny spo-

sób manipulować współzależnością między czasem a pieniędzmi. Przez długie lata ludzie odnosili się do finansowych instrumentów z dużą rezerwą właśnie dlatego, że manipulują one czasem. A czas należał do Boga i tylko do Boga. Z punktu widzenia teologii potępia się lichwę, bowiem pożyczanie pieniędzy na procent jest

„sprzedawaniem czasu”. Dzięki temu, że daję ci pożyczkę, masz możliwość zakupu dziś tego, czego w innym wypadku nie udałoby ci się kupić wcześniej niż w przyszłym roku. Procent, który płacisz,

ROZDZIAŁ SIÓDMY

_e© [90)

PŁEĆ JEDYNA

będzie więc ceną za czas upływający pomiędzy momentem uzyskania pożyczki, a przyszłym rokiem, kiedy mogłabyś — nie biorąc tej pożyczki — dokonać zakupu. Sprzedawanie czasu było bluźnierstwem. Według Arystotelesa branie procentu za pożyczone pieniądze jest czymś nienaturalnym, prowadzi bowiem do sytuacji, w której „pieniądze rodzą pieniądze” Pieniądze brudne. Pieniądze nieuczciwe. Pochodzące z wynaturzonego związku pieniędzy, które spółkują same ze sobą. Pieniądze rodzące inne pieniądze traktowane były jak seksualna perwersja. Dopiero Jan Kalwin i protestancka reformacja zmienili to przekonanie. Dlaczego wpływy z przedsiębiorstwa czy sklepu nie mogłyby być większe od wpływów z posiadania ziemi na wsi? Zysk kupca pochodzi z jego własnej pracy i powinien należeć do niego, dlaczego też nie ma rosnąć? Tak uważał Kalwin, starając się zaadaptować chrześcijaństwo do potrzeb rozwijającej się w miastach klasy mieszczańskiej. Lichwiarstwo, procenty nie stanowiły już teologicznego problemu. I tak oto zreformowane chrześcijaństwo i kapitalizm zaczęły wspólną wędrówkę w nowe czasy. Zadaniem aparatu finansowego jest manewrowanie w różny sposób podejmowanym

w gospodarce

ryzykiem.

Przenoszenie

tego ryzyka z osób, których nie stać na jego podejmowanie, na te, które mogą sobie na nie pozwolić. Urodzaj na oliwki mógł być tamtego roku marny, plantacje mogły się spalić lub mógł je nawiedzić mróz. Tales podjął ryzyko za plantatorów i dlatego później mógł cieszyć się zyskiem. Rynki finansowe bazują na sprzeczności. Nie mogą przynieść profitu bez podjęcia ryzyka, a jednocześnie przy za dużym ryzyku następuje ich załamanie.

104

ROZDZIAŁ SIÓDMY

PŁEĆ JEDYNA

W 1997 roku David Bowie, legendarna gwiazda muzyki rockowej, potrzebował pieniędzy”. Skończył właśnie pięćdziesiąt lat ichciał wreszcie uwolnić się od swojego byłego menedżera, Tonyego Defriesa, który mimo zerwanej przed wielu laty współpracy ciągle jeszcze miał prawa do części jego dochodów. Bowie nie był oczywiście biedny. Pieniądze napływały regularnie cały czas. Za Space Oddity, Rebel Rebel, Jean Genie i Ziggy Stardust. I miały wpływać w dalszym ciągu w najbliższych dziesięcioleciach. Wpływy wynikające z ochrony praw autorskich za — w sumie — 25 albumów i 287 utworów przez niego nagranych. Bowie chciał te pieniądze mieć raczej już teraz. Zaproponował rynkowi coś, co nazwać można obligacjami Bowiego — całkiem nową formę finansowego produktu. Pieniądz był czasem, czas był pieniądzem. Widać tu wyraźnie, jak dało się kręcić i manipulować tą współzależnością. Bowie sprzedał swoje przyszłe dochody za już skomponowaną i nagraną muzykę. Ten, kto kupił obligacje, dostał w zamian - na zawsze — prawa do tantiem, zaś David Bowie mógł natychmiast zainkasować sumę odpowiadającą 50 milionom dolarów. Nie miał już otrzymywać pieniędzy napływających rok po roku — za to dostał ich bardzo dużo za jednym razem. W tym samym czasie podobny sposób myślenia przyjęli nie tylko artyści, lecz także amerykańskie banki. Tak jak Bowie był w posiadaniu milionów, które miały wpływać na jego konto powoli w ciągu wielu dziesiątek lat, tak banki miały przecież miliardy w pożyczkach udzielonych ludziom, którzy kupili domy. Te pieniądze wpływały sukcesywnie, bowiem rodziny spłacały swoje pożyczki. Dlaczego więc nie sprzedawać tych pożyczek - dokładnie tak, jak to zrobił Bowie ze swoimi wpływami z praw autorskich? 3 David Buckley, Strange Fascination - David Bowie: The Definitive Story, Virgin Books, 2000, s. 536-538. ROZDZIAŁ SIÓDMY

105

PŁEĆ JEDYNA

Bank pożyczył na przykład setki tysięcy dolarów dziesięciu tysiącom amerykańskich rodzin. W ciągu najbliższych 25 lat bank otrzymałby z powrotem miliard dolarów. Teraz bank przygotowuje iwypuszcza dokument mówiący o tym, że ten, kto go posiada, ma prawo do pieniędzy z pożyczki. Bank sprzedaje później dokument komuś innemu (na przykład funduszowi emerytalnemu) i ma, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, nowy świeży miliard na pożyczki dla stu tysięcy nowych rodzin. Graniczyło to z magią. Pożyczasz komuś miliard, sprzedajesz pożyczkę komuś innemu i dostajesz miliard. Ale tym, co tak naprawdę sprzedałeś, był plik długów. Niby więcej pieniędzy, mniejsze ryzyko i wszyscy mają zysk. To zmieniło całkowicie dotychczasowe działania banków. Problemem było naturalnie to, że ryzyko pozostawało. Ukryte gdzieś w systemie. To, że utwory Davida Bowiego w dalszym ciągu będą przynosić pieniądze, było pewne wówczas, gdy w roku 1997 wypuścił obligacje i dostał swoje pięćdziesiąt milionów. Na tyle wyceniono wartość jego praw autorskich za utwory emitowane w przyszłości. Kto mógł wtedy, w roku 1997, przypuścić, jak wielkim fenomenem stanie się możliwość ściągania utworów przez Internet? Oraz jak

bardzo zmniejszą się w związku z tym dochody artystów? To wiemy dziś. To jednak nie jest już problem Davida Bowiego. To problem tych, którzy kupili jego obligacje. Dawniej konsekwencje niespłacania pożyczki wziętej na dom ponosiły banki. Z oczywistych powodów były więc bardziej ostrożne przy udzielaniu kredytów. Dziś ta współzależność postawiona została na głowie. Banki coraz mniej troszczą się o to, komu dać pożyczkę. I tak sprzedadzą ją dalej. Im więcej bank pożyczy i im więcej będzie miał pożyczek do sprzedania - tym więcej pieniędzy zarobi. Agencja ratingowa oceniająca ten typ finansowego pro-

duktu powinna była dostrzec ryzyko. Była jednak opłacana przez 106

ROZDZIAŁ SIÓDMY PŁEĆ JEDYNA

te same banki, które wyemitowały papiery wartościowe, podlegające potem ocenie przez tę właśnie agencję. Instytucja ta poza tym

była jedną z wielu na rynku. Jeśli bank nie zgadzał się z jej oceną, mógł zwrócić się do innej. I jeszcze do tego zarówno banki, jak i firmy oceniające zdolność kredytową posługiwały się tymi samymi modelami. Modelami opartymi na pewności, że wszyscy ludzie są dokładnie tacy, jak człowiek ekonomiczny. To, że ceny domów spadną w sposób niekontrolowany, było po prostu nie do pomyślenia. Rynek przecież nie mógł popełnić błędu, toteż papiery były w dalszym ciągu wiarygodne. Zamiast więc szukać rozwiązania trudnej sytuacji, państwowy

bank amerykański utrzymywał wyjątkowo niskie procenty. Wzrost poziomu życia klasy średniej w Ameryce, który nastąpił od lat 70. poprzedniego wieku, był znikomy. Dla polityków, niezależnie od barwy, ważne było, by mimo pogłębiających się różnic klasowych mieć poczucie odniesionego sukcesu. Czym byłaby Ameryka, gdyby nie można było powiedzieć o niej, że jest krajem, w którym klasa średnia ma się coraz lepiej? Marzenie o własnym domu — to było rozwiązanie. Każda amerykańska rodzina otrzyma możliwość — nie sugestię, lecz możliwość - kupienia własnego domu. Idea zbudowana została na zasadzie, że właśnie czas można sprzedać. Jeśli ceny domów poszły w górę, dlaczego w tym samym tempie nie mogły pójść w górę długi? W okresie między 1997 a 2006 rokiem ceny nieruchomości podniosły się o 124%. U szczytu tego ponurego czasu każdego tygodnia 160 000 ludzi kupowało dom. Była to największa w historii ludzkości bańka ekonomiczna”. Banki udzielały pożyczek ludziom pozbawionym możliwości ich spłacania. Pożyczały poza tym za duże sumy. Wiele z tych 4 /[he Economist” 2005.

ROZDZIAŁ SIÓDMY

107

PŁEĆ JEDYNA

pożyczek z kolei wykupywały same banki, bowiem instytucje oceniające zdolność kredytową stwierdzały przecież, że papiery są wiarygodne. Kiedy bańka pękła, banki zostały bez pieniędzy i z papierami, które okazały się nie mieć żadnej wartości. Papierami, które na dobitkę rozproszone były po całym świecie. I nikt ich już nie chciał. 15 września 2008 roku padł bank inwestycyjny Lehman Brothers. To był sygnał do startu. Amerykańskie banki pociągnęły w przepaść całą globalną gospodarkę. Tak daleko, jak sięga nasza pamięć, to właśnie spekulacje i szaleństwa finansowe doprowadzały do ekonomicznych katastrof. „»Tym razem to zupełnie coś innego«, mówimy za każdym razem”, piszą Carmen M.Reinhart i Kenneth S. Rogoff w swojej pracy na temat ośmiu wieków finansowego obłędu pod tytułem This Time Is Different: Eight Centuries of Financial Folly. Spekulacja rodzi się tam, gdzie nasza zbiorowa wyobraźnia zakleszcza się w czymś, co wydaje się nam nowe i unikalne*. Nadajemy wartość poprzez wymyślanie czegoś, co jest nam obce, a potem staramy się to jakoś oswoić. Kiedy wiadomo już, że na jakimś rynku daje się zarobić dużo pieniędzy, coraz więcej osób zaczyna w ten rynek inwestować”. To powoduje ruch cen w górę, a im bardziej idą one w górę, tym więcej ludzie inwestują. Im więcej inwestują, tym bardziej ceny idą w górę. Nawet wówczas, kiedy ludzie zaczynają już rozumieć, w jakim kierunku to zmierza, nie ma to na nich większego wpływu. Kontynuują wrzucanie w tę bańkę pieniędzy.

* John Kenneth Galbraith, A Short History of Financial Euphoria, Penguin, 1994, s. 28.

* Więcej na temat baniek ekonomicznych w: Charles Kindleberger, Manias, Panics and Crashes: A History of Financial Crises, Wiley Investment Classic, 2000. 108

ROZDZIAŁ SIÓDMY

PŁEĆ JEDYNA

W końcu nadchodzi nieuniknione, wszystko się odwraca i pada pierwszy okrzyk „sprzedaję. Wszyscy wpadają w panikę i ttumnie ruszają do wyjścia. Ceny spadają równie szybko, a często nawet szybciej, niż rosły. To sprawia, że jeszcze większy tłum rusza do wyjścia, co doprowadza do jeszcze większego spadku cen. Przesadny optymizm przechodzi w przesadny pesymizm. Wszyscy polują na skrzący się przy końcu tęczy dzban ze złotem, który później znika, rozwiewając się jak dym. Można tworzyć coś z niczego! Wiara w to każe ci brnąć dalej. Wartości rynkowe pojawiają się i znikają w zbiorowych halucynacjach. Coraz szybciej i szybciej. Kapitał zostaje uwolniony z szybkością światła. Nie ma go już w fabrykach, tam gdzie produkuje się przedmioty czy pozyskuje surowce. Kapitał poluje na zysk. Nie taki, który przedsiębiorstwo zdobywa, rywalizując z innym w walce o klienta. I też nie taki, który zdobywa się w konkurencji szczególnego rodzaju techniką. To zysk z samych spekulacji. Wielkie huśtawki przynoszą szybsze pieniądze, większe ryzyko i większe straty. Spekulacje na spekulacjach podparte spekulacjami. Stały się więc grą o sumie zerowej, dokładnie tak jak to skonstatował Gordon Gekko w filmie Olivera Stone z roku 1987 Wall Street. Nie traci się tu pieniędzy ani ich nie zdobywa. Przesuwa się je z jednego miejsca naszej wyobraźni do innego. „Iluzja stała się rzeczywistością, a im bardziej staje się rzeczywista, tym bardziej desperacko chcą ją mieć” — stwierdza cynicznie. Zrozumiał to również Mefistofeles z Fausta Goethego. Był przecież reprezentantem diabła. Czekał na okazję, by posiąść duszę Fausta i zabrać ją do piekła. Sam Faust chciał być po prostu szczęśliwy. Doznać w życiu wszystkich przyjemności, posiąść całą wiedzę i wreszcie to wszystko, co każe ci żebrać i błagać, by trwało wiecznie. Czy to za duże wymagania? 7 Gordon Gekko w filmie Wall Street z 1987. ROZDZIAŁ SIÓDMY

109

PŁEĆ JEDYNA

Dziś praca maklerów na rynku finansowym zostaje coraz częściej zastąpiona abstrakcyjnymi algorytmami*. Komputery automatycznie, biorąc za podstawę modele matematyczne, dokonują zakupu i sprzedaży. Maklerzy w przepoconych białych koszulach, wykrzykujący i gestykulujący w kierunku wielkich ekranów wypełnionych rzędami cyfr, których widzimy w filmie Wall Street, wkrótce po prostu znikną. Ten zautomatyzowany, masowy handel, oparty na wyższej matematyce, sterowany jest już przez wyspecja-

lizowane spółki, posiadające superszybkie systemy komputerowe. Wielkie banki nie mają już swoich siedzib na Wall Street. Przeprowadziły się do lokali lepiej przystosowanych do wielkich systemów komputerowych. Jak najwięcej środków na komputery najnowszych generacji. Najszybszy wygrywa. Człowiek stara się zarobić pieniądze tylko na tym, jak z sekundy na sekundę zmieniają się ceny. W tym pozbawionym wyraźnego oblicza uniwersum może oczywiście czasem zdarzyć się jakaś pomyłka — wydanie dyspozycji na 10,8 miliardów dolarów, z powodu błędu technicznego zmienić się może na 10,8 milionów dolarów. Tak zwane algorytmy mogą oszaleć i wpaść w amok - i zanim zdążymy choćby mrugnąć okiem, wykupią całe uniwersum. Dlatego też system bezpieczeństwa jest dobrze naoliwiony, a operacje są dobrze przemyślane. Taki handel odbywa się w tempie tysiąc razy szybszym od czasu, w którym nastąpić może mrugnięcie oka ludzkiego. Techniczny błąd w tej finansowej iluzji mógłby spowodować następną ogromną katastrofę. I to zaledwie w ciągu kilku minut. Wzburzone fale nadchodzące z rozdygotanej światowej giełdy spowodowałyby następnie powstanie wielomilionowej armii bezrobotnych. Miliony bezrobotnych z kolei byłyby przyczyną powstania wielkiego deficytu w państwowych budżetach, rządy byłyby zmuszone do cięć * Jeremy Grant, Michael Mackenzie, Ghost in the Machine. The Potential

Dangers of Automated, High-Frequency Trading, „Financial Times”, 17 lutego 2010.

110

ROZDZIAŁ SIÓDMY

PŁEĆ JEDYNA

w sferze opieki nad ludźmi starymi. A ludzi starych, wymagających karmienia, chronienia przed odleżynami i trzymania za rękę, nie ubywałoby. Mniejsza grupa opiekunek społecznych musiałaby wykonywać tę samą pracę. Ich kręgosłupy i stawy pewnie nie wytrzymałyby wysiłku. A zatem koszty jednego błędu w jednej spekulacji, dotyczącej sekundowych zmian na samej górze, w finansowym kasynie spadłyby na sam dół, na rzeczywiste lewe kolano opiekunki społecznej. Kolano, któremu ani Adam Smith, ani też liderzy świata finansów nie poświecili nigdy ani jednej myśli. Kiedy kryzys stał się faktem jesienią 2008 roku, przesłuchiwano w Kongresie szefa amerykańskiego banku państwowego Allana Greenspana”. Pytania zadawał między innymi demokrata Henry Waxman: — Uważasz więc, że twój obraz Świata, twoja ideologia były błędne? To nie mogło funkcjonować? - Tak. Tak właśnie uważam. Ekonomia rządziła się pewną logiką. Stała się grą we własnym kosmosie. Wszyscy reagowali jak człowiek ekonomiczny: w indywidualny sposób manifestowali jedną i tę samą ekonomiczną nieomylną świadomość, a wszystko, co się działo, odznaczało się racjonalnością. Dobrobyt został wykreowany w jakiejś innej finansowej przestrzeni kosmicznej, bez związku z tym, co zrobiłeś z twoją pożyczką na dom czy też tym, w jakiej kondycji była naprawdę twoja * Z przesłuchaniem zapoznać się można na pbs.org. Greenspan jednak nie wyparł się swojej ideologii. 29 marca 2011 napisał w „Financial Times”: Today5 competitive markets, whether we seek to recognize it or not, are driven by international version of Adam Smiths 'invisible hand” that is unredeemably opaque. With notably rare exeptions (2008, for example), the global 'invisible hand has created relatively stable exchange rates, interest rates, prices, and wage rates.

ROZDZIAŁ SIÓDMY

ikakat

JEDYNA PŁEĆ

firma. Notowania mogły i tak rosnąć. Działo się to wszystko na innym planie — pojawiło się złoto i poddane zostało jakimś mistycznym procesom. Tak jakby ekonomia i rynki nie miały już z nami nic wspólnego. I nie miało znaczenia, co produkujemy, jak pracujemy, co odkrywamy i czego potrzebujemy. Przemiany technologiczne zawsze wpływają na transformację rynków. Kiedy pieniądze stają się coraz bardziej abstrakcyjne — początkowo jako skóra jelenia, kawałki metali, a w końcu jako stosy sprzedanych pożyczek — coraz więcej ludzi zaczyna wierzyć, że to wszystko znajduje się w naszym zasięgu. Potencjał tworzenia dobrobytu jest ogromny, ale równie ogromne jest ryzyko. Szczególnie wtedy, gdy nie udaje nam się pozostać wiernym początkowej wersji.

Mimo że potrafimy stworzyć system komputerowy, który jest w stanie kupić i sprzedać cały świat dwanaście razy w przeciągu trzystu mikrosekund, i mimo uwodzicielskiej elegancji królowej nauk matematyki — nie uda nam się uciec od konstatacji, że ekonomia bazuje w gruncie rzeczy na działaniu ludzkiego ciała. Bo to one, ludzkie ciała właśnie, pracują, potrzebują opieki, tworzą inne ciała. Ciała, które rodzą się, starzeją i umierają. Ciała, posiadające płeć. Ciała potrzebujące pomocy na wielu etapach życia. I nie uda się przeoczyć wniosku, że ekonomia bazuje także na działaniu społeczeństwa, które potrafi to wszystko zorganizować.

Rozdział ósmy,

w którym odkrywamy, że również i mężczyźni nie mają cech człowieka ekonomicznego

Przez całe lata 50. i później psychologowie i ekonomiści prowadzili systematyczne badania nad percepcją roli człowieka w ekonomii. Człowiek ekonomiczny, kim on właściwie jest? Przeprowadzano eksperymenty dotyczące procesów w planowaniu i podejmowaniu decyzji, a za pomocą rezonansu magne-

tycznego analizowano ludzkie mózgi. Pierwszą prawdziwą, frontalną krytykę opublikowano w 1979 roku”. Izraelscy naukowcy, Daniel Kahneman i Amos Tversky, potrafili wykazać, że wbrew temu, co twierdzili ekonomiści, nasze decyzje wcale nie są obiektywne ani racjonalne. Kahneman otrzymał nagrodę Nobla w dziedzinie ekonomii w roku 2002? i można by przyjąć, że będzie to koniec człowieka ekonomicznego. Obaj - i Kahneman, i Tversky - twierdzili, że bardziej troszczymy się o unikanie ryzyka, niż o osiąganie maksymalnego zysku. Często dochodzimy do całkowicie różnych wniosków, w zależności od tego, jak zostanie nam przedstawiony problem. Sam kontekst — inaczej niż w świecie człowieka ekonomicznego - również ma znaczenie. A nasze upodobania też nie są stałe, wszystko zależy ! Daniel Kahneman, Amos Tversky, Prospect Theory: An Analysis of Decision under Risk, „Econometrica” 1979, XLVII.

2 Tversky otrzymałby ją również, gdyby nie zmarł w roku 1996.

ROZDZIAŁ ÓSMY

[4 — W

PŁEĆ JEDYNA

od tego, jak się je mierzy. Posiadając jakąś rzecz, automatycznie przyjmujemy, że ma większą wartość od rzeczywistej. Łapiemy się też na tym, że większy ból sprawia nam strata stu koron niż radość ze zdobycia takiej samej sumy. W zasadzie więc często decydujemy się na pozostawienie spraw takimi, jakie są — nawet jeśli na tym nie

zarabiamy. W wielu sytuacjach stawiamy dobrobyt innych ponad własny. Także i wówczas, gdy sami na tym tracimy. Zazwyczaj ludzie dają napiwki w restauracjach nawet wtedy, gdy nigdy już do nich nie wrócą. Tego nie robi człowiek ekonomiczny. Przecież kelnerka i tak nie będzie miała okazji, by się zemścić, wrzucając na przykład muchę do jego zupy. Wychodzi, zachowując swoje pieniądze, i nie poświęca już sprawie ani jednej myśli. Zazwyczaj też — okazuje się — ludzie są chętni do współpracy. Człowiek ekonomiczny współdziała tylko w sytuacji, która gwarantuje zarobek. Nie obchodzi go też, że przewagę osiąga w sposób nieuczciwy — zależy mu tylko i wyłącznie na tym, by zarobić. Dla nas, tych innych, ma to duże znaczenie. Odgrywa to także rolę, kiedy przeprowadzamy transakcję twarzą w twarz”. Gdy patrzymy komuś w oczy, staramy się załatwić ją uczciwie. Człowiekowi ekonomicznemu jest natomiast wszystko jedno i nie ma to dla niego najmniejszego znaczenia. Każda sytuacja sprowadza się do jednego: wymiany między jednym lub wieloma dokładnie kalkulującymi osobnikami. Nie istnieje żaden kontekst. Wszystko stawia się na jednej szali, nie ma niczego pomiędzy. O tak, to bez wątpienia ostra walka.

* Na ten temat: Vernon Smith, Bargaining and Market Behavior Essays in Experimental Economics, Cambridge University Press 2000, a także: Athena C. Aktipis, Robert Kurzban, Is Homo Economicus Extinct?, w: Evolutionary Psychology and Economics Theory, JAI Press Inc, 2005. 114

ROZDZIAŁ ÓSMY

PŁEĆ JEDYNA

W rzeczywistości nie jesteśmy jednak całkiem racjonalnymi i egoistycznymi istotami. Tak mężczyźni, jak i kobiety, tak dzieci, jak i dorośli, tak młodzi, jak i starzy. Jesteśmy często zatroskani. Często zagubieni. Często ponosimy ofiarę. Często brak nam logiki. I co najważniejsze: nikt z nas nie jest samotną wyspą. Nasze rozważania o gospodarce nie stanowią odseparowa-

nych od siebie relacji — opisują ją jako całość, wraz z jej wzlotami i upadkami. Słyszymy o sposobach wzbogacania się innych albo o osiąganiu przez firmy rekordowych zysków, i nie gra roli, czy jest to zgodne z rzeczywistością, czy też nie. Za to pozwala nam

mieć nadzieję, że i nam wszystko się ułoży. A wówczas to wszystko stanie się prawdą. Do pewnego stopnia. Wcześniej bowiem

zaczynamy wydawać pieniądze na prawo i lewo, jakby to prawdą już było. Z kolei zatrważające historie o spadających gwałtownie cenach na rynku i panikujących maklerach, wykrzykujących „sprzedaj, sprawiają, że stajemy się bardziej oszczędni. W ten sposób pomagamy w pogłębianiu niskiej koniunktury. Od naszych emocji zależy, jaki obraz rynku nam się jawi, a ten z kolei wpływa na procesy zachodzące na tym rynku. Jeśli wszyscy, których znasz, są gotowi zapłacić trzy miliony za nowe mieszkanie, to wielkie czarne tytuły ogłaszające pękającą właśnie mieszkaniową bańkę nie podziałają specjalnie odstraszająco. Zgłaszasz maklerowi, że podwyższasz swoją ofertę kupna o dalsze sto tysięcy. Wysokie koniunktury opisywane są jako efekt rozprzestrzeniającego się w społeczeństwie zbiorowego optymi-

zmu. Naszych zbiorowych emocji zablokować się nie da. Gdyby istniała teoria ekonomii biorąca te emocje pod uwagę, przynajmniej część problemów byłaby do uniknięcia. I dowiedzielibyśmy się być może czegoś więcej o nas samych.

ROZDZIAŁ ÓSMY

[N e u1

PŁEĆ JEDYNA

Nasze działania na rynku ekonomicznym sterowane są emocjami i nie są wcale racjonalne. Reagujemy zbiorowo, a nie indywidualnie*. Nikt, kto obserwował krach na światowym rynku w 2008 roku, nie da sobie wmówić, że wszystko stało się za sprawą działania przemyślanego czy też opartego na świadomej decyzji, bo przecież tylko takie jesteśmy gotowi, my, ludzie, podobno podejmować. John Maynard Keynes już w latach 30. pisał o emocjach, impulsach, a także nieporozumieniach przytrafiających się w mniej lub bardziej euforycznych nastrojach, które mogą gospodarkę zarówno napędzać, jak i ją hamować. Po kryzysie finansowym 2008 roku podobny sposób myślenia pojawił się znowu. Ekonomiści George Akerlof i Robert Shiller doszli do wniosku, że wyjaśnienia Keynesa dotyczące kryzysu lat trzydziestych zostały wyrzucone z naszej pamięci. Chociaż analizowaliśmy inne jego teorie, twardo trzymaliśmy się idei o człowieku stabilnym i racjonalnym. Nie byliśmy w stanie dostrzec w działaniach rynku tego, co zbiorowe czy sterowane emocjami.

Jeśli jednak człowiek ekonomiczny nie jest taki jak my, to w takim razie, kim on jest? „Czy homo oeconomicus jest pięciolatkiem? to pytanie zadawali sobie naukowcy*. Na zachowanie dorosłego człowieka wpływa nadzieja na sprawiedliwość i solidarność. Oczekujemy od innych, że będą współdziałać i dzielić się z nami. Jeśli postępują niesprawiedliwie, odmawiamy współpracy z nimi - nawet ze szkodą dla nas samych. Psychologowie przeprowadzili eksperyment z przedszkolakami oraz uczniami drugiej i szóstej klasy, podejmując próbę * George Akerlof, Robert Shiller, Animal Spirits: How Human Psychology Drives the Economy, and Why It Matters for Global Capitalism, Princeton University Press, 2009. * Yoella Bereby-Meyer, Shelly Fisk, Homo Economicus a Five-Year-Oldź?, Ben Gurion University of the Negev, 2009. 116

ROZDZIAŁ ÓSMY

PŁEĆ JEDYNA

znalezienia u nich cech wspólnych z człowiekiem ekonomicznym. Okazało się, że uczniowie powyżej siódmego roku życia reagują na niesprawiedliwości dokładnie tak jak dorośli. Dzieci przedszkolne natomiast zachowywały się tak, jak człowiek ekonomiczny. Kiedy postawiono pięciolatki przed zadaniem podziału pewnej sumy pieniędzy, nie obchodziło ich zupełnie, czy dzielą je sprawiedliwie — każde z nich chciało tylko mieć tak dużo, jak to możliwe. Zdobycie nawet małej sumy zadowalało ich, bo mimo wszystko było to więcej niż nic. Uszczęśliwione zagarniały do siebie wszystko, co się dało. Dokładnie tak jak człowiek ekonomiczny. Ale to przecież nie pięciolatki sterują światową gospodarką. A może tak właśnie jest? Naukowcy studiujący ten temat doszli do wniosku, że czynniki takie jak sprawiedliwość zaczynają mieć dla nas znaczenie w siódmym roku życia. Człowiek ekonomiczny to etap przejściowy, na co wskazuje rezultat uproszczonego eksperymentu w postaci gry w laboratorium. Z dużym prawdopodobieństwem można zresztą przyjąć, że w realnych sytuacjach reakcje pięciolatków też są dużo bardziej złożone. Społeczeństwo, którego siłą napędową byłyby jedynie chciwość i strach czy własny interes i racjonalność — nie istnieje. Nie mogłoby funkcjonować. Ekonomista i filozof Amartya Sen zilustrował to takim oto dialogiem*: „- Gdzie znajduje się stacja kolejowa? — pyta obcy. — Tam - odpowiada mieszkaniec wsi, wskazując jednak kierunek przeciwny, w którym znajduje się poczta, i pyta: — Czy mógłbyś po drodze wrzucić do skrzynki mój list?

6 Amartya Sen, Rational Fools: A Critique of the Behavioral Foundations of Economic Theory, w: Jane Manbridge, Beyond Self-Interest, University of Chicago Press, 1990, s. 35. ROZDZIAŁ ÓSMY

117

PŁEĆ JEDYNA

— Oczywiście - mówi obcy i już planuje otwarcie listu, by sprawdzić, czy nie ma w nim czegoś wartościowego”.

