Fragile 3-4/2017 Pismo Kulturalne. Przyszłość

120 50 30MB

Polish Pages [104] Year 2017

Report DMCA / Copyright

DOWNLOAD FILE

Polecaj historie

Fragile 3-4/2017 Pismo Kulturalne. Przyszłość

Citation preview

PRZYSZŁOŚĆ ZMIERZCH DEMOKRACJI

hatsune

MIKU

i CZARNE LUSTRO i KOBIETY i BLACK OUANTUM FUTURISM

i polityka a muzyka i

homo

immortalis i

będziemy rodzić

ZWIERZĘTA | FUTURĘ FICTIONS | PRZYSZŁOŚĆ JEST CIEKAWSZA NIŻ TERAŹNIEJSZOŚĆ

SPSS TRESCE

Za horyzontem zdarzeń - Jerzy Franczak

6 12

Przyszłość jest teraz - Joanna Hańderek

18

Homo immortalis - Elżbieta Olzacka

24

O myśleniu przyszłości - Rafał Mazur

29

Przyszłość jest ciekawsza niż teraźniejszość. Wywiad z Sideyem Myoo - Rafał Mazur

SZTUKA 34

Czy w przyszłości będziemy rodzić zwierzęta? - Katarzyna Warmuz

41

Mit i algorytm - Dominika Tyleż

FILM 48

Zmierzch równości - przykład The Square - Michał Trusewicz

55

Przemoc w czasach nowych mediów - serial Czarne lustro - Anna Dwojnych

61

Her-story - Opowieść podręcznej - Amelia Wichowicz

MUZYKA 67

Black Quantum Futurism - Piotr Tkacz

70

Na czyich koncertach bawią się Japończycy, czyli jak performuje technologia - Olga Grzelak

74

Polityka a muzyka - dyskusja. Uczestnicy: Dariusz Brzostek, Michał Libera, Marcin Barski

83

Muzyka improwizowana jako muzyka przyszłości - Rafał Mazur

LITERATURA 90

Infi. O futurologii Marcina Pryta - Jan Binczycki

94

Przyszłość przez zielone okulary: rola literatury w dobie wyzwań klimatycznych - Dawid Juraszek

98

Purezento nie jest iki - Aleksandra Byrska

REKOMENDACJE 100

Kogo można spotkać w Ciemnym Lesie? - Rafał Mazur

101

Rockowisko Trójmiasta. Lata 70. - Tomasz Gregorczyk

UST OD REDAKCJI

Czy futurologia ma sens?

Przyszłość stawia nas wobec dwóch kwestii jej dotyczących. Po pierwsze, jest nieuchronna. Innymi słowy, na przekór wszelkim wersjom słynnego No Futurę przyszłość bez wątpienia się wydarzy i co najważniejsze w tym stwierdzeniu, wydarzy się dosłownie już za chwilę. Po drugie, przyszłość jest nieodgadniona. Nawet jeśli w niektórych sytuacjach z grubsza możemy ją przewidzieć, to korelacja między faktycznymi wydarzeniami a ich prognozami jest bardziej przypadkowa niż związana ze zdol­ nością przewidywania odległej przyszłości. Po prostu zbyt wiele elementów pozostających ze sobą w ścisłej interakcji ją stwarza (ściśle mówiąc, całość rzeczywistości), abyśmy mogli ten ruch współod­ działywania objąć poznaniem i z niego wydedukować obraz przyszłości w dowolnym jej momencie. Niewątpliwie nasze podejście do przyszłości jest ambiwalentne. Z jednej strony napawa nas nadzieją, dając obietnicę zmiany, a przecież zawsze jest coś do poprawienia. Szczególnie, gdy coś nie idzie po

naszej myśli albo dzieje się coś, co nas zasmuca, to przecież „wszystko minie" i „czas leczy rany", czyli przyszłość wszystko zmieni. A z drugiej strony nieraz „lepsze jest wrogiem dobrego" i zmiana może przynieść nie do końca to, czego oczekiwaliśmy (czyż nie tak jest zawsze?). Dlatego wielu trzyma się kurczowo status quo i od zmian nie oczekuje niczego dobrego, widząc w swojskim „tak było zawsze" coś, co nawet jeśli nie jest najlepsze, to przecież jednak pozostaje znajome i jakoś już oswojone. Przy takim podejściu przyszłość napawa lękiem, co wyśmienicie opisał Alvin Toffler w swojej książce Szok

przyszłości.

Wspominam o tym wszystkim, by ukazać dwie sprawy (znowu).

Po pierwsze, trudno jest prognozować przyszłość. Jednym dlatego, iż fetyszyzują teraźniejszość, bojąc się zmian i ich mechanizmy poznawcze sprawiają, że nie wychodzą poza to, co znajome i swojskie. Innym dlatego, bo zdają sobie sprawę, jakie to trudne i w zasadzie w dużej mierze skazane na nie­ powodzenie. Stąd wielu, którzy sami o sobie mówią, że zajmują się przyszłością, tak naprawdę myśli o teraźniejszości i jej ewentualnym wpływie na przyszłość.

Po drugie, wymyślanie przyszłości jest absolutnie fascynującą czynnością. Szczególnie, gdy nie musimy zbytnio przejmować się wiarygodnością i uprawomocnieniem naszych wizji. Przyszłość jest tere­ nem nieznanym, nieodgadnionym, być może jedynym z nielicznych już odpowiedników białych plam na mapie sprzed dwóch stuleci, które tak kusiły podróżników i odkrywców. Prawdopodobnie dlatego stała się ulubionym „kostiumem” dla przemysłu rozrywkowego, w którym królują rzeczy niemożliwe.

Umieszczając je w przyszłości, przecież nieznanej, można umknąć każdej krytyce, którą ciężko w tę przyszłość wycelować.

Czy zatem myślenie o przyszłości ma sens? Czy futurologia rozumiana jako budowanie modeli możli­ wego rozwoju dziejów świata ma znaczenie, czy też już lepiej poświęcić się tej bardziej rozrywkowej fantastyce, która jest swobodnym dryfowaniem wyobraźni nieograniczonej żadnymi założeniami?

Moim zdaniem, futurologia jednak ma sens, wiele nam uświadamia i wiele też może nas nauczyć. Choćby tego, że zbudowanie stuprocentowo zgodnego z rzeczywistością modelu przyszłości jest nie­ możliwe, co uświadamia nam mechanizmy, jakie tę przyszłość mogą kształtować, oraz ograniczenia naszego poznania tych mechanizmów. Innymi słowy, mimo iż wydaje nam się, że wiemy, jakie będą konsekwencje pewnych czynów, przyszłość zawsze nas zaskakuje.

Futurologia oczywiście nie przepowiada przyszłości - tym zajmują się jasnowidze i wróżki. Futu­ rologia stara się z dostępnych danych i znanych praw konstruować możliwe modele, drogi rozwoju

otaczającej nas rzeczywistości. I w tym działaniu potyka się nieustannie o próg naszych możliwości poznawczych, by za chwilę oczywiście ten próg przekroczyć i skonfrontować się w nieustannym ruchu poznawczym z nowym obrazem świata, w którym oczywiście są kolejne progi poznania, skutecznie uniemożliwiające przyszłości przepowiadanie. Co nie zmienia faktu, że nadal będziemy starali się ją przewidzieć, gdyż człowiek jest istotą ciekawą tego, co będzie, nawet jeśli są to wizje całkowicie fantastyczne i nierzeczywiste. Któż bowiem stwierdzi, że nieprawdziwe?

Rafał Mazur

JERZY FRANCZAK

ZA HORYZONTEM ZDARZEŃ

Pod koniec XX wieku futurologia spełniała się w dywagacjach geopolitycz­ nych; diagnozy „końca historii” rywalizowały z prognozami „zderzenia cywi­ lizacji” Rozwój technologii cyfrowych oraz robotyki i genetyki sprawił, że dziś futurolodzy spierają się o datę nadejścia Osobliwości, o konsekwencje fuzji człowieka z maszyną oraz o to, czy cywilizację przyszłości nazywać ludzką, czy postludzką.

Dowodzi to bez wątpienia pewnej słabości tych „naukowych prognoz", ich zależności od ducha

XXI wieku powinniśmy mieć kolonie na Marsie i astroturystykę, usługujące nam humanoidalne

czasu i podatności na intelektualne mody. Jeśli przyjrzymy się dawnym wizjom przyszłości, do­

poruszać się prywatnymi poduszkowcami. Obra­

roboty, a po ziemskich metropoliach mielibyśmy

strzeżemy w nich przede wszystkim histon/czny dokument. Nie trzeba nawet sięgać do osiem­ nastowiecznych obrazów zmechanizowanej

zy racjonalnie zorganizowanego, szczęśliwego jutra opierają się na założeniu, że podstawowym

i uskrzydlonej ludzkości, wystarczy poczytać teks­ ty sprzed półwiecza; wynika z nich,że początkiem

wiedzy, prowadząca do eliminowania anachroni­

prawem rozwoju cywilizacji jest akumulacja zmów i atawizmów oraz do wzrostu powszechnej

szczęśliwości. Na przekór rozmaitym katastro­ fizmem, na przekór degeneratywnym modelom

niektórych nurtów historiozofii, futurologia trzy­ ma się oświeceniowej, Condorcetowskiej wiary w człowieka jako animal rationale oraz linearnej koncepcji historii poddanej prawu postępu. Ob­ cowanie z przednowoczesną „paleofuturologią" nieodmiennie wprawia w kontuzję, ale podobny efekt daje niekiedy lektura nowszych prognoz, mieniących się naukowymi (początek tej dzie­ dziny nauki datuje się na 1943 r.» kiedy to Ossip Kurt Flechtheim wymyślił samo pojęcie). Pytanie, co zrobić z tego rodzaju zmieszaniem? Istnieją, jak sądzę, trzy podstawowe opcje. Po pierwsze, można zanegować wartość futurologii, twierdząc, iż nie sposób niczego powiedzieć o przyszłości, gdyż ta najzwyczajniej nie istnieje. Takie mocne stwierdzenie - jak w słynnej roz­ prawie De impossibilitate prognoscendi profesora Kouski1 - odsyła wszelkie przewidywania pomię­

dzy bajki i odmawia im jakiejkolwiek wartości. Po drugie, można uznać futurologię za rodzaj pisarstwa funkcjonującego niczym czuły sejsmo­ graf, który rejestruje lęki i nadzieje mieszkańców danej epoki. Wówczas okaże się, że podglądanie przyszłości więcej mówi o samym podglądaczu aniżeli o przyszłości. Kolejne prognozy okazują się ściśle związane z przełomowymi wydarze­ niami politycznymi oraz ze zbiorowymi traumami i psychozami (II wojna światowa, zimna wojna, raport Klubu Rzymskiego, upadek ZSSR itp.). To

niejsze pytania naszej współczesności, przemiesz­ cza znane problemy antropologiczne i drażni na­ szą wyobraźnię polityczną.

Osobliwe jutro Debaty futurologiczne ostatnich lat ogniskują się wokół zagadnienia Osobliwości. Pojęcie to zaczerpnięto z nauk ścisłych - matematyki (gdzie oznacza wartość przekraczającą każde skoń­ czone ograniczenie) i astrofizyki (gdzie opisuje obiekt, którego objętość wynosi zero, a gęstość jest nieskończona, jak w przypadku czarnej dziu­ ry) - i przydano mu cechy metaforyczne. Osobli­ wość określa dziejowy moment, w którym prze­ kroczymy biologiczne ograniczenia naszych ciał i umysłów poprzez zatarcie granicy między czło­ wiekiem a maszyną oraz między rzeczywistością realną i wirtualną. Za twórcę pojęcia uważa się Vernora Vingea, amerykańskiego matematyka, informatyka i pisarza science fiction, który już w 1993 roku wieszczył, że niebawem pojawią się technologie umożliwiające stworzenie nadludz­ kich inteligencji, a wówczas „era człowieka za­ kończy się"2. Kres dominacji homo sapiens prze­ biegać będzie w dwóch etapach: po cyborgizacji nastąpi uniezależnienie umysłu od physis i jego transfer do środowiska cyfrowego. Od fazy Al,

czyli sztucznej inteligencji (Artificial Intelligence), przejdziemy płynnie do fazy IA, czyli inteligencji wzmocnionej (Intelligence Amplification), co jest równoznaczne z narodzinami superczłowieka. To

próby zstąpienia w głąb lęku, próby jego przepra­

bardzo znaczące przesunięcie; przez dekady fan­

cowania w swoistym talking cure, tudzież projekty

tazjowaliśmy o robotach, które przechodzą test

rozumnego zapanowania nad zwierzęcą stroną ludzkiej natury. To wreszcie rodzaj literatury fan­

Turinga i upodabniają się do człowieka, teraz ten model ulega odwróceniu i próbujemy wyobrazić sobie człowieka, który staje się bytem digitalnym.

tastyczno naukowej, która, w odróżnieniu od pro­ zy science fiction, operuje trybem dyskursywnym i prawdziwościowym uroszczeniem (czyli przed­

stawia się jako nauka). I wreszcie, po trzecie, moż­ na zaakceptować paradoksy futurologii. Jej przed­ miot pozostaje fantomowy, ale ona, inaczej niż inne predykcje (od wróżb i proroctw po teologie i historiozofie), z uporem doskonali techniki anty­ cypacji, łączy prognostykę naukową z prognostyką rozwoju, diagnozuje stan rozwoju technonauki, bada prawidłowości i symuluje dalszy przebieg procesów. Takie podejście pozwala potraktować serio futurologiczne dywagacje - jeśli nawet nie jako konkretny obraz przyszłości, to jako odmianę pisarstwa filozoficznego, które ponawia najważ­

7

Najgłośniejszym prorokiem tej skokowej prze­ miany pozostaje Ray Kurzweil, autor między innymi bestsellerowych książek Era uducho­

wionych maszyn (2000), Dziewięć kroków, by żyć wiecznie (wspólnie z Terrym Grossmanem, 2010)

oraz Nadchodzi Osobliwość (2005, edycja polska

2013), guru singularitarianizmu, założyciel think tanku Singularity University i licznych laborato­ riów rozwijających technologie przyszłości, pre­ zes korporacji Kurzweil Technologies. Całą swoją działalność podporządkował on przekonaniu, że już w latach 30. XXI wieku staniemy się bardziej niebiologiczni niż biologiczni. Ostateczny termin

nadejścia Osobliwości wyznaczył na 2045 rok, kiedy to istota ludzka pokona cielesne ograni­ czenia i osiągnie nieśmiertelność (z tego wzglę­ du urodzony w 1948 r. celebryta robi wiele, aby dożyć tej daty - w filmie pt. Transcendent Mon możemy zobaczyć, jak zażywa codziennie dwie­ ście lekarstw i suplementów diety). Ale stawka

tej gry jest znacznie wyższa aniżeli pokonanie śmierci - idzie również o podbój Kosmosu i uzy­ skanie boskich prerogatyw. Właśnie dlatego na pytanie, czy Bóg istnieje, Kurzweil odpowiada z dezynwolturą: „jeszcze nie".

Droga do królestwa wieczności i omnipotencji wiedzie przez trzy rewolucyjne przewroty oznaczone kryptonimem GNR (Genetyka, Na-

notechnologia, Robotyka). Już teraz uczymy się naprawiać oprogramowanie naszych ciał, wad­

nia mózgów. Technologie AR (Augmented Reality), rozwijane dziś w projektach takich jak Google Glass, to zaledwie uwertura, z czasem dojdzie do scalenia rzeczywistości fizycznej i wirtualnej. Jako zeskanowane mózgi, przeniesione na odpo­

wiednio potężne podłoże obliczeniowe, będzie­ my mogli wybierać sobie fizyczną i emocjonalną postać, odwiedzać odległe miejsca i wchodzić w dowolne interakcje, od negocjacji bizneso­ wych po spotkania zmysłowe, z innymi ludźmi i z nieodróżnialnymi od nich symulacjami. Na płaszczyźnie społecznej dojdzie do największej rewolucji w dziejach. Dzięki łatwemu dostępo­ wi do wszelakich dóbr, wytwarzanych przez po­ wszechne i darmowe technologie, z globu ziem­ skiego raz na zawsze znikną bieda i nierówności ekonomiczne.

liwie zaprojektowane przez Naturę. Rozwijamy klonowanie terapeutyczne, inżynierię ludzkich komórek somatycznych, a wkrótce opanujemy

To jednak wcale nie jest pointa tej optymistycz­

klonowanie człowieka oraz tworzenie syntetycz­ nego mięsa (co rozwiąże problem głodu). Walka

podobniej jesteśmy sami w Kosmosie, bo gdyby

z ewolucyjnym fatum (czyli z kłopotliwym dzie­ dzictwem genetycznym) wkroczy w nowy etap,

skali Kardaszewa), z pewnością dałaby o sobie znać. Unikalna na kosmiczną skalę, hybrydowa inteligencja ludzko-maszynowa nasyci całe Uniwersum rozumnymi procesami i wiedzą. Od stro­ ny praktycznej może to wyglądać tak, że wyślemy w gwiezdne przestworza roje złożone z milionów nanorobotów, te zaś będą zakorzeniać się w da­ lekich układach planetarnych, niczym nasionka, a następnie samopowielać się i budować cywili­ zacje. A po to, żeby przyspieszyć ten proces, ko­ nieczne będzie przekroczenie prędkości światła, na przykład poprzez otwarcie wormholes, czyli tuneli czasoprzestrzennych, które teoretycznie opisał już John Wheeler. Nasz los nie będzie już zdeterminowany przez bezrozumne, proste, ma­ szynowe siły, które rządzą mechaniką nieba.

wraz z rozwojem nanotechnologii. Zaprojektuje­ my od nowa nasze ciała i umysły oraz materialny świat. Obecnie znajdujemy się w fazie ekspery­ mentów z tak zwanym molekularnym monterem Drexlera; to nanourzędzenie, po niezbędnych

udoskonaleniach, zdolne będzie wyprodukować wszystko - od odzieży, poprzez komputery, po

gorące posiłki - a koszt wytworzenia dowolne­ go produktu równać się będzie cenie surowców (kilka pensów za kilogram). Przewrót dopełni się za sprawą rozwoju robotyki; zbudujemy nie tylko maszyny podobne do człowieka, ale też miliardy nanorobotów, które będą manipulować rzeczy­ wistością na poziomie cząsteczkowym i którymi nasyci się organizm ludzki.

nej wizji, gdyż misją ludzkości pozostaje podbój Wszechświata. Kurzweil twierdzi, że najprawdo­

istniała jakaś cywilizacja typu II czy III (według

„Głupia" materia i mechanizmy wszechświata - pisze z emfazą słynny futurolog - będą przekształ­ cone w znakomicie wysublimowane formy inte­ ligencji, które ustanowią szóstą epokę ewolucji wzorców informacji. Jest to ostateczne przeznacze­ nie Osobliwości i wszechświata*.

Intymna fuzja technologii i biologii zaowocu­ je nową wersją ciała. Zaczniemy od eliminacji zbędnych organów (szkielet, płuca, serce), które

zastąpimy sztucznymi odpowiednikami (samonaprawiające się konstrukcje nośne, nanorobotyczna produkcja tlenu, mobilne krwinki), a skoń­ czymy na zupełnie dowolnym kształtowaniu postaci fizycznej. Nasze mózgi połączą się z inte­ ligencją maszynową, zyskamy dostęp do wszyst­

kich tezaurusów wiedzy i bezpośrednie połącze­

Ślepa plamka Określenie „szósta epoka” odsyła nas do kon­ cepcji ewolucyjnego continuum. Ewolucja w tym

ujęciu to proces porządkowania przypadkowych sekwencji danych oraz przesuwania paradyg-

8

ii. Ania Jamróz

matu do dalszych stopni pośredniości. Informa­ cja wędruje ze struktur atomów (epoka fizyki i chemii) do DNA (epoka biologii), do wzorców neuronowych (epoka mózgów), a następnie do oprogramowania (epoka technologii), wreszcie zakorzenia się w strukturach materii i energii (epoka szósta: „wszechświat się budzi"). Tym sa­

IBM Watson wygrał symultankę z dwoma mi­ strzami szachowymi, nikt się tym wydarzeniem nie zainteresował. Consuetudo attera natura est argumentuje futurolog i dopowiada: poza tym nie rozumiemy dynamiki wzrostu wykładniczego. Człowiek dochodził do abstrakcyjnego myślenia przez miliony lat (ewolucja), a komputerom zaję­

mym Kurzweil chce jawić się jako progresywny

ło to raptem kilkadziesiąt lat (technoewolucja),

ewolucjonista, nie zaś jako piewca sztuczności i swobodnego autopoiesis. Polemiści zwracają jednak uwagę, że ten model argumentacji służy jedynie naturalizowaniu zmian wprowadzanych przez technonaukę. Przy okazji, dodajmy, docho­ dzi do odświeżenia triumfalistycznej retoryki postępu i reaktywacji prastarych topoi, takich jak topos saeculum, czyli epoki przejściowej, która nieraz zaznaczała się w historii, tym „kalendarzu ludzkiego niepokoju"4.

mało tego, co dwa lata podwajają swoją moc ob­ liczeniową. Oznacza to, że w XXI wieku będziemy świadkami - w stosunku do dzisiejszej szybko­ ści - nie stu lat postępu technologicznego, lecz dwudziestu tysięcy lat!

wiary w postęp. Kurzweil nie bierze w rachubę nieprzewidywalnych zdarzeń, które zakłóciłyby

Zastrzeżenia komentatorów wzbudza też mo­ del prognostyczny. Dlaczego nie mamy świa­ domości tego epokowego przewrotu? Kurzweil odpowiada, że przywykliśmy do tempa zmian. Kiedy w 1996 roku Gari Kasparov przegrał par­ tię z Deep Blue, nagłówki prasowe całego świata krzyczały „Gamę Over”, oto koniec przewagi ludz­ kiego umysłu nad maszyną! Ale gdy pięć lat temu

ten proces. Lem nazywał to „skazą Titanica", czyli nadmiernym zaufaniem do kilku znanych czyn­ ników. Współcześnie, za Nassimem Talebem, mó­ wimy o efekcie „czarnego łabędzia”; nawet jeśli znamy tylko białe łabędzie, to wcale nie znaczy, że czarnych nie ma. Na bieg historii wpływają zdarzenia nietypowe i rzadkie, zarówno te pozy­ tywne (wynalazki), jak i negatywne (wojny, kryzy­ sy). Wciąż obawiamy się nie tego, co trzeba, nie

9

Przekonanie o stałym tempie przesuwania para­ dygmatu wyrasta z prostodusznie oświeceniowej

widzimy prawdziwych zagrożeń tylko dlatego, że nie uwzględniają ich nasze modele5.

uznaje za zjawiska marginalne ekstremizm re­ ligijny, sprzeciw fundamentalistycznych techno-

Ślepa plamka w oku futurologa sprawia, że nie

fobów oraz przyszłych luddystów, którzy zechcą zniszczyć nowe cudowne maszyny, nie Uczy się też ze wzrostem totalitaryzmów odrzucających

dostrzega on szeregu dylematów filozoficznych. Dlaczego skopiowany umysł, przekształcony w zbiór danych, miałby być mną? Tego proble­ mu, kryptonimowanego jako YRUU (WhyAre You You?), nie da się rozwiązać kategorycznym stwier­ dzeniem typu .nie jestem zbiorem molekuł, tylko wzorem materii i energii, który trwa w czasie"6. W jaki sposób świadomość - niepochwytne poczucie, że ja to ja - miałaby podlegać trans­ ferowi na zbiór danych? Ostrożniejsi progności, jak choćby John Smart, powiadają, że wkrótce (ok. 2020 r.) będziemy mogli sporządzić cyfrową wersję samego siebie, ale będzie to jedynie ko­ pia, .cyfrowy bliźniak", mogący wyręczać człowie­ ka w niektórych obowiązkach, na przykład jako chatbox (również po śmierci biologicznej osoby). Inne obiekcje formułują psychologowie. Czy roz­ proszenie w strumieniach danych nie grozi zatra­

tą tożsamości w swego rodzaju digitalnej schi­ zofrenii? Jak na jednostkową psyche wpływałaby nieograniczona konsumpcja wiedzy i umiejętno­ ści? Zresztą w tym obszarze Kurzweil sięga po wyjątkowo niefortunny przykład, gdy powiada, że dziś trzeba zmarnować wiele godzin na lekturę Wojny i pokoju, a w przyszłości będzie to kwestią przesyłu trwającego ułamek sekundy (jak w Matriksie, gdy Neo budzi się po załadowaniu pro­ gramów sztuk walki i mówi: .1 know kung-fu"). Czy można tu jeszcze operować pojęciem „osoby", a więc wyodrębnionej całości psychicznej, inte­ lektualnej i emocjonalnej?

ideę postępu (gdyż rzekomo „rosnąca decentrali­ zacja wiedzy to z natury siła demokratyzująca"7). Nie bierze też pod uwagę mechanizmów wol­ nego rynku - patentowania technologii, zmowy koncernów itd. - które zwiększają różnice mię­ dzy bogatymi a biednymi, a w rezultacie mogą prowadzić do podziału na dwa rodzaje ludzkości (przed czym również przestrzega fantastyka na­ ukowa, z dystopiamii Margaret Atwood na czele).

O tym, ze nie są to zagadnienia abstrakcyjne, świadczą wątpliwości najważniejszych aktorów rewolucji GNR. Elon Musk postuluje przygoto­ wanie procedur kontrolowania sztucznej inteli­ gencji oraz zadbanie o bezpieczeństwo socjal­

ne zagrożone przez postępującą automatyzację pracy (np. bezwarunkowy dochód podstawowy

dla wszystkich). Sam Erie Drexler uważa swoje nanoroboty za niebezpieczne (głównie przez ich zdolności samoreplikowania się) i nawołuje do budowy „tarczy nanotechnologicznej". Bill Joy natomiast, współzałożyciel i główny strateg szef Sun Microsystems, ostrzega, że człowiek nieba­ wem stanie się gatunkiem zagrożonym. Obawy te rozwijają też liczni transhumaniści, którzy nie wyzbyli się humanistycznej wrażliwości.

H+ Kurzweil utrzymuje, że w humano-maszynowym świecie wciąż dominować będzie naczelna ce­

cha homo sapiens, a mianowicie „potrzeba roz­ Futurologiczne jasnowidztwo ignoruje wiele innych zagrożeń, takich jak emancypacja maszy­

nowej superinteligencji (eksploatowany przez science fiction „bunt robotów"), nowe techniki hakerskie i wirusy w oprogramowaniu (prowa­

dzące do zatrzymania funkcji życiowych), nie­ bezpieczeństwa związane z inwigilacją (spyboty umieszczone w mózgu, monitorujące myśli lub sterujące nimi). Przekonując, że potrafimy zbu­ dować skuteczny system odpornościowy, chro­ niący nas przed tymi niebezpieczeństwami, tak naprawdę znów odwołuje się do wiary w rozum­ ność człowieka. Dużo emocji budzą też kwestie polityczne i społeczne. Linearna wizja postępu

szerzania fizycznych i umysłowych możliwości

poza obecne ograniczenia"8. Główne nurty transhumanizmu (zapisywanego w skrócie jako H+) rozważają i możliwości przyśpieszenia ewolucji biotechnologicznej, i sposoby jej kontrolowania. Wizja pojawienia się postczłowieka budzi wiele

niepokoju. Michael J. Sandel protestuje przeciw­ ko udoskonalaniu człowieka i przyrównuje prob­ lemy etyczne w czasach inżynierii genetycznej do tych z epoki triumfującej eugeniki. Dowodzi, że tworzenie udoskonalonych ludzi ma dwuznaczny status moralny i musi, w związku z nierównym dostępem do technologii, prowadzić do podziału na dwie klasy i w rezultacie - dwa podgatunki9.

10

Konserwatyści pokroju Francisa Fukuyamy na­

Przypisy:

wołują do regulowania biotechnologii przez władze państwowe10, inni zalecają daleko posu­ niętą ostrożność przy wdrażaniu nowych wyna­ lazków. Znamienne pod tym względem wydają się poglądy Jarona Laniera, informatyka i twórcy terminu „wirtualna rzeczywistość”, któryż pozycji cyberentuzjasty przeszedł na pozycje zatroska­ nego sceptyka; nie odrzuca zdobyczy technolo­ gicznych, ale ma świadomość związanych z nimi niebezpieczeństw i buduje front walki o ludzką podmiotowość w czasach postludzkich.

1

2 3

4 5

6 7 8 9

Transhumanizm w wersji dogmatycznej, którą świetnie ilustruje książka Kurzweila, nadal jednak

10

rozkwita. Najwyraźniej odpowiada na nasze głę­

11

Chodzi o książkę nieistniejącego autora, jedną z wielu w widmowej bibliotece .Apokryfów’ Stanisława Lema. Zob. S. Lem. Doskonała próżnia. Warszawa 1971, s. 194195 V. Vinge, Osobliwość,.Rita Baum' 2011, nr 18, s. 27. R. Kurzweil, Nadchodzi Osobliwość. Kiedy człowiek przekro­ czy granice biologii, przeł. E. Chodkowska, A Nowosielska, Warszawa 2016, s. 35 F. Kermode, Znaczenie końca, przeł. O. i W. Kubińscy, Gdańsk 2010, s. 15 N. Taleb, Czarny Łabędź. O skutkach nieprzewidywalnych zdarżeń, przeł. O. Śiara.T. Kasprowicz, Warszawa 2014, s. 131. R. Kurzweil, dz. cyt., s. 375. Tamże, s. 400. Tamże, dz. cyt., s. 25. MJ Sandel, Przeciwko udoskonalaniu człowieka. Etyka w czasach inżynierii genetycznej, przeł. O. Siara, Warszawa 2014, rozdz. I, Etyka udoskonalania F. Fukuyama, Koniec człowieka. Konsekwencje rewolucji biotechnologicznej, przeł. B Pietrzyk, Kraków 2004, s. 17. R. Kurzweil, dz. cyt, s. 475.

bokie potrzeby: pozwala oswoić strach i spojrzeć w przyszłość z optymizmem, ubiera w (pseudo) naukowy konkret odwieczne marzenia o życiu wiecznym i nieograniczonej władzy. A także, co wydaje mi się bardzo istotne, przywraca antropocentryczną perspektywę, rozmontowaną na czyn­ niki pierwsze przez nowoczesną naukę i filozofię. Powiada się, że powszechny narcyzm człowieka został trzykrotnie upokorzony za sprawą odkryć Kopernika, Darwina i Freuda (a znakomitą część dwudziestowiecznej myśli uznać by można za ciąg dalszy upokorzeń). I oto pojawia się futu­ rolog, by odbudować naszą miłość własną: Zie­ mia ponownie staje się centrum Wszechświata, człowiek dystansuje ewolucyjnie inne naczelne, a Ego powraca na pozycję pana we własnym - rozszerzonym do ostatecznych granic - domu. Doprowadza też, całkiem dosłownie, do przebóstwienia człowieka, odsuwając je tylko nieco w czasie. „Okazuje się, że zajmujemy jednak cen­ tralne miejsce” - konkluduje Kurzweil11. Niewy­ kluczone, że słówko „jednak" pełni tu zasadniczą funkcję. Przepowiadanie nadejścia Osobliwości to zaglądanie za horyzont zdarzeń, spoza które­ go nie dociera do nas żaden sygnał - jak w przy­ padku czarnej dziury. Jego celem jawnym jest przewidywanie kształtu przyszłości, ale kto wie, czy celem ukrytym nie pozostaje naprawianie złego samopoczucia? Wpatrzony w Osobliwość człowiek może zapomnieć o tym, że został zde­ gradowany do rangi zwierzęcia rządzonego przez popędy, determinizmy i atawizmy. Może znowu poczuć się królem stworzenia.

11

JERZY FRANCZAK (ur. 1978) - prozaik, eseista, literaturoznawca. Autor książek z małymi proza­ mi oraz powieści, m.in. trylogii Nieludzka komedia, Dacapo.NN. Redaktor „Tygodnika Powszechnego", wykładowca na polonistyce i kulturoznawstwie UJ. Ostatnio opublikował tom opowiadań „Sainte-Fabeau"oraz rozprawę „Błądzące słowa. Jacques Ranciere i filozofia literatury".

JOANNA HAŃDEREK

PRZYSZŁOŚĆ JEST TERAZ

Paradygmatem współczesnej, globalnej, a jednak wyraźnie tworzonej prze : Zachód kultury jest niezwykły nacisk położony na myślenie o przyszłości. I równocześnie „żal za przyszłością”, czyli de facto obawa o możliwość nie­ zrealizowania jej w planowanych, bogatych i atrakcyjnych wersjach. Tym­ czasem wydaje się, że to teraźniejszość, przyszłość naszej przeszłości, daje możliwość spełnienia tego, co wymarzyliśmy sobie jako cel do realizacji w mniej lub bardziej odległym „kiedyś”.

Kultura Zachodu żyje w czasie linearnym o moc­

ustępstwo zawsze jednak budzi pewnego rodza­

nej .orientacji przyszłościowej". Oznacza to.że już budząc się, mamy plan dnia, wiemy dokładnie, na którą powinniśmy zdążyć do pracy, o której go­ dzinie pojawić się u lekarza, dziecko odebrać ze szkoły, spotkać się z przyjaciółmi czy pójść do kina. Cykl dnia ustawiony jest w szeregu róż­ nych zadań i spotkań. Oczywiście nie musimy żyć w zgodzie z ustalonym harmonogramem. Takie

ju kulturowe wątpliwości: czy mamy wakacje, czy może zostaliśmy nieproduktywnymi bezrobotny­ mi? Ci z nas, którzy mogą poszczycić się „wolny­

mi" zawodami, również podlegają tej samej linearności co ludzie korporacji: wyznaczone terminy

realizacji zleceń czy konieczność rozliczenia się

z rachunków bezlitośnie ustawiają nam zegary dnia codziennego.

kariery wyznaczają w przyszłych działaniach W czasie linearnym nie należy marnować teraź­ niejszości, ona nie powróci. Może dopaść nas jego teraźniejszość. Marcuse opisywał mecha­ niczny system fordowski, w którym odtworzenie wprawdzie we wspomnieniach, ale tu roztacza pracy, postępowania stawało się najważniejszym się przed człowiekiem groźba największa: jeżeli elementem kariery, w którym teraźniejszość, co­ odpowiednio nie wykorzystał teraźniejszości, ta po przejściu w przeszłość zemści się na nim ok­ dzienność rozciągała się w żmudnych, na nowo powtarzanych czynnościach, prowadzących do rutnie. To wyrzuty sumienia, że mogło pracować kolejnych, z góry ustalonych stopni kariery1. się więcej, bardziej efektywnie; to poczucie chwil straconych, zawodu i świadomości, że nie wyszło nam, ponieważ nie stara­ liśmy się jak trzeba, ponie­ waż nie zrobiliśmy tego, co powinniśmy, by całkowicie Gdy jednak bliżej się przyjrzeć kreatywności, która wykorzystać czas nam dany. zrobiła taką karierę we współczesnym świecie, I do tego świadomość, że to, szybko okaże się, że jest ona podporządkowana co było, już nie wróci. Raz jednemu: starej zasadzie wydajności. zaniechana czynność, raz żle podjęta decyzja będzie nad nami ciążyła.

Kultura Zachodu preferuje czas przyszły.To nie te­ raźniejszość, od której w tej koncepcji tyle zależy, to nie przeszłość nękająca nas chwilami utraco­ nymi bezpowrotnie, w nostalgii rozpływającymi się wspomnieniami, ale przyszłość stanowi naj­ ważniejszy plan czasowy. Plany! W kulturze bu­ dowanej od czasów nowożytnych najważniejsze

są plany. Można powiedzieć, że wraz z pojawie­ niem się nowej rzeczywistości społeczno-ekono­ micznej wcześniejsza, średniowieczna i religijna płaszczyzna przyszłości wiecznej w zbawieniu bądź potępieniu w zaświatach została zastąpio­

na planami do zrealizowania - celem i sukcesem

do osiągnięcia. W tym sensie Europa pozostała w pewien sposób sobie wierna. Wcześniej mó­ wiła o Bogu i niebie jako celu ostatecznym, per­ spektywie przyszłości, dla której warto poświęcić wszystko, a obecnie mówi o planach do zrealizo­ wania, celach wyznaczających nasze życie.

Współcześnie sytuacja wygląda, przynajmniej z pozoru, nieco bardziej kolorowo, ale moim zda­ niem nie zmienia się jedno: „orientacja przyszłoś­ ciowa" jest najmocniejszym czynnikiem kształtu­ jącym tryb naszego działania. Można powiedzieć, że po prostu my żyjemy dla przyszłości, jest ona sensem naszej codzienności. Richard Florida, opisując współczesny model planowania ścieżki kariery, wskazuje, że nie jest on już tak opresyjny jak w czasach Człowieka jednowymiarowego. „Era kreatywna", jak nazywa ten okres Florida, oznacza odejście od sztywnych reguł fordyzmu i neofordyzmu. Nowe pokolenia często zamiast odtwarzać kariery swoich rodziców zakładają własne, małe przedsiębiorstwa. (Ironia polega na tym, że nawet te małe, kreatywne jednostki, założone w osławionym garażu, i tak po wejściu na giełdę stają się wielkimi korporacjami). Flo­ rida upatruje jednak wyzwolenie w bardzo kon­ kretnym elemencie charakteryzującym sposób

O tym, że jest to ślepa droga, przestrzegał Her­ bert Marcuse. W Człowieku jednowymiarowym po­ kazał, jak jednostka może całkowicie się zagubić,

myślenia obecnie zaczynającej kształtować świat generacji: w działaniu nieszablonowym. Wedle tego myśliciela współczesny człowiek nie tole­

podporządkowując wszystko planom przyszłości. Od najmłodszych lat człowiek jest trenowany, by

ruje nudy, zastoju, szuka pracy, gdzie czekają go wyzwania i kreatywne myślenie. Ścieżka kariery

teraźniejszość poświęcać przyszłości. Najpierw

planowana jest jak wielka przygoda2.

dowiaduje się w szkole, że jego oceny i stara­

nia mają wpływ na przyszłość, im będą lepsze, tym lepiej będzie można zaplanować studia, a potem pracę. Następnie staż pracy, zajmowa­ ne stanowiska, planowana starannie ścieżka

13

Zgoda, przystańmy na chwilę na wizję Floridy. Gdy wejdziemy do współczesnej korpora­ cji zachodniej (podkreślam, że o tej zachodniej

rzeczywistości cały czas mówię i uogólnienia

globalne traktuję jako niebezpieczne naduży­ cie), możemy zobaczyć zupełnie inną organiza­ cję pracy. Kolorowe ściany w biurach Facebooka, sale pełne przestrzeni, wktórej pracownicy mogą się zrelaksować, porozmawiać, zabawić. Krea­

Gdy jednak bliżej się przyjrzeć kreatywności, któ­ ra zrobiła taką karierę we współczesnym świecie, szybko okaże się, że jest ona podporządkowana jednemu: starej zasadzie wydajności, na którą tyle narzekał Herbert Marcuse.Jak radzi Ben Ho­ rowitz: należy zadbać o dobrą atmosferę w pracy, o komfort pracowników, tak by mogli w jak najlepszych warunkach rozwi­

IDEA PRZYSZŁOŚCI I POSTĘPU ZMUSZA NAS DO NIEUSTANNEGO DZIAŁANIA.

jać swoje kreatywne myślenie, najbardziej niestandardowe po­

mysły, dać ludziom jak najwię­ cej przestrzeni do wyrażenia

tywność pracowników jest najważniejsza, dlate­ go menadżerowie i pracodawcy robią wszystko,

aby ci mogli utrzymać tę świeżość, młodzień­

czość, z którą przyszli do pracy. Tak jak wieścili

to Tofflerowie w Trzeciej fali, wraz z nastaniem nowych narzędzi technologicznych zmienia

własnej ekspresji. A wszystko po to, by móc rozwinąć firmę4. Rozwój, tak jak dwa pokolenia wcześniej zasa­ da wydajności, stał się tym, co dla Marcusego oznaczało wejście w świat pracy dla niej samej. Można powiedzieć, że zmieniło się opakowanie i zasady, ale cel pozostał ten sam: dążenie do jak największego sukcesu.

się oblicze pracy5. Wedle Tofflerów pracownik

nie będzie już przykuty do jednego miejsca pra­

kreatywna: skutki technologicznego uwolnienia,

We współczesnym świecie zasada wydajności została „opakowana" w piękne koncepcje samo­ realizacji czy współpracy. Często też podkreśla się rolę budowania relacji z drugim człowie­ kiem, niemalże prywatnych, pozwalających na

umożliwiającego nam pracowanie w każdym

wydajną i kreatywną pracę. Widać to bardzo

miejscu (nie muszę już siedzieć przy biurku

dobrze w analizie Bena Horowitza. Autor, otwie­ rając swoją książkę poświęconą prowadzeniu

cy, nie będzie wtłoczony w ramy sztywno wy­ konywanych zadań, tylko zostanie uwolniony.

Można powiedzieć, że to właśnie opisuje Era

w biurze, mogę wykonywać pracę przy kawie z przyjaciółmi), korzystanie z dowolnych na­

wydajnego i kreatywnego biznesu, przytacza

rzędzi i wchodzenie w relacje z ludźmi z całego świata. Brzmi wspaniale.

wzruszającą opowieść ze swojego dzieciństwa. W lekkiej narracji opowiada, jak został poddany

Do tego pojawiają się we współczesnej rzeczy­

ciężkiej próbie przez Rogera - cierpiącego na schizofrenię znajomego rodziców. Roger miał

wistości firmy przeczące prawom korporacji: nie tylko małe, ale często nienastawione na natych­ miastowy zysk (a przynajmniej ten zysk nie jest pierwszym i podstawnym warunkiem zaistnienia firmy). Start-up to przedsiębiorstwo zakładane często przez młodych ludzi, którzy opatentowali jakiś wynalazek, program, na ogół też z niskim kapitałem, szukających dopiero pieniędzy na zre­

alizowanie własnego projektu. Z założenia start-up jest przestrzenią do kształtowania się idei,

z których docelowo mają zostać wypracowane możliwości zarobków, najważniejsze jednak jest

w nich posiadanie pomysłu, a nie kapitału. Dla­

tego też start-up to również kreatywne poszuki­ wanie kapitału (najlepiej odszukanie własnego „anioła biznesu"). Wygląda anielsko.

poprosić małego Bena, aby ten podszedł do afroamerykańskiego chłopca i kazał mu oddać czy­ taną książkę. Zadanie polegało na tym, że gdyby chłopiec się nie zgodził, Ben miał go znieważyć rasistowskimi przezwiskami. Wystraszony i nie­ śmiały Ben poszedł do nieznanego mu rówieś­ nika spokojnie czytającego swoją książkę i zaczął z nim rozmawiać. Historia skończyła się przy­ jaźnią trwającą i w dorosłym już życiu. Po co ta wzruszająca opowiastka o przyjaźni na początku

książki o biznesie? Horowitz pragnie przekonać swoich czytelników, że niezależnie od tego, jak by się bali, jakie by mieli obawy, należy przezwycię­ żyć każdy kryzys. Drugi człowiek, jeżeli tylko od­ powiednio się do niego podejdzie, może zostać naszym sprzymierzeńcem lub przyjacielem, i to

14

na całe życie5. Co jednak najważniejsze, Horowitz

ukazuje wagę współpracy, zdolność do koopera­ cji wyznaczającą zupełnie nowe horyzonty, tak w pracy, jak i w życiu prywatnym. W jego opo­

wieści zasada wydajności, o której pisał Marcuse, została niejako udomowiona i oswojona wizją pracy jako prywatnego życia. Zasada wydajności niejedno ma oblicze. Krea­

tywność zaczynamy wypracowywać już w dzie­ ciństwie. Poszukiwanie niestandardowych dzia­ łań staje się możliwością wyjścia z niejednej

iL Piotr Jakubowicz

opresji, uczy nas też, że jeżeli tylko odpowiednio podejdziemy do problemu, szybko może on zo­ stać przepracowany. Tak uzbrojeni w doświadcze­ nie i możliwości stajemy się rozwojową jednost­ ką. A czyż nie o rozwój tutaj chodzi?

szość jest tym momentem na osi czasu, w któ­ rym możemy wyćwiczyć się w rozwijaniu planów przyszłości. Przyszłość określana jest tym spo­ sobem przez ideę postępu. Europa w XIX wieku

zachorowała na ideę postępu rozumianego jako najważniejsze źródło rozwoju cywilizacyjnego. Widać to było niemalże na każdym polu dzia­ łania: politycznego - w kształtowaniu nowego ustroju, ekonomicznego - w rozwijaniu przemy­ słu, społecznego, egzystencjalnego itd. Idea postępu, perspektywa przyszłości, której zostaje podporządkowane wszystko, skrywa jednak pewne ciemne strony. Zaczynając od boleśnie nam znanych, jak kolonializm żywią­ cy się ideą postępu i przyszłości (jedną z naj­ mocniejszych idei kolonialnych było szerzenie

cywilizacji, a więc eksterminowanie narodów Niezależnie od etykiety kultura Zachodu akcen­

tuje jeden aspekt, opiera się na jednej płaszczyź­ nie czasu: przyszłości, i to świetlanej przyszłości, do której należy nauczyć się dążyć niezależnie od niesprzyjających nam okoliczności. Teraźniej­

15

pozaeuropejskich, bądź ich zniewalanie, w imię wprowadzenia nowego, doskonałego porząd­ ku społecznego i ekonomicznego, w którym nie

było już miejsca na „dzikich"), a kończąc na ciągle

skrywanych obciążeniach egzystencji - pędzący

wciąż do przodu Zachód nauczył ludzi, że kto się nie rozwija, ten stoi w miejscu. W imię postępu i przyszłości warto dokonać każdego poświęce­ nia i każdego działania, nawet wbrew sobie.

stowieczną wizją świata, gdzie można było za­

po powrocie z wakacji móc wrócić do codzienno­ ści wzbogaconymi i rozwiniętymi6. To bycie w ru­ chu, zobowiązanie do samorozowoju, doskona­ lenia zawodowego, do coraz to nowych przeżyć, nabywania nowych kompetencji, nie pozwala nam doceniać teraźniejszości. Nie pozwala nam cieszyć się zwyczajną chwilą, w której po prostu nic nie robimy. To tylko zwykły moment o poran­ ku, kiedy piję kawę, trzymam kota na kolanach. Nic nie robię. Takie chwile również włączamy do planu budowania przyszłości i postępu. Za­ miast cieszyć się chwilą, która ot tak po prostu trwa, zaczynamy racjonalizować: odpoczywam, by pracować dalej, poranna kawa - zbieram siły do efektywnej pracy w ciągu dnia. A nawet jeżeli nie zdołamy zracjonalizować naszej wolnej i le­ niwej chwili, zawsze możemy pośpieszyć z po­ cieszeniem samych siebie: to była jednorazowa słabość. Jak mówi stare przysłowie: mleko już się rozlało, nie ma co nad tym płakać, należy wyciąg­ nąć wnioski i starać się, by nie powtarzać starych błędów.

cję teraźniejszość - przyszłość. Skoro teraźniej­ szość staje się coraz bardziej dynamiczna (już nie tak jak chciał Bauman płynna, co zaczyna być przestarzałą kategorią, a zaskakująca), przyszłość nie daje się przewidzieć, a co najwyżej rozbija się na kolejne możliwości. Teraźniejszość to zasko­ czenie, przyszłość to przygoda.