Świat nie funkcjonuje jednak w taki sposób. Równania prowadzące do wyjaśnienia działań człowieka ekonomicznego są dość mocno zagmatwaną matematyką. Równocześnie badania psychologiczne wskazują na to, że realni ludzie nieczęsto w danej sytuacji wybierają to, co najbardziej racjonalne. Często w ogóle nie rozumiemy, co miałoby być tym „najbardziej racjonalnym. Taki jest rezultat uproszczonych laboratoryjnych eksperymentów z fikcyjnymi pieniędzmi. Nawet tam nie udaje się nam być całkiem racjonalnymi. W świecie rzeczywistym wszystko jest nieskończenie bardziej skomplikowane. Kto jest w stanie ogarnąć wszystko? Rozważyć wszystkie możliwości, skalkulować i zwiększyć zyski do maksimum? Czy w ogóle możemy być tacy jak człowiek ekonomiczny? Milton Friedman, neoliberalny ekonomista, kontrargumentując, posłużył się bilardem”. Wyobraźcie sobie wprawnego gracza bilardowego. Nie zna nieodzownych w tym wypadku praw fizyki. Natomiast gra tak, jakby je znał. I to jest wszystko, co powinniśmy wiedzieć. Możemy przewidzieć jego działania, budując pewien model. W modelu tym zakładamy po prostu, iż gracz prawa fizyki zna. Nie jest to może i prawda, ale i tak wszystko w modelu się zgadza, bowiem bilardzista przecież reaguje tak, jakby prawa fizyki znał. Innymi słowy: ludzie nie mają cech człowieka ekonomicznego. Natomiast reagujemy według Friedmana tak jak byśmy nim byli. Zatem model opracowany na podstawie człowieka ekonomicznego może przewidzieć ludzkie działania, a więc również działania gospodarki. "Milton Friedman, The Methodology of Positive Economics, w: Essays in Positive Economics, University of Chicago Press, 1953. 118

ROZDZIAŁ ÓSMY

PŁEĆ JEDYNA

Zgodnie z tym rozumowaniem ekonomiści nie powinni być oceniani pod kątem dobrej znajomości ludzkiej psychiki. Ocena powinna opierać się na tym, w jakim stopniu ich wnioski zgadzają się z faktycznym działaniem ludzi na rynku. W prognozowaniu rynku, uczciwie mówiąc, też nie poszło najlepiej. Kiedy jesienią 2008 roku nastąpił krach finansowy, królowa brytyjska wzięła udział w konferencji w London School of Economics. Zebrani tam eksperci przekazali jej swój obraz trwającej właśnie katastrofy. Królowa sprawiała wrażenie zaskoczonej: „Jak to się stało, że nikt nadchodzącego kryzysu nie przewidział?” — chciała wiedzieć. Pytanie to trafiało w samo sedno problemu. John Kenneth Galbraith, jeden z najbardziej znanych ekonomistów, powiedział kiedyś, że aby poprawić opinię o astrologach, Bóg stworzył ekonomistów*. Wywołany do odpowiedzi na pytanie królowej poczuł się amerykański noblista Robert Lucas. W brytyjskim tygodniku „Ihe Economist” opublikowano jego tekst, w którym wyjaśnił, że ekonomiści nie przewidzieli kryzysu, bowiem już wcześniej przewidywali, iż tego rodzaju zjawisk przewidzieć się nie da. Pytanie: czy królowa stała się od tego mądrzejsza. Dziś rynek steruje gospodarką światową jak nigdy dotąd. A my w ostatnich dziesięcioleciach jak nigdy dotąd słuchamy ekonomistów. Ten właśnie okres był jednak pełen kryzysów. Krach na giełdzie amerykańskiej w 1987 roku. Katastrofa ekonomiczna w Japonii. Kryzys finansowy w Meksyku w 1994 roku. Kryzys spowodowany upadkiem funduszu hedgingowego Long Term Capital w 1998 roku. (Rok po otrzymaniu przez Myron Scholes i Roberta 8 „U.S. News 8 World Report” z 7 marca 1988, s. 64. Istnieją jednak wątpliwości co do autorstwa Galbraitha. * Robert Lucas, Defence of the Dismal Science, „Ihe Economist, 6 sierpnia 2009.

ROZDZIAŁ ÓSMY

dla

PŁEĆ JEDYNA

C. Mertona nagrody Nobla w dziedzinie ekonomii za ich teorie wykluczające upadek tego właśnie funduszu). W tym samym roku finansowy kryzys rosyjski. Kryzys w Azji. Krach na rynku IT na przełomie tysiąclecia. I wreszcie globalny kryzys finansowy roku 2008. Najgorszy od czasów wielkiej depresji. Dla wszystkich, poza garstką ekonomistów, był to kompletny szok. I to nie tylko jeśli chodzi o prognozowanie, którym szpikuje się ten rodzaj modeli ekonomicznych. Modele te w ogóle rzadko funkcjonują, jeśli aplikuje się je w czystej formie do tak żywiołowej rzeczywistości. Po upadku Związku Radzieckiego Międzynarodowy Fundusz Walutowy i amerykański departament finansów realizowały, w rekordowo szybkim tempie, prywatyzację całej Rosji'”. Pewna grupa ekonomistów starała się przekształcić tamtejszą ekonomię centralnego planowania w ekonomię wolnego rynku. I to w czasie liczonym nie w latach, ale w dniach. Wystarczy zedrzeć warstwy komunizmu, a kraj, w którym żyją racjonalne ekonomiczne istoty, będzie mógł spokojnie patrzeć w przyszłość — przekonywano. Ludzie zaczną budować dynamiczny kapitalizm, jakby nigdy nic innego nie robili. Zakładano, że istniejące w Rosji instytucje, jej historia, dochody czy normy społeczne nie mogą mieć żadnego znaczenia. Nie było powodu, by wdawać się w szczegóły. Zasady ekonomii miały być przecież uniwersalne. Doktryny funkcjonować będą niezależnie od wszystkiego — wyrzuci się cały kontekst, całą historię, jakiekolwiek współzależności i wszystkie uwarunkowania tworzące to, co zwykle nazywamy egzystencją. W modelach istniał przecież tylko jeden świat. Świat natury człowieka. Człowiek ekonomiczny. Rezultat jest dobrze znany: niewielka grupa oligarchów szybko przejęła kontrolę nad wszystkimi zasobami Rosji. Państwo nagle nie było w stanie wypłacać ludziom emerytur, choć równocześnie "_ Joseph Stiglitz, Globalizacja, Wydawnictwo Naukowe PWN, 2005. 120

ROZDZIAŁ ÓSMY

PŁEĆ JEDYNA

wydawano państwowe środki na przyjemności dla nielicznych. Pieniądze lokowano na kontach banków w Szwajcarii i na Cyprze. Wszystko to przypominało bardziej zorganizowaną przestępczość niż zorganizowane rynki. Pozostał kraj z niższym niż przed reformami poziomem życia i miliony ludzi zadających sobie pytanie: czy naprawdę na tym miała polegać demokracja? Nie, dziękujemy w takim razie, orzekli i na prezydenta wybrali Władimira Putina, wierząc w jego obietnice stabilizacji i przywrócenia dumy narodowej. W latach 90. dochód na osobę w Rosji był co roku niższy. Podobny bieg wydarzeń miał miejsce na Ukrainie. Polska natomiast, która nie przyjęła rad Międzynarodowego Funduszu Walutowego, zniosła transformację znacznie lepiej. „Dokonać zmiany ekonomii kapitalistycznej w komunistyczną jest równie prosto jak ugotować zupę rybną z akwarium, stwierdził lider związku zawodowego, a następnie prezydent Lech Wałęsa”. Trudność polega na dokonaniu tej sztuki w drugą stronę. Rynek to nie harmonijnie cykający zegarek, którym musiałby być dla racjonalnej ludzkiej istoty. Wszystko jest dużo bardziej skomplikowane. Rynek charakteryzuje się raczej niesłychaną presją na zmiany. Bez najmniejszych sentymentów eliminuje stare

firmy, starą technologię i wszystko, co jest dla tego rynku nieużyteczne — w wielu wypadkach dotyczy to także ludzi. Rynek rzadko kieruje się troską. Dlatego też może w tak znacznym stopniu stymulować rozwój. Może go również, z tego samego powodu i z taką samą energią, hamować. Rynek jest nadzwyczajnie efektywny w pewnych obszarach i strasznie nieproduktywny w innych. Nie działa automatycznie i nie jest ani prosty, ani też definitywny. I Na podstawie artykułu Amandy Friedeman w „Chicago Daily Observer, 30 stycznia 2010. ROZDZIAŁ ÓSMY

PŁEĆ JEDYNA

a

Ekonomiści wierzący w człowieka ekonomicznego utrzymują zwykle, że ich twór jest może niedoskonały, ale wystarczająco poprawny, aby móc się nim posługiwać. Niewątpliwie przekazali nam wiedzę o funkcjonowaniu świata, co z kolei pomagało nam czynić go coraz lepszym. Jeśli dziś mówią, że człowiek ekonomiczny może im pomóc, dlaczego nie dać temu wiary? Dlaczego nie uprościć obrazu człowieka i rynku? Uproszczenia są narzędziem. Używamy ich przecież w bardzo wielu dziedzinach. Mówimy na przykład, że Ziemia jest okrągła. Chociaż wcale nie jest. Ziemia jest elipsoidalna. Poza tym jest pofałdowana górami, dolinami i topiącymi się lodami polarnymi. Jeśli nawet mówimy, że Ziemia jest okrągła, nie prowadzilibyśmy nawigacji naszych okrętów (czy też zdalnie sterowanych pocisków) na podstawie map kreślonych tak, jakby była idealną kulą. Kreśląc mapy, staramy się zmierzyć wszelkie nieregularności Ziemi, by w jakiś sposób wziąć je potem pod uwagę. Człowieka ekonomicznego natomiast pozostawiamy niezmiennym.

Modele tworzone wokół tego tworu wykorzystywane są jako podstawa do sterowania światową gospodarką i rozdawane biednym krajom w formie recepty, mającej rozwiązać ich problemy: proszę bardzo i weźcie się w garść! Mimo że przecież od ponad trzydziestu już lat wiemy, że człowiek ekonomiczny jest w najlepszym razie dużym uproszczeniem, a w najgorszym całkowitą fantasmagorią. Dziś to wciąż jeszcze on definiuje, czym jest logika ekonomii. Taki właśnie wizerunek człowieka przekazywany jest w dalszym ciągu na wykładach podstaw ekonomii — nie mówiąc o popularnonaukowych książkach, narzucających wymóg komercji na coraz więcej sfer naszego życia. Człowiek ekonomiczny dominuje, mimo wieloletnich badań wykazujących, jak niewiele wspólnego ma z rzeczywistością. My wciąż jeszcze dajemy się zwodzić, a on

dalej upiera się, że wszyscy jesteśmy tacy jak on. Bez względu na ROZDZIAŁ ÓSMY

PŁEĆ JEDYNA

to, czy mamy tego świadomość, czy też nie. I bez względu na to, co czynimy. Ktoś wspina się na wieżę kościoła i pieje jak kogut. Powiesz na

pewno, że to wariat'”. Ale co tak naprawdę o nim wiesz? Są ludzie, którzy skaczą ze spadochronem, są i tacy, którzy zdobywają szczyty w Himalajach - to też jest niebezpieczne. Nie próbujesz zabić swojej dziewczyny liściem sałaty. To byłby objaw twojego szaleństwa. Próbujesz to zrobić nożem. Dopiero wtedy utrzymujesz, że jesteś szalony. Ale człowiek ekonomiczny wie lepiej. On wie, że zawsze działasz racjonalnie, niezależnie od tego, co wpadnie ci do głowy. Jeśliby przyłożyć pistolet do głowy alkoholika i kazać mu przestać pić, odstawi na pewno kieliszek. Szansa, by skończył z alkoholem, istniała więc cały czas. On po prostu z tej szansy nie korzystał. Nie było powodu. Aż do tego momentu. Kim jesteś, by innych nazywać szaleńcami? Kim jesteś, by mówić, że ktoś nie ma pojęcia, co dla niego jest najlepsze? Był sobie raz pewien człowiek, który trzymał w swoim mieszkaniu jedenaście łabędzi. Zabierał je z parku nocami, jednego po drugim, i trzymał zawinięte w koc. Jeden z łabędzi miał złamane skrzydło. Człowiek złożył je za pomocą sznurka i taśmy klejącej. Kiedy przyszła policja, by zabrać ptaki, było mu bardzo przykro. Czy związane to było z problemem, który nosił w sobie? A może — jakby to stwierdził człowiek ekonomiczny — czuł po prostu słabość do łabędzi? Są ludzie myjący ręce dwieście razy w ciągu dnia, inni odmawiają skręcania samochodem w lewo. Są też tacy, którzy mogą oglądać sport dziesięć godzin dziennie. I jeszcze ci, którzy piętnaście godzin dziennie spędzają na czyszczeniu podłogi w łazience. 12 Bryan Caplan, The Economics of Szasz: Preferences, Constraints, and Mental Illnes, Department of Economics, Center for Study of Public Choice and Mercatus Center, George Mason University, 2005. ROZDZIAŁ ÓSMY

MN W

PŁEĆ JEDYNA

Jeśli boisz się, że Arsenal przegra, poświęcasz czas na śledzenie jego gry. Jeśli boisz się bakterii, poświęcasz czas na ich wytępienie. Istnieje tylko jedna logika. Racjonalizm. Jeśli człowiek czuje się bardzo źle, odbiera sobie życie. W tym wszystkim nie ma co szukać sensu. Jest zamknięty w naczyniu, którego nie należy otwierać. Wielu pacjentów jest przekonanych o tym, że szaleni są nie oni, ale wszyscy dookoła. To właśnie mój atak paranoi i związane z nim rytuały są normalnymi reakcjami na nienormalne sytuacje. Gaszą światło na oddziale, wykrzykujesz więc swoje przerażenie. Ten głuchy dźwięk wydobywający się z twoich ust jest też formą poszukiwania sensu. Świat kręci się dalej po wytyczonym torze. To

piekielna karuzela. Musisz dostać więcej, niż włożyłeś, wszystko inne definiowane jest jako bezsens. Nawet w tej jednej i jedynej armii, maszerującej w jednym jedynym kierunku, jesteś zawsze samotny. Jedna logika, jeden świat i jeden ty, który umrzesz własną śmiercią. Taki jest podobno świat, którego tak mocno się uczepiliśmy.

Rozdział dziewiąty, w którym ekonomiczna stymulacja okazuje się nie tak prosta, jak nam się wydaje

Dawno temu żyli sobie mężczyzna i kobieta. Mieli bardzo wyjątkową kurę. I każdego ranka znajdowali zniesione przez tę kurę szczerozłote jajko. Początkowo para nie rozumiała, czym były te dziwne jajka. Ciężkie jak ołów i dużo większe od zwyczajnych. Wkrótce zorientowali się, o co chodzi. Zaczęli sprzedawać jajka jedno po drugim, aż z czasem stali się niezwykle bogaci. „Pomyśl, co by to było” — rzekł pewnego dnia mężczyzna do kobiety — „gdyby tak istniał jakiś sposób dotarcia do całego złota we wnętrzu kury. „Masz rację” — odpowiedziała kobieta — „nie musielibyśmy czekać każdego ranka, aż kura zniesie jajko”. Wyszli do ogrodu i zabili kurę, kiedy jednak pełni nadziei rozcięli zabitego ptaka, ku swojemu przerażeniu nie znaleźli tam ani jednego złotego jajka. Jedynie krew, ścięgna, pióra i wnętrzności. Wewnątrz kura była jak każdy inny ptak. I więcej już żadnych złotych jajek nie było. Kura, która je znosiła, była martwa. Ponieważ sami ją zabili.

Nie istnieje na ziemi język traktowany równie poważnie jak język ekonomii. ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY

— N u1

PŁEĆ JEDYNA

„Lepsze perspektywy wzrostu wzmacniają sferę finansów publicznych”. „Normalizacja koniunktury”. „Pozwól decydować rynkowi. „Zunifikować pole działania. „Obniżyć progi. „Podjąć trudne decyzje”. „Za tępe narzędzie, aby stymulować popyt. „Poprawa w rozwoju efektywności”. „Zaniedbania w systemie monetarnym”. „Rynek narażony na niebezpieczeństwo konkurencji”. „Bardzo duża część dochodów przeznaczana jest na konsumpcję” Język bezspornych konieczności. Bez najmniejszej wątpliwości wszyscy wiemy, co należy uczynić, nie wiemy tylko, co się z nami stanie chwilę potem. Ekstaza zdrowego rozsądku. Pierwsze w historii rynki powstawały wokół zabudowań i między wioskami. Uważano wówczas, że ważne jest utrzymywanie komercji poza ludzkimi skupiskami'. Że logika rynku dotycząca kupna i sprzedaży nie powinna mieszać się z innymi sprawami

społeczności. Owa społeczność musi bowiem zachować pewną powściągliwość, a człowiek powinien naszkicować magiczne linie, aby utrzymać święte i stabilne granice między sobą i placem targowym. Plac targowy zaznaczano więc kamieniem i wiadomo było, że logika rynku nie powinna wychodzić poza granicę, którą ten kamień wyznaczył. Od tego czasu minęło już wiele tysięcy lat i logika ekonomii przekroczyła wszelkie granice. W górę. Na zewnątrz. Do wewnątrz. Odwołanie się do ekonomii stało się synonimem odwołania do racjonalizmu. Kupić, sprzedać i konkurować to jedyne działania, które tworzą obraz całego społeczeństwa. Uważa się wręcz, że tę metodę stosować można, analizując sferę polityki, prawa, miłości — całego życia. Przy każdym działaniu znajdzie się ktoś, kto " Więcej na ten temat w: Mark C. Taylor, Confidence Games: Money and Markets in a World without Redemption, University of Chicago Press, 2008, s. 69.

126

ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY

PŁEĆ JEDYNA

wyjaśni nam ponad wszelką wątpliwość, w jakim stopniu zgodne jest ono z teorią własnego interesu, konkurencji, a także wskaże, jak osiągnąć maksymalne zadowolenie minimalnymi kosztami. Znamy dziś cenę wszystkiego, nie znając wartości niczego, napisał Oscar Wilde. Nikt mu jednak nie podpowiedział, że wartość mierzy się przecież popytem.

Rynek nie tylko wszedł w centra największych metropolii. Budynki wzniesione na jego cześć wręcz definiują wielkie miasta: Nowy Jork, Szanghaj, Tokio, Londyn, Kuala Lumpur. Pejzaże tych miast zdominowane są przez drapacze chmur banków i instytucji należących do sektora finansowego. Nigdy wcześniej nie mogliśmy ani budować tak wysoko, ani tworzyć tak dużo. Ale ponad tymi konkretnymi drapaczami chmur musieliśmy rozciągnąć ochronną siatkę — bez niej ludzie rzucaliby się poprzez chmury, sto pięter w dół, prosto na ulicę, ku niechybnej śmierci. Dziś, gdy człowiek ekonomiczny wyszlachetniał i opanował świat, rynek wydaje się nadal potrzebować naszych egzorcyzmów. Może nawet bardziej niż kiedykolwiek. Trawi nas nieustanny niepokój o jego kondycję. Może funkcjonować dobrze lub niespokojnie, może być przegrzany, stabilny czy rozdygotany — dziwny stwór pełny emocji. Życie wewnętrzne rynku jest tak bogate, że kilka najbardziej prestiżowych gazet na świecie przeznaczonych jest wyłącznie do śledzenia każdego najmniejszego na nim wahnięcia. Ten twór czasami nawet myśli i zastanawia się: „Rynek zignorował fakt przypuszczalnego wzrostu cen'. „Wczoraj rynek zmagał się z podjęciem decyzji”. „Rynek zinterpretował decyzję rządu o niewprowadzeniu dewaluacji. „Wszyscy przyjęli z zaskoczeniem szybką reakcję rynku”. „Rynek wysnuł swój własny

wniosek”. Czasami jest też najeżony iniezadowolony: „Posunięcia

rządu

nie

zaimponowały

rynkowi.

„Rynek

wciąż jeszcze daleki jest od uznania za poważne stanowiska ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY

127

JEDYNA PŁEĆ

Włoch”. „Rynek był bardzo zawiedziony decyzjami niemieckiego Bundesbanku”. Może być agresywny i roztrzęsiony:

„Rząd grecki znajduje się w permanentnej wojnie z rynkiem. „Może się zdarzyć, że USA pozwoli rynkowi na osłabienie dolara” „Rynek zwietrzył krew”. „Bank Centralny w dalszym ciągu dysponuje amunicją. „Musimy przekonać rynek, że nasze zamiary są poważne!” Ale może też czuć się źle: „W zeszłym tygodniu rynek był podminowany”. „Spadek funta wywołał oburzenie na rynku”. „Rynek jest w dalszym ciągu rozhuśtany po tym twardym ciosie. „Nerwowość rynku była prawdopodobnie skutkiem błędu ministra finansów Andersa Borga. „Rynek został zbity z tropu jego komentarzem. „Najważniejsze na rynku było poczucie niepewności. „Rynek dostał spazmów”. „Rynek jest w depresji”. „Portugalia podjęła wczoraj próby uspokojenia rynku.

W tych rzadkich momentach, kiedy rynek jest roztrzęsiony (dotknięty depresją lub jakąkolwiek inną formą syndromu paniki), społeczeństwo musi się dla niego poświęcić i złożyć mu daninę. Duże sumy pieniędzy. Gospodarkę należy „pobudzić. Obywatele lub państwo — czy też jedni i drudzy — powinni zwiększyć konsumpcję, tak by rynek mógł działać. To wymaga dużych kosztów, lecz alternatywa jest tak przerażająca, że nawet nie sposób o niej

myśleć. Konsumpcja to dopływ świętej krwi — świeżej, nieświeżej, szlachetnej, obrzydliwej, ale w każdym wypadku świętej. Amerykańska dziennikarka Barbara Ehrenreich stwierdziła kiedyś, że „przy całym tym gadaniu o stymulacji można by pomyśleć, że gospodarka to jedna wielka łechtaczka”?. I można, *_ Barbara Ehrenreich, Clitoral Economics, „Huffington Post”, 22 stycznia 2008.

128

ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY

PŁEĆ JEDYNA

naturalnie, zgodzić się z tym. Choć nie jest ona aż tak skomplikowana, jak ciało kobiece, to wymaga jednak traktowania z odrobiną subtelnego wyczucia. Ekonomia (najchętniej wyrażana skomplikowaną matematyką) jest z jednej strony klarownym głosem rozsądku. Z drugiej strony mówi wszystko o życiu emocjonalnym rynku. Dzikim i trudnym, jak to opisują z tysiącem niuansów, kolumna za kolumną, „Financial Times”, „Dagens Industri” i „Wall Street Journar”.

Opisując rynek tak, jakby posiadał ludzkie uczucia, równocześnie siebie opisujemy, jakbyśmy byli ich pozbawieni. Jakbyśmy byli pustymi towarami i firmami na nim właśnie — na tym rynku. „Muszę mieć wzgląd na mój własny znak firmowy”. „Musisz zainwestować w nasz związek”. „Wspaniale jest znaleźć się znowu na rynku. „Powinienem dać ci w naszym związku więcej, niż jestem w stanie”. „Musisz się lepiej sprzedawać”. „Dzieci to inwestycja w naszą przyszłość. „On nie chce zapłacić uczuciem”. „Jej »najlepiej spożyć przed upływem daty ważności« już upłynęło. Tam, gdzie ludzki język używany jest do analizowania rynku, język rynku służy w coraz większym stopniu do analizowania człowieka. Ekonomia stała się nami, my staliśmy się ekonomią. W książce Spousonomics:

Using Economics

to Master Love,

Marriage, and Dirty Dishes Paula Szuchman i Jenny Anderson obiecują poprawę naszych miłosnych związków przy pomocy zasad ekonomii. Małżeństwo jest dla autorek firmą zajmującą się spekulacjami, zaś celem książki jest po prostu próba przekazania ci wiedzy, jak uzyskać możliwie największy dochód. Logika rynku stosowana w sypialni. Punktem wyjścia jest przekonanie, że każdy związek miłosny tworzy swoją własną małą gospodarkę: dwie sztuki racjonalnych, produktywnych jednostek żyjących pod jednym dachem. ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY

M NNo

PŁEĆ JEDYNA

Małżeństwo to taka forma działalności, która przy ograniczonych środkach musi je wykorzystywać w sposób efektywny, tak by działalność ta była opłacalna. Zasady rynku zdaniem Szuchman i Anderson mają nam pomóc we wszystkim: kłótniach o pranie, o dzieci i o to, że już nie chodzimy ze sobą do łóżka. Przykładem jest Howard. Kiedy Howard wraca wieczorem do swojej rodziny, ogarnia go zazwyczaj wściekłość. Zabawki i trzykołówki leżą i kłębią się dosłownie wszędzie. To doprowadza Howarda do szału. Nic nie jest w stanie mu pomóc. Howard wrzeszczy i nie daje się uspokoić. Tak jest za każdym razem. Do czasu, kiedy jego żona Jen zaczęła stosować Spousonomics. Ludzie są egoistami i potrzebują zachęty, wynika przecież z podstawowych teorii ekonomii. Tresując psa, dajemy polecenie, by ładnie usiadł, a jeśli to zrobi, dostaje od nas smakołyk. Smakołyk jest zachętą — siadanie psa jest zachowaniem pożądanym. Człowiek ekonomiczny reaguje na zachętę zawsze. To działające błyskawicznie liczydełko szybko skalkuluje, co w danej sytuacji jest dla niego najkorzystniejsze. Według tych teorii zachowanie człowieka można sprowadzić zawsze do tego, czy w danej sytuacji ma coś do wygrania czy przegrania. Wybuch wściekłości Howarda nie jest zachowaniem pożądanym. Irytuje jego żonę i przeraża dzieci. I dlatego, aby już nie zachowywać się w ten sposób, Howard musi dostać jakąś zachętę. Nie będzie się wściekał, jeśli zacznie to być dla niego korzystne. Jak powiedziano, tak zrobiono - jego żona Jen tworzy cały

system zachęt. Jeśli przez trzy wieczory Howard powstrzyma się od wybuchu - będzie się z nim kochać. I rzeczywiście: bardzo szybko Howard przestał wpadać w szał. To dowodzi, że ekonomiczny chwyt działa, z satysfakcją skwitowały ten fakt Szuchman i Anderson. To powrót do lat pięćdziesiątych, powiedziałby ktoś inny. 130

ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY

PŁEĆ JEDYNA

O tym, że Jen zmieniła w ten sposób również fundamentalne zasady, na których opierało się jej małżeństwo, Spousonomics nie wspomina ani jednym słowem. W momencie, w którym Jen

wprowadziła zasady ekonomicznej zachęty, nieświadomie zabiła w swoim małżeństwie całą sferę erotyki. Zamiast być czymś, co daje przyjemność spotkania i bycia z drugim człowiekiem, erotyka przeobraziła się w system nagradzania. Howard — mężczyzna — przeistoczył się w pewnego rodza-

ju zgorzkniałe dziecko, które trzeba karmić seksem, by utrzymać je w spokoju. A ciało Jen przestało być cząstką jej samej. Stało się narzędziem, którego używa dla utrzymania dobrego humoru u mężczyzny.

To bardzo stara śpiewka, żeby nie wiem jak stroić ją w liczne ekonomiczne równania. A i sprawa ekonomicznej zachęty nie jest tak prosta, jak nam

się wydaje. Ponad sto lat temu w Hanoi wybuchła morowa zaraza. Aby zapobiec rozprzestrzenieniu się choroby, zatrudniono gminnych łapaczy szczurów. Mieli zabijać szczury przede wszystkim w systemie kanalizacyjnym miasta. Nastały dla nich bardzo gorące dni. Szczury rozmnażały się szybciej, niż odbywało się ich wyłapywanie przez szczurołapów. Toteż, mimo że dziennie zabijano tysiące gryzoni, nie wyglądało na to, by populacja szczurów zmniejszała się. Francuskie władze kolonialne zaczęły wzywać ludność, by przyszła z pomocą. Za każdy dostarczony władzom szczurzy ogon została ustanowiona nagroda. Początkowo wyglądało na to, że program cieszy się dużym powodzeniem. Każdego dnia dostarczano tysiące szczurzych ogonów. Wkrótce jednak władze zaczęły podejrzewać, że dzieje się coś złego. Widać było pełno biegających po ulicach szczurów pozbawionych ogonów. Ludzie zaś sami zaczęli hodować szczury wyłącznie po to, by móc obcinać im ogony i dostarczać je władzom za odpowiednim wynagrodzeniem. ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY

[ENw M

JEDYNA PŁEĆ

Problem często tkwi w tym, że dostajesz dokładnie to, za co płacisz, a i tak nie będzie to nigdy to, co sobie zaplanowałeś — właśnie dlatego, że dostajesz dokładnie to, za co płacisz. Program wytępienia szczurów w Hanoi został przerwany.