Żal za przyszłością. Za czym jednak tak bardzo

ligii (aplikacje do modlitwy, a nawet do adopcji duchowej).

kładać ekonomiczne, społeczne czy towarzyskie konsekwencje wynikające z naszego działania. Długofalowy przyrost zysków, gromadzenie ka­ pitału zarówno społecznego, jak i ekonomicz­ nego odgrywało rolę renty wzbogacającej nasze Idea przyszłości i postępu zmusza nas do nie­ życie w późniejszym czasie. Tymczasem wiek ustannego działania. W ten sposób nasze życie zupełnie inne możliwości. zamienia się w nieustanny ciąg zmian i ulepszeń, XXI niesie w Przyzwyczajeni do naszego kultu przyszłości nie zwra­ camy uwagi, że w takim wymiarze, w jakim znaliśmy PRZYSZŁOŚĆ WCALE NIE OZNACZA wcześniejszy mechanizm TEŻ WIELKIEJ ZMIANY. rozwoju, ten już nie istnieje. I nie chodzi tylko o zmiany ekonomiczne po kryzysie początku XXI wieku. Współ­ czesna rzeczywistość o za­ cieśniającej się i intensyfikującej różnorodności, walki o to, by się rozwijać i zmierzać „do przodu". multikulturowości, technologii, wymaga od nas Nawet jadąc na wakacje, nie chcemy po prostu nowych form interakcji społecznych, nowego odpocząć, wedle Baudrillarda pragniemy zmienić sposobu życia. Co za tym idzie, modyfikuje rela­ siebie, nauczyć się czegoś, poznać nowe, tak by

tęsknimy? Za planami jeszcze niezrealizowany­ mi, potrzebami, jakie wyrastają w teraźniejszo­ ści, za lepszym jutrem, wizją sukcesu i szczęścia? Presja sukcesu i dążenia do przyszłości związana jest bardzo mocno z dziewiętnasto- i dwudzie­

Przyszłość dzieje się teraz. Współczesna tech­ nologia dokonuje tego przemieszenia. Wielu transhumanistów wskazuje na ten szczególny dość fenomen. Wprawdzie technologia cały czas zmienia obraz naszego świata, nieustannie się rozwija, ale to, co daje nam już dzisiaj, sprawia, że płaszczyzna przyszłości przestaje być daleko­ siężna i nieobecna. Zaczynając od lekarstw, przez egzoszkielet, współczesne formy komunikacji zacierające płaszczyznę czasową i przestrzenną, po pojawianie się nowych form zarobkowania (gracze gier wideo jako zawodowcy zarabiają na swoich postaciach z gry), form społecznych

(modyfikacje ciała, przekształcanie się w postaci wirtualne w fizycznym świecie) czy edukacji, re-

Żyjemy coraz dłużej, w przyszłości nasze życie wydłuży się o kolejne lata (o nieśmiertelności nie będę pisać, nie tylko dlatego, że to pozostaje

16

rodność kulturowa przestała być tabu, wreszcie ciągle w sferze marzeń niektórych ludzi pokroju Maxa Mora, ale dlatego, że gdyby była możliwa, możemy stać się obywatelami świata, czerpiąc z różnych wzorców i kultur. Wspomniana przeze nie byłaby koniecznie przez nas pożądana). Co­ mnie wcześniej zasada wydajności, która w wie­ raz dłuższe życie oraz świadomość, że już teraz ku XX wyznaczała cel przyszłości, może zostać możemy starać się przesuwać jego granice, stają zastąpiona intensyfikacją teraźniejszych doznań, się kolejnym aspektem przyszłości, coraz mocniej zacierającej różnicę pomiędzy nią a teraźniej­ zanurzenia się w obecnej chwili. Wystarczy tylko szością. Chirurgia estetyczna i styl życia powodu­ sięgnąć po inne modele kulturowe. Szkoły jogi. ją, że człowiek nie tylko nie chce, ale często i ze wzglę­ dów kulturowych TERAŹNIEJSZOŚĆ TO ZASKOCZENIE, nie może się zesta­ PRZYSZŁOŚĆ TO PRZYGODA. rzeć. Sposób zacho­ wania się, moda, wykonywanie pra­ cy, studia, zdrowie nie znają wieku. sztuk walki Wschodu, medytacji otwierają raz jeszcze człowieka Zachodu na wschodnią kulturę. Moja prababcia umarła na gruźlicę, zaś moja I choćby stosowane w wersji uproszczonej, mogą mama w wieku 77 lat zaczyna wszystko od nowa, zmieniać nasze życie. Sztuka odpoczynku, sztuka z przeprowadzką do nowego miasta i podjętymi parzenia herbaty stają się przestrzenią uczącą studiami włącznie. Ja siedzę o poranku z kotem na kolanach i przyglądam się jesieni za oknem. nas innego podejścia do świata i do danego nam Czasu nie liczę, jestem poza czasem, rozmowa ze czasu. Współczesny świat zwariował i gna jak

studentką w Chinach zakończyła się o 5.15 rano.

matyki. Po prostu moja mama nie jest stara, tak samo jak ja, mając 45 lata, nie jestem w wieku

szalony, stając się przyszłością. Ale i równocześ­ nie świat współczesny stał się przygodą wprowa­ dzającą w nasze życie innych. Sztuka szlachetne­ go lenistwa też może się stać naszym udziałem. Kot na kolanach od zawsze mruczy, przerywając

balzakowskim. Przed nami taki sam potencjał jak

dla nas szaleństwo czasu...

Te proste fakty nie tylko wskazują na postęp medycyny, zmianę życia społecznego czy infor­

przed moją studentką z jej 22 wiosnami. Teraź­ niejszość to zaskoczenie, przyszłość to przygoda,

Przypisy:

właśnie dlatego, że mogę współtworzyć oba te

1

aspekty czasu. Technologia daje nam przepustkę

do przyszłości, pozwalając nam na współkonstytuowanie tego, co dzięki niej się wydarza.

2

3

Paradoksalnie przyszłość wcale nie oznacza też wielkiej zmiany. Mit jej nowości to tylko dawne założenia, że będzie ona radykalnie inna. Tym­ czasem to teraźniejszość ze swoją zaskakującą strukturą wydarzeń często nieprogramowanych

przynosi tę inność, kiedyś wyczekiwaną w przy­ szłości. Pozwala nam z jednej strony wybiegać daleko poza codzienne możliwości (w cyberświecie odrywając się od ciała i narzuconych przez biologię konieczności), a z drugiej poza wcześ­ niejsze uwarunkowania. Odkąd bowiem różno­

17

4

5 6

Por H. Marcuse, Człowiek jednowymiarowy, przeć S. Kono­ packi, PWN, Warszawa 1991. Por. R. Florida, Narodziny klasy kreatywnej, przeć T. Krzy­ żanowski, M. Pękata, Wydawnictwo Narodowe Centrum Kultury, Warszawa. 2011. Por. A. Toffler, Trzecia fala, przeć E. Wojdyło, PIW. Warsza­ wa. 1997 Por B. Horowitz, The Hord ThingAbout Hord Things: Building a Business When There Are No Eosy Answers. Harper Collins, New York 2014. Por tamże, s. 3-4. Por. J. Baudrillard. Społeczeństwo konsumpcyjne, jego mity i struktury, przeć S. Królak, Wydawnictwo Sic!, Warszawa 2006.

ELŻBIETA OLZACKA

HOMO IMMORTALIS

Skoro na przestrzeni ostatnich stu lat przeciętna długość ludzkiego życia wydłużyła się ponad dwukrotnie, to dlaczego w przyszłości nie mielibyśmy stać się nieśmiertelni?

Wyobraźmy sobie świat, w którym śmierć zosta­ ła pokonana. Niektórzy wybierają egzystencję w swoim biologicznym ciele. Krążące w nim setki nanobotów pozwalają utrzymać wszystkie życio­ we parametry na optymalnym poziomie, a zużyte bądź zniszczone tkanki i organy są bez problemu wymieniane na nowe. Inni - dzięki opanowaniu umiejętności przeniesienia ludzkiej świadomości na rtośnik cyfrowy - zdecydowali się na sztuczne ciała o dowolnej formie. Jeszcze inni postanowili .żyć" jedynie jako impuls w olbrzymich sieciach komputerowych. Choć wydaje się to odległym science fiction, marzenia o wiecznym życiu uwo­ dzą kolejnych naukowców, a na mające je urze­ czywistnić projekty wydawane są obecnie milio­ ny dolarów.

Nieśmiertelne ciało W 1962 roku amerykański fizyk Robert Ettinger wydał książkę zatytułowaną The Prospect of Immortality', w której przekonywał, że postęp tech­ nologii medycznych pozwoli w przyszłości nie tylko na leczenie chorób, na które dzisiaj nie ma lekarstwa, ale także na odmładzenie organizmu, a nawet na osiągnięcie biologicznej nieśmiertel­ ności. Do nadejścia tego czasu warto się zabez­ pieczyć poprzez krioprezerwację, czyli ochło­ dzenie ciała natychmiast po stwierdzeniu zgonu i przechowywanie go w temperaturze ciekłego azotu (-196 °C). Choć początki krioniki nie były łatwe, dzisiaj założony przez Ettingera Insytyt Krioniki2 i powiązane z nim Stowarzyszenie Nie­

śmiertelnych5 zrzeszają ponad tysiąc członków, a na zamrożenie swojego ciała po śmierci zdecy­ dowało się już 158 pacjentów4. Zwolennicy krioniki wierzą, że postęp nauki pozwoli na przywró­ cenie ich do życia i regenerację ich organizmu po latach zamrożenia. Jak do tej pory jednak, mimo prób, żadnego ssaka poddanego krioprezerwacji nie udało się powtórnie ożywić.

wojem nanomedycyny. Badania kierowane przez Roberta Freitasa z Institute for Molecular Manu-

facturing pokazują, że w niedalekiej przyszłości

mające wielkość kilku mikrometrów nanoroboty będzie można wprowadzać do organizmu ludz­ kiego w celu wyszukiwania uszkodzeń i ich na­ prawy. Zdaniem naukowca oczekiwana długość życia wzrośnie dzięki temu do 150 lat9.

Dlatego w oczekiwaniu na - jak na razie - nie­ uchronną śmierć warto robić wszystko, by odsu­

Warto również zwrócić uwagę na kierowany przez

nąć ją w czasie. Jedną z metod jest odpowiednia dieta. W 1980 roku, zainspirowany działalnością Ettingera, Saul Kent założył Life Extension Foun­ dation5, wspierającą badania nad przedłużeniem życia. Główny nacisk kładziony jest na suplementację diety odżywkami witaminowymi i hormo­ nalnymi. Produkowane przez fundację preparaty

Greya, projekt SENS (Strategies for Engineered Negligible Senescence10). W jego ramach badane

cieszą się popularnością na całym świecie, są również dostępne w Polsce.

Zwolenników znajduje także dieta CRON (Calorie Restriction with Optimal Nutrition6), zwana „die­ tą długowieczności”. Pod koniec lat 80. gerontolog Roy Walford stwierdził, że gryzonie karmione pożywieniem o zawartości kalorii niższej o 50%, jednak zachowującym składniki odżywcze, mogą żyć prawie dwukrotnie dłużej. Waldorf kontynuo­ wał swoje badania nad biologicznymi aspektami długowieczności, stosując niskokaloryczną dietę

na sobie samym. Spodziewał się dożyć 120 lat, a wskazówki, jak tego dokonać, zawarł w bardzo

popularnej książce The 120-Yeor Diet7. Nie udało mu się tego dokonać, zmartw wieku 79 lat w wy­

niku komplikacji związanych ze stwardnieniem zanikowym bocznym.

Jak widać, sama dieta to jednak za mało. Więk­ sze nadzieje wiąże się z rozwojem technologii medycznych, genetyki i biochemii. Według nie­ których naukowców przyszłość leży w klono­ waniu - nie tylko całych ciał, będących iden­ tycznymi kopiami człowieka, ale pojedynczych części i narządów. Badania nad klonowaniem terapeutycznym mają doprowadzić do możli­ wości tworzenia pluripotentnych, czyli zdolnych do różnicowania się w niemal dowolną tkankę organizmu komórek macierzystych. To umożliwi wymianę uszkodzonych organów, zmniejsza­ jąc tempo uszkodzeń związanych ze starzeniem

się8. Podobnie wielkie nadzieje wiąże się z roz­

19

jednego z pionierów biogerontologii, Aubrey de

są strategie zapobiegania procesom fizjologicz­ nym prowadzącym do degeneracji i starzenia się komórek. Należy do nich medycyna regeneracyj­ na, a także terapia komórkami macierzystymi oraz inżynieria tkankowa. Obiecująca wydaje się też re­ generacja organizmu za pomocą terapii genowej. Wprowadzone do organizmu sztuczne geny mają zastępować te uszkodzone lub zmutowane, które przyczyniają się do chorób i starzenia się ciała11. Na najbardziej innowacyjnych naukowców cze­ kają nagrody. Jedną z nich jest Mouse Prize (Mprize), przyznawana przez Fundację Matuzalema12.

Do tej pory pokaźne sumy pieniędzy trafiły do trzech naukowców, którym udało się przedłużyć zdrowe życie myszy do niespotykanej dotychczas długości. Od 2013 roku fundacja przyznaje rów­ nież nagrodę NewOrgan Prize15 za osiągnięcia w dziedzinie bioinżynierii. Gratyfikacje finanso­ we za badania w dziedzinie wytwarzania orga­ nów z komórek pacjenta mają zachęcić naukow­ ców do prac nad technikami regeneracyjnymi.

W stronę utopii Choć większość wyżej opisanych badań pro­ wadzonych jest w Stanach Zjednoczonych, to

pierwsze eksperymentalne instytuty medyczne, w których pracowano nad nieskończenie dłu­

gim życiem i przywracaniem młodości, powstały w Związku Radzieckim. W 1926 roku w Moskwie

utworzono pierwszy na świecie Instytut Trans­ fuzji Krwi. Jego pomysłodawcą i dyrektorem był bliski współpracownik Lenina Aleksander Bog­ danów, który wierzył, że przetaczanie krwi może zapewnić człowiekowi wieczną młodość. Jak na ironię, zmarł on dwa lata później w trakcie jedne­ go z eksperymentów. W to, że „śmierć jest jedynie

Łunaczarski, ludowy komisarz oświaty w rządzie bolszewickim, oraz radziecki pisarz Maksym Gor­ ki. To z jego inicjatywy w 1932 roku stworzono Insytytut Medycyny Eksperymentalnej14, który zresztą istnieje do dzisiaj. Wiara w wieczną młodość w idealnym ustroju, która tak fascynowała pierwszych bolszewików, w miarę upływu lat gasła, choć nigdy nie została całkowicie zapomniana. To właśnie w Moskwie ukuto terminy immortologia, czyli nauka o nie­ śmiertelności, oraz homo immortalis, czyli czło­ wiek nieśmiertelny.

Ich twórcą jest Igor Wiszew, filozof immortalista, poza pracą naukową zajmujący się intensywnym

promowaniem idei rewolucji społecznej, która doprowadzi ludzkość do nieśmiertelności. Na

jej drodze stoi dziś przede wszystkim fałszywa świadomość, zgodnie z którą traktujemy śmierć jako coś nieuchronnego. Te .pesymistyczne wzor­ ce" pozwalają utrzymywać się interesom konser­ watywnych grup, takich jak instytucjonalne religie oraz państwa, które nie są zainteresowane realizacją wizji nowego porządku społecznego. Stąd przed intelektualistami stoi misja przygoto­ wania ludzkości do ewolucyjnych zmian związa­ nych z nadejściem nieśmiertelności.

Wyraźnie słychać tu echa filozofii dziewiętna­ stowiecznego rosyjskiego uczonego Nikołaja Fiodorowa. Wierzył on w możliwość całkowitego zawładnięcia przez człowieka siłami przyrody, włącznie z umiejętnością wskrzeszania zmarłych i kolonizacją innych światów. Według filozofa, lu­ dzie powinni zaniechać akceptacji śmierci, a ich .wola rodzenia" - czyli mnożenia śmiertelnych

pokoleń - powinna zostać zastąpiona przez .wolę zmartwychwstania", czyli zwyciężenia śmierci15.

Transhumanizm - nowe Oświecenie? Nikołaj Fiodorow jest dziś uważany za jednego

z prekursorów transhumanizmu, filozofii, któ­

ra stawia przed sobą zadanie zmiany kondycji ludzkiej i opanowania procesów biologicznych i fizycznych w stopniu nieznanym w przeszłości. Według Maxa Morea, jednego z głównych teo­ retyków nurtu, transhumanizm dzieli wartości ze świeckim humanizmem, będącym fundamentem

ideologii Oświecenia. Są to przede wszystkim wiara w rozum i naukę, nacisk na ideę postępu oraz nastawienie na poprawianie warunków ży­ cia ludzi w świecie doczesnym. Pomóc w tym ma technologia, dzięki której przezwyciężone zosta­ ną kolejne ludzkie ograniczenia16.

20

il. Ania Jamróz

przejściowym niepowodzeniem", wierzył Anatolij

Czym jednak jest owa zapowiadana przez transhumanistów kondycja postludzka, do końca nie wiadomo. Na pewno wiąże się ona z uzyskaniem przez człowieka znacznie większej wydolności intelektualnej, fizycznej i emocjonalnej. Będące efektem rewolucji bio- i nanotechnologicznej ciało w wersji 2.017 - jak nazywa je znany futu­ rolog Ray Kurzweil - radykalnie zwiększy swoje możliwości we wszystkich obszarach. Nanoroboty będą krążyły nie tylko w naszym układzie krwionośnym, ale także w naszym mózgu, co pozwoli na integrację komórek biologicznych z„niebiologiczną inteligencją".

Ewolucja w kierunku postczłowieka może jednak podążać zupełnie inną ścieżką. Może się okazać, że nasze biologiczne ciała będą nam niepotrzeb­ ne do dalszego życia, a znacznie wygodniejsze okażą się sztuczne „awatary”. Technologia „trans­ feru umysłu” ma pozwolić na przekonwertowanie naszej świadomości na formę cyfrową, a na­ stępnie wszczepienie jej w dowolne urządzenie. Jak przewiduje szwedzki filozof Nick Bostrom, kierownik Instytutu Przyszłości Ludzkości18 na

lizacja szybko rozprzestrzeni się w przestrzeni kosmicznej, początkowo w systemie słonecznym, a następnie - poza naszą galaktyką. Tym bar­ dziej, że kolonizacja innych planet nie będzie wymagała lotów załogowych - e-istoty będą podróżowały w formie promienia, w czasie nie­ mal rzeczywistym20. Koncepcja Aleksandra Bołonkina to nie tyl­ ko śmiałe wizje, ale też gotowy plan działania. Według opracowanego przez niego schematu osiągnięcie nieśmiertelności cyfrowej będzie możliwe w ciągu dwóch dziesięcioleci, a do po­ łowy XXI wieku ta technologia będzie finanso­

wo dostępna dla wszystkich mieszkańców ziemi. Idee wizjonera okazały się na tyle inspirujące, że postanowiono wcielić je w życie. Ma tego doko­ nać Strategiczny Ruch Społeczny „Rosja 2045"21, finansowany przez młodego rosyjskiego multimilionera Dymitra lekowa i wspierany przez wielu transhumanistów z całego świata.

Rewolucja 2045

Uniwersytecie Oksfordzkim, takie „ludzkie kopie" mogłyby żyć nie tylko w fizycznej, ale też w wir­ tualnej rzeczywistości, a także istnieć w olbrzy­ mich sieciach komputerowych19.

Celem założonej w 2011 roku organizacji jest „ewolucyjny skok" w kierunku „neoczłowieczeństwa". Pracuje nad nim sama śmietanka rosyj­ skich naukowców. Ich głównym zadaniem jest

Nieśmiertelne E-istoty

stworzenie awatara, czyli sztucznego ciała, które stanie się nośnikiem ludzkiej świadomości. Ma do tego prowadzić kilka etapów, począwszy od

Interesującą wizję rozwinął Aleksander Bołon-

budowy antropomorficznego robota, kierowane­

kin, rosyjski naukowiec, który wyemigrował ze Związku Radzieckiego pod koniec lat 80. i zrobił karierę w Stanach Zjednoczonych, pracując mię­ dzy innymi dla NASA. Po stworzeniu e-mózgu

go za pomocą interfejsu mózg-komputer, aż po stworzenie nośnika, na który można będzie prze­

e-istoty zyskają kolosalną przewagę nad „bio­ logicznymi" ludźmi. Ich sztuczne ciała nie będą

w 2045 roku.

potrzebowały wody ani pożywienia, za to będą mogły przebywać w każdego rodzaju środowisku, łącznie z silnie zanieczyszczonym. Dzięki tym przewagom w ciągu kilku dziesięcioleci e-istoty

Według informacji zamieszczonych na stronie internetowej22 organizacji 60 procent technolo­ gii, pozwalającej na porzucenie „niedoskonałego ciała" i przejście w nieśmiertelne istnienie w cie­

wyprą konwencjonalnego człowieka, tworząc

le sztucznym, jest już gotowe. Niestety, na chwilę obecną jest to technologia niezwykle kosztowna i na to, by rosyjscy specjaliści rozpoczęli prace nad czyimś osobistym awatarem, stać tylko naj­ bogatszych.

zupełnie nowe e-społeczeństwo, „elektroniczną cywilizację". W nowym społeczeństwie nie będzie przemocy i zbrodni, gdyż nie będzie dla nich motywów. Głównym zajęciem e-istot będzie rozwój nauki i technologii, a ich główną motywacją i nagro­ dą - coraz sprawniejszy i większy umysł. E-cywi-

21

nieść ludzką świadomość. Zgodnie z precyzyjnie nakreślonym harmonogramem ma to nastąpić

Tych, którzy nie są w stanie wyłożyć kwoty

trzech milionów dolarów, Dymitr Icków zachę­ ca do pracy w ramach międzynarodowej sieci

wolontariuszy „Neoczłowieczeństwo25". Dzia­

łalność organizacji nie ogranicza się bowiem tylko do prac naukowo-badawczych, skupia się również na działaniach promujących nowy styl myślenia o człowieku jako istocie nieśmiertel­

nej. Dlatego każdy, kto ma pomysł na to, jak włączyć się w nową „kulturę nieśmiertelno­ ści" i rozpowszechniać ideały transhumanizmu

i postczłowieczeństwa, jest w organizacji mile widziany.

22

il. Ania Jamróz

T-34.a

Przypisy:

Rządy immortalistów

1

Marzenia o nieśmiertelności rozpalają wyobraź­ nię nie tylko futurologów, naukowców i filozofów, ale też zwyczajnych ludzi, dając początek roz­ maitym społecznym inicjatywom. Immortalizm przeniknął również do polityki. Jednym z postu­

2

3 4 5

latów partii „Ewolucja 2045"24, założonej przez

Dymitra lekowa, jest zmiana w Konstytucji Fede­ racji Rosyjskiej, w której powinien znaleźć się za­ pis o „niezbywalnym i świętym prawie każdego

obywatela FR do wiecznego życia i nieśmiertel­ ności". Badania prowadzące do tego celu powin­ ny być finansowane z państwowego budżetu.

6

7

8 9

Podobny zapis znalazł się w Transhumanistycznej Karcie Praw, zaproponowanej przez amery­ kańskiego pisarza science fiction Zoltana lstvana. W 2014 roku założył on Partię Transhumanistycz-

ną25 i ogłosił swój start w kampanii wyborczej na prezydenta Stanów Zjednoczonych w 2016 roku. Mimo braku politycznego sukcesu kontrowersyj­ na kampania Zoltana odbiła się głośnym echem w amerykańskich mediach. Podróżował on po kraju autobusem w kształcie trumny - Immor-

10 11

12

13 14

15

tality Busem - propagując transhumanistyczne ideały i głosząc potrzebę uwzględnienia kwestii

nieśmiertelności w amerykańskiej polityce.

Nowa wieża Babel

16

Idea wiecznego życia na ziemi, którą większość z nas odsyła w sferę legend w stylu kamienia

17

filozoficznego czy fontanny życia, powoli zata­

18 19

cza coraz szersze kręgi. W niektórych budzi ona nadzieję i zachwyt, w innych - lęk i przerażenie.

20

Pojawiają się kolejne pytania. Czy po przeniesie­ niu swojego umysłu do komputera nadal pozo­

21 22

staniemy ludźmi? Czy nowe technologie będą

23

dostępne dla wszystkich ludzi, czy też staną się one przywilejem najbogatszych? Czy ludzkość zostanie zdominowana przez nieśmiertelną rasę

24 25

Por. R. Ettinger, The Prospect of Immortality, Ria University Press 2005. Cryonics Institute. http://www.cryonics.org. Poza Stanami Zjednoczonymi usługę krioprezerwacji oferuje rosyjska firma KrioRus, http://kriorus.ru. http://immortalistsociety.org . http.//www.cryonics.org/ci-landing/patient-details/ . Life Extension Foundation, http://www.lifeextensionfoundation.org Na stronie http.//www.lifeextension.com możemy zapoznać się z treścią miesięcznika Life Extension, w którym poruszane są problemy badań nad rolą suplementów diety. Zob. więcej: Calorie Restriction Diet A dietary intervention to increase life span, http://www.scientificpsychic.com/ health/crondiet html. R.L. Walford, The 120 Year Diet How to Double Your Vital Years, Simon & Schuster 1987. Zob. M.D. West. Therapeutic, w: The Scientific Conquest of Deoth. Essays on Infinite Lifespons. LibrosEnRed 2004. R. A. Freitas, Nonomedicine, w: The Scientific Conquest of Deoth Essays on Infinite Lifespans, LibrosEnRed 2004. Zob więcej: http://www.imm.org/publications/. http://www.sens.org/ A. de Grey. The War on Aging, w: The Scientific Conquest of Deoth. Essays on Infinite Lifespans. LibrosEnRed 2004 Methuselah Foundation, https://www.mfoundation.org . Na stronie Fundacji możemy przeczytać więcej o przy­ znawanej przez nich nagrodzie Methuselah Mouse Prize. https.//www.neworgan.org/ Więcej o historii Instytutu: T.l. Gnekowa, K.A Łangie, Tragiczeskije stronicy istorii Instituta ekspierimientalnoj miedicyny (20-30-je gody), .Riepriessirowannaja nauka’ nr 1994, http://www.ihst ru/projects/sohist/books/os2/9-23 pdf. Więcej o rosyjskiej idei transhumanistycznej piszę w artykule: Od Homo sapiens do Homo immortalis. Idea nieśmiertelności w rosyjskich projektach filozoficznych i społeczno-politycznych, w: D. Gałuszka, G. Ptaszek, D. Żuchowska-Skiba (red.), Technokultura: transhumanizm i sztuka cyfrowa, Kraków 2016. https://depotceon.pl/bitstream/handle/123456789/11031/Od%20Homo%20 sapiens.pdf?sequence=l. M. Morę, Transhumanism: Towards a Futurist Philosophy, „Extropy «6’. 1990. R. KurzweiL The Singularity Is Near. When Humans Transcend Biology.Wmg Penguin 2005. Futurę of Humamty Institute. https.//www.fhi.ox.ac.uk/. N. Bostrom, The Transhumamst FAQ Version 2.1, https// nickbostrom.com/views/transhumanist.pdf A. A. Bołonkm, Universe, Humań Immortality and Futurę Humań Evaluation, Elsevier 2012. http://2045.com/. Strotiegiczeskoje obszczestwiennoje dwiżenije «Rossija 204 5», http://2045.ru/about. D. Icków. Chotitie byt' biessmiertnymi - diejstwujtie!, http://2O45.ru/news/32236.html . Partija «Ewolucyja 2045». http://evolution 2045 ru/. Transhumanist Party, http://wwwzoltanistvan.com/ TranshumanistParty.htmL

panów, żyjących w sztucznych ciałach i wspiera­ nych przez sztuczną inteligencję? I, co najważ­ niejsze, jak wyglądać będzie świat, w którym

ELŻBIETA OLZACKA - socjolożka i rosjoznaw-

religijne obietnice wiecznego życia udało się

ca, adiunkt w Katedrze Porównawczych Studiów

zrealizować tutaj, na ziemi?

Cywilizacji Uniwersytetu Jagiellońskiego.

23

RAFAŁ MAZUR

O MYŚLENIU PRZYSZŁOŚCI

Czy możemy pomyśleć przyszłość? Na pierwszy że ich nie wiemy. Na przykład niektórzy z nas rzut oka wydaje się, że nie ma nic prostszego. wiedzą, że nie wiedzą, jak rozmawiać w języku Każdego dnia w zasadzie w jakimś stopniu się chińskim. Po prostu nie znają chińskiego i są tym zajmujemy, niektórzy nawet zawodowo, i to tego świadomi. Z tą wiedzą o niewiedzy wiąże się z dużymi sukcesami, jeśli patrzeć na wyniki też fakt, że możemy przedsięwziąć środki w celu finansowe pewnych produkcji kinowych. Tylko że pozyskania brakującej wiedzy, gdyż wiemy, cze­ gdy dobrze się nad tym zastanowić, to powstaje go nam brakuje. W ten sposób, między innymi, pewna wątpliwość co do tej możliwości i zasad­ ne staje się pytanie: czy faktycznie myślimy przy­ Zapewne jesteśmy w stanie wiele

szłość? Nie, w pierwszym i ostat­ nim zdaniu poprzedniego

powiedzieć na temat tego, jak możliwie rozwinie się przyszłość, ale jej samej nie widzimy, co wynika z natury rzeczy.

akapitu nie ma błędu. Nie chodzi mi bowiem o my­ ślenie o przyszłości, takie jak na przykład w sytuacji, gdy pytamy sami sie­ bie: jaka będzie moja przyszłość? Faktycznie, nie sposób zaprzeczyć, że myślimy wówczas o przy­ szłości. Kiedy używam wyrażenia „pomyśleć przyszłość", mam jednak na myśli intelektualne „zanurzenie się” w świecie, którego jeszcze nie ma, a który dopiero będzie. Niejako wyobrażenie sobie tego świata, który ma zaistnieć w przyszło­ ści. W związku z wieloma czynnikami kształtu­ jącymi nasze poznanie trzeba w tym momencie zauważyć, że jeśli coś jeszcze nie istnieje, to nie możemy powiedzieć, że wiemy o tym czymś, ja­ kie to będzie Gest). Owszem, zapewne jesteśmy

Najtrudniej

jest

z trzecim wariantem niewiedzy, to znaczy z tym, o czym nie wiemy, że tego nie wiemy. To są te wszystkie rzeczy, które w momencie wydarzania się są zupełnie nieoczekiwane i nieprzewidywane, ale w bardzo dużym stopniu, tak wielkim, że nie możemy tego w ogóle pomyśleć, gdyż nasza myśl po prostu nie penetruje tych obszarów, w których one mogą się wydarzyć. I nie mam tu na myśli kwestii spędzającej ostatnio sen z po­ wiek osobom obawiającym się o ludzkość, która w najbliższym czasie będzie musiała się kon­ frontować z myślącymi bytami istniejącymi na

w stanie wiele powiedzieć na temat tego, jak

gruncie materii technologicznej, nie zaś białko­

możliwie rozwinie się przyszłość, ale jej samej nie widzimy, co wynika z natury rzeczy. Czy zatem możemy ją pomyśleć?

wej, czyli zadającym sobie pytanie: w jaki sposób

Otwierają się przed nami po tak naświetlo­

nym temacie dwa problemy: kwestia tego, cze­ go nie wiemy, że nie wiemy, oraz kwestia tego,

w jaki sposób myślimy i czy ten sposób pozwala

nam pomyśleć to, o czym nie wiemy, że tego nie wiemy. Zawiłe? Szybko tłumaczę, jak to z tą wie­

il. Piotr Jakubowicz

wzbogacamy swoją wiedzę.

będzie myślała SI? My wiemy, że nie wiemy, jak będzie myślała SI, szczególnie ta, która zostanie

skonstruowana przez inne SI. W tle tej niewiedzy czai się jednak to wszystko, o czym nie wiemy, że tego nie wiemy. Po prostu nie jesteśmy sobie w stanie wyobrazić, co to mogłoby być, i jedyne, co o tym czymś wiemy, to że nas z pewnością za­ skoczy. W tym wspomnianym obszarze niewiedzy o niewiedzy starają się działać twórcy literatury

dzą o naszej wiedzy jest. Po pierwsze, możemy

science fiction, aczkolwiek, jak to wyjaśnię za mo­

powiedzieć, że są takie sprawy, tudzież rzeczy, o których wiemy, że je wiemy. Wiemy, jak mamy

ment, można zadać w odniesieniu do ich działal­

ności to samo pytanie: czy oni myślą przyszłość?

na imię, gdzie mieszkamy, wiemy, że znamy

tabliczkę mnożenia, że umiemy coś, czego się kiedyś nauczyliśmy, i ciągle to wykonujemy, na przykład wiemy, że umiemy prowadzić samochód czy też umiemy pływać lub grać w siatkówkę. Po

Z przyszłością, z myśleniem przyszłości, jest kilka

drugie, są też takie kwestie, o których wiemy,

cie moglibyśmy o nim powiedzieć tak: otaczający

25

problemów. Pierwszy z nich jest niejako zewnętrz­

ny wobec człowieka, mocno jednak związany

z ludzkimi możliwościami poznawczymi. W skró­

nas Wszechświat (rozumiany jako wszystko to, co

istnieje) jest potężny i wciąż w nim coś się dzieje; są tacy, którzy twierdzą, iż jest on w ruchu perma­ nentnej transformacji, innymi słowy, zmienia się nieustannie. W tej kwestii najistotniejszy w tym, o czym mówimy, jest rozmiar tegoż Wszechświata

ło osobę, która powie ci szczerze nawet rzeczy nieprzyjemne dla ciebie, mając na myśli twoje dobro. Teraz przyjaciel to ktoś, z kim miło spędza się czas albo dzieli się informacjami na porta­ lach społecznościowych.

Krótko mówiąc: gdybyśmy mieli okazję porozma­ wiać z kimś z przeszłości (przy obecnie szybkich przemianach zachodzących w kulturze nie musi być to nawet odległa przeszłość), kto nie orien­ tuje się w tym, jak wygląda dzisiejszy świat, to nawet zakładając w ramach ekspe­ rymentu myślo­ wego, że posłu­ Musimy stwierdzić, iż wszelkie poznanie ludzkie, gujemy się tym choć przecież wciąż poszerzające swój zakres, samym językiem, pozostaje permanentnie lokalne.

i wiążąca się z nim ilość przeróżnych elementów, które go konstytuują. I wszystkie te elementy na siebie nawzajem oddziaływają, warunkując tym samym to, jak w danej chwili wygląda całość. Chodzi o to, że nic nie wskazuje, aby człowiek

prawdopodobnie mielibyśmy prob­

lem z porozumie­ niem się, wynika­ miał tak potężne możliwości poznawcze, by ob­

jący z innej zawartości znaczeniowej używanych

jąć nimi całość naszej rzeczywistości, w pełnym rozumieniu słowa .całość" - w tym wypadku, jak już wspomniałem, chodzi o wszystko, co istnieje. Zatem musimy stwierdzić, iż wszelkie poznanie ludzkie, choć przecież wciąż poszerzające swój zakres, pozostaje permanentnie lokalne. To jed­ nak, co postrzegamy, samo nie pozostaje lokal­ ne, bo jest wciąż w interakcji z tymi elementami rzeczywistości, które pozostają poza naszym po­ znaniem. Innymi słowy, w ten nasz lokalny obraz

przez nas pojęć. A co więcej, byłaby to dopiero

wciąż wtrąca się coś, o czym zgodnie z naszą do­ tychczasową wiedzą nie wiedzieliśmy, że istnie­

je. Wręcz nie wyobrażaliśmy tego sobie, bo nie wynika wprost z interakcji znanych nam elemen­ tów całości. Po prostu wynika z czegoś, czego nie znamy, co jest poza naszym obrazem świata. Drugi problem z myśleniem przyszłości wynika z modelu myślenia za pomocą pojęć. Ludzie my­

ślą pojęciami, nawet jeśli nie zdają sobie z tego sprawy. Każde pojęcie, kryjące się za poszczegól­ nym terminem, ma swoją zawartość znaczenio­

wą. I ta zawartość zmienia się zależnie od kon­ tekstu kulturowego, czasowego i tym podobnych elementów kształtujących się w postępie czasu. W głowie mam zawsze przykład, który odnośnie do omawianego problemu podał znajomy profe­ sor zajmujący się ontologią: dajmy na to pojęcie .przyjaciel". Jeszcze jakieś sto lat temu oznacza­

połowa problemu. Co bowiem zrobić z pojęciami,

które niegdyś nie istniały, a do których wyjaśnie­ nia musielibyśmy używać pojęć, które również wcześniej me istniały (trochę jak ze zrozumie­ niem SI skonstruowanej przez któreś z kolei po­

kolenie SI, czyli kolejnej generacji istot myślą­ cych inaczej)?

Dwa powyższe akapity to oczywiście bardzo pobieżne zarysowanie szerokich i teoretycz­ nych problemów związanych z ludzkim myśle­ niem i poznaniem. Postaram się teraz odnieść je

wprost do omawianego tematu, czyli do myśle­ nia przyszłości. Przyszłość się wydarzy nie tylko ze względu na nasze lokalne okoliczności i ele­ menty je tworzące, ale ze względu na interakcję całości, po prostu wszystkich oddziałujących na siebie elementów Wszechświata. Zatem z powo­ dów oczywistych nie jesteśmy w stanie jej sobie pomyśleć. Po prostu musi być ona poza naszym obrazem świata. Ponadto, gdy ją myślimy, tak jak robią to autorzy fantastyki naukowej, myślimy za

pomocą pojęć, które nam są dostępne, a które z konieczności są zanurzone w teraźniejszości, w dzisiejszym obrazie świata. A pojęcia, za pomo­

cą których .chwytamy" rzeczywistość, muszą się zmienić wraz ze zmianą tejże. Zmienić się w spo­

sób nieprzewidziany, właśnie ze względu na to, iż

26

pojawi się interakcja z elementami rzeczywisto­ ści pozostającymi poza naszymi możliwościami poznania. Oczywiście, będą musiały się pojawić także nowe pojęcia dla zjawisk, których nie jeste­ śmy sobie w stanie wyobrazić.

mieli do czynienia z istotą, która będzie egzysto­

wała bezcieleśnie, na przykład jako byt sieciowy, posiadający osobowość niescentralizowaną, bez rdzenia tożsamościowego lub też bez orygina­ łu, multiplikujący się w olbrzymiej ilości kopii,

bie istoty inteligentne istniejące na bazie tech­

będący wielością i jednością równocześnie, ist­ niejący w tym samym momencie wszędzie tam, gdzie sięga sieć. Następnie wyobraźmy sobie, że byt taki wychodzi poza sieć i mamy do czynienia ze świadomością istniejącą w najdrobniejszych

nologii, czyli SI. Łatwiej nam sobie to oczywiście

elementach materii czy też na przykład w „czystej

By dokładnie sobie wyobrazić, o czym piszę, powróćmy do przedstawionego już problemu i przeanalizujmy go dokładniej. Wyobraźmy so­

wyobrazić, gdy „odziejemy" taką istotę w rodzaj

informacji", cokolwiek to znaczy. Jesteśmy w sta­

ciała przypominającego ludzkie - czy to będzie stalowy robot człekokształtny, czy też cyborg ze

nie to sobie wyobrazić? Przynajmniej możemy to

sztucznym ciałem w wielu elementach naśladu­ jącym ludzkie. Rzecz jasna, już wiemy, że nie bę­

wypowiedzieć, ale czy wiemy, o czym mówimy w takich sytuacjach? A teraz jeszcze przyjmijmy do wiadomości, że taka istota, która już z racji

dzie w przyszłości tak łatwo i być może będziemy

sposobu swego istnienia w rzeczy samej wymyka

27

się naszemu pojmowaniu (jak istoty takie jak my,

bardziej musimy się odwoływać do posiadanych

z natury swej scentralizowane w swym bycie,

struktur poznawczych i pojęć, które siłą rzeczy .zakotwiczają" myślących w teraźniejszości. Pre­

mogą zrozumieć sposób istnienia i myślenia istot .rozproszonych"?), potrafi konstruować i ona też

cyzyjne myślenie musi się opierać na pewnych przesłankach, a trudno konstruować przesłan­ ki z tego, czego nie ma,

Myśląc przyszłość, myślimy teraźniejszość z dostępnymi nam myślowo zmianami.

trzeba je wyprowadzić

z tego, co jest, no i mamy błędne

koło.

Myśląc

przyszłość, myślimy te­ raźniejszość z dostępny­ mi nam myślowo zmia­ nami. Będzie zatem tak

skonstruuje coś w rodzaju swojej SI, czyli istoty,

jak teraz tylko z pewnymi, mniejszymi lub więk­

która dla niej samej będzie niezrozumiała. Co my

szymi, różnicami. Oczywiście, możemy też powie­

możemy wiedzieć teraz o tej drugiej istocie?

dzieć: będzie inaczej niż teraz, zupełnie inaczej, tak inaczej, że nie możemy sobie tego wyobrazić. Pytanie brzmi: co to jest, to o czym właśnie po­

Twórcy science fiction starają się myśleć przy­

szłość. Myśleniem przyszłości zajmuje się też wielu naukowców. Wydaje się jednak, że w tym

wiedzieliśmy? Czy my możemy to pomyśleć?

myśleniu pojawia się następujący paradoks. Im

bardziej precyzyjnie staramy się myśleć, tym

28

il. Piotr Jakubowicz

I

PRZYSZŁOŚĆ JEST CIEKAWSZA NIŻ TERAŹNIEJSZOŚĆ

To najnowsze hasło przyświecające rozważaniom filozoficznym Michała Ostrowickiego, filozofa sieci, paradygmatu technologicznego i futurologa, prowadzącego działalność akademicką pod pseudonimem Sidey Myoo (http://www.sideymyoo. art.pl/), założyciela Academia Electronica (http://www.academia-electronica . net/) i współredaktora „Medialica” - pierwszego w Polsce pisma naukowego publi­ kującego artykuły wideo (http://medialica.umcs.lublin.pl/).

Rafał Mazur: Chciałbym zacząć od „rozszyfrowa­

cie, tylko do niego się dojrzewa. Zatem słowa:

nia" hasła, które pojawia się na Twojej stronie

„Człowiek jest jeden, a światy są dwa" są antycy­

internetowej, czyli „Człowiek jest jeden, a światy są dwa"

na myśli rozwój rzeczywistości elektronicznej,

pacją tego, że to, co dzisiaj się dokonuje, a mam w przyszłości rozwinie się w rodzaj świata czło­

Sidey Myoo: To hasło pojawiło się kilka lat temu. Jest istotne dlatego, że zrozumienie tego, na czym

wieka, faktycznej rzeczywistości, w rodzaj auten­ tycznych doznań. „Człowiek jest jeden, a światy

polega futurologia, czyli myślenie o znaczeniu

są dwa" to intuicja filozoficzna związana z te­

przyszłości, nie dokonuje się w jednym momen­

orią bytu, mówiąca o tym, że żyjemy w świecie

fizycznym, zwanym powszechnie realnym, a co w filozofii takie oczywiste nie jest, natomiast ten drugi świat to sieć, Internet, środowisko 3D, Gmail, FB, Instagram, Snapchat, wszystko to, co do sieci się przeniosło i tam jest, łącznie z naszą różnorodną aktywnością. Uważam, że w przy­

szłości będzie tego drugiego świata coraz wię­

cej. Wyłania się oczywiście pytanie: co zostanie

my mieli dostęp do Internetu z poziomu nasze­ go rdzenia kręgowego, czyli de facto przestaną

istnieć dwie rzeczywistości, będziemy funkcjo­

nować w jednej, łączącej dwa światy, o których rozmawiamy. I tutaj odwołuję się do tekstu, który już jakiś czas temu napisałeś, tekstu o „przepro­ gramowaniu umysłu", o tym, że sieć i interaktyw­ ność sieciowa, a rozumiem to, co pisze Kurzweil,

Przytoczone hasło ma swoją historię związaną

jako rozwinięcie tego tematu w przyszłości, wy­ musza nowy sposób poznawania i nowy sposób

z intuicją, która klaruje się w miarę upływu czasu

istnienia w rzeczywistości.

w świecie fizycznym, a co przeniesie się do sieci?

i staje się w końcu filozofią metafizyczną, czyli związaną z rzeczywistością. Mogę więc stwier­ dzić, że wartość tego hasła sprzed dziesięciu lat potwierdzam i nadal głoszę. RM: Czy jednak nie jest tak, iż hasło to jest już bardzo historyczne w tym znaczeniu, że nie mamy dwóch światów, tylko wyłania nam się je­ den, fizyczno-wirtualny? Nawiążmy do sztuki na

SM: W kwestii usieciowienia umysłu człowieka najważniejszą kwestią wydaje się to, czy człowiek

ma możliwość wyboru funkcjonowania w jednej z rzeczywistości. Jeżeli tę możliwość utracimy, to w ogóle utracimy kontakt z rzeczywistością w sensie arystotelesowskim, substancjalnym będziemy niejako dryfować w świecie substancji

i dopiero te dwie rzeczywistości połączone dają

elektronicznej i fizycznej. Nie chciałbym tak da­ lece uwikłać swój umysł w obydwie rzeczywisto­ ści, które byłyby nierozgraniczone. Problemem dzisiejszych czasów jest to, że część osób uważa, że to, co istnieje w Internecie, jest mniej rzeczy­ wiste. I to jest problem zarówno filozoficzny, jak i psychologiczny, bo w pewnym momencie moż­ na się zderzyć z tą rzeczywistością sieciową, tylko

nam pełną rzeczywistość - treść danej wystawy. Zatem pytanie brzmi: jak to się rozwija i jak są­

dysonans poznawczy, realny konflikt. Dlatego ta­

dzisz, co z tego wyniknie?

kie rozgraniczenie jest istotne, przy stwierdzeniu,

przykład: współcześnie bardzo często chodzimy po galeriach z urządzeniami typu smartfon czy tablet i na ekranach tych urządzeń wyświetla się dodatkowa treść, która nie jest widoczna w tak zwanej realności bytów fizycznych, czyli nie wisi w galerii, tylko jest dostępna wyłącznie w sieci,

SM: W cyberkulturze i w filozofii sieci rozróżnia się augmentalizm, czyli rzeczywistość poszerzo­ ną, oraz immersjonizm, kiedy nie chodzi o posze­ rzenie świata fizycznego, ale o wejście w świat,

który jest całkowicie generowany komputerowo. Te dwa światy mają podłoże ontologiczne, zwią­

zane z bytowaniem świata fizycznego i bytowa­ niem świata elektronicznego. Raz logujemy się do świata fizycznego, a raz do elektronicznego i rozdział ten jest widoczny. Ponieważ jestem filozofem i lubię te kategorie filozoficzne, posłu­ guję się dwoma światami, dwoma pojęciami, któ­ re mają swoje źródło w rozgraniczeniu odnośnie do ich sposobu istnienia, bytowania. RM: Nawiążę do książki Raya Kurzweila Nadcho­ dzi osobliwość. Kiedy człowiek przekroczy granice biologii. Kurzweil mówi w niej o wzbogaceniu człowieka poprzez połączenie go z elektroniką, z maszynami, i konstruuje taką wizję, że będzie­

bez przygotowania filozoficznego, i wtedy mamy

że obydwie rzeczywistości jakoś dla człowieka istnieją. Nie wnikam tutaj, czy w ogóle można mówić o możliwości istnienia rzeczywistości transcendentnej, czy nie, ale jeżeli już mówimy o sieci, zjawiskach sieciowych i o tym, że są one dla człowieka rzeczywiste, to wspominam w tym

wypadku o jakiegoś rodzaju przełączniku, który będzie pozwalał na swobodne korzystanie z oby­ dwu światów przy równoczesnym zachowaniu ich rozgraniczenia.

RM: Wydaje mi się, że u Kurzweila człowiek 3.0 to istota już nanotechnologicznie wspomaga­ na, zaś jej umysł istnieje jako funkcja pewnych struktur białkowo-technologicznych i wędruje sobie swobodnie po sieci, a zatem zapewne po szerokim nowym świecie. SM: W tym, co teraz mówisz, jest ukryta pewna

myśl o zeskanowaniu umysłu do komputera. W tym pierwszym przypadku jest to idea cyborgi-

30

zacji, człowieka fizycznego, który posiada wzmoc­ nienie poznawcze poprzez technologię, i tutaj się pojawia ta kwestia przełącznika. Człowiek zeska-

ment przeciwników wzmocnienia technologicz­ nego jest taki, że człowiek wzmocniony przestaje być człowiekiem.

nowany natomiast to idea wieczności polegająca na tym, że jeśli nie możemy podtrzymać w dobrej kondycji swojego ciała biologicznego, na przy­ kład medykamentami, poprzez zastępowanie lub drukowanie narządów biologicznych, to istnieją

poglądy, że jest możliwość zeskanowania umysłu

bra i zła, o prawdę, kłamstwo, miłosierdzie lub zawiść. Fakt, że kiedyś utraciliśmy ogon, czy że rozpaliliśmy ogień, wymyśliliśmy aspirynę i oku­

na dysk. Wtedy jednak powstają pytania: Czy na

lary, niczego nie zmienia w kwestii tego, żeby da­

dysku wciąż jestem „ja"? Czy mamy do czynienia

chodzić?

lej mówić o dobru i złu. Od tysięcy lat przestajemy być zwierzętami, a kategorie dobra i zła wciąż istnieją, choć trochę się zmieniają. I wciąż zło

RM: Pytam o te kwestie przede wszystkim dla­

w nas tkwi, nie do końca uświadomione, wciąż jesteśmy zagrożeni wojną, wciąż mamy do czy­

tego, że dla większości ludzi, których znam, z którymi rozmawiam i koresponduję, w momen­

cjami itd. Transhumanizm w tym świetle nie jest

z tożsamością? Jak w ogóle się z taką osobą ob­

il. Piotr Jakubowicz

SM: To jest znowu filozoficzne zagadnienie. Jest w nim pytanie o człowieczeństwo, o wartość do­

nienia z kłamstwami różnego rodzaju, manipula­

cie, kiedy rozpoczyna się dyskusja o przyszłości

żadnym zagrożeniem. Dlaczego mielibyśmy się

i o transhumanizmie, jest to wizja - nie wahają

obawiać kogoś tylko dlatego tego, że będzie miał

się użyć tego słowa - przerażająca. Główny argu­

kończynę bioniczną, dzięki której będzie mógł

31

normalnie żyć. Czy też, że będzie to implant doczaszkowy, który będzie spełniał funkcję pamięci wewnętrznej, połączonej z jakimś elementem mózgu; w związku z czym ma się tu budzić prze­ rażenie? Przeraża raczej człowiek, który nieszcze­ rze postępuje i chce oszukiwać na co dzień, nie zaś wizja procesora, który miałby być podłączony do czaszki.

tej pory okazji się zetknąć. Ludzie będą na bieżą­ co reagowali na różnego rodzaju nowe zjawiska. Czy będą zatem tworzyć nowy wymiar aksjolo­ gii? Czy też właśnie nie aksjologię, a tylko normy postępowania? Stworzy się nowa aksjologia sie­ ciowa, czy też już jest może? Jak to wygląda dla filozofa sieci? Skoro mamy dwa światy, to czy ta podstawowa, źródłowa aksjologia, o której mó­

wisz, jest w stanie je połączyć?

RM: Jest to dosyć zastanawiające, bo mnie osobi­ ście te wszystkie argumenty, o których mówimy i które zbijamy, też zawsze zastanawiały. Nie­ mniej jest to taki odruch, rzekłbym „tkanki bio­ logicznej", gdyż z drugiej strony, wielu ludzi już ma endoprotezy, wielu z nas ma rozrusznik serca, teflonowe dyski w kręgosłupie i w tych przypad­ kach nikt nie mówi o utracie człowieczeństwa. Widzę wzmocnienie technologiczne jako kon­

SM: Odpowiem na to w ten sposób - w Deklaracji

moralności dla człowieka w świecie elektronicznym napisałem, że „Twoja elektroniczna tożsamość posiada Twoje sumienie".

RM: Chciałbym jeszcze wrócić do tematu dwóch światów. Mamy Michała Ostrowickiego i istnieje również Sidey Myoo. Michał Ostrowicki - UJ, Si-

teraz noszę okulary, ale być może w przyszłości

dey Myoo - Academia Electronica. Ile jest Sideya w Michale i Michała w Sideyu, czy to są dwie oso­

ktoś mi skoryguje wadę bezpośrednio na oku.

by, czy jedna?

tynuację tych wymienionych kwestii, to znaczy

Tak patrząc na tę kwestię, można powiedzieć

wręcz, że transhumanizm jest jak najbardziej humanistyczny. Bardziej humanistyczny niż czas

SM: Na pewno jest to jedna osoba, natomiast możemy powiedzieć, że chodzi tu o dwa wymiary

przedtranshumanistyczny.

jednej osoby. Nikt z nas w pracy nie zachowuje

się tak jak w stosunku do rodziny. Wielość postaw

SM: Nie można zaprzeczać rozwojowi, który jest

jest powiązany z technologią. Nie zmienia to tego, by rozwój niósł ze sobą podstawowe war­ tości człowieka. Jestem bardziej zwolennikiem pojęcia aksjologii niż na przykład kulturowego, które tworzy filtry rzeczywistego, głębokiego

kulturowe. Rozumienie dobra i zła jest dla mnie ważniejsze niż zmieniające się nawyki relaty­ wizujące się w historii i dające przepis na funk­ cjonowanie w danej sytuacji. Jeżeli wrócimy do

czy umiejętność przyjmowania ról ułatwia egzy­ stencję. W moim życiorysie w pewnym momen­

cie Michał Ostrowicki zaczął wyczerpywać się jako akademik. Chodziło o punkt zwrotny, nowe otwarcie i dlatego przyjąłem pseudonim, wystę­ pując pod inną etykietką w stosunku do siebie i do innych osób. RM: I w momencie gdy pojawia się Sidey Myoo, jego naturalnym środowiskiem staje się sieć.

aksjologii rdzennej, rzeczywistej teorii wartości, rozumienia, czym jest dobro i zło, to wiele prob­ lemów może być rozwiązanych na drodze anali­

SM: Tak, oraz środowisko naukowe, akademickie.

zy tych pojęć, a nie zwyczaju, który został przez kogoś zaproponowany czasami mechanicznie

RM: Nawiązuję do sieci, ponieważ chciałbym, abyś powiedział trochę o Academia Electronica,

jako jakaś norma czy z potrzeby rozwiązania ja­

gdyż sądzę, że nie wszyscy dokładnie wiedzą,

kiegoś doraźnego problemu i jest filtrem, który

o co chodzi. A być może byliby tak zaintereso­

uniemożliwia dotarcie do źródeł aksjologicznych

wani, że chcieliby tam wejść, bo jest to miejsce otwarte dla wszystkich.

danego czynu. Jest uproszczeniem, zaporą przed zrozumieniem dobra i zła.

SM: Academia Electronica w Second Life jest

RM: Czy w takim razie sieć nie stworzy nam coraz

działającą od dziesięciu lat pod auspicjami Insty­

więcej takich norm? To jest nowe środowisko, to są, jak czytam w Twoich artykułach, rzeczy nie­

tutu Filozofii UJ niezinstytucjonalizowaną częś­

przewidywalne i takie, z którymi nie mieliśmy do

wszechnie wspierana przez dyrekcję.dziekana itd.

cią Uniwersytetu Jagiellońskiego. Jest jednak po­

I 32

To forma uniwersytetu w sieci, w środowi­ sku 3D, działająca w pełni otwarcie, także przy pomocy strony, gdzie są gromadzone właściwie wszystkie zarejestrowane wystąpienia i konfe­ rencje oraz prowadzone oficjalne kursy akade­ mickie, z punktacją ECTS, z egzaminami, które odbywają się w świecie fizycznym, gdyż ustawa

SM: Nie mam gotowej odpowiedzi, ale chciałbym zachować w człowieku coś wyjątkowego. Jest tu­ taj pewna rzecz, o której warto wspomnieć. Ona ma źródło w neurokognitywistyce i jest nią py­ tanie o to, czy można wskazać twórcze struktury mózgu, struktury odpowiedzialne za działania

twórcze. Jeżeli można, to będziemy mogli stwier­

odpowiednio to reguluje, przy tym studenci z in­ nych uczelni mogą w zajęciach uczestniczyć zdal­

dzić, że robot może być twórczy. Powiedziałem

nie. To również sprawa futurologiczna, bo jest

bo nie wiem, czy w tym pojęciu „twórczy" za­

wizją uniwersytetu przyszłości, ale nie takiego jak dosłownie Academia Elecytronica w Second

wiera się abstrakcja, wyobraźnia, czy tylko in­ dukcja. Indukcja, czyli to, co w tej chwili rządzi

na początku, że nie mam gotowej odpowiedzi,

Life, gdyż to też już jest historyczna technologia.

firmami i instytutami naukowymi odnośnie do

Uważam, że mniej więcej w ten sposób edukacja

SI - ogromna baza danych dająca odpowiedź

będzie się dokonywać, czyli będą zanikać wykła­

na każde zadane pytanie. Czy nie jest potrzebna

dy fizyczne, kontakt face to face, przestaną istnieć

na końcu dedukcja, to znaczy, że z tego zbioru róż­

sale wykładowe. Bo nauka oczywiście rozgrywa

nych danych i symboli wyłania się nowa jakość?

się w dialogu, który może być kojarzony z sym-

Tego nie wiem. Chciałbym, żeby trwało ludzkie

pozjonem filozoficznym, czyli właśnie z ucztą intelektualizmu - z jakimś takim hedonizmem na­

doświadczanie i tworzenie nawet wtedy, gdy

człowiekowi pozostanie świat, w którym nikt nie

ukowym, dokonującym się przy pomocy wymiany

będzie chodził do fabryk, nikt nie będzie martwił

informacji, a w dzisiajszych czasach poprzez

się o jedzenie, o codzienność. Z tym związana

autoedukację, dostęp do odpowiedniej wiedzy,

jest kolejna ciekawa sprawa - autonomiczności, która w mojej ocenie ma rewers i awers. Bo je­

za sprofilowanie której odpowiada prowadzący.

Odpowiedzialność jest tu ogromna, bo to nie jest

już rodzaj wykładu ex cathedra, nie odbywa się za zamkniętymi drzwiami, ale dzieje się w sieci

i buduje się autorytet oparty na zaufaniu, a nie

dominacji. Mam na myśli zupełnie inny poziom i model edukacji, nie tylko związany bezpośred­ nio z treściami naukowymi, ale też z potrzebą

żeli na przykład interpretacja dzieła muzycznego będzie oparta na dużej autonomiczności robota, to można oczekiwać wykonania wyjątkowego, ar­ cydzieła, nieznanego czy nawet niemożliwego do

wykonania dla człowieka. Jeżeli bowiem dajemy autonomiczność, to również musimy oczekiwać, że nastąpi nowość, oryginalność oraz powstaną

istnienia w relacji zaufania z osobą, od której się

rzeczy, których w ogóle nie znamy i się ich nie

zdobywa wiedzę. Zaufania, które buduje się rów­

spodziewamy, nie tylko w muzyce.

nież na bazie realnej możliwości konfrontowania

nauczanych treści z zasobami sieciowymi i dys­ kusji na ich temat.

RM: Czyli mówimy o twórczości?

RM: Chciałbym jeszcze jedną rzecz poruszyć, któ­

SM: Jeśli chcemy mieć twórcze roboty, to musi­ my im dać autonomię, ale musimy też liczyć się

ra jest dosyć istotna. W takiej powszechnej, ale

z tym, że nas zaskoczą, nie wiadomo w którym

niezbyt filozoficznej dyskusji, która się przetacza przez pisma związane z literaturą SF, kiedy się

tanie, na ile rozwijać autonomizację. Hawking

rozmawia o robotyzacji rzeczywistości, to mówi się o tym, że jednym z nielicznych atrybutów

ale nie sądzę, aby ci, którzy rozwijają praktycznie

ludzkości odróżniającym ją od robotów będzie

temat SI, przejmowali się tymi przestrogami. Je­

zdolność do kreatywności, do twórczego myśle­ nia. A Ty napisałeś artykuł o twórczości robotów.

śli coś jest możliwe, w tej sytuacji autonomiczne roboty, to się stanie, bo nie ma mechanizmów,

Jak to pogodzić z przekonaniem, że robot to ktoś,

które mogłyby to zatrzymać.

kto nie jest twórczy z założenia, bo jest to istota

programowana? Jak możliwa jest twórczość ro­ botów?

33

miejscu i kiedy. Nie ma tutaj odpowiedzi na py­ i Musk przestrzegają przed tego typu działaniami,

KATARZYNA WARMUZ

Czy w przyszłości będziemy

rodzić zwierzęta? Dzieło / Wanna Deliver a Dolphin Ai Hasegawy kreuje osobliwą przyszłość taką, w której możliwe jest urodzenie zwierzęcia. Praca japońskiej artystki skonceptualizowana jako wizja wyidealizowanej pomocy dla środowiska oraz działanie prewencyjne w celu ratowania zagrożonych gatunków niesie mocny, posthumanistyczny impuls.

W niektórych obszarach humanistyki1 zagnieź­

dziło się życzeniowe myślenie, aby z piedestału strącić ludzki paradygmat. Jednak stwierdzenie,

ją się na kapitalistycznej eksploatacji zwierząt (np. laboratoryjne testy, rzeźnie, przemysł futrzar­ ski). Zauważają również problem z powodu aku­

że współcześnie żyjemy w epoce ciągłej detro­ nizacji człowieka jako najwyższej formy rozwo­ ju natury, jest tyleż lapidarne, co nieprawdziwe.

mulacyjnego charakteru kapitalizmu, który skut­

Tym istotniejszy jest fakt, że filozofki, zwłaszcza posthumanistki, dostrzegają możliwość wyjścia

pojmowanie człowieka jako „idealne" zwieńcze­

z antropocentrycznego myślenia, które powo­ duje szereg nierówności w relacji człowieka z innymi bytami. Badaczki nie tylko koncentru­

kuje degradacją naturalnego środowiska. Z tego powodu filozofki proponują idee kwestionujące

nie przyrody. Dzięki podejmowaniu kwestii ak­ tualnych, posthumanizm został oswojony i na dobre .zżył" się ze sztuką. Przykładem takiej praktyki jest dzieło / Wanna Deliver a Dolphin

Ai Hasegawy, w którym japońska artystka kreuje

osobliwą przyszłość - taką, w której możliwe jest

gatunkiem zagrożonym. Innym pomysłem, który

urodzenie zwierzęcia.

Ai Hasegawa, I Wanna Deliver a Dolphin, fot. Zbigniew Kupisz, dzięki uprzejmości WRO Art Center

nionym świecie oraz zaspokojenie pragnienia związanego ze zjedzeniem zwierzęcia, które jest został przedstawiony przez artystkę na diagra­

Sądzę, że rozważania o potencjalnej przyszłości

reprodukcji należy zacząć od zrekonstruowania wizji Hasegawy. To ciężarna kobieta umieszczona w basenie, ubrana w zwiewną, falującą pod wodą

mie Dilemma chart3, jest urodzenie zwierzęcia domowego lub zagrożonego wymarciem, ale niezakończone spożyciem potomstwa.

sukienkę, która została przedstawiona w bardzo

W projekcie Z Wanna Deliver a Dolphin na pierw­

estetyczny sposób. Całemu projektowi towarzy­

szy plan wysuwa się Foucaultowskie pojęcie biopolityki, której przedmiotem są, nie jednostkowe,

szy muzyka Erika Satie, co podkreśla wrażenie idylli. Najprawdopodobniej tak wygląda wyide­

substancjalne, lecz biologiczne cechy istot. Takie

alizowany obraz porodu: bez krzyku, krwi, potu

wyabstrahowanie powoduje, że możliwe jest wy­ liczenie, zmierzenie oraz statystyczne określenie

oraz cięć. Jednakże, po kilku sekundach „do­

pieszczony" spokój zostaje nagle przerwany - na

ludzkości. Kalkulacja przebiegałaby w obrębie

ekranie w zabarwionej krwią wodzie pojawia się dziecko-delfin. Najwięcej emocji wzbudza

zoe, sfery określanej przez Agambena jako „życie,

wszakże koncepcja zawarta w pracy / Wanna Deliver a Dolphin - zaprezentowanie przyszłości,

czyli, w ujęciu antropocentrycznej retoryki, gor­ sze4. To właśnie ten biologiczny element będzie

w której kobiety-inkubatory rodzą zagrożone

zmieniany przez kapitalizm, odpowiednio mode­

które można zgładzić", bo jest bardziej zwierzęce,

gatunki w celu ich skonsumowania2. Dla twór­

lowany w celu zwiększenia zysku. Zoe jako sa­

czyni celem jest połączenie dwóch pragnień -

moorganizująca i dynamiczna substancja będzie

spełnienie marzenia o byciu matką w przelud­

dla kapitalizmu główną „pożywką". Dzieje się tak

35

dlatego, że przebiegłość wolno­

rynkowego systemu, jak zauważa Rosi Braidotii, polega na „powie­ laniu zdeterioryzowanych różnic, które są pakowane jako nowe, dy­ namiczne i negocjowalne tożsa­ mości"5. Kapitalizm ewoluował do systemu, w którym akumulujące się informacje tworzą substancję

podmiotu. To informacje pozwa­ lają na szybkie produkowanie niematerialnych i bezcielesnych ekwiwalentów, które można po­ wielać. To siły witalne oraz zdol­ ność ich multiplikacji ustanawiają kapitał, co jak stwierdza autorka Podmiotów nomadycznych, powo­ duje, że system kapitalistyczny jest postantropocentryczny6. Na­ leży jednak od razu podkreślić, że kapitalizm nie jest posthumanistyczny, bo u swoich podstaw

jest nieludzki i oparty na wyzysku.

Gdyby odczytać pracę Ai Hasegawy w jej radykalnej wersji, która zakłada spożycie zwierzęcego potomstwa, to projekt wpisałby się w ramy współczesnego rynku. Oczywiście, jest to radykalna wi­ zja kreśląca groteskowy, przery­ sowany świat polegający na ciągłym rozmnaża­

niu i konsumowaniu. Niemniej, odarcie projektu / Wanna Deliver a Dolphin z elementu szoku pre­ zentowałoby praktykę, z którą można spotkać się

codziennie. To praktyka, która zakłada masowe .produkowanie” pożywienia i jej konsumpcję. Praca japońskiej artystki skonceptualizowana

jako wizja wyidealizowanej pomocy dla środowi­

ska oraz działanie prewencyjne w celu ratowania zagrożonych gatunków niesie mocny, posthumanistyczny impuls. Ten swoisty performance moż­ na ująć w ramy filozofii Gillesa Deleuzea i Felixa Guattariego oraz koncepcję Rosi Braidotti, która przeszczepiła teorie autorów Tysiąca plateau na posthumanistyczny grunt. Termin stawanie-się-zwierzęciem, zaproponowany przez Deleuzea

i Guattariego dobrze wpisuje o potencjalnej przyszłości w życia. Pojęcie stawanie-się przez autorów Tysiąca ploteou

się w dyskusję reprodukowaniu

zaproponowane to nie metafora

lub określenie, które przedstawia sen, fantazję jest ono jak najbardziej realne, ale nie polega

na zachowywaniu się jak zwierzę lub na naśla­ dowaniu cech konkretnego zwierzęcia. Dlatego w projekcie / Wanna Deliver a Dolphin odnajduję mechanizm stawania-się, lecz nie określam go jako stawanie-się-delfinem. Istotą tej praktyki jest sam proces kontaktu, jak również procesualność symbiozy między podmiotami: „stawać się to czasownik zawierający całą swą spójność, nie sprowadza się ani nie odsyła do »pozoru«, ani do »bytu«, do »równoważności« czy »wytwórczości«";.To właśnie na poziomie lingwistyki

zachodzi nadrzędny problem dla filozofii postantropocentrycznej - jej retoryka wciąż ściera się z dualistycznym, uwarunkowanym na binarności oraz patriarchalnym dyskursem psychoanalizy operującym skostniałym katalogiem kategorii. Dlatego przedstawicielki myśli posthumanistycznej (tj. Donna Haraway, Karen Barad, Rosi Braidotti) podążają kłączem - układem myślenia,

36

który skreśla binarności na rzecz szukania splo­ tów, wielości i nomadycznych tożsamości. Cytu­

jąc Braidotti: Nielinearność, niestałość i niejednolita podmio­ towość stanowią priorytety; znajdują się bowiem w pobliżu kobiet, autochtonów, wysiedleńców, wy­ korzystywanych, wykluczonych, tych, którzy są „in­ nymi" dla czystych i wydajnych ciał technicznych, które finansuje współczesna kultura8.

marzeniem9. W definicji Deleuze'a i Guattariego praktyka stawania-się jest opisana jako praktyka, która może łączyć dwa odmienne byty. Realność

polegałaby na zniesieniu przekonania, że taki sojuszniczy mechanizm może zachodzić w rozu­

mieniu symbolicznym. Elementy składające się na sojuszniczy proces byłyby złożone z nieskoń­

czenie wielu fragmentów, które określane byłyby

za pomocą ich intensywności i ruchu.

Kategoria wypracowana przez Deleuze‘a i Guattariego wskazuje na realny proces, w którym dwa podmioty spotykają się, ale nie naśladują sie­

W stawaniu-się-zwierzęciem nie dokonuje się utożsamienie z innym podmiotem, lecz wyszu­

bie nawzajem, nie utożsamiają się ze sobą, nie

kiwanie splotów, które zachodzą w trakcie za­

kreują miedzy sobą relacji opartej na zasadach

wiązywania sojuszu. Proces zakłada również

odpowiedzialności, bądź pokrewieństwa. Te swo­

usytuowanie konkretnych elementów na linii

iste rygory nie istnieją jedynie w pojęciu stawa-

przecinających się wzajemnie cząstek mole­ kularnych. Stawanie-się, co podkreślane jest niejednokrotnie w Tysiąc plateau, związane jest z cząstkami molekularnymi. Nie są one osadzo­

nia-się-zwierzęciem, na którym chciałabym się

skupić. Termin obejmuje wszelkie mechanizmy stawania-się. Mechanizm opiera się na sojuszu (alliance), symbiozie i, jak zaznaczają autorzy Ty­ siąca plateau, jest on realnością, a nie fantazją,

37

ne w formach, bowiem formy można zmierzyć, naukowo zbadać. Molekularność wpływa

na

zauważyć, że spotkanie się gatunków, w przy­

padku projektu Ai Hasegawy kobiety i delfina, nigdy nie będzie polegać na naśladownictwie, a na splocie najmniejszych elementów połączo­ nych stosunkiem przepływów, ruchów. Cytując

Deleuzea i Guattariego: Stawać się to wychodzić poza właściwe sobie formy, poza podmiot, którym się jest, poza posiadane orga­ ny albo funkcje, jakie się pełni, wydobywać cząstki, między którymi ustanawia się stosunki ruchu oraz prędkości i spoczynku, najbliższe temu, czym się stajemy i poprzez co się stajemy. To właśnie w tym sensie stawanie się jest procesem pragnienia. Ta za­ sada bliskości jest faktycznie szczególna i nie wpro­ wadza żadnej analogii. Wskazuje ona na, w sposób najbardziej ścisły z możliwych, strefę sąsiedztwa lub współobecności cząstki, ruch, który porywa każdą cząstkę, gdy wchodzi ona w tę strefę10.

mioty kobiece i zwierzęce sytuują się jako byty znajdujące się poza patriarchalnym światem, są

przedstawiane jako bardziej kruche, dziwaczne, hybrydyczne, często monstrualne, niebezpiecz­ ne, zagrażające heteronormatywnemu, białemu mężczyźnie, który został stworzony przez system fallocentryczny. Produkowanie-rodzenie przez kobietę pożywienia niczym fabryczna maszyna oraz konsumpcja - to wytyczne, by sytuować projekt Japonki jako krytycznie ustosunkowany

wobec kapitalizmu i jego żarłocznej chęci wy­ miany wszystkich żywych istot na towar. Dlatego

w pracy Ai Hasegawy nie dochodzi do głosu mę­

ski podmiot - pozostaje on wyłączony ze spot­ kania dwóch wykluczonych bytów, które tworzą sojusz oparty na afirmacji11. Etyki nomadycznej i afirmatywnej doszukuję się w samym stawaniu-się-zwierzęciem. Kobieta zrywa ze swoją pod­

Czy bliskość pomiędzy kobietą a delfinem będzie

miotowością oraz wypracowaną przez kulturę

zachodzić w przypadku, kiedy urodzony podmiot nie zostanie zjedzony, a wychowywany, wypusz­

matczyną rolą i staje się dla delfina nie matką, lecz submatką. Rodzicielska więź mogłaby zaist­

czony do naturalnego środowiska? Artystka nie

nieć bez sztucznie wykreowanej, odpowiednio

podaje rozwiązań - jej wizja została niejako

przygotowanej dla zwierzęcego zarodka, macicy.

zawieszona. Niemniej, w wizualizacji pomysłu Ai Hasegawy dostrzec można sympatię i pró­

Kobieta zostaje umiejscowiona pomiędzy podmiotowościami, konwencjami. Podobną pozycję

bę stworzenia wspólnoty między ludzką matką a zwierzęcym dzieckiem. Zdaję sobie sprawę, że

przybiera dziecko-delfin, które przez pokarm

przedstawiona koncepcja jest na wielu polach

ludzkiej matki nie jest do końca zwierzęciem. Projekt / Wanna Deliver a Dolphin mógłby stano­

wyidealizowana i bardzo naiwna. Ta biotechno­

wić wizualizację zdania „make kin, not babies”,

logiczna laurka zawiera w sobie stawanie-się, bo

które stanowi główny postulat ostatnich prac

polega na prezentowaniu zanegowania granic

Donny Haraway12.

pomiędzy gatunkami oraz ich substancjalności

sformułowanej przez antropocentryzm.

W chwili przyjścia na świat zwierzęcego dziecka symbioza zostaje przerwana. Nie jest to całkowi­

Projekt japońskiej artystki sytuuje się pomię­

te zerwanie - cyrkulacja sił witalnych trwa nadal. Zmienia się jedynie forma współżycia gatunków.

dzy bios (przestrzeń polityczna, unormowana prawnie przestrzeń) oraz zoe (moc generatyw-

Równocześnie uwypuklają się granice relacji,

na i tworząca, która jest w ciągłej cyrkulacji i wiąże się z naturą). Reprodukująca kobieta

w macicy kobiety, ich relacja była niezwykle sym-

również jej kruchość i ulotność. Gdy delfin był

pozostaje w sferze bios, bo jest ujmowana przez

biotyczna. Po porodzie dostrzega się zmiany -

Ai Hasegawę jako inkubator mogący produkować

zwierzę nie przystaje do modelu ludzkiego dziec­

jedzenie albo zmierzający do .zezwierzęcania" Ziemi. W obu tych formach zakończenia pracy

ka, a matka nie wpisuje się w antropocentryczny

artystki dochodzi do podsycania fallocentrycz-

nej idei, która dopuszcza do rządzenia żywymi.

pomocna jest filozofia posthumanistyczna, któ­ ra pragnie niwelować różnice na rzecz radosnej

Kobieta w projekcie / Wonna Deliver a Dolphin

afirmacji. Etyka afirmatywna kreślona przez Rosi

poświęca swoje ciało w celu uratowania swoich

Braidotti zakłada zmiany, transfiguracje, które

sojuszników, co można odczytywać jako prze­

powinny być wpisane w namysł kierujący swo­

dłużenie innych form utowarowienia kobiecej

je krytyczne ostrze w narcystyczny antropocen­

cielesności, zamknięcia jej w paradygmacie eks­

tryzm. Sztuka wykorzystująca biotechnologiczne

ploatacji. W dyskursie posthumanistycznym pod­

osiągnięcia silnie uderza w pieczołowicie utarte

schemat. Dlatego w interpretacji pracy Japonki

38

na poprzedniej stronie: Ai Hasegawa, / Wanna Deliver a Dolphin, fot. Zbigniew Kupisz, dzięki uprzejmości Centrum Sztuki WRO, praca była prezentowana na wystawie Syntetyczna natura w ramach projektu Eco Expanded City, zrealizowanego przez Centrum Sztuki WRO jako część programu Europejskiej Stolicy Kultury Wrocław 2016

charakter całego mechanizmu sojuszu i pozwala

SZTUKA konwencje postrzegania ciała, roli poszczegól­ nych podmiotów. Właśnie dlatego praca Ai jest szokująca - uderza w uświęconą rolę matki, która nie tylko nie potrzebuje do zapłodnienia mężczyzny, ale również może sama zadecydować

o swoim macierzyństwie. W Dillema chart, czyli na karcie, która podaje różne rozwiązania, nie poja­

wia się wzmianka o partnerze kobiety, o wspól­ nej decyzji. W tej pracy to kobieta decyduje, co będzie jej odpowiadać oraz co uważa za słuszne. Według Ai, kobieta może postąpić egoistyczne (urodzenie ludzkiego dziecka w przeludnionym,

zaśmieconym przez masę środowisku), lekcewa­ żąco (kobieta miałaby menstruację przez 40 lat, ale nie zostałaby uwikłana w proces reprodukcyj­ ny) albo utylitarnie (kobieta ratowałaby Ziemię

poprzez rodzenie-produkowanie gatunków).

zagrożonych

jemnych doświadczeń, a jako możliwość pozna­ nia granic i progów, w których możliwa jest ma­ nifestacja postawy etycznej. Orientacja w tym, co

jest negatywne, co mogłoby stanowić o tym, do czego cielesność podmiotu jest zdolna, mogłaby zaistnieć w znajdowaniu różnic. Ujmujące w swej prostocie zdanie: „nie mogę tego znieść” nie wy­ raża poddania się, rezygnacji, bowiem jest od­ czytywane przez Braidotti jako manifestowanie etyki17. To oświadczenie podmiotu o poznaniu konkretnych granic nie jest równoznaczne z tym,

aby poprzestać na poszukiwaniu innych gra­ nicznych stanów w spotkaniach empatycznych, sojuszniczych, czyli w mechanizmach stawania-się. Umiar jest tutaj istotny, ale nie powinien być pojmowany w kontekście neoliberalnych postulatów o umiarkowanym korzystaniu z życia, pielęgnowaniu ciała i zdrowia za pomocą odpo­ wiednich taktyk. Taka polityka cielesności spra­

Chciałabym dostrzec w projekcie Ai nie tylko

wia, że podmiot zostaje poddany panicznemu lę­

możliwość tworzenia urealnionych, rzeczywi­ stych symbiotycznych relacji z podmiotami wy­

kowi przed niebezpieczeństwami zagrażającymi

kluczonymi, ale również skonceptualizowanie przyszłości jako przestrzeni afirmującej jednost­

lub uzależnienia od alkoholu, narkotyków lub in­

nych substancji chemicznych powodują, że pod­

kę i jej decyzje, które nie podlegają ocenie, kry­

miot jest umieszczony w panicznym lęku i biopo-

tyce. W takie postrzeganie projektu można wpi­ sać etykę nomadyczną, którą autorka Podmiotów

na czym polega władza nad ciałami - jest ona

nomadycznych traktuje jako praxis i miałaby ona

integralności ciała. Choroby takie jak AIDS, rak

litycznym reżimie. Te skrajne przykłady obrazują,

polegać na znoszeniu spirali traumy. Jak podkre­

wymierzona we wszystko, co wymyka się nor­ mom. Autorka Metamorfoz wymienia szereg kry­

śla Braidotti, owa spirala jest wpisana w etykę,

teriów wchodzących w skład nomadycznej etyki:

bowiem teraźniejszość spotyka przeszłość i nie jest możliwe, aby te dwie płaszczyzny od siebie oddzielić15. Celem praxis, etyki nie miałoby być

zanegowanie istnienia traum lub ich wypar­

cia, lecz szukanie sposobu na poradzenie sobie z nimi za pomocą zmiany negatywnych afektów

na pozytywne14. Zadaniem tej praktyki byłoby

zmodyfikowanie złych emocji za pomocą siły witalnej objawiającej się w relacjach. Głównym

Moje kryteria dla tej nowej etyki obejmują: brak nastawienia na zysk; nacisk na to, co zbiorowe; wi­ rusowe zarażenie; połączenie między teorią i prak­ tyką, obejmujące istotność tworzenia. Nieheglowskie ujęcie granicy, które proponuję jako element pojęcia progu trwałości, każę postrzegać granice jako dynamiczne złącza albo atraktory. Należy eks­ perymentować z nimi kolektywnie, aby skonstruo­ wać funkcjonujące kartografie (albo progi trwało­ ści) tego, ile mogą znieść ciała18.

wyzwaniem dla etyki nomadycznej byłoby pod­

Neoliberalny system jest nastawiony na pote-

trzymywanie pozytywnych afektów, by sprostać intensywnościom objawiającym się w sprzężeniu

stas, czyli na ilość oraz despotyczne zarządza­

bios i zoe. Należałoby poszukiwać podmiotów,

państwową władzę, która chwyta „nagie życie”.

nie żywymi. Potestas można wytłumaczyć jako

które sprzyjają zwiększaniu siły zawartej w me­

Inaczej jest z potentia - siłą witalną, która po­

chanizmie stawania-się, a unikać tych mogących zmniejszać moc (conatus15). Braidotti zauważa, że

pycha byt ku wolności, interakcji, szeroko poję­ tej aktywności. To siła, która wyraża moc życia.

w całym procesie etycznym me można uniknąć

To właśnie tę energię Braidotti wpisze w etykę

sytuacji redukcji, ale równocześnie zaznacza, że

afirmacji - to ona sprawia, że możliwe jest od­

nie jest możliwe zdetronizowanie bytu - „pęka­

cięcie się od kategorii zysku, ilości i reżimu, który

my, ale nie rozpadamy się"16. Przecięć, wyrw nie

postuluje umiarkowane życie. Potentia niezwykle silnie związana jest ze stawaniem-się - można

należałoby postrzegać w kategoriach nieprzy­

39

stwierdzić, że oba te procesy warunkują swoje

8

istnienie. Projekt / Wanna Deliver a Dolphin ilu­ struje, na czym polega przekraczanie granic pod­ miotu, oddawanie się ryzyku oraz nawiązywanie międzygatunkowych relacji. To również praca, która wizualizuje przekraczanie antropocentrycznie rozumianych dualizmów. Najważniej­

9 10 11

szym elementem projektu Hasegawy jest rados­ ne oddanie się stawaniu-się, zwiększaniu swojej siły witalnej potentia. Wizja przyszłości, która pojawia się po zetknięciu

z pracą / Wanna Deliver a Dolphin, może wyda­

wać się atrakcyjna - dwa odrzucone przez antropocentryzm podmioty nawiązują ze sobą ścisłą relację. Dodatkowo, obie strony korzystają na

tej relacji - zwierzę otrzymuje życie, a kobieta

spełnia swoje pragnienia. Niestety, w projekcie Ai Hasegawy dostrzegam nie tylko strony pozy­ tywne. Przyszłość, w której kobiety decydują się

na prawdziwie ekologiczne macierzyństwo, jest

12

niezwykle kusząca. Niemniej, projekt japońskiej artystki skrywa wiele pytań: czy kapitalizm nie wykorzysta, tak jak to robi do tej pory, kobiece­ go ciała w celu pomnożenia zysku? Czy kobiece

ciało nie zostanie tylko inkubatorem do produ­ kowania żywności? Czy w dobie trwania kapitali­ zmu można manifestować siłę potentia? Te kilka

13

pytań może wzbudzić wiele wątpliwości w czasie

snucia wizji o zwierzęcym macierzyństwie. Być

14 15

może projekt Ai Hasegawy zostanie kiedyś wpro­

wadzony w życie, ale do tego czasu ekspansywne wykorzystywanie Ziemi i jej surowców powinno zostać zatrzymane.

Przypisy: 1

2

3 4

5 6 7

Mowa tutaj o akademiczkach, które postulują włączenie innych podmiotów (zwierząt, bakterii, maszyn) w obręb filozoficznego namysłu. Takimi filozofkami są m.in. Rosi Braidotti, Donna Haraway, Karen Barad. Akademiczki, które piszą o szkodliwości ludzkich działań, to m.in. Jussi Parikka, Jennifer Gabryś. Najbardziej radykalną posthumanistką jest Patricia MacCormack, która postuluje ludz­ ki abolicjonizm. Por. P. MacCormack, Posthuman Ethics, Basingstoke Ashgate/Routledge, 2012. Opis projektu, zdjęcia oraz film prezentujący wyobrażo­ ny poród znajduje się na stronie artystki. H. Ai. / V/anna Deliw o Dolphin ..czy na pewno trzykropek?. 2013, http:// aihasegawa.info/?worksai-wanna-deliver-a-dolphin (do­ stęp: 11 09 2017). Tamże. G. Agamben, Homo sacer. Suwerenna władza i nagie życie, przel M. Salwa, Warszawa 2008, s. 175 R. Braidotti, Po człowieku, przel. J. Bednarek, A. Kowalczyk, Warszawa 2014,s. 135. Tamże, s. 147. G. Deleuze, F. Guattari. Tysiąc ploteau, red. J. Bednarek. Warszawa 2015. s. 289.

16

17 18

R Braidotti, Postludzkie, arcytudzkie. Ku nowej ontologii procesualnej, przel J. Maliński, 2016, http://machinamysli.org/postludzkie-arcyludzkie-ku-nowej-ontologii-procesualnej/(dostęp: 11.09.2017). G. Deleuze, F Guattari. dz. cyt., s. 288. Tamże, s. 330 Afirmacja to jeden z ważniejszych terminów, które poja­ wiają się w myśli posthumanistycznej. Dla Rosi Braidotti afirmacja to budowanie, kształtowanie sojuszy między­ gatunkowych. To również przekonanie, że negatywne afekty można przekształcić w pozytywne. Braidotti filozo­ fię afirmacji pojmuje jako proces, który potrafi uchwycić element wolności w depersonalizacji i przeformułować jej negatywne aspekty w siłę do tworzenia, uczestnicze­ nia i stawama-się. Należy zaznaczyć, że filozofka pod­ kreśla odejście od tworzenia afirmacji na zasadzie dialektyki. Należy dekodować, a nie stwarzać różnice. Por. R Braidotti, Nomadic Theory. The Portable Rosi Braidotti, Columbia 2012. Podobną drogą afirmacji podąża Donna Haraway w swojej najnowszej książce Staying m The Trouble, w której postuluje tworzenie międzygatunkowych relacji Jej koncepcja radykalnie zrywa z myśleniem o re­ lacjach jako wyłącznie ludzkich - powtarza zdanie .make kin. not babies*. które przez całą jej książkę jest funda­ mentalnym postulatem Według Haraway ludzie powinni dostrzec szereg możliwości w nawiązywaniu relacji. Por. D. Haraway. Staying with the Trouble. Making Kin in the Chthulucene. Durhama and London 2016. Najnowsza książka Donny Haraway wskazuje na pozby­ cie się myślenia o relacjach wyłącznie międzyludzkich. Posthumamzm według autorki When Species Meet pole­ ga na odejściu od antropocentrycznego macierzyństwa na rzecz budowania relacji krewmaczych. Dla Haraway krewnym może być każdy podmiot. Por. D. Haraway. Staying with the Trouble. Making Km in the Chthulucene, Durhama and London 2016. Inną koncepcję postuluje MacCormack, która uważa, że powinniśmy dążyć do wy­ marcia gatunku ludzkiego. Por. P MacCormack, The Ani mai Catalyst. Towards Ahumon Theory, London 2014. J. Jeśman, Żywa sztuka. Wielowymiarowość bioartu w kontekście posthumamstycznym,Warszawa 2015, s. 54. R. Braidotti, Po człowieku, dz cyt., s. 239. Rosi Braidotti oraz inne posthumamstki często powołują się na termin conatus Barucha Spinozy To pojęcie można wytłumaczyć jako siłę, która jest w każdym bycie. Cona­ tus to popęd samozachowama, który może zostać znisz­ czony tylko dzięki działaniom zewnętrznym. Jeśli byt chce swojego zniszczenia, wynika to z przymusu, który neguje wolność bytu Por. B. Spinoza. Etyka: w porządku geometrycznym dowiedziono. przel I Myślicki. Warszawa 2008 oraz G. Deleuze, Spinoza. Filozofia praktyczna, przel. J. Brzeziński. Warszawa 2014 R. Braidotti. Etyka stawania-się-niewykrywalnym, przel. J. Bednarek, w: A. Gajewska (red.). Teorie wywrotowe, Po­ znań 2012,5. 298. Tamże, s. 298. R. Braidotti, Po człowieku, dz. cyt., s. 351.

KATARZYNA WARMUZ - doktorantka kulturo-

znawstwa w Instytucie Nauk o Kulturze i Studiów Interdyscyplinarnych w Zakładzie Filmoznaw-

stwa i Wiedzy o Mediach. Jej zainteresowania

badawcze skupione są wokół myśli lewicowej, miejskiego marksizmu i artystycznych ruchów

miejskich. Interesuje się również sztuką no­ wych mediów. Uczestniczka kursu Rosi Braidotti .Posthuman Ethics in Atropocene" na Uniwersy­ tecie w Utrechcie.

40

DOMINIKA TYLCZ

MHT B ALGORYTM Punktem odniesienia dla tej nie-recenzji będzie wystawa Futurę Fictions w londyńskiej galerii Assembly Point poświęcona aspektom życia w epoce cyfrowego kapitalizmu.

To nie jest recenzja - z tej prostej przyczyny, że

Punktem odniesienia dla tej nie-recenzji będzie

recenzje z natury nie są przyszłościowe, bo ufun­ dowane na dość zachowawczej estetyce Kanta,

wystawa Futurę Fictions w londyńskiej galerii Assembly Point. Poświęcona aspektom życia

operując pomiędzy tym, co jest, a tym, jakie to być powinno - zdaniem, rzecz jasna, krytyka. Ni­

w epoce cyfrowego kapitalizmu, z początku spra­ wia wrażenie ledwie estetycznego komentarza

niejszy tekst podąża za wskazówkami obiektów, które wybiły okienko w murze z pewnym tylko

w estetycznym ładunku, nieredukowalnym do

wątłym widokiem na przyszłość. I nie jest to

znaczenia, leży siła oddziaływania zebranych

przyszłość zaprzęgnięta w moralizatorskie ramy utopii/dystopii, a jedynie pociągnięcie nieco da­

na wystawie prac. Z tej wizualnej refleksji nad

lej linii już namalowanej i widocznej.

do obecnego status quo. To jednak dokładnie

teraźniejszymi zjawiskami wyłania się dość kry­ staliczny - nie tylko w sensie przejrzystości, ale

także i zwięzłej, algorytmicznej budowy - obraz

-uczestnik po nałożeniu gogli na głowę przenosi

przyszłości. To obraz odsłonięty lekko, bez wysił­

się w wygenerowany przez program labirynt, usy­

ku, za pierwszą prośbą ciekawskiego. W pewnym

tuowany w nieprzyjaznych, ciemnych kanałach.

sensie wysiedziany, urodzony samoistnie z ciała naszych doświadczeń. To profetyzm dziecięco

Tam może poruszać się swobodnie w szczątko­

prosty, intuicyjny i wrodzony - przewidywania

wirtualne mury - będące tu nienaruszalną gra­

wyrosłe na gruncie powtórzenia, obserwacji,

nicą, a także - czego nie sposób odczuć w trak­

analizy i twórczego działania.

cie rozgrywki - wymiary maty, która ustanawia

wej plamie światła; należy jednak uwzględniać

obszar doświadczenia. Co więcej, widz/gracz,

By wejść w tę alternatywną przestrzeń, widz musi się skonfrontować z instalacją Physical Capacity łotewskiego artysty Viktora Timofeeva. Dywan w deseń szachownicy wyznacza koniec i począ­

by wejść w jakąkolwiek interakcję z wirtualną rzeczywistością instalacji, musi poruszać się na

czworakach - każde wynurzenie się ponad usta­ lony poziom skutkuje wyrzuceniem z uniwersum

tek wystawy, stały punkt odniesienia dla prezen­

i znalezieniem się w zupełnej pustce, rozpusz­

towanych dalej treści. Dla widza zaś praca funk­

czonej bieli bez wymiaru ani kierunków. Jedynym

cjonuje niby narteks - miejsce przejścia z dobrze

ocalałym przedmiotem jest schematyczne przed­

znanego świata w sferę estetycznej analizy rze­

stawienie maty w szachownicę, w którą można

czywistości. W tym kontekście instalacja nabiera

znowu „wejść", co jest tożsame z powrotem w ka-

wymiaru rytuału przejścia, oczyszczenia, to próba ognia i odjęcie łusek z oczu, które zostaną do­

takumby. Tam z kolei widz mimowolnie wciągany

cenione dopiero z perspektywy czasu. Instalacja jest w swoim zamyśle bardzo prosta - składa się

karaluchów, które przemykają w ciemnościach.