W jednym z przedszkoli izraelskich personel już od dłuższego czasu zmagał się z problemem zestresowanych rodziców, którym nie udawało się wyjść z pracy o odpowiedniej porze. Dzień za dniem zatrudnieni w przedszkolu opiekunowie musieli pracować dłużej. Dwóch ekonomistów postanowiło znaleźć rozwiązanie”. Po to, by zlikwidować problem późnego odbierania dzieci, wprowadzono kary. Rodzice, którzy odbierali dzieci za późno, musieli po prostu płacić. Ale rezultat był taki, że rodzice odbierali dzieci jeszcze później. Jak to było możliwe? Kiedy przedszkole ustanowiło kary, udało się niechcący zlikwidować to, co zmuszało rodziców do wysiłku, by rzeczywiście odbierać dzieci punktualnie. Obowiązek. Świadomość, że powinno się przyjść o godzinie piątej, ponieważ w innym wypadku stawia się personel w kłopotliwej sytuacji. Przez ustanowienie kar przedszkole nieświadomie wyznaczyło cenę za późne odbieranie dzieci. A jeśli taka cena istnieje, to możesz zapłacić i dzięki temu czuć się w porządku. Rodzice potraktowali kary jako opłatę za ekstra usługę. Moralny aspekt tego problemu został zlikwidowany. Przez pomyłkę. Relacje między rodzicami i personelem zmieniły się. To, że ludzie postępowali tak, jak postępowali, nie miało nic wspólnego z pieniędzmi. Jeśli robisz coś z myślą o pieniądzach, sytuacja zmienia się diametralnie. Gdyby zaproponować mijającym nas przechodniom opłatę za pomoc w zdjęciu z ciężarówki kanapy, nie byliby szczególnie * Uri Gneezy, Aldo Rustichini, A Fine is a Price, „The Journal of Legal Studies” 2000, t. 29, nr 1. 132

ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY

PŁEĆ JEDYNA

skłonni tego zrobić. Ludzie lubią pomagać. Kiedy wprowadza się pieniądze, motyw pomocy bliźniemu umiera. Nagle chodzi już tylko o to, by wykonać usługę za pieniądze, i tym w tej sytuacji ludzie byli — okazuje się — znacznie mniej zainteresowani. W swoich standardowych modelach ekonomiści wychodzą zazwyczaj z założenia, że im więcej bodźców, tym lepiej. Jeden dodać jeden równa się dwa. A dwa to zawsze jest więcej niż jeden. Tym samym mieć dwa powody, by coś zrobić, to zawsze lepiej niż tylko jeden. Tak funkcjonuje człowiek ekonomiczny. Jeśli postanawia w ustalonym czasie odebrać dzieci z przedszkola, bo woli być w porządku wobec personelu, to niech tak będzie. Nic jednak nie przeszkodzi mu w przyjęciu zachęty w formie pieniędzy. Dla nas, inaczej myślących, jest to bardziej skomplikowane. Nie dlatego, że ekonomiczne zachęty nie mają dla nas znaczenia. Dlatego, że właśnie je mają. Nauczyciel

otrzymujący

wyższą

pensję

za

lepsze

oceny

uczniów na egzaminie państwowym będzie „produkował” lepsze oceny na egzaminie — niekoniecznie jednak lepiej wyedukowanych uczniów. Dyrektor, który dostaje milionową premię, kiedy akcje firmy pójdą w górę, będzie robił wszystko, żeby te akcje szły do góry, niekoniecznie jednak coś, by firma funkcjonowała lepiej na dłuż-

szą metę. Wprowadzenie

jakiejś formy stymulacji, zachęty zmusza

zwykle do poszukiwania czegoś, co jest zarówno proste do zmie-

rzenia, jak i może funkcjonować jako wskaźnik tego, co chcemy usprawnić. Dobry wynik na egzaminie państwowym jest mia-

rą wiedzy uczniów — tak jak i wartość akcji jest miarą tego, jak

funkcjonuje firma. Często się jednak zdarza, że ludzie zaczynają sprowadzać swoje działania do samej stymulacji. Nauczyciel zaczyna przekazywać ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY

MWW

PŁEĆ JEDYNA

uczniom instrukcje, jak uzyskać dobry wynik na egzaminie. A nie wiedzę. Dyrektor zaczyna podejmować decyzje prowadzące nie do wzmocnienia firmy, lecz do podniesienia w krótkim czasie wartości akcji. Problemem stymulacji ekonomicznej nie jest to, że nie funkcjonuje, ale raczej to, że poza tym, iż funkcjonuje, często zupełnie zmienia naturę danej sytuacji. Nie zawsze musi to martwić. Na przykład w organizacji charytatywnej, która proponuje bezpłatne szczepienia na prowincji w Indiach*: mimo iż szczepienia dostępne były dla wszystkich, ośmioro z dziesięciorga dzieci nie zostało zaszczepionych. Organizacja zaczęła szukać sposobu, by skłonić rodziców do zaszczepienia swoich dzieci — najbardziej efektywnym, jak się okazało, było zaproponowanie kilku darmowych porcji zapiekanki z soczewicy. Rodzice, którzy nie widzieli żadnego powodu, by szczepić swoje dzieci, nagle ten powód znaleźli i procent zaszczepionych dzieci wzrósł. W wielu sytuacjach, jak widać, ekonomiczna zachęta funkcjonuje wspaniale. Ludzie natomiast nie są izolowanymi aktorami w teatrze życia. Nie są aktorami uganiającymi się za byle marchewką i uciekającymi przed byle batem. Nie żyjemy w świecie, w którym wszystko sprowadza się do ekonomicznych kalkulacji. Wprowadzasz ekonomiczną stymulację, miej świadomość ryzyka, jak to izraelskie przedszkole. Ryzyka, że uśmiercisz to, co w gruncie rzeczy pozwala na dobre funkcjonowanie w tej konkretnej sytuacji. Przed jednym z licznych referendów w Szwajcarii przeprowadzono badania dotyczące miejsc przechowywania odpadów toksycznych*. Naukowcy zainteresowani byli reakcją ludzi na samą istotę problemu. * Abhijit Banerjee, Esther Duflo, Poor Economics: a Radical Rethinking of the Way to Fight Global Poverty, Public Affairs Books, 2011, s. 57-70. * Barry Schwartz, Money for Nothing, „New York Times” 2 lipca 2007. 134

ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY

PŁEĆ JEDYNA

Chodzili ze swoją ankietą od drzwi do drzwi: czy mieszkańcy mogliby sobie wyobrazić, że miejsce składowania znalazłoby się tu, w pobliżu? Pięćdziesiąt procent odpowiedziało, że tak. Ludzie rzeczywiście uważali, że jest to niebezpieczne i że rzeczywiście mogłoby obniżyć wartość ich domu. To się im nie podobało. Ale przecież gdzieś te odpady trzeba przechowywać. Jeśli więc władze zamierzają umieścić je tu — to oznacza, że mieszkańcy muszą wziąć na siebie odpowiedzialność. Odpowiedzialność szwajcarskich obywateli. Natomiast na pytanie, czy mogą sobie wyobrazić takie składowisko, jeśli w zamian za to dostaną rekompensatę w postaci dość dużej sumy pieniędzy — odpowiadającej sześciotygodniowej pensji zwykłego robotnika i wypłacanej raz na rok - odpowiedź pozytywną dało zaledwie 25 procent. Zamierzali być dobrymi obywatelami. Teraz jednak już nie o to chodziło. Nowa zachęta (stymulacja) uśmierciła tę naturalną. Kura znosząca złote jajka często nie jest tym, czym wydaje się być. I dlatego tak często podejmujemy ryzyko jej uśmiercenia. Wprowadzamy bodziec ekonomiczny, wierząc, że jest naszą jedyną siłą sprawczą. I wygląda na to, że wypiera wszystkie inne siły sprawcze. Człowiek ekonomiczny wpada z impetem w jakąś sytuację, przewracając po drodze moralne, emocjonalne i kulturalne aspekty, które później okazują się niesłychanie istotne dla funkcjonowania i rozwoju gospodarki. Zasady rynku definiowane w ten sposób mają nie tylko spore trudności z wyjaśnianiem większości tego co istotne. Ryzykują także unieważnienie większości tego co istotne.

Rozdział dziesiąty, w którym dowiadujemy się, że przyczyną egoizmu człowieka nie jest wyłącznie chęć posiadania większych pieniędzy

Nancy Folbre, profesor ekonomii i feministka, powtarza zwykle tę samą bajkę': Pewnego razu kilka pięknych boginek postanowiło zorganizować rodzaj igrzysk — zawody między ziemskimi krainami. Nie był to zwykły bieg, którego dystans został z góry ustalony, a ten, kto najszybciej dobiegnie do mety, dostaje medal. Były to zawody, w których w pokonywaniu dystansu uczestniczyć mieli razem wszyscy członkowie poszczególnych narodów. Po strzale startowym naród numer jeden szybko objął prowadzenie. Kraina ta wezwała swych obywateli, by każdy biegł najszybciej, jak potrafi, tak szybko, jak to możliwe — by dobiec do mety, nie wiedząc tak naprawdę, jak daleko się znajduje. Wychodzili jednak z założenia, że bieg nie może trwać zbyt długo. Biegli szybko, i już wkrótce dzieci i starcy zostali w tyle. Nikt z pozostałych nie stanął, aby im pomóc. Rozkoszowali się szybkością i nie mieli czasu. Bieg jednak trwał dalej i nawet oni poczuli zmęczenie. Wkrótce prawie wszyscy biegacze zostali dotknięci chorobą lub kontuzją. Nie było nikogo, kto mógłby zająć ich miejsce. ' Nancy Folbre, The Invisible Heart: Economics and Family Values, New Press, 2001, 5. 22-23. ROZDZIAŁ DZIESIĄTY

[aW H

PŁEĆ JEDYNA

Naród numer dwa przyjął inną strategię. Społeczność ta wystawiła z przodu, jednego przy drugim, wszystkich młodych mężczyzn, a kobiety miały się trzymać za nimi. Miały też nieść dzieci i opiekować się starcami. To sprawiło, że mężczyźni mogli biec niesłychanie szybko. Kobiety mogły im pomóc, kiedy dopadało ich zmęczenie. Na początku system sprawdzał się nadzwyczajnie. Wkrótce jednak zaczęły dręczyć ich konflikty. Kobiety uważały, że ich wysiłki były przynajmniej tak samo ważne jak wysiłki mężczyzn. Gdyby nie były zmuszone do niesienia dzieci, mogłyby biec równie szybko. Mężczyźni z kolei nie chcieli przyjąć argumentów kobiet. I to, co początkowo wyglądało na atrakcyjną i dobrą strategię, straciło swój czar. Dużo więcej energii poszło na konflikty, negocjacje i awantury. Teraz cała uwaga skupiona została na narodzie numer trzy. Ten poruszał się stosunkowo wolno. Kiedy jednak boginie kierowały na nich wzrok, widziały jak w dużo bardziej miarowym niż pozostałe dwa narody rytmie posuwali się do przodu. Tu spodziewano się, że wszyscy uczestnicy będą zarówno biegli, jak i pomagali w opiece nad słabymi. Zarówno mężczyzn, jak i kobiety gorąco zachęcano, aby zwartą grupą starali się biec jak najszybciej. Wszyscy też wymieniali się i kolejno pomagali dzieciom oraz chorym. Szybkość i własny wkład w to wspólne działanie, a także współodpowiedzialność wszystkich wyzwoliły w ludziach uczucie wzajemnej solidarności. Było całkiem jasne, że ta właśnie nacja zawody wygra. Historia słodka aż do bólu. Każde społeczeństwo musi w jakiś sposób zorganizować opiekę nad ludźmi, w innym bowiem wypadku nie będzie funkcjonować ani gospodarka, ani też wszystko inne. Chociaż na podstawowe pytanie ekonomii — w jaki sposób trafia do ciebie obiad? — odpowiedzią Adama Smitha był własny interes, to jedzenie każdego wieczoru znajdowało się na jego stole dzięki jego mamie, a kiedy miał gorączkę, możemy być pewni, że czule się nim opiekowała. 138

ROZDZIAŁ DZIESIĄTY

PŁEĆ JEDYNA

Bez troskliwej opieki dzieci nie rosną, chorzy nie wracają do zdrowia, Adam Smith nie może pisać, a starych ludzi nie da się utrzymać przy życiu. Troska innych uczy nas współpracy, empatii, taktu, samodyscypliny. To całkiem fundamentalne przygotowanie do życia. Nauka ekonomii domagała się „konserwowania miłości w puszkach. Uczucie to należało oszczędzać poprzez jego wyeliminowanie, a czynniki takie jak troska, empatia i chęć opieki należało pomijać w analizach. Uważano, że nie są potrzebne do osiągnięcia dobrobytu. Co innego robi się dla pieniędzy, co innego z troski o innych. Razem — sugerowano — nigdy to funkcjonować nie będzie”. To samo działo się w sytuacji odwrotnej: dobrobyt i pieniądze wyłączano z dyskusji dotyczących troski, empatii i opieki. I miało to, być może, większy niż cokolwiek innego wpływ na dzisiejszą, gorszą od pozycji mężczyzn, pozycję ekonomiczną kobiet.

Pieniądze to szczęście abstrakcyjne, napisał filozof Arthur Schopenhauer. Ten, kto nie jest zdolny do prawdziwego szczęścia, usiłuje znaleźć je w formie abstrakcyjnej. Pieniądze to zamrożone pragnienia. Nie chodzi o pragnienie czegoś szczególnego. Są one symbolem zaspokojenia pragnień w ogóle. Kochamy pieniądze. Równocześnie w skrytości ducha uważamy, że jest w tym coś niezbyt ładnego. Jak w większości naszych namiętności. Dotyczy to szczególnie kobiet. Czynności opiekuńcze wykonywane są tradycyjnie w domu. Uważało się, że jest to miejsce, do którego mężczyzna mógł wrócić po ciężkim dniu, spędzonym w zimnym, bezosobowym świecie 2 Więcej o tej dychotomii: Nancy Folbre, Julie Nelson, For Love or Money — Or Both?, „Ihe Journal of Economics Perspectives” 2000. 3 Arthur Schopenhauer, Counsels and Maxims, t. 2, rozdz. 26, $ 320, Cosimo, 2007. ROZDZIAŁ DZIESIĄTY

139

PŁEĆ JEDYNA

pracy zarobkowej. Zanurzyć się w delikatnej kobiecej krainie pełnej uczuć, duchowości, zmysłowości i koronkowych firanek. Tu mężczyzna nie był już trybikiem w maszynerii przekazującej kuszące ekonomiczne zachęty, by działał zgodnie z oczekiwaniami. Tu, przeciwnie, mógł wziąć sobie urlop od spraw rynku i pod czujnym, łagodnym okiem kobiety mógł pozwolić sobie na bycie lepszym człowiekiem. Poprzez swoją troskę i empatię kobieta nie tylko utrzymywała równowagę w życiu mężczyzny i dawała mu możliwość kontaktu z tą stroną ludzkich doznań, której on u siebie zaakceptować nie potrafił. Utrzymywała w równowadze całe społeczeństwo. Jak długo ten łagodny świat istniał i dopełniał świat rynku, nie było ryzyka, że pogrążymy się jako ludzkość w odmętach niepohamowanej zachłanności i wyścigu szczurów. Swoją troskliwością i empatią kobieta nadawała sens walce mężczyzny w świecie rynku. Taka była jej funkcja w systemie gospodarki. Tak przedstawiano świat na początku ery wiktoriańskiej, kiedy to kapitalizm, który znamy dziś, był już wystarczająco mocny, by zacząć opowiadać historie o samym sobie.

Nawet wtedy, gdy wkrótce praca związana z opieką przeniosła się do szpitala, przedszkola i domu opieki społecznej, dychotomiczny podział miłość — pieniądze pozostał. Opieką nad innymi zajmowano się dlatego, że było się dobrym człowiekiem, czyli kobietą. Nie dla kariery czy zarobku. Pierwszymi pielęgniarkami były często zakonnice. Składały przysięgę pozostania w ubóstwie. Poza nimi tę grupę zawodową

tworzyły młode kobiety oczekujące zamążpójścia. Nie założyły jeszcze rodziny, za którą musiały być odpowiedzialne, ale wkrótce brał je pod swoją opiekę mężczyzna i nie musiały już pracować

na swoje utrzymanie. A poza tym, argumentowano, zawód pielęgniarki związany był ze szlachetnym i ważnym powołaniem. I dlatego właśnie nie był zawodem intratnym. 140

ROZDZIAŁ DZIESIĄTY

PŁEĆ JEDYNA

Mężczyźni zwykle to rozumowanie odwracali: uważamy, że istotna dla społeczeństwa praca musi dawać spore dochody. Jeśli mój wielki bank zbankrutuje, cała gospodarka załamie się — i to jest powód, dla którego muszę dostawać pięć milionów premii. Tej logiki nie można stosować do kobiet. A ponieważ to głównie kobiety pracują w sferze opieki, ta logika nie dotyczy również tego rodzaju pracy. Na pytanie o to, czy kobiety pracują w sektorze opieki zdrowotnej i społecznej z powodu niskich pensji, czy też pensje są

niskie, dlatego że pracują tam kobiety, nie da się odpowiedzieć. Mamy jednak przekonanie, że przyczyną utrzymywania się dysproporcji między mężczyznami i kobietami jest w niemałym stop-

niu wysoki procent kobiet pracujących właśnie w tym sektorze. Zarówno opieka zdrowotna, jak i społeczna jest ekonomicznie niedowartościowana. Wielka w tym „zasługa” dychotomicznego podziału między miłością i pieniędzmi. Twórczyni nowoczesnego pielęgniarstwa Florence Nightingale urodziła się w 1820 roku we Florencji*. Rodzice, którzy byli Brytyjczykami, ochrzcili ją na cześć toskańskiego miasta leżącego nad rzeką Arno, gdzie przyszła na świat. Dzięki temu, że byli ludźmi zamożnymi, Florence mogła się kształcić. Była osobą głęboko wierzącą i wcześnie doznała uczucia, że Bóg powołał ją do misji, jaką było pielęgniarstwo. Matka usiłowała zniechęcić ją złą opinią o zawodzie, który przeważnie wykonują kobiety pochodzące z biedoty. Mimo protestów rodziny Florence dopięła jednak swego i wykształciła się w dziedzinie opieki zdrowotnej. W roku 1853 wybuchła wojna krymska. Był to ostatni krwawy epizod w długo trwającej walce o wpływy europejskich mocarstw « Asa Moberg, Hon var ingen Florence Nightingale: mdnniskan bakom myten [Florence Nightingale: człowiek i mit], Natur och Kultur, 2007. ROZDZIAŁ DZIESIĄTY PŁEĆ JEDYNA

w rozpadającym się Imperium Osmańskim. Wojna ta stanie się znana z okropnych warunków, w których znajdowali się ranni, i z ogromnej logistycznej niekompetencji. Gwałtowny sztorm zniszczył trzydzieści okrętów. Lekarstwa, żywność i ubrania poszły na dno. Cholera siała spustoszenie, co wywołało szok w ojczyźnie, w Wielkiej Brytanii. Była to pierwsza nowoczesna wojna, nie tylko z powodu zastosowania okopów i ślepego ostrzału artylerii, lecz także dlatego, że telegraf umożliwiał szybkie przesyłanie meldunków na dużą odległość. Była to też pierwsza wojna, którą z bliska obserwować mogły media. Gazety brytyjskie informowały więc o całej jej nędzy. Florence Nightingale, jak wielu innych mieszkańców, poczuła się w obowiązku coś zrobić. 21 października 1854 roku ruszyła, wraz z 38 pielęgniarkami ochotniczkami, w kierunku Morza Czarnego. Szpital polowy znajdował się na wzgórzu podmiejskiej dzielnicy dzisiejszego Stambułu. Zanim okręt zdołał tam dopłynąć, w prasie brytyjskiej ukazał się artykuł o niezwykłej przywódczyni ekspedycji. Kim była panna Nightingale? Kobiety w wojskowej służbie zdrowia! To była sensacja. W szpitaliku w Skutari, w azjatyckiej części ówczesnego Konstantynopola, personel był przepracowany, higiena żadna, liczne infekcje siały spustoszenie, ludzie pozostawieni na brudnej podłodze umierali. Za własne pieniądze i środki zebrane przez czytelników gazety „Ihe Times” Florence Nightingale zaczęła kupować to wszystko, czego brakowało. Wynajęła jeden z pobliskich domów, zorganizowała w nim szpital polowy i pralnię. Jarzyny kupowano na miejscowym targu, a ona sama pilnowała, by żołnierze dostawali owoce cytrusowe. Uważała, że dieta bez owoców prowadzi do chorób spowodowanych niedoborem witamin. Poprzednio jedzenie składało się przede wszystkim z dzielonego na porcje surowego mięsa. Często zgniłego. Teraz Nightingale sprowadziła z Londynu francuskiego mistrza kucharskiego. Działania odkażające, które też zostały niebawem przez nią wprowadzone, znacznie zmniejszyły 142

ROZDZIAŁ DZIESIĄTY

PŁEĆ JEDYNA

śmiertelność, a Nightingale skrupulatnie prowadziła statystykę sukcesów. Mimo stałego oporu i przeciwdziałania lekarzy wojskowych zdołała zrewolucjonizować służbę zdrowia. Kiedy powróciła do Londynu, przywitano ją jak kobietę narodowego bohatera. Nie wywołała publicznego skandalu, którego obawiała się jej rodzina. Przeciwnie, Florence Nightingale stała się legendą. Przedstawiano ją jako pełną uroku damę w białym mundurku, czuwającą w salach szpitalnych pełnych zmaltretowanych ludzi. „Dama z lampą, tak ją nazywano, a media powtarzały to określenie bardzo chętnie. Była gwiazdą przewodnią pełną przyjaznych uczuć, łagodności i poczucia obowiązku w mroku szpitalnych nocy. Stereotypowy wizerunek Florence Nightingale to nadal obraz cichego, nieśmiałego, dyskretnego anioła, dla którego pieniądze nie mają żadnego znaczenia. W rzeczywistości była ona waleczną uczestniczką debat dotyczących spraw społecznych, wykazującą duże zainteresowanie ekonomią. Statystyka była jej bronią w walce o nowy sposób myślenia w służbie zdrowia. Bóg i mamona nie są wrogami, przekonywała Florence Nightingale. To, że realizuje się coś jako misję z nakazu Boga, nie zna-

czy wcale, że pielęgniarki mają pracować za darmo. Motyw braku sprzeczności między dobrymi uczynkami i poświęceniem energii na zdobycie na nie środków finansowych cały czas powraca w jej tekstach. Pieniądze to niezbędny instrument dla kogoś, kto chce

być prawą ręką Boga na ziemi. Florence Nightingale przez całe swoje życie walczyła o dobre pensje w służbie zdrowia. Zrobiliśmy wszystko, by puścić to w niepamięć. Mocno trwamy w przekonaniu, że albo robi się coś dla pieniędzy, albo z czystej empatii. To przekonanie jest już blisko postrzegania przez nas sprawy płci. Siłą napędową mężczyzn jest — rzekomo — własny interes, zaś kobiet cała reszta, dzięki której wszystko działa. ROZDZIAŁ DZIESIĄTY

143

PŁEĆ JEDYNA

To, że oba te elementy istnieć mogą w każdym człowieku, niezależnie od płci, wydaje się nam niewyobrażalne. Choć właśnie to jest najbliższe prawdy. Tak samo jak siły sprawcze punktualnego odbierania dzieci z przedszkola czy przyzwolenia, by składowisko toksycznych odpadów umieszczono w naszym ogrodzie, są bardziej złożone niż konstatacja, że są wyrazem wyrachowanego myślenia o ekonomicznym zysku, tak i siła sprawcza działalności dotyczącej opieki nad ludźmi jest również bardziej złożona. I nie chodzi o to, że kobiety stworzone są do tego, by w służbie ludzkości niszczyć swój kręgosłup i duszę czy też dać społeczeństwu miękką przeciwwagę dla twardego rynku. Nawet Florence Nightingale, symbol ofiarnej opiekunki, nie była tą Florence Nightingale. Jednak wizja opieki nad innymi jako niekończących się nigdy zasobów naturalnych, które możemy pozyskać z kobiecej natury, stanowi podstawę. Dlatego, że istnieje taka potrzeba. Stworzyliśmy taką Florence Nightingale, jaką chcieliśmy, by była. Dokładnie tego potrzebuje też mężczyzna, by jego wizja społeczeństwa mogła trwać. Pytanie tylko, czy tę koncepcję da się na dłuższą metę utrzymać.

Dziś cały świat cierpi na braki w sektorze opieki. Minął już czas, kiedy istniała ogromna rzesza kobiet pozbawionych możliwości pracy w innych sektorach. W każdym razie na Zachodzie. Tylko w okresie między 2000 a 2003 rokiem około trzech i pół tysiąca filipińskich lekarzy przekwalifikowało się, by pracować w zawodzie pielęgniarki*. Większość z nich wyemigrowała do USA. Pielęgniarka zarabia tam od czterech do sześciu razy więcej niż lekarz na Filipinach. * Agencja France-Presse, Warnings Raised About Exodus of Philippine Doctors and Nurses, 27 listopada 2005.

144

ROZDZIAŁ DZIESIĄTY

PŁEĆ JEDYNA

Wykształcone pielęgniarki migrują z państw afrykańskich do Afryki Południowej. Stamtąd do Kanady, a z Kanady do USA. Państwa na południe od Sahary dotknięte są chorobami stanowiącymi 24 procent wszystkich chorób na świecie, lecz dysponują zaledwie trzema procentami światowego zasobu personelu zatrudnionego w służbie zdrowia. W Zambii na dziesięć tysięcy mieszkańców przypada 2,2 pielęgniarki. To czterdzieści razy mniej niż w USA. I to jest rynek, na którym ruch odbywa się w kierunku prowadzącym tam, gdzie są pieniądze. Kobiety pragną dla siebie lepszego życia i w wielu krajach następuje drenaż pracowników służby zdrowia i opieki społecznej. Nawet na Zachodzie problemu nie rozwiązano. W Szwecji oblicza się, że w roku 2030 brakować będzie 130 tysięcy wykształconych pracowników tych służb%. W tym samym roku USA będzie cierpiało na brak od 400 do 800 tysięcy wykształconych pielęgniarek. Nawet jeśli pensje w zawodach opiekuńczych w bogatych krajach Zachodu są wysokie w porównaniu z zarobkami w innych rejonach świata, to są one niskie w relacji do pozostałych pensji na rynku pracy. Powoduje to trudności w rekrutacji personelu. Wygląda na to, że pieniądze odgrywają w tym wypadku niemałą rolę. Czy praca tych służb staje się przez to mniej szlachetna? Mniej ważna? A może wręcz gorsza? Dla człowieka ekonomicznego nie ma znaczenia, czy sprawa dotyczy pieniędzy, czy też nie. I tak zawsze pozostaje egoistą. Czy

chodzi o pensję, czy o to, że ma sobie odebrać życie, czy też wybrać drogę, którą dojedzie do pracy. Realni ludzie natomiast noszą 6 Prognoza SCB (Statistiska Centralbyran — Centralne Biuro Statystyczne) dotyczy 130 tysięcy wykształconych młodszych pielęgniarek, opiekunów społecznych itp. Przyczyną jest starzenie się społeczeństwa i małe zaintereso-

wanie tymi zawodami. Trender och prognoser [Tendencje i prognozy 2008], www.scb.se. ROZDZIAŁ DZIESIĄTY

145

PŁEĆ JEDYNA

w sobie wszystkie swoje złożone motywy i siły sprawcze — nawet te, które dotyczą ich stosunku do pieniędzy. Naukowcy badali problem pieniędzy związanych z pragnieniem robienia czegoś dobrego”. Opieka, etyka, lojalność i radość z wykonywanej pracy równie dobrze mogą zniknąć, jeśli wprowadzi się pieniądze jako bodziec. Nie jest również tak, że im więcej bodźców, tym lepiej wykonywać będziemy pracę — co dokładnie wykazały badania na przykładach odbierania dzieci z przedszkola w Izraelu i referendum w sprawie szwajcarskich odpadów toksycznych. Badania te wykazały natomiast, że jeśli pieniądze są wyrazem uznania za wykonywaną pracę, wzmacnia to nasze własne motywacje. Jesteśmy dzięki temu zadowoleni i zmotywowani. Ludzie chcą mieć poczucie dowartościowania i akceptacji w swojej pracy, a pieniądze mogą stanowić jedną z metod spełniania tych oczekiwań. I przede wszystkim w tym sensie ludzie potrzebują pieniędzy. Kobiety również. Nikt nie chce czuć się wykorzystywany, a sam fakt, że mówi się o pieniądzach, nie znaczy wcale, że jest to oznaka egoizmu.

Adam Smith chciał konserwować miłość i umieścił ją w puszce. Na etykietce ekonomiści napisali „kobiety”. Zawartość nie mogła zmieszać się z czymkolwiek innym, musiała być wobec tego trzymana w separacji i odosobnieniu. Logiką tej „drugiej gospodarki”, jak zakładano, było coś zupełnie odrębnego. Bez jakiegokolwiek związku ze wszystkim innym. Tak naprawdę nie traktowano tego jak „gospodarki tylko jak niekończące się nigdy zasoby naturalne. Późniejsze wnioski ekonomistów z Chicago dowiodły, że logika ta nie tylko nie odgrywała roli w tworzeniu dobrobytu — ona wręcz w ogóle nie istniała. Równie dobrze także i nasze rodziny *_ Bruno Frey, Not just for the Money: An Economic Theory of Personal Motivation, Edward Elgar Publishing, 1997.

146

ROZDZIAŁ DZIESIĄTY

PŁEĆ JEDYNA

oraz związki małżeńskie funkcjonować mogą zgodnie z logiką rynku. Nic innego przecież wedle tej logiki nie istnieje. A jednak gdybyśmy naprawdę chcieli zachować w społeczeństwie miłość i troskę o innych, zamiast je odrzucać, trzeba by było podejmować próby wspierania ich pieniędzmi i innymi środkami. Powinniśmy byli organizować gospodarkę wokół tego, co ważne dla człowieka. My jednak zrobiliśmy coś wręcz przeciwnego. Zmieniliśmy definicję człowieka tak, by dopasować go do naszej wizji gospodarki.

Rozdział jedenasty, w którym przekonujemy się, że minus jeden jest w dalszym ciągu zero

W roku 1978 Deng Xiaoping zainicjował liberalizację chińskiej gospodarki'. Przewodniczący Mao zmarł dwa lata wcześniej i fala rosnącego dobrobytu przetoczyła się przez Japonię, Tajwan, Hongkong i Koreę Południową. Nie — dla centralnego planowania! Tak — dla zasad gospodarki rynkowej! Interesy Chin muszą być chronione! Deklaracja partii komunistycznej o jej „centralnym zadaniu” na rzecz wzrostu gospodarczego spowodowała, że w ciągu dwóch dziesięcioleci Chiny z zamkniętego obozu przeobraziły się w kapitalistyczny fenomen. Nigdy przedtem świat nie był świadkiem tak szybkiego wzrostu gospodarczego. Od dyktatury proletariatu do dyktatury ekonomistów. Pojawili się wszędzie: tworzyli plany prywatyzacji, przejmowali właśnie sprywatyzowane przez siebie spółki, pozbywali się dawnych maoistów. Deng Xiaoping spotkał się ze sprzeciwem wewnątrz partii. Reformy wprowadzano stopniowo. Nie była to terapia szokowa — podobna do tej w Rosji. Ostrożnie. Krok za krokiem. Nikt nie określał punktu docelowego, choć wiadomo było, kto podejmuje decyzje. Ekonomiści stali się nowymi kapłanami chińskiej ! Fragment dotyczący Chin na podstawie: Mark Leonard, What Does China Think, Fourth Estate, 2008. ROZDZIAŁ JEDENASTY

[zR o

JEDYNA PŁEĆ

cywilizacji —- wykształconymi na zachodnich teoriach ekonomicznych i lojalnymi wobec chińskiej koncepcji. Idee neoliberalnych ekonomistów opakowane zostały w cytaty z Karola Marksa i przewodniczącego Mao. W Szanghaju buduje się dziś w takim tempie, że co drugi tydzień wykreślać trzeba nowy plan miasta. W całych Chinach 300 milionów ludzi ze wsi i terenów rolniczych przewędrowało do miast i większych aglomeracji. Proces, który na Zachodzie ciągnął się przez dwieście lat, tutaj trwał zaledwie lat trzydzieści. Klasa średnia rośnie w rekordowo szybkim tempie. Równocześnie na trzecią część powierzchni Chin spada kwaśny deszcz, tworząc szarobrunatny smog. Siarka jest przyczyną 400 tysięcy zbyt wczesnych śmierci. Matka natura popełniająca samobójstwo. Podczas protestów na placu Niebiańskiego Spokoju w 1989 roku na pierwszym miejscu znalazły się żądania demokracji i wolności słowa. Spora część protestów była też skutkiem niezadowolenia z wprowadzenia neoliberalnych reform, rozpoczętych w Chinach rok wcześniej: działań, które przyczyniły się do powstania wielkich dysproporcji wśród obywateli, a także inflacji. Kiedy Deng Xiaoping wczesnym rankiem 4 czerwca wydał rozkaz zmiażdżenia demonstrantów, ustały nie tylko żądania demokracji w Chinach. W momencie, kiedy czołgi zaczęły szturm na plac, śmierć poniosła również publiczna debata o równouprawnieniu. W każdym razie na najbliższe piętnaście lat. Od 1983 roku chińscy robotnicy zarabiali coraz mniej w stosunku do krajowego PKB, a warunki pracy w fabrykach były skandaliczne. Dopiero kiedy w fabryce Foxconn, produkującej iPhony, na przestrzeni szesnastu miesięcy czternastu zatrudnionych popełniło samobójstwo, pensje zostały podniesione o 30 procent”. * Joel Johnson, I Million Workers, 90 million iPhones 17 Suicides. Who%

to Blame?, „Wired Magazine”, marzec 2011. 150

ROZDZIAŁ JEDENASTY

PŁEĆ JEDYNA

Jednocześnie zmuszono robotników do podpisywania kontraktu, w którym zobowiązywali się, że samobójstw popełniać nie będą. W przeciwnym razie rodzina miała dostać najmniejsze z możliwych odszkodowanie. Samobójstwa nie są jednak problemem jedynym: guolaosi w języku mandaryńskim znaczy „śmierć z przepracowania”. Oni mają na to jedno słowo. Kilka miesięcy po pierwszych reformach Deng Xiaopinga Paul Volcker objął stanowisko szefa państwowego banku USA. Był to lipiec 1979 roku. Inflacja w Ameryce była tak duża, że stała się samospełniającą się przepowiednią. Każdy dolar był jutro mniej wart niż dziś — było tak, jak się tego spodziewano. Aby zrekompensować inflację, metodycznie podnoszono pensje i ceny, co, rzecz

jasna, powodowało dalszy spadek wartości dolara. Czego efektem były jeszcze wyższe pensje i ceny. Paul Vockler postanowił stłumić inflację. Nie bacząc na koszty. W ciągu paru miesięcy przeorganizował całą amerykańską

politykę pieniężną. Kiedy dwa lata później prezydentem został Ronald Reagan, stopa bezrobocia wynosiła 8,4% i wciąż utrzymywała się dwucyfrowa inflacja. Reagan prowadził z jednej strony politykę ekspansywną, próbując stymulować gospodarkę poprzez obniżanie podatków i podnoszenie wydatków na wojsko, a z drugiej wzywał bank państwowy do zahamowania inflacji poprzez wysokie odsetki i powstrzymanie podaży pieniądza. W Wielkiej Brytanii premierem była już Margaret Thatcher. Związki zawodowe miały zostać poskromione, budżet zmniejszony, miał też nastąpić powrót polityki gospodarczej dawnego imperium. Dobrali się jak w korcu maku. Thatcher i Reagan. Nastała nowa era. Neoliberalizm — dotychczas raczej podejrzana doktryna polityczna — został uhonorowany i sprowadzony do centrum projektu ROZDZIAŁ JEDENASTY

Mu M

PŁEĆ JEDYNA

Thatcher i Reagana. „Nie ma czegoś takiego jak społeczeństwo, stwierdziła Thatcher'. Wszystko, co egzystuje, to odrębne jednostki i ich rodziny. Nie istnieje żadna wspólnota ani też żaden kolektyw. Neoliberalizm w swej najczystszej formie chce zredukować rolę państwa do drukowania pieniędzy, organizowania wojska, policji i sądownictwa. Zadaniem polityki będzie utrzymanie wyraźnej struktury prawa własności, wolnego rynku i wolnego handlu. Nic poza tym. Z wyjątkiem tych obszarów, gdzie nie istnieje żaden rynek: ziemia, woda, służba zdrowia, zanieczyszczenia, edukacja. Tu państwo musi wkroczyć aktywnie i te rynki stworzyć. Prywatyzować, inicjować i tworzyć warunki podobne do tych z gospodarki rynkowej. Wszystko musi dać się kupić i sprzedać. Tylko wtedy ludzie mogą współdziałać ze sobą — tak to sobie wyobrażano. W teoriach neoliberalnych polityka musi stworzyć konkurencję, a potem ją utrzymać — wedle schematu: pozwól kołom się kręcić i ciastu rosnąć. Poeci neoliberalizmu, jak filozof Friedrich Hayek czy ekonomista Milton Friedman, często byli w swoich wypowiedziach bardziej precyzyjni niż politycy idący ich śladami, lecz zasadnicza myśl była ta sama: niższe podatki, mniejszy budżet i mniejsza kon-

trola sektora finansowego. Wystarczy zostawić każdego człowieka w spokoju, zarówno na rynku pracy, jak i na giełdzie, a gospodarka będzie się rozwijać. Człowiek ekonomiczny będzie pracować, zakładać przedsiębiorstwa, robić interesy i wyciągać dla siebie jak najwięcej korzyści. To leży w jego naturze, więc mu nie przeszkadzaj. Nie redukuj jego bodźców zmuszających go do wysiłku. Wielkie programy państwa dobrobytu - inaczej państwa opiekuńczego — mają wręcz moc niszczącą rynek. Poczucie bezpieczeństwa działa na ludzi usypiająco. Po co mają się wysilać? * Cytat z: Douglas Keay w: „Womans Own” 31 października 1987. 152

ROZDZIAŁ JEDENASTY

PŁEĆ JEDYNA

Człowiek ekonomiczny robi zawsze to, co jest najbardziej racjonalne, i jeśli dostaje od państwa pieniądze, dlatego że jest bezrobotny albo chory, to dalej będzie bezrobotny i chory — przecież na tym zarabia. Zasoby świata są ograniczone, a to wprowadza pewną dyscyplinę, ponieważ ludzie zmuszeni są konkurować ze sobą po to, by przeżyć. Toteż rozwiązania rynkowe i wielka różnorodność społeczeństwa okazują się być dobrym sposobem na utrzymanie harmonii między ludźmi. Jeśli zaś dostaną oni to, czego potrzebują, bez konieczności konkurowania, nie będą mieć żadnego powodu, by się dyscyplinować. Dawać więc ludziom wszystko według ich potrzeb, a nie według zasług, jest postępowaniem raczej niemoralnym. Zachęca się w ten sposób człowieka, by był kimś mniej wartościowym, niż jest, a tym sposobem wyświadcza mu się tak zwaną niedźwiedzią przysługę. Jesteśmy wszyscy ludźmi racjonalnymi i jeśli zbudujemy system, w którym racjonalne oznacza bycie leniwym - to takie też będzie społeczeństwo. Konsekwencją takiej wizji jest świat, w którym zawsze będą wygrani i przegrani. Wygrają ci bardziej zdyscyplinowani i dlatego zasługiwać będą na to, by osiągać sukcesy. Umiejętność zarabiania pieniędzy będzie dowodzić, że jest się człowiekiem wartościowym. I dlatego obniżenie podatku tym, którzy zarabiają dużo, będzie posunięciem rozsądnym. Brak sukcesów jest z kolei znakiem braku dyscypliny. Toteż praca tych mniej zdyscyplinowanych na rzecz bardziej zdyscyplinowanych będzie systemem sprawiedliwym. Powstanie dla nich masa miejsc pracy w rosnącym wciąż wielkim, źle opłacanym sektorze. Niech każdy pracuje zgodnie ze swoimi predyspozycjami i niech wolny rynek wymaga od nas inspiracji i pracowitości w tworzeniu dobrobytu.

ROZDZIAŁ JEDENASTY

_ UT[98)

PŁEĆ JEDYNA

Taka była recepta Margaret Thatcher i Ronalda Reagana na uzdrowienie prostymi środkami ciężko chorych gospodarek. Ani Thatcher, ani Reaganowi nie udało się jednak w latach 80. postawić na nogi gospodarek w swoich krajach. Po okresie niskiej koniunktury na początku dziesięciolecia amerykańska i brytyjska gospodarka ożywiła się (tak zwykle bywa, kiedy następuje zwrot w koniunkturze). Inflacja, co prawda, została zdławiona, a stopy procentowe spadły, ale bezrobocie było gigantyczne. Zarówno w Wielkiej Brytanii, jak i w USA przez cały ten okres dostrzec można było rosnącą przepaść między bogatymi i biednymi, a także zbyt powolny wzrost wydajności. W Wielkiej Brytanii przy końcu rządów Margaret Thatcher inflacja osiągnęła na powrót liczbę dwucyfrową. Chociaż wszelkie debaty zostały w latach 80. zdominowane przez neoliberalne idee, to ekonomicznymi triumfatorami tego dziesięciolecia stały się Niemcy Zachodnie i Japonia. Kraje, które co prawda dysponowały bankami centralnymi tłumiącymi inflację, ale nie przyjęły neoliberalnego pakietu reform. W Niemczech Zachodnich pensje były wysokie, a związki zawodowe silne, gospodarka japońska charakteryzowała się z kolei wielkimi inwestycjami państwowymi. Mimo to wszyscy zwróceni

byli ku neoliberalizmowi. Było w nim dużo więcej niż tylko program ekonomiczny.

Teorie neoliberalne wkroczyły na scenę, powołując się na dwugłowe monstrum stagflacji, które w światowej gospodarce pojawiło się w końcu lat 70. Wysoka inflacja i wysokie bezrobocie. Zahamować te dwa zjawiska jednocześnie — to było raczej niewykonalne. Wielu ekonomistów pod wpływem Johna Maynarda Keynesa było przekonanych, że wraz ze zmniejszeniem bezrobocia zwiększy się inflacja. I odwrotnie. Kiedy prawie wszyscy będą pracować, ROZDZIAŁ JEDENASTY

PŁEĆ JEDYNA

staną się siłą wymuszającą wyższe pensje, co pociągnie za sobą podwyżkę cen. Kiedy natomiast bezrobocie wzrośnie, stanie się coś przeciwnego. Mogło być po prostu albo-albo. Stagflacja dowiodła, że wcale nie było to takie proste, i kiedy zakwestionowano stare zasady, nowe i niesprawdzone mogły wejść w życie. Choć tak naprawdę nikt nie mógł wiedzieć, czy te nowe teorie sprawdzą się tym razem: „Aby wesprzeć biednych i klasę średnią — pisał amerykański pisarz George Gilder — należy obniżyć bogatym podatki”. Jego książka Bogactwo i ubóstwo została wydana w 1981 roku, a sprzedano ponad milion jej egzemplarzy. Ronald Reagan rozdawał ją chętnie przyjaciołom i doradcom. Pełna wzorców postępowania teoria o nieomylności kapitalizmu. Myśli prezentowane przez Gildera były naturalnie niezwykle kuszące: jeśli bogaci staną się jeszcze bardziej bogaci, to gospodarka jako całość tylko na tym skorzysta. Obniżać podatek bogatym — to najlepsze, co możemy zrobić dla biednych. Mając więcej pieniędzy w portfelu, bogaci będą tworzyć nowe przedsiębiorstwa, inwestować w nową technikę i tym samym przyspieszać wzrost ekonomiczny, twierdził Gilder. Będzie więcej miejsc pracy, a osoby, które były bezrobotne, zaczną pracować w firmach, które tworzą bogaci. Otrzymają pensje, z których płacić będą podatek. W ten sposób wzrosną również i dochody państwa. Państwu zwrócą się więc pieniądze, które przeznaczyło na obniżkę podatku. Minus jeden nie jest już zero. To była czysta magia i coś zbyt pięknego, by mogło być prawdziwe. Nawet George Bush starszy nazywał te teorie „ekonomią voodoo.

|

I w istocie właśnie tym ona była.

Rok 1974. W pokoju jednego z hoteli w Waszyngtonie spotkali się ekonomista Arthur Laffer, dziennikarz „Wall Street Journal” Jude ROZDZIAŁ JEDENASTY

155

PŁEĆ JEDYNA

Wanniski i niejaki Dick Cheney*. Mówi się, że przyszły amerykański wiceprezydent miał początkowo trudności ze zrozumieniem teorii będącej tematem rozmowy pozostałej dwójki. Arthur Laffer wyjął serwetkę, na której wykreślił krzywą. Punkt wyjścia dla krzywej był wyraźny: jeśli państwo ustali podatek zeroprocentowy, podatki z dochodów otrzyma również na tym samym poziomie — zerowym. Jeśli natomiast państwo usta-

li, że podatek ma wynosić sto procent, podatek z dochodów również będzie zerowy. Praca nie będzie się już nikomu opłacać. Toteż państwo nie otrzyma żadnego podatku z dochodów. Ponieważ nikt już nie pracuje. Między tak wyznaczonymi punktami Laffer wykreślił krzywą. Miała pokazać, że radykalne obniżenie podatku — wbrew zdrowemu rozsądkowi — może przynieść państwu większe, a nie mniejsze dochody. I w tym momencie oczy Cheneya oczy zrobiły się okrągłe: czyż oznaczałoby to, że można solidnie obniżyć podatek bez ryzyka dużego deficytu w finansach państwa? Wkrótce potem Jude Wanniski napisał książkę pod bezpretensjonalnym tytułem The Way the World Works. Książka ta wraz z Wealth and Poverty Georga Gildera spopularyzowała ideę Laffera wśród elit na Zachodzie. Za pomocą nieskomplikowanej krzywej Laffera wyjaśnić można wszystko. Jest nieskomplikowana, a jednocześnie uważa się, że ogarnia całą naszą egzystencję. Wanniski opisał przypadek niemowlęcia, które już w kołysce zrozumiało fundamentalną teorię polityki podatkowej Laftera. Niemowlę, które nawet jeszcze nie umie chodzić, zdobywa wiedzę na temat „tego, o czym politycy i ekonomiści często zapominają”. Lafter pisał też: istnieją zawsze dwie taksy dające ten sam dochód. * Jonathan Chait, The Big Con: The True Story of How Washington Got Hoodwinked and Hijacked by Crackpot Economics, Houghton Mifflin Harcourt, 2007, s. 13.

156

ROZDZIAŁ JEDENASTY

PŁEĆ JEDYNA

Dziecko odkrywa, że jeśli leży cicho w swojej kołysce, mama pozostanie w pokoju obok. „Taksa” matki wynosi zero, „dochód” dziecka w zakresie zwrócenia na siebie jej uwagi będzie również zerowy. Z drugiej strony, jeśli dziecko nieustannie krzyczy i żąda zwrócenia na siebie uwagi, odkryje wkrótce, że i w tym wypadku matka przestanie przychodzić, by je pocieszyć. Innymi słowy: „taksa” wynosi sto procent, a „dochód” i tym razem będzie zerowy. Z tego oto luźnego rozważania na temat wychowania dzieci i racjonalnej psychiki niemowlęcia daje się według Wanniskiego wyciągnąć zdumiewające wnioski. Mimo obniżenia podatku o 200 miliardów dolarów deficyt nie rozniesie budżetu. Co oczywiście nastąpić musiało. Przy 100 miliardach. Potem przy 200 miliardach. David Stockman, odpowiedzialny za budżet w rządzie Reagana, zanotował: „w 1982 roku wiedziałem, że rewolucja Reagana była nie do przeprowadzenia”. Teorie Laffera nie przekreśliły więc podstawowego stwierdzenia, że minus jeden w dalszym ciągu jest zero. Niezależnie od tego, jak bardzo Reagan chciałby obniżyć bogatym podatki. Te lata oznaczały — poza brakiem poprawy stanu całej gospodarki — początek największej w historii redystrybucji dochodów. Od większości do małej garstki. W okresie między 1978 a 1999 rokiem ci najbardziej bogaci, stanowiący 0,1 procent ludności USA, potroili swój udział w dochodzie narodowym”. W tym samym okresie procent najbogatszych w Wielkiej Brytanii zdublował swój udział od 6,5 procent w roku 1982 do 13 procent w 2005. Także w Rosji, po szokowej terapii neoliberalnej, pojawiła się superbogata elita, która w szybkim 5 David Stockman, The Triumph ofPolitics: Why The Reagan Revolution Failed, Harper 8: Row, 1986. 6 David Harvey, A Brief History of Neoliberalism, Oxtord University Press, 2007, s. 16.

ROZDZIAŁ JEDENASTY

- unH

PŁEĆ JEDYNA

tempie zdystansowała się od reszty społeczeństwa. Dziś w Moskwie żyje więcej miliarderów niż w jakimkolwiek innym mieście na świecie. W 1970 roku dyrektor w USA zarabiał 30 razy więcej niż przeciętnie uposażony robotnik. Na przełomie wieków liczba ta podskoczyła do 500. Znany finansista ]. P. Morgan uważał w swoim czasie, że szef amerykańskiego przedsiębiorstwa nie powinien zarabiać więcej niż dwudziestokrotną pensję pracownika. W 2007 stosunek ten podskoczył do 364 razy. Poziom zarobków amerykańskich pociągnął za sobą podwyżkę zarobków dyrektorów firm w całym świecie zachodnim. Szwedzka elita ekonomiczna zarabiała w roku 2009 równowartość 41 pensji zatrudnionego w przemyśle. Dolarowi miliarderzy świata, w liczbie ponad tysiąca osób, są właścicielami majątku, który jest większy od całego majątku dwóch i pół miliarda najbiedniejszych. W USA, między rokiem 1979 a 2007, niewielki procent najbogatszych uzyskał więcej z łącznej podwyżki dochodów niż 90 procent niższej warstwy razem wziętej. Rzadko tak niewielu udaje się zdobyć tak wiele. Te najwyższe dochody są po części rezultatem globalizacji. J. K. Rowling, autorka serii książek o Harrym Potterze, zarabia nieporównanie więcej niż w swoim czasie Charles Dickens*, ponieważ rynek książki jest dziś rynkiem globalnym. Proces ten nie może jednak w żaden sposób wytłumaczyć rozmiaru zmian następujących we wszystkich sterach życia. Według danych ONZ świat roku 2005 odznaczał się większym zróżnicowaniem niż dziesięć lat wcześniej, mimo wzrostu gospo-

darczego w wielu regionach”. Kraje najbogatsze są dziś przeciętnie 7 Ekonomiści związków zawodowych LO, 2011. * Tyler Cowen, The Inequality That Matters, „Ihe American Interest” 2011, nr 1.

* United Nations Publications, The Inequality Predicament: Report on the World Social Situation, DESA, 2005. 158

ROZDZIAŁ JEDENASTY

PŁEĆ JEDYNA

ponad sto razy bogatsze od najbiedniejszych. Stosunek ten sto lat temu wynosił jak dziewięć do jednego". Kraje superbogate stają się coraz potężniejsze, a wśród ludzi najbogatszych znajduje się bardzo mało kobiet. W epoce, w której kobiety w coraz większym stopniu obejmują ważne stanowiska w przedsiębiorstwach, godnym uwagi jest fakt, że zaledwie piętnaście kobiet szefów znajduje się na corocznej liście pięciuset największych firm publikowanej w magazynie „Fortune” Jedynie czternaście miliarderek osobiście zarobiło na swój majątek. Reszta majątki odziedziczyła. A i tak kobiety stanowią jedynie dziewięć procent wszystkich miliarderów dolarowych na świecie"'. W roku 1980 pojawiło się zjawisko zwane „papierową przedsiębiorczością”'*. Wraz z procesem deregulacji w sektorze finansowym najzdolniejsi spośród młodych ludzi w świecie zachodnim zaczęli szukać nowych sposobów transakcji papierami wartościowymi — mimo że społeczeństwo akurat w tej sferze zupełnie nie odczuwało potrzeby innowacji. Ale pieniądze leżały właśnie tu. W roku 2008 aż 41 procent absolwentów Harvard Business School kontynuowało prace z funduszami hedgingowymi, bankami inwestycyjnymi i spółkami zarządzającymi kapitałem prywatnym, To był rekord. Jesienią tego samego roku upadł amerykański bank Lehman Brothers i kryzys finansowy stał się faktem. Wartość 50 bilionów dolarów została — w zaledwie 18 miesięcy — całkowicie zniweczona, 53 miliony ludzi zostało wepchniętych w nędzę. Po to, by spekulacje na rynku finansowym przybrały tak dziką formę, która rozkłada światową gospodarkę, musi istnieć grupa 10 '! 12 » konane

David Rothkopf, Superklasa. Kto rządzi światem?, Prószyński i S-ka, 2009. Lista magazynu „Forbes”, 2009. Pojęcie ukute w: Robert Reich, The Next American Frontier, Crown, 1983. Według tzw. wskaźnika Harvard M.B.A. z 2009 roku, zestawienie wyprzez Soifer Consulting. ROZDZIAŁ JEDENASTY

= uno

PŁEĆ JEDYNA

ludzi z tak wielkimi pieniędzmi, że stają się oni niewrażliwi na podejmowane ryzyka. Kiedy wszystkie pieniądze zebrane zostają w najwyższych warstwach społeczeństwa, ludzie inwestują swoje fortuny tak, by przyciągały wielkich inwestorów. W rezultacie ceny pewnych akcji czy nieruchomości coraz bardziej rosną. Tego rodzaju spekulacyjne bańki prędzej czy później zawsze pękają. Ekstremalne dysproporcje i kryzysy finansowe zwykle chodzą w parze. Elity, które do tego doprowadzają, zazwyczaj dają sobie zupełnie dobrze radę. Każdy kryzys spowodowany przez sektor finansów przynosi mu coraz więcej pieniędzy.

W czasach poprzedzających kryzys lat trzydziestych podział dochodów w USA był prawie identyczny z tym, z jakim mieliśmy do czynienia tuż przed wielkim kryzysem finansowym roku 2008'. Jeden procent ludności zarabiał 24 procent łącznej sumy dochodów. I tak rok 2008 stał się powtórką roku 1928. A kiedy pieniądze przenoszą się „w górę, przenosi się również polityczna władza. Bogaci i potężni mogą, naturalnie w dużo większym niż inni

stopniu, wpływać na kształtowanie i dopasowywanie reguł w gospodarce globalnej. Dotyczy to także reguł przygotowywanych po to, by pewne restrykcje można było nałożyć na nich samych. „Bóg staje po stronie wszystkich, ale ostatecznie po stronie tego, który ma dużo pieniędzy i potężne armie” — napisał dramaturg Jean Anouilh". Ci, którzy mają więcej władzy i więcej pieniędzy, biorą też na siebie większą odpowiedzialność za obraz społeczeństwa, w którym żyjemy.

I nie ma tu żadnej drogi na skróty. " Paul Krugman, The Return of Depression Economics, W.W. Norton X Company, 2000. ls Z dramatu Jean Anouilha LAlouette.

Rozdział dwunasty, w którym wszyscy będziemy zarządzać sami sobą

Najwyższy na świecie budynek znajduje się dziś w Dubaju". Kraj ten jest jednym z siedmiu autonomicznych emiratów tworzących

Zjednoczone Emiraty Arabskie. Rekordowy wzrost gospodarczy, żadnej demokracji, żadnych partii politycznych, żadnych podatków od dochodów i żadnych związków zawodowych. Neoliberalny park rozrywki w samym środku pustyni. Na cześć znanego prawicowego ekonomisty społeczeństwo zostało nazwane nadmorskim klubem Miltona Friedmana. Dubaj przez wiele lat szczycił się najwyższym w świecie wzrostem gospo-

darczym i był przedstawiany jako utopia wolności. Większość sfer życia poddana została deregulacji, co dało impuls do ostrego startu w gospodarce. Był czas, kiedy piętnaście procent wszystkich na świecie dźwigów budowlanych znajdowało się w tym małym emiracie. Nieoficjalnym świętem kraju jest coroczny, trwający miesiąc, Dubai Shopping Festival ściągający wszystkich, poczynając od małżeństwa Beckhamów, po najprzeróżniejszych afgańskich królów narkotykowych. Ale dookoła miasta znajdują się obozy, w których żyją gastarbeiterzy.

! Mike Davis, Daniel Bertrand Monk, Evil Paradises: Dreamworlds of Neoliberalism, New Press, 2007.

ROZDZIAŁ DWUNASTY

e [expei

PŁEĆ JEDYNA

Od 6 do 12 osób w każdym pokoju, często bez kuchni i toalety. Zbudowali miasto, lecz byli dla tego miasta niewidoczni. Niewidoczni jak rosyjskie, hinduskie, irańskie i ormiańskie prostytutki, których ciała sprzedawane były przez mafię w luksusowych hotelach. Wszystko po to, by przyciągnąć inwestorów z zagranicy. Osławiona wolność, dzięki której Dubaj stał się znany, była w dużym stopniu wolnością kupowania kobiecych ciał i wolnością nieskrępowanego picia alkoholu, co w tym regionie nie jest czymś powszednim. Jedynym zadaniem polityki było dostarczenie na rynek wszystkiego, czego rynek potrzebował. Taniej siły roboczej, pełnej swobody działania, seksu, rozrywki i subwencji. Następca tronu, książę Dubaju, został obwołany dyrektorem spółki akcyjnej o nazwie Dubaj. Kieruje emiratem tak, jakby to było przedsiębiorstwo działające w prywatnym sektorze gospodarki. Ta neoliberalna utopia przypuszczalnie nigdy nie posunie się dalej. Daleki świat na piaskach, pełen przepychu, zbudowany po to, by móc zaprzeczyć brakowi równości w Świecie i niszczeniu środowiska, których sam jest motorem. Wendy Brown, amerykańska feministka, napisała, że ideologia neoliberalna w istocie nie traktuje rynku jako czegoś naturalnego”. Neoliberalizm usiłuje raczej konstruować taką rzeczywistość, jaka już według niego egzystuje. Z jednej strony przyjmuje się, że ludzie są przeważnie przygotowani do rywalizacji. Z drugiej strony każda jednostka wymaga coraz silniejszych bodźców, aby w tej rywalizacji chciała uczestniczyć. Wykorzystuje się więc najróżniejsze środki polityczne: deregulacje, zniżki podatkowe i wyprzedaże. + Wendy Brown, Att vinna framtiden dter [Odzyskać przyszłość], Atlas, 2008.