$

Instrukcje przekazywane są bez słów, za pomocą

£

na nią jedynie komputer wraz z oprogramowa­

wątłego języka kolorów i dźwięków, które poją-

niem, system VR, ekran oraz dywan w szachow­

wiają się przy interakcji wzroku gracza z pełza-

nicę i dwa rzędy plastikowych krzeseł. Widz-

jącymi insektami. Całość doświadczenia można

jest w rozgrywkę - jego zadaniem jest eliminacja

42

.2 *•£

°

-g

SZTUKA

technologie władzy (Foucault), projektujące i za­

ty, 2) gwarantuje continuum, 3) cechuje się symulacyjnością, jest atemporalny. Timofeev rozkłada

rządzające podmiotami; wyeksponowana jest

gęstą zbitkę hiperrzeczywistości niby zabawkę

atomizacja, złudzenie wyboru, absolutna hege­

i wskazuje - tu jest aparat kontroli, który trzyma wszystko w ryzach, o, proszę spojrzeć, jak śledzi

interpretować jako metaforę relacji jednostka -

monia jednego układu odniesienia. Niemniej jednak praca staje się prawdziwie interesująca

(z perspektywy, którą przyjął ten tekst), gdy widz opuści wirtualną rzeczywistość i wkroczy na te­ ren wystawy. Dopiero spojrzenie z boku ujaw­ nia jej demaskujący potencjał - analizę pojęcia

każdy ruch i jak reżyseruje nasze zachowanie; tu się wytwarza continuum, tu jest generator sen­ su, tu z kolei mamy bańkowatą osłonkę, rozłączność, afazję i atomizację, która leży u podstaw całego przedsięwzięcia. Praca bardzo obrazowo

systemu i układu pomimo skromnych środków.

problematyzuje zagadnienie czasu, a dokładniej

Opuściwszy teren maty, a tym samym wycho­ dząc poza system, widz może zobaczyć wszyst­

tego czasu, o którym Baudrillard pisał, że stawia w stan oskarżenia „historyczny czas zdarzenia,

kie jego elementy składowe, wewnętrzne zasady,

psychologiczny czas emocji i pragnień, subiek­

a także jego arbitralność. Tuż nad progiem, a więc

tywny czas sądów i woli", i który będąc wirtual­

za plecami widza-uczestnika, wisi ekran, który

nym, „zwiemy, bez wątpienia ironicznie, czasem

w czasie rzeczywistym obrazuje mapę gry, poło­

rzeczywistym"1. Mierzony czas odnosi się sam do

żenie gracza oraz trasy wirtualnych karaluchów.

siebie, bowiem nie ma znaczenia poza wirtual­

Kartografia jako prerogatywa władzy udostęp­

ną rzeczywistością, natomiast w niej rozpuszcza się w rozgrywce, zrelatywizowany i anihilowany. Świat instalacji jest atemporalny, nie rozróżnia

niona jest postronnym w ramach przejrzystego

omniopticonu. Zegar w rogu ekranu odlicza se­ kundy od momentu zanurzenia, lecz zarazem sta­

pomiędzy przyszłym, a teraźniejszym, bo jako sy­

nowi pomost pomiędzy światem zewnętrznym

mulacja może tylko markować kreację czegokol­

a światem gry, stanowiąc jedyny punkt wspólny

wiek, „udawać, że posiada to, czego nie ma”2, jako

obu serii. Co więcej, widz, nie doświadczając już

sieć autonomicznych znaków - pozbawionych

wirtualnego sufitu nad sobą, sufitu, który do­

odniesienia do czegokolwiek, zastępujących i te­

słownie wyznacza koniec świata przedstawień,

raźniejszość, i przyszłość3. Przyszłość zatem jest

odniesień, i znaków - zdaje sobie sprawę z włas­

nieaktualnym pojęciem, systematycznie zastę­

nej cielesności - uwięzionej w czasie rozgrywki

powanym przez nieustannie generowane puste

na smyczy kabla, zgiętej w psiej (a może właśnie

układy odniesień. Zawieszona w dziwacznych

karaluszej) postawie. Zachowanie graczy jest bez

podziemiach publiczność mogłaby w nieskoń­

pomocy ekranu niezrozumiałe - dziecięce i som­

czoność ścigać i eksterminować insekty, których

nambuliczne. Po dwóch bokach maty ustawione

tam nie ma.

są krzesła, pełniące dwuznaczną funkcję loży szy­ derców i ławek w poczekalni. Nie jest to jednak

Co więcej, przyszłość staje się nieodłącznym

tylko ironiczny komentarz - obserwujący mimo­

elementem układu, gwarantowanym

wolnie uczestniczą w grze i te elementy wspól­

continuum. W tym sensie jest już dostępna, już

ne obu rzeczywistości, zdawałoby się, posłużyć

się stała/staje; jest zawarta w algorytmie, kodzie,

mogą jako narzędzie współpracy, przekuwając

który rządzi hiperrzeczywistością, a skoro tak, to

przezeń

płonne błądzenie uczestnika w wielowymiarowe,

możliwe staje się jej odczytanie. To działanie na

a także, co ważne, interpersonalne wydarzenie.

pograniczu tarota i badań naukowych. Kolektyw

Ta droga zostaje jednak szybko zamknięta, bo­

artystyczny Core.Pan w swojej twórczości eksplo­

wiem okazuje się, że obie rzeczywistości nie są

ruje to zagadnienie prognozowania przyszłości

kompatybilne - nie sposób przełożyć na wspól­

z dość egzystencjalnych, zdaje się, pobudek -

ny język doświadczenia spoza układu (mapy na

w równowadze między dwoma aspektami prze­

ekranie) osobie zanurzonej w programie.

widywań, analizą i intuicją, artyści upatrują istotę wolnej woli4. Jak sami twierdzą, obecny model

Tą opowiastką o systemach wystawa zostaje za­

ekonomiczny opierający się na zdecentralizo­

inaugurowana. Taki wstęp wydaje się konieczny,

wanych platformach transakcyjnych (blockchain)

ponieważ zyskuje wymiar teoretycznego założe­

i kryptowalutach sprzyja marginalizacji ego jed­

nia: istnieje się w układzie, który jest 1) zamknię­

nostki na rzecz głębokiego zaufania pokładanego

43

w społecznych konstruktach takich jak gospo­

gałązki laskowe, nylonowa siateczka, elastyczne

darka rynkowa, demokratyczne wybory, plat­

taśmy, grawerowany i jonizowany chip z alumi­

formy handlowe czy Internet4. W tym zjawisku kolektyw upatruje dobry temat do studium, nie

nium, przenośne światełka LED, sztuczne algi -

roszcząc sobie jednak praw do ogólnych hipotez;

do tygla. Asamblaż zbiera i zbawia przedmioty

traktuje raczej fenomeny współczesnej ekonomii

bez znaczenia, niezdolne do samodzielnego sen­

jako soczewkę, która skupia tendencje przeni­

su i unifikuje je, znajdując między nimi jakieś

kające ogół rzeczywistości. Jako podstawowego narzędzia w pracy wystawianej w Assembly Po­

głębsze pokrewieństwo form - aluminiowe od­ lewy zawisłe w przestrzeni zdają się powtarzać

int użyto ekstensywnej analizy, przyglądając się

rytm nadawany przez ostre krawędzie skał, dłu­ gie linie ciągną się i w kępkach sztucznych alg,

i po nylonowej siatce,łańcuchach i taśmach. Nie­

Naukę, technologię wraz z jej powikłaniami oraz

mniej jednak każdy element jest ściśle podpo­

empirię artyści traktują na równi z mistycyzmem,

rządkowany sieci relacji pomiędzy przedmiota­

astrologią, instynktem i metafizyką. W tym po­

mi, które tworzą nieruchomy, zdecentralizowany

łączeniu, a raczej w balansie między tymi dwo­

i nieprzenikniony układ. Połączenie organicznych

ma przeciwstawnymi elementami, twórcy prze­ widują drogę ewakuacyjną z zapętlającej się,

komponentów i komplementarnych produktów przemysłu z jednej strony odmalowuje lirycz­

nadproduktywnej i jałowiejącej semantycznie

nie krajobraz, w którym funkcjonuje jednostka.

rzeczywistości - w przyszłość. Ich instalacja prezentowana w galerii za swój rdzeń wzię­

Z drugiej strony, ta abstrakcyjna kompozycja nosi wiele znamion usilnego poszukiwania sensu

ła

rozpatrywane

w zintegrowanej plątaninie wzajemnych inter­

tu na osi technologia - natura. Heterogeniczna konstrukcja sprawia wrażenie zupełnie przypad­

akcji między środowiskiem a technologią, po­

kowego nagromadzenia przedmiotów, grupki

istego ołtarzyka - arbitralnie ustanawiającego

odrzuconych, odłączonych od kontekstu sierot,

równowagę między tym, co naturalne, a tym, co

które wyrzucił na brzeg postkapitalistyczny dryf.

wyprodukowane. Z tej walki o sens wyłania się

Aluminiowe odlewy, nylonowe paski, maźnięte aerografem skały łupkowe (wyłowione z rzeki),

nowe, technologiczne środowisko, negocjowane przez intymną, personalną relację wytwórcy tego

srebrne łańcuchy, mosiężne egipskie wahadełko,

małego układu. Pojedyncze naturalne artefakty

zagadnienie

równowagi,

szukiwaniem, które kończy się konstrukcją swo­

44

ViktorTim ofeev, Physical Capacity, 2017

zarówno mechanizmom produkcji i konsumpcji, jak i problemowi intuicji, pragnieniu i tęsknocie.

oto pełny spis składników, które artyści wrzucili

SZTUKA

Core.Pan, Come to Mauritius. 2017, technika mieszana

- gałązka, wspomnienie aLg, odłamki skalne -

jedynym wkładem twórców jest odpowiednia

aby

stworzyć

ustawione są jako podłoże i punkt odniesienia

manipulacja

dla instalacji, jej maleńkie axis mundi. Przed­

dotąd niewypróbowaną kombinację, na

mioty funkcjonują jako nostalgiczne i uświęco­

odległą od utartych schematów, by wzbudzić

segmentami, tak

tyle

ne relikwie, wokół których orbitują podzespoły

w odbiorcy konsternację i nasilone poczucie

technologicznych struktur. Ten naturocentryczny

niezrozumienia, wyobcowania, niesamowitości.

układ, który swój punkt ciężkości zawiera w od­ ważniku lewitującym tuż nad poziomem ziemi,

w gwałtownym zderzeniu widza z nieznanym

Dokładnie w tym zaburzeniu komunikacyjnym,

ustanawia pewne morfologiczne pokrewieństwo

i mglistym, we wrodzonym oporze pracy prze­

między dwoma przeciwstawnymi porządkami.

ciw interpretacji, hegemonii znaczenia i dyskur­

W ten mistycyzujący sposób wyraża się intuicja,

su leży rdzeń jej estetyki. To estetyka spotkania

półświadome pragnienie, które powinno nada­

i różnicy, wpisująca się w wizję sztuki Deleuzea

wać kształt przetworzonym danym. To ta odno­

i Guatarriego jako „podtrzymującą siebie samą

ga nauki, która w biomimetyzmie szuka odtrutki

kompozycję wrażeń: bloków perceptów i afek­

na rozpędzony progres i nadprodukcję znaczeń,

tów"7. Jako zbiór autonomicznych bytów nieza­

dóbr i technologii. Jak sami artyści przyznają,

leżnych od jednostki taka kompozycja otwiera

globalne tendencje rozwoju są ponad naszą wolą

uniwersalną płaszczyznę spotkań. W pewnym

i jedynie świadomość ich natury może pozwolić

sensie to spotkanie to fuzja horyzontów (Gada-

na pewne reinterpretacje w ich obrębie6. W tym

mer), lecz z innymi zmiennymi: proces wykuwa­

sensie twórcy wychodzą poza obręb propozycji

nia znaczeń przebiega tutaj między horyzontem

zakotwiczonych w teraźniejszości i mierzą wi­

teraźniejszości a przyszłości, którą nieczytelność

dza z porządkiem hipotetycznym, operującym na

dzieła niejako narzuca. Zrywając interpretacyj­

obszarze rozpiętym pomiędzy tęsknotą a poczu­

ne nawyki odbiorcy, dominujące modele ko­

ciem estetycznego spełnienia. Wnętrzne jednost­

dowania, dzieło ustanawia własne terytorium,

ki - jej wolna wola, potrzeba odnajdowania sen­

które dopiero doczekać się musi wypracowania

su i pojęcie balansu - to, jak sugeruje kolektyw,

odpowiednich schematów odbiorczych i w tym

początek drogi ku zrównoważonej przyszłości.

sensie odnosi się do publiki, która dopiero ma

narodzić się z doświadczenia wygenerowanego Niedostępność Come to Mauritius w płaszczyź­ nie interpretacyjnej wydaje się zamierzonym

przez obiekt8. Na tej samej zasadzie dzieła zysku­ ją subwersywny, kontestujący charakter - zdraj­

duetu

ców obowiązującego reżimu afektów i znaczeń9.

Core.Pan. Praca proponuje układ przedmiotów,

Come to Mauritius zdaje się funkcjonować według

który potencjalnie mógłby pojawić się w na­

tej recepty - upewnia brzegi swojej autonomii,

elementem

w

strategii

artystycznej

szej rzeczywistości, wyrasta bowiem z części

przynosi różnicę i generuje nowe afekty, języki,

składowych

subiektywności.

budujących

obecny

porządek;

45

Jeśli praca Core.Pan asymiluje mechanizmy póź­ nego kapitalizmu i wyprowadza ich równanie dalej, w stronę syntetycznego techno-środowi-

ne, powyginane tarcze zachowują się jak liście wystawiające się jak największą powierzchnią

ska - na modłę naukowych symulacji, i w ten

mocowano bezwładne skrawki innej pseudoorganicznej materii - gruby, połyskliwy kawał

intersubiektywnego dialogu, to obiekty due­

ciemnej rybiej skóry lub białawy koloid spły­

tu Pakui Hardware zdają się przesuwać granicę znanego nieco dalej, w domenę zupełnej niesa-

wający z trójnogu grudkami. Bladoróżowa tafla

mowitości, akcentując wyraziście różnicę. Core.

myśl prążkowania marmuru. W tych eleganckich

Pan w swojej twórczej strategii starają się wycią­ gać wnioski ze świata zastanego, ważąc między

dy zlewa się w jeden, zunifikowany byt. Formy,

systematycznym badaniem a intuicją jako mo-

tekstury i wzory minerałów, fauny i flory stają

ralno-emocjonalnym kompasem, litewskie duo

się równowartościowe i wymienne, albo raczej -

natomiast funkcjonuje w ramach dostępnego materiału, destylując zeń fantazmaty, niespokoj­

nierozróżnialne, włączone w syntetyczny stop,

ne sny, podpowierzchniowe konwulsje. Ich twór­

ska przełamana jest innym obiektem z serii, On

czość, jak określają sami artyści, zgłębia dynami­

Demand III, złożonym z przezroczystej, prostokąt­

kę relacji technologia - gospodarka i jej wpływ na naszą materialną egzystencję, ze szczegól­

wgłębieniach, ustawionej na drobnych, niskich,

nym uwzględnieniem ciała10. Duet obdziera

silikonowych nóżkach. W basenach zalega woda

z codzienności symbiotyczne powiązania między kapitałem, technologią a ciałem i w wysublimo­

zabarwiona na niebiesko jadalnym barwnikiem, a na jej powierzchni unoszą się kolejne marmur-

wanej, wyestetyzowanej wersji przedstawia je

kowe elementy z PCV i płachta białego, mięsiste­

w swoich pracach-środowiskach, obiekty bowiem

go materiału. Na brzegach wgłębień ustawione

nie występują same, a w konfiguracji, budując

są odpowiednio maleńki nawilżacz powietrza

alternatywne biomy, rządzące się swoimi zasa­

oraz syntetyczny kamień. W tej instalacji natural­

dami reduplikacji, na wpół znajome i piękne, na

ne pierwiastki są przetwarzane i filtrowane przez tworzywa sztuczne do tego stopnia, że same sta­ ją się syntetycznymi artefaktami, o czysto wizu­

wpół obce, niesamowite, niepokojące. Obiekty

z serii On Demand włączone w wystawę tworzą

PCV pokryta jest nadrukiem przywodzącym na rzeźbach niepostrzeżenie różnorodność przyro­

perfekcyjną hybrydę. Wertykalność tego środowi­

nej płyty z pleksiglasu o dwóch nieregularnych

postorganiczny krajobraz, łącząc estetykę płyn­ nych, nieokreślonych form z syntetycznym mate­

alnych, niedostępnych właściwościach. Ten pro­

riałem. Dwa rozłożyste trójnogi - dyptyk On De­ mand - na swoich lekko skręconych ramionach

ciała; naturalne elementy wprzęgnięte w prace Pakui Hardware stają się odizolowane, bezpłod­

wystawiają szerokie, różowawe talerze z PCV o kostropatych naroślach i wklęsłościach. Owal­

ne, puste. Widz napotyka trudność w nawiązaniu dialogu z obiektami, które pokryte są estetycz­

ces (synt)estetyzacji niesie za sobą wyjałowienie

46

Pakui Hardware, On Demand oraz On Demand III, 2017, technika mieszana

sposób przywołuje do życia nową platformę

w stronę światła. Na przegubach stelażu przy­

SZTUKA nym kamuflażem, emalią z braku znaczeń, asep-

Przyszłość nie zdewaluowała się, jak mogłaby

tyczną, wychuchaną innością. Pomimo tłuma­

sugerować Baudrillardowska koncepcja hiper­ rzeczywistości14. Raczej, jak zdają się postulować

czeń artystów, kuratorskich tekstów i kontekstów

wystawy - widz zawsze odbija się od tych arte­ faktów z poczuciem zafascynowania i niepokoju. W serii On Demand linia pomiędzy autentycz­

omówione prace, została oddelegowana w nieli-

nearne limbo naukowych eksperymentów, które, jak zauważył lan Hacking, dzieją się nieco na marginesie obowiązujących praw nauki, pomię­

nym a syntetycznym nie tyle ulega zamazaniu,

dzy hipotezą, nieprzewidzianym i zamierzonym15.

ile raczej wyeksponowana zostaje jej nieaktualność. Oba żywioły splatają się w nierozdzielne ciało w niewyczerpanej serii metamorfoz. Ten

W tej dziwnej sferze mieści się i fantazmat, i mit, i algorytm, wspólne tylko dlatego, że swój po­ czątek biorą w obecnej rzeczywistości. Ta prze­

potencjał do nadprodukcji i multiplikacji staje

strzeń różnicy i wielości nierozerwalnie splata się z teraźniejszością i być może tym się różni

się w rękach Pakui Hardware nie tylko narzę­ dziem do obnażania tendencji współczesnej

od fikcji, że nie może istnieć bez głębokiej relacji

gospodarki, lecz także matecznikiem dla no­

z doświadczalną rzeczywistością. I jeszcze hipno­

wych, własnoręcznie wygenerowanych światów,

tyzującą władzą, którą ma nad podmiotem.

rzeczywistości delikatnie przesuniętej, zmuto­ wanej - spod znaku różnicy. Syntetyczny biom

Przypisy:

wygenerowany przez artystów wydaje się wy­

1

rastać z głęboko ludzkiej świadomości mitycz­ nej, to żywioł mitopoiesis w pełnej krasie, ten,

który łączy postać ludzką z kozłem, by nadać siłom natury odpowiednią formę. Paradoksalnie

2 3 4

w tych jałowych obiektach ujawnia się ogromna plenność artystycznej wyobraźni i siła jednostki,

która w mitycznym myśleniu - rozumianym jako transformacja rzeczywistości przez fikcję11 znajduje azyl, diagnozę i wciąż odnawianą włas­ ną tożsamość, nieustający proces stawania się.

Sama nazwa kolektywu odnosi się do mitu -

5 6 7 8

Pakui to bowiem postać z hawajskiej mitologii, sługa bogini płodności Haumei, boski posłaniec

o niezrównanej szybkości12. Mit, przyspieszenie i płodność leżą więc gdzieś u podłoża twórczo­ ści duetu. Podobnie tekst towarzyszący wystawie Seasons autorstwa Matildy Tjader eksploruje to płodne podłoże wyobraźni, rozpiętej pomiędzy

„algorytmami żerującymi na [moim] mózgu", przeszłością i „alternatywną Ziemią". W tej hipo­

tetycznej, eksperymentalnej przestrzeni podmiot

9 10

11 12 13 14

jest i „Buddą opalającym się wśród wulkanu",

i „współczesnym Owidiuszem w neoprenie, zbie­ głym z eliptycznego języka"15. W metamorfozach

15

D. Brzeziński, Kultura symulacji w ujęciu temporalnym. Jeana Baudrillarda koncepcja .Czasu Rzeczywistego'. w; J. Mucha (red.). Nie tylko Internet Nowe media, przyroda /.technologie społeczne'o praktyki kulturowe, s. 249. Tamże, s. 247. Tamże. Wywiad z Core.Pan Talking dark energy + divination in the panpsych/sm of CORE.PAN's artistic research ahead of the Futurę Fictions group s/jow,http;//www.aqnb. com/2017/09/04/talking-dark-energy-divination-in-the-panpsychism-of-core-pans-artistic-rcsearch-ahead-of-future-fictions/(dostęp; 20.10.2017). Tamże. Tamże. C. Rudnicki, Koncepcja Aury Immanentnej, .Estetyka i Kry­ tyka', nr 30 (3/2013), s. 99 S. O‘ Sullivan, From Aesthetics to the Abstract Ma­ chinę: Deleuze. Guattan and Contemporary Art Practice, w S. O'Sullivan, S. Zepke (red.). Deleuze and Contemporary Art, Edinburgh, 2010, s. 200. Tamże. A. Prigamca, M.C Gagnon, Constructing Realities - A Conversation With Pakui Hardware. https://www.widewalls . ch/pakui-hardware-interview/(dostęp: 30 10.2017). S. OSullwan, dz.cyt., s. 203 M. W. Beckwith, Hawaiian mythology. New Haven 1940. s. 338. Tłumaczenie własne; tekst oryginalny: http://artviewer.org/ future-fictions-at-assembly-point/(dostęp: 30.10.2017). Reprezentowana na wystawie nie tylko przez Physical Capacity, ale także pracę Joeya Holdera Porphyrin: Ongoing series. która nie została tu omówiona, gdyż koncepcja hi­ perrzeczywistości me jest kluczowa dla tego tekstu I Hacking. Experimentation and scientific realism, .Philosophical Topics"nr 13 (1982), s. 76-77.

zastanego świata, w niespokojnym spazmie ma­ terii - każdej materii - podmiot może rozmno­ żyć swoje perspektywy, przebadać rzeczywistość

Wszystkie fotografie autorki.

w multiplikowalnych światach eksperymentu i manewrować między porządkami jak postaci

DOMINIKA TYLCZ - studentka II roku historii

z Przemian- od semantycznego poziomu zero do

sztuki na University of Oxford.

hiperrzeczywistości.

47

MICHAŁTRUSEWICZ

ZMIERZCH RÓWNOŚCI -

PRZYKŁAD

THE SOUARE

Wizje przyszłości demokracji wpisują się w pewną ogólną kondycję rozczarowania, która odnosi się do całej współczesności. Perspektywa nowej krytyki społeczno-politycznej opiera się na założeniu, że demokratyczność została zawłaszczona oraz zamieniona w narzędzie wykluczania pod pozorem inkluzywności. Współczesne inicjatywy artystyczne (w tym filmowe) radykalnie odrzucają pasywny konsensus demokracji1, przekształcając przestrzeń publiczną w żywą agorę, gdzie każda wykluczona inność może zamanifestować własną osobną podmiotowość.

Komentatorzy współczesnego modelu świata

Parafrazując

coraz częściej postrzegają otaczającą ich prze­

kino performatywnie ustanawia obraz demo­

strzeń w kategoriach kinematyzacji. W czasach

kracji, zastępujący rzeczywistość. Kinematogra­

kine-po//s - jak zauważa Ewa Rewers - fluidowa

fia bywała jednak wykorzystywana również do

rzeczywistość przepływa i prześlizguje się przez otaczające nas płaskie ekrany, obrazy, neony, wy­

zgoła innych celów - film ujawniał, że pod de­ mokratycznym happy endem kryją się społeczne

esencjonalną

tezę

BaudrilLarda,

pełnione zdublowaną i symulowaną realnością2.

neurozy oraz fobie. Jeszcze przed II wojną świa­

Wyświetlana wersja świata stała się paradygmatycznym punktem odniesienia, uwikłanym rów­

tową kamera filmowa zaczęła funkcjonować jako

nież w gospodarczą sieć zależności, tworzącą

narzędzie chirurga, precyzyjnie odsłaniając kłę­ bowisko ludzkich lęków, poruszające się pod ze­

nie tylko obiekty fizyczne, lecz również nierze­

wnętrzną warstwą społeczno-politycznego ładu.

czywiste obrazy tych obiektów. Nieprzypadkowo

Chirurgiczna metaforyka ma swoje zakorzenie­

Jean Baudrillard - jeden z klasycznych teorety­

nie w klasycznym już tekście Waltera Benjami­ na. Autor Pasoży zauważył, że nowa technologia

ków współczesnej kultury - określił Amerykę jako

konstrukt wyłaniający się z kina4. Konstrukt, który produkowany jest z oswojonych fantazmatów i re­

filmowa może pomóc w dokonaniu wiwisekcji na

klam określonego świata, który miałby być zinte-

domością4. Wydaje się, że współcześnie twórcy

rioryzowany jako obowiązująca rzeczywistość.

filmowi coraz częściej dokonują tej filmowej wi-

rzeczywistości, która dzieje się poza naszą świa­

FILM

wisekcji, by móc pełniej zabrać głos w debacie

stości społecznej. W 1953 roku lvan Chtche-

poświęconej przyszłości demokratycznego spo­

glov opublikował Formulaire pour un urbanisme

łeczeństwa XXI wieku.

nouveau. Manifest z mocą typową dla środowiska letrystów i sytuacjonistów postuluje włączenie

Tekst Benjamina, powstały w latach 30. ubiegłe­

psychoanalizy w dyskursywne myślenie o archi­

go wieku, mógł się odnosić wprost do arcydzieła

tekturze5. Wizja ta wyraźnie przeciwstawiała się

niemieckiego ekspresjonizmu - Metropolis (reż. Fritz Lang) z 1927 roku. Lang dokonał wiwisek­

zewnętrzną i materialną reprezentacją społe­

cji na tkance modernistycznego miasta. Kamera

czeństwa czasów demokracji. Lang, Benjamin

monumentalizacji i totalizacji miasta, będącego

filmowa rejestrowała labiryntowe struktury spo­

i Chtcheglov krytycznie odnosili się do moder­

łeczeństwa przyszłości, by odsłonić obsesyjne

pragnienia symetrycznego ładu i geometrycznej

nistycznej nowoczesności, w której absolutna równość społeczna okazała się opresyjnym mo­

harmonii. Metropolis Langa to doskonałe exem-

delem rzeczywistości. Z pewną dozą niepewności

plum Benjaminowskiej wizji dzieła filmowego,

konstruowali wizję przyszłości, która z pewnoś­

impulsywnie wyzwalającego niewidzialne miej­ sca w psychice człowieka nowoczesnego. Dzięki

cią byłaby nieciągła, fragmentaryczna, pykno-

takiej psychoanalitycznej demistyfikacji Lang na

gdyż jedynie taka forma nie musiałaby się oka­

podstawie scenariusza Thei von Harbou ujawnił,

zać formą opresji (przeciwstawna wizja przy­

że pod zewnętrzną warstwą monumentalnych

szłości, opartej na „starych" pragnieniach nowo­

leptyczna, pozbawiona centrum i fundamentu,

i nieludzkich gmachów istnieje podziemna spo­

czesności, została przedstawiona w Metropolis).

łeczność pracujących robotników, których nie-

Takie miało być również społeczeństwo czasów

wolniczość egzystencji, wcześniej wyparta poza świadomość nowoczesnego człowieka, powraca

ponowoczesnych - rozproszone i nieokreślone,

niczym przerażająca anomalia, absolutnie kłócąca

turologiczna wizja przedstawiała społeczeństwo

się z obsesją totalnej równości, symetrii i harmo­

demokratyczne jako pewien asamblaż złożony

nii demokratycznego społeczeństwa przyszłości.

przepływające różnymi prądami, pulsujące. Fu­

z całkowicie różnych ciał i różnych form indywi­ dualnej ekspresji. Równość nie musiała oznaczać

Zarówno futurologiczna wizja Langa, jak i póź­

zatarcia różnic.

niejsze rozważania Benjamina przyczyniły się i

do podważenia ówczesnego (modernistyczne­

Czy futurologiczne rozważania

go) porządku urbanistycznego, będącego tylko

wspomnianych już twórców (np. Benjamina i Lan­

pozornie demokratycznym modelem rzeczywi­

ga) mają swoje realne odniesienie w aktualnej

49

ostrzeżenia

rzeczywistości w pełni zdemokratyzowanych spo­ łeczeństw? The Square (2017) w reżyserii Rubena Ostlunda, zdobywca Złotej Palmy na Międzynaro­

pijnego wróżbiarstwa ekspresjonistów niemie­ ckich, portretujących przyszłość w stanie tota-

dowym Festiwalu Filmowym w Cannes, to bodaj

-widma nowoczesnej homogenizacji powróciły

najważniejszy głos w aktualnym sporze o kształt

jednak w postaci wielobarwnej rzeczywistości społeczeństwa spektaklu, oferującego parodię

i model społeczeństwa demokratycznego. Reży­ serska wizja zakotwicza obraz w amorficznym bezczasie, będącym zarówno teraźniejszością, jak i przyszłością. Ostlund stworzył najpełniejsze studium poświęcone ponowoczesnej demokracji,

lizacji sprzężonej z dyktaturą rozumu. Demony-

ładu i teleologicznego postępu ekonomicznego.

The Square podejmuje krytykę globalizacji i kon­ sumpcjonizmu, upatrując w nich zagrożenie dla

równości w społeczeństwie przyszłości.

próbujące zarysować perspektywy różnych przy­

szłości społeczeństw europejskich w XXI wie­ ku. Szwedzki reżyser w swoim filmowym dziele

z pewną artystyczną dezynwolturą spróbował obnażyć niewydolność ponowoczesnej rzeczy­

wistości, której

system

społeczno-polityczny

okazał się niemal przezroczystą formą opresji i wykluczeń - niezauważalną w kapitalistycznym elan vital. Choć oczywiście The Square nie jest

Rzeczywistość w The Square konstruowana jest po­ przez przymus istnienia spektaklu. Debord pisze: Spektakl jawi się jako niedostępna i niepodwa­ żalna faktyczność. Jego przesłanie brzmi: „co się ukazuje, jest dobre; a co jest dobre, ukazuje się". Domaga się biernej akceptacji i, w gruncie rze­ czy. poprzez swój monopolistyczny i wykluczający wszelką dyskusję sposób ukazywania się - już ją sobie zapewnił6.

osamotnionym przypadkiem podobnej krytyki w obrębie kultury wizualnej, to jednak właśnie

Powyższe rozpoznanie nad wyraz trafnie odnosi

laureat Złotej Palmy najpełniej (pod względem

się do tego, co zostało przedstawione w filmie

formy i treści) wykorzystał ponowoczesny model

The Square, czyli do takiej demokracji, która nag­

społeczeństwa demokratycznego, re-cytując jego

le ukazuje się w przestrzeni publicznej, swoją

podstawowe mechanizmy i poddając je krytyce.

faktycznością tworząc monopolistyczny liberalny

Jeśli chodzi o futurologiczny potencjał, to The

status quo, wykluczający jednak wszystko to, co

Square jest aktualnym odpowiednikiem starsze­

poza nim. Tym, co zmusza swoim pozornie inklu-

go niemal o cały wiek Metropolis Fritza Langa -

zywnym ukazaniem się do społeczno-politycznej

odwróconej biblii modernizmu, projektującej

akceptacji takiego modelu demokracji, jest oczy­

opowieść o metamorfozie budowniczych Babel

wiście tytułowy kwadrat, występujący material­

w automaty pilnujące więziennego Panoptykonu.

nie jako praca artystki Lori Arias, której wystawa jest główną osią fabularną filmu Ostlunda. Przed

Teoretyczna propozycja Guya Deborda - francu­

gmachem szwedzkiego muzeum sztuki współ­

skiego pisarza i filozofa, wywodzącego się z grupy

czesnej pojawiło się specjalnie wydzielone miej­

sytuacjonistów (podobnie jak lvan Chtcheglov) -

sce, które miało reprezentować równość praw

jest łącznikiem dwóch światów: minionego świa­

wszystkich umieszczonych w tej figuralnej prze­

ta nowoczesności oraz aktualnej rzeczywistości

strzeni. Przedstawiono w ten sposób przyszłość

ponowoczesnej, której charakter Debord prze­

społeczeństwa demokratycznego, które zostało

widywał w Społeczeństwie spektaklu. Jego wizja

zniewolone i podporządkowane geometrycznym

przyszłości jest świetnym narzędziem interpre­ tacji współczesnych filmów, podejmujących kry­

granicom rudymentarnych idei równości i wol­

tykę aktualnego stanu społeczeństwa demokra­

wa obiektywizacja jedności, błędnie rozumianej

tycznego. Paradygmatem krytycznego aspektu

The Square jest troska o przyszłość, będąca wiel­

jako narzucona jednomyślność i harmonijna zgoda. Ostlund, który społeczno-polityczną zgo­

ce symptomatyczna dla całego ponowoczesnego

dę utożsamia z opresją i wykluczeniem inności,

antyfundamentalizmu. Futurologiczny potencjał filmu Ostlunda polega na demaskacji i zwalcze­

zbliża się do koncepcji polityki agonistycznej de­

niu nowych monopoli oraz współczesnych nad­

Badaczka zauważa:

użyć i wykluczeń. Europejska demokracja, której studium zostało przedstawione w The Square,

jest pewną widmową reminiscencją antyuto-

ności. Kwadrat Lori Arias w The Square to fałszy­

mokracji przedstawionej przez Chantal Mouffe.

Dobrze funkcjonująca demokracja domaga się kon­ frontacji demokratycznych stanowisk politycznych. Jeśli tego brak, zawsze istnieje niebezpieczeństwo.

50

FILM

The Sguare (2017), reż. Ruben Ostlund

że ta demokratyczna konfrontacja zostanie zastą­ piona przez konfrontację dwóch nienegocjowalnych wartości moralnych lub esencjalistycznych form identyfikacji7.

większość ludzi zostaje skatalogowanych jako równych i jednakowych. Przyszłość demokraty­

zacji przypomina mechaniczną taśmę produkcji w fordowskiej fabryce, gdzie kolejne jednostki

Usilne dążenie do zgody (unikanie konfrontacji)

zostają oznaczone przymusem uczestniczenia

może w konsekwencji prowadzić do społecznej

w spektaklu. Taka forma demokracji (podobnie

apatii. To właśnie dzieje się z demokracją w The

jak każda fordowska fabryka) musi nieustannie

Square - Christian i jemu pokrewni są zdystan­

wykluczać pozostałych ludzi, niezdolnych pod­

sowani wobec aktualizującej się rzeczywistości.

trzymywać obiektywności spektaklu. Dlatego

To wzmacnia nierówności tworzące pęknięcia

Christian - główny bohater filmu Ostlunda - nie­

w strukturze jedności wpisanej w kwadrat. De-

ustannie spotyka współcześnie wyalienowanych,

bord trafnie zauważył, że bierna akceptacja

tj. bezdomnych, ubogich, obcokrajowców. Zna­

monopolizacji to niewyartykułowane przyzwo­

mienna jest scena, w której bohater, obładowa­

lenie na procedury wykluczeń. Fikcjonalna pra­

ny zakupami w markowych torbach, gubi córki

ca Lori Arias w swojej istocie jest spektaklem,

w ogromnym centrum handlowym - nowym Pa-

który dzięki funkcjonalnemu zapośredniczeniu

noptykonie, zwraca się o pomoc do bezdomnego,

w wizualności stał się stosunkiem społecznym

egoistycznie nie zauważając jego tragedii. W ten

w obrębie współczesnej demokracji8. W rezulta­

sposób „kwadratowa" równość ulega zachwia­

cie „kwadratowa demokracja" jest efektem kon­

niu. Szwy spektaklu zaczynają pękać, odsłaniając

sekwentnej produkcji. Dlatego wizja przyszłości

przerażającą otchłań ponowoczesnej rzeczywi­

w The Square jest przerażająco logiczna w swojej

stości, w której może zniknąć zarówno Christian

wewnętrznej ekonomii.

(reprezentant współczesnej neoliberalnej elity -

„Kwadratowa demokracja" okazuje się meta­

znacząco decydującej o zasięgu dyskursu rów­ ności), jak i bezdomni (wykluczeni i alienowani,

fanta­

którzy zakłócają funkcjonowanie ekskluzywnego

zmatów nowoczesności - imperializmu, racjo­

konsensusu demokracji jako Debordowskiego

nalizmu i uniwersalizmu. Niewidzialny dyskurs

spektaklu). W tym kontekście warto przytoczyć

forycznym

uobecnieniem

widmowych

jako transparen-

kategorię ludzi „nadliczbowych" Zygmunta Bau­

tna forma opresji jednostek) decyduje o tym,

mana. W jego teorii pojęcie to odwoływało się do

kto zostaje włączony w reguły gry w demokra­

grupy osób wykluczonych poza obręb społeczeń­

demokratyzacji

(rozumianej

cję. Wektor tego procesu zawsze jest zwrócony

stwa konsumentów - niepotrafiących dostoso­

w stronę domykania geometrycznej struktury -

wać się do wymogów maksymalnej wydajności

51

i monstrualnej produktywności. Pojawianie się

cza się do wrzucanych do skrzynek pocztowych

.nadliczbowych" jest efektem łupieżczych stra­

oskarżeń o kradzież. Debord zauważa:

tegii globalizacyjnych9. Echo skutków takich

poza zasięg kół zamachowych gospodarki późne­

Towarowa obfitość oznacza jednak radykalne ze­ rwanie z organicznym rozwojem potrzeb społecz­ nych. Jej mechaniczna akumulacja wyzwala nie­ ograniczoną sztuczność, unicestwiającą wszelkie żywe pragnienia. Kumulatywna potęga samoistnej sztuczności pociąga za sobą powszechne zafałszo­

go kapitalizmu. Są to ubodzy i bezdomni - wy­

wanie życia społecznego’1.

praktyk odbija się w rzeczywistości The Square\ przestrzeń publiczna wypełniona jest w niej „wybrakowanymi konsumentami", którzy wypadli

alienowani Inni, zepchnięci poza granice kwa­ dratowych granic demokracji przyszłości.

Także Christian (jako przedstawiciel ponowo-

czesnej demokracji) jest nieautentyczny w swo­ Ostatecznie krańce tej otchłani zrastają się, pro­

ich pragnieniach. Jego nienaturalność rzutuje

dukując kolejny obraz kontemplacji, mający pod­ trzymać porządek społeczeństwa spektaklu. De-

również na model relacji interpersonalnych, któ­

bord pisze: „W świecie rzeczywiście odwróconym

nień i potrzeb. Wobec tego „kwadratowa" demo­

re rozsypują się wskutek utowarowienia prag­

na opak prawda jest momentem fałszu"10. Dla­

kracja Lori Arias stała się zafałszowaną formą

tego Christian - jako bohater tragiczny - nigdy

wizualnej kontemplacji idei równości, która zo­

nie dokona rozpoznania, me oddzieli prawdy od

stała spektakularnie utowarowiona. Raz jeszcze

kłamstwa. To on jest prawdziwą gwiazdą społecz­

Guy Debord: „Spektakl podporządkowuje sobie

nego spektaklu - idealnie wystylizowane ciało,

ludzi, ponieważ całkowicie podporządkowała ich

będące jednoczesną reklamą systemu społeczno-

ekonomia (,..)"12. W ten sposób paradoksalnie de­

-politycznego. Demokracja przyszłości óstlunda

mokracja przyszłości może się stać narzędziem

to antyutopia, w której dominujący dyskurs jest

dzielenia w imię jedności. Równość - idee jixe

prowadzony przez krystalicznie doskonałe i higie­

społeczeństw demokratycznych - okazuje się

niczne ciała, nierozerwalnie złączone z gałęziami

przyczyną opresji i społecznego fałszu.

konsumpcji. Christian - wschodząca gwiazda

świata instytucjonalnej sztuki - jest swoją włas­

Ceną

ną reklamą. Warto w tym momencie prześledzić

w społeczeństwie przyszłości jest erozja tra­

specyfikę interakcji młodego kuratora wystaw

wiąca namysł etyczny nad rzeczywistością. The

z ubogimi i bezdomnymi. Najczęściej to wyklu­

Square podejmuje

czeni mogą sobie pozwolić na pewną ironię, for­

który w futurologicznym potencjale tego dzieła

mę destabilizacji systemu społecznych interakcji. W ten sposób można dotrzeć do punktu oporu,

łączony jest z monotonią sztucznie wytworzonej

będącego jedynym realnym punktem oparcia

taforą całej demokracji. Oczywiście taki porządek

za

radykalnie

przejrzystą

wątek

demokrację

porządku/czystości,

przestrzeni - wąskiego kwadratu będącego me­

w rzeczywistości Spektaklu. Christian - przedsta­

będzie wymagać odpowiedniego nadzoru i kon­

wiciel elit - nie posiada samoświadomości, jego

troli. Zygmunt Bauman opisuje ponowoczesne-

idealistyczny indywidualizm jest w istocie jedy­

go Wielkiego Brata jako mechanizm wyławiania

nie fałszywym wyzwoleniem. Stosunek Innych do

ludzi obcych oraz niepasujących, a następnie

Christiana - do poruszającej się reklamy systemu,

usuwania ich poza wydzieloną przestrzeń real­

który ich bezwzględnie wykluczył - ma w sobie

nej polityczności i prawnego uznania15. Dlatego

coś z dawnego ikonoklazmu. Performatywne po­

przestrzeń miejska w filmie wypełniona jest bez­

jawianie się Innych w przestrzeni publicznej to

domnymi - wygnańcami z póżnokapitalistycz-

świadoma strategia oporu, polegająca na odsła­

nego raju beztroskiej konsumpcji. The Square

nianiu pęknięć i różnic w wizerunku Spektaklu.

w sposób bezkompromisowy podejmuje ten

Idealnie skrojone markowe marynarki bohatera

wątek (ważny z punktu widzenia teorii demokra­

są właśnie typograficznym projektem mającym

cji) - erozja etyki jest zasadniczą determinantą

sprawić, że człowiek stanie się logotypem -

niesymetrycznych relacji społecznych. Christian

nośnikiem odpowiedniej bazy idei społeczno-

ulega stereotypom, oskarżając o kradzież niemal

-politycznych, będących fundamentami społe­

całą wspólnotę mieszkańców bloku na ubogich

czeństwa spektaklu. Z kolei bardziej podmiotowa

przedmieściach. Również częste migawki z co­

interakcja Christiana z Innym najczęściej ograni­

dziennego rytmu szwedzkiej ulicy wskazują na

52

FILM

obojętność, niezauważanie wykluczonych z po-

zeum sztuki współczesnej - jest w swej naturze

nowoczesnego raju. Inny (bezdomny, emigrant,

reprezentacją siły zdolnej aranżować życie Inne­

ubogi) staje się stygmatyzowany społeczną nie­

go zgodnie z formułami idealnej struktury kom­

chęcią i lekceważeniem, gdyż nie pasuje on do

pozycyjnej. Owa kompozycja została wcześniej

globalnej wizji podtrzymywania porządku go­

skonceptualizowana na polu czystej sztuki.Takim

spodarki światowej14. Porządku, demokracji, któ­

gruntem jest oczywiście metaforyczna konstruk­

ra okazuje się tylko zabiegiem kuratorskim - wy­

cja demokratycznego kwadratu - przestrzeni

dzieleniem przestrzeni na chodniku. Rdzeniem

abstrakcyjnej jedności i równości. Dlatego we­

namysłu nad przyszłością demokracji powinno

wnętrznie sprzeczne działania Christiana moż­

być przejście od antagonizmu w stronę agoni-

na interpretować w kategorii szukania idealnej

zmu (postulowanego przez Mouffe)15.

matrycy, zgodnie z którą działania (i życie) innych ludzi zostaną uregulowane wedle powszechnych

Właśnie taka jest w swojej istocie spektaku-

zasad. Demokracja przyszłości miałaby się opie­

larność w teorii Deborda16. Rozproszona forma

rać na ponowoczesnej tablicy praw, która deter­

się wszędzie tam,

minowałaby charakter odbierania bodźców przez

gdzie człowiek odczuwa przesyt dostępności

każdego członka demokratycznego systemu. Oczywiście ta matryca nie sięga w filmie Ostlun­

spektakularności

pojawia

The Square (2017), reż. Ruben Ostlund

towarów (zagubienie Christiana w centrum han­

dlowym - ponowoczesnym Panoptykonie), gdyż

da poza geometryczne granice kwadratu, więc

cała rzeczywistość przeobraża się w monstrualny towar. Film Ostlunda może być odczytywany jako

wszyscy wykluczeni (bezdomni, ubodzy, emigran­

ci) mają w sobie wewnętrzną moc anarchii roz­

dystopia rozwoju demokracji rynkowej. Wszyst­

sadzającą monotonię reagowania społecznego.

ko ulega konsumpcji, przemieniając się przy tym

W The Square Christian niemal wpada w obłęd,

w obraz. The Square nie pozostawia złudzeń:

gdy mały chłopiec (walczący o odzyskanie dobre­

przyszłość demokracji to przyszłość demokra­

go zdania o swojej rodzinie) z obcej wspólnoty

tycznego towaru, który nie może być dostępny

(ubogich emigrantów) próbuje przekroczyć próg

dla każdego uczestnika społecznej gry. Etyką

mieszkania kuratora wystawy. Została naruszona

rządzi prawo rynku. W przyszłości najpierw naro­

matryca regulowanych zachowań, zatem bohater nie jest w stanie odnaleźć się w wieloznaczności,

dzimy się jako konsumenci.

stanie wymieszania granic warstw społecznych. Wizja Ostlunda dotyka również modelu inżynierii

Oznacza to, że futurologiczna wizja demokracji,

społeczno-politycznej. Christian - młody kurator,

opierającej się na homogenicznej konstrukcji

próbujący stworzyć nowatorską wystawę w mu­

ładu gospodarczego i społecznego, jest czymś

53

na

pogrążanie

się

3

w nadużyciach i monopolach. 4

Otwarte zakończenie filmu The Square sprawia.