162

ROZDZIAŁ DWUNASTY

PŁEĆ JEDYNA

A jednej strony przyjmuje się, że wszyscy ludzie są zaintereso-

wani zdobyciem majątku. Z drugiej strony podatki należy obniżać tak, by naprawdę opłacało się być bogatym. Uważa się, że rywalizacja stanowi podstawę wszystkich relacji międzyludzkich, choć równocześnie przecież do takich relacji trzeba ludzi zachęcać, a nawet je tworzyć — działaniami politycznymi. Stan ten nie jest wcale stanem naturalnym, wręcz przeciw-

nie: musi być konstruowany i kultywowany. Neoliberałowie nie pragną wyeliminowania polityki, chcą jedynie polityki innej, co doskonale zrozumiał książę Dubaju. Człowiek ekonomiczny potrzebuje pomocy w swojej ziemskiej wędrówce, neoliberalizm tworzy więc instytucje i — stosując najróżniejsze metody i bodźce — wspiera realizację wizji stuprocentowego, przygotowanego do rywalizacji, racjonalnego indywi-

duum. Celem jest uruchomienie we wszystkich sferach życia mocy decyzyjnej zorientowanej na rynek. Można sobie wyobrazić, że ludzie wcale nie szukają maksymalnych korzyści i nie są nastawieni na rywalizację w każdej dziedzinie życia. Zadaniem neoliberalizmu jest jednak rozpowszechnienie i zinstytucjonalizowanie takiej właśnie logiki. Poprzez prywatyzowanie i sprawowanie kontroli nad wszystkim, od edukacji po ochronę środowiska, opiekę zdrowotną i społeczną, według dokładnie tych samych zasad, jakie stosuje rynek pomidorów, stworzymy taki właśnie świat — rządzony jedyną dopuszczalną logiką. Politycznymi środkami trzeba stworzyć rynki tam, gdzie ich wcześniej nie było, a następnie użyć wszelkich dostępnych politycznych instrumentów, by te rynki utrzymać. Według Wendy Brown neoliberalizm nie jest wcale tym samym, co leseferyzm — nurt w ekonomii głoszący, iż wystarczy pozostawić wszystkim swobodę działania, a gospodarka rozkwitnie. Leseferyzm jest najbardziej radykalną interpretacją idei niewidzialnej ręki Adama Smitha. Sam Smith nie propagował tego ROZDZIAŁ DWUNASTY

163

PŁEĆ JEDYNA

rodzaju polityki, lub raczej całkowitego jej braku, ale istnieją ekonomiści interpretujący jego idee właśnie w ten sposób. Nie należy ich jednak mylić z neoliberałami, uważa Wendy Brown. Neoliberalizm nie zamierza odsuwać polityki — neoliberalizm pragnie usytuować politykę tak, by służyła rynkowi. Neoliberałowie nie sądzą, by można było gospodarkę zostawić w spokoju — przeciwnie, trzeba ją monitorować, wspierać i chronić poprzez propagowanie

norm

społecznych

usprawniających

rywalizację

i racjonalne działanie. Teoria ekonomii neoliberalnej nie jest zbudowana na przekonaniu, że polityka musi trzymać łapy z dala od rynku — polityka te łapy powinna stale utrzymywać w działaniu na rzecz zaspokojenia potrzeb rynku. To nieprawda, że neoliberalizm nie chce uprawiać polityki monetarnej, finansowej, imigracyjnej, rodzinnej i kryminalnej. Prawdą natomiast jest, że polityki monetarnej, finansowej, imigracyjnej, rodzinnej i kryminalnej wszyscy starają się używać do

zdobycia tego, czego potrzebuje rynek. Francuski filozof Michel Foucault zdefiniował różnicę między liberalizmem i neoliberalizmem w oparciu o to, jak ideologie postrzegają działalność gospodarczą. Klasyczny liberalizm nastawiony był na wymianę: Adam Smith pisał o tym, w jaki sposób człowiek działał na rynku wymiany. Logikę oddawania czegoś po to, by otrzymać coś w zamian, uważano za podstawę struktury naszego społeczeństwa. Co oddałeś i co otrzymałeś w zamian? Czy ta wymiana była sprawiedliwa? Czy odbyła się według wszelkich obowiązujących zasad? Egzystencja traktowana była jako suma i konsekwencja pewnej ilości dokonywanych wymian, negocjacji i umów. Liberalizm * Michel PWN, 2011.

164

Foucault,

Narodziny

biopolityki,

ROZDZIAŁ DWUNASTY

PŁEĆ JEDYNA

Wydawnictwo

Naukowe

przyjął logikę rynku wymianyi stworzył swoją ideologię, poprzez którą wyjaśniał świat. Politykę postrzegano jako serię kontraktów: obywatele dokonują wymiany pewnych sfer wolności po to, by zagwarantować sobie ochronę ze strony państwa. Co oddałeś i co otrzymałeś w zamian? Czy ta wymiana była sprawiedliwa? Czy odbyła się według wszelkich obowiązujących zasad? Ta sama logika dotyczyła również innych relacji. Neoliberalizm natomiast nie akcentuje wymiany, a skupia się raczej na rywalizacji. Konkurencja stanowi podstawę ideologii wyjaśniającej nasz świat. Bez konkurencji człowiek funkcjonować nie może. Według Foucaulta dla neoliberalizmu sprawa ta jest bardziej istotna niż dla jakiejkolwiek innej ideologii dotyczącej państwa lub polityki monetarnej. Tam, gdzie liberałowie i Adam Smith widzieli wymianę jako coś naturalnego, neoliberalizm umieszcza rywalizację jako coś, co należy skonstruować. Ta cecha natury człowieka potrzebuje zachęty, a nawet pobudzenia środkami politycznymi. Konkurencja jest w społeczeństwie czymś najbardziej fundamentalnym, równocześnie jednak jest w jakimś sensie relacją jakby sztuczną. Trzeba ją chronić. Po części przed tendencją rynku do formowania monopolu, a po części przed wścibskimi politykami. Zakłada ona nieustanną ingerencję państwa nie w sam rynek, lecz w jego uwarunkowania. A zatem i w samego człowieka. Człowiek jest bowiem najbardziej podstawowym warunkiem funkcjonowania rynku. „Ekonomia jest metodą, celem jest zmiana serca i duszy, skonstatowała kiedyś Margaret Thatcher. Klasyczny liberalizm odróżnia człowieka jako obywatela od człowieka jako podmiotu ekonomicznego. W idei neoliberalizmu tego 4 Wywiad z Ronaldem Buttem w „The Sunday Times, 3 maja 1981. ROZDZIAŁ DWUNASTY

eo u

PŁEĆ JEDYNA

rozróżnienia nie ma. Jest tylko jedna zależność: ekonomiczna. Innymi słowy, nie ma żadnego powodu, by odróżniać obywatela od robotnika i od konsumenta. Są jedną i tą samą osobą. To właśnie nasz człowiek ekonomiczny. Witaj! Jakże miło cię poznać! Neoliberalizm zatem to coś więcej niż program polityczny. To nowy sposób myślenia o tym, co znaczy być człowiekiem. Według Karola Marksa wraz z gwałtownym wzrostem kapitału rozpoczął się proces, w którym wiedza, fachowość i człowieczeństwo robotnika, kawałek po kawałku, przeobraziły się w bezduszną maszynerię*. Robotnik rano wychodził do fabryki, której nie był właścicielem, po to, aby wytwarzać produkty, na temat których nie miał nic do powiedzenia, które ktoś inny miał kupić, tak by właściciel fabryki mógł zarobić więcej pieniędzy. Robotnik produkował przedmioty w imieniu kogoś innego i z przeznaczeniem dla kogoś innego, poświęcając całego siebie. Kawałek po kawałku przeobrażał się - bowiem był to zawsze mężczyzna — w jeden z trybików czegoś, co nie było jego własnością, co było wymienialne i mniej ludzkie. W machinę, która do stracenia miała jedynie łączące ją ogniwa. Karol Marks w swojej historyjce przedstawia trzy różne wcielenia. Robotnik jest siłą roboczą, maszyna, nad którą się pochyla, jest kapitałem trwałym, a pieniądze generowane jego pracą to kapitał ruchomy. Konflikt między pracą i kapitałem jest intrygą, wokół której wszystko się kręci i nadaje całej historii tempo. To klasyczne role w gospodarce, niezależnie od tego, czy zamierza się z ich udziałem opowiadać historyjki marksistowskie, czy też preferuje się inne bajki.

W końcu lat 50. wydawało się ekonomistom amerykańskim, że odkryli coś całkiem nowego. W rzeczywistości było to odkrycie, * Rozważania na temat alienacji i kapitału ludzkiego na podstawie: Jason Read, A Genealogy of Homo-Economicus: Neoliberalism and the Production of Subjectivity, „Foucault Studies” 2009, nr 6. 166

ROZDZIAŁ DWUNASTY

PŁEĆ JEDYNA

którego ekonomiści dokonali dużo wcześniej, lecz zostało ono puszczone w niepamięć. Adam Smith w Badaniach nad naturą i przyczynami bogactwa narodów przywołuje pojęcie zwane przez niego „kapitałem ludzkim”. Wykształcenie, umiejętności, talenty i kompetencje ludzi można według Smitha traktować jak formę kapitału. Jeśli jako właściciel fabryki inwestujesz w wiedzę i umiejętności swoich robotników, może to przynieść taki sam rezultat jak inwestycja w nową maszynę. Wysyłasz swoich pracowników na kurs, by poznali nową technikę i... ups! Nagle są w stanie produkować dwa razy więcej. To twoja inwestycja. Kurs oczywiście kosztuje, ponosisz też koszty

zmniejszonej produkcji w dniu trwania kursu, ale już wkrótce wszystko ci się zwróci i to z nawiązką. Innymi słowy, umiejętności

ludzi można traktować jak pewnego rodzaju kapitał. Można przeprowadzać w tej dziedzinie mniej lub bardziej udane inwestycje i to może procentować. Ekonomiści chicagowscy odkryli tę ideę u Adama Smitha i wprowadzili ją do swoich teorii*. Jak ten sposób myślenia zmienił nowoczesną gospodarkę na rynku pracy i czy jest ona dobra, czy zła, to już materiał na zupełnie inną dyskusję. Według Foulcaulta, jeśli termin „kapitał ludzki” zostaje zastosowany w szerokim znaczeniu, tak jak używają go neoliberałowie, coś zmienia się w obrazie człowieka widzianym z perspektywy

ekonomii. I to coś nabiera znaczenia w sferach dalekich od nauk ekonomicznych. „Pewnie dziś brzmi to dziwnie, ale miałem duże wątpliwości, zanim zdecydowałem się nazwać swą książkę Kapitał ludzki” powiedział w wygłoszonym przez siebie wykładzie noblowskim 6 Jacob Mincer, Investment in Human Capital and Personal Income Distribution, „Journal of Political Economy” 1958, t. 66, nr 4. ROZDZIAŁ DWUNASTY

167

PŁEĆ JEDYNA

w 1992 roku chicagowski ekonomista Gary Becker”. Dziś książka traktowana jest jako dzieło wzorcowe. „W tamtych czasach ludzie krytykowali sam termin i jego bazę analityczną, ponieważ uważali, że traktuje ludzi jak niewolników albo automaty. Oj, jak bardzo ten świat się zmienił! I rzeczywiście. Przyjmując termin „kapitał ludzki, człowiek przeobraża się w zarządzającego samym sobą. To figura myślowa, którą dziś przyjmujemy jako coś mniej lub bardziej oczywistego. Kształcąc się, inwestujesz w samego siebie i możesz spodziewać się większych dochodów w przyszłości. Decyzja wyjazdu do innego kraju też jest inwestycją w twój kapitał ludzki. To racjonalna kalkulacja dochodów w przyszłości. Przerywając szkołę, rezygnujesz z inwestowania. Tym samym dochody będą mniejsze. Pensja, którą otrzymujesz, nie jest już pensją, lecz zyskiem z two-

jego kapitału. Twoje życie jest twoim małym przedsiębiorstwem, a kapitałem w tym wypadku jesteś ty sam. Wraz z wprowadzeniem terminu „kapitał ludzki” człowiek ekonomiczny przestał zdaniem Foucaulta być osobą kupującą i sprzedającą na rynku. Zamiast tego stał się menedżerem samego siebie, a taki sposób widzenia wymaga przedefiniowania człowieka. Stanie się, za co już instynktownie skrytykowano nowy termin, maszyną. W opowieści neoliberalizmu nie występują żadni robotnicy. Istnieją jedynie ludzie, którzy inwestują w swój kapitał ludzki. Menedżerowie z własnym życiem jako biznesplanem, za którego rezultaty jedynie sami ponoszą całkowitą odpowiedzialność. Powiedzie ci się, to znaczy, że inwestycje były trafne, poniesiesz porażkę — inwestycje były błędne. ” Gary Becker, The Economic Way of Looking at Life, wykład noblowski z 9 grudnia 1992, s. 43. 168

ROZDZIAŁ DWUNASTY

PŁEĆ JEDYNA

Tym samym ekonomia będzie czymś innym niż jednym z wielu sposobów myślenia. Stanie się stylem życia. Człowiek kręci się dookoła i wykonuje różne prace, a efekty tego zbierają się w jego ludzkim kapitale. Człowiek ekonomiczny nie jest już dłużej osobą wymieniającą z innymi przedmioty, tak jak to przedstawiał Adam Smith. Człowiek ekonomiczny jest machiną inwestującą w samą siebie. Możesz obrabować bank, przerwać studia medyczne, wybielić zęby — wszystko to sprowadza się do wolnego wyboru i jak każda decyzja w biznesie oparta na kalkulacji przyniesie zyski lub straty. Bardziej lub mniej udane inwestycje w samego siebie. System gospodarczy stanie się synonimem ludzkiej natury, a ty nie możesz przecież kwestionować własnego wewnętrznego ja. Konflikt, o którym opowiadał Marks, zostaje rozwiązany, jednak nie tą metodą, o jakiej myślał*. To nie środki produkcji się zmieniły — zamiast tego zmienił się sens bycia człowiekiem. Konflikt między pracą i kapitałem neoliberalizm rozwiązuje, przeobrażając po prostu samego człowieka w kapitał — a jego życie w szereg inwestycji, które przeprowadza na swoim rynku wartości. Chrześcijańscy teologowie głosili, że można nakarmić całą ludzką społeczność skórką chleba i rybą. Wierzymy, że umiesz nakarmić się sam. Wierzymy w ciebie. Ten świat może być trudny, ale oddycha on dla ciebie. Innej alternatywy nie ma. A uniwersum pada przed tobą na kolana. Zgodnie z takim podejściem wszyscy będziemy równi. Kobieta w urzędzie pracy i mężczyzna oczekujący na fałszywe dokumenty w pobliżu lotniska w Dhace. Są w równie poważnym stopniu menedżerami samych siebie. Dokładnie tak jak dyrektor, który 8 Thomas Lemke, The Birth of Bio-Politics: Michel Foucaults Lecture at the College de France on Neo-Liberal Governmentality, „Economy and Society” 2001, t. 30, nr 2. ROZDZIAŁ DWUNASTY

169

PŁEĆ JEDYNA

w klasie biznes wyciąga nogi w fotelu, by złapać kilka godzin snu przed następnym spotkaniem. Nie ma między nimi żadnej różnicy, jedynie lepiej lub gorzej realizowane inwestycje w kapitał, którym jest własne ja. I jeszcze różnice w skali kapitału zakładowego, z którym się urodziłeś. Który też można pomnożyć: moja operacja powiększenia piersi była inwestycją, zwierza się radośnie gwiazda reality show. Zdejmuj warstwa po warstwie, a cały czas natykać się będziesz na ekonomię. Twoje życie przełożone na serię inwestycji

we własną markę. Jeśli potraktuje się takie podejście serio — a nie istnieje żadne inne przyjmowane równie poważnie — to oznacza, że kompletnie

zmieniła się sama istota bycia człowiekiem.

Rozdział trzynasty, w którym stwierdzamy, że macica nie jest kapsułą wystrzeliwaną w kosmos

W roku 1965 szwedzki fotograf Lennart Nilsson opublikował swoje pionierskie endoskopowe fotografie płodu ludzkiego. Najpierw w magazynie „Life, a następnie w książce pod tytułem Rodzi się dziecko. Nilsson zaczął eksperymentować z mikroskopem elektronicznym już w roku 1953. Nad książką pracował prawie dwanaście lat. Jego zdjęcia w magazynie „Life” z 30 kwietnia 1965 roku wywołały zachwyt na całym świecie. W ciągu zaledwie czterech dni sprzedano osiem milionów egzemplarzy tego pisma. Płód zwinięty w kłębek, z dużą głową i płetwopodobnymi kończynami unosi się swobodnie we wnętrzu balonu wypełnionego wodą. Tak zwykle wyobrażamy sobie początek naszej egzystencji. Osesek — jak zawieszony w kosmosie astronauta — kontaktuje się z otoczeniem jedynie przez pępowinę. Mama dla niego nie istnieje. Jest wyłącznie pustym wszechświatem, w którym orbituje jego autonomiczny maleńki bohater”. A pusta przestrzeń to macica. Nikt jednak nie może odizolować się od miejsca, z którego można go dojrzeć. Soczewką aparatu fotograficznego jest ! Rozważania na temat indywidualizmu i zdjęć Lennarta Nilssona na podstawie: Karen Newman, Fetal Positions: Individualism, Science, Visuality, Stanford University Press, 1996. ROZDZIAŁ TRZYNASTY

[4H =

PŁEĆ JEDYNA

obiektyw. Fotografie Nilssona nie są jednak dokładnym odbiciem świata — są raczej jego opisem. To, co widzimy na ekstremalnych powiększeniach i mocno wykadrowanych zdjęciach, nie oddaje rzeczywistości. Egzystencja w brzuchu nie jest swobodnym szybowaniem w próżni. I tak naprawdę w tym fotograficznym opisie jest jeszcze kilka momentów dalekich od prawdy. Płód bowiem żywi się „mamą żyje „w mamie” i jest z nią w stałym kontakcie. Kiedy jest mu ciasno, stuka, łomocze i w zasadzie nie da się określić granicy, gdzie kończy się mama, a zaczyna płód. Natomiast na zdjęciach Lennarta Nilssona żadnego uzależnienia nie widać. Płód jest sam jak palec. Mama wyeliminowana. Zdjęcia nie pokazują niczego, co łączy mamę i dziecko: rodzimy się, będąc już pełnosprawnymi, samodzielnymi jednostkami. Obraz życia, jaki przedstawił Lennart Nilsson, zapadł w naszą wspólną wyobraźnię i tam się zatrzymał. Najwyraźniej znaleźliśmy w nim coś, co nas fascynuje. Pytanie, czym jest to coś.

Nauczono nas, że nasze społeczeństwa oparte są na racjonalnych umowach, a nasze gospodarki na wolnych rynkach. A także, że wszyscy — producenci i konsumenci, pracodawcy i pracobiorcy — mają jedną i tę samą świadomość przybierającą różne oblicza. Jedną i tę samą racjonalność wyrażaną w różny sposób. I wreszcie, że świat jest bezosobową sumą wolnych wyborów jednostek. A w gruncie rzeczy społeczeństwo jest kształtowane bardziej przez wojny, eksplorację, rasizm i patriarchat. Rzeczywistość rynkowa jest bardziej rezultatem wygrywania najmocniejszych — bogaty staje się bogatszy, a my, cała reszta, staramy się go dogonić. Gdzieś tam mamy tego świadomość. A mimo to w dalszym ciągu żyjemy w ułudzie. 172

ROZDZIAŁ TRZYNASTY

PŁEĆ JEDYNA

Już od ponad dwóch tysiecy lat, od wydania dzieła filozoficzno-politycznego wielkiego greckiego filozofa Platona pod tytułem Państwo, karmieni jesteśmy opowieściami o tym, że społeczeństwo powstało dzięki racjonalnej decyzji ludzi, aby się zintegrować. Kiedy przekonaliśmy się, że ład przyniesie każdemu pożytek, zaczęliśmy być zależni od siebie nawzajem. Ani wcześniej, ani później. Ten mit stworzenia istnieje w niezliczonych wariantach i tak jak większość innych mitów jest tylko intelektualną konstrukcją. Trudno oczywiście wyobrazić sobie, że wszystko potoczyło się w ten właśnie sposób: Siedzieliśmy przycupnięci gdzieś w grotach. Mrok, chłód, inne kucające postacie w innych grotach i żadnej możliwości rozpoznania, czy przyjaciel to, czy wróg, człowiek czy też mamut. I nagle jedna osoba zrywa się, by wykrzyknąć: - Słuchajcie! Dlaczego nie połączyć sił i nie pomagać sobie w grupie? Możemy wymieniać się przedmiotami, wszyscy na tym

skorzystają! Należy w to wątpić. Pragniemy raczej niezależności. To ona nas uwodzi.

Słynne fotografie Lennarta Nilssona to wariacje na ten sam temat. Na okładce magazynu „Life” mały człowiek unosi się samotnie w czymś, co przypomina przeźroczystą kosmiczną kapsułę. To

byt w macicy, całkowicie od niej niezależny. Płód jest tu autonomicznym indywiduum, a ciało kobiece nie istnieje. Mama tworzy przestrzeń, którą płód wynajmuje. Do wewnątrz dostają się plemniki, na zewnątrz wydostaje się osesek. Ciąża to kobieta spędzająca dziewięć miesięcy na bujanym fotelu stojącym przy oknie. To twoja mama. Była jedynie bezwolnym magazynem. Tam, w niej, było miejsce dla ciebie, ale byłeś od samego początku istotą całkiem samodzielną. Panem próżni, w której się unosiłeś. ROZDZIAŁ TRZYNASTY

173

PŁEĆ JEDYNA

Płód na zdjęciach Lennarta Nilssona ssie swój kciuk i wpatruje się w pustkę przez zamknięte powieki. Dookoła niego rozpościera się czarny wszechświat z unoszącym się w oddali, niby stacja kosmiczna, łożyskiem. To mit stworzenia głoszący historię wolnych istot oczekujących nadejścia ich czasu. Zdjęcia zostały opublikowane w roku 1965. Lyndon B. Johnson został właśnie ponownie wybrany na prezydenta, a John E Kennedy już od roku nie żyje. Ameryka wzmocniła swą obecność w Wietnamie. W ojczyźnie Lennarta Nilssona IKEA otwiera swój drugi dom towarowy, a zespół Rolling Stones daje koncert w Królewskiej Hali Tenisowej. W rzeczywistości większość zdjęć Lennart Nilsson wykonał na martwych embrionach. Mógł swobodnie eksperymentować ze światłem, tłem i ustawieniami. Fotografie były naprawdę doskonałe. To jednak, co miało obrazować życie, było w gruncie rzeczy martwe.

Już od przeszło trzydziestu lat wiemy, że dotyczące człowieka przesłanki w standardowych modelach ekonomicznych są błędne. Człowiek ekonomiczny nie istnieje - w każdym razie w naszej rzeczywistości. Uczepiliśmy się go jednak na dobre. Żeby nie wiem jak ostra była krytyka skierowana pod jego adresem, pozostaje wciąż symbolem ekonomii i pozwalamy mu zagarniać coraz więcej przestrzeni w naszym życiu.

Nie wydaje się, żeby wyniki badań odgrywały jakąkolwiek rolę. Nie wydaje się, żeby miała znaczenie wiedza o tym, jak często budowane przez nas modele ekonomiczne przyczyniają się do zapaści światowej gospodarki. Nie wydaje się też, że odgrywa jakąś rolę to, że raz za razem błędnie przewiduje się boom na rynku, ataki paniki i najróżniejsze szalone pomysły. My i tak nie odpuszczamy. 174

ROZDZIAŁ TRZYNASTY

PŁEĆ JEDYNA

Gromadzimy kawałki wykreowanego przez nas uniwersum, umieszczamy je w modelach i obwołujemy wystarczająco poprawnym obrazem świata. Wciąż na nowo okazuje się, że założenia koncepcji człowieka ekonomicznego nie wytrzymują krytyki. Nasze decyzje nie są ani obiektywne, ani racjonalne, dowodzili już trzydzieści lat temu Kahneman i Tversky. Jednak nawet ich argumenty niewiele zmieniły. Zdajemy sobie sprawę, że człowiek ekonomiczny w rzeczywistości nie istnieje. To jednak, jak się wydaje, nie stanowi dla nas przeszkody, by sytuować go w centrum nauk ekonomicznych, a także by wprowadzać jego logikę w coraz większe obszary naszego życia. Książka pod tytułem Freakonomics, wydana w roku 2004, fenomen na skalę międzynarodową, obwieściła wszem i wobec, że każdy element naszego bytu podlega regułom gospodarki rynkowej. Pod koniec lat siedemdziesiątych lewicowy filozof francuski Michel Foucault nie wyobrażał sobie, że tak daleko posunąć się mogą nawet ci najbardziej szaleni neoliberałowie. A teraz nagle ta właśnie książka stała się najlepiej sprzedającym się wydawnictwem kieszonkowym w głównym nurcie ekonomii. Trafiali się też ekonomiści, którzy zarówno głośno, jak i wnikliwie krytykowali koncepcję człowieka ekonomicznego. A mimo to jest on nadal symbolem systemu gospodarczego. To o nim myślimy, kiedy w zwyczajnej rozmowie mówimy o „logice ekonomicznej”, a te pojawiające się teorie krytyczne traktujemy, w najlepszym razie, jako suplement. To człowiek ekonomiczny rozpiera się w centrum i to on staje się dla innych wzorcem. Teorią, która w ostatnich latach zdobyła największe uznanie, jest ekonomia behawioralna”. Wkłada wiele wysiłku, by dowieść, że ludziom nie zawsze chodzi wyłącznie o własny zysk, że 2 Więcej na temat ekonomii behawioralnej w: Robert Ostling, Beteendeekonomi och konsumentpolitik [Ekonomia behavioralna i polityka

ROZDZIAŁ TRZYNASTY

ra+ um

PŁEĆ JEDYNA

sprawiedliwość ma dla nich znaczenie i że ich preferencje mogą się z czasem zmieniać. Ekonomiści behawioralni wykazują, że nie zawsze trafnie interpretujemy informacje i że nie zawsze podejmujemy decyzje zgodne z naszymi upodobaniami. To bardzo ważne argumenty i stanowią duży krok naprzód w stosunku do teorii leżącej u podstaw człowieka ekonomicznego. Równocześnie jednak ekonomia behawioralna w rzeczywistości zachowuje człowieka ekonomicznego, traktując go jako punkt wyjścia. Jej wyznawcy podejmują wysiłki, aby za pomocą eksperymentów i studiów udokumentować wyjątki od doktryny, ale ideałem i główną przesłanką w dalszym ciągu jest wyalienowana jednostka. Ekonomia behawioralna przekonuje nas, że ludzie potrzebują pomocy, ponieważ najwyraźniej zachowania racjonalne nie przychodzą im łatwo. Potrzebujemy wsparcia, a nawet porządnego kuksańca w dobrym kierunku. Całkiem po prostu nie jesteśmy perfekcyjnymi aktorami gospodarki. Zadaniem państwa będzie zatem stworzenie lepszego systemu zachęt, by za ich pomocą zmusić nas

do właściwych reakcji, bez odrzucania własnych upodobań. W konsekwencji podejmuje się często akcje polityczne trafiające do niewielkiej w gruncie rzeczy grupy ludzi — jak na przykład przekonywanie do zmniejszenia używania elektryczności poprzez przekazanie informacji umożliwiającej podjęcie racjonalnej decyzji. Nie podnosi się natomiast podatku od emisji dwutlenku węgla ani też nie przeprowadza się państwowych inwestycji w sferze tak

zwanej zielonej technologii i wydajności energetycznej miast. Nadwaga jest zwalczana podobnymi metodami. Łatwo będzie znaleźć informacje na temat ilości cukru w różnych produktach, natomiast nie podejmuje się zdecydowanych działań w kierunku rzeczywistego rozwiązania problemu w samym przemyśle spożywczym. Nie można naturalnie winić ekonomistów behawioralnych za to, konsumpcji], Integrations-och Jimstilldhetsdepartamentet [Ministerstwo do spraw Integracji i Równouprawnienia], 2009.

ROZDZIAŁ TRZYNASTY

PŁEĆ JEDYNA

że ich analizy często wykorzystywane są przez polityków unikających podejmowania trudnych decyzji. Teorie te stanowią niewątpliwie duży krok w dobrym kierunku. Nie zmienia to jednak faktu, że ekonomia w dalszym ciągu jest nauką o wyborach, a nie nauką o przetrwaniu, gospodarowaniu i rozwoju społeczeństwa. Ekonomistom behawioralnym brak kompleksowego spojrzenia na społeczeństwo, nie ma też w ich pracach analiz wyjaśniających, jak się formują i organizują ludzie. Ekonomia wciąż zajmuje się jednostką, nie traktuje współzależności jako fundamentalnej części naszego człowieczeństwa, a stosunki władzy nie mają kluczowego znaczenia w ekonomii. Innymi słowy, człowiek ekonomiczny wciąż trzyma się mocno. „Wszyscy jesteśmy indywidualnymi jednostkami” - mówimy często, kiedy chcemy odwołać się jeszcze mocniej do naszego człowieczeństwa. Jakby jednoczyło nas ono bez względu na klasę, płeć, rasę, wiek, pochodzenie i doświadczenie. Jakby to człowieczeństwo zrodziło się bez względu na klasę, płeć, rasę, wiek, pochodzenie i doświadczenie. Uwarunkowania, fizyczność i kontekst traktujemy jak warstwy, które trzeba zedrzeć. Zaciemniają tylko obraz. Zakładamy z góry, że jeśli chcemy rozmawiać o tym, jaka jest rzeczywistość, musimy tę rzeczywistość zignorować. Człowieczeństwo jednak odczuwa się właśnie poprzez płeć, fizyczność, pozycję społeczną, rodowody oraz doświadczenia, które ze sobą przynosimy. Innej możliwości nie ma.