że postać Christiana może być interpretowa­

5

na jako ofiara spektaklu - systemu społeczno-

-politycznego, który przemienił się w ideologię, wchłaniającą w siebie najwierniejszych nosicieli

6

spektakularności. Raz jeszcze warto zacytować

Deborda: Spektakl jest ideologią por excellence, ukazuje bo­ wiem istotę każdego systemu ideologicznego: zu­ bożenie, zniewolenie i zaprzeczenie rzeczywistego życia. Spektakl jest materialnym .wyrazem oddzie­ lenia i oddalenia się człowieka od człowieka"17.

Ruben Óstlund opisuje przyszłość demokracji,

ulegającej metamorfozie w ideologię dążącą do

7 8 9

10 11 12 13 14 15

zatarcia różnic w obrębie .kwadratowej" rzeczy­ wistości. Jedność w społeczeństwach ma polegać na wyrzeczeniu się indywidualnych tożsamości,

co w konsekwencji doprowadzi do powstania

16 17

J. Baudrillard, Precesja symulakrów, przeł T. Komendant, w: Postmodernizm Antologia przekładów, oprać R. Nycz, Kraków 1997, s. 189. W. Benjamin, Dzieło sztuki w dobie reprodukcji technicznej, przel. J. Sikorski, w: tegoż. Anioł historii. Eseje, szkice, frag­ menty, oprać. H. Orłowski, Poznań 1996, s. 226. Tekst Chtcheglova został przetłumaczony na język an­ gielski, por. I. Chtcheglov, Formulary for a New Urbanism, http.//www.bopsecrets.org/SI/Chtcheglov.htm (dostęp 31.10 2017) G. Debord, Społeczeństwo spektaklu, w: tegoż, Społeczeń­ stwo spektaklu oraz Rozważanie o społeczeństwie spekta­ klu. przeł. M. Kwaterko, Warszawa 2016, s. 36. Ch. Mouffe, Agonistyka. Polityczne myślenie o świecie, przeł. B. Szelewa, Warszawa 2015, s. 22. Tamże, s. 34. Z. Bauman, Życie na przemiał, przel T. Kunz, Kraków 2005, s. 15. G. Debord. dz cyt ,s. 35. Tamże, s. 61. Tamże, s. 37. Z. Bauman, dz. cyt., s. 204. Tegoż, Globalizacja.Warszawa 2006, s. 114. O tym przejściu pisał również Piotr Piotrowski (w nawią­ zaniu do teorii Mouffe), interpretując dzieła Krzysztofa Wodiczki, por. P. Piotrowski, Agorafilia. Sztuka i demokracja w postkomunistycznej Europie, Poznań 2010, s. 241 G. Debord, dz. cyt., s. 5 9. Tamże, s. 141

homogenicznej sztucznej wspólnoty klientów i konsumentów. The Square można więc odebrać jako jeden z najbardziej politycznych filmów, bę­

MICHAŁ TRUSEWICZ - studiuje filologię pol­

dących odpowiedzią na kryzys demokracji.

ską oraz artes liberales na Uniwersytecie War­ szawskim. Publikował w „Fabulariach" i „Blizie",

Przypisy: 1

2

również na portalach internetowych.

Szczególnie często krytykowany jest model .demokracji deliberatywnej"Jurgena Habermasa. E. Rewers, Post-polis. Y/stęp do filozofii ponowoczesnego miasta. Kraków 2005, s. 125

54

The Square (2017), reż. Ruben Ostlund

niewydolnym, skazanym

ANNA DWOJNYCH

Przemoc w czasach nowych mediów -

SERIAL

CZARNE LUSTRO

Serialowa dystopia Czarne lustro (Black Mirror) traktuje o tym, jak przy użyciu technologii możemy krzywdzić innych. Choć przedstawiony w niej obraz świata jest (ciągle) fikcją, możemy zaobserwować, że występujące w serii narzędzia do wyrządzania zła są coraz bardziej realne i dostępne.

Czarne lustro (Black Mirror, 2011- Channel 4)

myśl świat wykreowany przez George'a Orwella.

prezentuje futurystyczną wizję przemocy, która

Powieść Rok 1984, opublikowana kilka lat po za­

zdaniem francuskiego antropologa Rene Girarda

kończeniu II wojny światowej, była ostrzeżeniem

jest źródłem wszelkiej kultury1. Serial przedstawia

przed ustrojami totalitarnymi, podobnie Czarne

szerokie spektrum krzywd wyrządzanych za po­

lustro przestrzega przed totalitaryzmem wspoma­

mocą ultranowoczesnych technologii (nieistnieją­

ganym przez urządzenia mobilne, powszechność

cych jeszcze w ukazanym kształcie, choć można

cyfryzacji czy permanentne bycie Online.

dostrzec ich prototypy w urządzeniach, z którymi

mamy już dziś do czynienia). Bohaterowie Czar­

\N czarnym lustrze

nego lustra doświadczają między innymi cyber-

przemocy, przemocy psychicznej i seksualnej, ale

Czarne lustro to brytyjski serial autorstwa Charlie-

także ataków hakerskich, cyberterroru czy inwigi­

go Brookera, który można wpisać w ramy dwóch

lacji. Zwłaszcza ostatnie zjawisko przywodzi na

gatu nków - sciencefiction i th ri llera. J eg o prem i era

odbyła się w 2011 roku na kanale Channel 4.

O inwigilacji najpełniej opowiada odcinek Fifteen

Liczy on cztery sezony. Akcja serialu rozgrywa

Million Merits (sezon 1, ode. 2). Jego akcja rozgry­

się w bliżej nieokreślonej, (nie)dalekiej przyszło­

wa się prawdopodobnie w postapokaliptycznym

ści, w której członkowie społeczeństwa wpada­

świecie, być może pod ziemią - jedyną pamiątką

ją w pułapki rozwoju technologicznego. Czarne

po naturalnym środowisku pozostaje bowiem

lustro, niekiedy określany przez krytyków jako

animowany wschód słońca i pianie „pikselo­

satyra, opowiada o świecie niepokojąco przy­

wego" koguta. Obywatele tego państwa zostali

pominającym współczesne czasy. Wiele w nim

poddani całkowitej unifikacji, nie tylko poprzez

elementów zaczerpniętych ze specyfiki funkcjo­

jednakowy strój, ale też pracę - w przeznaczo­

nowania społeczeństw zachodnich pierwszej de­

nych do tego halach pedałują na stacjonarnym

kady XXI wieku, takich jak nowe technologie czy

rowerze, aby w ten sposób dosłownie „zasilać"

obyczajowość. W odcinku The National Anthem

telewizyjne programy i zdobywać punkty, które

(sezon 1, ode. 1) YouTube staje się narzędziem

być może kiedyś pozwolą im na udział w show.

szantażu i cyberprzemocy (ku perwersyjnej przy­

jemności obserwatorów, którzy stanowczo potę­

Bohaterowie zamieszkują maleńkie pokoiki, swo­

piają akt przemocy, ale jednocześnie nie mogą

iste „komórki mieszkalne", których ściany skła­

przestać patrzeć), Fifteen Million Merits (sezon 1,

dają się z teelekranów przywołujących na myśl

ode. 2) to gorzka satyra na programy typu talent

klasyczną antyutopię: .teleekran służył równo­

show, zaś The Entire History ofYou (sezon 1, ode.

cześnie za odbiornik i nadajnik, ostatecznie czu­

3) zadaje pytanie o konsekwencje udostępniania

ły, żeby wychwycić każdy dźwięk głośniejszy od

innym swoich wspomnień (czy przedstawione

zniżonego szeptu (...). Nikt oczywiście nie wie­

w serialu wszczepianie sobie .ziarna" służącego

dział, czy w danym momencie jest obserwowany

do nagrywania i odtwarzania przebiegu dnia nie

(...). Pozostawało więc żyć z założeniem - i żyło

przypomina dzisiejszego relacjonowania intym­

się, z nawyku, który przeszedł w odruch - iż każ­

nych i doniosłych momentów z życia przez użyt­

de słowo jest podsłuchiwane, a każdy ruch pil­

kowników Facebooka?).

nie śledzony, chyba że w pomieszczeniu panuje

akurat mrok"5. Teleekrany w omawianym odcinku

Inwigilacja

służą także do emitowania wulgarnych reklam

Punktem wyjścia do analizy Czarnego lustra może

nie chce oglądać tego przekazu, słyszy irytujący,

być wspomniany Rok 1984 George'a Orwella.

powtarzający się komunikat: „wznów oglądanie".

Stworzona przez Orwella Oceania opierała się

Dopiero po uiszczeniu bardzo wysokiej opłaty

na nowomowie, dwójmyśleniu i możliwości

natrętne reklamy zostają wyłączone, co przypo­

manipulowania przeszłością. Funkcjonowanie

mina obecną politykę stron internetowych sto­

takiego świata było możliwie przede wszystkim

sujących już dziś podobne praktyki.

usług erotycznych. Gdy bohater zamyka oczy, bo

dzięki nieustającej inwigilacji obywateli. W po­

wieści tyranem nieustanie obserwującym ludzi

Wątek inwigilacji pojawia się także w innych od­

jest Wielki Brat. W brytyjskim serialu Wielkim

cinkach serii, na przykład w The Entire History of

Bratem jest tytułowe .czarne lustro" - monitor

You (sezon l.odc. 3). Przedstawiony w odcinku wy­

komputera, laptopa, smartfona (i innych urzą­

nalazek to wszczepiane „ziarno”, które nieustan­

dzeń mobilnych), obiektyw kamery czy czujnik

nie rejestruje przebieg dnia człowieka, dosłownie

elektroniczny. .Czarne lustra" posiadają dwie

podążając za jego wzrokiem. Urządzenie z jednej

główne cechy: są wszechobecne (łatwo to za­

strony pozwala przedstawić bliskim konkretną

uważyć już dzisiaj, wystarczy pomyśleć o po­

sytuację z życia, dokładnie tak, jak ona wygląda­

stępującym uzależnieniu od telefonu - według

ła (np. rozmowa rekrutacyjna). Z drugiej jednak

badań Instytutu Gallupa aż 72% użytkowników

strony, może niszczyć relacje, bo partnerzy mają

smartfonów sprawdza swój telefon przynaj­

możliwość bez końca wypominać sobie przykre

mniej raz na godzinę2) oraz sprawują kontrolę

słowa czy flirt z inną osobą. „Ziarno" może być

(przedstawiony w serialu stopień sprawowania

użyteczne dla policji, która jest w stanie prze­

kontroli przez urządzenia póki co jest na szczęś­

śledzić dokładnie przebieg dnia podejrzanego.

cie jedynie futurystyczną wizją).

W odcinku przedstawione jest ryzyko wszczepie­

56

FILM nia „ziarna" ze spreparowanymi wspomnieniami,

sja techniczna - działanie wymierzone głównie

by na ich podstawie stawiać fałszywe, dyskredytu­

przeciw sprzętowi komputerowemu, oprogra­

jące oskarżenia (np. o gwałt czy pedofilię). „Ziarno"

mowaniu lub stronom internetowym (rozsyłanie

może też wpaść w niepowołane ręce, na przykład

wirusów)7.

zboczeńca, który ogląda

momenty intymnych

uniesień okradzionej ze wspomnień kobiety.

W Czarnym lustrze elektroniczna agresja zosta-

je przedstawiona kilkukrotnie, najczęściej jako szantaż. Poruszający obraz znęcania się nad

Cyberprzemoc

użytkownikami Internetu stanowi odcinek Shut

W społeczeństwie, w którym dokonuje się rozwój

Lip and Dance (sezon 5, ode. 3). Nastolatek ma-

technologiczny, ważną formą przemocy staje się

sturbujący się przy filmie oglądanym na kompu-

cyberprzemoc. An­ gielskie słowo cyberbullying pocho­

dzi od określenia bullying oznacza­ jącego

dręczenie.

Choć

bullying

najczęściej odno­ si się do agresji w szkole’, pojęcie

to może być ro­

zumiane i

szerzej

odwoływać

się

do każdej sytuacji, którą

wyróżniają

następujące

ce­

chy: intencjonalność działania, powtarzalność

terze dostaje wiadomość, że został nagrany za

i nierównowaga sił między sprawcą a ofiarą5.

pomocą kamerki internetowej. Jeśli nie spełni

Gdy narzędziem terroru stają się nowe techno­

poleceń stawianych przez szantażystów (wy­

logie komunikacyjne (zwykle Internet i telefony

znaczane zadania są coraz trudniejsze i bardziej

komórkowe), mowa o cyberbullyingu6. Wśród ak­

upokarzające), rejestracja masturbacji zostanie

tów cyberprzemocy wyróżnia się: flaming (flame

upubliczniona w sieci. Mimo że bohater zrobi

war - agresywna wymiana zdań w dyskusji pro­

wszystko (łącznie z napadem na bank), aby in­

wadzonej na forach lub czatach), prześladowa­

tymne nagranie nie zostało ujawnione, i tak - po

nie (harasssment - nękanie ofiary wulgarnymi

wykonaniu ostatniego zadania - terroryści udo­

lub upokarzającymi wiadomościami przez elek­

stępniają film.

Kadr z serialu Czarne lustro (2 0 1 1 —

;

troniczne kanały komunikacji), kradzież tożsa­

mości (impersonation - podszywanie się w cy­

Również w pilotażowym odcinku serii zatytu­

berprzestrzeni pod inną osobę), upublicznianie

łowanym The National Anthem - jego bohater,

tajemnicy (outing - udostępnienie prywatnych

premier Wielkiej Brytanii, staje się ofiarą szan­

materiałów ofiary, jak wiadomości, fotografie),

tażu - godzi się na kompromitujący akt, którym

śledzenie (cyberstalking - elektroniczna inwigi­

jest odbycie stosunku seksualnego ze świnią

lacja i nękanie), happy slapping (rozpowszech­

na oczach całego świata, aby z rąk terrorystów

nianie w Internecie kompromitującego materia­

uwolnić brytyjską księżniczkę. Film utrwalający

łu), poniżenie (deningration - upublicznianie za

ten czyn jest replikowany w sieci przez kolejnych

pomocą elektronicznych narzędzi komunikacji

użytkowników, którzy - choć podziwiają poświę­

poniżających informacji na temat innych osób),

cenie polityka i stanowczo potępiają akt przemo­

wykluczenie (exclusion - celowe usunięcie z li­

cy - znajdują przyjemność w oglądaniu tego, co

sty kontaktów, np. w serwisie społecznościowym

uważają za obrzydliwe i złe, zapominając w tym

lub niedopuszczanie do takiej grupy) oraz agre-

wszystkim o porwanej księżniczce.

57

Kultura upokarzania

mami telewizyjnymi: Najgrubszy człowiek świa­

ta (Worldś Fattest Mon, 2010), Panny Młode XXL

Szahaj

opublikowanym

(Say Yes to the Dress: Big Bliss, 2010), Osobliwo­

w „Odrze"8 jako nową cechę kultury zachodniej

ści (Freakshow, 2013), w których ekshibicjonizm

Andrzej

w

eseju

wymienia „szczerość zabarwioną sadyzmem9.

- symptomatyczny dla „społeczeństwa spekta­

Zwolennicy „kultury bezwstydnego upokarzania",

klu"12 - jest niezbędnym warunkiem zaistnienia

jak określa ją Szahaj, „uważają upokorzenie wy­

uczestnika w programie. Radość czerpana z oglą­

nikające z publicznie wyrażonej dezaprobaty dla

dania takich widowisk ma swoje źródło we fru­

stracjach związanych z

niepowodzeniami

zawodowymi czy oso­

bistymi, zatem: „Upo­

karzani chcą oglądać innych upokarzanych,

aby lepiej znieść swe własne upokorzenie.

W ten sposób kształ­ tuje się kultura upo­ karzania jako niewi­

doczny klej spajający społeczeństwo

nie­

równych ludzi, wysta­ wionych na działanie kogoś, kto z naiwnym entuzjazmem prezentuje

mechanizmów, nad którymi nie panują i których

jakąś swą umiejętność czy talent, za najlepszy

się boją-15.

sposób wyrażenia przewagi pełnionej przez sie­ bie roli społecznej nad rolą społeczną, kogoś, kto

Lincz nasz powszedni

aspiruje do awansu społecznego-10.

elektronicznym. W The Waldo Moment (sezon 2,

rów jest oglądanie Hot Shot wyławiającego wo­

ode. 3) zakompleksiony, samotny bohater obra­

kalne talenty. Formuła programu łudząco przy­

ża osoby publiczne, ukrywając się za awatarem

pomina formaty takie jak X Factor, Mam talent,

animowanej postaci i wykorzystując swoją ano­

Idol. Ponieważ wygrana w programie stanowi je­

nimowość. Z kolei bohaterowie wstrząsającego

dyną ścieżkę awansu społecznego, chętnych nie

odcinka White Bear (sezon 2, ode. 2) uczestni­

brakuje, mimo że są ośmieszani przez jurorów

czą w brutalnej grze, mającej na celu ukaranie

(przedstawicieli klasy uprzywilejowanej) i wtóru­

(bazujące na linczu) morderczyni (nieświadomej

jącą im publiczność. Takie zdarzenie - zdaniem

celu gry ani niepamiętającej - przez wyczysz­

Szahaja - byłoby „odbiciem stosunków społecz­

czenie pamięci - swojego przestępstwa). Choć

nych charakterystycznych dla nieegalitarnego

oglądanie spektaklu przemocy znane jest od

społeczeństwa, w którym podziały klasowe są

starożytności (np. walki gladiatorów czy okrut­

nader wyraźne, zaś dominacja klasy uprzywilejo­

ne zabijanie pierwszych chrześcijan), to jednak

wanej nie podlega żadnej dyskusji"11.

nowoczesne technologie komunikacyjne (moż­

Inny program przedstawiony w serialu to Wojna

ka świata za pomocą telefonu komórkowego,

Grubasów, która ma na celu upokarzanie uczest­

umieszczania filmów z egzekucji na YouTube),

ników z nadwagą. Nietrudno o skojarzenia z re­

znacznie poszerza dostęp (a może i zachęca?) do

alnie istniejącymi hitami telewizyjnej ramówki

tego rodzaju praktyk. Trudno w tym kontekście

jak Półtonowy tato (HalfTon Dad, 2008), Tonqc we

zapomnieć o Roku 1984 i opisanych przez Orwel­ la „Minutach Nienawiści":

liwość transmitowania obrazu z każdego zakąt­

własnej skórze (My Boggy Body, 2014) czy progra-

58

Kadr z serialu Czarne lustro (2011 —

staje się łatwiejszy do realizacji dzięki mediom

z gatunku talent show. Główną rozrywką bohate­

;

Jednym z wymiarów upokarzania jest lincz, który Fifteen Million Merits jest krytyką programów

FILM Najgorsze w Dwóch Minutach Nienawiści było nie to, iż człowiek czuł się zmuszony do takiego zacho­ wania, ale że nie umiał się wręcz powstrzymać od przyłączenia do zbiorowego obłędu. Już po trzy­ dziestu sekundach udawanie stawało się zbędne. Ohydna ekstaza strachu i mściwości, pragnienie mordu, zadawania tortur, miażdżenia kilofem twa­ rzy płynęły przez całą grupę jak prąd elektryczny, przemieniając wszystkich wbrew ich woli w toczą­ cych pianę, rozwrzeszczanych szaleńców14.

natychmiast zostać oceniona przez obie strony

spotkania dzięki specjalnej aplikacji. Punkty, podobnie jak facebookowe „polubienia", przy­ znawane są także za społeczną atrakcyjność (na którą można pracować, m.in. umieszczając na

swoim profilu interesujące, przykuwające uwagę fotografie). Średnia ocen uzyskana przez każdego

obywatela jest widoczna zarówno na portalach

Makabryczny obraz linczu

pojawia

się

w odcinku Hated in

the Nation (sezon 3,

ode. 6). Osoby, które naraziły się

opinii

publicznej (np. po­ przez zbezczeszcze­

nie pomnika zasłu­

żonego

żołnierza,

wyśmianie

osoby

niepełnosprawnej

czy złe decyzje),

polityczne nieświa­

domie biorą udział w plebiscycie na „niepopu-

społecznościowych, jak i w systemie ewidencji

larność”. Oburzeni ich zachowaniem użytkownicy

obywateli czy w bezpośrednim kontakcie. Uzy­

mediów społecznościowych oddają swoje „gło­

skana ocena ma wpływ na położenie w straty­

sy", oznaczając konkretnych ludzi hasztagiem „#DeathTo" (w języku polskim „flŚmierćDla").

fikacji społecznej - osoby z wyższymi ocenami

Osoba „najmniej popularna” (ergo, najbardziej

dzielnicach, rabaty, promocje, atrakcyjne kredyty

znienawidzona) staje się celem hakera, który

czy pierwszeństwo w zakupie biletu lotniczego.

mogą ubiegać się o mieszkania w luksusowych

uśmierca ją przy pomocy miniaturowego dro-

Kontakt (i zdobywane w jego ramach punkty)

na - sztucznego insekta zastępującego pszczoły

z osobami o wysokiej pozycji społecznej, bardziej

w świecie przedstawionym serialu.

się opłaca (dosłownie!) niż relacje z obywatelami umieszczonymi nisko w rankingu. Bohaterowie

żyją nie tylko w kulturze upokarzania, ale też kul­

Oceń mnie!

turze narcyzmu: „szukają tego rodzaju aprobaty,

ste. Nie chcą oni być szanowani, lecz podziwiani.

z dużymi nierównościami społecznymi ludzie

Walczą nie o dobre imię, lecz o poklask (glamour)

(2 0 1 1 -

która docenia nie ich działania, lecz cechy osobi­

nie ludzi nieustającej ocenie. W społeczeństwie

skupiają się przede wszystkim na obrazie sie­

i podniecenie wynikające z tego, że jest się zna­

bie w oczach innych, zaś „wzajemne ocenianie

nym. Chcą, aby im zazdroszczono, a nie aby ich

staje się tym ważniejsze, im bardziej zwiększają

szanowano16.

Kadr z serialu Czarne lustro

W kulturę upokarzania wpisuje się poddawa­

się różnice w statusie społecznym. Zaczynamy postrzegać pozycję społeczną jako ważną ce­

Nosedive pokazuje obsesję powszechnej kwanty-

chę osobowej tożsamości"15. Problem ten poru­

fikacji. Współcześnie istnieje wiele aplikacji, które

szony jest w odcinku Nosedive (sezon 3, ode. 1).

proponują (a nieraz wręcz wymuszają) ocenianie

W przedstawionym świecie każda, nawet naj­

instytucji i ich personelu. GoogleMaps umożli­

mniejsza interakcja z drugim człowiekiem (ko­

wia ocenienie w skali 1-5 odwiedzonych lokali

rzystanie z baru szybkiej obsługi, zetknięcie kie­

gastronomicznych, baz noclegowych czy instytu­

rowcy i pieszego na drodze, lunch z przyjaciółmi

cji kultury; aplikacja BlaBlaCar (pośrednicząca

czy przypadkowe spotkanie w windzie), może

między pasażerami a kierowcą w umówieniu się

59

na wspólny przejazd) po odbytej podróży suge­ ruje dokonanie oceny pasażera i kierowcy, zaś

serwis randkowy Tinder umożliwia wyrażenie opinii o atrakcyjności seksualnej użytkowników

fotografii uwieczniamy najintymniejsze zdarze­

nia w swoim życiu i udostępniamy je w sieci. W czasach, kiedy świadkowie wypadków zamiast

przez przesunięcie kciuka w prawo (na .tak") lub

udzielić pomocy nagrywają ofiarę przy użyciu

lewo (na .nie"). Póki co, otrzymywane w ten spo­

smartfona, świadectwem niewierności są ko­

sób oceny maję znaczenie jedynie w kontekście

mentarze lub polubienia na Facebooku, miarą

danego serwisu. W futurystycznej wizji uzyskany

wielkości artysty staje się liczba zdobytych „laj-

w podobny sposób ranking rzutuje na całokształt

ków", znajomości kończy się poprzez usunięcie

życia. „Feeling excluded, feeling disliked, feeling

z listy znajomych, a formuła esse est percipi nigdy

downgraded and categorized as a second-class

nie była tak brutalnie dosłowna - wizje zagro­

Citizen"17 to konsekwencje otrzymania niskich

żeń związanych z rozwojem technologii, jakie

ocen.

prezentuje Czarne lustro, wydają się niedaleką

przyszłością. Nakreślona w serialu instytucjonalizacja owej powszechnej .parametryzacji" mogłaby wyda­

Przypisy:

wać się odległą przyszłością. Niedawno jednak

1

mediami wstrząsnęła informacja, że wdrożenie

podobnego mechanizmu planowane jest w Chi­

2

nach. Mowa o rządowym programie Social Credit

System, oficjalnie służącym do weryfikacji zdol­

ności kredytowej obywateli18. Liczba punktów

uzyskana przez obywatela będzie mieć wpływ na szybkość łącza internetowego, dostęp do klu­

bów i restauracji, otrzymanie kredytu, wynajem mieszkania czy stopień kontroli podczas wyjaz­

3 4 5 6 7 8

du za granicę19. Pogłoski o stworzeniu tego ro­

dzaju systemu uwiarygadnia fakt, że w Chinach

już działają instytucje, takie jak Sesame Credit,

której klienci otrzymują specjalne punkty za wypłacalność, zainteresowania, relacje interper­

sonalne oraz publiczne wypowiedzi na temat

panującej władzy20. Zatem grywalizacja (.użycie

9 10 11 12 13 14 15

mechanizmów znanych z gier do zmiany zacho­

wań ludzi poza kontekstem gry"21) z dobrowolnie

16

podejmowanej strategii życiowej w niedalekiej

przyszłości może przekształcić się w podsta­ wową zasadę życia społecznego, umożliwiającą

17

kontrolę obywateli. 18

Po drugiej stronie lustra Zapewne można w serialu znaleźć więcej podo­

bieństw między formami przemocy przyszłości a wizjami snutymi przez Orwella w Roku 1984.

19 20 21

M. Kociuba, Kulturotwórcza rola przemocy w koncepcjach Rene Girarda,.Nowa Krytyka" 1998, nr 9. s. 137-157 Uzależnienie od telefonu? Żeby zerwać z nałogiem wystarczy zrobić jedną rzecz, http://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/ludzieistyle/16 59908.l.uzaleznienie-od-telefonu-zeby-zerwac-z-nalogiem-wystarczy-zrobic-jedna-rzecz. read (dostęp. 27.12.2017). G. Orwell, Rok 1984, przeŁT.Mirkowicz. Warszawa 1996,5.7. J. Pyżalski. Agresja elektroniczna i cyberbullying jako nowe ryzykowne zachowania młodzieży, Kraków 2012, s. 107 Tamże, s. 108. Tamże, s. 119. Tamże, s 127-129 A. Szahaj, Kulturo upokarzania, .Odra" 2012, nr 2, https://repozytorium.umk.pl/bitstream/handle/ item/888/A.%20Szahaj%2C%20Kultura%20upokarzania.pdPsequence=l (dostęp 27.12.2017). Por. tamże, s. 5. Tamże. Tamże, s. 6. Por. A. Szahaj, dz cyt., s. 1 Tamże, s. 7. G. Orwell, dz. cyt., s. 18. R. Wilkinson, K. Pickett, The Spirit Level. Why Eąuality is Betterfor Everyone. London 2010, s. 56-57. cyt.za A. Sza­ haj, dz.cyL,s. 7. Ch. Lasch, The Culture of Norcissism. American life in an Age of Diminishing Expectations, New York 1979, s. 59. cyt. za: A. Szahaj dz. cyt.s. 2. S. Gilbert, Black Mirror s .Nosedive' skewers social media, https://www.theatlantic.com/entertainment/archive/2016/10/black-mirror-nosedive-review-season-three-netflix/504668/(dostęp. 27.12.2017). W. Michalski. Wizja z .Black Mirror' urzeczywistnia się Ten kraj wprowadza system ocen i kar dla obywateli http:// www.fpiec.pl/post/2017/10/28/wizjablackjmirrhorurjzeczywistnisiewchinach (dostęp 27 12.2017). Tamże. Tamże. P. Tkaczyk, Co to jest grywalizacja?, http://paweltkaczyk. com/pl/category/grywalizacja/ (dostęp: 27.12.2017).

W przeciwieństwie do mieszkańców Oceanii, my

współcześni, dobrowolnie i coraz powszechniej oddajemy się w opiekę Wielkiego Brata, między innymi zakładamy konta w serwisach społecznościowych i powierzamy im coraz większą ilość

informacji na swój temat za pomocą nagrań czy

60

AMELIA WICHOWICZ

HER-STORY Opowieść podręcznej Tęskniłyśmy za przyszłością. Margaret Atwood, Opowieść podręcznej

Serial Opowieść podręcznej na podstawie książki Margaret Atwood ukazał się w momencie, kiedy wolność i niezależność kobiet w zachodnich społeczeństwach (znów) zostały zagrożone. Po raz kolejny uświadamiamy sobie, że dotychczasowe przywileje kobiet, a przede wszystkim ich prawo do samostanowienia, nie są raz na zawsze wywalczone, ale podlegają nieustannej negocjacji z panującą koniunkturą polityczną.

.Samiec, twój wróg” - krzyczały kobiety w filmie

przedstawicielowi władzy (czyli komendantowi)

Seksmisja (1983) Juliusza Machulskiego. I choć

i jego niepłodnej żonie. Istnienie podręcznych

w tamtejszej wizji przyszłości to one miały się

sprowadza się wyłącznie do ich zdolności roz­

całkiem dobrze, w przeciwieństwie do mężczyzn,

rodczych. I choć są bardzo cenne dla społeczeń­

którzy (prawie) całkowicie wyginęli, ich porządek

stwa dotkniętego bezpłodnością, odebrana jest

upadł z powodu znacznie groźniejszego wroga -

im podmiotowość - funkcjonują jako niewolnice

biologii. U Margaret Atwood w Opowieści pod­

zmuszane do czynności prokreacyjnych. Pod­

ręcznej, która ukazała się w 1985 roku, kobiety

ręczne dosłownie zostają pozbawione tożsamo­

zostały ubezwłasnowolnione, a ich życie zredu­

ści - nie wolno im używać swojego prawdziwego

kowane do pełnienia kilku wyznaczonych odgór­

imienia, lecz otrzymują ..nazwę" pochodzącą od

nie funkcji: żony, gospodyni domowej,nadzorczy-

imienia komendanta, u którego obecnie przeby­

ni, wreszcie „podręcznej", czyli kogoś w rodzaju

wają. Jeśli zdołają urodzić żywe i zdrowe dziec­

surogatki mającej urodzić dziecko wybranemu

ko, wtedy - niczym zużyty i już niepotrzebny

przedmiot - opuszczają obecny dom, oddelego­ wane do nowej, bezdzietnej pary. W 2017 roku stacja Hulu wyemitowała serialową ekranizację Opowieści podręcznej, z Elizabeth Moss w tytuło­

wej roli, przypominając tę wciąż aktualną książkę Atwood1.

Nowy porządek Akcja Opowieści podręcznej rozgrywa się w nieda­ lekiej, lecz bliżej nieokreślonej przyszłości, w Re­

Państwo dystopijne posiada nadzwyczaj rozwi­ nięty aparat inwigilacji. Mieszkańców Gileadu obserwują Oczy - tajni agenci, którzy cały czas śledzą ich działania. Ulice patrolują Aniołowie, czyli uzbrojeni strażnicy, którzy zatrzymują każ­ dego podejrzanego i wykonują publiczne egze­ kucje, a ciała uśmierconych zawieszają na murze ku przestrodze. Efekt wszechobecnego nadzoru został wzmocniony w serialu przez nieustanny dźwięk krótkofalówek, którymi posługują się

publice Gilead, będącej spełnieniem koszmaru

Aniołowie. Obywatele Gileadu nie mogą po­ ruszać się swobodnie, a zakres ich aktywności

o przejęciu rządów w Stanach Zjednoczonych

określa funkcja, którą pełnią. Próba ucieczki

zazwyczaj kończy się fiaskiem i srogimi kon­

Dla Margaret Atwood pisanie jest aktem wiary, ale także aktem nadziei, że będzie lepiej, niż jest.

sekwencjami, o między innymi

czym prze­

konała się główna bo­

haterka,

która

wraz

z mężem i kilkuletnią

ty stają się obowiązującą konstytucją. Ustrój jest skrajnie patriarchalny, a w zhierarchizowanym

córką próbowała znaleźć schronienie przed reżimem w sąsiedniej Kana­ dzie. Zabronione są nieskrępowane rozmowy. Komunikacja została ograniczona do zrytualizowanej wymiany konwencjonalnych treści o cha­ rakterze propagandowym, w których używane są zwroty religijne i odwołania do Boga, jak pozdro­ wienie Podręcznych: „Niech będzie błogosławiony

przez fundamentalistów religijnych. Nazwa pań­ stwa pochodzi ze Starego Testamentu od górzy­ stego regionu leżącego na wschód od Jordanu. Jego restrykcyjne prawo opiera się na zasadach rządzących w Biblii - starotestamentowe werse­

społeczeństwie panuje paternalizm. Najwyższą

owoc", „Niech Bóg otworzy" (co nasuwa skojarze­

władzę w kraju sprawują tak zwani Komendan­

nia z upośledzeniem języka i nowomową w Roku

ci, na wzór religijnych patriarchów. To im pod­

1984 Georgea Orwella). Kobiety i mężczyźni są odizolowani od siebie i - pod karą śmierci - nie wolno im zawierać bliższych, intymnych znajomo­

porządkowane są kobiety, podzielone według funkcji: Żony (zajmują najwyższą pozycję, są

najczęściej bezdzietne), Marty (od biblijnej Mar­ ty, będącej wzorem zapobiegliwej gospodyni, są „gospożonami", czyli służącymi prowadzącymi domy komendantów), Ciotki to strażniczki nad­ zorujące Podręczne - te ostatnie zaś powielają

los niewolnicy Bilhy z Księgi Rodzaju, która zo­ stała oddana przez bezpłodną Rachelę jej mę­

żowi Jakubowi w celu poczęcia dziecka. Tymcza­ sem kobiety „nieużyteczne" dla systemu - stare, chore, niepłodne lub z wywrotowymi pogląda­ mi - zsyłane są do Kolonii, gdzie czekają je wy­ czerpujące prace i śmierć. Do identyfikacji każdej z grup służą odpowiednie stroje w określonych kolorach: Żony noszą niebieskie suknie (w serialu są zielone), Marty szare fartuchy, Ciotki brązowe

uniformy, zaś Podręczne czerwone habity, a ich głowy nakrywają białe „skrzydła" przypominające zakonny czepek.

ści, które nie byłyby zaaranżowane przez władze.

Nowy porządek zazwyczaj neguje wszystko to, co było przed nim. W Gileadzie kultura uległa likwi­ dacji, a jej wytwory zostały oficjalnie zniszczone. Artefakty, które przetrwały, są bardzo skrzętnie ukrywane. Nie istnieją wolne mass media, a te­ lewizja emituje programy propagandowe o po­ stępach wojennych państwa. Słowo pisane jest dostępne jedynie wybranej grupie mężczyzn, zaś kobiety posługują się znakami obrazkowymi. Pieniądze zastąpiły talony na żywność. Prawie

całkowicie wyeliminowano obecność techno­

logii - nawet w medycynie powrócono do na­ turalnych metod. Jest to konsekwencja imple­ mentacji biblijnej tradycji, która doprowadziła do ascetyczności życia i recesji dotychczasowych standardów.

62

FILM

roku twierdziła, że kobieta powinna pisać ko­

taryczna i kalejdoskopowa. Freda (w literackim oryginale i serialu Offred) miesza teraźniejszość z przeszłością, a jej opowieść poddana jest logi­ ce wspomnień. Pełno w niej flashbacków, retro-

bietę, a mężczyzna mężczyznę2. Zachęcała więc

spekcji i reminiscencji. Narratorka ma też skłon­

Jej historia Helene Cixous w eseju Śmiech Meduzy z 1976

autorki, aby pisały w nowy sposób o swoich

ność do konfabulacji i przedstawiania różnych

osobistych doświadczeniach, używając obrazów

wersji wydarzeń w zależności od swojego stanu

ciała i oddając stany emocjonalne, tak jak robi

emocjonalnego. Ten typ narracji, będący odbi­ ciem szoku oraz dezorientacji bohaterki w nowej rzeczywistości, można scharakteryzować, powo­ łując się na Cixous:

to Atwood. Twórczość kanadyjskiej pisarki, od lat wymienianej jako kandydatka do literackiej Na­ grody Nobla, często bywa określana jako femini­ styczna, bo cechuje ją uwrażliwienie na sprawy i interesy kobiet oraz powierza narrację bohater­

kom - kobiecemu punktowi widzenia. W Opowie­

Jej mowa, nawet „teoretyczna" czy polityczna, nigdy nie jest ani prosta, ani linearna, ani obiektywizują­ ca, ona w historię wciąga swoją historię*.

ści podręcznej Atwood przedstawiła dystopijne państwo powstałe na gruzach dawnych Stanów Zjednoczonych z perspektywy ubezwłasno­

Kadr z serialu Opowieść podręcznej (2017)

wolnionej obywatelki. Uczyniła narratorką jed­ ną z podręcznych, trzydziestotrzyletnią Fredę.

Czas opowieści nie jest odmierzany przez trady­ cyjny kalendarz, lecz fizjologię kobiecego ciała związaną z płodnością. Powieść zawiera siedem rozdziałów zatytułowanych „Noc", co wskazuje na

Symbolicznie oddała jej głos, aby mogła snuć

porządek lunarny, przypisany cyklom menstrua­

osobistą opowieść o koszmarnej rzeczywistości i przeszłości, w której żyła „normalnie". W świecie, gdzie kobiety nie mogą posługiwać się słowem

cyjnym. Raz w miesiącu odbywa się Ceremonia,

pisanym, pozostaje pamięć i przekaz ustny:

żarnej.

Jestem uciekinierką z przeszłości i jak każdy ucie­ kinier rozpamiętuję obyczaje i nawyki z życia, które porzuciłam lub zostałam zmuszona porzucić, i to wszystko, z tego miejsca, wydaje mi się dziwaczne, a mój stosunek do tego obsesyjny5.

której celem jest zapłodnienie podręcznej. Na­

stępną fazę stanowi oczekiwanie na poród cię­

Dla Fredy snucie opowieści staje się strategią przetrwania. Ma charakter terapeutyczny - chroni

przed utratą tożsamości i ocala od zapomnienia

straconych bliskich (męża, córkę, matkę i przyja­

Pierwszoosobowa narracja powieści, która zosta­

ciółkę). Dla Margaret Atwood pisanie jest aktem

ła przeniesiona także do serialu poprzez zastoso­

wiary, ale także aktem nadziei, że będzie lepiej,

wanie voice-over, jest achronologiczna, fragmen­

niż jest. Na końcu powieści pojawia się fikcyjny

63

komentarz historyczny, w którym eksperci bada­

Jej przyjaciółka, czarnoskóra Moira, była przed­

jący okres gileadzkiego reżimu traktują opowieść podręcznej, „cudem” zachowaną na taśmach jako

stawicielką trzeciej fali feminizmu z jego pro­ mocją indywidualizmu, kiedy to o swoje interesy zaczęły dbać kobiety wcześniej marginalizowane w społeczeństwie, nawet przez feministki: mniej­ szości etniczne, lesbijki. Reżim Gileadu, oparty przede wszystkim na starotestamentowym pra­

Być kobietą (przyszłości) W powieści Atwood i jej serialowej adaptacji pokazane zostaje, jak krok po kroku dochodzi do ubezwłasnowolnienia kobiet w wysoko rozwi­ niętym społeczeństwie. Pierwszym etapem jest ekonomiczna degradacja - wszystkie kobiety zostają zwolnione z pracy, a potem tracą dostęp do swoich pieniędzy. Później dochodzi do de­ precjacji moralnej: drugie małżeństwa i wszel­ kie związki nieformalne ulegają unieważnieniu jako cudzołożne, kobiety zostają aresztowane i pod pozorem braku kwalifikacji moralnych odbiera się im dzieci, które następnie adoptu­ ją bezdzietni prominenci. Wreszcie zdolne do reprodukcji kobiety trafiają do ośrodka, gdzie bezwzględne Ciotki przygotowują je do roli podręcznej. Wyżej opisany los podzielają rów­ nież lesbijki, uważane za równie zdemoralizo­ wane (w serialu, uwzględniającym współczesny kontekst, wątek homoseksualnych kobiet jest bardziej rozbudowany). W państwie przyszłości nie pozostało nic z daw­ nych ideałów, o które walczyły kolejne pokolenia feministek. Matka Fredy reprezentowała femi­ nizm drugiej fali lat 60. i 70., który zajmował się równouprawnieniem na rynku pracy, kwestiami aborcji oraz emancypacją kobiecej seksualności.

wie, całkowicie unicestwił społeczne i polityczne

przywileje zdobyte przez kobiety. Doprowadził nawet do wypaczenia

naturalnych więzi, jakie

tworzyły między sobą przedstawicielki „drugiej

płci". Nowy porządek prawie całkowicie wyple­ nił kobiecą solidarność - zastraszył je, zaszczepił wzajemną nieufność oraz zintegrował wokół spe­ cjalnych wydarzeń, opartych na przemocy i znie­

woleniu, jak Ceremonia, czyli akt prokreacyjny między podręczną a komendantem w obecności jego żony, Dzień Narodzin, kiedy podręczna rodzi dziecko małżeństwu bez potomka, oraz spotkania, na których może odbyć się lincz na wrogach pań­ stwa podobny do Orwellowskich „Dwóch Minut Nienawiści", gdzie dochodzi do masowej histerii i zbiorowego okrucieństwa. Opisując stosunki panujące między mieszkankami Gileadu, można znów posłużyć się słowami z eseju Cixous: Przeciwko kobietom popełniono największą zbrod­ nię: przemocą, podstępem doprowadzono je do tego, że zaczęły nienawidzić kobiet, stały się włas­ nymi wrogami, ich ogromną moc zwrócono prze­ ciwko nim samym, zrobiono z nich wykonawczynie męskiego interesu5.

W tym kontekście opowieść Fredy staje się elegią o utraconych kobietach w jej życiu - córce, matce i najbliższej przyjaciółce, a także żałobą po ko-

| 64

Kadr z serialu Opowieść podręcznej (2017)

bezcenne świadectwo czasów - .herstory".

FILM

biecych więziach, które zniszczyła teokratyczna dyktatura i mizoginiczny projekt świata.

ogromnej popularności serialu i przyznania mu licznych nagród, w tym ośmiu statuetek Emmy6.

Kontekst polityczny

Serial Opowieść podręcznej nie jest pierwszą ekra­

Opowieść podręcznej Margaret Atwood trakto­

wano jako reakcję na rządy Ronalda Reagana, republikańskiego prezydenta USA, kiedy to pro­

nizacją powieści Atwood. W 1990 roku powsta­ ła filmowa adaptacja książki w reżyserii Volkera

Schlóndorffa na podstawie scenariusza noblisty Harolda Pintera z muzyką Ryuichi’ego Sakamoto

mowano wartości kon­

Kadr z serialu Opowieść podręcznej (2017)

serwatywne i próbowa­

Nowy porządek prawie całkowicie wyplenił no ograniczyć procesy emancypacyjne kobiet. kobiecą solidarność. U progu lat 80. prawi­ cowy ruch chrześcijań­ ski w Ameryce ostrzegał przed spadkiem urodzeń i wyrażał zaniepokoje­ i gwiazdorską obsadą (Natasha Richardson w roli podręcznej, Robert Duvall jako Komendant, Faye nie prawem do aborcji, wzrostem rozwodów oraz Dunaway jako jego żona - Serena Joy). Wydawać umacnianiem się ruchu walczącego o prawa ge­ się mogło, że film był predestynowany do odnie­ jów. Tymczasem serialowa ekranizacja powieści ukazała się w momencie, kiedy prezydentem Sta­ sienia sukcesu, tymczasem nie przyniósł zakła­ nów Zjednoczonych został Donald Trump - po­ lityk, którego poglądy budzą duże kontrowersje i jednocześnie zaniepokojenie, głównie wśród środowisk liberalnych. Produkcja emitowana przez stację Hulu, pokazująca konsekwencje dok­

danych wpływów i otrzymał niezbyt pochlebne recenzje.