Choć wydaje się nam, że właśnie tego wszystkiego musimy się wyprzeć. I że musimy znaleźć w sobie świadomość racjonalności, która ma być u wszystkich taka sama. „Kobiety także są indywidualnymi jednostkami”, twierdzimy. Bycie jednostką to synonim bycia człowiekiem, a z kolei jednostka jest elementarną cząstką gospodarki. Ekonomia stała się „nauką o jednostkach, a słowo „jednostka” oznacza właśnie, że nie da się ROZDZIAŁ TRZYNASTY

—_H H

PŁEĆ JEDYNA

podzielić. Jest najmniejszą cząstką, do jakiej można sprowadzić całość. Jak atom w fizyce Newtona. Wystarczy zrozumieć jednostkę, aby zrozumieć wszystko. A jednak jednostka to nie całkiem to samo co człowiek. Duża część głównych cech człowieczeństwa jest właśnie podzielna. Nie wszystkie kobiety mogą urodzić dziecko. Nie wszystkie też kobiety chcą to dziecko urodzić. Ale to, co różni ciało kobiety od ciała mężczyzny, to właśnie zdolność zajścia w ciążę i urodzenia dziecka. Ten, kto jest człowiekiem, może ulec podziałowi w taki sposób, że powstaną dwa osobniki. Tak powołani zostali do życia wszyscy ludzie. Rodzimy się z innych. I żyjemy dzięki innym, a także dzięki innym mamy zdolność przetrwania. Nie rozpoczynamy naszego życia jako byt niezależny, aby później stać wobec konieczności tworzenia jakiegoś rodzaju relacji i więzi z innymi. Kiedy jednak zaczynamy wyliczać argumenty potwierdzające wagę istnienia społeczeństwa, prawie zawsze zaczynamy od

autonomicznej jednostki, a potem wyliczamy wszystkie powody, dla których jednostka ta powinna stworzyć współzależności i relacje. — Będzie jej łatwiej produkować żywność. — Będzie jej łatwiej obronić się przed dziką zwierzyną. — Będzie bardziej szczęśliwa. - Otrzyma pomoc w razie choroby. — Będzie żyła dłużej. Istnieje mnóstwo zalet w relacjach z innymi ludźmi! Jak byśmy kiedykolwiek mieli możliwość wyboru. Proces ten, w istocie rzeczy, przebiega w sposób zupełnie odmienny. Rodzimy się już na skutek decyzji i oczekiwań innych ludzi. Bycie dzieckiem oznacza całkowitą zależność od innych. * Sarah Franklin, Fetal Fascination: New Dimensions to the Medical-Scientific Construction of Fetal Personhood, w: Off-Centre: Feminism and Cultural Studies, HarperCollins Academic, 1991. 178

ROZDZIAŁ TRZYNASTY

PŁEĆ JEDYNA

Nigdy nie doświadczyliśmy czegoś innego. Całkiem bezradni wobec ich pragnień, wymagań, miłości, neuroz, traum, rozczarowań i życia, którego nie dostąpili. Z kolei opieka nad dzieckiem wymaga ciągłego zaspokojenia potrzeb innego człowieka i dzięki tej więzi dziecko musi krok za krokiem zdobywać coraz większą samodzielność. Tak jak akcentowała to teoretyczka feminizmu Virginia Held: bycie w pełni zależnym od innych leży w naturze człowieka”. Wyzwaniem jest raczej to, by udało się znaleźć i wyrzeźbić własną tożsamość. Odkrawać coraz więcej miejsca dla własnego ja. Cały czas w tych samych warunkach. Również i ci, którzy opiekują się dzieckiem, muszą w trosce o siebie mieć możliwość zachowania własnego ja. Nie dać się pochłonąć całkowitemu zaangażowaniu, nie dać się wciągnąć w przekonanie, że tyle jesteśmy warci, ile nas potrzebują. Powodzenie w realizacji tego procesu i utrzymanie wzajemnej

współzależności obu stron w granicach rozsądku jest wyzwaniem, które pojawia się w życiu większości ludzi i społeczeństw. Każdego dnia i w każdej godzinie. Tak wiele psychicznych i emocjonalnych urazów właściwych naszemu życiu zdarza się właśnie tu. I może nic dziwnego w tym, że uciekamy w iluzje, w których wszystko wygląda inaczej. Iluzje, w których jesteśmy sami jak palec. Unoszący się w pustych przestworzach z pępowiną stanowiącą jedyny kontakt z otoczeniem. Człowiek ekonomiczny nie pasuje do rzeczywistości. Wiemy

o tym już od lat. Inną sprawą jest pytanie, dlaczego tak bardzo pragniemy, by do tej rzeczywistości pasował. * Virginia Held, Mothering Versus Contract, w: Jane J. Mansbridge, Be-

yond Self-Interest, University of Chicago Press, 1990. 5 Problem ten także z innej perspektywy i z innymi wnioskami poruszany jest w: Susan Feiner, Reading Neoclassical Economics: Toward and Erotic Economy of Sharing, w: Drucilla Barker, Edith Kuiper, Toward a Feminist Philosophy of Economics, Routledge, 2003. ROZDZIAŁ TRZYNASTY

[enoo

PŁEĆ JEDYNA

Najwyraźniej pragniemy być jak on. Pragniemy mieć jego niezależność i to przewidywalne uniwersum, w którym żyje. Wygląda na to, że jesteśmy gotowi zapłacić za to wysoką cenę. Co tak naprawdę dostajemy w zamian za to, że z taką determinacją bronimy go przed rzeczywistością?

Rozdział czternasty, w którym odkrywamy w człowieku ekonomicznym nieoczekiwaną głębię i strach

Na Zachodzie w XVI i XVII wieku stosunek człowieka do natury uległ zmianie'. Przeszedł od obrazu świata, w którym człowiek chroniony był przez jedno, często kobiece, żyjące i labilne uniwersum, do świata, w którym mężczyźni byli wyizolowanymi, obiektywnymi obserwatorami i zdobywcami natury. Natura zaś z pełnej życia i ruchu (nierzadko w sposób wywołujący strach) stała się bierna, martwa i wreszcie mechaniczna. Mężczyzna został wyizolowany od wszystkiego: stał się niezależnym osobnikiem z zadaniem podporządkowania sobie świata. Kobieta skonstruowana została jako ta druga: miała go wiązać ze wszystkim, czego z sobą nie wnosił. Z zależnością, naturą, cielesnością, życiem. On jest rozsądkiem. Ona emocją. On jest mózgiem. Ona zmysłowością. On jest samodzielny. Ona zależna. On jest aktywny. Ona bierna. On samolubny. Ona poświęcająca się. On jest twardy. Ona łagodna. On jest wyrachowany. Ona nieprzewidywalna. On jest racjonalny. Ona irracjonalna. On izoluje się od wszystkiego. Ona jest ze wszystkim związana. On podchodzi do świata w sposób naukowy. Ona szuka w nim mistyki. ! Więcej: Gillian Hewitson, Feminist Economics, Edward Elgar Publishing Ltd, 1999, s. 108-138.

ROZDZIAŁ CZTERNASTY

181

PŁEĆ JEDYNA

Mężczyźni uczą nas, że istnieją sprawy, dla których warto oddać życie. Kobiety uczą nas, że istnieją sprawy, dla których warto Żyć. Tak wyobrażamy sobie podział ról. To po prostu taniec. Byłoby oczywiście wspaniale, gdyby tym właśnie był — tylko tańcem. W rzeczywistości z punktu widzenia statystyki nie odgrywa większej roli to, czym zajmują się mężczyźni i kobiety. Istnieje jednak na ten temat mnóstwo opinii, do których stale się odwołujemy. Kobieta musi zawsze uwzględniać to, czego oczekuje się od jej płci. To samo dotyczy mężczyzn. Jednak nie dokładnie w ten sam sposób. Rzadko chcąc zatrzeć role związane z płcią, ubiera się małych chłopców na różowo, a od męskich szefów oczekuje się kwiecistych strojów: „by byli traktowani poważnie”. Wyglądałoby to po prostu głupio. Natomiast od kobiety zajmującej wysoką pozycję w życiu gospodarczym oczekuje się wciąż, by jej strojem był ciemny garnitur. Pojawiając się ustrojona w falbanki i spódniczkę, ryzykuje obgadywanie przez kolegów. Jej strój musi być neutralny: mianowicie męski. Musi dopasować się do już istniejącej struktury, skonstruowanej wokół cielesnej powłoki mężczyzny. Jednocześnie nie wolno jej być za mało kobiecą. W dalszym ciągu ma być kobietą, — ale kobietą dającą wyraźnie do zrozumienia, że wykonuje zawód tradycyjnie męski. Ten przymus ciągłego lawirowania nie należy do rzeczy łatwych. Nasze oczekiwania w stosunku do mężczyzn są natomiast

całkowicie odmienne. Nikt nie żąda od Jamiego Olivera, by dopasował się do roli związanej z płcią kobiecą tylko dlatego, że gotowanie w domu było zajęciem tradycyjnie przypisanym kobiecie. Telewizyjny kucharz Oliver jest traktowany poważnie właśnie dlatego, że podkreśla swoją chłopięcość. Oliver nie sieka 182

ROZDZIAŁ CZTERNASTY

PŁEĆ JEDYNA

bazylii. Oliver zawija bazylię w ściereczkę, wali tym o stół, postękuje, nokautuje, zmusza bazylię do kapitulacji — to wszystko, zanim wrzuci ją do garnka. W podobny sposób personel przedszkola reaguje na różowe stroje baletowe małych dziewczynek, jeśli jego ambicją jest zwalczanie tradycyjnego podziału ról. Na zajęcia gimnastyczne, te stereotypowe, się nie nadają. Nie w postępowym skandynawskim państwie dobrobytu. Uważamy tu, że dzieci muszą mieć możli-

wość takiego rozwoju, by stać się w przyszłości ludźmi wolnymi od stereotypów, a bieganie dziewczynek na gimnastyce w różowych

strojach baletowych temu przeszkadza. To przecież sprowadza je do roli związanej z ich płcią, w której być może wcale nie czują się komfortowo. Tym samym wychowawcom - troskliwym, o dobrych intencjach — na myśl nie przyjdzie, by zająć się bliżej strojami chłopców. Różowy strój baletowy traktowany jest jako stereotyp przypisany

płci, równie tradycyjne stroje gimnastyczne chłopców traktowane są natomiast jako neutralne. Męskość dominuje niemal stale. To jest wpisane w koncepcję. Szekspirowski książę Hamlet może jako postać reprezentować ogólnoludzkie problemy: „być albo nie być” oznacza bycie jak on. Jest dla wszystkich — także dla kobiet — symbolem człowieczeństwa. Rozmyślania Hamleta to ludzkie doświadczenia. Mężczyzna jest wzorcem, a człowieczeństwo — synonimem męskości. Rodzenie dzieci natomiast ludzkim doświadczeniem nie jest. To doświadczenie kobiece. Tak nauczono nas postrzegać świat. Doświadczenie kobiece jest zawsze odseparowane od tego co ogólnoludzkie. Nikt nie czyta książek o porodach po to, aby zrozumieć ludzką egzystencję. W tym celu czytamy Szekspira. Lub też któregoś z wielkich filozofów, piszących o tym, jak ludzie wyrastają niby grzyby z ziemi i natychmiast zaczynają spisywać między sobą

umowy społeczne. ROZDZIAŁ CZTERNASTY

M coW

PŁEĆ JEDYNA

Jedynie kobieta posiada płeć. Mężczyzna jest po prostu ludzki. Egzystuje wyłącznie jedna z płci. Ta druga jest wariantem, odbiciem, dopełnieniem. W świecie ekonomii uważa się, że wszyscy jesteśmy istotami ra-

cjonalnymi, nastawionymi na maksimum korzyści i egoistycznymi. To cechy traktowane zawsze jako tradycyjnie męskie. I dlatego też przyjmujemy je jako neutralne. Nie reprezentują żadnej płci - bowiem mężczyzna nigdy płci nie posiadał. Jedyną płeć symbolizować będzie człowiek ekonomiczny. Teoria ta cały czas

głosi jednocześnie, że ktoś inny symbolizuje opiekę, troskę i więzi międzyludzkie. Chociaż wszystko to jest niewidoczne. Chcesz zaistnieć w systemie gospodarczym — musisz upodobnić się do człowieka ekonomicznego. A jednocześnie to, co nazywamy ekonomią, konstruuje cały czas zupełnie inną opowieść. Mieści się w niej wszystko, co należy wyeliminować po to, by człowiek eko-

nomiczny mógł być tym, kim jest. Po to, by mógł powiedzieć, że nic innego nie istnieje.

Że kobiety mają taką samą wartość jak mężczyźni. Że stanowią uzupełnienie mężczyzn.

I że nie są od nich gorsze. We wszystkich tych stwierdzeniach kobietę przedstawia się jako

wariant męskości. Albo jest kobietą „jemu podobną”. Albo jest ona „jego przeciwieństwem. Istnieje, lecz zawsze w relacji do niego. Albo przedstawia sobą wartość, gdyż jest jak mężczyzna, albo przedstawia sobą wartość, gdyż jest jego uzupełnieniem. Zawsze jednak ma to związek z mężczyzną. Zgodnie z tym rozumowaniem

może ona po prawdzie robić wszystko: i pracować, i być badaczem, i kochać się, i bekać, i wywołać wojnę, i być racjonalną, i kierować wielkimi maszynami. Dokładnie jak on. A zatem musi mieć te 184

ROZDZIAŁ CZTERNASTY

PŁEĆ JEDYNA

same prawa i korzyści, co on. Jednak w momencie kiedy przestaje być „jak on nie może już stawiać żądań równouprawnienia. „Tak długo, jak mężczyźni w ciąży i kobiety w ciąży traktowani są tak samo, dyskryminacji nie ma” — brzmiała w 1974 roku sentencja wyroku amerykańskiego Sądu Najwyższego w sprawie Geduldig v. Aiello?. Tematem sprawy sądowej było pytanie, czy ciąża mogła być wyjątkiem, którego nie obejmowało ubezpieczenie. Sąd zadecydował, że mogło nie obejmować. W treści umowy ubezpieczeniowej przecież nie użyto określenia płci. Wskazywano w niej jedynie na „oso-

by w ciąży”. A to, że we wszystkich sprawach (z przyczyn znanych większości) były to kobiety, nie miało ze sprawą nic wspólnego. Kobieta może działać w obszarach, które mają znaczenie w gospodarce lub polityce tylko wówczas, gdy swoją cielesność zostawi gdzie indziej. Idea głosząca, że kobieta przedstawia sobą wartość, dlatego że jest „jak mężczyzna, oznacza pewną swobodę, lecz pełną uwarunkowań. Choć ten drugi tok rozumowania -— w którym kobieta ma znaczenie tylko jako „suplement mężczyzny” - jeszcze bardziej (jeśli to w ogóle możliwe) tę swobodę ogranicza. Kobiecość jest w tym przypadku znów wariantem męskości. Kobieta nie musi być „jak om, lecz w zamian zmuszona jest być zwykłą żoną dającą światu przeciwwagę dla bezwzględnego, rozwijającego się rynku. Mężczyzna chciał w jakiś sposób doświadczyć tych sfer ludzkich doznań, których sam u siebie nie tolerował. Społeczeństwo narzuciło kobiecie przymus bycia tym wszystkim, na co nie daje sobie przyzwolenia mężczyzna: łagodnością, wrażliwością, cielesnością, emocją, naturą — tą mistyczną melancholią drugiej strony księżyca. Jest zmuszona być ciałem, emocjami, > Regina Graycar, Jenny Morgan, The Hidden Gender ofLaw, Leichhardt: Federation Press, 1990. ROZDZIAŁ CZTERNASTY

185

PŁEĆ JEDYNA

naturą, tym, co subiektywne i specyficzne, ponieważ on tym wszystkim nie jest. Skazana jest na to przez swoją biologię. Tym razem punktem wyjścia do jej zdefiniowania nie jest to, kim on jest, ale wręcz — kim nie jest. W obu jednak wypadkach punktem wyjścia jest on. Kobieta musi więc albo dowieść, że jest „jak mężczyzna”, albo udowodnić, że może stanowić jego uzupełnienie. Nie mówi się o niej nigdy dla niej samej. Istnieje bowiem tylko jedna płeć. Kiedy w komedii romantycznej Pretty Woman Richard Gere jako wyalienowany biznesmen zabiera Julię Roberts do opery, jest bardziej zainteresowany jej reakcjami na La Traviatę niż samym przedstawieniem. Muzyka Verdiego nie wyciska z niego samego

łez. Może jednak obserwować reakcję partnerki. Potrzebuje jej, by dotrzeć do swych własnych emocji, a jedyną pewną strategią, jaka przychodzi mu do głowy, by zbliżyć się do własnych uczuć, jest rola obserwatora kobiety. To ona wzbudza w nim chęć życia. I nagle uświadamia sobie, że ją kocha. Przez posiadanie i zdobywanie kobiety mężczyzna ma szansę wejść w kontakt z tą sferą samego siebie, której się zwykle wypiera. Zależność, emocje, relacja, przyjemność i kapitulacja. Kobieta jest, mimo wszystko, człowiekiem - nie żadnym innym tworem. I tak naprawdę on ma tego świadomość. „Szukałeś kwiatu, znalazłeś owoc. Szukałeś źródła. Znalazłeś morze. Szukałeś kobiety i znalazłeś duszę — rozczarowałeś się”, napisała poetka Edith Sódergran*. On pracuje 80 godzin w tygodniu nad tym, by ze swojego biura, usytuowanego gdzieś wysoko w drapaczu chmur, całkiem obiektywnie podejmować decyzje najwyższej wagi, które z nim samym nie mają nic wspólnego. Wieszając rankiem płaszcz w szatni, * Z wiersza Dagen svalnar [Nadchodzi chłód dnia], 1916.

186

ROZDZIAŁ CZTERNASTY

PŁEĆ JEDYNA

porzuca samego siebie. Nie ma innego sposobu. Czuje zapach własnej choroby w ciałach innych, toteż stara się ich unikać. Co wcale nie oznacza, że nie idzie z nimi do łóżka — bo od tego już wcale nie stroni. Jest bezradny wobec swojej żądzy posiadania kobiety. Szuka u niej wszystkiego, z czym musiałby inaczej zerwać kontakt. Swojego dzieciństwa, swego ciała, seksualności i tego wszystkiego, czego nie umie ubrać w słowa. Ale po chwili znajduje jedynie odwróconego i gapiącego się na niego człowieka, pełnego tego samego strachu, który, jak cały czas podejrzewał, istniał w jego własnych oczach. Dziś każda cecha nazywana przez nas męską należy do cech definiujących racjonalny sposób działania. Zdystansowany, pragmatyczny i obiektywny. On wie, czego chce, i jest gotów zrobić wszystko, by to osiągnąć. Ale nawet i sami mężczyźni nie charakteryzują się tylko takim działaniem. Mimo tego właśnie te przymioty przyjęliśmy nie tylko za wzorzec, ale wręcz za synonim człowieczeństwa. W głębi duszy uważamy, że każde nasze działanie można zredukować do jednej świadomości. Jednej płci. Ta jednostronna perspektywa człowieka ekonomicznego ma też wielu krytyków. Według nich cierpi on na brak głębi uczuć, znajomości psychologii człowieka i jego wielowymiarowości. Jest prymitywnym, samolubnym liczydełkiem. Wręcz karykaturą. Z jakiego więc powodu tę jednowymiarową papierową figurę puszczamy

w obieg? To przecież głupota. Co on ma wspólnego z nami? Ci, którzy go krytykują, zapominają o czymś istotnym. Nie jest on, co prawda, taki jak my, posiada jednak głębię uczuć, strach i marzenia, z którymi możemy się identyfikować. Człowiek ekonomiczny nie może być jedynie prostą, papierową figurą, zwykłym psychopatą czy też ulotną halucynacją. Skąd więc to nasze oczarowanie? Dlaczego tak desperacko usiłujemy ROZDZIAŁ CZTERNASTY

187

PŁEĆ JEDYNA

każdą sferę naszego bytu wcisnąć w jego obraz świata, mimo że wszystkie badania dowodzą nieprzystawalności do rzeczywistości tego właśnie modelu ludzkiego działania? Desperacja, z jaką chcemy wtłoczyć wszystkie sfery naszego życia w coś wyobrażonego, mówi sporo o tym, kim jesteśmy. I czego się boimy. Do tego ciężko jest się przyznać przed samym sobą. Fakt, że działania człowieka ekonomicznego są karykaturalnie wręcz proste, nie musi oznaczać, że nie został on zrodzony z głę-

bokich wewnętrznych konfliktów. Jego tożsamość, jak się utrzymuje, jest całkiem niezależna od innych ludzi. Żaden człowiek nie jest wyspą, mówimy na to, i twierdzenie, że człowiek ekonomiczny jest całkowicie niezależny wzbudza tylko nasz śmiech. To wówczas, gdy nie rozumiemy jego natury. Nie da się zbudować ludzkiej tożsamości bez związku z innymi. I bez względu na to, czy chce on tego, czy nie, dotyczy to również człowieka ekonomicznego. Konkurencja jest centralnym punktem jego tożsamości, a właśnie ona jest całkowicie zależna od innych ludzi. Człowiek ekonomiczny jest w najwyższym stopniu związany z innymi. Ale

związek ten jest innego rodzaju. Jest do nich przywiązany. A nawet w nich zaryglowany. W rywalizacji. Bez niej człowiek ekonomiczny jest niczym i dlatego wciąż potrzebuje innych ludzi - by z nimi konkurować. Nie egzystuje w świecie pozbawionym relacji. Żyje w świecie, w którym wszystkie relacje zredukowane zostały do relacji wywołanych wzajemną konkurencją. Jest agresywny i narcystyczny. I żyje w ciągłym konflikcie z samym sobą. Z naturą i innymi ludźmi. Wierzy, że tylko

* Susan Feiner, Portrait of Homo Economicus as a Young Man, w: Mark Osteen, Martha Woodmansee, The New Economic Criticism: Studies at the Intersection ofLiterature and Economics, Routledge, 1999.

188

ROZDZIAŁ CZTERNASTY

PŁEĆ JEDYNA

konflikt powoduje ruch. To jego życie: wypełnione wyzwaniami, udręką i silną tęsknotą. Jest człowiekiem w nieustannej ucieczce.

Różnica między całkowitą zdolnością produkcyjną małżeństwa a sumą zdolności produkcyjnych dwojga samotnych osób stanowi zysk małżeństwa. Mierzy się ją (w niektórych przypadkach) wertykalną odległością między wiecznie elastyczną częścią krzywej popytu wyprowadzanej dla żon a krzywą podaży dla tej samej grupy. Ot, takie sobie teorie ekonomii miłości. To kakofonia naszej wyobraźni o niezależności i o desperackim marzeniu o kontroli. Zakładamy, że Mj (Mężczyzna-ja) kocha Kj (Kobietę-ją), jeŚli jej szczęście wpisuje się w jego działanie dla własnej korzyści, a być może również jeśli Mj uważa za wartość samą w sobie emocjonalny i fizyczny kontakt z Kj. Wyraźnie widać zatem, że Mj może zyskać na partii z Kj. Spędzając czas razem, miałby okazję sprawić, by jej szczęście było jeszcze większe (klepnąć w pupę dla żartu, zdjąć puszki z najwyższej półki w kuchni i kochać się z nią w nocy). Tym sposobem jego własna korzyść też będzie większa. Produkcja wszystkiego, co stanowi miarę „kontaktu” z Kj, mogłaby poza tym stać się tańsza w związku, niż gdyby M] i Kj żyli każdy dla siebie. Nawet jeśli Kj nie darzyłaby miłością Mj, zyskałaby na związku z nim. Ponieważ on kocha ją i jej szczęście wliczone jest w jego działanie dla własnej korzyści, jest gotowy przekazywać jej fundusze zwiększające jej szczęście nawet wówczas, gdy nie odwzajemnia jego uczuć. Związek oparty na miłości, tak jak opisują to ekonomiści, jest racjonalną i wykalkulowaną relacją dwojga niezależnych osób. Odrzucają zatem wszystko to, na czym uczuciowy związek w istocie się opiera. Następnie twierdzą, że problem został przez ROZDZIAŁ CZTERNASTY

- co o

PŁEĆ JEDYNA

nich rozwiązany. Znaleźli racjonalne rozwiązania irracjonalnych problemów. Uporządkowali chaos rozlicznych idei. Nawet nasze związki uczuciowe podlegają według nich tej samej zdystansowanej racjonalności. Oboje, i kobieta, i mężczyzna, przyjmują postawę człowieka ekonomicznego. Panujemy nad każdą sytuacją, podchodzimy do wszystkiego z dużą rezerwą i stoimy zawsze trochę obok samych siebie. Całkowita kontrola. I całkowite bezpieczeństwo. Człowiek ekonomiczny jest największym kusicielem na ziemi, ponieważ usuwa z naszej drogi to wszystko, co napawa nas strachem. Ciało, uczucia, współzależność, brak poczucia bezpieczeństwa i ułomność. To wszystko nie istnieje w jego rzeczywistości. Nasze ciała to ludzki kapitał, zależności nie ma, a Świat jest zawsze przewidywalny. Nie ma żadnych dysproporcji. Żadnej ułomności. I nic, czego mielibyśmy się bać. I to jest powód, dla którego kurczowo się go trzymamy. Pomaga nam wydobyć się z naszych lęków. I stanowi też jedyną próbę jak najdalszej ucieczki od wszystkiego, co się liczy. Człowiek ekonomiczny przeobraża uczucia ludzkie w upodobania. Stają się one bezosobową kolekcją życzeń. Zamówieniami z menu, które mogą być spełniane lub też nie. Zależy, czy już masz to, czego potrzebujesz. Te są usunięte z listy i nigdy się do ciebie nawet nie zbliżą. Uczucia nie są przy takim podejściu elementem konstytuują-

cym człowieka. Uczucia są czymś, co sortujemy, porządkujemy, układamy w stosy i projektujemy w jego świecie. Gniew może ci pomóc w negocjacjach. Symulowanie rozkoszy w łóżku jest częścią „modelu racjonalnego sygnalizowania”. Miłość to uczucie, gdy dobre samopoczucie kogoś innego wpisuje się w twoje działanie dla własnych korzyści: zmniejsza konflikty, a zatem i koszty w tych relacjach, w których nasz wybór pada na produkcję 190

ROZDZIAŁ CZTERNASTY

PŁEĆ JEDYNA

i wychowanie dzieci. I nie musisz panować nad swoimi emocjami. To znaczy: tak długo, jak długo pozostajesz w świecie człowieka ekonomicznego. Ma to swoje zalety. W wiele spraw nie musisz się angażować.

W taki sam sposób jak twoje uczucia przeobraziły się w upodobania, tak znika twoje ciało. Człowiek ekonomiczny przeobraża je w ludzki kapitał. Nagle nie jest już częścią ciebie, a staje się czymś, czego jesteś właścicielem. Ciało staje się kapitałem, który można w różny sposób wykorzystać i w który można zainwestować. Teorie ekonomiczne sytuują nas poza naszym ciałem. Możesz

je wynająć lub sprzedać. Jak jakiekolwiek inne lokum. Zmienić je, inwestować w nie i w końcu pozwolić im umrzeć. Jesteś właścicielem, twoje ciało kapitałem, i tak wygląda wasza relacja. Stajemy się ludzcy mimo naszych ciał, a nie dzięki naszym ciałom. Przypominanie o nich jest równoznaczne z przypominaniem o tym, że i bezradność, i całkowite uzależnienie jest również

częścią naszego człowieczeństwa. Że ciało rodzi się z innego cia-

ła, a ten pomarszczony nowo narodzony człowiek jest całkowicie bezbronny wobec otaczającego go świata. Umiera — pozbawiony jego miłości. Wszystkiego się spodziewa i wszystkiego potrzebuje. Choroba wpędza go na powrót w całkowite uzależnienie. Potem przychodzi starość i śmierć. W świecie człowieka ekonomicznego śmierć natomiast jest decyzją handlową. Zamknąć, nie zamknąć? Czy korzyść z tego, że żyję, jest większa od tego bólu? Więcej myśleć nie musisz. W śmierci nie ma żadnego sensu. W życiu zresztą też. Celem jest stworzenie świata tego celu pozbawionego. I to sprawia ból. Kiedy zmieniamy nasze ciało w kapitał ludzki, znikają też wszelkie możliwe konsekwencje polityczne, które mogłoby ono powodować. Ręce, które dźwigają, nogi, które nas niosą, palce, które wskazują, podłoga, którą się myje, usta, które się karmi. Cia-

ło, w gruncie rzeczy, jest podstawą gospodarki. ROZDZIAŁ CZTERNASTY

M so e

JEDYNA PŁEĆ

I gdyby ciało traktować na serio, jako punkt wyjścia w ekonomii, miałoby to długofalowe następstwa. Społeczeństwo zorganizowane wokół potrzeb, które dla wszystkich ludzkich ciał są wspólne, byłoby kompletnie różne od tego, jakie znamy dziś. Głód, zimno, choroby, brak opieki i brak żywności byłyby centralnymi problemami ekonomii. A nie — jak to jest dziś — żałosnymi ubocznymi skutkami systemu, jedynego, jaki w ogóle istnieje. Nasze ekonomiczne teorie odrzucają fakt istnienia ciała ludzkiego i odżegnują się od wszystkiego, co jest z nim związane. Że ludzie rodzą się mali, że kiedy umierają, są słabi, że skóra drapana ostrym narzędziem na pewno zacznie krwawić, bez względu na to, kim jesteś, skąd przychodzisz, ile zarabiasz i gdzie mieszkasz. W ciele zaczyna się wszystko, co nas łączy. Trzęsiemy się, kiedy marzniemy, pocimy się kiedy biegniemy, krzyczymy, kiedy przychodzimy na świat i kiedy rodzimy dzieci. To dzięki ciału możemy dotrzeć do innych ludzi. Człowiek ekonomiczny musi je więc skasować. Udawać, że nie istnieje. Na ciało patrzymy tak, jakby było obcym kapitałem. I ogarnia nas samotność.

Poza ucieczką przed ciałem i uczuciami człowiek ekonomiczny jest też ucieczką przed zależnością. I to by się zgadzało. Często przecież to poprzez ciało przejawia się poczucie tej zależności.

Człowiek ekonomiczny nigdy nie ma potrzeb: on chce tylko posiadać. I jeśli jesteśmy jak on, nigdy nie czujemy się porzuceni i nigdy też nie potrzebujemy o cokolwiek prosić. Nigdy nie musimy mieć uczucia, że na coś nie zasługujemy, i nigdy nie musimy zajmować się konsekwencjami przyjęcia czegoś bez możliwości oddania. W świecie człowieka ekonomicznego nic takiego nie istnieje. Wszystko idzie gładko. To jedyna koncepcja wolności, jaką potrafi sobie wyobrazić. 192

ROZDZIAŁ CZTERNASTY

PŁEĆ JEDYNA

I sam na nią wpadł. Człowiek ekonomiczny jest ucieczką przed niepewnością. Wszystko idzie zgodnie z kalkulacją. Wszystko jest przewidywalne. Jesteś w stanie wyliczyć objętość piłki poprzez dzielenie jej na

coraz mniejsze prostokąty. Dokładnie jak życie. Ruchy masy ludzkiej i siły tą masą kierujące. Wszystko porusza się według abstrakcyjnych praw. Człowiek ekonomiczny jest także ucieczką przed słabością. Jesteśmy panami wszechświata gotowego na każde nasze najmniejsze skinięcie.