Jason Bailey w artykule Second Glance: The Potent

nie roli kobiet, okazała się trafnym komentarzem

Political Commentary of (the First Film Version of) „The Handmaidś Tale" (Drugie spojrzenie: Mocny komentarz polityczny do [pierwszej filmowej wer­

do aktualnych wydarzeń. Nie dziwi więc fakt

sji] „Opowieści podręcznej") zastanawia się nad

trynerstwa, powrót totalitaryzmu i zdegradowa­

65

Przypisy:

Być może treści zawarte u Atwood we wczesnych latach 90. ubiegłego wieku były mało przeko­ nujące, był to czas gdy spadła popularność kina

1

Sama pisarka pojawia się jako cameo w pierwszym od­ cinku serialu. Występuje w roli strażniczki w ośrodku dla podręcznych 2 H. Cixous, Śmiech Meduzy, przeł. A. Nasiłowska, w: A Nasi­ łowska (red.). Ciało i tekst. Femi­ nizm w literaturoznawstwie - an­ tologia szkiców. Warszawa 2001, Produkcja emitowana przez stację Hulu, s. 170. pokazująca konsekwencje doktrynerstwa, 3 M. Atwood, Opowieść pod­ ręcznej, przeł. Z Uhrynowskapowrót totalitaryzmu i zdegradowanie roli -Hanasz, Warszawa 2017, s. 271 4 H. Cixous,dz. cyt.,s. 174. kobiet, okazała się trafnym komentarzem do 5 Tamże, s. 171. aktualnych wydarzeń. 6 Warto wspomnieć, że obok serialowej adaptacji Opo­ wieści podręczne/, reakcją na ob­ jęcie rządów w Stanach Zjedno­ czonych przez Donalda Trumpa był także siódmy sezon American Horror Story. Kult (2017. politycznego, zaś chrześcijańska organizacja The FX) Pokazywał rozczarowanie i zbulwersowanie wybor­ ców Hilary Clinton po porażce ich kandydatki, a także od­ Morał Majority7 nie miała tak wyraźnych wpły­ rodzenie się niebezpiecznej sekty opartej na absolutnym wów w Białym Domu Georgea Busha I,jakie mia­ kulcie jednostki i konserwatywnym kodeksie, w którym ła u Ronalda Reagana. Trzy dekady później pod kobiety zajmują podrzędną, służalczą wobec mężczyzn pozycję. rządami Donalda Trumpa znów stają się aktual­ 7 Organizacja The Morał Majority została założona w 1979 r ne: kiedy obecny prezydent USA w styczniu 2017 przez ministra Jerry’ego Falwella. baptystę i teleewangelistę. w celu zrzeszenia i udzielania pomocy chrześcijanom roku zabronił finansowania organizacji między­ i republikanom. Telewizyjni ewangeliści pokroju Falwella. narodowych, które zapewniają planowanie ro­ Pata Robertsona.Jima Bakkera i jego żony.Tammy Faye Ba­ ker (która bywa wskazywana jako pierwowzór Sereny Joy, dziny, nastały niebezpieczne czasy dla autonomii Żony Komendanta), byli niezwykle popularni w późnych reprodukcyjnej8. Zdanie .Przysięgamy wierność latach 70. i 80. ubiegłego wieku. Biblii, Stary Testament będzie naszą jedyną Kon­ 8 J. Bailey. Second Gońce1 The Potent Political Commentary of (the First Film Version of) 'The Handmaids Tale', http:// stytucją" w czasach prezydentury Trumpa i wła­ flavorwire.com/60362 5/second-glance-the-potentdzy podobnych mu prawicowych populistów political-commentary-of-the-first-film-version-of-thehandmaids-tale (dostęp- 15 12 2017). w wielu krajach na świecie przestaje brzmieć jak

dystopia science fiction.

66

Kadr z serialu Opowieść podręcznej (2017)

przyczyną niepowodzenia filmu Schlóndorffa.

PIOTR TKACZ

Black ©yasratom ^=3

„Interesuje nas idea podróży w czasie za pomo­ cą dźwięku"1 - mówi Camae Ayewa, przybliżając koncepcje stojące za Black Quantum Futurism, kolektywem, który założyła w 2014 roku wraz

The Afrofuturist Affair, oddolną inicjatywę mają­

z Rasheedah Phillips. Pod tym szyldem artystki realizują różnorodne projekty, przybierające for­ mę warsztatów albo audiowizualnych występów,

na festiwalach OFF i Unsound), w swojej muzy­ ce łączy wpływy punkowe, hip-hopowe, swobodę

podczas których odczyty uzupełniane są muzyką

pełne surowej energii utwory o nieprzewidywal­

cą na celu promowanie kultury przez działalność artystyczną. Ayewa znana jest jako Moor Mother (w Polsce w tym roku pojawiała się dwukrotnie,

improwizacji i noisebwą elektronikę. Efektem są

oraz projekcjami filmów. Punktem wyjścia są dla

nym przebiegu, w których perkusyjna pętla zosta-

nich realne problemy, z jakimi stykają się w swo­

je pochłonięta przez żrący hałas, rap przechodzi

jej okolicy w Filadelfii: trudna sytuacja mieszka­ niowa, gentryfikacja, przemoc domowa albo po­ licyjna względem czarnoskórych.

wielu, bo swoje dopowiadają sample. Ayewa od­

w krzyk, a głos artystki jest tylko jednym spośród

najduje się w różnych kontekstach, nagrywa nie tylko solowo, ale choćby z DJ Haram, na Unso­

Każda z założycielek wnosi do kolektywu inne

und występowała z Zonal (czyli Kevinem Marti­

doświadczenia - Phillips jest prawniczką zajmu­ jącą się głównie lokatorami o niskich zarobkach,

udział w kolejnej odsłonie Songbooks Mattina.

nem i Justinem Broadrickiem), a ostatnio brała

ale też pisarką science fiction i autorką tekstów

BQF z kolei koncertował z Mataną Roberts, a sam

teoretycznych, regularnie współpracuje z wielo­

pomysł na kolektyw narodził się przy współ­

ma organizacjami społecznymi, sama założyła

pracy, podczas której Ayewa stworzyła muzykę

Jeśli akceleracjonizm ma kluczową ideę, to jest nią twierdzenie, że niemożliwe albo niepożąda­ ne jest opieranie się albo negowanie rozwoju gospodarki towarowej zespolonej z technolo­ gią. Raczej należy temu sprzyjać, powinno się to zmieniać więcej niż mniej. Jest to pomysł, poczucie, orientacja, który może mieć najwięcej sensu dla tych, dla których przeszłość nie była i tak wspaniała4.

Zaraz potem dodaje, że najlepsza książ­

ka o akceleracjonizmie dotyczyła właśnie czarnoskórych - ma na myśli Morę Brilliant

Than the Sun Kodwo Eshuna5.Jego teorie są zapewne znane BQF, Moor Mother odwołu­ je się do jego terminologii, tytułując jeden ze swoich utworów Unidentified Audio Event. U Eshuna był to „object" i ta różnica nie jest

zainspirowaną jednym z opowiadań Phillips.

bez znaczenia. Ayewa swoją muzyką doku­ mentuje i upamiętnia różne wydarzenia, w tytułach przywołuje choćby ofiary policyjnej przemocy Natashę McKeena i Sandrę Bland

Pomysł najwyraźniej się sprawdził, bo później

(w tym drugim przypadku w utworze pojawiają

do wydawanych przez siebie zinów zaczęły do­

się też dźwięki z nagrania z kamery samochodo­ wej z radiowozu policjantów, którzy ją zatrzymali). Zarówno w solowej twórczości, jak i w kolektywie chodzi przede wszystkim o możliwość mówienia własnym głosem, opowiadania historii na swoich

dawać też soundscapes2. W zinach znajdują się poezja i luźne zapiski, ale też dłuższe eseje. Je­ den numer przypomina postać Marcusa Garveya, założony przez niego Universal Negro lmprovement Association i plany sprowadzenia statkiem

zasadach, o samostanowienie, które nadal nie jest

czarnoskórych Amerykanów z powrotem do Afry­

w pełni dla wszystkich dostępne.

ki. BQF postrzega to jako futurystyczny projekt (w tym sensie, że nastawiony przyszłościowo nieodnoszący się do ruchu włoskich futurystów), który antycypował afrofuturyzm. Black Quantum

Dla BQF najważniejsze jest praktyczne zasto­

sowanie koncepcji, chodzi o to, by rozwiązywać

konkretne

problemy,

dokonywać

faktycznie

Futurism zachęca też do spekulatywnego podej­

odczuwalnych zmian. Afrofuturyzm jest tutaj

ścia, do zastanowienia się, jak mogłaby potoczyć się historia, gdyby Garveyowi się udało.

pewnym narzędziem, które umożliwia inne spoj­ rzenie na rzeczywistość, pokazuje, że zastana te­

raźniejszość nie jest czymś odwiecznym, że moż­ Dla BQF istotna jest znajomość własnej histo­

na ją odmienić. Podczas warsztatów wiele uwagi

rii, nie ucieka od trudnych tematów, ale swoimi

poświęca się więc sile wyobraźni, funkcjonowa­

działaniami proponuje przepracowywanie ich, rozważanie, co doprowadziło do danych sytua­ cji, i namysł nad tym, co zmienić, by uniknąć ich w przyszłości. Mark Dery, autor pojęcia afrofutu­ ryzm, w tekście założycielskim pytał: „Czy spo­ łeczność, której przeszłość została rozmyślnie wymazana i której energia była w wyniku tego po­ chłaniana przez poszukiwanie czytelnych śladów historii, może sobie wyobrazić możliwe przyszło­

ści?’1. Ciekawe jest myślenie o tym przez pryzmat „czarnego akceleracjonizmu" zaproponowanego ostatnio przez McKenzie Warka, który twierdzi, że może on zawierać się w afrofuturyzmie:

niu pamięci, pracuje na osobistych i zbiorowych wspomnieniach, dyskutuje o pojmowaniu i konceptualizowaniu czasu oraz przestrzeni. Na przy­ kład na Anthropology of Consciousness „używa się dźwięków terenowych [fieldsounds] zebranych podczas spacerów po okolicy i improwizowanej poezji, by obudzić przeszłe i przyszłe wspomnie­

nia konkretnych miejsc, z których poszczegól­ ne są przetwarzane na soundscape i poetyckie ziny"6. W relacji z innego warsztatu czytamy, że Phillips wyjaśniła, jak europejskie tradycje judeochrześcijańskie doświadczały czasu jako nieunik­ nionego przepływu ku uporządkowanej przez Boga przyszłości, zwykle spełniającej się w apokalip-

68

MUZYKA tycznym końcu. Potem opowiadała, jak kapitalizm wykorzystał tę nakierowaną na przyszłość linearność w pracy i produkcji, gdy zaczął regulować czas bardziej precyzyjnie przez mechaniczne zegary, kalendarze i dzwony.

CONSTELLATiON

EiGHT

NO!1VTI31SNO3 3INOINO13O

Te sposoby znalazły też zastosowanie w organi­ zowaniu pracy niewolników, gdy odchodzono od porządku podsuwanego przez naturę (wschód i zachód słońca). Jako alternatywę BQF proponuje pojmowanie charakterystyczne dla kultur afrykańskich, któ­ re „postrzegają czas jako nieodłączny od osoby

obserwującej dziejące się w nim wydarzenia. Te tradycje sytuują w środku czasoprzestrzeni pod­

miot, a nie zegary i kalendarze, są też bardziej cykliczne, współgrają z rytmami natury i rolnic­ twa”7. Taka perspektywa ma też pomóc w do­ strzeganiu rozmaitych możliwości, rozwiązań, dróg jako równoprawnych wobec tego, co zasta­ Ocłdvio Estelle Butler Stones

ne. Kwantowość z nazwy kolektywu nie jest tyl­

Remixed by Black Ouanłum fufurism

ko chwytliwym hasłem, bo w fizyce kwantowej

BQF dostrzega podobne kwestionowanie linearności czasu. Do tego dochodzi literatura science fiction, która zresztą była jednym z impulsów do

sformułowania samego pojęcia afrofuturyzmu. Jak przypomina Phillips, wbrew rozpowszech­ nionemu obrazowi czarnoskórych jako „oddzie­

kretną pracę na rzecz określonych społeczności.

Choćby przez zbieranie, dokumentowanie i za­

chowywanie ich historii, dzięki czemu kończy się sytuacja, w której ktoś wypowiadał się za nie.

lonych od technologii i nauki, a co za tym idzie

Daje im możliwość odzyskania swojej przeszło­ ści, zrozumienia teraźniejszości i świadomego

od sci-fi, mamy długą i dobrze udokumentowaną

budowania przyszłości.

historię, teraźniejszość i oczekiwaną przyszłość

spekulacji i technologicznego rozwoju za i przed sobą"8. W szczególności inspirując się Octavią

Przypisy: 1

Butler, BQF proponuje podejmowanie podróży w czasie na własną rękę przy użyciu dostępnych

powszechnie narzędzi, takich jak pamięć, wy­

2 5

obraźnia, manipulowanie percepcją i językiem, muzykę. Inny z warsztatów skoncentrowany jest

właśnie na tym ostatnim: „każdy dźwięk jest

4

swoją własną przyczyną i wydarzeniem. Stwo­ rzymy przyszłe wspomnienia z dźwięku. Do­

5

świadczymy też dźwięku jako aktu deaktywacji

i odkupienia i stworzymy pejzaże dźwiękowe by walczyć z opresją"9.

6 7

Jeśli komuś jakieś założenia BQF z początku

mogą wydawać się intelektualnymi gierkami, to

8

trudno odmówić im sensowności, gdy obserwuje

się, jak zostają przełożone na praktykę. Kolek­ tyw przez pomysłowe zestawienia elementów ze świata sztuki, teorii oraz działalności społecznej buduje własny wehikuł czasu i wykonuje kon-

69

9

http://www.thefader.com/2015/12/18/camae-defstar-mmgz-interview (dostęp: 01.11.2017). Można ich posłuchać na httpsy/blackquantumfuturism. bandcamp.com (dostęp- 01.11.2017). M. Dery, Black to the futurę: inten/iews with Samuel R. Delany Greg Tatę, and Tricia Rosę, w: tegoż (red.), Flame wars: the discourse of cyberculture, Duke University Press. Durham 1994,s. 180. M. Wark. Black acceleratiomsm, httpy/www.publicseminar.org/2017/01/black-accelerationism/».WfzZemjWzlW (dostęp-01.11.2017). O tej książce i o muzycznym afrofuturyzmie pisałem więcej w artykule Kolonializm, afro-futuryzm, emancypacja. Rzecz o wytwórni NOM.Fragile" 1/2016. https://www.blackquantumfuturism.com/about3 (dostęp: 01.11.2017). M. McCanne, Time Travelers: Black Quantum Futurism in Philadelphia, http//www.artinamericamagazine.com/ news-features/news/time-travelers-black-quantum-futurism-in-philadelphia (dostęp: 01.11.2017). R. Phillips, Black sci-fi creators assemble at Princeton and imagine better worlds than this one. httpy/www.philadelphiaweekly.com/arts/black-sci-fi-creators-assemble-atprinceton-and-imagine-better/article_08fae25a-a42851c6-alc0-9ebd0f8a8287.html (dostę~p: 01.11.2017).

https://www.blackquantumfuturism.com/aboutS (dostęp: 01.11.2017).

OLGA GRZELAK

Na czyich koncertach bawią się Japończycy, CZYLI JAK PERFORMUJE TECHNOLOGIA

Japońska myśl techniczna nie ma sobie równych.

Bardzo dobrze rozwinięta nauka i przemysł skut­ kują powstawaniem coraz bardziej zadziwiają­ cych pomysłów i projektów. Jednym z nich jest

Hatsune Miku, wirtualna wokalistka - wytwór ja­ pońskiej kultury, nauki i techniki. Skąd się wzięła? Hatsune Miku to wirtualna piosenkarka powsta­ ła w wyniku wspólnej pracy całego zespołu lu­ dzi. Miku ma głos, twarz i ciało, daje koncerty, w 2014 roku występowała nawet jako oficjalny support Lady Gagi. Japońska piosenkarka ma miliony fanów na całym świecie, mimo że nie istnieje w rzeczywistości. Jej głos jest wyni­ kiem działania syntezatora śpiewu, sama postać

wistość - piosenkarka ma ciało i głos, wystę­ puje i, co niezwykle istotne, nawiązuje kontakt z publicznością, wchodzi w różnorakie interakcje zarówno z fanami, jak i z towarzyszącymi jej ar­ tystami, śpiewa w duetach (np. ze wspomnianą

Lady Gagą), a z drugiej strony jest przecież posta­ cią wręcz bajkową, której nie można by spotkać w szkole czy na zakupach. Postaci z bajek nie są jednak trójwymiarowe i nie nawiązują kontaktu z odbiorcą, nie reagują bezpośrednio na niego. Fantastyczny aspekt Hatsune Miku to jej niewątpliwy atut, który sytuuje ją wśród najważniejszych japońskich zjawisk zarówno kulturowych, jak i technologicznych ostatnich lat.

to zaawansowany hologram, prawie realistyczny. Prawie, ponieważ wizerunek Hatsune Miku jest zaczerpnięty bezpośrednio z estetyki anime. Au­

torem postaci jest Kei Garou, japoński rysownik. Czym jest zatem Hatsune Miku? Z jednej strony jej twórcy naśladują w pewien sposób rzeczy­

Wszystko zaczęło się w 2003 roku, kiedy firma Yamaha udostępniła program Vocaloid, czyli syn­ tezator śpiewu, dzięki któremu użytkownik może

samodzielnie napisać melodię i dodać do niej słowa. Następnie program wykonuje tak stwo­

MUZYKA rzony utwór. W 2003 roku w ramach promocji programu opublikowano utwór Kimi no Uwasa,

który wykonywał animowany chłopiec Kaito. Pro­ mocja miała formę teledysku. Popularność opro­ gramowania rosła i generowała nowe pomysły. Firma Crypton Futurę Media z siedzibą w Sappo­ ro zrobiła z programu najbardziej widowiskowy użytek. Pracownicy firmy wpadli na pomysł, by

użytkownikom Vocaloidu zaproponować, aby na­ pisane przez nich utwory wykonywały konkretne postaci, które mają swoją historię, styl, metrykę i tożsamość. Tak generowane postaci nazwa­ no Character Vocal Series. Jedną z nich została Hatsune Miku, która zrobiła największą karierę. Głosu Miku użyczyła japońska piosenkarka Fujita Sakiko; przeszła ona w tym celu intensywny kurs

społeczność fanowska. Jej popularność można zweryfikować, oglądając nagrania z koncertów czy nawet zaglądając na profil na Facebooku. Hatsune Miku generuje całe spektrum zjawisk, w tym coraz popularniejszy cosplay, bliski szcze­ gólnie fanom fantastyki i gier wideo, polegający na przebieraniu się za bohaterów poszczegól­ nych fabuł. Takie przebranie musi jednak speł­ niać pewne warunki, przede wszystkim zaś musi być wierne i z pełną charakteryzacją. Miku do­ czekała się wielu cosplayów, a że to aktywność o charakterze szczególnie mimetycznym, można powiedzieć, że choć Hatsune Miku nie ma naśla­ dować rzeczywistości, a ją generować, to z kolei ta wygenerowana rzeczywistość może być i już jest z powodzeniem naśladowana.

języka angielskiego, który pozbawił ją japońskie­

go akcentu. Już na tym etapie planowano zatem międzynarodową karierę Hatsune Miku. Gdy Miku otrzymała profesjonalny głos, dano jej też wizerunek i charakterystykę. To szesnastoletnia dziewczyna z turkusowymi, długimi kucykami, mierzy 158 centymetrów i waży 42 kilogramy. Kreskówkowa postać utrzymana w estetyce anime wyszła, jak wspominałam, spod ołówka Keia Garou. Piosenkarka dzięki technologii motion capture (polegającej na przechwytywaniu sposo­ bu ruszania się żywej postaci za pomocą specjal­ nych czujników1) zyskała cały repertuar ruchów. Początkowo wizerunek Miku miał charakter pro­ mocyjny, był potrzebny do tworzenia animacji i filmów. Szybko jednak odkryto, jak duży poten­ cjał ma postać tej wokalistki. W 2009 roku Miku dała pierwszy koncert podczas Animelo Summer Live 2009 ReBridge w Japonii. Wtedy występo­

wała jeszcze w formie dwuwymiarowej animacji na telebimie, ale już jednoczyła rzesze fanów również dlatego, że wykonywała piosenki ich autorstwa. Niebawem dwuwymiarową animację zastąpił zaawansowany hologram. Koncerto­ wać zaczęła więc kreskówkowa, trójwymiaro­ wa dziewczynka, która zaczęła też reagować na bodźce ze strony publiczności. W 2010 roku

odbyła się pełnowymiarowa trasa koncertowa Hatsune Miku. Bardzo szybko zaczęto produko­ wać liczne gadżety związane z Miku: koszulki,

Hatsune Miku nie jest jedyną tego typu wokalist­ ką. Do bardziej znanych przedstawicieli wirtual­ nych artystów estrady należą też między innymi

Kagamine Rin czy Megurine Luka. Skoro Hatsu­ ne Miku nie jest odosobnionym przypadkiem, to narzuca się pytanie o przyszłość muzyki wyko­ nywanej na żywo. Zwłaszcza że Hatsune Miku to w wolnym tłumaczeniu „pierwsze brzmienie przyszłości". Japońska wokalistka daje monu­ mentalne koncerty na stadionach niczym kulto­ we kapele. Bilety znikają natychmiastowo, mimo że ceny są zawrotne - koncerty Miku to wielkie widowiska pochłaniające ogromne pieniądze. Każdy występ wiąże się z nadzwyczajną opra­ wą świetlną i szczegółową reżyserią publicz­ ności, która otrzymuje odpowiednie rekwizyty (np. w postaci specjalnych lampionów). Koncerty

są nagrywane i wydawane w formie DVD zaraz obok płyt, które konkurują z „normalną" muzyką na listach przebojów, zwłaszcza w rodzimym kra­ ju gwiazdy.

Hatsune Miku to nie tylko koncerty, ale także postać, która żyje własnym życiem, życiem - co niezwykle istotne - niezależnym od jej twórców. To w końcu oni, ograniczając informacje na temat japońskiej gwiazdy i tworząc specjalną stronę in­ ternetową, umożliwili społeczne konstruowanie

tożsamości i historii Hatsune Miku. Wydaje się,

skarpetki, kubki, breloczki, zeszyty, pocztówki czy maskotki i wiele innych. Wokalistka zaczęła więc

że to jedna z jej najbardziej uwodzących publicz­ ność cech - fani nie tylko mogą napisać piosenkę dla Miku i być może usłyszeć ją później na płycie

funkcjonować w przemyśle fonograficznym jak pełnoprawna gwiazda muzyki. Rosła wokół niej

czy koncercie, ale także decydować o jej losach. Miku więc mimo statusu gwiazdy wirtualnej jest

71

phenomenon than I initially assumed. Requires further study"4. Niestety Gibson nie rozszerza swojej myśli; jego refleksje ograniczają się do krótkich wypowiedzi na Twitterze.

Niemniej wymiar społeczny Miku jest dobrze za­ uważalny i może być ona uważana za odpowiedź na potrzeby społeczne ludzi, których życie prze­ nosi się do Internetu. W 2016 roku w ramach festiwali Transmediale i CTM Festival w Berlinie Hatsune Miku dała występ pt. Still Be Here. Był to koncert szczególny i nietypowy. Po pierwsze, daleko mu było rozmachem do standardowych koncertów Miku, po drugie bardziej był autotelicz­ nym konceptualnym projektem niż koncertem. Na scenie nie było żadnych muzyków, a telebimy wo­ kół pokazywały zarejestrowane wywiady z twór­ cami Miku, komentatorami jej twórczości, naj­ bardziej aktywnymi fanami. Jakub Kłeczek o tym specyficznym wydarzeniu pisze następująco:

jednocześnie produktem kolektywnej wyobraźni

swoich odbiorców, którzy dzielą się na tak zwa­ ne fan fiction. Hatusne Miku od początku miała być postacią odrealnioną. Nie jest odpowiedzią na potrzebę muzyki, ale raczej na potrzebę życia

społecznego, które zmienia dziś Internet. Pisze o tym Artur Szarecki: Swojego rozczarowania japońską gwiazdą nie krył William Gibson, jeden z twórców cyberpunku, który w powieści Idoru z 1995 roku stworzył postać Rei Toei - wirtualnej piosenkarki, w pełni autonomicznej sztucznej inteligencji, która egzystuje w sieci, a w realnym świecie pojawia się za pośrednictwem holograficznej projekcji. Na swoim koncie twitterowym Gibson zdradził, że Miku nie zrobiła na nim szczególnego wrażenia i wołałby .więcej rozdzielczości, a mniej anime'. czym natychmiast zraził sobie rzesze jej fanów. Wkrótce jednak zmienił zdanie, dostrzegając, że rewolucyjny potencjał wirtualnej gwiazdy nie kryje się w samej technologii, ale w jej społecznym funkcjonowaniu2.

Pierwsza oryginalna wypowiedź Gibsona z 10 li­ stopada 2010 roku brzmi:.Hatsune Miku doesn’t really rock me. I want higher rez, less anime"5. Już około tygodnia później pisarz zamieszcza nowy wpis: .Hatsune Miku is clearly a morę complex

Twórcy nie skupili się ani na wytworzeniu atmosfe­ ry koncertu, ani na stworzeniu sytuacji podobnej do odbioru instalacji medialnej. Still Be Here miało jednak inne walory, nie tyle jako przedstawienie, ile jako projekt konceptualny, który można odebrać jako swego rodzaju multimedialny esej o fenomenie wirtualnej piosenkarki - berliński występ Miku to pewien .autokomentarz" do dotychczasowego istnienia ikony futurystycznej popkultury s.

Najbardziej interesująca w tym wydarzeniu była jednak warstwa teoretyczno-krytyczna. Kłeczek

relacjonuje to następująco: Wypowiedzi inżynierów i innych osób odpowie­ dzialnych za powstanie Miku prowokowały do zadawania wielu pytań o kulturowy status gwiaz­ dy muzyki rozrywkowej i recepcję osobowości medialnych. Czy postacie gwiazd muzyki pop są w tej samej mierze .wirtualną kreacją" jak Hatsune Miku? Czy żeby kreować medialny wizerunek ko­ niecznie należy dysponować realnym ciałem i być człowiekiem? Jeśli nie, to czy wykonawca i jego image są przede wszystkim pewnym .kolektyw­ nym bytem'? Multimedialny dokument, który był wyświetlany w przerwach między wykonaniami piosenek (miejscami wręcz nachalnie), zachęcał nie tyle do słuchania czy oglądania, ile do kulturoznawczego bądź medioznawczego namysłu6.

Na refleksji medio- i kulturoznawczej jednak nie

koniec. Na okoliczność Transmediale i CTM Festival powstały wszakże utwory, do których spe­ cjalnie napisano teksty dotyczące statusu samej Miku. Gwiazda - oprócz swoich największych przebojów - zaśpiewała piosenki, których teksty

72

MUZYKA dotyczyły - jak pisze Kłeczek - kwestii emancy­

Hatsune Miku jest odpowiedzią na rzeczywistość, ale nie próbuje jej reprezentować. Wręcz przeciw­

pacji i autonomii wirtualnej wokalistki: Teksty piosenek, napisane specjalnie na potrzeby występu w ramach Transmediale i CTM, podejmo­ wały cokolwiek filozoficzny temat „emancypowania się" wirtualnej wokalistki jako samodzielnie ist­ niejącego podmiotu. Miku śpiewała więc o swojej potencjalnie autonomicznej świadomości oraz sa­ motności spowodowanej swoim istnieniem - jedy­ nie jako wirtualny byt'.

nie, wydaje się, że piosenkarka funkcjonuje w ra­ mach nowej konwencji, którą chętnie przyjmuje

publiczność. Jeśli rację ma Marshall McLuhan, twierdząc, że współczesna epoka rozwoju mediów

to epoka „angelizmu" nieprzerwanego, bezcieles­ nego obiegu informacji9, to Hatsune Miku świet­

nie się w tę epokę wpisuje, realizując założenia jego propozycji, będąc pozafizycznym pretekstem

Dodatkowo Kłeczek obnaża niedostatki tej ambit­ nej filozoficznej warstwy, mówi o powierzchow­

ności środków i - na pewno niezamierzonym - efekcie śmieszności. Kłeczek - słusznie -

tłumaczy to następująco: Z jednej strony, ciekawie ukazano tu zatem filo­ zoficzną refleksję fanów Vocaloidów, z drugiej zaś zapomniano o tym, że podczas śpiewu syntezator pokazuje przede wszystkim swoją sprawność jako narzędzie lub instrument, czyli realizuje inten­ cję innych. Poza tym, nie będzie wiele przesady w stwierdzeniu, że głos Miku pochodzi ze sfery ekspresji, która za nic sobie ma znaczenie słów (podobnie jak każdy syntezator mowy)8.

kontaktu pomiędzy jednostkami lub nawet spo­ łecznościami, a jednocześnie będąc wirtualnym, a więc bezcielesnym nośnikiem informacji o dużej sile oddziaływania i - zapewne - jeszcze więk­ szym potencjale. Hatsune Miku wytwarza rze­

czywistość i nową kategorię sytuacji społecznej, kategorię na miarę czasów, w których wirtualny świat bezwzględnie zawłaszcza rzeczywistość

i konsekwentnie pomniejsza wartość zwykłych relacji w realnym świecie. Przypisy: 1

Hatsune Miku jest ciekawym fenomenem, ale chyba raczej ciekawostką i osobliwością niż przyszłością muzyki. Miku poszerza możliwości

2 3

wyboru w ramach rynku fonograficznego, co już

jest jej wartością, łączy sztukę i naukę, prowo­

4

kuje do stawiania pytań o granice kategorii liveness czy o status współczesnych gwiazd i idoli. Technologia zastosowana do powołania Hatsune

5

Miku i jej funkcjonowanie w rzeczywistości każą zastanowić się w jej kontekście nad aktualnoś­

cią kategorii mimesis. Na pewno niełatwo byłoby

udowodnić, że intencją twórców było zaprojekto­ wanie idealnej kobiety śpiewającej, postaci reali­

6 7 8 9

Zob. B. Dreśliński, K. Hildebrand, Jak dzia­ ła studio motion copture?, http//next.gazeta.pl/ techwideo/10,138490,11782918,jak-dzialastudio-motion-capture html(dostęp: 18.06.2017). A. Szarecki, Oni sq wśród nas. http7Awvw.dwutygodnik.com/ artykul/5541 -om-sa-wsrod-nas.html (dostęp: 20.06.2017). https://twitter com/greatdismal/status/24731 02269227008,(dostęp 15.12 2007) https://twitter.eom/GreatDismal/status/5 37014 4318558208, (dostęp: 15.12.2007). J. Kłeczek, Hatsune Miku: „Still Be Here~ na Transmediale i CTM Festival 2016. Multimedialny esej o wykonawcach przyszłości. http://www.glissando.pl/aktualnosci/hatsune-miku-still-be-here-na-transmediale-i-ctm-festival-2016-multimedialny-esej-o-wykonawcach-przyszlosci (dostęp: 16.06.2017). Tamże. Tamże. Tamże. M. McLuhan. B. Powers, The Global Village: Transformations in World Life and Media in the 21st Century, (Mord 1989.

stycznej. Wydaje się raczej, że wybór estetyki anime jest oczywistym znakiem dla odbiorcy, iż Miku nie próbuje naśladować rzeczywistej postaci. Wprowadzenie wirtualnej piosenkarki na scenę,

OLGA GRZELAK - studentka Uniwersytetu Ja­ giellońskiego na kierunku performatyka przed­ stawień; przygotowuje pracę magisterską doty­

organizacja jej trasy koncertowej, zaplanowanie współpracy twórczej z innymi artystami może su­

czącą współczesnej fotografii teatralnej. W 2016

gerować co prawda ewentualne zamierzenie, by postać była w pewien sposób realistyczna. Bar­

wanie podmiotowości twórczej. Romantyczny lęk

dziej uprawniona wydaje się jednak teza, że taka strategia składa się na fenomen Hatsune Miku, gwiazdy, która właśnie jest zupełnie nie ludzka, ale bajkowa, magiczna, a przy tym interaktywna. To jak spełnienie dziecięcych marzeń o wejściu

w świat bajki albo o spotkaniu bohatera animacji.

73

roku obroniła pracę licencjacką pt. Konstytuo­

przed wpływem. Shelley - Słowacki na kierunku polonistyka-komparatystyka. Zajmuje się proble­ matyką autentyczności i wizualnymi aspektami współczesnej kultury.

POLITYKA A MUZYKA - DYSKUSJA _____________________________________ _

Uczestnicy:

___ ____

__

__________

DAR! USZ BRZOSTEK, MICHAŁ LIBERA, MARCIN BARSKI (moderator) Redakcja: Tomasz Gregorczyk

Zapis spotkania, które odbyło się w ramach festiwalu Sacrum Profanum 30 września 2017 roku w Critotece w Krakowie.

MARCIN BARSKI: Mamy rozmawiać o polityce. To ogromny temat, w którym „wszystko jest waż­ ne" - jak głosi hasło festiwalu - więc myślę, że będziemy musieli uważnie wybierać tropy, które będą nas dzisiaj bardziej interesować. Na począt­ ku powiedzmy, o czym tak naprawdę rozmawiamy. Według słownikowego znaczenia terminu „polity­ ka”, spełnia ona dwie funkcje: pierwsza to dążenie do zdobycia władzy, druga to zaspokajanie po­

DARIUSZ BRZOSTEK: Pierwszy raz zostałem zaproszony do rozmowy o polityce. I jest to dla mnie dość trudne, bo z reguły podczas takich roz­ mów pojawia się zestaw komunałów albo głupot, których sam chciałbym uniknąć. To, co zrobiłeś

przed chwilą, Marcinie, to tradycyjne, akademic­ kie podejście, w którym najpierw się wyjaśnia, co dane pojęcie znaczy. Ale to jest bez znaczenia, co ono znaczy. Żyjemy bowiem w świecie prag­

trzeb społeczności. Jak myślicie, która z nich jest

matyki, stosowania pewnych praktyk, w związku

funkcją dominującą w kontekście muzyki?

z czym nie ma tu możliwości mówienia o polityce

MUZYKA tak, jak ty to zrobiłeś na początku, czyli w sensie etymologicznym - że kiedyś coś znaczyło to i to. Nie wiem, który element tej definicji jest waż­ niejszy, bo dla mnie to jest sfera dość przypad­ kowych działań. Tym bardziej, że jestem głęboko

przekonany, że sensy polityczne, które się poja­ wiają w przypadku różnych aktywności - czy to estetycznych, czy też społecznych - są bardzo często czymś, co na przykład Janusz Sławiński

w teorii strukturalistycznej nazwałby sensem

naddanym - to znaczy czymś, co jest dodatko­ we, nadbudowane. To nie jest coś, co się poja­

wia u źródła, ale na pewnym piętrze interpretacji i jest bardzo często zależne od okoliczności, od tego, z jakim bagażem doświadczeń podchodzi ktoś do danej sytuacji czy do danego tekstu. Je­ stem zawsze bardzo ostrożny w przypisywaniu sensów politycznych rozmaitym tekstom czy działaniom. One są dla mnie raczej konsekwen­ cją pojawienia się działań, tekstów, wypowiedzi w jakichś sytuacjach.

Możemy też zacząć od pytania, dlaczego właści­ wie ten temat pojawia się na tym festiwalu (dla

mnie osobiście wątek szczególnie interesujący)? Zadałbym pytania o intencje organizatorów i fe­ stiwalu, bo z tekstów Krzysztofa Pietraszewskiego i innych informacji wynika, że ten festiwal ma jakieś ambicje polityczne. Krzysztof opowiadał jakieś dwa dni temu, że reprezentował ostatnio Sacrum Profanum na festiwalu Warszawska Je­ sień. Znaleźli się tam również przedstawiciele innych festiwali, głównie muzyki współczesnej, z całej Europy. I zgodzili się oni co do tego, że te festiwale muzyki współczesnej wyróżnia spośród innych festiwali muzycznych najbardziej właśnie to, że zajmują się światem dookoła. Może więc to

jest właściwe pytanie - czy ten festiwal zajmuje się rzeczami wokół nas? A jeśli tak, to w jaki spo­ sób, skoro nie ma na nim Jana Pietrzaka? DB: Chciałbym się jednak wywiązać z tego pierw­ szego pytania. Ponieważ przybywam tu ze śro­ dowiska akademickiego, to proszę: oto szybka

analiza semiotyczna sytuacji komunikacyjnej, jaką tutaj mamy. W ramach festiwalu trwa de­

MICHAŁ LIBERA: Jest mi bardzo bliskie to, co powiedział Darek. Nie mam zielonego pojęcia, jak moglibyśmy sensownie powiedzieć, o czym będziemy rozmawiać, tak żeby sobie z jednej strony nie podciąć gałęzi, na której siedzimy,

wana (zatem jest człowiek, który ją prowadzi),

a z drugiej, aby nie stać się zakładnikami tego,

mienne zdania (co Michał zburzył przed chwilą,

co sobie z początku zdefiniujemy. Problem jest taki, że musimy jakoś zacząć. Moglibyśmy zacząć od tego, w jakich kubkach pijemy herbatę i przy jakiej okazji się spotykamy - i już będziemy mieli

mówiąc, że jest mu bliskie to, co powiedziałem). Nie jest to czysto agonistyczna sytuacja, ale poniekąd jesteśmy tu antagonistami. Myślenie polityczne jest więc często właśnie takie, jakie

bata „Polityka a muzyka". Debata jest modero­ bierze w niej udział dwóch rozmówców. Dobór

teoretycznie implikuje, że powinniśmy mieć od­

jakiś motyw do rozpoczęcia rozmowy o muzyce

mamy wyobrażenie o tym, co się dzieje tutaj -

i polityce. W końcu jesteśmy na festiwalu mu­

czyli że przyjdzie dwóch gości i będą się spierali.

zycznym, w Cricotece, w takim, a nie innym ukła­

Bo w polityce nie jest dobrze, gdy ludzie mają

dzie: my za stolikami, Państwo na widowni, my

podobny pogląd. Tego się oczekuje - proszę

mówimy, Państwo słuchają...

spojrzeć na programy stricte polityczne, a nie

DB: I mamy mikrofony.

wszystko sprowadza się do różnic, a im bardziej

udające rozmowę o polityce jak nasza, w których

radykalnie ludzie będą się wypowiadali, tym le­

ML: I mamy mikrofony, więc na dzień dobry je­

piej. Cała polityczność jest sprowadzona do bar­

steśmy po stronie władzy. Ale i Cricoteca oraz

dzo prostej konfrontacji. Powinniśmy się jeszcze

Sacrum Profanum same z siebie mogą nam pod­ dać pewne myśli na temat muzyki i polityki - do

ubrać inaczej: Michał na biało, ja na czarno. Albo: któryś z nas mógłby być kobietą, mogłyby się też

rozwinięcia. Domniemanie może też być takie,

pojawić kwestie rasowe - wtedy mielibyśmy wy­

że będziemy rozmawiali o jakichś ważnych dla wspólnoty celach. Możemy też rozmawiać o Janie

raźny podział i to właśnie jest z definicji politycz­

ne. Bo to, co możemy ubrać w binarne opozycje, od razu jest upolitycznione. Pod tym względem

Pietrzaku, skoro jego występ na Krajowym Fe­ stiwalu Piosenki Polskiej w Opolu zmobilizował

ta sytuacja również oddaje to, co myślimy o po­

do tak silnych reakcji polityków rządzącej partii.

lityczności.

75

mie kultury jest w jakikolwiek sposób skuteczny na poziomie zmiany rzeczywistości? Czy faktycz­ nie pozwoli osiągnąć te cele, które teoretycznie polityka ma osiągać? Michał, ty występujesz na tym festiwalu w roli artysty, więc może to pytanie

do ciebie.

ML: No chyba pomaga te cele osiągnąć. Z tego co wiem - choć bardziej z opowieści znajomych z Krakowa, między innymi twoich - to rzeczywi­ stość od momentu powstania KBF-u zmieniła się dość znacznie. I nawet dla osób, które nie śledzą wszystkiego, co się tutaj dzieje, jest dość jasne, że Kraków stał się miastem, w którym dzieją się tak zwane najważniejsze rzeczy. Przyjeżdżają tutaj najważniejsi artyści, grają najważniejsze koncerty

76

il. Ania Jamróz

MB: Dobrze, wszystko jest polityczne i wszystko

jest ważne - przynajmniej według deklaracji fe­ stiwalu. Pytanie, czy ten rodzaj polityki na pozio­

MUZYKA i w ogóle wszystko jest na tyle .najważniejsze”, że

mi kontekstami społecznymi i politycznymi nie

po prostu nie można tutaj nie być. Przekaz, któ­

jest pod pewnymi względami działaniem mniej politycznym niż piosenki o przerwaniu lewackiej propagandy śpiewane ze sceny w Opolu.

ry płynie do mnie z ulotek festiwalowych, ale też z rozmów z osobami zaangażowanymi w te festi­ wale, sprawia, że właściwie czuję się na przegranej pozycji, nie mieszkając w Krakowie i nie śledząc wszystkiego, co tu się dzieje. Wypadam z obiegu.

I jeśli ten trend przeanalizować pod względem po­ litycznym, to okazuje się, że Kraków przejmuje pa­ łeczkę i staje się stolicą kulturalną Polski - a słowo

stolica ma chyba pewną ambicję polityczną. MB: Mogę się do tego odnieść? Mam problem z tym, co właśnie powiedziałeś, bo to nie dotyczy kultury, tylko polityki. Stricte polityki. I nie wiem, czy o tym mieliśmy rozmawiać, bo kiedy zaczniemy tak dyskutować o KBF-ie, to będziemy mówić o public relations, strategiach marketingowych

i tak dalej. Ciekawe swoją drogą, czy to wszystko ma jakiś wpływ na to, co artyści przygotowują na festiwal? Czy twoje, Michał, myślenie o pra­ cy, jaką przygotowałeś tutaj, odwoływało się do tego tropu? ML: Nie, zasadniczo nie. Z tego prostego powodu, że ta praca miała być wykonywana gdzie indziej, ale dostałem zaproszenie do Krakowa i kultural­ nie je przyjąłem. A skoro organizatorem festiwa­ lu jest KBF, a tematem dyskusji polityka, to trud­

no mi myśleć, że ona nie jest związana z polityką, polityką kulturalną, turystyką i PR-em - takie skrzywienie zawodowe socjologa. DB: Pojawia się tu chyba dość ciekawy wątek.

Konsekwencją zmian, o których obaj mówili­ ście, jest to, że liczba odbiorców, jaką wczoraj

dostrzegłem na obu salach koncertowych, była mniej więcej taka, jak na tegorocznych zdjęciach

MB: Bałem się tego zwrotu w rozmowie, bo wy­ dawało mi się, że wszyscy trzej będziemy się ze sobą zgadzać. Ale teraz chciałbym was zapytać,

czy muzyka poważna, współczesna, awangardo­ wa ma jakikolwiek potencjał do tworzenia jakiejś społeczności, wspólnej tożsamości? DB: Wrócę na moment do Opola, ale już bez tego żartobliwego tonu. Kiedy trwały spory o festiwal opolski - czy on się odbędzie w tym pierwszym terminie, czy nie - pojawił się taki wątek, że można zastąpić artystów, którzy nie chcieli tam wystąpić, muzykami disco polo. Miał zagrać Ze­ nek Martyniuk i tak dalej. Odebrałem to bardzo serio i trochę inaczej niż część moich znajomych. Nigdy nie byłem wielkim krytykiem disco polo,

zwłaszcza w pierwszej fazie rozwoju tej muzyki. Musimy sobie bowiem uzmysłowić, że moment, w którym powstawała scena disco polo - te ka­ sety magnetofonowe sprzedawane z łóżek polowych na targach - to był pierwszy w Polsce niemainstreamowy, nieoficjalny obieg muzyczny, stworzony oddolnie przez ludzi chcących wyarty­ kułować jakieś własne treści, owszem, ludyczne, ale mimo wszystko własne! I uwikłanie muzyki disco polo w ten opolski kontekst w ostateczny sposób rujnuje pamięć tamtego pierwszego mo­ mentu, który możemy nazwać subwersywnym czy kontrkulturowym - bo wtedy to było kontr-

kulturowe działanie! .Teraz oddamy głos tym, którymi wszyscy kiedyś pogardzali, a oni i tak się przebili i sprzedawali setki tysięcy wydawnictw kasetowych, później płytowych" - dla mnie to de­

z Opola. Nie wiem, jak to interpretować - czy

klaracja najzupełniej serio. Była to chyba próba

nastąpił ostatnio radykalny wzrost zaintere­

wystosowania manifestu o charakterze politycz­

sowania muzyką, nazwijmy ją, awangardową,

nym: wpuścimy do Opola disco polo i to będzie - w domyśle - działanie przeciwko skompromi­ towanym elitom.

czy to Opole osiągnęło poziom awangardy pod

tym względem? A jeśli tak, to według definicji Cageowskiej, mierzącej poziom dzieła awangar­

dowego liczbą odbiorców, który z tych festiwali prezentuje stricte awangardowe trendy w sztuce? Zresztą kiedy wysłuchałem kilku piosenek z Opo­

la, miałem wrażenie, że jest to sztuka awangar­

Odnosząc się natomiast do pytania, czy muzyka poważna, awangardowa, czy współczesna ma po­

tencjał tożsamościowy - z zastrzeżeniem, które

uczyniłem na samym wstępie, odpowiadam naj­

dowa. Bardzo śmiała, no i polityczna - i w sensie

prościej - zawsze będzie miała. Jeśli ta muzyka

głębokim, i powierzchownym. Nie wiem zatem,

wymaga od odbiorcy kompetencji poznawczych

czy wczorajszy występ Jennifer Walshe z jawny­

nabytych w trakcie edukacji - co zawsze jest

77

klasowe, nawet w kraju postsocjalistycznym jak Polska - to znaczna część odbiorców nie będzie w stanie się do tej muzyki odnieść na poziomie konceptualnym To będzie nieporozumienie. Kiedyś moja seminarzystka napisała pracę li­ cencjacką o recepcji dziel sztuki współczesnej w Toruniu. Była to była praca badawcza, ankie­ towa; autorka przepytywała odwiedzających wystawy, szczególnie skupiając się na utworach problematycznych, wzbudzających opór. Jed­ na z najciekawszych konstatacji, jakie się tam pojawiły, była taka, że znaczna część odbiorców nie rozumie tekstów sztuki współczesnej i uwa­ ża, że dzieła te zostały tak skonstruowane spe­

cjalnie, właśnie po to, żeby obrazić odbiorcę. To znaczy: one są takie, żeby mnie upokorzyć! Są nie tylko niezrozumiałe, ale też intencjonalnie niezrozumiałe, żebym ja jako odbiorca czuł się głupio, jak debil i prostak. W tym sensie sztuka wymagająca jakiegoś bagażu doświadczeń na­ bytego w trakcie edukacji będzie zawsze poli­ tyczna. MB: Tak samo mówiono o disco polo - że obraża odczucia estetyczne. DB: Właśnie, tylko w drugą stronę. Mnie akurat disco polo nie obraża, ale przez znaczną część - przepraszam za sformułowanie - elit była ona odbierana jako muzyka prostacka z banalnymi tekstami o majtkach w kropki.