W opowieści o ekonomii wydaje się, że

jest to tego świata jedyne zadanie. Rynek zrobi zawsze to, czego

sobie życzysz, wyeliminuje tego, kto na to zasługuje, i wywinduje tego, kto jest tego wart. Opowieść o człowieku ekonomicznym niesie z sobą projekt człowieka, który jest wszystkowiedzącym, racjonalnym podmiotem. Panem swego życia. Panem świata. Kiedy wkraczamy w sferę ekonomii, nakładamy na siebie taki właśnie strój. Wszystko inne odpada. Płeć, pochodzenie, historia, ciało i wszelki kontekst. Człowiek ekonomiczny jest ucieczką od różnorodności. Wszyscy stajemy się nie tylko jedną płcią, ale po prostu jedną i tą samą osobą. Jest oczywiste, że w takim wypadku łatwo będzie na nas liczyć. Człowiek ekonomiczny nie jest żadną papierową figurą. Nie jest też karykaturą. A już na pewno nie jest kimś nieskomplikowanym. Reprezentuje te sfery rzeczywistości, które usiłuje wyelimi-

nować. Ciało, uczucia, zależność, niepewność i słabość. To cechy przynależące do kobiety. Taki pogląd głoszono od tysiącleci. On, człowiek ekonomiczny, mówi nam, że cechy te nie istnieją. Dlatego tylko, że sam sobie z nimi nie radzi. Ucieka, chowa się jak ślimak w skorupie, a my identyfikujemy

się w sposób całkowicie szaleńczy z jego lękami. I dlatego pozwo-

liliśmy mu aż tak się omotać. ROZDZIAŁ CZTERNASTY

M no)[95]

PŁEĆ JEDYNA

Teoria ekonomiczna staje się miejscem schronienia. Miejscem, w którym społeczeństwo opowiada historie o sobie samym. O rzeczach, których pragniemy. O sprawach, które istnieją jedynie w pieśniach. Jedna płeć. Jedna alternatywa. Jeden świat.

Rozdział piętnasty, w którym utwierdzamy się w przekonaniu, że wielka opowieść o naszym czasie dotyczy tylko jednej płci

Poetka Muriel Rukeyser dopisuje w swych wierszach dalszy ciąg greckiego mitu o królu Edypie'. Tym, któremu wywróżono zabicie przez pomyłkę własnego ojca, małżeństwo z własną matką i odkrycie tajemnicy mistycznego Sfinksa. Wiele lat później, po zabójstwie ojca, ożenku z matką i po wykłuciu sobie oczu z poczucia winy, Edyp natknął się ponownie na Sfinksa, którego zagadkę udało mu się rozwiązać. „Twoja poprzednia odpowiedź była błędna” - stwierdził Sfinks. „I dlatego stało się to, co się stało”. „Jak to?” -— zdziwił się stary już i oślepły Edyp. „Dałem ci przecież prawidłową odpowiedź. Byłem tym pierwszym, którego odpowiedź była trafna — a o to przecież chodziło w tej części opowieści. „Nie” — odpowiedział Sfinks — „kiedy spytałem cię o to, jakie zwierzę chodzi rano na czterech nogach, w ciągu dnia na dwóch, a na trzech wieczorem, odpowiedziałeś, że jest to człowiek. Powiedziałeś, że w zaraniu swego żywota człowiek chodzi na czterech ! Cytowany jako motto w: Nancy Folbre, Greed, Lust and Gender. A History of Economic Ideas, Oxford University Press, 2010. ROZDZIAŁ PIĘTNASTY

JEDYNA PŁEĆ

kończynach, na dwóch, kiedy jest dorosły, i na trzech z laską w tego żywota zmierzchu. Nie mówiłeś nic o kobietach. „Ale — zaprotestował Edyp — kiedy mówi się o ludziach, ma się na myśli również kobiety. To przecież wszyscy wiedzą. „Io ty tak sądzisz” — odpowiedział Sfinks.

Kultura zachodnia pełna jest przeciwieństw: czy uosabiasz ciało, czy duszę, rozsądek czy uczucie, kulturę czy matkę naturę, neutralność czy stronniczość, uniwersalizm czy indywidualizm? A wgruncie rzeczy: czy uosabiasz kobiecość, czy męskość. Wszystko, czego w definicji człowieka ekonomicznego brakuje, to aspekty bytu, które stereotypowo kojarzymy z kobietą. Ciało, uczucia, zależność i słabość. W jednym, stworzonym przez ekonomistów bycie udało się zebrać wszystkie cechy, jakie przez stulecia kazano nam nazywać męskimi. Oni sami twierdzą, że to czysty przypadek. Tak się po prostu stało, że człowiek ekonomiczny jest, jaki jest. Poza tym, jeśli chcemy, możemy przecież do modelu włączyć i kobiety. W zasadzie wszystkich ludzi da się zredukować do tej abstrakcyjnej, racjonalnej ekonomicznej świadomości. Bez względu na płeć, bez względu na rasę, bez względu na kulturę, bez względu na wiek i status społeczny. Czym to jest, jeśli nie równouprawnieniem? W gruncie rzeczy jednak człowiek ekonomiczny staje się efektywnym sposobem na wyłączenie kobiet. Już dawno temu przydzieliliśmy kobietom pewne zadania i stwierdziliśmy, że musi je realizować dlatego, że jest kobietą. Potem stworzyliśmy teorię ekonomiczną głoszącą, że te właśnie zadania nie odgrywają w gospodarce żadnej roli. Przekonujemy kobietę, że musi uosabiać pewne siły napędowe, aby społeczeństwo mężczyzny mogło 196

ROZDZIAŁ PIĘTNASTY

PŁEĆ JEDYNA

funkcjonować — należą do nich opiekuńczość, empatia, altruizm i troska. Następnie tworzymy teorię ekonomiczną głoszącą, że te cechy nie mają dla gospodarki żadnego znaczenia. Twierdząc jednocześnie, że jedyne, co ma jakiekolwiek znaczenie, to właśnie gospodarka. Teoria ekonomii wyniesiona została w społeczeństwie do rangi nadrzędnej logiki, ale siły napędowe, które uznaliśmy za kobiece, pozostają nadal obecne — inaczej całość nigdy funkcjonować nie będzie. Stworzyliśmy jednak język ekonomiczny, który uniemożliwia mówienie o całości. Jedyne, o czym mówić możemy, to człowiek ekonomiczny. Kiedy zechcemy mówić o mamie Adama Smitha, musimy zmienić ją w człowieka ekonomicznego. Kiedy zechcemy mówić o sztuce, musimy rzeźby, obrazy, a nawet emocje z nimi związane zmieniać

w towary rynkowe. Kiedy zechcemy mówić o naszych relacjach, musimy zmienić je w relacje związane z konkurencją. A wszystko, co do modeli nie pasuje, musi winę brać na siebie. Główną cechą człowieka ekonomicznego jest to, że nie jest kobietą. Ekonomia ma tylko jedną płeć. Kobieta musi wybierać między próbą bycia człowiekiem ekonomicznym albo jego przeciwieństwem. Uzupełniać i równoważyć jego twardą logikę racjonalności oraz własnego interesu. Ale przecież sama to wybrała. Bowiem wszystko, co robimy — przynajmniej wedle tej teorii — jest rezultatem wolnych wyborów. Interesujące jest nie to, co teoria mówi o kobietach, lecz to, co teoria w ogóle może o nich powiedzieć. Dziś standardowe teorie ekonomii głoszą, iż ekonomiczne rezultaty są neutralne, jeśli chodzi o płeć. I wyglądają rzeczywiście na całkiem neutralne tam, gdzie wyrażane są poprzez abstrakcyjną matematykę. Twierdzenia ekonomistów, że płeć nie ma znaczenia, ROZDZIAŁ PIĘTNASTY

M_o)4

PŁEĆ JEDYNA

nie przesłania faktu, że każda płeć ma zupełnie inne strukturalne związki z produkcją, reprodukcją i konsumpcją w społeczeństwie. Kobiety mają gorszy dostęp do edukacji i techniki. Gorszy dostęp do czystej wody. Gorszy dostęp do opieki zdrowotnej. Gorszy dostęp do kredytu. Gorszy dostęp do rynków finansowych. Mają większe problemy w uzyskaniu pożyczki. Większe też problemy przy założeniu firmy. Gorsze warunki pracy. Niższe pensje. Bardziej niepewne zatrudnienie. Mniejszą wiedzę na temat swoich uprawnień i gorszą informację dotyczącą prawa w ogóle.

Płeć odgrywa rolę w świecie, w którym siedemdziesiąt procent biednych tego świata to kobiety i w którym równocześnie kobiety są też w zasadzie nieobecne w nowej globalnej superelicie stworzonej w górnych stratosferach gospodarki światowej. Elicie zdobywającej coraz większy wpływ na mechanizmy regulujące ekonomiczne i polityczne działania. Płeć odgrywa rolę w świecie, w którym kobiety mają niskie pensje, złe warunki pracy i wykonują znaczącą część prac nieodpłatnych - tych właśnie, które uważa się za pozbawione znaczenia dla wzrostu i których nie uwzględnia się w statystyce ilustrującej ekonomiczne osiągnięcia. Płeć odgrywa rolę w świecie, w którym normy, kultura i sposoby wartościowania blokują kobiety wyłącznie dlatego, że są kobietami, i w którym nauki ekonomiczne głoszą równocześnie, iż normy, idee, kultura i wartości nie mają istotnego znaczenia w gospodarce. Świat ten jest zarazem całkowicie przekonany o tym, że sam wolny jest od norm, kultury i wartości. Że jest neutralnym wyrazem najskrytszej prawdy o człowieku. W całej swej prostocie. Zajmowanie przez mężczyzn i kobiety różnych strukturalnych pozycji w gospodarce sprawia, że polityka gospodarcza też w różny sposób na nich wpływa. A ślepe na tę rzeczywistość teorie ekonomii nie mogą jej ogarnąć ani jej analizować. 198

ROZDZIAŁ PIĘTNASTY

PŁEĆ JEDYNA

Jednym z problemów patriarchatu jest to, że prowadzi do błędnych ekonomicznych wskaźników. A wskaźnik to sprawa niezwykle istotna. Ten, kto sądzi, iż rynek sam rozwiązuje wszystkie problemy, nie potrzebuje specjalnie ekonomicznej statystyki. Zadowala go przekonanie o tym, jak imponującym dziełem sztuki są teorie ekonomiczne: te matematyczne konstrukcje mitu, którym tak jesteśmy zafascynowani. Ten natomiast, kto zamierza użyć ekonomii, aby osiągnąć cel społeczny, musi rozumieć mechanizm funkcjonowania gospodarki. Chcąc mieć poprawny obraz rynku, nie da się, na przykład, pominąć pytania o to, co robi połowa ludności całego globu z połową swego czasu. Jeśli w modelach ekonomicznych nie weźmiemy pod uwagę nieodpłatnej pracy kobiet, nigdy nie zrozumiemy związku między pozaoficjalnym zatrudnieniem, biedą i brakiem równouprawnienia płci. Chcąc zrozumieć mechanizm rozwoju jakiegoś kraju, trzeba przyjąć, że istnieją też inne czynniki niż tylko własny interes, zachłanność i strach. Teoria ekonomii daje nam do ręki instrument ukazujący świat, w którym istnieje przekonanie o możliwościach diagnozowania problemów kraju, formułowania warunków publicznej debaty, planowania jego rozwoju i dawania recept, jak go leczyć. To przecież sama teoria mówi właśnie, że opiera się na praw-

dzie o ludzkiej naturze. Jeśli ekonomia ma odgrywać rolę w rozwiązywaniu problemów ludzkości, nie może dalej bezkrytycznie wpatrywać się w męski świat fantazji, w którym egzystuje jedna jedyna płeć. Sami ekonomiści wierzą w swoją rolę w dostarczaniu społeczeń-

stwu wiedzy potrzebnej do sprawowania kontroli nad gospodarką. Ich protagonistami nie są jednak tacy naukowcy jak Albert Einstein czy Izaak Newton. Są oni raczej, jak twierdzi Robert H. Nelson ROZDZIAŁ PIĘTNASTY

199

PŁEĆ JEDYNA

=

w książce Economics as Religion, spadkobiercami teologów takich jak Tomasz z Akwinu i Marcin Luter. Według Nelsona, który sam jest ekonomistą, dużo ważniejszym zadaniem tej grupy stało się funkcjonowanie na zasadzie współczesnego duchowieństwa głoszącego wiarę w zbawienie poprzez wzrost gospodarczy. Twórcy ekonomii, opisując swoje badania, posługiwali się terminami z ducha mesjanistycznymi*. Zło, cierpienie, a nawet śmierć były w dużym stopniu konsekwencją materialnych braków w świecie. Kradniemy, kiedy jesteśmy głodni, cierpimy, kiedy brak nam pieniędzy, i w końcu umieramy - często z powodu braku środków do życia. Ekonomia głosiła przekonanie, że jedynym rozwiązaniem pozwalającym zmienić świat są zrozumiale sformułowane, sensownie wdrożone i właściwie zastosowane w życiu zasady społeczne. Ekonomiści brali na siebie obowiązek rozpowszechnienia tych zasad, a tym samym zbawienia świata. Dziś wiemy, że nie jest to takie proste. Człowiek może umrzeć z powodu osamotnienia — a nie tylko z braku jedzenia czy wody. Niebrane na ręce i nieprzytulane niemowlę zginie. Nawet wów-

czas, gdy dostanie to, co jest mu fizycznie potrzebne do przeżycia. Bogaci ludzie też kradną. Popatrz na wielkiego oszusta, takiego jak Bernard Madoff. Ludzka

społeczność,

cia, niekoniecznie szczęśliwsza.

przekroczywszy

pewien

stanie się dzięki wzrostowi

poziom

ży-

gospodarczemu

Robert H. Nelson nie widzi jednak problemu ani w tym, ani też w braku rzetelnego opisu rzeczywistości we współczesnej ekonomii. Niech człowiek ekonomiczny będzie sobie mitem. Ten pożyteczny mit kieruje przecież naszą uwagę na sprawy słuszne. * Robert Nelson, Reaching forHeaven on Earth: The Theological Meaning of Economics, Rowman $ Littlefield Publishers, 1993. 200

ROZDZIAŁ PIĘTNASTY

PŁEĆ JEDYNA

Nabożna niemal wiara w naukę ekonomii pełni ważną ekonomiczną funkcję według Roberta H. Nelsona. Bez względu na to, czy teorie ekonomistów dotyczące działań człowieka i rynku są prawdziwe, czy też nie, legitymizują one i skupiają społeczeństwo wokół pewnych wartości potrzebnych do rozwoju gospodarczego. Nelson sięga do własnych doświadczeń doradcy politycznego. I konstatuje, że taka właśnie była jego rola: starał się, by punktem wyjścia dla ludzi podejmujących decyzje było odpowiednie zestawienie ekonomicznej hierarchii wartości. Naprawdę wierzył, że te właśnie wartości były najlepsze dla społeczeństwa. I wierzy w to nadal. Jak większość misjonarzy. Jeśli nawet Bóg nie istnieje, to wielu duchownych uczyniło wiele dobrego dla świata. Teorie ekonomiczne — uważa Nelson — zawierają błędy w opisie świata i człowieka, ale ich obraz czyni dla społeczeństwa wiele dobrego. Stał się podstawą rozwoju w ciągu ostatnich dwustu lat. Przekonanie nas, mieszkańców Zachodu, że religia, aby dać jej wiarę, musi „być prawdą) jest tylko przekonaniem, pisze Nelson. O tym, czy religia warta jest praktykowania, nie musi decydować to, jak blisko jest prawdy — na decyzję wpływać powinno też to, jaki świat tworzy. Nauki ekonomiczne są dziś dominującą w zachodnim świecie religią. Tak długo jak będziemy wierzyć w moc ekonomii, wciąż istnieć będzie zapotrzebowanie na klasę kapłanów, produkującą odpowiednie religijne interpretacje i symbole. I jeśli nawet ekonomiści nie przekazują nam szczególnie wiele o tym, jak gospodarka funkcjonuje w rzeczywistości, to iluzoryczny obraz rynku, jaki tworzą, jest dziełem godnym naszego podziwu. Poza tym dostajemy od nich przecież język, za pomocą którego możemy dyskutować problemy ekonomii. Samo to jest już

sukcesem, pisze Nelson. ROZDZIAŁ PIĘTNASTY

201

PŁEĆ JEDYNA

A może i ma rację. Religia czy nie: bez względu na to jak skomplikowane matematyczne modele zawiera teoria ekonomii, niesie z sobą zawsze jakiś system wartości. Wymieszane z faktami, zasadami moralnymi i wiarą konstruują to, co dziś nazywamy logiką ekonomii. Prawdą jest, że dane o inflacji, bezrobociu i wiele innych zbieranych i analizowanych przez ekonomistów miały swój udział w tak nadzwyczajnie szybkim rozwoju społeczeństw. Jednak ekonomia jako nauka nie ogranicza się do tego. Jest przekonana, że jest czymś dużo więcej — i tu gdzieś po drodze zbłądziła. Nie istnieje żaden formalny ekonomiczny kościół, żadni ober-kapłani, żadne oficjalne decyzje, które w tekstach uznaje się za święte — nie ma nawet ostatecznej definicji określającej, czym jest

teoria ekonomii. A jednak idea, że logika rynku tkwi w naturze człowieka, towarzyszy nam każdego dnia. Wciska się coraz głębiej w naszą kulturę. Mamy się do niej odwoływać w coraz to nowych sferach. Dyskusja o człowieku ekonomicznym jest więc problemem każdego z nas. I nie jest to tylko problem przyjęcia przez teorię ekonomii koncepcji lepiej odzwierciedlających rzeczywistość, a zarazem stworzenia bariery chroniącej ją przed współudziałem w zapaści gospodarki światowej. To problem dotyczący tego, jak uratować własną twarz. I móc iść dalej. Logika rynku sprawdza się nadzwyczajnie przy podejmowaniu decyzji, jaki rodzaj szminki należy produkować, dla kogo, w jakim kolorze i ile ma to kosztować. Lecz to, że róża pachnie ładniej od kapusty, nie oznacza, że z róży też można ugotować lepszą

zupę, jak to wyraził amerykański satyryk H. L. Mencken*. To, że logika rynku sprawdza się w pewnych sferach życia, nie znaczy, że * Henry Louis Mencken, A Little Book in C Major, Kessinger Publishing, 2006.

202

ROZDZIAŁ PIĘTNASTY

PŁEĆ JEDYNA

sprawdza się we wszystkich. A właśnie ten pewnik stał się, niestety, w ostatnich dziesięcioleciach częścią programu ekonomistów. To, co nazywamy teorią ekonomii, jest tylko oficjalną wersją dominującego obrazu świata i naszych społeczeństw. Wielka saga o naszych czasach: kim jesteśmy, dlaczego tu jesteśmy i z jakich powodów czynimy to, co czynimy. I człowiek w tej sadze, z jego najlepiej zdefiniowaną cechą — że nie jest kobietą.

Rozdział szesnasty, z którego dowiadujemy się, że każde społeczeństwo cierpi z powodu bezrozumnego gadania. I w którym też się żegnamy

To absurd! Taka pewnie jest wasza reakcja na wzmiankę o tym, że trzeci największy na świecie kryty stok narciarski znajduje się w Dubaju. Nad Zatoką Perską. Na 25 stopniu szerokości geograficznej. Temperatura na zewnątrz w czasie suchych wietrznych miesięcy letnich wynosi tam około 40 stopni. Zimą opada do 23. Ośrodek narciarski otwarty jest dwanaście godzin dziennie przez cały tydzień i obejmuje obszar wielkości 22 500 metrów kwadratowych. 6 tysięcy ton śniegu zwozi się na pięć różnych stoków. Najdłuższa trasa ma 400 metrów i nachylenie 60 stopni. To jedyna na świecie kryta, sztuczna trasa zjazdowa. Różnica temperatury na zewnątrz i wewnątrz wynosi prze-

ciętnie 32 stopnie. Pewnie

nie dopuszczacie

do siebie myśli

o tym, ile energii zużywa się na obniżenie temperatury w ośrod-

ku. A i tak uznajemy to za racjonalną, z punktu widzenia ekonomicznego, inwestycję. Spróbujmy więc przez moment się nad

tym pochylić. Zbudować stok narciarski na środku pustyni? Tak, jeśli ludzie chcą za to płacić. Dlaczego by nie? To jedyne pytanie, jakie zadajemy. Czy nasz system gospodarczy można nazwać sprawiedliwym? Czy wpływa na wzrost jakości życiaż Czy nie marnotrawi ROZDZIAŁ SZESNASTY

NP[o]u

PŁEĆ JEDYNA

potencjału ludzkiego? Zapewnia wystarczający poziom bezpieczeństwa? Czy nie marnotrawi zasobów ziemskich? Czy daje wystarczająco dużo możliwości sensownej pracy? Ani jedno z tych pytań nie pada w dominujących dziś teoriach ekonomii. Zakwestionujesz teorię, zakwestionujesz też własną naturę. Zostaniesz w ten sposób osobiście upokorzony. Toteż jej nie kwestionujesz. Ekonomia, zamiast rozwiązywać problemy, powoduje dziś wzrost apetytu. Świat zachodni obrasta w tłuszcz, kiedy inni głodują. Bogaci, niczym bogowie, błąkają się we własnych majakach. Albo też jeżdżą na nartach na pustyni. Nie musisz być wcale szczególnie bogatym, by to robić. Ci, którzy wcześniej głodowali, a teraz mają dostęp do frytek, coca-coli, tłuszczów trans i rafinowanych postaci cukru, puchną najbardziej ze wszystkich. Mówi się, że kiedy spytano Mahatmę Gandhiego, co myśli o zachodniej cywilizacji, odpowiedział, że owszem, idea nie jest zła. Premie urzędników bankowych, miliardy oligarchów - to fenomen natury. Część należy odebrać — inaczej wszyscy staniemy się biedniejsi. Straty banków Islandii po krachu finansowym wyniosły 100 miliardów dolarów". PKB kraju podniósł się do 13 miliardów dolarów. Wyspa z chroniczną inflacją, słabą walutą i bez znaczących zasobów naturalnych — poza rybami i ciepłymi źródłami. Wartość gospodarki odpowiadała jednej trzeciej gospodarki Luksemburga. Powinni być wdzięczni, że wzięli udział w finansowym jublu. Tak jak wdzięczne powinny być brzydkie panny młode. Ciesz się tym, co masz, przełknij, kiedy to tracisz, i nie skarż się, kiedy jest już po zabawie. Ekonomiści mogą za każdym razem wyciągać z cylindra to samo tłumaczenie. Światy marzeń bez problemów społecznych i z nieograniczoną konsumpcją rozwijają się tam, gdzie mogą być ' Michael Levis, Wall Street on the Tundra, „Vanity Fair, 14 grudnia 2009.

206

ROZDZIAŁ SZESNASTY

PŁEĆ JEDYNA

zostawione w spokoju, w bezpiecznej odległości od biedy i niszczenia środowiska, które wokół nich powstają. Alternatywne uniwer-

sum uprzywilejowanych form ludzkiego życia. Giełda idzie w górę i giełda spada. Kraje dewaluują i pieniądze chlupoczą. Każdy ruch na rynku jest obserwowany minuta za minutą. Niejeden chodzi stale w dziurawych butach. A ty selekcjonujesz swoje upodobania, by cię nie kusiły. Nie da się planować więcej niż jedno pragnienie na raz. Opowieść dobiegła końca, a razem z nią wolność jednostki. Nie istnieje żadna inna alternatywa. W osobowości człowieka ekonomicznego znajdziemy każdą z cech, którą przez wieki nauczyliśmy się nazywać męską. Nie dość tego. Cechy te — jak nas historia nauczyła — powinny poza tym być cechami nadrzędnymi i dominować nad wszystkim, co określa się mianem kobiecości. Dusza jest czymś ładniejszym od ciała i kojarzy się nam właśnie z nim. Rozsądek jest czymś bardziej wartościowym od uczuć i kojarzy nam się z nim. Uniwersalizm jest czymś bardziej doskonałym od szczegółu i też kojarzy nam się z nim. Mężczyzną. Obiektywizm lepszy jest od subiektywizmu i kojarzymy go z mężczyzną — kimś, kto umie postawić się poza kontekstem, chłodno obserwować, nie ulegając nigdy emocjom, jakie wzbudza to, co widzi. Kultura jest czymś lepszym od natury i tę kulturę też kojarzymy z nim. Ona zaś jest dziką naturą, która go fascynuje, ale i równie mocno przeraża. Kobieta to cielesność — jest matką ziemią, biernością. Jest podległa, jest samą naturą — mężczyzna jest jej przeciwieństwem. On ją zapładnia, on ją kształtuje, on w nią inwestuje, on ją zdobywa. Nadaje jej wartość i wprawia w ruch. Bohater Homera Odyseusz w swej tułaczce przezwycięża naturę, mit i kobiecą seksualność syreniego śpiewu. Wszystko po to, by wrócić do domu, do Itaki i przywrócić stan patriarchalnej władzy nad swoją żoną. Zachodnia samoświadomość zbudowana jest ROZDZIAŁ SZESNASTY

207

PŁEĆ JEDYNA

na takich baśniach. Nauczyliśmy się traktować płeć dychotomicznie. Tak jest w większości tradycji. Lecz nie we wszystkich. W klasycznym dziele Lao Tzu Daodejing, wydanym w Chinach w siódmym wieku przed Chrystusem, yin i yang to dwie pierwotne i przeciwne siły uzupełniające się nawzajem”. Kobiecość i męskość są energiami towarzyszącymi sobie w ruchu okrężnym, gdzie na żadną hierarchię czy dychotomię nie ma szans. W Daodejing opisuje się yin i yang nie jako albo-albo, co jest tradycyjnym patriarchalnym postrzeganiem sił. Opisuje się drogę, na której omija się dychotomię na wiele różnych sposobów. To, co tradycyjnie nazywa się kobiecym lub yin, jest autonomiczne i może być przyjęte przez każdego człowieka bez względu na płeć. Całość jest w stałym procesie zmian i tworzenia się na nowo — nic nie jest ani

stałe, ani też definitywne. Nie ten jednak sposób postrzegania płci stał się w świecie dominujący. To, z czym kojarzy się kobieta, prawie zawsze konstruowane jest

tak, że musi podporządkować się temu co męskie. Naturę poskramia się kulturą, ciało dyscyplinuje dusza. Ten, kto posiada autonomię, troszczy się o tego, kto jest od niego uzależniony. To, co aktywne, wdziera się w to, co bierne. Mężczyzna jest silny. Kobieta słaba. I dlatego też to on musi podejmować decyzje. To się rozumie samo przez się. Teorie ekonomiczne są wciąż tą samą opowieścią. Człowiek

ekonomiczny dominuje dzięki swojej męskości. W ten sam sposób pozwala się zyskom firmy zdominować wszystkie inne aspiracje. Sprawiedliwość, równość, opieka, ochrona środowiska, zaufanie, zdrowie fizyczne i psychiczne. Z takich ambicji zrezygnowano. * Więcej o Lao Tzu i feminizmie w: Judith Chuan Xu, Poststructualist Feminism and the Problem of Femininity in the Daodejing, „Journal of Feminist Studies in Religion” 2003, t. 19, nr 1. 208

ROZDZIAŁ SZESNASTY

PŁEĆ JEDYNA

Istnieje przecież teoria ekonomii, która jest w stanie to wytłumaczyć. Teoria, która wyjaśnia, z jakiego powodu nic innego możliwe nie jest. Mimo że gdzieś w środku wiemy, że to istne szaleństwo. Tak więc zamiast sprawiedliwość, równość, opiekę, ochronę środowiska, zaufanie, zdrowie fizyczne i psychiczne traktować jako fundamentalne części równania, którego wynikiem jest wartość ekonomiczna, widzi się je jako coś, co stoi w sprzeczności do tej wartości. A jeśli chcesz to mieć, musisz iść na kompromis z tym, co się liczy. Z człowiekiem ekonomicznym. Zadaniem społeczeństwa jest organizowanie gospodarki tak, aby podnosił się poziom życia. Zupełnie czymś innym jest podporządkowanie systemu wartości zysku i konkurencji. Zasoby świata są ograniczone, mówimy. Natura jest statyczna, skąpa i wroga, i dlatego jesteśmy zmuszeni konkurować ze sobą. Z tej konkurencji rodzi się następnie cała energia napędzająca system gospodarczy. System, który stawia twój obiad na stole i decyduje o cenie wszystkiego: od wafelków na podwieczorek do dzieci poczętych metodą in vitro. Najbardziej znaną definicję ekonomii sformułował Lionel Robbins w 1932 roku*. Przedstawiał ekonomię jako „studia nad ludzkim działaniem w relacji między określonymi celami a ograniczonymi środkami o alternatywnych zastosowaniach. Z jednej strony mamy skąpą wrogą naturę, z drugiej człowieka z nienasy-

conym apetytem i całkowitą swobodą wyboru. Nasz sposób rozumienia świata utknął w tradycyjnych, starych wyobrażeniach o mężczyźnie, który ze swoim rozsądkiem dominuje i przezwycięża kobiecą naturę. Naturę, której i pożąda, i która budzi w nim lęk. 3 Lionel Robbins, An Essay on the Nature © Significance of Economic Science, Macmillan % Co, 1945, s. 16. ROZDZIAŁ SZESNASTY

NN© o

PŁEĆ JEDYNA

Ekonomistka Julie Nelson w jednym z przypisów do teorii Robbinsa zastanawia się nad tym, jak inny byłby świat, gdyby na przykład zdefiniować ekonomię jako* „studia, których tematem byłby człowiek działający w poczuciu pełnej odpowiedzialności i radujący się życiem dzięki darom szczodrej natury”. Tu natura jest tym, co nas determinuje, a nie stroną wobec nas przeciwną. Jest elastyczna, szczodra i przyjazna. Nasz stosunek do

niej nie jest już w rodzaju weź wszystko, co można zjeść, zanim ktoś inny zrobi to przed tobą. Natura jest częścią tego samego monolitu, którego częścią jesteśmy i my sami. Możemy krytykować człowieka ekonomicznego tak ostro, jak tylko się da. Dopóki jednak nie zrozumiemy, że jest modelem reprezentującym płeć, nigdy nie staniemy się naprawdę wolni. -_ Po tysiącach lat dyskryminacji kobiet i dualistycznego obrazu świata możemy — jako społeczeństwo — całkowicie się z nim identyfikować. Z głębią jego uczuć. Strachem przed słabością, przed naturą, przed uczuciami, przed uzależnieniem, przed powtarzalnością i przed wszystkim, czego nie rozumiemy. To opowieść o naszym społeczeństwie. O rozpaczliwej ucieczce od tych fragmentów naszego człowieczeństwa, które staramy się blokować. Jeśli mamy dalej uciekać, człowiek ekonomiczny jest nam potrzebny. Bardziej niż powietrze, którym oddychamy.

Sposób, w jaki postrzegamy człowieka i jego działania w ramach systemu gospodarczego, mówi wiele o tym, jak postrzegamy samych siebie. Wszelkie zjawiska ekonomiczne mają zawsze swój początek w działaniu człowieka: pójść do sklepu, kupić bieliznę, zaplanować budowę nowego mostu, posadzić nowe drzewo, podejrzeć sąsiada i życzyć sobie takiego samego samochodu. Te działania są jednak * Marianne Ferber, Julie Nelson, Beyond Economic Man: Feminist Theory and Economics, Chicago University Press, 1993, s. 26. 210

ROZDZIAŁ SZESNASTY

PŁEĆ JEDYNA

prawie zawsze prezentowane przez ekonomistów na poziomie da-

nych statystycznych: cen rynkowych, PKB, wzrostu konsumpcji itp. Przyjmuje się, że ta statystyczna rzeczywistość wynika z działań aktorów gdzieś na dole, na poziomie mikro, i dlatego ekonomia musi mieć jakąś koncepcję tego, jak ludzie reagują w ramach gospodarki. Kim jest dana osoba, dlaczego działa tak, jak działa, jaki to ma związek ze zlepkiem informacji o niej i wszystkich innych, którzy stanowią elementy krzywej PKB umieszczonej na czwartej stronie prezentacji w PowerPoint szefa banku państwowego?

To jedna z kontrowersji tej opowieści. A jest ich znacznie więcej.

Każdy zbiór tez na temat człowieka zawsze będzie w ekonomii w jakiejś mierze uproszczeniem. Czy musimy naprawdę wiedzieć, kim jesteśmy, aby znać się na gospodarce? Być może wcale nie jest to nam potrzebne. Ale z całą pewnością nie zrozumiemy jej, ucie-

kając, ile się da, od tego rodzaju pytań. I na tym właśnie polega działanie człowieka ekonomicznego. Uciekać. Odrzucić cielesność, uczucia, zależność i kontekst. A także odpowiedzialność za całość, której część stanowimy. I to wszystko, czego nie akceptujemy w ludzkiej rodzinie, do której przynależymy. Podległość od wieków naznaczona była piętnem wstydu. Podlegli byli niewolnicy i kobiety. Kiedy mężczyźni z klasy robotniczej żądali prawa głosu, argumentowali, że przecież i oni są ludźmi niezależnymi. Dawniej niezależność definiowano na podstawie majątku. Ten, kto go posiadał, był niezależny. Ten, kto pracował dla kogoś innego, był zależny. Ruch robotniczy zmienił to, co wcześniej nazywano opłacanym niewolnictwem, w powód do dumy. Niezależność została zdefiniowana jako posiadanie pracy za pensję, która pozwala mężczyźnie utrzymać rodzinę. Wówczas spełniało się swój obowiązek. Wówczas też można było żądać prawa głosu. ROZDZIAŁ SZESNASTY

ND _ —

PŁEĆ JEDYNA

Tego natomiast nie mogła kobieta —- ponieważ była wciąż osobą zależną. Po to, by robotnik mógł być niezależny dzięki pracy w pełnym wymiarze godzin, musiał być w gruncie rzeczy zależny od kobiet zajmujących się jego domem. Ten fakt nie był jednak częścią opowieści. Podobnie jak w opowiadaniu Adama Smitha o jego mamie. To, czym jest zależność i kto na kim pasożytuje, było zawsze problemem politycznym. W latach 80. psychiatrzy w USA dyskutowali o ludziach dotkniętych szczególnym zaburzeniem osobowości, które — jak twierdzili — czyniło z nich osoby zależne*. To była według nich choroba i sprawiała, że ludzie ci stawali się niezdolni do życia bez pomocy. Jeśli jednak byłaby to prawda, to dotknięta jest nią cała ludzkość. Wszyscy jesteśmy w jakiś sposób zależni i dlatego zadaniem społeczeństwa nie jest oddzielanie mocnych od słabych. Wszyscy mamy obowiązki wobec innych, a także w stosunku do siebie samych. Cokolwiek byśmy sobie wmawiali, jesteśmy częścią całości. Potrzebujemy sposobu, aby umieć o tym wszystkim rozmawiać. Dziś prawdziwe, własne doznania człowieka nie mają odbicia w ekonomii. Podstawa różnych teorii ma fikcyjny charakter, którego najważniejszą cechą jest to, że ten, o którym mówi, nie jest kobietą. Mogłoby się wydawać, że ekonomiści powinni zająć się znalezieniem rozwiązania tego kompleksowego problemu, przed którym stoi ludzkość. Zamiast tego ślepo wpatrują się w swoje własne tezy o męskiej naturze, której nawet mężczyźni nie mają.

Sterujemy światem, nie wiedząc, kim jesteśmy. * Carol Pateman, The Patriarchal Welfare State, w: Feminism, The Public and Private, Oxford Readings in Feminism, Oxford University Press, 1998. ZK

ROZDZIAŁ SZESNASTY

PŁEĆ JEDYNA

Wszystko dzieli się na najmniejsze składniki i mówi się, że można je zrozumieć tylko jako wyizolowane od wszystkiego elementy, konkurujące ze sobą. Taki obraz świata sprawia, że trudniej jest poświęcić się temu, co naprawdę coś znaczy. Teorie ekonomii nie pomagają zrozumieć ani tego, jakie zna-

czenie dla pełnego obrazu i dla społeczeństwa mają wybory dokonywane przez nas każdego dnia, ani tego, jakie znaczenie mają one

dla przyszłości, która nieuchronnie po nas nadejdzie. Choćbyśmy się nie wiem jak starali udawać, że nasze działania są całkowicie izolowanymi szarżami skierowanymi wprost w pustą przestrzeń.

To właśnie ekonomiści powinni pomóc nam zrozumieć, kim jesteśmy, poprzez stworzenie narzędzi i metod do zorganizowania

społeczeństwa, w którym znalazłoby się miejsce dla wszystkich ludzkich doznań. Tylko jako element całości staniemy się bardziej zrozumiali. Dla nas samych, dla innych, a w tym wypadku nawet dla formuł matematycznych. Jeśli bardziej zrozumiałe będą nasze pragnienia, łatwiej też chyba będzie nam zrozumieć, że do ich zaspokojenie nie wystarczy sama wiara. W pracę ponad siły. W większą stymulację. W większe wydatki. Bez żadnej alternatywy. I z nieograniczonymi możliwościami wyboru. Takimi jak kredyty, długi, strach i zachłanność. Ta nieustanna gonitwa nie daje gwarancji, że nie biega się wkoło. Szybciej, coraz szybciej. Jedyne pragnienie to oderwać się od wszystkiego. Świat kończy się w tym samym punkcie, w którym powstał. Kręci się w dzikim szale i żąda jeszcze więcej. Wszyscy usiłują dotrzeć do ciebie. I dlatego robisz to, co ci dyktują. I dlatego wstajesz rano. I dlatego płacisz rachunki i zachowujesz kwity. Oczekiwania są tylko uwięzionym bólem. Kruchym promykiem gwarancji przenikającym mrok. Pragnąc dobrać się do miodu, nie zabija się wszystkich pszczół. Myślenie rynkowe tkwi w naturze człowieka. A każde społeczeństwo cierpi na poziomie własnego klepania trzy po trzy. ROZDZIAŁ SZESNASTY

N —_[0)

PŁEĆ JEDYNA

Ekonomia mogłaby pomóc nam wznieść się ponad strach i zachłanność. Nie powinna tych uczuć eksploatować. Nauka ekonomii powinna traktować o tym, jak przeobrazić wizję społeczeństwa obywatelskiego we współczesny system gospodarczy. Powinna stać się narzędziem do stworzenia możliwości rozwoju człowieka i społeczeństwa. A nie tylko absorbować nasze lęki, które traktuje jako wysyłany na rynek sygnał zapotrzebowania. Zamiast abstrakcyjnymi analizami hipotetycznych wyborów powinna zająć się konkretnymi problemami istotnymi dla ludzkości. Powinna postrzegać ludzi jako istoty rozumne. A nie jak rzepy doczepione do następstw nieuchronnej

i przymuszonej

ra-

cjonalności. Powinna dostrzegać, że ludzie są „wtuleni” w społeczeństwo. Nie są jednostkami, których wnętrze nigdy nie ulegnie zmianie i które unoszą się w próżni, oddalone od siebie na długość wyprostowanej ręki. Powinna traktować relacje jako podstawę do rozwoju naszej tożsamości, bowiem są one do tego rozwoju niezbędne. A nie jako coś, co daje się zredukować do konkurencji, zysku, straty, kupić tanio, sprzedać drogo i zaliczyć się do wygranych. Powinna postrzegać człowieka jako kogoś, kto działa w kontekście związków z innymi ludźmi. Nie tylko we własnym interesie, negując każdy kontekst i znaczenie relacji. Nie powinna traktować własnego interesu i altruizmu jak sprzeczności, bowiem nie powinna już dłużej traktować świata jak czegoś, co pozostaje w sprzeczności z własnym „ja. Poeta Wei Wu Wei napisał: „Dlaczego jesteś taki nieszczęśliwy? Ponieważ 99,9 procent

Tego, co myślisz i 214

ROZDZIAŁ SZESNASTY

PŁEĆ JEDYNA

Tego, co robisz Jest tylko twoje

A przecież nie jest”*. Zamiast uciekać od słabości, moglibyśmy przyznać, że jest to element naszego człowieczeństwa. W ciele zaczyna się wszystko, co nas łączy i co ma dla nas znaczenie. Zamiast stawiać uczucia w opozycji do racjonalności, moglibyśmy zainteresować się, jaki naprawdę jest mechanizm podejmowania przez człowieka decyzji. Zamiast zmieniać wszystkich ludzi w tę samą abstrakcyjną świadomość, moglibyśmy zaakceptować ich różnorodność. Naszych relacji nie należy redukować do konkurencji. Natura nie musi być przedstawiana jako nasz wróg. Moglibyśmy przyznać, że wspólnota to coś więcej niż łączna suma jednostek. Że świat nie jest maszyną czy też gigantycznym mechanicznym tworem. Musimy więc wyrzucić z siebie człowieka ekonomicznego.

Daremność ma różne oblicza. Ta opowieść jednak nie powinna być jednym z nich. Cel tej podróży można by zmienić. Moglibyśmy odejść od prób zdobywania świata i rozpocząć starania o to, by do niego należeć. A to jest różnica. Zdobywać oznacza posiadać. Położyć ręce na martwym przedmiocie i mówić, że coś jest moje. Jeśli przynależysz, nigdy nie potrzebujesz przekonywać: to jest moje. Bo wiesz, że nie jest. I teraz już możesz zdjąć buty — gotów, by choć na chwilę przystanąć.

6 Ask The Awakened; (przekład tłum.).

The Negative Way, Sentient Publications, 2003

Bibliografia

AKERLOF

George A. i SHILLER Robert ]., Animal Spirits: How Human Psy-

chology Drives the Economy, and Why It Matters for Global Capitalism, Princeton University Press, 2009.

AKTIPIs Athena C. i KURZBAN Robert O., Is Homo Economicus Extinct? w: Roger Koppl (red.), Evolutionary Psychology and Economic Theory, t. 7, JAI Press Inc, 2005.

ANGIER Natalie, Kobieta — geografia intymna, przeł. Barbara Kopeć-Umiastowska, Prószyński Media, 2009. ARROW Kenneth ]., Models of Job Discrimination, w: Pascal A.H. (red.), Racial

Discrimination in Economic Life, Lexington Books, 1972. AUMANN

Robert J., War and Peace, wykład noblowski

z 8 grudnia 2005,

w: http://www.nobelprize.org BANERJEE Abhijit i DUFLo Esther, Poor Economics: A Radical Rethinking of the Way to Fight Global Poverty, Public Affairs Books, 2011. BARKER Drucilla K. i FEINER Susan E., Liberating Economics: Feminist Perspectives on Families, Work and Globalization, University of Michigan Press, 2004. BEAUVOIR Simone de, Druga płeć, przeł. Gabriela Mycielska i Maria Leśniewska, Wydawnictwo Czarna Owca, 2014. BECKER Gary S., A Treatise on the Family, Harvard University Press, 1991. BECKER Gary S., Human Capital, Effort and Sexual Division of Labor, w: Humphries Jane (red.), Gender and Economics, Edward Elgar Publishing, 1995. BECKER Gary S., The Economics of Discrimination, University of Chicago DrESSAIDSZ2 BECKER Gary S., Ekonomiczna teoria zachowań ludzkich, przeł. Helena Hagemejerowa, Państwowe Wydawnictwo Naukowe, 1990.

BIBLIOGRAFIA

N

PŁEĆ JEDYNA

jadH

BECKER Gary S., The Economic Way of Looking at Life, wykład noblowski, 9 grudnia 1992, w: http://home.uchicago.edu/gbecker/Nobel/nobellecture.pdf BEREBY-MEYER Yoella i Fisk Shelly, Homo Economicus a Five-Year-Old?, Ben Gurion University of the Negev, 2009. BINSWANGER Hans Christoph, Money and Magic: A Critique of the Modern Economy in the Light of Goethes Faust, University of Chicago Press, 1994. BROCKWAY George P., The End of Economic Man: Principles of Any Future Economics, W.W. Norton 8: Company, 1996. BROWN Wendy, Att vinna framtiden dter, Atlas, 2008. BUCKLEY David, Strange Fascination — David Bowie: The Definitive Story, Virgin Books, 2000.

CAPLAN Bryan, The Economics of Szasz: Preferences, Constraints, and Mental Illness, Department of Economics, Center for Study of Public Choice and Mercatus Center, George Mason University, 2005. CHAIT Jonathan, The Big Con: The True Story of How Washington Got Hoodwinked and Hijacked by Crackpot Economics, Houghton Mifflin Harcourt, 2007.

CHvAN Xu Judith, Poststructuralist Feminism and the Problem of Femininity in the Daodejing, „Journal of Feminist Studies in Religion” 2003, t. 19, nr 1. COHEN Patricia, A Textbook Example of Ranking Artworks, „New York Times”, 4 sierpnia 2008. COWEN Tyler, The Inequality That Matters, „Ihe American Interest” 2011, nr 1. Davis John B., The Theory ofthe Individual in Economics: Identity and Value,

Routledge, 2003. Davis Mike i MONk Daniel Bertrand, Evil Paradises: Dreamworlds ofNeoliberalism, New Press, 2007. DEFOE Daniel, Przypadki Robinsona Crusoe, przeł. Władysław Ludwik Anczyc, Wydawnictwo Ibis, 2009. EDGEWORTH Francis Y., Mathematical Physics, an Essay on the Application of Mathematics to the Moral Sciences, Reprint Economic Classics, Augustus M. Kelley Publishers, 1967 (1881).

EHRENREICH

Barbara, Clitoral Economics, „Huffington Post”, 22 stycznia

2008.

FEINER Susan E, Portrait ofHomo Economicus as a Young Man, w: Mark Osteen i Martha Woodmansee, The New Economic Criticism: Studies at the Intersection ofLiterature an Economics, Routledge, 1999. 218

BIBLIOGRAFIA

PŁEĆ JEDYNA

FEINER Susan E., Reading Neoclassical Economics: Toward and Erotic Economy of Sharing, w: Drucilla K. Barker iEdith Kuiper, Toward a Feminist Philosophy of Economics, Routledge, 2003. FERBER Marianne A. i Nelson Julie, Beyond Economic Man: Feminist Theory

and Economics, Chicago University Press, 1993. FOLBRE Nancy, Greed, Lust and Gender: A History of Economic Ideas, Oxford University Press, 2010.

FOLBRE Nancy, The Invisible Heart: Economics and Family Values, New Press, 2001. FOLBRE Nancy i NELSON Julie A., For Love or Money — Or Both?, „The Journal

of Economic Perspectives” 2000, t. 14, nr 4. FOUCAULT Michel, Narodziny biopolityki, przeł. Michał Herer, Wydawnictwo Naukowe PWN, 2011. Fox Margalit, Betty Friedan, Who Ignited Cause in Feminine Mystique, Dies at 85, „Ihe New York Times” 5 lutego 2006. FRANKLIN Sarah, Fetal Fascination: New Dimensions to the Medical-Scientific Construction of Fetal Personhood, w: Sarah Franklin, Celia Lury i Jackie Stacey (red.), Off-Centre: Feminism and Cultural Studies, HarperCollins Academic, 1991. FREY Bruno, Not Just for the Money: An Economic Theory of Personal Motivation, Edward Elgar Publishing, 1997. FRIEDAN Betty, Mistyka kobiecości, przeł. Agnieszka Grzybek, Wydawnictwo Czarna Owca, 2012. FRIEDMAN Milton, The Methodology of Positive Economics, w: Essays in Positive Economics, University of Chicago Press, 1953. From

Classrooms

to Cell Blocks, Center on Juvenile and Criminal Justice,

October 1996, w: www.cjcj.org GALBRAITH John Kenneth, A Short History of Financial Euphoria, Penguin, 1994. GALENSON David W., Artistic Capital, Routledge, 2006. GILDER George F., Wealth and Poverty, ICS Press, 1993. GNEEZY Uri i RUSTICHINI Aldo, A Fine is a Price, „Ihe Journal of Legal Stu-

dies” 2000, t. 29, nr 1. GRANT Jeremy i MACKENZIE Michael, Ghost in the Machine. The Potential Dangers of Automated, High-Frequency Trading, „Financial Times 17 lutego 2010.

GRAPARD Ulla i HEwITsoN Gillian, Robinson Crusoes Economic Man, Routledge, 2011. BIBLIOGRAFIA

213

PŁEĆ JEDYNA

GRAYCAR Regina i MORGAN Jenny, The Hidden Gender of Law, Leichhardt: Federation Press, 1990. GRAZZINI Jacob, The Rhetoric ofEconomics by D.N. McCloskey, Doctoral Programme in Economics of Complexity and Creativity, University of Turin, 2009.

HAMDAD Malika, Valuing Households' Unpaid Work in Canada, 1992 and 1998: Trends and Sources of Change, Statistics Canada Economic Conference, 2003.

HAMERMESH Daniel S. i Soss Neal M., An Economic Theory of Suicide, „Journal of Political Economy” 1974, t. 82, nr 1. HARVEY David, A Brief History ofNeoliberalism, Oxford University Press, 2007. HAWKING Stephen, Czarne dziury i wszechświaty niemowlęce oraz inne eseje, przeł. Piotr Haski, Zysk i S-ka, 1997. HELD

Virginia, Mothering

Versus Contract, w: Jane ]. Mansbridge

(red.),

Beyond Self-Interest, University of Chicago Press, 1990. HENNESSEE Judith, Betty Friedan: Her Life, Random House, 1999. HEVITSON Gillian, Feminist Economics, Edward Elgar Publishing, 1999.

HOCHSCHILD Arlie Russell i EHRENREICH Barbara, Global Woman: Nannies, Maids and Sex Workers in the New Economy, Henry Holt, 2002. Human Development Report 1999, United Nations Development Programme, IEC. JENSEN Derrick, The Culture ofMake Believe, Contex Books, 2002. JOHNSON Joel, I Million Workers, 90 million iPhones, 17 Suicides. Whos to

Blame?, „Wired Magazine, marzec 2011. JOYCE James, Daniel Defoe, „Buffalo Studies” 1964, t. 1, nr 1.

KAHNEMAN Daniel i TVERSKY Amos, Prospect Theory: An Analysis ofDecision under Risk, „Econometrica” 1979, t. 47, nr 2. KEYNES John Maynard, Essays in Persuasion, W.W. Norton £ Company, 1963. KINDLEBERGER Charles P., Manias, Panics and Crashes: A History of Financial Crises, Wiley Investment Classic, 2000. KINGMA Mireille, Nurses on the Move: A Global Overview, „Health Services Research” 2007, t. 42, nr 3. KiPNIS Laura, The Female Thing, Pantheon Books, 2006. KRUGMAN Paul, The Return of Depression Economics, W.W. Norton x Company, 2000.

LEMKE Thomas, The Birth of Bio-Politics: Michel Foucaults Lecture at the College de France on Neo-Liberal Governmentality, „Economy and Socie-

ty” 2001, t. 30, nr 2.

220

BIBLIOGRAFIA

PŁEĆ JEDYNA

LEONARD Mark, What Does China Think?, Fourth Estate, 2008. LEONARD Robert, Von Neumann, Morgenstern and Creation of Game Theory, Cambridge University Press, 2010. LEVITT Steven D. i DUBNER Stephen J., Freakonomia. Świat od podszewki, przeł. Agnieszka Sobolewska, Społeczny Instytut Wydawniczy Znak, 2011. LEwrs Michael, Wall Street on the Tundra, „Vanity Fair', 14 grudnia 2009.

LO-ekonomerna rapport utgiven 2011, Makteliten-alltid mer, aldrig nog: en studie av inkomstutvecklingen 1950 till 2009, (Raport ekonomistów związkowych z roku 2011 pt. Elita władzy — zawsze więcej, nigdy dość: analiza wzrostu płac w latach 1950-2009). Lucas Robert, In Defence of the Dismal Science, „Ihe Economist”, 6 sierpnia 2009.

LUCIAN A. Bebchuk, COHEN Alma i SPAMANN Holger, The Wages of Failure: Executive Compensation at Bear Stearns and Lehman 2000-2008, „Yale

Journal on Regulation” 2010, t. 27. MANDEVILLE Bernard, Bajka o pszczołach, przeł. Agnieszka Glinczanka i Witold Chwalewik, Państwowe Wydawnictwo Naukowe, 1957. MARGLIN Stephen A., The Dismal Science: How Thinking Like an Economist Undermines Community, Harvard University Press, 2008. MARSHALL Alfred, Principles ofEconomics, Macmillan and Co, Ltd, 1920. MCCLOSKEY Deirdre, How to be Human: Though an Economist, University of Michigan Press, 2000. MCCLOSKEY Deirdre, If YoureSo Smart: The Narrative of Economic Expertise, University of Chicago Press, 1992. MENCKEN H.L., A Little Book in C Major, Kessinger Publishing, 2006. MIALON Hugo, The Economics of Faking Ecstasy, „Economic Inquiry” 2012, t. 50, nr 1. MILNE Alexander Alan, IfI May, Kessinger Publishing, 2004. MINCER Jacob i POLACHEK Solomon, Family Investment in Human

Capital:

Earning of Women, w: Studies in Labor Supply: Collected Essays ofJacob Mincer, t. 2, Edward Elgar Publishing, 1992. MINCER

Jacob, Investment

in Human

Capital and Personal

Income

Dis-

tribution, „Journal of Political Economy”, 1958, t. 66, nr 4. MOBERG Asa, Hon var ingen Florence Nightingale: minniskan bakom myten, (Florence Nightingale: człowiek i mit), Natur 8x Kultur, 2007. MUESER Peter, Discrimination, w: John Eatwell i Murray Milgate (red.), The

New Palgrave: A Dictionary in Economics, t.l, Stockton, 1987.

BIBLIOGRAFIA

NN N e

PŁEĆ JEDYNA

NASSAU W. Senior, An Outline of the Science of Political Economy, Augustus M. Kelley, 1965. NELSON Robert H., Economics As Religion: From Samuelson to Chicago and Beyond, Pennsylvania State University Press, 2002. NELSON Robert H., Reaching for Heaven on Earth: The Theological Meaning of Economics, Rowman Ś Littlefield Publishers, 1993. NEWMAN Karen, Fetal Positions: Individualism, Science, Visuality, Stanford University Press, 1996.

ÓsTLING Robert, Beteendeekonomi och konsumentpolitik, (Ekonomia behawioralna i polityka konsumpcji), Integrations- och Jimstalldhetsdepartementet, (Ministerstwo Integracji iRównouprawnienia), 2009. PATEMAN Carole, The Patriarchal Welfare State, w: Joan B. Landes (red.), Fe-

minism, The Public and the Private, Oxford Readings in Feminism, Oxford University Press, 1998. PERSKY Joseph, Retrospectives: The Ethology of Homo Economicus, „Ihe Journal of Economic Perspectives” 1995, t. 9, nr 2. PHILLIPSON Nicholas, Adam Smith: An Enlightened Life, Yale University Press, 2010.

READ Jason, A Genealogy of Homo-Economicus: Neoliberalism and the Production of Subjectivity, „Foucault Studies” 2009, nr 6. REICH Robert B., The Next American Frontier, Crown, 1983. REINHART Carmen M. i Rogoff Kenneth S., This Time Is Different: Eight Centuries of Financial Folly, Princeton University Press, 2011. ROBINS Lionel, An Essay on the Nature e> Significance of Economic Science, wyd. 2, popr., Macmillan 8 Co, 1945. ROTHKOPF David, Superklasa. Kto rządzi światem?, przeł. Bartłomiej Reszuta, Prószyński i S-ka, 2009. SCHWARTZ Barry, Money for Nothing, „New York Times”, 2 lipca 2007. SEN Amartya, More than 100 Million Women are Missing, „New York Review of Books”, 20 grudnia 1990. SEN Amartya, Rational Fools: A Critique of the Behavioral Foundations ofEconomic Theory, w: Mansbridge Jane J. (red.), Beyond Self-Interest, University of Chicago Press, 1990. SIMMEL Georg, The Philosophy of Money, Routledge, 2004. SMITH Adam, Badania nad naturą iprzyczynami bogactwa narodów, przeklad zbiorowy, Wydawnictwo Naukowe PWN, 2007. SMITH Vernon L., Bargaining and Market Behavior Essays in Experimental Economics, Cambridge University Press, 2000. 222

BIBLIOGRAFIA

PŁEĆ JEDYNA

SMITHERS Andrew, Wall Street Revalued: Imperfect Markets and Inept Central Bankers, John Wiley % Sons, 2009. SOROS George, Alchemia finansów, czyli jak zrozumieć rynek, przeł. Grzegorz Łuczkiewicz i Piotr Wdowiński, Wydawnictwo Znak, 1996.

STEVENSON Betsey i WOLFERS Justin, The Paradox of Declining Female Happiness, „American Economic Journal: Economic Policy” 2009, t. 1, nr 2. STIGLER George ]., Smiths Travels on the Ship of State, „History of Political Economy” 1971, t. 3, nr 2. STIGLITZ Joseph E., Globalizacja, przeł. Hanna Simbierowicz, Wydawnictwo Naukowe PWN, 2005. STIGLITZ Joseph, E., Of the 1%, by the 1%, for the 1%, „Vanity Fair”, maj 2011. STOCKMAN David, The Triumph of Politics: Why the Reagan Revolution Failed, Harper 8 Row, 1986. SZUCHMAN Paula i ANDERSON Jenny, Spousonomics: Using Economics to Master Love, Marriage, and Dirty Dishes, Random House, 2011. TAYLOR Mark C. Confidence Games: Money and Markets in a World without Redemption, University of Chicago Press, 2008. The Economist, Special Report on the Global Housing Boom, 18 czerwca 2005. The Inequality Predicament: Report on the World Social Situation, United Nation Publication, DESA, 2005.

THOMPSON Don, The $12 Million Stuffed Shark: The Curious Economics of Contemporary Art, Palgrave Macmillan, 2008. THORP Edward O., Beat the Dealer: A Winning Strategy for the Game of Twenty-One, Vintage, 1966. THORP Edward O., Beat the Market: A Scientific Stock Market System, Random House, 1967.

VARIA Nisha, Globalization Comes Home: Protecting Migrant Domestic Workers' Rights, Human Rights Watch World Report 2007, w: www.hrw.org WALSH Bryan, E-Waste Not, „Time Magazine, 8 stycznia 2009. WANNISKI Jude, The Way the World Works, Gateway Editions, 1998. WARING Marilyn, Counting for Nothing: What Men Value and What Women are Worth, University of Toronto Press, 1999. Warnings Raised About Exodus of Philippine Doctors and Nurses, Agencja France Press, „Ihe New York Times” 27 listopada 2005. WEATHERFORD Jack, The History of Money, Three Rivers Press, 1998 WEST Rebecca, The Young Rebecca: Writings of Rebecca West, 1911-17, wybór: Jane Marcus, Indiana University Press, 1989.

Katrine Kielos (ur. 1983)

Szwedzka pisarka i dziennikarka, pracowała dla „Aftonbladet”, jednego z najbardziej poczytnych szwedzkich dzienników, gdzie publikowała artykuły poświęcone szwedzkiej imiędzynarodowej polityce finansowej oraz krytyczne analizy współczesnej szwedzkiej myśli feministycznej. Jej książka „Jedyna płeć” w 2012 roku była nominowana do prestiżowej nagrody Augustpriset. Obecnie Kielos mieszka i pracuje w Londynie.

Celem studiowania ekonomii nie jest otrzymanie gotowych odpowiedzi na pytania, lecz nauczenie się, jak nie dać się zwieść ekonomistom.

Joan Robinson

Kiedy ekonomia powstawała, świat, jaki widział ze swego okna Adam Smith, wyraźnie oddzielał sferę rynku i reprodukcji. Nie musiał się też zastanawiać, jak pisze Kielos, skąd na jego stole pojawia się obiad. Nigdy się nie ożenił i przez większość życia mieszkał z matką, która prowadziła mu dom. Mógł więc stwierdzić, że praca domowa jest bezpłatna, motywowana miłością i naturalną potrzebą kobiet (tak wygodną dla mężczyzn) otaczania codzienną opieką męża, dzieci czy rodziców. Podczas gdy rynek rządzi się odmienną motywacją i prawami. Rynek jednak nie może sprawnie funkcjonować bez nieodpłatnej pracy domowej, te dwie sfery są ze sobą ściśle powiązane. Ewa Rumińska-Zimny

Wydawnictwo

CZARNA OWCA

www.czarnaowca.pl

Cena: 29,99 zł

mn 1Q concies KOBIET

9 I

547320'

>