Drugim pojęciem jest pojęcie muzyki rewo­ lucyjnej, które związane jest raczej z dyskur­ sem muzyki współczesnej i eksperymentalnej, a konkretniej z jej ambicjami przemówienia do mas, porwania mas, namówienia, żebyśmy zmienili kategorie myślenia czy słyszenia, że­ byśmy poszli w las za Corneliusem Cardew albo Luigim Nono. Kiedyś rozmawiałem na ten temat z obecnym tutaj Antonem Lukoszeviezem, czyli szefem Apartment House, który powiedział, że jego zdaniem jedyną muzyką rewolucyjną, jaka powstała przez ostatnie kil­ kadziesiąt lat, jest po prostu muzyka pop. Ja dopowiedziałbym, że w szczególności muzyką rewolucyjną była muzyka disco polo, zwłaszcza jeśli emancypacja czy empowerment mają coś wspólnego z pozbyciem się wstydu... Dopisu­ jąc więc postscriptum do tego, co powiedział Darek - oczywiście, że i jedne, i drugie festi­ wale budują pewne wspólnoty. I te wspólno­ ty doskonale można rozpoznać w stratyfikacji społecznej. W tej chwili jesteśmy na festiwalu, który moim zdaniem buduje wspólnotę - już pal licho, jak to dokładnie nazwiemy, ale po­ wiedzmy, że klasy średniej wyższej, która chce zażyć ambitnego życia kulturalnego, która wy­ pełni muzyką chęć spędzania wolnego czasu od pracy na poszukiwaniu nowych i wartościo­ wych doznań. I z drugiej strony mamy Opole:

festiwal, który proponuje wypełnić czas wol­ ny od pracy a to rozkoszowaniem się mitami o niespełnionych miłościach, a to budowaniem

ML: Przykro mi, Marcin, ale znowu zgodzę się

wspólnotowej godności narodowej.

z Darkiem. Muszę powiedzieć, że dawno temu

miałem nawet taki pomysł na pracę badawczą, która miała właściwie założoną tezę - i może dlatego nigdy tego nie zrobiłem. Chciałem mia­ nowicie opowiedzieć o tym, co się działo w la­ tach 90. przede wszystkim z muzyką disco polo, używając do tego dwóch pojęć, które pojawiały się głównie w dyskursie na temat muzyki ekspe­ rymentalnej czy poszukującej. Pierwsze pojęcie to sformułowanie „muzyka niezależna". Jestem głęboko przekonany, że disco polo było jedyną niezależną muzyką, jaka narodziła się w Polsce przez ostatnie trzydzieści lat - a przynajmniej była taka na początku, kiedy obywała się bez jakichkolwiek dotacji, bez medialnego szumu, który powstał dopiero później w pewnym sen­ sie w odpowiedzi na pojawienie się tego feno­ menu.

DB: A czy wyobrażasz sobie, Michale, taką sytua­ cję, że za dziesięć lat siedzimy, tak jak tutaj teraz, na festiwalu firmy wydawniczej Green Star z Bia­ łegostoku. I Barski, Libera i Brzostek rozmawiają o polityczności disco polo: „Kiedyś chodziliśmy na koncerty Juliusa Eastmana, którym teraz się brzydzimy, bo jest klasowo beznadziejny...”? Tak, rzeczywiście dokonał się zwrot, o którym mówisz. Myślę, że to jest kwestia trochę pokoleniowa: do muzyki awangardowej weszło pokolenie ludzi powiedzmy trzydziesto-, dwudziestokilkuletnich. Weszło przez różne drzwi: muzykę elektronicz­ ną, posttechno i chyba już nie przez jazz (bo jazz długo był taką furtką do awangardy, ale zapew­ ne John Zorn był ostatnim artystą, który pełnił tę funkcję). Warszawska Jesień nie jest już festiwa­ lem starszych pań i panów siedzących w pierw­

78

MUZYKA szych rzędach oraz pustych krzeseł za nimi, tylko

bardzo zróżnicowanej publiczności. Chociaż nie

wiem, czy można to nazwać boomem, bo jed­

nak mówimy o wzrostach proporcjonalnych: po

nikłym zainteresowaniu mamy teraz relatywnie duże.

ograniczonej do funkcji rozrywkowej, takiej jak... i nie wiem właściwie kogo miałbym wymienić? Trudno mi sobie wyobrazić, że ktoś mógłby o so­ bie powiedzieć, że jest tylko produktem (choć pewnie byśmy kogoś znaleźli). Ale na pewno są przykłady współczesnych muzyków pop, którzy

wychodzą poza schemat. Mnie intryguje coś innego - to, co powiedział Michał, że to pop jest taką siła rewolucyjną w muzyce. Kiedy pop ukonstytuował się jako au­ tonomiczna forma estetyczna - czyli powiedzmy w latach 60. - on był rewolucyjnie progresywny. Był siłą, dzisiaj powiedzielibyśmy, lewicową, mo­ dernizującą. Od pewnego czasu mam natomiast wrażenie - widzę to również po moich studen­

tach, którzy popu słuchają - że stał się siłą kon­ serwatywną. Zasklepił się w jakiejś formie i za tym schematyzmem formalnym idą pewnego rodzaju nawyki stylu słuchania i stylu partycypo­ wania w tym obiegu kulturowym. Jest taka słyn­ na, wielokrotnie cytowana wypowiedź Franka Zappy: .starsi panowie z lat 60., którzy nie mieli pojęcia o rock and rollu, pozwalali nam w wy­

twórniach płytowych na wiele więcej, niż my

dzisiaj pozwalamy młodym ludziom". Kto dzisiaj wydałby płytę Franka Zappy Lumpy Gravy? Muzy­ kę konkretną nagraną przez niewykształconego muzyka, z jakimś przesłaniem politycznym, które w ogóle się nie klei, a już na pewno się nie sprze­ da. W popie nastąpiło pod tym względem może

MB: A mamy jakąś pewność, że to nie zawsze jest jednak tak, że gdzieś tam siedzą sobie jacyś face­ ci i mówią: „Słuchajcie, mamy taką a taką grupę targetową, która kupuje to i to. I przydałby się jej jakiś głos pokoleniowy"? Czy cokolwiek jest jesz­ cze szczere, prawdziwe i naturalne w tym swoim buncie i prowadzeniu ludzi na barykady? Czy to

jednak wszystko jest na sprzedaż?

ML: Pewności, że wszystko jest na sprzedaż, oczywiście nie ma. Ale mam pewność, że tak było

w latach 60., bo to już wiemy z analiz historycz­ nych. Muzyka, która miała być rzekomo czystą ekspresją wolnościową itd., była w dużej mierze sterowana przez producentów, którzy mieli do tego jak najbardziej merkantylny stosunek. Zna­ ne i chyba najlepiej opisane są przygody Sex Pistols z Malcolmem McLarenem, gdzie było jasne,

dów. Po pierwsze, mam wrażenie, że ta progre­

że to manewr świata mody, który ubierał człon­ ków grupy Sex Pistols tak, jakby oni byli rzeczy­ wiście dziećmi buntu. O tym, co dzieje się dzi­ siaj, wiemy trochę mniej, ale zakładam, że może być bardzo podobnie. I pewnie zawsze tak było, jeśli wziąć pod uwagę zamówienia kościelne u największych kompozytorów czy orientację merkantylną u trubadurów - skąd więc cały ten

sywna siła popu lat 60. i 70. jednak była dość

hałas o szczerość?

powierzchowna. Słynne jest też zdanie, że ci, którzy palili jointy w 1968, doprowadzili do kry­ zysu w 2008. I to pokoleniowo, demograficznie

DB: Przykłady na to, o czym mówicie, można

naprawdę da się udowodnić. A po drugie, nie de­ precjonowałbym politycznej siły współczesnego popu, chociażby Beyonce. Jej nagrania to nie jest

wództwo armii amerykańskiej w Wietnamie na

nie pęknięcie, ale jakieś odwrócenie. ML: Nie zgadzam się! Wreszcie! Z dwóch powo­

by mnożyć: przyszły mi do głowy konkursy dla zespołów wojskowych organizowane przez do­ początku lat 70. na muzykę funk i soul. Niedaw­

manifest osoby, która chciałaby poprowadzić rze­ sze nastolatek i nastolatków na barykady, ale pe­

no odnalazło się pudło z tymi taśmami i są one

wien rodzaj - jeszcze raz powtórzę to dziwaczne

słowo, które jest jednak określone rasowo i mimo wszystko chyba też klasowo - empowermentu

działania propagandowe i polityczne: chodziło o to, żeby spuścić agresję z tych ludzi, ewentu­ alnie wyjąć ich spod wpływu Narodu Islamu,

jest obecny w tej muzyce. I myślę, że Beyonce pisze teksty na ten temat i ciągle kolejnymi pły­ tami usiłuje dowieść, że ta muzyka może nieść

Czarnych Panter albo innych tego typu wywro­ towych organizacji. Drugi przykład to słynna kolonizacja muzyką zachodnią subkontynentu

w sobie trochę więcej niż Shakira. Bo dzisiejszy

indyjskiego. Kompania tytoniowa organizowała

pop nie jest jednolitym blokiem muzyki, zupełnie

konkursy Simla Beat na najlepszy indyjski zespół

79

teraz systematycznie publikowane. To ewidentne

wykonujący piosenki artystów brytyjskich i ame­ rykańskich.

i trzeba tam coś wpisać. I wszyscy wiemy, że to do pewnego stopnia jest ścierną i każdy tam wpi­

suje to, co mu akurat przyjdzie do głowy, ale jest

Ale wydaje mi się, że wtedy, w latach 60., pop jako forma nie był do końca ukształtowany. Był - parafrazuję tu znanego krakowskiego poetę - formą bardziej pojemną, która mieś­ ciła w sobie dużo więcej eksperymentalnego, ekscentrycznego wybryku. Nie wiadomo było, czy to pójdzie, czy to się sprzeda. Pierwsze eksperymenty z elektroniczną muzyką pop w latach 60. to zupełnie zdumiewające rze­ czy, których nikt by teraz nie wypuścił, bo były zbyt odważne.

Kiedy patrzy się na festiwale pop wczesnych lat 70., widzimy na przykład zespół Milesa Davisa z okresu Bitches Brew grający dla tysięcy słu­ chaczy faktycznie trudne rzeczy: nielinearne, sonorystyczne czy punktualistyczne (chociaż zabarwione gitarami elektrycznymi). A ludzie za­ hipnotyzowani patrzą na to, co się dzieje. Mam więc wrażenie, że pop był czymś innym niż teraz, kiedy zaczął nam dostarczać pewnych bardzo prostych schematów, pewnych modusów odbio­ ru, których można używać blokowo. Sex Pistols to już właściwie obsceniczny przykład

sprzedania stylu popowego. Z całą pewnością te­ raz mamy do czynienia z tym samym. Oczywiście nie kwestionuję pewnego potencjału wywroto­

wego popu, bo zgadzam się, że można tam zna­

leźć takie treści czy zachowania, które sprzyjają, powiedzmy, predefiniowaniu pewnych modeli tożsamościowych. I chyba bardziej wyraźnie to widać w napięciach rasowo-narodowych - w nie­ których krajach hip-hop spełniał taką funkcję (i nie mam tu na myśli hip-hopu amerykańskie­ go, ale frankofoński z krajów Magrebu).

ML: Przyszło mi do głowy pytanie w gruncie rzeczy prozaiczne - skoro analizujemy festiwal w Opolu i muzykę pop, to w jaki sposób mogli­ byśmy przeprowadzić taką analizę festiwalu, na którym się spotykamy? Bardzo bym chciał, żeby tutaj był Krzysztof Pietraszewski i opowiedział, czy liczy na coś, co nie jest tylko i wyłącznie prezentacją muzyki, która go interesuje i którą uznaje za ważną. Jak myśli o rozwoju festiwalu? Również w sensie modnego określenia „rozwo­ ju publiczności", które jest w każdym wniosku

to jednak jakiś aspekt tego rodzaju działalności. Rozmawialiśmy o producentach Sex Pistols i tak dalej. Krzysztof też jest producentem muzyki

-wprawdzie o innym charakterze- i z pewnością ma jakiś cel, którym do pewnego stopnia dzieli się, pisząc teksty do ulotek. Zadam więc pyta­ nie - jakiego rodzaju konsekwencje społeczne czy polityczne są tutaj dopuszczone lub zamie­ rzone? Rzucam to pytanie, bo zakładam, że Pań­ stwo macie większe doświadczenie w bywaniu

na tym festiwalu niż ja. Proszę to dobrze zrozu­ mieć - to nie jest złośliwe pytanie, to rzeczowe pytanie. Jeśli taki festiwal się odbywa, to my­ ślę, że mamy również prawo do tego, żeby się zastanowić, jakiego rodzaju wartości społeczne - jeśli jakiekolwiek - on promuje czy generuje. I czy faktycznie to robi? Zresztą chyba powoli zaczynamy to sugerować we wcześniejszych wypowiedziach.

MB: To ważne pytanie. Pozwolę sobie na pry­ watną uwagę - otóż moje niechodzenie na ten festiwal wynika z tego, że jest to bardziej muzeum niż prezentacja tego, co rzeczywiście nowe i wywrotowe w muzyce. Czy widzicie w jakimś bardzo głębokim tle, w jakiejś szarej strefie nurty, zjawiska dźwiękowe, soundartowe, muzyczne, który mają pewien subwersywny potencjał? DB: Bardzo różne rzeczy mogą mieć subwersyw-

ny potencjał. Ja od paru lat przeżywam okres niesłabnącej, nobilitującej reinterpretacji muzyki

disco. Pochodzę z pokolenia, dla którego okre­ ślenie „disco" i wszystkie jego derywaty: dyskomuł, dyskoteka, były najbardziej żenującymi określeniami, jakie dało się wymyślić w środo­ wisku szkolnym czy studenckim. Ale prace socjo­ logów i kulturoznawców pokazują, w jaki sposób latynoskie disco (powiedzmy: soul czy funky disco) było wehikułem tworzenia tożsamości ąueerowych, etnicznych, rasowych, mniejszoś­ ciowych w Stanach Zjednoczonych, we Francji i w Wielkiej Brytanii! Ta muzyka była rewolucyj­ na i rozsadzała politykę rozgłośni radiowych, bo przecież pierwsze nagrania disco trwały po sie­ demnaście minut!

80

MUZYKA

0000 010O1011 1001

I jak się posłucha tego, co wtedy uważałem za wartościowe - czyli zespołów punkowych na

się nie z producentów disco, tylko z chłopaków,

przykład, które miały mocny przekaz politycz­

mieście - uczestniczyły w jakimś rewolucyjnym

ny - albo kiedy przypomnę sobie, jak samemu

ruchu.

którzy chodzili na dyskoteki w moim rodzinnym

stało się z gitarą i krzyczało jakieś proste rzeczy,

il. Ania Jamróz

jak - tu przepraszam, zacytuję swój własny tekst z końca lat 80. - Jebać system!" - to nie było

to zbyt wartościowe. Raczej straszliwie konser­ watywne i proste w złym znaczeniu tego słowa, idealnie sformatowane pod radio, do którego

Dlatego wydaje mi się, że dopiero z perspekty­ wy czasu widać, czy coś było subwersywne, czy nie. Jest taka znana teza Jeana Starobinskiego,

który mówi, że tylko kultury czy formacje spo­ łeczne schodzące, dekadenckie, znikające już,

bardzo chciałoby się przebić. I okazuje się, że te

mogą sobie pozwolić na prawdziwą awangar­

chłopaki - bo oczywiście my podśmiewywaliśmy

dę. Natomiast te, które się wznoszą, są bardzo

81

konserwatywne, ponieważ próba zjednoczenia

stwie hierarchicznym jest możliwa. I dochodząc

wspólnoty wokół pewnej idei wymaga bardzo

do końca tej dygresji socjologicznej - przypo­

prostych, dobrze przyswajalnych komunikatów.

cja Bogdana Zdrojewskiego jako Ministra Kultury

mina mi się coś, co kiedyś powiedział Cornelius Cardew o muzyce awangardowej, a mianowicie że ona z kolei służy do tego, żeby przekonać nas, że „wszystko jest możliwe", że nie ma ograniczeń, że wszystko jest konstruktem. Mam wrażenie, że to jest jeden z wątków ideologicznych muzyki,

i Dziedzictwa Narodowego i złote lata Instytutu Adama Mickiewicza. Oczywiście odnosiło się to

z którą tutaj się spotykamy - przekonanie, że jest to muzyka, która ma w nas wygenerować pewną

do przekonania, że kultura po prostu się zwra­ ca. Że na każdą wydaną na nią złotówkę wraca

wiarę nieskończonej kreatywności zależnej od nas samych.

ML: Absolutnie tak. Pamiętacie kampanię „Kul­

tura się liczy"? Znakomite podsumowanie całej polityki, której szczytowym okresem była kaden­

do budżetu siedemnaście złotych czy tam dwa

złote - obojętne, w każdym razie więcej niż z niego wydano. To ekonomizacja podejścia do kultury i sztuki była bardzo charakterystyczna przez ostatnie dziesięć lat. I być może teraz prze­ chodzimy do odrobinę innego modusu myślenia o kulturze, uzasadnienia jej bytności i wydawa­ nia na nią pieniędzy - mianowicie do przekona­ nia, że ona buduje godność i pamięć wspólnoty narodowej. I właśnie dlatego warto ją promować, budować te publiczności i tak dalej. A jeśli tak, to wydaje mi się, że w oczywisty sposób to odbiera jej kontrkulturowy charakter. Bo ten raczej speł­ nia się w podburzaniu i raczej nie w budowaniu czegoś, tylko w rodzaju konstruktywnej destruk­

I już ostatnia uwaga na ten temat - mam wra­ żenie, że coraz więcej jest w muzyce współczes­ nej jakiejś frustracji związanej z tym, że ona jest taka spięta i abstrakcyjna. Pojawia się potrzeba wpuszczenia w nią trochę powietrza. Myślę, że takie przypadki, jak Jennifer Walshe, odkryty nie­ dawno Julius Eastman, wątek, niemieckiej mu­ zyki konceptualnej a la Johannes Kreidlera i tak dalej - mówią coś na temat tego, jak zmienia się układ ideologiczny w muzyce współczesnej. Układ, który być może nie ma już za zadanie udo­ wodnić nam, że wszystko jest możliwe, tylko ma nas skleić na powrót ze światem - z YouTubeem,

z Facebookiem, z takimi prostymi melodiami, ja­

cji. Inna sprawa oczywiście, że i ten pierwszy

kie słyszeliśmy wczoraj i dzisiaj na koncertach

modus raczej nie przewidywał miejsca dla sztuki burzącej...

Eastmana. Nie wstydźmy się więc - istnieje dro­

ga powrotu z awangardy na łono społeczeństwa!

Przypominają mi się najbardziej znane analizy filmów, które popełnili myśliciele Szkoły Frank­

furckiej - w szczególności dotyczące happy endów, mających za zadanie wzmacniać wiarę w odbiorcach, iż w ogóle sukces jest możliwy.

Nawet jeśli jesteś biedakiem, nawet jeśli jesteś z prowincji, nawet jeśli nie masz ręki czy nogi możesz zostać milionerem. A jeśli nie, to przynaj­ mniej dobrym człowiekiem. Z muzyką też może być podobnie: jest masa analiz muzyki klasycznej, które zdążają w tę stronę, że w muzyce klasycz­ nej tak ważna była harmonia, aby móc wytworzyć społeczną wiarę w to, iż harmonia w społeczeń-

82

RAFAŁ MAZUR

MUZYKA IMPROWIZOWANA JAKO MUZYKA PRZYSZŁOŚCI

1. Gdy mówię, że muzyka improwizowana będzie w przeszłości, znakomita większość muzyki nie muzyką przyszłości, nie stwierdzam o tym, jak ta powstaje/powstawała w ten sposób. muzyka będzie wyglądała, to znaczy jaka będzie jej postać fenomenalna. Tego nie wiem. Chcę 2. Poniższy tekst traktuje o muzyce improwi­ poprzez powyższe wyrazić myśl na temat tego,

zowanej, ale można go odnieść do pozostałych

w jaki sposób ta muzyka będzie tworzona. Inny­

dziedzin aktywności artystycznej, po prostu do

mi słowy twierdzę, iż w przyszłości muzykę, jeśli

sztuki improwizowanej. Wyróżnienie muzyki słu­ ży skuteczniejszej eksplikacji pewnych zjawisk,

ostanie się taka aktywność, będzie się tworzyło, improwizując. Rozumiem, że taka wypowiedź może być szokująca, gdyż obecnie, a tym bardziej

które mogłyby umknąć w przypadku bardziej ogólnej perspektywy.

na myśli pewien fenomen powstały w XX wieku,

6. Zatem należałoby zadać pytanie, dlaczego mu­ zyka improwizowana będzie muzyką przyszłości,

w którym improwizowanie odgrywa zasadniczą

skoro improwizowanie istnieje jako działalność

rolę i jest najistotniejszym czynnikiem formują­ cym wszelkie parametry aktywności dźwiękowej.

od tak dawna? Co się takiego wydarzyło, poja­

3.

Gdy mówię „muzyka improwizowana", mam

Taka rola improwizowania w tworzeniu muzyki

różni się zasadniczo od wcześniejszego używania tej metody, która przed XX wieku była zaledwie jednym z elementów (a często wręcz najbardziej marginalnym z nich) składających się na praktyki twórcze i wykonawcze w muzyce.

wiło, w drugiej połowie XX wieku, że doszło do emancypacji improwizowania jako metody twórczej i w rezultacie odróżniamy współczesną muzykę improwizowaną od wcześniejszych przy­ padków improwizowania w muzyce? I dlacze­ go w przyszłości improwizacja miałaby stać się główną metodą tworzenia muzyki i sztuki?

Słowo „improwizacja" we współczesnych ję­ 7. Skoro improwizacja towarzyszy sztuce od sta­ rożytności, co takiego zmieniło się w podejściu słowa improvisus, co oznacza „nieprzewidziany", do niej albo w jej stosowaniu, że Karlheinz Stoc„nieoczekiwany". Improwizacja to działanie ze khausen na temat swoich partytur intuitywnych względu na okoliczności, których się nie spodzie­ rzekł: „Absolutnie w całej historii muzyki nie ma waliśmy, i którego, w związku z tym, nie przygo­ nic takiego, nic takiego nie robiliśmy wcześniej, towywaliśmy. Jest spontaniczną, nie mechanicz­ co mogłoby chociaż w przybliżeniu przypominać rezultat, który wyłania się z tych tekstów” (mówił ną, reakcją na niespodziewany rozwój wydarzeń. 4.

o partyturach tekstowych - przyp. aut.)? 5. Wydaje się, iż improwizacja jako taka towarzy­ szy ludzkim działaniom od zarania dziejów, co 8. Należy rozpocząć od spojrzenia wstecz. Od starożytności europejskie myślenie o improwiza­ w zasadzie może być anegdotycznym dowodem cji klasyfikowało ją jako „podszept bogów" -furor na niemożność przewidywania przyszłości przez poeticus w tradycji platońskiej, czyli niezwykły człowieka. Szczególnie odnotowuje się wypadki stan umysłu związany z ingerencją sił nadprzyro­ improwizacji w działaniach związanych ze sztu­ ką, w zasadzie już od starożytności.

dzonych. Inna nazwa tego stanu to natchnienie.

84

fot. Krzysztof Penarski

zykach europejskich pochodzi od łacińskiego

MUZYKA Jako tak rozumianą improwizację ciężko było na­

12.

wet zaklasyfikować do działań ludzkich. Pocho­ dziła bardziej od bogów, sił nadprzyrodzonych,

cego pojawienia się utworów muzycznych sta­ rających się pracować z brakiem determinacji

W moim przekonaniu wyjaśnienia dotyczą­

niż była efektem czysto ludzkiej aktywności. Po­

materiału dźwiękowego, a w konsekwencji, auto­

jawiała się nie wiadomo dlaczego i nie wiadomo

jak. Często była pomocna w sytuacjach kryzyso­

nomizacji procesu twórczego w czasie rzeczywi­ stym należy szukać w fascynacji kompozytorów/

wych, ale zasadniczo wiązało się z nią przekona­ nie o dużym stopniu ryzyka.

terminowana rzeczywistości. W obrazie świata

muzyków samą zmianą, możliwością niezde­

przedstawianym przez współczesną naukę kła­ Warto przy tym zauważyć, że na ogół w kręgu dzie się nacisk na ruch i energię. W takich wa­ kultury europejskiej pojęcie „twórczości” wiązało runkach kształtują się nowe struktury poznawcze się z siłami nadprzyrodzonymi. Jak przytacza w jed­ pozwalające na widzenie świata i myślenie o nim nej ze swoich prac Zofia Lissa, jeszcze w słowni­ w kategoriach zmiany. kach języka polskiego z początku XIX wieku termin twórczość odnosił się do kreacji boskiej. Człowie­ 13. W drugiej połowie XX wieku pojawiają się kowi pozostawała robota rzemieślnicza. kompozytorzy, których zamierzeniem nie jest kon­

9.

struowanie struktur dźwiękowych, odtwarzanych

10. Improwizacja swobodna/intuitywna pojawiła się w Europie w drugiej połowie XX wieku jako niezależna, autonomiczna metoda twórcza, gdy zrezygnowano z idealistycznego paradygmatu w systemach myślenia. Wiek XX przyniósł zmiany w spojrzeniu na świat. Już poczynając od teorii względności, nowy obraz świata zaczął coraz bar­ dziej oddalać się od tradycyjnego wyobrażenia na temat jego kształtu i formy. Odkrycia mecha­ niki kwantowej, zmiany związane z procesualnym myśleniem o świecie, przekonaniem o bra­ ku nieruchomych przedmiotów, nieustannym

ruchu w świecie subatomowym, zaakceptowanie (a przynajmniej nieodrzucanie) tezy Henri Berg­ sona o tym, iż zmiana jest substratem rzeczywi­ stości, spowodowały, że świat w oczach artystów nabrał nowych kształtów. 11.

Zmieniający się, nowy obraz świata oraz

następnie przez instrumentalistów (bardziej lub mniej wiernie). Kompozytorzy chcą konstruować systemy emergentne, które będą generowały nie­

przewidziane efekty dźwiękowe. Pojawia się aleatoryzm - muzyka przypadku.

14. Pod koniec lat 60. Karl Heinz Stockhausen prezentuje światu „partytury intuitywne". Są to teksty, które mają za zadanie pobudzić intuicję wykonawców i sprowokować ich do tworzenia muzyki w czasie rzeczywistym, w momencie

występu scenicznego. Instrumentaliści zyskują niespotykaną w dziejach muzyki europejskiej au­

tonomię, to od nich bezpośrednio zależy dźwię­ kowa forma utworu. Stockhausen daje im tylko pozadźwiękowe wskazówki słowne. Między nimi jest słynny postulat „niemyślenia”.

nowe, dostosowane do tego świata struktury po­

15. Równocześnie w Wielkiej Brytanii rozwija się scena free improvisation, której ikoniczną posta­

znawcze odegrały niebagatelną rolę w powsta­

cią jest Derek Bailey - gitarzysta i autor książki

waniu awangardy XX wieku. Musiały mieć swoje

lmprovisation - its Naturę and Practice in Musie. Równie ważny dla rozwoju swobodnego impro­ wizowania jest brytyjski zespół AMM. Dla tych

odbicie w dziełach artystycznych. Analizy dzieł

muzycznych często pomijają ten zewnętrzny, pozadźwiękowy element twórczości. Jak pisała Lissa, dotychczasowy model pracy naukowej nad muzyką: nie szukał ścisłych związków przyczynowych po­ między zjawiskami muzycznymi a heteronomicznymi w stosunku do nich zjawiskami życia spo­ łecznego (...) ogólnokulturalnego; nie opierał się na założeniu, że ogół zjawisk kultury muzycznej zostaje wyznaczony, zdeterminowany kompleksem czynników pozamuzycznych, a tym samym nie szu­ kał wyjaśnień, na jakich drogach ta determinacja dochodzi do skutku.

85

muzyków inspiracją do grania są dźwięki współ­ grających. Powstająca w czasie kompozycja nie potrzebuje już żadnych zewnętrznych dyspozycji.

Tak o tym zespole pisał Cornelius Cardew, kla­ sycznie wykształcony kompozytor, który dołączył do zespołu w roku 1965: Muzyka AMM jest czystą formą improwizacji ope­ rującą bez jakiegokolwiek formalnego systemu czy ograniczeń. (...) Muzyka ta dopuszcza wszelkie dźwięki choć członkowie zespołu mają określone preferencje. Otwartość na totalność dźwięków

implikuje tendencję odchodzenia od tradycyjnych struktur muzycznych w kierunku nieokreśloności formalnej. „Nieformalne dźwięki" maję władzę nad naszymi reakcjami emocjonalnymi, której dźwięki .formalne’ nie posiadają.

sumą części składowych, czuły na okoliczności, na kontekst sytuacyjny, który de facto jest jego

najważniejszym czynnikiem determinującym. Improwizacja swobodna, zespołowa, niewychodząca od strony materiałowej, czyli od przygo­ 16. Historycznie rzecz biorąc, w muzyce impro­ towanych uprzednio materiałów dźwiękowych wizacja do XX wieku była co najwyżej elemen­ (zarówno przygotowanych już w formie fenome­ tem, który miał „koloryzować utwór". Ideałem nów dźwiękowych, czyli przećwiczonych zagry­ wek („gotowców"] czy też tylko „pomysłów"), jest było raczej jak najwierniejsze wypełnianie zale­ ceń kompozytora i próba jak najdokładniejszego czyniona najprostszymi środkami wynikającymi zrealizowania jego wizji. W czasach odpowia­ z rozwoju sytuacji, czyli równocześnie do niej dających takiemu tworzeniu muzyki (do końca najlepiej pasującymi. Konsekwentnie rozumu­ XIX w.), dominowało również przekonanie, że jąc, moglibyśmy powiedzieć, że sytuacja sama świat, który nas otacza, musi mieć swój idealny się warunkuje i ustanawia, gdyż jej elementy na odpowiednik. O realności tego odpowiednika siebie wzajemnie oddziałują. Czyli utwór „sam mocno dyskutowano, ale w jakiś sposób za­ się stwarza", co oczywiście jest przenośnią, ale wsze zakładano jego istnienie. Sposób działania, oddaje sedno tego rodzaju działania. Po prostu w przypadku tworzenia muzyki, odzwierciedlał nikt z twórców zaangażowanych w swobodną te przekonania. Utwór muzyczny był identyfiko­ kreację/improwizację kolektywną nie prowadzi wany bardziej z ideą, która urodziła się w gło­ zespołu, nie kieruje rozwojem sytuacji, nie „dy­ wie kompozytora (sposób jej .urodzenia się" to ryguje” grą zespołu, a jedynie każdy z muzyków osobna kwestia), niż z konkretnym wykonaniem reaguje na zachodzące zmiany, które z kolei są dźwiękowym. Jeszcze w XX wieku Adorno twier­ efektem tych reakcji. dził, że to partytura jest muzyką, bardziej niż konkretna, fenomenalna forma dźwiękowa. Inny­

mi słowy: w wykonawstwie muzyki ideałem było

wierne odtworzenie „programu" stworzonego przez kompozytora. 17. Zakwestionowanie istnienia świata idei, przyjęcie procesualnego obrazu rzeczywistości, z Bergsonowskim paradygmatem zmiany jako substratu dla tego, co istnieje, spowodowało zmianę myślenia o tworzeniu muzyki. Kompozy­ torzy tacy jak Cage czy Stockhausen nie chcieli ściśle determinować działań instrumentalistów. Woleli być katalizatorami niż wyznaczać ścieżki kreacji muzycznej. Następowała emancypacja instrumentalistów, którzy z interpretatorów sta­ wali się autentycznymi twórcami dźwiękowego obrazu. Część z nich zakwestionowała koniecz­ ność wcześniejszego przygotowywania utworów w jakiejkolwiek formie i postaci. Stwierdzili, że należy raczej przygotować umiejętność reakcji na nieprzewidywalne działania współgrających, co pozwoli na kolektywne „komponowanie" mu­ zyki w czasie rzeczywistym. Na scenie pojawili się improwizatorzy.

19. Przy swobodnym improwizowaniu wszelkie utarte wzorce działania oraz utarte oceny sposo­ bów działania tylko przeszkadzają w spontanicz­ nym tworzeniu. Praktykując swobodną kreację/ improwizację, wracamy do źródeł praktyk twór­ czych. Nie posługujemy się utartymi ścieżkami stylistyk i metod wypracowanych w dziejach dzia­ łalności muzycznej, lecz swobodnie korzystamy

z wszelkich możliwości wydawania dźwięku, jakie

oferują nam instrumenty. Bez żadnych ustaleń dotyczących tego, „jak się powinno" i „jak należy". Jesteśmy częścią natury rozwijającej się sytuacji, dlatego nie możemy wykonać żadnego błędne­ go ruchu/dźwięku, gdyż wszystkie ruchy/dżwięki wykonywane spontanicznie są częścią natury tej sytuacji, powstającego zjawiska dźwiękowego. Każda nasza reakcja, każdy dźwięk przez nas wy­ dany, idealnie dopasowuje się do rozwijającej się sytuacji, gdyż przez tę sytuację jest tworzony. Nie wykonujemy go z zewnątrz, pochodzi on faktycz­ nie z głębi natury powstającego utworu. Improwizator jest całkowicie dopasowany do okoliczności, do sytuacji, w której przemianie uczestniczy. 20.

18. Zespół improwizatorów jest jak system emergentny, generujący efekt niebędący jedynie

Swobodne, kolektywne improwizowanie mu­

zyki nie polega na przestrzeganiu jakichkolwiek „reguł", gdyż w tym działaniu nie ma ustalone-

86

MUZYKA

go algorytmu. Algorytm rozwoju utworu impro­

statycznego algorytmu, to znaczy poszczególnych

wizowanego jest dynamiczny i jego rozwój jest uzależniony od czynników go kreujących, od

kroków, których wykonanie gwarantuje pojawie­

biorących udział w procesie muzyków. Oni sami zaś są również dynamicznymi algorytmami, rea­ gującymi na zmiany w świecie, wciąż się też sami zmieniają.

nie się pewnego, powtarzalnego efektu. Zatem jednym z warunków koniecznych do zaistnienia możliwości improwizowania swobodnego wydaje się przekroczenie utartych schematów działa­ nia, struktur poznawczych dających się zapisać

w postaci algorytmu, co implikuje stwierdzenie, 21. Spontaniczne improwizowanie odbywa się, iż improwizowanie związane jest ze specyficz­ nym, niecodziennym w naszej kulturze stanem zgodnie z tym, co zasygnalizował Stockhausen umysłu, pozwalającym na działanie nieschema(aczkolwiek, niestety, nie rozwinął tematu), tyczne i niestandardowe. w stanie „niemyślenia". Innymi słowy, jest to dzia­

łalność niedyskursywna, pozostająca poza racjo­ nalnym myśleniem i jako taka wymagająca stanu umysłu, który osiąga się podczas praktyki medy­

fot. Krzysztof Penarski

tacji. Zatem podczas improwizowania nie myślimy w rozumieniu przeprowadzania rachunków/ kombinacji myślowych, a poddajemy się wystę­ pującym okolicznościom, intuicyjnie adaptując się do ich ruchu i przemian wraz z nimi nastę­ pujących. Uwaga, którą należy w takiej sytuacji dysponować, to uwaga ekstensywna (w miejsce

25. Co ma wspólnego tak rozumiana metoda twórcza z przyszłością? Dlaczego tego typu my­ ślenie miałoby stać się wyznacznikiem działania artystycznego, choć pewnie i nie tylko, w przy­ szłości? Dlaczego muzyka przyszłości miałaby być muzyką improwizowaną?

24. Jednym z gorących tematów futurologicz­ nych, który angażuje najznamienitszych naukow­

intensywnej, która towarzyszy np. skupianiu się,

ców i wizjonerów, jest problem związany z po­

natężeniu uwagi itp.).

wstaniem sztucznej inteligencji i jej stosunku do

ludzkości. Takie autorytety jak Stephen Hawking Podsumowując tę część, można powiedzieć, czy Elon Musk przestrzegają przed Al, które może się okazać „naturalną" konkurencją dla homo sa­ że spontaniczne improwizowanie muzyki jest piens, a biorąc pod uwagę jej możliwości rozwoju, działalnością, której nie można zapisać w postaci 22.

87

25. Odkładając na bok apokaliptyczne wizje, warto się zastanowić nad taką kwestią: gdy na świecie pojawią się i staną się powszechne in­

teligentne roboty, które dzięki swym mocom obliczeniowym będą „myślały" szybciej i działały bardziej precyzyjnie od człowieka, co pozostanie typowo ludzkie, co byłoby niedostępne dla inte­ ligencji maszynowej?

26. W odniesieniu do sztuki można by to pyta­ nie zadać w następujący sposób: co sprawi, że działalność artystyczna nie będzie możliwa dla myślących robotów? Jaki element na przykład

i wysublimowanych algorytmów niezwykle sku­ tecznie i z prędkością dla ludzi nieosiągalną. Będą to perfekcyjni wykonawcy zadań nawet najtrudniejszych i najbardziej skomplikowanych, pod warunkiem oczywiście, że zadania te będą miały dokładnie opracowaną ścieżkę ich realiza­ cji. Zniknie wiele obecnie popularnych zawodów, szczególnie w dziedzinie usług i świadczenia czynności mechanicznych; w ich wykonywaniu ludzi zastąpią maszyny, co zresztą już się dzieje. 29. Lecz wszystkie te istoty będą działały według algorytmów statycznych, powtarzalnych. Będą

wcześniej zaprogramowane, nauczone sposobów działania, standardów reakcji i schematów aktyw­ ności. Czy będą potrafiły komponować i wykony­ aktywności muzycznej będzie dla nich niedo­ wać muzykę? Już potrafią! Aby sprawdzić, wystar­ stępny? czy poszukać na YouTube muzyki komponowanej przez komputery. Bogactwo form i brzmień zadzi­ 27. Odpowiedzią tyleż ogólną, co uniwersalną wia. A w zasadzie dlaczego? Przecież jeśli „coś" wydają się działania niestandardowe, tworzone (w tym wypadku, każdy określony gatunek muzy­ ad hoc, bez wcześniejszego ich przygotowywania ki) ma jakieś reguły, to można się tego nauczyć, i niebędące efektem prostej rekombinacji wcześ­ a co za tym idzie, można to powtórzyć. niej przygotowanych algorytmów. 50. Wobec perfekcyjnego realizowania przez Świat wkoło nas zapełni się szybko i precy­ istoty elektroniczne/roboty/AI zaprogramowa­ zyjnie myślącymi maszynami, które będą działa­ nych, wcześniej obmyślanych i przygotowanych

28.

ły według nawet najbardziej skomplikowanych

działalności

88

różnego

rodzaju, w

przyszłości

fot. Krzysztof Penarski

również następcą, który - być może - wyeliminu­ je swoich przodków.

MUZYKA w cenie będą działania i aktywności o charak­

rzecz biorąc - rozrywkowym. Brzmienie orkiestr

terze nieprzewidywalnym. Wartości nabierze to, co nieokreślone, czego nie można przewidzieć, a co za tym idzie, wcześniej przygotować. W mu­

symfonicznych wcale nie musi zniknąć (pytanie raczej brzmi, czy ostaną się orkiestry), tak jak

zyce kwestie biegłości technicznej, będące prze­ cież i teraz obiektem podziwu, staną się mało istotne, gdyż żaden człowiek w wirtuozerii po­ sługiwania się instrumentem nie będzie mógł

i romantyczne formy muzyczne. W mojej opinii te wszystkie zjawiska będą stanowiły olbrzymi zbiór muzyki użytkowej.

34. W przyszłości ludzkość uwolniona od koniecz­ ności ciężkiej pracy, wykonywania powtarzalnych czynności (tym zajmą się roboty) zwróci swoją robotem. Zainteresowaniem będą się cieszyć uwagę na to, co niepowtarzalne, jednorazowe, performance’y całkowicie nieoczekiwane, co do nieoczekiwane i „niewymyślalne". Innymi słowy, których treści i kształtu nie będzie można nic zwróci uwagę na działania wykraczające poza wcześniej powiedzieć. standardowe schematy aktywności, przekracza­ 31. Twierdząc, iż muzyką przyszłości będzie mu­ jące ustrukturyzowane schematy poznawcze i za­ pisane w algorytmach modele działania. Zwróci zyka improwizowana - jeszcze raz podkreślam uwagę i zacznie pożądać muzyki, której nie da się nie chcę powiedzieć, że będzie to ten rodzaj przewidzieć, która nie została wcześniej wymyślo­ fenomenów, który obecnie jest kojarzony z tą na i przygotowana, ale która powstanie „tu i teraz", „etykietą". Nie mam pojęcia, jak będzie brzmiabędzie efektem okoliczności, konkretnego, jedno­ ła taka muzyka i w zasadzie, zarówno teraz, jak razowego kontekstu sytuacyjnego. i w przyszłości, to będzie jej wyznacznikiem -

równać się na przykład z dwudziestopalcym

nieokreśloność. Jej postać fenomenalna, brzmie­ niowa będzie uzależniona od instrumentarium, które może za jakiś czas być zupełnie niepodob­ ne do obecnie istniejącego, a jej formy i struktury z założenia będą powstawały ad hoc i będą całko­ wicie niepowtarzalne i nieprzewidywalne.

35. Muzyka improwizowana jako taka przed ak­ tem improwizowania nie istnieje. 36. W świecie, w którym perfekcyjność wykona­ nia wcześniej obmyślonych działań i przedmio­

tów stanie się oczywistą codziennością, brak pro­ Takie działanie u ludzi będzie tym bardziej gramu i aktywność ad hoc będą na wagę... już nie wiadomo czego (złoto spowszednieje). możliwe i prawdopodobne, że otoczeni maszy­

32.

nami perfekcyjnie wykonującymi obmyślone wcześniej czynności zaczną wręcz gorączkowo poszukiwać metod i strategii rozwoju zdolności improwizatorskich, które możemy nazwać me­ todami czy strategiami twórczej adaptacji. Twór­ czej, gdyż będzie to adaptacja do okoliczności nieoczekiwanych, nieprzewidywalnych. A te oko­ liczności staną się, wobec nowej rzeczywistości,

najbardziej poszukiwanymi, gdyż to w reakcji na nie będzie się spełniało człowieczeństwo = to, co odróżni człowieka od zaprogramowanej, choćby w sposób najbardziej wyszukany, maszyny zdolność do improwizowania. 33.

Komputery i roboty będą komponować mu­

zykę, jak również ją perfekcyjnie wykonywać.

Nie ma żadnych wątpliwości, że będzie popyt na tego rodzaju działanie, na słuchanie muzyki neo-

barokowej, neoromantycznej itd. Zawsze tego

typu działanie imitacyjne znajdzie zastosowanie, chociażby w przemyśle filmowym czy ogólniej

89

37. Umiejętność tworzenia i przeżywania nie­ oczekiwanej i nieprzygotowywanej niepowta­ rzalności stanie się tym, co wyróżniać będzie człowieka.

JAN BIŃCZYCKI

INFLO FUTUROLOGU

MARCINA PRYTA

„No Futurę” kojarzone przede wszystkim z Sex Pistols stało się hasłem grupy pokoleniowej, a przynajmniej jej pewnej części, kontestującej teraźniejszość i to, co się z niej na zasadzie konieczności musi wyłonić. Punk, rozumiany jako nurt kulturowy, wciąż przecież żywy, wyraża swoje niezadowolenie z przyszłości, która miała się nie pojawić, choć najwyraźniej następuje, być może nawet czarniejsza niż ta, którą przewidywano.

Przyszłości miało nie być Przyszłości miało nie być. Okazało się, że jednak

wołuję twórczość literacką Marcina Pryta, łódz­ kiego poety, wokalisty kilku grup muzycznych i animatora kultury.

była i nadal się wydarza, a hasło .No Futurę" wy­

krzyczane czterdzieści lat temu przez Johnny ego

Rottena (Johna Lydona) weszło do popkulturowego kodu, zostało spetryfikowane i okrojone do najbardziej trywialnego znaczenia. W cieniu krótkiej (ale intensywnej) kariery grupy Sex Pi­ stols, całkowicie poza zainteresowaniem mediów rozwijała się fascynująca kultura punk. Zaczęło się od prostej zabawy w.niegrzecznego rock and roiła", a skończyło na eksperymentach artystycz­ nych i odrębnej literaturze. Teksty zespołów punkrockowych można przystawiać do najważniej­ szych ruchów awangardowych XX wieku na czele

z futuryzmem, zaś prognozy ich autorów okazują się niekiedy boleśnie trafne. Jako przykład przy­

Pryt jest autorem tekstów i wokalistą zespołów

19 Wiosen, 11, Tryp oraz Niebiescy i Kutman. Opublikował tom poetycki Szpital Heleny Wolf,

a także pojedyncze teksty, między innymi w mie­ sięczniku .Lampa" i fanzinach. Od wielu lat orga­ nizuje wydarzenia artystyczne z cyklu Kosmopolitania1 , ta ostatnia aktywność stanowi istotną część jego działalności. To odprysk punkowej praktyki, która z zespołów i wydawnictw czyni parainstytucje działające na rzecz idei. Kosmopolitania dopełnia treści prezentowane w poezji i działal­ ności muzycznej, jest realizacją właściwego kul­ turze punkowej postulatu D.I.Y. (Do It Yourself), ale także jedynym elementem stricte politycz­

LITERATURA nym. Pryt wraz ze współpracownikami propaguje kosmopolityzm rozumiany jako idea szersza niż

Dla łódzkiego poety futurologia to podstawowy obszar poszukiwań. Diagnoza współczesnej mu

jedynie zrzeczenie się silnej tożsamości narodo­

rzeczywistości spaja się w jedno z bliskimi i dal­ szymi konsekwencjami codziennych poczynań i wyborów moralnych. Z europejskimi awangar­ dami łączą go świadome nawiązania (tak jak wydanie płyty Wędrówka Ludów w stulecie pub­ likacji Manifestu Futurystycznego Filippo Tommaso Marinettiego na łamach „Le Figaro"), ale także bardziej pośrednie więzi. Przede wszyst­ kim wyzwanie rzucone literackim konwencjom i przyzwyczajeniom odbiorców. Rzeczywistość (w tym językowa) stanowi zbiór klisz, zapożyczeń, osobliwy katalog gdzieś już widzianych obrazów, dźwięków, emocji, które „wypadły z roli", uległy rekombinacji, w nowych kontekstach drażniąc, zaskakując, rozbijając przyzwyczajenia. W wy­ wiadzie dla „Gazety Wyborczej" objaśniał swoją

wej. Wydarzenia i towarzyszące im jednodniówki służą promowaniu niszowych zjawisk kultural­ nych, postaw anarchicznych, odrębnych, przypo­ minaniu o intelektualnych walorach działalności kontrkulturowej2. czy wiesz, że przestrzeń i czas/ razem z poranków oślepieniem/ robią tym blaskiem wśród nas/ nie­ obliczalne spustoszenie./ jeszcze się pewno nie domyślasz, że/ oddychając tlenem/ naprawdę/ jesteś coraz bliżej/ tego, co nazywa się ostatnim tchnieniem/ ach i jeszcze jedno: kolejne kroki/ któ­ re stawiasz do przodu/ praktycznie posuwają cię w mroki/ zapadniętego grobu/ odkrycie spisku do szpiku przenika/ chciałbym byc w chwili/ tonięcia Bałtyku/ słońca zniknięcia i poszerzenia/ czarnych dziur żeby to sprawdzić/ ale rozumiem, nie ma na to szansy/ niech będzie tylko/ woda i chleb/ jesz­ cze bateria/ by muzykę włączyć/i tańczyć, tańczyć/ tańczyć, tańczyć/ naprawdę jestem za światem bez granic/ niezakreślonym cyrklem/ lecz muszę być za paliwem nuklearnym/ wystrzeliwującym w kosmiczny obłęd/ muszę być za katastrofą/ za wyrównanymi rachunkami/ za dziwną miną przed ekranem/ kiedy wiadomo, że nic już nie ocali (...)*.

Tekst do utworu Cezar Zero z najbardziej spójnej, domykającej wczesne etapy twórczości płyty Po­ żegnanie ze światem grupy 19 Wiosen to jeden z kilku charakterystycznych dla Pryta wierszy

manifestów służących prezentacji własnego pro­

jektu literackiego i dyscypliny etycznej. Wszystko, co napisał, ufundowane jest na paradoksalnym

sprzężeniu - nihilizm łączy się z nawoływaniem

do moralnej odnowy, ateizm z wątkami quasi-religijnymi, rejestry „wysokoliterackie" z popkulturowymi, świadoma kreacja literacka z zabiega­ mi, które przywodzą na myśl „literaturę naiwną"

czy „poetycki art brut".

autorską poetykę: Taki język jest nie tylko w książkach i piosenkach. ATV? Radio? Sieć i facebooki, twittery, a komenta­ rze anonimów? Ten cały jad. Wydaje mi się, że cie­ kawie jest móc sprawdzać, jak wyglądałyby stan­ dardowe rzeczy, kiedy przestaną być standardowe. Także szyki zdań. Literatura klasyczna jest już dla wielbicieli, tak jak są nisze z fanami Beli Lugosiego. Dzisiaj, żeby coś się skrzyło, musi być już nawet nie elektryczne, lecz elektroniczne, w pięciu kanałach, a do tego brudne, zmiksowane z jakimś ambientem ze złomowiska. W tekstach, które piszę, nie ma rytmu i rymu, coś naturalnie się przesuwa. Mam brak koordynacji rytmicznej i wewnętrzne zapa­ ści, i takie są moje literki. Zdarzało mi się napisać normalne teksty, ale były w moim przekonaniu tak brzydkie, że musiałem je po swojemu upiększyć. Zresztą wydaje mi się, że jeszcze bardziej chciał­ bym to wszystko, co robię, zdewastować, jeśli ma

mnie to wyrażać i dawać satysfakcję4.

„Docieramy już do granicy/ Zaraz ją przekro­ czymy/ Dziękujemy ci „Infi"/ Wszystko leci su­

per super" - to fragment tekstu do utworu Infi

z najpełniej oddającej fenomen twórczości Pryta

Etos i język Nagromadzenie sprzecznych sygnałów oraz hi­ steryczna intensywność artykulacji składają się

na punkowy idiom. Przy czym punk nie jest dla Pryta jedynie zasobem tematycznym czy polem

i stowarzyszonych z nim muzyków grupy 19 Wio­ sen płyty Pożegnanie ze światem5. „Infi" - to jed­ no z „zawołań" grupy. Pojawia się w tekście, ale też na plakatach, t-shirtach i w komunikatach adresowanych do słuchaczy. Neologizm można

estetycznej inspiracji, ale rodzajem dyscypliny, wyznacznikiem etosu. Inni artyści związani z kul­ turą punkową z reguły malują przyszłość w czar­

uznać za skrót od łacińskiego infinitas - nieskoń­

nych barwach, zwykle ich refleksja ogranicza się do rychłej apokalipsy, która będzie oczywi­

za wysoką, stanowiącą centralny element cywi­ lizacji, oraz kontrkulturę - kojarzoną z margine­

stą konsekwencją tego, co dzieje się „tu i teraz".

sem, ulicą, punkowym sguatem, przestrzeniami

91

czoność. Infi zawiera w sobie dwa porządki, dwie

kultury - tę powszechną i tradycyjną, uznawaną

autonomicznymi, od których nie oczekuje się

go lub Władymira Majakowskiego. Podstawową różnicą jest stosunek do tradycji - u futurystów zdecydowanie wrogi, u Pryta zniuansowany. Po­ dejmując dyskusję z estetyką futurystów w kil­ Pryt jest też w pewien sposób „pisarzem lu­ kadziesiąt lat po ich wystąpieniach, staje się dowym". Mimo kompetencji kulturowych i sil­ poniekąd kontynuatorem tradycji awangardy, nie zaznaczonej warstwy intertekstualnych opiekunem jej dziedzictwa. Drugą podstawową odniesień stawia się często w pozycji naiw­ różnicą jest zastąpienie futurystycznego kultu nego obserwatora, który komentuje rzeczywi­ agresji i biologizmu bezwarunkowym pacyfi­ stość, używając karkołomnego, nieistniejącego zmem. Z futuryzmem łączy go przede wszystkim strategia dynamicznego obrazowania, u Pryta rea­ lizowana poprzez kolażowość, naprzemienne uży­ Diagnoza współczesnej mu rzeczywistości spaja wanie mikro- i makroskali, się w jedno z bliskimi i dalszymi konsekwencjami mieszanie „wysokich" i „ni­ codziennych poczynań i wyborów moralnych. skich” konwencji. W niektó­ rych utworach 19 Wiosen widać też charakterystycz­ ną dla sztuki futurystycznej jednoczesność nakłada­ w zrytualizowanym dyskursie publicznym jących się na siebie obrazów. I znów - nie jest języka. Styl, którym posługuje się poeta, ufun­ to maszyna przedstawiona w ruchu, ale, jak na dowany został na paradoksie i dopuszczal­ przykład w National Geographic. współczesny na­ ności błędu. Wspomniane przez niego w wy­ tłok informacji, zapożyczonych skojarzeń, kultu­ wiadzie dla „Wysokich Obcasów" wewnętrzne rowych memów: zapaści przybliżają wiersze do mowy potocz­ i teraz patrzę na neon na Picadilly/ Krzyż na górze nej. W tekście do utworu Błyskawica wers w Czarnogórze/ reflektor skutera rozbity w wiosce włoskiej/ światła Dakoty na Tempelhoffie/ proce­ „...Obracam głowę w stronę czarnego koloru nie­

udziału w dyskursie publicznym (lub często go utrudnia).

ba’6 przywodzi na myśl język stricte użytkowy,

fragment policyjnego lub wojskowego raportu. W połączeniu z pojawiającymi się zwłaszcza

najstarszych utworach wyrażeniami ze stylu urzędowego oraz kolokwializmami wywołuje efekt kolażowości, szumu informacyjnego: Jestem wewnątrz. W sumie spodziewałem się, że nic nie będzie widać (...) w głowie powiększa się luka, a za chwilę proszę państwa już pustka’7.

w

sje z obrazami Matki Boskiej/ noc mi nie mówi Sao Paulo z lotu ptaka nocą/ na wystawie zdjęć „Natio­ nal Geographic’ w łódzkim parku/ z gazety wiem, ze przez o biegun walkę/ kryć się na Grenlandii nie ma sensu/*.

zapożyczonymi

Przyszłość, która dzieje się teraz Próba ujęcia twórczości Pryta w wygodne, lecz

wąskie ramy literaturoznawczej identyfikacji z nurtami futuryzmu, na przykład wedle uznanej za „kanoniczną" (a przez to najbardziej poręczną) formuły Artura Hutnikiewicza, skazana jest na niepowodzenie8. Teksty łódzkiego poety równie wiele łączy, co dzieli z twórczością Marinettie-

Wzorem Marinettiego spogląda w przyszłość, także tę, która „dzieje się teraz". Zamiast jednak

stawiać się w pozycji apostoła nowoczesności,

przyjmuje rolę komentatora próbującego oca­ lać człowieczeństwo w momencie cywilizacyjnej apokalipsy. Przyszłość maluje w ponurych bar­ wach. Najbardziej apokaliptyczny z jego zespo­ łów, Tryp, nawiązuje do zjawiska migracji jako motoru nieuchronnej zmiany cywilizacyjnej. Zbudziłem się w nocy przerażony/ Na płucach usiadły mi dwie zmory/ Chuchały w oczy nieświe­ żym oddechem/ Ich wizyta nie przeszła bez echa/ Nie rozumiałem od razu przekazu/ Zbyt długo w życiu słuchałem rozkazów/ Jedna przez dru­ gą wrzeszczały do ucha/ Ich wizyta nie przeszła bez echa/ Przeprowadzisz martwych przez morze żywe/ Tak jakby przechodzili przez kałużę/ Lecz niech nie osiedlają się nad brzegiem/ Muszą iść dalej, głębiej/ Dopiero kiedy przejdą kilkanaście

92

LITERATURA cieśnin/To mogą się osiedlić (...) Niebawem wiel­ ka wędrówka ludów/ Długo wyczekiwana zamia­ na miejsc/ W Moskwie na Kremlu wielki totem/ W Berlinie chińczyk przejmie ster/ W Nowym Jor­ ku mega mekka/ Ściana płaczu w Częstochowie/

jego literackim powodzeniem. Przedstawicie­

le awangardy futurystycznej tworzyli wiersze zainspirowane konstrukcjami i możliwościami

Tokio dzięki Masajom większe/ W Sydney rządzić

maszyn, Pryt fetyszyzuje popsute urządzenia, zbrukaną materię i zakłócenia w kanałach ko­

będą Sikhowie/10.

munikacji. Ignorując ogłoszoną przez krytyków

W ostatniej zwrotce okazuje się,

że wizja globalnego exodusu, wy­ wołana przez zmory, jest nocnym

koszmarem osadzonego w repre­

To pisana dziś poezja z przyszłości, która nie mogła się udać, choć ma dopiero nastąpić.

syjnej instytucji (w szpitalu psy­ chiatrycznym? W więzieniu?). To nie wizja kuszących zmian, ale

możliwość zawieszona pomiędzy proroczą wizją a halucynacjami. Bardziej dosad­

i historyków literatury muzealizację awangardy,

ny komentarz w sprawie nieodległej przyszłości

wyciągnął futuryzm z dostojnych gablot i posłu­

pojawia się w Martwych Korpusach 19 Wiosen:

żył się nim, pomijając powstałe przez lata pęk­

wszędzie widzę martwe korpusy/ wszędzie widzę wojska zombie./ na ulicy, gdy jadę autobusem.../ żałuję, że nie mam bomby/ dzień zmarłych tutaj trwa cały rok/ ale z fajerwerkami żołnierska fiesta/ jest raz na miesiąc, gdy wpływa żołd./ i miasto wte­ dy to już naprawdę cmentarz/11.

Destrukcja napędzana przez niezdefiniowany, ale opresyjny system musi się skończyć nieuchron­ ną katastrofą. Człowieczeństwo traktowane jest jako wartość pod warunkiem, że zostanie oddzie­ lone od uwikłań w panujący porządek. Zagłada zachwyca na poziomie estetycznym. Płyta Gettokosmos duetu 11 (tworzonego wraz z Pawłem Cieślakiem), najbardziej radykalny projekt ze

nięcia, odkształcenia, pokoleniowe różnice. To pisana dziś poezja z przyszłości, która nie mogła

się udać, choć ma dopiero nastąpić. Punkowy idiom Pryta nijak ma się do tego, co

zwykło się powszechnie uważać za punk. A za­ razem jest jednym z najbardziej punkowych pro­ jektów literackich. Paradoks stanowi naczelne prawo każdej z awangard.

Przypisy: 1 2 3

wszystkich grup Marcina Pryta, rodzaj awangar­ dowego słuchowiska poetyckiego, zaczyna się

4

od zapętlonej frazy „Państwo umarło”. Tekst po­

święcony odzyskaniu osobistej wolności kończy się słowami „Witajcie w nieskończoności"12. Ten pomysł wykorzystano na drugiej płycie Dziwo, którą zamyka kolekcja przewin ludzkości, prze­

5 6 7 8

M. Pryt, Szpital Heleny Wolf. Warszawa 2006. Por. http://kosmopolitania.blogspot.com (dostęp: 12.12 2017). M. Pryt, Cezar Zero, z płyty grupy 19 Wiosen Pożegnanie ze światem.Warszawa 2010. Ostatnio pracujqca niedziela, z Marcinem Prytem rozma­ wia Anna Dziewit, http//www.wysokieobcasy.p(/wysokie-obcasy/1,968 56,8116777,Ostatma_pracujaca_niedziela html (dostęp: 12.12.2017) 19 Wiosen, Infi. Pożegnanie ze światem. 19 Wiosen, Błyskawica, z płyty Pedofil. Łódź 2007 M. Pryt, Nowy Jork 2042, Szpital Heleny Wolf, s. 28. Por. A. Hutnikiewicz, Od czystej formy do literatury faktu. Warszawa 1995, s 114-118. 19 Wiosen, National Ceographic. z płyty Cinema Nautura, Wrocław 2014. Tryp. Wędrówka Ludów. Kochanówka, Łódź 2011. 19 Wiosen. Pożegnanie ze światem, Martwe korpusy. 11, Preludium/Państwo umarło, płyta Cettokosmos, Wroc­ ław 2011. 19 Wiosen, Cesarstwo Zwierząt.

platana monotonną deklamacją słów „To wszyst­ ko". Najnowsza płyta zespołu 19 Wiosen15 zawie­ ra w sobie wyrażone niemal explicite postulaty posthumanizmu. Utwór Hau Hau to trawestacja współczesnej legendy o Łajce, opowiada o ko­ munikacji pomiędzy człowiekiem, zwierzęciem, maszynerią i kosmosem. Z kolei w Ptaszkach za oknem pojawia się problem rozumienia przyrody poprzez schematy kultury.

JAN BIŃCZYCKI - doktorant na Wydziale Filo­

Wszystko, co w lekturze poezji Pryta powoduje

logii Polskiej Uniwersytetu Jagiellońskiego, bi­ bliotekarz i dziennikarski wolny strzelec. Członek

dysonans, wzbudza podejrzliwość i niechęć, jest

zespołu Korporacji Ha! Art. Publikuje, gdzie się da.

93

9 10 11 12

13

DAWID JURASZEK

Przyszłość przez zseLone okulary:

rola literatury w dobie wyzwań klimatycznych

Twórczość literacka i filmowa sci-fi obfituje w obrazy dystopii, apokaliptycznych wizji Ziemi zniszczonej przez różnego rodzaju lokalne konflikty i katastrofy, czy też najazdy pozaziemskich cywilizacji. Warto w tym kontekście zwrócić uwagę na nurt w literaturze fantastycznej jakim jest cli-fi, opisujący katastrofalne skutki zmiany klimatu. Tematyka gatunku wydaje się wyjątkowo aktualna, jeśli chodzi o przyszłość naszej planety, a jej degradacja bardziej prawdopodobna ze względu na globalne ocieplenie niż inwazję obcych czy epidemię zombie.

Wobec wzrostu stężenia gazów cieplarnianych w atmosferze, a co za tym idzie globalnej tem­ peratury, przyszłość cywilizacji - z jednej strony zależnej od stabilności klimatu, z drugiej napę­ dzanej przez destabilizujące ten klimat paliwa kopalne - jest zagrożona1. Nieustanne działania, by wykorzystać i opanować przyrodę i jej zaso­ by, przynoszą groźne skutki uboczne, z którymi walka wymagać będzie zapewne dalszej mani­ pulacji ekosystemem, co z kolei grozi eskalacją

problemów2. Ludzka przemyślność może pomóc znaleźć rozwiązanie, ale równie prawdopodobne jest to, że przeważą ludzkie przywary, co sprowo­ kuje kolejne kryzysy5.

Według Amitava Ghosha, między skalą tych za­ grożeń a poziomem zainteresowania nimi w li­ teraturze istnieje niepokojący rozziew. „Gdzie znaleźć fikcję literacką poświęconą zmianie kli­ matu?" [tłum, własne - DJ.] - pyta indyjski au­

LITERATURA tor4. W artykule dla „The Guardian" oraz w pro­ mowanej przezeń książce The Great Derangement

Ghosh zwraca uwagę, że na łamach uznanych periodyków literackich zmiana klimatu pojawia

się prawie wyłącznie w kontekście literatury fak­

tu; powieści i opowiadania poruszające ten te­ mat są automatycznie relegowane do kategorii

fantastyki naukowej, z definicji nietraktowanej poważnie5. Tezy Ghosha, upublicznione w wyżej wymie­

nionych tekstach w 2016 roku, trafiły do szer­ szej świadomości publicznej rok później, kiedy amerykański dziennikarz David Wallace-Wells przywołał je w The Uninhabitabie Earth, głoś­ nym artykule o negatywnych konsekwencjach

zmiany klimatu, który odbił się szerokim echem6. Wallace-Wells cytuje odpowiedź Ghosha na py­ tanie, dlaczego literatura piękna nie zajmuje się

tematem: „dylematy i dramaty zmiany klimatu nie są po prostu kompatybilne z opowieściami,

które snujemy dla siebie o nas samych, zwłaszcza w powieściach" [tłum, własne - DJ.]7. W kontek­ ście całego artykułu Wallace-Wellsa, mającego

na celu uświadomienie czytelnikom skali proble­ mu, cytowane tezy Ghosha wypełniają przypisa­

ną im rolę: uświadamiają grozę sytuacji.

A jednak są one problematyczne. Otóż, opiera­ ją się na pewnych założeniach, których słabości trudno nie dostrzec. Powody są dwa. Po pierwsze, to, że problematyką zmiany klimatu i szerzej środowiska naturalnego zajmuje się li­ teratura faktu, nie oznacza, że dyskurs publiczny na tym traci ani że neguje to możliwość sięgania po środki rodem z literatury pięknej. By podać

jeden tylko przykład: Silent Spring amerykań­

skiej biolożki Rachel Carson z 1962 roku, książka non-fiction poświęcona szkodliwemu wpływowi

Po drugie, Ghosh wydaje się uważać, że tylko kiedy zmianą klimatu zajmuje się pewien rodzaj literatury pięknej, zwanej przez niego w cytowa­ nym artykule poważną lub mainstreamową, ma to wagę i znaczenie. Wskazując, jak wspomniano wyżej, że powieści poruszające tematykę zmiany klimatu kończą relegowane do kategorii literatu­ ry fantastycznej, ergo mniej poważnej, kontestuje tylko owo relegowanie, bez protestu akceptu­ jąc uznawanie literatury fantastycznej za mniej poważną. Tymczasem jeśli za jeden z celów po­ ważnej literatury uznamy dostrzeganie przez nią pilnych zmian i zagrożeń - o czym sam Ghosh wydaje się przekonany10 - to biorąc pod uwagę,

pestycydów na środowisko naturalne (do której nota bene artykuł Wallace-Wellsa został porów­ nany8), uważana za dzieło, które dało początek współczesnemu ruchowi na rzecz ochrony przy­ rody i, co więcej, które miało wymierny wpływ na poprawę sytuacji, zaczyna się od A Fable for Tomorrow, czyli baśni korzystającej z instrumen­

że w fantastyce naukowej motywy zagrożeń cy­ wilizacyjnych i ekologicznych poruszane są od zarania, a czytelników jej nie brakuje, odgrywa ona poważną i pozytywną rolę wżyciu jednostek i społeczeństw, z imprimatur uznanych periody­ ków literackich czy bez niego.

tarium przypowieści, sielanki, symboliki apo­

Powieści poruszających tematykę zmiany klima­ tu jedenaście lat wcześniej niż Ghosh domagał się brytyjski autor Robert MacFarlane, proroku­ jąc, że do zmiany klimatu wkrótce dołączy zmiana

kaliptycznej i poetyckiej aluzji, by pokazać, jak

będzie wyglądał dzień jutrzejszy, jeśli niszczenie

środowiska nie zostanie powstrzymane9.

95

kultury, a pisarzom coraz trudniej będzie unikać tematyki klimatycznej11. W ciągu kilku lat po ukazaniu się tekstu MacFarlanea popularność zaczął zdobywać termin cli-fi, czyli climate fiction: odmiana fantastyki naukowej, poświęcona zmia­ nom klimatycznym pod kątem nie odkrywania, a ostrzeżenia17. Od tamtego czasu gatunek ten rozwinął skrzydła i stanowi dziś jeden z przeja­ wów rosnącego zainteresowania zmianą klimatu i środowiskiem naturalnym w kulturze, od prozy, przez teatr, po poezję, a także w krytyce i teorii literatury15.

próbując uciec od podświadomego lęku o klimat, a zarazem gdy chodzi o realną groźbę ocieplania

no się nie zgodzić, że tematyka ta nie osadziła się jeszcze na dobre w kulturze. Dlatego warto

by zmierzyć się z nowymi wyzwaniami. Warto

się otaczającego nas świata, ludzka wyobraźnia okazuje się zawodna18. Warto też wytykać zanie­ chanie kinu, które ma możliwości, by dobitnie uświadamiać charakter zagrożenia bardzo wielu odbiorcom, lecz ucieka w inne tematy: głośne fil­ my fantastycznonaukowe ostatnich lat dotykają kwestii zmiany klimatu i załamania ekosyste­ mów, ale wykorzystują je wyłącznie jako tło (Bla­ de Runner 2049) lub wypaczają dla narracyjnego efektu (Pojutrze)19. Nie warto natomiast skupiać się, jak to czyni Ghosh, wy­ łącznie na wąsko rozumia­ nej literaturze definiowanej DO ZMIANY KLIMATU WKRÓTCE jako „poważna" i „uznana". DOŁĄCZY ZMIANA KULTURY. Przeciwnie: ponieważ to dzisiejsze młodsze poko­ lenia będą wystawione na największe zagrożenia A zatem cytowane wyżej dramatyczne pyta­ związane ze zmianą klimatu, powieści dla mło­ nie Ghosha ma już odpowiedź - fikcję literacką dzieży są być może najpoważniejszą obecnie me­ poświęconą zmianie klimatu znaleźć można na todą mentalnego przygotowania młodych ludzi półkach księgarń, na łamach czasopism i prze­ na czekającą ich przyszłość oraz, za ich pośred­ de wszystkim w domach czytelników. Nie jest nictwem, wywarcia presji na pokolenie ich rodzi­ to wprawdzie literatura tego rodzaju, którego ców, by o tę przyszłość lepiej zadbali. domaga się Ghosh, ale warto zapytać, czy jego definicja literatury .poważnej" nie jest zbyt elitaUkazanie załamania klimatu jako czegoś, co do­ rystyczna, a waga, którą przywiązuje do uznania tyka zwykłych ludzi w zwykłym świecie, i w przy­ danej tematyki przez te czy inne periodyki literac­ szłości najprawdopodobniej dotykać będzie kie, nie nazbyt wielka. Od powieści pióra takich w coraz większym stopniu, jest pilnie potrzebne, pisarzy jak lan McEwan14 i Margaret Atwood15 po jeśli chcemy jako cywilizacja świadomie zmie­ książki dla młodzieży pióra Sarah Holding, Saci rzyć się z przyszłością. Do biorących dotąd na Lloyd czy Julii Bertagny16, autorzy i czytelnicy już siebie to zadanie autorów literatury faktu dołą­ od dłuższego czasu poświęcają uwagę zmianie czają już twórcy prozy gatunkowej, a i literatura klimatu. Sam Ghosh wymienia poza wyżej wspo­ piękna zapewne wkrótce przestanie uciekać od mnianymi także Kurta Vonneguta, Doris Lessing, niewygodnych i budzących lęk wizji przyszłości. Cormaca McCarthyego i dodaje, że „niewątpliwie To właśnie w kontekście ekologicznych drama­ do tej listy można dodać wielu innych” - ale zara­ tów teraźniejszości i przyszłości Elizabeth Kolzem upiera się, że „literacki mainstream" jest po­ bert pyta: „Czy nie po to właśnie próbujemy spo­ dobnie nieświadomy kryzysu, co cała ludzkość17. glądać w przyszłość, by ujrzawszy czyhające tam niebezpieczeństwa, zmienić kurs i ich uniknąć?" Pomimo tego wyolbrzymienia, wynikłego nie­ [tłum, własne - DJ.]20 wątpliwie z troski i zaangażowania Ghosha na rzecz wprowadzenia nabierającej rozpędu zmia­ Niekoniecznie jednak musimy polegać wyłącznie ny klimatu do powszechnej świadomości, trud­ na nowej i konkretnie „klimatycznej" twórczości,

przestrzegać, że współczesna kultura namiętnie oddaje się apokaliptycznym wizjom, od inwazji

zombie po dystopie postnuklearne, jak gdyby

przyjrzeć się trendowi widocznemu w dyscyplinie stosunków międzynarodowych, gdzie publikacje w rodzaju Harry Potter and International Relations oraz The International Relations of Middle-earth

96

LITERATURA oferują nowy sposób ujęcia kwestii polityki mię­

dzynarodowej. W tym właśnie kontekście Paul Sheeran pisze, że dzięki głębszemu wglądowi w istotę rzeczy, jaki oferuje badanie twórczości

7

literackiej w ujęciu stosunków międzynarodo­ wych, można uświadomić sobie znaczenie dzieł

kultury w analizowaniu spraw globalnych21: Jl]iteratura daje szansę spojrzenia na Stosun­ ki Międzynarodowe z innego punktu widzenia"

[tłum, własne - DJ.]22. Podobnie można, warto, trzeba spojrzeć na kulturowo już dawno oswojo­ ne i przyswojone dzieła oraz na twórczość współ­ czesną z innego, ekologicznego punktu widzenia, wydobyć sensy niekoniecznie przewidziane przez autorów i autorki, znaleźć nowe odpowiedzi i lepsze metafory. „To właśnie jest projekt i obiet­

8 9

10 11

12

15

nica ekokrytycyzmu" [tłum, własne - DJ.]2J.

Jeśli to młode pokolenia w największym stopniu wystawione będą na niebezpieczeństwa wynikłe

ze zmiany klimatu, to rosnąca ostatnio obec­ ność cli-fi na zajęciach uniwersyteckich jest po­ zytywnym trendem24. Warto się zastanowić, czy tematyki klimatycznej, i dotyczącej środowiska naturalnego w ogóle, nie poruszać już wcześniej w toku wykształcenia, sięgając przy tym po utwo­ ry literackie i dzieła kultury dotąd analizowane pod innymi kątami. Pozwoliłoby to podnieść świadomość interakcji kwestii ekologicznych z wieloma, jeśli nie wszystkimi, innymi.

Rozszerzając zatem na koniec tezę Ghosha, li­ teratura, bez względu na podziały gatunkowe, ma ważną rolę do odegrania w przygotowaniu młodych pokoleń na nadchodzącą przyszłość. Twórcy, krytycy, teoretycy literatury już teraz mają o czym pisać, i można założyć, że temat będzie tylko zyskiwał na znaczeniu w miarę postępowa­ nia zmian klimatycznych. Przypisy: 1

2

3 4

5

6

A. Glikson, Climate and the rise and fali of civilizations: a lessonfrom the past, 2015, http.//theconversation.com/ climate-and-the-rise-and-fall-of-civilizations-a-lessonfrom-the-past-51907 (dostęp. 29.12.2017). Y.N. Harari, Sapiens: A Brief History of Humankind, London 2014. s. 395. F. Welsh, The History of the World, London 2015, s. 431. A. Ghosh. Amitav Ghosh: where is the fiction about cli­ mate change?, 2016, https://www.theguardian.com/ books/2016/oct/28/amitav-ghosh-where-is-the-fictionabout-climate-change- (dostęp: 01.01.2017). A Ghosh. The Great Derangement: Climate Change and the Unthinkable, Chicago 2016, s 7. S. Matthews, Alarmism Is the Argument We Need to Fight

97

14

15

16

17 18 19

20

21

22

23 24

Climate Change, 2017, http://www.slate.com/articles/ health_and_science/science/2017/07/we_are_not_ alarmed_enough about climate change.html (dostęp: 01.01 2018). .(...) the dilemmas and dramas of climate change are simply incompatible with the kinds of stories we tell ourselves about ourselves, especially in novels". w: D. Wallace Wells, The Uninhabitable Earth, Annotated Edition, 2017, http://nymag.com/daily/intelligencer/2O17/O7/ climate-change-earth-too-hot-for-humans-annotated. html (dostęp: 12.29.2017). S. Matthews. dz. cyt. G. Garrard, Ecocriticism, London and New York 2012, s. 1-3. A Ghosh. The Great Derangement, dz. cyt, s. 8. R. MacFarlane, The Burning Question. 2005, https://www. theguardian.com/books/2005/sep/24/featuresreviews. guardianreview29 (dostęp 01.01.2018) R Glass, Global warning: the rise of .cli-fi', 2013, https// www.theguardian.com/books/2013/may/31/globalwarning-rise-cli-fi (dostęp: 01 01.2018). A. Johns-Putra, Climate change in literaturę and literary studies: Erom cli-fi, climate change theater and ecopoetryto ecocriticism ond climate change criticism, 2016, w. WIREs Clim Change, 7, s. 266-282 R.Tuhus-Dubrow, Cli-Fi: Birth of a Genre.w: Dissent, Summer 2013, https://www.dissentmagazine.org/article/clifi-birth-of-a-genre (dostęp: 01.01.2018). J. Abraham, CliFi ■ A new way to talk about climate change, 2017, https://www.theguardian.com/environment/climate-consensus-97-per-cent/2017/oct/18/clifi-a-newway-to-talk-about-climate-change (dostęp: 29.12 2017). S. Holding. Sarah Holding's top 10 cli-fi books, 2015, https://www.theguardian.com/childrens-bookssite/2015/apr/2 3/sarah-holdings-top-10-cli-fi-books (dostęp. 29.12 2017). A. Ghosh, Amitav Ghosh: where is the fiction about climate change?, dz. cyt. D. Wallace Wells, dz. cyt. D. Juraszek. Przepraszam za Dolinę Jozafata, 2017, http:// ha.art.pl/projekty/felietony/5272-przepraszam-za-doline-jozafata.html (dostęp: 12.29.2017) .Isnt the whole point of trying to peer into the futurę so that, seeing dangers ahead, we can change course to avoid them?*. E. Kolbert, The Sixth Extinction: An Unnaturai History, New York 2015, s. 261 P. Sheeran, Literaturę and International Relations: Stories in the Art of Diplomacy, Aldershot and Burlington 2007, s. xxviii. .Literaturę provides an opportunity to view International Relations from a different point of view". P. Sheeran. dz. cyt.s. 189. .That is the project, and the promise, of ecocriticism". G. Garrard. dz. cyt., s 205. D. Bloom, .Cli-fi'Reaches into Literaturę Classrooms Worldwide, 2015, http:/Avww.ipsnews.net/2O15/O3/cli-fireaches-into-literature classrooms-worldwide/ (dostęp: 01.01.2018).

DAWID JURASZEK - magister filologii angiel­ skiej, wykładowca literatury i kultury krajów anglojęzycznych na uczelni wyższej w Kantonie (Chiny). Studiuje podyplomowe zarządzanie śro­ dowiskiem naturalnym i stosunki międzynarodo­ we. Pisarz i publicysta z kilkunastoletnim dorob­ kiem, o zmianie klimatu pisał między innymi dla „Gazety Wyborczej", „Liberte!" i „Halartu".

ALEKSANDRA BYRSKA

PUREZENTO NBE JEST IKI

Nigdy nie lubiłam prozy Joanny Bator. Zawsze

Czym zatem jest Purezento? Prostą historią o tym,

przeszkadzał mi w niej pewnego rodzaju melodramatyczny rys charakterystyczny dla literatury popularnej, który na trudne, egzystencjalne pyta­ nia daje zbyt proste odpowiedzi. Purezento było dla mnie nadzieją na zmianę - w końcu książką Bator, którą najbardziej cenię, jest Japoński wa­ chlarz. Niestety, swoją rozległą wiedzę na temat Japonii autorka wykorzystała do stworzenia ty­ powej historii w wersji pop, bliższej Jedz, módl się i kochaj Elizabeth Gilbert niż jakiejkolwiek powieści o godzeniu się z traumą i poznawaniu nowego kraju, która chciałaby zgłębić naturę ludzką.

że wyjazd z tego strasznego kraju, jakim jest Pol­ ska, wystarczy, aby naprawić wszystkie życiowe

problemy. Wystarczy magiczna, japońska znajo­ ma, która zaoferuje dom i pensję za pilnowanie kota, aby bez trudu pogodzić się z demonami przeszłości takimi jak zdrada i śmierć partnera czy samobójstwo najlepszej przyjaciółki, ale rów­ nież by znalazła się praca i odpowiedni, lepszy od zmarłego mężczyzna. Ja straszna Polska” to małe mieszkanie, uciążliwa matka, wścibscy sąsiedzi, złe jedzenie i ponura pogoda. Japonia - jak od razu możemy się domyślić - to jej idealne prze­ ciwieństwo, miejsce, gdzie ludzie są życzliwsi,

LITERATURA a bohaterka od pierwszego dnia

pobytu

nagle

potrafi

ugotować

wszystko, choć wcześniej

żywiła

się wyłącznie makaronem z sosem

pomidorowym...

Cóż, moglibyśmy powiedzieć, lektu­ ra dla czytelnika (czy pewnie czytel­ niczki) szukającego łatwego pokrze­ pienia. Ale jednak szkoda. Szkoda zarówno wiedzy autorki, jak i jej możliwości językowych, bo trudno nie dać się uwieść jej opisom kwit­ nącego Tokio czy peanom na cześć japońskich potraw. Bator umie opo­ wiadać historie, szkoda tylko, że ta, którą postanowiła nam przedstawić,

jest aż tak prosta. I nie mam tutaj na myśli prostoty przeżywanej przez bohaterkę traumy - nas wszystkich dotykają przecież najbardziej te naj­ prostsze historie - chodzi mi raczej o nadmierną prostotę rozwiązania. Trudno zatem mówić o podobień­ stwie tej książki do prozy Murakamiego (co sugeruje wydawnictwo), który tak często pozostawia otwarte zakończenia lub zaskakuje czytel­ nika niespodziewaną, odwracającą sens puentą. Gdzie tutaj ogłaszany przez wydawnictwo duch filozofii zen, gdy nie ma afirmacji straty, lecz zastąpienie utraconego obiektu nowym? Skąd ten pośpiech w dokonywaniu się głębokich wewnętrznych przemian? Kintsugi przedstawione przez Bator nie ma w sobie tego drżenia rąk obcujących z życiem i porcelaną, które uchwyciła Ruth Padel „To był wypadek, wymknięcie się z palców, które zniszczyło mój unikalny seladon. Lecz po Szo­ ku przyszła radość znajdowania i przywracania światu (mówimy tutaj o porcelanie, nie o życiu) tego, co się straciło albo mogło stracić". Jest ra­ czej zadaniem do wykonania, by zasłużyć na no­ wego mężczyznę.

Właściwie wszystko, co chciałabym tutaj wyrazić, zawiera się w słowach kończących Pochwałę cie­ nia. Tanizaki pisze w ten sposób: „(...) w tym przy­ bytku zwanym literaturą kazałbym nisko opuścić okapy, przyciemnić ściany, w cieniu ukryłbym wszystko, co zbyt rzuca się w oczy i usunął niepo-

99

trzebne dekoracje. (...) A na próbę, żeby zobaczyć,

jak to będzie wyglądało, zgasimy światło". Bator napisała dla swoich czytelników bajkę niczym bardzo ładny, estetyczny przedmiot, który nie sprawi nikomu problemu, a jedyne myśli, które przywoła, to marzenia o egzotycznych podróżach i życiu w rytmie slow. Szkoda, że nie jest to baśń bliższa tym japońskim - smutnym, a nawet ok­ rutnym, ale dzięki temu bliższym rzeczywistości.

Joanna Bator, Purezento, Wydawnictwo Znak, Kra­ ków 2017.

RAFAŁ MAZUR

Kogo można spotkać w Ciemnym Lesie?

które nie zostaną ujawnione obcym, choć jak wiemy, nic nie można ukryć przed tymi ostatnimi. Do akcji wkroczą Wpatrujący się w Ścianę, za którymi podążą Burzyciele Ścian. Będziemy też mieli okazję obserwo­

wać narodziny ziemskiej floty kosmicznej i jej burzliwe losy splątane z losami sondy trisolariańsiej. I co być może najważniejsze, będziemy świadkami aktu założycielskiego nowej nauki - socjologii kosmicznej; jej podstawy w postaci dwóch aksjomatów i dwóch podstawowych pojęć zostaną ufun­ dowane na naszych oczach. Na tym grun­ cie powstanie teoria Ciemnego Lasu, która ostatecznie odmieni losy nadciągającej in­ wazji.

Ludzkość już wie, że zmierza ku niej flota trisolariańska z zamiarem skolonizowania Ziemi. Wprawdzie .Ruch na rzecz Ziemskiej Trisolaris" został prawie zlikwidowany i wydaje się nie za­ grażać ludzkiej cywilizacji, ale Ziemianie wciąż są obserwowani przez sofony, przed którymi nic się nie schowa, zatem wszelkie plany obrony Ziemi są natychmiast ujawniane przyszłym na­ jeźdźcom. Sytuacja wydaje się na starcie bezna­ dziejna. W drugim tomie trylogii Wspomnienie o przeszło­ ści Ziemi przeniesiemy się do... przyszłości, choć nie bardzo odległej od czasów nam współczes­ nych. Zanim jednak do tego dojdzie, będziemy obserwować próby skonstruowania planów od­ parcia inwazji Trisolarian przez Ziemian, planów,

Cixin Liu po raz kolejny proponuje czytelni­ kom zarówno ucztę intelektualną, jak i wart­ ką, pełną niespodziewanych zwrotów akcję. Jego kolejna po Problemie Trzech Ciał książka jest rów­ nie fascynująca jak poprzedniczka i wprowadza nowe, niespodziewane elementy do międzypla­ netarnej gry o przetrwanie, gdyż tak chyba moż­ na nazwać kontakty pomiędzy różnymi cywiliza­ cjami kosmicznymi opisanymi w tej powieści. Na scenie mamy dwie -ziemską i trisolariańską, ale eksperyment zaryzykowany przez Luo Ji, mimo że w rezultacie przynosi ratunek ludzkości, zostawia nas z ponurymi podejrzeniami. Zakończenie sta­ ra się obudzić jednak przynajmniej cień nadziei. Książka bardzo science i bardzo fiction. Szczerze polecam, nie tylko fanom gatunku. Cixin Liu, Ciemny Las, przeł. Andrzej Jankowski, Dom Wydawniczy REBIS, Poznań 2017.

100

REKOMENDACJE TOMASZ GREGORCZYK

Rockowisko Trójmiasta. Lata 70. Stanisław Danielewicz, Marcin Jacobson

Pod względem wagi, rozmiaru i liczby stron jest to pozycja onieśmielająca. Napisana dobrze i barwnie, ale jednak dość specjalistyczna, a to prowokuje do pytań. Czy osoba, owszem, zain­ teresowana historią muzyki popularnej w Pol­ sce, ale jednak niepałająca przesadną miłością do polskiego rocka lat 70. ani niedarząca go żadnym sentymentem, w dodatku niemająca żadnych związków z Trójmiastem nie zostanie przytłoczona przez nadmiar faktów i nazbyt szczegółowe opowieści o miejscach, zespołach i zjawiskach? Według mnie, odpowiedź brzmi -

nie. Po pierwsze, to zasługa formy - mieszanki

swobodnej gawędy z próbą encyklopedycznej

systematyzacji. Po drugie - Danielewicz i Jacob­ son poświęcają wiele uwagi nie tylko samej hi­ storii zespołów muzycznych i wykonawców, ale

rozmaitym kontekstom życia muzycznego tamtej epoki. I po trzecie wreszcie - portowe Trójmiasto naprawdę było dla historii polskiej muzyki wy­ jątkowe, choć z jakichś przyczyn nie zbudowało na tej wyjątkowości żadnej legendy, czy też, że się tak wyrażę, marki. Pierwszy polski festiwal jazzowy? Sopot. Pierwsze polskie zespoły rockandrollowe? Gdański Rythm and Blues. Potem tak niedoceniona Trójmiejska Scena Alternatyw­ na w latach 80. (której zapowiedzią w latach 70. był zespół Deadlock, zresztą obszernie omawia­ ny w książce), Totart, yass i eksplozja talentów obecnej dekady. Olbrzymia wartość faktograficzna dla szczegól­ nie zainteresowanych przedmiotem jest oczy­ wista, niespecjalistyczny odbiorca znajdzie tu

z kolei ciekawie zarysowane tło: absurdy organi­ zacyjne PRL-owskiej rozrywki - ze słynnymi, czę­ sto upokarzającymi dla muzyków, państwowymi

egzaminami, gdzie od rodzaju zdobytej kategorii zależały odgórnie ustalane stawki koncertowe,

wej tamtego czasu. Autorzy - zasłużony dzien­ nikarz oraz znany impresario i producent - to świadkowie, ale i w dużej mierze współtwórcy tamtych wydarzeń. Nie zawsze zgadzają się ze sobą co do szczegółów czy oceny - co akurat czytelnika nie powinno zmartwić. Nie należy też zbyt dosłownie traktować podtytułu Jata 70." autorzy bez większych wahań sięgają wspomnie­ niami w głąb lat 60., a rzeczywistość lat 80. jest w książce obecna niemal na równi z poprzednią dekadą (wyjąwszy systematyczny przegląd trój­ miejskiej sceny muzycznej, który rzeczywiście skupia się na formacjach działających w latach 70.). Strajki, pirackie radia, zapomniane postaci, kultowe imprezy, wielkie środowiskowe konflikty i drobne animozje na ponad pięciuset stronach wbrew pozorom nie tylko dla fanów starego pol­ skiego rocka.

groteskowe z dzisiejszej perspektywy próby za­

Stanisław Danielewicz, Marcin Jacobson, Rockowi­

łatania chronicznych braków sprzętowych, opis

sko Trójmiasta. Lata 70., Wydawnictwo Bernardinum, Pelplin 2017.

(i pewna próba rehabilitacji) kultury dyskoteko­

101

zespół redakcyjny:

Anna Gregorczyk (redaktor naczelna) Rafał Mazur (główny redaktor prowadzący, filozofia) Amelia Wichowicz (redaktor prowadzący, film) Tomasz Gregorczyk (muzyka) Agnieszka Kwiecień (sztuka)

rada naukowo-programowa: prof. dr hab. Wojciech Ligęza prof. dr hab. Grażyna Stachówna prof. dr hab. Beata Szymańska-Aleksandrowicz dr hab. Ewa Wojtowicz dr Monika Barwińska-Moll okładka:

Piotr Jakubowicz

layout, skład:

Agnieszka Kwiecień

adiustacja językowo-stylistyczna:

Magdalena Jankosz, Aleksandra Byrska

Redakcja nie odpowiada za treść ogłoszeń, nie zwraca materiałów niezamówionych oraz zastrzega sobie prawo skracania, redagowania tekstów i nadawania tytułów własnych. Przedruk i kopiowanie materiałów lub ich części tylko za pisemną zgodą redakcji. Wersją pierwotną czasopisma jest wydanie papierowe.

wydawca:

Stowarzyszenie Fragile

partner:

Stowarzyszenie Willa Decjusza

VI L LA DĘCIUS

donatorzy:

Projekt jest współfinansowany ze środków Gminy Miejskiej Kraków.

!““J Kraków

KRAKÓW UNESCO CITY OF LITERATURĘ

Fundacja im.Tislowitzów

Fundacja Studentów i Absolwentów Uniwersytetu Jagiellońskiego .Bratniak-

druk: nakład:

Drukarnia Kolumb, Katowice 750 egz.

fragile.net.pl

[email protected]

NOWY ADRES: Pismo kulturalne „Fragile” ul. 28 Lipca 1943 17a, 30-233 Kraków

Informujemy, że od listopada 2017 roku współpracujemy ze Stowarzyszeniem Willa Decjusza.

Zapraszamy do biura redakcji „Fragile” w Domu Łaskiego oficynie Willi Decjusza w czwartki od godz. 12:00 do godz. 14:00.

http://villa.org.pl/

V I L LA DECIUS